Coraz bliżej święta…coraz bliżej święta… W Tajpej święta Bożego narodzenia trwają już prawie od tygodnia. Przynajmniej w sklepach, gdzie półki wypełniły się, cukrowymi laskami, czerwonymi czapeczkami św. Mikołaja i światełkami na choinkę. Bożonarodzeniowe drzewa stoją nie tylko w sklepach i centrach handlowych ale i przed parlamentem. Trochę to wszystko dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że 25 dzień grudnia na Tajwanie to żadne święto- ludzie idą do pracy, uczniowie w szkołach piszą egzaminy.

Bogu dzięki że w tym roku święta wypadają w niedzielę.

No cóż, rynek nie znosi pustki i nie wie, co to „radosny czas oczekiwania”. A gdyby parlament uchwalił Boże Narodzenie dniem wolnym od pracy, to pewnie musiałby też dać wolne w narodziny Buddy, Laozi, Konfucjusza i Mahometa. Kiedyś trzeba jednak pracować.

Ten styl obchodzenia świąt bez Bożego narodzenia, w którym nie możliwe jest oczekiwanie, który tu i teraz daje zaspokojenie wszystkiego co potrzeba, co tylko można wymarzyć, stoi dla mnie w sprzeczności z postawą jakiej nauczył mnie św. Franciszek Ksawery.

Ostatnio rozmawiałem o nim przy stole. Na pytanie, który święty jezuita jest twoim ulubionym, większość z moich współbraci odpowiedziała – Franciszek Ksawery (obok Matki Teresy z Kalkuty;-)

Co takiego jest w tej postaci, że od ponad 450 lat inspiruje pokolenia jezuitów?

Mnie najbardziej porusza jego śmierć. Umarł na wyspie Shangchuan u wybrzeża Chin. Patrzył na ten niedostępny, upragniony ląd, który chciał zdobyć dla Chrystusa. Jego pragnienie się nie spełniło. I właśnie to jest tak ekscytujące. Móc włączyć się w to jego pragnienie, podnieść je jak sztandar, który upadł. Móc tak jak on całe swoje życie wychylić ku przyszłości, ku nieznanemu,które dopiero nadejdzie, ku Innemu.

Dziś w jego wspomnienie w naszym Kościele ochrzczono 2 dzieci i 12 dorosłych. Królestwo Boże nadchodzi… Ale jak to rozumieć? W jaki sposób interpretować Jego nadejście? Papież Franciszek w rozmowie z jezuitami na Kongregacji Generalnej powiedział bardzo znaczące słowa:

W epoce[kolonialnej] hermeneutyka polegała na nawracaniu ludów, poszerzaniu Kościoła… i dlatego przekreślano niezależność tubylczą. Była to hermeneutyka typu scentralizowanego, gdzie dominujące imperium w pewien sposób narzucało swoją wiarę oraz kulturę. Można zrozumieć, że w tamtych czasach tak myślano, ale dzisiaj absolutnie konieczna jest radykalnie odmienna hermeneutyka.

Nie można oceniać przeszłości, tylko i wyłącznie w świetle tego co wiemy dziś. Myślę, że św. Franciszek Ksawery w swoim postępowaniu zawsze kierował się dobrem tych, których spotykał, a gdyby żył dzisiaj to pewnie ewangelizowałby z tym samym płomiennym sercem w inny sposób, przy użyciu innych metod.

Jeśli więc nie hermeneutyka kolonizatora, to jaka?

Być może hermeneutyka, która objawia się w jego śmierci: hermeneutyka pragnienia, dla którego inność Innego ma sens. Pragnienia, którego Inny nie zaspokaja, lecz właśnie drąży…

Photo credit: Brian Harrington Spier via Foter.com / CC BY-SA