(fot. shutterstock.com)

(fot. shutterstock.com)

Działalność Jezusa związana jest z głoszeniem Dobrej Nowiny, której prawdziwość potwierdza On znakami i cudami. W każdym miejscu, w którym się pojawia, ludzie zbierają się, aby słuchać słowa głoszonego z mocą i doświadczyć łaski uzdrowienia wewnętrznego i zewnętrznego.

Inaczej jednak przedstawia się sytuacja w Nazarecie, w miejscowości, w której Jezus się wychował. Przychodzi On, aby również tym ludziom, z którymi przez wiele lat dzielił dolę i niedolę, przynieść Dobrą Nowinę i potwierdzić ją licznymi znakami. Możemy wręcz zakładać, że chciał ich obdarować z większą szczodrobliwością, bo przecież byli mu bardziej bliscy i więcej im zawdzięczał. Ale właśnie w Nazarecie natrafia na ogromny opór i niezrozumienie. To co w innych miejscach było cudem i znakiem Bożej Obecności, tam okazuje się bez znaczenia, nie jest przyjmowane jako cud. Taka postawa wywołuje u Jezusa ogromne zdziwienie.

Dotykamy tutaj tajemnicy ludzkiego serca, które może zamknąć się na fakty przychodzące z zewnątrz czy dochodzące z wnętrza człowieka. Mieszkańcy dziwią się mądrości Jezusa i znakom, które dzieją się za Jego pośrednictwem. Pytają: Skąd On to ma? Jednak „wiedza”, skąd Jezus pochodzi i czyim jest synem, blokuje ich na przyjęcie Jego słowa. Widzimy „niemoc i bezradność” Boga, „kapitulującego” w obliczu ludzkich oczekiwań, planów i pomysłów, za którymi często kryje się własny plan „zbawienia” siebie i świata.

Jeśli Bóg go nie realizuje, odrzucamy Go. Czasami nie czynimy tego formalnie, bo pewnie tak jak znajomi Jezusa nadal jesteśmy obecni w synagodze, ale wyrzucamy Go z serca, które staje się coraz bardziej nieczułe i twarde. Narasta w nas żal z powodu niewysłuchania, nieuzdrowienia, śmierci bliskiej osoby, poczucia niesprawiedliwości, krzywdy itp. Taka postawa uniemożliwiła działanie Jezusowi kiedyś, ale uniemożliwia je i dzisiaj.

Poslaniec_LOGO  ks. Bogdan Długosz SJ