Miasto Dawida nie zostało przez niego zbudowane od zera. Jak dobrze wiemy, Dawid podbił już istniejące miasto, które było całkiem nieźle rozwinięte, choć niewielkie. Znajdowało się na wzgórzu, zwanym Ofel. Nazwa (hbr. עופל) nastręcza problemów w tłumaczeniu, może oznaczać wzgórze, twierdzę lub strome wzniesienie. Nie do końca wiadomo, czy nazwa odnosi się do całego wzgórza, czy tylko do jej najbardziej stromej części. Gdzie się wznosi miasto Dawida? W kierunku północnym, czyli obecnie w kierunku świątyni. By nie pogubić się w nazwach, które narosły latami, warto dodać, że w mieście Dawida została zbudowana siedziba Seleucydów, stąd wzgórze czasem nazywane jest Akra, od nazwy twierdzy. Było to też jedno z miejsc, które nazywano Syjonem. Jak już wspomniałem wczoraj, nazwa „syjon” odnosiła się do wielu miejsc. Otaczają go dwie doliny, dolina Cedronu oraz Tyropeon. Dolina Cedronu była kiedyś dużo głębsza. Z czasem, przez wodę (i pewnie też działalność ludzką) zostały naniesione osady, które ją podniosły. Informacja jest ważna, ponieważ na południu została zbudowana wieża niedaleko sadzawki Siloe, by kontrolować dolinę, ponieważ z poziomu sadzawki nie było widać jej całej. To właśnie ta wieża się zawaliła pozbawiając życia niewinnych ludzi. To wydarzanie wprawiło w zakłopotanie wielu wierzących (czy ci co zginęli byli większymi grzesznikami? por. Łk 13,4). Skoro znajdowała się tu sadzawka, to musiało być w pobliżu jakieś źródło wody. Jest nim Gihon, jedyne źródło w Jerozolimie, do tego bardzo interesujące jest to, że woda wypływa z niego rytmicznie czyniąc przy tym sporo rumoru. Można sobie wyobrazić jak ważne to było miejsce na tym półpustynnym terenie. Szczególnie w czasie oblężenia miasta przez wroga. Ponieważ znajdowało się poza murami miasta, by mieć dostęp do wody w trakcie wojny, przekopano z miasta tunel do źródła. Gdy miasto się rozrosło przekopano również inny tunel, który doprowadzał wodę do kolejnych sadzawek, z tą najsłynniejszą sadzawką Siloe. Później trzeba było wykopać kolejne, ponieważ poziom wody z biegiem lat się obniżał. Samo źródło było obwarowane na długo przed tym jak Dawid podbił miasto. Kończąc temat Miasta Dawida, warto wspomnieć o samym Dawidzie. Jest najlepszym przykładem tego jak głęboka dolina dzieli Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie i Uniwersytet Telawiwski. Pierwsi uważają, że król Dawid był wielką figurą już za swojego życie. Natomiast naukowcy z Tel Awiwu twierdzą, że był ubogim królem (nie znaleziono na przykład żadnego bogatego pałacu) i z czasem został wyidealizowany przez tradycję. Choć nie znaleziono tu pałacu, to znaleziono jeden ostrakon z czasów Dawida z wypisanym prawem, co znaczyłoby, że królestwa Dawida było uporządkowane prawnie. Znając akademickie dociekania, do każdej z tych informacji mamy pęk różnych teorii.

 

Od sadzawki Siloe udaliśmy się do centrum miasta podążając starożytnym kanałem ściekowym o długości 650 metrów! Zbudowany został wzdłuż doliny Tyropeon. Był bardzo potrzebny, by wody spływające doliną z miasta nie zabrudziły wody w sadzawce. Robi wrażenie.

 

Drugą część dnia spędziliśmy w The Wohl Archeological Museum. Znajdują się tam odkryte pozostałości po domach bardzo bogatych rodzin pochodzenia kapłańskiego. Wśród wielu bardzo ciekawych informacji, największym dla mnie zaskoczeniem okazały się malowidła ścienne. Okazuje się, że są w tym samym stylu, co te w… Pompejach. Fotografując intensywnie pompejańskie ściany dokładnie znałem ich wygląd, nie mogłem uwierzyć w to, że w Jerozolimie lewici pozwolili sobie na taką ekstrawagancję. W tym całym lifestylowym szaleństwie nie przekroczyli jednej ważnej granicy. Na ścianach znajdziemy tylko geometryczne kształty zamalowane w charakterystycznych dla Pompei kolorach, beż żadnych wyobrażeń zwierząt, ludzi czy bóstw. W tej kwestii byli bardzo wierni przepisom prawa. Jeśli już jesteśmy przy kapłańskim lifestyle’u czasów Jezusa warto wspomnieć o jeszcze jednej zapożyczonej rzeczy. Tym razem nie od Rzymian, ale od Greków. W domach znajdowały się hellenistyczne wanny do kąpieli, choć w domach znajdowało się wiele mykw do rytualnych obmyć. Tę potrzebę posiadania zarówno basenów rytualnych jak i osobnych do kąpieli można wytłumaczyć tym, że w mykwach mogła być gromadzona jedynie woda „żywa”. W przypadku Jerozolimy jedynie deszczówka, i to tylko w jednej porze roku, gdy padało. Przez ten deszczowy okres trzeba było nazbierać wody na cały rok. Żeby jej nie zabrakło w domach mogło się znajdować i więcej mykw. Nie można więc jej było… zabrudzić. Bo mykwa nie służyła do tego, by być czystym, ale by się duchowo oczyścić. Nie do końca wiadomo skąd się wzięła idea rytualnych obmyć, jest wiele teorii. Jedno jest pewne, rytualne obmycia były potrzebne do tego, by móc stanąć w obecności Boga, czyli w świątyni. Żeby nie pomylić znaczeń, pamiętajmy, że rytualna nieczystość nie jest związana z tym, co dziś nazywamy grzechem. Bycie nieczystym nie oznaczało bycie grzesznikiem. Ci, którzy nie służyli w świątyni nie musieli dokonywać codziennych rytualnych oczyszczeń. Stąd pozostali, nie posiadali w domach mykw i przed wejściem do świątyni kilka razy na rok, udawali się do sadzawki Siloe, od której podążali do świątyni. Wracając do sposoby życia kapłanów. Prawdopodobnie ch lifestyle doprowadził między innymi do powstania wspólnoty z Qumran, która nie tylko krytykowała absorbcję kultury helleńskiej i rzymskiej, ale i praktykowała rytualne obmycia codziennie, mimo, że nie udawała się do świątyni.

 

Z takich nietypowych ciekawostek z dzisiejszych wykładów. Podobno figura Ateny w Atenach była co kilka lat przebierana w nowe stroje. Czy nie przypomina nam to pewnego zwyczaju w Polsce?

 

(zainspirowany wykładami z prof. D. Bahat oraz prof. J. Magness)