trad

(fot shutterstock.com)

„Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: «Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony». Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.” (M 1, 40-45)

Trąd był (i jest nadal) odrażającą chorobą skóry. W czasach biblijnych trędowaci byli ludźmi marginesu, wyrzutkami odłączonymi od wspólnoty, których wszyscy unikali. Dotykanie ich było zakazane, a myśl o nich u większości Żydów budziła odrazę. Rabini łączyli trąd z grzechami. Trędowatych zwykle obwiniano o grzech skąpstwa.

Trąd jest tragicznym cierpieniem, a w duchowości jest symbolem grzechu. Święty Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych radzi, by spojrzeć na siebie jako na ranę jakąś i wrzód, z którego wypłynęło tyle grzechów i tyle złych czynów oraz taki wstrętny jad (ĆD 58). To sformułowanie (choć niezbyt estetyczne) zawiera głęboką prawdę. Niejeden grzech może budzić wstręt i obrzydzenie. Jest raną i wrzodem, który ropieje i nie chce się zagoić, wywołuje śmiertelny jad, który zaraża innych i pogłębia rzekę zła płynącą przez świat. Trędowaty podchodzi do Jezusa z pokorą, pada na twarz i prosi. Był to właściwy sposób zbliżania się do Boga na modlitwie.

Trędowaty wykazuje się wielką determinacją i odwagą. Wie, że nie ma prawa do niczego, dlatego prosi z pokorą: Jeśli chcesz. Przekonanie, że Jezus może wysłuchać, jeśli zechce, jest wyrazem pokornej i głębokiej wiary. Trędowaty prosi, ale wie, że uzdrowienie zależy od łaski Pana. Wobec tak silnej wiary Jezus odpowiada miłosierdziem: Chcę, bądź oczyszczony!

Uzdrowiony nie był posłuszny Jezusowi. Powinien złożyć ofiarę kapłanom i milczeć. Zamiast tego rozgłaszał wszystkim o Jezusie. Jego radość nie pozwalała mu milczeć, musiała znaleźć ujście. Głosił chwałę Boga. W ten sposób jednak „pokrzyżował plany” Jezusa, który odtąd musiał oddalić się na miejsca pustynne. Jego niezamierzona sława była zbyt wielka. Jezus w pierwszym rzędzie oczekuje od swych uczniów posłuszeństwa. Ewangelizacja jest ważna, ale ważniejsze jest posłuszeństwo Bogu niż własna wizja oddawania Mu chwały.

Które z moich grzechów mógłbym określić trądem? Jakie sfery mojego życia wymagają oczyszczenia, spojrzenia miłości i miłosierdzia Jezusa? Czy moja wiara jest pokorna? Co jest dla mnie ważniejsze: mój sposób oddawania chwały Bogu czy posłuszeństwo?

Poslaniec_LOGO  ks. Stanisław Biel SJ