„Będę Cię sławił, Panie, z całego serca,
bo usłyszałeś słowa ust moich,
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów,
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię za łaskę Twoją i wierność,
bo ponad wszystko wywyższyłeś Twoje imię i obietnice.
Wysłuchaleś mnie, kiedy Cię wzywałem,
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wszyscy królowie ziemi bądą dziękować Tobie, Panie,
gdy usłyszą słowa ust Twoich,
i będą opiewać drogi Pana:
„Zaprawdę, chwała Pana jest wielka”” (Ps 138,1-5)

*

Żyję z Aniołami. I w pierwszym rzędzie nie mam na myśli tego, że czasami kontempluję ewangeliczne teksty, w których pojawia się Archanioł Gabriel. Ani tego, że zgodnie z przedsoborową tradycją odmawiam modlitwę do Michała Archanioła po każdej Mszy świętej. Nie chodzi mi też o to, że modlę się do Anioła Rafała przed podróżą, czy do mojego Anioła Stróża. Przede wszystkim istotne jest dla mnie działanie Aniołów w moim życiu. O sytuacje, w których „miałem szczęście”, „farta”, w których zaszedł „niesamowity zbieg okoliczności”. Np. kiedy miałem dość groźny wypadek samochodowy, w którym nic mi się nie stało. Albo w sytuacjach, kiedy przypominałem sobie o czymś ważnym w ostatniej chwili. Albo całkiem przypadkowo znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Albo rozmawiając z kimś, czy pisząc tekst, zwróciłem uwagę akurat na to, co dla drugiej osoby było szczególnie ważne. Etc., etc. Jasne, że to wszystko brzmi to strasznie naiwnie. Pewnie, że prawie wszystko można wytłumaczyć tym, że to nieświadome dochodziło do głosu itd. A to, czego nie da się wytłumaczyć psychologicznie, mogło być zwyczajnym przypadkiem. W końcu nikt nie ma obowiązku interpretować swojego życia przez pryzmat działania w nim ponad-naturalnych sił. Ale skoro te wszystkie zdarzenia, są zgodne z działaniem Aniołów opisywanym w Księdze, którą uznaję za natchnioną przez Boga, to po co mam wyjaławiać moje życia naturalistycznymi interpretacjami?

***

Jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie słyszałem ostatnio – dzięki MM!