Dziś, słysząc słowa: udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, prawdopodobnie wyobrażamy sobie rodziców, chrzestnych i płaczące dziecko, któremu ksiądz polewa głowę wodą. Warto sobie uświadomić, że gdy Jezus mówił te słowa Apostołom, to w ich wyobraźni, najprawdopodobniej pojawiło się coś zupełnie innego. Greckie słowo baptizo, którego użył ewangelista, było na codzień używane, aby mówić o zanurzaniu, zamoczeniu, zatopieniu – w wodzie, żeby wyprać, albo w barwniku, żeby zafarbować. Apostołowie mogli mieć przed oczyma także obrzęd, który św. Jan przeprowadzał w Jordanie, a któremu poddał się sam Jezus. Tym razem, ich Mistrz – zabity i zmartwychwstały Jezus – powiedział im, żeby czynili sobie uczniów, którzy będą zanurzeni w imieniu Ojca, Syna i Ducha… Chrzest Święty włącza nas nie tylko we wspólnotę Kościoła, ale przede wszystkim w boską wspólnotę Ojca, Syna i Ducha Świętego. Przez chrzest jesteśmy zanurzeni w boskim, wiecznym życiu. I jak się zdaje nie wystarczy o tym wiedzieć. Żeby tym żyć, potrzeba nam mocy Ducha Świętego. Czy pozwalam Duchowi Świętemu prowadzić mnie ku pełni życia?