Gdy Jezus został wzięty do nieba, Apostołowie wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, /brat/ Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego.

(Dz 1,12-14)

Piękne święto dziś mieliśmy w naszym Kościele katolickim – Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła.

Im bardziej wchodzi się w głąb duchowości, tym bardziej intensywnie można doświadczyć Jej bliskości i tym bardziej zaczyna się tęsknić, kiedy brakuje czasu, który można spędzić z Nią…

Co jednak mnie najbardziej urzekło, kiedy myślałem dziś o Maryi? Że nawet jeśli z różnych przyczyn, ktoś zupełnie Ją ignoruje, albo nawet próbuje jakoś znieważać (co oczywiście też się zdarza – wystarczy poczytać komentarze pod dowolnym katolickim projektem poświęconym Maryi… Swoją drogą – warto się pomodlić za wszystkich, którzy totalnie się pogubili w swojej wierze, niezależnie od deklarowanej denominacji…), Ona i tak modli się z nami i za nami wszystkimi.

Przed większością z nas prawdopodobnie jeszcze kawał czasu do takiej absolutnie czystej miłości  do świata – póki co zostaje więc uczyć się od Najlepszych…