(fot. Anna Sater/ ilustr. Krzysztof Kołacz)

(fot. Anna Sater/ ilustr. Krzysztof Kołacz)

2. Bądź uważny na uczucia. Ważnym kluczem otwierającym nam przystęp do działania Boga w nas, a także do prawdy o nas – są uczucia rodzące się na różnych etapach kontaktu ze słowem Bożym. Przydatne i „informujące” są wszystkie uczucia, zarówno pozytywne jak i negatywne.

„Rodzenie się uczuć negatywnych w medytacji jest dobrym objawem, stanowi bowiem znak, iż Słowo Boże dotyka w nas miejsc najbardziej zranionych, nieuporządkowanych, których może sobie w życiu jeszcze nie uświadomiliśmy”. Winniśmy być z góry na to przygotowani, że Słowo Boże potwierdzi nas jako osoby, a także nasze szlachetne pragnienia i dobre czyny. Ta „funkcja” Słowa Bożego jest dla nas miła. Trudno jest nam zgodzić na tę sytuację, gdy czujemy się osądzani przez Słowo i gdy ujawnia się nasz wewnętrzny konflikt. Ważne jest, żeby nie ulec panice, lecz przyłączyć się do Ducha Świętego, który chce nas przeprowadzić od grzesznej egzystencji do życia w miłości Boga. „Słowo Boże – o ile otwieramy się na jego prawdę – ujawni wszystkie zamysły naszego serca oraz ich wpływ na nasze świadome i nieświadome reakcje, na nasz sposób myślenia i wartościowania, na nasze wybory i czyny z nimi związane. Odkrywanie naszych najgłębszych zamysłów serca, szczególnie wówczas, gdy utarły się w nas od dawna zakłamane sposoby reagowania, myślenia i postępowania, kiedy poddaliśmy się zadziwiającej i niesamowitej ludzkiej skłonności do fałszerstw moralnych (K. Rahner), może być procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu budzić się będzie w nas bunt, opór wewnętrzny i sprzeciw.(…) Opór wobec Słowa Bożego złączony z ową niesamowitą ludzką skłonnością do fałszerstw moralnych jest wpisany w naszą zranioną grzechem osobowość. Św. Paweł mówi, że „dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna” Rz 8, 7.

3. Medytacja skojarzona z lectio divina

Znanych metod medytowania nad słowem Bożym jest przynajmniej kilka. Wszystkie one mają swe korzenie w starej metodzie modlitwy, nazwanej lectio divina. Rozumiejąc lectio divina, wyraźniej zdajemy sobie sprawę z tego, jaki jest jeden duch każdej medytacji, także ignacjańskiej.

Kard. C. M. Martini wyróżnia w lectio divina, czyli w modlitewnym czytaniu Pisma św., aż osiem etapów. Ta wielość działań uświadamia nam, jak czymś poważnym i angażującym jest integralne słuchanie i wypełnianie słowa Bożego. Zyskujemy większą przejrzystość, gdy te osiem etapów (1-8) lectio divina zgrupujemy w trzech cyklach (I, II, III).

Pierwszy cykl to – wstępowanie (I) ku Bogu poprzez czytanie Słowa Bożego, rozważanie go i serdeczne zwracanie się do Boga (po łacinie: lectio, meditatio, oratio).

Te trzy etapy możemy przyporządkować trzem zachętom samego Ducha Świętego, który tak nas przynagla:

  • Bierz i czytaj Pismo święte
  • Gdy cię coś uderzy, rozważaj to na różne sposoby
  • Gdy poczujesz się wewnętrznie zagadnięty przez Boga, to mów do Niego, rozmawiaj z Nim

Gdy Bóg „utrafia” w nas swym słowem, a my na to przyzwalamy, to wtedy zaczynamy myśleć. Rozumujemy, kojarzymy, wyciągamy wnioski, zmagamy się o samą wiarę i o postępowanie płynące z niej. Widząc swą słabość i różne zagrożenia, żarliwe wołamy do Pana. Pojawia się w nas także cała gama uczuć; bywa to np. fascynacja i zniechęcenie, przyciąganie i opór, zgoda i sprzeciw, pokorna uległość i bunt, zachwyt i znudzenie itp.

Jeśli konsekwentnie i pokornie lgniemy ku Bogu, nie dając się zniechęcić, to w jakimś momencie osiągamy szczyt (II) w naszej modlitwie. Ufnie wydajemy się w ręce Ojca. Trwa to w początkach (życia modlitwy) na ogół krótko, z czasem – coraz dłużej. To, co dzieje się na tym etapie, nazywamy kontemplacją (contemplatio). Odpoczywamy przy, a nawet w Bogu. Na tym etapie ustają dociekania i analizy, cichną debaty i wszystko staje się dziecięco proste. Czujemy się ogarnięci wielką Miłością Boga. Ona olśniewa nas i dogłębnie uspokaja. Chętnie milkniemy, by w ciszy nasycać się pewnością bycia drogimi i wartościowymi w oczach Boga (por. Iz 43, 4). Byłoby wielkim błędem w „sztuce modlitwy”, gdybyśmy przeoczyli bądź zlekceważyli ten etap. To przecież sam Duch Święty słodko i dyskretnie przynagla nas w głębi serca:

  • Teraz odpoczywaj w Bogu. Przekonaj się, że cały trud, Boga i twój, zmierza do kosztowania, jak dobry jest Bóg! (por. Ps 34, 9).
  • Św. Ignacy w paru miejscach) Ćwiczeń mocno nalega, byśmy nie żałowali czasu na pozorną bezczynność i bierność, która wyraża się w kosztowaniu Boga i nasycaniu się Nim; Jego Pięknem, Prawdą, Dobrocią, Miłością, Życzliwością…
  • Jak długo żyjemy na Ziemi, Tabor kontemplacyjnego odpocznienia na ogół nie trwa zbyt długo. W pewnym momencie trzeba wykonać trzeci krok, który polega na zejściu (III) na dół, do codziennych relacji i obowiązków. Duch Święty nalega:
  • Zrób teraz coś dobrego dla Królestwa Bożego. Zrób coś dla bliźnich. Nie zadowól się jedynie osobistą duchową radością, uznając ją za ostatni „punkt” w spotkaniu z Bogiem.

Radość w sercu (consolatio) to niewątpliwie cenny dar i owoc Ducha Świętego. To, rzeczywiście, On zachęca: Raduj się w Panu! Ale także On wzywa nas do czujności i rozeznania, czy aby Zły duch nie dołącza się z ofertą swoich „pocieszeń”, które mają odwieść od Boga. Ta radość, która pochodzi od Boga, uwiarygodnia się jako autentyczna, gdy umacnia mnie do konkretnego działania na rzecz Królestwa Bożego w sercach bliźnich!

CDN…

CZYTAJ TAKŻE:

Medytacja ignacjańska, cz.1

Medytacja ignacjańska, cz.2

Medytacja ignacjańska, cz.3

O. Krzysztof Osuch SJ/ RED.