(fot. shutterstock.com)

(fot. shutterstock.com)

Chrzest Jezusa ukazuje dobrze naturę misji Pana. Jezus przychodzi z góry, od Ojca niebieskiego, jako nieskończony dar Bożej miłości. Przychodzi w mocy Ducha, który jest Duchem miłości. I wchodzi na ten ziemski padół, gdzie tyle bólu, zagubienia, zapomnienia o Bogu. Kiedy Jezus zostaje zanurzony w falach Jordanu, potwierdza, że przychodzi On do ludzkiej biedy, aby być Bogiem z nami nie tylko w chwilach radości, ale także w naszym bólu.

Możemy zatem powiedzieć, że chrzest odsłania nam prawdę o Tym, który przychodzi; kim On jest i co nam przynosi. Skoro w Ogrodzie Oliwnym Pan zmaga się w swoim człowieczeństwie, aby wypełnić wolę Ojca, i potrzebuje umocnienia, którego udziela Mu anioł, to możemy powiedzieć, że w różnych chwilach swego ziemskiego życia Jezus potrzebował mocy Ducha i potrzebował oparcia w miłości Ojca.

Nie jest z pewnością przypadkiem, że przed podjęciem misji publicznej Jezus znajduje to duchowe oparcie, które wkrótce będzie Mu potrzebne na pustyni w walce z szatanem, ale i potem w starciu z przeciwnikami, a zwłaszcza w chwili męki. Chrzest Jezusa prowadzi nas do odkrycia naszego własnego chrztu. Wtedy to otrzymaliśmy nową godność. Staliśmy się prawdziwie dziećmi Bożymi, a to ustanowiło nowe relacje w naszym życiu. Staliśmy się umiłowanymi dziećmi Ojca, braćmi Jezusa Chrystusa i mieszkaniem Bożego Ducha. Tym samym zostaliśmy dobrze wyposażeni do odważnego i sensownego życia. Mając takie oparcie, możemy stawić czoła różnym próbom, niepokojom i zasadzkom złego.

Jezus za nas zwyciężył, abyśmy w Nim byli zwycięzcami. Możemy także liczyć, że przed czekającym nas kolejnym etapem życia Ojciec niebieski udzieli nam swego Ducha i wszelkich potrzebnych darów i charyzmatów. Na ile odwołuję się do miłości Ojca niebieskiego i szukam mocy Ducha Świętego, gdy przechodzę próby życiowe? Czy potrafię wtedy Bogu zaufać i powierzyć Mu siebie?

Poslaniec_LOGO ks. Artur Wenner SJ