(fot. Wikimedia)

(fot. Wikimedia)

Sporo teraz czasu poświęcam na kontakty z ludźmi, którzy decydują się wstąpić do naszego zakonu. Co roku, w czerwcu, zaczyna się „ostatnia prosta” w procesie przyjęcia kandydatów.

Cała historia jest pełna ludzi, którzy poszli, wyszli; od Abrahama do ludzi, którzy dziś postanawiają złączyć swoje życie z Jego Życiem. Jakim Jezus musi być wyrazistym facetem, że dorośli mężczyźni bez umów, bez roztrząsania, zastanawiania się w nieskończoność – idą za Nim? I bezczelnym. Tak, Bóg jest bezczelny. Wchodzi do życia człowieka na różne sposoby. Ale najbardziej bezczelny argument to jest Jezus. Gwałtowny, nieokiełznany, wychodzący poza schematy, ludzkie dywagacje i pragnienia ujarzmienia Boga w religijne banały. Bóg – Człowiek, który przychodzi i mówi: zostaw wszystko i chodź.

Jest jedna fajna sprawa w powołaniu, która często umyka. Ryzyko, które podejmuje Bóg. On naprawdę – wchodząc w układ z człowiekiem, oddając człowiekowi część roboty, bardzo ryzykuje. Przecież każdy z nas ma swoją wizję tego, jak świat ma wyglądać. A jednak pomimo tego ryzyka, bierze nas do przygody.

Podkreślam ryzyko, bo część z nas żyje tak, by ryzyko zminimalizować. W relacjach często unikamy konfrontacji, podkładamy się różnym osobom, zamykamy się na nowych ludzi. W naszych pracach często wybieramy to, co jest łatwiejsze, mniej narażone na straty i ryzyko. W naszej duchowości często próbujemy Boga zredukować do religijności, która jest obarczona milionem przepisów, schematów. Łatwiej wierzyć w takiego Boga, bo choć spełnienie tego wszystkiego jest często kłopotliwe, to jednak daje poczucie bycia w porządku. Trwonimy siły i czas na eliminację tego, co może sprawić trochę potu.

Powołanie, które daje Ci Bóg, jest powiedzeniem: wyjdź z Twojej łódki, która jest bezpieczna, bo jest znana. Tu nie chodzi o życie na zasadzie, że co dzień wszystko rzucam w cholerę. Nie, tu chodzi o to, by pragnąć i żyć tak, żeby to w czym jestem nie było absolutne. Na co czekasz? Bóg już na różne sposoby do Ciebie mówił, co Ci powiedział?

Dzisiejsza Ewangelia jest o wierze. Ona jest zaufaniem, bo idziemy za Kimś, kto się chowa przed nami. Bóg zaprasza nas do niesamowitej przygody, ale to jest przygoda „na śmierć i życie”. Nie chodzi o miłe spędzanie czasu na modlitwie, ale na taki sposób życia, w który wchodzi śmierć, choroba, trudne doświadczenia, a które jako człowiek wierzący w Dobrego Boga, chcę przeżywać ze świadomością tego, że On JEST.

„Powołanie” i wiara są jednak i z Jego strony ryzykiem. On inwestuje w nas swoją miłość, swój czas i opiekę. Liczy na owoc.

Wpis pochodzi z blogu o. Grzegorza Kramera SJ