Wakacje, wakacje słoneczne wakacje… Jak ten czas spędzają młodzi Tajwańczycy? Mnóstwo z nich decyduje się na dorywczą pracę, część wybiera się na wybrzeże, by odetchnąć nieco od upałów. Są jednak i tacy, którzy ten czas poświęcają na zbliżenie się do Boga…i rówieśników.

Mam na myśli uczestników Tajwańskich Dni Młodzieży. Zebrało się ich ok. 400, co jest niezłą liczbą biorąc pod uwagę fakt, że katolicyzm jest na wyspie mniejszością (ok 1%). Za organizację tego wydarzenia odpowiedzialna jest co roku jedna z 6 diecezji Tajwanu. W tym roku gospodarzem była wspólnota z Hsinchu. Cechą charakterystyczną tej diecezji jest spora obecność wśród wiernych rdzennych mieszkańców wyspy, którzy poprzez swoje odmienne stroje, język czy tańce ubogacili to spotkanie.

Wkład Towarzystwa Jezusowego w organizację tego wydarzenia to nie tylko udostępnienie campusu szkolnego na dwa finałowe dni czy zaproszenie w górskie rejony diecezji, gdzie jezuici mieszkają i pracują z ubogą ludnością tubylczą. To również posłanie pięciu młodych jezuitów, by w tym czasie towarzyszyli młodym.

Po pierwszym dniu, przeznaczonym na wzajemne poznanie i prezentacje diecezji, zostaliśmy podzieleni na kilkunastoosobowe grupy i posłani w różne miejsca diecezji. Ja miałem szczęście trafić do naszej jezuickiej parafii w Qingquan. Tam przez dwa dni mogliśmy doświadczyć wspólnej pracy i świętowania na sposób ludu Atayal. Ten czas zaowocował nie tylko lepszym poznaniem miejscowej kultury, ale też zawiązaniem więzi między uczestnikami, którzy razem modlili się, pracowali i dzielili poruszeniami.

Po powrocie na niziny i rozbiciu wioski namiotowej na jezuickim boisku przyszedł czas na całonocne czuwanie przed Najświętszym Sakramentem. Młodzi, być może dlatego że w namiotach było bardzo gorąco, chętnie zarwali tę noc. Kolejny dzień pełen warsztatów i ciekawych lekcji został zwieńczony przez „wieczór tubylczy”. W ich śpiewie, tańcu, strojach, zachowało się coś z niedosięgłej przeszłości, coś co zachwyca pięknem. Oczarowany tym pięknem i pociągnięty za rękę przez biskupa, razem z nim, dołączyłem do grupy tańczących…

Przemysław Mąka SJ