(fot. FotoKatolik/ flickr.com)

(fot. FotoKatolik/ flickr.com)

Ktoś mnie ostatnio poprosił, żebym powiedział coś o tradycji łamania się opłatkiem. Pomyślałem sobie wtedy, że w ogóle się na tym nie znam i niewiele mnie obchodzą takie różne zwyczaje. Ale, jako że „profesja” zobowiązuje, stwierdziłem, że wypadałoby zainteresować się sprawą. W konsekwencji odkryłem, że łamanie opłatkiem ma szalenie inspirujące przesłanie.

Dla nas wszystkich moment składania sobie życzeń przy opłatku jest bardzo ważny. Zaczynamy nasze świętowanie właśnie od niego. Czujemy, że to ma sens, że to nam coś daje, że te kilka słów nie może być wypowiedzianych byle jak, chcemy, żeby one były ważne i szczere. Potocznie mówimy o „łamaniu się opłatkiem”. Dla mnie najważniejsze w tym stwierdzeniu jest słowo „się”, łamać się. Taka forma też istnieje w innym stwierdzeniu: „połamać się z kimś”. Znowu – połamać „się”, po prostu.

Wydaje mi się, że moment składania życzeń jest dla nas przede wszystkim momentem połamania siebie. Świadomie łamię swoje schematy myślenia, łamię moje uprzedzenia, wspomnienia, urazy, lęki, blokady. Im bardziej one wszystkie weszły mi w krew, tym bardziej muszę złamać siebie samego. Jak to wygląda w praktyce?

– Na co dzień mam cię za gościa nieogarniętego, który zmarnował sobie życie ze swojej winy. Ja jestem człowiekiem, który ciężką pracą zbudował swój dom i swoją przyszłość. Łamię swoją „porządność” i chcę ci powiedzieć, że jesteśmy tacy sami i chcę ci życzyć dobrze. Nie jestem lepszy od ciebie.

Albo:

– Czuję się przez Ciebie odrzucony, ignorowany i oceniany. Boję się Ciebie i chcę Cię unikać. Łamię swój lęk i chcę Ci powiedzieć, że życzę Ci dobrze, żeby Bóg Ci błogosławił w Twoich sukcesach i porażkach. Wiem, że nie jestem gorszy od Ciebie, obaj jesteśmy ludźmi.

Inne przykłady?

– Nie rozmawiamy z sobą od dawna z twojej winy, to przecież oczywiste. Ty pierwszy musisz wyciągnąć rękę. Łamię siebie i swoją urazę i chcę ci powiedzieć, że jest mi przykro z powodu tego, że tak jest między nami. Chcę ci życzyć dobrze i mam nadzieję, że coś między nami się zmieni.

Jeszcze jeden?

– Zawiodłem się na tobie, moim synu, bo mogłeś fajnie sobie życie ułożyć, a je całkowicie zmarnowałeś. Dałem ci wszystko, a Ty moja pomoc odtrąciłeś. Łamię swoje poczucie odrzucenia i niespełnionej nadziei. Przykro mi, że tak jest. Nie chcę cię z tym zostawiać, wiem że jesteś po prostu człowiekiem, tak jak ja. Życzę ci dobrze.

W te Święta spróbujmy zostawić ten biedny opłatek na boku (oczywiście w cudzysłowie) i skupmy się na złamaniu siebie. Po co? Po to, żeby zrobić jakiś drobny krok, drobny konkretny wysiłek, który pomoże nam wszystkim troszkę bardziej kochać, rozumieć, słuchać i współczuć.

Ostatnia rzecz. Czym jest Boże Narodzenie? To dla nas wspomnienie dnia, w którym Bóg (doskonały, kochający, cudowny, wspaniały) złamał Siebie i stwierdził, że warto do tego człowieka pójść, warto się zrównać z tym co głupie, poplątane, nieudane, rozbite, przegrane i zapomniane.

Jedna wskazówka na tegoroczne Święta: Zrób jak Bóg. Bądź człowiekiem.

Ks. Wojciech Werhun SJ