„Panie, świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co spadła na ziemię. Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia! Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie. Dlatego nieznacznie karzesz upadających i strofujesz, przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli” (Mdr 11,22-12,2)

*

Poza sakramentami, moją główną drogą spotykania się z Panem Bogiem jest ostatnimi czasy – że tak to ujmę – intelektualno-egzystencjalna refleksja nad Boskim Słowem (jak można wnioskować z samego faktu prowadzenia przeze mnie takiego bloga…). Ani to gorsza, ani lepsza droga od jakiejkolwiek innej. W końcu samo SPOTKANIE i tak dokonuje się na głębszym poziomie, niż ten, do którego mamy normalny dostęp. Ale czasami lubię wrzucić głowie na luz i po prostu usiąść przez Panem Jezusem, pobyć z Nim, kontemplując z rozkoszą fakt, że jestem naprawdę UPRAGNIONY przez Niego. Bo jak przypomina Księga Mądrości, gdybym nie był upragniony – przecież w ogóle bym nie istniał…

***