(fot. shutterstock.com)

(fot. shutterstock.com)

Niewątpliwie w życiu duchowym każdy potrzebuje zachęty, inspiracji, podniesienia ducha. Szukamy więc pięknych myśli, zachwycających idei, barwnych opowieści. Wszystko to może obudzić entuzjazm i energię. Jednak nietrudno zauważyć, że wielu chrześcijan zasłuchanych w słowa kaznodziei robi niewielki postęp duchowy.

Owe myśli, idee i opowieści nie prowadzą do podjęcia decyzji. Nie pomnażają też wytrwałości w mozolnym zmaganiu się z głęboko zakorzenionymi niedoskonałościami. Mocne, jednorazowe przeżycia religijne prowadzą raczej do niejasnego poczucia wykorzenienia grzechów i braków, w rzeczywistości jednak jedynie dobrze je maskują.

Reforma życia

Potrzebujemy duchowego realizmu. Z pewnością uczył go św. Ignacy, a potem jezuici. Przypisywali oni ważną rolę tzw. reformie życia. Na reformę życia nastawione są całe Ćwiczenia, które u samego początku ostrzegają rekolektanta, że oto właśnie zamierza podjąć Ćwiczenia duchowne służące do przezwyciężenia samego siebie i do uporządkowania swego życia – bez kierowania się jakimkolwiek przywiązaniem, które byłoby nieuporządkowane (ĆD 21).

Reforma życia jest więc pojmowana jako zwycięstwo nad sobą i uporządkowanie. Coś takiego wymaga wysiłku ascezy: systematycznego, długotrwałego trudu, samoograniczenia, samowychowania. Interesujące, że Ćwiczenia zaczynają się nie od medytacji czy kontemplacji, lecz od szczegółowego wyjaśnienia ascetycznych praktyk, tzw. rachunków sumienia: najpierw szczegółowego, później ogólnego, a w końcu rachunku sumienia przed spowiedzią. (Do tego można jeszcze doliczyć refleksję po kontemplacji ewangelicznej). Celem ich jest poprawienie się z błędów i utwierdzenie w tym co dobre. W rekolekcjach ascetyczny wymiar jest stale obecny na różne sposoby.

Znawca duchowości ignacjańskiej J. de Guibert SJ podkreśla, że dla jezuitów zawsze istotna była walka z ego oraz wadami, lecz również nabywanie solidnych cnót, których nauczał i którymi żył Jezus: pokory i cierpliwości, współczucia i miłosierdzia, ubóstwa i cierpienia z Chrystusem. Ideałem życia jest Jezus. Codzienna kontemplacja ewangeliczna pozwala stale mieć Go przed oczami. Podczas niej rozbudzają się pragnienia i motywacja. Tak modlitwa i asceza są wewnętrznie powiązane, ciągle się przenikają, wzajemnie sobie pomagają i inspirują.

Szczegółowy rachunek sumienia

Środkiem do poprawiania błędów i nabywania cnót jest rachunek szczegółowy (ĆD 24-31). Pomaga on w bezpośredniej i metodycznej realizacji pragnienia zreformowania swojego życia. W ujęciu Ignacego praktykowany jest w trzech porach. Pomagają one zachować nieustanną uważność. Pora pierwsza to poranek, zaraz po przebudzeniu. Można związać ją również ze śniadaniem. Wtedy należy przypomnieć sobie swoje postanowienie, że będę unikał konkretnego, jasno sprecyzowanego błędu czy grzechu lub pracował nad wyraźnie określoną cnotą.

Druga pora związana jest z posiłkiem południowym: Po obiedzie prosić Boga, naszego Pana o to, czego człowiek pragnie, mianowicie o łaskę, by sobie przypomniał, ile razy popełnił ten grzech szczególny lub wpadł w wadę, oraz o łaskę poprawy na przyszłość. Należy więc myślą przejść minione godziny i zobaczyć, jak realizowałem to, co sobie postanowiłem, na ile poprawiam się z błędu, jak udało mi się praktykować cnotę, czyli świadomie wykonywać działania, które są wyrazem jakiejś wartości i pomnażają dobro.

W końcu warto odnowić swoje postanowienie. Trzecia pora związana jest z kolacją. Po tym posiłku znowu należy odprawić rachunek sumienia w ten sam sposób jak w porze poobiedniej. Teraz spoglądam na całe popołudnie i wieczór i zadaję sobie podobne pytania. Warto też zastanowić się: Czy druga połowa dnia różniła się w czymś od pierwszej? Czy kolejny dzień (tydzień) mojej pracy nad sobą przyniósł jakiś postęp w stosunku do poprzedniego?

Miłość versus cnoty?

Jezuici zachęcali do bezpośredniego wysiłku i pracy nad poprawą błędów i kształtowaniem cnót, ale nie lekceważyli też drogi pośredniej: poprzez rozpalenie w duszy przemieniającej miłości. Walka z błędami i zdobywanie moralnych cnót to nie cele same w sobie. To środki. Miłość jest wyższa od wszelkich moralnych cnót. One tylko mają uwolnić i w pełni rozwinąć miłość Boga i ludzi. Wysiłek w kierunku moralnej doskonałości poszerza i pogłębia bogactwo wizji Boga.

Ojciec de Guibert wskazuje, że takie podejście jest zastosowaniem zasady z Kontemplacji do uzyskania miłości: miłość polega bardziej na uczynkach niż na słowach (ĆD 230). Miłość znajduje pokarm i wzrost bardziej przez konkretne dawanie siebie niż jedynie przez uczucia; będąc afektywna, jest często nieefektywna. Co więcej, może być „nielogiczna”. Nawet jeśli jest szczera i intensywna, może nie przynosić owoców, do których powinna prowadzić. Oczywiście, gdy żyjemy wiarą, wszystko jest współpracą z różnoraką łaską Boga. Wszystkie rady, metody, reguły mają jeden cel: dysponować człowieka do pójścia za poruszeniami łaski. Łaska tajemniczo inspiruje myśli i pragnienia podjęcia wysiłku pracy nad sobą, nawet jeśli to jej działanie umyka naszej świadomości.

Z tego powodu lepiej nie czekać z podejmowaniem dobrych wysiłków aż poczujemy łaskę, lecz od razu podjąć decyzję, świadomie zaangażować wolę, wytrwałe i cierpliwie zaczynać od nowa. To szczególnie istotne na początku drogi duchowej. Ufność złożona w Bogu sprawi, że łaska uleczy słabość woli, a dobrą wolę zachowa. Szybko pojawi się też poczucie realnego duchowego postępu.

Poslaniec_LOGO  Jacek Poznański SJ