(fot. shutterstock.com)

(fot. shutterstock.com)

Bycie mamą jest najwyżej opłacaną pracą na świecie, bo wynagrodzenie jest wypłacane w czystej miłości.

Rodzicielka

To mama jako pierwsza czuje ruchy swojego dziecka. Dba o nie, czule je głaszcze i do niego mówi. Zawsze, mimo ciążowych dolegliwości, ma na myśli dziecko. Jego zdrowie i prawidłowy rozwój.
Czeka cierpliwie 9 miesięcy, żeby przytulić do serca swoje maleństwo. To ona ma najściślejszą więź, bo jej dziecko jest jedyną osobą, która zna bicie jej serca – od środka. Mimo nieprzespanych nocy jest radosna i cały czas służy swojemu maleństwu. Jest na każde jego zawołanie; każdy płacz dziecka sprawia, że natychmiast pojawia się przy nim. Jak anioł strzeże go w dzień i w nocy. Bacznie obserwuje rozwój maleństwa, pierwszy uśmiech, gaworzenie, pierwszy ząbek, kroczki, słowa… Drży z niepokoju, gdy dziecko zachoruje, gdy płacze, bo mu coś dolega. I cieszy się, gdy stan chorego się poprawia, gdy na nowo pojawia się uśmiech i wraca apetyt. Mama nie ma wakacji, zwolnień chorobowych, pracuje 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Macierzyństwo leczy z egoizmu. Pomaga rozróżniać rzeczy ważne i ważniejsze oraz uczy dystansu
do wielu spraw.

Przyjaciółka

Matka zna swoje dziecko najlepiej. Nie ukryje się przed nią zły humor, strapienie, niepowodzenie. I wtedy jest obok. Zawsze gotowa, aby wysłuchać, doradzić, przytulić, pocieszyć. Cały czas jest i czeka. Jest powierniczką najskrytszych marzeń, gotowa zrobić wszystko, aby uszczęśliwić swoje dzieci. Sama nierzadko boryka się z własnymi słabościami, zmęczeniem, chorobami, ale odsypianie
i odpoczynek zostawia na później, bo myśli: Czy nie za mało zrobiłam dla swoich dzieci? Czy dałam im wszystko, czego potrzebowały? Mama wykonuje najwięcej zawodów. Jest opiekunką, pielęgniarką, kucharką, psychologiem, katechetką, doradcą, stylistką, przyjacielem. Jest na etacie całe życie. I jest to najradośniejszy, najwspanialszy zawód świata. Niejednokrotnie, mimo ogromnego zmęczenia, bezsilności, jedno przytulenie czy uśmiech dziecka zmienia wszystko o 180 stopni i na nowo wracają siły, a zmęczenie i kryzys idą w niepamięć.

Dzieci

Kiedy się ma swoje dzieci, jak obrazy stają przed oczami sytuacje z przeszłości. Wtedy doskonale można zrozumieć własną mamę, która o nas się bała, jak my teraz o swoje dzieci. Każde ostrzeżenie, każde rozbite kolano przeżywa się na nowo w innym wymiarze. Kiedy tłumaczymy różne sytuacje, przestrzegamy przed niebezpieczeństwami, dajemy zakazy, często napotykamy na bunt dziecka. Ono nie rozumie, że słowa podyktowane są miłością i troską, aby uchronić pociechę przed czyhającymi zagrożeniami. Z drugiej strony, to wspaniałe doświadczenie móc patrzeć, jak taki młody człowiek kształtuje swoją osobowość, poznaje świat, układa sobie system wartości i wkracza w dorosłość.

Dziękuję

Dziękuję, Ci, Mamo, za nieprzespane noce, za Twoją opiekę, za walkę ze zmęczeniem, za Twoją obecność przy mnie i czułość, za Twój uśmiech. Dziękuję Ci za wspaniałe, szczęśliwe dzieciństwo. Za wspólne zabawy, czytanie książek, spacery, opowieści podczas długiej jazdy pociągiem. Za wycieczki i związane z nimi cudowne wspomnienia. Dziękuję za pielęgnowanie mnie w czasie choroby. Dziękuję Ci za mojego Brata. Dziękuję za Twe rady, nawet kłótnie, w których chodziło Ci wyłącznie o moje  dobro, abym nie zmarnowała życia. Dziękuję za Twą troskę. Za to, że nauczyłaś mnie kochać, że pokazałaś mi, co jest dobre, a co złe, za przekazanie najważniejszych wartości. Dziękuję, że nauczyłaś  mnie rozmawiać i rozwiązywać problemy, a nie uciekać przed nimi. Dziękuję, że nauczyłaś mnie zajmować się dziećmi, kąpać, pielęgnować, że pozwalałaś na moje eksperymenty kulinarne. Dziękuję, że zawsze przy mnie jesteś, służysz mi radą, pomocą, ale pozwalasz samej podejmować decyzje. Dziękuję za Twoją bezgraniczną miłość. Przepraszam za to, co było złe, że się buntowałam, nie rozumiejąc, że chcesz dla mnie jak najlepiej. Przepraszam za Twoje łzy z mojego powodu, za przykre słowa, za to, że Cię raniłam. Jesteś moim niedoścignionym wzorem. Wzorem Najlepszej Mamy.

Kasia

Poslaniec_LOGO  Tekst opublikowany na łamach „Posłańca Serca Jezusowego