Cuda stanowią integralną część opowiadań o Jezusie. Jednak patrzymy dziś na nie inaczej niż nasi starożytni przodkowie. Zapoczątkowana w oświeceniu próba klasyfikacji cudów Jezusa nie do końca się sprawdziła, bo na przykład dokonane przez Jezusa egzorcyzmy związane są czasem z uzdrowieniem (generalne zaś uważano, że choroby są wynikiem działalności złych duchów, por. Łk 13,10-17 i Mt 12,22). Podobnie sprawa się ma z niektórymi wskrzeszeniami (por. Mk 5,21-43). Ciekawym przykładem na powiązanie zwykłych chorób z działalnością sił demonicznych jest opowiadanie o uzdrowieniu teściowej Piotra. Marek opisuje je słowami «On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, i gorączka ją opuściła» (Mk 1,31). Natomiast u Łukasza Jezus zwrócił się do choroby jak do demona: «On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją» (Łk 4,39). W podobny sposób Jezus zwraca się do budzących grozę sił natury, które również były utożsamiane z działalnością demonów: «Wówczas wstał, zgromił wiatr i powiedział do morza: Milcz i uspokój się! I ustał wiatr, i nastała wielka cisza» (Mk 4,39, por. Mk 1,25). Jako ciekawostkę można dodać, że zarówno pustynia, jak i głębiny morskie (Jezioro Tyberiadzkie było nazywane morzem), były uznawane za siedzibę złych duchów, stąd w Apokalipsie znajdziemy zapewnienie, że gdy nastanie Nowe Niebo i Nowa Ziemia, morza już nie będzie (por. Ap 21,1). To dlatego również, Jezus chodząc po wodzie nie stąpał po «prawach natury», a po siłach zła. Tak to było wtedy odczytywane. Poza chorobami i niebezpiecznymi miejscami (pustynia i morze) oraz niszczycielskimi siłami natury, śmierć była ostatnim bastionem diabła (por. Hbr 2,14). Zostaje mu ona jednak odebrana i przemieniona przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Już po tym krótkim wprowadzeniu widzimy, że tego typu cuda miały wskazać, że Bóg jest jedynym władcą nieba i ziemi oraz życia i śmierci, że jest mocniejszym od wszystkich demonicznych sił. Jednak nie wszyscy świadkowie tak interpretowali działalność Jezusa.

 
Nastawienie wobec cudów Jezusa było różne. Dla jednych cuda były gwarantem boskiej tożsamości rodaka z Nazaretu, a dla drugich były świadectwem Jego związków z siłami zła. Po dokonanym cudzie, najważniejsze pytanie, które postawilibyśmy dziś, brzmiałoby raczej: «jak On to zrobił?». Natomiast w ewangeliach pada inne: «skąd On to ma?». Myślę, że w tym punkcie dochodzi do swego rodzaju konfliktu między czytelnikiem wykreowanym przez autorów ewangelii a czytelnikiem XXI wieku. Nas interesują dziś odpowiedzi na inne pytania niż te, które stawiali sobie starożytni czytelnicy (bądź słuchacze). Kryją się w nas «amerykańscy naukowcy», którzy w sposób rzetelny i naukowy próbują wyjaśnić każdą napotkaną anomalię. (Przykładowo śmieszą przy tym współczesne próby «chodzenia» po wodzie, które są raczej dowodem na post-oświeceniowy sposób czytania tekstów biblijnych niż testem wiarygodności ewangelicznych opowiadań). Natomiast napięcie, które pojawia się między Jezusem a, powiedzmy, żydowskim «establishmentem», rośnie na pytaniu o pochodzeniu mocy, którą posiadał, a więc jest stawiane na poziomie teologicznym, a nie naukowym. Dziś trudno nam się czyta opowiadania o cudach Jezusa, bo trudno nam opuścić nasz współczesny sposób patrzenia na świat i spróbować wejść w myślenie autorów ewangelii. Zatrzymujemy się na poziomie «praw natury» nazywając cudem to, co je łamie i przekracza. Tymczasem dwa słowa, którym określa się cudowne działania Jezusa: δύναμις (dynamis, czyli szerzej «moc») i σημεῖον (sēmeion, czyli «znak») nie dotyczą łamania praw natury. Działanie poprzez cuda ma w jakimś sposób obudzić człowieka i zwrócić Jego uwagę na wyjątkowy moment, wydarzenie, spotkanie czy działanie Boga. Nie dzieje się to jednak bez wolnej woli człowieka. I tak, aby Jezus mógł cokolwiek zdziałać potrzebna była wiara ludzi. To dlatego Jezus nie mógł nic uczynić w swoich rodzinnych stronach (Mk 6,5-6). Warto dodać, że nigdy nie uczynił żadnego cudu dla siebie samego.

 
Bez względu na różnice kulturowe, myślę, że zarówno pytanie czytelnika z XXI wieku («jak On to zrobił?») oraz to stawiane przez czytelnika sprzed dwóch tysięcy lat («skąd On to ma?») prowadzi ostatecznie do wspólnego pytania: «kim jest Jezus?». W gruncie rzeczy, to jedna z głównych intencji autorów ewangelii, by sprowokować pytanie o Jego tożsamość. Jezus wprost nie chciał się zdradzić z tym, skąd ma tę moc, a więc wprost nie chciał powiedzieć kim jest. Dlaczego? Bo poznanie Jego tożsamości było możliwe tylko wtedy, gdy podejmowało się decyzję o pójściu za Nim. To w trakcie drogi uczniowie powoli odkrywali to kim jest. Poznanie Jego tożsamości nie jest kwestią wiedzy, zwykłego zaprezentowania się, ale dłuższego procesu wspólnego z Nim wędrowania, polegającą na przyglądaniu się Jego działalności, w tym tej którą nazywamy cudowną, oraz na słuchaniu Jego nauczania. Tu dochodzimy do kolejnego konfliktu między współczesnym czytelnikiem a tym z II-III wieku. My chcemy widzieć w ewangeliach czystą biografię Jezusa, tymczasem są one swego rodzaju «instrukcją wędrówki», czyli «drogą», jeśli użyjemy wczesnochrześcijańskiego określenia na to, co dziś nazywamy «religią chrześcijańską».

 
Wracając na koniec do Jezusa i pochodzenia Jego mocy. Na zarzut postawiony przez niektórych jego oponentów, że Jego moc pochodzi od złego (por. Mk 3,22), Jezus odpowiada: «wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego» (Mk 3,28-29). Te słowa powinniśmy raczej czytać we wspomnianym wcześniej kontekście bez zbędnego doszukiwania się drugiego dna i bez niepotrzebnego straszenia innych groźno brzmiącym «grzechem przeciw Duchowi Świętemu». Wskazują na to również słowa, które padają zaraz po tej deklaracji: «Mówili bowiem: Ma ducha nieczystego» (Mk 3,30). Troszkę upraszczając, grzech przeciw Duchowi Świętemu byłby uznaniem mocy Jezusa jako tej pochodzącej od diabła. W tym przypadku nie do pomyślenia byłoby, żeby z takim nastawieniem ktoś zwrócił się do Jezusa z prośbą o przebaczenie.

 

 
Częściowo zainspirowany: G. Lohfink, Jesus of Nazareth. What He wanted, Who He Was, Collegeville (MN) 2015, 128-152.

Zdjęcie: Rzym, Via del Tritone.