10.12.2016

Mt 17, 10-13

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:

«Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

Jan Chrzciciel został zamordowany, chociaż „naprawiał” ten świat. Jezus wiedział, że ma cierpieć, że też zostanie zabity, chociaż przyszedł dać nam nowe życie, którego kształtem jest miłość. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego są źle traktowani ci, którzy czynią dobro?

Może dzieje się tak dlatego, bo zło musi ponieść porażkę. A ponosi porażkę, gdy urzeczywistnia się, ale nie zwycięża. A zwycięża wtedy, gdy się pomnaża. W życiu Jana Chrzciciela i w życiu Jezusa zło urzeczywistniło się, ale ich nie zwyciężyło. Zło okazało się bezsilne, przegrało, zostało pokonane. I o to chodziło.

O to też chodzi w naszym życiu. Nie o to, by zła nie było, ale o to, by ono nas nie pokonało, czyli nie pomnożyło się przez kontakt z nami. Wtedy będzie go w świecie coraz mniej.