W dniach od 30 czerwca do 12 lipca b.r., w domu rekolekcyjnym księży orionistów w Brańszczyku odbył się pierwszy z tegorocznych czterech turnusów wypoczynkowych. Był on połączony z rekolekcjami dla osób niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo.

„Brańszczyk”- bo tak potocznie nazywają się te rekolekcje – jest również miejscem do pokonywania różnych barier psychicznych m.in. w kontakcie z osobą niepełnosprawną umysłowo i fizycznie. Rekolekcje w tym miejscu stały się doskonałą okazją do poznania siebie. Przede wszystkim były szansą do odkrywania Boga w podopiecznych, we własnych słabościach, radościach i codziennych sytuacjach, w rozmowie i wspólnym przebywaniu. Była to niezwykła lekcja pokory i odkrywania służby człowiekowi. W pierwszym kontakcie wydawać się to mogło dla niektórych bardzo trudne. Natomiast po przejściu pierwszych „progów” okazywało się, że jest to dosyć normalne. Jak pokazuje historia turnusów, nawiązują się tu relacje trwające niejednokrotnie wiele lat. Warto zaznaczyć, że istotą jest przede wszystkim czas ofiarowany na spotkanie z drugim.

Kilka słów o tym szczególnym miejscu. Jest to przepięknie położona miejscowość nad rzeką Bug, niedaleko Wyszkowa (około 65 kilometrów na północny-wschód od Warszawy). Tutaj, już od 2007 roku, na wakacyjne turnusy przyjeżdżają wolontariusze oraz podopieczni z różnych stron Polski. Do ośrodka prowadzonego przez księży orionistów dojeżdżają wpierw w większości młodzi opiekunowie. Zjeżdżają się, żeby móc uczestniczyć wspólnie w rekolekcjach z niepełnosprawnymi. Młodzi poświęcają swój wakacyjny czas, aby przez 24 godziny na dobę być z osobami niepełnosprawnymi, chorymi chronicznie oraz osobami w podeszłym wieku. Każdy turnus liczy około 50-60 osób, w tym 20-30 na stałe korzystających z wózków inwalidzkich, którym dopomaga około 30 opiekunów – wolontariuszy. W tym roku, na pierwszym turnusie było ponad 40 wolontariuszy. Są wśród nich studenci, siostry zakonne, klerycy i jezuiccy nowicjusze.

Turnusy przez 54 lat organizowała w Łaźniewie wspólnota św. Józefa z warszawskiej Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego (WŻCh). Obecnie jezuici pomagają w dwóch pierwszych, z zaznaczeniem, że tylko pierwszy z nich jest „jezuicki”. Pierwsza tura rekolekcji jest tzw. „turnusem jezuickim”, gdyż co roku prowadzi je socjusz magistra nowicjatu Towarzystwa Jezusowego. Tym razem nie mógł przyjechać… Koordynatorem tegorocznego Brańszczyka była Pani Ewa Okuliar-Schmidt z WŻCh, duszpasterzem o. Wacław Oszajca SJ, którego dzielnie wspomagali scholastycy Jacek Domański SJ i Paweł Gołaszewski SJ. Warto zaznaczyć, że Paweł Gołaszewski (z zawodu chirurg), sprawował także pieczę medyczną, razem z s. Augustyną Borkowską, która “od zawsze” jeździ na jezuickie turnusy, mimio że jest orionistką… Z wielkim zaangażowaniem służyli chorym nowicjusze z Gdyni: Paweł Bondaruk SJ, Karol Cygan SJ, Tomasz Gągorowski SJ i Łukasz Sośniak SJ oraz kleryk z łomżyńskiego seminarium Sebastian Urbański. Nie można zapomnieć o radosnej posłudze sióstr eucharystek: s. Kazimiery Marczak i s. Magdaleny Odolińskiej, oraz s. sercanki Izy Zych.

W trakcie trwania turnusu, każdy dzień miał swoje stałe punkty: Msza święta, konferencja o. Wacława, wspólna modlitwa wieczorna, a także grill. Były również wspólne spacery do sklepu, na zakupy. Po południu zawsze była możliwość wyspowiadania się i indywidualnego spotkania z duszpasterzem. Dzień kończył się Apelem Jasnogórskim, a w piątek odbywała się droga krzyżowa. Przed kolacją woluntariusze organizowali tzw. pogodne wieczory, a nawet mieliśmy bal przebierańców.

Nie zabrakło radosnych sytuacji, klimatu radości z prostych czynności, jak karmienie czy wyrzucanie zużytych pieluch. Na takim turnusie wolontariusz może doświadczyć, wielu wspaniałych chwil, nauki  pielęgnacji chorych i opieki nad osobą niepełnosprawną. Jeden z podopiecznych zapytał się pewnego wolontariusza wprost: „Dlaczego Ty tutaj jesteś i dlaczego to robisz?” Ten odpowiedział mu bez namysłu: „ponieważ, Cię kocham”…

Tegoroczny jezuicki turnus jeszcze raz potwierdził nasze przekonanie, że nie istnieją ludzie niepełnosprawni, tylko po prostu ludzie, którzy nie mają z kim dzielić swojej doli i niedoli. Dlatego wielu z nich czekało przez cały rok „na Łaźniew” a teraz „na Brańszczyk”.

Wacław Oszajca SJ

Jacek Domański SJ

Więcej zdjęć na Facebooku