Henryk Droździel SJ, Autor w serwisie Jezuici.pl https://jezuici.pl/author/henryk_drozdziel_sj/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Thu, 27 Mar 2025 07:49:02 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Henryk Droździel SJ, Autor w serwisie Jezuici.pl https://jezuici.pl/author/henryk_drozdziel_sj/ 32 32 Ocalić od zapomnienia. 45. rocznica śmierci o. Stanisława Skudrzyka SJ https://jezuici.pl/2025/03/ocalic-od-zapomnienia-45-rocznica-smierci-o-stanislawa-skudrzyka-sj/ Wed, 26 Mar 2025 18:06:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=97394 Dzisiaj, 26 marca 2025 r., przypada 45 rocznica śmierci o. Stanisława Skudrzyka SJ* założyciela ośrodka duszpasterskiego, który dał początek parafii Matki Bożej Miłosierdzia na Willesden Green w Londynie, obchodzącej w tym roku 70-lecie istnienia. Na zdjęciu powyżej Msza święta przy okazji wizytacji Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, o. Zbigniewa Leczkowskiego SJ, w Londynie. Fundator jezuickiego […]]]>

Dzisiaj, 26 marca 2025 r., przypada 45 rocznica śmierci o. Stanisława Skudrzyka SJ* założyciela ośrodka duszpasterskiego, który dał początek parafii Matki Bożej Miłosierdzia na Willesden Green w Londynie, obchodzącej w tym roku 70-lecie istnienia.

Na zdjęciu powyżej Msza święta przy okazji wizytacji Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, o. Zbigniewa Leczkowskiego SJ, w Londynie.

Fundator jezuickiego Ośrodka Duszpasterskiego, a obecnie parafii, ojciec Stanisław Kostka Leopold Skudrzyk SJ urodził się 11 stycznia 1901 w Cieszynie. Wstąpił do nowicjatu 14 sierpnia 1917 w Starej Wsi k. Brzozowa, święcenia kapłańskie otrzymał 22 czerwca 1930 w Lublinie. Zmarł 26 marca 1980 w Krakowie w Kolegium Jezuitów.

Wydarzenia z okresu przed II wojną światową, w czasie jej trwania i po niej, a zwłaszcza posługę na rzecz Polonii opisał w autobiograficznych pamiętnikach pt. „Pięćdziesiąt lat w zakonie” (Hamburg 1968).

Oto kilka ważnych faktów, które przy okazji rocznicy śmierci śp. o. Skudrzyka SJ warto przypomnieć.

Wybuch wojny zastał go jako superiora wspólnoty jezuickiej w Stanisławowie (1938-39). Jak to skrupulatnie odnotowuje „Mały słownik jezuitów polskich” o. F. Paluszkiewicza SJ, po wybuchu II wojny światowej wyjechał do Rumunii. Tam był kapelanem polskiej placówki dyplomatycznej, prowadził duszpasterstwo uchodźstwa polskiego, organizował pomoc charytatywną, wyrabiał Żydom antydatowane metryki, opracował i wydał w Bukareszcie Mały zbiorek modlitw (1941), redagował dwutygodnik Myślą ku Bogu. Dnia 14 lipca 1942 aresztowany przez Niemców. Przebywał w więzieniu aż do wkroczenia Czerwonej Armii. W 1943 przedostał się do Austrii, a następnie do Francji, gdzie opiekował się Polonią w Tuluzie i rozwijał kult Miłosierdzia Bożego, według wzoru opisanego w „Dzienniczku” przez s. Faustynę. W 1948 wyjechał do Rzymu, a w 1950 do Melbourne, gdzie przez trzy lata pracował wśród Polonii australijskiej. Po powrocie do Europy pracował w Austrii, a następnie od 1955 w Londynie, gdzie zorganizował placówkę jezuitów polskich i przejął redakcję pisma Sodalis Marianus (1955-61).

O Fundatorze jezuickiego ośrodka w Londynie na Willesden Green tak pisał w 2005 roku naoczny świadek tamtych wydarzeń o. Tadeusz Sporny SJ: „Nasza polska, zorganizowana wspólnota na Willesden Green w Londynie [istnieje od 1955 roku]. Piszę 'zorganizowana’, ponieważ można mówić również o prehistorii naszego Ośrodka, o Mszach św. odprawianych w kaplicy brytyjskich jezuitów przy 39 Fitzjohns Ave w dzielnicy Swiss Cottage, gdzie od roku 1947 istniał Sekretariat Polskich Sodalicji Mariańskich prowadzony kolejno przez jezuitów o. Stanisława Czapiewskiego, o. Józefa Warszawskiego, o. Kazimierza Kucharskiego, o. Wacława Kołodziejczyka, o. Tadeusza Pelczara, a potem przez o. Stanisława Skudrzyka. Ten ostatni jest uważany, wraz z pierwszym prezesem Komitetu Kościelnego p. Alojzym Kośmiderem za założyciela naszego Ośrodka. To dzięki niemu i przy pomocy wielu osób świeckich zostały wprowadzone Msze św. dla Polaków w kościele Saint Mary Magdalen na Willesden Green, gdzie każdej niedzieli, od września 1955, a potem przez szereg lat, gromadziliśmy się wokół ołtarza.

Kaplica Matki Bożej Miłosierdzia (z Tatiszczewa) w domu zakonnym jezuitów na Willesden Green w Londynie. Najstarsza część Ośrodka. Fot. Agnieszka i Piotr Gawinek

Z tego też powodu zrodziła się potrzeba własnej siedziby dla wspólnoty. Dzięki ofiarności społeczeństwa, pomocy polskich jezuitów i wkładu Centralnej Sodalicji Mariańskiej został zakupiony w roku 1959 dom przy 182 Walm Lane NW2, gdzie powstała kaplica, pomieszczenia dla księży i sala sodalicyjna, zamieniana w niedzielę na obszerniejszą kaplicę.

Kupując ten dom o. Skudrzyk mówił: 'Popracujemy tutaj 10-15 lat, bo emigracje nie są przecież wieczne, ale warto dla dobra dusz’. Te ’10 -15 lat’ przedłużyło się jednak do 25 lat, z obchodami w roku 1980, potem do 40 lat, z obchodami w roku 1995, a teraz do lat 50. I nie zanosi się na to, aby ten Ośrodek zakończył swój byt i zadania, dla których został stworzony”.

Kaplica główna parafii w domu zakonnym jezuitów na Willesden Green w Londynie z widokiem na ogród. Najstarsza część Ośrodka. Fot. Agnieszka i Piotr Gawinek.

Od 1962 o. Skudrzyk posługiwał jako proboszcz polonijnej parafii w Hamburgu. W 1976 powrócił do Krakowa. Jak sam mawiał, nie chciał umierać na obczyźnie. Zmarł w krakowskim Kolegium Jezuitów 26 marca 1980 roku.

Ojciec Tadeusz Rostworowski SJ, który często rozmawiał z o. Skudrzykiem w ostatnim okresie jego życia, zapamiętał go jako człowieka o wielkim sercu, hojnego, odważnego, bardzo pracowitego, inteligentnego, mającego ostre poczucie humoru, ale umiejącego także śmiać się z siebie. Ojciec Skudrzyk miał wielkie nabożeństwo do Aniołów stróżów i do dusz czyśćcowych. Przetłumaczył dwie książeczki im poświęcone („Nasz Anioł Stróż”, „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi” Marii Simy). Jak sam mawiał, podróże po świecie sprawiły, że w różnym stopniu władał 17 językami. Jego ostatnie lata życia, w odróżnieniu od poprzednich kilkudziesięciu lat, pełnych przygód były bardzo proste i skromne. Podobnie jak pogrzeb. Mało kto nawet z zaangażowanych w solidarnościowe zmiany współbraci zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele Pan zdziałał przez tego posuniętego teraz w latach zwykłego jezuitę, który realizował swoje zakonne powołanie, duszpasterzując w Rumunii, Austrii, Nowej Zelandii, Australii, Włoszech, Francji, Anglii i Niemczech. Wspomnienia o nim pozostały w wielu dziełach, spośród których niektóre nadal funkcjonują i w wielu sercach dotkniętych jego ludzka i kapłańską posługą. Oni i my mamy obowiązek ocalić go od zapomnienia.

o. Henryk Droździel SJ
Warszawa, 26.03 2025

]]>
Cechy prawdziwego nabożeństwa do św. Józefa https://jezuici.pl/2025/03/cechy-prawdziwego-nabozenstwa-do-sw-jozefa/ Tue, 18 Mar 2025 15:57:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=97234 Nie wystarczy odmieniać imię św. Józefa przez wszystkie przypadki, mnożyć modlitwy i pielgrzymki, aby można powiedzieć, że ktoś żyje duchowością św. Józefa. Moim zdaniem, są trzy najważniejsze kryteria każdego zdrowego nabożeństwa świetojózefowego. Pierwszym wyznacznikiem jest relacja synowska z Bogiem Ojcem. Na obrazie św. Rodziny w kaliskim sanktuariom św. Józef trzyma za rękę małego Jezusa. Emanuje […]]]>

Nie wystarczy odmieniać imię św. Józefa przez wszystkie przypadki, mnożyć modlitwy i pielgrzymki, aby można powiedzieć, że ktoś żyje duchowością św. Józefa. Moim zdaniem, są trzy najważniejsze kryteria każdego zdrowego nabożeństwa świetojózefowego.

Pierwszym wyznacznikiem jest relacja synowska z Bogiem Ojcem. Na obrazie św. Rodziny w kaliskim sanktuariom św. Józef trzyma za rękę małego Jezusa. Emanuje z postaci Józefa ojcowski autorytet. Aby być autorytetem dla syna, być dobrym ojcem, trzeba najpierw nauczyć się tego od swego ojca. Św. Józef, dlatego był najlepszym ojcem dla Jezusa, ponieważ był posłusznym i oddanym synem Boga Ojca. Poznajemy to po jego decyzjach w chwilach zwiastowania i potem. Jest on posłuszny Bogu Ojcu i zawsze wybiera Jego wolę. Relacja synowska w odniesieniu do Boga Ojca odciśnie się mocno na naturze Jezusa, podobnie jak postawa szukania i znajdowania woli Bożej wśród trudności i co za tym idzie realizowania jej bez poczucia frustracji. Gdy uważnie się przyjrzymy św. Józefowi czczonemu we wspomnianym kaliskim obrazie, to zobaczymy, że Bóg Ojciec (u szczytu obrazu) i Józef trzymający (trzymany?) dłoń Jezusa mają podobne rysy twarzy. Autor obrazu (nieznany) genialnie oddał tę prawdę. Józef upodabnia się do Ojca, Jezus do Józefa, obaj pozostają, każdy na swój wyjątkowy sposób w relacji synowskiej do Ojca.

Druga bardzo ważna cecha pobożności świętojózefowej to miłość do Jezusa. Józef okazuje swoją miłość po męsku – czynem. Słowa są ważne, czasem bardzo ważne, ale jeśli nie idzie za nimi czyn, są pięknym kłamstwem. Józef „wziął Maryję i Jezusa” do siebie, przyjął Jezusa jako swego syna, „nadał mu imię”, gdy zagrażało niebezpieczeństwo, zostawił wszystko „wziął Dziecię i matkę” i udał się na emigrację. Jezus, jego syn, jest w centrum. W centrum jest jego bezpieczeństwo, rozwój, wzrost „w łasce u Boga i u ludzi”. Uczy Go zasad swojej religii, czytania i pisania, obchodzenia się z narzędziami, tworzenia i naprawiania, obcowania z różnymi ludźmi, a jednocześnie sam się uczy.

Trzecia cecha charakterystyczna zdrowej pobożności świętojozefowej to miłość do Maryi. Ta miłość, zanurzona w osobistej relacji z Bogiem Ojcem, nada kierunek Jego życiu. Miłość do Maryi jest miłością, która dzieli to samo zaufanie do Boga, chociaż nie wszystko rozumie, tę samą wiarę, to samo powołanie (udział w tej samej historii zbawienia), to samo zwiastowanie (por. relacje wg. Łk i Mt.) i tę samą zgodę, „fiat” na wolne działanie Boga w ich życiu. Józef z miłości do Boga i Maryi był gotowy złamać prawo. A zrozumiawszy, że nie tędy droga, dał się jak Maryja poprowadzić. Z Nią i także od Niej jako ojciec uczył się tajemnicy Jezusa, Wcielonego Słowa. Józef potrzebuje Maryi, Maryja potrzebuje Józefa. Ich więź ma znamiona najpiękniejszej miłości i przyjaźni opartej o wartości zakorzenione w wierze.

Te trzy cechy, co łatwo zauważyć, wyprowadzają nas z pokusy ograniczania nabożeństwo ku czci św. Józefa do jakiejś niszowej, wąskiej, zamkniętej formy. W rzeczywistości są zaproszeniem do trójwymiarowego przeżycia swojego usynowienia w Chrystusie. Nic nie sprawi większej radości św. Józefowi, jak nasza szczera i płynąca z serca miłość do Ojca, Jego Syna Jezusa Chrystusa i Matki Zbawiciela w Duchu św.

O. Henryk Droździel SJ
Warszawa, 19.03.2025

]]>
Droga Stanisława Kostki https://jezuici.pl/2024/11/droga-stanislawa-kostki/ Wed, 13 Nov 2024 22:55:25 +0000 https://jezuici.pl/?p=95004 13 listopada w Kościele na całym świecie obchodzi się wspomnienie św. Stanisława Kostki. W 1974 r., a więc dokładnie 50 lat temu Kościół na prośbę biskupów polskich motywowaną względami duszpasterskimi przeniósł obchody jego wspomnienia w naszym kraju na 18 września. W ten sposób my Polacy zyskaliśmy mimowolnie podwójną okazję do świętowania i do dobrej dumy. […]]]>

13 listopada w Kościele na całym świecie obchodzi się wspomnienie św. Stanisława Kostki. W 1974 r., a więc dokładnie 50 lat temu Kościół na prośbę biskupów polskich motywowaną względami duszpasterskimi przeniósł obchody jego wspomnienia w naszym kraju na 18 września. W ten sposób my Polacy zyskaliśmy mimowolnie podwójną okazję do świętowania i do dobrej dumy. W związku z tym postanowiłem przywołać w tym dniu fragment refleksji o naszym Świętym Patronie autorstwa o. Jerzego Mirewicza SJ, wielkiego i zasłużonego duszpasterza, pisarza, kaznodziei, teologa i filozofa. Jestem przekonany, że warto je przeczytać w całości. A oto wspomniany fragment wyjęty z książki pod znamiennym tytułem „Słudzy Europy”*.

„Uczonym, artystą ani poetą nie był. Za naprawiacza świata się nie uważał i nie wnosił nic nowego w szesnasty wiek, spragniony wszelkich nowości. Zdawać by się więc mogło, że z pamięci współczesnych spłynie bez śladu i tylko w archiwum zakonnym w Rzymie będzie przechowywany list Kanizego o Stanisławie Polaku, zawierający zdanie: „Wiele sobie po nim obiecujemy”. Nie wiedział wtedy ten wielki uczony, że Stanisław już przerósł nadzieje w nim pokładane i był gotów do odejścia, spełniwszy ważne dzieło swego krótkiego życia. Przypomniało ono cnotę wierności – wiekowi nazwanemu „wiekiem zdrady”. Zdradzano wtedy beztrosko Kościół, społeczność chrześcijańską oraz jedność Europy. Odchodzono od zasad zbawczych, od Ewangelii, od dogmatów, które kształtowały kulturę duchową Europejczyków. Już nie wszyscy pielgrzymowali do Rzymu z myślą i troską o zbawienie, by tam, w sercu Kościoła, umocnić się jego nauką i wy- razić swoje do niej przywiązanie. Towarzyszyła im raczej nienawiść do papiestwa i chęć całkowitego uniezależnienia się od dotychczasowego centrum chrześcijaństwa.

I do Polski owych czasów nie bardzo przylegało powiedzenie Polonia semper fidelis. W roku urodzenia Stanisława Kostki w sejmie protestanci stanowili większość, w senacie innowiercy zdobywali coraz więcej miejsc. To samo można powiedzieć o dygnitarzach Korony i Litwy, jak również o doradcach królewskich. Magnaci i szlachta z rozmaitych powodów porzucali katolicyzm i przystawali do luteranów, kalwinów, braci czeskich i arianów. Korzystali z istniejącej w Polsce tolerancji oraz z błędów popełnianych przez ówczesny kler katolicki. W niektórych dzielnicach państwa świątynie katolickie przechodziły w ręce innych wyznań chrześcijańskich. Mnożyły się protestanckie zbory, szkoły i drukarnie. Zdawało się, że po Anglii, Skandynawii, Prusach, księstwach niemieckich przychodzi kolej na Polskę zerwania jedności z Rzymem. Do Stolicy Apostolskiej płynęły alarmujące raporty o stanie Kościoła w kraju, który przez swoją kulturę zachodnią, szerzoną na Wschodzie, przez nawrócenie Litwy i przez obronę Europy przed zalewem tatarskim zasłużył na miano „przedmurza chrześcijaństwa”. Może te wiadomości sprawiły, że Hozjuszowi udało się wreszcie uzyskać od najwyższych władz zakonu zgodę na osiedlenie się jezuitów w Polsce. Wnieśli oni świeżą gorliwość w pracę duszpasterską i podjęli się trudnego dzieła: stopniowego intelektualizowania religijności warstwy magnackiej i szlacheckiej. Szkoły przez nich prowadzone przy czyniły się w dużej mierze do zatrzymania i cofnięcia procesu grożącego rozpadem katolicyzmu polskiego, które go rolę jako wychowawcy narodu przejęłyby chętnie inne wyznania chrześcijańskie. Wpłynęłoby to oczywiście na dalsze losy Polski i Litwy. Na ich bowiem terenie toczyła się walka o to, komu mają być wierne: powszechnemu Kościołowi w Rzymie, czy Kościołowi państwowemu, jak w Anglii, czy też Kościołowi narodowemu? W tej walce jezuici brali udział, chwaleni przez jednych, oskarżani przez drugich o spowodowanie upadku nauki w Polsce w ostatnim przedrozbiorowym okresie. Dla historyków będzie to zawsze bogaty i wdzięczny przedmiot badań, a przede wszystkim kontrowersyjny. W jednym przynajmniej zgadzać się będą: w przyznaniu jezuitom, że specjalny ślub posłuszeństwa papieżowi do końca zachowali, i wtedy nawet, gdy Klemens XIV w 1773 roku nakazał rozwiązanie zakonu.

Działała tutaj cnota wierności powołaniu i złączonym z nim obowiązkom. Prowadziła ona z Polski do Rzymu różnymi drogami, ale jedna zwróciła uwagę Europy, a później całego świata katolickiego – droga Stanisława Kostki. Ten młody człowiek nie był naiwny; wiedział, jaki kryzys ogarnął wszystkie dziedziny życia i działania Kościoła. Znał przecież sceptyczny sąd o nim Erazma z Rotterdamu. W Wiedniu aż wrzało od „nowinek”, stwarzających atmosferę niechęci albo wprost wrogości względem Stolicy Apostolskiej, której przedstawiciele okazywali się czasem mniej odważni wobec możnych tego świata od – na przykład – siedemnastoletniego Stanisława. Ale to jest właśnie cechą wielkich ludzi: przyznawać się do sprawy Bożej i angażować się w nią wtedy, gdy jest opuszczana przez dotychczasowych wyznawców i oficjalnych obrońców oraz atakowana przez wrogów. Do martwego Chrystusa na krzyżu z szacunkiem podeszli Nikodem i Józef z Arymatei, nie licząc na żadną od Niego nagrodę. Był to ich piękny gest lojalności bezinteresownej wobec – według nich – pokonanego przez przeciwników Zbawiciela.

Ta lojalność w czasach zdrad i odstępstw jest cnotą bohaterską, zasługującą na nazwę arcydzieła. To umieli dojrzeć i ocenić w Stanisławie ludzie mądrzy, którzy do jego życia stosowali słowa Księgi Mądrości: „Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele”. Przeszedł przez wiek szesnasty i pamięć siedemnastego jako pielgrzym wierny katolicyzmowi i Europie. Nie miał wykształcenia filozoficznego ani teologicznego, ale myślał poprawniej od wielu współczesnych mu filozofów i teologów, którzy wobec oficjalnej nauki Kościoła o niezmiennych prawdach wiary i zasadach jej stosowania w życiu przyjmowali postawę chwiejną lub buntowniczą.

Następne wieki zwracały raczej uwagę na wartość wychowawczą jego gestu w świecie młodych. Przedstawiały go temu światu jako patrona wszystkich młodzieńczych przygód życiowych, upiększając je oraz ucudowniając aż do przesady, przez co zacierały się cechy dojrzałości wewnętrznej Stanisława, który dla wszystkich jest wzorem świadomego wyboru celu życiowego i drogi doń prowadzącej.

Dwudziesty wiek potrzebuje takiego wzoru. Wiek zdrady ideałów, które tworzyły, wychowywały i otaczały mu rem obronnym Europę. Zagraża jej bowiem zawsze utrata tożsamości, czyli chrześcijańskiej kultury, gdy myśli o Rzymie przestaną być myślami prawdziwych pielgrzymów zdążających do prawdy zbawczej i zostaną zastąpione myślami zaspieszonych i żądnych tylko nowych przeżyć turystów. Od Stanisława Kostki mogliby się dzisiejsi Europejczycy wiele nauczyć.”

o. Henryk Droździel SJ, Warszawa, 13.11.2024

* Pielgrzym wierny. Stanisław Kostka 1550-1568, w: o. Jerzy Mirewicz SJ, Słudzy Europy, Księża Jezuici, Londyn 1985, ss,135-144.

]]>
Święty Stanisław Kostka i buty ojca Wiktora https://jezuici.pl/2024/09/swiety-stanislaw-kostka-i-buty-ojca-wiktora/ Tue, 17 Sep 2024 06:56:21 +0000 https://jezuici.pl/?p=93353 Jesteśmy w trakcie przygotowań do obchodów święta zmarłego młodo, polskiego jezuity, św. Stanisława Kostki, Patrona Polski i Patrona Młodzieży. Z tej okazji, a także w ramach pacta Stanislai* chciałbym uczcić jego pamięć, przypominając osoby i wydarzenia z Nim związane i przez Niego inspirowane. Pierwsze wspomnienie dotyczy osoby śp. Wiktora Kaniewskiego SJ, mojego współbrata, którego widywałem […]]]>

Jesteśmy w trakcie przygotowań do obchodów święta zmarłego młodo, polskiego jezuity, św. Stanisława Kostki, Patrona Polski i Patrona Młodzieży. Z tej okazji, a także w ramach pacta Stanislai* chciałbym uczcić jego pamięć, przypominając osoby i wydarzenia z Nim związane i przez Niego inspirowane.

Pierwsze wspomnienie dotyczy osoby śp. Wiktora Kaniewskiego SJ, mojego współbrata, którego widywałem często, gdy pracowałem w Warszawie. W czasie jednego ze spotkań pokazał mi małe zeszyciki i arkusze papieru pełne najprzeróżniejszych pieczęci i pieczątek. Zanim o tym napiszę więcej, oto kilka danych biograficznych zakonnika i kapłana, o którym warto pamiętać.

Ojciec Wiktor Kaniewski urodził się dnia 21 maja 1926 r. w miejscowości Stawki (wówczas k. Torunia), wstąpił do jezuitów 6 sierpnia 1953 r. w Kaliszu, święcenia kapłańskie przyjął 22 grudnia 1962 w Kielcach, zmarł 15 stycznia 2005 r. w Warszawie, w 79 roku życia, 52 powołania i 42 kapłaństwa. Jego młodzieńcze marzenia o podjęciu drogi życia zakonnego powstrzymała II wojna światowa, a potem potrzeba uzupełnienia wykształcenia. Pan Bóg upominał się o Wiktora w wieku dojrzałym, kiedy już miał 27 lat, wykorzystując przy tym przykład starszego kolegi, także jezuity, o. Zygmunta Nowickiego, z którym pracowali razem w Toruniu. Tu zapoznał się bliżej z sylwetką świętego Andrzeja Boboli i świętego Stanisława Kostki, którego będzie darzył szczególnym przywiązaniem przez całe życie. Jak podają świadkowie, w życiu o. Wiktora jest także wątek prześladowań za wiarę przez komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa włącznie z morderczymi przesłuchaniami i stosowaniem przemocy fizycznej.

Po ukończeniu studiów teologicznych, pomimo że o. Wiktor pragnął wyjechać na Madagaskar, aby tam służyć trędowatym, skierowano go na krótko do Kalisza, gdzie m.in. pomagał słynącemu z działalności charytatywnej śp. o. Józefowi Urpszy SJ**, opiekując się z nim licznymi chorymi w tym mieście. To spotkanie naznaczyło całe późniejsze życie Ojca Wiktora, albowiem od roku 1970, gdy zamieszkał w Kolegium Jezuitów w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej, do końca życia posługiwał chorym. Najpierw w Instytucie Hematologii przy ulicy Chocimskiej, a potem na stałe w szpitalu przy ul. Spartańskiej i w Domu Lekarza Seniora. Przez wszystkie te lata Ojciec Wiktor odwiedzał chorych także w ich domach, odprawiał Msze Święte przy ich łóżkach, udzielał sakramentów, spowiadał oraz niósł pociechę i otuchę w trudnych chwilach, angażując się w wolnym czasie w posługę duszpasterską przy Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli.

Ojciec Krzysztof Ołdakowski SJ, rektor Kolegium Jezuitów w Warszawie, gdzie o. Wiktor mieszkał, tak go wspomina: „Był człowiekiem bardzo skromnym, cichym i nienarzucającym się, dość tajemniczym, jakby nieobecnym, małomównym, czasami trudnym do zrozumienia, nawet jak używał mikrofonu. Za tą zewnętrzną otoczką nieśmiałości, pewnej czasami nieprzystępności, kryła się perła. Bliższe poznanie Go było bardzo ubogacające. Było ono możliwe, gdy uczyniło się wyraźny ruch w jego stronę. Myślę, że wciąż powinniśmy być bardziej uważni na skarby ukryte w innych; trzeba więcej troski wkładać w poznawanie ludzi, którzy żyją obok nas, a tak szybko odchodzą. Wielu ludzi przybliżał do Boga dobrocią swego serca, pogodą ducha i życzliwym uśmiechem. Myślę, że możemy uczyć się od Niego jak być bez rozgłosu dla innych. Bardzo charakterystycznym rysem życiowej drogi Ojca Wiktora było pielgrzymowanie”.

Tu wracam do wspomnianych wyżej książeczek, kartek i kolorowych pieczątek. Były one cenną pamiątką po odbytych pielgrzymkach. Na kartkach zeszycików i na arkuszach papieru z łacińskim tekstem potwierdzającym jego tożsamość, proboszczowie i gospodarze miejsc, gdzie się zatrzymywał, przystawiali okolicznościową pieczęć i składali swój podpis na potwierdzenie tego faktu.

„Ojciec Wiktor – jak dalej wspomina o. Ołdakowski – przeszedł kilkanaście tysięcy kilometrów, wędrując po różnych drogach Europy i Polski. Pierwszą podróż na własnych nogach odbył w 1975 roku w Jubileuszowym Roku Odkupienia. Wtedy to zdecydował się po raz pierwszy wyruszyć pielgrzymim szlakiem świętego Stanisława Kostki. Drogę z Dylingi do Rzymu pokonał pieszo. Często wracał na ten szlak w następnych latach, pokonując marszem drogę z Warszawy do Wiednia albo z Wiednia do Augsburga trasą przez – Mariazell – Altotting – Dachu – Augsburg. Przeżywał na szlakach swoich wędrówek wiele niecodziennych przygód, oddając się przy tym rozmaitym formom posługi duszpasterskiej. Zwieńczeniem pielgrzymki szlakiem świętego Stanisława Kostki była ostatnia podróż, jaką odbył w roku 2000. Wędrował wtedy z Rostkowa do Warszawy.

Ojciec Wiktor jako jedyny jezuita przeszedł nasz kontynent wzdłuż i wrzesz: zawędrował m.in. do Fryburga, Genewy, La Salette, Sofii, był na granicy z Turcją, pielgrzymował kilkakrotnie z Suwałk do Wilna oraz wzdłuż Dunaju. Przemierzył również szlak świętego Ignacego z Loyoli: był w Montserrat, Manresie i Barcelonie. Ojciec w czasie podróży oddawał się rozmaitym formom posługi duszpasterskiej”.

Jak niezwykłe było to pielgrzymowanie i sam pielgrzym opowiada Giuseppe Planelli na łamach Osservatore Romano (wydanie włoskie) w artykule Le scarpe di Padre Victor*** (Buty ojca Wiktora). Przytaczam ten artykuł prawie w całości, ponieważ jego autor cytuje cenne osobiste refleksje o. Wiktora – pielgrzyma.

Buty ojca Victora są teraz pełne kurzu. Jego proste ubranie, włosy i brwi też są pełne białego kurzu, który pokrywając go przezroczystą warstwą, sprawia, że wygląda niczym albinos. Wszędzie kurz. Tym, co najbardziej rzuca się w oczy, to buty, może dlatego, że wszystkie są bezkształtne, a na podeszwie niedyskretnie pojawia się arogancka powieka dziury ukazująca się w czasie marszu tam, gdzie tarcie jest największe.
Buty są dobrej marki, solidne, wykonane z myślą o trwałości, ale wciąż to są buty zaprojektowane w epoce, w której częściej jeździ się samochodem lub autobusem. Buty zrobiły, co mogły, próbując dostosować się do romantycznego ducha pielgrzyma, który wśród zmieniających się czasów wyruszył pieszo drogami wiodącymi z Niemiec do Rzymu.
Taki musiał być strój, twarz i buty świętego Stanisława Kostki, gdy czterysta lat temu przybył z Augusty do Rzymu w towarzystwie dwóch zakonników, aby spełnić swoje wielkie pragnienie: zostać członkiem Towarzystwa Jezusowego.
Ojciec Wiktor Kaniewski, jezuita, Polak jak św. Stanisław, pielgrzymuje jak On zza Alp pieszo, choć trochę starszy, bo 49-letni, ale z tym samym młodzieńczym i żywiołowym duchem podszytym nadzieją.

Święty Stanisław – mówi O. Wiktor – musiał być twardym, silnym, odważnym człowiekiem, skoro w tamtych czasach podróżował tak daleko, drogami pełnymi bandytów, w chłodach nocy, w skwarach południa, wśród niespodziewanych letnich ulew (bo on podróżuje także późnym latem). Portrety przedstawiają go w natchnionej, hieratycznej postawie, z rękami wzniesionymi ku niebu i z uśmiechem na twarzy bardziej anielskim niż ludzkim. Nie wygląda na kogoś, kto przeszedł pieszo tysiąc kilometrów.

Pełna wody fontanna na Placu św. Piotra musi nieodparcie przyciągać stojącego przede mną pielgrzyma swoim chłodem. Na jego twarzy można wyczytać czyste pragnienie wody, niby pragnienie rajskich rozkoszy, czerpanych długimi łykami, aby ugasić upał kilkudziesięciodniowej podróży, ale jak tu i teraz, na oczach wszystkich, także wobec prowadzącego wywiad, zanurzyć twarz w czystej chłodnej wodzie, a może nawet schłodzić stopy, które wyglądają, jakby właśnie wyszły z pieca?

Nie ma piękniejszej pielgrzymki – kontynuuje o. Wiktor. Każdy powinien przybyć do Rzymu w ten sposób. Powoli, nie spiesząc się, poświęcając cały miesiąc na podróż, szedłem, medytując na skraju dróg, celebrując jutrznię, gdy wschodziło słońce a nieszpory o zachodzie, chroniąc się przed burzą pod jakimś gankiem, prosząc o gościnę proboszczów wsi i miast, przez które przechodziłem, dla pewności pokazując zaświadczenie napisane po łacinie z pieczęcią przełożonego, że ten podróżnik nie jest włóczęgą, ale pielgrzymem Roku Świętego, że idzie w duchu pokuty, jak wielki święty Stanisław Kostka.

Wystarczy wydać trzydzieści tysięcy lirów, żeby kupić trochę owoców i coś do picia. Wszystko w wielkiej prostocie, skromnie. To pozwoliło mi zrozumieć, dlaczego młodzi Polacy milcząco wybrali tego świętego na patrona swoich letnich wycieczek, a także oficjalnego patrona swoich studiów. Wyczuwają, że świętość znajduje się na końcu długiej drogi, którą w ten czy inny sposób wszyscy musimy pokonać…

Ojciec Wiktor przez chwilę stając przed cząstkowym celem swojej podróży, przed bazyliką watykańską, witającą go swoją poważną fasadą, biegnie myślami do ostatecznego celu swego życia. Widzę, jak nie może powstrzymać wzruszenia, jak wznosi ku niebu oczy oczarowane atmosferą miejsca, które obejmuje go świątecznym uściskiem.

Ojciec Wiktor pokryty białym kurzem, niemal przezroczysty, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jako pielgrzym po śladach św. Stanisława Kostki nie ma tego szorstkiego wyglądu, o którym mówił, ale że, o dziwo, przyjął tę samą pozę, w jakiej nieznany malarz przedstawiał Świętego Stanisława, bezbłędnie wychwytując moment, w którym człowiek dzięki łasce Bożej przypomina anioła i zapomina o rozpalonych stopach i butach zdeptanych długą drogą. (tłumaczenie H.D.)

Na koniec jeszcze dwie informacje wszak obiecałem napisać o osobach i wydarzeniach związanych ze zbliżającym się świętem św. Stanisława Kostki.

Dnia 17 i 18 września Polskie Stowarzyszenie Teologów Duchowości organizuje ogólnopolskie sympozjum z okazji 350-rocznicy ogłoszenia św. Stanisława Kostki Patronem Polski. Sympozjum nosi tytuł „Do wyższych rzeczy zostałem stworzony”. Duchowość św. Stanisława Kostki (1550-1568). Odbędzie się ono w Ośrodku Charytatywno-Szkoleniowym Caritas Diecezji Płockiej im. bł. Abp. A. J. Nowowiejskiego w Popowie-Letnisku, Aleja Centralna 6, 07-203 Somianka. W czasie sesji naukowej głos zabiorą:
– dr hab. Wacław Królikowski SJ (Uniwersytet Ignatianum w Krakowie; Akademia Katolicka w Warszawie): „Sylwetka duchowa św. Stanisława Kostki na tle duchowości ignacjańskiej”.
– dr hab. Radosław Lolo (Akademia Piotrkowska, Piotrków Trybunalski; Akademia Finansów i Biznesu Vistula, Warszawa): „Kult św. Stanisława Kostki w czasach staropolskich”.
– ks. dr Janusz Cegłowski (emerytowany proboszcz parafii pw. św. Jana Kantego w Mławie, diecezja płocka): „Kult św. Stanisława Kostki w diecezji płockiej w czasach współczesnych”.
– dr hab. Aleksander Posacki SJ: „Św. Stanisław Kostka – możliwy wzór dla polskiej młodzieży dziś?”

Zapewne z materiałami z sesji będzie się można zapoznać na łamach jednego z najbliższych numerów pisma „Ateneum Kapłańskie” lub „Duchowość w Polsce”. Więcej na ten temat na stronie: https://jezuici.pl/2019/11/pakt-ze-swietym-stanislawem/

W tym roku ukazała się powieść o św. Stanisławie Kostce autorstwa Justyny Sprutta, pt. Płomień. Powieść o świętym Stanisławie Kostce z ilustracjami Emilii Kalinowskiej, nakładem Wydawnictwa Kontrast (Warszawa 2024). Autorka językiem literackim usiłuje odtworzyć to, co się działo w życiu Stanisława Kostki „pomiędzy” chłodnymi danymi historycznymi, którymi dysponujemy. Warto po nią sięgnąć. Więcej na ten temat można znaleźć na stronie: https://jezuici.pl/2024/05/ukazala-sie-powiesc-o-sw-stanislawie-kostce/.

O. Henryk Droździel SJ
Warszawa, 16.09.2024

*https://jezuici.pl/2019/11/pakt-ze-swietym-stanislawem/
** https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Urpsza
*** Dziękuję br. Ryszardowi Rączce SJ za zwrócenie uwagi na ten artykuł. H.D.

Na zdjęciach:
1. Ojciec Wiktor Kaniewski w czasie jednej z pielgrzymek. Zdjęcie z Archiwum własnego o. W. Kaniewskiego SJ. Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego.
2. Zaświadczenie, że o. Wiktora jest jezuitą i pielgrzymem, z pieczęciami potwierdzającymi nawiedzenie miejsc, przez które przechodził. Archiwum własne.

 

]]>
Uroczystości ku czci św. Alojzego Gonzagi SJ w Rzymie https://jezuici.pl/2024/06/uroczystosci-ku-czci-sw-alojzego-gonzagi-sj-w-rzymie/ Sat, 22 Jun 2024 05:53:50 +0000 https://jezuici.pl/?p=91446 We wspomnienie św. Alojzego Gonzagi, dnia 21 czerwca br., w kościele jezuitów pod wezwaniem św. Ignacego w Rzymie, odbyła się uroczysta Msza św. której przewodniczył biskup pomocniczy diecezji rzymskiej Dario Gervasi. Koncelebrował arcybiskup Mauro Lulli (nuncjusz w Nowej Gwinei), a także rektorzy Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego i Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych oraz jezuici posługującej przy kościele […]]]>

We wspomnienie św. Alojzego Gonzagi, dnia 21 czerwca br., w kościele jezuitów pod wezwaniem św. Ignacego w Rzymie, odbyła się uroczysta Msza św. której przewodniczył biskup pomocniczy diecezji rzymskiej Dario Gervasi. Koncelebrował arcybiskup Mauro Lulli (nuncjusz w Nowej Gwinei), a także rektorzy Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego i Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych oraz jezuici posługującej przy kościele oraz liczni kapłani przybyli na tę uroczystość.

Przeczytaj również: Św. Alojzy Gonzaga SJ – wszystko dla Jezusa

Tradycyjnie obecni byli przedstawiciele burmistrza Rzymu, którzy ofiarowali Towarzystwu Jezusowemu, na ręce rektora kościoła, kielich i patenę, jako dar wdzięczności mieszkańców Wiecznego miasta za posługę jezuitów w czasach, gdy Rzym nawiedzały katastrofalne epidemie. Młody 23-letni jezuita Alojzy Gonzaga oddał życie, posługując chorym w czasie jednej z nich.

Na mszę świętą przybyli także przedstawiciele rodziny Gonzaga: książę Maurizio Gonzaga oraz jego trzej nastoletni wnukowie w strojach z epoki św. Alojzego wraz z rodzicami.

Bp Dario Gervasi, książe Maurizio Gonzaga oraz jego wnukowie w strojach paziów z epoki św. Alojzego

Po Mszy św. zgodnie z tradycją to właśnie oni zebrali od uczestników Eucharystii karteczki z zapisanymi prośbami do św. Alojzego Gonzagi, które zostały po modlitwie spalone przed ołtarzem Świętego.

W homilii ks. bp. Gervasi nawiązał do swoich rodzinnych więzi ze św. Alojzym. Jego rodzice nosili imię Alojza i Alojzy i zawarli małżeństwo 21 czerwca. W czasie homilii zachęcał, by spojrzeć na życie św. Alojzego w perspektywie wielkich pragnień, które nosił w sercu, a których wydaje się naszym czasom brakować, podobnie jak ignacjańskiego „magis” (więcej). Zakończył, apelując byśmy jak św. Alojzy, byli ludźmi „magis” i łączyli nasze „magis” z „magis” innych osób.

Jeśli „magis” uczyniło Alojzego świętym, to jak wielkich rzeczy mogą dokonać połączone wielkie pragnienia wspólnoty osób – mówił ks. biskup.

Uroczystość przebiegła w bardzo podniosłym modlitewnym nastroju z licznym udziałem wiernych świeckich. Niewątpliwie wpływ na to miał także urok miejsca, które jest perłą jezuickiego baroku, a zarazem miejscem przechowywania integralnych relikwii wielu wybitnych jezuickich świętych. Nie bez znaczenia był także piękny śpiew miejscowego chóru.

Św. Alojzy Gonzaga urodził się 9 marca 1568 w Castiglione delle Stiviere k/ Mantui, Lombardia — zmarł 21 czerwca 1591 w Rzymie.

o. Henryk Droździel SJ 

Rzym, 21.06.2024

Poniżej widok na ołtarz i sarkofag z relikwiami św. Alojzego Gonzagi

 

]]>
Dziecięctwo duchowe: prezentacja książki włoskiego jezuity https://jezuici.pl/2024/05/dzieciectwo-duchowe-prezentacja-ksiazki-wloskiego-jezuity/ Wed, 22 May 2024 06:17:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=90747 Dnia 21 maja, w auli Jana Pawła II przy kościele polskim przy Via delle Botteghe Oscure w Rzymie, odbyła się prezentacja książki o. Fausto Gianfreda SJ: „Verso l’infanzia spirituale. L’itinerario esistenziale-ermeneutico di Pietro Favre in riferimento alla Contemplatio ad amorem di Ignazio di Loyola” (W kierunku dziecięctwa duchowego. Droga egzystencjalno-hermeneutyczna Piotra Fabera w nawiązaniu do […]]]>

Dnia 21 maja, w auli Jana Pawła II przy kościele polskim przy Via delle Botteghe Oscure w Rzymie, odbyła się prezentacja książki o. Fausto Gianfreda SJ: „Verso l’infanzia spirituale. L’itinerario esistenziale-ermeneutico di Pietro Favre in riferimento alla Contemplatio ad amorem di Ignazio di Loyola” (W kierunku dziecięctwa duchowego. Droga egzystencjalno-hermeneutyczna Piotra Fabera w nawiązaniu do kontemplacji Ad Amorem Ignacego Loyoli). Podczas prezentacji opiniami na temat książki podzielili się: prof. Andrea Grillo – Pontificio Ateneo S. Anselmo oraz prof. Manfredi Merluzzi – Uniwersytet Roma Tre. Przewodniczyła spotkaniu prof. Alessandra Franco – University of Mary (USA, Bismarck, North Dacota). Obecny był i głos zabrał kardynał Pietro Parolin, Sekretarz Stanu Jego Świątobliwości, przyjaciel Autora. Ich znajomość jak i powołanie Autora są związane z dziełem Collegio Villa Nazareth w Rzymie.

Stół prezydialny. Od lewej: o. Gianfreda, prof. Grillo, prof. Alessandra Franco, kard. P. Parolin, prof. M. Merluzzi, (stoi) ks. P. Ptasznik, rektor kościoła.

Dialog pomiędzy św. Ignacym, św. Piotrem Faberem (kanonizowanym przez papieża Franciszka 17.12.2013) i św. Teresą od Dzieciątka Jezus, jest piękną okazją do rozważenia żywotności Contemplatio ad amorem, która zdaniem Autora polega „na praktykowaniu zawierzenia, aby osiągnąć owo «dziecięctwo duchowe», którego nie można pomylić z interpretacją sentymentalną i naiwną, oznacza ono bowiem całkowite zawierzenie Bogu, ogołocenie samego siebie i bezwarunkową ufność maluczkich królestwa niebieskiego” (s. 22). «Dziecięctwo duchowe», które łączy św. Teresę, owoce drogi duchowej Fabera oraz czytelnika Contemplatio, jaśnieje nowym światłem w komunii z kenozą «Syna» i z pełnym żaru światłem Ducha Świętego.

Inspiracją dla powstania książki była konferencja, którą o. Fausto wygłosił w roku akademickim 2014/15 w Centrum „Alberto Hurtado” Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Jego przemyślenia na ten temat pojawiły się już w 2009 roku w książce „La figliolanza divina. Esegesi di Gal 4,6. Formula breve di fede” (Pazzini, Villa Verucchio 2009).

Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus nie trzeba przedstawiać, inaczej ma się rzecz z o. Piotrem Faberem.

Zmarły w młodym wieku Faber (1506-46) jest jednym z dwu towarzyszy, z którymi Ignacy mieszkał w jednym pokoju w czasie studiów na Sorbonie (drugim był św. Franciszek Ksawery). Należał też do grona 8 „przyjaciół w Panu”, z których pod kierunkiem Ignacego powstało Towarzystwo Jezusowe (jezuici). Był pierwszym kapłanem powstającego zakonu. Miał głębokie życie duchowe i płynący z tego dar rozeznania i rozmowy duchowej, a także dar łączenia ludzi pomiędzy sobą oraz z Bogiem. Zdaniem Ignacego był jednym z ekspertów w dziedzinie Ćwiczeń duchowych. Pozostawił po sobie dziennik duchowy („Memoriale”), będący zapisem jego autentycznego doświadczenia Boga. Ciesząc się tymi wielkimi darami, zawsze chciał pozostać niezauważonym. To jego pragnienie spełniło się dosłownie. Po śmierci pozostawał prawie nie zauważony, ukryty w cieniu Ignacego Loyoli i Franciszka Ksawerego. Pochowano go w podziemiach kościoła Il Gesu, ale nie wiemy do dziś w którym grobie spoczywa. Dopiero papież Franciszek wyprowadził go z „cienia”, uznając go za „doskonałego jezuitę”. Dlaczego? Ponieważ o. Faber żył w czasach wielkiej polaryzacji, kontrastów, zamieszania i walki, a pomimo to, umiał „rozmawiać z każdym”. Jego doświadczenie duchowe – doświadczenie spotkania z Chrystusem, że był zdolny do zachowania pokoju i postawy dialogu ze wszystkimi. Był człowiekiem o wielkiej otwartości i łagodności, połączonej ze stanowczością, zachowując przy tym zdolność do podejmowania trudnych decyzji. To, zdaniem papieża i Autora książeczki, czyni go jak najbardziej współczesnym. Czyż nasze czasy nie są naznaczone tymi samymi problemami co współczesność o. Fabera? Potrzebujemy dziś takich świętych jak on, a także odkrycia na nowo źródła, które kształtuje takich ludzi i postawy świętości. Książeczka o. K. Gianfreda, niewielka objętościowo, ale nie prosta, jest właśnie o tym.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 21.05.2024

 

]]>
Przyjaźń a życie duchowe https://jezuici.pl/2024/03/przyjazn-a-zycie-duchowe/ Wed, 27 Mar 2024 05:06:40 +0000 https://jezuici.pl/?p=89483 Sylvia Paradiso PRZYJAŹŃ A ŻYCIE DUCHOWE „Tu na ziemi nie ma świętszego pragnienia, nic godniejszego poszukania, nic trudniejszego do znalezienia, owocu słodszego i bardziej trwałego niż przyjaźń.” Tak twierdzi szkocki mnich, opat cystersów z XII-wieku, Aelred z Rielvaux (Przyjaźń Duchowa, II 9). O tak, bo życie duchowe potrzebuje wsparcia przyjaźni. Przekonało się o tym wielu […]]]>

Sylvia Paradiso

PRZYJAŹŃ A ŻYCIE DUCHOWE

„Tu na ziemi nie ma świętszego pragnienia, nic godniejszego poszukania, nic trudniejszego do znalezienia, owocu słodszego i bardziej trwałego niż przyjaźń.” Tak twierdzi szkocki mnich, opat cystersów z XII-wieku, Aelred z Rielvaux (Przyjaźń Duchowa, II 9). O tak, bo życie duchowe potrzebuje wsparcia przyjaźni. Przekonało się o tym wielu świętych, mężczyzn i kobiet, którzy zrozumieli, że drogę do świętości odbywa się razem z innymi, nigdy w osamotnieniu. Może dlatego, że sam Jezus miał przyjaciół, a jeszcze bardziej dlatego, że Trójca Święta jest tajemnicą komunii w miłości.

O przyjaźni mowa jest już w Starym Testamencie, na przykład w Księdze Przysłów (Prz 17,10.17). Natomiast w Księdze Syracha, znajduje się jej piękny opis: „Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł. Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość. Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia; znajdą go bojący się Pana. Kto się boi Pana, dobrze pokieruje swoją przyjaźnią, bo jaki jest on, taki i jego bliźni” (Syr 6,14-17). Mówi się o przyjaźni w odniesieniu do Dawida i Jonatana, podkreślając, jak to Jonatan uważał się za drugiego po swoim przyjacielu, i nawet w kontekście dziedziczenia królestwa był skłonny bronić Dawida przed swoim ojcem Saulem, nawet za cenę własnego życia. Księga Samuela mówi: „Życie Jonatana związało się z życiem Dawida i Jonatan miłował go jak siebie samego” (1 Sam 18,1), a po śmierci przyjaciela Dawid wypowiada takie słowa: „Żal mi ciebie, mój bracie, Jonatanie. Tak bardzo byłeś mi drogi! Więcej ceniłem twą miłość niżeli miłość kobiet. (2 Sm 1,26).

O przyjaźni mówią także Ewangelie, przypominając, że Jezus lubił spędzać czas u przyjaciół w Betanii: Marty, Marii i Łazarza, którego po jego śmierci otwarcie opłakiwał na oczach wszystkich. Jezus, który każdego z nas nazywa „swoim przyjacielem” i kocha nas miłością przyjaciela, szczególną miłością darzył Jana.

Miłość przyjaźni nie stoi w sprzeczności z powszechną otwartością miłości. Żaden prawdziwy święty nie obawiał się, że takie upodobanie w przyjaźń zaszkodzi agape, czyli miłości, do której posiadania jako chrześcijanie wszyscy jesteśmy powołani w mocy Ducha Świętego. Można tu przytoczyć niezliczone przykłady sławnych przyjaźni, nawet między mężczyznami i kobietami… Dla przykładu wspomnijmy Hieronima i Paulę, Olimpię i Chryzostoma, Bazylego i Grzegorza, Franciszka i Klarę, Tomasza Morusa i Erazma z Rotterdamu, Franciszka Salezego i Joannę de Chantal, małżeństwo Maritain z ich „kręgiem” duchowych przyjaźni i wielu, wielu innych…

Kasjan pisze w Konferencjach do Mnichów (XVI, 14): „Miłość uporządkowana to ta, która nie żywiąc nienawiści do nikogo, kocha preferencyjnie niektórych ze względu na ich zasługi. Kochając wszystkich, miłość wybiera tych, których chce otoczyć szczególną czułością i nawet spośród tej liczby uprzywilejowanych osób wybiera małą grupę, którą obdarza jeszcze bardziej szczególną miłością.”

Prawdziwa miłość nie jest miłością niewyraźną, ponieważ „każdy człowiek jest bliźnim, ale nie każdy jest przyjacielem” – jak to dobrze wyjaśnia Florenski. Co więcej, uważa on, że przyjaźń jest konieczna, aby dobrze przeżywać więź braterstwa ze wszystkimi, podobnie braterstwo jest konieczne, aby chronić samą przyjaźń. W pięknej refleksji stwierdza: „phylia (miłość przyjaźni) na ogólnoeklezjalnym poziomie zbawienia jest zaczynem, natomiast agape (miłość miłosierna) jest solą, która chroni relacje międzyludzkie przed zepsuciem. Bez zaczynu nie ma fermentacji, nie ma twórczej wspólnoty kościelnej, nie ma ruchu naprzód, nie ma pathos życia; bez soli nie ma świeżości, skupienia, czystości i integralności życia, nie ma solidności w strukturach i instytucjach, nie ma porządku”. Obydwa elementy, przyjaźń i miłość, są potrzebne na ścieżce duchowej Kościoła i każdego z nas.

Prawdziwa przyjaźń jest wielkim wsparciem, pomaga postępować w dobrem na drodze życia duchowego, może być nawet pomocą w modlitwie! Ten pogląd głosi również św. Teresa z Avila, która miała głębokie doświadczenie modlitwy! W swoim dziele Życie wyraźnie mówi, że nie widzi powodu, dla którego ci, którzy rozpoczynają drogę duchową, nie mogliby rozmawiać o swoich radościach i smutkach, prowadząc wartościowe rozmowy. Uważa ona, że jest wyrazem pokory nie ufać tylko sobie a korzystać również z pomocy, jaką Pan daje także przez przyjaciół, z którymi szczerze się rozmawia.

Jest oczywiste, że prawdziwa duchowa przyjaźń musi mieć pewne szczególne cechy. Przede wszystkim jest to więź, której centrum stanowi „Trzeci”, Bóg, którego wspólnie poszukujemy, gdyż tylko Jezus może być trwałą i nierozerwalną więzią, która jednoczy dwoje w jednym. Prawdziwa przyjaźń duchowa potrzebuje także podobieństwa życia i pragnień, bez czego trudno o „przyjaźń w Duchu”. Św. Grzegorz dobrze to wyjaśnia, mówiąc o swojej przyjaźni z Bazylim: „Dążyliśmy do tego samego dobra i z każdym dniem coraz żarliwiej i głębiej kultywowaliśmy nasz wspólny ideał”. Przyjaźń bowiem opiera się na całkowitej akceptacji drugiego, jego inności, ale wymaga także pewnego „współbrzmienia”, które pozwala na otwarcie serca, zażyłość i intymność. Przyjaźń duchowa może wypływać z „natury”, ale nie może zatrzymać się na naturze, ponieważ wzrasta tylko wtedy, gdy wzrasta miłość.

Może istnieć miłość braterska bez przyjaźni, ale nie przyjaźń bez miłości braterskiej (caritas). Prawdziwa przyjaźń wzrasta na drodze wzajemnego obdarzania się, wierności i wytrwałości. Wymagając wzajemności, staje się ona drogą, prowadzącą do poznania siebie, własnych ograniczeń i posiadanych możliwości, a także poligonem uczuć i warsztatem wewnętrznej pracy nad samodoskonaleniem, bez lęku przed oceną, zdziwionym spojrzeniem, pogardliwym milczeniem, czy raniącymi słowami. Tylko w ten sposób przyjaźń staje się „najlepszą drogą do doskonałości” (Aelredo).

Tłum. z j. włoskiego: o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 25.03.2024

Sylvia Paradiso, „Amicizia e vita spirituale”, Il Messaggio di Gesu, marzo 2024, p. 64-66.

Foto: Naveen Kadam (flickr.com)

 

]]>
400. rocznica męczeństwa św. Jozafata Kuncewicza https://jezuici.pl/2023/11/400-rocznica-meczenstwa-sw-jozafata-kuncewicza/ Wed, 01 Nov 2023 22:07:40 +0000 https://jezuici.pl/?p=86882 Dnia 12 listopada br. minie 400 lat od chwili męczeńskiej śmierci abpa Jozafata Kuncewicza (ok. 1580-1623). O wydarzeniach związanych z tym Jubileuszem pisze o. Henryk Droździel SJ. Na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie można jeszcze obejrzeć wystawę mu poświęconą, a Papieski Instytut Wschodni zaplanował w połowie listopada konferencję naukową zatytułowaną „Tożsamość i kult: Jozafat Kuncewicz […]]]>

Dnia 12 listopada br. minie 400 lat od chwili męczeńskiej śmierci abpa Jozafata Kuncewicza (ok. 1580-1623). O wydarzeniach związanych z tym Jubileuszem pisze o. Henryk Droździel SJ. Na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie można jeszcze obejrzeć wystawę mu poświęconą, a Papieski Instytut Wschodni zaplanował w połowie listopada konferencję naukową zatytułowaną „Tożsamość i kult: Jozafat Kuncewicz w wymiarze teologicznym, kulturowym i historycznym”.

Św. Jozafat poniósł śmierć męczeńską w 1623 roku w Witebsku. W 1643 r. został beatyfikowany, a w 1867 r. kanonizowany. Przed stu laty papież Pius XI w encyklice „Ecclesiam Dei” wydanej w dniu 300. rocznicy jego męczeńskiej śmierci (12.11.1923) tak napisał: „…wielka godność przypadła w udziale św. Jozafatowi, arcybiskupowi połockiemu obrządku wschodniosłowiańskiego, którego słusznie należy uznać za chwałę i podporę Słowian wschodnich, ponieważ trudno znaleźć innego, który by nadał ich imieniu większy blask lub który lepiej zatroszczył się o ich zbawienie, niż ten ich pasterz i apostoł, zwłaszcza za to, że przelał krew za jedność Kościoła świętego. Jest dla nas bardzo ważne, że z okazji trzechsetnej rocznicy jego najchwalebniejszego męczeństwa możemy odnowić pamięć o tak wielkiej osobistości”. (tłum. HD). Z woli papieża Jana XXIII dnia 25 listopada 1963 roku ciało św. Jozafata zostało pochowane pod ołtarzem św. Bazylego Wielkiego w bazylice watykańskiej. Nie znajdziemy jego imienia wśród osób wybranych przez Sejm i Senat RP na patronów roku 2023, pomimo iż wywarł wielki wpływ na Rzeczpospolitą w swoim czasie. Jednak jego osoba nie została całkowicie zapomniana w tym roku. Oto kilka wydarzeń związanych z 400 rocznicą męczeństwa św. Jozafata, które warto odnotować.

Collegium Suprasliense, Supraśl

Urocze miasto-uzdrowisko położone 15 km. na północ od Białegostoku w samym środku Puszczy Knyszyńskiej dynamicznie rozwija się także na polu kultury i nauki. Dzięki inicjatywom charyzmatycznego burmistrza Supraśla dra Radosława Dobrowolskiego, z wykształcenia i pasji historyka, we współpracy ze Stowarzyszeniem Collegium Suprasliense pod przewodnictwem prof. Mariusza Zemło odbywają się tu coraz częściej konferencje naukowe o zasięgu krajowym i międzynarodowym. Jedna z nich miała miejsce 30 września br. i dotyczyła „Kultu Jozafata Kuncewicza w Rzeczypospolitej”. Organizatorom udało się zaangażować w to przedsięwzięcie przedstawicieli Collegium Suprasliense, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, Centrum Kultury Religijnej im. Ihora Skoczyliasa, Programu badawczczego “Kijowskie chrześcijaństwo”, Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku, Zakonu Bazylianów Świętego Jozafata oraz lokalne parafie: Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Supraślu, oraz parafię Świętej Trójcy w Supraślu. Konferencję otworzyli — Arcybiskup Józef Guzdek, (archidiecezja białostocka), Biskup Arkadiusz Trochanowski (eparchia olsztyńsko-gdańska), prof. Mariusz Zemło (prezes Collegium Suprasliense) oraz ks. dr Bohdan Prach (wiceprezydent Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego).

Mitra, która od 1931 roku do 1982 spoczywała na głowie świętego męczennika w trumnie z relikwiami.

W czasie konferencji omówiono i przedyskutowano następujące tematy: „O obecności św. Jozafata Kuncewicza w Wiecznym Mieście” (biskup prof. Michał Janocha, Warszawa), „Supraśl: związki i kult św. Jozafata Kuncewicza” (dr Radosław Dobrowolski, Supraśl), „Obrazy-ikony Jozafata Kuncewicza w XVII wieku. Przyczynek do dziejów ikonografii.” (prof. Andrzej Gil, Lublin), „Obraz i kult św. Jozafata Kuncewicza” (dr Joanna Tomalska, Supraśl), „Cherubin ku czci św. Jozafata Kuncewicza w kontekście tworzenia hymnów liturgicznych w metropolii kijowskiej” (prof. Jurii Jasinowski, Lwów), „Św. Jozafat Kuncewicz w życiu religijnym wspólnot rzymskokatolickich w Polsce” (dr Denys Pilipowicz, Kraków), „Kult św. Jozafata Kuncewicza w monasterze poczajowskim i na Wołyniu w XVIII wieku”. (dr Valentyna Łoś, Kraków), „Starodruki i rękopisy o Jozafacie Kuncewiczu w zbiorach Narodowego Muzeum im. Andrzeja Szeptyckiego we Lwowie.” (Anna Marunczak, Lwów), „Wpływ publicznego kultu św. Jozafata na tożsamość Kościoła unickiego”. (ks. Jauhien Usoszyn, Supraśl), „Duchowość świętego męczennika Jozafata i aktualność jego świadectwa dla współczesnego człowieka”. (o. dr Pavlo Krechun, ZSBW (Maria-Powcz, Węgry). Przedłużeniem konferencji, a raczej jej drugim zakończeniem była Msza św. celebrowana następnego dnia, 1 października, w kościele pw. Świętej Trójcy, a po jej zakończeniu „molebeń” (nabożeństwo) do św. Jozafata Kuncewicza i oddanie czci Jego relikwiom.

Papieski Uniwersytet Gregoriański, Rzym

Drugie godne odnotowania wydarzenie związane z rocznicą męczeńskiej śmierci św. Jozafata Kuncewicza miało miejsce na prowadzonym przez jezuitów Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. W przestronnym holu uczelni przy Piaza della Pilotta 4 otwarto wystawę pt. „Che siano tutti uno (Gv 17,21) Il 400º anniversario del martirio di San Giosafat Kuncewycz. Mostra.” [Aby wszyscy byli jedno (J 17,21). Wystawa z okazji 400. Męczeństwa św. Jozafata Kuncewicza]. Wystawa, otwarta 20 października potrwa do 20 listopada 2023. Przedstawia ona historię kultu i wizerunku św. Jozafata: obrazy, książki i ryciny Świętego Męczennika. Po raz pierwszy został tu wystawiony publicznie obraz będący kanoniczną podobizną św. Jozafata Kuncewicza (1867) namalowany na uroczystość kanonizacji, a także niedawno odkryty portret św. Jozafata, przypisywany malarzowi Sebastiano Conca (1680-1764). Kuratorem wystawy jest pani ambasador dr Sigita Maslauskaitė-Mažylienė a organizatorem Ambasada Republiki Litewskiej przy Stolicy Apostolskiej pod patronatem Marszałka Parlamentu Republiki Litewskiej, arcybiskupa metropolity wileńskiego Gintarasa Grušasa, arcybiskupa większego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Światosława Szewczuka we współpracy z Papieskim Uniwersytetem Gregoriańskim, Kurią Generalną Zakonu Bazylianów Św. Jozafata, Papieskiego Ukraińskiego Kolegium św. Jozafata, Opactwa św. Nilusa z Grottaferrata, Muzeum Dziedzictwa Historycznego Kościoła Wileńskiego i Uniwersytetu Katolickiego Ukrainy.

Papieski Uniwersytet Gregoriański. Widok na pomieszczenie wystawowe. W głębi obraz Mario Barberisa (1934, Pontificio Collegio Ucraino di San Giosafat) przedstawiający wydarzenie z młodości Świętego, gdy iskra wychodząca z Serca Jezusa miała dotknąć jego serca.

Organizatorzy wystawy w czasie jej otwarcia podkreślali, że ten święty mnich z zakonu o regule św. Bazylego Wielkiego, poświęcił swoje życie i twórczość poszukiwaniu jedności między chrześcijanami na terenach obejmujących Litwę, Polskę, Białoruś i Ukrainę, świadcząc o historycznych związkach Kościoła katolickiego obrządku wschodniego z Europą Zachodnią, a w szczególności z Rzymem jako jego duchową siedzibą. Zwracano także uwagę na jego związki z Wilnem (i jezuitami), gdzie dojrzewało powołanie Jozafata, na wkład, który wniósł w założenie zakonu bazylianów i dla rozwoju Unii Brzeskiej (1595-1596). Podkreślano, że był pierwszym kanonizowanym świętym Kościoła Wschodniego pozostającego w jedności z Rzymem w czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów Polski i Litwy. Wstęp na wystawę jest wolny i bezpłatny. Trzeba tylko zgłosić chęć jej zwiedzenia na portierni, aby móc wejść na teren wystawy.

Papieski Instytut Wschodni (Orientale), Rzym

Kolejne warte odnotowania wydarzenie dotyczy przyszłości i jest związane z Pontificio Istituto Orientale (Papieskim Instytutem Wschodnim) znanym powszechnie jako „Orientale”. Instytut został utworzony przez papieża Benedykta XV w 1917 r. i powierzony przez Piusa XI jezuitom w 1922 r. Definiuje siebie jako wyższą uczelnię „której szczególną misją jest służba Kościołom Wschodnim”, poprzez jak to ujął Jan Paweł II, ukazywanie i udostępnianie „ogromnego bogactwa Kościoła Wschodniego, które […] są przechowywane w skarbcach ich tradycji” (św. Jan Paweł II, Orientale lumen, 4). Środkiem do tego celu są badania, nauczanie i publikacje związane z tradycjami Kościołów wschodnich w zakresie liturgii, teologii, patrystyki, historii, prawa kanonicznego, literatury i języków, duchowości, archeologii oraz zagadnień o znaczeniu ekumenicznym i geopolitycznym. Orientale (Piazza di Santa Maria Maggiore 7, Roma) będzie w dniach 13-14 listopada br. miejscem konferencji międzynarodowej pod hasłem: “Identity and cult: theological, cultural and historical dimensions of Josaphat Kuntsevych” (Tożsamość i kult: Jozafat Kuncewicz w wymiarze teologicznym, kulturowym i historycznym). Na stronie Instytutu pod adresem internetowym podanym poniżej można zapoznać się ze szczegółowym programem i planowanym przebiegiem całego wydarzenia*. Polskę reprezentują na konferencji: dr Radosław Dobrowolski (Col. Suprasliense), prof. dr Andrzej Gil (KUL), dr Natalia Nowak (UJ).

Święty Jozafat, człowiek, który jak my żył w „niełatwych czasach” ukazuje nam i dzisiaj, że naśladowanie Zbawiciela jest możliwe oraz jak ważne w tym są autentyczna modlitwa, umartwienie, i przylgnięcie do eucharystii. Jego doprowadziły do naśladowania Jezusa w przebaczeniu swoim zabójcom. Niech jego pobożność i przykład życia staną się i dla wszystkich inspiracją do szukania świętości i jedności w naszych trudnych czasach.

o. Henryk Droździel SJ
2.11.2023, Rzym

*https://orientalewp.kinsta.cloud/wp-content/uploads/2023/10/Kuntsevych-program.pdf
** Bazylianie, korzystając m.in. z doświadczeń jezuitów, przekształcili się ze zbioru niezależnych klasztorów mniszych w zakon prowadzący misje, parafie, szkoły i drukarnie. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do artykułu dr. Dobrowolskiego pt. „Bazylianie — fenomen dawnej Rzeczpospolitej” w miesięczniku „Drogi Miłosierdzia” z grudnia 2017 r., ss. 30 – 31. https://dm.archibial.pl/numer/88/#page-30

Obraz na zdjęciu głównym: Mykola Azovskyj, San Giosafat Kuncewycz, 1946, Pontificio Collegio Ucraino di San Giosafat.

Fot. o. H. Droździel SJ

 

]]>
Chwile zatrzymane w czasie II https://jezuici.pl/2023/11/chwile-zatrzymane-w-czasie-ii/ Wed, 01 Nov 2023 21:35:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=86879 CHWILE ZATRZYMANE W CZASIE – część II* MŁODA DAMA Uliczny muzyk, tak go chyba można nazwać, rozłożył przy chodniku pokrowiec od gitary, a nieco dalej rozstawił kolumnę ze wzmacniaczem oraz mikrofonem i zaczął zabawiać przechodniów, grając i śpiewając angielskie utwory rockowe z lat 70.tych. Tata w towarzystwie dwóch córek minął go, ale gdy odeszli kilkanaście […]]]>

CHWILE ZATRZYMANE W CZASIE – część II*

MŁODA DAMA
Uliczny muzyk, tak go chyba można nazwać, rozłożył przy chodniku pokrowiec od gitary, a nieco dalej rozstawił kolumnę ze wzmacniaczem oraz mikrofonem i zaczął zabawiać przechodniów, grając i śpiewając angielskie utwory rockowe z lat 70.tych. Tata w towarzystwie dwóch córek minął go, ale gdy odeszli kilkanaście kroków dalej, jedna z nich, mogła mieć ze cztery latka, złapała go za rękę, prosząc o pieniążek. Chwile trwało, zanim tata znalazł kieszeń, w której były drobne monety i podał jej. Przyjrzała się uważnie pieniążkowi i powoli ruszyła z powrotem, w kierunku pokrowca i muzyka. Odwagi zabrakło jej jakieś trzy kroki przed celem i to dlatego, że muzyk, grający z widocznym zapałem, podniósł nagle wysoko rękę, w której trzymał kostkę do gry na gitarze. Nie miała odwagi iść dalej i nie chciała wracać. Wyraźnie targały nią lęk i odwaga. Odwaga zaczęła przegrywać. Obróciła główkę i spojrzała z niemym błaganiem w kierunku taty, jedynej osoby, „która nie bała się niczego”. Ojcu nie trzeba było nic mówić. Spokojnie podszedł do niej, otoczył ramieniem i oboje podeszli do pokrowca. Do leżących drobnych monet, dołączyła jeszcze jedna, niewielka, ale specjalna ofiara. Jej siostra o kilka lat starsza zapragnęła zrobić to samo. Tata znowu sięgnął do kieszeni. Roześmiany muzyk wplótł w śpiew podziękowanie dla młodej damy. „Tato słyszałeś, on mnie nazwał young lady!” – zawołała, stając przed ojcem uradowana. „Bo jesteś prawdziwą damą!” z przekonaniem i powagą odpowiedział ojciec. Wyprostowała się dumnie, a piękny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Być może w tym momencie, dzięki tym dwóm mężczyznom, dziewczynka poczuła się dumna z tego, że jest kobietą.

DELUSION
Kapitan Daniel Gregg, The Ghost, w chwili ataku dotkliwej zazdrości wyznał Mrs Muir: „Doskonale wiem, co się dzieje w umyśle człowieka, do którego uśmiecha się piękna kobieta”.
Doświadczyłem tego niedawno.
Zbliżali się do mnie, rozmawiając swobodnie. Ona wyróżniała się w tłumie piękną, typowo słowiańską urodą. Zatrzymałem się, aby ich przepuścić na zatłoczonym chodniku. Pięknie się uśmiechnęła, nie przerywając rozmowy.
Gdy mnie mijali, usłyszałem, jak mu coś tłumaczyła: „Wiesz k…a! Tego nie rozumiem!”. – Rozczarowanie towarzyszyło mi przez kilka dni. W żaden sposób nie mogłem tego zachowania zrozumieć.

JOHNNY DEPP NA ROWERZE
Malec na rowerku nieco mniejszym niż on sam, rozpędziwszy się na chodniku, z przerażeniem stwierdził, że za chwile wjedzie na jezdnię dla samochodów. Rozpaczliwe próby hamowania nie skutkowały. Pozostało ostateczne rozwiązanie – ostry skręt w lewo i zderzenie z zaparkowanym przy chodniku Reno. Chłopiec był zły na siebie, a raczej na swoje umiejętności. I wtedy…nadjechał z naprzeciwka Jonny Deep. Miał na sobie dosłownie wszystko to, co filmowy dowódca piratów z Karaibów z wyjątkiem broni i … jechał na czarnym rowerze. Do siodełka miał przytwierdzony elastyczny pręt, na którego szczycie, ponad jego głową, powiewała, a jakże, trójkątna, czarna flaga piratów z białą czaszką i skrzyżowanymi piszczelami. Wyglądał, jakby wyszedł z ekranu. Chłopiec nie spuszczał z niego oczu. Przez chwilę szamotał się z leżącym rowerkiem, usiłując go postawić na kołach i dołączyć do sławnego kapitana piratów, było już jednak za późno. Rodzice kazali mu jechać ze sobą. Posłusznie ruszył przed nimi, oglądając się co chwila za siebie.

GEST MIŁOŚCI
Było późne majowe i bardzo gorące popołudnie. Wypoczywali na jednej z ławeczek w parku, w cieniu olbrzymiego platana. Wzdłuż via Arenula wiał lekki, orzeźwiający wiatr. Kilka kroków dalej szumiała fontanna. Zapewne to sprawiło, że dziecko zasnęło bez trudu na ramieniu matki, która delikatnie włożyła je do stojącego obok wózka. Wszystkie alejki w tym miejscu pokryto pięknymi białymi kamykami. Nie da się po nich cicho przejść ani przejechać. Gdy wstali, aby wyjść z parku, na twarzy kobiety pojawiło się wahanie. Dziecko przed chwilą zasnęło i spało tak spokojnie. Mężczyzna, o wyglądzie niedźwiedzia, bez wahania pochylił się i … podniósł wózek razem z dzieckiem. Kobieta uśmiechnęła się i ruszyła przodem. Za niską furtką odgradzającą park od chodnika delikatnie postawił wózek na granitowej powierzchni. Spojrzała spokojnie na dziecko, przytulając jednocześnie twarz do jego potężnego ramienia, po czym ruszyli dalej.
Dziecko nigdy nie będzie wiedziało o tym drobnym, zapewne jednym z tysięcy, geście miłości, który sprawi, że gdy się obudzi, będzie się czuło silniejsze i bezpieczne.

OKNO Z WIDOKIEM NA MORZE
Rodzina stała przed oknem wystawowym, rozmawiając o tym, co widzą. Pomiędzy nimi przyklejony do witryny stał mały chłopczyk i tak jak oni, zaglądał do środka.
Przechodząc obok nich, usłyszałem pytanie: „Co ci się najbardziej podoba?” – „Morze!” – odpowiedział chłopiec. Uśmiechnąłem się. Rzeczywiście, w głębi sali wystawowej na ścianie wisi niewielkich rozmiarów olejny obraz. Przedstawia krajobraz z widokiem na morze. Znajduje się tam od dawna i trzeba dobrze się przyjrzeć, aby go zauważyć. Mnie też się on najbardziej podoba. Może obraz ma jakąś sentymentalną wartość dla gospodarzy albo jest z nim związana jakaś romantyczna historia? Zmieniają się rekwizyty i wystawy, a obraz ciągle tam jest.

KOŚCIÓŁ I MY
Ktoś zapytał mnie niedawno jakie powinien mieć odniesienie do Kościoła dzisiaj?
Odpowiedziałem: „Kościół jest rodzaju żeńskiego (Ecclesia). Czyż nie? – Tak!
Trzeba Go więc kochać, jak kobietę, wiernie i czule, nawet jeśli nie zawsze da się go zrozumieć?”

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 29.10.2023

* Bywają różne sposoby zapamiętywania doświadczeń. Oto jeden z moich ulubionych sposobów, nazywam go „Chwile zatrzymane w czasie”. Pierwszy zbiór refleksji znajduje się na stronie: jezuici.pl/chwile-zatrzymane-w-czasie.

Foto: flickr.com / Chris Friese

 

]]>
Miłość, która się nie kończy https://jezuici.pl/2023/10/milosc-ktora-sie-nie-konczy/ Sun, 08 Oct 2023 07:43:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=86446 W Ewangeliach Jezus często posługuje się przypowieściami, aby uczynić swoje orędzie bardziej zrozumiałym: są to historie «wymyślone», które w sposób metaforyczny ukazują prawdę o Jezusie i pozwalają tym, którzy ich słuchają, poznać prawdę o swoim sercu. Przypowieść „O dzierżawcach winnicy”*, w szczególny sposób konfrontuje nas z całym opisem historii zbawienia. Opowiada o stworzeniu, o późniejszym […]]]>

W Ewangeliach Jezus często posługuje się przypowieściami, aby uczynić swoje orędzie bardziej zrozumiałym: są to historie «wymyślone», które w sposób metaforyczny ukazują prawdę o Jezusie i pozwalają tym, którzy ich słuchają, poznać prawdę o swoim sercu.

Przypowieść „O dzierżawcach winnicy”*, w szczególny sposób konfrontuje nas z całym opisem historii zbawienia. Opowiada o stworzeniu, o późniejszym powołaniu proroków, o wyborze Ojca, by posłać Syna na świat, a wreszcie o tym, jak ludzie Go odrzucili i skazali na śmierć. Jest to długa historia nieskończonej miłości Boga do ludzkości, która wielokrotnie odpowiada Mu zdradą. Jednocześnie ta przypowieść pozwala słuchaczowi — a więc także nam — rozpoznać siebie w opowiadanej historii, poczuć się wezwanym, sprowokowanym i zaproszonym do zajęcia stanowiska i udzielenia osobistej odpowiedzi.

W przypowieści opowieść o niewierności człowieka i bezwarunkowej miłości Boga łączą się i staje się jasne, że chciwość i zamknięcie ludzkiego serca nie zatrzymują Bożego planu miłości.

Po każdej zdradzie Bóg jest zawsze gotowy do ponownego zaangażowania się i powrotu do gry. Przypowieść ukazuje nam bowiem trzy stopniowo coraz większe inicjatywy właściciela winnicy, trzy posłania: sługi, innych proroków i wreszcie Syna Bożego. Miłość, która go prowadzi, nie pozwala mu zatrzymać się, sprawia, że nie boi się ryzykować ani nie boi się ponieść porażki.

Dobrze jest pamiętać, że Pan nie zatrzymuje się w obliczu naszej „nieprzepuszczalności” wobec Niego. Nie używa siły wobec niej, ale zawsze, niestrudzenie, daje nam kolejną szansę, dar za każdym razem coraz większy.

Dynamika opowiedzianej historii pozwala nam zadać sobie pytanie o to, co sprawia, że nasze serce jest nieprzepuszczalne i na jakie różne sposoby «usuwamy» Pana z naszego życia, broniąc się przed Nim i zabierając Mu należna przestrzeń w naszej codzienności, aby nie pozwolić Mu wejść i konkretnie działać w naszym życiu.

Często stajemy w tej obronnej pozycji, ponieważ się boimy, ponieważ jesteśmy (często nieświadomie) przekonani, że wpuszczenie Go oznaczałoby rezygnację z czegoś, ponieważ boimy się, że On przyjdzie, aby odebrać nam życie, możliwość cieszenia się nim, bycia szczęśliwymi. Czy to jest prawda?

Przypowieść pomaga nam rozpoznać te fałszywe przekonania i w ten sposób zrobić krok ku wolności.

Z opowieści wyłaniają się co najmniej dwa nieporozumienia, dwa „węzły”, które należy rozwiązać, aby być wolnym: pierwszy dotyczy potrzeby ustalenia, kto jest właścicielem winnicy. Jest ona zasadzona z troską i uwagą przez właściciela, który wyposaża ją we wszystko, co niezbędne, aby przyniosła owoce, a następnie daje ją rolnikom, aby zaopiekowali się nią pod jego nieobecność. Jest tu mowa o świecie, który Bóg powierzył trosce człowieka, aby go chronił, pielęgnował, czynił coraz bardziej ludzkim. Mówimy zatem także o życiu, które nie należy do nas, nie jest nasze, ale które otrzymaliśmy w darze i za które ponosimy pełną odpowiedzialność. I mówimy o królestwie Bożym, o wspólnocie, o relacjach, które nam pozwalają żyć jak dzieci Boże na tej ziemi. Postawa rolników, z drugiej strony, ujawnia nasze wypaczone pragnienie władzy nad światem, nad życiem, nad ludźmi, nad Królestwem. W jakiej postawie stoimy przed Nim? Czy chcemy być panami i wchodzimy we współzawodnictwo z Bogiem, którego postrzegamy jako przeszkodę dla naszej autonomii? Jeśli to zauważymy, możemy świadomie pozostawić Mu Jego własność, uznając się za «Jego» pokorne sługi w winnicy, stróżów ogrodu, w radości i pogodzie ducha będąc tym, czym jesteśmy w głębi: Jego dziećmi.

Drugi problem jest konsekwencją pierwszego. Spójrzmy bowiem na owoce winnicy i radość z nich: kto cieszy się owocami winnicy? i według jakiej logiki? Bóg, chociaż jest jedynym właścicielem, ciągle żywi pragnienie, aby Jego dary były dzielone między wszystkich i aby ci, którzy uprawiali winnicę, współpracując z Nim i ze swymi braćmi, cieszyli się pełnią, obfitością i pięknem zbiorów. Rolnicy nie rozumieją tej logiki i zamiast być wdzięczni za otrzymany dar, widzą pana wyłącznie jako tego, który chce ich wykorzystać i samodzielnie cieszyć się owocami, pozostawiając ich biednymi i z pustymi rękoma. Czy zdarza nam się patrzeć na Boga w ten sposób i dlatego chcemy posiąść owoce, odchodząc od logiki dzielenia się?

Nauczmy się mówić z przekonaniem w naszych sercach: Ty, Panie, nie jesteś taki! Ty pragniesz mojego szczęścia, mojej pełni! Tylko w ten sposób będziemy wolni, aby Go przyjąć, kochać Go serdecznie i służyć Mu z pasją.

Uznajmy zatem, że dzieło, które Ojciec dokonał i nadal dokonuje ma na celu nas i każdego człowieka na przestrzeni dziejów, świadomi, że Pan przyszedł właśnie po to, abyśmy stali się ludem, który ma stać się dziedzicem Królestwa, ponieważ pragnie, abyśmy zakosztowali jego owoców i otrzymali życie pełne i w obfitości. I tak staniemy się wolni.

o. Andrea Picciau SJ
Il Messaggio del Cuore di Gesu, ottobre 2023, p.16-19.

Tłumaczenie z j. włoskiego: o. Henryk Droździel SJ

*Mt 21, 33-43 „Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznie, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc przybędzie właściciel winnicy, co uczyni z owymi rolnikami?” Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”. Jezus im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: „Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach”. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.

Foto: Ron Reiring / flickr.com

 

]]>
We wspomnienie świętych Archaniołów https://jezuici.pl/2023/09/we-wspomnienie-swietych-archaniolow/ Sat, 30 Sep 2023 12:19:37 +0000 https://jezuici.pl/?p=86312 We wspomnienie św. Archaniołów udałem się z pielgrzymka do pobliskiego kościoła Sant’Angelo in Pescheria, który wznosi się na ternach przylegających do Tybru, gdzie mieścił się w starożytności port i targ rybny (Foro Piscario). Pierwotnie kościół był dedykowany św. Pawłowi, który mieszkał w pobliżu w czasie swoich pobytów w Rzymie. Potem przemianowano go na kościół św. […]]]>

We wspomnienie św. Archaniołów udałem się z pielgrzymka do pobliskiego kościoła Sant’Angelo in Pescheria, który wznosi się na ternach przylegających do Tybru, gdzie mieścił się w starożytności port i targ rybny (Foro Piscario). Pierwotnie kościół był dedykowany św. Pawłowi, który mieszkał w pobliżu w czasie swoich pobytów w Rzymie. Potem przemianowano go na kościół św. Michała Archanioła, po przebudowie zostawiono tylko tytuł „Chiesa Sant’Angelo”.

Portyk Oktawii. W głębi wejście główne do kościoła Sant’Angelo.

A oto krótka historia, wspomnienie o świętym małżeństwie i ich świętych synach, która związane są z tym kościołem, tak jak je opisują duszpasterze z Sant’Angelo. Można ten opis znaleźć na tablicy przy wejściu do kościoła od strony Portyku Oktawii, sąsiadującym z ruinami Teatro Marcello i dawnym Gettem.

Jest w tej historii także wątek jezuicki

“O szczątkach świętych męczenników Getulio, jego żony szlachetnej Sinforosy i ich siedmiorga dzieci Crescente, Giuliano, Nemesio, Primitivo, Giustino, Statteo i Eugenio…zapomniano od średniowiecza. Odnaleziono je i przeniesiono do S. Angelo in Pescheria w XVI w. w okresie renesansu. Piusa IV wystawił je do kultu wiernych w szklanej urnie. Część relikwii, w tym głowa Getulia, została podarowana przez Grzegorza XIII jezuitom, dziś znajdują się w kaplicy w Villa d’Este. Innych zabrano do kolegiów jezuickich w Indiach i Hiszpanii, jeszcze innych do niektórych kościołów w Rzymie. Krew św. Sinforosa zawarta w ampułce znajduje się w San Chirico di Rapara w Bazylikacie, gdzie w przeszłości dokonywała cudu upłynnienia się. Aby zapobiec rozproszeniu relikwii, 26 września 1587 roku namiestnik Rzymu Mariano Perbenedetti kazał je zamknąć w marmurowym sarkofagu, znajdującym się obecnie przy ołtarzu głównym kościoła. W tym samym sarkofagu złożono także szczątki świętych Cyrusa i Jana.

Portyk Oktawii na tablicy informacyjnej.

Oto w 137 r. cesarz Hadrian, kazał wybudować swoją willę w pobliżu Tivoli, chciał jak najszybciej ją poświęcić obrzędem pogańskim. Zaczął od składania ofiar bożkom i żądania odpowiedzi od demonów, które mieszkały w bożkach. Wyrocznia odpowiedziała: „Wdowa Symphorosa i jej siedmioro dzieci obezwładniają nas każdego dnia, wzywając ich jedynego Boga. Dlatego jeśli ona i jej siedmioro dzieci zostaną złożone na ofiarę, obiecujemy zadowolić cię we wszystkim, o co poprosisz”. Hadrian wezwał więc prefekta Licyniusza i nakazał aresztowanie Sinforosy i zabranie jej do świątyni Herkulesa. Tutaj najpierw pochlebstwami, potem groźbami i szantażem próbował ją nakłonić do złożenia ofiary bożkom, ale Święta nie zgodziła się, idąc za przykładem swojego męża Getulio, który wolał być ścięty mieczem niż złożyć ofiarę bogom. Następnie cesarz nakazał ją torturować poprzez powieszenie za włosy. Jednak tortury do krwi nic cesarzowi nie dały, więc niecierpliwie wydał rozkaz, aby przywiązać jej do szyi duży kamień i wrzucić ją do rzeki Aniene, aby utonęła. Potem przyszła kolej na jej dzieci; zabrano ich na bok, a Hadrian poprosił ich o złożenie ofiar pogańskim bogom. Biorąc pod uwagę opór chłopców, nakazał, aby ich także poddano torturom. Następnego dnia Hadrian kazał wbić siedem pali wokół świątyni Herkulesa, kazał położyć na nich synów świętej Symforozy i nakazał Crescente przebić gardło; drugi Giuliano został ranny w klatkę piersiową, trzeci Nemesio przebito serce; czwartemu Primitivo zmiażdżono wnętrzności; piątemu Giustino wbito żelazo w plecy; szósty, Statteo został ranny w bok; siódmego, Eugeniusza przecięto na dwoje.

Dawno temu ofiara tych świętych przynosi wieczną chwałę Bogu, zarówno za nas wszystkich, którzy modlimy się w tym Kościele, prosząc o wstawiennictwo u Ojca, jak i jako przykład w trudnościach i przeciwnościach naszych czasów.”

Widok nawy głównej. W głębi, za ołtarzem, obraz Michała Archanioła.

Historia Getulio, jego żony szlachetnej Sinforosy i ich siedmiorga dzieci przypomina męczeństwo matki i jej siedmiu synów z Drugiej księgi machabejskiej rodział. 7. Zapewne tam i tu w walce z demonami i wrogami Boga zwycięstwo było możliwe dzięki opiece i wstawiennictwu aniołów. Aniołowie są, jak uczy objawienie „duchami przeznaczonymi do usług, posłanymi na pomoc starającym się posiąść zbawienie”, dając poznać plan Boży i broniąc ich przed szatanem.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 29.09.2023
Tłumaczenie tekstu o męczeństwie: o. Henryk Droździel SJ

Na zdjęciu głównym: Wejście do kościoła Sant’Angelo in Pescheria przy Portico d’Ottavia.

 

]]>
Caravaggio: Powołanie Świętego Mateusza https://jezuici.pl/2023/09/caravaggio-powolanie-swietego-mateusza/ Thu, 28 Sep 2023 13:07:31 +0000 https://jezuici.pl/?p=86273 Wyznania św. Mateusza Tydzień temu obchodziliśmy wspomnienie świętego Mateusza, Apostoła i Ewangelisty. Podobnie jak prorok Jeremiasz i św. Augustyn pozostawił on po sobie napisane własnoręcznie „wyznania” będące integralną częścią jego Ewangelii*. Te wyznania są bardzo osobistą duchową „autobiografią”. Przytoczę ją dosłownie i w całości, ponieważ jest jedną z najkrótszych w swoim gatunku. „Odchodząc stamtąd, Jezus […]]]>

Wyznania św. Mateusza

Tydzień temu obchodziliśmy wspomnienie świętego Mateusza, Apostoła i Ewangelisty. Podobnie jak prorok Jeremiasz i św. Augustyn pozostawił on po sobie napisane własnoręcznie „wyznania” będące integralną częścią jego Ewangelii*. Te wyznania są bardzo osobistą duchową „autobiografią”. Przytoczę ją dosłownie i w całości, ponieważ jest jedną z najkrótszych w swoim gatunku.

Odchodząc stamtąd,
Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz,
siedzącego w komorze celnej,
i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»
On wstał i poszedł za Nim.” (Ewangelia wg. św. Mateusza 9,9).

Ta najkrótsza z autobiografii biblijnych fascynowała od początku nie tylko czytelników i słuchaczy, ale i wielu artystów. Stała się także inspiracją obrazu „Powołanie św. Mateusza” (autorstwa Caravaggia.

Michelangelo Merisi nazywany Caravaggio (1571-1610) namalował go w roku 1599, jako jeden z trzech obrazów do kaplicy będącej pod opieką wykonawców testamentu kard. M. Contarelli w kościele San Luigi dei Francesi w Rzymie. Pozostałe obrazy ukazują Mateusza piszącego Ewangelię oraz scenę jego męczeńskiej śmierci.

Podobnie jak opowiadanie Mateusza charakteryzuje oszczędność (ubóstwo) słów, tak obraz C. cechuje oszczędność środków wyrazu. Słowa w opowiadaniu Mateusza są bardzo wymowne, przemawiają z mocą i nie pozostawiają odbiorcy obojętnym. Z obrazem Caravaggia jest podobnie. Scena na obrazie jest pozbawiona wszystkiego, co nie jest konieczne, a mimo to przepełniona jest emocjami i napięciem; jest w niej mnóstwo gestów pełnych patosu; jest działanie łaski i rozeznanie kończące się podjęciem decyzji pójścia za Jezusem Chrystusem.
Dzieło Caravaggia i fragment Ewangelii Mateusza z wielką prostotą i szczerością ukazują Jezusa, jako żywą osobę, czyniącą się obecną dla każdego, w każdym czasie, także tu i teraz, niejako na wyciągnięcie ręki. Co jest bardzo interesujące, Jezus Chrystus jest na obrazie Caravaggia ukazany razem z Kościołem.

Postawa Mateusza i jego słowa wywarły i wywierają nieustannie wielki wpływ na słuchaczy i czytających Ewangelie. Dzieje się tak również z arcydziełem Caravaggia pt. „Powołanie Mateusza”.

Fascynacja osobą Jezusa u Mateusza i u Caravaggia jest jeszcze jednym elementem, który ich łączy. C. z upodobaniem malował postać Jezusa, a także różne przejawy, działania i owoce łaski.
Temat obrazu „Powołanie Mateusza” został na artyście wymuszony. Sponsor wyraźnie życzył sobie, aby artysta ukazał ewangelistę Mateusza „w chwili, gdy ten podnosi się, aby pójść za Jezusem”. C. przystępując do malowania miał do swojej dyspozycji tylko 24 słowa na ten temat, osobistą znajomość Pisma Świętego, trydenckiej teologii powołania, znajomość biblijnych języków i własne przemyślane doświadczenia.

Obraz „Powołanie Mateusza” jest „wyznaniem” wiary C., zapisem doświadczenia wiary na aktualnym etapie jego życia. Opisem Mateuszowego i własnego spotkania z Jezusem. Jest również zaproszeniem skierowanym do widza, by podjął refleksję nad własnym powołaniem, czyniąc go uczestnikiem przedstawionego wydarzenia oraz dając mu doświadczyć tego, co sam doświadczył, czytając autobiografię Mateusza.

Spojrzenie

Po-wołanie Mateusza zaczyna się nie od usłyszenia wołania, ale od spojrzenia. Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz. To Jezus jest stroną aktywną. Mateusz dostrzega to spojrzenie i odnajduje się w nim. Nie boi się tego spojrzenia. Czuje się akceptowany i przyjęty, takim, jaki jest, z zawodem, który wykonuje. Czuje, że Jezus zna go po imieniu.

Święty Jan Paweł II mówił, że wiara polega na tym, aby „dać się zobaczyć Jezusowi”. Także w przypadku Mateusza wiara jest kontekstem zaproszenia do pójścia za Jezusem. Wiara (łaska, słowo, światło) wyprowadza nas z zamknięcia i bezowocności życia w komfortach ciemności komory, ku życiu pełnemu wyzwań, czasem łez cierpienia i radości, ale ostatecznie do szczęścia życia w pełni.

Moc Jezusowego spojrzenia umożliwia Mateuszowi podjęcie decyzji do pójścia za Nim. Jest ono tak pełne mocy, że aż podnosi Go z miejsca.

Po-wstał

Kontemplując obraz C., jesteśmy świadkami, jak umiera celnik Levi, a rodzi się nowy człowiek, Mateusz. Podkreśla to i do tego odsyła, gest Jezusa, który towarzyszy spojrzeniu. Jest on powtórzeniem gestu stworzenia Adama z Kaplicy Sykstyńskiej autorstwa Michała Anioła. Znawca twórczości C. znajdzie wiele podobnych odniesień i nawiązań do twórczości jego równie genialnego imiennika, Michała Anioła.

Słowo „powstał” użyte w opisie ewangelicznym oznacza także zmartwychwstanie. Mateusz nie tyle rodzi się na nowo, ile zmartwychwstaje, powstaje do nowego życia, w którego centrum jest Jezus, a nie to, co symbolizują rozsypane na stole monety.

Mateusz* w opisie z Pisma św. nic nie mówi, o tym, co działo się w jego sercu, gdy napotkał spojrzenie Jezusa. Jednak na obrazie C. ukazany jest tak, jak gdyby nie był pewien tego, co widzi i słyszy. Dzieje się tak dlatego, że na obrazie Mateusz symbolizuje osobę, która potrzebuje potwierdzenia, pomimo że łaska (niewidoczna) dotyka jego serca, oświeca go swoim światłem i słyszy wołanie Jezusa.

Z pomocą w podjęciu decyzji o tym, czy pójść za Jezusem, czy zostać w komorze, przychodzi nam z woli Jezusa Kościół. Reprezentuje go na obrazie osoba Piotra. Jezus „odchodzi”, Piotr „przychodzi”. Gest Piotra powtarza, niejako „potwierdza” gest i słowa Jezusa. Pan wie, że następcy Mateusza będą potrzebowali tego potwierdzenia. Pan Jezus z Piotrem ubrani są w szaty z czasów, w których chodzili po Palestynie. C. przypomina widzowi, że za każdym razem spotykamy tego samego Jezusa i Jego Kościół, który symbolizuje postać Piotra, zlewająca się na obrazie z postacią Jezusa.

Mateusz widzi Jezusa, widzi światło i słyszy słowa. Na obrazie jest ukazany w postawie słuchania. Słowo, które słyszy Mateusz, jest odpowiedzią Jezusa, który wcześniej usłyszał jego skryte w sercu pragnienie wyrwania się z ciemności ogarniającej jego życie. Warto zwrócić uwagę na wyraźny detal – ucho. Ucho, jak na ikonach jest tu symbolem wsłuchiwania się, słuchania i usłyszenia. Widz, medytując w ciszy obraz C., staje się uczestnikiem dialogu, który rozgrywa się w przestrzeni, która dzieli się na to, co „wewnątrz” i na co na „zewnątrz”.

Po-szedł

Obraz „Powołanie Mateusza” jest umieszczony tak, że widz, będąc blisko, staje się uczestnikiem przedstawionego wydarzenia, a jednocześnie widzi wszystkie jego elementy, także nogi Mateusza, z których jedna już jest uniesiona do góry. Ma się wrażenie, że ciało Mateusza reaguje szybciej niż jego wola.

Dla C. człowiek jest ciągle w drodze. Będąc w drodze, ma prawo się pokaleczyć, nabawić się odcisków, mieć brudne nogi, jak postacie na obrazie Madonna dei Pellegrini w pobliskim kościele św. Augustyna. Z tym że droga nie jest dla C. filozoficzną kategorią, ale Osobą. Jezus jest Drogą. Nie jest ważne, jak daleko dojdziemy, podążając za Jezusem, który nas po-wołał. Często to nie od nas zależy. Ważne jest, aby iść za Nim i wytrwać. Wytrwać, tak jak, Pan Jezus, który nieustannie przechodzi przez czas i miejsca i daje się zobaczyć i usłyszeć. On jest gwarancją dojścia do domu, do Ojca.

Zachęcam, aby spacerując po Piazza Navona w Rzymie nie omijać znajdującego się obok kościoła dei Francesi. Warto tam wejść, a odszukawszy pierwszą od ołtarza kaplicę w lewej nawie, wrzucić do automatu pieniążek lub dwa. Zapali się wtedy światło, zapraszając do kontemplacji historii powołania Mateusza, namalowanej przez największego z teologów wśród malarzy i największego malarz wśród teologów, która jest także historią naszego powołania, a przynajmniej pragnie nią być.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 20.09.2023, W wigilię świętą św. Mateusza, Apostoła i Ewangelisty.

Kaplica Contarellich w kościele San Luigi dei Francesi. Fot. H. Drozdziel SJ

* Powołanie Mateusza
Mt, 9,9 Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim.
Łk 5, 27 Potem wyszedł i zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» 28 On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim.
Mk 2,13 Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. 14 A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On wstał i poszedł za Nim.
** Co pewien czas pojawiają się nowe teorie co do tego, która postać na obrazie C. to Mateusz. Mój współbrat o. Jean Paul Hernandez SJ uważa, że mamy tu do czynienia z jedną osobą w różnych okresach jej duchowego rozwoju, z tym, że jedną z postaci na obrazie jest kusiciel.

]]>
Święty Stanisław Kostka – Msza św. z Wiednia https://jezuici.pl/2023/09/swiety-stanislaw-kostka-msza-sw-z-wiednia/ Mon, 18 Sep 2023 15:13:04 +0000 https://jezuici.pl/?p=86110 Dziś w Polsce obchodzimy święto św. Stanisława Kostki, patrona naszej Ojczyzny i polskiej młodzieży. W związku z tym odbędzie się transmisja radiowa via Internet Mszy św. celebrowanej w kaplicy jemu poświęconej przy Steindlgasse 6 w Wiedniu. Transmisję przygotowała redakcja polonijnego radia Droga: <radiodroga.net>. Od 2018 roku św. Stanisław Kostka jest Patronem tego radia. Redakcja zaprasza […]]]>

Dziś w Polsce obchodzimy święto św. Stanisława Kostki, patrona naszej Ojczyzny i polskiej młodzieży. W związku z tym odbędzie się transmisja radiowa via Internet Mszy św. celebrowanej w kaplicy jemu poświęconej przy Steindlgasse 6 w Wiedniu. Transmisję przygotowała redakcja polonijnego radia Droga: <radiodroga.net>. Od 2018 roku św. Stanisław Kostka jest Patronem tego radia. Redakcja zaprasza do wspólnej modlitwy. Mszy św. będzie przewodniczył ks. Łukasz Skiba.

Związki świętego Stanisława Kostki (1550-1568) z Wiedniem są bardzo mocne. Jako 14-letni chłopiec został wysłany przez rodziców wraz ze swoim starszym bratem oraz z opiekunem na naukę w kolegium jezuickim w tym mieście. W stolicy Austrii przebywał w latach 1564-1567. Tu rozwijała się i dojrzała jego osobowość, a zwłaszcza życie duchowe, którego owocem była decyzja wstąpienia do jezuitów. Takie świadectwo pozostało w kronikach kolegium w Wiedniu:

„Pewien młody Polak, szlachetny z urodzenia, lecz bardziej jeszcze szlachetny cnotą, który przez pełne dwa lata u Naszych w Wiedniu usilnie prosił o przyjęcie, a mimo to cierpliwie znosił odmowę, bo nie wypadało go przyjąć bez zgody rodziców, i to nie tylko dlatego, że był naszym konwiktorem i uczył się w naszym gimnazjum, ale także z innych powodów — otóż ten młody Polak niedawno temu, utraciwszy nadzieję na przyjęcie tutaj, wyruszył gdzie indziej, nie ustając w staraniach, by, jeżeli to będzie możliwe, w innym miejscu dopełnić swojego pragnienia.
Był on przykładem wytrwałości i pobożności, dla wszystkich był miły, dla nikogo nie był ciężarem, dziecinny wiekiem, ale dojrzały roztropnością, niewielkiego wzrostu, ale wielki i wyniosły duchem. Każdego dnia słuchał dwóch Mszy świętych, częściej niż inni przystępował do sakramentu pokuty i Ciało Pańskie przyjmował, a także dłużej i chętniej się modlił; przy tym wszystkim innym uczniom nie tylko dorównywał, ale także nad tymi odnosił zwycięstwa, którzy nie tak dawno temu lepiej od niego stali.

We dnie i w nocy miał przed oczyma Jezusa i Jego Towarzystwo, toteż ze łzami w oczach prosił przełożonych, żeby go przyjęli. Listami niepokoił też legata papieskiego, żeby wpłynął na Naszych. Ale wszystko to na nic się zdało. Widząc zatem, że przeciwni są temu rodzice, bracia, krewni i powinowaci, postanowił udać się gdzie indziej i na innej drodze szukać dojścia do Towarzystwa Jezusowego. A gdyby się i to nie powiodło, umyślił sobie, że będzie przez całe życie pielgrzymował i z miłości ku Chrystusowi wiódł będzie życie w jak największym poniżeniu i w ubóstwie jak największym.

Pokój zamieniony na kaplicę poświęconą św. Stanisławowi Kostce w Wiedniu

Kiedy Nasi się dowiedzieli o tych jego postanowieniach, zaczęli mu to odradzać i zachęcali go, by wyruszył w drogę wraz z bratem, który według powszechnego mniemania wkrótce zamierzał wrócić do ojczyzny, bo przecież gdy się jego rodzice dowiedzą, że tak trwałe jest jego postanowienie, wyrażą pewnie zgodę na tak godziwą prośbę. On jednak trwał przy swoim, twierdząc, że daremnie się tego od jego rodziców oczekuje, lepiej on ich bowiem zna niż inni, a sam musi przecież spełnić to, co obiecał Chrystusowi.

Tak więc, ponieważ ani wychowawca nie zdołał go od tego zaplanowanego postanowienia odwieść, ani spowiednicy, któregoś ranka po wcześniejszym przyjęciu Ciała Pańskiego, bez wiedzy wychowawcy i brata, porzucił dosyć dużą ojcowiznę, zdjął szaty, których używał w domu i szkole, włożył na siebie byle jakie ubranie lniane, do ręki wziął kij pielgrzymi i jak biedny wiejski chłopiec wyruszył z Wiednia. Bóg jeden wie, co się jeszcze stanie. Mamy jednak nadzieję, że to, iż tak odszedł, nie było bez natchnienia Bożego. Zawsze bowiem tak był wytrwały, że się nam wydaje, iż to nie chłopięcy umysł go poprowadził, lecz jakież niebiańskie natchnienie.

A tak pisał o Polaku, Stanisławie Kostce (jeszcze nieświętym), Holender, prowincjał jezuitów niemieckich, przyszły święty, Piotr Kanizjusz, do generała jezuitów (Hiszpana), również przyszłego świętego, Franciszka Borgiasza w liście znanym wśród jezuitów jako tzw. List Trzech Świętych:

„Ten, kto prowadzony przez Chrystusa ten list przyniesie, a został wysłany z naszej Prowincji, to Stanisław, polski szlachcic, młodzieniec uczciwy i gorliwy. Nasi w Wiedniu nie ośmielili się go przyjąć, żeby się nie wydawało, że działają wbrew woli jego rodziny. Kiedy przybył do nas i chciał spełnić złożone już dawno postanowienie (bo już przed laty całkowicie się oddał Towarzystwu, zanim do niego wstąpił), w Dylindze w konwikcie odbywał przez jakiś czas próby i okazało się, że w posługach jest zawsze godny zaufania, a w powołaniu wytrwały. Od czasu do czasu prosił, żeby go wysłać do Rzymu, bo w ten sposób dalej będzie od swoich, od których boi się prześladowania, i większe postępy uczyni w pobożności. Nigdy nie przebywał z naszymi nowicjuszami, toteż można będzie go do nich tam zaliczyć, żeby odbył właściwy okres próby. My spodziewamy się po nim wspaniałych rzeczy”.

Kopia „Listu Trzech Świętych”, która znajduje się w tzw. kameretkach św. Stanisława Kostki w Rzymie

 

 

]]>
Polska pamięta – ordery dla męczenników z Pariacoto https://jezuici.pl/2023/06/polska-pamieta-ordery-dla-meczennikow-z-pariacoto/ Sat, 24 Jun 2023 18:25:33 +0000 https://jezuici.pl/?p=84349 Wieczorem, dnia 22 czerwca 2023 r., z inicjatywy Ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej Adama Kwiatkowskiego oraz Ministra Generalnego Zakonu Franciszkanów Braci Mniejszych Konwentualnych Carlosa Alberto Trovarelli O.F.M. w Bazylice XII Apostołów w Rzymie, oraz w pomieszczeniach przyległego klasztoru franciszkanów odbyły się uroczystości poświęcone błogosławionym braciom męczennikom z Peru, Michałowi Tomaszkowi oraz Zbigniewowi Strzałkowskiemu. Obaj franciszkanie […]]]>

Wieczorem, dnia 22 czerwca 2023 r., z inicjatywy Ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej Adama Kwiatkowskiego oraz Ministra Generalnego Zakonu Franciszkanów Braci Mniejszych Konwentualnych Carlosa Alberto Trovarelli O.F.M. w Bazylice XII Apostołów w Rzymie, oraz w pomieszczeniach przyległego klasztoru franciszkanów odbyły się uroczystości poświęcone błogosławionym braciom męczennikom z Peru, Michałowi Tomaszkowi oraz Zbigniewowi Strzałkowskiemu. Obaj franciszkanie zostali zamordowani w Pariacoto 9 sierpnia 1991 r. przez terrorystów spod znaku komunistycznej partyzantki.

Pierwsza część obchodów rozpoczęła się o 17.30, a jej centralnym elementem było przekazanie Krzyży Wielkich Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej przedstawicielom rodzin męczenników, nadanych pośmiertnie błogosławionym Męczennikom z Pariacoto przez prezydenta Andrzeja Dudę oraz inauguracja wystawy „Działalność misjonarzy błogosławionego Zbigniewa Strzałkowskiego i błogosławionego Michała Tomaszka. Męczennicy z Pariacoto” w krużganku wejściowym do bazyliki.

Widok Bazyliki XII Apostołów (fot. H. Droździel SJ)

W pierwszej części uroczystości, która miała miejsce w auli klasztornej franciszkanów, głos zabrali przedstawiciele gospodarzy oraz goście reprezentujący Prezydenta i Rząd Polski. W tej części spotkania oraz podczas późniejszej Mszy św. wystąpił kilkuosobowy zespół muzyczno-wokalny z parafii Pariacoto, założony przez błogosławionych męczenników. Wzruszającym wydarzeniem było świadectwo siostry zakonnej, Berty Hernandez Guerra ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Pana Jezusa, która była świadkiem ich aresztowania i tego, jak się przygotowywali na śmierć.

O godzinie 18.30 Msza św. odbyła się Msza św. której przewodniczył kard. Mauro Gambettiego OFM Conv. Archiprezbiter Papieskiej Bazyliki św. Piotra. Razem z nim przy ołtarzu zgromadziło się około 100 kapłanów zakonnych i diecezjalnych.

Wśród obecnych w bazylice dwaj polscy ambasadorowie: pani Ambasador RP w Peru Magdalena Śniadecka – Kotarska (zasłużona dla upamiętniania Polaków w Peru) i pan Ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Adam Kwiatkowski, minister z Kancelarii Prezydenta RP Wojciech Kolarski, chargé d’afaire Peru, świeccy i duchowni reprezentujący urzędy watykańskie, liczne siostry zakonne i osoby świeckie. Całość uroczystości była po włosku z akcentami w języku polskim i angielskim.

Część homilii kard. Gambettiego zajęło świadectwo rzymskiego kapłana Giampiero Casolaro, który na zaproszenie głównego celebransa opowiedział o tym, jak będąc umierający z powodu Covid, miał doświadczenie spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym i bł. Zbigniewem Strzałkowskim (jednym z męczenników). Po wyzdrowieniu okazało się, że nie pozostały w jego ciele żadne znaki ciężko przebytej choroby.

Po obu stronach fotografii Męczenników Krzyże Wielkie Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (fot. H. Droździel SJ)

W bazylice, przed prezbiterium przez cały czas znajdowały się relikwie błogosławionych Męczenników z Paracoto (ich zakrwawione koszule). Warto pamiętać, że pod posadzką prezbiterium świątyni, w specjalnej krypcie znajdują się relikwie św. Jakuba Mniejszego i św. Filipa, apostołów.

Po zakończeniu Mszy św. odbył się poczęstunek w krużgankach gościnnego klasztoru franciszkanów.

Z wielu wypowiedzi, które można było usłyszeć podczas omawianej uroczystości, dwie zasługują na szczególną uwagę.

Przełożony polskiej prowincji franciszkanów wskazał na to, że błogosławieni męczennicy Michał i Zbigniew są obywatelami czterech ojczyzn: ojczyzny niebieskiej, Polski, Peru, ale także całego świata, gdyż od czasu ich śmierci, powstało na świecie ponad 500 kaplic, kościołów, ośrodków i dzieł pod ich wezwaniem.

W innej wypowiedzi zwrócono uwagę na to, że pośmiertne nadanie orderów to wyraz pamięci, znak, że Polska pamięta.

Pamiątki po błogosławionych Michale i Zbigniewie (fot. H. Droździel SJ)

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 22.6.2023

Na zdjęciu głównym fragment wystawy.

]]>
O dobrodziejstwach płynących z czytania https://jezuici.pl/2023/06/o-dobrodziejstwach-plynacych-z-czytania/ Wed, 14 Jun 2023 06:46:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=84031 W auli rekreacyjnej rezydencji prowincjała jezuitów w Warszawie, nad ekranem telewizora wkomponowanego w zajmujące całe ściany półki z książkami, znajduje się wyraźnie widoczna kartka z wymownym napisem: „Nigdy nie wchodź w dyskutuję z kimś, kto ma większy telewizor niż półkę z książkami”. Na szczęście są jeszcze osoby, w zakonie i poza nim, z którymi można […]]]>

W auli rekreacyjnej rezydencji prowincjała jezuitów w Warszawie, nad ekranem telewizora wkomponowanego w zajmujące całe ściany półki z książkami, znajduje się wyraźnie widoczna kartka z wymownym napisem: „Nigdy nie wchodź w dyskutuję z kimś, kto ma większy telewizor niż półkę z książkami”. Na szczęście są jeszcze osoby, w zakonie i poza nim, z którymi można podyskutować.

W każdym klasztorze trzy rzeczy są nadal niezbędne: kaplica, refektarz i biblioteka, niekoniecznie w tej kolejności. Pomyślałem więc, że warto przypomnieć o korzyściach płynących z czytania.

Pożytki płynące z czytania dotyczą ducha, duszy oraz ciała i…nie ma znaczenia, ile mamy lat.

Czytanie jest z korzyścią dla ducha. Sprawia, że nabywamy bezcennej wiedzy o świecie, osobach i sytuacjach, a także jak zarządzać zdobytymi informacjami. Poszerza nie tylko naszą wiedzę, ale i sposób myślenia, zmieniając go przez inspirowanie do wychodzenia poza szablony. Czytanie jest nieocenionym środkiem pomagającym poprawić pamięć, wyobraźnię, zdolność koncentracji, a także umiejętność analizy.

Czytanie jest bardzo skutecznym środkiem zmniejszającym stres, tanim i ekologicznym. Według niektórych badań wystarczy około 10 minut czytania, aby zredukować stres o więcej niż połowę. To także doskonały antydepresant. Czytanie nie odrywa nas od życia, lecz przerywając krąg rutyny i związanych z nią problemów, łagodzi poczucie izolacji i wyobcowania, stając się formą terapii.

Czytanie pomaga w ubogaceniu słownictwa, a to zazwyczaj poprawia umiejętność pisania, a razem mają bardzo pozytywny wpływ na nasze umiejętności porozumiewania się z innymi.

Dobrodziejstwem płynącym z czytania jest większa empatia, czyli zdolność do rozumienia własnych uczuć i dzielenia się nimi z innymi. Kolejny bonus to zwiększenie naszej inteligencji emocjonalnej.

Czytanie jest z korzyścią dla duszy, wprowadzając nas poza to co materialne i duchowe – w świat nadprzyrodzony. Czytanie otwiera nas na nieskończoność prawdy, piękna i dobra. Kto ich szuka, prędzej raczej niż później, wpadnie w objęcia Nieskończonego.

Czytanie wprowadza wszystkich, a zwłaszcza chrześcijan w świat Biblii, w świat spisanego Słowa Bożego. Znajomość Pisma św. prowadzi do poznania historii zbawienia, a w dalszej kolejności do znajomości Chrystusa, Zbawiciela świata i do otrzymania nowego życia.

Król Dawid miał podobno prosić Pana Boga, aby mógł poznać datę swojej śmierci. „Nie możesz poznać! – odpowiedział Pan Bóg. – To czy mogę poznać chociaż dzień. – To będzie sobota. – powiedział Pan Bóg.” Odtąd, gdy nadchodził szabat, Dawid intensywnie czytał i rozważał Pismo św. Powiedziane jest bowiem, że kto rozważa Pismo św., będzie żył wiecznie.

Św. Ambroży (340-397), jeden z największych Ojców Kościoła, w liście do bp. Konstancjusza, tak pisał o dobrodziejstwach tego „gdy wiele się czyta i pojmuje”. „Ten, kto jest pełen, może dawać innym, bo tak mówi Pismo: Kiedy obłoki wzbierają deszczem, nawadniają ziemię. Niech więc twoje słowa płyną obficie, niech będą przejrzyste i jasne. W ten sposób dasz twojemu ludowi pouczenie, które go pociągnie, a lud urzeczony tym, co mówisz, pójdzie za tobą z dobrej woli, dokąd go prowadzisz”.

Czytanie jest z korzyścią dla ciała. Nie tylko duch i dusza są beneficjentami czytania, ale jego dobrodziejstw doświadcza równocześnie ciało. Prawdopodobnie każdy poznał błogosławiony wpływ czytania na sen. Czytanie poprawia jego jakość i zapobiega bezsenności. Czytanie pomaga spalić kalorie, obniża ciśnienie krwi i tętno, pozytywnie wpływając na nasze zdrowie. Czytanie to bezcenne ćwiczenie dla mózgu owocujące spowalnianiem związanego z wiekiem spadku funkcji intelektualnych.

Nie zapominajmy, że czytanie, stosowane jak każdy środek z rozsądkiem, jest jedną z najzdrowszych form rozrywki. Doskonale wpływa na więzi rodzinne. A czyż dobre więzi rodzinne nie czynią nas szczęśliwymi? A człowiek szczęśliwy czyż nie żyje dłużej?

Oczywiście, że samo czytanie nie wystarczy, ale zanim stanie się ono zrozumieniem, a zrozumienie zaowocuje działaniem, trzeba zacząć od … czytania.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 10.06.2023

 

]]>
W Rzymie i Kaliszu o Trójcy Świętej językiem sztuki https://jezuici.pl/2023/06/w-rzymie-i-kaliszu-o-trojcy-swietej-jezykiem-sztuki/ Sun, 04 Jun 2023 19:12:17 +0000 https://jezuici.pl/?p=83877 Próby objaśnienia tajemnicy Trójcy Świętej wiernym w czasie homilii z wykorzystaniem języka teologii spekulatywnej, sprawiają, że staje się ona coraz bardziej abstrakcyjna i „oderwana” od życia. Jednak mamy możliwość wypowiadania się nie tylko za pomocą pojęć, ale także poprzez język sztuki. Nic nie stoi na przeszkodzie do wykorzystania tej drugiej drogi komunikacji przy okazji dzisiejszej […]]]>

Próby objaśnienia tajemnicy Trójcy Świętej wiernym w czasie homilii z wykorzystaniem języka teologii spekulatywnej, sprawiają, że staje się ona coraz bardziej abstrakcyjna i „oderwana” od życia.

Jednak mamy możliwość wypowiadania się nie tylko za pomocą pojęć, ale także poprzez język sztuki. Nic nie stoi na przeszkodzie do wykorzystania tej drugiej drogi komunikacji przy okazji dzisiejszej Uroczystości.

Tych, którzy w wakacje będą zwiedzać zabytki w centrum Rzymu, zachęcam do zwrócenia uwagi na „wątek trynitarny” obecny w wystroju wielu tamtejszych kościołów.
W pierwszym rzędzie na uwagę zasługuje bazylika św. Augustyna na Campo Marzio, w której jest grób św. Moniki, są dzieła Caravaggia i Rafaela oraz cudowna rzeźba Madonny z Dzieciątkiem, a także kaplica dedykowana św. Augustynowi. Na prawej ścianie tej kaplicy można podziwiać (niestety tylko przez kratę) obraz Giovaniego Lanfranco (1582-1647), św. Augustyn w medytacji nad tajemnicą Trójcy Świętej*. Lafranco zilustrował na obrazie wydarzenie, które według tradycji miało stać się udziałem św. Augustyna (354-430) podczas pisania traktatu „O Trójcy Świętej”.

G. Lafranco. Obraz z kaplicy św. Augustyna

Święty przechadzając się w tym czasie nad brzegiem morza, miał spotkać dziecko bawiące się na plaży. Zapytane co robi, odpowiedziało mu: „Przelewam morze do dołka”. – „To ci się nie uda.” – zauważył Augustyn, mijając je. „Prędzej ja przeleję morze do tego dołka, niż ty zgłębisz do końca tajemnicę Trójcy Świętej”. – usłyszał za plecami. Gdy się odwrócił, na plaży był tylko on, dołek w piasku wypełniony w połowie wodą i leżąca obok niego muszla.

Człowiek jest tajemnicą, a cóż dopiero Pan Bóg. Z tym że o człowieku wiemy, iż jest tajemnicą, a o tajemnicy Trójjedynego Boga nawet byśmy nie wiedzieli, że istnieje, gdyby On sam nam jej nie objawił. Nie tylko nam ją objawił, ale wyposażył nas w środki i możliwości jej zgłębiania, a nawet więcej, do stania się częścią tej tajemnicy.

Prezbiterium kościoła Santissima Trinita’ dei Pellegrini

Do tego, kim jest Trójca Święta, nawiązuje obraz Guido Reni (1757-1642) Najświętsza Trójca (1626) znajdujący się w głównym ołtarzu bazyliki Santissima Trinita dei Pellegrini*. Na obrazie ukazany jest Bóg Ojciec z rozłożonymi rękoma, Duch Święty w postaci gołębicy z rozpostartymi skrzydłami na wysokości Jego serca i Jezus Chrystus na krzyżu. Po bokach znajdują się adorujące Go anioły. Dłuższa belka krzyża opiera się o zarys kuli ziemskiej. Kompozycja wyraźnie nawiązuje do renesansowego fresku Massacia (1401-1428) zachowanego w bazylice Santa Maria Novella we Florencji i podobnie, jak obraz Massacia może budzić zgorszenie lub dyskomfort, jakoby ukazując obojętność Ojca na cierpienie Syna. Tymczasem artysta chce nam pokazać radosną nowinę, że Bóg Trójjedyny chce nas „przytulić” do serca, jak kochający ojciec przytula kochane dziecko. Po to stał się człowiekiem, aby mieć ludzkie „ręce” i poczuli ich uzdrawiający dotyk. Te ręce zostały przybite do krzyża przez nasze grzechy (to przypomina krzyż), jednak to nie grzech zwyciężył. Geniusz obu artystów polega na tym, że dostrzegli poza teologicznymi sformułowaniami to, czym Kościół żyje i co głosi: „Bóg jest Miłością”.

Trójjedyny Bóg jest naszym prawzorem; „ziemią”, z której wyrastamy; przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, do której zmierzamy.

Nie tylko jesteśmy stworzeni na obraz Boga, ale mamy Go coraz bardziej naśladować w myślach, słowach i czynach.

Uroczystość Trójcy Przenajświętszej przypomina nam, że tylko w Bogu i z Nim jest możliwe zrealizowanie marzenia o jedności i miłości wszystkich ludzi.

Tym, którzy nie wybierają się do Rzymu w najbliższej przyszłości, polecam gorąco nawiedzenie Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego w Kaliszu (ul. Stawiszyńska 2). Wnętrze nawy głównej kościoła pokrywa wspaniała polichromia autorstwa bernardyńskiego brata Walentego Żebrowskiego (+1765), której głównym motywem jest apoteoza Trójcy Świętej. W tym celu wykorzystuje znane i nowe symbole, metafory i alegorie ujęte w piękną formę fresków. Jego dzieło zdumiewająco jednolite stylistycznie, jest pod względem artystycznym, ikonograficznym i technologicznym wyjątkowe. Zachęcam, aby nawiedzając kościół, w którym jest także „drugi pierwowzór” obrazu Miłosierdzia Bożego poprosić jezuitów o oprowadzenie po kościele i przybliżenie programu ikonograficznego brata Żebrowskiego. W tym celu trzeba się wcześniej umówić na spotkanie, ponieważ jezuicka placówka jest jednocześnie prężnym ośrodkiem różnych form rekolekcji ignacjańskich, w które włączona jest także świątynia.

Przybliżenie prawdy o Miłości, o Ojcu, Synu i Duchu Świętym, pozostających jednością, a jednocześnie w relacjach pomiędzy sobą i z ludźmi, jest celem każdej teologicznej refleksji, a sztuka jej w tym pomaga.

o. Henryk Droździel SJ
Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, Rzym 2023

* Dekoracja całej kaplicy (freski i obrazy olejne na płótnie) została wykonana przez Giovanniego Lanfranco na zamówienie rodziny Buongiovanni. Lanfranco ukończył prace w 1616 roku.
** Fresk z około 1625 roku ma rozmiar 564 × 301 cm. Jest dostępny w Internecie: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:La_Trinit%C3%A0_-_Guido_Reni.jpg
Autor zdjęć w tekście: o. Henryk Droździel SJ, Rzym 2022.

Zdjęcie polichromii kościoła w Kaliszu wzięte ze strony internetowej Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego (https://jezuicikalisz.pl/galeria/wnetrze-sanktuarium,1).

 

]]>
Chwile zatrzymane w czasie https://jezuici.pl/2023/05/chwile-zatrzymane-w-czasie/ Sat, 20 May 2023 18:07:31 +0000 https://jezuici.pl/?p=83457 Bywają różne sposoby zapamiętywania doświadczeń z teraźniejszości: zdjęcia, obrazy, filmy, powieści, opowiadania. Oto jeden z moich ulubionych sposobów, nazywam go „Chwile zatrzymane w czasie”. Warto go wypróbować, jeśli czegoś podobnego nie praktykowaliśmy. Błogosławiony między kobietami Było to niedaleko Santa Maria in Monticelli. Schodziłem w kierunku Piazza Cairoli a z naprzeciwka zbliżała się wesoła grupa złożona […]]]>

Bywają różne sposoby zapamiętywania doświadczeń z teraźniejszości: zdjęcia, obrazy, filmy, powieści, opowiadania. Oto jeden z moich ulubionych sposobów, nazywam go „Chwile zatrzymane w czasie”. Warto go wypróbować, jeśli czegoś podobnego nie praktykowaliśmy.

Błogosławiony między kobietami

Było to niedaleko Santa Maria in Monticelli. Schodziłem w kierunku Piazza Cairoli a z naprzeciwka zbliżała się wesoła grupa złożona z mężczyzny i grupki kobiet.

Mężczyzna miał około pięćdziesiątki, był dość wysoki, „dobrze zbudowany”, z plecakiem na ramionach, szedł w otoczeniu trzech uroczych kobiet. Sądząc po urodzie i twarzach, była to żona i dwie dorosłe córki. W pewnym momencie kazali mu się zatrzymać. Jedna z kobiet zaczęła szukać czegoś w jego plecaku, druga poprawiała mu w tym czasie kołnierz, a trzecia …włosy. Było to tak naturalne i tak mnie, to rozbawiło, że — co nie jest moim zwyczajem — przechodząc, rzuciłem ze śmiechem (po włosku): „Błogosławiony między kobietami”.

Mężczyzna ze szczęśliwą twarzą i uśmiechem w oczach zawołał radośnie: „Kobiety! Zawsze nas poprawiają”. Oddalając się, słyszałem, jak go przedrzeźniały wśród wybuchów śmiechu „Błogosławiony między kobietami”.

Samochód i kobiety

Ktoś zaparkował przed wejściem do naszego domu Ferrari Portofino. Nigdy nie widziałem tylu mężczyzn odwracających głowę w kierunku naszego domu, chociaż w tym miejscu przechodzi wiele pięknych kobiet. Sam długo walczyłem z pragnieniem natychmiastowego wyjścia na ulicę, aby dokładnie obejrzeć to cudo. Powszechnie przecież wiadomo, że Ferrari to nie jest przyrząd do jeżdżenia, to jest dzieło sztuki. Gdy panowie zwracali uwagę swoich towarzyszek na samochód, te rzadko odwracały głowę i zazwyczaj bez entuzjazmu.

Zabawa na Via dei Coronari

Roześmiany chłopiec mógł mieć dwa i pół roku, może trzy. Nie dał się włożyć tacie do prowadzonego przez mamę wózka. Maszerując z trudem po bazaltowej nawierzchni Via dei Coronari, powtarzał co jakiś czas z uporem i przekonaniem w głosie: „Aja! Aja!”. W pewnym momencie zobaczył gołąbka zbierającego niewidoczne okruchy na skraju uliczki. Puścił się ramy wózka i ruszył pędem za ptakiem, który nieprzestraszony uciekał przed nim, podskakując na małych nóżkach. Bolesny upadek był tylko kwestią czasu. Już miał się rozpłakać, gdy dostrzegł, że gołąbek spokojnie posila się niedaleko od niego. Zdecydowanie stanął na nogi, podpierając się rękoma i ruszył w dalszy pościg. Gołąb miał dość przeszkadzania mu w obiedzie i odleciał. A mały chłopczyk już w ramionach przestraszonego taty rozglądał się, szukając, gdzie się podział uczestnik tak dobrze rozpoczętej zabawy.

Szczęśliwa para

Jakaś para zatrzymała się bez słów na przystanku autobusowym. Ona wyglądała na zmęczoną, on pomimo dużego plecaka na ramionach, robił wrażenie pełnego sił. Zapewne byli zwiedzającymi miasto turystami i zastanawiali się, czy iść dalej, czy wsiąść do autobusu. Gdy oparła głowę na jego ramieniu, pocałował ją i zmusił, aby z nim zatańczyła. Chwilę obracali się wokół siebie, pośród stojących ludzi, ona ramionami obejmowała jego szyję. W pewnym momencie zaśmiała się i powiedziała coś wesołym głosem. Odwrócili się i ruszyli żywym krokiem w kierunku Trastevere.

Pomyślałem, że to bardzo szczęśliwa kobieta. Spotkała mężczyznę, na którym może się oprzeć, gdy jest zmęczona, który ją rozumie, umie przywrócić uśmiech na jej twarzy i wyzwolić energię, którą nie podejrzewała, że posiada.

Te dziewczyny!

Stali niezdecydowani na rogu Piazza Cairoli. Dziewczynka nie chciała iść dalej. Była wyraźnie z czegoś niezadowolona i wyrażała to głośno. Prawdopodobnie nie podobał się jej kierunek, w którym mieli pójść. Mama podeszła do niej z uśmiechem na ustach, wzięła w dłonie jej twarz, chwilę coś mówiła, a na koniec pocałowała ją delikatnie w usta. Chłopiec, jej brat, z miną znudzonego anioła obserwował z boku całe wydarzenie. Nie musiał nic mówić. Wiem, co myślał: – „Te, dziewczyny!”. Po chwili już razem ruszyli w kierunku Campo dei Fiori. Dzieci szły przodem, wesoło podskakując.

Obcy w swoim mieście

Młody rzymianin, którego mijałem, dzielił się swoimi odczuciami z kolegą: „Tyle tu przyjezdnych! Czasem sam czuję się jak obcy!”.

She made my day

Zatrzymałem się na rogu placu San Calisto. Podniosłem aparat, aby zrobić zdjęcie, gdy usłyszałem kobiecy głos. „Chcesz, aby Ci zrobić zdjęcie na tle placu?” – „Nie, dziękuję! Nie chcę psuć widoku!” – odpowiedziałem również po angielsku. „Szkoda! Taki handsome man dobrze wyglądałby na tym tle”. – kontynuowała jedna z kobiet, które zatrzymały się na chodniku obok. Spojrzałem na nią z uśmiechem. „She made my day!”.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 20.05.2023

 

]]>
Wystawa współczesnych obrazów Jezusa Miłosiernego https://jezuici.pl/2023/05/wystawa-wspolczesnych-obrazow-jezusa-milosiernego/ Sun, 07 May 2023 15:24:47 +0000 https://jezuici.pl/?p=83211 Dwie wystawy. Zaproszenie przyszło pod koniec marca tego roku. Dowiedziałem się z niego o wystawie obrazów Jezusa Miłosiernego, namalowanych przez 10 współczesnych polskich artystów. Pomyślałem, że mam do czynienia z grupą szaleńców albo geniuszy. Poszedłem je obejrzeć kilka dni po wernisażu*, zakładając, że będę miał wystawę do wyłącznej dyspozycji. I rzeczywiście tak było. Wychodząc z […]]]>

Dwie wystawy. Zaproszenie przyszło pod koniec marca tego roku. Dowiedziałem się z niego o wystawie obrazów Jezusa Miłosiernego, namalowanych przez 10 współczesnych polskich artystów. Pomyślałem, że mam do czynienia z grupą szaleńców albo geniuszy. Poszedłem je obejrzeć kilka dni po wernisażu*, zakładając, że będę miał wystawę do wyłącznej dyspozycji. I rzeczywiście tak było. Wychodząc z pomieszczeń wystawowych Musei di San Salvatore in Lauro w Rzymie, przypomniałem sobie, że siostra Faustyna Kowalska (1905-1938) na widok oryginału obrazu namalowanego przez wileńskiego artystę Eugeniusza Kazimierowskiego (1873-1939) rozpłakała się, ponieważ Jezus nie był na nim tak pięknie przedstawiony, jak Go widziała w swoich wizjach. Pomyślałem, że gdyby zobaczyła te obrazy, wpadłaby pewnie w histeryczny szloch.

Dopiero kilka dni refleksji i druga wizyta otworzyły mi oczy, na to, że nie mamy tu do czynienia z materializacją wizji św. Faustyny. Nikt przecież, poza nią, nie widział Jezusa Miłosiernego. Obrazy są owocem wyobraźni artystycznej ich autorów; próbą „naciągnięcia na malarską formę teologicznej wizji”; zapisem własnej drogi duchowych zmagań z koniecznością przestawienia Niewidzialnego/ Zmartwychwstałego/ Miłosiernego z jego przebóstwionym ciałem, z pięknym obliczem, głową, oczyma, przebitym dłońmi i stopami, z okrywającą go szatą, ze strumieniami krwi i wody oraz uniknięcia tego, co już zostało „powiedziane”, namalowane na ten temat, pozostając jednocześnie wiernym opisowi s. Faustyny i sobie. Autorzy obrazów zaangażowali w proces twórczy cały swój warsztat malarski, swoją wiedzę i doświadczenie duchowe oraz religijne.

Z wypowiedzi autorów wiem, że przyjęli to wyzwanie z obawą, ale i z ulgą. Wielu chciało zmierzyć się wyzwaniem, jakim jest namalowanie postaci Jezusa — przetłumaczenie „sacrum” na język malarski, ale nie mieli odwagi. Uczynili to, dopiero gdy ktoś im to zaproponował. Tu jeszcze raz widać, jak ważny jest sponsor. Wszyscy twórcy byli zdania, że prawdziwie wielki artysta malarz w swojej twórczości nie może pominąć przestrzeni doświadczenia religijnego.

Opuszczałem wystawę po raz kolejny, ale już z katalogiem książkowym w ręku. Chociaż na specjalnych ekranach można było obejrzeć wypowiedzi autorów o swoich obrazach i procesie ich powstawania, wolałem mieć je na piśmie, aby móc do nich wrócić.

Jeszcze jedna myśl ciągle do mnie wracała. Kazimierowski, malarz Jezusa Miłosiernego („pierwszy pierwowzór”, oryginał wileński) był drugą osobą, której zaproponowano wykonanie obrazu. Pierwsza osoba z jakichś powodów nie podjęła się tego. I nikt nie wspomina jej imienia. Ciekaw jestem, jak wiele osób nie podjęło wyzwania zaproponowanego im przez sponsorów tej wystawy?

Gdy usłyszałem po raz pierwszy o rzymskiej wystawie obrazów, przypomniałem sobie inną wystawę, którą lata temu oglądałem w Białymstoku, w mieście bł. Michała Sopoćki (1888-1975), spowiednika siostry Faustyny, jej duchowego towarzysza i współtwórcy „drugiego pierwowzoru” – obrazu Jezusa Miłosiernego, znajdującego się w Kaliszu. Była to wystawa kopii najważniejszych i najbardziej znanych obrazów Jezusa Miłosiernego powstałych pod wpływem objawień s. Faustyny, znajdujących się w różnych świątyniach Polski oraz Litwy i zatwierdzonych przez biskupów tych krajów do kultu. Pokazano i opisano wizerunki Jezusa Miłosiernego z Wilna, Krakowa oraz te powstałe z polecenia ks. Michała Sopoćki, znajdujące się obecnie w Kaliszu, w białostockiej Archikatedrze, Domu Arcybiskupów Białostockich oraz w Kolegiacie Sokólskiej. Przywołano także historie ich powstania i kultu, które składają się na ich wyjątkowość, także w historii rozwoju nabożeństwa i badań teologicznych w odniesieniu do Miłosierdzia Bożego. Zwiedzający wystawę mogli także zapoznać się z multimedialną prezentacją przedstawiającą wizerunki Jezusa Miłosiernego na świecie. Wystawa nosiła tytuł „Wymaluj obraz z podpisem Jezu ufam Tobie” – najbardziej znane wizerunki Jezusa Miłosiernego. Wernisaż wystawy odbył się 17 marca 2015 roku w dniu inauguracji i poświęcenia nowoczesnego Centrum Wystawienniczo-Konferencyjnego Archidiecezji Białostockiej. Dopełnieniem wystawy była prezentacja pamiątek związanych z bł. ks. Michałem Sopoćko, który wraz z s. Faustyną i Janem Pawłem II zalicza się do największych Apostołów Miłosierdzia.

Wystawa w Białymstoku, Białystok 2017, fot. o. H. Droździel SJ.

Wątek jezuicki. Z obrazami Jezusa Miłosiernego jest związany wątek jezuicki. Po długich staraniach, które zaczęły się w 1989 roku, dnia 18 kwietnia 1993 roku (30 lat temu) w Rzymie, na Placu św. Piotra, w dniu beatyfikacji Siostry Faustyny, ojciec Zdzisław Pałubicki SJ przekonał ostatecznie księdza Biskupa Zbigniewa Kraszewskiego, aby przekazał obraz Miłosierdzia Bożego, znany dziś jako „drugi pierwowzór”, namalowany pod dyktando ks. Sopoćki przez Ludomira Sleńdzińskiego (1889-1980) do kultu publicznego w kościele jezuitów w Kaliszu.

Dnia 24 czerwca 1993 roku (30 lat temu) w Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela bp Kraszewski przywiózł obraz do Kalisza, przewodniczył uroczystej Mszy św. w kościele jezuitów, wygłosił kazanie i przekazał oficjalnie obraz jezuitom na ręce przełożonego klasztoru kaliskiego o. Mieczysława Beresińskiego SJ. Obraz ten pozostaje w jezuickim kościele do dziś.

Kościół jezuitów 21 czerwca 1998 r. (25 lat temu) został ogłoszony Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego przez pierwszego biskupa kaliskiego Stanisława Napierałę.

Dnia 17 sierpnia 2002 roku (21 lat temu) obraz Miłosierdzia Bożego z kaliskiego sanktuarium został pobłogosławiony przez Jana Pawła II. Wydarzenie miało miejsce w Krakowie, w prowizorycznej zakrystii, na krótko przed konsekracją kościoła Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.

Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego ma wiele elementów, jednym z nich jest obraz z podpisem, o którym Pan Jezus tak powiedział s. Faustynie: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. (Dzienniczek, 47). Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza, nic nie pomoże bez uczynków. (Dz. 742).

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 6.05.2023

* Wernisaż wystawy „Obrazy Jezusa Miłosiernego według wizji siostry Faustyny” z dziełami Jarosława Modzelewskiego, Ignacego Czwartosa, Wincentego Czwartosa, Jacka Dłużewskiego, Wojciecha Głogowskiego, Jacka Hajnosa OP, Krzysztofa Klimka, Bogny Podbielskiej, Beaty Stankiewicz i Artura Wąsowskiego, odbył się 19.04.2023 roku w Musei di San Salvatore in Lauro w Rzymie (Piazza San Salvatore in Lauro, 15).

Wystawa została zorganizowana przez Instytut Kultury Św. Jana Pawła II działający przy dominikańskim uniwersytecie Angelicum w Rzymie oraz Fundację Świętego Mikołaja, w ramach projektu zatytułowanego „Namalować katolicyzm na nowo”. Pokazywano ją już w Warszawie i Krakowie. Projektowi patronują biskupi diecezji warszawsko-praskiej.

Na zdjęciu głównym: Jedno z pomieszczeń wystawowych w Muzeum San Salvatore in Lauro z obrazami Jezusa Miłosiernego, Rzym 2023, fot. o. H. Droździel SJ.

 

]]>
10 technik duchowych https://jezuici.pl/2023/04/10-technik-duchowych/ Sun, 30 Apr 2023 14:06:55 +0000 https://jezuici.pl/?p=83117 Czasem warto posłuchać praktycznych duchowych rad, które łatwo zapamiętać. Oto dziesięć z nich. 10 TECHNIK DUCHOWYCH 10 technik duchowych – to nie jest jakaś wysoce przemyślana lista ułożona według z góry przyjętej hierarchii. Są to niektóre rady ostatnio udzielane przeze mnie podczas duchowych rozmów. Może przydadzą się także czytającym ten tekst. Czytelniku, czuj się wolny, […]]]>

Czasem warto posłuchać praktycznych duchowych rad, które łatwo zapamiętać. Oto dziesięć z nich.

10 TECHNIK DUCHOWYCH

10 technik duchowych – to nie jest jakaś wysoce przemyślana lista ułożona według z góry przyjętej hierarchii. Są to niektóre rady ostatnio udzielane przeze mnie podczas duchowych rozmów. Może przydadzą się także czytającym ten tekst.

Czytelniku, czuj się wolny, aby przedstawione tu duchowe „przemysły” łączyć, dostosowywać do własnych potrzeb, rozszerzając bądź dodając własne intuicje i doświadczenia.

1. Pomódl się tak długo, jak trzeba. Znajdź trzy rzeczy, które w twoim życiu chciałbyś zmienić. Wybierz jedną. Poproś Pana o potwierdzenie, a następnie o łaskę Ducha św.,
aby to zmienić na lepsze.

2. Przeczytaj rano Ewangelię z dnia. Zapisz jedno zdanie, słowo. Chodź z tym cały dzień „przymierzając” to słowo do tego, co cię dotyka. Zobacz, jak jest Ci światłem w drodze.

3. Nie pozwalaj się rozwijać chwastom „złych” myśli. Zauważ je. Zanurz w krwi Chrystusa, aby zabić ich truciznę i nie zajmuj się nimi. Wzywaj Imienia Jezus lub Maryi i Józefa, jeśli cię nadal „atakują” możesz także złożyć wyznanie wiary.

4. Smutek jest karą za brak wdzięczności. Szukaj i znajdź pod koniec dnia trzy rzeczy,
za które jesteś wdzięczny.

5. Umów się z Panem, że nie będziesz narzekał przez tydzień (potem możesz przedłużać ten pakt…aż w nieskończoność). Zawsze i za WSZYSTKO dziękuj.

6. Uśmiechaj się do wszystkich uśmiechem Pana Boga. Uśmiech nic nie kosztuje. Objawia ci i drugiej osobie, że istniejecie. Sprawia, że chce się żyć.

7. Zobacz, jakiej koncepcji systemu słonecznego jesteś wyznawcą: ptolemejskiej czy kopernikańskiej. System ptolemejski oznacza „ja” w centrum i wszystko ma się obracać wokoło tego „centrum”. Nawróć się.

8. Módl się codziennie za swoich najbliższych, za współpracowników, za spotykanych na drodze.

9. Módl się codziennie za dusze w czyśćcu cierpiące. One będą się modlić za Ciebie. To tajemnica świętych obcowania.

10. Jeśli masz prawdziwego przyjaciela / przyjaciółkę to powtarzaj w duchu, że na nich nie zasługujesz, dziękuj i troszcz się o niego / nią.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 29.04.2023

Foto: Connie81501 / flickr.com

 

 

]]>
Muzeum Mikołaja Kopernika w Rzymie i jezuici https://jezuici.pl/2023/03/muzeum-mikolaja-kopernika-w-rzymie-i-jezuici/ Fri, 24 Mar 2023 08:51:40 +0000 https://jezuici.pl/?p=82620 Rok 2023 został przez Sejm RP ogłoszony Rokiem Mikołaja Kopernika z okazji 550. rocznicy jego urodzin. W tym roku przypada także 470 rocznica śmierci twórcy teorii heliocentrycznego modelu Układu Słonecznego, prawnika, urzędnika, dyplomaty, lekarza, doktor prawa kanonicznego, astronoma, matematyka, ekonomisty, stratega wojskowego, kartografa, filologa, filozofa i duchownego katolickiego. Mikołaj Kopernik (19.02.1473 – 21.05.1543) jest jednym […]]]>

Rok 2023 został przez Sejm RP ogłoszony Rokiem Mikołaja Kopernika z okazji 550. rocznicy jego urodzin. W tym roku przypada także 470 rocznica śmierci twórcy teorii heliocentrycznego modelu Układu Słonecznego, prawnika, urzędnika, dyplomaty, lekarza, doktor prawa kanonicznego, astronoma, matematyka, ekonomisty, stratega wojskowego, kartografa, filologa, filozofa i duchownego katolickiego.

Mikołaj Kopernik (19.02.1473 – 21.05.1543) jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków na świecie, a jego wkład w rozwój nauki jest doceniany przez wszystkich przedstawicieli tej dziedziny kultury. Okrągłe rocznice śmierci i narodzin stały się okazjami do uczczenia osoby Kopernika i jego dorobku zarówno w Polsce, jak i na świecie.

W Rzymie, gdzie Kopernik przebywał w latach 1499-1500 w związku z ogłoszeniem roku 1500. Rokiem Jubileuszowym przez papieża Aleksandra VI, starano się także docenić naszego wybitnego rodaka. Wśród wielu inicjatyw na uwagę i uznanie zasługuje utworzenie Muzeum Kopernika (1873), które przekształciło się z czasem w Muzeum Astronomiczne i Kopernikańskie (1882) potem w Muzeum Astronomiczne i Kopernikańskie Obserwatorium Astronomicznego w Rzymie na Campidoglio (1923) a ostatecznie w 1935 roku znalazło swoją siedzibę na Monte Mario, jako Museo Astronomico e Copernicano dell’Osservatorio Astronomico di Monte Mario.

Muzeum powstało z darów otrzymanych przede wszystkim od Polaków pochodzących z terenów dawnej RP. Posiadało pierwsze wydania dzieł Kopernika, tablice matematyczne astronoma, rękopisy, liczne biografie astronoma, książki o doktrynie astronoma, za lub przeciw systemowi, atlasy niebieskie, monety i medale związane z historią Kopernika i Polski, rzeźby z brązu, marmuru, terakoty, portrety, ryciny, albumy portretów kopernikańskich, grafik itp. W zbiorach Muzeum w roku 1887 było już 2500 różnych obiektów.

Muzeum Kopernikańskie w Rzymie od samego początku było na różne sposoby związane z jezuitami.

Jego pierwszą siedzibą było Collegio Romano, do chwili odebrania go jezuitom (1870), jedna z największych i najdynamiczniejszych jezuickich instytucji formacyjno-naukowych we Włoszech i nie tylko. Collegio Romano u szczytu swego rozwoju kształciło prawie 2000 studentów, posiadało trzy biblioteki z bogatymi zbiorami, drukarnię oraz własne obserwatorium astronomiczne, które dało początek Watykańskiemu Obserwatorium Astronomicznemu oraz Obserwatorium Astronomicznemu Rzymu. W gronie wykładowców było wielu wybitnych matematyków, fizyków i astronomów. Na dyskusje z nimi przychodził także Galileusz.

Collegio Romano dzisiaj. Widok od strony wejścia głównego. Po prawej stronie u góry widać wieżę obserwatorium astronomicznego. Fot. H. Droździel SJ.

Rzym jest tak pełen pamiątek i muzeów, że było tylko kwestią czasu, gdy Muzeum znajdzie się w trudnościach. Powiedzmy sobie szczerze, muzea poświęcone nawet najwybitniejszym naukowcom nie są na czele listy miejsc preferowanych przez zwiedzających Wieczne Miasto. Dodatkowo muzeum było poświęcone nie Włochowi i musiało być sponsorowane przez niedawno powstałe państwo włoskie, ponieważ zebrane od darczyńców fundusze na jego otwarcie nie wystarczyły na utrzymanie. Pomimo zapału twórców, Włochów i Polaków, niedługo po otwarciu eksponaty Muzeum znalazły się z powodów logistyczno-technicznych w różnych miejscach Rzymu.

Impulsem do przywrócenia świetności Muzeum Kopernika w Rzymie oraz na nowo zainteresowania nim publiczności był zbliżający się jubileusz 1000. Chrztu Polski w 1966 roku. Zorganizowana w tym celu wystawa poświęcona Kopernikowi, została zainaugurowana 15 grudnia 1966 roku i trwała przez miesiąc. Z tej okazji wydrukowano także Katalog Wystawy (zdjęcie poniżej). Po jej zakończeniu kontynuowano rozpoczęte prace konserwacyjne, opisywanie eksponatów i ich katalogowanie w perspektywie zbliżającej się 500. rocznicy śmierci Kopernika (1973) i 100. powstania Obserwatorium Astronomicznego na Monte Mario. Prace były kosztowne i żmudne.

Ojciec Tomasz Rostworowski SJ

W całym tym procesie, oprócz innych Polaków, znaczącą rolę odegrało dwóch jezuitów polskich, przebywających w tym czasie w Rzymie: ojciec Tomasz Rostworowski SJ (1904-1974), pełniący funkcję pracownika, a następnie kierownika Polskiej Sekcji Radia Watykańskiego oraz ojciec Antoni Mokrzycki SJ (1923-1982), również pracownik Polskiej Sekcji Radia Watykańskiego w Rzymie, a później rektor Kolegium jezuitów w Krakowie.

Strona tytułowa „Katalogu” wystawy z 1966 roku. Fot. H. Droździel SJ.

Tak pisze o tym profesor Massimo Cimino, Dyrektor Obserwatorium Astronomicznego w Rzymie, w publikacji podsumowującej to, co zostało zrobione i zapowiadającej obchody w 1973 r.: „W tym trudnym przedsięwzięciu skorzystałem, oprócz stałej i serdecznej współpracy Centralnego Instytutu Restauracji w Rzymie i Instytutu Patologii Książki, szczególnie z wysoko wykwalifikowanej pracy dr Krystyny Chełkowskiej, absolwentki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego… Innym dzielnym współpracownikiem był ojciec Tomasz Rostworowski SJ z Radia Watykańskiego, któremu zawdzięczamy w szczególności skatalogowanie biblioteki starodruków i jej nowy układ.… Pod kierunkiem ks. Rostworowskiego i z pomocą dr Giovanny Jovacchino powstał nowy katalog ogólny”.

Ojciec Antoni Mokrzycki SJ

Prof. Cimino z imienia i nazwiska wymienia także o. Antoniego Mokrzyckiego SJ: „Oprócz katalogu ogólnego Muzeum – pisze – utworzono archiwum fotograficzne wszystkich obiektów… Nawet prace konserwatorskie zostały starannie udokumentowane fotograficznie wraz ze wszystkimi etapami demontażu i ponownego montażu w Muzeum. To niebagatelne naukowe przedsięwzięcie fotograficzne zawdzięczamy w dużej mierze ojcu Antoniemu Mokrzyckiemu, przyszłemu rektorowi Kolegium Jezuickiego w Krakowie”.

Strona tytułowa publikacji pod redakcją prof. Massimo Cimino z 1973 r. Fot. H. Droździel SJ.

Wiele cennych informacji na temat historii i aktualności Muzeum można znaleźć w już opublikowanych artykułach pani Agaty Rola-Bruni „Rzym: O pomniku Mikołaja Kopernika i jego autorze T. O. Sosnowskim” czy „Cimeli copernicani a Roma” oraz w artykule księdza Waldemara Turka „Kopernik w Wiecznym Mieście” (*), inspirowanych także jej publikacjami.

Rzym ciągle pamięta o Koperniku, nawet jeśli się z nim nie zgadza. Na ścianie jednej z kamienic w centrum miasta natrafiłem na mural przedstawiający naszego sławnego rodaka z towarzyszącym mu napisem w języku włoskim: „Copernico si sbagliava. Il mondo gira attorno ai soldi” (Kopernik się pomylił. Świat kręci się wokoło pieniędzy). Gdyby autor napisu znał lepiej zainteresowania Kopernika, nigdy nie połączyłby tych słów z jego osobą. Kopernik w swoim życiu miał wiele do czynienia z ekonomią (i pieniędzmi) i to nie tylko, jako generalny administrator biskupstwa warmińskiego, komisarz Warmii, zarządca kasy aprowizacyjnej, wizytator dóbr kapitulnych, ale także jako autor rozpraw z zakresu teorii pieniądza w tym tzw. prawa Kopernika-Greshama. Kopernik zdawał sobie doskonale sprawę z mechaniki obrotów obu światów: kosmosu i ekonomii.

Miejmy nadzieję, że Rok Mikołaja Kopernika zaowocuje wieloma okazjami do lepszego poznania jego osoby i dokonań oraz przybliży Kopernika młodemu pokoleniu w kraju i poza nim. W ramach tegorocznych obchodów kopernikańskich, dnia 22 marca br. w obecności pani Ambasador RP we Włoszech dokonano odsłonięcia nowej aranżacji wystaw Muzeum. Oznacza to, że Muzeum będzie także łatwiej dostępne dla zwiedzających.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 22.03.2023

Na zdjęciu głównym mural z podobizną Kopernia, Rzym 2022, Fot. H. Droździel SJ.

Przypis
(*) www.polacchiinitalia.it/rzym-o-pomniku-mikolaja-kopernika-i-jego-autorze-t-o-sosnowskim/; Cimeli copernicani a Roma (catalogo della mostra), www.polacchiinitalia.it/cimeli-copernicani-a-roma-catalogo-della-mostra/

]]>
Pójdźmy dziś do Józefa: świadectwo rekolekcjonisty https://jezuici.pl/2023/03/pojdzmy-dzis-do-jozefa-swiadectwo-rekolekcjonisty/ Sun, 19 Mar 2023 15:14:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=82588 Z okazji Uroczystości św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny (w tym roku przeniesione na 20 marca), publikujemy świadectwo o. Henryka Droździela SJ będące wspomnieniem z głoszonych przez niego rekolekcji o św. Józefie w Kościele pw. Świętej Rodziny w Czarnej Białostockiej (Rekolekcje Adwentowe 11-13.12.2016). O JÓZEFIE, MARYI I GUSTACH REKOLEKCJONISTY – ŚWIADECTWO Na wstępie kilka informacji. […]]]>

Z okazji Uroczystości św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny (w tym roku przeniesione na 20 marca), publikujemy świadectwo o. Henryka Droździela SJ będące wspomnieniem z głoszonych przez niego rekolekcji o św. Józefie w Kościele pw. Świętej Rodziny w Czarnej Białostockiej (Rekolekcje Adwentowe 11-13.12.2016).

O JÓZEFIE, MARYI I GUSTACH REKOLEKCJONISTY – ŚWIADECTWO

Na wstępie kilka informacji. Na długo, zanim ogłoszono w Kościele Rok św. Józefa (2019-2020), prowadziłem różnego rodzaju rekolekcje Jemu poświęcone. Jedne z takich rekolekcji głosiłem w dniach 11-13 grudnia 2016 w parafii pod wezwaniem Świętej Rodziny w Czarnej Białostockiej w Archidiecezji Białostockiej. Były to trzydniowe parafialne rekolekcje adwentowe. Zatytułowałem je: „Tajemnica św. Józefa”. Głosiłem nauki na wszystkich Mszach św. niedzielnych, a w pozostałe dni na mszach św. porannej i wieczornej. Z Białegostoku do Czarnej B. jest około 30 kilometrów dobrej drogi. Jej pokonanie zajmuje przy normalnym ruchu ok. 30 minut, dlatego zdecydowałem, że na nocleg będę wracał do domu zakonnego w Białymstoku. Wyjeżdżałem kilkanaście minut przed 6 rano, a wracałem późno wieczorem. Wszystkie posiłki jadałem na plebanii z ks. Proboszczem.

Jadąc w niedzielę rano do Czarnej B. (pierwszy dzień rekolekcji), poczułem głód. Pomyślałem sobie, jak dobrze byłoby zjeść dziś naleśniki (jestem ich oddanym fanem). Gdy po Mszy św. zasiedliśmy z ks. Proboszczem do obficie zastawionego stołu, podeszła pani kucharka z zapytaniem, czy ojciec rekolekcjonista nie miałby ochoty na…naleśniki. Wczoraj było spotkanie jakiejś grupy dzieci i rodzice napiekli ich tak dużo, że zostało jeszcze kilka na dziś. Nie trzeba mnie było zachęcać.

Czarna Białostocka jest ukryta w gęstym lesie. Do miasta prowadzi piękna droga wśród świerków. Był ciepły grudniowy poniedziałek, nie było śniegu, wokoło widać było zieleniące się poszycie. Jechałem rozpocząć drugi dzień rekolekcji. Patrząc na otaczający mnie las, pomyślałem, że pewnie obfituje w pyszne grzyby i przypomniałem sobie niepowtarzalny smak marynowanych grzybów. Jakie było moje zdziwienie, gdy po przedpołudniowej Mszy św. weszła do zakrystii kobieta z plastikową torbą i podając ją ks. Proboszczowi, powiedziała, że są w niej dwa słoiki marynowanych borowików, jeden dla ks. Proboszcza a drugi dla ks. Rekolekcjonisty.

Czarna Białostocka św. Józef w obrazie św. Rodziny w ołtarzu głównym

W trzeci dzień rekolekcji postanowiłem, wracając do domu wstąpić do sklepu i kupić brakujący mi chleb. Gdy po wspaniałej kolacji pożegnałem się z ks. Proboszczem i zbierałem się do wyjścia podeszła do mnie pani kucharka i zapytała, czy nie chciałbym wziąć ze sobą świeżego, dopiero co upieczonego chleba, który przed kolacją przyniósł ktoś z parafian.

Zdarzenie z naleśnikami mnie rozśmieszyło, to z grzybami zdumiało, a to z chlebem skłoniło do zastanowienia. Przypomniałem sobie angielskie powiedzenie: one is an accident, two is a coincidence, three is a pattern, co się tłumaczy, że w tym wszystkim nie było przypadku.

W pierwszym momencie pomyślałem, że to sprawa św. Józefa, bo czy troska o utrzymanie rodziny w tym o chleb, to nie jedno z najważniejszych zadań mężczyzny, chociaż nie jedyne i nie wyłączne. W modlitwie „Ojcze nasz” jest prośba „o chleb powszedni”. Myślę, że św. Józef jest szczególnym orędownikiem wszystkich spraw, które kryją się pod pojęciem „chleb powszedni”. I nie tylko w odniesieniu do codzienności czy fizycznego chleba, ale i dodatków, które czynią go nie tylko pożywnym, ale i smaczniejszym. Dzielenie się pokarmem jest znakiem dobroci serca, a także znakiem relacji bliskości i więzi. W świętej Rodzinie, relacje pomiędzy Jezusem, Maryją i Józefem jaśnieją bogactwem i pięknem. Każdy jest zaproszony, aby się w nie włączyć.

W tym konkretnym przypadku towarzyszyła mi jednak nieodparta myśl, że św. Józef nie zajmował się naleśnikami, grzybami i chlebem. Dopiero po pewnym czasie jasno zrozumiałem, że to sprawa Jego Małżonki.

Czarna Białostocka,, rekolekcje adwentowe 2016

Ks. Proboszcz, jak dobry gospodarz zatroszczył się, aby jego rekolekcjoniście nie zabrakło niczego w czasie pobytu w parafii, a Matka Boża zatroszczyła się, aby spełnić nawet najbłahsze pragnienia kogoś, kto głosi chwałę jej wspaniałego Męża-Oblubieńca. Do dziś mam głębokie przekonanie, że tak właśnie było. Prowadziłem jeszcze wiele razy rekolekcje o św. Józefie i zawsze czułem wyraźną opiekę Małżonki św. Józefa.

Prawdziwe nabożeństwo do św. Józefa wyraża się w miłości do Jezusa i Maryi, a prawdziwe nabożeństwo do Maryi zawsze prowadzi do głębszego poznania Jezusa — Jej Syna i św. Józefa — Jej Oblubieńca, Małżonka i Opiekuna-Ojca Jezusa.
W Świętej Rodzinie każdy z jej członków wskazuje na dwu pozostałych. W dzisiejszy uroczysty dzień Jezus i Maryja wskazują na Józefa.

Pójdźmy więc dziś do Józefa.

Idźcie do Józefa, fresk – Kalisz, Sanktuarium św. Józefa

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, Wigilia Uroczystości św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, 18.03.2023

Na zdjęciu głównym kościół parafialny w Czarnej Białostockiej

 

]]>
Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — OBSERWATORZY https://jezuici.pl/2023/03/rembrandt-powrot-syna-marnotrawnego-obserwatorzy/ Tue, 14 Mar 2023 09:32:15 +0000 https://jezuici.pl/?p=82496 Jest to trzecia, ostatnia część rozważań nad obrazem Rembrandta pt. „Powrót syna marnotrawnego”. Przeczytaj pierwszą część „Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — OJCIEC” Przeczytaj drugą część rozważań „Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — SYNOWIE” Do medytacji dobrze jest odszukać najwyższej jakości reprodukcję całego obrazu Rembrandta dostępną w Internecie. W przypowieści, z której autor „Powrotu syna marnotrawnego” czerpie […]]]>

Jest to trzecia, ostatnia część rozważań nad obrazem Rembrandta pt. „Powrót syna marnotrawnego”.

Przeczytaj pierwszą część „Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — OJCIEC”

Przeczytaj drugą część rozważań „Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — SYNOWIE”

Do medytacji dobrze jest odszukać najwyższej jakości reprodukcję całego obrazu Rembrandta dostępną w Internecie.

W przypowieści, z której autor „Powrotu syna marnotrawnego” czerpie natchnienie, mamy do czynienia z aktami dramatu na podobieństwo sztuki teatralnej. Pierwszy akt dramatu to oczywiście odejście młodszego syna, jego powrót, pojednanie z ojcem oraz spotkanie ze starszym bratem, do którego nie doszło (nie zamienili ani słowa), lecz słuchacz przypowieści jest zaproszony do wyobrażenia sobie jego przebiegu. Podobnie jest na obrazie. Mamy pierwszy plan, drugi i kolejne oraz związane z nimi postacie ze swoją przeszłością. Strumień światła pada na ojca, klęczącego syna oraz jego starszego brata a rozpraszając się, oświetla innych uczestników wydarzenia: kobietę stojącą w pewnym oddaleniu za plecami ojca, sługę zawadiacko przyglądającego się scenie i nam (widzom) oraz postać siedzącego mężczyzny z ciemnym zdumiewająco współcześnie skrojonym nakryciem głowy.

Kim jest kobieta wychylająca się z cienia? Służącą? Zapewne nie matką, ponieważ ta jest obecna symbolicznie w niewieścim kształcie prawej dłoni ojca. Jest też za młoda. Stoi za ojcem, ale w pewnej odległości. Ma twarz współczującą. Jest zbyt dobrze ubrana jak na służącą. Na głowie ma czepek i naszyjnik z czymś, co błyszczy w ciemności. Co trzyma w lewej ręce? Może jest to szata, po którą posłał ojciec? Jej prawa dłoń powtarza gest prawej dłoni ojca. Wskazuje palcem na ojca i klęczącego syna, ale jej zatroskane spojrzenie pada w przestrzeń pomiędzy ojcem a starszym synem, jakby wskazując na dystans pomiędzy nim a ojcem i bratem. Jej spojrzenie obejmuje także nas. Martwi się tym, co powie i co zrobi starszy syn oraz my? Dramat rozgrywający się przed naszymi oczami ma swoje reperkusje dalej i szerzej niż to co tu i teraz. Odejście marnotrawnego syna dotknęło nie tylko ojca i brata. Odczuła to cała rodzina, kobiety i mężczyźni, krewni, przyjaciele, koledzy, znajomi. Podobnie jego powrót i to, co się teraz dzieje, naznaczy ponownie ich losy. Postać w oddali przypomina, że wydarzenie ma wiele wątków, ma swoją przeszłość i będzie miało swój dalszy ciąg. Jednak zawsze jego głównymi bohaterami są ojciec i jego synowie.

Postać młodzieńca opartego o mur ozdobnego portalu wynurza się z cienia. Na wysokości jego głowy widnieje płaskorzeźba przypominająca satyra lub fauna, bożka z rzymskiej mitologii, którego noga trąca go. Młodzieniec robi wrażenie, jakby przed chwilą się zjawił zaintrygowany usłyszanymi głosami lub wezwany głosem starszego syna. Ma wesołkowatą twarz i wygląd człowieka zdystansowanego, niezdecydowanego, jakie zająć stanowisko, wobec tego, co się dzieje. Spodziewa się widowiska? Oczekuje dobrej zabawy? Ma na sobie bardzo współcześnie wyglądający strój. Jest jedyną postacią na obrazie, która patrzy wprost na widza, jakby od niego chciał się dowiedzieć co myśleć i jak się zachować.

Ostatnią postacią, na której chciałbym się skupić w tych rozważaniach, jest człowiek w ciemnym kapeluszu. Musi to być ktoś znany starszemu synowi i ojcu, co więcej, ktoś pozostający w zażyłych relacjach z nimi. Sługa, a nawet wolny zarządca majątku nie pozwoliłby sobie na to, aby siedzieć, gdy gospodarze miejsca stoją. Kim jest ta tajemnicza postać mężczyzny na obrazie, tak odbiegająca ubiorem i postawą od innych postaci, tak zwracająca na siebie uwagę? Kolegą starszego syna? Uczestnikiem jego zabaw? Przyjacielem? Jednym z nas? Jest mu zdecydowanie bliżej do dwóch już omówionych postaci niż do ojca i synów.

Mężczyzna jest skromniej ubrany niż ojciec i starszy syn, ale za to strój ma wyszukany, ekstrawagancki. Nie ma brody, znaku męskiej dojrzałości, ale za to nosi zawadiacko zakręcone wąsy. Siedzi, lekko pochylony, z nogą założoną na nogę. Rembrandt namalował go tak, że jest jednocześnie zwrócony do ojca, do marnotrawnego syna i do widza. W pierwszej chwili wydaje się, jakby był tu jeszcze jednym, zdystansowanym obserwatorem, który nieoczekiwanie znalazł się w kłopotliwej i niezręcznej sytuacji rodzinnej. Twarz ma skupioną, zamyśloną. Trudno powiedzieć, czy patrzy na ojca, czy na widzów, czy w głąb siebie. A może na jedno i drugie. Jak długo tu jest? Zmęczył się czekaniem? Prawą rękę ma zgiętą w łokciu tak, że zaciśnięta dłoń spoczywa na sercu. Bije się w pierś czy tylko jej dotyka? Uspokaja serce wzruszone tym, co widzi? Przypomniał sobie coś i żałuje? Jest także synem marnotrawnym? Ma syna, który jak ten przed nim, zagubił się? Na obrazie znajduje się ramie w ramie ze starszym synem, a jednocześnie fizycznie jest bliżej ojca. Coś zaczyna się w nim dziać pod wpływem tego, co widzi. Co widzi?

Przypowieść, z której czerpał artystyczne natchnienie Rembrandt, została opowiedziana przez Pana Jezusa w odpowiedzi na pełne pretensji pytania faryzeuszów i uczonych w Piśmie (por. Łk 15, 1-3), którzy zarzucali Mu, że nie postępuje według tradycji starszych. Jezus odpowiada na ten zarzut w przypowieściach, wskazując, że tak postępuje, ponieważ tego nauczył się od swego Ojca. Jedna z tych przypowieści, a w niej historia syna marnotrawnego, mocno poruszyła Rembrandta. I nic w tym dziwnego. Jest to przypowieść o dojrzewaniu, o popełnionych błędach zawinionych i niezawinionych, o refleksji nad sobą, o przebaczeniu i pojednaniu, o zamknięciu serca i uporze, o duchowym umieraniu i zmartwychwstaniu, ale przede wszystkim o specjalnej pedagogii pełnego miłości Boga Ojca, który pragnie, abyśmy będąc wszyscy Jego dziećmi, stali się także ojcami, to znaczy umieli kochać miłością, która zapomina o sobie. Rembrandt, malując „Powrót marnotrawnego syna”, pragnął, abyśmy, kontemplując jego dzieło, przestali być obserwatorami a stali się uczestnikami spotkania z Bogiem Który Jest Miłością ujawniającą się najpełniej w słowach i czynach Pana Jezusa Chrystusa. Mam nadzieję, że przedstawione rozważania, które żadną miarą nie roszczą sobie prawa do bycia jedyną, prawdziwą, ani wyczerpującą interpretacją omawianego arcydzieła, w tym pomogą.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 11.03.2023

 

]]>
Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — SYNOWIE https://jezuici.pl/2023/03/rembrandt-powrot-syna-marnotrawnego-synowie/ Tue, 07 Mar 2023 08:59:49 +0000 https://jezuici.pl/?p=82328 Do zrozumienia arcydzieła Rembrandta potrzebna jest znajomość Pisma świętego. Słowa Biblii, jak światło na obrazie, oświetlają postacie i pozwalają nam lepiej zrozumieć przedstawione wydarzenie, znaczenie obecnych tam symboli, losy bohaterów i zawarte w nim przesłanie. Słowa przypowieści pozwalają lepiej zrozumieć duchowe przeżycia ojca, zmagania młodszego syna i dramat jego brata. Jest to druga część rozważań […]]]>

Do zrozumienia arcydzieła Rembrandta potrzebna jest znajomość Pisma świętego. Słowa Biblii, jak światło na obrazie, oświetlają postacie i pozwalają nam lepiej zrozumieć przedstawione wydarzenie, znaczenie obecnych tam symboli, losy bohaterów i zawarte w nim przesłanie. Słowa przypowieści pozwalają lepiej zrozumieć duchowe przeżycia ojca, zmagania młodszego syna i dramat jego brata.

Jest to druga część rozważań nad obrazem Rembrandta pt. „Powrót syna marnotrawnego”. Pierwsza część „Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego — OJCIEC”, jest dostępna pod adresem internetowym: https://jezuici.pl/2023/03/rembrandt-powrot-syna-marnotrawnego-ojciec/

Ojciec „miał dwóch synów” (Łk 15,11), starszego i młodszego.

Na obrazie młodszy syn klęczy, przytulając się do łona ojca, z twarzą odwrócona ku swojemu bratu. Ma twarz wyrażającą ból, cierpienie, żal i ukrytą nadzieję skruszonego serca. Zasłuchany w to, co teraz powie Ojciec, na próżno oczekuje nagany za to, że odszedł, za to, że roztrwonił, ale przede wszystkim, że zranił miłość ojca swoim odejściem. No właśnie! Odszedł, a nie uciekł.

Marnotrawny syn na obrazie Rembrandta nie patrzy w oczy brata, podobnie jak nie patrzy w oczy ojca. Jest bezbronny jak dziecko, które zraniło się i wraca w objęcia rodzica, aby ukoił jego ból i strach. Jego ozdobna, znoszona tunika ma widoczne duże rozdarcia na plecach, podtrzymuje ją zwykły powróz, a nie ozdobny pas zamożnego współdziedzica, mocno przyciskając do ciała jedyny element odzieży, który ma na sobie. Z jednej stopy spadł mu but. Ze zdziwieniem dostrzegamy, że buty musiały być założone na opak. Pomylił się, zakładając je i nie dostrzegł tego? Ciekawe, że ojciec też jest boso! Sandały są tak zniszczone, że zapewne nie ma znaczenia, który sandał, na którą nogę został założony. Do pasa ma przyczepioną pochwę od ozdobnego sztyletu noszonego dawniej jako znak godności i bogactwa, a teraz widać wystającą z niej rękojeść zwykłego pasterskiego noża.

Wyszedł z domu młody, bogaty, pewny siebie, szukając wolności, szczęścia i siebie. Powrócił biedny, postarzały, z twarzą i sercem porysowanym cierpieniem, wyzwolony z przekonania o własnej samowystarczalności.

Odejście i powrót syna marnotrawnego dokonały się na płaszczyźnie materialnej, duchowej i religijnej. Pouczające jest prześledzenie tej drogi, a zwłaszcza dotarcie do punktu, który Anglicy nazywają point of no return – miejsce, z którego nie ma powrotu. Na jego ślad natrafiamy w przypowieści opowiedzianej przez samego Pana Jezusa. Powrót zaczął się, gdy „wszedł w siebie/zastanowił się”, czyli zatrzymał się, wyciszył emocje i zaczął się zastanawiać, medytować. Wejście w siebie było modlitwą. W przypowieści pojawia się bowiem słowo „zgrzeszyłem przeciw Bogu i przeciw tobie”. Nie tylko przeciw ojcu, ale i Bogu (Ojcu Jezusa Chrystusa, który opowiada tę przypowieść). Grzech to rzeczywistość teologiczna, związana z Bogiem i nawróceniem. Gdzieś tam, w dalekiej krainie, na dnie swojej ludzkiej, materialnej, duchowej i religijnej biedy otworzyły mu się oczy i zobaczył wyciągniętą rękę ojca i własny dom w zupełnie nowym świetle. To wtedy zaczął się nowy etap w jego życiu — droga powrotna. Droga prowadząca od bycia „dla siebie” do „bycia z” Ojcem, z bratem, z bliźnimi. Patrzący na obraz widz, zostaje zaproszony do stania się uczestnikiem drugiego wejścia – tym razem „wejścia w głąb” miłosiernej miłości ojca. To nie ostatni akt jego drogi ku pełnej dojrzałości, której katalizatorem jest — ojciec. Nie ma już jednak dystansu, odległości w stosunku do ojca, jest za to bliskość, nowa zażyłość, czułość, poczucie bycia w domu, który nie jest już dłużej miejscem, które pragnie się opuścić. Gdy włączymy wyobraźnię i „zastosujemy” wszystkie zmysły to zobaczymy, usłyszymy, poczujemy jak wiele miłości, emocji i radości jest w przedstawionej scenie, o czym Jezus opowie w innym miejscu, posługując się obrazem pasterza i odnalezionej owcy.

Starszy syn fizycznie nie opuścił domu, ale duchowo jest nieobecny. W biblijnej przypowieści pojawia się jako ktoś, kto jest poza domem. Na obrazie stoi wśród obcych, a nie w gronie domowników. Jest tym, kto odmawia wejścia do domu. W jego wypowiedziach nie pojawia się słowo „dom”. Od domu i od ojca dzieli go dystans fizyczny i dystans niezrozumienia.

Starszy syn stoi poza kręgiem światła, w którego centrum wybrzmiewa radość ojca i młodszego syna, jego brata. Strumień światła, ten sam, który oświetla ojca i młodszego syna, pada na jego twarz i ręce, odbija się, ale światło jest jakby przytłumione.

Starszy syn stoi wyprostowany, nieporuszony, na progu domu, który jest dla niego warsztatem i miejscem znoju, nie przyjmuje tłumaczenia ojca, że wszystko jest jego, że jest ukochanym dzieckiem. Na sobie ma bogate szaty, płaszcz spięty szykowną klamrą, na nogach solidne buty (ojciec jest boso), a na głowie finezyjnie zawinięty turban. Nie wygląda na kogoś, komu ojciec czegokolwiek odmawiał ani na kogoś, kto pracował ciężko na polu. Ręce oparte na ozdobnej lasce są zaciśnięte, zamknięte. Ramiona przylegają ściśle do ciała. Jego twarz jest niewzruszona, spojrzenie surowe, oceniające, osądzające, „niewidzące”. Ma postawę zdystansowanego sędziego. Nie rozumie ojca i nie „widzi” brata. W Jezusowej przypowieści mówi o nim „twój syn”. Oskarża nie tylko brata, ale i ojca. Na obrazie, za jego plecami jest zarys roślinności, ogrodu i głowicy kolumny z jakąś dziwną nieludzką postacią. Może jest to nawiązanie do historii kuszenia Kaina. Wszyscy jesteśmy kuszeni do osądzania, wydawania wyroków na innych, nieprzebaczenia.

W Jezusowej przypowieści starszy syn pojawia się na scenie po raz pierwszy jako ktoś będący „w drodze”. Jego droga wcale nie wydaje się zapowiadać ani na łatwą, ani na krótszą. Jest to droga poznania, przebaczenia i pojednania i jak w przypadku jego młodszego brata od egoizmu do troski o innych a w konsekwencji do stania się — ojcem. Czy starczy mu odwagi, by ją przebyć, nie zatrzymując się i nie zamakając w bezpodstawnych pretensjach i żalu?

Widz kontemplujący obraz jest zaproszony do stanięcia obok ojca i młodszego syna albo przy starszym bracie. Czy jest możliwa jeszcze inna postawa? (cdn.)

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 3.03.2023

]]>
Przykład ikono(teo)logii: Rembrandt i trynitarny uścisk https://jezuici.pl/2023/03/przyklad-ikonoteologii-rembrandt-i-trynitarny-uscisk/ Fri, 03 Mar 2023 08:56:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=82280 Pod koniec 2022 roku w Edizioni Segno ukazła się książka (esej) pt. „Un caso di icono(teo)logia: Rembrandt e l’abbraccio trinitario” (Przykład ikono(teo)ologii: Rembrandt i trynitarny uścisk) autorstwa Barbary Aniello oraz o. Dariusza Kowalczyka SJ. Autorzy są wykładowcami Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego i specjalistami w swoich dziedzinach. Profesor Barbara Anello wykłada na wydziale Historii i Dóbr Kultury […]]]>

Pod koniec 2022 roku w Edizioni Segno ukazła się książka (esej) pt. „Un caso di icono(teo)logia: Rembrandt e l’abbraccio trinitario” (Przykład ikono(teo)ologii: Rembrandt i trynitarny uścisk) autorstwa Barbary Aniello oraz o. Dariusza Kowalczyka SJ. Autorzy są wykładowcami Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego i specjalistami w swoich dziedzinach. Profesor Barbara Anello wykłada na wydziale Historii i Dóbr Kultury Kościoła, a o. prof. Dariusz Kowalczyk SJ na wydziale Teologii, specjalizując się w teologii dogmatycznej.

„Esej – piszą Autorzy — bada możliwą ikono(teo)logiczną analizę arcydzieła Rembrandta: Powrotu syna marnotrawnego. Celem studium jest odczytanie przez podwójną soczewkę teologii i ikonografii, a raczej poprzez syntezę tych dwóch, ikono(teo)logii, zagadnienia uścisku (abbraccio). Dzięki znaczeniom ukrytym w gestach, kolorach i pozach elementów figuratywnych dzieło Rembrandta przedstawia personifikację Trójcy Świętej w świetle fragmentów biblijnych i teologicznych, które odsłaniają i oświetlają przesłanie obrazu”.

„Zbawienie człowieka — czytamy we Wstępie — oparte jest na relacjach wiecznej miłości z Trójjedynym Bogiem. Jednak człowiek wchodzi w relacje nade wszystko poprzez ciało. Dlatego Bóg, który chce go zbawić, nie mógł w pełni i skutecznie objawić się inaczej niż przez ciało. Trzeba o tym pamiętać szczególnie w naszych czasach naznaczonych koronawirusem i związanym z tym zagrożeniem odcieleśnienia (wirtualizacji) życia religijnego, a także liturgii. Tymczasem druga Osoba Boska, odwieczny Syn, „przyjmując postać sługi i upodabniając się do ludzi; ukazując się w ludzkiej postaci, uniżył samego siebie…” (Flp 2,7-8). Wcielenie, czyli tajemnica Boga, który stał się ciałem, otwiera człowiekowi drogę do życia wiecznego. Ojcowie (Kościoła) nie wahali się powiedzieć, że Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem. To oczywiście nie ma nic wspólnego z obietnicą węża w raju, ale chodzi o przebóstwienie będące owocem łaski. Wcielony Syn po swojej śmierci i zmartwychwstaniu nie opuszcza ciała ludzkiego jako zewnętrznej szaty, ale przenosi je przemienione do nieba. Następnie ciało ludzkie zostaje wprowadzone w życie Trójcy Świętej. Relacja między Ojcem, Synem, Duchem Świętym i człowiekiem poprzez przybrane człowieczeństwo, czyli Ciało Chrystusa, leży u podstaw sztuki sakralnej. Doskonałym przykładem jest obraz Powrót syna marnotrawnego Rembrandta przedstawiający spotkanie ducha i ciała. Szczególnie inspirujący jest uścisk Ojca, który otwiera – jak chcemy pokazać – na nowe i podnoszące na duchu interpretacje. W rzeczywistości uścisk jest jednym z cielesnych wyrazów par excellence bliskości i miłości. Wychodząc od historycznego spojrzenia na problematykę, przejdziemy do analizy ikonograficznej, by następnie dojść do wniosków ikonologicznych i ikono(teo)logicznych. Mamy nadzieję, że epoce, w której początkowo byliśmy pozbawieni możliwości bliskości kontaktu poprzez uścisk, z powodu trzyletniej pandemii, przez którą przeszliśmy, będąc jednocześnie świadkami wzruszającej obejmującej potrzebujących solidarności, nastąpi uścisk pomiędzy narodami wyniszczonymi przez daremność wojny, na obraz i podobieństwo uścisku Ojca, zawsze zbawiającego i miłosiernego”.

„A Rembrandt – czytamy w innym miejscu – demonstruje to na swoim obrazie. W postaci Syna możemy się odnaleźć, objęci, pełni ufności. Trynitarna interpretacja obrazu nie umniejsza tego znaczenia, wręcz przeciwnie, wzbogaca je, wskazując na odwieczne źródło miłości i miłosierdzia. Każde miłosierdzie, jakiego możemy doświadczyć w tym życiu, ma swój fundament w inności (alterità) między Ojcem a Synem, która w objęciach Ducha Świętego zawsze staje się doskonałą jednością. Znamy słowa, które przekazała nam siostra Faustyna Kowalska: „Jezu, ufam Tobie”, ale w swoim „Dzienniczku” apostołka miłosierdzia pisze także: „Miłosierdzie Boże, źródło, które wypływa z tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, ufam Tobie». Uścisk trynitarny to Duch Święty, ale dla nas ludzi uścisk jest aktem ciała. Dlatego Ojciec potrzebował rąk wcielonego Syna, a teraz potrzebuje naszych rąk, by objąć człowieka. Misja Kościoła, czyli głoszenie Słowa, sprawowanie sakramentów i uczynki miłosierdzia, polega właśnie na urzeczywistnianiu silnego związku między niewidzialną łaską Bożą a widzialnym, ludzkim znakiem. Powrót syna marnotrawnego Rembrandta sprawia, że czujemy tę więź. «Grzech i przebaczenie – jak mówi Henri Nouwen – obejmują się; to, co ludzkie i to, co boskie, staje się jednym”. Moglibyśmy powiedzieć: Syn, który stał się „grzechem dla nas” (por. 2 Kor 5,21) i Ojciec, „bogaci w miłosierdzie”, obejmują się nawzajem, a ich uściskiem jest Trzecia Osoba, Duch Święty. W ten sposób Trójca oferuje nam przestrzeń, do której my, grzesznicy, możemy wejść, aby otrzymać przebaczenie, przemianę i ubóstwienie.”

Warto publikację profesorów Aniello i o. Kowalczyka wziąć do ręki zwłaszcza teraz w Wielkim Poście. Lektura jest interesująca. Każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. Metoda, którą posługują się Autorzy, składa się z trzech etapów: identyfikacja (czyste formy), opis (obraz, historia, alegoria), interpretacja (symbole i znaczenia) i doskonale wpisuje się w schemat rozmyślania i kontemplacji opartej o obraz i Pismo święte. Książka jest opatrzona licznymi ilustracjami. Niestety, na razie jest dostępna tylko w języku włoskim.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 24.02.2023
Tłumaczenie cytatów: o. H. Droździel SJ

 

]]>
Rembrandt. Powrót syna marnotrawnego – OJCIEC https://jezuici.pl/2023/03/rembrandt-powrot-syna-marnotrawnego-ojciec/ Wed, 01 Mar 2023 07:13:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=82216 Esej niedawno opublikowany przez mojego współbrata skłonił mnie do zatrzymania się na nowo przed obrazem „Powrót syna marnotrawnego” *. Obraz nie jest wyłącznie owocem jednorazowego aktu artystycznej wyobraźni. Rembrandt poświęcił mu sześć lat w ostatnim okresie swojego życia. Dzieło powstawało przez ciągłe powroty do głównego tematu, na medytacji (przeżuwaniu) jego treści i konfrontację z życiem […]]]>

Esej niedawno opublikowany przez mojego współbrata skłonił mnie do zatrzymania się na nowo przed obrazem „Powrót syna marnotrawnego” *. Obraz nie jest wyłącznie owocem jednorazowego aktu artystycznej wyobraźni. Rembrandt poświęcił mu sześć lat w ostatnim okresie swojego życia. Dzieło powstawało przez ciągłe powroty do głównego tematu, na medytacji (przeżuwaniu) jego treści i konfrontację z życiem własnym i innych, tu i teraz. Nie mamy tu do czynienia z prostym zobrazowaniem wydarzenia z przeszłości, ale z owocem głębokich przemyśleń teologicznych malarza, zainspirowanego Jezusową przypowieścią, zapisaną przez św. Łukasza w rozdziale 15, wiersze 1-2 i 11-32, a dokładniej ilustracją tego, co zapisano w wierszach 20b-21**.

Malarz umieścił na obrazie sześć osób, z których jedna zajmuje centralne miejsce, jest centrum przedstawionych na obrazie relacji i to we wszystkich możliwych wymiarach. Tą postacią jest OJCIEC***. Bez niego nic by się nie wydarzyło. Nie byłoby wyjścia i powrotu, łez żalu i łez radości, nadziei, przebaczenia, dojrzałości i oczekiwania na dorosłość.

Jest tu obecna jeszcze jedna osoba, siódma, w pierwszej chwili niewidoczna, ale obecna i zaangażowana – widz, czyli Ty drogi Czytelniku.

Rembrandt tak skomponował obraz, aby każdy, kto się do niego zbliży, chcąc nie chcąc stał się uczestnikiem przedstawionego wydarzenia.

Widz ma zarezerwowane uprzywilejowane miejsce: blisko ojca, na wyciągnięcie ręki, z możliwością spojrzenia mu w twarz, w oczy. Co więcej, oczy patrzącego na obraz znajdują się na wysokości oczu Syna marnotrawnego. Zauważmy, że głowa syna spoczywa na łonie i sercu ojca. Matka ujęłaby jego twarz w swoje ręce i obsypała pocałunkami. Ojciec przytula syna do serca. To jest „ojcowskie łono”. Tu „rodzą się dzieci”, ponieważ tak mężczyzna, mąż, staje się ojcem — przytulając do serca dziecko. Wydaje się, że w przedstawionej na obrazie scenie, na razie pomiędzy ojcem i synem wszystko zostało powiedziane i niewypowiedziane. Obaj trwają w objęciu, uścisku, przytuleni do siebie, wsłuchani w bicie serc. Jednak to ręce ojca tulą syna. Ojcowskie ręce, które nie przestają być mocne, męskie (lewa dłoń) są jednocześnie delikatne, jak dłoń najczulszej kobiety (prawa dłoń). Czas się zatrzymał i trwa cisza pełna wzruszenia, zdumienia, jeszcze niezburzona myślami i głosami innych.

Jesteśmy świadkami, jak duże dziecko staje się synem. Dojrzewa jak najszlachetniejsze wino w bukłaku. Nic nie sprawia większej radości ojcu niż dziecko postępujące na drodze ku dojrzałości, a ostatecznie do stania się — ojcem.

Ojciec na obrazie Rembrandta ma obnażoną głowę, jak postać sługi w tle. Zupełnie inaczej wygląda drugi syn i postać obok niego. Strój, ma podkreślać to, kim są, ale w rzeczywistości, przynajmniej w odniesieniu do jednego z nich, tę prawdę ukrywa.

Mieniąca się czerwienią tunika przywodząca na myśl krew, miłość, królewskość, okrywa plecy ojca, spadając na ramiona, daje także schronienie synowi. Wydaje się jednak być nałożona na odwrót jakby w pośpiechu, bez oglądania się na etykietę.

Strumień światła oświetla stroskaną jeszcze twarz ojca, współczującą, pełną dobroci, przedwcześnie postarzałą, nic tak mocno nie rzeźbi twarzy, jak cierpienie. To samo światło rozjaśnia czoło ojca. Od dawna w malarskich przedstawieniach, zwłaszcza na ikonach i mozaikach jest to znakiem mądrości.

Zapewne kąt patrzenia i światło wywołują wrażenie, jakby jedno oko ojca było skierowane gdzieś w dal, tam skąd przyszedł syn, w przeszłość, a drugie spogląda w dół, do wnętrza, ogarniając spojrzeniem ukrytą na jego piersi głowę syna. To spojrzenie ma uzdrawiającą moc, przenika do głębi jestestwa, usuwa wszelkie zarazki leku, rozpaczy, samo osądzania się, przywraca godność. Jednocześnie ma się nieodparte wrażenie, jakby były to oczy ślepca. Może są po prostu nadwyrężone nieustanym wyglądaniem czy syn wraca. „Nie widząc” nędzy syna, widzi doskonale, kim on naprawdę jest. Czasami i my, aby zobaczyć, winniśmy zamknąć oczy.

Ojcowska miłość okazuje się prawdziwą miseri-cordią, miłością okazaną ubogiemu.

Skupieni na postaciach możemy zapomnieć zapytać, gdzie ma miejsce spotkanie ojca z synem. Poszukiwanie odpowiedzi na to odsłania jeszcze inną prawdę. Nie dzieje się ono w ogrodzie (raj), który być może symbolizuje roślinność w tle, potworek na drzewie (rzeźba nieprzyjaciela) i drzewo o liściach figowca. Ojciec nie wydaje się stać w progu domu. Ojciec przychodzi z ciemności, w której pogrążone są pozostałe postacie. Wydaje się, jakby po wyjściu syna, w domu nie pozostał nikt, czekając, aż on wróci, wyglądając. Wydaje się, jakby dom przestał być domem, pozostając mieszkaniem. Będzie nim na nowo, gdy będą znowu razem, gdy wejdą do wnętrza wszyscy razem, wszyscy albo nikt (fratelli tutti). Strumień światła, wschodzącego słońca, padający od strony widza oświetla drogę i syna, wskazując mu drogę do domu.

Dom nie znajduje się tam, gdzie jego istnienia się domyślamy. Dom bowiem to nie tylko cztery ściany. Dom to miejsce, gdzie każdy będąc dzieckiem, synem, córką, ojcem czy matką jest kochany, zawsze chciany, szczerze oczekiwany i ma w nim swoje miejsce. Tym domem dla syna i dla nas jest OJCIEC i jego ojcowska miłość. (cdn.)

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 25.02.2023

* Obraz malowany w latach 1663-69, obecnie w Ermitaż, Petersburg, inspirowany biblijną przypowieścią Łk, 15, 1-3, 11-38.
** Łk 15. 20b.-21: A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 21 A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem.
*** Esej mojego współbrata skłania do dostrzeżenia jeszcze jednego uczestnika Ducha Świętego (por. Barbara Aniello, Dariusz Kowalczyk, Un caso di icono(teo)logia: Rembrandt e l’abbraccio trinitario (Przykład ikono(teo)logii: Rembrandt i trynitarny uścisk), Edizioni Segno, 2022.

 

]]>
Upadek i nawrócenie św. Pawła według Caravaggia https://jezuici.pl/2023/01/upadek-i-nawrocenie-sw-pawla-wedlug-caravaggia/ Wed, 25 Jan 2023 22:49:20 +0000 https://jezuici.pl/?p=81693 Oktawa modlitwy o jedność chrześcijan kończy się zawsze 25 stycznia w święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła. Nie ma w tym nic dziwnego. Postęp w dialogu podzielonych we wierze braci związany jest z powrotem do Jezusa Chrystusa, który jako jedyny jest w stanie sprawić, abyśmy stali się jedno. W tym dialogu nie chodzi tylko o głębsze […]]]>

Oktawa modlitwy o jedność chrześcijan kończy się zawsze 25 stycznia w święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła. Nie ma w tym nic dziwnego. Postęp w dialogu podzielonych we wierze braci związany jest z powrotem do Jezusa Chrystusa, który jako jedyny jest w stanie sprawić, abyśmy stali się jedno. W tym dialogu nie chodzi tylko o głębsze zrozumienie Jego nauki, ale nade wszystko o osobiste spotkanie ze Zbawicielem, o przejście od wiedzy o Jezusie Chrystusie do osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem w Kościele. Od tego zaczyna się wszelka zmiana. Tak było takaż w życiu Apostoła Narodów.

O spotkaniu świętego Pawła z Jezusem i jego nawróceniu jest mowa w kilku miejscach Pisma świętego. Najbardziej poruszające są opisy z Dziejów Apostolskich*. Ukazują one spotkanie i upadek Pawła, a w konsekwencji zmianę jego myślenia o Bogu, o Jezusie Chrystusie i co z tym się wiąże, zmianę jego własnych priorytetów życia, którego centrum odtąd stanie się Zmartwychwstały.

Obraz „Nawrócenie św. Pawła”, zwłaszcza druga jego wersja (1601, Santa Maria del Popolo, Rzym) autorstwa Caravaggia**, genialnego malarza, jednego z największych myślicieli, mistyków i teologów wśród malarzy może być doskonałą pomocą w pełniejszym zrozumieniu tego, co się wówczas stało.

Caravaggio ukazał w swoim obrazie moment spotkania Pawła z Jezusem Zmartwychwstałym. Wiemy z biblijnego opisu, że to spotkanie wstrząsnęło nim tak mocno, iż upadł na ziemie na wznak i stracił wzrok. Temu wydarzeniu, jak sam to później opowiedział, towarzyszyło światło, jaśniejsze niż słońce w południe i głos.

Na obrazie Caravaggia jest jedno i drugie, światło i głos. Światło jest jednocześnie naturalne i nadprzyrodzone. To ono oświetla naturę i człowieka (koń i trzymający go za uzdę człowiek), a jednocześnie jest symbolem Tego światła, które jest Światłością Świata oraz wybawicielem człowieka z ciemności niewiedzy, kłamstwa i grzechu.

Gdzie jest głos? – W Piśmie świętym. Caravaggio odsyła widza do Słowa Bożego (dokładnie do opisów wydarzenia spod Damaszku). Patrzący na obraz przez świadome ograniczenie elementów na obrazie, grę światła i cienia, został doprowadzony do wyciszenia i skupienia. Jest teraz gotowy, aby mając zamknięte oczy jak Paweł na obrazie, usłyszeć wołanie: „Kim jesteś Panie?” i stać się uczestnikiem dalszej rozmowy.

Paweł na ziemi, na plecach, z wytrąconym z ręki orężem, oślepiony, ma twarz i ręce zwrócone ku górze. Towarzysz Pawła ma wzrok skierowany ku ziemi. A widz? – Może spojrzeć wokoło siebie i podziwiać…konia lub jak Paweł dać się ogarnąć światłu i wsłuchać się w towarzyszące mu słowa. Może wreszcie sam wejść w dialog ze słowem przez refleksje nad nim, przez medytację i modlitwę. Aby tak się stało, widz musi „zejść z konia”.

Ugodzony człowiek, jeśli uderzenie nie jest śmiertelne, odruchowo wychyla się do przodu, pada na ręce, na twarz; gdy uderzenie jest śmiertelne, najczęściej upada na plecy. Na obrazie Caravaggia „stary” Paweł ze swoimi przekonaniami umarł, rodzi się „nowy” Paweł. Natura pozostanie taka, jaka była, będzie się z nią zmagał jak każdy z nas, ale jego duch już nie jest ten sam. Paweł nie wróci do tego, co było. Nie odwróci się plecami do przeszłości, ale nie ona kierowała dalszymi jego krokami. Spotkawszy Drogę, wyruszy w dalszą drogę, ale nie będzie już sam kierował swoimi krokami. Jesteśmy świadkami decydującej chwili w życiu i w rozwoju wiary Pawła. Za chwilę się podniesie i pójdzie dalej. Kierunek pozostanie ten sam, ale zmieni się cel. Nie wie w tej chwili, co go czeka u końca, ale wie, że może zaufać Światłu i Głosowi. Uczy się także ufać ludziom, zdając się na pomoc innych (niewidomy nigdy nie jest do końca samowystarczalny).

Widz, stając przed obrazem, także za sprawą kompozycji obrazu, uczestniczy w tym, co dzieje się na obrazie. Kaplica kard. Tiberio Cerasi jest dość wąska, widz jest fizycznie blisko tego, co się dzieje; blisko bezradnego Pawła na ziemi. Od widza zależy, czy da się poprowadzić w głąb tajemnicy utrwalonej na obrazie.

Na obrazie Caravaggia wszystko jest jednocześnie naturalne, a zarazem symboliczne, rzeczy, postacie, gesty, barwy, odsyłają poza siebie. Można skupić się na tym „co jest”, na przykład na tym, że jest mało prawdopodobne, aby Paweł podróżował konno i miał u boku XVI wieczną szpadę, jaką nosili zawodowi pojedynkarze oraz strój włoskiego cavalliere. Trzeba jednak spojrzeć głębiej. Koń na obrazie jest symbolem o wielu znaczeniach. Bycie na koniu oznacza bycie w pozycji kogoś, kto ma władzę, autorytet, świadczy o zamożności właściciela, można założyć, że na obrazie reprezentuje także świat natury w opozycji do obecnego tam człowieka, który jest symbolem rozumu. Od upadku Paweł będzie szedł pieszo. Nie będzie to zwykła, męcząca podróż do Damaszku, lecz prawdziwa droga wiary. Paweł w swoich listach pisząc o sobie, będzie mówił o biegaczu i o tym, że nie przychodzi błyszczeć bogactwem czy ludzką mądrością. Chrystus wyzwolił go z niewoli prawa i grzechu ku wolności. Z Chrystusem, z Jego Ewangelią i ewangelią o Nim wyruszy w świat. Tak stanie się jednak później. Caravaggia interesuje „tu i teraz”, chwila obecna, zatrzymana w czasie.

To, co przydarzyło się św. Pawłowi, przydarzyło się Caravaggio i przydarza się nam. Wizja Caravaggia nie jest tylko tworem artystycznego geniuszu. Jest zaproszeniem do zatrzymania się, wyciszenia i medytacji nad obrazem i Słowem. Czujmy się wolni i…zaproszeni.

o. Henryk Droździel SJ
Święto Nawrócenia św. Pawła, 25.01.2023, Rzym.

* Dz 9, 1-19; Dz 22,3-21; Dz 26,12-19.
** Michelangelo Merisi detto di Caravaggio; ur. 29.9.1571 w Milano; Syn Fermo Merisi (+1577, Caravaggio) i jego żony Lucii Aratori, brat Giovaniego Battisty i Cateriny.
Zmarł 18.7.1610 w Porto Hercole, Grosseto, Toskania. Działał na terenie Włoch, głównie w Rzymie, Neapolu, Malcie i na Sycylii.

 

]]>
Papież na przełomie roku 2022 i 2023: Wszystko należy do miłości https://jezuici.pl/2022/12/papiez-na-przelomie-roku-2022-i-2023-wszystko-nalezy-do-milosci/ Sat, 31 Dec 2022 15:27:53 +0000 https://jezuici.pl/?p=81008 Godziny dzielą nas od zakończenia rok kalendarzowego 2022. Był to rok pełen wyzwań. Naznaczyły go wydarzenia powodujące w sercach wielu osób niepewność, a nawet lęk i wcale nie rzadko cierpienie. Do tego dodajmy toczące się wojny i widmo ich eskalacji. Wielu ekspertów w najbliższych dniach będzie się starało odpowiedzieć na pytanie, czy 2023 rok będzie […]]]>

Godziny dzielą nas od zakończenia rok kalendarzowego 2022. Był to rok pełen wyzwań. Naznaczyły go wydarzenia powodujące w sercach wielu osób niepewność, a nawet lęk i wcale nie rzadko cierpienie. Do tego dodajmy toczące się wojny i widmo ich eskalacji. Wielu ekspertów w najbliższych dniach będzie się starało odpowiedzieć na pytanie, czy 2023 rok będzie rokiem lepszym, czy gorszym od minionego.

Papieża Franciszka nie interesują przepowiednie. Spełnia zadnie, które powierzył Jezus Chrystus Piotrowi i Jego następcom, umacnia nas. Czyni to między innymi poprzez List Apostolski „Totum amoris est” (Wszystko należy do miłości) opublikowany dnia 28 grudnia 2022 roku w 400 rocznicę śmierci św. Franciszka Salezego biskupa i doktora Kościoła (1567-1622). Święty Jan Paweł II nazywał go Doktorem Bożej Miłości. Ten święty biskup, pasterz kościoła genewskiego, wnikliwy teolog, kierownik duchowy, pisarz, współzałożyciel rodziny zakonnej, promieniujący wewnętrzną radością i pokojem, był inspiracją dla wielu mężczyzn i kobiet żyjących w trudnych i zmieniających się czasach przełomu XVI i XVII wieku. Dla współczesnych św. Franciszek Salezy jest znany najbardziej jako autor dziełka „Wprowadzenie do życia pobożnego” (1609) oraz „Traktatu o miłości Bożej” (1616).

Papież Franciszek, przywołując postać Franciszka Salezego, wskazuje na to, co z jego życia i nauczania możemy i powinniśmy zaczerpnąć dla siebie. Moim zdaniem jest to Jego prezent noworoczny dla świata. List jest stosunkowo krótki, nie będę go więc streszczał. Sam tytuł mówi za siebie. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą inspirującą wypowiedzią Papieża. W tłumaczeniu na język polski jest ona dostępna na watykańskiej stronie internetowej oraz w wielu innych miejscach w Internecie. Ci, którzy mają zaprenumerowany biuletyn internetowy Vatican News otrzymali go w dniu publikacji jako załącznik. Po lekturze warto odnowić albo sięgnąć po raz pierwszy po publikacje autorstwa Franciszka Salezego.

W historii życia Franciszka Salezego, a wierzę, że także w jego nauczaniu jest obecny wątek jezuicki. Przede wszystkim pobierał naukę w jezuickich szkołach m.in. w paryskim Collège de Clermont. W czasie studiów na Sorbonie jego kierownikiem duchowym był jezuita Antonio Possevino (1533-1611, jezuita, pisarz, wielokrotny wysłannik papieski). Inny jezuita Jan Fourier namówił Franciszka Salezego do opracowania listów wysyłanych do Ludwiki de Charmoisy otwierając drogę do wydania na tej podstawie „Wprowadzenia do życia pobożnego”. Gdy się dobrze przyjrzymy wiele z idei świętego Franciszka Salezego, przede wszystkim dotyczących podejścia do drugiej osoby, do dialogu duchowego, do szukania i znajdowania Boga w życiu codziennym, a także sposób kontemplacji miłości Bożej odsyła do Ćwiczeń duchowych. Franciszek Salezy był człowiekiem modlitwy i działania w duchu ignacjańskiego „kochać i służyć”.

Franciszek Salezy został beatyfikowany 8 grudnia 1661 przez papieża Aleksandra VII, który następnie kanonizował go w 1665. Piusa IX w 1877 uznał go za doktora Kościoła, a Pius XI w 1923 za patron dziennikarzy i pracy katolickiej.

Ciało św. Franciszka Salezego zostało przeniesione do Annecy w roku 1624, ale serce spoczywa w relikwiarzu przechowywanym w klasztorze sióstr wizytek w Treviso (Włochy). Ponieważ jakiś czas temu na ścianie szklanego relikwiarza pojawiła się para wodna, zarządzono przeprowadzenie badań, z których wynika, że jest ono w stanie nienaruszonym do dziś.

„To, co odsłoniło się w życiu świętego Biskupa Annecy, jest po raz kolejny powierzone każdemu z nas – pisze papież na zakończenie. – Niech czterechsetna rocznica jego narodzin dla nieba, pomoże nam pobożnie go wspominać; i za jego wstawiennictwem, niech Pan udzieli obfitych darów Ducha na pielgrzymowanie świętego wiernego Ludu Bożego”.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 31.12.2022

]]>
DŻENTELMEN https://jezuici.pl/2022/12/dzentelmen/ Wed, 28 Dec 2022 12:45:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=80977 Rozmowa przy stole dotyczyła licznych zagadnień. W pewnym momencie zeszła na temat kobiet a dokładnie na temat zamieszania w pojmowaniu tego, kim jest i jaka jest rola kobiety w świecie. Poruszyliśmy wiele wątków. Nie była to jednak emocjonująca, utkana z wielu błyskotliwych tez dyskusja, jak to się często zdarzało, gdy w grę wchodziła polityka, gospodarka, […]]]>

Rozmowa przy stole dotyczyła licznych zagadnień. W pewnym momencie zeszła na temat kobiet a dokładnie na temat zamieszania w pojmowaniu tego, kim jest i jaka jest rola kobiety w świecie. Poruszyliśmy wiele wątków. Nie była to jednak emocjonująca, utkana z wielu błyskotliwych tez dyskusja, jak to się często zdarzało, gdy w grę wchodziła polityka, gospodarka, pieniądze Kościoła czy celibat księży. Tak, tak. Pieniądze Kościoła i celibat księży, to gorące tematy. W rzeczywistości jeden z moich bardzo już starszych współbraci opowiadał mi, że przywoływał je często, gdy rozmowa z pacjentami się nie kleiła. Był kilkadziesiąt lat kapelanem szpitala. Twierdził, że to zawsze działało.

Nasza rozmowa była rzeczowa, ale spokojna, może dlatego, że nikt nie czuł się w omawianym temacie zbyt pewnie. Dało mi to wiele do myślenia.

Moim zdaniem kryzys dotykający współczesne kobiety, spowodowany jest brakiem dżentelmenów (dyskusja na ten temat w środowiskach męskich i kobiecych mile widziana, oczywiście w dżentelmeńskich i lady like klimatach).

Dżentelmen to nie jest ktoś, kto doskonale zna savoir-vivre. To mężczyzna z charakterem ukształtowanym przez pewną filozofię życia (s.-v., to coś więcej niż dobre maniery). Dogmatem podstawowym tej praktycznej filozofii myślenia i życia, jest prawda, że kobieta jest najważniejsza. Nie mówimy tu o kobiecie postrzeganej, jak gdyby była z porcelany, ale o prawdziwej, żywej i nieobliczalnej w swojej wartości i możliwościach osobie. Dżentelmen pomaga jej, jak osoba może pomóc drugiej osobie o tej samej wartości, zrozumieć jej niepowtarzalność, piękno i wyjątkowość powołania. Wspiera i chroni ją, czasem przed nią samą. Czyniąc to zarówno mężczyzna, jak i kobieta odnajdują się w twórczym dialogu, który buduje i potwierdza ich osobową tożsamość.

Święty Józef był nie tylko święty, sprawiedliwy i po męsku wymowny (nie powtarzajmy skrajnie nieprawdziwych tez o tym, że nic nie mówił), ale był także prawdziwym dżentelmenem. Przy nim Maryja, brzemienna Synem, poczętym z Ducha Świętego, czuła się prawdziwą, kochaną, kochającą i spełnioną kobietą jako narzeczona, żona i matka.

Jezusa jako dziecko, jak to było w zwyczaju w żydowskiej rodzinie, od bardzo młodego wieku wychowywał ojciec, a nie matka. Widzimy w relacjach ewangelicznych, że Jezus doskonale odnajdował się nie tylko w relacjach z dostojnikami i biedakami, wierzącymi i wyznawcami innych religii, uczonymi i analfabetami, ale znał i rozumiał kobiety. Dobrze czuł się w ich towarzystwie, do tego stopnia, że chwaliły Jego matkę, która go wykarmiła, co oznacza pochwałę Jego sposobu bycia, a nie tylko jakiś pojedynczy akt grzeczności. Od kogo się tego nauczył? Od swego ojca, od św. Józefa, prawdziwego mężczyzny i dżentelmena, który był człowiekiem wewnętrznie zintegrowanym, myślącym, rozważnym i odważnym. Mężczyzną, na którym można było polegać, przy kim inni czują się wolni, kimś umiejącym zapomnieć o sobie z miłości do drugiej osoby i do Boga.

W czasach rozpasanego konsumpcjonizmu, celebrytów, photoshopów, piarów, bycie człowiekiem zrównoważonym, oczytanym, prawdomównym, grzecznym, schludnym, nienarzucającym się odnoszącym się z szacunkiem do innych mężczyzn i kobiet, odważnym, czarującym zapewne nie będzie łatwe, ale jest warte trudu. Bycie dżentelmenem wcale nie oznacza wyjątkowego wykształcenia, pieniędzy, układów. To coś, co wypływa z wnętrza. Nie da się tego na dłuższą metę pozorować, ale też nie da się ukryć.
Dżentelmeńskość to nie rodzaj świeckiej świętości. To wyzwanie także dla świętych (ci nie zawsze dobrze zaczynali, ale zawsze dobrze kończyli).

Stawajmy się dżentelmenami. Może uczyńmy z tego nasze noworoczne postanowienie. Z tym że nie wystarczy otworzyć drzwi kobiecie. Trzeba wiedzieć, kiedy pozwolić jej pójść przodem, a kiedy przejść najpierw samemu (sic!). To naturalny gest, a jakże wymowny. Prawdziwe kobiety, nie z porcelany, na pewno to docenią. Łatwiej im będzie wytrwać przy swojej kobiecości, której wartość świadomie lub nie wyczuwają, stając się ze swej strony inspiracją dla mężczyzny. Świat potrzebuje dżentelmenów (bardziej niż podatków).

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 28.12.2022

Foto: Stephen D / flickr.com

 

]]>
Rzym: Obchody 400. rocznicy kanonizacji św. Franciszka Ksawerego https://jezuici.pl/2022/12/rzym-obchody-400-rocznicy-kanonizacji-sw-franciszka-ksawerego/ Sun, 04 Dec 2022 10:20:49 +0000 https://jezuici.pl/?p=80473 Wczoraj jezuici świętowali wspomnienie św. Franciszka Ksawerego. W tym roku minęło 400 lat od jego kanonizacji (1622). Franciszek Ksawery jeden z największych misjonarza w historii Kościoła i świata był przyjacielem Ignacego Loyoli i razem z nim, Teresą od Jezusa (z Avila), Filipem Nereuszem i Izydorem Oraczem został kanonizowany podczas tej samej uroczystości w 1622 roku. […]]]>

Wczoraj jezuici świętowali wspomnienie św. Franciszka Ksawerego. W tym roku minęło 400 lat od jego kanonizacji (1622).

Franciszek Ksawery jeden z największych misjonarza w historii Kościoła i świata był przyjacielem Ignacego Loyoli i razem z nim, Teresą od Jezusa (z Avila), Filipem Nereuszem i Izydorem Oraczem został kanonizowany podczas tej samej uroczystości w 1622 roku.

Jezuici w Rzymie celebrowali jubileusz kanonizacji Franciszka Ksawerego w kościele Il Gesù, gdzie jeden z ołtarzy z pięknym relikwiarzem jest dedykowany św. Franciszkowi Ksaweremu oraz w kościele sant’Ignazio na Campo Marzio.

Mszy św. w kościele św. Ignacego przewodniczył ojciec Claudio Rajola SJ i on wygłosił okolicznościową homilię.

Franciszek Ksawery i św. Ignacy Loyola znajdowali się w przeciwnych obozach politycznych – przypomniał kaznodzieja. W konsekwencji przegranej Francji, którą popierał Franciszek Ksawery, znalazł się on w Paryżu, gdzie podjął studia na tym samym uniwersytecie co św. Ignacy. Tak się złożyło, że obaj zamieszkali w jednym pokoju na stancji. Ignacy nie przypadł do gustu Franciszkowi z racji poglądów i z faktu, że Ignacy był daleko mniej zaawansowany w studiach. Ignacy zdobył Franciszka swoją postawą i ciągłym powtarzaniem biblijnej frazy: „Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9,25).

Kaznodzieja w dalszej części interesującego kazania wskazał na trzy cechy Franciszka, zapraszając słuchaczy, aby odnieśli je do siebie.

Pierwsza cecha to pasja. Ksawery był człowiekiem z pasją, pełnym pragnień. Ignacy pomógł mu odkryć najszlachetniejsze pragnienie: Służyć Bogu i bliźnim w Bogu. „Czy jestem człowiekiem pasji?” – pytał kaznodzieja uczestników celebracji eucharystycznej. „Jakie są moje pasje? Na czym mi tak naprawdę zależy?”

Druga cecha to dyspozycyjność. Najpierw w stosunku do Boga. Franciszek dał się Bogu pochwycić. Dał się w tym procesie pokierować człowiekowi, którego na początku nie lubił. To doprowadziło go do włączenia się w projekt powstania zakonu jezuitów, a potem do podjęcia się misji na Dalekim Wschodzie, gdy zaistniała taka konieczność. Stał się ostatecznie, jak św. Paweł „wszystkim dla wszystkich”, aby przybliżać Chrystusa i jego orędzie zbawienia, tym, którzy jeszcze o Nim nie słyszeli.

Trzecia cecha to świętość. Świętość Franciszka wyrosła na jego naturze. Na naturze, która jak nasza miała swoją historię osobistą, nosiła ślady uzdrowionych zranień i niedoskonałości, ale była pełna miłości do Boga i ludzi. Franciszek kochał Boga i swoich przyjaciół. Nosił w kieszonce zakonnej sukni, na piersi, na wysokości serca, kartkę z podpisami swoich współbraci. Pamiętamy żar miłości-przyjaźni bijący z jego listów pisanych z Indii i Japonii.

Kaznodzieja zakończył stwierdzeniem, że nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy i my stali się jak Franciszek Ksawery, pełni żaru, dyspozycyjni i święci, jeśli tylko tego pragniemy. Zapytajmy się – kontynuował, „Co nam w tym przeszkadza?” i prośmy, aby Pan dał nam łaskę wielkich pragnień i ich realizacji.

O. Henryk Droździel SJ
Rzym, 3.12.2022

Na zdjęciu, po prawej, ołtarz i relikwiarz św. Franciszka Ksawerego (Kościół il Gesù).

]]>
Oto stoję u drzwi i kołaczę https://jezuici.pl/2022/12/oto-stoje-u-drzwi-i-kolacze/ Sat, 03 Dec 2022 11:45:26 +0000 https://jezuici.pl/?p=80451 W poniedziałek po pierwszej niedzieli Adwentu, we Mszy św. cały kościół modli się słowami Kolekty przepisanymi na ten dzień. Czytamy w niej: Panie, nasz Boże, pomóż nam gorliwie się przygotować na przyjście Chrystusa, Twojego Syna, aby gdy przyjdzie i zapuka do naszych drzwi, zastał nas czuwających na modlitwie i z radością głoszących Jego chwałę. Słowa […]]]>

W poniedziałek po pierwszej niedzieli Adwentu, we Mszy św. cały kościół modli się słowami Kolekty przepisanymi na ten dzień. Czytamy w niej: Panie, nasz Boże, pomóż nam gorliwie się przygotować na przyjście Chrystusa, Twojego Syna, aby gdy przyjdzie i zapuka do naszych drzwi, zastał nas czuwających na modlitwie i z radością głoszących Jego chwałę.

Słowa zapuka do naszych drzwi, przykuły od razu moją uwagę i przypomniały mi obraz Wiliama Holmana Hunta (1827 – 1910), przedstawiający Jezusa Chrystusa, jako „Światłość świata” (1854). Historia obrazu i jego kolejnych wersji zawsze mnie intrygowała, prowadziłem nawet wykłady na jego temat. Zdecydowałem się jednak przestawić w tym miejscu nie moje własne przemyślenia, ale tego, który obraz Hunta, nazywany czasem „ikoną” kościoła anglikańskiego, ocalił od popadnięcia w zapomnienie. Mam tu na myśli wybitnego pisarza, filozofa i krytyka sztuki Johna Ruskina (1819-1900) i jego list skierowany 4 maja 1854 roku do redaktora naczelnego brytyjskiego dziennika The Times.

Treść listu może posłużyć jako doskonały punkt wyjścia do osobistej interpretacji dzieła Hunta i do adwentowej medytacji o nawróceniu (conversion) i wyjściu z zamknięcia (confinement) do czego zaprasza obecny i przychodzący Jezus Chrystus.

Życzę owocnej lektury i owocnego adwentu zamieszczam moje własne tłumaczenie wspomnianego listu z języka angielskiego.

Szanowany Panie,
Ufam, znając pańską życzliwość i otwartość, że zechce Pan użyczyć miejsca kilku moim słowom odnoszącym się do najważniejszego obrazu Prerafaelitów na tegorocznej wystawie Royal Accademy. Jego malarz podróżuje po Ziemi Świętej, a więc nie może ani skorzystać z pochwał, ani ucierpieć z powodu krytyki. Zależy mi jednak na tym, aby oddać sprawiedliwość jego dziełu, nie ze względu na niego samego, ale ze względu na wszystkie te osoby, które w ciągu roku, będą miały okazję je oglądać, a na których może ono wywrzeć wrażenie, za które zawsze potem będą wdzięczni.

Mówię tu o obrazie pana Holmana Hunta zatytułowanym „The Light Of The World” (Światłość Świata). Stojąc przed nim wczoraj przez ponad godzinę, obserwowałem wrażenie, jakie wywierał on na widzach. Niewielu zatrzymywało się, aby popatrzeć na niego, a ci, którzy to czynili, niemal zawsze skupiali uwagę, na ich zdaniem absurdalnym pomyśle przedstawienia Zbawiciela z latarnią w ręku. Należy jednak przypomnieć, że jakiekolwiek byłby braki obrazów Prerafaelitów, to na pewno potrzeba wiele czasu, aby je namalować. Można więc zasadnie założyć, że koncepcja obrazu, z takim wysiłkiem wykonywanego, nie została przyjęta przez artystę bez głębszego zastanowienia. Każdy oglądający go niech więc zapyta siebie samego, czy zastrzeżenia powstałe w mgnieniu oka nie zostały zauważone także przez samego autora, czy to w czasie długiego projektowania obrazu, czy to w czasie miesięcy pracy nad jego wykonaniem, a więc, czy w związku z tym nie istnieją jakieś inne, nienarzucające się w pierwszej chwili racje jego trwania przy tej koncepcji.

Pan Hunt nigdy nie objaśniał mi swego obrazu. Dzielę się tu moją własną interpretacją.

Napis pod obrazem to piękny werset zaczerpnięty z Apokalipsy św. Jana: „Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy mi drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze mną” (Ap 3,20). Po lewej stronie obrazu widzimy drzwi ludzkiej duszy. Są dokładnie zamknięte, ich okucia i gwoździe są zardzewiałe, drzwi są obrośnięte przez wijące się gałązki bluszczu przylegające także do futryn, co wskazuje na to, że drzwi nigdy nie były otwierane. Nad drzwiami unosi się nietoperz, próg jest zarośnięty przez krzaki jeżyny, pokrzywy i beznasienne zboże — dziką trawę,”którą nie napełni garści kosiarz ani zanadrza tan kto zbiera”. Chrystus staje przed drzwiami nocą — Chrystus prorok, kapłan i król. Ma na sobie białą szatę z klamrą na piersi, oznaczające jego kapłańską godność; złote rogi korony są poprzetykane kolcami ciernia, ale nie martwego, lecz mającego miękkie listki, które służą uzdrowieniu narodów.

Gdy Chrystus wchodzi do ludzkiego serca, wnosi ze sobą dwojakiego rodzaju światło: najpierw światło sumienia, które ujawnia minione grzechy, a następnie światło pokoju, nadzieję zbawienia. Lampa, którą Chrystus niesie w swojej lewej ręce, jest lampą sumienia. Jej płomień jest czerwony i gorejący. Światło pada tylko na zamknięte drzwi, na chwasty, które je otaczają i na strącone z drzew ogrodu jabłka, wskazując, że przebudzenie sumienia nie odnosi się tylko do popełnionych win, ale także do win odziedziczonych. Światło jest zawieszone na łańcuchu, owiniętym wokoło ręki postaci, sugerując, że grzesznikowi wydaje się, iż światło ujawniając grzech, wydaje się krępować także rękę Chrystusowi.

Światło, które promieniuje z głowy postaci, przeciwnie jest światłem nadziei zbawienia; wypływa ono z korony cierniowej, i jakkolwiek samo w siebie jest smutne, przygaszone, i pełne miękkości jest jednocześnie potężne do tego stopnia, że pochłania swoim blaskiem kształty liści, które napotka na swej drodze, ukazując w ten sposób, że każdy ziemski twór pozostający w jego zasięgu zostaje nim okryty.

Sądzę, że na bardzo niewielu osobach tak zrozumiany obraz nie zrobi głębokiego wrażenia. Osobiście uważam go za jedno z najwznioślejszych dzieł sztuki sakralnej kiedykolwiek stworzonych nie tylko w tym, ale i w innych wiekach.

Może ktoś powiedzieć, że dzieło sztuki nie powinno wymagać interpretacji tego rodzaju. Jest oczywiście prawdą, że przez długi czas przyzwyczailiśmy się do oglądania obrazów namalowanych bez żadnego celu i jakiejkolwiek intencji, dlatego nieoczekiwanie istnienie jakiegokolwiek sensu w dziele sztuki może nam się wydać na początku niezbyt uprzejmym wymaganiem skierowanym pod adresem spostrzegawczości widza. Mam nadzieję, że w ciągu kilku lat, angielska publiczność da się przekonać do oczywistej prawdy, że żaden wielki fakt, ani wielki człowiek, ani wielki obraz, ani jakakolwiek wielka rzecz, nie jest możliwa do przeniknięcia dogłębnie w ciągu jednej chwili; a także że wielka radość w oglądaniu obrazów czy przy okazji innych zajęć nie współbrzmi z całkowitym letargiem władz poznawczych.

W odniesieniu do technicznej jakości dzieła pana Hunta, to chciałbym zwrócić uwagę szanownych widzów na różnicę, jaka istnieje pomiędzy prawdziwymi dziełami Prerafaelitów a ich imitacjami. Prawdziwe dzieło ukazuje przedmioty dokładnie, tak jak by wyglądały w naturze w miejscu i w perspektywie, w której przewiduje je kompozycja obrazu. Fałszywe dzieła ukazują je ze wszystkimi detalami tak, jak gdyby były widoczne pod mikroskopem. Proszę przyjrzeć się dokładnie bluszczowi na drzwiach na obrazie pana Hunta. Nie znajdziemy w nim ani odrobiny wyraźnego podkreślenia. Wszystko jest doskonałą tajemnicą koloru, stając się rzeczywistością z określonego dystansu. W taki sam sposób można się przyjrzeć małym kamieniom szlachetnym na szacie postaci. Żadna nie została ukazana za pomocą formy, a zarazem, żadna z nich nie jest tylko zwykłym kolorowym punkcikiem, lecz ma dwa lub trzy różniące się odcienie zieleni w sobie, nadające jej tajemniczą wartość i lśnienie….

Pozostaje z wyrazami szacunku.

Oddany sługa czcigodnego Pana

Autor „Modern painters”
Denmark Hill, 4 Maja
John Ruskin

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 2.12.2022

]]>
Entuzjazm, czyli powakacyjny rachunek sumienia https://jezuici.pl/2022/09/entuzjazm-czyli-powakacyjny-rachunek-sumienia/ Sat, 03 Sep 2022 20:48:24 +0000 https://jezuici.pl/?p=78251 Entuzjazm trudno zdefiniować, jest jak uśmiech. Rozpoznajemy bez trudu uśmiechającą się osobę. Z chwilą, gdy usiłujemy zdefiniować uśmiech, okazuje się, że nie potrafimy tego zrobić lub owocem tego procesu jest jakaś karykatura. Entuzjazm jest albo go nie ma. Jest prawdziwy lub udawany. Można go utracić lub zagubić, ale można też go odnaleźć, odzyskać, wskrzesić, rozbudzić […]]]>

Entuzjazm trudno zdefiniować, jest jak uśmiech. Rozpoznajemy bez trudu uśmiechającą się osobę. Z chwilą, gdy usiłujemy zdefiniować uśmiech, okazuje się, że nie potrafimy tego zrobić lub owocem tego procesu jest jakaś karykatura.

Entuzjazm jest albo go nie ma. Jest prawdziwy lub udawany. Można go utracić lub zagubić, ale można też go odnaleźć, odzyskać, wskrzesić, rozbudzić i pokazywać. Czasem trzeba entuzjazm pohamowywać lub ostudzić.

Entuzjazm, gdy jest, udziela się natychmiast innym i to niezależnie od wieku, pochodzenia i przekonań.
Jest entuzjazm dzieci, dorosłych, odkrywców, biznesmenów, ale bywa, że charakteryzuje również grupy, wspólnoty lub narody. Entuzjazm jest przeciwieństwem zniechęcenia i rozczarowania.

Entuzjazm sprawia, że robimy rzeczy, których się nie spodziewaliśmy; uczymy się łatwiej; łatwiej przezwyciężamy nasze słabości i lęki; nasze życie nabiera smaku, staje się radośniejsze i to jakby za dotknięciem magicznej pałeczki.

Entuzjazm kryje w sobie olbrzymi „ładunek” energetyczny. Dlatego trzeba się nim umiejętnie posługiwać, roztropnie wykorzystywać, ponieważ może zrobić krzywdę entuzjaście (osobie ogarniętej entuzjazmem) lub przez nią innym. Historia obfituje w takie przykłady, niejednokrotnie okrutne (patrz wojny domowe, fanatyzm, sekciarstwo).

Sam termin „entuzjazm” ma swoje źródło w trójczłonowym słowie pochodzenia starogreckiego „enthusiasmos” (ἐνθουσιασμός) i oznacza „tkwić w bogu” lub „być ogarniętym przez boga” („bóg” pisany przez małe „b”), wskazując na emocję duszy, stan psychiczny, emocjonalny, który wyraża się m.in. radością, podnieceniem, podziwem, uczuciem namiętnego zainteresowania, zapałem, pasją, chęcią uczestniczenia w czymś, pragnieniem robienia czegoś.

Entuzjazm obejmuje całego człowieka, wszystkie obszary jego życia, także obszar wiary i płynących zeń przekonań.

Intuicja starożytnych Greków, nieznających prawdziwego Boga, była słuszna. Entuzjazm w najpiękniejszej formie jest owocem spotkania z Bogiem, trwania w Nim. Mamy tego przykład w Piśmie świętym, zwłaszcza w Ewangeliach, w spotkaniach z Jezusem Chrystusem.

Entuzjazm w spotkaniu z Bogiem nie jest czymś oczywistym. Jest związany z wyborem, decyzją. Wielkie tłumy szły za Jezusem. Podążały za Nim z entuzjazmem. Z entuzjazmem słuchały Jego słowa. Przyjmowały Jego naukę, a ona zmieniała ich życie, prowadziła do powstawania chrześcijańskich wspólnot, które zmieniły świat. Nie zawsze tak było.

Czasem spotkanie z Jezusem owocowało sprzeciwem, oporem, wrogością lub obojętnością. Tak było za czasów Jezusa, tak jest i dzisiaj. Jest sprzeciw, ale i wiele, coraz więcej – obojętności, rozczarowania.
Mogą się ona wkraść i w nasze życie. Co wtedy czynić?

„Kiedy w życiu nasze sieci są puste, nie jest to czas na użalanie się nad sobą, na próżnowanie, na powrót do dawnych zajęć, nie. To jest czas, aby na nowo wyruszyć z Jezusem, znaleźć odwagę, aby zacząć od nowa, aby z Jezusem wypłynąć na głębię.” – zachęca papież Franciszek. Wiara nie jest kwestią wiedzy, lecz miłości. – «Czy kochasz Mnie?» – pyta Jezus ciebie, mnie, którzy mamy puste sieci i tak często boimy się zacząć od nowa; ciebie, mnie i nas wszystkich, którzy nie mamy odwagi zanurzyć się w wodzie i być może straciliśmy entuzjazm. «Czy kochasz Mnie?» – pyta Jezus.”

W czasie jednego z ostatnich rozważań przed południową modlitwą Anioł Pański, papież Franciszek zapraszał do zrobienia przez nas chrześcijan rachunku sumienia z naszego entuzjazmu w głoszeniu Ewangelii. Mówił: „Ewangelia jest jak ogień, ponieważ jest to orędzie, które wdzierając się w historię, wypala dawne stabilizacje życiowe, rzuca nam wyzwanie, by wyjść z indywidualizmu, przezwyciężyć egoizm, przejść z niewoli grzechu i śmierci do nowego życia Jezusa Zmartwychwstałego. Innymi słowy, Ewangelia nie pozostawia rzeczy takimi, jakimi są, ale wzywa do przemiany i zachęca do nawrócenia?” Papież podkreślił, że słowo Jezusa – „Zaprasza nas do ponownego rozpalenia płomienia wiary, aby nie stała się czymś drugorzędnym lub środkiem indywidualnego dobrego samopoczucia, który sprawia, że unikamy wyzwań związanych z życiem i zaangażowaniem w Kościele i społeczeństwie. Wiara, krótko mówiąc, nie jest czymś, co nas usypia, ale ogniem rozpalonym po to, byśmy czuwali i byli aktywni nawet w nocy – mówił Papież Franciszek. – Zadajmy sobie pytanie: czy jestem rozmiłowany w Ewangelii? Czy często ją czytam? Czy noszę ją ze sobą? Czy wiara, którą wyznaję i celebruję, wprowadza mnie w błogi spokój, czy też rozpala we mnie ogień świadectwa? Możemy też zapytać siebie jako Kościół: czy w naszych wspólnotach płonie ogień Ducha, umiłowanie modlitwy i miłosierdzia, radość wiary, czy też wleczemy się w zmęczeniu i nawyku, z przygasłą twarzą i narzekaniem na ustach?”

W tym papieskim zaproszeniu do rachunku sumienia z naszego entuzjazmu wiary, dobra i zapału misyjnego, jest zawarta diagnoza ważna dla nas chrześcijan, a jednocześnie wskazówka, jak odzyskać entuzjazm wiary. Wiara jest darem, jest nim także entuzjazm. Pan udziela tych darów każdemu, kto o nie z ufnością prosi. Prośmy więc i to nie tylko ze względu na siebie.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 3.09.2022

Foto: Mocni w Duchu

 

]]>
Chrystus u Marii i Marty. Medytacja nad obrazem https://jezuici.pl/2022/08/chrystus-u-marii-i-marty-medytacja-nad-obrazem/ Wed, 24 Aug 2022 05:04:20 +0000 https://jezuici.pl/?p=78139 Pamiętam spotkanie z obrazem Henryka Siemiradzkiego „Chrystus u Marii i Marty”(1), tak, jak gdyby to było dziś, chociaż od owej chwili minęło ponad 30 lat. Było to przed południem, nie pamiętam dokładnie jakiego dnia, w Muzeum Narodowym w Warszawie. Przyszedłem, nie szukając niczego szczególnego, zdając się na „przypadek”(2). Obraz wisiał na półpiętrze, zajmował prawie całą […]]]>

Pamiętam spotkanie z obrazem Henryka Siemiradzkiego „Chrystus u Marii i Marty”(1), tak, jak gdyby to było dziś, chociaż od owej chwili minęło ponad 30 lat. Było to przed południem, nie pamiętam dokładnie jakiego dnia, w Muzeum Narodowym w Warszawie. Przyszedłem, nie szukając niczego szczególnego, zdając się na „przypadek”(2). Obraz wisiał na półpiętrze, zajmował prawie całą ścianę. Wymiary, 2 na 3 metry, mówią same za siebie. Obraz zdominowałby każdą przestrzeń w jakiejkolwiek sali tego muzeum, jak Chrystus na obrazie dominuje przestrzeń sceny przedstawiającej fragment z Jego życia. Opowiada ona, o tym, jak to, będąc w drodze, zaszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. (Łk 10.38-40).

Chrystus na obrazie jest gościem w domu Marty i Marii oraz Łazarza, którego miłował, nazywając swoim przyjacielem, a którego tu w tej chwili nie ma, ponieważ jest to czas Jezusa, Marii i Marty.

Aby odkryć myśl Siemiradzkiego, zamkniętą w obrazie, trzeba się zatrzymać. Znaleźć czas dla Jezusa. Trudno było o to w Muzeum, ponieważ obraz zawieszono prawie na klatce schodowej (celowo? Jezus w drodze?), a ludzie nie lubią zatrzymywać się na schodach…

Jezus zatrzymał się u Marii i Marty. Przyjęły go do swego domu. Ewangelie jednoznacznie wskazują, że Jezus miał w swoim życiu trzy główne czasy: czas na działalność ewangelizacyjną, czas na modlitwę i…czas dla przyjaciół. Jezus jest w domu przyjaciół. Wróci tu jeszcze przynajmniej raz, aby nabrać siły przed męką, ale to później. Teraz Jezus jest wśród swoich najbliższych. Jest w relacji z przyjaciółmi. Ma konkretny wpływ na te relacje. Na naszych oczach ewoluują one i dojrzewają.

Obraz jest „otwarty” dla widza jak dom Marii i Marty. Widz, gdy dłuższą chwilę zaprzestanie analizowania, interpretowania, staje się uczestnikiem spotkania. Pozwalając, by obraz przemówił do niego, staje się częścią tego, co jest i co się dzieje. Ogarnia go atmosfera tego domu: przyjazna, ciepła, rozświetlona południowym słońcem i poprzetykana różnokolorowymi cieniami. Trzeba się wyciszyć, by usłyszeć trzepotanie skrzydeł gołębi, płochliwych ptaków, które tu czują się bezpieczne. My też nie mamy się czego bać. Stare, ale ciągle owocujące oliwne drzewa, mówią, że ten dom ma swoją długą historię. Miękki kolorowy dywan, zapach róż, pomieszany z zapachem przygotowanej uczty na stole za plecami Marty i otwarte drzwi domu, zapraszają gościnnie. Co zrobisz drogi Czytelniku? Pozostaniesz w skupieniu. Oddasz się kontemplacji, czy pójdziesz dalej swoją drogą?

Jezu na obrazie, tak jak w biblijnym opisie przemawia. Tłumaczy? Naucza? Jesteśmy zaproszeni, aby się wsłuchać w Jego słowa. Przechodzimy od patrzenia i czucia do słuchania. Po to Jezus czyni się dla nas obecny w tej scenie. Ma coś ważnego do powiedzenia i nam, chociaż rozmawia w tej chwili z Martą, a nie z Marią. Maria słucha.

Marta jest partnerem dialogu dla Jezusa. Jest tym, kim Piotr wśród apostołów. Nie waha się mówić co myśli i jak Piotr wyzna wiarę w Jezusa, ale to później. Oto teraz Marta(3), która uwijała się około rozmaitych posług, stanąwszy przy Nim, rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba [mało albo] tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. (Łk 10, 41-42)

Na obrazie Maria jest bliżej Jezusa a Marta dalej, pierwsza jest wystrojona świątecznie(4), druga jest w codziennym, roboczym stroju.

Nie ulegajmy jednak złudzeniu, obie są tak samo blisko Jezusa. Są Jego przyjaciółkami, a On ich przyjacielem. Ewangelie mówią jednoznacznie, że Jezus kochał Martę i Marię. Teraz tłumaczy obu, że potrzeba „obrać najlepszą cząstkę”. Cząstkę, nie całość. Nie sama praca, ale też nie sama modlitwa. Potrzebne jest jedno i drugie. Ora et labora. Trzeba przecież nakarmić Jezusa (który jest w drodze z 12 głodnymi mężczyznami), nie wystarczy tylko siedzieć u Jego stóp.

„Najlepsza cząstka” polega na tym, aby wiedzieć, co w danej chwili powinniśmy uczynić: słuchać Jezusa, czy Go zapraszać do stołu. Modlić się czy pracować. Jedno musi być zakorzenione w drugim i towarzyszyć drugiemu. To Jezus musi nam powiedzieć, co w tej chwili jest najważniejsze i co chce, abyśmy wybrali. Powinniśmy pytać Jezusa/rozeznawać, czego On pragnie, co jest dobre dla bliźnich, co jest dobre dla nas. Bardzo istotne jest to „my” i „nas”, nie tylko „ja”. Tam, gdzie jest Jezus, jest wspólnota. Indywidualizm to nie jest chrześcijańska postawa. Siemiradzki doskonale rozumiał ewangeliczne przesłanie Jezusa.

Jezus zdecydowanie poucza swoją przyjaciółkę Martę (trzy razy poufale i z miłością powtarza jej imię) i nas, że słuchanie jest najważniejsze. To jest pierwsza i fundamentalna forma modlitwy. Nawet jeśli spotkamy się z kpiną; z zarzutem, że marnujemy czas; że to może ważne, ale nie teraz, bo są ważniejsze sprawy… Pamiętajmy wtedy, aby bardziej wierzyć Jezusowi niż „światu”.

W owo pamiętne przedpołudnie Siemiradzki nauczył mnie wiele. W życiu człowieka są takie momenty objawienia, gdy coś wiedzieliśmy, ale nie rozumieliśmy do końca. Od tamtego czasu, ilekroć wracam do obrazu „Chrystus u Marii i Marty”, który pozostaje moim ulubionym, zawsze odkrywam coś nowego. Zapisuję to w specjalnym zeszycie przeznaczonym tylko na ten cel. Postanowiłem w rocznicę śmierci wielkiego malarza podzielić się tylko niektórymi z tych przemyśleń. Mam nadzieję Drogi Czytelniku, że pomimo to, będą dla Ciebie zachętą do osobistej medytacji nad słowem i obrazem, które nie wykluczają się, ale wzajemnie oświetlają.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 23.08.2022.

_______________________________

1. „Chrystus w domu Marii i Marty” został namalowany przez Henryka Siemiradzkiego w Rzymie, w 1886 (olej, płótno, 191 cm x 302,5 cm, własność Rosyjskiego Muzeum Narodowego w St. Petersburgu).

2. Przypadki są tylko w gramatyce.

3. Tu widać arcy-mistrzostwo rzemiosła Artysty: cóż za bogactwo materiału, wzorów, stroju; jaki piękny, zapraszający dywan; piękne kwiaty, waza, światło odbijające się i połyskujące w różnych przedmiotach, kolory… Jaka łatwość ukazywania postaci w różnych profilach; dłonie…

4. Imię Marta znaczy „pani”. Marta jest w tej chwili „patronką” tych, którzy upominają przedłożonych.

]]>
120. rocznica śmierci Henryka Siemiradzkiego (1843-1902) https://jezuici.pl/2022/08/120-rocznica-smierci-henryka-siemiradzkiego-1843-1902/ Tue, 23 Aug 2022 07:42:42 +0000 https://jezuici.pl/?p=78126 Henryk Siemiradzki urodził się prawdopodobnie 24.10.1843 w miejscowości Nowobiełogorodzie koło Charkowa, a zmarł 23.08.1902 w Strzałkowie odległym około 40 km od Częstochowy. Został wychowany w kulturze patriotycznej i katolickiej. Rodzice jego byli zaprzyjaźnieni z Mickiewiczami. Studia odbywał na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu w Charkowie oraz w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Sztuka, a zwłaszcza malarstwo […]]]>

Henryk Siemiradzki urodził się prawdopodobnie 24.10.1843 w miejscowości Nowobiełogorodzie koło Charkowa, a zmarł 23.08.1902 w Strzałkowie odległym około 40 km od Częstochowy. Został wychowany w kulturze patriotycznej i katolickiej. Rodzice jego byli zaprzyjaźnieni z Mickiewiczami. Studia odbywał na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu w Charkowie oraz w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Sztuka, a zwłaszcza malarstwo było pasją jego życia. Po ukończeniu Akademii wyjechał z zamiarem osiedlenia się we Włoszech, zatrzymując się na krótko w Monachium dla zapoznania się z uznanym w świecie środowiskiem artystycznym. Uważał się za Polaka, ale do Polski przyjeżdżał tylko na wakacje do swojego majątku w Strzałkowie, gdzie spędził ostanie dni życia. Dziś przypada 120 rocznica jego śmierci. Pochowano go na Powązkach, a jakiś czas potem przeniesiono prochy do Krypty Zasłużonych na Skałce (na zdjęciu poniżej, Wikipedia, autor Chepry, CC BY-SA.2.0).

Jest jednym z największych polskich artystów. Jednym z niewielu którzy zostali docenieni jeszcze za życia i którym powiodło się także od strony materialnej. Był członkiem sześciu europejskich akademii. Jego obrazy niejednokrotnie kupowano, zanim jeszcze zostały ukończone. Zdarzało się, że koronowane głowy odwiedzały jego pracownię, aby spotkać Mistrza a tłumy wielbicieli jego talentu stały w kolejce na zewnątrz, aby móc zobaczyć jego najnowszy obraz, zanim stanie się częścią zbiorów jakiegoś mecenasa sztuki. Mówi się, że jego obraz „Pochodnie Nerona” mógł stać się inspiracją dla Sienkiewicza do napisania „Quo vadis?” Siemiradzkiego zalicza się do czołowych przedstawicieli akademizmu (chociaż tak naprawdę nie wiadomo, na czym tak naprawdę a. polega ani jaki ma dokładnie zakres czasowy), dostrzega się jego w jego pracach echa symbolizmu, a są i tacy, którzy w jego palecie kolorystycznej, obecność/obfitość światła dostrzegają cech impresjonizmu. Niezależnie od tego, do jakiej kategorii zakwalifikujemy malarstwo Siemiradzkiego, to nieodmiennie budzi ono zachwyt i szacunek. Ciągle pojawiają się nowe opracowania naukowe poświęcone życiu i twórczości Siemiradzkiego. Ma w tym swój udział także Papieski Instytut Studiów Kościelnych.*

Zaraz po śmierci w 93 numerze włoskiego miesięcznika „Emporium”, odzwierciedlającego aktualne trendy w sztuce włoskiej i światowej, ukazał się nekrolog Siemiradzkiego.** Czytamy w nim między innymi: „Życie Siemiradzkiego, które ledwie dotknęło sześćdziesiątego roku, było naznaczone niezwykle rozległą działalnością artystyczną. Jednak wszystkie jego dzieła można podzielić na dwie szerokie kategorie: starożytność grecko-rzymska i historia starożytnego chrześcijaństwa, zwłaszcza życie Chrystusa. /…/.

Czasami, ale rzadko, poświęcił się także malarstwu rodzajowemu i tematom starożytnej historii słowiańskiej, na przykład w dużym dekoracyjnym obrazie Kremacja ciała rosyjskiego przywódcy z X wieku, wykonanym dla muzeum historycznego w Moskwie. W końcu zauważamy obraz, który nie mieści się w żadnej z wymienionych wyżej kategorii: przedstawia on Chopina przy fortepianie, w domu księcia Antoniego Radziwiłła pośród grupy piętnastu postaci, w tym Alessandro Humboldta; niestety nie wiadomo, gdzie obraz aktualnie się znajduje.

Siemiradzki był malarzem o olśniewającej i brawurowej technice malowania, niemającym trudności w kompozycji. Z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że wiele jego obrazów ma w sobie coś choreograficznego, przypominającego kurtyny teatralne i panoramy, to jednak nie przeszkodziło jego nazwisku i sztuce osiągnąć popularność, której nie zdobył żaden inny artysta z jego narodu.

Mówiąc o narodzie: po stronie polskiej kilkakrotnie kierowano zarzut pod adresem Siemiradzkiego o to, że zaniedbał w swoich obrazach, które przyniosły mu tyle sławy w artystycznych stolicach Europy i Ameryki, historię swojego kraju. Przedstawiciele tego poglądu, chcieliby Siemiradzkiego mniej podziwianego przez cywilizowane narody, mniej międzynarodowego, mniej znanego, ale bardziej polskiego w myśli, w słowie, w płótnach. Jak zwykle, także tutaj szowinizm nie zdawał sobie sprawy, że ocenia z punktu widzenia partykularnego kwestię, która nie może być zamknięta w ramach nacjonalistycznych rozważań: w swoim internacjonalizmie zmarły malarz, wystawiając swoje obrazy najpierw za granicą, a nie w kraju, sprawił, że polskie nazwisko odbiło się szerokim echem, o wiele bardziej niż gdyby ograniczył swoją twórczość do gloryfikacji przeszłości Polski”. (Emporium, t. XVI, n.93).

Siemiradzki był czuły na piękno. Nie chciał niczego burzyć swoją sztuką. Pozostał wierny swoim poglądom na rolę i zadania sztuki do końca.

O „jakości” malarstwa Siemiradzkiego i jego talentu każdy musi się przekonać sam. O moim osobistym spotkaniu z Siemiradzkim chciałbym napisać jutro.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 23.08.2022

* Tego samego autora:
https://pisk.jezuici.pl/konferencja-naukowa-i-korpus-dziel-malarskich-henryka-siemiradzkiego/
** Nekrolog po włosku: Emporium, tom XVI, n. 93, ss. 246-247. Dostępny na stronie internetowej: https://emporium.sns.it/galleria/libro.php?volume=XVI&pagina=XVI_093_247.jpg

 

]]>
Ristorante, czyli pokrzepienie https://jezuici.pl/2022/08/ristorante-czyli-pokrzepienie/ Fri, 19 Aug 2022 12:15:12 +0000 https://jezuici.pl/?p=78079 Przechadzając się po włoskich miejscowościach, nie sposób nie zauważyć, jak ważne miejsce zajmują w nich restauracje. Restauracja (ristorante, osteria, trattoria, bar, locanda, pizzeria — to jej różne odmiany) nigdy nie jest dla Włocha, tylko miejscem zaspokajania głodu fizycznego. Jest to miejsce znacznie ważniejsze. „Ristorare” – znaczy „pokrzepiać”. Restauracja to miejsce, gdzie się doznaje pokrzepienia także […]]]>

Przechadzając się po włoskich miejscowościach, nie sposób nie zauważyć, jak ważne miejsce zajmują w nich restauracje. Restauracja (ristorante, osteria, trattoria, bar, locanda, pizzeria — to jej różne odmiany) nigdy nie jest dla Włocha, tylko miejscem zaspokajania głodu fizycznego. Jest to miejsce znacznie ważniejsze.

„Ristorare” – znaczy „pokrzepiać”. Restauracja to miejsce, gdzie się doznaje pokrzepienia także duchowo, moralnie, intelektualnie, kulturowo, sportowo; tu buduje się wspólnotę rodziną, przyjacielską, koleżeńską i towarzyską; tu się zakochuje lub rozstaje; zakłada partię; wymienia informacje, o tym, gdzie można jeszcze lepiej się pokrzepić; tu zdobywa się nowe przepisy kulinarne i wskazówki, o tym, gdzie można zdobyć piękną garderobę, no i oczywiście, tak jak u nas, ponarzekać i poplotkować (co jest sprzeczne z duchem „ristorante”). Gdy Pan Jezus mówi „Przyjdźcie do mnie wszyscy, a ja was pokrzepię”, we włoskim tłumaczeniu pojawia się słowo ristoro — pokrzepię. „Ristorante” ma prawie biblijne, by nie powiedzieć kultyczne znaczenie, w tym jeszcze katolickim kraju, gdzie restauracje pękają w szwach, a kościoły pustoszeją (niestety).

Nie wszyscy przyjezdni rozumieją istotę „ristorante” (sposób życia), doprowadzając rdzennych Włochów do szału (sic!). Na jednej z restauracji zauważyłem napis po angielsku (szczyt frustracji): „We are against war and turist menue” – „Jesteśmy przeciw wojnie i turystycznemu jadłospisowi”, gdzie ostatni człon zdania oznacza: zjeść byle co, byle szybko.

Jesteśmy przeciw wojnie…

Większość restauratorów jest jednak zdania, że należy dać upust swojej frustracji w sposób bardziej poetycki. Oto kilka przykładów.

„Jeśli jesteś na diecie, tracisz tonę czasu; wejdź, usiądź u nas, zjedz coś, a zaraz poczujesz się lepiej”. – głosi napis na trattoria (restauracja prowadzona przez rodzinę, polecam, jeśli jeszcze nadarzy się okazja natrafić na taką typową, ponieważ jest to gatunek ginący). Napis na tablicy ogłoszeń na ścianie innej obwieszcza zdecydowanie: „Człowiek nie żyje samą miłością, potrzeba jeszcze carbonary” (rodzaj spaghetti). Czasem właściciele sięgają po powiedzenia z najmniej spodziewanych stron świata, jak choćby to: „Jedzenie jest jednym z czterech celów życia. Jakie są pozostałe trzy…tego jeszcze nikt nie odkrył” (powiedzenie chińskie).

Nie żyje się samą miłością…

Celebrowanie wspólnoty przy stole, jest jedną z piękniejszych włoskich tradycji (dla wyznawców fastfodów jest to, jak objawienie). My Polacy też mamy wiele może nawet piękniejszych zwyczajów celebrowania wspólnoty, budowania więzi i odpoczynku przy stole, o których, chwaląc obce, nie zapominajmy.

Rodziny zakonne także mają swoje piękne tradycje w tym zakresie. Na przykład u jezuitów, z pokolenia na pokolenie przekazywana jest lista spotkań przy stole, w czasie których należy podawać wino (oczywiście najlepsze). Zaczyna się od Wielkanocy i Bożego Narodzenia, staranie wyliczając konkretne sytuacje, nie zapominając o imieninach przełożonego, dochodzi się do ostatniego punktu, którego, żaden kopista w historii zakonu nie pominął, a brzmi on następująco: „I przy każdej innej godziwej okazji!”. Widać tu zdecydowanie włoskie wpływy, z domieszką hiszpańskich i dużą dozą caritas discreta.

Przeciskając się przez tłum przechodniów i mijając dyskutujących z ożywieniem Włochów (nie ma znaczenia, ile mają lat) słyszały się to samo: niewiele o miłości, mniej o polityce, więcej o sporcie, a najwięcej o tym, co się jadło, gdzie i z kim! Mamma mia!

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 19. 8. 2022

 

]]>
Książka o jezuicie, który nie akceptował przeciętności https://jezuici.pl/2022/06/ksiazka-o-jezuicie-ktory-nie-akceptowal-przecietnosci/ Fri, 17 Jun 2022 15:15:55 +0000 https://jezuici.pl/?p=76921 Na początku 2022 roku, ukazała się książka o. Wojciecha Żmudzińskiego SJ pt. „Pedro Arrupe SJ. Portret człowieka wolnego”. Chciałbym ją polecić jako lekturę obowiązkową wszystkim zainteresowanym zmianami w świecie i kościele po Soborze Watykańskim II. Sobór stał się inspiracją przemian, których kierunek wyznaczył, dał wskazówki i narzędzia. Czy wszyscy z nich skorzystali? Na pewno wszyscy, […]]]>

Na początku 2022 roku, ukazała się książka o. Wojciecha Żmudzińskiego SJ pt. „Pedro Arrupe SJ. Portret człowieka wolnego”. Chciałbym ją polecić jako lekturę obowiązkową wszystkim zainteresowanym zmianami w świecie i kościele po Soborze Watykańskim II. Sobór stał się inspiracją przemian, których kierunek wyznaczył, dał wskazówki i narzędzia. Czy wszyscy z nich skorzystali? Na pewno wszyscy, chcąc nie chcąc jesteśmy dziećmi zmian, które zapoczątkował.

Biograf o. Pedro Arrupe, generała jezuitów, stara się przybliżyć współczesnemu czytelnikowi, w jaki sposób jezuici podjęli to zaproszenie oraz związane z tym wyzwania i ryzyko.
Gorąco polecam tę książkę tym (tylko proszę ją doczytać do końca), którzy z wiadomych tylko sobie powodów, mają już z góry ustalony pogląd na Towarzystwo Jezusowe. Na pewno nie pożałują poświęconego czasu.

Książka o Żmudzińskiego może pomóc zrozumieć papieża Franciszka, pierwszego w historii papieża wychowanego na znajomości Jezusa Chrystusa i jego Ewangelii zapośredniczonej przez Ćwiczenia Duchowe św. Ignacego Loyoli. Pomiędzy aktualnym Papieżem jezuitą, byłym Generałem jezuitów i ich Założycielem, jest wyraźne duchowe podobieństwo-pokrewieństwo.

Lektura książki o Pedro Arrupe, pierwszej tak obszernej biografii Sługi Bożego w języku polskim, daje rzadko spotykaną okazje wejrzenia w jezuicki sposób myślenia i postępowania, o których tak wiele się słyszy, a które dla wielu są tylko (nieokreślonymi) pojęciami.

Przykład o. Arrupe zachęca do odwagi wyjścia z siebie, by być dla innych w Chrystusie i z Chrystusem oraz zaufania, że skoro Pan nas posyła i zapewnia o swojej obecności przez wszystkie dnia aż do skończenia świata, to trwanie w miejscu oznacza zaprzeczenie swojej misji i tożsamości. O. Arrupe nie zaprasza, abyśmy stali się podróżnikami bez celu, turystami albo włóczęgami na drogach historii, lecz abyśmy ubogaceni mocą z wysoka przeżywali nasze życie pod hasłem kochać i służyć, na wzór naszego Zbawiciela.

Dla jezuitów i osób związanych z duchowością ignacjańską książka może być na nowo odkrytym źródłem inspiracji oraz świadectwem świeżości i aktualności jezuickiego charyzmatu. Osoba Pedro Arrupe zaprasza i dziś by wznieść się ponad lęk przed pomyłką. Nie popełniają błędów ci, którzy nie rozeznają i nie podejmują się realizacji rozeznanych zadań.

Autor portretu o. Pedro Arrupe jest teologiem biblijnym i pedagogiem, publicystą oraz autorem książek z dziedziny duchowości, edukacji i literatury pięknej (np. Biblijni liderzy, Mesjasz, Miłość większa od wiary, Narkomani i Chrystus, Niebo jest w nas, Pogromcy zamętu), licznych artykułów, konferencji, wykładów i poczytnego blogu. W 1996 roku założył Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, niepubliczną instytucję kształcącą edukatorów, której był długoletnim dyrektorem. Czerpiąc z inspiracji arrupiańskiej założył kwartalnik „Być dla innych” pełniąc w nim funkcję redaktora naczelnego. Ojciec Żmudziński znany jest z wielu misyjnych wypraw, których dzieje nadawałyby się na niejedną powieść. Niewątpliwie jego pasja w przeżywaniu swego powołania oraz podejście do świata pozwalają mu ukazać żar miłości płonący w sercu o. Pedro Arrupe, który jako założyciel jezuitów najbardziej bał się przeciętności. Coś z pasji o. Arrupe oraz autora jego biografii niewątpliwie staje się udziałem czytelnika.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 17.06. 2022

Tego samego Autora: Sługa Boży o. Pedro Aruppe SJ, opr. o. H. Droździel SJ, Białystok, 20.11.2018

Modlitwa P. Arrupe SJ – Jezus Chrystus naszym wzorem i mistrzem
(Ze Wstępu do: „Naśladowanie Chrystusa”, Wyd. WAM, Kraków 2001)

Ewangelie ukazują nam Ciebie jako Osobę szlachetną, przyjazną, wspaniałą, godną naśladowania.
Ze swoim Ojcem byłeś w stałym modlitewnym kontakcie – a Twoja modlitwa często trwała całą noc. Była z pewnością źródłem tej świetlistej transcendencji, którą dostrzegali Twoi współcześni. Musimy się nauczyć od Ciebie tajemnicy zjednoczenia z Bogiem.
Panie, tym, co najbardziej chciałbym od Ciebie otrzymać, jest: doznawać Twoich uczuć, wypływających z miłości Ojca i ludzi. Naucz mnie, jak współczuć cierpiącym i chorym. Pokaż mi, jak okazywałeś radość podczas różnych uroczystości (na przykład w Kanie). Pragnę się dowiedzieć, w jaki sposób zniosłeś straszliwy ból ukrzyżowania, skoro równocześnie doświadczałeś opuszczenia przez Ojca.
I chciałbym naśladować Ciebie nie tylko w Twoich uczuciach, lecz także w codziennym życiu, czyniąc wszystko, o ile to możliwe, tak jak Ty. Ideałem naszego sposobu działania jest Twój sposób działania. Tyś powiedział: „Dałem wam wzór do naśladowania”. Naucz mnie, jak jeść i pić, jak brać udział w ucztach, jak postępować, gdy dokucza głód i pragnienie, gdy przychodzi zmęczenie posługą, gdy potrzeba odpoczynku lub snu.
Naucz mnie swojego patrzenia na ludzi: gdy spoglądałeś na świętego Piotra w jego zaparciu się Ciebie.
Chciałbym usłyszeć Ciebie i być pod wrażeniem Twojego sposobu mówienia.
Naucz mnie, Panie, swojego sposobu odnoszenia się do uczniów, szczególnie do tych najbliższych: Piotra i Jana. Naucz mnie, jak mam się odnosić do zdrajcy Judasza. Naucz mnie, Panie, swojego sposobu odnoszenia się do grzeszników, do dzieci, do faryzeuszy, do Piłata i do Heroda.
Naucz mnie, Panie, swoich postaw względem Siebie i ludzi. Ewangelia ukazuje nam Ciebie jako surowego dla Siebie samego w niedostatkach i wyczerpującej pracy, lecz dla drugich pełnego dobroci i nieustannego pragnienia, aby służyć… To prawda, że byłeś surowy w stosunku do tych, którzy działali w złej wierze, lecz Twoja dobroć przyciągała tłumy.
Chorzy i zniedołężniali czuli instynktownie, że Ty okażesz im miłosierdzie. Do każdego odnosiłeś się przyjaźnie, ale niektórym okazywałeś szczególną miłość, jak Janowi i szczególną przyjaźń – tak jak Łazarzowi, Marii i Marcie.
Ewangelia ukazuje nam Ciebie jako Człowieka zachowującego doskonałą harmonię między własnym życiem a głoszoną nauką.

Poniżej notka redakcyjna z okładki książki Wojciecha Żmudzińskiego SJ, Pedro Arrupe SJ. Portret człowieka wolnego, WAM, Kraków 2022.

Pedro Arrupe (1907-1991) to postać o niezwykle bogatym życiorysie. Po ukończeniu studiów medycznych wstąpił do Towarzystwa Jezusowego i podczas ostatniego etapu formacji zakonnej angażował się w pracę duszpasterską wśród ubogich i więźniów w USA. Następnie przez 27 lat pracował w Japonii jako misjonarz, gdzie w roku 1945 przeżył wybuch bomby atomowej w Hiroszimie, po którym sprawnie zorganizował pomoc potrzebującym. Jako generał jezuitów promował dialog i dążył do jedności przeżywającego kryzys Kościoła, powołał również do życia organizację Jezuicka Służba Uchodźcom. Z powodu swoich bezkompromisowych działań zmierzających do posoborowej odnowy Kościoła zmagał się z bolesną krytyką ze strony oponentów, doświadczył nawet nocy duchowej. W 1981 po udarze, który przykuł go do łóżka, zrzekł się urzędu generała. Pierwsza książka w Polsce, pokazująca koleje losu tego niezwykłego jezuity, który zawsze potrafił zrezygnować z własnych planów i udać się tam, gdzie go najbardziej potrzebowano. Mądrość ojca Arrupego nie opierała się na jego wielkiej wiedzy czy na dobrej znajomości licznych kultur i języków, lecz na odwadze bycia z innymi i dla innych. Bez względu na to, kim ten inny jest.

 

]]>
140. rocznica urodzin o. Tadeusza Karyłowskiego SJ https://jezuici.pl/2022/06/140-rocznica-urodzin-o-tadeusza-karylowskiego-sj/ Sun, 05 Jun 2022 14:07:44 +0000 https://jezuici.pl/?p=76638 Najpiękniejszą z sekwencji śpiewanych w naszych kościołach przed Ewangelią jest ta poświęcona Duchowi Świętemu pt. „Przybądź, Duchu święty”. Łaciński oryginał (Veni, Sancte Spiritus) przypisuje się papieżowi Innocentemu III (1198-1216). Tłumaczem tego przepięknego utworu z łaciny na język polski jest jezuita poeta i tłumacz ojciec Tadeusz Karyłowski SJ (5 czerwca 1882 – 16 września 1945). Ten […]]]>

Najpiękniejszą z sekwencji śpiewanych w naszych kościołach przed Ewangelią jest ta poświęcona Duchowi Świętemu pt. „Przybądź, Duchu święty”. Łaciński oryginał (Veni, Sancte Spiritus) przypisuje się papieżowi Innocentemu III (1198-1216). Tłumaczem tego przepięknego utworu z łaciny na język polski jest jezuita poeta i tłumacz ojciec Tadeusz Karyłowski SJ (5 czerwca 1882 – 16 września 1945). Ten sam jezuita jest autorem tłumaczenia innych tekstów łacińskich, które są powszechnie używanego w liturgii jako kanoniczne, takich jak hymn „Te Deum” oraz „Tantum ergo”. Ojciec Karyłowski jest także autorem tłumaczenia sekwencji „Chwal Syjonie, Zbawiciela”.

Na ilustracji powyżej: Pięćdziesiątnica, fragment mozaiki z kaplicy na Teneryfie (Marko Rupnik SJ).

Tłumaczenie sekwencji „piękne w formie poetyckiej, doskonałe treściowo w warstwie teologicznej, jest doprawdy dostojną modlitwą do Boga. Jest to potężny hymn uwielbienia Boga i wielkie wołanie, aby Duch Święty przyszedł i do nas” (Kazimierz Ożóg).

Sekwencja „Przybądź, Duchu Święty” nie jest hymnem (jak np. „O Stworzycielu Duchu, przyjdź”) dlatego może być śpiewana przez kantora i słuchana (medytowana) w postawie siedzącej.
Ojciec Tadeusz Karyłowski SJ oprócz standardowej dla jezuitów edukacji filozoficzno-teologicznej odbył studia specjalistyczne z zakresu literatury polskiej i francuskiej na Uniwersytecie Jagielońskim. W jego dorobku są dzieła naukowe z zakresu hymnologii i liczne tłumaczenia na język polski hymnów kościelnych. Pozostawił po sobie liczne utwory poetyckie. Niewiele osób wie, że jest też autorem jednego z najlepszych tłumaczeń „Eneidy” Wergiliusza (1924).

Dziś w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego przypada 140 rocznica jego urodzin.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 5.06.2022

N.B. Tekst pt. „Tłumacz najpiękniejszej sekwencji” po raz pierwszy opublikowałem w 2018 roku na stronie wzchbialystok.pl pod ps. Leonardo.

Na zdjęciu powyżej: Tekst hymnu Veni Sancte Spiritus w tłumaczeniu o. Karyłowskiego w Lekcjonarzu Mszalnym na Uroczystość Zesłania Ducha Świętego (fot. o. H. Droździel SJ).

 

]]>
Rzym: Obchody święta Matki Bożej Dobrej Drogi https://jezuici.pl/2022/05/rzym-obchody-swieta-matki-bozej-dobrej-drogi/ Tue, 24 May 2022 06:01:37 +0000 https://jezuici.pl/?p=76432 Dzisiaj 24 maja o godz. 19:00 odbędzie się w jezuickim kościele Il Gesù w Rzymie uroczysta Msza św. z okazji święta Matki Bożej Dobrej Drogi. Poprzedzi ją wykonanie Akatystu. Poniżej refleksje na to szczególne jezuickie święto. REFLEKSJE W ŚWIĘTO MATKI BOŻEJ DOBREJ DROGI Pan Jezus oznajmił swoim uczniom: Ja jestem drogą, prawdą i życiem, nikt […]]]>

Dzisiaj 24 maja o godz. 19:00 odbędzie się w jezuickim kościele Il Gesù w Rzymie uroczysta Msza św. z okazji święta Matki Bożej Dobrej Drogi. Poprzedzi ją wykonanie Akatystu. Poniżej refleksje na to szczególne jezuickie święto.

REFLEKSJE W ŚWIĘTO MATKI BOŻEJ DOBREJ DROGI

Pan Jezus oznajmił swoim uczniom: Ja jestem drogą, prawdą i życiem, nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie (J 14, 6b) i zapewnił ich: Ja jestem z wami aż do skończenia świata (Mt 28,18), tzn., że nie będzie takiej chwili, ani takiego dnia, w którym jego miłujące spojrzenie odwróciłoby się od nas. Pan Jezus zapewnił nas także o bliskości i opiece Maryi swojej Matki, której powierzył Kościół i każdego z nas, mówiąc do Niej: Niewiasto, oto syn Twój […], oto Matka twoja (J 19,26b-27a).

W dzisiejsze święto zwracamy się ku Maryi, Matce Dobrej Drogi w konkretnym momencie naszego życia, naszej drogi, z radością, wdzięcznością i prośbą.

Z radością, ponieważ jest Ona naszą Matką, także Matką naszych matek i ojców. Czyż matka i macierzyństwo, razem z ojcem i ojcostwem, nie są jednymi z najpiękniejszych pomysłów i darów Pana Boga. Maryja jest najpiękniejszą z kobiet. Niewiastą posłuszną. Niewiastą obleczoną w słońce. Tą samą „która uwierzyła”, miłowała i nigdy nie straciła nadziei. Maryja jest również pierwszą uczennicą swego Syna. Litania loretańska i autorzy Akatystu licznymi wezwaniami, jak gdyby pociągnięciami pędzla uzdolnionego malarza, kreślą szkic Jej portretu. Chociaż to tylko szkic, to jednak budzi zachwyt.

Patrzymy na Maryję z wdzięcznością, ponieważ, gdy potrzebowaliśmy Jej pociechy i opieki zawsze na nas czekała, „już tam była”. My Polacy mamy aż nadto wystarczających dowodów w indywidualnej i wspólnej historii, poczynając od chrztu za czasów Mieszka, przez czasy Solidarności i Jana Pawła II do chwili obecnej. Zawierzenie się Jezusowi przez ręce Maryi pozwala nam zachować pokój serca i nie ulegać strachom oraz lękom nękającym nasze czasy.

Do Matki Dobrej Drogi zwracamy się także z prośbą. Jesteśmy przecież tylko ludźmi. Jako ludzie, mamy problem z pamięcią. Dotyczy to spraw codziennego życia, ale także otrzymanego dobra. Mamy problem ze wzrokiem. Widzimy za daleko, za blisko lub niewyraźnie. Największy problem tkwi jednak w tym, że wszyscy… mamy problem z głębią. Także nasze serce dostarcza nam zmartwień. Mamy problem z jego atrofią, z emocjami, które nim miotają, z jego wrażliwością. Z nogami także mamy problem. Ile razy zdarza się nam nie tylko iść, ale biec nie tam, gdzie jest prawdziwe dobro, prawda i piękno, ale uwiedzeni, dajemy się pociągnąć kolejnym i kolejnym fatamorganom, wybierając drogi, które prowadzą do zła, donikąd.

Papież Franciszek w swoich wypowiedziach przestrzega przed czyś jeszcze. „Istnieje niebezpieczeństwo, że nie wyruszymy w drogę. Jakże wielu ludzi stoi w miejscu i nie idzie i całe życie przeżywają w stagnacji, bez poruszania się, nie robią nic… To jest niebezpieczne”.

Potrzebujemy pomocy nie tylko w rozeznawaniu właściwej drogi życia i powołania. W równym stopniu potrzebujemy siły, by podążać rozeznaną drogą. Niezbędna jest nam siła woli, by wytrwać na dobrej drodze do końca i osiągnąć szczęście – Zbawienie, czyli realizację wszystkiego, co dla nas Bóg przewidział, powołując nas do istnienia: pełnię poznania, wolności, prawdy, pełnię miłości.

Maryja nie tylko powiedziała „Fiat”, ale wytrwała w chwilach ciemności, pod krzyżem, w Wielką Sobotę i potem aż do wniebowzięcia z Jezusem i przy Jezusie, w Kościele i z Kościołem. Poprzez dzisiejsze święto, przez zawołanie Matka Drogi, Dobrej Drogi, Jezus przypomina nam, że nie jesteśmy sami i że posyłając nas w drogę, wyposażył nas we wszystko, co niezbędne do zmierzenia się z jej wyzwaniami.

Ponieważ jesteśmy w bezpośredniej bliskości Wniebowstąpienia niedaleko którego zawsze przypada wspomnienie Matki Dobrej Drogi, zatrzymajmy się ponownie nad słowami papieża Franciszka, który wskazuje na to, co łączy te dwa wydarzenia. „Wniebowstąpienie Pańskie, rozpoczynając nową formę obecności Jezusa pośród nas, wymaga, abyśmy mieli otwarte oczy i serce, by Go spotkać, aby Jemu służyć i świadczyć o Nim innym. Chodzi o to, aby być mężczyznami i kobietami Wniebowstąpienia, czyli poszukiwaczami Chrystusa na drogach naszych czasów, niosącymi Jego słowo zbawienia aż po krańce ziemi – mówi Papież. – Na tej drodze spotykamy samego Chrystusa w braciach, zwłaszcza w najuboższych, w tych, którzy znoszą w swoim ciele trudne i upokarzające doświadczenie starych i nowych form ubóstwa. Tak jak na początku Zmartwychwstały Chrystus posłał swoich apostołów mocą Ducha Świętego, tak dzisiaj posyła nas, z tą samą siłą, aby dawać konkretne i widzialne znaki nadziei.”

O. Henryk Droździel SJ

Święto NMP, Matki Bożej dobrej Drogi, Rzym, 24 maja 2022.

Modlitwa do Maryi, Matki Dobrej Drogi

O Maryjo, Drogo wybrana przez Ojca, przez Ciebie Słowo stało się ciałem i zamieszkało pośród nas. Towarzysz nam z Twoim Synem Jezusem.

Skieruj swoje miłosierne spojrzenie na nas, Twoje dzieci.

Gdy kroczymy ścieżkami życia, wskazuj nam drogę Prawdy.

Niech pod Twoim przewodnictwem zawsze znajdziemy siłę do odwracania się od szerokiej i uwodzicielskiej drogi zła.

Wspieraj nas na wąskiej i ciernistej drodze prowadzącej do Ojca.

Matko Boża Dobrej Drogi, chroń nas.

Ucz nas rozeznawać i wypełniać świętą wolę Ojca w naszym stanie życia, wśród potrzeb ciała i ducha.

Wskazuj nam drogę do uzdrowienia w chorobie, w lenistwie drogę zaangażowania, w codziennych troskach i utrapieniach drogę do zbawienia.

Matko Boża Dobrej Drogi, wspieraj nas.

Jak słup ognia wskazywał drogę ludowi błądzącemu na pustyni i wspierał ich w drodze do ziemi obiecanej, prosimy Cię, Matko Boża Dobrej Drogi: wypraszaj nam łaskę, abyśmy kierowani światłem Twojego niebiańskiego piękna zdążali wytrwale ku celowi naszej drogi, a ośmieleni Twoim łagodnym uśmiechem doszli do wiecznego szczęścia w niebie.

Matko Boża Dobrej Drogi, dopomóż nam. Amen.*

___________________________________________

* Mario Farrugia S.I., La Madonna della Strada venerata nella Chiesa del Gesù in Roma. Storia-Riflesione-Preghiera, Chiesa del Gesù, Roma 2022, 227-230. Tłumaczenie z włoskiego o. Henryk Droździel SJ

Na zdjęciu Mszał Rzymski i lekcjonarz z formularzem własnym święta Matki Bożej Dobrej Drogi dla Prowincji Włoskiej T.J. Fot.: o. H. Droździel SJ, Rzym 2022

 

]]>
Trzeci dzień Trzydniówki przed wspomnieniem Matki Bożej Dobrej Drogi https://jezuici.pl/2022/05/trzeci-dzien-trzydniowki-przed-wspomnieniem-matki-bozej-dobrej-drogi/ Sun, 22 May 2022 14:25:55 +0000 https://jezuici.pl/?p=76380 Madonna della Strada, czyli Jak odnaleźć właściwą drogę? W trzecim dniu Triduum zapraszam do refleksji nad myślami zawartymi w homilii, wygłoszonej z okazji uroczystości Matki Bożej Dobrej Drogi przez mojego współbrata ojca Gianfranco Matarazzo SJ dnia 24 maja 2018 r. w kościele Il Gesù, w Rzymie. Została ona opublikowana pod tytułem „Jak odnaleźć właściwą drogę?” […]]]>

Madonna della Strada, czyli Jak odnaleźć właściwą drogę?

W trzecim dniu Triduum zapraszam do refleksji nad myślami zawartymi w homilii, wygłoszonej z okazji uroczystości Matki Bożej Dobrej Drogi przez mojego współbrata ojca Gianfranco Matarazzo SJ dnia 24 maja 2018 r. w kościele Il Gesù, w Rzymie. Została ona opublikowana pod tytułem „Jak odnaleźć właściwą drogę?” Czytania liturgiczne wykorzystane w czasie Mszy św. i przeznaczone na ten dzień to: Hbr 10,19-25 lub Prz 4,10-18; Ps. 118, 1.12.14.36.41.; Łk 2,15b-19.

„Wszyscy mamy jakieś »miejsca«, które są dla nas znaczące: jakieś sytuacje, wydarzenia, relacje, które zachowujemy w sercu, do których jesteśmy przywiązani, a które nas zawsze poruszają.
Pomyślmy o pracy, o jakichś znaczących relacjach, o ulubionych miejscach, o drogich nam wspomnieniach. Które z nich są dla nas najważniejsze? Czy jesteśmy w stanie je uporządkować według ich znaczenia dla nas?

Czy jesteśmy w stanie wskazać „miejsca”, które nam nie odpowiadają, których nie chcemy odwiedzić ponownie, które nam się już nie podobają? Zatrzymajmy się, także przy nich na chwilę. Którego „miejsca” najbardziej nie lubię i omijam je z daleka?

Są w naszym życiu „miejsca”, które nam się nie podobają i nie wybralibyśmy ich, a jednak przyniosły nam wiele dobrego: konflikty, zmęczenie, ból, problemy. Niejednokrotnie te „miejsca” wzbogaciły nas o wiele bardziej niż te najprzyjemniejsze. Zatrzymajmy się przez chwile także tu: Jakie „miejsce”, sytuacja lub relacja, której bym dobrowolnie nie wybrał, nieoczekiwanie bardzo mnie ubogaciła?

To nie jest wszystko. Są też inne „miejsca”, które nas dotykają i angażują, często miejsca sekretne, nikomu nieujawniane — nieuporządkowane uczucia, nałogi, grzechy.
Jeśli spróbujemy zebrać razem i ułożyć obok siebie te rozproszone „miejsca”, jaki obraz się z nich wyłoni? Otóż na powierzchnię wypłynie… rzeczywistość, taka, jaką jest, ze swoimi światłami i cieniami, ze swoimi cudami i nieszczęściami, ze swoimi radościami i smutkami.

Wśród wielu obrazów, którymi moglibyśmy przedstawić tę rzeczywistość, proponuję obraz drogi.

Droga jest miejscem, które podsumowuje wszystkie rozproszone „miejsca” podróży osobistych, wspólnotowych i społecznych. Jest to „miejsce”, które oferuje skrajności, z jednej strony świadectwa dzisiejszych świętych, a z drugiej świadectwa przemocy i ubóstwa ze wszystkimi pośrednimi aspektami między tymi dwoma skrajnościami. Tej syntezy nie oferują nam książki, uniwersytety, nasze biurka, nasze salony, kluby, konsorcja, nasze ulubione przyjaźnie ani przeglądane wiadomości na WhatsApp. Taką syntezę daje nam droga.

Droga rozumiana jako droga: przed jakąkolwiek definicją i przed niespokojnym rozszyfrowaniem kierunków lub sensu podróży. To „miejsce”, powtarzam, podsumowuje wszystkie fragmentaryczne „miejsca” podróży osobistych, wspólnotowych i społecznych. Życie mija i rozgrywa się przede wszystkim tu.

Jak żyć drogą? Jak zorientować się, w którą stronę iść? I tu dotykamy uroczystości, którą dzisiaj obchodzimy: Najświętszej Maryi Panny — Matki Dobrej Drogi, Madonny della Strada.
Ten specyficzny tytuł Maryi przypomina nam o znaczeniu życia, o życiu jako drodze, o byciu w drodze, o zanurzeni w rzeczywistość, o byciu obecnym, o zanurzeniu w wydarzenia z tym związane, bez ucieczek i bez bycia obserwatorem. Maryja była w tym wszystkim ekspertem i dlatego zwracamy się do Niej.

Maryja była „obecna” w wydarzeniach swojego życia osobistego i społecznego, ponieważ żyła życiem drogi, ponieważ wchodziła w interakcje z prawdziwym życiem. Tego dnia, który opisuje nam karta Ewangelii wg. św. Łukasza (Łk 2, 15b-19), Maria tam była, przeżywając w drodze swoją ciążę, wystawiona na światło i ciemność, przystosowując się do miejsc, spotykając nieznanych pasterzy, słuchając niezrozumiałych historii. Maryja była tam i była w innych „miejscach”, czego dowodem jest każda dedykowana Jej wzmianka biblijna, ponieważ była przystępna, zdolna do słuchania, zdolna do medytacji i rozeznawania.

Nie chodzi tu o Jej wyjątkowe cechy ludzkie lub o jakąś wyjątkową ascezę. Postawę Maryi tłumaczy relacja z Panem. A była to relacja osobista, intymna, odradzająca i piękna. Była ona skarbem Jej życia i pozwalała Jej wypełniać dobrze swoje powołanie oraz służyć innym.

Na przestrzeni wieków wielu modliło się przed Madonną della Strada o Jej wstawiennictwo. Wśród nich był św. Ignacy Loyola i jego pierwsi towarzysze, gdy zaczęli służyć Bogu i Kościołowi w Rzymie. Zdeterminowani, aby żyć jak apostołowie, zawsze chodząc po ulicach (będąc w drodze), aby wszędzie nieść pocieszenie Pana, znaleźli w tytule Matka Boża della Strada (dobrej Drogi) tytuł, który nawiązywał do ich wędrownej posługi, do „miejsc”, w których przecinają się drogi życia różnych osób i rodzi się historia. Z tej racji Madonna della Strada została obrana za patronkę przez dbających o czystość ulic w Rzymie, taksówkarzy i pracowników ochrony.

Dziękujmy Panu za dar naszej wiary i za to, że przez Maryję, Matkę Dobrej Drogi, odsyła nas z powrotem na drogę, to znaczy do prawdziwego życia, poprzez które idziemy ze skarbem, jakim jest osobista relacja z Panem, aby wnieść nasz wkład w historię, w którym mamy być świadkami pięknej nadziei, którą żyjemy”.

P. Gianfranco Matarazzo SJ*

Trzeci dzień Triduum (poniedziałek, 23.05.2022)

Modlitwa do Matki Bożej Dobrej Drogi
Raduj się, Maryjo,
czczona jako Matka Boża Dobrej Drogi,
pełna łaski,
Pan z Tobą,
błogosławiona jesteś między niewiastami.

Z macierzyńską troską
ukazujesz nam swojego Syna Jezusa
jako drogę, prawdę i życie ludzi.
Matko Miłosierdzia,
wyjednaj nam u Pana jako orędowniczka łaskę,
aby nasza wiara wzrastała,
a dzięki Duchowi Świętemu
umacniała się także nasza nadzieja
a serca płonęły ewangeliczną miłością.

Pamiętaj o Dziewico Święta,
o tych, którzy z ufnością powierzają się Tobie,
niech Twoje zatroskane spojrzenie spoczywa na naszych rodzinach,
a zwłaszcza na naszych dzieciach,
aby wzrastały w mądrości, latach i łasce przed Bogiem i ludźmi.

Ukaż tym, którzy nas poprzedzili na drodze wiary,
a teraz spoczywają w pokoju,
blask twarzy Tego,
którego pragnęli, kontemplowali i kochali.

Prowadź zagubionych i tych, którzy walczą o znalezienie drogi wiary;
wesprzyj tych, którzy cierpią na ciele i duchu,
wzmocnij tych, którzy są w ucisku i próbie;
nie zapominaj o ubogich i tych, którzy doświadczają zatwardziałości serc braci;
niech wszyscy znajdą w tobie schronie i obronę.

O Cała Święta Matko Boża,
ukazuj nam drogę codziennej pokornej służby,
abyśmy naśladując Boskiego Pracownika
i wsparci mocą Jego Ewangelii zbawienia,
służyli wszystkim ludziom
i promienieli tym światłem,
które przynosi chwałę Ojcu,
który jest w niebie.

Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.**

Opracowanie: o. Henryk Droździel SJ
* Come orientarci per la strada?, P. Gianfranco Matarazzo SJ, Messaggio del Cuore di Gesù, Roma, settembre 2018, 38-40. Tłumaczenie z j. włoskiego: o. Henryk Droździel SJ
** Tekst modlitwy z j. włoskiego, z materiałów w formie rękopisu na Nowennę przed świętem NMP Matki Dobrej Drogi, Roma, aprile 2016, 47-48, przetłumaczył o. Henryk Droździel SJ, Rzym 2022

Na zdjęciu wnętrze kościoła Il Gesù. W głębi, po lewej, ołtarz św. Ignacego (niewidoczny) i wejście do kaplicy Matki Bożej. Fot. o. H. Droździel SJ, Rzym 2022.

 

]]>
Drugi dzień Trzydniówki przed wspomnieniem Matki Bożej Dobrej Drogi https://jezuici.pl/2022/05/drugi-dzien-trzydniowki-przed-wspomnieniem-matki-bozej-dobrej-drogi/ Sat, 21 May 2022 13:55:29 +0000 https://jezuici.pl/?p=76348 TOWARZYSTWO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY „MATKI DOBREJ DROGI” Kult Matki Bożej Dobrej Drogi z kościoła Il Gesù ma różne formy. Jedną z nich jest powstałe przy jezuickiej świątyni stowarzyszenie wiernych: Towarzystwo Najświętszej Maryi Panny „Madonna della Strada”. Oto jak jego członkowie je opisują. Jest to stowarzyszenie wiernych, którego celem jest praktykowanie coraz bardziej autentycznego życia chrześcijańskiego […]]]>

TOWARZYSTWO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY „MATKI DOBREJ DROGI”

Kult Matki Bożej Dobrej Drogi z kościoła Il Gesù ma różne formy. Jedną z nich jest powstałe przy jezuickiej świątyni stowarzyszenie wiernych: Towarzystwo Najświętszej Maryi Panny „Madonna della Strada”. Oto jak jego członkowie je opisują.

Jest to stowarzyszenie wiernych, którego celem jest praktykowanie coraz bardziej autentycznego życia chrześcijańskiego poprzez głęboką duchowość maryjną. Jego członkowie zjednoczeni czcią Matki Bożej Drogi w obrazie, przed którym modlił się św. Ignacy i jego pierwsi towarzysze, zobowiązują się zgodnie z możliwościami swojego stanu:

1. żyć głębokim życiem chrześcijańskim poprzez częste i owocne uczestnictwo w sakramentach;

2. naśladować Najświętszą Maryję Pannę, zwłaszcza w wiernym słuchaniu i celebrowaniu Słowa Bożego, które w szczególny sposób rozbrzmiewa w Liturgii Kościoła;

3. kultywować głęboką pobożność maryjną, opierając się, przede wszystkim na nauczaniu Magisterium Kościoła i przeżywając ją w autentycznych formach pobożności ludowej;

4. karmić osobistą modlitwę, celebrując święta i wspomnienia maryjne przewidziane w Liturgii a w pobożności prywatnej przez odmawianie Różańca świętego;

5. uczyć jak poznawać i miłować błogosławiony owoc łona Maryi, Jej Syna Jezusa oraz głosić Jego Imię poprzez pokorny i czytelny przykład życia;

6. uczynić dobro bliźniemu przez uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy, na wzór Maryi, Matki Miłosierdzia;

7. czcić obrazy maryjne, w szczególności ikonę Maryi „Madonna della Strada”, w poświęconej jej kaplicy kościoła Najświętszego Imienia Jezus, przyczyniając się w miarę możliwości do jej konserwacji i dekoracji.

Członkowie Towarzystwa, żyjący i zmarli, uczestniczą w dobru duchowym cotygodniowej Mszy św., odprawianej w sobotę o godz. 12.00 ku czci Najświętszej Maryi Panny „Madonna della Strada” i we wspomnieniach tych, którzy żywi czy zmarli zostali włączeni w pobożne dzieło Mszy świętych wieczystych. Zobowiązują się także pamiętać o sobie nawzajem w swoich modlitwach, przeżywając w ten sposób tajemnicę świętych obcowania.

W pierwsze soboty każdego miesiąca członkowie Stowarzyszenia będą mogli uzyskać odpust zupełny na zwykłych warunkach przewidzianych przez Kościół z przeznaczeniem za zmarłych.*

Zgodnie z obietnicą poniżej znajduje się tłumaczenie kolejnej modlitwy bliskiej czcicielom Matki Bożej z kościoła il Gesù.

Drugi dzień Triduum (niedziela, 22.5.2022)

Modlitwa do Matki Bożej Dobrej Drogi

O Maryjo, Matko Boża Dobrej Drogi.
Ty, która szłaś po górskich drogach Judei,
niosąc śpiesznie Jezusa i Jego radość;
przeszłaś drogę z Nazaretu do Betlejem,
gdzie narodził się Jezus, nasz Odkupiciel;
podążałaś drogą wygnania, aby chronić Syna Najwyższego;
a w drodze na Kalwarię, otrzymałaś macierzyństwo Kościoła,
towarzysz nam na drogach świata.

Błagamy Cię, idź obok każdego z nas na wszystkich naszych drogach,
abyśmy mogli żyć i świadczyć o mocy Ewangelii zbawienia.

Chroń w szczególności Tych, dla których droga jest miejscem pracy,
zaangażowania, podróży i pielgrzymek, i tych, którzy szukają tego, co potrzebne,
aby wieść życie godne i błogosławione.

Daj nam wszystkim pokój serca i siły
do wiernego i pełnego oddania, spełniania naszych codziennych obowiązków;
do czynienia naszej rzeczywistości bardziej sprzyjającą i bezpieczną.

Otaczaj nas swoją macierzyńską opieką.
Oddal od nas wszelkie niebezpieczeństwo,
abyśmy potrafili budować świat prawdy, miłości i pokoju,
zjednoczeni w modlitwie, którą zanosimy do Ciebie z radością.
Amen.**

Opracowanie: o. Henryk Droździel SJ

*Statut Stowarzyszenia wiernych: „Towarzystwa NMP Madonna della Strada” przy kościele Najświętszego Imienia Jezus alla Argentina w Rzymie, Strona internetowa kościoła Il Gesu w Rzymie. Tłumaczył z języka wł. o. Henryk Droździel SJ.

** La Madonna della Strada, Mario Farugia SJ, Chiesa del Gesu, Roma 2002, s. 280. Tłumaczył z języka wł. o. Henryk Droździel SJ.

Na zdjęciach m.in. książka (z obrazem Matki Bożej przed renowacją) i broszura na prawach rękopisu (obraz po renowacji, widok aktualny) poświęcone Matce Bożej patronce dobrej drogi oraz logo Stowarzyszenia ze strony internetowej kościoła IL Gesù.

Fot. o. Henryk Droździel SJ, Rzym 2022.

Widok na kopułę nad kaplicą Matki Bożej Dobrej Drogi (Madonna della Strada)

]]>
Trzydniówka przed wspomnieniem Matki Bożej Dobrej Drogi https://jezuici.pl/2022/05/trzydniowka-przed-wspomnieniem-matki-bozej-dobrej-drogi/ Fri, 20 May 2022 13:59:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=76289 Dnia 24 maja, gdy w kalendarzu powszechnym Kościoła obchodzi się wspomnienie NMP Wspomożycielki Wiernych, w kalendarzu własnym jezuitów przypada wspomnienie Matki Bożej Dobrej Drogi. W prowincjach włoskich zakonu, których jest ona Patronką, obchodzi się święto z własnym formularzem Mszy św. i czytaniami a w niektórych wspólnotach święto poprzedza specjalna nowenna połączona z Mszą św. i […]]]>

Dnia 24 maja, gdy w kalendarzu powszechnym Kościoła obchodzi się wspomnienie NMP Wspomożycielki Wiernych, w kalendarzu własnym jezuitów przypada wspomnienie Matki Bożej Dobrej Drogi.

W prowincjach włoskich zakonu, których jest ona Patronką, obchodzi się święto z własnym formularzem Mszy św. i czytaniami a w niektórych wspólnotach święto poprzedza specjalna nowenna połączona z Mszą św. i udziałem wiernych, w tym członków stowarzyszenia wiernych pod nazwą Towarzystwo Najświętszej Maryi Panny „Madonna della Strada”.

Obraz-fresk przedstawiający Najświętszą Maryję Pannę, Matkę Dobrej Drogi (Madonna della Strada), znajduje się, w będącym pod opieką rzymskich jezuitów kościele Santissimo Nome di Gesù (Najświętszego Imienia Jezus) potocznie nazywanym Il Gesù. Ponieważ był czczony jako cudowny przez rzymian a nadto szczególnie drogi św. Ignacemu i jego towarzyszom, umieszczono go w specjalnej kaplicy przylegającej do prezbiterium i ołtarza głównego.

Wizerunek Madonny della Strada został wykonany z dużym prawdopodobieństwem między drugą połową XIII wieku a pierwszą połową XIV wieku. Był przeznaczony do umieszczenia na zewnątrz budowli. W pewnym momencie przeniesiono go do wnętrza budowanego w tym miejscu kościoła. W czasie ostatnich prac restauracyjnych umieszczono starannie odklejony od podłoża fresk na płycie z kamienia bazaltowego o wymiarach 68 × 75 cm. Chociaż dyskusja co do autorstwa obrazu nie została jeszcze zakończona, to zastosowane w nim elementy kompozycyjne sugerują najlepszą średniowieczną szkołę rzymską.

Dziewica Matka jest ukazana w ujęciu przedstawiającym jej popiersie z Dzieciątkiem w ramionach, które trzyma lewą ręką, podczas gdy prawą, ma otwartą, skierowaną ku wiernym. Jej głowa jest zwieńczona nimbem, Jej spojrzenie skierowane jest ku przodowi, a cała postać jest owinięta złotym płaszczem. Dziecię Jezus jest ukazane w postawie Pantokratora; Jego głowę otacza nimb ze wpisanym weń krzyżem; ma spojrzenie naznaczone pogodną surowością; lewą ręką trzyma księgę, a prawą podnosi w geście błogosławieństwa.

Przedstawienie wydaje się nawiązywać do typologii Matki, Pośredniczki Łask, która zaprasza nas do zaufania Synowi i wstawia się u Niego.

Pierwotnie obraz Matki Bożej znajdował się w małym kościele zwanym potocznie Santa Maria degli Astalli, później Altieri (od nazwy placu, przy którym było wejście), a ostatecznie nadano mu nazwę Madonna della Strada. Według o. Pietro Tacchi Venturi SJ ten ostatni kościół mieścił się na obszarze, który obecnie wyznacza Piazza del Gesù i Via dell’Aracoeli. Został on zburzony, aby zrobić miejsce pod budowę obecnej świątyni i kolegium jezuitów. Warto zwrócić uwagę, że za każdym razem z wielką starannością zadbano o zachowanie obrazu. W 2006 zakończono roku prace konserwatorskie, w trakcie których wizerunek został bardzo starannie oczyszczony i odrestaurowany. Dziś można go oglądać w pierwotnym kształcie, bez przemalowań. Usunięto także kosztowne koszulki i wota, ślady przywiązania i wdzięczności minionych pokoleń wiernych, przytwierdzone do postaci na obrazie. Obraz Matki Bożej Dobrej Drogi, po odnowieniu został włączony ponownie do kultu w niedzielę 8 października 2006 roku. Z tej okazji uroczystej Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył wikariusz papieża Benedykta XVI dla Miasta i Diecezji Rzymskiej kard. Camillo Ruini.

Kaplica, w której obraz aktualnie się znajduje, została zaprojektowana i ozdobiona przez o. Giuseppe Valeriano SJ (1542-1596), któremu zawdzięczamy również malowidła na drewnie przedstawiające epizody z życia Matki Bożej. Poniżej wyryte są na czarnym marmurze fragmenty zaczerpnięte ze Starego i Nowego Testamentu odnoszące się do namalowanych scen.
Freski kopuły, z aniołami grającymi na trąbkach, są dziełem G. P. Pozziego (1561 – 1589), tworzącego za pontyfikatu Sykstusa V.

Kunsztowna posadzka wyłożona jest rzadkimi marmurami i poprzetykana gwiazdami ze złoconego brązu.

Kaplica jest jednym z dwóch miejsc nadających się doskonale do cichej modlitwy w ruchliwym i nawiedzanym tłumnie przez turystów kościele (drugim jest kaplica NSPJ po drugiej stronie nawy głównej. Warto tam się zatrzymać, byle nie w weekendy, gdy kościół zwiedzają liczni turyści.

Chętnym chciałbym zaproponować triduum przed świętem Matki Bożej Dobrej Drogi, na które złoży się każdego dnia inna modlitwa do Niej, Ojcze nasz, Chwała Ojcu oraz wezwanie do św. Józefa i św. Ignacego, z racji Ignacjańskiego Roku Jubileuszowego. Warto przed modlitwą wzbudzić głębokie pragnienie głębszego poznania Jezusa oraz przyjęcia Maryi jako Tej, która pomaga wiernie podążać drogami naszej misji w świecie. Każdego dnia Triduum umieszczę jakiś krótki tekst z informacją o kulcie Matki Bożej Dobrej Drogi oraz inną modlitwę. Treść modlitw może być doskonałym punktem wyjścia do medytacji.

Pierwszy dzień Triduum (sobota, 21.05.2022)

Modlitwa do Matki Bożej Dobrej Drogi
O Maryjo słodka,
Matko nasza w niebie
prowadź nasze kroki
po drodze żywota,
jakże często stromej
i pełnej wyboi.
A u kresu drogi
bądź nam niebios bramą
i błogosławiony Owoc twego łona
ukaż nam Jezusa. Amen.

Modlitwa Piusa XII, Tłum. o. Mieczysław Bednarz SJ

Opracowanie: o. Henryk Droździel SJ

 

]]>
U św. Andrzeja Boboli w Rzymie https://jezuici.pl/2022/05/u-sw-andrzeja-boboli-w-rzymie/ Mon, 16 May 2022 18:55:12 +0000 https://jezuici.pl/?p=76234 Wspólnota jezuitów pracujących w Papieskim Instytucie Studiów Kościelnych w Rzymie uczciła święto św. Andrzeja Boboli, jezuickiego kapłana i męczennika, Mszą św. w intencjach Ojczyzny i Towarzystwa Jezusowego oraz modlitwą przy jego relikwiach w kościele Il Gesù w Rzymie. Relikwie świętego Patrona Polski są umieszczone w kaplicy Świętej Trójcy, w lewej nawie kościoła, patrząc na ołtarz […]]]>

Wspólnota jezuitów pracujących w Papieskim Instytucie Studiów Kościelnych w Rzymie uczciła święto św. Andrzeja Boboli, jezuickiego kapłana i męczennika, Mszą św. w intencjach Ojczyzny i Towarzystwa Jezusowego oraz modlitwą przy jego relikwiach w kościele Il Gesù w Rzymie.

Relikwie świętego Patrona Polski są umieszczone w kaplicy Świętej Trójcy, w lewej nawie kościoła, patrząc na ołtarz główny. Zamknięto je w złotym relikwiarzu przypominającym tabernakulum. Że nie jest to tabernakulum łatwo poznać po płaskorzeźbie przedstawiającej męskie ramię na frontowej ścianie relikwiarza (zdjęcie poniżej).

Raz do roku, we wspomnienie świętego jezuity, ta część relikwiarza jest zdejmowana, odsłaniając tym samym autentyczną relikwię ramienia św. Andrzeja Boboli.

Relikwia ramienia pozostała po pobycie ciała Męczennika w Rzymie, po tym, jak odzyskano je od komunistycznej Rosji (1923), która przetrzymywała je w jednym z magazynów Komisariatu Zdrowia. Ciało błogosławionego w specjalnym relikwiarzu odbyło drogę przez Odessę do Konstantynopola, a stąd przez Brindisi do Rzymu. W Rzymie relikwie przebywały najpierw w Bazylice Watykańskiej a od 1934 roku w jezuickim kościele Il Gesù. Stąd wyruszyły w 1938 roku w uroczystej peregrynacji do Polski. Na całej trasie, od przybycia relikwii do Włoch, a potem przez różne kraje Europy do Polski, były one uroczyście i z pobożnością witane. Ślady tej pobożności i czci można znaleźć w publikacjach, na zdjęciach i filmach z tamtego czasu, jak również pamięta je wiele polskich rodzin. Od 13 maja 1989 relikwie św. Andrzeja Boboli znajdują się w specjalnie w tym celu zaprojektowanym kościele-sanktuarium przy ul. Rakowieckiej 61 w Warszawie.

Nic dziwnego, że w kontekście agresji rosyjskiej na Ukrainę i zagrożenia dla innych ościennych narodów postać Apostoła Polesia wydaje się na nowo odkrywana.

Henryk Droździel SJ 

 

]]>
Kontemplacja obrazu: Opłakiwanie zmarłego Chrystusa https://jezuici.pl/2022/04/kontemplacja-obrazu-oplakiwanie-zmarlego-chrystusa/ Sun, 10 Apr 2022 06:02:49 +0000 https://jezuici.pl/?p=75548 Wyjątkowej wartości dzieło Giovanniego Belliniego „Opłakiwanie zmarłego Chrystusa”* stanowiło pierwotnie zwieńczenie nastawy ołtarza w kościele san Francesco w Pesaro. Obraz nie ma tła, większą część powierzchni obrazu wypełnia postać Chrystusa oraz trzy inne postacie: Józef z Arymatei, Nikodem i Maria Magdalena. Są to postacie, które pojawiają się w Ewangeliach, w opowieści o śmierci Jezusa, o […]]]>

Wyjątkowej wartości dzieło Giovanniego Belliniego „Opłakiwanie zmarłego Chrystusa”* stanowiło pierwotnie zwieńczenie nastawy ołtarza w kościele san Francesco w Pesaro.

Obraz nie ma tła, większą część powierzchni obrazu wypełnia postać Chrystusa oraz trzy inne postacie: Józef z Arymatei, Nikodem i Maria Magdalena. Są to postacie, które pojawiają się w Ewangeliach, w opowieści o śmierci Jezusa, o złożeniu ciała z krzyża i o pogrzebie.

Maria z Magdali, jak przekazuje tradycja, była wśród kobiet obecnych przy ukrzyżowaniu, pozostając pod krzyżem aż do śmierci Pana; później, według Ewangelii Jana, była pierwszą, która odkryła, że grób jest pusty i miała widzenie Zmartwychwstałego.

Józef z Arymatei jest przedstawiony w Ewangelii wg. Św. Marka, jako cieszący się uznaniem członek Sanhedrynu, „który również oczekiwał królestwa Bożego” (Mk 15,42-46). Św. Łukasz dodaje, że był „człowiekiem dobrym i sprawiedliwym” (por. Kpł 10, 1-24), który nie zgodził się z wyrokiem, wydanym przez pozostałych członków Sanhedrynu (Łk 23,50-53) w odniesieniu do Chrystusa. Św. Mateusz informuje, że posiadał grób w ogrodzie w pobliżu miejsca ukrzyżowania i że nigdy nie był on używany (Mt 27,52-53; 57-60). Od św. Jana i św. Marka dowiadujemy się, że wraz z Nikodemem, innym członkiem Sanhedrynu, udał się do Piłata i poprosił o ciało Pana, aby je pogrzebać.

Św. Jan podaje, że Nikodem był „głową Żydów” (por. J 3, 1). Stał się uczniem Jezusa podobnie jak Józef z Arymatei, ale potajemnym, ze strachu przed Żydami (por. J 7, 15). Udał się do Jezusa w nocy, pragnąc poznać lepiej Jego naukę (J 3, 1-21). Zorganizował z Józefem pogrzeb Jezusa i przyniósł „mieszankę mirry i aloesu, około stu funtów” (por. J 19,39) tj. równowartość około 30 kg, aby przygotować ciało przed pogrzebem i owinąć je nowym całunem zgodnie ze zwyczajem Żydów (por. J 19, 38-40). Wreszcie pomógł Józefowi pochować Jezusa w nowym grobie wykutym w skale (por. J 19, 39-42). Józef i Nikodem są dwoma uczniami Pana, ale pozostają w ukryciu. Jednak nadszedł czas, kiedy musieli się zdeklarować. Miłość do Mistrza, niesprawiedliwość i przemoc, którą mu zadano oraz wypływający z wiary wymóg grzebania zmarłych, nakaz szczególnie odczuwany przez pobożnego Izraelitę, a także bliskość święta Paschy, sprawiły, że wyszli z ukrycia i przyznali się, kim są. Od tego dnia będą postrzegani przez wszystkich, jako uczniowie Ukrzyżowanego i doświadczą pogardy, która już uderzyła w ich Mistrza. Co więcej, dotknąwszy martwego ciała Pana i krzyża, narzędzia niesławnej śmierci, nie będą mogli spożywać Paschy Żydów. Nie zdają sobie jeszcze z tego sprawy, ale czyn miłosierdzia, który spełnili, jest przygotowaniem do nowej i ostatecznej Paschy, która ich czeka.

Maria z Magdali jest postacią, którą tradycja często myli z siostrą Łazarza i grzeszną kobietą, obmywającą łzami stopy Jezusa, gdy ten zasiada przy stole w domu Szymona faryzeusza (por. Łk 7). W opisach zmartwychwstania według Ewangelii św. Jana odgrywa ona szczególnie istotną rolę. To ona, przybywając do grobu pierwszego dnia po szabacie, zastaje go otwarty i pusty i biegnie, by ogłosić to uczniom. To ona pierwsza zobaczy zmartwychwstałego Jezusa.

Obraz Belliniego ukazuje przygotowanie ciała Jezusa do pogrzebu. Są na nim ukazane trzy postacie ewangeliczne, oddające cześć ciału Zbawiciela przez wykonanie przepisanych obrzędów.
Martwe ciało Pana wygląda tak, jakby właśnie wyszło z kąpieli pogrzebowej; częściowo jest już pokryte nowym całunem, którym wkrótce będzie całkowicie spowite, ukrywając je przed wzrokiem tych, którzy go kochali. Już teraz można w nim zobaczyć coś, co wkrótce się objawi. Ciało Jezusa wydaje się młode, silne. Jego kolor nie jest kolorem śmierć, ale kogoś, kto żyje i jest jakby we śnie. Zniknęły ślady okrutnych tortur. Widoczna jest tylko rana boku, z której nadal wypływa krew i woda, cienka nić krwi wciąż spływa na czoło, przypominając o ukoronowaniu cierniem. W tym akcie odzyskania przez ciało ludzkie ukrytego w nim piękna, ten, kto je kontempluje, jest zaproszony, by dostrzec majestat Tego, Który już zasiada po prawicy Ojca i ma otrzymać królestwo.

Tym, co jest ofiarowane do kontemplacji, jest Ciało Ukochanego z Pieśni nad Pieśni, które Pismo św. opisuje w jego męskim pięknie i w pełni emanującej z niego mocy. Tak mówi Pismo święte: „Miły mój śnieżnobiały i rumiany… kędziory jego włosów jak gałązki palm, czarne jak kruk. Oczy jego jak gołębice nad strumieniami wód. … Jego policzki jak balsamiczne grzędy, dające wzrost wonnym ziołom. Jak lilie wargi jego, kapiące mirrą najprzedniejszą. Ręce jego jak pierścienie ze złota… Tors jego — rzeźba z kości słoniowej, pokryta szafirami. Jego nogi — kolumny z białego marmuru, … Taki jest miły mój, taki jest przyjaciel mój, córki jerozolimskie! (por. Pnp 5, 10-16)”. W obrazie tym jest więc zaproszenie, by zobaczyć Oblubieńca, który jest przygotowywany do nocy poślubnej w wieczór weselny, oraz ofiarę krzyża, która jawi się jako oblubieńcze przymierze Chrystusa z Jego Kościołem, reprezentowanym tutaj przez Marię Magdalenę.

Ciało Jezusa spoczywa na skraju sarkofagu, który ma je przyjąć. Dzięki oryginalnej kompozycji postać przedstawiona jest w trzech czwartych, z tułowiem podtrzymywanym przez Józefa z Arymatei, z wysoko uniesioną głową, lekko odchyloną do tyłu i wspierającą się o ramie Józefa. Postać Chrystusa jest pełna podniosłego majestatu. Grób i całun, który ledwo zakrywa nogi, nawiązują do łoża małżeńskiego.

Przed nim stoi Maria Magdalena, trzymająca jego lewą rękę w akcie namaszczania rany po gwoździu. Maria ma rozpuszczone włosy, są to oznaki żałoby, ale nawiązują także do spotkania w domu Szymona Faryzeusza, gdzie podczas uczty grzesznica umyła stopy Pana i osuszył je włosami oraz do obrazu Oblubienicy, która spotyka Oblubieńca i rozwiązuje swoje włosy. Tutaj Maria z Magdali z delikatnością i kobiecą troską namaszcza rany swego Pana w geście oblubienicy, która troszczy się o swego ukochanego. Maria z Magdali jest, jak powiedzieliśmy wcześniej, ewangelicznym obrazem oblubienicy z Pieśni nad Pieśniami, która spotkała Jezusa Oblubieńca w ogrodzie w Wielkanoc. Ta scena, nawiązująca do namaszczenia w domu Łazarza na dzień pogrzebu, zgodnie z tym, co mówi Jezus (J 12, 1-11) i jest już wstępem do radości paschalnej.

To, co kontemplujemy, to scena, która nieustanie odsyła nas od Pasji do Wielkanocy, od żałoby do radości, ale zawsze tam, gdzie króluje Życie. Cała scena przedstawia w miniaturze wesele, które odbywa się w obecności dwóch świadków, którymi są właśnie Józef z Arymatei i Nikodem, przyjaciele Oblubieńca, którzy mu towarzyszą aż na skraj grobowca, będącego jednocześnie izbą weselną. Obaj mają wyraz twarzy naznaczony opanowanym bólem. Przeważa w tym wszystkim pokój, zwiastun radości, która ich czeka.

Za Marią z Magdali stoi Nikodem; ma surowy, imponujący, a zarazem pokorny wygląd: trzyma naczynie, z którego Magdalena czerpie maść, patrząc ze skupieniem na twarz Pana, jakby chciał odcisnąć jej wygląd w swoich oczach i sercu.

To, co proponuje widzowi obraz, jest zarazem bardzo delikatne, a jednocześnie nie stroni od mocnych i poważnych uczuć, widocznych w spokojnych i wyrażających boleść twarzach dwu uczniów oraz w opuchniętych od płaczu oczach Marii Magdaleny. Prawa ręka Jezusa, spoczywająca na udzie, podobnie jak i lewa trzymana delikatnie rękami Marii, jak również postawa całego ciała z torsem lekko spoczywającym na piersi Józefa, wyrażają niebywała decyzję Pana, by oddać się w ręce swoich stworzeń, przyjmując ich wyrazy oddania, tak jak przyjął bicie i obelgi w czasie męki.

Wreszcie detal, który narzuca się przy pierwszym spojrzeniu: naczynie z maścią trzymane przez Nikodema. Wraz z postawą oraz wyrazem twarzy postaci, ukazuje nam swego rodzaju itinerarium modlitwy: jest tu czuła troska Józefa z Arymatei, zraniona przyjaźń widoczna na twarzy Nikodema oraz namiętna i czuła miłość Marii, która delikatnie trzyma lewą rękę Jezusa-Oblubieńca, prawą zaś namaszcza ranę po gwoździu. Wynika z tego, że naczynie z pachnidłami, kryje w sobie nie tylko drogocenną maść, ale wyobraża serce, w którym rodzą się uczucia i modlitwa. Modlitwa jawi się tu, jako wyznanie miłości do Tego, który oddał swoje życie „za mnie”. Scena emanuje jednocześnie bólem z powodu niesprawiedliwej i gwałtownej śmierci przyjaciela; męską i czułą miłością oraz przywiązaniem, które nie da się od Niego oderwać. To prawdziwy ślub Pana. Świat staje się płodny dzięki wodzie wypływającej z otwartego boku Pana.

Po przeczytaniu tekstu prezentującego dzieło Giovanniego Belliniego spójrzmy jeszcze raz na reprodukcję obrazu. Tam, gdzie się zatrzyma nasze spojrzenie, postarajmy się pozostać, wewnętrznie smakując to, co on w nas wywołał. Kiedy już się nasycimy, zwróćmy się do Pana słowami, które spontanicznie rodzą się w naszym sercu. Kontynuujmy to ćwiczenie ze spokojem w sercu, nasycając się pociechą, jaką z niej czerpiemy. Na koniec dziękujemy Panu za Jego dar.

La Redazione (Messaggio del Cuore di Gesu)
Contemplazione, La Redazione, Messaggio del Cuore di Gesu, Novembre 2017, p. 13-18.

Kontemplacja, Redakcja, Posłaniec Serca Jezusa, Rzym, Listopad 2017, s. 13-18; tłumaczenie z j. włoskiego o. Henryk Droździel SJ

*Compianto su Cristo morto,
Giovanni Bellini (Pala di Pesaro),
1474, olej na desce (107 × 84),
Pinacoteca Vaticana, Citta del Vaticano, Roma.

Źródła
https://m.museivaticani.va/content/museivaticani-mobile/it/collezioni/musei/la-pinacoteca/sala-ix—secolo-xv-xvi/giovanni-bellini–compianto-sul-cristo-morto.html
https://it.wikipedia.org/wiki/Pala_di_Pesaro

 

]]>
60. rocznica śmierci Spowiednika Rzymu https://jezuici.pl/2022/03/60-rocznica-smierci-spowiednika-rzymu/ Wed, 23 Mar 2022 07:27:25 +0000 https://jezuici.pl/?p=75169 „Dlaczego przychodzicie do mnie. Macie przecież ojca Capello” – takimi słowami miał się zwracać ojciec Pio w San Giovanni Rotondo do penitentów przybyłych do niego z Rzymu. We wspomnienie Zwiastowania Pańskiego, 25 marca br., o 18.30 w kościele św. Ignacego w Rzymie, zostanie odprawiona uroczysta Msza św. dla upamiętnienia 60. rocznicy śmierci Sługi Bożego, ojca […]]]>

„Dlaczego przychodzicie do mnie. Macie przecież ojca Capello” – takimi słowami miał się zwracać ojciec Pio w San Giovanni Rotondo do penitentów przybyłych do niego z Rzymu.

We wspomnienie Zwiastowania Pańskiego, 25 marca br., o 18.30 w kościele św. Ignacego w Rzymie, zostanie odprawiona uroczysta Msza św. dla upamiętnienia 60. rocznicy śmierci Sługi Bożego, ojca Felice Maria Capello SJ.

Ten jezuita, kapłan, teolog moralista i kanonista, naukowiec, wykładowca uniwersytecki, przez 40 lat po zajęciach na Uniwersytecie Gregoriańskim, godzinami spowiadał w skromnym konfesjonale kościoła San Ignazio, pomagając dziesiątkom tysięcy osób doświadczyć bożego przebaczenia i odnaleźć pokój serca. W heroiczny sposób realizował wezwanie zawarte w konstytucjach swego zakonu, „pomagając duszom” przez sprawowanie sakramentów, rozmowę, słowo pocieszenia, kierownictwo duchowe i modlitwę. „Żyć i umrzeć z miłości do Jezusa: oto ideał mego życia” – mawiał. W pamięci współbraci i penitentów pozostawił po sobie obraz osoby skromnej w obejściu, precyzyjnej i jasnej w wypowiedziach. Penitenci czuli się ujęci jego dobrocią, delikatnością i doskonale zrozumiani, chociaż jego spowiedzi były krótkie i zwięzłe. Spowiednikom radził: „W osądach i decyzjach zawsze unikaj surowości. Dawaj zawsze takie rady duszom, które pozwolą im oddychać?”.

Podobno pewnego razu spowiadał ciężkich przestępców w więzieniu. Jeden z nich nie chciał nawet słyszeć o rozmowie z jakimś „księżuniem”. Kiedy jednak doprowadzono go do o. Capello, ten miał go wziąć na bok, położył zegarek i powiedział, poświęć mi 5 minut twego czasu. Człowiek wrócił po 5 minutach ze łzami w oczach, mówiąc, że nie spodziewał się kiedykolwiek zaznać takiego pokoju serca. Prosił o. Capello, aby poszedł wyspowiadać także jego żonę, aby i ona mogła też tego doświadczyć.
Po śmierci ojca Capello prawie 20 tys. osób przeszło przed jego trumną przez trzy dni, poprzedzające pogrzeb. Na grobie (w lewym transepcie, po stronie ołtarza św. J. Berchmansa) prawie zawsze leżą kwiaty, a wyłożona księga próśb i podziękowań szybko się wypełnia.

Jestem pewien, że to nie jest zwykły zbieg okoliczności, iż Zwiastowanie Pańskie, akt ofiarowania Rosji Niepokalanemu Sercu NMP, połączony z wezwaniem do nawrócenia i pokuty oraz dzień śmierci „spowiednika Rzymu”, przypadają w tym samym dniu.

Ściągnij modlitwę za wstawiennictwem ojca Capello

W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że jezuitów spełniających podobną posługę, z równie wielkim heroizmem jest wielu, także w Polsce. W kościołach-konfesjonałach, tak można nazwać jezuickie świątynie, gdzie przez cały niemal dzień jest możliwość spowiedzi (np. Warszawa, kościół MB Łaskawej; Toruń, kościół Ducha Świętego) są osoby, które rocznie spowiadają tysiące osób. Jak ważna jest ta posługa, to może potwierdzić każdy z nas osobiście. Pamiętajmy więc w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego o spowiednikach, o ich roli w procesie nawrócenia serca. Bez nawrócenia serca i jego uzdrowienia, nie będzie prawdziwego pokoju w sercu i na świecie.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 23.3.2022

Na zdjęciach (foto. H. Droździel SJ):
1. Księga pamiątkowa przy grobie Sługi Bożego F. M. Capello SJ.
2. Roll up w Kościele San Ignazio w Rzymie.
3. Grób o. Capello w pobliżu konfesjonału w kościele San Ignazio w Rzymie.
4. Zaproszenie na Mszę św. z okazji 60. Rocznicy śmierci o. F. M. Capello SJ, Fot. o. H. Droździel SJ.

Przeczytaj również: Ojciec Felice Capello SJ nazywany spowiednikiem Rzymu, 21 marca 2020

 

]]>
Święty Józef – patriota https://jezuici.pl/2022/03/swiety-jozef-patriota/ Fri, 18 Mar 2022 16:05:44 +0000 https://jezuici.pl/?p=75102 Zbliża się 19 marca, a z nim uroczystość św. Józefa. Jak wyjątkowym jest on mężczyzną, ukazują liczne wezwania Litanii do św. Józefa, do której Kościół dodał ostatnio nowe wezwania. Nie ma wśród nich jednego wezwania, które jest mi szczególnie bliskie. Dlatego uczyniłem je tytułem tego artykułu. Czy święty Józef był patriotą? Nie znamy żadnych słów […]]]>

Zbliża się 19 marca, a z nim uroczystość św. Józefa. Jak wyjątkowym jest on mężczyzną, ukazują liczne wezwania Litanii do św. Józefa, do której Kościół dodał ostatnio nowe wezwania. Nie ma wśród nich jednego wezwania, które jest mi szczególnie bliskie. Dlatego uczyniłem je tytułem tego artykułu.

Czy święty Józef był patriotą? Nie znamy żadnych słów wypowiedzianych przez św. Józefa, które byłyby zapisane w Ewangeliach. Nie znaczy to, że nic o nim nie wiemy. Czyny przemawiają czasem głośniej niż słowa.

Wiemy, że św. Józef pewnej nocy, gdy Jezus był jeszcze mały, przygotował rodzinę i pod osłoną nocy uciekł z nią do Egiptu, ratując życie swego syna i być może swojej małżonki. Emigracja jest zawsze czymś złym. Czasem jest to jedyny sposób, aby ratować życie, ale to nie zmienia faktu, że jest czymś niezmiernie bolesnym wiedzieć, że twoja ojczyzna nie jest w stanie zapewnić Ci warunków do normalnego życia. Nawet gdy tak jest, a może właśnie wtedy, jak Józef trzeba myśleć jak jej służyć. Miłość do ojczyzny, jak każda miłość, ma charakter służebny. Prawdziwe: „Kocham cię!” zawsze znaczy: „Jak mogę ci pomóc?”. Józef kochał Maryję i Jezusa, kochał też swoją ojczyznę, również wtedy, gdy był w Egipcie. Dlatego niecierpliwie czekał nadejścia stosownej chwili, aby do niej powrócić.

Jako głowa Świętej Rodziny odpowiadał za wprowadzenie syna, Jezusa, w świat codziennych relacji z mężczyznami i kobietami, z obcokrajowcami; uczył go rzemiosła i zasad dobrego handlu; uczył czytania i pisania oraz modlitwy, przykazań prawa i prawdziwej pobożności. Jedno z dziesięciu przykazań, których uczył małego Jezusa, obdarzone dodatkowo zapewnieniem o specjalnym błogosławieństwie, „zachęca”, a nie nakazuje’: „Będziesz miłował ojca i matkę”. Miłość do rodziców, krewnych, najbliższych, nie tylko gotowość do orężnej obrony ojczyzny, wraz z troską o dobre relacje, uczciwość, umiejętności gospodarowania i zarządzania, stanowią część składową dojrzałej patriotycznie postawy. Jezus od Józefa uczył się kochać matkę, rodzeństwo, kuzynów, sąsiadów i współobywateli – czyli swoją ojczyznę.

Józef uczył Jezusa miłości do ziemi. Ojczyzna bowiem, to także wrażliwość na wschody i zachody słońca, kwitnące wierzby, góry, śpiew ptaków, ulubione śpiewy i tańce, to ulubiona muzyka, zapachy, napoje. Ta miłość przebija w postawach Jezusa, w obrazach, którymi się posługuje, w tematach przypowieści, które opowiada. Jezus w Józefie, swoim ojcu, miał doskonałego nauczyciela i jeszcze doskonalszy wzór do naśladowania. Kontemplując Jezusa, odkrywamy jednocześnie cechy Józefa.

Ojczyzna to matka. Ktoś, kto kocha swoją matkę rozumie innego, który kocha także swoją matkę, nawet jeśli różni ich wszystko inne. Jeden z moich współbraci mawia, że ponieważ słowo ojczyzna jest rodzaju żeńskiego, ojczyznę trzeba kochać nie tylko po męsku (czyli bronić), ale i czule.

Jeśli nie kochasz swojej ojczyzny, nie zrozumiesz drugiego, który kocha ojczyznę. Jan Paweł II, największy „światowiec” i jeden z największych polskich patriotów, wyznał kiedyś: „W czasie podróży przekonałem się, że z moim doświadczeniem historii ojczyzny, z moim narastającym doświadczeniem wartości narodu nie byłem wcale obcy ludziom, których spotkałem. Wręcz przeciwnie, doświadczenie mojej ojczyzny bardzo mi ułatwiało spotykanie się z ludźmi i narodami na wszystkich kontynentach”. Dlatego takie ważne jest świadome wychowywanie synów i córek do dojrzałego patriotyzmu. Święty Józef jawi się jako doskonały patron także w tym procesie dojrzewania w tym konkretnym wymiarze miłości.

Człowiek rodzi się z relacji i dzięki nim żyje, zaczynając od chwili poczęcia, przez wydarzenie narodzenia, aż po ostatni oddech na tym świecie. Bycie w relacji oznacza nie tylko powstanie naturalnych więzi łączących go z matką, ojcem, rodzeństwem i rodziną, ale także tych szerszych, z narodem i ojczyzną. Tu ma swoje korzenie patriotyzm. Tak jak wszystko w życiu człowieka, także patriotyzm, doświadczenie dzielone z innymi, wymaga refleksji i troski, aby stał się postawą świadomą i dojrzałą. Taki patriotyzm jest czymś, czego się uczymy, czego potrzebujemy i co jest czymś dobrym i pożądanym.

Patriotyzm jest odwzajemnioną miłością do ojczyzny. W kulturze grecko-rzymskiej, słowo patriotyzm wywodzi się od bogatego w znaczenia słowa „pietas”. „Pietas” oznacza trójwymiarową relację/więź/miłość, łączącą osobę z drugim człowiekiem, z ojczyzną i z Panem Bogiem. Patriotyzm, w tym ujęciu, zakłada istnienie tych trzech rodzajów miłości jednocześnie. Gdy którejś z nich brakuje, dojrzały patriotyzm zostaje śmiertelnie zraniony lub ginie. Dla nas chrześcijan miłość do ojczyzny nie przysłania miłości do Wiecznej Ojczyzny, która jest naszym domem i do której zmierzamy. To miłość do tamtej, Wiecznej, oczyszcza naszą miłość do tej ziemskiej i jest dla niej inspiracją.

Przeżywamy czas kryzysu wywołanego agresją Rosji na Ukrainę. Ta wojna nas bezpośrednio dotyczy. To czas próby naszej miłości do ojczyzny, do wartości, na których jest zbudowana. Nie pozwólmy się wplatać w porównania z innymi. Każdy kraj, wcześniej czy później, staje wobec takiej próby osobiście i bez znieczulenia. Każda próba przeżywana z Bogiem wzmacnia nas i czyni dojrzalszymi, by bardziej kochać i służyć. W próbie ważne jest, aby wytrwać. Wytrwajmy! W tej próbie towarzyszy nam Święta Rodzina: Jezus, Maryja i Józef.

o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 19 marca 2022.

Foto: Pielgrzymka jezuitów do Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu

 

]]>
400. Rocznica Kanonizacji św. Ignacego Loyoli https://jezuici.pl/2022/03/400-rocznica-kanonizacji-sw-ignacego-loyoli/ Thu, 10 Mar 2022 15:05:14 +0000 https://jezuici.pl/?p=74751 Dnia 12 marca 2022 roku przypada 400. rocznica kanonizacji świętych jezuitów: św. Ignacego Loyoli (założyciela Zakonu) i św. Franciszka Ksawerego (jednego z największych misjonarzy w historii świata). Aby podkreślić znaczenie tego wydarzenia, sam papież Franciszek będzie przewodniczył Eucharystii w jezuickim kościele Il Gesù w Rzymie. Ze względu na przepisy sanitarne związane z pandemią liczba zaproszonych […]]]>

Dnia 12 marca 2022 roku przypada 400. rocznica kanonizacji świętych jezuitów: św. Ignacego Loyoli (założyciela Zakonu) i św. Franciszka Ksawerego (jednego z największych misjonarzy w historii świata). Aby podkreślić znaczenie tego wydarzenia, sam papież Franciszek będzie przewodniczył Eucharystii w jezuickim kościele Il Gesù w Rzymie. Ze względu na przepisy sanitarne związane z pandemią liczba zaproszonych została ograniczona, ale każdy będzie mógł śledzić mszę św. poprzez Internet. Będzie ona transmitowana na żywo w kilku językach na stronie: ignatius500.global/live.

We Mszy św. wezmą udział oprócz jezuitów, przedstawiciele rodzin zakonnych: karmelitańskiej i oratoriańskiej oraz przedstawiciele Diecezji Madryckiej.

Zdaniem ojca Arturo Sosa SJ, Przełożonego Generalnego jezuitów: „Na drodze obchodów Roku Ignacjańskiego, to wydarzenie utwierdza nas w przekonaniu o możliwości świętego życia, a przypomnienie 400. rocznicy uznania przez Kościół świętości pięciu osób tak różnych, jak Ignacy Loyola, Teresa od Jezusa, Filip Neri, Izydor Oracz i Franciszek Ksawery, zachęca nas do kontynuowania drogi nawrócenia zaproponowanej na ten rok. Rocznica kanonizacji, przypadająca na początku Wielkiego Postu 2022 r., w czasie zmagania się z konsekwencjami pandemii Covid-19, w połaczeniu z modlitwą o zakończenie wojny i rozpoczęcie dialogu prowadzącego do pojednania, sprawiedliwości i pokoju, ma nam pomóc w pełniejszym spotkaniu się z Jezusem Chrystusem, by razem z całym Ludem Bożym postępować drogą świętego życia, do którego zaprasza nas sam Pan i na której towarzyszy nam Dziewica Maryja i tylu świętych, którzy nas na tej drodze poprzedzają”.

Na stronie internetowej Kurii Generalnej jezuitów oraz w mediach społecznościowych można znaleźć wiele informacji o procesie i znaczeniu kanonizacji, o uroczystej kanonizacji w dniu 12 marca 1622 r. oraz o pięciu wielkich postaciach Kościoła, kanonizowanych w tym dniu: Ignacym Loyoli, Franciszku Ksawerym, Teresie od Jezusa, Filipie Neri i Izydorze Oraczu.

Obchody jubileuszu kanonizacji w Polsce odbędą się w kilku miejscach w dniach 11-12 marca 2022.

Przedstawiciele wszystkich wspólnot Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego (warszawskiej) spotkają się 12 marca br. w kościele pw. św. Ignacego Loyoli w Jastrzębiej Górze na Mszy św. o godz. 12:00. Mszy św. będzie przewodniczył Przełożony Prowincji ojciec Zbigniew Leczkowski SJ. Następnego dnia, 13 marca, odbędą się lokalne uroczystości, zaplanowane w wielu jezuickich placówkach w Polsce i poza granicami.

W Prowincji Polski Południowej (krakowskiej) obchody kanonizacji św. Ignacego połączone będą ze świętem Akademii Ignatianum (AIK) i będą celebrowane w Krakowie, w piątek 11 marca br., z udziałem reprezentacji każdej jezuickiej wspólnoty z krakowskiej Prowincji. Eucharystii w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa o godz. 10:00 przewodniczyć będzie Abp Marek Jędraszewski.

Dalsza część odbędzie się w Auli Wielkiej AIK, podczas której nastąpi m. in. uhonorowanie zasłużonych osób dla Prowincji oraz dla AIK, a także wykład o. Jacquesa Servais SJ pt. „Aktualność pedagogii w ujęciu św. Ignacego Loyoli” (godz. 11:15).

Ceremonię w Ali Wielkiej AIK będzie można śledzić na kanale YouTube Akademii Ignatianum w Krakowie

Jako że św. Ignacy kanonizowany był wraz ze św. Franciszkiem Ksawerym, w sobotę 12 marca br. uroczysta modlitwa będzie miała także miejsce w Opolu, gdzie św. Franciszek patronuje Jezuickiemu Ośrodkowi Formacji i Kultury „Xaverianum”. Mszy Św. o godz. 18:00 przewodniczyć będzie bp Andrzej Czaja SJ, ordynariusz opolski. Zapraszamy wszystkich do wspólnej modlitwy z jezuitami.

Na zdjęciach (foto: H. Droździel SJ):
1. Centrum Rzymu. W głebi kościół Il Gesù. 
2.  Fragment fasady kościól „Najświętszego Imienia Jezus” (Il Gesù). We wnękach figury św. Ignacego i Franciszka Ksawerego. 

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 10.3.2022

 

]]>
Maryja Wyjście Bezpieczeństwa https://jezuici.pl/2022/03/maryja-wyjscie-bezpieczenstwa/ Mon, 07 Mar 2022 15:57:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=74632 Zwykłe przesunięcie mebla odsłoniło pustą, białą ścianę w korytarzu, prowadzącym do gabinetów profesorów na trzecim piętrze uczelni, na której wykładam. Ktoś uznał za stosowne umieścić tam obraz z wizerunkiem bardzo bliskim nam jezuitom: kopię obrazu Madonna della Strada, w jej klasycznej wersji, z czasu przed renowacją. Pewnego ranka, kiedy wyszedłem z biura i szedłem korytarzem, […]]]>

Zwykłe przesunięcie mebla odsłoniło pustą, białą ścianę w korytarzu, prowadzącym do gabinetów profesorów na trzecim piętrze uczelni, na której wykładam. Ktoś uznał za stosowne umieścić tam obraz z wizerunkiem bardzo bliskim nam jezuitom: kopię obrazu Madonna della Strada, w jej klasycznej wersji, z czasu przed renowacją. Pewnego ranka, kiedy wyszedłem z biura i szedłem korytarzem, którym przemierzam wiele razy dziennie, podniosłem głowę i zaniemówiłem. Powodem były otwarte drzwi i związana z tym zmiana perspektywy oraz znak przeciwpożarowy z napisem „Wyjście bezpieczeństwa” zawieszony nad drzwiami, a wskazujący wprost… na obraz. Jak pod wpływem olśnienia zacząłem powtarzać w sercu: „Maryja jest prawdziwym wyjściem bezpieczeństwa!”

Jeśli ktoś nie lubi myśleć o Maryi jako o „wyjściu bezpieczeństwa”, proponuję chwilę zastanowić się, podążając za najpiękniejszymi modlitwami, jakie chrześcijańska pobożność formułowała na przestrzeni wieków i odpowiedzieć sobie na pytanie o to, do kogo zwracamy się o uwolnienie nas od „wszelkiego niebezpieczeństwa” w jednej z najstarszych znanych nam modlitw maryjnych? Kim jest Maryja, jeśli nie naszą Królową, do której w najtrudniejszych sytuacjach „uciekamy się, my, dzieci Ewy”?

W najbardziej umiłowanym przez Kościół wschodni hymnie Akatyst nazywa się Maryję łąką, na którą możemy udać się po najpiękniejsze kwiaty; schronieniem dla tych, którzy mają nadzieję; niezawodną dumą wierzących; pogromczynią sofizmatów pogan; bezpieczną łodzią, dla tych, którzy szukają wybawienia z otchłani morza; schronieniem dla żeglarzy; obroną dziewic i tych, którzy zwracają się do Niej; Tą, która zwyciężą wypaczających umysły. We wschodniej liturgii istnieją inne anonimowe hymny, które zwracają się do Maryi, nazywając Ją murem nie do zdobycia oraz twierdzą, w której znajduje schronienie ten, który prosi „przemień ból swojego ludu w radość”. W wielu innych utworach słyszymy wołanie: „Błogosławieni jesteśmy my, którzy mamy Ciebie za naszą obrończynię, ponieważ wstawiasz się za nami dzień i noc”.

W chwili pokusy, której doświadczają nie tylko zakonnicy czy inne osoby konsekrowane, będącej walką toczoną na co dzień przez każdego chrześcijanina, słowami podobnymi do słów Sergiusza z Konstantynopola (VI-VII w.) wzywamy Ją: „Ratuj nas Bramo Zbawienia; ochroń nas Matko Prawdy; pomóż wiernym, którzy Cię czczą, o Niepokalanie Poczęta; zachowaj nas od możliwych, niezliczonych upadków, o Najczystsza; chroń, broń i strzeż tych, którzy w Tobie pokładają nadzieję; uwolnij od wszelkich pokus, tych, którzy do Ciebie się uciekają; połam strzały złych demonów; zgaś żar namiętności płonący w nas biednych i niegodnych śmiertelnikach”.

Na Zachodzie wierni także zwracają się do Maryi, prosząc o obronę. Autor starożytnego tekstu powstałego w Hiszpanii ( VII w.) woła: „O służebnico i Najświętsza Matko Słowa… w głębi swego miłosierdzia przyjmij lud, który się do Ciebie zwraca… a my, którzy chętnie Ci służymy, niech zawsze doświadczamy obrony przez Twoje wstawiennictwo”. Również w Hiszpanii, biskup Idelfons z Toledo, wielki teolog maryjny (VII w.), wyznaje, że „Dzięki Twojej łasce, Dziewico Najświętsza, pęta zostają rozwiązane, długi moje zostają mi darowane, a szkody, które wyrządziłem, naprawione ”.
Zwracamy się do Maryi przede wszystkim dlatego, że dała nam Zbawiciela. Słowami Modesta z Jerozolimy, Patriarchy Świętego Miasta (VI-VII w.), wołamy: „Rodzaj ludzki, rozbity na morzu tego życia, został w Tobie ocalony; przez Ciebie otrzymał dar życia od Tego, który Cię czci w teraźniejszości i będzie wysławiał na wieki wieków”. O tym, przypomina nam również Katechizm Kościoła Katolickiego: „Maryja, ponieważ daje nam Jezusa, swojego Syna, jest Matką Boga i naszą Matką; możemy Jej powierzyć wszystkie nasze zmartwienia i prośby” (n. 2677).

Pobożność ludowa zawsze uciekała się do Maryi w chwilach straszliwej udręki. Gdy doświadczały nas plagi, wojny, oblężenia; ale także trzęsienia ziemi, nieszczęścia: zawsze uciekaliśmy się do Maryi. Według niektórych wstęp do Akatystu mógł być skomponowany w podziękowaniu za uratowanie miasta Konstantynopola podczas jednego z oblężeń, jakiemu zostało poddane: „O Matko Boża, niezwyciężona Opiekunko, my, miasto Twoje, uratowani od strasznych nieszczęść, kierujemy ku Tobie hymn zwycięstwa i dziękczynienia. Ty, która masz niezwyciężoną moc, uwolnij nas od wszelkiego zła, a będziemy wołać do Ciebie: Raduj się Dziewico Oblubienico.”

Maryję wzywamy szczególnie często w chwilach osobistego niebezpieczeństwa: w razie wypadków, niebezpieczeństwa utonięcia, ciężkich porodów, ciężkiej choroby i w innych podobnych sytuacjach. Czym są pokryte wotami ściany licznych sanktuariów maryjnych na naszych ziemiach, jeśli nie pobożnym zapisem ratunku otrzymanego w „niebezpieczeństwie” przez ludzi, na których ustach, pierwsze pojawiające się w trudnych chwilach imię, brzmiało – Maryjo? Czy nie było tak, i czyż nie jest tak nadal, że w chwilach bólu lub strachu, dzieci spontanicznie wołają – „Mamo!”? Czyż nie jest naszą Matką, Niewiasta, którą Jezus dał nam na krzyżu?

Dlatego z wiarą i ufnością możemy zwracać się do Maryi, gdy tylko znajdujemy się w sytuacji krytycznej. Ta wiara jest tak silna, że ktoś — być może wielki czciciel i piewca chwały Maryi, którym był św. Bernard z Clairvaux — używając dostojnych i pięknych formuł modlitwy liturgicznej, ale tu zdrobnionych słodką śmiałością miłości, mógł napisać, zwracając się do Maryi: „Pamiętaj o Najświętsza Maryjo Panno, że nigdy nie słyszano, aby ktokolwiek, kto się do Ciebie uciekał, Twojej opieki błagał, o Twoją pomoc prosił — został opuszczony. Z taką wiarą, o Dziewico Matko dziewic, przychodzę do Ciebie, upadam przed Tobą, ja grzesznik skruszony. O Matko Słowa, nie gardź moimi modlitwami, ale usłysz mnie i wysłuchaj. Amen!”

P. Massimo Pampaloni SJ

Tłumaczenie z j. włoskiego: o. Henryk Droździel SJ

Artykuł o. Massimo Pampaloni SJ pt. „Maria Uscita di Emergenza”, ukazał się w: Il Messaggio del Cuore di Gesu, maggio 2021, pp. 34-35. 

Zdjęcie autorstwa Wolfgang Krzemien z Pexels

]]>
Metanoia św. Ignacego Loyoli https://jezuici.pl/2022/03/metanoia-sw-ignacego-loyoli/ Mon, 07 Mar 2022 15:27:50 +0000 https://jezuici.pl/?p=74619 W kościele św. Ignacego Loyoli w Rzymie (Piazza S. Ignazio), w niedzielne popołudnie 6 marca 2022 odbyła się prezentacja rzeźby belgijskiego artysty Johana Tahona zatytułowanej „Métanoia”, poświęconej nawróceniu Ignacego Loyoli. Organizatorem wydarzenia, które wpisuje się w obchody Roku Ignacjańskiego, był rektor kościoła o. Vincenzo D’Adamo SJ. Na zdjęciu powyżej: rzeźba Tahona wyeksponowana w kościele św. […]]]>

W kościele św. Ignacego Loyoli w Rzymie (Piazza S. Ignazio), w niedzielne popołudnie 6 marca 2022 odbyła się prezentacja rzeźby belgijskiego artysty Johana Tahona zatytułowanej „Métanoia”, poświęconej nawróceniu Ignacego Loyoli. Organizatorem wydarzenia, które wpisuje się w obchody Roku Ignacjańskiego, był rektor kościoła o. Vincenzo D’Adamo SJ.

Na zdjęciu powyżej:
rzeźba Tahona wyeksponowana w kościele św. Andrzeja na Kwirynale podczas wcześniejszej prezentacji, źródło: FB)

Po przywitaniu gości, wśród których byli ambasadorzy Belgii i Korei Południowej i krótkim wprowadzeniu, jako pierwsza głos zabrała pani Maria Cristina Misiti, dziś niezależna uczona, zajmująca się bibliografią, historią książki, grafiką i kolekcjonerstwem, a jako badacz uniwersytecki prowadziła działalność badawczą i dydaktyczną na różnych uniwersytetach we Włoszech i za granicą. Przez lata była pracownicą Ministerstwa Kultury, gdzie zajmował różne stanowiska kierownicze, w tym w Instytucie Restauracji i Konserwacji Dziedzictwa Archiwalnego i Książkowego oraz w Centralnym Instytucie Grafiki. Swoje wystąpienie zatytułowała „Święta przestrzeń. Między konserwacją a innowacją”.

Claudio Strinati (foto: Henryk Droździel SJ)

Wielkie zainteresowanie wzbudziło wystąpienie Claudio Strinati poświęcone „Ignacemu Loyoli, jako inspiratorowi sztuki”. Claudio Strinati jest znanym w świecie historykiem sztuki, autorem wielu publikacji z tej dziedziny, eseistą, organizatorem i kuratorem licznych wydarzeń wystawienniczych. W 2010 roku przygotował wystawę poświęconą Caravaggio w Scuderie del Quirinale z okazji piątej setnej rocznicy śmierci artysty. Jest sekretarzem generalnym Accademia Nazionale di San Luca.

Johan Tahon z powodu nagłych problemów ze zdrowiem nie był obecny na prezentacji swojej rzeźby, z powodów zdrowotnych, chociaż jeszcze w niedzielę rano nadzorował instalację swego dzieła. Historię jego życia i kariery artystycznej przybliżyła zebranym jego długoletnia towarzyszka. Ona też w imieniu Artysty opowiedziała w skrócie historię postania rzeźby.

Rzeźba z bliska (foto: Henryk Droździel SJ)

Autor „Metanoi” urodził się w 1965 roku. Studiował w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych (KASK) w Gandawie. Mieszka i pracuje w Belgii i Szwajcarii. Większość jego prac to rzeźby ceramiczne (gres), niektóre w brązie. Jest od dawna znany w swoim kraju oraz Holandii i Niemczech, a od pewnego czasu także na arenie międzynarodowej. Bierze udział w wystawach międzynarodowych.
Prezentowana rzeźba Ignacego (ceramika/gres 86x58x30), klęczącego i zanurzonego w medytacji postała po podróży Autora do Loyoli w 2019 roku. Rzeźba nawiązuje do wydarzenia nawrócenia Ignacego, jego przemiany, którą zapoczątkowały wydarzenia w Pampelunie i Loyoli (zranienie i długa rekonwalescencja) oraz do późniejszych jego doświadczeń w Manrezie.

Johan Tahon podarował rzeźbę generałowi jezuitów Arturo Sosa na początku Roku Ignacjańskiego w maju 2021 roku. Od tego czasu jest wystawiana w różnych miejscach jezuickich w Rzymie. W kościele św. Ignacego, w kaplicy Matki Bożej pozostanie do maja br.

Chwila medytacji przy rzeźbie (foto: Henryk Droździel SJ)

Występ dyrygenta i muzyka Filippo Manci zatytułowany „W baroku, między muzyką a malarstwem. Muzyka: J. S. Bacha i F. Mendelssohna” zamknął niczym klamrą całe wydarzenie, zostawiając uczestników nie tylko z rzeźbą, ale i wieloma pytaniami dotyczącymi dialogu pomiędzy sacrum a profanum, pomiędzy sztuką, nauką i religią, pomiędzy sztuką nowoczesną a arcydziełami sztuki religijnej (tu: barokowej). Rektor kościoła św. Ignacego nie boi się uczynić swojej świątyni miejscem takiego dialogu, co jak najbardziej wpisuje się w duchowość ignacjańską.

Rzym, 6.3.2022, o. Henryk Droździel SJ

 

]]>
Dalsze prace nad dokumentami z Archiwum Watykańskiego https://jezuici.pl/2022/02/dalsze-prace-nad-dokumentami-z-archiwum-watykanskiego/ Fri, 11 Feb 2022 06:54:01 +0000 https://jezuici.pl/?p=74023 Na stronie internetowej Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych w Rzymie, ukazały się materiały stanowiące część powstającego drugiego tomu Bibliografii źródeł watykańskich cytowanych w polskich periodykach. Pierwszy tom Bibliografii źródeł został wydany przez Instytut w 2000 roku, i obejmował lata 1946-1990. Przygotowywany obecnie tom dotyczy lat 1991-2005 i odnotowuje archiwalia pochodzące z Archiwum Watykańskiego (w 2019 r. […]]]>

Na stronie internetowej Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych w Rzymie, ukazały się materiały stanowiące część powstającego drugiego tomu Bibliografii źródeł watykańskich cytowanych w polskich periodykach. Pierwszy tom Bibliografii źródeł został wydany przez Instytut w 2000 roku, i obejmował lata 1946-1990. Przygotowywany obecnie tom dotyczy lat 1991-2005 i odnotowuje archiwalia pochodzące z Archiwum Watykańskiego (w 2019 r. jego nazwa zmieniła się z Archivum Secretum Vaticanum na Archivum Apostolicum Vaticanum), Biblioteki Watykańskiej oraz z niektórych archiwów kongregacji watykańskich. Opublikowane materiały obejmują 838 zapisów bibliograficznych sporządzonych na podstawie kwerendy przeprowadzonej w 18 periodykach, gdzie znajduje się 100 artykułów z cytacjami źródeł watykańskich pochodzących z 10 archiwów i bibliotek.

Zebrane materiały, wraz z ich szczegółową prezentacją, są dostępne w wersji elektronicznej na stronie internetowej Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych (https://pisk.jezuici.pl/). W tym samym miejscu także w wersji elektronicznej (PDF), umieszczono zawartość pierwszego tomu Bibliografii.

Autorom, o. Robertowi Danielukowi SJ (pomysłodawcy przedsięwzięcia) i p. mgr Agacie Roli-Bruni zależy na jak najszybszym udostępnieniu materiałów zainteresowanym, aby dać Czytelnikom możliwość zgłaszania poprawek i uzupełnień.

„Taka forma publikacji pozwala też na systematyczne uaktualnianie bibliografii, która już z definicji prawie zawsze jest niedoskonała i niepełna. Również dlatego w miarę postępu prac zamierzamy zamieszczać tutaj takie uaktualnienia – piszą we wstępie Autorzy. – Nasza dzisiejsza publikacja ma jedynie charakter roboczy. Świadomi ogromu podjętego zadania oraz ograniczonych możliwości realizacji projektu, liczymy na pomoc Czytelników (już sama lista periodyków objętych kwerendą w przygotowaniu pierwszego tomu nie jest zbyt długa, dlatego będziemy wdzięczni również za zgłaszanie nam tytułów czasopism, które należałoby do niej dodać). Za wszelkie uwagi serdecznie dziękujemy.”

Publikacja części składowych drugiego tomu Bibliografii źródeł w dniu 11 lutego nie jest przypadkowa. W tym dniu przypada bowiem 51. rocznica śmierci o. Eugeniusza Reczka SJ, twórcy Instytutu.

Prawdopodobnie obecnie gromadzone materiały, podobnie jak stało się to materiałami z poprzedniego tomu, staną się częścią większej całości a mianowicie watykańskiej międzynarodowej bibliografii Archiwum Watykańskiego.

Gratulujemy o. Danielukowi i p. Roli-Bruni i życzymy wsparcia ze strony Czytelników, aby dzieło mogło się szybko rozwijać, zgromadzić jak najwięcej cennych informacji służąc badaczom oraz będąc świadectwem bogactwa i żywotności szeroko pojętej polskiej kultury oraz jej związków z Watykanem.

o. Henryk Droździel SJ, Rektor PISK
Rzym, 11.02.2022

Na zdjęciu:
Strona tytułowa pierwszego tomu Bibliografii źródeł watykańskich cytowanych w polskich periodykach obejmującego lata 1946-1990, wydanego w 2000 roku przez Papieski Instytut Studiów Kościelnych. W tle tomy monumentalnej Bibliografia dell’Archivio Vaticano. Fot. o. H. Droździel SJ.

 

]]>
Mt 2,1-12 – Objawienie Pańskie (Trzech Króli) https://jezuici.pl/2022/01/mt-21-12-objawienie-panskie-trzech-kroli/ Thu, 06 Jan 2022 12:22:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=73329 Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda1, oto Mędrcy1 ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę2 na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon». Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów […]]]>

Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda1, oto Mędrcy1 ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę2 na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon». Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: «W Betlejem3 judzkim, bo tak napisał Prorok: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela». Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: «Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon». Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny (Mt  2,1-12).

Zawsze jest jakiś znak, dla każdego, nawet dzisiaj. Często są to małe, stonowane znaki; jeszcze częściej są to ludzie, którzy są epifaniami dobra, żywymi wcieleniami Ewangelii, których oczy i słowa są jak gwiazdy. Człowiek jest gwiazdą: «Idź przez człowieka, a znajdziesz Boga» (św. Augustyn). Ponieważ Bóg nie jest Bogiem ksiąg, ale ciała, w które zstąpił.

Jak możemy nauczyć się czytać znaki, nie stając się uczonymi w Piśmie pod pustym niebem? Izajasz wskazuje nam: „Podnieś głowę i spójrz!” Życie jest ekstazą, wychodzeniem z siebie, patrzeniem w górę; wyjść z małego obwodu krwi do wielkiego kręgu gwiazd, ku Innemu, rozrywając tysiące krat, za którymi Narcyz, który jest we mnie, jest zamknięty i zwiedziony. Otwórz okna domu na wielkie powiewy.

A potem: wyrusz w drogę za gwiazdą, która idzie. Aby znaleźć Chrystusa, trzeba iść, badać, rozwijać żagle, podążać kierując się inteligencją i sercem. Szukać znaczy już w pewnym sensie odnaleźć, ale znaleźć Chrystusa oznacza szukać Go na nowo. „Idąc od początku do początku, do coraz to nowych początków” (Grzegorz z Nyssy). Ale idąc razem, jak Mędrcy: mała wspólnota, samotność już przezwyciężona; jak oni wpatrujący się jednocześnie w głębiny nieba i oczy stworzeń.

I znowu: nie bój się błędów. Potrzeba nieskończonej cierpliwości, aby zacząć od nowa i ponownie badać Słowo i gwiazdę, nie tak jak robi to uczony w Piśmie, ale jak dziecko. A jak patrzy dziecko? Spojrzeniem prostym i pełnym czułości.

Wreszcie: adoruj i dawaj. Najcenniejszym darem, jaki Mędrcy mogą ofiarować, jest ich własna podróż, która trwa prawie dwa lata; największym darem jest ich nieustanne pragnienie. Bóg chce, abyśmy Go pragnęli. Nawet powrót do domu jest nową drogą, ponieważ spotkanie uczyniło cię kimś odmienionym: „Prawdziwym poszukiwaczem Boga są tylko ci, którzy natkną się na gwiazdę, wymieniają kadzidło i złoto ze śmiejącym się sercem dziecka i, próbując nowych dróg, podążają w magicznym prochu pustyni …” (D.M. Montagna).

Tajemnicza lekcja: nie człowiek Krzyża, ani chwalebny Zmartwychwstały, ale po prostu Dzieciątko. Bóg nie tylko jest taki jak my, nie tylko jest Bogiem-z-nami, ale jest małym Bogiem pośród nas!

• Bóg objawia się w Dzieciątku narodzonym w Betlejem: potrzebne są „nowe” oczy. Mędrcy podróżowali, wychodzili, szukali, pragnęli…
• Herod to rodzaj mocy, logiki i mrocznych wątków… nie zwyciężył!. „Inną drogą”… Boże drogi nie są nasze!
• „Inną drogą” … drogi Boże nie są naszymi!

Epifania del Signore, Mt 2,1-12, Il Messagero del Cure di Gesù, gennaio 2022, p. 19
Tłumaczenie z języka włoskiego – o. Henryk Droździel SJ

Ilustracja: Andrea Mantegna (c.1431-1506)

 

]]>
Dante o Bożym Narodzeniu w Boskiej Komedii https://jezuici.pl/2021/12/dante-o-bozym-narodzeniu-w-boskiej-komedii/ Wed, 22 Dec 2021 16:56:12 +0000 https://jezuici.pl/?p=73089 Przed uroczystościami Bożego Narodzenia, na długo przed żywą szopką św. Franciszka z Asyżu, budowano żłobki i szopki dla lepszego przybliżenia sobie okoliczności wcielenia Syna Bożego. Już w 1021 roku, w jednym z dokumentów w Neapolu wspomina się „presepe” (szopkę bożonarodzeniową). Najpierw byli w nich: Jezus, Maryja i Józef. Z czasem pojawili się pasterze i aniołowie. […]]]>

Przed uroczystościami Bożego Narodzenia, na długo przed żywą szopką św. Franciszka z Asyżu, budowano żłobki i szopki dla lepszego przybliżenia sobie okoliczności wcielenia Syna Bożego. Już w 1021 roku, w jednym z dokumentów w Neapolu wspomina się „presepe” (szopkę bożonarodzeniową). Najpierw byli w nich: Jezus, Maryja i Józef. Z czasem pojawili się pasterze i aniołowie. Potem dodano figury osób reprezentujących różne zawody. Figur zaczęło przybywać. Każda z nich (jak w szopkach neapolitańskich) ma swoje miejsce i jakieś ukryte znaczenie związane z tajemnicą Narodzenia Pańskiego. Dodano z czasem także zwierzęta, roślinność, zabudowania (ruiny greckie i rzymskie) i tak dalej. Dzisiaj można w szopkach bożonarodzeniowych spotkać przeróżne postacie np. znanych polityków, piłkarzy. Jak tam trafili i dlaczego?

Tajemnica Wcielenia Syna Bożego była bardzo ważna dla Dante Alighieri. Wspomina o niej w Convivio (IV, V, 3), Monarchii (I, XVI, 2) oraz w Boskiej Komedii. Zatrzymajmy się nad tą ostatnią.

Nie znajdziemy w Boskiej Komedii opisu Bożego Narodzenia*. Jest jednak ukryta w niej, swego rodzaju szopka Dantego. Można ją odtworzyć, zbierając razem rozrzucone po ostatnich dwu księgach (Czyściec i Raj) odniesienia do postaci biblijnych, bez których nie istnieje żadna szanująca się szopka bożonarodzeniowa.

Znajdziemy więc w Boskiej Komedii nawiązania do ubóstwa w jakim dokonało się Boże Narodzenie i hojności Maryi:

„Maryjo!” — wołał leżący na przodzie,
A była w głosie taka rzewna trwoga,
Jako niewiasty wołanie w porodzie.
Głos ciągnął dalej: „Byłaś ty uboga,
Co się widziało po stajence lichej,
Gdzieś powijała Wcielonego Boga” (Czyściec ,XX, w. 19-24.)

Słowa te wypowiada w czyśćcu, w kręgu w którym cierpią chciwi, dusza Hugona Kapeta, stawiając ubóstwo i hojność Maryi, okazaną w grocie betlejemskiej, jako niedościgły przykład. Ten sam duch wspomina św. Mikołaja, biskupa Miry i jego dobry czyn dokonany w ukryciu:

A głos ów znowu sławił dobrotliwość,
Przez którą dziewkom skłonionym na zgubę
Mikołaj dziewczą ocalił poczciwość (Czyściec, XX, w. 31-33).

Święty Mikołaj, biskup, miał według tradycji ofiarować w ukryciu posag trzem siostrom, których ojciec stracił majątek, przez co stanęły w obliczu skrajnej nędzy. Mamy tu do czynienia z autentyczną postacią świętego biskupa Mikołaja, która w świeckiej czy ateistycznej tradycji stanie się Babo Natale lub Dziadkiem Mrozem. Jest w szopce Dantego, a jakże, archanioł Gabriel, zakochany w Maryi, zwiastun Dobrej Nowiny:

Ta sama Miłość, co zeszła poprzednio
Ze słowem: „Witaj, Łask pełna Maryja”,
Teraz swe skrzydła roztoczyła przed nią.
Wtóruje pieśni słodka melodyja
(…)
Kto jest ten anioł, tak czule w źrenice
Patrzący naszej niebieskiej królowej,
Że się zapala od niej jak gromnice?”
Takimi oto znowu pukam słowy
Do wiedzy mędrca, co się w Matce Bożej
Piększy jak w słońcu poseł porankowy.
A on tak do mnie: „Wdzięk i zapał hoży,
Jakie być mogą w duszy i w aniele,
Są w nim — a to nam naszą radość mnoży.
Marii zwiastował zwycięstwa wesele,
Kiedy Syn Boga na się ludzkie złości
Brać raczył, aby odkupić je w ciele. (Raj, XXXXII, 94-97, 103-114)

Kolejne postacie, to aniołowie, śpiewający „Chwała na wysokości Bogu” (Raj, XXVII, 1-12) oraz zdumieni pasterze:

Chwała w niebiesiech Bogu!” — jednogłośnie
Śpiewały chóry, a tak blisko, że mi
Pieśń brzmiała w uszach jasno i donośnie.
139 Staliśmy w miejscu niepewni i niemi,
Jak słyszący je raz pierwszy pasterze;
Aż ustał śpiew ten razem z drżeniem ziemi (Czyściec, XX, w. 127-144).

W wędrówce po Raju, Poeta doświadcza światła niebieskiego, które ogarnęło Pasterzy w chwili zwiastowania nowiny o narodzeniu Mesjasza:

Jak się duch wzroku od słońca migotu
Rozprzęga, po czym przestaje być czuły
Na kształty nawet dużego przedmiotu,
Tak gdy mię żywe jasności osnuły,
Źrenica ślepnie i nic nie dostrzega.
W owych rozłogach bez dna i kopuły (Raj, XXX, 46-51)

Kulminacją, szczytem poetyckich i teologicznych umiejętności Dantego, jest w Boskiej Komedii hymn do Matki Słowa Wcielonego, Matki Bożej, włożony w usta św. Bernarda:

Dziewico Matko, Córo swego Syna,
Korna, a w takiej u aniołów cenie,
Ostojo, w której pokój się poczyna;
Ty uzacniłaś ludzkie przyrodzenie,
Tak że Stworzyciel, zszedłszy z majestatu,
Nie wzgardził wmieszać się między stworzenie.
7 W twym łonie miłość zapłonęła światu,
A nią rozgrzany i wiecznym pokojem
Obronny wyrósł pąk cudnego kwiatu.
Tyś nam jest światła południowym zdrojem,
Ty śmiertelnikom na porze spiekoty
Jesteś nadziei żywiącym napojem.
Pani, tej jesteś mocy i szczodroty,
Że kto chcąc Łaski, do cię nie ucieka,
Taki bez skrzydeł waży się na loty.
A tak jest wielka twoja dla człowieka,
Który cię wzywa, uczynność i dbałość,
Że go ratuje, ani prośby czeka.
W tobie jest zbożność i w tobie wspaniałość,
W tobie dobroci poryw miłosierny,
W tobie wszelaka stworzeń doskonałość. (Raj,XXXIII, 1-21).

Dante, jawi się tu, jako prawdziwy mistyk, świadomy swojej nicości, błagający o dar słowa, pragnący przekazać to co widzi i czuje potomnym, aby i oni doświadczyli miłosierdzia, dobra i piękna Boga:

Ten, co od świata najgłębszej cysterny1
Dotąd, gdzie oczom widne rzeczy wieczne,
Żywota duchów zwiedził kraj niezmierny,
O siły oto błaga dostateczne,
Aby mógł zrzucić kryjącą zasłonę
Tu, gdzie zbawienie znajdzie ostateczne. (Raj, XXXIII, w 22-28).

Ostatecznie wyznaje z pokorą, kontemplując tajemnice Boże:

Przeto zalękłem się i zadumałem (Czyściec, XX,151),

zapraszając i przygotowując czytelnika, aby uczynił to samo.

Potrzebujemy pokory, wiary i daru kontemplacji Dantego, aby zbliżyć się do tajemnicy Bożego Narodzenia i spotkać Nowonarodzonego. Dlatego papież Franciszek dedykował autorowi Boskiej Komedii, dla upamiętnia 700-lecie jego śmierci (+14.9.1321), list apostolski Candor Lucis aeternae (Blask wiecznego Światła), a wiele osób i instytucji na różne sposoby, stara się przybliżyć zainteresowanym jego dorobek, tak jak autor tego opracowania.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 18.12.2021

________________________________________________________

* Świadomie pomijam odniesienia do tajemnicy Zwiastowania w II i III Księdze Boskiej Komedii. Można je znaleźć w następujących miejscach: Raj. IX, 137-38; Czyściec, X, 34-36; Czyściec, XX, 97-98; Raj, XIV, 35-36; Raj, XXIII, 103-105.

Wszystkie cytaty za: Dante Alighieri, Boska Komedia, przekład: Edward Porębowicz, http://biblioteka.kijowski.pl/dante%20alighieri/boska_komedia.pdf

Tego samego Autora na jezuici.pl/blog:
Dante na Wielki Post
Czekając na list papieża Franciszka o Dantem

Przeczytaj także:
o. Wojciech Żmudziński SJ, Papież Franciszek napisał o Dantem list apostolski.

Ilustracja: Domenico Di Michelino, Dante i trzy królestwa (źródło: Wikipedia)

 

]]>