Stanisław Biel SJ, Autor w serwisie Jezuici.pl https://jezuici.pl/author/stanislaw-biel/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Sat, 01 Mar 2025 11:27:17 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Stanisław Biel SJ, Autor w serwisie Jezuici.pl https://jezuici.pl/author/stanislaw-biel/ 32 32 Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (4) – Wytrwałość na modlitwie https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-4-wytrwalosc-na-modlitwie/ Sat, 01 Mar 2025 11:26:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=96781 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wytrwałość i wierność Jezusowi na modlitwie. W naszej medytacji o modlitwie, przyjrzyjmy się jeszcze wybranym cechom modlitwy, które możemy odnaleźć w przypowieściach Jezusa. 1. Łk 11, 5 – 8. Przypowieść o natrętnym przyjacielu. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. Przyjaciel przychodzi w środku nocy. Na Wschodzie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wytrwałość i wierność Jezusowi na modlitwie.

W naszej medytacji o modlitwie, przyjrzyjmy się jeszcze wybranym cechom modlitwy, które możemy odnaleźć w przypowieściach Jezusa.

1. Łk 11, 5 – 8. Przypowieść o natrętnym przyjacielu. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. Przyjaciel przychodzi w środku nocy. Na Wschodzie był to najmniej odpowiedni moment, by niepokoić innych. Niemniej gościnność należała do najwyższych cnót. [Współcześnie, niestety, jest to często cnota zagubiona!] Tylko szczera przyjaźń i miłość nakazywała otworzyć drzwi o północy. Jezus sugeruje jednak, że istnieje jeszcze inny powód – cierpliwość, wytrwałość, natręctwo proszącego.

Ta przypowieść ukazuje relacje między nami a Bogiem na modlitwie. Jest to relacja przyjaźni. Bóg jest Przyjacielem na zawsze. W każdym czasie i w każdych warunkach możemy zdać się na Niego (nawet o północy). Bóg jako najlepszy Przyjaciel użycza nam wszystkiego, czego potrzebujemy do życia i miłości.

Bóg jednak jest dobrym Ojcem, zna nasze potrzeby i dlatego wysłuchuje nas w swoim czasie w najlepszy sposób (Łk 11, 11-13). Nie ześle nam skorpiona ani węża, a więc tego, co szkodzi naszemu rozwojowi i życiu wewnętrznemu. Natomiast, gdy będziemy prosić czystym sercem, udzieli nam w swojej hojności obitych darów Ducha Świętego. Dary Ducha Świętego, szczególnie miłość, leczą truciznę i wszystkie rany zadane w naszym życiu przez węża i skorpiona.

I to jest również ostateczny cel naszej modlitwy – miłość, czyli sam Bóg. Pisze Benedykt XVI: Modlitwa jest drogą stopniowego oczyszczania i korygowania naszych pragnień, tak żebyśmy mogli na koniec poznać, co nam jest naprawdę potrzebne: Bóg i Jego Duch (Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu).

2. Łk 18, 1-8. Przypowieść o ubogiej wdowie. Uboga, bezbronna i cierpiąca wdowa prosi sędziego o pomoc. Sędzia jest egoistyczny, niewzruszony, niewrażliwy. A także bezbożny. Na pozór bezsilna kobieta podejmuje walkę. Zadręcza sędziego nieustanną prośbą. Wówczas sędzia kapituluje: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie (Łk 18, 4n).

Siłą ubogiej wdowy jest słabość. Nie ma nic, więc nie ma nic do stracenia. I może z całą determinacją walczyć. Jej słabość ostatecznie zwycięża z siłą niesprawiedliwego sędziego. Słabość jest siłą modlitwy. Nie powinniśmy się obawiać naszej słabości. Pan Bóg nie kocha się w sile, mocy, pysze. Ale przeciwnie – w słabości, cichości, pokorze.

Modlitwa jest owocna, gdy spotykają się w niej dwie słabości – nasza i Boga. Słabością Boga jest Jego miłość. Ona sprawia, że nie zostaje obojętny wobec naszych próśb, gdy stajemy przed Nim w pokorze, słabości, ubóstwie.

A drugą bronią tej kobiety jest upór, cierpliwość. Nawet jeśli wyczerpiemy wszystkie inne cierpliwości, pozostaje cierpliwość modlitwy. Tajemnica zmian ukryta jest w nieskończonej cierpliwości: A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę (Łk 18, 7-8).

3. Łk 18, 9-14. Przypowieść o faryzeuszu i celniku. Ta przypowieść Jezusa ukazuje dwie różne postawy wewnętrzne i zewnętrzne na modlitwie.

Modlitwa faryzeusza jest długa, przegadana, zewnętrzna. Przed taką modlitwą przestrzega Jezus:  Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać (Mt 6, 5). Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani (Mt 6, 7).

Ponadto modlitwa faryzeusza jest pobożnym samouwielbieniem. Faryzeusz nie jest w stanie oderwać się od własnej osoby. Zamiast o Bogu, myśli o sobie. Jest w nim pycha i zadufanie.

W opozycji do faryzeusza przedstawiony jest celnik. Postawa ciała, gesty i słowa modlitwy celnika są krzykiem człowieka świadomego swojej słabości i ubóstwa. Celnik staje przed Bogiem w prostocie, jak żebrak. Wie, jaki jest i nie musi o tym mówić Bogu. Bije się jedynie w piersi i powtarza: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika (Łk 18, 13).

Jezus oceniając modlitwę faryzeusza i celnika, mówi, że celnik odszedł do domu usprawiedliwiony (Łk 18, 14).

            Pytania do refleksji i modlitwy:

Co cechuje moją modlitwę osobistą? Czy zwracam się do Boga jako do najlepszego Przyjaciela i Ojca?

Która z przypowieści Jezusa najlepiej oddaje moją postawę na modlitwie?

Czy moja cierpliwość, wiara i zaufanie nie wyczerpują się zbyt szybko? Czy zmęczenie w modlitwie nie pojawia się wcześniej niż odpowiedź Boga?

            Kto jest bliższy mojej modlitwie: celnik – ubogi duchem, czy faryzeusz – bogaty pychą?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (3) – Ja za nimi proszę https://jezuici.pl/2025/02/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-3-ja-za-nimi-prosze/ Fri, 28 Feb 2025 18:40:04 +0000 https://jezuici.pl/?p=96773 Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym. Modlitwa dla Jezusa jest przede wszystkim czasem bliskości i jedności z Ojcem. Głębię tej jedności odsłania nam św. Jan w tak zwanej modlitwie arcykapłańskiej (J 17). Jezus aż sześć razy zwraca się do Boga wezwaniem […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.

Modlitwa dla Jezusa jest przede wszystkim czasem bliskości i jedności z Ojcem. Głębię tej jedności odsłania nam św. Jan w tak zwanej modlitwie arcykapłańskiej (J 17). Jezus aż sześć razy zwraca się do Boga wezwaniem Ojcze! W czasie publicznej działalności równie mocno akcentował tę intensywną więź łączącą Go z Ojcem. Z Jego ust niejednokrotnie padają słowa: Ja nie jestem sam, Ten, który Mnie posłał jest ze Mną (por. J 8, 16-29).

Z Ojcem łączy Jezusa głęboka osobowa komunia, wspólnota. On w naturalny sposób stanowi jedność z Ojcem: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30); Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu (J 10, 38); Ojciec jest ze Mną (J 16, 32). Dlatego modlitwa Jezusa jest ufna, pewna, pełna pokoju.

Dla nas więź z Ojcem jest przedmiotem tęsknot, pragnień, pracy duchowej, ascezy. Doświadczamy przy tym poczucia bezradności i ograniczoności. Dla Jezusa te doświadczenia są obce. Jezus przy Ojcu czuje się jak w domu, On jest w łonie Ojca (J 1, 18). Wilhelm z Saint-Thierry komentuje: Ojciec Twój jest Twoim mieszkaniem, a Ty jesteś mieszkaniem Ojca.  

W czasie modlitwy arcykapłańskiej Jezus prosi Ojca o uwielbienie: Ojcze, otocz swego Syna chwałą (J 17, 1). Otoczenie Jezusa chwałą, uwielbienie, jest uwierzytelnieniem i dopełnieniem Jego misji. Jest godziną wywyższenia Jezusa na krzyżu i objawieniem miłości Boga Ojca do Syna, a w Synu do całego świata, do każdego z nas. Nie jest to więc modlitwa prywatna, ale mesjańska, modlitwa o zbawienie każdego człowieka. W chwale Jezusa mają udział wszyscy wierzący.

Przedmiotem modlitwy Jezusa są również uczniowie: Ja za nimi proszę […] za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi (J 17, 9). Jezus prosi Ojca o jedność uczniów na wzór jedności Trójcy Świętej (J 17, 11). Modli się, aby zostali zachowani od złego (J 17, 15). Uczniowie Jezusa będą przedmiotem nienawiści i prześladowań. Jezus świadomy niebezpieczeństw i grożącego zła prosi Ojca, by uchronił ich od niebezpieczeństw, by pozostali wierni, przeciwstawiając się złu. W podobny sposób każe modlić się nam: Ale nas zbaw ode złego.

Jezus prosi również, aby uczniowie zostali uświęceni w prawdzie (J 17, 17-19). Uświęcenie nie oznacza oddzielenia od grzesznego świata, stworzenia barier, które pozwolą uniknąć kontaktu z profanum, z grzesznością. Uświęcenie dokonuje się w sercu człowieka poprzez wewnętrzne nawrócenie i jest darem Ducha Świętego. Uczniowie zostają uświęceni przez Ojca, otwierając się na prawdę, poznając Boga, Jego słowo, Jego miłość, poddając się woli Ojca.

W czasie modlitwy arcykapłańskiej Jezus modli się dalej za wszystkich wierzących. Patrzy w przyszłość i modli się za Kościół; prosi o jedność na wzór jedności Ojca i Syna w Duchu Świętym. Modli się także za cały świat: Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie (J 17, 20). Tą modlitwą obejmuje wszystkie pokolenia aż do końca świata. W modlitwie Jezusa jest zanurzony każdy z nas. Modlitwa Jezusa jest uniwersalna, „katolicka” w pełnym znaczeniu tego słowa. Jest to modlitwa stale obecna u Ojca,” który zawsze żyje – stojąc przed Ojcem – aby się wstawiać za nami”( I. Gargano). Jezus pragnie, by wszyscy zostali wprowadzeni w objęcia Ojca i Syna. Dobrze oddaje to ikona Trójcy Świętej Andrzeja Rublowa. Jest w niej również puste miejsce – miejsce dla każdego z nas. Każdy jest zaproszony na ucztę Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jak wygląda moja więź z Bogiem Ojcem?

Co jest przedmiotem mojej modlitwy? Jakie miejsce w mojej modlitwie zajmują bliźni, Kościół, świat?

Czy modlę się o jedność chrześcijan?

W jakich konkretach wyraża się moja troska o jedność mojej rodziny, wspólnoty, środowiska, w którym żyję, Kościoła?

Czy jestem wdzięczny Jezusowi za to, że stoi przed Ojcem, aby się wstawiać za nami?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pexels

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (2) – Dzieci dobrego Ojca https://jezuici.pl/2025/02/rekolekcje-ignacjanskie-w-codziennym-zyciu-2-dzieci-dobrego-ojca/ Thu, 27 Feb 2025 18:23:50 +0000 https://jezuici.pl/?p=96726 Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym. Sposób modlitwy Jezusa zadziwił uczniów. Wzbudził w nich świętą zazdrość i pragnienie naśladowania. Po modlitwie Jezusa, jeden z uczniów prosi: Panie, naucz nas modlić się (Łk 11, 1). Modlitwa scala duchowo wspólnotę uczniów Jezusa. Bez […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.

Sposób modlitwy Jezusa zadziwił uczniów. Wzbudził w nich świętą zazdrość i pragnienie naśladowania. Po modlitwie Jezusa, jeden z uczniów prosi: Panie, naucz nas modlić się (Łk 11, 1). Modlitwa scala duchowo wspólnotę uczniów Jezusa. Bez modlitwy wspólnota obumiera, albo przeżywa regres.

Modlitwą, jakiej nauczył Jezus uczniów, jest Ojcze nasz (Łk 11, 2-4; Mt 6, 9-13). Egzegeci przyjmują na ogół, że wersja Łukasza jest bliższa Jezusowi. Modlitwa rozpoczyna się słowem: Abba, Ojcze. Słowo to w czasach Jezusa używały dzieci w stosunku do ziemskich ojców, nikt natomiast nie ośmieliłby się zwrócić w ten sposób do Boga. Jezus poprzez ten zwrot wprowadza nas w intymną więź, jaka łączy Go z Ojcem. Odtąd w  taki sposób będą mogli zwracać się do Boga wszyscy uczniowie Jezusa. Bóg i Ojciec Jezusa Chrystusa jest również naszym Bogiem i Ojcem (J 20, 17).

Wezwanie Ojcze nasz uświadamia nam zależność, jaka istnieje między nami a Bogiem. Bóg jest naszym Ojcem; my jako dzieci wszystko zawdzięczamy Jemu. Stąd wezwanie Ojcze powinno wyrażać wdzięczność, jaka rodzi się w nas – synach dobrego Ojca. Ta wdzięczność prowadzi do pragnienia i działania, by imię Boga Ojca było uznawane przez wszystkich, a Jego panowanie, królestwo rozszerzało się w świecie i w naszych sercach.

W modlitwie Ojcze nasz Jezus zachęca również do prośby. Powie dalej: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Łk 11, 9). Bóg Ojciec dobrze zna nasze potrzeby, a jednak Jezus nalega, by prosić. Prosząc, uświadamiamy sobie nasze pragnienia, potrzeby, naszą zależność od Boga i stajemy się bardziej pokorni. Jesteśmy wtedy jak dzieci, które ufają swoim  rodzicom i potrafią w naturalny sposób prosić i przyjmować dary.

Jezus zachęca do prośby o trzy fundamentalne dary: codzienny chleb, przebaczenie i Bożą opiekę. Pierwszy dar – codzienny chleb daje energię, siłę do życia i umacnia do podejmowania codziennego trudu. Codziennym duchowym chlebem jest również Eucharystia, Chleb życia, sam Jezus. Tych darów nie da się zmagazynować na dłuższy czas. Każdego dnia potrzebujemy chleba materialnego i duchowego.

Drugim darem jest przebaczenie grzechów, uchybień, błędów. Dar chleba jest znakiem pojednania. Obecność w naszym życiu Jezusa – Chleba życia – daje siłę, by prosić  o Boże przebaczenie i przebaczać innym. Nie można w życiu stosować dwóch miar – jednej dla siebie, drugiej – dla naszych bliźnich. Prosząc Boga o miłosierdzie, powinniśmy sami być miłosierni wobec naszych bliźnich.

Trzecim darem jest Boża Opatrzność, opieka i pomoc przed pokusami. Jesteśmy codziennie narażeni na pokusy. I doświadczenie wskazuje, że łatwo im się poddajemy. Dlatego potrzebujemy codziennego wsparcia, umocnienia, pomocy, by podejmować codzienne walki i zmagania.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie jest moje doświadczenie Boga jako Dobrego Ojca? Czy na modlitwie czuję się jak dziecko w ramionach Dobrego Ojca?

Czy troszczę się o Bożą chwałę i Jego Królestwo?

Czy potrafię prosić? Kogo i o co jest mi najtrudniej prosić? O co powinienem dziś prosić?

Jakiego daru najbardziej potrzebuję? O który dar najmniej proszę?

 

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Metoda medytacji ignacjańskiej https://jezuici.pl/2025/02/metoda-medytacji-ignacjanskiej/ Wed, 26 Feb 2025 20:46:22 +0000 https://jezuici.pl/?p=96678 1. Przygotowanie Przed rozpoczęciem medytacji przygotuj się do niej. Najpierw zapoznaj się z tekstem biblijnym; przeczytaj go raz lub nawet kilkakrotnie, gdy jest trudniejszy. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny sens tekstu, ale również na poszczególne zdania, słowa, aby zapadły mocno w twoim sercu. Czytając tekst po raz ostatni, skup się na tym, co dla ciebie istotne, co cię dotyka, zastanawia, prowokuje, niepokoi. Możesz sobie zapisać niektóre myśli, odczucia oraz ogólny […]]]>

1. Przygotowanie

Przed rozpoczęciem medytacji przygotuj się do niej. Najpierw zapoznaj się z tekstem biblijnym; przeczytaj go raz lub nawet kilkakrotnie, gdy jest trudniejszy. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny sens tekstu, ale również na poszczególne zdania, słowa, aby zapadły mocno w twoim sercu.
Czytając tekst po raz ostatni, skup się na tym, co dla ciebie istotne, co cię dotyka, zastanawia, prowokuje, niepokoi. Możesz sobie zapisać niektóre myśli, odczucia oraz ogólny kierunek medytacji. Możesz także wykorzystać pewne symbole, na przykład obraz, ikonę, fotografie, muzykę. Dzięki nim łatwiej uzyskasz harmonię między rozważaniem intelektualnym i sferą uczuciową.
Na przygotowanie poświęć około kwadransa. Jeżeli medytujesz rano, przygotuj się do medytacji wieczorem poprzedniego dnia.
2. Początek medytacji
Zanim przystąpisz do medytacji wycisz się wewnętrznie. Możesz skorzystać z prostych ćwiczeń, na przykład skoncentruj się na świadomości własnego ciała albo na wewnętrznych impulsach, obserwuj własny oddech, zwracając uwagę na wdech i wydech powietrza, powtarzaj rytmiczne pewne słowa albo akty strzeliste, na przykład: Jezu ufam Tobie, Jezu Chryste zmiłuj się nade mną, Ojcze nasz.
Gdy osiągniesz zadowalający cię poziom wyciszenia, uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i pragniesz wejść w intymną relację z Nim. Poproś o czystość intencji, o wewnętrzną przejrzystość na modlitwie, o to, by twe myśli, decyzje i czyny były zgodne z wolą Boga. Możesz także poprosić Ducha Świętego o głębokie zrozumienie słowa Bożego i poznanie, w jaki sposób oświetla twoje życie.
W kolejnym kroku wyobraź sobie scenę biblijną, którą zamierzasz rozważać. W ten sposób przybliżysz sobie i skonkretyzujesz treści medytacji. Możesz posłużyć się także obrazami abstrakcyjnymi i symbolicznymi. Obraz pozwoli ci włączyć w modlitwę wyobraźnię. Służy także jako punkt orientacyjny podczas całego rozmyślania. W razie rozproszeń, oddalenia myśli czy serca od przedmiotu medytacji, powracaj do niego na nowo.
Teraz poproś o łaskę i owoc medytacji. Wyraź swoje pragnienia i prośby. Zrodzą się one w zależności od tekstu biblijnego, który medytujesz, jak również od twoich aktualnych potrzeb, stanów duszy, etapów rozwoju duchowego. Możesz na przykład pragnąć większej dyspozycyjności, światła, pokoju, miłości, poznania Boga.
3. Przebieg medytacji
Słuchaj słowa Bożego. Odkrywaj zawarte w nim orędzie. Jaką prawdę, dobrą nowinę przekazuje ci Bóg w swoim słowie? Jakie znaczenie ma to słowo dla ciebie dziś? Nie spiesz się. W medytacji nie chodzi o zadaniowość, o przepracowanie całego tekstu biblijnego, ale o wewnętrzne „smakowanie”. Smakowanie wyraża się w różny sposób. Może to być oczarowanie, podziw, nowe wewnętrzne zrozumienie, uczucie obecności Boga, pokój i odpoczynek duchowy, wielkie pragnienia, ale także oschłość cierpienie, skrucha, łzy… Nie wymuszaj jednak na siłę uczuć.
Nie przeskakuj jak motyl z jednego zdania na drugie. Jeżeli pojawi się oschłość, nuda, opór duchowy lub inne negatywne uczucia nie uciekaj od nich. Są one bowiem rodzajem papierka lakmusowego; świadczą, że słowo Boże dotyka miejsc zranionych, nieuporządkowanych, nieuświadamianych. Trwaj przy danym fragmencie biblijnym tak długo, aż przepracujesz go do końca.
Skonfrontuj słowo Boże z twoim życiem. Co mówi ci o tobie, o twoich pragnieniach, decyzjach, wyborach, czynach? Czy je potwierdza czy raczej osądza? Słowo Boże odsłania twoje reakcje, sposób myślenia, wartościowania, działania, życia. Osądza w konkretny sposób twoją przeszłość, teraźniejszość i wskazuje na przyszłość.
Pozwól, by budziły się w tobie uczucia, które są efektem konfrontacji twego życia ze słowem Bożym. Staraj się być spontanicznym. Nie produkuj uczuć na siłę, ale też nie hamuj. Pamiętaj, by być przed Bogiem sobą. Nie musisz być piękny, ale bądź prawdziwy, przejrzysty.
Otwórz się na dialog z Bogiem. Rozmawiaj o tym, co piękne i co trudne. Uwielbiaj Go, dziękuj, przepraszaj, proś. Pomyśl, jakie wnioski rodzi w tobie medytowane słowo. Co chciałbyś uporządkować i zmienić w przyszłości, by być bliżej Pana Boga?
4. Rozmowa końcowa
Medytację zakończ serdeczną modlitwą, bezpośrednią rozmową z Bogiem Ojcem, Jezusem, Maryją lub świętymi, których darzysz szczególnym nabożeństwem. Rozmawiaj jak przyjaciel z przyjacielem.
W czasie rozmowy zbierz i podsumuj treści całej medytacji. Wyraź swój stan duchowy. Dziękuj i uwielbiaj Boga, proś, przepraszaj i poddawaj się woli Bożej. Gdy trzeba wołaj, krzycz do Boga, a nawet buntuj się.
Na koniec pomódl się znaną modlitwą ustną, na przykład Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Duszo Chrystusowa, Zabierz Panie.
W zależności od stopnia zaangażowania i możliwości zewnętrznych, poświęć medytacji od pół godziny do godziny.
5. Refleksja po medytacji
Po medytacji zastanów się nad jej ogólnym przebiegiem, kierunkiem, treściami i poruszeniami, jakie jej towarzyszyły. Możesz zanotować na przykład główną myśl lub myśli w czasie modlitwy, wnioski, do których doszedłeś, rodzaj i przebieg uczuć. Pomyśl, jak wyglądało twoje zaangażowanie na modlitwie. Jakim wydawał ci się Bóg? Co działo się w tobie? Co cię szczególnie uderzyło, zastanowiło, zaniepokoiło? Jak się czułeś się podczas modlitwy? Co Bóg chciał ci powiedzieć? Do czego powinieneś jeszcze powrócić? Nazwij klimat twojej modlitwy. Czy była spokojna, czy burzowa, lekka czy długa i nudna?
Refleksję możesz zakończyć modlitwą. Jeśli uważasz, że medytacja była nieudana z twojej winy, przepraszaj i proś o większe zaangażowanie i wierność. Jeżeli odczuwasz zadowolenie, dziękuj Bogu za Jego dar.
Refleksji poświęć od dziesięciu minut do kwadransa.
fot. Pixabay

 

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (1) – Modlitwa Jezusa i nasza https://jezuici.pl/2025/02/rekolekcje-ignacjanskie-w-codziennym-zyciu-1-modlitwa-jezusa-i-nasza/ Wed, 26 Feb 2025 19:07:07 +0000 https://jezuici.pl/?p=96669 Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym. Jezus jako człowiek zanurzony był w czas i Tradycję. Tradycja Izraela jest silnie naznaczona wymiarem religijnym i duchowym; zarówno historia narodu, jak i poszczególnych jednostek i właściwie każda chwila przeniknięta jest obecnością Boga. Jezus szanował […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.

Jezus jako człowiek zanurzony był w czas i Tradycję. Tradycja Izraela jest silnie naznaczona wymiarem religijnym i duchowym; zarówno historia narodu, jak i poszczególnych jednostek i właściwie każda chwila przeniknięta jest obecnością Boga. Jezus szanował tradycje, również tradycje modlitwy i praktykował ją w codziennym życiu.

Jezus modlił się w świątyni, począwszy od dwunastego roku życia (zob. Łk 2, 41nn), szczególnie w wielkie święta żydowskie (Paschy – J 2, 13; Pięćdziesiątnicy – J 5, 1; Namiotów – J 7, 2.10: Poświęcenia Świątyni – J 10, 22). Ponadto regularnie (w szabat swoim zwyczajem ­– Łk 4, 16) uczęszczał do synagogi.

Ale z drugiej strony z dużym upodobaniem wybierał inne miejsca modlitwy. Miejsca te związane były z ciszą, samotnością i pustynią. Takimi odosobnionymi miejscami były np. góry, ogród oliwkowy, pustynia. Jezus modlił się szczególnie w nocy. W samotności spędzał długie godziny na zażyłej rozmowie z Ojcem (Łk 6, 12). Również swoim uczniom zalecał modlitwę w ukryciu (Mt 6, 6).

Miejsca, w których modlił się Jezus były ziemią świętą naznaczoną obecnością Ojca. Były nową duchową świątynią. A nawet więcej, sam Jezus był świątynią. Jego serce było przedziwnym sanktuarium, w którym oddawał Ojcu cześć w Duchu i prawdzie (por. J 4, 23n).

Jezus, jak każdy Żyd głęboko religijny, odmawiał Psalmy i inne oficjalne modlitwy (np. Szema Israel, Osiemnaście błogosławieństw). Modlił się zapewne, jak czynią to do dziś Żydzi, na głos. Ponadto w ciągu całej swojej działalności zwracał się do Ojca w spontanicznej modlitwie, zachowując z Nim nieustanną więź.

Uderzający jest również fakt modlitwy Jezusa w chwilach ważnych wydarzeń. Wydaje się, że szczególną potrzebę modlitwy odczuwał po dokonaniu cudów ( Mk 6, 46). Oddalał się wówczas od tłumu i przebywał sam na sam z Ojcem; dziękował Mu i wysławiał Jego hojność, dobroć i miłosierdzie; mówił o tym, co ma na sercu. W czasie konsultacji z Ojcem przygotowywał decydujące etapy swojej misji. Benedykt XVI zauważa: Cała działalność Jezusa rodzi się z Jego modlitwy, jest ona jakby unoszącym ją wehikułem.

Św. Łukasz opisuje skutki modlitwy Jezusa. Zobaczmy niektóre z nich:

1. W czasie chrztu, gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 21n). Modlitwa Jezusa otwiera niebo, jednoczy Go całkowicie z Ojcem w Duchu Świętym.

Modlitwa otwiera niebo. Sprawia, że zstępuje Duch Święty. Możemy wówczas doświadczyć miłości i miłosierdzia Boga Ojca, czuć się Jego umiłowanymi dziećmi.

2. Na górze Tabor, gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe (Łk 9, 29). W czasie modlitwy Jezus promieniuje boskością. Wszystko w Nim jest jasne, objawia piękno i światło Boga.

Modlitwa przemienia. Dzięki modlitwie wszystko w nas może stać się jasne, przejrzyste, czyste… Niepotrzebne są wtedy maski, iluzje. Pozostaje prawda o naszej słabości, ale również o naszej wielkości. Możemy poczuć, że jesteśmy chwałą Boga (św. Ireneusz).

3. Przed wyborem Apostołów całą noc spędził na modlitwie do Boga (Łk 6, 12). Jezus przygotował wybór na modlitwie. Zanim wybrał właściwych uczniów i powierzył im misje, modlił się za nich i konsultował wybór z Bogiem Ojcem. Modlił się za Dwunastu, aby Mu uwierzyli i zaufali, by zrozumieli misję i byli wierni powołaniu.

Modlitwa, która jednoczy z Ojcem, jest światłem, które pozwala właściwie rozeznawać i dokonywać właściwych wyborów.

4. Modlitwa była dla Jezusa również czasem zmagania się z Ojcem i Jego wolą. Była to modlitwa bardzo ludzka, wręcz dramatyczna. W Ogrodzie Oliwnym Jezus walczy, by pozostać wiernym Ojcu i swojej misji, by nie poddać się ludzkiemu lękowi o siebie (Łk 23, 39-46). Dzięki modlitwie Jezus zyskuje pewność i siłę, które pozwalają Mu podjąć drogę męki i krzyża. Pozostaje, mimo walki i agonii w sposób doskonały posłuszny woli Ojca. J. Laplace pisze: Modlitwa Jezusa w Ogrojcu jawi się tu w swej głębi, lecz także w swej prostocie i człowieczeństwie. Jezus wchodzi w otchłań ludzkiego zła, a nawet pozwala mu się zgnieść. […] Jezus, umocniony, podnosi się i zdecydowanie idzie na spotkanie tego, co budzi w Nim największą odrazę. Sprawiedliwy – wychodzi naprzeciw niesprawiedliwości; On, bez skazy, idzie spotkać to, co nieczyste; On, który jest dobrocią, idzie mierzyć się z nienawiścią; On, nieśmiertelny – udaje się na spotkanie ze śmiercią. Taki jest owoc Jego modlitwy – trwa z Bogiem w grzesznym świecie, w którym jest nieobecny, i w ten sposób daje Boga światu.

Modlitwa nie zawsze daje pokój i radość. Często jest walką i bolesnym zmaganiem z wolą Boga. Doświadczamy wówczas poczucia pustki, osamotnienia, zagubienia… Nękają nas pokusy i lęki. Zasypiamy, jak uczniowie na górze Tabor i w Ogrojcu. Jest to trudna modlitwa. Jednak, gdy kończy się zwycięstwem, staje się siłą na codzienne zmagania i walki. Dzięki modlitwie możemy zwyciężać codzienne pokusy i pokonywać zło.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy w codzienności znajduję czas na wyciszenie i chwilę samotności?

Czym jest dla mnie modlitwa? Jakie miejsce zajmuje na co dzień w moim życiu? Czy są chwile, gdy jest ona dłuższa? A może wszystkie inne sprawy są dla mnie ważniejsze?

Gdzie i kiedy modlę się najchętniej? Czy odnajduję Boga w codzienności?

Która z tradycyjnych form modlitwy jest mi szczególnie bliska? Dlaczego?

Jakie ważne wydarzenia mojego życia poprzedzam modlitwą i konsultacją z Bogiem?

Czy doświadczyłem już otwarcia nieba nade mną? Czy doświadczam, że modlitwa w moim życiu przemienia mnie i uspokaja moje lęki? Czy prowadzi mnie do życia w czystości i prawdzie?

Czy zmagam się z Bogiem na modlitwie? Kto wtedy zwycięża?

Polecam: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”, WAM

Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Miłość nieprzyjaciół? Myśli do medytacji na 7 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/02/milosc-waszych-nieprzyjaciol-mysli-do-medytacji-na-7-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 22 Feb 2025 13:29:51 +0000 https://jezuici.pl/?p=96618 Słowo Boże: „Jezus powiedział do swoich uczniów: «Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto […]]]>

Słowo Boże: „Jezus powiedział do swoich uczniów: «Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie»” (Łk 6, 27-38).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie Jezusa Nauczyciela głoszącego słowo Boże.

Prośba o owoc medytacji: Proś o zrozumienie istoty i sensu miłości nieprzyjaciół.

  1. Kochać wrogów?

Nakaz miłości bliźniego regulowało Prawo: „Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” (Kpł 19,18). Prawo nie nakazywało nienawidzić wrogów. Jednak Żydzi uważali za bliźnich swoich rodaków i ludzi im przyjaznych. Stąd wyciągali wniosek, że przykazanie to nie dotyczy nieprzyjaciół. Jezus wzywał do rzeczy, wydawałoby się niemożliwych. Kazał im kochać i modlić się za tych, którzy okupowali ich kraj, nakładali ciężkie podatki, wyzyskiwali i stosowali wobec nich przemoc.

Argumentacja jest równie rewolucyjna. Należy kochać wszystkich, gdyż oni wszyscy są dziećmi dobrego Ojca. Jezus posługuje się argumentem teologii stworzenia. Bóg jest Stwórcą każdego stworzenia. Kocha wszystko, co żyje. Nie dzieli ludzi na dobrych i złych. Widzi człowieka realnie – w dobrych dostrzega również skłonność do złego, a w złych – tęsknotę za dobrem. Miłość nie może ograniczać się tylko do ludzi przyjaznych, bliskich. Autentyczna miłość powinna obejmować każdego. Bóg bowiem „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Deszcze i słońce to znak łaskawości Bożej. One są dla wszystkich. Bóg „nie dał się uwarunkować zasługami lub brakiem zasług, dobrocią lub złością, przyjęciem lub odrzuceniem’ (I. Gargano). Jeżeli więc Ojciec kocha dobrych i złych, jeżeli posyła Jezusa dla całej ludzkości, to ja nie mogę dzielić ludzi na dobrych i złych, przyjaznych i nieprzyjaznych; dobrych kocham, a złych nienawidzę. Miłość nie zna podziałów ani granic. Doświadczenie bezwarunkowej i absolutnej miłości Ojca prowadzi do miłości każdego człowieka. W przeciwnym wypadku nie będzie się różnić od praktyki pogan, którzy czynią dobro, kochają bliskich, spodziewając się odwzajemnienia: „Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują”.

Warto jeszcze wspomnieć, że termin „nieprzyjaciele” trzeba czasem paradoksalnie odnieść do najbliższych, a nawet do siebie samego. Dla Orygenesa jest oczywiste, że nie można kochać nieznanych sobie mieszkańców dalekiego świata, a tym bardziej nieprzyjaciół, nie kochając najbliższych. Jednak trzeba zacząć od siebie. „Miłość z natury swej jest uporządkowana. (…) W miłości trzeba wyjść od jądra, to znaczy od części najbardziej wewnętrznej, części najbliższej tobie, części, która będzie musiała absolutnie goreć miłością. A zatem trzeba dać uprzywilejowane miejsce relacji z tym, co Augustyn nazywał intimior intimo meo; z tą najbliższą ci częścią samego siebie, gdzie mieszka Bóg, aby pozwolić miłości rozszerzyć się jak ciepło i światło. (…) Fale miłości są koncentryczne, nie mogą się rozejść, jeśli nie ma odpowiedniej energii, która wychodzi z centrum. Aby dotrzeć do nieprzyjaciół, trzeba zatem zacząć od przyjaciela, od bliźniego, ale przede wszystkim od tego, który – jak powiedzieliśmy wcześniej – jest intimior intimo meo” (I. Gargano).

Jak rozumiesz miłość nieprzyjaciół? A jak stosujesz ją w praktyce? Kogo jeszcze kochasz za mało? Może siebie?

  1. Pozwolić na agresję?

Jezus znosi prawo odwetu i zastępuje je prawem miłości, również wrogów. Wzywa do przebaczenia i rezygnacji z przemocy. Taka taktyka ma na celu nawrócenie agresora. Wymaga rezygnacji z własnych praw i przywilejów. Obrazuje ją trzema przykładami z życia. „Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”. Uderzenie w prawy policzek starożytni uważali, obok poważnych obrażeń fizycznych, za największą zniewagę. W prawy policzek można uderzyć zewnętrzną stroną prawej dłoni. Był to gest bardziej dotkliwy niż spoliczkowanie. Z jego powodu można było podjąć postępowanie sądowe. Za taki policzek groziła dwukrotnie wyższa kara. Wezwanie Jezusa jest szokujące. Uczeń Jezusa wobec takiej obelgi winien zrezygnować z rekompensaty. Ale nie dość na tym, nie powinien ulegać urażonej dumie, ale zaakceptować kolejną obrazę, nadstawiając agresorowi drugi policzek. Oczywiście, nie w każdej sytuacji. Gdy Jezus w czasie swej męki został brutalnie spoliczkowany przez sługę świątynnego, nie nadstawił drugiego policzka, ale wypowiedział słowa zmuszające do refleksji: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,23). W ten sposób chciał „«rozbroić» agresora nadmiarem dobra”(E. Bosetti).

Drugi przykład jest jeszcze bardziej szokujący, dotyczy sporu sądowego o tunikę: „Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty”. Mężczyźni w tym czasie nosili zazwyczaj dwie części garderoby; spodnią część odzienia stanowiła tunika (chiton), zaś wierzchnią, obszerniejszą, płaszcz. Tunika, mimo iż była bardziej intymna, przylegała bowiem do nagiego ciała, miała mniejszą wartość. Płaszcz stanowił jedyny majątek biedaków, był jego okryciem i posłaniem. Nie mógł służyć jako zastaw w nocy: „Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy” (Wj 22,25-26). Jezus zaskakuje słuchaczy. W przypadku posądzenia o kradzież tuniki, każe oskarżycielowi oddać również płaszcz.

W końcu Rabbi zachęca, by uczniowie nie odwracali się plecami do ubogich: „Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje”. W tym przypadku nie chodzi o przemoc, ale o szczodrość, hojność, zauważanie biedy innych i aktywne reagowanie na nią (por. Pwt 15,7-11). Logika miłości pozwala wyrzec się własnych praw i korzyści. Ostatecznie strata okaże się zyskiem, bowiem „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35).

Trudne wymagania Jezusa stanowiły dla uczniów rodzaj próby, testu. „Niemal jakby chciał powiedzieć: jeśli pozwolicie się przemienić przez Słowo, którym jest On sam, staniecie się także wy jak On, łagodny baranek prowadzony na rzeź i niestawiający oporu” (I. Gargano).

Czy odpłacasz pięknem za nadobne? Jak rozumiesz słowa świętego Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21)?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Jezusem o swoich trudnościach związanych z miłością nieprzyjaciół. Proś Go, by pokazał ci, jak żyć na co dzień przykazaniem miłości.

 

]]>
Błogosławieni jesteście wy, ubodzy. Myśli do medytacji na 6 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/02/blogoslawieni-jestescie-wy-ubodzy-mysli-do-medytacji-na-6-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 15 Feb 2025 16:02:36 +0000 https://jezuici.pl/?p=96559 Słowo Boże: „Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały […]]]>

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie Jezusa Nauczyciela głoszącego słowo Boże i tłumy słuchających. Jeżeli masz osobiste doświadczenie pobytu w Tabgha na Górze Błogosławieństw, możesz je przywołać.

Prośba o owoc medytacji: Proś o łaskę uważnego słuchania i medytowania błogosławieństw, aby mogły wyryć się w twoim sercu i zostawić ślad w twoim życiu życiu.

1. Dlaczego idą do Jezusa?

Św. Łukasz umieszcza błogosławieństwa Jezusa na równinie, w przeciwieństwie do Mateusza (zob. Mt 5, 1nn). Na równinie (lub na górze wg Mateusza) gromadzą się uczniowie Jezusa oraz mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu (dzisiejszy Liban). Wyobraźmy sobie w czasie obecnej modlitwy te tłumy ludzi. I zastanówmy się, dlaczego idą do Jezusa.

Część z nich przybywa ze względu na głoszone przez Jezusa słowo. Słowo niejako wędruje, odbija się echem, a następnie powraca do Jezusa. Ludzie, do których dotarło, poruszeni energią, jaka z niego płynie, czują konieczność spotkania z Jezusem, zbliżenia się do Niego, bycia z Nim i chodzenia za Nim. Inni przychodzą ze swoimi problemami. Niosą z sobą ciężar własny lub najbliższych. Jeszcze inni pragną zaspokojenia swoich uczuć, swojej ciekawości. Pragną cudowności. Chcą uczynić z Jezusa magiczny przedmiot, który można stosować na własny użytek i dla własnej korzyści… Jeszcze inni…

A ty? Dlaczego idziesz do Jezusa? Jakie nadzieje z Nim wiążesz? Czego od Niego oczekujesz? Jakiego pouczenia potrzebujesz?  Jakie chore miejsca twojego życia wymagają spojrzenia i miłości Jezusa?

2. Błogosławieni

Początek nauczania Jezusa stanowią błogosławieństwa. Są one rodzajem literackim charakterystycznym dla Biblii. Słowo błogosławieństwo wiąże się z greckim słowem eulogia, i oznacza dobrze mówić, uwielbiać oraz szczodry, hojny dar. Wiąże się również ze słowem hebrajskim beraka, które wyraża czynność przekazania jakiegoś daru. Św. Łukasz mówi o czterech błogosławieństwach, które dotyczą ubogich, głodnych, płaczących i prześladowanych. W istocie wszystkie te kategorie oznaczają ubogich materialnie lub duchowo. Jezus oczywiście nie konsekruje ubóstwa. Ideałem nie jest samo ubóstwo, ale miłość do ubogich. Słowo ubodzy w języku greckim i hebrajskim oznacza tych, którzy nie mają niczego, nawet własnego domu, czyli żebraków, nędzarzy, opuszczonych, biednych w sensie materialnym.

W języku biblijnym biednym jest człowiek, który nie ma żadnego znaczenia czy wpływu we wspólnocie czy społeczeństwie. Nikt się z nim nie liczy, nie interesuje, nie honoruje go, nie poważa. Jest lekceważony, pomijany, niejednokrotnie pogardzany. Jest to człowiek po ludzku przegrany i bez jakiejkolwiek szansy życiowej. Jednak mimo tej nędzy taki człowiek jest wewnętrznie scalony, oddany Bogu, któremu całkowicie ufa.

Człowiek ubogi w duchu – to człowiek pokorny, człowiek głębokiej wiary i wierny Bogu. Taki człowiek nie liczy na własne siły, gdyż wie, że wszystko, co posiada jest darem. Oparciem i pewnością ludzi ubogich w duchu jest Bóg, Jego dobroć i miłosierdzie. Człowiek ubogi w duchu całą swoją nadzieję, swoją przyszłość i swój los składa w ręce Boga.

Które z błogosławieństw jest ci najbliższe? Które z błogosławieństw jest dla ciebie najtrudniejsze w realizacji w codziennym życiu? Dlaczego? Czy doświadczasz na co dzień błogosławieństwa Boga? Czy jesteś błogosławiony, szczęśliwy? Czy sam jesteś dla innych błogosławieństwem?

Czy umiesz znosić cierpliwie jakieś braki materialne czy niedogodności związane z codziennym życiem? Czy jesteś wolny wobec pieniędzy i innych rzeczy, z których korzystasz na co dzień? Jak przeżywasz  zależność od innych? Czy szukasz jakiejś formy kontaktu i solidarności z ludźmi rzeczywiście ubogimi? Czy na modlitwie zachowujesz się jak człowiek ubogi, który ma świadomość swojej zależności od Boga i potrzeby Jego łaski i miłosierdzia?

3. Biada

Po błogosławieństwach następują cztery biada. W zasadzie wszystkie można sprowadzić do bogactwa. Bogactwo jest tak niebezpieczne, gdyż zamyka cały horyzont życia w teraźniejszości. Zamyka w sobie samym i nie pozwala dostrzegać potrzeb innych. Pochłania człowieka maksymalnie i zasłania Boga. Bogaty w swojej krótkowzroczności staje się niewolnikiem rzeczy.

Jezus nie przekreśla bogactwa ani tym bardziej ludzi bogatych. Chce tylko, byśmy zrozumieli niebezpieczeństwo związane z bogactwem, nabrali do niego dystansu i podporządkowali go służbie Bogu (i ludziom, zwłaszcza najbiedniejszym). Trzeba być raczej bogatym przed Bogiem. Więcej uwagi poświęcać dzieleniu się swoimi dobrami, a nie gromadzeniu. A. de Saint-Exupery twierdzi, że „smak podzielonego chleba nie ma sobie równego w całym świecie”. Do swoich uczniów Jezus mówi: „Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę! Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łk 12, 32).

Jaki jest twój stosunek do dóbr materialnych? Jak korzystasz ze zdobytych dóbr? Na czym opierasz swoje życie? Czy nie jesteś człowiekiem chciwym? Czy umiesz cieszyć się z owoców swojej pracy? W jaki sposób się zabezpieczasz? Jakie plany snujesz na przyszłość? Czy nie wykorzystujesz innych ludzi kosztem własnego bogacenia się?

Rozmowa końcowa: Proś o życie błogosławieństwami. Proś również, abyś sam mógł być błogosławieństwem dla innych.

fot. Pixabay

]]>
Wypłyń na głębię. Myśli do medytacji na 5 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/02/wyplyn-na-glebie-mysli-do-medytacji-na-5-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 08 Feb 2025 18:16:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=96392 1. Wyróżniony Uczniowie z Galilei towarzyszyli Jezusowi w Jego nauczaniu. Niemniej nie pozostawili do końca starych zajęć. Pracowali w rybołówstwie. Pewnego razu, gdy Jezus przemierzał brzegi Jeziora Genezaret, „zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci” (Łk 5,2). „Sieci wymagały płukania, gdyż mogły w nie wpadać nie tylko ryby […]]]>

1. Wyróżniony

Uczniowie z Galilei towarzyszyli Jezusowi w Jego nauczaniu. Niemniej nie pozostawili do końca starych zajęć. Pracowali w rybołówstwie. Pewnego razu, gdy Jezus przemierzał brzegi Jeziora Genezaret, „zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci” (Łk 5,2). „Sieci wymagały płukania, gdyż mogły w nie wpadać nie tylko ryby nadające się do jedzenia” (C. Keener). Wokół Jezusa szybko zebrały się tłumy. Słuchaczy było tak wielu, że postanowił nauczać z łodzi. Było to możliwe, gdy jezioro zastygało w ciszy i szum fal był niemal niesłyszalny. Brzeg jeziora spełniał wówczas funkcje akustyczne, jakby amfiteatralne.

Jezus wybrał łódź Piotra. „Poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy” (Łk 5,3). Do tej pory Szymon był zajęty sobą i pracą, przeżywał porażkę nieudanego połowu. Teraz został wyróżniony na oczach tłumów. Z pewnością poczuł dumę. „Musiał sobie powiedzieć: «Nie jestem więc najgorszy; widocznie Jezus poznał się na mnie. Jestem człowiekiem skromnym, a jednak zasługującym na uwagę…»” (C.M. Martini). Wyróżnienie przez Mistrza zapewne zmieniło jego samopoczucie. „Jezus siedzi z nim w jednej łodzi – w jego łodzi (!), a na brzegu tłumy mieszkańców i sąsiadów wpatrzonych w Mistrza… i trochę także w niego, Być może zadowolony Piotr już wyobraża sobie rozmawiających na ulicach ziomków, którzy opowiadają o Jezusie i trochę o nim, o jego łodzi, którą wybrał sam Mistrz i z której nauczał napierające tłumy. Będą go bardziej cenili. Jego łódź i jego ryby będą cieszyły się większym powodzeniem” (K. Wons).

Nastąpiła nieoczekiwana zmiana. Szymon wyszedł z cienia i znalazł się w centrum. Zamiast wykonywać żmudną monotonną i twardą rybacką pracę, zagłębia się w rzeczywistość duchową, w słowa Mistrza. „Jezus wchodzi do jego łodzi, to znaczy wypełnia swoją obecnością wszystko, czym Piotr żyje na co dzień. Wchodzi w przestrzeń jego osobistego świata i «wypełnia» go swoim słowem” (K. Wons).

Gdy Jezus skończył przemawiać, odezwał się do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!” (Łk 5,4). Te słowa Mistrza brzmiały jak ironia. Przecież Piotr był ekspertem od łowienia ryb. Jezusowi mógł przyznawać autorytet, ale w dziedzinie religii, nie zaś profesji rybackiej. Ponadto połów, mimo ogromnego wysiłku, okazał się  bezowocny. Piotr zapewne pomyślał o swoim prestiżu. Jeśli zaufa Jezusowi, wypłynie ponownie na połów i nic nie złowi, będzie przedmiotem drwin całej okolicy przez dłuższy czas. Najłatwiej byłoby odmówić i wycofać się z niewygodnej sytuacji. „Piotr się burzy i czuje opór. Już nie potrafi być tak posłuszny jak wtedy, gdy na prośbę Jezusa odbił nieco od brzegu” (K. Wons).

Wytrawny rybak zaczyna pertraktować: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy” (Łk 5,5). Według Józefa Flawiusza w Jeziorze Galilejskim występowało kilka gatunków ryb; między innymi różne odmiany karpia. Rybacy wypływali na połów nocą. Sieci zarzucali i wyciągali wspólnie, a rankiem sprzedawali ryby na targu bądź hurtownikom ze stolicy. Połowy dzienne bywały mniej udane. Gdy Jezus proponuje taki połów, w doświadczonym rybaku budzą się słuszne wątpliwości. „Myślenie Jezusa i myślenie Piotra są bardzo odległe od siebie. Przypominają dwa fronty ciepłego i zimnego powietrza, które, gdy się spotykają, powodują wyładowania atmosferyczne. Burza myśli rodzi się w Piotrze. Patrzy na Jezusa i na tłum. Czuje się między młotem i kowadłem” (K. Wons).

Piotr stoi przed dylematem. Albo zaryzykuje i dokona wyboru Jezusa (i może przy tym się ośmieszy), albo ich drogi się rozejdą. Wróci do w miarę bezpiecznej pracy, zachowując szacunek w swoim środowisku. Mimo racjonalnego oporu, jaki w nim się zrodził, decyduje się postawić wszystko na jedną kartę: „na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5). „Ujawnia się tutaj cała ludzka natura Szymona – miota się on między zwyczajnymi wątpliwościami («Żartujesz?») a wiarą («Skoro tak mówisz»)” (J. Martin). Kardynał Carlo Martini komentuje: „Tak oto przygoda Piotra przestaje być małym, prywatnym epizodem i Piotr staje się typem człowieka, który ryzykuje siebie, co prawda, w sytuacji zwyczajnej, prostej, ale przecież wymagającej jakiegoś zdecydowania i odwagi. Piotr przestaje kalkulować, a zawierza słowu Pana. Spotykamy tutaj jedną z typowych cech, jakich Jezus oczekuje od głoszących Ewangelię, i jedną z prób, za pomocą których kształtuje takich ludzi”. Jest ona oznaką odwagi, ryzyka i przekroczenia granic pewności i poczucia bezpieczeństwa, ale także rodzącego się stopniowo zaufania i miłości do Mistrza.

  • Jak zachowujesz się w sytuacjach porażki?
  • Czy lubisz być w centrum zainteresowania?
  • Czy jesteś stały w uczuciach?
  • Jak nastrój wpływa na twój sposób myślenia i odczuwania?
  • W jakiej dziedzinie jesteś profesjonalistą?
  • Czy potrafisz ryzykować? W jakich sytuacjach?
  • Czy chcesz wypłynąć na głębię?

2. Zakompleksiony

Połowy w Jeziorze Galilejskim nie zawsze kończyły się pomyślnie. Były dni, gdy rybacy przywozili na brzeg nawet kilkaset kilogramów ryb. Ale zdarzały się także „pechowe dni czy noce, w których zdawało się, że wszystkie ryby opuściły jezioro” (G, Ricciotti). Niewątpliwie połów, który zainicjował Jezus, należał do najszczęśliwszych. Rybacy złowili takie mnóstwo ryb, że nie byli sami w stanie wyciągnąć ich na brzeg. Poprosili o pomoc towarzyszy z innej łodzi  – Jakuba i Jana. „Historię cudownego połowu ryb można tłumaczyć jako przypowieść odnoszącą się do ludzkiego działania: własny trud i działanie były daremne. Wykonanie tego samego na rozkaz Boga przynosi nieoczekiwane owoce, nawet wśród niesprzyjających warunków. Bóg czasami obdarza nas dobrem, o które nie odważylibyśmy się nawet prosić” (S. Kiechle).

Piotr nigdy w życiu nie złowił tyle ryb, i to w sytuacji gdy nic nie wskazywało na sukces. Gdy zrozumiał, czego dokonał Jezus, zdumiony i osłupiony upadł przed Nim  na kolana i zawołał: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8). „U kolan Jezusa widzimy przejętego i zalęknionego mężczyznę, który dotąd zawsze radził sobie w życiu, był ambitny, samodzielny, a teraz przypomina zatrwożonego chłopca. Jezus pozwala mu mówić. Pierwszy raz spotykamy Piotra, który się zwierza, oskarża i przyznaje do nieporadności. Zza powłoki silnego mężczyzny wyłania się kruchy człowiek” (K. Wons).

Do tej pory Szymon nazywał Jezusa Rabbim, czyli mistrzem, nauczycielem z określonym autorytetem. Teraz zwraca się do niego słowem Kyrios, czyli Pan. Kyrios jest określeniem osoby, której nadaje się Boską moc. Jest to popaschalne określenie Jezusa, którym posługiwali się pierwsi chrześcijanie, którzy byli prześladowani dlatego, że nie uznawali „Pana” w imperatorze rzymskim.

Piotr poczuł się zwykłym śmiertelnikiem. „Być może, nie zaliczał się do największych grzeszników w Kafarnaum, lecz z pewnością był on człowiekiem, który w zetknięciu z potęgą i świętością Boga odczuł, że wiele spraw w jego życiu nie toczyło się właściwym torem” (C. M. Martini). Wobec mocy Jezusa wyszły na jaw jego kompleksy. Sądził, że jest niegodny, by dalej towarzyszyć Mistrzowi. „On, prosty rybak, ze swoim małym, ciasnym charakterem, ze swoimi wątpliwościami i opornym charakterem czuje, że między nim a Jezusem istnieje ogromna przepaść” (K. Wons). „Coś się w nim wzbrania; chciałby nadal pozostać skromnym i ubogim rybakiem” (S. Kiechle).

Piotr przeżył doświadczenie, które w kategoriach biblijnych epifanii określane bywa jako misterium tremendum et fascinosum; tajemnica, która budzi lęk, niepokój, bojaźń, a równocześnie pociąga, fascynuje. Szymon lękał się, miał świadomość własnych ograniczeń, chciał odejść, a równocześnie w głębi serca pragnął pozostać ze swym Rabbim i Panem. „Stanął twarzą w twarz z Boskością Nauczyciela, objawioną przez cud. Gdy jego wargi mówiły, że czuje się niegodny przebywać blisko Jezusa, oczyma i całą postawą błagał, by Ten zabrał go ze sobą na zawsze. Żadna siła nie mogłaby oddzielić ucznia od jego Pana” (F. Fernández-Carvajal).

  • Czy doświadczasz czasem daremności własnych wysiłków? A może jest inaczej, gdy współpracujesz z łaską Bożą?
  • Czy nie grasz roli macho, podczas gdy kierują tobą ukryte lęki?
  • Czy Jezus jest dla ciebie Panem? Co to znaczy?
  • Jakie są twoje kompleksy? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Jakie uczucia i postawy wywołuje w tobie zetknięcie z świętością i wszechmocą Boga?

3. Decyzja

Jezus zareagował na słowa Piotra bardzo taktownie i delikatnie. Nie potwierdził jego kompleksów ani nie pogłębił jego niskiej samooceny. Nie powiedział: „Piotrze, ty chcesz iść za Mną; pamiętaj wszak, że jesteś człowiekiem grzesznym i przede wszystkim powinieneś żałować za swoje grzechy, oczyścić się z nich, gdyż w przeciwnym razie nie będziesz godzien iść za Mną” (C.M. Martini). Zamiast tego odsłonił przed nim jego główny problem – lęk: „Nie bój się” (Łk 5,10). „Piotr w głębi serca nie czuje się godny Jezusa, ponieważ lęka się swojej słabości. (…) Boi się swojej kruchości. Jakby nie potrafił zgodzić się na siebie – na to, że właśnie słaby może się zbliżyć do Mistrza” (K. Wons).

Jezus zna dogłębnie serce Piotra, jego wielkie pragnienia i zdolność do poświeceń, ale zna również jego słabe strony i lęki. Dlatego mówi: „Nie bój się”. To znaczy: zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś.  Zgódź się na własne słabości. Zaufaj Mi i Bogu, który realizuje swój plan, mimo ludzkich ograniczeń i lęków. „«Nie bój się» jest podstawowym zwrotem w Biblii. Bóg w ciągu historii wiele razy wypowiada te słowa do ludzi, niekiedy bezpośrednio, a czasem pośrednio, przez inne osoby. Jednakże przesłanie jest zawsze takie samo: Przezwyciężaj swoją niepewność i wstyd, nie bój się, po prostu zaufaj, pozwól, abym cię poprowadził, również do miejsc, których jeszcze nie znasz, które cię niepokoją i napełniają strachem. Jestem z tobą. Posiadam moc, odwagę i wskazania. Te słowa Jezusa są podstawą każdego chrześcijańskiego powołania, obietnicą Boga skierowaną do tych, którzy oddają Mu do dyspozycji swoje życie” (S. Kiechle).

Jezus przeprowadził Piotra od lęku w kierunku wolności. Odtąd nie powinien obawiać się Jezusa, ani ludzkich opinii. „Tak wielki jest Ten, kto przed nim stoi, że oskarżenia ze strony innych nie mają żadnego znaczenia. Dokonał już tak bardzo decydującego kroku w kierunku wyzwolenia wewnętrznego, że wszystkie lęki, które mógł odczuwać wobec tego, co ludzie pomyślą lub powiedzą, zostały przezwyciężone” (C.M. Martini). Jezus stopniowo przemienia jego wnętrze. „Wpierw z nieco zadufanego w sobie Piotra czyni człowieka gotowego zawierzyć; później z człowieka, który zawierzył, czyni człowieka, który spontanicznie potrafi uznać własne ubóstwo, a wreszcie człowieka upokorzonego własnym ubóstwem obdarza pełnym zaufaniem” (C.M. Martini).

Po wewnętrznej przemianie ucznia, Jezus potwierdził otrzymaną wcześniej misję: „Odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10; por. Mk 1,16-17). Posłużył się metaforą pracy rybackiej, aby wyjaśnić przyszłe zaangażowanie Piotra. Podobnie jak Bóg powołał Mojżesza i Dawida na pasterzy swego ludu, tak Jezus uczynił z Piotra rybaka ludzi. Wcześniej łowił on na przynętę ryby, w przyszłości będzie łowił ludzi przynętą słowa Bożego. „Do tej pory twarde życie rybaka uczyło go brać sprawy w swoje ręce i radzić sobie z wieloma rzeczami” (K. Wons). Teraz gotów jest zaufać Mistrzowi i otworzyć się na nowe myślenie. Dotąd jego praca ograniczała się do  małego jeziora, odtąd wypłynie na głębię oceanu.

  • Jakie są twoje główne lęki? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy oceniasz siebie właściwie? Może zaniżasz własną wartość?
  • Czy potrafisz już zaufać do końca Jezusowi?
  • Czy nie uzależniasz się przesadnie od zdania innych?
  • W jaki sposób Jezus przemienia ciebie?
  • Może powinieneś podjąć nową misję? Jaką?

Fragment książki „Bóg pełen miłości”, WAM 2024

Bóg pełen miłości | wydawnictwowam.pl

 

 

]]>
Wygrana potyczka https://jezuici.pl/2025/02/wygrana-potyczka/ Mon, 03 Feb 2025 10:31:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=96319 1. Apostołowie wraz z Jezusem przeprawili się na wschodni, przeciwległy do Kafarnaum, brzeg Jeziora Galilejskiego. Były to tereny Dekapolu, czyli dziesięciu wolnych miast typu greckiego, położonych po drugiej stronie Jordanu naprzeciw Samarii i Galilei, powiązanych z sobą w formie luźnej federacji. Ewangeliści podają różne miejscowości, do których przybiła łódź Jezusa. Według Marka była to Geraza oddalona ponad pięćdziesiąt kilometrów od jeziora (Mk 5,1). Starożytna Geraza (obecnie […]]]>

1. Apostołowie wraz z Jezusem przeprawili się na wschodni, przeciwległy do Kafarnaum, brzeg Jeziora Galilejskiego. Były to tereny Dekapolu, czyli dziesięciu wolnych miast typu greckiego, położonych po drugiej stronie Jordanu naprzeciw Samarii i Galilei, powiązanych z sobą w formie luźnej federacji. Ewangeliści podają różne miejscowości, do których przybiła łódź Jezusa. Według Marka była to Geraza oddalona ponad pięćdziesiąt kilometrów od jeziora (Mk 5,1). Starożytna Geraza (obecnie Dżarasz) to miasto położone na dobrze nawodnionym wzgórzu Gileadu, w północnej Jordanii. Jest jednym z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych miast grecko-rzymskich na świecie, nazwane Pompejami Wschodu. Istniało nieprzerwanie od Aleksandra Wielkiego do VIII wieku, gdy uległo zniszczeniu wskutek trzęsienia ziemi. Obecnie Dżarasz zajmuje ogromny teren archeologiczny, na terenie którego znajduje się nawet część współczesnego miasta. Z kolei Mateusz wskazuje na Gadarę, oddaloną o dziewięć kilometrów od jeziora (Mt 8,28). Gadara zajmuje wysoki, szeroko rozciągnięty grzbiet wzgórza w północnej Jordanii ze wspaniałym widokiem na jezioro.  Miasto założone zostało w czasach hellenistycznych i było ważnym punktem na szlaku dróg handlowych. W czasach rzymskich było centrum kulturalnym, w którym mieszkali filozofowie i poeci; nazywano je „Nowymi Atenami”. Ponadto słynęło ze źródeł termicznych. Miejscowe łaźnie ściągały kuracjuszy nawet z Aten; pełniły nie tylko funkcje lecznicze, lecz oferowały również inne przyjemności zmysłowe. Epifaniusz zanotował, że „tutaj diabeł zastawia swoje sidła (…) gdyż mężczyźni i kobiety kąpią się razem”. Dzisiaj Gadara jest rozległym stanowiskiem archeologicznym; na jego części znajduje się arabska osada. Najwięcej trudności nastręcza lokalizacja podana przez trzeciego synoptyka. Według Łukasza była to Gergeza (Łk 8,26). Określenie Gergeza można „wywieść z aramejskich słów ger gezej, które oznaczają «obcych z tamtej strony», to znaczy pogan z drugiego brzegu jeziora Genezaret” (M. Wojciechowski).

Kraina Gerazeńczyków i Gadareńczyków była rzadko nawiedzana przez Jezusa. Zamieszkiwali ją poganie, o czym świadczy ich profesja. Trudnili się hodowlą świń. Dla Żydów uchodziły one za jedne z najbardziej nieczystych zwierząt. Hodowali je najwyżej zupełnie niereligijni potomkowie Abrahama.

Gdy Jezus po raz pierwszy przybył na to pogańskie terytorium, „zaraz wyszedł Mu naprzeciw z grobowców człowiek opętany przez ducha nieczystego”. (Mk 5,2). Mieszkał w grobie. „Do dziś wzdłuż wybrzeża rozrzucone są tu liczne jaskinie, z których wiele wykorzystywano do chowania zmarłych” (M. Healy). Żydzi uważali groby za miejsca nieczyste i siedlisko złych duchów. Wydarzenie ma miejsce nocą (por. Mk 4,35); według ówczesnych wierzeń potęguje się wówczas władza i moc zła. „Gdy tylko Jezus wychodzi na brzeg, natychmiast stawiają mu czoło siły diabelskie, wydające się panować nad ta okolicą – jak gdyby zazdrośnie strzegąc  swych terytorialnych praw” (M. Healy).

Opętany znajdował się w opłakanym stanie. „To człowiek, który doświadcza «gwałtownego wichru» (Mk 4,37) – nie w przyrodzie, lecz w sobie samym” (M. Healy). „Jego gesty są nieskoordynowane, bezsensowne i gwałtowne, jest człowiekiem pozbawionym władz umysłu, nie będącym już panem samego siebie, stał się swoim własnym wrogiem” (B. Maggioni).

Opętany został uznany przez społeczeństwo za niebezpiecznego. Wiązano go łańcuchami, jak najgorszego przestępcę. W dokonanym ostracyzmie i skazaniu go na powolną śmierć, biedny człowiek zupełnie zdziczał. Od czasu do czasu próbował jeszcze przekonać współziomków, że żyje. Krzyczał po nocach i zadawał sobie rany. Był to wyraz rozpaczy i nienawiści do siebie. Był zagrożeniem nie tyle dla otoczenia, co przede wszystkim dla samego siebie. Był nagi, co świadczyło o utracie ludzkiej godności. Nagość charakteryzowała osoby bez znaczenia społecznego.

Opętany Gerazeńczyk „to uosobienie ludzkości zmuszonej mieszkać wśród grobów i pragnącej całą sobą, aby wreszcie ktoś przyszedł ją uwolnić” (I. Gargano). Ludzi takich cechuje niepokój, lęk, nerwowość, zamęt, brak wewnętrznej harmonii i ładu. Ich życie stało się martwe, zimne, otępiałe, puste. Izolują się od innych, a jednak „krzyczą nocami”. Ból, jaki zadają sobie i innym jest jedyną znaną im formą życia, krzykiem o akceptację i miłość.

Pytania do refleksji:

  • Czy nie stosujesz ostracyzmu wobec pewnych osób? Wobec kogo?
  • Co stanowi twój „grób”?
  • Czy masz skłonności do depresji i smutku? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy nie ranisz siebie i nie zadajesz sobie bólu?
  • Co w tobie krzyczy, aby zostać wysłuchanym?
  • Jak oceniasz współczesne społeczeństwo? Jakie są jego największe bóle?
  • Czego najbardziej pragniesz od innych?

2. Gdy człowiek nieczysty przybiegł do Jezusa, oddał mu pokłon, upadając na ziemię. W ten sposób uznał, że stoi przed kimś potężnym, kto ma w sobie Boską moc. „Gest ten nie jest wyrazem postawy pełnej czci, lecz raczej podporządkowania się, wymuszonego przez przemożną władzę Jezusa. Sprzeczne ze sobą czyny tego człowieka (…) mogą świadczyć albo o panice i desperacji złego ducha, albo o wewnętrznym konflikcie dręczącym tego mężczyznę, nad którego głosem i osobowością panuje ktoś inny, lecz który sam pragnie wyzwolenia” (M. Healy).

Podobnie, jak to było podczas egzorcyzmu w synagodze w Kafarnaum (por. Mk 1,24), opętany Gerazeńczyk pyta z wściekłością: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!” (Mk 5,7). Zły duch wyznaje w Jezusie Syna Bożego. Nie świadczy to jednak o jego wierze. Stanowi raczej desperacką próbę podporządkowania Jezusa. Według starożytnej magii duchy wyższego rzędu mogły wypędzać niższe rangą. Tak postępuje duch, który opętał Gerazeńczyka. Wzywa Boga, by przeszkodził w działaniu Jezusowi. Ponadto oznajmia, że zna Jezusa i Jego moc. Sądzi, że znajomość imienia daje mu władzę nad Synem Bożym. Ironia polega na tym, że demon próbuje w imię Boga Najwyższego zdobyć kontrolę nad Synem Bożym.

To, co nie udało się to demonowi, osiągnął Jezus. On również zapytał demona o imię. Jest to jedyne miejsce, w którym Jezus posłużył się magią imienia. Poznając imię złego, zyskał nad nim władzę, zmusił go do działania.     Zły duch posłusznie odpowiedział: „Na imię mi Legion, bo nas jest wielu” (Mk 5,9). Okazało się, że chorego człowieka zamieszkiwał cały legion demonów. Rzymski legion liczył od czterech do sześciu tysięcy żołnierzy. Być może w ten sposób zły duch pragnął zaimponować Jezusowi. „Trudno nie zauważyć związku nazwy «Legion» ze stacjonującymi w Palestynie siłami okupacyjnymi. Demony mieszkające w opętanym zachowywały się tak jak najeźdźcy. Ich głównym celem było pozostanie tam, gdzie już raz udało im się wejść” (R. Ascough).

Jezus również potraktował Legion jak najeźdźcę. Rozkazał mu opuścić zajęty teren: „Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka” (Mk 5,8). „Jakby chciał powiedzieć: Dosyć tego! Nadszedł czas, w którym ludzkość nie może już podlegać tego rodzaju siłom i nie musi być już do niczego przez nie przymuszana” (I. Gargano).

Grecki tekst opisuje Jezusa, „który trudzi się, walczy niejako wręcz z człowiekiem” (I. Gargano). Jezus jednak odróżnia człowieka od demona, który go zamieszkuje. Wobec demona jest stanowczy. Natomiast wobec opętanego wyrozumiały, miłosierny, czuły, „niczym magnes, który ponownie scala rozpadającą się duszę” (A. Grün).

Pytania do refleksji:

  • Co sądzisz o magii?
  • Co cię zatruwa (od wewnątrz lub z zewnątrz)?
  • Jakie „ciemne siły” zniekształcają twoje myślenie?
  • Czy wierzysz, że Jezus może cię uzdrowić z twoich zniewoleń?
  • Czy odróżniasz człowieka od jego słabości, błędów, grzechów?

3. Legion demonów był świadomy swojej przegranej. Prosił więc Jezusa, by mógł zmienić teren zamieszkiwania. Zamiast Gerazeńczyka zaproponował świnie. Jak już wspomniano zwierzęta te były dla Żydów nieczyste. Kojarzyły im się z poganami. „W powszechnej mentalności Żydów poganin – a Rzymianin w szczególności – zawsze miał ręce splamione krwią wskutek przemocy. Zachowywał się jak świnia, zatem był nieczysty z definicji” (I. Gargano). Inaczej traktowali świnie poganie. Rzymianie na przykład cenili je, spożywali, a także składali bogom w ofierze. Dzik był nawet godłem X Legionu Freteńskiego stacjonującego w niedalekiej Syrii.

Jezus przystał na żądanie Legionu. Duchy nieczyste „weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze” (Mk 5,13). Zachowanie takie przypomina poglądy starożytnych. Sądzili oni, że duchy nieczyste są śmiertelne, a niektórzy nauczyciele twierdzili nawet, że boją się wody. Jezus dokonał więc unicestwienia mocy zła. Wygrał kolejną potyczkę z szatanem. Postąpił z nim jak Mojżesz z faraonem, topiąc w morzu armię egipską (Wj 14). „Poza tym fakt, że świń jest dwa tysiące, sugeruje pewne aluzje ekonomiczne, stąd mielibyśmy tutaj prawdziwą mieszankę nieczystości, przemocy, władzy, korzyści ekonomicznej, tak iż można by to wszystko rozumieć jako samą kwintesencję zła” (I. Gargano). Jezus jednak nie przejmuje się stratami ekonomicznymi. Dla Niego ważniejszy jest człowiek.

Cud, jakiego dokonał Jezus wywołał sensację. Pasterze uciekli. „Wyczuwszy, że mają do czynienia z Boską energią, wpadli w panikę, obawiając się, że będą musieli teraz umrzeć, ponieważ zobaczyli Boga” (I. Gargano). Jednak uciekając, rozgłosili niesłychaną wieść po całej okolicy. Wszyscy, którzy o niej usłyszeli, przyszli, by przekonać się osobiście. „Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach” (Mk 5,15). „Określenie «siedział» ma być wyrazem wytchnienia, którego doświadczył ten wcześniej oszalały człowiek, teraz pozostający w pokoju z sobą samym i z Bogiem. (…) Fakt, że ów mężczyzna ma na sobie ubranie, świadczy nie tylko o tym, iż jest on poczytalny i w pełni władz umysłowych, lecz również że w oczach Bożych został on przywrócony do stanu prawości. Teraz jest on w stanie jasno myśleć, czyli może nie tylko rozpoznać Jezusa, lecz także przyjąć w relacji z Nim odpowiednią postawę, jaką jest wdzięczność i oddanie” (M. Healy). Opętany odnalazł więc swoją wartość, wewnętrzną harmonię, pokój i wolność. Jezus przywrócił mu utraconą godność. Po raz kolejny objawił miłosierne  współczujące i czułe oblicze Boga.

Zadziwiająca jest natomiast reakcja mieszkańców Gerazy na cud Jezusa. Można by się spodziewać radości, zdziwienia i wychwalania Boga, jak to było w przypadku innych cudów. Tymczasem przerażeni „zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic” (Mk 5,17). Być może Gerazeńczycy uznali Jezusa za czarnoksiężnika. Poganie obawiali się, że ludzie posługujący się czarną magią mogą uczynić wiele zła. W tym przypadku była to strata stada świń. „Wolą, by życie toczyło się jak zwykle, bez jakichkolwiek zakłóceń ze strony Boga, które wprowadziłyby w nim zamieszanie” (M. Healy). Zapewne też oparli się na ludzkiej kalkulacji ekonomicznej, która niekoniecznie pokrywa się z ewangeliczną. Strata stada świń w takim przypadku jest nieproporcjonalnie wysoka w porównaniu z wartością i zdrowiem człowieka. W podobnie utylitarny sposób bywa oceniany pasterz, który mając sto owiec, pozostawia większość i poszukuje jednej zaginionej (por. Mt 18,12-14).

Jezus szanuje prośbę pogan, akceptuje odrzucenie, odchodzi z ich granic. „Zaskakujące jest, jak reaguje na opór Szatana i ludzi. Wobec oporu Szatana walczy i zwycięża, oporowi człowieka się nie opiera. Można by powiedzieć, iż jest On zarazem silny i słaby. Zarysowuje się już cień krzyża?” (B. Maggioni).

Zaskakująca jest także odpowiedź Jezusa udzielona uzdrowionemu. Gdy ten chciał dołączyć do grona uczniów Jezusa i naśladować Go, Nauczyciel odesłał go do swoich. Obdarzył go indywidualną misją, szczególnym powołaniem. Odtąd miał opowiadać współziomkom, co Bóg mu uczynił i korygować błędne wyobrażenia na temat Jezusa. Ukazywać Go jako nauczyciela i uzdrowiciela, nie zaś jako czarnoksiężnika. Gerazeńczyk został ustanowiony przez Jezusa pierwszym misjonarzem Dekapolu. „Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili” (Mk 5,20). Ten mały, pojedynczy człowiek doświadczył na sobie dobrodziejstwa, życzliwości i dobroci Boga i „musiał” dawać świadectwo. Było ono pierwszą iskrą rozpalającą serca pogańskich mieszkańców Dekapolu. Wszyscy, którzy je usłyszeli, byli zdumieni i zadziwieni. Słowo nowego ucznia Jezusa zaczęło w nich pracować. „Żywe świadectwo – oto tajna broń Jezusa, potężna metoda otwierania serc ludzkich na Jego nauczanie i dokonywane przezeń dzieła miłosierdzia” (M. Healy). „W ten sposób Jezus odszedł i nie odszedł. Nawet niedowiarstwo mieszkańców Gerazy nie było w stanie powstrzymać drogi Jego Słowa, które zwycięża ducha zła” (B. Maggioni).

Pytania do refleksji:

  • Kogo uważasz za nieczystego? Dlaczego?
  • Czy nie deizujesz (ubóstwiasz) zła i nie przeceniasz jego mocy?
  • Co sądzisz o postawie mieszkańców Gerazy wobec cudu Jezusa?
  • Która kalkulacja dominuje w twoim życiu: ekonomiczna czy ewangeliczna?
  • Ile wart jest dla ciebie drugi człowiek?
  • Jakie mogłoby być twoje świadectwo o Bogu działającym w twoim życiu?

Fragment książki “Bóg pełen miłości”, WAM 2024

Bóg pełen miłości | wydawnictwowam.pl

 

 

]]>
Twoją duszę przeniknie miecz https://jezuici.pl/2025/02/twoja-dusze-przeniknie-miecz/ Sun, 02 Feb 2025 11:16:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=96296 W czasie pobytu Świętej Rodziny w świątyni pojawia się starzec Symeon. Jego imię znaczy „wysłuchany”; wywodzi się z hebrajskiego Szimon („Bóg wysłuchał”). Wiemy o nim niewiele, w Ewangeliach pojawia się tylko raz, właściwie na chwilę po to, by zgodnie ze swoim imieniem zaświadczyć, że Bóg wysłuchał i nawiedził swój lud, zsyłając na ziemię Mesjasza. Symeon […]]]>

W czasie pobytu Świętej Rodziny w świątyni pojawia się starzec Symeon. Jego imię znaczy „wysłuchany”; wywodzi się z hebrajskiego Szimon („Bóg wysłuchał”). Wiemy o nim niewiele, w Ewangeliach pojawia się tylko raz, właściwie na chwilę po to, by zgodnie ze swoim imieniem zaświadczyć, że Bóg wysłuchał i nawiedził swój lud, zsyłając na ziemię Mesjasza.

Symeon żył w cieniu świątyni jerozolimskiej,  służąc nieustannie Bogu. Nie był kapłanem, ale człowiekiem świeckim, bogatym w cnoty. Święty Łukasz charakteryzuje go w taki sposób: „Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego” (Łk 2,25-26). Symeon jest prawy, sprawiedliwy. Według żydowskiej terminologii to człowiek, który żyje zgodnie ze słowem Bożym, zachowuje ściśle przykazania, Torę, wypełnia wolę Bożą. Jest pobożny, uduchowiony. Żyje w bliskiej osobowej relacji z Bogiem. Przebywa w świątyni, modląc się i poszcząc.

To także człowiek oczekiwania. Nie jest zgorzkniałym starcem, wypominającym Bogu, że jego życie powoli gaśnie, a obietnice Boże się nie spełniają. Przeciwnie, trwa w postawie nadziei, gotowości, oczekiwania, otwartości, nieustannej świeżości. Oczekuje „pociechy Izraela”, czyli Mesjasza. „Codzienność, w której jest uwieziony, nie przeszkadza mu wpatrywać się w horyzont, wyczekiwać pocieszenia, objawienia chwały. Chociaż teraźniejszość pozbawiona jest słońca, on jest pewien, że brzask nadejdzie: Bóg przerwie swoje milczenie, ciemną noc rozjaśni światło, po zimie nadejdzie wiosna. Chociaż jest «w podeszłym wieku», jak Zachariasz, Elżbieta i Anna, promień nadziei i młodość ducha w nim nie zgasły” (G. Ravasi).

Symeon jest również prorokiem, napełnionym Duchem Świętym. W języku greckim określony jest On jako Paraklet. Ten wieloznaczny wyraz można również przetłumaczyć jako Pocieszyciel. Duch Święty pociesza i ożywia Symeona, czyni go otwartym, silnym, pełnym nadziei. Umacnia w obietnicy ujrzenia Zbawiciela.

Symeon, podobnie jak Maryja, Józef czy pasterze, należy do anawim, „ubogich Jahwe”. Jest cichy, pokorny, wyczekujący. Akceptuje swoje obecne położenie, a także całe życie, historię. Jego oparciem i pewnością jest Bóg, Jego dobroć i miłosierdzie. Swoją przyszłość i swój los składa w dłonie Opatrzności Bożej.

Symeon udał się do świątyni i dzięki natchnieniu Ducha Świętego wśród całej rzeszy pielgrzymów rozpoznał oczekiwanego Mesjasza i Jego ziemskich rodziców. Na jego prośbę Maryja przekazuje mu swoje Dziecko. Symeon błogosławi Boga za dzieło zbawienia, ale zapewne również winszuje „rodzicom wiary w to, że Pan dotrzyma swych obietnic. Chwali ich za to, że zaufali Bogu” (B. Martelet). Ten prosty i pokorny człowiek, pełen wiary i ufności, żył sprawiedliwie, zachowywał Prawo i tęsknił za Zbawicielem, dlatego Bóg zaspokoił jego największe pragnienie. Jego serce przepełnione radością ze spotkania z Jezusem i ogromną miłością, pragnie pozostać już w wiecznej kontemplacji Boga. Gdy trzyma w swoich ramionach Dziecko, jest świadomy, że w ten sposób „obejmuje własną przyszłość. Raduje się, bo widzi przedłużenie, kontynuację swego życia. Ufał i wierzył: teraz jego nadzieja zaczyna się urzeczywistniać, jest maleńka jak dziecko, ale pełna obietnic” (C.M. Martini). Starzec Symeon reprezentuje Stary Testament, Jezus zapoczątkowuje Nowy. Scena ta ma w sobie coś bardzo głęboko ludzkiego. Tchnie nadzieją, radością. Człowiek cieszy się, gdy widzi, że inni podejmą jego dzieło. Rodzice cieszą się swym potomstwem. Dziadkowie – wnukami. Mistrz cieszy się, gdy uczeń podejmuje jego myśl. Mimo schyłku życia, mimo przemijania istnieje odrodzenie, przedłużenie życia i myśli w innych, istnieje ludzka nadzieja.

Trzymając w rękach Jezusa, Symeon błogosławi Boga. „W tym przypadku trzeba być precyzyjnym: to Bóg błogosławi, nigdy człowiek. Możemy jedynie dziękować Bogu za otrzymane od Niego dary, ale to nie my błogosławimy, raczej jesteśmy tymi, którzy otrzymują błogosławieństwo” (I. Gargano). Człowiek może być jedynie pośrednikiem, przekazicielem Bożego błogosławieństwa, jak na przykład Abraham (Rdz 12,3) czy Jezus jako człowiek (J 1,16). W takim przypadku następuje pewien rodzaj „przelania”: „błogosławieństwo Jezusa – Tego, który sam jest błogosławieństwem Ojca – przenosi się, przelewa na wszystkie członki Jego ciała, dlatego wszyscy jesteśmy w stanie udzielać błogosławieństw – nie dlatego, że my jesteśmy ich źródłem, ale ponieważ jesteśmy kanałami tego błogosławieństwa” (I. Gargano).

Radość Symeona wybucha prostą, przepiękną modlitwą, która już od czasów starożytnych stanowi wieczorną modlitwę Liturgii Godzin: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29-32). Kantyk Symeona jest zbudowany na przepowiedniach proroka Izajasza (Iz 40,5; 49,6; 62,2).

Symeon raduje się z bliskości Zbawiciela, którego ujrzał własnymi oczami i dotknął własnym rękami (por. 1 J 1,1). W jego słowach pobrzmiewa zwięzła teologia osoby Jezusa. Symeon odwołuje się do pieśni o Słudze Jahwe (Iz 42,4; 49,6). Ukazuje uniwersalną misję Jezusa. Jest On „chwałą ludu Izraela”. Jednak Jego przyjście nie ogranicza się do Narodu Wybranego. Jezus jest również „światłem dla pogan”, Jego misją jest przyprowadzenie wszystkich ludów do prawdziwego Boga.

Hymn zawiera także pragnienie odejścia do Ojca. Stanowi „niemal akt pogodnej rezygnacji, łagodnego oddania, podstawowego zaufania, wypowiedziany przez człowieka, który czuje, że nadszedł dla niego zmierzch – pełen światła, nie budzi więc lęku” (G. Ravasi). „Jest jak sługa, który prosi Pana o zwolnienie z życia fizycznego, ponieważ skoncentrował się całkowicie na życiu prawdziwym. W tym sensie możemy brać ten tekst jako  – w całym tego znaczeniu – tekst naszych starców, którzy przygotowują się na przejście śmierci. Symeon ogląda Boga. To doświadczenie jest tak silne, głębokie, cudowne i intensywne, że pragnie je utrwalić. Chce już odejść, by móc kontemplować Boga w wieczności. „«Panie, to mi wystarczy! To jest wszystko, czego oczekiwałem. Moje serce jest przepełnione, wszystkie moje pragnienia się zrealizowały». Oczekiwanie przechodzi w kontemplację zbawienia” (C.M. Martini). Symeon jest więc mistykiem, który doświadcza przeżyć duchowych u schyłku swego życia. Swoje curriculum vitae mógłby zakończyć jak święty Paweł: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4,7-8).

Słowa Symeona wywołały zdziwienie u Maryi i Józefa. W Ewangelii Łukasza jest to typowa reakcja na cuda. Zastanawia jednak postawa Maryi; wszak anioł Gabriel poinstruował Ją dokładnie o posłannictwie Jezusa. Być może powodem Jej zdziwienia było niezwykłe zachowanie Symeona i Jego słowa, które mogły być objawione tylko przez Boga. „Zresztą i Ona po raz pierwszy usłyszała, że Syn Jej będzie światłością dla pogan” (K. Romaniuk).

Podczas gdy Maryja i Józef trwali w zadziwieniu, Symeon ich błogosławił, a następnie wypowiedział prorocze słowa: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34). Ukochane Dziecko Maryi, które trzyma starzec w swoich ramionach, nie będzie wolne od cierpień i odrzucenia. Jezus zostanie odrzucony przez starszyznę, kapłanów, uczonych, a więc przez żydowską elitę społeczną. Zostanie odsunięty od wszystkiego, co ludzkie, pozbawiony prestiżu, zniesławiony, przekreślony w swoim człowieczeństwie i życiu publicznym. Będzie zmiażdżony cierpieniem. Jego misja zostanie przerwana, będzie wyeliminowany z życia. Stanie się straszliwym zgorszeniem. Będzie znakiem sprzeciwu w ciągu całej historii. Papież Benedykt XVI komentuje: „Nie mówimy tu o przyszłości. Wiemy wszyscy, jak bardzo Chrystus jest dzisiaj znakiem sprzeciwu, koniec końców, zwracającym się przeciw samemu Bogu. Ciągle na nowo Boga postrzega się jako granicę wolności, granicę, którą trzeba usunąć, po to by człowiek mógł być całkowicie sobą. Bóg ze swą prawdą przeciwstawia się różnorakim kłamstwom człowieka, jego egoizmowi i jego pysze. Bóg jest miłością. Miłość może być również znienawidzona tam, gdzie domaga się wyjścia z siebie samego, po to, by wznieść się ponad siebie. Zbawienie nie jest wellness, zanurzeniem się w samozadowoleniu, lecz jest wyzwoleniem z zasklepienia we własnym «ja». Ceną za to wyzwolenie jest cierpienie Krzyża. Prorocza zapowiedź światła i słowa o Krzyżu idą w parze”.

Cierpienie Jezusa i sprzeciw wobec Niego wiąże się z upadkiem i powstaniem „wielu w Izraelu”. Dla jednych będzie kamieniem węgielnym, ratunkiem i umocnieniem, jednak „dla większości będzie kamieniem obrazy, o który się potkną (zob. Rz 9,27.32-33; 11,5.7). (…) Jego przyjęcie zaś lub odrzucenie będzie znakiem akceptacji lub odrzuceniem Boga” (P. Gadenz).

W odrzuceniu, cierpieniu i krzyżu Jezusa będą mieć udział jego uczniowie (Dz 28,22), szczególnie zaś Jego Matka: „Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35). Wraz z Synem przejdzie drogę krzyżową i wraz z Nim będzie przeżywać kryzys, opuszczenie, wzgardę i śmierć, stojąc w bolesnej kontemplacji pod krzyżem (J 19,25-27). Miecz, który przeszyje Jej duszę, oznacza również trudny dla Maryi proces wyobcowania od swego Syna. Oznacza posłuszeństwo Bogu do końca i przekraczanie naturalnych biologicznych więzi rodzinnych. Maryja fizycznie utraci Jezusa, ale odzyska Go na nowo żyjącego w Kościele. Tracąc, odzyska Go w wierze. „Chrystusowe prawo miecza jest paradoksalne: tracenie, aby odzyskać; całkowite ubóstwo, aby wszystko posiadać; oddanie się w wierze, aby zostać całkowicie nasyconym, pocieszonym, zbawionym” (G. Ravasi). „Od Maryi możemy się uczyć autentycznego współcierpienia, całkowicie wolnego od sentymentalizmu, w przyjmowaniu cierpienia drugiego jako swego własnego” (Benedykt XVI).

Cierpienie Maryi nie skończyło się pod krzyżem ani w chwili wniebowzięcia. Ono trwa przez całą historię. „Nadal poprzez wieki uczestniczy w losach całej ludzkości wezwanej do przyjęcia Chrystusa. Przyczyną Jej cierpienia są powtarzające się poprzez wieki akty bluźnierczego wręcz niekiedy odtrącania Zbawiciela i gardzenie możliwością osiągniecia w Nim zbawienia wiecznego. Jej cierpienie jest też cierpieniem matki patrzącej na swe duchowe dzieci, które dobrowolnie staczają się w przepaść i gubią same siebie, podczas gdy Ona nie może temu zapobiec” (F. Mickiewicz).

Pytania do refleksji:

  • Które cechy Symeona są ci bliskie?
  • W czym wyraża się twoja sprawiedliwość?
  • Z czym wiążesz swe nadzieje i marzenia?
  • Czy odczuwasz w swoim życiu obecność Parakleta?
  • Czy mógłbyś zaliczyć siebie do „ubogich Pana”?
  • W kim (czym) widziałbyś przedłużenie siebie, twojego życia na ziemi?
  • Jakie są twoje najgłębsze tęsknoty?
  • Czy dostąpiłeś już łaski otwarcia oczu?
  • Czy mógłbyś powtórzyć za Symeonem:Teraz mogę odejść, bo moje oczy ujrzały Twoje światło”?
  • W czym wyraża się twój sprzeciw wobec Boga?
  • Może sądzisz, że Bóg stanowi granicę twojej wolności?
  • Jaki „miecz przenika” twoją duszę?
  • Czy potrafisz współcierpieć? Kiedy szczególnie?

W progach świątynnych powitała Jezusa inna pobożna osoba, Anna. Prorokini Anna występuje w parze ze starcem Symeonem, stanowiąc paralelę do Maryi i Józefa. Święty Łukasz,  Ewangelista kobiecej czułości i delikatności,  wprowadza na karty swojej Ewangelii wiele kobiet, o których milczą inni. W ten sposób podkreśla, równość mężczyzn i kobiet przed Bogiem oraz fakt, że dobra nowina jest skierowana do wszystkich. W przeciwieństwie do innych kobiet Nowego Testamentu, Annie poświęca długi opis: „Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem, i pozostała wdową. Liczyła już sobie osiemdziesiąt cztery lata. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 2,36-37).

Imię Anna oznacza łaskę Bożą. Nosiła je matka Samuela (por. 1 Sm 1-2) oraz matka Maryi, czyli babcia Jezusa. Znamy również pochodzenie Anny (w przeciwieństwie do Maryi!). Była córką Fanuela. W języku hebrajskim imię to oznacza „oblicze Boga” i jest znakiem błogosławieństwa i szczęścia (por. Lb 6,24-26). Anna pochodziła z pokolenia Asera, a Aser oznacza „szczęście”, „szczęśliwość”. Rodowód Anny wskazuje, że jest kobietą szczęśliwą, pobłogosławioną przez Boga, napełnioną radością i pokojem. Zdrowa rodzina i właściwe  wychowanie rodzinne i religijne ukształtowało w niej dojrzałą, głęboką i szlachetną kobietę.

Anna jest prorokinią. Kontynuuje starotestamentalny nurt kobiet, które zostały obdarzone szczególną intuicją i wyczuleniem na słowo Boga. Jako prorokini spędzała w świątyni wiele czasu, modląc się i poszcząc. Liturgia żydowska znała jeden post wyznaczony na Dzień Ekspiacji (Kpł 16, 29nn). Izraelici pościli jednak dwa razy w tygodniu: w poniedziałki i czwartki. W sytuacjach wyjątkowych, na przykład klęsk, by uprosić u Boga pomoc, ogłaszano oficjalne dni postne. Żydzi traktowali post zasadniczo jako modlitwę błagalną do Boga oraz jako zadośćuczynienie i pokutę. Dla Anny post był stałą praktyką, którą łączyła z modlitwą, miłością i przebywaniem w bliskości Boga. Jest pierwszą uczennicą Jezusa, podobnie jak apostołowie, którzy po zmartwychwstaniu swego Mistrza „stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga” (Łk 24,53).

Anna jest wdową. W czasach biblijnych Starego Testamentu nie był to powód do chluby. Długie życie i liczne potomstwo były wyrazem Bożego błogosławieństwa, a kobietę ceniono tylko wówczas, gdy rodziła dzieci. Kobieta niezamężna, a więc bezdzietna była przedmiotem szyderstw. Wdowieństwo uważano za nieszczęście i hańbę (Iz 4,1) i stawiano na równi ze statusem sierot, cudzoziemców i ubogich, czyli osób wymagających szczególnej opieki i troski, również ze strony prawa. Pomimo tych niedogodności i cierpienia Anna w sposób świadomy zrezygnowała z ponownego wyjścia za mąż, by służyć Bogu.

Anna według interpretacji egzegetów dożyła 105 lat: czternaście przed zamążpójściem, siedem w małżeństwie i osiemdziesiąt cztery w stanie wdowieństwa; podobnie jak starotestamentowa Judyta (Jdt 16,22nn). Jest więc nową „Judytą”, czyli „Żydówką”. Jako Żydówka i chrześcijanka była wzorem do naśladowania nie tylko dla wdów, ale również dla diakonis wczesnochrześcijańskich. Świadczy o tym fakt, iż imię Anny wymieniano w prefacji konsekracyjnej diakonis. Anna stanowi wzór starości przepełnionej radością, wdzięcznością, pokojem i pogodą ducha. „Jej 84 lata nie uciekły jak piasek przez palce. Jej życie nie składa się tylko ze wspomnień podobnych liściom unoszącym się na jeziorze śmierci. Łukasz portretuje ją jako pogodną, modlącą się kobietę, «ubogą Pana». (…) Wobec świata, w którym jest coraz więcej pustki, gorączkowego poszukiwania sztucznej sytości, szalonego oszołomienia, przewrotności, Anna wyrasta jako znak prawdziwego pokoju, radości i pełni” (G. Ravasi).

Anna, podobnie jak Symeon natchniona Duchem Świętym, przyszła do świątyni, gdy Maryja z Józefem wnosili Jezusa: „Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem” (Łk 2,38). Dzięki życiu w bliskości Boga Anna rozpoznała w Jezusie nadzieję Izraela. „Zwyczaj koncentrowania się na tym, co najważniejsze, wraz z wynikającym z tego uwolnieniem się od wszystkiego, co zbyteczne i co może stanowić wyłącznie doczesny punkt oparcia, wyostrza wzrok serca i pozwala osobom całkowicie zawładniętym proroctwem i słowem Boga rozpoznać w Jezusie Zbawiciela świata” (I. Gargano). Anna, obok pasterzy, należy do pierwszych misjonarzy, ewangelistów. Jako pierwsza w Jerozolimie rozgłaszała orędzie o narodzinach upragnionego Zbawiciela.

Spotkanie Świętej Rodziny z Anną kończy ich pobyt w Świętym Mieście. Maryja zapewne przeżywała mieszane uczucia. Jej radość z oczyszczenia i ofiarowania Jezusa Bogu została zakłócona przez tajemnicze przepowiednie Symeona. Pojawił się cień krzyża i bolesna rana serca. Balsamem na duszę były słowa Anny. „Mimo przepowiedzianego cierpienia, które przyniesie przyszłość, radość Maryi i Józefa była wielka. Jezus został rozpoznany w świątyni jerozolimskiej, w samym sercu świętego miasta, przez ludzi, którzy – jak się wydawało – nie powinni o Nim nic wiedzieć. Chociaż nie zamierzali prowadzić rozmowy, Maryja i Józef czuli, że otaczają ich serca pełne miłości do Dzieciątka, które właśnie przedstawili Panu. Zapewne miały miejsce i inne spotkania, inne odkrycia prawdy o Jezusie, tak w Jerozolimie, jak i w Betlejem” (B. Martelet).

Georgette Blaquière podkreśla jeszcze jeden wymiar wydarzeń związanych z pierwszym pobytem Jezusa w Jerozolimie. Wskazuje na Maryję jako „strażniczkę Światła”: „Była to nieodzowna służba kobiet żydowskich, które wprowadzały rodzinę w uroczystość szabatu, wnosząc światło i błogosławiąc nim. Ale tu chodzi o coś więcej niż zwykłą lampę oliwną, w której oliwa szybko mogłaby się wypalić. Maryja, córka Izraela, niesie prawdziwe Światło dla uczczenia Dnia Boga w samym sercu Świątyni Jerozolimskiej. W takiej chwili widzę i kontempluję w Maryi wybranie Ludu Bożego Izraela przynoszącego światu Jezusa, nierozpoznanego w pełni jako Mesjasza, lecz przyjętego przez «strażników jutrzenki» – proroków, ubogich, grzeszników i dzieci. Wybawiciel Izraela wstępuje do swojej Świątyni jako zwycięski Król chwały”. Czyż ta tajemnica nie przenika nasze polskie święto Matki Bożej Gromnicznej?

Pytania do refleksji:

  • Jak często przebywasz w świątyni? I co w niej czynisz?
  • W jaki sposób przeżywasz liturgię?
  • Jak wygląda twoja praktyka postna?
  • W jaki sposób chwalisz Boga, czcisz Go i służysz Mu?
  • Jaki jest twój stosunek do stanu wdowieństwa?
  • Czy odkrywasz wartość i piękno bycia wdową (wdowcem), „która służy Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 1,37)?
  • Czy znasz osoby starsze (i stare), które są dla ciebie źródłem mądrości życiowej i duchowej, które pragniesz naśladować?
  • Czy godzisz się na czas bierności, przemijania, zejścia na dalszy plan?
  • Jak przeżywasz własne starzenie się i starość?
  • Jaką dobrą nowinę głosisz swoim słowem i życiem?
  • Jak rozumiesz i przeżywasz święto Matki Bożej Gromnicznej?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

]]>
Przynieśli Jezusa , aby przedstawić Panu. Myśli do kontemplacji na Święto Ofiarowania Pańskiego https://jezuici.pl/2025/02/przyniesli-jezusa-aby-przedstawic-panu-mysli-do-kontemplacji-na-swieto-ofiarowania-panskiego/ Sun, 02 Feb 2025 10:06:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=96291 Tekst z Pisma Świętego: „Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jeruzalem człowiek, […]]]>
Tekst z Pisma Świętego: „Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jeruzalem człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,22-32).

Obraz do kontemplacji: Kontempluj Maryję i Józefa wnoszących Jezusa do świątyni jerozolimskiej. Zobacz także starca Symeona, który trzyma w objęciach Niemowlę i błogosławi Boga.

Prośba o owoc kontemplacji: Módl się o pragnienie ofiarowania Bogu siebie i swego życia.

  1. Wierni Prawu

Zobacz najpierw „oczami wyobraźni” dwa obrzędy, w których uczestniczy Święta Rodzina. Według prawa żydowskiego kobieta po urodzeniu dziecka była nieczysta. W przypadku narodzin chłopca – czterdzieści dni. Po zakończeniu rytualnej nieczystości (która nie pozwalała jej między innymi dotykać niczego świętego ani wchodzić do miejsca kultu) zobowiązana była złożyć w świątyni ofiarę całopalną z baranka i przebłagalną z gołąbka lub synogarlicy. Ubodzy mogli zamiast baranka złożyć gołębia lub synogarlicę (Kpł 12,1nn). Oczyszczenie miało miejsce na dziedzińcu kobiet przy bramie Nikanora. Obrzęd polegał na błogosławieństwie udzielanym przez kapłana i skropieniu matki dziecka  krwią ofiarnych zwierząt.

Drugą powinnością rodziców było wykupienie pierworodnych (Wj 13,2). Tradycja stanowiła pamiątkę z niewoli egipskiej. Zgodnie z nią pierworodne zwierzę należało złożyć Bogu w ofierze, natomiast syn miał być ofiarowany na służbę w świątyni; później gdy służbę świątynną pełniły pokolenia kapłańskie, należało go wykupić.

Kontempluj Maryję i Józefa, którzy w cichości i pokorze, ale zapewne także z dumą wypełniają przepisy Prawa. Żydzi byli dumni z Prawa. Uważali go za największy dar, za który należy się Bogu nieustanna wdzięczność. Rodzice Jezusa, chociaż byli wolni od nakazów Prawa, przestrzegali go ściśle. Pomyśl, jaki jest twój stosunek do Dekalogu i innych przykazań Bożych i kościelnych?

  1. Ofiarowanie

Ofiarowanie Jezusa Ojcu jest spełnieniem zapowiedzi prorockich o ponownym przybyciu Pana do świątyni. Malachiasz zapowiada ją w taki sposób: „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów” (Ml 3,1). Jezus od samego początku oddany zostaje Ojcu. Należy do Boga; nie do ziemskich rodziców. Przez całe życie będzie potwierdzał całkowitą i wyłączną przynależność do Ojca w niebie.

Wniknij głębiej w sens ofiarowania Jezusa Ojcu. Pomyśl także o swoim ofiarowaniu. Czy twoje życie stanowi „ofiarę całopalną”, do której zachęca święty Paweł: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe” (Rz 12,1-2)?

  1. Starzec Symeon

W czasie modlitwy kontempluj także starca, który bierze w ramiona Niemowlę. Symeon raduje się, bo widzi przedłużenie, kontynuację swego życia. Jego nadzieja zaczyna się urzeczywistniać. Ten człowiek, prosty i pokorny, pełen wiary i ufności,  żył sprawiedliwie, zachowywał Prawo i tęsknił za Zbawicielem, dlatego Bóg zaspokoił jego największe pragnienie. Zobaczył, a nawet dotykał, trzymał w swych objęciach Syna Bożego. Przepełniony radością i ogromną miłością pragnął już odejść, by pozostać w wiecznej kontemplacji Boga.

Zadziw się tą piękną sceną. Ma ona w sobie coś bardzo głęboko ludzkiego. Tchnie nadzieją, radością. Człowiek cieszy się, gdy widzi, że inni podejmą jego dzieło. Rodzice cieszą się swym potomstwem. Dziadkowie – wnukami. Mistrz cieszy się, gdy uczeń podejmuje jego myśl… Mimo schyłku życia, mimo przemijania istnieje odrodzenie, przedłużenie życia, nadzieja. Pomyśl, co stanowi twoją nadzieję? W czym widzisz przedłużenie swej misji i życia?

Wsłuchaj się w brzmienie prostej, ale przepięknej modlitwy Symeona, która towarzyszy wieczornej Liturgii Godzin. Kantyk Symeona to „króciutki hymn, niemal akt pogodnej rezygnacji, łagodnego oddania, podstawowego zaufania, wypowiedziany przez człowieka, który czuje, ze nadszedł dla niego zmierzch – pełen światła, nie budzi więc lęku” (G. Ravasi).

Zastanów się, czy modlitwa Symeona jest ci bliska? Czy twoje oczy zobaczyły już Zbawiciela? Czy jesteś już gotów, by dziś powiedzieć: „teraz mogę odejść, bo moje oczy ujrzały Twoje światło?”?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Maryją. Dziękuj Jej zaofiarowanie Syna Ojcu. Proś, by pomagała ci coraz pełniej zaufać Bogu i składać Mu nie tylko ofiary materialne i duchowe, ale również siebie. Odmów Kantyk Symeona.

Więcej w książce: Stanisław Biel SJ, Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym, WAM 2021
]]>
Dziś spełniły się słowa Pisma. Myśli do medytacji na 3 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/01/dzis-spelnily-sie-slowa-pisma-mysli-do-medytacji-na-3-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 25 Jan 2025 18:31:08 +0000 https://jezuici.pl/?p=96172 Słowo Boże: „Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których […]]]>

Słowo Boże: „Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono. (…)  Potem powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 1, 1-4; 4,14-21)

Obraz do medytacji: Weź do ręki księgę Pisma świętego. Uświadom sobie, że jest ona słowem, które Bóg kieruje dziś do ciebie. Jeżeli masz osobiste doświadczenie pobytu w  Jerozolimie w Muzeum Księgi, albo w synagodze w Nazarecie, możesz je przywołać.

Prośba o owoc medytacji: Proś o pragnienia umiejętności czerpania ze skarbca Słowa i Tradycji Kościoła. Proś, aby słowo Boga odnawiało cię i przemieniało.

1. Bóg mówi przez słowo

 Ewangelia wg św. Łukasza rozpoczyna się Prologiem wzorowanym na tradycjach helleńskich. Autor postanowił zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać po kolei. W czasach, gdy pisał Ewangelie żyli jeszcze naoczni świadkowie i zajmowali ważne miejsca w Kościele. Łukasz czerpał więc z wiarygodnych źródeł. Od początku Kościoła oprócz źródeł pisanych ważna jest Tradycja.

W czasie medytacji zastanówmy się nad miejscem i rolą Biblii i Tradycji w naszym życiu duchowym. Kardynał C. M. Martini napisał: Osobiście dochodzę do wniosku, że kiedy nie mam kontaktu ze słowem, jestem pozbawiony źródła odnowy mojego umysłu, źródła, które pozwala mi żyć i szukać zawsze tego, co najlepsze, odnajdywać wskazówki niezbędne dla mojej pracy  i dla innych, pokonywać chwile nudy, ciemności, niecierpliwości, niesmaku i goryczy.

Istnieją różne sposoby słuchania Bożego słowa. Można słuchać go w czasie Eucharystii. Można czytać Pismo Święte w sposób ciągły. Ojcowie Kościoła proponują uczenie się na pamięć poszczególnych zdań albo nawet całych passusów Pisma i sięganie do nich w razie potrzeby, pokus, bądź trudności życiowych. Niektórzy stojąc przed trudnymi problemami otwierają Biblię w dowolnym miejscu i szukają w nim odpowiedzi. Inni powtarzają słowa Pisma w ciągu dnia jako akty strzeliste.

W słuchaniu słowa Bożego ważna jest wytrwałość. Czytane i rozważane, jest jak manna, która zaspokaja dzienne potrzeby. Objawia wolę Boga, kształtuje nasze powołanie, tożsamość. Daje odpowiedź na wiele pytań i dylematów codziennego życia.

Wobec słowa, które Bóg wypowiada, potrzebna jest pokora.  Wsłuchując się w Słowo, musimy uznać, że ono nas przekracza, stanowi tajemnicę, niejednokrotnie jest trudne, niejasne. Jednak ważne jest, by zapadało w serca. W odpowiednim czasie przyjdzie łaska i Bóg pozwoli je zrozumieć. Pokora pozwala wsłuchiwać się w słowo Boże z uwagą i wdzięcznością ciągle na nowo. Słowo Boże jest zawsze świeże. I wnosi nowe światło w rutynę codzienności. Jest listem Boga do nas. Jeżeli się w Nim zakochamy, będziemy nieustannie czytać Jego słowa.

Jak często w ciągu tygodnia sięgasz do Pisma świętego? Do których tekstów powracasz najczęściej? Dlaczego? Które fragmenty są dla ciebie najtrudniejsze albo wręcz nie do przyjęcia? Dlaczego? Jakie ważne sprawy twego życia poprzedzasz modlitwą i szukaniem światła w słowie Bożym? Jakie znaczenie ma dla ciebie Tradycja Kościoła?

 2. Jezus przybywa do Nazaretu

Druga część obecnej Ewangelii mówi o adwencie Jezusa do Nazaretu. Słowo adventus oznacza nawiedzenie miasta przez jakiegoś boga, przybycie imperatora, cesarza na prowincję. Taka wizyta wiązała się zwykle z oczekiwaniem i długimi przygotowaniami. Cała społeczność prowincjonalna starała się zrobić na cesarzu jak najlepsze wrażenie. Pewną analogię mamy w czasie wizyt papieża.

Społeczność Nazaretu oczekuje z napięciem na Jezusa. Mieszkańcy Nazaretu są zapewne ciekawi, a może trochę wyrafinowani: jakie korzyści odniosą ze spotkania z Jezusem z Nazaretu, o którym tyle słyszeli? Możemy wyobrazić sobie to całe podekscytowanie, właściwe małemu, zamkniętemu miasteczku, związane z przybyciem kogoś niezwykłego. Sam Jezus włącza się w klimat napięcia i oczekiwania. Co więcej, podkreśla, że Jego adventus jest spełnieniem wszystkich nadziei: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli.

W jakich wydarzeniach twojego dnia i życia doświadczasz szczególnego adwentu Boga? Jak przygotowujesz się i przeżywasz spotkania z Jezusem (modlitwa, sakramenty…)? Jakie doświadczenie Boga pozostawiło w tobie najgłębsze przeżycia duchowe?

3. Wyzwalająca Ewangelia  

Jezus wychował się w Nazarecie i jako pobożny Żyd miał zwyczaj udawania się w każdy szabat do synagogi. Liturgia w synagodze polegała ona odczytaniu Szema Israel, następnie wypowiadano osiemnaście błogosławieństw, czytano fragment Tory (Pięcioksięgu), a następnie fragment pism prorockich. Po czym następowało pouczenie, rodzaj homilii. Jezus odczytał fragment Księgi Proroka Izajasza (Iz 61, 1n). Następnie rozpoczął pierwsze wystąpienie, które Łukasz streszcza w jednym zdaniu: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. Adwent Jezusa to Dobra Nowina, czas pokoju, radości z pojednania i niekończącego się jubileuszu.

Izajasz dwukrotnie podkreśla moment wolności, wyzwolenia, a Jezus akcentuje, że dokonuje się dzisiaj. Jest to wyzwolenie od niewoli ideologii, mody, bożków i idoli, od dążenia za wszelką cenę do władzy, od pychy i egoizmu. Takie wyzwolenie, które przynosi Jezus jest możliwe, gdy uznamy siebie za ubogich, więźniów, ślepych, uciskanych przez kajdany. „Kajdany, które uwierają – oto znak, że na nas zstąpiło tchnienie Ducha” (A. Pronzato).

Czy udział w niedzielnej Liturgii jest dla ciebie przyjemnością czy przykrym obowiązkiem? Co dla ciebie osobiście jest dobrą nowiną? Co cię najbardziej zniewala? Jakiego wyzwolenia potrzebujesz dziś?

Rozmowa końcowa: Proś o życie słowem Bożym, Liturgią i sakramentami w codzienności. Proś o umiejętność łączenia Tradycji z wymaganiami współczesności. Proś Jezusa, aby wyzwalał cię z wszystkich uwierających kajdan.

fot. Pixabay

]]>
Pramatka https://jezuici.pl/2025/01/pramatka/ Fri, 24 Jan 2025 16:00:17 +0000 https://jezuici.pl/?p=96166   Księga Rodzaju opisuje w sposób symboliczny bliskość człowieka z Bogiem. Raj przedstawiony jest jako oaza, w której Adam spędza pogodne życie w bliskiej zażyłości z Panem Bogiem. Jest to opis przyjaźni, która wypływa z zaufania i miłości. Pierwszy człowiek, Adam (hebr. „adamah” – ziemia) jest połączeniem ziemi, ciała i ducha. Autor Księgi Rodzaju nawiązuje […]]]>

 

Księga Rodzaju opisuje w sposób symboliczny bliskość człowieka z Bogiem. Raj przedstawiony jest jako oaza, w której Adam spędza pogodne życie w bliskiej zażyłości z Panem Bogiem. Jest to opis przyjaźni, która wypływa z zaufania i miłości. Pierwszy człowiek, Adam (hebr. „adamah” – ziemia) jest połączeniem ziemi, ciała i ducha. Autor Księgi Rodzaju nawiązuje do powszechnego na Bliskim Wschodzie wyobrażenia Boga Garncarza, który z materii kształtuje człowieka, a następnie „tchnie” w niego swego ducha (por. Rdz 2, 7; Jer 18, 1nn). Człowiek jest więc istotą złożoną. Nie jest aniołem, duchem czystym ani zwierzęciem pozbawionym rozumu, świadomości i wolności. Człowiek jest w połowie drogi między zwierzętami i aniołami, patrzy przed siebie – nie w dół ani w górę – i jest wolny w wyborze kierunku. Gdy zgrzeszy, będzie jak zwierzęta, zatroskane jedynie o jedzenie i picie, jeżeli zaś jest dobry, jego jedynym zajęciem jest przygotowywanie się do życia w świecie przyszłym (D. Lifschitz).

Konsekwencją złożoności człowieka jest dualizm, wewnętrzne rozdarcie. Z jednej strony pojawia się pragnienie wieczności, nieskończoności, piękna, nieśmiertelności, miłości, a z drugiej najniższe fizyczne instynkty, pożądania zmysłowe i grzechy, ludzkie ograniczenia. Człowiek jest bytem duchowym, który śni o wieczności i tworzy „rzeczy wieczne”. Lecz wystarczy mała utrata gruczołu tarczycy, aby uczynić zeń debila (E. Brenner).

Pan Bóg obdarował człowieka w Raju czymś najcenniejszym, ukształtował go na swój obraz i podobieństwo (Rdz 1, 26n). Każdy człowiek jest jedynym egzemplarzem miłości Boga, zawierającym Jego piękno, mądrość, ducha i miłość. Gdy człowiek wybija monety, używając jednej matrycy, są one identyczne, natomiast Pan „wybił” wszystkich ludzi przy pomocy matrycy pierwszego człowieka, i nikt nie jest taki sam jak jego towarzysz (D. Lifschitz).

Bóg w Raju obdarował człowieka zmysłem etycznym. Drzewo poznania dobra i zła (Rdz 2, 16n) jest synonimem moralności. Człowiek posiada naturalne zdolności pozwalające rozróżniać, dokonywać wyborów i podejmować działanie w kierunku dobra lub zła. Wolność jest darem, który pozwala naśladować Stwórcę lub prowadzi na bezdroża. Wybór prawa moralnego, które ustanowił Bóg, prowadzi do egzystencji harmonijnej, spokojnej, stabilnej i bezpiecznej. Wybór zła staje się źródłem dysharmonii i wszelkich możliwych zakłóceń w człowieku, między ludźmi i w relacji z Bogiem (por. Rdz 3).

Jeszcze jednym darem Boga dla Adama jest stworzenie. Bóg tworzy dzieło, świat, a następnie powierza je człowiekowi, aby nad nim panował. Symboliczne określenie nazwy istot żyjących jest potwierdzeniem władzy, autorytetu i odpowiedzialności człowieka nad nimi (Rdz 2, 19n). Człowiek ma władzę nad ziemią i światem (por. Rdz 1, 28); jego misją jest prokreacja, zaludnianie ziemi, wychowanie, poszukiwania naukowe, tworzenie kultury, zadania administracyjne i techniczne. W starożytnym Egipcie uważano, że faraon, który sprawował władzę nad całym Egiptem był „odbiciem bogów”. W tym sensie każdy człowiek jest „faraonem”, królem na ziemi, poprzez władzę nad innymi stworzeniami.

Wszystkie dary, które otrzymał Adam w Raju, a więc duchowość, nieśmiertelność, zmysł moralny, dary materialne, okazały się niewystarczające. Adam, mimo bezpośredniej bliskości Boga, odczuwał samotność i brak bliskiej istoty i dlatego poprosił o odrobinę ludzkiego towarzystwa (S. Bellow). Odpowiedzią Boga było powołanie do istnienia Ewy. Według Księgi Rodzaju Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta (Rdz 2, 21-23). Ewa jest pierwszą kobietą, „pramatką”. Imię „Ewa” ma sens symboliczny: w języku hebrajskim „haya” oznacza „matka żyjących”, a w arabskim „hayya” – „wąż”.

Antropomorficzny obraz wyjęcia żebra podczas snu Adama podkreśla jedność i równość natury mężczyzny i kobiety. Jeden z żydowskich midraszy mówi: Dlaczego Bóg stworzył Ewę z żebra, a nie z głowy? Aby nie dopuścić do tego, aby panowała nad mężczyzną. Dlaczego nie ze stopy? Aby uniknąć zdominowania jej przez mężczyznę. Stworzył ją z żebra, by mieli jednakową godność (D. Lifschitz).

Adam i Ewa, kobieta i mężczyzna są komplementarni. Stanowią jedność, posiadają jednakową godność, chociaż z drugiej strony są różnorodni. Wzajemne i uzupełniające się zróżnicowanie między mężczyzną i kobietą sprawia, że każde z nich do bycia sobą potrzebuje drugiego, niezależnie od tego, że pozostają różni w niezmiennej tajemnicy, której prawda odsłania się jedynie w obdarowaniu (C. M. Martini). Lansowane dziś coraz natarczywiej małżeństwa homoseksualne, poza brakiem zgodności z naturą, nie odpowiadają zamysłowi Stwórcy ani naturalnemu dążeniu do jedności i komplementarności płci.

Jedność mężczyzny i kobiety wyraża się w miłości. Bóg powołał ich do relacji na płaszczyźnie fizycznej i duchowej. Seksualność jest stworzona i chciana przez Boga (por. Rdz 1, 28). Każdy małżeński akt seksualny wyrażający jedność i najgłębszą bliskość jest w pewnym sensie odbiciem jedności, która jest w Bogu i odpowiada pragnieniu Jezusa aby wszyscy stanowili jedno (por. J 17, 21nn).

Z drugiej jednak strony seksualność nie może być traktowana instrumentalnie, jako cel sam w sobie albo sposób rozładowania napięcia czy zaspokojenia pożądania. Cielesność i seksualność znajduje swoje dopełnienie w miłości. Język grecki „stopniuje” miłość poprzez trzy określenia. Pierwszy stopień „eros” dotyczy wymiary cielesnego, zmysłowego, seksualnego; drugi „filia” określa relacje w wymiarze przyjaźni i daru; trzeci „agape” oznacza pełnię miłości czystej, bezinteresownej. Dopiero obecność wszystkich „stopni miłości” wyraża bliskość, jedność i głębię miłości małżeńskiej, która jest jedynie bladym odbiciem miłości Boga, absolutnej, bezwarunkowej, nieskończonej.

Pytania do refleksji i modlitwy:

  • Czy akceptuję moją zależność od Boga i jestem wdzięczna/y za dar życia?
  • Czy jestem świadoma/y dualizmu i rozdarcia wewnętrznego wynikającego z odmiennych potrzeb ducha i ciała?
  • W jaki sposób korzystam z daru wolności?
  • W jaki sposób, na moim odcinku życia, wypełniam misję płodności i poddawania sobie ziemi (por. Rdz 1, 28)?
  • Czy odczuwam czasem samotność i brak bliskiej osoby? W jaki sposób radzę sobie z tym brakiem?
  • Czy szanuję wartość, godność i bogactwo wewnętrzne osób przeciwnej płci?
  • Czy jest we mnie zdrowe akceptujące podejście do seksualności (własnej i innych)?
  • Który rodzaj miłości (eros, filia, agape) jest najmniej obecny w moim życiu?

Fragment książki „Kobiety – między miłością a zdradą. Medytacje biblijne”, WAM

]]>
Smak wina. Myśli do medytacji na 2 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/01/smak-wina-mysli-do-medytacji-na-2-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 18 Jan 2025 18:48:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=96079 Tekst z Pisma świętego: „Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? [Czy] jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? [Czy] jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Ci więc zanieśli.  Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,1-11).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie ucztę weselną w Kanie Galilejskiej. Przywołaj w pamięci drogi ci obraz Matki Bożej.

Prośba o owoc medytacji: Proś, abyś uczył się od Maryi zawierzenia Jezusowi. Módl się też o zdrowe i szczere nabożeństwo do Matki Najświętszej.

  1. Maryja na weselu

Pierwszym radosnym wydarzeniem u progu publicznej działalności Jezusa jest wesele w Kanie. Wydarzenie to ma miejsce w Galilei w obecności rodziny, przyjaciół i uczniów Jezusa. Na wesele zostaje zaproszona przede wszystkim Maryja; wszystko wskazuje na to, że Józef już nie żyje. Jezus jest jeszcze na drugim planie, zaproszony jako Syn Maryi.

Kontempluj ucztę i radość zabawy weselnej w Kanie. Zwróć uwagę na sposób obecności Maryi. Wszyscy mają określone zajęcia i role. Maryja natomiast dyskretnie obejmuje całość. Widzi, czego brakuje i powiadamia o brakach swego Syna. Zauważ, że Maryja nie interweniuje bezpośrednio. „Zazwyczaj wystarczało powiadomić dyskretnie starostę weselnego; to on zajmował się zaopatrzeniem stołów. Poza tym Kana, podobnie jak cały region, była krainą winnic – było więc bardzo łatwo zdobyć potrzebne wino. Ale Maryja zwraca się do Jezusa. O nic Go nie prosi, nic Mu nie podpowiada; po prostu przedstawia sytuację” (B. Martelet). Maryja troszczy się o potrzeby i niedostatki człowieka, nawet zwyczajne, codzienne.

W tekstach biblijnych wino jest symbolem radości i miłości. Posługując się tym symbolem można powiedzieć, że Maryja interweniuje, wskazując na brak miłości. Stągwie są puste. Miłość wygasła, wyczerpała się. Weselnicy chcą się dalej bawić, ale nie mogą. Są niezdolni do miłości, do radości. Stąd płynie ludzka niedola. Jezus jest wezwany przez Matkę, aby wypełnić ten brak – niezdolności do kochania.

W czasie modlitwy zobacz  troskliwą, czuwającą, dyskretną obecność Maryi Matki w twoim życiu. W jakich sytuacjach zwracasz się do Niej o pomoc?

  1. Maryja ufa Jezusowi, Jezus ufa Maryi

Uczta trwa nadal, sytuacja jest trudna. Brak wina na uczcie mógł stać się powodem żartów z pana młodego na długie lata. Jezus jednak pozornie odmawia prośbie Matki. Są przecież gośćmi, nie zaopatrzeniowcami. Co więcej, zwraca się do Niej słowem „kobieto”, jakby przypominając, że skończył się Jej „autorytet” matki. O Jego czynach i misji nie decyduje ziemska matka, ale Ojciec Niebieski. Ponadto jeszcze nie nadeszła „godzina Jezusa”; godzina Jego chwały na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Dopiero wówczas Jezus obdarzy ludzkość najlepszym winem; jest nią miłość Boga emanująca z otwartego serca Jezusa (por. J 19,34); Duch miłości i radości przekazany ludzkości w chwili odejścia Jezusa do Ojca (J 19,28-30).

Spróbuj wniknąć w serce Maryi. Czy nie był to kolejny moment, gdy miecz przeszył Jej serce? Co wówczas odczuwała?

Zauważ, że Maryja nie traktuje odpowiedzi Jezusa jako odmowy. Przeciwnie, wierzy w swego Syna. Wierzy w Jego moc i miłość, zanim Jezus uczyni pierwszy znak. Uczniowie uwierzą dopiero, gdy ten znak zobaczą. Maryja każe sługom być dyspozycyjnym i posłusznym Jezusowi. Zwróć uwagę na Jej słowa: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Maryja jest pewna, że cokolwiek powie Jezus, to będzie najlepsze.

W czasie kontemplacji uświadom sobie, że najważniejsze jest zaufanie Bogu, nawet gdy Go nie rozumiesz. Gdy Mu zaufasz, zawierzysz, On stopniowo pozwoli ci zrozumieć swoje tajemnice. Pomyśl także, co ci chce powiedzieć Jezus? Zapytaj Go, jakie jest Jego orędzie dla ciebie, na twoje życie?

Maryja ufa Jezusowi, ale Jezus także ufa swej Matce. Nie pozostaje obojętny wobec Jej prośby i sugestii. Czyni pierwszy, „wymuszony” przez Maryję cud. Zamienia wodę w wino. W przedsionku weselnego domu stało sześć kamiennych stągwi przeznaczonych do rytualnych obmywań, które praktykowali Żydzi. Mogły one pomieścić od 480 do 720 litrów wody. Gdy słudzy napełnili je wodą, Jezus każe im zaczerpnąć część zawartości i zanieść staroście weselnemu, który potwierdza cud.

W Kanie Galilejskiej nastąpiła epifania, czyli objawienie chwały, bóstwa Jezusa. Dzięki niej uczniowie uwierzyli i zaufali. Wiara pierwszych uczniów Jezusa wiązała się więc z dyskretną interwencją Maryi. Pomyśl, ze misją Maryi jest kierowanie wszystkich do Jezusa. Tam, gdzie jest Maryja, jest zawsze obecny Jezus. „Są Oni tak ze sobą wzajemnie zjednoczeni, że bardzo trudno jest mówić o Jezusie, nie mając na uwadze Maryi, podobnie jak ogromnie trudne (rzekłbym wręcz niemożliwe) jest mówienie o Maryi bez odniesienia do Jezusa z Nazaretu, Syna Bożego” (I. Gargano). Maryja jest drogą do Jezusa. I dopiero w przyszłym świecie dowiesz się, ile zawdzięczasz Jej dyskretnemu wstawiennictwu.

Jaka jest twoja relacja z Maryją? O co powinieneś Ją dziś prosić?

  1. Smak twojego życia

Ojcowie Kościoła interpretują kamienne stągwie zawierające wodę jako symbol pobożności tradycyjnej, skostniałej, rygorystycznej, opartej na przestrzeganiu przykazań. Wino jest symbolem Ewangelii, wiary  świadomej, głębokiej, radosnej, opartej na miłości. Takie wino miłości jest symbolem czasów mesjańskich i uczty wiecznej.

Twoje życie być może często przypomina owe skostniałe stągwie z wodą. Ale sam nie przemienisz wody w wino miłości. Przemiana duchowa wymaga ludzkiej codziennej cierpliwej pracy, ale także cudownej mocy Jezusa. By ludzkie życie nabrało smaku dobrego wina potrzeba współpracy z Bogiem. Św. Ignacy: Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw zależało tylko od Boga, a nie od ciebie; tak jednak dokładaj wszystkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.

Jezus pragnie, by nasze życie miało smak dobrego wina. Dobre wino jest symbolem ludzkiego serca. Takie przejawy serca, jak dobroć, oddanie, zaufanie, życzliwość, miłosierdzie miłość posiadają swój smak. Jezus chce również, by to wino było bez miary, w obfitości. Obfitość wina jest znakiem wskazującym na czasy mesjańskie i na hojność Boga. Gdy Bóg daje, to niczym kochający wyczerpujący się w nadmiarze swojej miłości. Nadmiar to po prostu wymiar boskości. To dar czystej radości, purpurowy niczym miłość, której boską miarą jest brak miary”(P. Seewald).

Czy twoje życie ma smak dobrego wina? Czy twoje życie jest głębokie, radosne, zjednoczone z Jezusem? A jeśli nie, to gdzie jest źródło tego braku radości, entuzjazmu, zapału?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Maryją. Podziękuj Jej za opiekę i wstawiennictwo. Poproś, by miała w opiece współczesną Kanę, Kościół i społeczeństwo i uczyła cię wrażliwości i otwartości na potrzeby bliźnich. Odmów Pod Twoją obronę.

Więcej w książce: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”, WAM

https://wydawnictwowam.pl/prod.cwiczenia-duchowe-w-zyciu…

Teraz promocja – 40%

 

]]>
Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli https://jezuici.pl/2025/01/udziele-wam-mego-ducha-po-to-byscie-ozyli/ Fri, 17 Jan 2025 19:03:24 +0000 https://jezuici.pl/?p=96069 Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam – wyrocznia Pana Boga (Ez 37, 14). Yad Vashem to instytut Holocaustu założony w 1953 roku, a umiejscowiony w Lesie Jerozolimskim na Wzgórzu Herzla. Jego hebrajska nazwa oznaczająca „miejsce i imię” (lub […]]]>

Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam – wyrocznia Pana Boga (Ez 37, 14).

Yad Vashem to instytut Holocaustu założony w 1953 roku, a umiejscowiony w Lesie Jerozolimskim na Wzgórzu Herzla. Jego hebrajska nazwa oznaczająca „miejsce i imię” (lub „pomnik i imię”) została zaczerpnięta z proroka Izajasza: dam miejsce w moim domu i w moich murach oraz imię lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne (Iz 56, 5).

To miejsce należy niewątpliwie do najbardziej wzruszających pamiątek związanych z czasem Holocaustu. Nowoczesne muzeum poświęcone jest pamięci sześciu milionów Żydów zamordowanych w czasie II wojny światowej. Cały kompleks, wyróżniający się śmiałą nowoczesną architekturą, ma formę trójkąta o stu sześćdziesięciometrowych bokach, ukrytego we wzgórzu. Nad łukiem wieńczącym wejście na teren muzeum widnieje pełen nadziei werset wyjęty z Księgi Ezechiela (37, 14) w języku angielskim: „I will put my breath into you and you shall live again and I will set you upon your own soil” (Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego). Centralnym miejscem muzeum jest Sala Pamięci. Jej podstawę tworzą zaokrąglone głazy. Wewnątrz znajdują się bloki skalne z czarnego bazaltu, a pośród nich wyryte nazwy dwudziestu jeden obozów zagłady. Nastrój ciszy i swego rodzaju grozy tego miejsca potęguje ciemność i płonący wieczny ogień.

Dla mnie najbardziej emocjonalne przeżycia budzą dwa miejsca. Pierwsze z nich to przejście  przez ciemny tunel z zainstalowanym systemem luster odbijających płomienie kilku świec, poświęcony dzieciom. Gdy przechodzę przez niego dobiegają mnie odczytywane imiona i nazwiska dzieci i ich narodowości. Nastrój smutku potęguje żałosna, wręcz rozdzierająca serca muzyka. W lustrach odbijają się setki ogników, które przypominają półtora miliona żydowskich dzieci zamordowanych przez nazistów. W tym miejscu nie sposób przejść obojętnie, nie roniąc łez. Mimo woli przypominają się rozdzierające słowa Jeremiasza: W Rama daje się słyszeć lament i gorzki płacz. Rachel opłakuje swoich synów, nie daje się pocieszyć, bo już ich nie ma (Jr 31, 15). Dalsze słowa proroka wnoszą jednak nadzieję: Powstrzymaj głos twój od lamentu, a oczy twoje od łez, bo jest nagroda na twe trudy – wyrocznia Pana – powrócą oni z kraju nieprzyjaciela. Jest nadzieja dla twego potomstwa – <wyrocznia Pana> – wrócą synowie do swych granic (Jr 31, 16-17).

Drugim wzruszającym miejscem Yad Vashem jest Aleja Sprawiedliwych. Poświęcona osobom, które podczas wojny ratowały Żydów od zagłady. Do niedawna każdy uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” posiadał swoje drzewko. Obecnie, ze względu na brak miejsca, tablice z nazwiskami umieszczane są na ścianie pamiątkowej. Gdy spaceruję aleją uderza mnie, że ponad sześć tysięcy, spośród dwudziestu dwóch tysięcy odznaczonych medalem, to Polacy. Zatrzymuję się dłużej przy drzewku posadzonym w 1963 roku przez Władysława Bartoszewskiego i Marię Kann w imieniu „Żegoty”, jedynej organizacji okupowanej Europy, która została powołana w celu ratowania Żydów. W tym miejscu wspominam jedną z wielkich postaci wojennych Irenę Sendlerową. Pomagała ona Żydom jeszcze przed powstaniem getta warszawskiego. Organizowała przemycanie dzieci żydowskich z getta i umieszczała je w przybranych rodzinach, domach dziecka i w domach zakonnych. Aresztowana w 1943 roku przez Gestapo, była torturowana i skazana na śmierć. „Żegota” zdołała ją uratować. W ukryciu kontynuowała dalej pracę nad ocaleniem żydowskich dzieci. Uratowała około dwa i pół tysiąca dzieci. Nazwiska rodziców i nowe, przybrane personalia zakopywała w słoiku, w ogrodzie; tylko dzięki tym notatkom, dzieci które przeżyły wojnę, dowiedziały się o swoich rodzinach. Myślę, że wielkie serce Ireny Sendlerowej jest cieniem wielkiego serca Boga, który posługuje się człowiekiem, aby zmniejszyć rozmiar cierpienia i zła.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o drugim wybitnym Polaku, którego pomnik znajduje się w Yad Vashem. Jest nim Janusz Korczak (właściwie Henryk Goldszmit), polsko-żydowski lekarz, pedagog, pisarz, publicysta i działacz społeczny. Artysta przedstawił go w pozie, gdy obejmuje dzieci, sieroty, którym oddał swe serce, a w końcu życie w obozie w Treblince. Pamięć o nim wyrażają umieszczone na pomniku kamyki. Zastępują one umieszczane w naszej kulturze na grobach i przy pomnikach kwiaty i znicze.

Więcej w książce: „Na ziemi Boga. Duchowe podróże do miejsc świętych i nieświętych”, WAM

 

]]>
Jezus także przyjął chrzest. Myśli do medytacji na Święto Chrztu Pańskiego, rok C https://jezuici.pl/2025/01/tys-jest-moj-syn-umilowany-mysli-do-medytacji-na-swieto-chrztu-panskiego-rok-c-2/ Fri, 10 Jan 2025 16:41:55 +0000 https://jezuici.pl/?p=95878 Słowo Boże: „Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. […] Kiedy cały lud […]]]>
Słowo Boże: „Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. […] Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 15-16.21-22).
Obraz do medytacji: Wyobraź sobie Jezusa, który stoi w wodach Jordanu i Jana Chrzciciela dokonującego rytu chrztu. Jeżeli masz osobiste doświadczenie pobytu w Betanii (Jordania), w miejscu chrztu Jezusa, możesz je przywołać w wyobraźni.
Prośba o owoc medytacji: Proś o życie świadomością chrztu św. na co dzień. Módl się również o otwartość na działanie Ducha Świętego.
1. Pokora Jezusa
Dzisiejsza niedziela kończy w Kościele okres Bożego Narodzenia. Rozpoczynamy tak zwany „czas zwykły”. W ten zwykły czas wprowadza nas tajemnica chrztu Jezusa.
W życiu ludzkim, również religijnym ważna jest inicjacja i rytuały. Taki charakter miał chrzest Jana. Wprowadzał do wspólnoty tych, którzy oczekiwali bliskiego przyjścia Mesjasza.
Chrzest poprzedzało wyznanie grzechów. Następnie zanurzano się w wodzie, pozostawiając w jej nurtach grzechy. Człowiek obmyty wodą łączył się z boskim źródłem życia.
Oczywiście, że Jezus, który nie miał nawet cienia grzechu nie potrzebował chrztu. Jednak stanął w grupie grzeszników. Wszedł w nasz świat, naszą słabość, nędzę, grzech. „Zbrukał się” niejako wszystkimi grzechami, które pozostawiano w Jordanie, by później nas z nich wyzwolić poprzez krzyż. W kościele wschodnim obrzęd uświęcenia wód Jordanu wyraża symboliczne zanurzenie krzyża w wodach.
Jedynym sposobem, by spotkać dogłębnie Jezusa jest świadomość, że jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy Jezusa. Odcięcie się od grzeszników, przekonanie, że jest się innym, lepszym, sprawiedliwym jest wykluczeniem siebie z relacji z Jezusem.
Jaki sens ma dla ciebie rytuał chrztu? Czy świadomość, że jesteś chrześcijaninem, a więc ochrzczonym przekłada się w jakiś sposób na twoje codzienne życie? Czy poczucie grzeszności prowadzi cię do pokory?
2. Symbolika chrztu Jezusa
Św. Łukasz podkreśla trzy symbole chrztu Jezusa:
1. to otwarte niebo. W adwentowym czasie towarzyszyło nam dramatyczne wołanie Izajasza: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił” (Iz 63, 19). W chwili chrztu Jezusa otwiera się niebo, Więź między Bogiem a człowiekiem, która została zerwana jednostronnie przez człowieka, zostaje ponownie przywrócona. Człowiek wchodzi na nowo w „orbitę miłosierdzia i łaski”. Dlatego język Jezusa różni się od Jan Chrzciciela. Jan mówił o karze, gniewie Bożym, akcentował sprawiedliwość. Jezus mówi o miłości, dobroci i miłosierdziu Ojca.
2. symbol to Duch Święty w postaci gołębicy. Egzegeci w rożny sposób interpretują gołębicę. Mamy tutaj odniesienie do Ducha, który unosił się nad pierwotnym chaosem, gdy Bóg kształtował świat. Gołębica pojawia się również po potopie, gdy przynosi Noemu radosną wiadomość o ustąpieniu wód, czyli końcu kary Bożej. W poezji i Biblii gołębica symbolizuje miłość. „Gołąbko ma, ukaż mi swą twarz i daj mi usłyszeć swój głos” – mówi oblubieniec do ukochanej w Pieśni nad Pieśniami (2, 14). W czasie chrztu Jezusa miłość Boża znów spłynęła na świat. Bóg w Jezusie ukazał nam „swą twarz” i dał usłyszeć swój głos.
3. Właśnie głos Boga jest trzecim elementem chrztu Jezusa. Zostaje przerwane milczenie. Autor listu do Hebrajczyków pisze: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1n). Bóg przemówił do nas przez Syna językiem miłości: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Który z symboli chrztu Jezusa jest ci szczególnie bliski? Dlaczego?
3. Trójca Święta
W obrzędzie chrztu Jezusa uczestniczy cała Trójca Święta: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty. Bóg Ojciec jest głosem, wypowiada Słowo, rodzi Syna: „Tyś Synem moim, ja Ciebie dziś zrodziłem” – mówi Ps 2, 7. Syn Boży objawia pokorę Boga, wchodzi we wspólnotę z grzesznikami, ogałaca się. Duch Święty, który jest miłością, „unosi się między Ojcem i Synem”. Jakby „łączy” ich; czyni Jednym.
Trójca Święta towarzyszy również początkowi naszego życia duchowego. Jest z nami w czasie sakramentu chrztu. Bóg Ojciec wypowiada te same słowa, które wypowiedział nad Jezusem: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Jezus zaprasza nas do intymnej relacji przyjaźni. A Duch Święty napełnia Bożą miłością.
Zastanów się, jakie jest twoje doświadczenie Boga Ojca i siebie jako dziecka Bożego? Czego Bóg jako Ojciec oczekuje od ciebie, jako swego umiłowanego dziecka? Jak wygląda twoja przyjaźń z Jezusem? Jakie miejsce w twoim życiu duchowym zajmuje Duch Święty? Jak często modlisz się do Trójcy Świętej?
Rozmowa końcowa: Modlitwę możesz zakończyć osobistą rozmową z Bogiem Ojcem, Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym. Módl się o wewnętrzne doświadczenie dziecięctwa Bożego, przyjaźni Jezusa i świętości w Duchu Świętym.
]]>
Chodząc po falach https://jezuici.pl/2025/01/chodzac-po-falach/ Thu, 09 Jan 2025 11:15:03 +0000 https://jezuici.pl/?p=95850 Zapadał wieczór po cudownym rozmnożeniu chleba. Jezus polecił uczniom, by przeprawili się łodzią na drugą stronę Jeziora Galilejskiego, w stronę Betsaidy, rodzinnej wioski Piotra, sam zaś pozostał, by zapanować nad entuzjazmem tłumu, który chciał go obwołać królem (por. J 6,15). Apostołowie zapewne nie byli uradowani z takiego rozwiązania. Jezus zostawił ich samych, a nocna przeprawa […]]]>

Zapadał wieczór po cudownym rozmnożeniu chleba. Jezus polecił uczniom, by przeprawili się łodzią na drugą stronę Jeziora Galilejskiego, w stronę Betsaidy, rodzinnej wioski Piotra, sam zaś pozostał, by zapanować nad entuzjazmem tłumu, który chciał go obwołać królem (por. J 6,15). Apostołowie zapewne nie byli uradowani z takiego rozwiązania. Jezus zostawił ich samych, a nocna przeprawa przez jezioro nie zawsze była miła i bezpieczna.

Gdy najgorliwsi słuchacze i sympatycy Jezusa opuścili wreszcie miejsce cudu, udał się na modlitwę. W czasach biblijnych pobożni Żydzi poświęcali zwykle dwie godziny dziennie na modlitwę. Jezus modlił się, gdy nie nauczał i nie uzdrawiał. Podobnie jak Mojżesz czy Eliasz wybierał samotność gór, z dala od zgiełku galilejskich miast. Ewangeliści podkreślają, że były to często nocne rozmowy z Ojcem. „Poruszający widok, w którym daje się odczuć klimat niezwykłej intymności, skupienia, ciszy i pokoju. Tylko On i Ojciec. Wszystko zatrzymało się w bezruchu” (K. Wons).

Podczas gdy Jezus modlił się, uczniowie zmagali się z przeciwnymi wiatrami. „Na Jeziorze Tyberiadzkim często nawet pod koniec wiosny po cichym i spokojnym dniu zrywa się po zachodzie słońca zimny i gwałtowny wiatr z pobliskich gór na północy, a jego siła stale się wzmaga, tak że podróż łodzią w tych warunkach jest dość utrudniona. Tak też było tej nocy. Wiatr uderzył w nich z boku, spychając łódź na południe, a nie w kierunku zachodnim, dokąd zdążali. Zwinęli żagiel, przeszkadzający raczej w tych warunkach i niebezpieczny, i zaczęli wiosłować” (G. Ricciotti). Przeciwny wiatr i gwałtowne fale sprawiały, ze łódź z trudem posuwała się do przodu. Do czwartej straży nocnej (ostatnia zmiana, między trzecią a szóstą rano) zdołali przepłynąć jedynie około dwudziestu pięciu, trzydziestu stadiów (J 6,19). Stadion był grecką jednostką miary wprowadzoną przez Aleksandra Wielkiego. Liczył sto osiemdziesiąt metrów, czyli odległość od startu do mety bieżni. Uczniowie przepłynęli więc jedynie pięć, sześć kilometrów. „Tak krótki dystans zrobiony w tak wiele godzin świadczy o tym, że wody jeziora były mocno wzburzone”  (F. Fernández-Carvajal).

Podczas zmagań uczniów z przeciwnym wiatrem i gwałtownymi falami Jezus w ciszy modli się i, co podkreśla Ewangelista Marek, z góry przygląda się, jak wiosłują (por. Mk 6,48). Jest jakby na innym poziomie, nie tylko fizycznym, ale również duchowym. Uczniowie zapewne przeżywają wewnętrzną walkę. „Dlaczego w takiej sytuacji zostawił ich na pastwę losu? Czy nie obchodzi Go to, że giną? Co jest dla Niego ważniejsze: własne duchowe umocnienie czy ratowanie swoich przyjaciół z niebezpieczeństwa zagrażającego ich życiu?” (S. Kiechle).

Apostołowie zapewne sądzili, że Jezus dogoni ich piechotą, idąc wzdłuż brzegu. Tymczasem On „przyszedł do nich, krocząc po jeziorze” (Mt 14,25). Obraz ten jest symbolem Jego boskiej mocy, której podlegają wszystkie żywioły. „W Starym Testamencie jedynie Bóg mógł chodzić po powierzchni wody” (C. Keener). Psalmista wychwala Boga: „Twoja droga wiodła przez wody, Twoja ścieżka przez wody rozległe i nie znać było Twych śladów” (Ps 77,20; por. Wj 14,21nn; Iz 43,15-16; Hi 38,16)). „Jezus miał poczucie humoru: gdy był już bardzo blisko, okazało się, że «chciał ich minąć»!” (F. Fernández-Carvajal). Być może jest to symbol teofanii, „manifestacji wspaniałej obecności i mocy Boga. Bóg objawił się Mojżeszowi i Eliaszowi, «przechodząc obok nich» (Wj 34,6; 1 Krl 19,11)” (M. Healy).

Widząc postać chodzącą po wodzie nad ranem, uczniowie uznali ją za zjawę. Wiara w duchy i bezcielesne zjawy była wówczas na porządku dziennym. Mimo to zjawisko wywołało lęk i przerażenie. Zahartowani i twardzi mężczyźni, rybacy (wśród nich doświadczony Piotr), wpadli w panikę, zaczęli krzyczeć. „Dopadł ich tak silny lęk, że nie byli w stanie rozpoznać swojego Mistrza. Lecz problem nie jest tylko w ich panicznym lęku. Nie poznają Jezusa, ponieważ jak to po ludzku możliwe, aby mogli powiązać Jego osobę z chodzącym po wodzie? (…) Nie są w stanie przeczuć Jego boskości” (K. Wons). Wciąż brakuje im wiary, by zrozumieć, kim On jest naprawdę.

Jezus natychmiast wyciszył ich strach, dodał im odwagi: „Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!” (Mt 14,27). Słowa «Ja jestem» są odwołaniem do imienia Boga. W taki sposób przedstawił się Bóg Jahwe Mojżeszowi (por. Wj 3,14) i Izajaszowi: „Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bo Ja jestem twoim Bogiem. Umacniam cię, a także wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą” (Iz 41,10);  „Ja jestem Tym, który mówi: Oto Ja jestem!” (Iz 52,6). Również Jezus w taki sposób przedstawia siebie (por. J 8,58-59; J 13,19). Ponadto używając tego określenia, wskazuje na różne aspekty samoobjawienia (np. J 6,35; 8,12; 10,7.11; 11,25; 14,6; 15,1). „Akcent zostaje w nich położony nie na zaimek osobowy «Ja», lecz na metaforę tego, kim dla innych jest Jezus: jest On źródłem życia wiecznego (życiem, zmartwychwstaniem); sposobem na znalezienie życia (drogą, bramą); prowadzi innych do życia (pasterzem); objawia innym prawdę (prawdą); podtrzymuje ich życie (chlebem, winem). Wszystkie powyższe określenia odnoszą się do Boga” (R. Ascough).

Nie jest pewne, na ile apostołowie zrozumieli Jezusowe odniesienie do boskości. Pewne jest natomiast, że pokój przyniosło im wezwanie do odwagi i do porzucenia lęku oraz sama obecność Mistrza. Piotr zapewne przypomniał sobie podobne słowa wypowiedziane wcześniej przez Jezusa (por. Łk 5,8-10).

Pytania do refleksji:

  • Ile czasu dziennie poświęcasz na modlitwę?
  • Jakie są twoje ulubione miejsca rozmowy z Bogiem?
  • Z czym zmagasz się na co dzień?
  • Jak reagujesz pod wpływem strachu?
  • Jak odbierasz świat duchowy? Co sądzisz o duchach i zjawach?
  • Jakie są twoje ulubione imiona Boga (Jezusa)?

Więcej w książce: „Bóg pełen miłości”, WAM, 2024

Bóg pełen miłości | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Dlaczego 30 lat milczenia? https://jezuici.pl/2025/01/dlaczego-30-lat-milczenia/ Tue, 07 Jan 2025 13:38:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=95801 Okres trzydzieści lat ukrytego życia Jezusa w Nazarecie owiany jest tajemnicą. Uwzględnił go jedynie w dwóch lakonicznych wzmiankach święty Łukasz: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim. (…) Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te […]]]>

Okres trzydzieści lat ukrytego życia Jezusa w Nazarecie owiany jest tajemnicą. Uwzględnił go jedynie w dwóch lakonicznych wzmiankach święty Łukasz: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim. (…) Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” ( Łk 2,40.51–52). Skąd to milczenie?

Na tle ówczesnej historii rozgrywającej się w rzymskim imperium, życie jednego z żydowskich dzieci znaczyło tyle, co „mrówka krzątająca się pośród setek jej podobnych” (H. Daniel-Rops). Ponadto „w starożytności życie prywatne otoczone było dyskrecją, podobnie jak to dziś jeszcze ma miejsce na Wschodzie; nie wypadało mówić o życiu osobistym człowieka, a dziećmi i kobietami nie interesowano się zupełnie: one nie mają udziału w historii” (J.P. Roux). Z kolei Ewangeliści „byli przede wszystkim nie biografami, ale zwiastunami Dobrej Nowiny, pisali tylko tyle, ile jest potrzebne do duchowego zbudowania” (D. Stern).

Luki biblijne próbują wypełnić apokryfy oraz niezliczone lokalne legendy. Apokryfy wręcz prześcigają się w przytaczaniu fantastycznych cudów, jakich miał dokonać dorastający Jezus w Nazarecie. Ich celem jest pokazanie, że nie był On zwyczajnym, lecz cudownym dzieckiem; posiadał boską moc, która już w dzieciństwie promieniowała na otoczenie. Aby odczuć klimat owych przekazów posłuchajmy jednej opowieści z Ewangelii Tomasza: „Pewnego dnia Jezus bawił się z dziećmi na dachu; jedno z nich upadło i zabiło się. Na ten widok dzieci uciekły. Jezus zaś pozostał sam. Rodzice zabitego dziecka mówili do Jezusa: «Ty zrzuciłeś to dziecko». Jezus im odrzekł: «Ja go nie pchnąłem». A gdy oni mu grozili, Jezus zszedł do tego, który był zabity i rzekł: «Zenonie – takie było bowiem jego imię – czy to ja cię strąciłem?». On podniósł się natychmiast i rzekł: «Nie, mój panie». Gdy rodzice dziecka to ujrzeli, byli zdumieni i chwalili Pana”. Według przekazów apokryficznych Jezus był cudownym i posłusznym dzieckiem o magicznej mocy. Dzięki niej na przykład muł stał się pięknym młodzieńcem, nasolona ryba odżyła, a ręka nauczyciela, który chciał Go ukarać – uschła. Według apokryfów mały Jezus również psocił i płatał figle. Niektóre z nich są nie do przyjęcia nawet z punktu etycznego, jak na przykład przekaz, jakoby zamienił dzieci w świnie, jednego ze swych towarzyszy w barana, zaś innego wręcz… uśmiercił. W Ormiańskiej Ewangelii Dzieciństwa czytamy: „Jezus zebrał trochę pyłu  ziemi, rzucił go w powietrze i pył zamienił się w muchy i komary i całe miasto napełniło się nimi; a one bardzo dokuczały ludziom i zwierzętom. Drugi raz wziął trochę gliny i ulepił z niej pszczoły i osy, rzucił je wśród dzieci i spowodował wśród nich zamieszanie”.

Apokryfy mają świadczyć o „naturalności” połączonej z cudownością młodego Jezusa. W rzeczywistości nie dokonał On w Nazarecie żadnego spektakularnego cudu. Wzrastał jak każde normalne dziecko. Nie był „małym geniuszem ani kapryśnym cudotwórcą” (G. Amorth). Jak zauważa Henri Daniel-Rops, „wszystkie te mniej więcej bezsensowne bajki są zajmujące jedynie dlatego, że w całym chrześcijaństwie służyły za natchnienie malarzom i rzeźbiarzom wieków średnich; rzeźby naszych katedr pełne są wspomnień o tych legendach. Ale naszej znajomości Bożego Dziecięcia w niczym – ma się rozumieć – nie pogłębiają”. Tenże autor przyznaje, że mimo to nie należy sobie wyobrażać dorastającego Jezusa jak na antycznym posągu z IV wieku z rzymskiego Muzeum Term: „Jest to postać zbyt spokojna, zbytnio ułożona, hieratyczna w swej długiej plisowanej tunice. Raczej musimy przypuszczać, że wyglądał jak jeden z tych tak żywych, nerwowych wyrostków żydowskich, których spotykamy na drogach Palestyny, wyrostków lekko odzianych, bosych, z wyrazem dużej inteligencji na namiętnych i poważnych twarzach”.

            Trzydzieści lat ukrytego życia w Nazarecie nie oznacza jednak, „że nikt o Nim nic nie wie; jest to życie w którym Bóg kryje się za człowiekiem i każe działać samemu człowiekowi” (J.P. Roux). Ewangelie nie opisują wprawdzie życia w Nazarecie, jednakże wiele faktów można wyczytać z późniejszej apostolskiej działalności Jezusa. „Jezus nie jest wytworem swego środowiska, gdyż jest Bogiem. Ale jako człowiek, dlaczego miałby nie zgodzić się być jego odzwierciedleniem, tak jak jest nim każdy człowiek? Chciał być Żydem. Jest Żydem. Jest dzieckiem Izraela, Izraelitą. (…) W Jego mowach odbija się wyraźnie i kraj, i epoka” (J.P. Roux). Przeżył swe ukryte życie w Galilei, w środowisku ludzi biednych i średniozamożnych; wśród rybaków, rzemieślników, pasterzy, rolników i najemników winnic, o czym z taką swadą opowiada w swoich przypowieściach. Henri Daniel-Rops w taki sposób charakteryzuje mieszkańców Galilei: „Galilejczycy byli ludźmi uczciwymi, byli mniejszymi formalistami niż Żydzi z Judei, były to serca proste, może trochę szorstkie. Jezus przejął ich język, obyczaje i wiele wyrażeń. Przez całe życie będzie jednym z tych ludzi z ludu, których wrodzona godność jest tak wielka, że stawia ich na równi z najmożniejszymi”.

Na życie Jezusa mieli wpływ mieszkańcy Nazaretu. Niestety, nic nie wskazuje na to, że było to środowisko idealne dla integralnego rozwoju młodego człowieka. Nazaret nie cieszył się dobrą sławą, o czym świadczą słowa Natanaela: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1,46). Jezus, żyjąc w małej mieścinie, został wepchnięty w ramy środowiska, w którym żył. Mieszkańcy Nazaretu, mimo iż słyszeli o Jego licznych cudach, oceniali Go sceptycznie: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim” (Mk 6,3). „Chcielibyśmy widzieć małe miasteczko, krąg przyjaciół, w którym nie ma nienawiści, chorób, ani śmierci, wysepkę pokoju wobec Jezusa, istniejącą dzięki samej Jego obecności. Niestety, tych kilka słów, które Ewangelie mówią o Nazarejczykach, nie wywołuje takiego obrazu. Rozumiemy, dlaczego dziś, kiedy Jezus jest nadal wśród nas, świat jest taki, jaki jest” (J.P. Roux).

Jezus wzrastał w Nazarecie pośród licznej rodziny. W cytowanym wyżej fragmencie mieszkańcy Nazaretu mówią o Jego braciach i siostrach. Agnostycy na tej podstawie twierdzą, że Jezus nie był jedynym synem Maryi. Inni (między innymi Kościoły prawosławne), opierając się na apokryfach, uważają, że miał przyrodnie rodzeństwo, gdyż Józef poślubiając Maryję miał dzieci z poprzedniego małżeństwa. W rzeczywistości określenie „brat” i „siostra” wskazuje na dalszą rodzinę. W językach semickich określa się nimi kuzynostwo, a nawet małżonków i dalsze stopnie pokrewieństwa. Tradycja Kościoła przyjmuje jednoznacznie, że Maryja była zawsze dziewicą, a znani z imienia „bracia” Jezusa: Jakub, Józef, Szymon i Juda oraz „siostry” to bracia i siostry cioteczni oraz dalsi krewni.

Nie wszyscy liczni krewni byli przychylni Jezusowi. Świadczą o tym późniejsze wydarzenia. W czasie publicznej działalności Jezus był posądzany przez swych przeciwników o szaleństwo. Wieść o pomieszaniu zmysłów dotarła do Jego rodziny – matki i kuzynów: „Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: Odszedł od zmysłów” (Mk 3,21). „Z ich punktu widzenia Jezus powinien powrócić do domu, by robić stoły oraz krzesła, nie zaś przyciągać do siebie rzesze chorych i opętanych ludzi, nie mówiąc już o budzeniu wrogości przywódców religijnych. (…) Reakcja krewnych Jezusa pozwala sądzić, że widzieli w Nim tylko zwykłego, młodego członka rodziny, którego znali przez całe swe życie” (M. Healy). Święty Jan stwierdza wprost, że krewni „nie wierzyli w Niego” (J 7,5). „I nie należy sądzić, że ta niechęć czy obojętność powstała dopiero wówczas, gdy Jezus począł działać publicznie. Było to już raczej otwarte zamanifestowanie tajonych uprzednio uczuć, narastających w czasie Jego ukrytego życia w Nazarecie. O tej rodzinnej niechęci Jezus wspomina w sposób bardzo ogólny: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony» (Mk 6,4)” (G. Ricciotti). Jednakże znaczna część „rodzeństwa” była przychylna Jezusowi. Pozostali Mu wierni do końca (por. Dz 1,14; Ga 1,19). Zapewne „odnosili się doń serdecznie już w tym czasie, gdy był jeszcze nieznanym chłopcem i młodzieńcem w Nazarecie” (G. Ricciotti).

Pytania do refleksji:

  • Co sądzisz o „białych kartach” z życia Jezusa?
  • Co mógłbyś powiedzieć o ukrytym życiu Jezusa na podstawie Jego działalności publicznej?
  • Jaki jest twój stosunek do apokryfów?
  • Jak wyobrażasz sobie Jezusa w wieku dziecięcym i młodzieńczym?
  • Jaki wpływ na twoje życie miało środowisko, w którym wzrastałeś?
  • Co sądzisz o sceptycyzmie Nazaretan i kuzynów Jezusa?
  • Których krewnych wspominasz z sympatią i wdzięcznością? Dlaczego?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

Bóg ukryty | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ofiarowali Mu dary. Myśli do medytacji na Uroczystość Objawienia Pańskiego https://jezuici.pl/2025/01/ofiarowali-mu-dary-mysli-do-medytacji-na-uroczystosc-objawienia-panskiego/ Sun, 05 Jan 2025 11:22:35 +0000 https://jezuici.pl/?p=95771 Słowo Boże: „Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon. Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc […]]]>
Słowo Boże: „Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon. Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela. Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny” (Mt 2, 1 – 12).
Obraz do medytacji: Wyobraź sobie magów kłaniających się Jezusowi w szopce betlejemskiej.
Prośba o owoc medytacji: Proś o wiarę i pokorę oraz otwartość na znaki Boga.
1. Znaki
Trzej mędrcy, magowie Wschodu są otwarci na znaki Boga. Gdy zobaczyli nowy znak, nieznaną gwiazdę, natychmiast wyruszyli w drogę. W Starożytnym Wschodzie gwiazda była między innymi symbolem przychodzącego bóstwa. Jedna z legend chrześcijańskich mówi, że w dniu narodzin Jezusa gwiazdę betlejemską zapalił na niebie sam Bóg. Jednak gwiazda nie zawsze towarzyszyła mędrcom. Musieli walczyć z ciemnościami, wątpliwościami i wszystkimi nieprzewidzianymi trudnościami, związanymi z ryzykiem drogi.
Znaki, jakie Bóg stawia na naszej drodze nie zawsze są czytelne, przejrzyste. Pokusą życia duchowego jest pragnienie drogi pewnej, prostej, doskonałej, swego rodzaju duchowej autostrady. Tymczasem w drodze z Bogiem musimy liczyć się z paradoksami; nie wszystko jest jasne, logiczne, oczywiste, są tajemnice i pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Są ciemności i wątpliwości w wierze; jest czas, gdy gwiazda gaśnie, albo świeci w sposób ledwie widoczny.
Czy rozpoznajesz znaki – gwiazdy, które Bóg zapala na twojej drodze?
2. Niepokój twórczy i pusty
Mędrcy oczekiwali pomocy dworu króla Heroda oraz uczonych w Piśmie, kapłanów. Oni przecież stanowili elitę naukową i religijną, badali Pisma, mieszkali w Jerozolimie – centrum życia religijnego i politycznego. I otrzymali pomoc. Ale była to wiedza teoretyczna, zimna, podszyta lękiem. Niepokój Heroda i Jerozolimy kontrastuje z twórczym niepokojem mędrców. Niepokój Heroda rodzi się z lęku o siebie i władzę, natomiast niepokój mędrców z pierwotnej tęsknoty, którą Bóg wpisał w ludzkie serca. Pierwotna tęsknota każe ciągle pragnąć i poszukiwać właściwego źródła, światła i sensu naszego życia – Boga.
Czy twoje życie duchowe naznaczone jest twórczym niepokojem? Czy jest w nim więcej martwego lęku o siebie i przyszłość?
3. Dary dla Boga-Człowieka
Trzej Mędrcy złożyli Jezusowi dary. Są to podarunki, które na Wschodzie składano królowi: złoto – symbol władzy królewskiej; kadzidło – symbol bóstwa; mirra – symbol cierpienia. Dary te były wyznaniem Jezusa jako Boga, Króla i Człowieka.
Stając dziś przed Jezusem nie musimy czuć się zażenowani; możemy Mu ofiarować odpowiednie dary. Złoto symbolizuje miłość, kadzidło wyraża pragnienia, tęsknotę za Bogiem, natomiast mirra to ból, trud, i cierpienie związane z życiem. Pan Bóg nie oczekuje od nas wielkich darów. Wystarczy, że od-damy Mu naszą miłość, pragnienia, tęsknoty oraz słabości i rany, czyli to, co jest nasze. Św. Ambroży napisał: „Bóg nie zwraca zbytnio uwagi na to, co Mu dajemy, ale raczej na to, co zachowujemy dla siebie”.
Czego nie możesz albo nie chcesz jeszcze oddać Bogu? Jaki dar zachowujesz wyłącznie dla siebie?
Modlitwa końcowa: Adoruj z mędrcami nowonarodzonego Jezusa. Ofiaruj Mu swe dary duchowe: złoto – wiarę, mirrę – nadzieję i kadzidło – miłość. Przyjmij w pokorze największy dar Boga – Jezusa Chrystusa, Bożego Syna.
]]>
Słowo stało się ciałem. Myśli do medytacji na 2 Niedzielę po Narodzeniu Pańskim https://jezuici.pl/2025/01/slowo-stalo-sie-cialem-mysli-do-medytacji-na-2-niedziele-po-narodzeniu-panskim/ Sat, 04 Jan 2025 15:19:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=95765 Słowo Boże: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. […]]]>

Słowo Boże: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie». Z Jego pełności wszyscy otrzymaliśmy – łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało dane za pośrednictwem Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” (J 1,1-18).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie Jezusa w żłobie. Wpatruj się w Jego chwałę.

Prośba o owoc medytacji: Proś o coraz głębsze poznanie Syna Bożego.

  1. Była światłość prawdziwa

Już po raz trzeci w trwającym okresie Bożego Narodzenia słyszymy Prolog Ewangelii św. Jana. Niewątpliwie jest on najpiękniejszym hymnem chrześcijańskim na cześć Wcielenia. Św. Jan w sposób filozoficzny, mądrościowy i poetycki wprowadza w tajemnice preegzystencji w Bogu – Słowa, czyli Jezusa Chrystusa. Logos, Słowo, Syn Boży, Jezus Chrystus jest „współistotny Ojcu”.

W Nim było życie. Mówiąc o życiu prawdziwym, św. Jan, używa obrazu światła: życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Światło daje się bezinteresownie, nie narzuca się nikomu. Kto chce może z niego skorzystać i żyć w nim. Nikt jednak nie może zabronić mu świecić. Ciemności nie stłumią światła.

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Światłość prawdziwa jest odbiciem, odblaskiem piękna, dobroci, świętości, miłości Boga. Bóg „wszczepił ją na trwałe” w ludzkie serca. I chociaż nasze codzienne życie jest trudne, naznaczone krzyżem, cierpieniem, troskami, to jednak jest w Nim Bóg – Miłość – prawdziwa Światłość, która je oświetla. Ciemności, zło, grzech mogą je zamazać, zaćmić, ale nigdy nie mogą zniszczyć.

Co dla mnie osobiście oznacza życie w światłości? Czy pamiętam na co dzień o obrazie Boga „wyrytym w moim sercu”? Czy nie „zamazuję”, niszczę w sobie przymiotów i piękna Boga?

  1. Boga nikt nigdy nie widział

Boga nikt nigdy nie widział. Niewątpliwie jest to trudność życia duchowego. Bóg jest Tajemnicą, przed którą musimy zamilknąć. Nigdy nie będziemy mogli powiedzieć – znamy Boga. Ale świadomi tego, możemy otworzyć się na słuchanie Jezusa.

Jedynie Jezus rzeczywiście widział Boga, ponieważ sam jest Bogiem. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Ojcem. I ten Jezus, który jest odbiciem Ojca, stał się człowiekiem, przyjął ciało, wstąpił w naszą historię. Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Kontemplując Jego ziemskie życie, Jego słowa i czyny, możemy uchwycić coś z życia niezgłębionej tajemnicy Ojca. W Jezusie my, ludzie oglądamy Boga i Jego miłość. I w Jezusie uzyskujemy intymną więź z Ojcem. W Nim możemy niejako spoczywać w sercu Ojca. Kontemplując serce Jezusa doświadczamy w jakimś stopniu tego, o czym mówi św. Jan – oglądamy chwałę Boga.

Jaki jest „mój Bóg”, do którego się modlę? Czy godzę się na tajemnicę i moje intelektualne ograniczenia w poznawaniu Boga? Czy znajduję w codzienności czas na kontemplacje Oblicza Boga w Jezusie?

  1. Łaska i prawda

Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce. Łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. W ciągu pokoleń, od krwi Abla, jak mówił św. Grzegorz, przelewały się na ludzkość łaski. Łaska po łasce. Aż nastąpiło całkowite wypełnienie w Jezusie. W tych łaskach mamy udział również my. Beze Mnie nic uczynić nie możecie – powie Jezus (J 15, 5).

W naszej codzienności jesteśmy zbyt pochłonięci problemami i troską o godne życie, a czasem tylko o „przeżycie” i gubimy świadomość łaski. Słowo „łaska” staje się niezrozumiałe, dalekie, albo zostaje w ogóle wyparte z naszego życia. Łaska wydaje nam się należnością, a nie darem. Umiemy upominać się o łaski, a nie potrafimy za nie dziękować. Zapominamy, że wdzięczność jest pamięcią serca.

Co dla mnie oznacza słowo „łaska”? Jakich szczególnych łask doświadczyłem w minionym roku? Czy wypowiedziałem już za nie słowa wdzięczności?

Modlitwa końcowa: Adoruj Odwieczne Słowo Ojca, które stało się ciałem.

fot. Pixabay

 

]]>
Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Homilia noworoczna https://jezuici.pl/2025/01/niech-cie-pan-blogoslawi-i-strzeze-homilia-noworoczna/ Wed, 01 Jan 2025 13:04:34 +0000 https://jezuici.pl/?p=95698 1. W pierwszy dzień Nowego Roku Kościół ukazuje nam w liturgii obraz narodzin Syna Bożego w Betlejem. Widzimy Maryję, Józefa, Dziecko i pasterzy. Uderza w tej scenie kontrast między misterium, wielką tajemnicą a zwyczajnością, pokorą i ubóstwem, w jakim Bóg przychodzi na świat. Uderza też kontrast w sposobie adoracji i czci Jezusa. Pasterze wielbią Boga, […]]]>

1. W pierwszy dzień Nowego Roku Kościół ukazuje nam w liturgii obraz narodzin Syna Bożego w Betlejem. Widzimy Maryję, Józefa, Dziecko i pasterzy. Uderza w tej scenie kontrast między misterium, wielką tajemnicą a zwyczajnością, pokorą i ubóstwem, w jakim Bóg przychodzi na świat.

Uderza też kontrast w sposobie adoracji i czci Jezusa. Pasterze wielbią Boga, radują się, dzielą się z innymi radosną nowiną. Ich świadectwo jest proste, a zarazem pełne dynamizmu i wiary. Takie świadectwo wypływające z osobistego spotkania wywołuje oddźwięk. Wszyscy, do których dociera, dziwią się. Dobra nowina zaczyna krążyć po okolicy i obejmować coraz szersze kręgi, zgodnie z maksymą: właściwością dobra jest to, że samo się rozprzestrzenia.

Inaczej Nowonarodzonego adoruje Maryja. Malarze przedstawiają ją zazwyczaj pogrążoną w modlitwie na klęczkach, w pokorze, milczeniu, skupieniu, kontemplacji. Podobnie sugeruje Łukasz: Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.

Maryja strzegła w sercu i kontemplowała Słowo, które stało się ciałem. Włoski biblista Innocento Gargano zauważa, że jest to strzeżenie pełne troski, tak jak mama strzeże swego dziecka w łonie i broni swego dziecka nawet przed najlżejszym podmuchem wiatru, aby nawet taki najmniejszy powiew nie zakłócił jego spokoju.

Maryja strzegła swego skarbu w sercu, czyli w centralnym miejscu swego jestestwa, ale angażowała również umysł, medytowała nad nim. Wiele spraw było jeszcze dla Niej zakrytych, ale nie odrzucała ich, „kołysała” w sobie, przepracowywała. Starała się zrozumieć paradoks: z jednej strony wielkość, chwałę Boga, a z drugiej strony prostotę, ubóstwo, zwyczajność Jego narodzin na ziemi.

  1. Nowy Rok, który przeżywamy ma szczególny wymiar. Jest on obchodzony w Kościele powszechnym jako święty, jubileuszowy. W Kościele polskim przebiega pod hasłem Pielgrzymi nadziei. Dziewica Maryja jest najpiękniejszym wzorem świętości i nadziei złożonej w Bogu. Święty Łukasz kończy scenę zwiastowania stwierdzeniem: Wtedy odszedł od Niej anioł.

Odtąd Maryja zostaje sama. Nie widzi już anioła, nie ma instrukcji, które mogłyby rozwiać Jej wątpliwości. Na  trudnej drodze towarzyszy Jej nadzieja i wiara, a wraz z nią wewnętrzna bliskość Boga, wewnętrzne widzenie i dotykanie Jego bliskości (Benedykt XVI).

Pierwszy dzień Nowego Roku skłania nas do przyjęcia postawy pasterzy i Maryi. Pierwsza z nich skłania do radości i wdzięczności Bogu za miniony rok, za dary, którymi nas na różny sposób obdarował. Zaś postawa Maryi zachęca do refleksji i zajrzenia w głąb serca, aby zobaczyć, jakie fakty, wydarzenia wrzuciliśmy do swego serca w minionym roku.

Składamy sobie dzisiaj życzenia szczęśliwego Nowego Roku. Nowy Rok, każdy jego dzień jest błogosławiony, czyli święty. Każdy dzień jest częścią historii zbawienia i przybliża nas do wieczności, do Boga. Jednak ten święty, błogosławiony czas nie należy tylko do nas. Jest darem, który codziennie przyjmujemy od Boga. Dzień po dniu dostajemy od Boga czas i siebie. Dlatego nie powinniśmy go trwonić. Czas, podobnie jak chleb, musi być dzielony dla Boga, naszych bliźnich i dla własnego rozwoju. Musimy uczyć się czynić z czasu dar.

Z każdym dniem roku związane są różne nadzieje. Przede wszystkim nadzieje, które Pan Bóg pokłada w nas. Pan Bóg pierwszy nas umiłował i zawsze będzie kochał, ale także liczy na nas. Ufa nam, wierzy w nas. Są też nadzieje, które pokładają w nas najbliżsi i ludzie, którym służymy, których spotkamy, którzy w jakiś sposób są nam zadani. Oni także liczą na nas. I oczekują dobra, serca, miłości. I są wreszcie nasze nadzieje, osobiste pragnienia, tęsknoty, oczekiwania, które łączymy z nowym czasem.

  1. W dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Liczb usłyszeliśmy przepiękne błogosławieństwo, jakiego nauczył Aarona sam Bóg: Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. To błogosławieństwo wyraża życzenie, by Pan Bóg obdarzał poczuciem bezpieczeństwa, pokojem i łaską.

Zauważmy, jak dalekie jest to ono od życzeń, jakie sobie składamy. W naszych życzeniach przewijają się pragnienia zdrowia, szczęścia, sukcesu, realizacji marzeń. Pragniemy szczęścia opartego na komforcie, wygodzie, bezstresowym życiu, sukcesie, sławie i wszelkiego rodzaju przyjemnościach.

Zapominamy, że błogosławieństwo Boże niekoniecznie musi iść w parze z dobrobytem materialnym i komfortem duchowym.  Jezus mówi o innych kryteriach błogosławieństwa, szczęścia. Błogosławieni według Jezusa są ludzie ubodzy w duchu, cisi, czystego serca, miłosierni, ludzie, którzy cierpią, walcząc o pokój i sprawiedliwość. Te błogosławieństwa podważają naszą ludzką hierarchię wartości i często kłócą się z naszymi pragnieniami. Ale to jest droga ku prawdziwemu szczęściu, które jest ponad iluzorycznymi marzeniami współczesnego świata.

Oddajemy dziś cześć Bożej Rodzicielce Maryi. Maryja chce nam towarzyszyć na ścieżkach Nowego Roku. Idzie z nami, albo może poprzedza nas w naszej pielgrzymiej wędrówce nadziei. Wchodząc w Nowy Rok zabierzmy z sobą obraz Matki pochylonej nad Dzieckiem, kontemplującej i rozważającej tajemnicę Słowa. Niech ten obraz towarzyszy naszemu codziennemu życiu, niech wnosi w nie pokój i nadzieję.

fot. Pixabay

 

 

 

 

]]>
Pałające serca. Myśli do medytacji na Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi https://jezuici.pl/2024/12/palajace-serca-mysli-do-medytacji-na-uroczystosc-swietej-bozej-rodzicielki-maryi/ Tue, 31 Dec 2024 14:01:29 +0000 https://jezuici.pl/?p=95672 „Pasterze udali się z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc […]]]>

„Pasterze udali się z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki]” (Łk 2,16-21).

Po ogłoszeniu radosnej nowiny pasterzom „aniołowie odeszli od nich do nieba” (Łk 2,15). Jednak w tradycyjnych szopkach (chyba nie bez przyczyny) umieszcza się ich, gdy adorują, muzykują i śpiewają nowonarodzonemu Dziecku. Z kolei „pasterze mówili między sobą: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił” (Łk 2,15). Pasterze są ludźmi wiary (podobnie jak Maryja). Uwierzyli, nim zdążyli zobaczyć. „To, co teraz zobaczą oczyma ciała, jest już niemal zbyteczne wobec tego, co wcześniej zdążyli poznać oczyma wiary. Wszystko, co zobaczą oczyma ciała, będzie jedynie potwierdzeniem tego, co intuicyjnie ujrzeli oczyma wiary” (I. Gargano).

„Udali się też pośpiesznie i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę” (Łk 2,16). Pasterze pobiegli do Betlejem z pośpiechem, podobnie jak Maryja z Jezusem do Elżbiety. Zapewne towarzyszyła im ludzka ciekawość, ale także podekscytowanie i radość z usłyszanej nowiny oraz świadomość, że pierwsi ujrzą Zbawiciela. „Którzy chrześcijanie okazują dziś pośpiech, gdy w grę wchodzą sprawy Boże? Jeśli coś zasługuje na pośpiech – to właśnie sprawy Boże, i to chce nam z pewnością przekazać bez słów także ewangelista” (Benedykt XVI).

Po odnalezieniu groty betlejemskiej, paterze ujrzeli to, co wcześniej przepowiedział im anioł. „Znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę” (Łk 2,16). Znak, który zobaczyli, potwierdził wcześniejszą zapowiedź. Jednakże wymagał od nich wiary. Był bowiem równocześnie, jak stwierdził Benedykt XVI, nie-znakiem: „Nie jest to «znak» w tym sensie, że chwała Boża stała się widzialna, żeby można jednocześnie powiedzieć: to jest prawdziwie Pan świata. Nic z tych rzeczy. W tym sensie znak jest jednocześnie nie-znakiem: ubóstwo Boga jest Jego rzeczywistym znakiem. Jednakże dla pasterzy, którzy na swych pastwiskach ujrzeli blask światła Bożego, ten znak jest wystarczający. Ich widzenie ma źródło wewnątrz”.

Pasterze nie tylko pierwsi adorowali Nowonarodzonego, ale również byli Jego świadkami i wysłannikami, w pewnym sensie byli więc pierwszymi „chrześcijanami” i misjonarzami. „Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli” (Łk 2,17-18).  „Fakt, że radosną nowinę usłyszeli pierwsi pasterze, nie powinien dziwić: to po prostu wyraźna zapowiedź przyszłej postawy Jezusa, który nawiedzając ubogich, celników i grzeszników miał niesłychanie irytować i oburzać konformistów swojej epoki” (B. Maggioni). Świadectwo pasterzy jest proste, a zarazem pełne dynamizmu i wiary. Wynika z doświadczenia, podobnie jak późniejsze świadectwo świętego Jana: „[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się: myśmy je widzieli, o nim zaświadczamy i oznajmiamy wam” (1 J 1,1-2). Takie świadectwo wywołuje oddźwięk. Wszyscy, do których dociera, dziwią się. Dobra nowina zaczyna krążyć po okolicy i obejmować szersze kręgi, zgodnie ze starożytną maksymą: Bonum est diffusivum sui – „właściwością dobra jest to, że samo się rozprzestrzenia”.

Inaczej  w adoracji uczestniczy Maryja. Malarze przedstawiają ją zazwyczaj pogrążoną w modlitwie na klęczkach, w pokorze, milczeniu, skupieniu, kontemplacji. Podobnie sugeruje Łukasz: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Maryja kontemplowała w sercu i strzegła wszystkie sprawy, których była świadkiem (gr. rhemata), strzegła słowa, które stało się faktem. „Czasownikiem użytym przez Maryję jest syn-tereo – oznacza on troskliwe strzeżenie. Nie chodzi zatem o zwykłe strzeżenie, ale o strzeżenie pełne troki, tak jak mama strzeże swego dziecka w łonie. Jest tu zatem konotacja delikatności, troskliwości, czułości, charakterystyczna dla mamy, która broni swego dziecka nawet przed najlżejszym podmuchem wiatru, aby nawet taki najmniejszy powiew nie zakłócił jego spokoju” (I. Gargano).

Maryja strzegła swego skarbu w sercu, czyli w centralnym miejscu swego jestestwa, ale angażowała również umysł, medytowała nad nim. Wiele spraw było jeszcze dla Niej zakrytych, ale nie odrzucała ich, „kołysała” w sobie, przepracowywała. Użyty w tekście grecki czasownik symballo może oznaczać „naradzać się, rozważać, przypuszczać, dyskutować, a także «macerować», jak wówczas gdy „zamyka się w naczyniu różne zioła i przechowuje, dopóki nie ulegną maceracji i nie dadzą jednolitego i intensywnego zapachu” (I. Gargano). Rozważanie Maryi wskazuje więc, że Jej postawa nie jest bierna ani bezwolna, „tak jakby przechowywało się choćby nawet z największą troską, drogocenną rzecz w muzeum. Jest zachowywaniem czynnym i żywym, które łączy i konfrontuje jedną rzecz z drugą, (…) starając się zrozumieć głęboką spójnię, kierunek i prawdę spraw, które mogłyby wydawać się niespójne, a nawet sprzeczne ze sobą” (B. Maggioni). Maryja „gromadziła różne wspomnienia z życia Jezusa, zestawiała swoją wiedzę o Nim i wiadomości otrzymane od pasterzy z tym, co widziała, a na tej podstawie próbowała wytłumaczyć sobie niejasności” (F. Mickiewicz).  Starała się zrozumieć paradoks: z jednej strony wielkość, chwałę Boga (por. J 1,14), a z drugiej prostotę, ubóstwo, zwyczajność Jego narodzin na ziemi.

Podczas owych rozważań serce Maryi zapewne pałało, jak serca dwóch uczniów w drodze do Emaus (Łk 24,32). „Maryja w Betlejem zachowuje się podobnie jak w rodzinnym Nazarecie. Pozwala, aby Słowo zajęło Jej serce. Ona nie dywaguje, nie roztrząsa jedynie w głowie znaczenia słów. Dialoguje ze Słowem w sercu! Pozwala, aby Słowo Ją rozpaliło wewnętrznie. Serce Maryi pała. Ona potrafi ogrzać nim zimną stajnię. Przy Maryi Jezusowi nigdy nie było zimno. Trzeba pozwolić Słowu rozpalić w naszym sercu ognisko, przy którym mógłby ogrzać się Bóg i każdy, kto się do nas zbliża. Kiedy nie dopuszczamy słowa Bożego do serca, ale zostawiamy je za zamkniętymi drzwiami naszych intelektualnych rozważań, wtedy Bogu jest zimno w naszym życiu. Bóg cierpi z zimna, gdy pozostawiamy Go samego na zewnątrz serca. Woli serce, w którym panuje stajenny barłóg, ale otwarte, niż serce wyłożone pałacowymi marmurami, ale zamknięte” (K. Wons).

Pytania do refleksji:

  • Czego dotyczy twój pośpiech?
  • Jakie dobro emanuje z twojej osoby? Czym „zarażasz” innych?
  • Jakim świadkiem Nowonarodzonego jesteś dziś?
  • Co „wrzucasz” do swego serca?
  • Czy potrafisz reflektować nad ważnymi wydarzeniami twojego życia, jak Maryja?
  • Która postawa jest ci bliższa: pasterzy wielbiących Boga, Maryi rozważającej i kontemplującej Słowo, czy tych, którzy jedynie się dziwią?
  • W jakich okolicznościach pała twoje serce?

 

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

Bóg ukryty | wydawnictwowam.pl

 

 

]]>
Prorokini Anna https://jezuici.pl/2024/12/prorokini-anna/ Mon, 30 Dec 2024 15:57:35 +0000 https://jezuici.pl/?p=95644 W progach świątynnych powitała Jezusa inna pobożna osoba, Anna. Prorokini Anna występuje w parze ze starcem Symeonem, stanowiąc paralelę do Maryi i Józefa. Święty Łukasz,  Ewangelista kobiecej czułości i delikatności,  wprowadza na karty swojej Ewangelii wiele kobiet, o których milczą inni. W ten sposób podkreśla, równość mężczyzn i kobiet przed Bogiem oraz fakt, że dobra […]]]>

W progach świątynnych powitała Jezusa inna pobożna osoba, Anna. Prorokini Anna występuje w parze ze starcem Symeonem, stanowiąc paralelę do Maryi i Józefa. Święty Łukasz,  Ewangelista kobiecej czułości i delikatności,  wprowadza na karty swojej Ewangelii wiele kobiet, o których milczą inni. W ten sposób podkreśla, równość mężczyzn i kobiet przed Bogiem oraz fakt, że dobra nowina jest skierowana do wszystkich. W przeciwieństwie do innych kobiet Nowego Testamentu, Annie poświęca długi opis: „Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem, i pozostała wdową. Liczyła już sobie osiemdziesiąt cztery lata. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 2,36-37).

Imię Anna oznacza łaskę Bożą. Nosiła je matka Samuela (por. 1 Sm 1-2) oraz matka Maryi, czyli babcia Jezusa. Znamy również pochodzenie Anny (w przeciwieństwie do Maryi!). Była córką Fanuela. W języku hebrajskim imię to oznacza „oblicze Boga” i jest znakiem błogosławieństwa i szczęścia (por. Lb 6,24-26). Anna pochodziła z pokolenia Asera, a Aser oznacza „szczęście”, „szczęśliwość”. Rodowód Anny wskazuje, że jest kobietą szczęśliwą, pobłogosławioną przez Boga, napełnioną radością i pokojem. Zdrowa rodzina i właściwe  wychowanie rodzinne i religijne ukształtowało w niej dojrzałą, głęboką i szlachetną kobietę.

Anna jest prorokinią. Kontynuuje starotestamentalny nurt kobiet, które zostały obdarzone szczególną intuicją i wyczuleniem na słowo Boga. Jako prorokini spędzała w świątyni wiele czasu, modląc się i poszcząc. Liturgia żydowska znała jeden post wyznaczony na Dzień Ekspiacji (Kpł 16, 29nn). Izraelici pościli jednak dwa razy w tygodniu: w poniedziałki i czwartki. W sytuacjach wyjątkowych, na przykład klęsk, by uprosić u Boga pomoc, ogłaszano oficjalne dni postne. Żydzi traktowali post zasadniczo jako modlitwę błagalną do Boga oraz jako zadośćuczynienie i pokutę. Dla Anny post był stałą praktyką, którą łączyła z modlitwą, miłością i przebywaniem w bliskości Boga. Jest pierwszą uczennicą Jezusa, podobnie jak apostołowie, którzy po zmartwychwstaniu swego Mistrza „stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga” (Łk 24,53).

Anna jest wdową. W czasach biblijnych Starego Testamentu nie był to powód do chluby. Długie życie i liczne potomstwo były wyrazem Bożego błogosławieństwa, a kobietę ceniono tylko wówczas, gdy rodziła dzieci. Kobieta niezamężna, a więc bezdzietna była przedmiotem szyderstw. Wdowieństwo uważano za nieszczęście i hańbę (Iz 4,1) i stawiano na równi ze statusem sierot, cudzoziemców i ubogich, czyli osób wymagających szczególnej opieki i troski, również ze strony prawa. Pomimo tych niedogodności i cierpienia Anna w sposób świadomy zrezygnowała z ponownego wyjścia za mąż, by służyć Bogu.

Anna według interpretacji egzegetów dożyła 105 lat: czternaście przed zamążpójściem, siedem w małżeństwie i osiemdziesiąt cztery w stanie wdowieństwa; podobnie jak starotestamentowa Judyta (Jdt 16,22nn). Jest więc nową „Judytą”, czyli „Żydówką”. Jako Żydówka i chrześcijanka była wzorem do naśladowania nie tylko dla wdów, ale również dla diakonis wczesnochrześcijańskich. Świadczy o tym fakt, iż imię Anny wymieniano w prefacji konsekracyjnej diakonis. Anna stanowi wzór starości przepełnionej radością, wdzięcznością, pokojem i pogodą ducha. „Jej 84 lata nie uciekły jak piasek przez palce. Jej życie nie składa się tylko ze wspomnień podobnych liściom unoszącym się na jeziorze śmierci. Łukasz portretuje ją jako pogodną, modlącą się kobietę, «ubogą Pana». (…) Wobec świata, w którym jest coraz więcej pustki, gorączkowego poszukiwania sztucznej sytości, szalonego oszołomienia, przewrotności, Anna wyrasta jako znak prawdziwego pokoju, radości i pełni” (G. Ravasi).

Anna, podobnie jak Symeon natchniona Duchem Świętym, przyszła do świątyni, gdy Maryja z Józefem wnosili Jezusa: „Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem” (Łk 2,38). Dzięki życiu w bliskości Boga Anna rozpoznała w Jezusie nadzieję Izraela. „Zwyczaj koncentrowania się na tym, co najważniejsze, wraz z wynikającym z tego uwolnieniem się od wszystkiego, co zbyteczne i co może stanowić wyłącznie doczesny punkt oparcia, wyostrza wzrok serca i pozwala osobom całkowicie zawładniętym proroctwem i słowem Boga rozpoznać w Jezusie Zbawiciela świata” (I. Gargano). Anna, obok pasterzy, należy do pierwszych misjonarzy, ewangelistów. Jako pierwsza w Jerozolimie rozgłaszała orędzie o narodzinach upragnionego Zbawiciela.

Spotkanie Świętej Rodziny z Anną kończy ich pobyt w Świętym Mieście. Maryja zapewne przeżywała mieszane uczucia. Jej radość z oczyszczenia i ofiarowania Jezusa Bogu została zakłócona przez tajemnicze przepowiednie Symeona. Pojawił się cień krzyża i bolesna rana serca. Balsamem na duszę były słowa Anny. „Mimo przepowiedzianego cierpienia, które przyniesie przyszłość, radość Maryi i Józefa była wielka. Jezus został rozpoznany w świątyni jerozolimskiej, w samym sercu świętego miasta, przez ludzi, którzy – jak się wydawało – nie powinni o Nim nic wiedzieć. Chociaż nie zamierzali prowadzić rozmowy, Maryja i Józef czuli, że otaczają ich serca pełne miłości do Dzieciątka, które właśnie przedstawili Panu. Zapewne miały miejsce i inne spotkania, inne odkrycia prawdy o Jezusie, tak w Jerozolimie, jak i w Betlejem” (B. Martelet).

Georgette Blaquière podkreśla jeszcze jeden wymiar wydarzeń związanych z pierwszym pobytem Jezusa w Jerozolimie. Wskazuje na Maryję jako „strażniczkę Światła”: „Była to nieodzowna służba kobiet żydowskich, które wprowadzały rodzinę w uroczystość szabatu, wnosząc światło i błogosławiąc nim. Ale tu chodzi o coś więcej niż zwykłą lampę oliwną, w której oliwa szybko mogłaby się wypalić. Maryja, córka Izraela, niesie prawdziwe Światło dla uczczenia Dnia Boga w samym sercu Świątyni Jerozolimskiej. W takiej chwili widzę i kontempluję w Maryi wybranie Ludu Bożego Izraela przynoszącego światu Jezusa, nierozpoznanego w pełni jako Mesjasza, lecz przyjętego przez «strażników jutrzenki» – proroków, ubogich, grzeszników i dzieci. Wybawiciel Izraela wstępuje do swojej Świątyni jako zwycięski Król chwały”. Czyż ta tajemnica nie przenika nasze polskie święto Matki Bożej Gromnicznej?

Pytania do refleksji:

  • Jak często przebywasz w świątyni? I co w niej czynisz?
  • W jaki sposób przeżywasz liturgię?
  • Jak wygląda twoja praktyka postna?
  • W jaki sposób chwalisz Boga, czcisz Go i służysz Mu?
  • Jaki jest twój stosunek do stanu wdowieństwa?
  • Czy odkrywasz wartość i piękno bycia wdową (wdowcem), „która służy Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 1,37)?
  • Czy znasz osoby starsze (i stare), które są dla ciebie źródłem mądrości życiowej i duchowej, które pragniesz naśladować?
  • Czy godzisz się na czas bierności, przemijania, zejścia na dalszy plan?
  • Jak przeżywasz własne starzenie się i starość?
  • Jaką dobrą nowinę głosisz swoim słowem i życiem?
Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024
]]>
Jak odnaleźć się w poświątecznej gorączce? https://jezuici.pl/2024/12/jak-odnalezc-sie-w-poswiatecznej-goraczce/ Sun, 29 Dec 2024 18:33:33 +0000 https://jezuici.pl/?p=95601 Za nami kilka dni świętowania. Dla większości z nas były to dni bardzo intensywne; najpierw przygotowania świąteczne, później Wigilia w rodzinnym gronie, kolędy, prezenty. Również dni świąteczne dostarczyły wielu duchowych przeżyć i silnego ładunku emocjonalnego. Przecież były to święta najbardziej rodzinne i głębokie w swej oprawie estetycznej. Zwykle kojarzone z dzieciństwem, z doświadczeniem miłości rodzinnej, […]]]>
Za nami kilka dni świętowania. Dla większości z nas były to dni bardzo intensywne; najpierw przygotowania świąteczne, później Wigilia w rodzinnym gronie, kolędy, prezenty. Również dni świąteczne dostarczyły wielu duchowych przeżyć i silnego ładunku emocjonalnego.
Przecież były to święta najbardziej rodzinne i głębokie w swej oprawie estetycznej. Zwykle kojarzone z dzieciństwem, z doświadczeniem miłości rodzinnej, z czystością, niewinnością, poczuciem bezpieczeństwa. Oczywiście nie każdy w ten sposób przeżył święta. Byli również tacy, którzy doświadczyli mniej radosnej, a nawet bolesnej strony narodzin Syna Bożego: odrzucenia, niezrozumienia, ubóstwa, osamotnienia, cierpienia. A więc krzyża.
Święta minęły. Niezależnie od sposobu ich przeżycia, pojawia się pytanie: co dalej? Jak odnaleźć się w poświątecznej gorączce? Co czynić, by utrwalić piękno i doświadczenie tych dni?
Myślę, że po świątecznych emocjach potrzeba nam chwili ciszy i zatrzymania się. Jako niedościgniony wzór służy Święta Rodzina, którą wspominamy w ostatnią niedzielę grudnia. Cisza Józefa i Maryi nie jest jałowa. Nie jest również dzielącym ich murem (jak to czasami bywa w małżeństwach). Oboje przeżywają ciszę jako przestrzeń, w której ich życie osobiste i małżeńskie jest związane z Bogiem i od Niego czerpie siłę. Dzięki milczeniu i ciszy mogą podołać codziennym trudnościom i przeciwnościom życia. Taka twórcza siłą może po świętach pobudzić nas duchowo i pozwolić nabrać dystansu do codzienności.
Po świętach trzeba powrócić do szarego dnia i rutyny. To, co wielkie, kolorowe mija, przychodzi czas na to, co zwyczajne, szare, może nudne. I tu jest miejsce dla twórczej inwencji. Nauczyć się cenić i przeżywać to, co zwyczajne. Poeta napisał: „Nie dać ograniczyć, nawet przez to, co największe, zawierać się jednak nawet w tym, co najmniejsze – boska to rzecz”. Bóg, Wszechmocny Stwórca nie zacieśnił się w sobie, w tym, co największe, w swojej boskości, świętości, niedostępności, ale „zawarł się”, objawił w tym, co najmniejsze, a zarazem najpiękniejsze na ziemi – w dziecku w Betlejem, a później w znaku chleba – w Eucharystii. Uczmy się od samego Boga doceniania rzeczy najdrobniejszych.
Myślę, że może nam w tym pomóc świadome przeżywanie każdego dnia. Wcielenie Boga i zamieszkanie z nami nie jest tylko wydarzeniem historycznym. Jest stałą obecnością promieniującą miłością: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). Odchodząc do Ojca, Jezus zapewnił nas, że jest z nami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20) i zamieszkuje w każdym kochającym i otwartym sercu (por. J 14, 23).
Pewność, że Bóg jest Emanuelem, „Bogiem z nami” (por. Mt 1, 23) może być bodźcem do przeżywania świadomie każdego dnia. Papież Benedykt XVI zachęcał, aby polubić „bycie przy Panu” i rozbudzać w sobie świadomość, że nasze życie toczy się „u Jego boku”. W takiej świadomości może pomóc codzienna modlitwa, refleksja połączona z rachunkiem sumienia, czytanie Pisma św. wraz z medytacją, adoracja Najświętszego Sakramentu, Eucharystia. Praktyki niemal tak stare, jak chrześcijaństwo, a jednak wciąż żywe, świeże i cementujące relacje z Panem.
Od Świętej Rodziny uczmy się także miłości bliźniego. Życie Rodziny Nazaretańskiej było ciche, ukryte, milczące, proste i ubogie. Towarzyszyła mu jednak duchowa atmosfera pełna ludzkiego ciepła, życzliwości, dobroci, miłości oraz troski, aby zawsze „być w tym, co należy do Ojca” (por. Łk 2, 49). I w tym zawiera się sens także naszego codziennego życia. Nieważne, czy jest trudne, szare, czy wielkie i kolorowe; ważne jest czy staje się czasem, w którym spotykamy Boga i przestrzenią, w której dzielimy się miłością.
Święta minęły, ale jeszcze nie całkiem odeszły do lamusa. Przed nami Sylwester, Nowy Rok, Święto Trzech Króli i Chrztu Pańskiego, a przez osiem dni oktawa Bożego Narodzenia. A więc nadal świętujemy! Codzienność to nie tylko trud, ale i radość. Ludzka zwyczajna, codzienna, ale też i duchowa, wyciszona, wypływająca z bliskości Jezusa i umiejętności cieszenia się Nim.
W radości najbliższych dni może nam pomóc kultywowanie rytuałów i starych tradycji. Jedną z nich jest śpiewanie kolęd przy choince. Ten piękny zwyczaj łączy i zbliża rodziny i wspólnoty, wprowadza misteryjny nastrój, a nawet stanowi rodzaj katechezy. Wszak kolędy oprócz walorów muzycznych i estetycznych zawierają głęboką teologię. Innym zwyczajem (praktykowanym zwłaszcza w miastach) jest nawiedzanie kościołów i szopek. Każda z nich zawiera pewną specyfikę i symbolikę, która zbliża do sacrum. Z kolei na terenach wiejskich istnieje zwyczaj kolędowania.
Młodzi ludzie odgrywają misteria bożonarodzeniowe albo po prostu idą „z turoniem” lub betlejemską gwiazdą od domu do domu, śpiewając kolędy. Piękną tradycją, która przeżywa ostatnio renesans, są Orszaki Trzech Króli. Te radosne misteryjne przeżycia są otwarte na wszystkich ludzi dobrej woli, także niewierzących. Być może w trakcie ich trwania ktoś rozpozna prawdziwą gwiazdę i znajdzie własną drogę do Jezusa.
No i oczywiście Sylwester; pożegnanie Starego Roku, a przywitanie Nowego. Dla jednych okazja do radości i zabawy, dla innych czas refleksji i modlitwy. W naszym domu rekolekcyjnym w Zakopanem odbywają się w tym czasie rekolekcje ignacjańskie, w całkowitym milczeniu, sam na sam z Panem Bogiem i Jego słowem. Brak wolnych miejsc świadczy o tym, że wielkie rzeczy niekoniecznie trzeba przeżywać przy fajerwerkach. Czasem piękniejsza i głębsza jest radość duchowa, wypływająca z ciszy i bliskości Boga.
fot.Pixabay
]]>
Ból i radość Świętej Rodziny. Myśli do medytacji na Święto Świętej Rodziny – Jezusa, Maryi i Józefa, rok C https://jezuici.pl/2024/12/bol-i-radosc-swietej-rodziny-mysli-do-medytacji-na-swieto-swietej-rodziny-jezusa-maryi-i-jozefa-rok-c/ Sat, 28 Dec 2024 15:29:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=95595 1. Zgubiony? Święta Rodzina spędziła w Jerozolimie prawdopodobnie tydzień. W zasadzie nie było takiego obowiązku; można było wyruszyć w drogę powrotną przed nadejściem drugiego dnia, niemniej Maryję i Józefa cechowały: wielka pobożność, miłość do świątyni oraz przestrzeganie Prawa i tradycji. W drodze powrotnej miał miejsce przykry incydent. Opiekunowie… zgubili Jezusa. Wbrew pozorom nie było to […]]]>

1. Zgubiony?

Święta Rodzina spędziła w Jerozolimie prawdopodobnie tydzień. W zasadzie nie było takiego obowiązku; można było wyruszyć w drogę powrotną przed nadejściem drugiego dnia, niemniej Maryję i Józefa cechowały: wielka pobożność, miłość do świątyni oraz przestrzeganie Prawa i tradycji.

W drodze powrotnej miał miejsce przykry incydent. Opiekunowie… zgubili Jezusa. Wbrew pozorom nie było to niezwykłe. Na święto Paschy przybywały ogromne rzesze pątników. „Tłum narastał wraz z przybyciem kolejnych pielgrzymów. Przypominało to wzbieranie rzeki, do której wpływają liczne dopływy. Podczas powrotu zachodziło odwrotne zjawisko: kolejne karawany wyruszające z Jerozolimy napływały falami do miejsc spoczynku lub noclegu. W czasie podróży grupy pątników stawały się coraz mniej liczne, gdyż odłączały się od nich kolejne osoby, kończąc swą podróż lub ruszając w innych kierunkach. W takich warunkach trudno było sprawdzać, kto jest, a kogo nie ma w danej karawanie, dopóki ta nie dotarła na miejsce” (G. Amorth). Ponadto pielgrzymi wędrowali gromadami, a chłopiec w wieku dwunastu lat miał prawo do korzystania z pełnej swobody i wolności, „bo poza przyjętymi zwyczajami uwzględniano właściwą jego wiekowi ruchliwość i żywotność” (G. Ricciotti). Benedykt XVI podkreśla, że w Świętej Rodzinie „wolność i posłuszeństwo szły zgodnie w parze ze sobą. Dwunastoletniemu Jezusowi pozostawiono swobodę dołączenia się do rówieśników i przyjaciół oraz pozostania w ich towarzystwie w drodze”. Maryja i Józef nie mieli więc powodu do obaw.

Dopiero wieczorem w czasie postoju zorientowali się, że nie ma Jezusa. „Za tradycyjny koniec pierwszego etapu drogi pielgrzymów powracających z Jerozolimy uchodzi miejscowość El-Bireh, odległa o około 18 km od Świętego Miasta. Mówiąc o «jednym dniu drogi» Łukasz albo jest niezupełnie dokładny, albo każe się domyślać – co jest bardziej prawdopodobne – że święta Rodzina opuściła Jerozolimę nie wczesnym rankiem, lecz w czasie pełnego dnia. Na przebycie 18 km wystarczyło bowiem kilka godzin” (K. Romaniuk).

Józef z Maryją, przeżywali zapewne ogromny, wciąż narastający niepokój i zatroskanie: „Co Mu się przydarzyło? Dlaczego nic nie powiedział? Maryja i Józef coraz bardziej uświadamiali sobie, jak ważne miejsce to Dziecko zajmowało w ich sercach i w ich życiu. Co poczną bez Niego? Była noc, odczuwali samotność i agonię duchową, jakiej wielu doznaje, gdy Bóg się oddala” (B. Martelet). Ponadto uświadomili sobie głęboką duchową pustkę. „Żyli tylko dla tego Dziecka i oto nagle znika Ono z ich życia, być może już na zawsze. Pewnie się zastanawiali, czy to nie ich wina, czy zrobili wszystko. Ale co znaczy «wszystko» dla Boga? Byli tacy szczęśliwi, mając Jezusa; teraz ich życie nie miało już żadnego sensu. Dlaczego odszedł bez słowa? (…) Józef i Maryja przeżyli wtedy to, co mistycy doznają podczas «ciemnych nocy», udrękę z powodu nieobecności Boga. Noc minęła im – jak łatwo się domyślić – bez snu” (B. Martelet). Niewątpliwie była to dla nich poważna próba wiary. „Przez trzy dni Maryja i Józef nie słyszeli wcale Jego głosu, głosu, który zwykli słyszeć od rana do wieczora: milknie głos, milknie Słowo. Milczy, gdy tymczasem narzucają się najczarniejsze, najbardziej wstrząsające przypuszczenia, kiedy niepokój jest najbardziej dotkliwy – jest to najpoważniejsza próba wiary. (…) Jezus pozwolił, aby Jego rodzice doświadczyli przykrej sytuacji błądzenia w mrokach, przykrej sytuacji narastającego bólu, jaki odczuwa ktoś, kto szuka Pana, nie znajdując Go. Jezus jednak jest przy człowieku, który przeżywa takie cierpienie i doświadcza tajemniczego milczenia Boga” (C.M. Martini).  

O świcie podjęli decyzję powrotu do Świętego Miasta. Drugi dzień upłynął im na wędrówce do Jerozolimy i poszukiwaniu Jezusa w mieście. Dopiero w trzecim dniu odnaleźli Go w świątyni. Trzy dni poszukiwań to całe pasmo cierpień i ciemności: cierpienie rodziców, który zgubili dziecko, cierpienie osób odpowiedzialnych, które nie wywiązały się z obowiązku, doświadczenie zawodu ze strony Syna, przykrości i upokorzenia związane z krytyką krewnych i współziomków. Kardynał Carlo Martini komentuje: „Tu widzimy Maryję rzeczywiście pośród swego ludu: żyje, uczestniczy, cierpi, jest krytykowana, czuje się zagubiona, w pewnym sensie obwinia siebie: jak mogłam to zrobić? Jak to możliwe?”. To samo możemy powiedzieć o Józefie.

Trzy dni bez Jezusa przywodzą na myśl krzyż i zmartwychwstanie. Cierpienia Maryi są zapowiedzią bólu, który przeżyła pod krzyżem i po śmierci Jezusa. Pascha krzyża była również Jej Paschą. To początek „miecza boleści”, o którym mówił starzec Symeon (Łk 2,35). Trzeci dzień symbolizuje powstanie z martwych. Jest zapowiedzią przejścia ze śmierci do życia wiecznego. Ponadto „jest zapowiedzią zbawczej ingerencji Boga, który właśnie trzeciego dnia dokonuje zmiany przebiegu historii, dzięki czemu nastaje czas zbawienia, zwycięstwa i radości. (…) Trzeci dzień u swego schyłku przyniósł obojgu rodzicom radość i uwolnienie od cierpienia” (F. Mickiewicz).

Po trzech dniach bolesnych poszukiwań Rodzice znaleźli Jezusa we właściwym miejscu, w świątyni, otoczonego przez świątynnych nauczycieli i pielgrzymów. Święty Łukasz wskazuje, że trwanie Jezusa w świątyni jest Jego „naturalnym środowiskiem”. Kardynał Martini podkreśla, że „czasownik «został» brzmi w języku greckim: upemeine, co dosłownie znaczy «wytrwać, nie ustawać, kontynuować coś, co może być trudne, ale pomimo to ważne». (…) «Trwać» jest czasownikiem charakterystycznym dla Jana; wyraża on trwanie Ojca w Synu, człowieka w Synu, człowieka w Słowie” (C.M. Martini). Ewangelista daje w ten sposób do zrozumienia, że Jezus się nie zgubił, ale w świadomy sposób pozostał w domu Ojca.

Pytania do refleksji:

  • Jakie wydarzenia z twojego życia mógłbyś nazwać „ciemną nocą”?
  • Co czujesz, gdy doświadczasz milczenia Boga?
  • Czy potrafisz odróżniać duchowe pocieszenia i strapienia?
  • Czy zdarzyło ci się zgubić Jezusa? Kiedy? W jakich okolicznościach? Gdzie Go wówczas szukałeś?
  • Jak przezywasz krytykę, odrzucenie i niezrozumienie?
  • Czy masz swoją ulubioną świątynię?
  • Czy czujesz się cząstką Kościoła? Czy troszczysz się o jego rozwój i dobre imię?
  • Jaki jest twój osobisty wkład w życie Kościoła?

 

2. Synu, czemuś nam to uczynił?

Widok, jaki ukazał się Rodzicom Jezusa w świątyni wprawił ich w zdumienie. Oto ich Syn „siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania” (Łk 2,46). „Niektórzy żydowscy nauczyciele z tego okresu prowadzili zajęcia na dziedzińcach świątyni. Mogli być nimi sławni nauczyciele Hillel i Szammaj. Zadawanie pytań było metodą stosowaną zarówno w nauczaniu, jak i uczeniu się, ważne było jednak, by uczniowie zadawali inteligentne pytania, w przypadku Jezusa zaś również odpowiedzi były inteligentne” (C. Keener).

Jezus zadziwiał słuchaczy nie tylko swoją inteligencją i odpowiedziami. „Być może jeszcze bardziej niż Jego młody wiek zdumiały ich gorliwość, swoboda, zaangażowanie i miłość, z jaką się wypowiadał, zważywszy na to, że chłopiec pochodził z podrzędnej mieściny, gdzie nie mógł uzyskać wykształcenia, jakie zdobywali Jego rówieśnicy, którzy chodzili już do szkół rabinicznych. Być może była to nieznaczna, proporcjonalna do wieku, zapowiedź Jego późniejszych nauk, opierających się na własnym autorytecie i niepodobnych do wystąpień innych rabinów, powołujących się na ówczesne szkoły” (G. Amorth).

Ewangelista podkreśla, że Jezus siedział pomiędzy nauczycielami. Nie był więc jednym z uczniów. Ci siedzieli u ich stóp, jak Maria z Betanii (Łk 10,39) albo Paweł (Dz 22,3). Dwunastoletni Jezus przypominał raczej innego młodego chłopca, Daniela, który zasiadał pośród starszych ludu (Dn 13,50). Był w centrum uwagi nauczycieli i więcej, sam był nauczycielem. W ten sposób zainicjował swoją późniejszą działalność nauczycielską i misyjną. Jego salomonowa inteligencja i mądrość, która budziła zdziwienie i szacunek, miała wymiar prorocki; pochodziła od Ojca: „Moja nauka nie jest moja, lecz Tego, który Mnie posłał” (J 7,16). Tłumaczył zebranym słowa, które miał wypełnić własnym życiem.

Na widok Syna dyskutującego z uczonymi, Józef milczy, być może podziwia Go i zastanawia się nad wydarzeniem, w którym uczestniczy. Maryja, „bardziej spontaniczna i uczuciowa” (B. Martelet), pozwala, aby cały ból i nabrzmiałe w ciągu trzech dni uczucia lęku, troski i miłości znalazły ujście na zewnątrz: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2,48). „Nie jest to wyrzut, niemniej słowa te brzmią dość ostro, jakby chciały wyrazić: Nie rozumiemy Cię. (…) Greckie słowo: odunomeoi, w przekładzie polskim oddane jako: «z bólem serca» jest twarde, ostre. (…) Wskazuje ono na stan wewnętrznego cierpienia, które wyniszcza, wyczerpuje” (C.M. Martini). Miecz boleści zaczyna głębiej przenikać serce Maryi.

Wyrzut Maryi spotyka się z niezrozumiałą dlań odpowiedzią. Jezus odpowiada pytaniem: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Słowa te, pierwsze wypowiedziane przez Jezusa, a zapisane przez Ewangelistów, wskazują na poważny rozdźwięk, jaki istnieje między Jezusem a Maryją. Matka Jezusa myśli o Józefie, przybranym ziemskim ojcu, natomiast Jezus o Ojcu niebieskim. To nie Józef jest Jego ojcem, ale Bóg. On jest dokładnie tam, gdzie powinien być – w domu Ojca. W ten sposób potwierdza swoje synostwo Boże i pochodzenie od Ojca.

Jezus podkreśla ponadto, że bycie w domu Ojca jest Jego powinnością, wręcz koniecznością. „Jezus mówi o konieczności («musi»), do której się stosuje. Syn, dziecko musi być u ojca. Greckie słowo de, którego użył tutaj Łukasz, w Ewangeliach powraca zawsze tam, gdzie jest ukazane rozporządzenie woli Bożej, której Jezus jest poddany. Jezus musi wiele cierpieć, zostać odrzucony, zabity i zmartwychwstać – jak mówi uczniom po wyznaniu Piotra (zob. Mk 8,31). To «musi» jest aktualne już w tym początkowym momencie. On musi być u Ojca i w ten sposób jasne się staje, że to, co wydaje się nieposłuszeństwem albo nieodpowiednią swobodą wobec rodziców, w rzeczywistości jest właśnie wyrazem Jego synowskiego posłuszeństwa. W Świątyni znajduje się nie jako buntownik wobec rodziców, lecz jako Ten, kto jest posłuszny, tym samym posłuszeństwem, które doprowadzi do krzyża i zmartwychwstania” (Benedykt XVI).

Słowa Jezusa okazały się niejasne dla Jego opiekunów: „Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2,50). Nie jest do końca oczywiste, co Ewangelista miał na myśli. „Czego nie zrozumieli? – zastanawia się Bruno Maggioni. Przynależności Jezusa do Ojca? Rozłąki z rodziną? Czy tego owego «powinienem», które Jezus raz jeszcze powtórzy (Łk 9,22) podczas swej misji, aby wyrazić «powinność» Krzyża? Pewne jest to, że zarówno gesty jak i słowa Jezusa pozostają enigmatyczne: ukrywają coś, co ma się wyjawić później”.

Inni autorzy odnoszą te słowa do „wspomnień samej Matki Bożej, która po latach wielu, przypatrując się przeszłości swego Syna poprzez pryzmat Jego cierpienia i śmierci, mogła mówić: Nie rozumiałam w pełni, nie wiedziałam dokładnie, że być w sprawach Ojca Niebieskiego, znaczyło wycierpieć tak wiele, nie przewidywałam tego wszystkiego, co się później stać miało. Tak więc zbawcze plany Boga były Maryi objawiane stopniowo. Zrozumiałe stawały się też powoli, lecz nieubłaganie tajemnicze epizody z życia Jej Syna” (K. Romaniuk). Maryja jest więc pierwszą, która uwierzyła (Łk 1,45), ale również nie rozumiała. „Nie ma w tym sprzeczności: ewangelista wie, że wiara nie kończy, ale rozpoczyna wędrówkę” (B. Maggioni).  Wiara nie wymaga natychmiastowego zrozumienia. „Słowa Jezusa są za każdym razem większe od naszego rozumu. Za każdym razem przewyższają naszą inteligencję” (Benedykt XVI).

Wiara zakłada tajemnicę i otwartość na nowe, nieznane; zakłada wątpliwości, pytania oraz prowokuje do poszukiwania odpowiedzi. Wymaga jednak maryjnej medytacji i refleksji. Wymaga zaufania i przyjęcia. „Tajemnice wiary, nawet jeśli zostaną nam objawione, zawsze pozostają nam znane tylko częściowo (1 Kor 13,12). Nasze rozumienie tych tajemnic może cały czas rosnąć” (P. Gadenz). Wiara nie może być selektywna i zależna od ludzkich upodobań, oczekiwań, trendów czy mody, lecz zakłada przyjęcie Ewangelii w sposób radykalny, w całości. „Cuda nie wystarczą, aby pojąć Jezusa. Nie wystarczą też mowy, czy nawet sam Krzyż. Misterium wyłania się z całości historii Jezusa, nie zaś z poszczególnych elementów. Historia Jezusa zawiera się w swym całokształcie, znosząc w nim swoją niezrozumiałość” (B. Maggioni).

Na koniec warto wspomnieć o pedagogicznym wymiarze tego zdarzenia, na który wskazuje Elżbieta Adamiak: „Matka Jezusa zarzuca Mu nierozważne postępowanie: powinien trzymać się swoich i nie sprawiać rodzicom kłopotu. Jej słowa można więc rozumieć jako wyraz troski o dziecko, które dorasta i zaczyna zachowywać się w sposób dotąd nieznany bliskim. Możemy być nawet nieco zdziwieni, że tego rodzaju scena, nieporozumienie w Świętej Rodzinie, znalazła się w Ewangelii”.  Nieporozumienie to znalazło się w Ewangelii nie bez przyczyny. Maryja i Józef jako opiekunowie i pedagodzy napotykają również na trudności związane z okresem dorastania i dojrzewania dziecka. Nie rozumieją Syna, który wyraża się w sposób zbyt „teologiczny”, „chodzi swoimi drogami” i w efekcie sprawia im ból. Z tej racji są patronami wszystkich matek i ojców przeżywających problemy wychowawcze z dziećmi.

Bolesna, lecz pedagogiczna dla Maryi i Józefa pielgrzymka do świątyni kończy się powrotem do Nazaretu i codzienności. „Po przebłysku Jezusa-dorosłego mężczyzny wszystko wraca do codzienności Jezusa-dziecka” (E. Adamiak).

Pytania do refleksji:

  • Czego nauczyłeś się od Jezusa Nauczyciela?
  • Które słowa Jezusa utkwiły głęboko w twoim sercu?
  • Skąd czerpiesz pożywkę dla swojej mądrości?
  • Które nauki Jezusa są dla ciebie niezrozumiałe? Czy je odrzucasz?
  • Czy twoja wiara jest integralna czy selektywna?
  • Jakie trudności przeżywasz jako rodzic albo pedagog? Jak sobie z nimi radzisz?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

 

 

 

 

]]>
Gdy się Chrystus rodzi. Myśli do kontemplacji na na Uroczystość Narodzenia Pańskiego https://jezuici.pl/2024/12/gdy-sie-chrystus-rodzi-mysli-do-kontemplacji-na-na-uroczystosc-narodzenia-panskiego/ Tue, 24 Dec 2024 10:28:56 +0000 https://jezuici.pl/?p=95564 „W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził […]]]>
„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania. Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2,1-20).

 Obraz do kontemplacji: Wyobraź sobie grotę betlejemską, a w niej Maryję i Józefa, leżące w żłobie Niemowlę oraz pasterzy. Obserwuj milczenie i adorację Maryi oraz radość pasterzy.

Prośba o owoc kontemplacji: Proś o głęboką wiarę, że Dziecko narodzone z Maryi jest Synem Bożym. Proś także o wdzięczność i duchową radość z faktu, że „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł być Bogiem”.

 1. Droga 

Narodzenie Jezusa ma miejsce w ściśle określonym czasie historycznym, za panowania Cezara Augusta. W czasie, gdy dokonuje się spisu ludności. Spisy ludności odbywały się w całym Cesarstwie Rzymskim co czternaście lat. Dokonywano ich w tym celu, by móc ściągać podatki od każdej rodziny. Według prawa rzymskiego każdy właściciel ziemski powinien stawić się do spisu w miejscu, gdzie znajdowała się jego rodowa posiadłość.

Józef udał się do Betlejem, gniazda rodowego króla Dawida. Droga z Nazaretu do Betlejem wynosiła ok. 150 km, a więc ok. cztery, pięć dni pieszej wędrówki. Nie była to więc droga długa. Jednak dla Maryi, która była brzemienna, była drogą uciążliwą i niebezpieczną. Chociaż podjęta z rozkazu Cezara, miała być realizowaniem Bożych planów. Wymagała całkowitego zaufania i powierzenia Bogu.

Kontempluj  najpierw podróż Maryi i Józefa. Idąc za wskazaniami Ignacego zobacz wzrokiem wyobraźni drogę z Nazaretu do Betlejem. Zastanów się nad „jej długością, szerokością i czy ta droga wiedzie przez równiny czy przez doliny i pagórki” (ĆD 112).

Następnie przyglądaj się trudowi, jaki podejmuje Święta Rodzina. Zauważ pokój, milczenie, cichość. Wczuwaj się również w myśli i uczucia, jakie towarzyszą Maryi i Józefowi. Czy pogodzili się ze swoją nieplanowaną podróżą na sposób pogodzenia się z losem, czy też podejmują podróż z nadzieją, wdzięcznością, całkowitym powierzeniem się Najwyższemu i oczekiwaniem na Jego dalsze znaki?

W kontekście tej drogi przyjrzyj się również własnej drodze życia. Zadaj sobie również pytanie, do jakiego Betlejem zmierzasz?  Czy jesteś otwarty na ryzyko drogi z Bogiem do nieznanego Betlejem?

2. Odrzucenie

W dalszym ciągu kontemplacji przeżywaj odrzucenie Świętej Rodziny. Maryja i Józef nie znaleźli miejsca w żadnej gospodzie. Były one przepełnione w związku ze spisem i napływem ludności do Jerozolimy. Nie jest też wykluczone, że Maryja i Józef nie znaleźli miejsca z powodu swego ubóstwa.

W Betlejem Maryja i Józef doświadczają samotności. Samotność wpisana jest w kondycję ludzką. Ona tworzy w nas przestrzeń ducha, który owocuje darem i głębokimi relacjami osobowymi. Może jednak stać się przyczyną wyobcowania. Maryja i Józef spotkali się z takim wyobcowaniem w Betlejem.

Również ciemnej stronie wyobcowania ulegli mieszkańcy Betlejem. Mieszkańcy Betlejem zapomnieli o gościnności, tak istotnej w starożytnym Wschodzie; wykazali również brak ludzkiej życzliwości i zainteresowania wobec kobiety ciężarnej,  znajdującej się w potrzebie.

Odrzucenie Jezusa i Świętej Rodziny stanie się odtąd symboliczne. Starzec Symeon powie w świątyni jerozolimskiej: „Oto Ten przeznaczony jest (…) na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2, 34). A św. Jan napisał w Prologu: Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. 11 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 10-11).

Całe ziemskie życie Jezusa będzie czasem odrzucenia – znakiem sprzeciwu; od Betlejem, przez Nazaret aż po Kalwarię. Również historia ludzkości i historia poszczególnego człowieka jest czasem sprzeciwu wobec Jezusa i Jego Ewangelii.

Kontempluj w tej scenie odrzucenie Jezusa w Betlejem i zastanów się w jaki sposób Jezus bywa odrzucany w twoim życiu. Zobacz świat, który konstruujesz sam; świat, w którym nie ma miejsca dla Niego. Nazwij po imieniu „gospodę”, do której nie chcesz wpuścić Jezusa.

Która strona samotności bierze w tobie górę? W jaki sposób zachowujesz się w sytuacjach odrzucenia, w niepowodzeniach i porażkach osobistych?

3. Narodzenie

Najstarsza tradycja, która sięga I wieku, mówi, że Jezus urodził się w grocie na polu pasterzy, poza miastem, poza Betlejem, światem, przez który nie został przyjęty (podobnie jak umarł – na Golgocie, poza miastem). Wzgórza Betlejem i okolic do dziś pokryte są takimi grotami. Do dziś też u podnóża Betlejem rozciągają się doliny, szczególnie nadające się na pastwiska. Apokryficzna Ewangelia Dziecięctwa mówi z kolei, że Jezus przebywał trzy dni w grocie, a następnie Maryja z Józefem złożyli Go w stajni, w żłobie.

Św. Łukasz opisuje narodzenie Jezusa w sposób bardzo zwięzły i prosty: [Maryja] „porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie”. Czytając ten tekst przychodzi nam na myśl tradycyjna szopka, ze żłobem dla zwierząt, stajenką, być może w kształcie groty. Zazwyczaj dodajemy jeszcze do tego wołu i osiołka.

Św. Łukasz mówiąc o żłobie, używa słowa fatne. To słowo ma jeszcze inne znaczenia.  Może to być rodzaj przenośnego kosza, albo podwójnej torby, którą zakładało się na grzbiet osła czy wielbłąda. Do jednej strony torby wkładano narzędzia, a do drugiej żywność, chleb. Jezus rodzi się w koszyku, torbie przeznaczonej na chleb. Rodzi się w Betlejem, w Domu Chleba.

Jest to piękny symbol. Jezus rodzi się, jak pachnący chleb, przygotowany do spożycia, aby stać się życiem dla ludzi. Przychodzi jak manna z nieba, podarowana na utrzymanie ubogiego, jak Ten, który się dzieli, wydaje, by swą ofiarą przynieść pokój i zbawienie światu: „To jest Ciało moje za was wydane” (por. Łk 22, 19); „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 51).

Natomiast obraz dziecka owiniętego w pieluszki nawiązuje do ciała Jezusa owiniętego w całun i leżącego w grobie. Mamy tu więc nawiązanie do śmierci i zmartwychwstania Jezusa. W ten sposób narodziny Jezusa są już zapowiedzią Jego Paschy.

Wszyscy wierzący Żydzi spodziewali się znaków zapowiadających przyjście Królestwa Bożego i czasów mesjańskich; spodziewali się cudów i tajemniczych wydarzeń. W taki sposób zapowiadali Mesjasza prorocy.

Znak Boga kontrastuje z tymi oczekiwaniami. Jezus nie przychodzi w mocy, nie zatrważa, nie budzi grozy. Przychodzi w słabości, w sposób bardzo ludzki, zachęcający i otwarty dla każdego. W Betlejem Bóg przemawia w Dziecku. Bóg ukazuje siebie w tym, co jest na ziemi najpiękniejsze – w niewinności, bezradności i bezbronności dziecka.

Czy ten znak Boga przemawia dziś do ciebie? Jaki Bóg jest ci bliższy: Bóg mocy, triumfu – Bóg Starego Testamentu czy Bóg pokory, słabości, miłości – Bóg objawiający się w Jezusie?

Zechciej w tej kontemplacji odkryć  na nowo głęboką pokorę i ubóstwo narodzin Syna Bożego. Bóg rodzi się jak człowiek najuboższy.  Będzie także umierał jak najuboższy – na krzyżu, nie posiadając nic, nawet tuniki. W ten sposób Jezus dzieli ludzki los: „będąc bogaty, dla nas stał się ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9).

Kontempluj pokorę i ubóstwo Jezusa w całym Jego życiu: od narodzin aż do pełnej kenozy, wyniszczenia i ogołocenia na krzyżu. Zauważ także ubóstwo Jezusa w świecie i Kościele dziś. Jezus żyje dziś w ubóstwie znaków sakramentalnych, szczególnie w Eucharystii, w kawałku chleba; żyje w ubóstwie ludzi najbiedniejszych z którymi się utożsamia; żyje i działa poprzez ubóstwo tych, którymi się posługuje. Zauważ  ubóstwo Jezusa w twoim życiu duchowym. Jezus „zadowala się” twoimi bardzo małymi gestami miłości i poprzez te ubogie gesty czyni wielkie rzeczy.

4. Paterze       

W czasie obecnej modlitwy możesz kontemplować również nowonarodzonego Jezusa wraz z  pasterzami. Kim byli pasterze? W czasach Jezusa pasterze byli ludźmi, których lekceważono. Wraz z rolnikami i rybakami tworzyli lud nie znający prawa. Pasterze nie mogli skrupulatnie przestrzegać wszystkich obowiązujących przepisów prawnych, gdyż pilnowanie i troska o stada zajmowała im cały czas. Z tego powodu ortodoksyjni Żydzi patrzyli na nich z pogardą.

Z drugiej strony, w historii Izraela pasterze cieszyli się szacunkiem i poważaniem. Byli nośnikami Tradycji i religii. Pasterzem był np. król Dawid, prorok Amos. Tytuł pasterza nadawano również Bogu – Jahwe. Także Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem.

Pasterze byli ludźmi prostymi, szczerymi, na swój sposób pobożnymi. I ta właśnie prostota, prostolinijność sprawia, że spontanicznie, bez wątpliwości i oporów przyjmują znak Boga i zginają kolana przed Jezusem.

Ojcowie Kościoła podkreślają, że ci pasterze są jedynymi ludźmi, którzy nie śpią, czuwają, troszczą się o stado, służą mu. Zapewne nie myślą o narodzinach Mesjasza, ale czuwają przy stadachWywiązują się ze swych obowiązków, w przeciwieństwie do mieszkańców Betlejem. Mieszkańcy Betlejem przespali swoje człowieczeństwo, dlatego też nie widzą chwały narodzin Pańskich. Nawet jeżeli nazajutrz dowiedzą się o niej od pasterzy, to i tak nie uwierzą.

Pasterze troszczą się o stado, dlatego Bóg sam troszczy się o nich: „Chwała Pańska zewsząd ich oświeciła”. Słowo chwała Pańska (szekinah) oznacza opiekę Boga nad ludźmi, którzy są wierni swojemu powołaniu, swojej misji.

Pasterze są również pierwszymi świadkami, ale także wysłannikami Nowonarodzonego. Zostaje im powierzona Dobra Nowina o narodzeniu Zbawiciela, Mesjasza, Pana. Tą nowiną, radością będą dzielić się z innymi. Radość pasterzy będzie rozprzestrzeniać się, zgodnie z maksymą: Bonum est diffusivum sui. Właściwością dobra jest to, że się samo rozprzestrzenia.

W czasie tej kontemplacji zechciej stanąć w szeregu ubogich i pogardzanych pasterzy. Zastanów się czy twoje doświadczenia ubóstwa otwierają cię na tajemnicę Wcielenia? Czy czujesz, doświadczasz, że Jezus przyszedł także do ciebie? Czy jesteś gotowy, by być świadkiem narodzin Jezusa? Na czym polega twoje czuwanie? A na czym ospałość? Czy twoje trwanie w Bogu przynosi owoce, podobnie, jak w życiu pasterzy? Czy nie przesypiasz czasu łaski, objawienia Boga?

Rozmowa końcowa: Adoruj Jezusa jak Maryja, w pokorze i milczeniu lub jak pasterze, radując się i uwielbiając Boga za tę „wielką tajemnicę wiary”. Odmów Zdrowaś Mario.

 

Zobacz też: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”, WAM

]]>
Ma otrzymać imię Jan https://jezuici.pl/2024/12/ma-otrzymac-imie-jan/ Mon, 23 Dec 2024 15:30:18 +0000 https://jezuici.pl/?p=95560 Kościół Narodzenia świętego Jana Chrzciciela znajduje się w urokliwym centrum Ain Karem. Pierwotna kaplica z wieku V-VI została zbudowana na miejscu prasy do wyciskania wina z epoki rzymskiej i dedykowana Świętym Młodziankom. Pozostałości mozaiki z prezbiterium zawierają inskrypcję: „Bądźcie pozdrowieni, męczennicy Boży”. Zniszczony kościół odbudowali krzyżowcy w XII wieku; sprofanowany przez muzułmanów, został ponownie przywrócony […]]]>
Kościół Narodzenia świętego Jana Chrzciciela znajduje się w urokliwym centrum Ain Karem. Pierwotna kaplica z wieku V-VI została zbudowana na miejscu prasy do wyciskania wina z epoki rzymskiej i dedykowana Świętym Młodziankom. Pozostałości mozaiki z prezbiterium zawierają inskrypcję: „Bądźcie pozdrowieni, męczennicy Boży”. Zniszczony kościół odbudowali krzyżowcy w XII wieku; sprofanowany przez muzułmanów, został ponownie przywrócony do kultu przez franciszkanów w 1674 roku. Kościół z elementami barokowymi posiada trzy nawy; główna poświęcona jest Janowi Chrzcicielowi, południowa świętej Elżbiecie, natomiast w północnej znajduje się wejście do naturalnej groty, która według tradycji stanowiła część domu Zachariasza. Znajdująca się w niej płyta marmurowa w kształcie promiennego słońca głosi: „Hic precursor Domini natus est”.
Ustawiam się w kolejce, by nabożnie ucałować miejsce narodzin prekursora Syna Bożego. Następnie przywołuję w pamięci to wydarzenie. Ma ono charakter bardzo radosny i patetyczny a zarazem zawiera element tajemnicy. Opis narodzin Jana jest prosty, zwięzły, surowy, podobnie jak narodzenia Jezusa (por. Łk 2, 7). Cały patos dokonuje się później.
Z narodzeniem chłopców izraelskich wiązały się dwa rytuały. Pierwszym było obrzezanie. Dokonywano go w ósmym dniu. Ceremonia obrzezania, oparta na Prawie (np. Kpł 12, 3) miała charakter inicjacji. Włączała młodego człowieka do przymierza z Bogiem i do społeczności Izraela (Rdz 17, 9nn). Obrzędu dokonywano w domu lub w synagodze.
Drugim rytuałem, który szerzej omawia Łukasz, było nadanie dziecku imienia. Czynił to zwykle ojciec dziecka, chociaż imię mogła wybierać również matka. Uczyniła to przykładowo Rachela (Rdz 35, 18), córka faraona (Wj 2, 10) czy Anna (1 Sm 1, 20). Dla Izraelitów imię określało tożsamość osoby, a także jej charakter i przeznaczenie. Uważano, że znajomość imienia daje władzę nad osobą. Imię, „nomen”, gdy zostaje wypowiedziane, pozwala wziąć w posiadanie istotę, która je nosi; przytrzymuje się wówczas część tej istoty (J. Marques-Riviere). Dlatego Bóg nie objawił swojego imienia Jakubowi (por. Rdz 32, 30), a Izraelici powodowani szacunkiem i bojaźnią, nie mogli go wymawiać.
Zgodnie z tradycją żydowską imię nadawano w dniu urodzin. Natomiast tradycja grecko-rzymska, do której odwołuje się Łukasz, wskazuje na dzień ósmy (chłopcy) lub dziewiąty (dziewczynki). Chłopcy nosili najczęściej imiona dziadków lub ojców. Stąd zdziwienie sąsiadów i gości przybyłych na uroczystość, gdy słyszą wybór Elżbiety: ma otrzymać imię Jan (Łk 1, 60). Elżbieta pomija tradycję. Chce, aby imię dziecka wyrażało jej wdzięczność za dar, jaki otrzymała od Boga. „Jan” oznacza „Bóg (Jahwe) jest łaskawy”. Wolę żony potwierdza Zachariasz.
W kościele katolickim istnieje piękny zwyczaj nadawania dziecku imion świętych. Święty staje się wówczas patronem, jakby drugim aniołem stróżem. Ludzie święci, kanonizowani przez Kościół, są orędownikami tych, którzy pielgrzymują na ziemi. Gdy zwracamy się do nich w modlitwie, wierzymy, że jak przyjaciele, wstawiają się za nami u Boga. Są naszymi starszymi braćmi i siostrami, którzy już doszli do celu.
Świadkowie uroczystości w Ain Karem dopatrywali się w wydarzeniach związanych z narodzeniem Jana Chrzciciela szczególnego działania Boga i wiązali z nim wielkie nadzieje: Kimże będzie to dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim (Łk 1, 66). I mieli rację. Narodzenie Jana było znakiem objawiającym miłosierną obecność Boga pośród ludu. Jan rozpoczął nową erę szczególnego nawiedzenia Boga i objawienia Jego miłości przez Jezusa. Przepowiedział ją w proroczym widzeniu Zachariasz (por. Łk 1, 68-79).
Historia Elżbiety kończy się opisem radości i wielbienia Boga za wielkie rzeczy, które jej uczynił (por. Łk 1, 46). Nie poznajemy dalszych losów Elżbiety. Ta stara kobieta, która wbrew wszelkim oczekiwaniom i wiedzy medycznej rodzi syna, zdaje się znikać z pola zainteresowań Łukasza. Dzieli los wielu kobiet, których rolę w społeczeństwie sprowadza się do macierzyństwa. Los wielu starych, mądrych, zapomnianych kobiet… (E. Adamiak).
• Jakie wydarzenia mógłbym określić mianem inicjacji? Jak je dziś wspominam?
• Które ceremonie zapadły mi w pamięci i są dla mnie nadal szczególnie ważne?
• Jakie znaczenie ma dla mnie sakrament chrztu świętego? Czy żyję jego świadomością na co dzień?
• Jakie jest moje imię? Co wyraża?
• Jakie miejsce w moim życiu duchowym zajmują święci? Których cenię sobie szczególnie? Dlaczego?
• Czy godzę się, że moje życie może okazać się zwyczajne, prozaiczne, zapomniane przez następne pokolenia?
]]>
Wielbi dusza moja Pana https://jezuici.pl/2024/12/wielbi-dusza-moja-pana-2/ Sun, 22 Dec 2024 10:29:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=95529 Po serdecznym przywitaniu przez Elżbietę, Ewangelista kreśli w poetycki sposób odpowiedź Maryi. Są to Jej jedyne słowa w czasie nawiedzenia krewnej i, jak zauważa Elżbieta Adamiak, najdłuższa mowa kobiety w całym Nowym Testamencie. Słowa Maryi wydają się dość niespodziewane, zaskakujące. Moglibyśmy oczekiwać wdzięczności za wzruszające przyjęcie i błogosławieństwo, tymczasem Maryja nie zwraca się bezpośrednio do […]]]>
Po serdecznym przywitaniu przez Elżbietę, Ewangelista kreśli w poetycki sposób odpowiedź Maryi. Są to Jej jedyne słowa w czasie nawiedzenia krewnej i, jak zauważa Elżbieta Adamiak, najdłuższa mowa kobiety w całym Nowym Testamencie. Słowa Maryi wydają się dość niespodziewane, zaskakujące. Moglibyśmy oczekiwać wdzięczności za wzruszające przyjęcie i błogosławieństwo, tymczasem Maryja nie zwraca się bezpośrednio do Elżbiety ani jednym słowem. Nie zaprzecza słowom krewnej, ale kieruje je we właściwym kierunku. Źródłem jej wywyższenia, szczęścia i radości jest dobroć i miłosierdzie Boga. „Maryja nade wszystko żyje doświadczeniem łaski, pełnym zadziwienia spotkaniem z darmową miłością Boga. To jest to samo źródło łaski, które stanowi cały motyw historii zbawienia, będąc fundamentalnym doświadczeniem każdego wierzącego człowieka, który czuje się bezinteresownie kochany i wybrany przez Pana” (B. Maggioni).

Pieśń Maryi wpisana jest w klimat bliskowschodni. Radość u ludzi Wschodu wyraża się często śpiewem, poetycką improwizacją i tańcem. W Starym Testamencie mamy wiele takich przykładów. Do najbardziej znanych należą pieśni Miriam, siostry Mojżesza, prorokini Debory, Anny, matki Samuela czy Judyty. „Nawet jeszcze dziś semicka kobieta pod wpływem wielkiej radości lub bólu staje się często poetką, wyrażając swe uczucia w krótkich, zwięzłych zdaniach, poddanych pewnemu rytmowi. Treść ich obok osobistych aluzji ma zwykle tradycyjne piętno. W owej godzinie najwyższej radości Maryja staje się poetką” (G. Ricciotti).

Magnificat jest mozaiką tekstów wyjętych ze Starego Testamentu. Już w pierwszych wersetach pobrzmiewa echo Psalmów. Pieśń Maryi jest ponadto bliska kantykowi Anny, matki Samuela (1 Sm 2,1-10) i pieśni innych kobiet uwielbiających Boga za Jego dzieła. „Maryja dogłębnie zna Pisma, przyswoiła je sobie do tego stopnia, że Jej własne słowa pokrywają się z nimi, a odczucia w nich obecne – z Jej odczuciami” (B. Maggioni). Niektórzy porównują kantyk Maryi „do arii operowych, w których akcja zatrzymuje się na chwilę, by można było wniknąć głębiej w znaczenie już przedstawionych wydarzeń” (P. Gadenz). Egzegeci podkreślają, że słowa Magnificat nie są oryginalne ani nowe. Stają się jednak nimi ze względu na dobór, kontekst i układ. „Kamienie są starożytne, ale budowla nowa” (B. Maggioni). Mauro Orsatti czyni nader interesujące porównanie: „Ileż to razy nader pospolite zdanie «Kocham cię» brzmi jako oryginalne i nowe, chociaż jest przez wielu powtarzane i przez wszystkich znane. Zgodność uczuciowa dwóch serc lub silny impuls miłości czyni nowym w oczach niektórych to, co wydaje się banalne w oczach innych. Maryja porusza tematy dawne, jednakże pełne nowości, potwierdzające zasadę, że Bóg nie czyni rzeczy nowych, lecz czyni rzeczy nowymi (por. Ap 21,5). Oznacza to ubogacenie nowością starych słów, właśnie tak, jak chrzest czyni nowym stworzenie już istniejące, przemieniając je od wewnątrz”.

Magnificat składa się z dwóch przewodnich myśli, w których pobrzmiewa nuta wdzięczności. Pierwsza z nich wyraża radość Maryi i uwielbienie Boga za „wielkie rzeczy, które Jej uczynił” (Łk 1,49). Hojność, obdarowanie ze strony Boga, wywyższenie Maryi nie prowadzi Jej do egocentryzmu ani pychy. Przeciwnie, nazywa siebie uniżoną służebnicą. Ma świadomość, kim jest; stawia siebie na równi z „ubogimi Pana” (anawim), ludźmi z marginesu, bez jakiegokolwiek znaczenia w społeczeństwie, ze względu na ich ubóstwo materialne i nędzę moralną i duchową. Co więcej, jest w tym uniżeniu podobna do swego Syna. Innocenzo Gargano komentuje: „Maryja była kobietą upokorzoną, tak jak upokorzony był Jezus, umieszczony między złoczyńcami, uznany za przestępcę jak inni, z którymi godził się dzielić wszystko aż do śmierci. I w tym swoim upokorzeniu była Ona Tą, na którą Pan «wejrzał». (…) Maryja jest wielka, to prawda, ale dlatego, że przyjęła upokorzenie i w nim nie przestała nadal pokładać ufności w Bogu”.

Druga przewodnia myśl Magnificat ma wymiar społeczny. Mówi o miłosierdziu, wyborach i „upodobaniach” Boga. Maryja poszerza teraz perspektywę, podkreśla, co Bóg uczynił dla całego Izraela. Jest On bowiem Bogiem miłosiernym, łaskawym, ratującym i współczującym. Działa nieustannie zarówno w historii Izraela (i całego świata), jak również w historii poszczególnego człowieka, prowadząc go cierpliwie i z miłością do siebie: „miłosierdzie Jego z pokoleń na pokolenia dla tych, co się Go boją” (Łk 1,50). Bóg okrywa człowieka płaszczem miłosierdzia. „Jego płaszcz jest pełen wiernej miłości, czułości dla tych, którzy żyją w Jego bojaźni. Bojaźni, która nie jest oczywiście strachem, gdyż zawsze towarzyszy jej cześć i pełna troski uwaga zwrócona na tego, kto jest tak delikatny, że zawsze zachowuje szacunek we wszystkich swoich zachowaniach” (I. Gargano).

W pieśni Maryi warto podkreślić dwa sposoby działania Boga. Najpierw Jego miłosierdzie i zaoferowane wszystkim zbawienie. Jest ono możliwe dzięki bezinteresownej inicjatywie i wierności Boga: „Pan jest dawcą i obrońcą i wszystkie Jego inicjatywy rodzą się z miłosiernej wierności, która według Biblii jest fundamentalnym przymiotem Boga. Wytrwała wierność danemu słowu, które, rzecz jasna, domaga się obecności drugiej strony – człowieka, ale która pozostaje wiernością nawet, gdy nie pada odpowiedź: «Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje, jak przyobiecał naszym ojcom (…) na wieki» (Łk 1,54-55)” (B. Maggioni).

Drugi sposób Bożego działania dotyczy wyboru osób. Bóg „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych syci dobrami, a bogaczy odprawia z niczym” (Łk 1,52-53). Następuje odwrócenie istniejącego w starym świecie porządku i hierarchii wartości. W świecie, gdzie władza należy do Cezarów i Herodów, Bóg wybiera prostą dziewczynę, której Syn zapoczątkuje wieczne królestwo. Stwórca „preferuje” ubogich i pokornych; władza i bogactwo nie cieszą się Jego poparciem. Dlatego sprzeciwia się każdej formie zła, wyzysku innych, niesprawiedliwości społecznej, niepotrzebnemu ubóstwu i cierpieniu.

Maryjna pieśń uwielbienia wskazuje właściwy kierunek modlitwy. Na początku ma ona wymiar indywidualny, osobisty. „Parafrazując znane powiedzenie, moglibyśmy rzec: «powiedz mi, jak się modlisz, a powiem ci, kim jesteś»; najpewniejszym sposobem dogłębnego poznania jakiejś osoby jest poznanie jej modlitwy. Zatrzymać się nad Magnificat oznacza poznać lepiej osobę Maryi, ponieważ ten kantyk jest wspaniałym oknem na jej ducha. Z tego spojrzenia, jakby w magicznej grze luster, uczymy się lepiej poznawać siebie samych, ponieważ weryfikujemy naszą modlitwę, miarę miłości i przestrzeń zażyłości, wylanie Ducha i naczynie łaski, westchnienie duszy i pragnienie ciała” (M. Orsatti).

Modlitwa osobista prowadzi do wspólnotowej. „W pierwszych wersach Maryja opowiada o tym, czego Bóg w Niej dokonał, ale w następnych wielbi Boga za to, co On zdziałał we wszystkich. Można by rzec, że to przejście od modlitwy we własnej intencji do modlitwy w intencji wspólnoty to stała cecha każdej prawdziwej modlitwy. (…) Osobiste doświadczenie otwiera na wspólnotę, a ona natomiast ożywia osobiste doświadczenie” (B. Maggioni).

Pobyt Maryi u Elżbiety trwał trzy miesiące, zapewne do chwili narodzin Jana, a być może nieco dłużej. Młoda dziewczyna była dla Elżbiety źródłem radości i służyła pomocą w ostatnich dniach ciąży i podczas porodu. Zapewne była świadkiem obrzezania dziecka i nadania mu imienia i uczestniczyła w skromnej uroczystości, która towarzyszyła tym wydarzeniom. Ponownie na myśl przychodzi Arka Przymierza, która „przebywała w domu Obed-Edoma z Gat przez trzy miesiące. A Pan pobłogosławił Obed-Edomowi i całej jego rodzinie” (2 Sm 6,11). Maryja, Arka Nowego Przymierza przebywała wraz z nienarodzonym jeszcze Jezusem w domu Elżbiety, napełniając go błogosławieństwem. Po skończonych uroczystościach wróciła do domu. Był nim dom rodzinny w Nazarecie, gdyż całe wydarzenie ma miejsce jeszcze przed ceremonią ślubną.

Pytania do refleksji:

  • Jak zazwyczaj wyrażasz swoją wdzięczność?
  • Komu winieneś podziękować? Dlaczego?
  • Co jest źródłem twojej radości? W jaki sposób ją okazujesz?
  • Która pieśń biblijna jest ci szczególnie bliska? Co ona wyraża?
  • Jakie wielkie rzeczy Bóg uczynił w twoim życiu?
  • Czy twoje życie jest pieśnią chwały i uwielbienia Boga?
  • Jaki Magnificat mógłbyś dziś wyśpiewać Bogu?
  • Co sądzisz o działaniu Boga we współczesnym świecie? Czy potrafisz odczytywać oznaki tego działania?
  • Co sądzisz o preferencjach i wyborach Boga?
  • Czy twoja modlitwa jest dojrzała, różnorodna, otwarta na innych? Czy raczej schematyczna i ograniczona do własnych potrzeb?
  • Która forma modlitwy jest ci bliższa: osobista czy wspólnotowa? W jaki sposób ją praktykujesz?

Tekst pochodzi z książki: „Bóg ukryty”, WAM 2024

]]>
Ain Karem https://jezuici.pl/2024/12/95522/ Sun, 22 Dec 2024 09:26:20 +0000 https://jezuici.pl/?p=95522 Ain Karem („Źródło Winnicy”) położone w malowniczej dolinie znajduje się dziś na terenie Zachodniej Jerozolimy. Zamieszkane było już w epoce brązu, jak również w czasach rzymskich, o czym świadczą znaleziska z epoki herodiańskiej. Tradycja chrześcijańska łączy je z narodzinami Jana Chrzciciela i nawiedzeniem Elżbiety przez Maryję. Zwiedzanie rozpoczynam od domu Elżbiety. Wspinam się na strome […]]]>

Ain Karem („Źródło Winnicy”) położone w malowniczej dolinie znajduje się dziś na terenie Zachodniej Jerozolimy. Zamieszkane było już w epoce brązu, jak również w czasach rzymskich, o czym świadczą znaleziska z epoki herodiańskiej. Tradycja chrześcijańska łączy je z narodzinami Jana Chrzciciela i nawiedzeniem Elżbiety przez Maryję.

Zwiedzanie rozpoczynam od domu Elżbiety. Wspinam się na strome lesiste zbocze wzgórza, na którym znajduje się Kościół Nawiedzenia. Wokół mnie roztaczają się fascynujące widoki na górzystą pokrytą terasami okolicę. Miejsce skłania do wyciszenia i zadumy, jak również do zachwytu nad pięknem Bożego stworzenia.

W miejscu, które dziś upamiętnia spotkanie Maryi z Elżbietą pierwotnie znajdowały się instalacje wodne i cysterna gromadząca wodę ze skał. Bizantyjczycy wznieśli tu kaplicę, która od czasów krzyżowców służyła jako krypta. Nad nią znajdowała się okazała świątynia. Nowe sanktuarium zostało wzniesione w 1939 roku. Nawiązuje do pierwotnego kształtu z podziałem na kościół dolny i górny. W kościele dolnym warto zwrócić uwagę na freski znajdujące się w lunetach przedstawiające kapłaństwo Zachariasza, uścisk Maryi z Elżbietą oraz Elżbietę ukrywającą w górach małego Jana Chrzciciela przed żołnierzami Heroda. Ostatnia scena pochodzi z przekazów apokryficznych. Pod trzecią lunetą można zobaczyć kamień ze śladem leżącego dziecka, który według legendy, otworzył się, aby ukryć Jana Chrzciciela.

Kościół górny jednonawowy z absydą utrzymany jest w tonie uroczystym, wyrażającym chwałę Maryi. Sufit nawiązuje do renesansu toskańskiego. Freski na prawej ścianie wskazują sześć tytułów Maryi: Bogurodzica, Niepokalanie Poczęta, Pośredniczka łask, Wspomożenie wiernych, Ucieczka grzesznych, Matka Kościoła.

Na dziedzińcu obok kościoła umieszczone są w murze tablice majolikowe zawierające tekst „Magnificat” w ponad czterdziestu językach, również w polskim. U podnóża wzgórza z kościołem, w niewielkim (opustoszałym już) meczecie, znajduje się „Źródło Maryi”.  Niektóre tradycje umieszczają właśnie przy nim spotkanie Maryi z ciocią. Według innych, Maryja mieszkając u Elżbiety udawała się do niego po wodę. Chrześcijanie uznają je za święte.

Po zwiedzeniu tego przepięknego miejsca i nasyceniu zmysłów jego pięknem, zatrzymuję się na chwilę w chłodnym cichym kościele, aby nasycić również ducha. Wspominam wydarzenie, które miało tu miejsce przed dwoma tysiącami lat. Spotkały się dwie kobiety, dwie matki. Obie są płodne, niosące życie, kochające. Maryja, młodsza, dopiero dojrzała do małżeństwa przyszła, by służyć Elżbiecie, starszej, naznaczonej przez życie piętnem niepłodności i cieszącej się dzieckiem w starości. Spotkanie dwóch matek było pełnym głębokiego szacunku pochyleniem wobec siebie i wobec tajemnicy, w której uczestniczyły. Maryję przepełniała radość, która „wybuchnęła” na zewnątrz przepięknym hymnem, odmawianym do dziś w wieczornej liturgii godzin: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię (Łk 1, 46-49).

Fragment książki „Na ziemi Boga. Duchowe podróże do miejsc świętych i nieświętych”, WAM

]]>
Poszła z pośpiechem w góry. Myśli do medytacji na 4 Niedzielę Adwentu, rok C https://jezuici.pl/2024/12/mysli-do-medytacji-na-4-niedziele-adwentu-rok-c/ Sat, 21 Dec 2024 14:51:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=95517 Tekst z Pisma świętego: „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [ziemi] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: Błogosławionaś Ty między niewiastami […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [ziemi] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona [jest], która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (Łk 1, 39-56).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie radosne powitanie dwóch ciężarnych i drogich sobie kobiet: Maryi i Elżbiety.

Prośba o owoc medytacji: Proś Maryję, by uczyła cię ducha uwielbienia, dziękczynienia i zadziwienia hojnością i dobrocią Boga oraz powierzania wszystkiego Jego miłosiernej inicjatywie.

1. Pośpiech Maryi

Niedługo po Zwiastowaniu „Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [ziemi] Judy” (Łk 1,39). Tym miasteczkiem było oddalone około osiem kilometrów od Jerozolimy Ain Karem („Źródło Winnicy”). Położone w malowniczej dolinie w górach Judei, dziś znajduje się na terenie Jerozolimy Zachodniej. Zamieszkane było już w epoce brązu, jak również w czasach rzymskich, o czym świadczą znaleziska z epoki herodiańskiej.

Maryja pragnęła spotkać się ze swą krewną Elżbietą, która w podeszłym wieku zaszła w ciążę, o czym dowiedziała się od anioła. Według apokryfów były one krewnymi w pierwszej linii: Anna, matka Maryi i Izmeria, matka Elżbiety były siostrami. Elżbieta pochodziła z kapłańskiego rodu Aarona i wraz z mężem Zachariaszem, kapłanem, który sprawował kult w świątyni jerozolimskiej „byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich” (Łk 1,6). W ten sam sposób Stary Testament charakteryzował Noego, Abrahama czy Hioba. Małżonkowie zostali jednak poddani ogromnej próbie. Nie mieli dzieci. Niepłodność w czasach biblijnych była uważana za przekleństwo i bardzo boleśnie ją przeżywano. Wiązała się bowiem z brakiem wsparcia i opieki w okresie starości. Sądzono ponadto, że jest widomym znakiem braku błogosławieństwa Boga, a w konsekwencji ludzkiej winy i grzechu. Ewangelista  podkreśla jednak, że Elżbieta i Zachariasz byli sprawiedliwi, ucina w ten sposób starotestamentowe łączenie choroby i cierpienia z ludzkim grzechem. Zazwyczaj sądzono, że winę za brak potomstwa ponosi wyłącznie kobieta; stąd rabini na ogół dopuszczali rozwód i zawarcie ponownego małżeństwa. Elżbieta żyła więc w bólu i cierpieniu, ufając Bogu i mężowi, że nie pozostawią jej samej w cierpieniu, starości i „hańbie”.

Bóg odpowiedział na modlitwy i łzy Elżbiety, podobnie jak odpowiedział na wołanie Rebeki, Racheli czy Anny. „Poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną” (Łk 1,36). Elżbieta odczytała ciążę jako wielki dar i zdjęcie hańby w oczach ludzi (por. Łk 1,25). „Słowa Elżbiety zawierają teologiczną myśl, będącą kluczem do zrozumienia całej Ewangelii: Bóg stoi po jej stronie i to On wyzwolił ją z poniżenia; to, co stało się jej doświadczeniem, daje nadzieję całemu ludowi – Bóg wyzwoli go z ucisku i niedoli” (E. Adamiak).

Nazaret dzieliło od Ain Karem sto pięćdziesiąt kilometrów. Podróż w kierunku górzystej Judei nie była pozbawiona trudu i niewygód i trwała zwykle od trzech do czterech dni. Maryja zapewne nie wędrowała sama. „W owych czasach było nie do pomyślenia, aby ktokolwiek, zwłaszcza kobieta, a raczej młoda dziewczyna, przebył samotnie 150 kilometrów drogami, przy których czyhali złodzieje i rozbójnicy. (…) Najprawdopodobniej towarzyszem Jej wędrówki był św. Józef, który wrócił potem do Nazaretu, podczas gdy Maryja pozostała u Elżbiety. Mogli oni przyłączyć się do karawany pielgrzymów, przechodzącej obok Nazaretu i zmierzającej do Jerozolimy. (…) W tym czasie wielu pielgrzymowało bowiem do Świętego Miasta, by wziąć udział w uroczystościach” (F. Fernandez-Carvajal).

W jakim celu Maryja udała się do krewnej? Ewangelista nie mówi wprost o powodach tych odwiedzin. Być może była to chęć usłużenia i wsparcia podeszłej w latach cioci. A może pragnienie weryfikacji znaku otrzymanego od Boga przez Gabriela? Jednakże nie jest to skutek „niedowiarstwa lub wątpliwości Maryi, ale potrzeba oparcia swej wiary na pewnym gruncie” (F. Mickiewicz). A może były racje natury bardziej egzystencjalnej? „Może Maryja, potrzebując czasu na wewnętrzną akceptację swej nowej sytuacji życiowej poszukiwała rady starej, mądrej kobiety. Może łatwiej było o tym rozmawiać z kimś bliskim, ale jednak nie z najbliższego otoczenia, z krewną mieszkającą daleko – z kobietą, z którą łączy ją wiara i nadzieja, kobietą, która przeżywa – podobnie jak Ona – niełatwe chwile macierzyństwa” (E. Adamiak).

Święty Łukasz, opisując drogę Maryi, daje uwagę, że przebyła ją z pospiechem. „Zastosowane tu greckie słowo oznacza pośpiech, ale też i pilność, serdeczną troskę, a nawet entuzjazm, czyli może bardziej chodzić o jakościową cechę ducha, niż samego czasu. Święty Łukasz ukazuje nam obraz Maryi, która podąża spiesznie, ale uważnie, pełna troskliwości” (B. Maggioni). W listach Nowego Testamentu określenie „pospiesznie” wskazuje na „gorliwość wierzących bądź też żarliwe zatroskanie o kogoś” (F. Mickiewicz). Maryja z żarliwością pragnie podzielić się radosną nowiną usłyszaną od Boga. „Jedną z najczystszych i najdoskonalszych radości ludzkiego serca (także serca Maryi) jest dzielenie z innymi tego, co przynosi nam uczucie najwyższego szczęścia. Dusza Matki Bożej była pełna bezgranicznej radości” (F. Fernandez-Carvajal). Niedługo później świadkiem tej radości została Elżbieta.

Maryja była w drodze z Jezusem. „Ona niosła w sobie skarb, ten skarb, który przeniknął już całe Jej życie i nie mógł pozostać ukryty, gdyż nie zapala się lampy, aby postawić ją pod stołem, lecz stawia się ją na świeczniku, tak aby oświecała cały dom (por. Mt 5, 14-15)” (I. Gargano). Dzięki Niej Jezus już w okresie prenatalnym był w drodze do innych. Była to zapowiedź i antycypacja Jego misji, dzielenia się miłością. Ojcowie Kościoła, komentując ten fakt, nazywają Maryję pierwszą ewangelizatorką.

  • Jak scharakteryzowałbyś człowieka sprawiedliwego? Czy znasz takie osoby?
  • Czym jest dla ciebie płodność (duchowa lub fizyczna)? W jaki sposób się wyraża?
  • Czy żądasz od Boga nadzwyczajnych znaków? Czy może potrafisz odczytywać w codzienności Jego obecność i działanie?
  • Czy masz osoby zaufane? Czym się z nimi dzielisz?
  • W jaki sposób służysz innym? Czy potrafisz uprzedzić prośbę o pomoc i wyczuwasz intuicyjnie nieme prośby?
  • Czy rozwijasz i pielęgnujesz w sobie poczucie solidarności?
  • Czy twoje życie duchowe cechuje pospiech, entuzjazm, gorliwość?
  • Jakim ewangelizatorem jesteś?

2. Dwie matki

Maryja weszła do domu Elżbiety. W Ain Karem spotykają się dwie kobiety, dwie matki. Obie są płodne, niosące życie, kochające. Młodsza, dopiero dojrzała do małżeństwa przychodzi, by służyć starszej, doświadczonej, naznaczonej przez życie piętnem niepłodności i cieszącej się dzieckiem w starości. „Tajemnicą tych szczególnych odwiedzin jest tajemnica porozumienia dwóch kobiet, tak różnych pod względem wieku, ról, środowiska, jednakże złączonych w tworzeniu historii zbawienia. Obydwie są matkami, które umieją się radować, wysławiać i dziękować” (M. Orsatti). Maryja i Elżbieta przypominają dwie inne kochające się kobiety: Noemi i jej synową Rut.

Ewangelista nie przekazuje słów pozdrowienia, wypowiedzianych przez Matkę Jezusa. W ten sposób „akcentuje na pierwszym miejscu Ją, jako osobę, a nie to, co ewentualnie mogłaby powiedzieć. Przemilczenie słów pozdrowienia stawia w centrum osobę, która pozdrawia” (B. Maggioni). Wiemy jednak, że tradycyjne żydowskie pozdrowienie zawiera w pierwszej kolejności życzenia pokoju – szalom. To hebrajskie słowo ma jednak szersze znaczenie niż polski odpowiednik. Szalom to także pojednanie, pomyślność, szczęście, dobrobyt codziennego istnienia, psychologiczna harmonia człowieka, jego dobre samopoczucie, tęsknota serca za pełnią życia. „Jest to krótko mówiąc, koncentrat wszystkiego, co najpiękniejszego, największego, najlepszego można by życzyć drugiej osobie. (…) Szalom jest atmosferą, którą powinno się oddychać w domu zamieszkanym przez ludzi żyjących w bojaźni Bożej, atmosferą pozwalającą także nosicielom Ewangelii natychmiast zestroić się z mieszkańcami tego domu ” (I. Gargano).

Na pozdrowienie Maryi zareagował najpierw prekursor Jezusa, obecny w łonie Elżbiety: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie” (Łk 1,41). „Poruszyło się (dosł. podskoczyło) dzieciątko: Podobnie jak taniec, skakanie wyrażało radość (np. Mdr 19,9). Żydzi byli przekonani, że płód ludzki może odczuwać i reagować na bodźce. Niektóre tradycje podawały, że modlitwa przed narodzeniem może nawet zmienić płeć dziecka, inne tradycje rabinackie głosiły, że dzieci mogą grzeszyć, śpiewać, itd., będąc jeszcze w łonie matki. Pewne pogańskie opowieści donosiły również o dzieciach tańczących w łonie swoich matek lub mówiących w okresie niemowlęcym, poganie jednak uważali takie znaki za zły omen. Tutaj, przeciwnie, poruszenie się Jana jest wyrazem prenatalnej wrażliwości na proroczego Ducha” (C. Keener).

Pierwsze (prenatalne) spotkanie Jezusa z Elżbietą i kuzynem, wywołuje u tego drugiego radość. Już w łonie matki Jan Chrzciciel rozpoznaje Mesjasza, którego w przyszłości objawi światu (J 1,35-36). A zatem zanim przyjdą na świat, zawiązuje się już „owa zależność hierarchiczna, mieszanina bezwarunkowej służby i pełni radości, która będzie charakteryzować życie Jana Chrzciciela” (M. Orsatti).

Szalom Maryi udziela się nie tylko Janowi. Udziela się także jego matce. Została napełniona Duchem Świętym i wydała okrzyk, wydała z siebie donośny głos, „to znaczy «wybuchnęła» jak wówczas, gdy ktoś nosi w sobie tak wielkie napięcie, że nie może się powstrzymać przed wydaniem niepohamowanego krzyku” (I. Gargano). Opisując krzyk Elżbiety Łukasz używa semickiego zwrotu o zabarwieniu liturgicznym. Wiąże się on z pieśniami i instrumentami muzycznymi. Akcentuje w ten sposób, że „zstąpienie Ducha Świętego wzbudza w człowieku niekontrolowane emocje, entuzjazm i potrzebę głośnego dzielenia się z innymi swoim wewnętrznym przeżyciem” (F. Mickiewicz).

Elżbieta powitała Maryję błogosławieństwem. „Błogosławieństwo jest typową formułą Starego Testamentu, gdzie czasownik hebrajski barak i pochodzący od niego rzeczownik berakach występują aż 398 razy. Według niektórych uczonych rdzeń hebrajski brkh jest połączony z berekh («kolano»), tworząc związek między błogosławieństwem i uklęknięciem, typowym aktem adoracji i czci wobec bóstwa. W Biblii błogosławieństwa dzielą się na «wstępujące», kiedy sławią Boga za jakąś interwencję (por. Ps 41,14), i «zstępujące», kiedy wzywa się mocy Boga nad kimś lub nad czymś (por. Lb 6,24-27) albo kiedy to sam Bóg błogosławi (por. Rdz 1,28). Podstawowym błogosławieństwem jest dar życia i płodności” (M. Orsatti).

Błogosławieństwo Elżbiety skierowane do siostrzenicy zawiera kilka ważnych elementów. Oto pierwszy z nich: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (Łk 1,42). Maryja jest błogosławioną między niewiastami, pierwszą wśród kobiet. W języku semickim nie występuje stopniowanie przymiotników, stąd wyrażenie to oznacza, iż jest najpełniej błogosławiona. Na uwagę zasługuje fakt, iż Elżbieta najpierw błogosławi Maryję, a dopiero później Jezusa. Oboje są błogosławieni przez Boga. Maryja, która przyjęła Słowo Boga i zgodziła się, by stało się w Niej ciałem i Dziecko w Jej łonie, Odwieczne Słowo Ojca (Łk 1,38; J 1,14). Słowa Elżbiety tchną szacunkiem i autentyczną radością. Wywyższenie i błogosławieństwo Maryi nie zawiera cienia zazdrości. Innocenzo Gargano komentuje: „Elżbieta, przyjaciółka Maryi, nie jest zazdrosna, ale cieszy się tożsamością swojej przyjaciółki, tak jak przyjaciel młodego cieszy się jego małżonką. Przesłanie jest bardzo subtelne, ale także bardzo konkretne: nie ma żadnej niezdrowej rywalizacji nacechowanej zazdrością, jest jedynie radowanie się łaską drugiego”.

W klimacie radosnego błogosławieństwa Elżbieta wyznaje uprzywilejowanie młodej krewnej i w pokorze przyjmuje własne ograniczenia: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (Łk 1,43-44). Elżbieta jako pierwsza odkrywa tożsamość Maryi, Matki Pana. Uznaje Jej charyzmat i bezwarunkowe przyjęcie powołania do Bożego macierzyństwa. To piękne określenie użyte w tym miejscu po raz pierwszy stało się starożytnym tytułem maryjnym. Oznacza ono, że Maryja jest Matką Pana (gr. Kyrios) – Chrystusa zmartwychwstałego i chwalebnego. Refleksja podjęta przez Łukasza stała się bodźcem do pogłębionych rozważań nad macierzyństwem Maryi i zaowocowała stwierdzeniem Soboru Efeskiego w 431 roku: „Kościół wyznaje, że Maryja jest rzeczywiście Matką Bożą (Theotokos)”.

Słowa Elżbiety zawierają echo szacunku i lęku, jaki towarzyszył Dawidowi, gdy postanowił sprowadzić do Jerozolimy Arkę Boga: „Jakże przyjdzie do mnie Arka Pańska?” (2 Sm 6,9). Arka była prostokątną przenośną skrzynią wykonaną z akacjowego drzewa, wyłożoną wewnątrz złotą blachą. Wieko Arki („przebłagalnia”) wykonane było z litego złota, na którym umieszczono dwie postacie cherubinów z rozpostartymi skrzydłami. Przechowywano w niej tablice z wyrytym Dekalogiem. Były one warunkami i świadectwem zawartego przymierza, dlatego Arkę zwano niekiedy „Arką świadectwa”. Później włożono do niej również złote naczynie z manną oraz laskę Aarona, przypominające wydarzenia związane z pobytem Izraelitów na pustyni. Maryja jest nową Arką Pana, „monstrancją”, która nosi w sobie Zbawiciela i ukazuje Go światu. Arka Przymierza symbolizowała stare Prawo; Maryja – nowe, które ustanowił Jej Syn. Tablice Dekalogu, które spoczywały w Arce, zostały zastąpione Ewangelią, a nową manną, chlebem życia i „przebłagalnią” jest zmartwychwstały Chrystus. Biblista Brand Pitre wskazuje na związek między starotestamentalną Arką, Maryją i Jej wniebowzięciem: „Maryja jest świętym naczyniem przechowującym «Słowo», które stało się Ciałem, «Chleb życia» i prawdziwego «Arcykapłana». (…) Jeśli Maryja jest nową Arką, a Arka jest miejscem przebywania Boga na ziemi, to Jezus jest Bogiem przebywającym na ziemi. Ma On zatem naturę boską. (…) Jeśli Maryja jest Arką Przymierza, to uzasadnione jest przekonanie, że Jezus, nowy Dawid, sprowadza ją do nieba, aby przebywała z Nim na zawsze w niebieskiej Świątyni. Nowotestamentowe przedstawienie Maryi jako nowej Arki ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia wiary w Jej cielesne wniebowzięcie” (B. Pitre).

Powitanie Maryi przez Elżbietę kończy się jeszcze jednym błogosławieństwem: „Błogosławiona [jest], która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (Łk 1,45). Maryja jest szczęśliwa, zaś motywem jej szczęścia jest wiara. Użyte w tekście greckie słowo makarios odwołuje do błogosławieństw, które Jezus wygłosił wobec ubogich, głodnych, płaczących i prześladowanych (Łk 6,20-22). Maryja uwierzyła w słowa anioła i zawierzyła Bogu. Dzięki temu uzyskała przywilej bycia Matką Jego Syna. Stała się Matką i „uczennicą” Jezusa oraz wzorem i nauczycielką dla wszystkich, „którzy słuchają słowa Bożego i

go przestrzegają” (Łk 11,28). Maryja „jest błogosławiona, ponieważ widząc Boży plan – niemal jakby był rzeką płynącą swym korytem aż do morza – rzuciła się weń, pozwalając wodom przemienić Ją i uczynić w jakiś sposób integralną częścią Bożego planu. (…) uchwyciła kairos, właściwy moment zbawczy, nie pozwoliła, by wymknęła się jej taka okazja. Naśladowanie Maryi oznacza w takim razie wykorzystanie tej chwili, w której rozstrzyga się nasza przyszłość. To nie Bóg jest uzależniony od naszego «tak», ale to my sami się skazujemy na pozostanie poza zbawieniem, jeżeli nie wykorzystujemy propozycji włączenia się w plan i stania się w Nim nową ludzkością. Różnica nie jest zgoła błaha!” (I. Gargano).

  • Jakie uczucia rodzą w tobie kobiety ciężarne?
  • Czy jesteś promotorem cywilizacji życia?
  • Jak reagujesz wobec ataków na ludzkie życie?
  • Czy wnosisz pokój w życie innych?
  • Co wywołuje w tobie wybuchy i okrzyki?
  • Czym jest dla ciebie Boże błogosławieństwo? W jakich sytuacjach go doświadczasz?
  • Czy jesteś błogosławieństwem dla innych? Dla kogo szczególnie?
  • Czy cenisz godność i wartość drugiego człowieka?
  • Kiedy i kogo ostatnio pochwaliłeś? Dlaczego?
  • Czy potrafisz cieszyć się szczęściem innych? Może jesteś zazdrosny?
  • W jaki sposób doświadczasz w swym życiu obecności Maryi – Matki?
  • Jak rozumiesz szczęście? Co czyni cię szczęśliwym?
  • Czy potrafisz rozeznawać ducha czasu (kairos)?
Rozmowa końcowa: Wraz z Maryją uwielbiaj Boga i dziękuj Mu za dary, którymi nieustannie obdarza ciebie, każdego człowieka i cały świat. Odmów Magnificat.

 

]]>
„Bóg ukryty” – Lektura na okres Bożego Narodzenia https://jezuici.pl/2024/12/bog-ukryty-lektura-na-okres-bozego-narodzenia/ Fri, 20 Dec 2024 10:31:56 +0000 https://jezuici.pl/?p=95510 Nota Wydawnictwa o książce: Rozważania Stanisława Biela SJ tym razem przybliżają narodzenie Jezusa w Betlejem i Jego dzieciństwo w Nazarecie, które opisują Ewangelie świętych Mateusza i Łukasza. Autor zachęca nas nie tylko do odkrywania wagi tych biblijnych wydarzeń, ale także do wglądu w siebie, by refleksja nad życiem ukrytym Jezusa prowadziła do naśladowania Go w […]]]>
Nota Wydawnictwa o książce:
Rozważania Stanisława Biela SJ tym razem przybliżają narodzenie Jezusa w Betlejem i Jego dzieciństwo w Nazarecie, które opisują Ewangelie świętych Mateusza i Łukasza. Autor zachęca nas nie tylko do odkrywania wagi tych biblijnych wydarzeń, ale także do wglądu w siebie, by refleksja nad życiem ukrytym Jezusa prowadziła do naśladowania Go w naszej codzienności.
Zapraszam cię do zagłębienia się w tajemnice dzieciństwa Syna Bożego. Z jednej strony może okazać się to łatwe, dotyczy przecież wydarzeń przeżywanych co roku w czasie Bożego Narodzenia i kojarzących się z tym, co najpiękniejsze: z czystością, niewinnością i poczuciem bezpieczeństwa. Z drugiej – musimy być uważni, by tajemnicy Wcielenia nie sprowadzić do sfery emocjonalnej czy mitycznej. Narodzenie i dzieciństwo Jezusa to bowiem nie tylko szopki, aniołki i fajerwerki.
Droga Jezusa to seria książek poświęconych życiu i działalności Chrystusa. Autor, korzystając z metody kontemplacji ewangelicznej, daje czytelnikowi przestrzeń do zatrzymania się i skupienia na ważnych momentach w historii zbawienia.
]]>
Gaudete! Myśli do medytacji na 3 Niedzielę Adwentu, rok C https://jezuici.pl/2024/12/gaudete-mysli-do-medytacji-na-3-niedziele-adwentu-rok-c/ Sat, 14 Dec 2024 16:56:08 +0000 https://jezuici.pl/?p=95428 Słowo Boże: „Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: nie pobierajcie nic […]]]>

Słowo Boże: „Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: a my, co mamy czynić? On im odpowiadał: nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma on wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę” (Łk 3,10-18).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie tłumy ludzi, którzy przychodzą nad Jordan, by słuchać Jana i przyjąć chrzest. Jeżeli masz osobiste doświadczenie pobytu nad Jordanem, możesz je „przywołać”.

Prośba o owoc medytacji: Proś, by Jezus „odnowił” twoje wnętrze. Módl się również o pragnienie duchowej radości.

  1. Pozostać na swoim miejscu

Tłumy ludzi przychodzą do Jana, by przyjąć chrzest. Ludzie ci nie kierują się ciekawością. Czują się poruszeni przepowiadaniem Jana i jego surowym ascetycznym życiem. Chrzest, który przyjmują jest znakiem ich głębokiej przemiany. Świadczy o tym pytanie, które stawiają Janowi: „Cóż mamy czynić”? To pytanie stawiają różne kategorie osób, także grupy uważane za margines społeczny.

Jan chrzciciel nie proponuje innej drogi, nie wzywa ludzi, by pozostawili swoje zawody, rodziny, poszli na pustynię i żyli jego stylem. Nie zachęca żołnierzy, aby zostali pacyfistami, ani celników do rezygnacji z dotychczasowej pracy. Każdy ma pozostać na swoim miejscu, ale żyć inaczej. Kierować się sprawiedliwością i miłosierdziem.

W nawróceniu nie chodzi o zmianę środowiska, miejsca pracy, ale o uczciwość i przejrzystość wewnętrzną. Grzech i problemy tkwią zazwyczaj nie w zawodzie, ale w sposobie wykonywania go. W nawróceniu nie chodzi również o jakieś niezwykłe, spektakularne gesty. Liczy się wierność w codziennym życiu. Przemiana nie dotyczy rzeczy i sytuacji zewnętrznych. Prawdziwa przemiana dotyka serca. I zaczyna się od siebie.

Hinduski sufi był w młodości rewolucjonistą i prosił Boga, aby mógł zmienić świat. W wieku średnim zrozumiał, że nie zmieni całego świata i modlił się o zmianę swojej rodziny, przyjaciół, najbliższych. A gdy się zestarzał, zaczął się modlić o łaskę zmiany, nawrócenia siebie. I wyznaje: „Teraz, kiedy moje dni są policzone, zacząłem rozumieć, jaki byłem głupi. Gdybym się tak modlił od początku, nie zmarnowałbym życia”.

Kto jest moim „idolem”? W jaki sposób przeżywam codzienność? Co powinienem w najbliższym czasie zmienić? Czy „zmianę świata” zaczynam od siebie?

  1. Radować się

„Cóż mamy czynić”? To pytanie warto postawić sobie również w kontekście dzisiejszej „niedzieli radości” („Gaudete”). Jan Chrzciciel wskazuje na Jezusa, który chrzci „duchem świętym i ogniem”. Prawdziwa radość duchowa płynie z bliskości i przyjaźni z Jezusem, z Bogiem i jest owocem Ducha Świętego (Ga 5,22-23).

Radość jest również owocem wyzwalania się z krępujących nas na co dzień więzów. Zniewala nas strach przed drugim człowiekiem, codziennym towarzyszem naszej drogi i tym nieznanym. Zniewalają nas uprzedzenia, osądy, stereotypy, fałszywe ideały (np. samorealizacji albo perfekcjonizmu duchowego). Zniewalają nas różne formy zazdrości, pycha… Te wszystkie zniewolenia czynią serce smutnym. Nie pozwalają być sobą, cieszyć się darami, talentami, jakie posiadamy i rozwijać je. Zamiast radości z tylu darów, a przede wszystkim, z największego daru – Jezusa, pozostaje wtedy zazdrość i demoniczny smutek.

Prawdziwej radości uczy nas Maryja. Nasza radość bywa hałaśliwa. Mylimy ją z głośnymi salwami śmiechu. Maryja pokazuje, że istnieje inna radość; radość, która dobrze czuje się w milczeniu, wyciszeniu, wewnętrznym pokoju, w słuchaniu i rozważaniu Bożego słowa.

Co mnie najbardziej zniewala? Czy moje życie przenika radość i pokój? Czy doświadczam od czasu do czasu smaku radości duchowej? Czy raczej szukam namiastek ludzkiej radości? (jakich?)

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Jezusem. Pytaj: „Panie, co mam czynić”? I proś o odwagę i siłę, by podjąć to, co ci podpowie.

 

]]>
Boskim ogniem gorejąca https://jezuici.pl/2024/12/boskim-ogniem-gorejaca/ Thu, 12 Dec 2024 14:15:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=95407   1. Anioł Pański towarzyszył Mojżeszowi. Po cudownym ocaleniu z wód Nilu, któremu zapewne towarzyszył jego Anioł Stróż, otrzymał wszechstronne wychowanie na dworze faraona (Wj 2, 1nn). Gdy dorósł zaangażował się w walkę o sprawiedliwość, stając po stronie współziomków. Konsekwencją był gniew faraona. Mojżesz musiał ratować się ucieczką. Przybył do kraju Madian, gdzie poślubił jedną […]]]>

 

1. Anioł Pański towarzyszył Mojżeszowi. Po cudownym ocaleniu z wód Nilu, któremu zapewne towarzyszył jego Anioł Stróż, otrzymał wszechstronne wychowanie na dworze faraona (Wj 2, 1nn). Gdy dorósł zaangażował się w walkę o sprawiedliwość, stając po stronie współziomków. Konsekwencją był gniew faraona. Mojżesz musiał ratować się ucieczką. Przybył do kraju Madian, gdzie poślubił jedną z córek kapłana Jetro (Wj 2, 16nn).

W kraju teścia Mojżesz zajmował się hodowlą owiec. Gdy wypasał je na zboczach Horebu (Synaju) był świadkiem niezwykłego zjawiska. Zobaczył w niewielkiej odległości krzak, który płonął w ogniu, ale nie spalał się. Zjawisko takie mogło uchodzić za naturalne; płonący krzew mógł być imitacją ognia, wywołaną ulatnianiem się olejków eterycznych z krzewu rycynowego.

Mojżesz jednak nie przechodzi obojętnie. Nie ulega również lękowi przed tajemniczym zjawiskiem i nie odchodzi. Dziwi się, jest zaciekawiony i zdumiony, podziwia ten widok (Dz 7, 31), a następnie postanawia go zbadać: Dlaczego krzew się nie spala? (Wj 3, 3). Pozostawia stado owiec poniżej i wspina się, by zrozumieć tajemnicę.

Reakcje zdziwienia, badania są właściwe szczególnie dzieciom i ludziom młodym. Mojżesz w wieku osiemdziesięciu lat jest młody duchem. Czterdzieści lat życia na pustyni po okresie niepowodzeń i rozczarowań sprawiło, że oczyścił się, dojrzał do nowego dziecięctwa. Jest teraz głębszy, bogatszy, bardziej otwarty.

 Mojżesz nie jest człowiekiem, który mimo podeszłego już wieku wszystko zrozumiał, poukładał według własnego systemu, skatalogował. Jest raczej człowiekiem, który stawia pytania, reflektuje, poszukuje i oczekuje odpowiedzi. Podobnie jak Maryja w Nazaret w czasie Zwiastowania, czy trzej Mędrcy. Jest  w nim pokora i ciągła otwartość na nowe.

  • Jakie jest moje „curriculum vitae”?
  • Jak zachowuję się wobec tajemniczych, niezrozumiałych zjawisk i sytuacji?
  • Czy potrafię się dziwić?
  • Czy czuję się młody duchem, czy raczej „zgrzybiałym starcem”?

2. Gdy Mojżesz podchodził, aby przyjrzeć się płonącemu krzewowi, usłyszał wypowiedziane przez anioła swoje imię, a następnie zaskakujące słowa: Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą (Wj 3, 4-5). Mojżesz zbliżał się do anioła, który w tym przypadku wyrażał samego Boga, który jest świętością i doskonałością, dlatego musiał zdjąć sandały, symbol niedoskonałości, w której trwał do tej pory.

Świętość miejsca, na którym znalazł się Mojżesz, nie wynika z kategorii zewnętrznych. Pustynia była bowiem według biblijnych przekonań obszarem demonicznym; miejscem szakali, skorpionów i wężów; rozpaczy i przekleństwa. Stała się jednak świętym dzięki obecności Boga. Mojżesz nie musiał udawać się do miejsc pielgrzymkowych, aby spotkać Boga. To Bóg sam szukał jego.

Spotkanie Mojżesza z Bogiem na pustyni było dla niego czasem wstrząsu. Do tej pory Mojżesz miał obraz Boga surowego, wymagającego; Boga, który posługuje się człowiekiem, doświadcza go, a w końcu zostawia o własnych siłach. Na pustyni doświadcza innego oblicza Boga; Boga miłości i miłosierdzia; Boga, który troszczy się o człowieka zagubionego, odrzuconego, przegranego, zapomnianego przez najbliższych. Nie jest to jednak „inny Bóg”. „Bóg z gorejącego krzaku” jest Bogiem jego ojców; Abrahama, Izaaka, Jakuba (Wj 3, 6), Bogiem historii, Bogiem konkretnych ludzi.

Na pustyni Mojżesz odkrywa nowe, nieznane oblicze Boga, odczuwa bojaźń przed Nim, zakrywa twarz. Bojaźń Boża nie jest jednak strachem, ani lękiem. Bojaźń Boża jest szacunkiem, uznaniem wielkości i świętości Boga. Przejść od strachu do bojaźni, to znaczy rozpocząć drogę wiary (A. Spreafico).

Z drugiej strony czuje, że jest na nowo „wzięty w rękę Boga”, który przywraca mu zaufanie. Gdy zaczyna rozumieć, że inicjatywa zawsze należy do Boga i tylko On może wyzwolić jego naród, otrzymuje misję: Posyłam cię do faraona (Wj 3, 10). Bóg posyła go jak swego zaufanego przyjaciela, jakby nigdy nie zawiódł. Wyjawia mu też swoje imię, którego wcześniej nie objawił Jakubowi: Jestem, który Jestem (Wj 3, 14). Jest to obecność konkretna i aktywna, Bóg z nami i dla nas… Bóg jest z nami, ale nie pozwala traktować Go instrumentalnie. Człowiek nie może ciągnąć Boga to tu, to tam, aby służył jego interesom. Bóg jest wśród nas, by poprowadzić nas tam, dokąd On zechce, nie zaś po to, aby On szedł tam, dokąd my chcemy (B. Maggioni).

  • Co stanowi moje „sandały”, które muszę zdjąć, aby stanąć w obecności Pana?
  • W jakim miejscu mocniej doświadczam Pana Boga?
  • Jaki jest „mój Bóg”?
  • Jak rozumiem bojaźń Bożą?
  • Czy podejmuję misję wyznaczoną przez Boga, czy raczej chcę Go traktować instrumentalnie?

3. Tradycja widziała w płonącym krzewie symbol dziewictwa Maryi. W Godzinkach o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny śpiewamy: Tyś krzak Mojżeszów, Boskim ogniem gorejąca. To odwołanie biblijne zapewne wskazuje na Maryję, która nosi pod swoim sercem Boga-Człowieka. Z drugiej strony podkreśla, że jest Matką Pięknej Miłości. Miłość Maryi owocująca wcieleniem i narodzeniem Jezusa nie naruszyła Jej dziewictwa i czystości. Była więc jak krzew który płonie, a nie spala się.

Również w ikonografii bizantyjskiej istnieje powiązanie między krzakiem gorejącym a Maryją. Maryja była przedstawiana jako siedząca na tronie w płomieniach.

Swoistą interpretację krzewu gorejącego przedstawił Nicolas Froment. Mojżesz pochylony na ziemi wśród stada owiec zdejmuje obuwie i osłania twarz przed porażającym światłem Boga. Przed jego oczami rozciąga się „przyszłościowa wizja”. Jest nią krzew gorejący; jednak w przeciwieństwie do tekstu biblijnego, jego centrum zajmuje Maryja z Dzieciątkiem Jezus. Artysta nawiązuje w ten sposób do Niepokalanego Poczęcia, które (mimo braku dogmatu) było już powszechnie przyjmowane i czczone. Odwołuje się również do proroctwa Izajasza: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel (Iz 7, 14). Z kolei Anioł Pański, zamiast centralnego miejsca w krzewie znajduje się tuż przed Mojżeszem. Ubrany jest w bogate szaty. Alba podkreśla jego godność diakońską.

Ikonografia wschodnia i zachodnia idąc za starożytną tradycją w umiejętny sposób łączy wydarzenia Starego Testamentu z Nowym. W faktach starożytności widzi zapowiedź Mesjasza. Uczy również odczytywać wydarzenia biblijne przez pryzmat teraźniejszości.

Takie spojrzenie uczy łączyć tradycję ze współczesnością. W Kościele tradycją jest Ewangelia, dogmaty i wiara przekazywana przez pokolenia. Ale wiele spraw wymaga innego spojrzenia, pogłębienia, przemyślenia. Innym przykładem jest modlitwa. Z jednej strony należy doceniać stare formy, jak np. różaniec, litanie, psalmy. Ale z drugiej nie należy bać się nowych. Człowiek rozwija się integralnie, również duchowo. I dlatego musi troszczyć się o rozwój modlitwy. Przychodzi czas, gdy pewne jej formy są niewystarczające albo nużące. Może to jest sygnał, by sięgać po nowe. Chrześcijanin powinien być podobny do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare (Mt 13, 52).

 

  • Czy znam Godzinki? Co mnie w nich urzeka?
  • Czy Maryja jest dla mnie Matką Pięknej Miłości? Dlaczego?
  • Czy przyjmuję dogmaty Kościoła? Z którymi się nie zgadzam? Dlaczego?
  • Czy potrafię łączyć doświadczenia z przeszłości i tradycję z wyzwaniami i potrzebami współczesności?

Fragment książki „Aniołowie. medytacje biblijne”, WAM

Aniołowie | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Przyjdźcie do Mnie wszyscy https://jezuici.pl/2024/12/przyjdzcie-do-mnie-wszyscy/ Wed, 11 Dec 2024 13:52:33 +0000 https://jezuici.pl/?p=95396 W dzisiejszym słowie Jezus zaprasza nas do siebie: Przyjdźcie do Mnie wszyscy (Mt 11, 25 – 30). Dzisiejszy świat proponuje wiele dróg i wielu mistrzów. Oprócz duchowości tradycyjnych, franciszkańskiej ignacjańskiej, karmelitańskiej czy dominikańskiej powstają nowe, często oparte o praktyki wschodnie, czasem obce nam kulturowo. Te drogi i różni mistrzowie życia duchowego, różni guru mogą prowadzić do prawdy, […]]]>

W dzisiejszym słowie Jezus zaprasza nas do siebie: Przyjdźcie do Mnie wszyscy (Mt 11, 25 – 30). Dzisiejszy świat proponuje wiele dróg i wielu mistrzów. Oprócz duchowości tradycyjnych, franciszkańskiej ignacjańskiej, karmelitańskiej czy dominikańskiej powstają nowe, często oparte o praktyki wschodnie, czasem obce nam kulturowo. Te drogi i różni mistrzowie życia duchowego, różni guru mogą prowadzić do prawdy, mogą pomóc w przyjęciu Jezusa, ale zawsze pozostaną jedynie pośrednikami. Najważniejsze jest korzystanie ze źródła. A źródłem jest sam Jezus Chrystus. Nie ma lepszej drogi i lepszego Mistrza w drodze do Boga niż Jezus. Dlatego Jezus mówi: Przyjdźcie do Mnie. A w innym miejscu powie: Ja jestem drogą, prawdą i życiem.

Jest to czerpanie z samego źródła – od Jezusa i z Tradycji Kościoła. Czerpanie z tego źródła prowadzi do prostoty i pokory serca, przemienia duchowo, jest takim wewnętrznym balsamem – przynosi ukojenie duszy. Przemienia nas, a przez nas przemienia innych, wnosi dobro i miłość w świat…

Jezus zaprasza wszystkich utrudzonych i obciążonych, a więc każdego z nas, byśmy przyjęli Jego jarzmo. W świecie biblijnym jarzmem była wygięta belka, którą kładło się na kark i ramiona. Używano ją do dźwigania ciężkich przedmiotów. W Biblii jarzmo na znaczenie symboliczne. Z jednej strony oznacza Prawo, przykazania Tory, a z drugiej strony oznacza mądrość prowadzącą ku pobożnemu, szczęśliwemu, udanemu życiu.

Jezus zaprasza, byśmy przyjęli Jego jarzmo, Jego pouczenia i mądrość. Byśmy powierzyli się Jego osobie, zanurzyli się w Jego sercu, które jest łagodne, delikatne, pokorne, ciche, dalekie od wyniosłości, emanujące pokojem i przelewające miłość na tych, którzy chcą przebywać w Jego bliskości.

Egzegeci podkreślają, że to wezwanie Jezusa wskazuje na kobiecy, macierzyński odcień Bożej miłości. Człowiek, który przyjmuje delikatne, pełne miłości jarzmo Jezusa jest jak proste, pokorne dziecko, szczęśliwe na łonie swej matki, gdyż jego pragnienia fizyczne, psychiczne i duchowe zostały zaspokojoneJezuita brat Alfons Rodriguez, który niemal całe życie zakonne przeżył jako furtian w kolegium jezuickim na Majorce, w swoim dzienniczku duchowym zapisał: Podczas słodkiej zażyłości z Jezusem i Maryją, zachowuję się tak jak niemowlę u piersi matki, które ani nie wie, jak się do góry podnieść, ani tego nie potrafi, bo jest niemowlęciem. Do tego stanu dochodzi dusza, która dzięki  łasce Bożej dopuszczona została do poufałości z Bogiem: jest dokładnie tak jak dziecko wiszące u piersi matki, niezdolne do tego, by się wyżej podnieść.

Jezus zapewnia nas, że gdy przychodzimy do Niego, mamy dla Niego czas, On nas pokrzepi. Wszyscy doświadczamy, że życie jest trudem, ale często przyczyniamy się do tego sami. Tworzymy problemy, trudności, komplikujemy to, co proste, utrudniamy codzienność sobie i innym… Dlatego potrzebujemy rekolekcji, ciszy, dystansu, wsłuchania się w Jezusa i takiego zwyczajnego bycia z Nim, jak mówi Benedykt XVI – bycia u Jego boku. Być z kimś to po prostu mieć dla niego czas, być jak najdłużej razem, wyrażać miłość nie tylko słowami, ale swoją obecnością, sobą. Jeżeli kocham jakąś osobę (męża, żonę, dziecko, przyjaciela), to pragnę być często w jego towarzystwie, być blisko, czuć go, nawet nic nie mówiąc… Być z Jezusem – oznacza również mieć dla Niego czas, czuć Jego obecność, wsłuchiwać się w Jego słowa, poddawać się wpływowi Jego myśli… Jak Maria z Betanii, która po prostu siedzi u stóp Jezusa i wsłuchuje się w Jego słowa.

Cyprian Kamil Norwid napisał, że odpocząć oznacza począć na nowo. Jesteśmy zaproszeni do odpoczynku w Chrystusie. Chwila spędzona z Jezusem jest odpoczynkiem, siłą, by na nowo poczynać trud codzienności. Wtedy jarzmo Jezusa, Jego miłość, słowa i życie nimi nie będzie wyczerpującym ciężarem, ale okaże się słodkie i lekkie.

Jakie miejsce w ciągu mojego dnia zajmuje kontakt z Jezusem? Czy doświadczam czasem bliskości serca Jezusa? Czy odczuwam, że Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie? Jaki rodzaj zmęczenia towarzyszy mojemu życiu? Czy moje zmęczenie wynika z trudu życia Ewangelią, czy z nudy i pustki życiowej? W jaki sposób odpoczywam? Czy mój odpoczynek służy innym?
fot. Pixabay

 

]]>
Pełna łaski https://jezuici.pl/2024/12/pelna-laski/ Sat, 07 Dec 2024 20:00:38 +0000 https://jezuici.pl/?p=95347 Posłał Bóg anioła Do domu Maryi w Nazarecie „ posłał Bóg anioła Gabriela” (Łk 1,26). Jest on pierwszym aniołem znanym z imienia. Po raz pierwszy pojawia się w księdze Daniela (Dn 8,15nn). Gabriel oznacza „Bóg jest mocny” lub „mąż Boży”. Należy do siedmiu archaniołów otaczających tron Boga. Według tradycji odpowiada za ogród rajski. Ponadto przypisuje […]]]>

Posłał Bóg anioła

Do domu Maryi w Nazarecie „ posłał Bóg anioła Gabriela” (Łk 1,26). Jest on pierwszym aniołem znanym z imienia. Po raz pierwszy pojawia się w księdze Daniela (Dn 8,15nn). Gabriel oznacza „Bóg jest mocny” lub „mąż Boży”. Należy do siedmiu archaniołów otaczających tron Boga. Według tradycji odpowiada za ogród rajski. Ponadto przypisuje się mu inne działania, na przykład pochowanie Mojżesza czy zniszczenie wojsk asyryjskich. „Przedstawiany jest jako uskrzydlony, młodzieńczy anioł o cechach androgenicznych; niekiedy jego głowę zdobi diadem. Atrybutem Archanioła Gabriela jest lilia, kwiat który przyniósł Marii w scenie Zwiastowania” (R. Giorgi).

Anioł w widzialnej postaci „wszedł do Niej” (por. Łk 1,28). Zapewne w tym przypadku nie chodzi jedynie o biedną izdebkę, którą zamieszkiwała Maryja. „Bliższe prawdy będzie zauważenie, że anioł wszedł nie do zewnętrznego pomieszczenia, lecz do wnętrza Maryi – do Jej modlitwy. (…) Jej modlitwa żyje słuchaniem, a jeśli wcześniej otwierała się na słowo Pisma, była to lektura duchowa, zasłuchana w odczytywane słowo, wysłuchująca Ducha, który wyraża przez nie więcej, aniżeli zawiera litera” (J. Bolewski).

Pierwsze słowa posłańca Bożego zawierały pozdrowienie: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami” (Łk 1,28). Powitanie to odbiega od tradycyjnej formuły hebrajskiej shalom. Gabriel posługuje się grecką formułą chaire, którą można przetłumaczyć słowami: „raduj się, wesel się”. Występuje ona niekiedy jako zwykła forma pozdrowienia. Jednak w tym przypadku odwołuje do Księgi Sofoniasza: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem!” (So 3,14, por. Za 2,14). To wezwanie skierowane do całego Izraela. „Maryja jawi się w swej osobie jako Córa Syjońska. Obietnice dotyczące Syjonu spełniają się w Niej w sposób nieoczekiwany. Maryja staje się Arką Przymierza, miejscem rzeczywistego zamieszkania Pana. (…) W pozdrowieniu anielskim rozlega się akord, który nie przestaje potem rozbrzmiewać przez całą historię Kościoła, a jego treść można również dosłyszeć w podstawowym słowie, którym określa się całe chrześcijańskie głoszenie: Evangelium – «radosna nowina»” (Benedykt XVI).

Gabriel tłumaczy dalej, co winno być powodem radości Maryi. Jest pełna łaski. „W języku greckim te dwa słowa: «radość» i «łaska» (chara i charis), wywodzą się z tego samego korzenia. Radość i łaska są nierozłączne” (Benedykt XVI). Według biblistów występujące w tekście greckim wyrażenie kecharitomene uwydatnia tryskające i zachwycające piękno dziewczyny. Słowa anioła można więc również przełożyć w taki sposób: „Raduj się Ty, która zostałaś uczyniona przepiękną, Ty, która jesteś uosobionym pięknem” (I. Gargano). Maryja od początku swej egzystencji jest piękna, wybrana jako pełna wdzięku i łaski w oczach Boga. Do Niej można odnieść słowa Izajasza: „Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię” (Iz 49,1). „«Łaski pełna» to nie stan, który ma dopiero nastąpić, jako rezultat orędzia przekazanego jej przez anioła, lecz zakończone działanie z przeszłości, którego skutki trwają po teraźniejszość. Przez wzgląd na misję, którą ma jej za chwilę powierzyć Bóg, Maryja została już wcześniej przemieniona przez łaskę. Ta przemiana definiuje odtąd jej tożsamość i dlatego «pełna łaski» staje się jej tytułem, zastępując w pozdrowieniu anioła jej imię” (P. Gadenz). „Łaska stanowi część jej bytu, jest integralną częścią jej osoby. (…) Możemy zatem powiedzieć, że Maryja jest ikoną Bożej Miłości, prawie jej sakramentem” (M. Orsatti). Słowa anioła są aluzją do całkowitej bezgrzeszności Maryi i  stanowią jej przywilej, który Kościół świętuje szczególnie uroczyście w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

Określenie „pełna łaski” zostaje dodatkowo wzmocnione zapewnieniem anioła: „Pan z Tobą”. Maryja jest pełna łaski, łaskawości, z czego wynika, że jest w najwyższym stopniu zjednoczona z Bogiem. Pan jest zawsze z Nią. On sam uzdalnia Ją do wyznaczonej misji – urodzenia i wychowania Jezusa. Łaska i misja Maryi sprawiają, że zostaje wyróżniona spomiędzy wszystkich kobiet świata. Jest najszczęśliwsza, błogosławiona. To wyróżnienie Maryi podkreśliła później Elżbieta. Egzegeci sądzą, że słowa «Błogosławiona jesteś między niewiastami» nie zostały wypowiedziane przez anioła, ale zostały zaczerpnięte przez jakiegoś kopistę ze sceny nawiedzenia Elżbiety (Łk 1,42).

Wizyta i słowa anioła były dla Maryi tak zaskakujące i zadziwiające, że „zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1,29). Łukasz, opisując zmieszanie Miriam używa wyrażenia dietarachthe. To greckie słowo oznacza również wzburzenie morza. „Kiedy wieje bardzo silny wiatr, morze z gwałtowną siłą uderza w podwodne skały, w ziemię, przewracając wszystko do góry nogami. To właśnie działo się w sercu Maryi po usłyszeniu słów, które przecież miały Ją uradować i rozpogodzić. (…) Nie tylko doznała Ona wstrząsu pod względem emocjonalnym, lecz słowo anioła skłoniło Ją również do wewnętrznego roztrząsania go w sobie samej” (I. Gargano).

Rozważanie Maryi zapewne zaprowadziło Ją do pism biblijnych. Jako pobożna Żydówka była wychowana na Pismach, słuchała ich, a część znała na pamięć. „Dzień i noc słuchała tekstu deklamowanego przez członków rodziny – człowiekiem sprawiedliwym, jak wiemy z psalmu 1, jest ten, kto nad Prawem Pana rozmyśla dniem i nocą – a to rozważanie nie było tylko umysłowe, intelektualne, lecz było «przeżuwaniem», które znajdowało wyraz zewnętrzny w dźwięku: nie czytano w myślach, lecz czytano, deklamując. W domu pobożnego Żyda, tak jak w synagodze, zapamiętane i deklamowane słowa tworzyły – i tworzą do dzisiaj – doświadczenie nieustannej modlitwy jako nieustannego szeptania” (I. Gargano). Słysząc słowa pozdrowienia, Maryja w myślach przywołała podobne w historii Izraela. Zrozumiała, że wszyscy, którzy zostali zapewnieni przez Boga o Jego szczególnej łasce, otrzymali ważne misje życiowe. To zrodziło niepokój, lecz jeszcze większy wzbudziły słowa o umiłowaniu przez Boga i pełni łaski.

            Maryja jest „Panną roztropną”, dlatego najpierw rozważa w sercu, rozeznaje, a później stawia pytania, szuka sensu wydarzeń, w których uczestniczy. Tajemnica Boga, która zostaje Jej objawiona przekracza ludzki poziom intelektualny. Wymaga wyjścia poza stopień racjonalności i ogromnego zwierzenia, zaufania. „Nawet pomiędzy samymi osobami nie jest możliwe stworzenie autentycznej relacji opartej tylko na inteligencji; równocześnie bowiem z inteligencją pojawiają się szacunek, zaufanie, nadzieja, miłość, a więc wszystkie różnobarwne możliwości osoby. Życie z Bogiem nie jest tabliczką pitagorejską, gdzie wszystko w sposób logiczny i pewny znajduje się w przewidzianym z góry miejscu; jest raczej życiem, które czerpie z zasobów racjonalizmu, lecz jednocześnie z ufności, nadziei i miłości. Musimy więc ciągle nasłuchiwać i dostrajać się” (M. Orsatti).

Anioł najpierw uspokaja zalęknioną Dziewczynę: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,30). Nie bój się, nie lękaj się – to jedno z najczęstszych wezwań, jakie Bóg kieruje do człowieka w Biblii. Pojawia się ono zazwyczaj w czasie objawienia tajemnicy Boga i przekazania człowiekowi misji. Maryja nie musi się lękać, gdyż znajduje się całkowicie w dłoniach Bożej opatrzności, jest niesiona Jego łaską. Bernard Martelet tłumaczy: „Sformułowanie: « znalazłaś  łaskę», w Starym Testamencie oznacza piękno zewnętrzne i wewnętrzne, dzięki któremu zdobywa się względy oblubieńca. Dzięki niemu Rut znalazła łaskę w oczach Booza, a Estera w oczach Aswerusa. Maryja natomiast zdobyła łaskę Boga i zjednała sobie Jego życzliwość do tego stopnia, że właśnie na Nią padł Jego wybór, kiedy postanowił zawrzeć przymierze oblubieńcze zapowiadane przez proroków”.

Słowa anioła są skierowane do wszystkich wierzących i ufających Panu. „Uczymy się w ten sposób, że jakiekolwiek doświadczenie byłoby nam dane przeżywać, jakiekolwiek konotacje miałaby osobista historia każdego z nas, nie można i nigdy nie należy się bać, ponieważ wszystko zawsze dokonuje się jako dar łaski ze strony Boga” (I. Gargano).

Po dodaniu Maryi odwagi anioł przedstawił treść orędzia, obietnicy, z jaką przybył do Nazaretu: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1,31). Jest to wyrażenie stanowiące charakterystyczny element zwiastowania. W Starym Testamencie wybrzmiało ono przy narodzeniu Izaaka (Rdz 17,19; 21,2), Izmaela (Rdz 16,11) czy Samsona (Sdz 13,3nn). Szczególnie jednak odwołuje do proroka Izajasza: „Oto panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7,14). Proroctwo to miało miejsce w czasie kryzysu królestwa Dawidowego, gdy zagrażały mu wrogie armie, a przetrwanie dynastii Achaza było niepewne. Izajasz skierował je wówczas do króla, który nie ufał Bogu ani nie liczył na Jego opatrzność. Zapowiadał znak, który był gwarancją trwałości dynastii. Niektórzy widzą wypełnienie tego znaku w synu Achaza – Ezechiaszu. Ewangeliści Łukasz i Mateusz wskazują na dziewicze poczęcie Maryi i wypełnienie proroctwa w jej Synu, Jezusie. Znakiem Boga jest dziewica rodząca dziecko. Użyte przez proroka hebrajskie słowo almah oznacza młodą, dojrzałą do małżeństwa dziewczynę. „Aspekt dziewictwa jest domniemany, ale w żadnym wypadku nie stoi na pierwszym planie – dla niego hebrajski zna określenie betula” (E. Adamiak). Przekład grecki (parthenos) i łaciński (virgo) zawęził to określenie do słowa oznaczającego jedynie dziewicę.

Jezus będzie  „wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,32-33). Jan Chrzciciel był „wielki w oczach Pana” ze względu na swoją życiową misję, Jezus  jest będzie kimś absolutnie najwyższym ze względu na swą relację z Bogiem. „Syn Maryi zostaje nazwany większym od Melchizedeka – uznanego jedynie za pośrednika między Bogiem a Abrahamem – ponieważ przez określenie «Syn Najwyższego» zostaje On wskazany jako dziedzic samego Boga, Ktoś, komu Najwyższy przekazuje swoją własną godność, podobnie jak dzieje się w wielkich rodach królewskich, kiedy zasiadający na tronie ojciec przywołuje do siebie syna, stawia go po swojej prawej stronie i obdarza całą swoją godnością” (I. Gargano).

Jezus przejmie na wieki tron Dawida. Taką obietnicę złożył Bóg królowi Dawidowi przez proroka Natana: „Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki” (2  Sm 7,16). Tak się faktycznie stało, Dawid objął rządy nad wszystkimi pokoleniami Izraela. Jednakże już za panowania jego syna Salomona, królestwo uległo podziałowi, zaś w czasie diaspory i niewoli babilońskiej (586 rok przed Chrystusem) przestało istnieć. Kilka stuleci przed narodzeniem Jezusa odżyły nadzieje na wskrzeszenie królestwa Dawidowego. Ich realizację zapowiada Bóg ustami anioła Gabriela. Nowonarodzony Mesjasz będzie panował nad zgromadzonymi ponownie plemionami Izraela, a także nad całym światem, „a Jego panowaniu nie będzie końca”. Papież Benedykt XVI komentuje: „W IV wieku, w okresie kiedy królestwo Jezusa z Nazaretu obejmowało już cały świat śródziemnomorski, zdanie to zostało włączone do Credo nicejsko-konstantynopolskiego. My, chrześcijanie, wiemy i wyznajemy z wdzięcznością: Tak, Bóg spełnił swoją obietnicę. Królestwo Syna Dawida Jezusa rozpościera się «od morza do morza», od kontynentu do kontynentu, z wieku na wiek. (…) To królestwo nie opiera się na sile tego świata, lecz jest zbudowane na wierze i miłości. Jest to wielka siła nadziei w świecie, który tak często wydaje się opuszczony przez Boga. Królestwo syna Dawida Jezusa nie zna końca, ponieważ panuje w nim sam Bóg, ponieważ w Nim królestwo Boże przenika świat. Obietnica przekazana Dziewicy Maryi przez Gabriela jest prawdziwa. Spełnia się ciągle na nowo”.

Pytania do refleksji:

  • Co wiesz o aniołach? Jakie znaczenie mają dla twojego życia duchowego?
  • Co jest powodem twojej radości? Jaki rodzaj radości towarzyszy twojemu życiu?
  • Co dla ciebie oznacza pojęcie „łaska”? Jakie łaski cenisz sobie najbardziej?
  • Czy doświadczasz, że Pan jest z tobą?
  • Co wywołuje twoje największe wzburzenie?
  • Jak często sięgasz do Biblii? Czy znasz jakieś fragmenty Biblii na pamięć?
  • Jakie miejsce w twoim życiu duchowym zajmuje rozeznawanie?
  • Jakie są twoje lęki? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy doświadczasz na co dzień, że „Bóg zbawia”?
  • Jak rozumiesz królowanie Jezusa? A w jaki sposób króluje On w twoim życiu?

 

Jakże się to stanie?

Orędzie anioła prowadzi Maryję do kolejnego kroku. Stawia pytania. Najpierw zmieszała się, teraz rozważa, zastanawia się, medytuje. Pragnie zrozumieć to, co po ludzku wydaje się niewyobrażalne: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Pytanie Maryi różni się zasadniczo od postawy Zachariasza. Ten żądał znaku, nie dowierzał słowom anioła (Łk 1,20). Maryja nie prosi o znak, lecz o wyjaśnienia, nie pyta „czy”, ale „jak”. „Zachariasz «chciał dowodu», natomiast Maryja «chce instrukcji»” (P. Gadenz). „Okazuje się więc niewiastą odważną, która nawet w obliczu czegoś niesłychanego zachowuje się roztropnie. Jednocześnie widzimy ją jako niewiastę prowadzącą bogate życie wewnętrzne: kontroluje swe serce i rozum oraz próbuje poznać kontekst i całość orędzia Bożego. W ten sposób staje się obrazem Kościoła, który rozważa słowo Boże, usiłuje zrozumieć je w całości i jego dar zachować w pamięci” (Benedykt XVI).

Pytanie Maryi nastręcza wiele trudności badaczom Pism. Wydaje się niezrozumiałe. Maryja jest poślubiona Józefowi i zgodnie z Prawem uważana za równą małżonce, mimo braku pożycia z mężem. Najstarsze tłumaczenia sięgające Augustyna, wyjaśniają, iż Maryja złożyła ślub czystości, zaś Józef miał być jedynie opiekunem jej dziewictwa. „Tę interpretację często odrzuca się jako anachronizm narzucający chrześcijański ideał dziewictwa na kontekst judaizmu, gdyż ówczesne dominujące w nim stronnictwa religijne, takie jak faryzeusze, podkreślały wagę małżeństwa. Nie można jej jednak wykluczyć, zważywszy na różnorodność poglądów w judaizmie tamtego okresu (na przykład esseńczycy praktykowali celibat)” (P. Gadenz). Z innych interpretacji na uwagę zasługuje przypuszczenie, iż Maryja sądziła, że słowa anioła spełnią się natychmiast. Tymczasem powinna zachować dziewictwo do chwili zamieszkania z mężem, czyli mniej więcej dwunastu miesięcy. „Nie wyklucza to jednak, że mogło pojawić się u Niej ukryte pragnienie trwania w dziewictwie, co jednak po zamieszkaniu z mężem powinno być przez niego zaakceptowane” (F. Mickiewicz). Mimo różnych prób interpretacji pytanie Maryi pozostaje „nadal zagadką – albo powiedzmy raczej: tajemnicą. Maryja, kierując się nieznanymi dla nas motywami, nie widzi żadnego sposobu stania się matką Mesjasza przez współżycie małżeńskie” (Benedykt XVI).

Z pomocą przychodzi ponowie anioł: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35). Sprawcą dziewiczego poczęcia w Maryi będzie Duch Święty. Wszystko, co w Niej się dokona będzie wynikiem Bożej mocy. To właśnie ona okryje Matkę Syna Bożego cieniem. Użyty w tekście grecki czasownik episkiadzo występuje jeszcze w opisie przemienienia Jezusa na górze Tabor (Łk 9,34). W Starym Testamencie łączy się z obłokiem, symbolizującym obecność samego Boga. Kojarzy się również „z dobroczynnym działaniem cienia, który w upalny dzień udziela człowiekowi ochłody i nowych sił (Ps 90,4; 139,8). Symbol ten wyraża pełną mocy opiekę Bożą” (F. Mickiewicz). W czasach Mojżesza cień okrywał Namiot Spotkania, rodzaj przenośnego sanktuarium, w którym Bóg kontaktował się z człowiekiem. Maryja ocieniona Duchem Świętym stanie się nowym sanktuarium, nową świątynią, w której zamieszka Przedwieczny: „Maryja ponownie ukazuje się jako żywy namiot Boga, w którym chce On na nowy sposób zamieszkać wśród ludzi” (Benedykt XVI).

Wcielenie Boga przekracza ramy ludzkiej logiki i praw natury, dlatego wymaga nadzwyczajnej interwencji Boga. W tajemnicy tej bierze udział cała Trójca Święta. Bóg Ojciec wysyła z misją anioła Gabriela, napełnia Maryję nadzwyczajną łaską i „posyła swego Syna”, ustanawiając Go spadkobiercą Dawida. Duch Święty dokonuje w Maryi dziewiczego poczęcia. Syn Boży zstępuje na ziemię, rodzi się z Dziewicy i zapoczątkowuje wieczne królestwo.

Nadzwyczajna moc Boga i Jego łaska uzdalnia Maryję do podjęcia Bożego zaproszenia. Pan Bóg zawsze towarzyszy człowiekowi swoją łaską. Im misja jest trudniejsza, tym obfitsza jest Jego pomoc i łaska. Ponadto stawia na drodze znaki, które pomagają odczytać powołanie i zrozumieć misję. Dla Maryi będzie nim ciąża Elżbiety, starej i niepłodnej kobiety. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). To stwierdzenie anioła jest wyraźną aluzją do historii Abrahama i Sary (Rdz 18,10-15). Bóg obiecał patriarsze, iż niepłodna żona urodzi mu syna. Gdy Sara usłyszała tę obietnicę, zareagowała śmiechem, który wyrażał jej sceptycyzm i niewiarę. Wówczas Bóg zareagował „zniecierpliwieniem”: „Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam?” (Rdz 18,13). Następnie w sposób autorytatywny objawił swoją wszechmoc i potwierdził złożoną wcześniej obietnicę: „Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana? Za rok o tej porze wrócę do ciebie, a Sara będzie miała syna” (Rdz 18,14). Być może Sara straciła wiarę, ale Bóg nie zamierzał cofnąć obietnicy. Dary Boże są nieodwołalne. „Każde słowo pochodzące od Boga zawiera w sobie moc tworzenia rzeczywistości, każdy Jego zamysł zbawczy staje się wydarzeniem i nic nie jest w stanie przeszkodzić w jego realizacji” (F. Mickiewicz). Jeżeli  „niepłodnej każe mieszkać w domu jako pełnej radości matce synów” (Ps 113,9), może także sprawić, by dziewica została matką. Benedykt XVI komentuje: „Bogu nie można przypisywać niczego bezsensownego, nierozumnego czy sprzecznego z Jego stworzeniem. Tutaj jednak nie mamy do czynienia z niczym nierozumnym ani z żadną sprzecznością, ale właśnie z czymś pozytywnym – ze stwórczą mocą Boga, która ogarnia cały świat. Dlatego te dwa punkty: dziewicze narodzenie i rzeczywiste powstanie z grobu, stanowią kamienie probiercze wiary. Jeśli Bóg nie ma władzy również nad materią, wtedy nie jest Bogiem. Ale On ma tę władzę i przez poczęcie i przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa inauguruje nowe stworzenie. W ten sposób jako Stwórca, jest także naszym Odkupicielem. Dlatego poczęcie i narodzenie Jezusa z Dziewicy stanowią podstawowy element naszej wiary i sygnał świetlny nadziei”.

Pytania do refleksji:

  • Jakie pytania stawiasz sobie, innym, życiu, Bogu?
  • Co jest źródłem twojego niepokoju? Z kim o nim rozmawiasz?
  • Co sądzisz o dziewictwie?
  • W jakich sytuacjach doświadczasz ocieniającej mocy Boga?
  • Czy dostrzegasz codzienne łaski Boga?
  • Jakich znaków oczekujesz?
  • Czy doświadczasz, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37)?

 

Służebnica Pańska

Po słowach anioła zapada milczenie. Bóg oczekuje odpowiedzi. „W tym momencie niewielkie miasteczko Nazaret stanęło w centrum zainteresowania całego świata. Na jego ziemi rozstrzyga się przyszłość całej ludzkości. Anioł, wysłannik Boga, czeka na odpowiedź dziewczyny, która ma przemówić w imieniu wszystkich braci i sióstr tej ziemi. Doprawdy, Bóg jest godny najwyższego podziwu za to, że pozostawił ludziom możność dokonania takiego wyboru. To właśnie Bóg zwraca się do swego stworzenia z prośbą o przychylność. On nie nakazuje, ale proponuje, bo nie chodzi tu o umowę handlową, lecz o przymierze miłości. A miłość nie narzuca się, ona się daje i prosi o przychylność: kochaj mnie!” (B. Martelet).

Odpowiedź, jaką człowiek udziela Bogu, poprzedzona jest Jego inicjatywą, łaską, jednak nigdy żądaniem. Bóg zawsze prosi o współpracę. Oczekuje zaakceptowania swoich darów. W przeciwnym razie nie będzie działał. Bóg nie niszczy wolnej woli człowieka, lecz chce z nią współpracować. „Stwarzając wolność, Bóg w pewnym sensie uzależnił się od człowieka. Jego moc jest uwarunkowana niewymuszonym «tak» osoby ludzkiej” (Benedykt XVI). Gdy Jego plan zostaje zablokowany przez ludzką odmowę, realizuje go na inne sposoby.

Nie musiał jednak tego czynić w przypadku Maryi. Jej odpowiedź na zaproszenie Boga jest przepiękna w swojej prostocie, głębi i pokorze: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38). Maryja nie prosi o dalsze wyjaśnienia ani o gwarancje dla swojego życia. Odpowiada „tak” na miłosny plan Boga, w pokorze, szczerym sercem. Co więcej, odpowiada z wewnętrznym pragnieniem i radością: „Nie poddała się z rezygnacją woli Bożej, ale ją przyjęła z radością i niecierpliwością, co lepiej wyraża użyty w tekście czasownik grecki. Pragnęła Ona, by to najszczęśliwsze wydarzenie w dziejach świata, przyjście oczekiwanego Mesjasza, nastąpiło jak najszybciej”(F. Fernandez-Carvajal).

Słowa Maryi wyrażają doskonałe posłuszeństwo, są powierzeniem życia woli Bożej. Najwyższy może je zabrać lub uczynić z nim, co zechce. Maryja przyznaje Mu absolutne prawo do Jej życia. „Maryja staje się matką przez swoje «tak». Ojcowie Kościoła niekiedy wyrażali to wszystko, mówiąc, że Maryja poczęła za pośrednictwem ucha, czyli przez słuchanie. Przez Jej posłuszeństwo Słowo weszło w Nią i w Niej stało się płodne” (Benedykt XVI).

Maryja jest służebnicą Pańską. W Starym Testamencie termin „sługa” miał różnorakie znaczenie. Odnosił się do człowieka pozbawionego wszelkich praw, niewolnika, jak również do pracowników zajmujących niską pozycję społeczną, zależnych od pracodawcy. „Służba mogła być dobrowolna lub wymuszona, płatna lub nie, czasowa lub stała. Różnica między niewolnikiem a sługą nie jest w Biblii wyraźnie zarysowana” (L. Ryken). Sługami nazywano także ludzi pełniących szczególną służbę   w misji Boga – patriarchów, proroków, królów, na przykład Abrahama, Mojżesza, Jozuego, Dawida. Szczególnym poważaniem cieszył się Sługa Jahwe z Księgi Izajasza. Chrześcijanie odczytują w nim postać cierpiącego Mesjasza. Zresztą Jezus sam wskazywał na służbę, jako istotę swej misji (Mt 20,28; J 13,1nn). W tekście Łukasza pojawia się greckie słowo doule, które przede wszystkim oznacza „niewolnicę”. „Słowo to występuje tylko w tym miejscu i w Magnificat. Nie ma go w pozostałych Ewangeliach. Maryja nie tylko oddaje się Bogu na służbę, ale wręcz pragnie być Jego niewolnicą, a więc Tą, która jest całkowicie zależna od swego Pana i może liczyć wyłącznie na Niego” (B. Martelet).

Odpowiedź Maryi jest również modlitwą całkowitego powierzenia Bogu swego życia, ofiarowania siebie. Maryja zaakceptowała współpracę z Bogiem w dziele zbawienia. Zaakceptowała także upokorzenie, jakie się z tym wiąże. Przyjęła fakt, że będzie współdziałać z Bogiem na drodze krzyża i upokorzenia w oczach ludzi. Droga cierpienia rozpocznie się niedługo. Maryja będzie musiała zmierzyć się z reakcją Józefa, gdy zobaczy jej błogosławiony stan, z trudnościami, jakich będzie nastręczał jej dorastający Syn, z rodziną i pogłoskami o szaleństwie Jezusa i wreszcie z przeżyciami związanymi z Jego procesem  i śmiercią. Cierpienie i ból, momenty ciemności, wątpliwości, niezrozumienia i pytań, krzyż – będą czasem oczyszczania i umacniania Jej fiat. „Podobnie ma się sprawa z naszym powierzeniem się Bogu w kolejnych etapach życia. Nikt nie wie, co kryje się za przyrzeczeniami chrztu św., za składanymi ślubami zakonnymi lub kapłańskim zaangażowaniem. Dar, jaki składamy Bogu z nas samych, musi być potwierdzany dzień po dniu, rok po roku. Przez całe życie” (J. Neuner).

Skończyło się mistyczne przeżycie, doświadczenie zwiastowania. „Wtedy odszedł od Niej anioł” (Łk 1,38). Wtedy „Słowo stało się ciałem” (J 1,14). A Maryja pozostała sama. „Cóż pozostało Maryi jako namacalny dowód na to, że nie stała się ofiarą złudzenia? Maleńki zarodek w jej łonie był niedostrzegalny i niewyczuwalny! Musiała wierzyć i wierzyć tak długo, aż widoczne i wyczuwalne staną się dla niej oznaki tego, że będzie matką. To nie było łatwe” (G. Blaquière).  „Ileż razy (…) wracała wewnętrznie do godziny, kiedy anioł Boży mówił do Niej, i na nowo słuchała i rozważała pozdrowienie: «Raduj się, pełna łaski», i krzepiące słowa: «Nie bój się». Anioł odchodzi, misja pozostaje, a wraz z nią wewnętrzna bliskość Boga, wewnętrzne widzenie i dotykanie Jego bliskości” (Benedykt XVI).

Pytania do refleksji:

  • Czy nie oskarżasz Boga o naruszanie granic twojej wolności?
  • Czy jesteś w stanie dać Bogu natychmiastową, wspaniałomyślną odpowiedź?
  • Z czym kojarzy ci się termin „wola Boża”?
  • Jakie uczucia rodzą się w tobie na myśl o całkowitym oddaniu się Bogu?
  • Jak rozumiesz słowa: „służebnica Pańska”, „sługa Pana”?
  • Co możesz powiedzieć o blaskach i cieniach twojego posłuszeństwa Bogu?
  • Czy godzisz się na fakt, że drodze wiary towarzyszą także ciemności i krzyż?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024 

Bóg ukryty | wydawnictwowam.pl

 

 

]]>
Bądź pozdrowiona, łaski pełna. Myśli do medytacji na Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny https://jezuici.pl/2024/12/badz-pozdrowiona-laski-pelna-mysli-do-medytacji-na-uroczystosc-niepokalanego-poczecia-najswietszej-maryi-panny/ Sat, 07 Dec 2024 19:33:20 +0000 https://jezuici.pl/?p=95340 Słowo Boże: „W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, [anioł] rzekł: Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, <błogosławiona jesteś między niewiastami>. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miało […]]]>

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie dom nazaretański i Maryję skupioną na modlitwie, gdy przychodzi do niej niebieski posłaniec – anioł Gabriel. Wczuj się w Jej uczucia.

Prośba o owoc medytacji: Proś o wdzięczność Trójcy Świętej za tajemnicę Wcielenia i obecności Jezusa wśród nas.

  1. Bądź pozdrowiona

Centralnym punktem zwiastowania jest dialog archanioła Gabriela z Maryją. Dialog rozpoczyna się słowami pozdrowienia: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą”. Maryja jest pełna łaski, łaskawości (gr. charis); jest w najwyższym stopniu zjednoczona z Bogiem. Pan jest z Nią i On sam uzdalnia Ją do wyznaczonej misji. Maryja „jest ikoną Bożej Miłości, prawie jej sakramentem” (M. Orsatti), gdyż przez Nią przyszedł na świat Jezus „pełen łaski i prawdy” (J 1,14).

Greckie słowo chaire można przetłumaczyć jako: „raduj się, wesel się, bądź szczęśliwa”, natomiast kecharitomene wskazuje na tryskające i zachwycające piękno dziewczyny. Pozdrowienie anioła można również tłumaczyć: „Raduj się Ty, która zostałaś uczyniona przepiękną, Ty, która jesteś uosobionym pięknem” (I. Gargano). Maryja od początku swej egzystencji jest piękna, jest wybrana jako pełna wdzięku w oczach Boga. Do Niej można odnieść słowa Izajasza: „Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię” (Iz 49,1).

W jaki sposób pozdrawiasz innych? Co zawiera się w twoim pozdrowieniu? Jakie duchowe piękno Maryi cię urzeka?

  1. Panna roztropna

Obecność anioła, wysłannika Boga napełnia Maryję radością, ale również wywołuje niepokój,  lęk, zamieszanie, zdziwienie a nawet wstrząs i przerażenie. Opisując go, Ewangelista  używa wyrażenia dietarachthe, „za pomocą którego opisuje się wzburzenie morza wywołane trzęsieniem ziemi. Coś naprawdę wstrząsającego wydarzyło się w Maryi. Nie tylko doznała Ona wstrząsu pod względem emocjonalnym, lecz słowo anioła skłoniło Ją również do wewnętrznego roztrząsania go w sobie samej” (I. Gargano). Dotknęło i poddało próbie Jej uczucia, ale także myśli, umysł.

Maryja znajduje się w dramatycznej, niepokojącej i męczącej sytuacji. Jednak nie od razu odpowiada Bogu. Najpierw rozważa. Święty Łukasz używa słowa, które oznacza niemal wewnętrzny spór, głęboką refleksję. Maryja walczy z wewnętrznym niepokojem i lękiem. Czy ma uznać to, co widzi i słyszy za iluzję i trzymać się mocno ziemi? Czy też powinna otworzyć się na tajemnicę Boga?

Maryja jest „Panną roztropną”, dlatego rozeznaje, a później stawia pytania, szuka sensu wydarzeń, w których uczestniczy. Pragnie zrozumieć, w jaki sposób pogodzić dziewictwo z macierzyństwem. Zostaje bowiem postawiona w sytuacji, którą współczesnym językiem, można by określić jako status panny z dzieckiem. W prawie żydowskim groziła za to kara śmierci przez ukamienowanie (Pwt 22,22nn). Tajemnica Boga, która zostaje Jej objawiona przekracza ludzki poziom intelektualny. Wymaga wyjścia poza stopień racjonalności i ogromnego zwierzenia, zaufania Maryja musi uczynić kolejny krok w wędrówce wiary, uwierzyć, że Bóg potrafi ingerować także z pominięciem naturalnego procesu.

Scena ta uczy, że „życie z Bogiem nie jest tabliczką pitagorejską, gdzie wszystko w sposób logiczny i pewny znajduje się w przewidzianym z góry miejscu; jest raczej życiem, które czerpie z zasobów racjonalizmu, lecz jednocześnie z ufności, nadziei i miłości. Musimy więc ciągle nasłuchiwać i dostrajać się” (M. Orsatti).

Jakie są twoje lęki? Czy doświadczyłeś kiedyś „terapii wstrząsowej” ze strony Pana Boga? Jakie uczucia i reakcje towarzyszą ci, gdy Bóg burzy twoje plany? W jaki sposób wykorzystujesz swój intelekt? Czy ważnie decyzje swego życia poprzedzasz modlitwą i rozeznaniem?

  1. Fiat!

Wydarzenie, które ma stać się udziałem Maryi przekracza ramy ludzkiej logiki i praw natury, dlatego wymaga nadzwyczajnej interwencji Boga. W tajemnicy tej bierze udział cała Trójca Święta. Bóg Ojciec posyła Gabriela, napełnia Maryję nadzwyczajną łaską i „posyła swego Syna”; Duch Święty dokonuje w Maryi dziewiczego poczęcia; Syn Boży zstępuje na ziemię, rodząc się z Dziewicy. Nadzwyczajna moc Boga i Jego łaska uzdalnia Maryję do podjęcia Bożego zaproszenia. Pan Bóg zawsze towarzyszy człowiekowi swoją łaską. Im trudniejszą misję mu zleca, tym obficiej towarzyszy swą pomocą i łaską.

Po słowach anioła zapada milczenie. Bóg oczekuje odpowiedzi. „Bóg zwraca się do swego stworzenia z prośbą o przychylność. On nie nakazuje, ale proponuje, bo nie chodzi tu o umowę handlową, lecz o przymierze miłości. A miłość nie narzuca się, ona się daje i prosi o przychylność: kochaj mnie!” (B. Martelet).  Bóg nigdy nie niszczy wolnej woli. Przeciwnie, chce z nią współpracować. Gdy Jego plan zostaje zablokowany przez ludzką odmowę, realizuje go na inne sposoby.

Odpowiedź Maryi na zaproszenie Boga jest przepiękna w swojej prostocie, głębi i pokorze. Maryja uznaje się za służebnicę Boga: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa. Ta deklaracja oznacza doskonałe posłuszeństwo, jest powierzeniem życia woli Bożej. Maryja nie prosi o dalsze wyjaśnienia, ani o gwarancje dla swojego życia. Przyznaje Bogu absolutne prawo do niego. Wobec miłości Boga odpowiada miłością i zaufaniem do końca.

W jaki sposób Bóg jest obecny w twoim życiu? Czy nie oskarżasz Boga o naruszanie granic „mojej wolności”? W jaki sposób korzystasz z daru wolności? Jakie uczucia rodzi w tobie myśl o całkowitym oddaniu się Bogu? Jakie uczucia rodzi świadomość, że jesteś służebnicą, sługą Jezusa? Jaki jest twój „poziom” zaufania Bogu dziś?

Modlitwa końcowa: Dziękuj Jezusowi za tajemnicę Wcielenia. Rozmawiaj też z Bogiem Ojcem. Proś, by zesłał na ciebie, jak na Maryję, Ducha Świętego, Jego moc i dary. Na koniec rozmawiaj z Maryją. Proś Ją, by uczyła cię odpowiadać Bogu na Jego słowo, jak Ona.

Więcej w książce: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”.
https://wydawnictwowam.pl/prod.cwiczenia-duchowe-w-zyciu…

obraz: Jacek Hajnos

]]>
Codzienna chwila uważności w Adwencie https://jezuici.pl/2024/12/codzienna-chwila-uwaznosci-w-adwencie-2/ Fri, 06 Dec 2024 11:30:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=95323 Punkt 1. Dziękuj „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,18). Uświadom sobie, że wszystko jest darem Boga. Cały stworzony świat, każdy człowiek, wszystkie dobra duchowe i materialne, także ty – twoja historia i przyszłość, dobre i ciemne strony osobowości i życia, radości i cierpienia… Podziękuj […]]]>

Punkt 1. Dziękuj
„W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,18).

Uświadom sobie, że wszystko jest darem Boga. Cały stworzony świat, każdy człowiek, wszystkie dobra duchowe i materialne, także ty – twoja historia i przyszłość, dobre i ciemne strony osobowości i życia, radości i cierpienia… Podziękuj Bogu za nie. Pomyśl, że w każdym z nich jest myśl, serce i miłość Boga. Nie zapomnij też o darach najprostszych i trudnych. Obejmij wdzięcznością szczególnie dzisiejszy dzień. Zobacz obecnego w nim Boga. Do czego Cię prowadził? W jaki sposób? W jaki sposób chciałbyś wyrazić swoją wdzięczność? Jakie słowa uwielbienia wypowiedzieć?

Punkt 2. Proś Ducha Świętego o światło
„Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26).

Poproś teraz o światło otwartych oczu i serca, byś mógł dostrzec, w jaki sposób odpowiedziałeś na natchnienia i prowadzenie Pana Boga. Są sfery życia, które są dla ciebie dostępne, są jednak również zakryte. Duch Święty, który „przenika nawet głębokości samego Boga”, może pozwolić ci je dostrzec. Tylko On może dać ci pełny wgląd w twoje życie. Poproś Go szczerze i ufnie, by pozwolił ci poznać prawdę o sobie, o prawdziwych motywach dzisiejszych przeżyć, o poznanie swych uczuć, błędów i grzechów. Poproś Go również o zawstydzenie i wrażliwe miłosierne serce.

Punkt 3. Rozeznawaj
„Nie tak bowiem, jak człowiek widzi, <widzi Bóg>, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm 16,7).

Spróbuj teraz spojrzeć na swe życie oczami Pana, wniknij w swoje serce. Bóg przebywa w tobie również (a może przede wszystkim) w twojej uczuciowości. Przyjrzyj się wiec przez chwilę uczuciom, jakie ci dziś towarzyszyły, a także twoim postawom, motywom działania i zastanów się nad ich źródłami. Zobacz w jaki sposób Bóg był dziś obecny w twoim dniu. Czego od ciebie oczekiwał i w jaki sposób odpowiedziałeś na Jego natchnienia? Jak wyglądały twoje relacje? Czego cię nauczyły? Co cię dziś szczególnie poruszyło? Które doświadczenia głębiej zaowocowały? Jakie myśli, natchnienia zapamiętałeś?

Punkt 4. Przepraszaj
„Odwróć oblicze swe od moich grzechów i wymaż wszystkie moje przewinienia! Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!” (Ps 51,11-12).

Uświadom sobie, że nie zawsze byłeś wierny Bogu, swemu powołaniu, oczekiwaniom innych. Mimo dobrej woli i szczerych chęci mogłeś kogoś zawieść i zranić. Jednak Pan Bóg akceptuje cię, takim, jakim jesteś, jakim widziałeś siebie przed chwilą. On cię kocha i zbawia. Wtul się w Jego ramiona i poczuj radość płynącą z Jego przebaczenia. Przeproś Go za swe niedociągnięcia i błędy. Wyraź z wiarą głębokie pragnienie przemiany i życia z czystym sercem. Poproś, by towarzyszyła ci świadomość, że „wszystko możesz w Tym, który cię umacnia” (por. Flp 4, 13).

Punkt 5. Pomyśl o przyszłości
„Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5).

Na koniec modlitwy posłuchaj Maryi, która cię zaprasza, byś zawsze był wierny Jej Synowi. Zwróć przez chwilę swoje serce ku przyszłości. Popatrz na nią jak na nowy dar i szansę. Nie licz tylko na siebie, ale zaufaj Duchowi Świętemu. On może wyzwolić w tobie nowe pragnienia, możliwości i siły, jeśli pozwolisz Mu działać. Może sprawić, że mimo kolejnych błędów, będziesz patrzył w przyszłość oczami miłości. Jeśli chcesz, możesz również uczynić jakieś małe postanowienie. Może to być dobre słowo, uśmiech, mały gest, wyraz empatii… Możesz również zapisać sobie w notatniku ważniejsze myśli, które towarzyszyły ci w ciągu tego rachunku sumienia.

Na koniec pomódl się Modlitwą o Pogodę Ducha:

„Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”.

Więcej w książce: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”.
https://wydawnictwowam.pl/prod.cwiczenia-duchowe-w-zyciu-codziennym.23710.htm?sku=85200&fbclid=IwAR3J10YVJYpe6XJpkTaUILNNzs3CD9TrkK4ZcV_SWM_zJo6dI-WNS5tpDDA

fot. Pixabay

]]>
Ślepe plamki na oczach https://jezuici.pl/2024/12/slepe-plamki-na-oczach/ Fri, 06 Dec 2024 11:23:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=95317 Kim są ślepcy? W swojej Ewangelii Mateusz relacjonuje uzdrowienie dwóch niewidomych (Mt 9, 27-31). Kim są ci dwaj mężczyźni? Są ślepcami. Ich życie w czasach Jezusa nie było łatwe. Nie mogli pracować, byli biedni, poniżani. Nie mogli założyć rodziny, żyli samotnie. Byli analfabetami, nie czytali Biblii ani nie mogli uczestniczyć w uroczystościach świątynnych. Byli jakby […]]]>
  1. Kim są ślepcy?

W swojej Ewangelii Mateusz relacjonuje uzdrowienie dwóch niewidomych (Mt 9, 27-31). Kim są ci dwaj mężczyźni? Są ślepcami. Ich życie w czasach Jezusa nie było łatwe. Nie mogli pracować, byli biedni, poniżani. Nie mogli założyć rodziny, żyli samotnie. Byli analfabetami, nie czytali Biblii ani nie mogli uczestniczyć w uroczystościach świątynnych. Byli jakby wykluczeni z normalnej ludzkiej wspólnoty.

Ten obraz jest metaforą naszego życia. My, ludzie, jesteśmy ułomni i słabi, zależni i zawsze zagrożeni, nasza egzystencja jest niepewna. Jesteśmy ślepi ma poziomie fizycznym, psychicznym albo duchowym. Jeżeli przyzwyczaimy się do ciemności, jeżeli pomimo ślepoty jakoś urządzimy sobie życie, to nie będziemy pragnąć światła. Będziemy żyli iluzjami, złudzeniami. Aby pragnąć światła, potrzeba doświadczenia, że życie w ciemności nie jest prawdziwym życiem. Jest wegetacją. Jest powolnym umieraniem. Możemy przewegetować jak ziemniak w piwnicy, ale bez słońca, bez światła nie będziemy się rozwijać ani rozkwitać i owocować.

Niemiecki teolog Jochen Jülicher mówi, że każdy z nas ma na swych oczach takie ślepe plamki. Te ślepe plamki sprawiają, że często jesteśmy skoncentrowani na sobie, słyszymy tylko siebie samych, widzimy wyłącznie własne problemy, koncentrujemy się na własnych doznaniach, słowach, rozpamiętujemy różne urazy, itd. To z kolei prowadzi do egoizmu i obojętności wobec innych.

Ślepcy są również żebrakami. W tym czasie nie było instytucji socjalnych zajmujących się ubogimi. Aby przeżyć, musieli zazwyczaj żebrać. Każdy z nas jest w pewnym sensie żebrakiem, choć nie zawsze chce się do tego przyznać. Niemal codziennie wyciągamy rękę, żebrząc. Często czynimy to nieświadomie. Żebrzemy o akceptację innych, szacunek, uczucie, miłość… W sercach odczuwamy głębokie pragnienie, by inni nas zauważyli, chwalili, cenili, by nas kochali. Miłość jest potężnym motorem ludzkich działań. Człowiek potrafi zdobywać się na wielkie ofiary, gdy widzi, że ktoś go zauważy, doceni, podziękuje, obdarzy miłością. Człowiek może żyć w zdrowiu i rozwijać się integralnie tylko wtedy, gdy doświadcza miłości i obdarza miłością.

  1. Czego możemy nauczyć się od ślepców?

Możemy nauczyć się wiary. Ślepcy podążają za Jezusem i głośno wołają: Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Słowa te stały się znaną modlitwą prostoty, którą praktykuje się zwłaszcza w Kościołach wschodnich. Syn Dawida – to Mesjasz, a wiec mamy tu odwołanie do największych nadziei mesjańskich Izraela. Ślepcy wierzą, że tylko On może im pomóc. Przeczuwają również swoją godzinę łaski; wiedzą, że trzeba wołać, bo za chwilę może być za późno. Ślepcy uczą ,że w życiu duchowym wiara i zaufanie Bogu jest ważniejsze od rozumienia i poznania Go. Ślepcy uwierzyli w Jezusa, zanim Go zobaczyli. Nie byli więc tak do końca ślepi, jak by się wydawało.

Od ślepców powinniśmy wynieść też lekcję pokornej prośby, pokornego cierpliwego wołania. Niektórzy ludzie nie proszą Pana Boga wcale, bo sądzą, że wszystko wie albo są zbyt dumni i pyszni. Inni myślą, że wystarczy raz wspomnieć o prośbie i to wystarczy; po co się naprzykrzać? Historia ślepców pokazuje, że wcale tak być nie musi. Bóg nie zawsze przy pierwszym krzyku musi podać nam rękę. Czasem trzeba długo i głośno krzyczeć, by zostać wysłuchanym. Przypomnijmy sobie św. Monikę, która 17 lat bez przerwy prosiła o nawrócenie swego syna – Augustyna. Taki krzyk jest wyrazem wiary i ufności. Jest też wyrazem pokory i zależności od Boga.

Chociaż każdy z nas jest żebrakiem i każdy (w mniejszym lub większym stopniu) jest ślepy, to jednak zawsze możemy z wiarą iść do Jezusa i cierpliwie prosić. Wierzyć, że On ma moc uzdrowić nas stopniowo z naszej ślepoty – naszego egoizmu i narcyzmu i naszego żebractwa – naszych niezaspokojonych pragnień miłości.

  1. Czego nie naśladować u ślepców?

Niewidomi wykazali się wiarą, ale nie okazali posłuszeństwa Jezusowi. Jezus zakazał im rozgłaszać kim jest. Zapewne nie chciał, by łączono Jego osobę z politycznym wyobrażeniem Mesjasza, jak to czynili Żydzi. Tymczasem uzdrowieni  od razu roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy. Był to zapewne wyraz ich wdzięczności i radości z cudu. Ale w sumie okazali się niewdzięczni. W życiu duchowym ważniejsze jest posłuszeństwo Bogu, pełnienie woli Bożej niż własna wizja oddawania Mu chwały.

Doświadczenie Boga nie jest zazwyczaj głośne, krzykliwe, spektakularne. Zdarza się, że kto za bardzo rozgłasza swoje doświadczenie Boga, chce zaimponować innym. Może też podświadomie dąży do władzy i znaczenia. Grozi to zwłaszcza neofitom albo osobom cudownie uzdrowionym z jakiegoś nałogu. Osoby takie często wkładają całą swoją energię w wiarę. Mają ambicję nawrócić wszystkich. W rzeczywistości bywa, że uzależniają się od religii. Prawdziwe doświadczenie Boga dokonuje się w ciszy, milczeniu, samotności. A świadectwo tego doświadczenia jest zazwyczaj dyskretne.

Jakie są moje ślepe plamki? Czy jest we mnie coś, co żebrze, aby być usłyszanym? O co powinienem dziś prosić Jezusa? Co we mnie wymaga Jego uzdrowienia?

fot. Pixabay

 

]]>
“Bóg ukryty” – Lektura na okres Adwentu i Bożego Narodzenia https://jezuici.pl/2024/12/bog-ukryty-lektura-na-okres-adwentu-i-bozego-narodzenia/ Sun, 01 Dec 2024 12:13:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=95263 Nota WAM o książce: Rozważania Stanisława Biela SJ tym razem przybliżają narodzenie Jezusa w Betlejem i Jego dzieciństwo w Nazarecie, które opisują Ewangelie świętych Mateusza i Łukasza. Autor zachęca nas nie tylko do odkrywania wagi tych biblijnych wydarzeń, ale także do wglądu w siebie, by refleksja nad życiem ukrytym Jezusa prowadziła do naśladowania Go w naszej codzienności. Zapraszam cię do zagłębienia się w tajemnice dzieciństwa Syna Bożego. Z jednej strony może okazać się […]]]>

Nota WAM o książce:

Rozważania Stanisława Biela SJ tym razem przybliżają narodzenie Jezusa w Betlejem i Jego dzieciństwo w Nazarecie, które opisują Ewangelie świętych Mateusza i Łukasza. Autor zachęca nas nie tylko do odkrywania wagi tych biblijnych wydarzeń, ale także do wglądu w siebie, by refleksja nad życiem ukrytym Jezusa prowadziła do naśladowania Go w naszej codzienności.
Zapraszam cię do zagłębienia się w tajemnice dzieciństwa Syna Bożego. Z jednej strony może okazać się to łatwe, dotyczy przecież wydarzeń przeżywanych co roku w czasie Bożego Narodzenia i kojarzących się z tym, co najpiękniejsze: z czystością, niewinnością i poczuciem bezpieczeństwa. Z drugiej – musimy być uważni, by tajemnicy Wcielenia nie sprowadzić do sfery emocjonalnej czy mitycznej. Narodzenie i dzieciństwo Jezusa to bowiem nie tylko szopki, aniołki i fajerwerki.
Droga Jezusa to seria książek poświęconych życiu i działalności Chrystusa. Autor, korzystając z metody kontemplacji ewangelicznej, daje czytelnikowi przestrzeń do zatrzymania się i skupienia na ważnych momentach w historii zbawienia.
]]>
Metoda medytacji biblijnej https://jezuici.pl/2024/11/metoda-medytacji-biblijnej-3/ Sat, 30 Nov 2024 19:36:30 +0000 https://jezuici.pl/?p=95256 Przygotowanie Przed rozpoczęciem medytacji przygotuj się do niej. Najpierw zapoznaj się z tekstem biblijnym; przeczytaj go raz lub nawet kilkakrotnie, gdy jest trudniejszy. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny sens tekstu, ale również na poszczególne zdania, słowa, aby zapadły mocno w twoim sercu. Czytając tekst po raz ostatni, skup się  na tym, co dla ciebie […]]]>
  1. Przygotowanie

Przed rozpoczęciem medytacji przygotuj się do niej. Najpierw zapoznaj się z tekstem biblijnym; przeczytaj go raz lub nawet kilkakrotnie, gdy jest trudniejszy. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny sens tekstu, ale również na poszczególne zdania, słowa, aby zapadły mocno w twoim sercu.

Czytając tekst po raz ostatni, skup się  na tym, co dla ciebie istotne, co cię dotyka, zastanawia, prowokuje, niepokoi. Możesz sobie zapisać niektóre myśli, odczucia oraz ogólny kierunek medytacji. Możesz także wykorzystać pewne symbole, na przykład obraz, ikonę, fotografie, muzykę. Dzięki nim łatwiej uzyskasz harmonię między rozważaniem intelektualnym i sferą uczuciową.

Na przygotowanie poświęć około kwadransa. Jeżeli medytujesz rano, przygotuj się do medytacji wieczorem poprzedniego dnia.

  1. Początek medytacji

Zanim przystąpisz do medytacji wycisz się wewnętrznie. Możesz skorzystać z prostych ćwiczeń, na przykład skoncentruj się na świadomości własnego ciała albo na wewnętrznych impulsach, obserwuj własny oddech, zwracając uwagę na wdech i wydech powietrza, powtarzaj rytmiczne pewne słowa albo akty strzeliste, na przykład: Jezu ufam Tobie, Jezu Chryste zmiłuj się nade mną, Ojcze nasz.

Gdy osiągniesz zadowalający cię poziom wyciszenia, uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i pragniesz wejść w intymną relację z Nim. Poproś o czystość intencji, o wewnętrzną przejrzystość na modlitwie, o to, by twe myśli, decyzje i czyny były zgodne z wolą Boga. Możesz także poprosić Ducha Świętego o głębokie zrozumienie słowa Bożego i poznanie, w jaki sposób oświetla twoje życie.

W kolejnym kroku wyobraź sobie scenę biblijną, którą zamierzasz rozważać. W ten sposób przybliżysz sobie i skonkretyzujesz treści medytacji. Możesz posłużyć się także obrazami abstrakcyjnymi i symbolicznymi. Obraz pozwoli ci włączyć w modlitwę wyobraźnię. Służy także jako punkt orientacyjny podczas całego rozmyślania. W razie rozproszeń, oddalenia myśli czy serca od przedmiotu medytacji, powracaj do niego na nowo.

Teraz poproś o łaskę i owoc medytacji. Wyraź swoje pragnienia i prośby. Zrodzą się one w zależności od tekstu biblijnego, który medytujesz, jak również od twoich aktualnych potrzeb, stanów duszy, etapów rozwoju duchowego. Możesz na przykład pragnąć większej dyspozycyjności, światła, pokoju, miłości, poznania Boga.

  1. Przebieg medytacji

Słuchaj słowa Bożego. Odkrywaj zawarte w nim orędzie. Jaką prawdę, dobrą nowinę przekazuje ci Bóg w swoim słowie? Jakie znaczenie ma to słowo dla ciebie dziś? Nie spiesz się. W medytacji nie chodzi o zadaniowość, o przepracowanie całego tekstu biblijnego, ale o wewnętrzne „smakowanie”. Smakowanie wyraża się w różny sposób. Może to być oczarowanie, podziw, nowe wewnętrzne zrozumienie, uczucie obecności Boga, pokój i odpoczynek duchowy, wielkie pragnienia, ale także oschłość cierpienie, skrucha, łzy… Nie wymuszaj jednak na siłę uczuć.

Nie przeskakuj jak motyl z jednego zdania na drugie. Jeżeli pojawi się oschłość, nuda, opór duchowy lub inne negatywne uczucia nie uciekaj od nich. Są one bowiem rodzajem papierka lakmusowego; świadczą, że słowo Boże dotyka miejsc zranionych, nieuporządkowanych, nieuświadamianych. Trwaj przy danym fragmencie biblijnym tak długo, aż przepracujesz go do końca.

Skonfrontuj słowo Boże z twoim życiem. Co mówi ci o tobie, o twoich pragnieniach, decyzjach, wyborach, czynach? Czy je potwierdza czy raczej osądza?  Słowo Boże odsłania twoje reakcje, sposób myślenia, wartościowania, działania, życia. Osądza w konkretny sposób twoją przeszłość, teraźniejszość i wskazuje na przyszłość.

Pozwól, by budziły się w tobie uczucia, które są efektem konfrontacji twego życia ze słowem Bożym. Staraj się być spontanicznym. Nie produkuj uczuć na siłę, ale też nie hamuj. Pamiętaj, by być przed Bogiem sobą. Nie musisz być piękny, ale bądź prawdziwy, przejrzysty.

Otwórz się na dialog z Bogiem. Rozmawiaj o tym, co piękne i co trudne. Uwielbiaj Go, dziękuj, przepraszaj, proś. Pomyśl, jakie wnioski rodzi w tobie medytowane słowo. Co chciałbyś uporządkować i zmienić w przyszłości, by być bliżej Pana Boga?

  1. Rozmowa końcowa

Medytację zakończ serdeczną modlitwą, bezpośrednią rozmową z Bogiem Ojcem, Jezusem, Maryją lub świętymi, których darzysz szczególnym nabożeństwem. Rozmawiaj jak przyjaciel z przyjacielem.

W czasie rozmowy zbierz i podsumuj treści całej medytacji. Wyraź swój stan duchowy. Dziękuj i uwielbiaj Boga, proś, przepraszaj i poddawaj się woli Bożej. Gdy trzeba wołaj, krzycz do Boga, a nawet buntuj się.

Na koniec pomódl się znaną modlitwą ustną, na przykład Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Duszo Chrystusowa, Zabierz Panie.

W zależności od stopnia zaangażowania i możliwości zewnętrznych, poświęć medytacji od pół godziny do godziny.

  1. Refleksja po medytacji

Po medytacji zastanów się nad jej ogólnym przebiegiem, kierunkiem, treściami i poruszeniami, jakie jej towarzyszyły. Możesz zanotować na przykład główną myśl lub myśli w czasie modlitwy, wnioski, do których doszedłeś, rodzaj i przebieg uczuć. Pomyśl, jak wyglądało twoje zaangażowanie na modlitwie. Jakim wydawał ci się Bóg? Co działo się w tobie? Co cię szczególnie uderzyło, zastanowiło, zaniepokoiło? Jak się czułeś się podczas modlitwy? Co Bóg chciał ci powiedzieć? Do czego powinieneś jeszcze powrócić? Nazwij klimat twojej modlitwy. Czy była spokojna, czy burzowa, lekka czy długa i nudna?

Refleksję możesz zakończyć modlitwą. Jeśli uważasz, że medytacja była nieudana z twojej winy, przepraszaj i proś o większe zaangażowanie i wierność. Jeżeli odczuwasz zadowolenie, dziękuj Bogu za Jego dar.

Refleksji poświęć od dziesięciu minut do kwadransa.

Fragment książki „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”.

Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Uważajcie na siebie. Myśli do medytacji na 1 Niedzielę Adwentu, rok C https://jezuici.pl/2024/11/uwazajcie-na-siebie-mysli-do-medytacji-na-1-niedziele-adwentu-rok-c/ Sat, 30 Nov 2024 18:51:20 +0000 https://jezuici.pl/?p=95251 Słowo Boże: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie […]]]>

Obraz do medytacji: Przypomnij sobie sytuacje czuwania i letargu, ospałości.

Prośba o owoc medytacji: Proś, aby rodziło się w tobie pragnienie czuwania i modlitewna tęsknota za Bogiem.

1. Nie śpij!

Po zapowiedzi wydarzeń ostatecznych, towarzyszących im znaków i Paruzji, Jezus wzywa swoich uczniów do czuwania. Czuwać znaczy przede wszystkim nie spać. Przypomnijmy sobie dwa ważne wydarzenia z życia Jezusa i uczniów. Na Górze Oliwnej, gdy Jezus prosi uczniów o czuwanie, modlitwę, współczucie – uczniowie znużeni śpią (Łk 22, 39-46). I na innej górze – Tabor (Łk 9, 28-36). Gdy Jezus w cudowny sposób objawia swoje bóstwo i wchodzi w najgłębszą zażyłość i zjednoczenie z Ojcem, uczniowie śpią. Są wprawdzie zewnętrznie przy Jezusie, ale nie uczestniczą w głębi tajemnicy. Przesypiają ją. Znużenie uczniów Jezusa jest wciąż aktualne. Nasze życie duchowe często naznaczone jest zmęczeniem, nieobecnością, brakiem uwagi, znużeniem, przyzwyczajeniem i rutyną. I żyjemy jakby w półśnie. Zobaczmy np. nasz udział w Eucharystii. Przecież tutaj dokonuje się podobna przemiana jak na górze Tabor, a nam brakuje skupienia, uwagi, głębokiego wzruszenia. Albo nasza codzienna modlitwa. Powinna być miłosną uwagą, jak mówi św. Jan od Krzyża, tymczasem jest nieuwagą. Często jesteśmy na niej w przeszłości albo w przyszłości. Załatwiamy tysiące spraw, rozwiązujemy problemy, rozdrapujemy rany, albo marzymy… Troski doczesne, o których mówi Jezus, zajmują miejsce naszej rozmowy z Jezusem, z Bogiem. Również nasze życie duchowe dalekie jest od czuwania. Charakteryzuje je raczej ospałość, leniwość, letniość. Zadowalamy się tym, co konieczne, szukając świętego spokoju. Nasze serca stają się ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych.

Na czym polega twoje czuwanie? A na czym ospałość? Czy nie przesypiasz czasu łaski, objawienia Boga oraz najważniejszych wydarzeń życia?

2. Bądź dyspozycyjny!

Czas przyjścia Pana w dniu ostatnim pozostaje tajemnicą. Stąd powinniśmy być dyspozycyjni, trwać w gotowości. Chrześcijanin czuwa nie dlatego, że się boi przyjścia Pana, przeciwnie, czuwa, aby być gotowym na każde Jego wezwanie. Życie religijne to nie jest ucieczka od trudu życia i ukrycie się w spokojnej przestrzeni duchowej. Byłaby to zakamuflowana iluzja. Życie duchowe jest podjęciem całego trudu życia i otwarciem na bliźnich i ich problemy, radości i smutki. Jest też zrywaniem, jak mówi św. Paweł z uczynkami ciemności – kłamstwem, hipokryzją, próżnością. Przeciwieństwem dyspozycyjności jest zajmowanie się sobą. Jacy jesteśmy w relacjach międzyludzkich, tacy jesteśmy wobec Boga. Dyspozycyjni albo zajęci sobą. Otwarci albo zamknięci. Bóg przychodzi codziennie, jak mówi Jezus, znienacka, jak potrzask, albo jak złodziej. Nie tylko w Eucharystii czy na Boże Narodzenie. I może się zdarzyć, że zbyt zajęci sobą, możemy przesypiać Jego przyjście.

Czy myśl o końcu świata rodzi w tobie więcej lęków czy nadziei? Czy jesteś bardziej zajęty sobą czy otwarty na innych?

3. Tęsknij!

Adwent jest czasem tęsknoty. W buddyzmie najwyższa doskonałość polega na wyzbyciu się tęsknoty. W chrześcijaństwie jest odwrotnie. Św. Augustyn napisał, że serce człowieka jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. W każdym z nas jest pragnienie, tęsknota za miłością, pięknem, nieskończonością, czyli za Bogiem. Bóg stworzył nas jako istoty stęsknione. Każdy z nas nosi w sobie ślad, znamię, obraz Boży i tęsknotę za pełnią. Czuwać to znaczy umiejętnie kierować naszymi tęsknotami. Zamiast rozpraszać je na tysiące niepotrzebnych spraw, lęków, niepokojów, trosk uczymy się kierować ją ku Bogu, który jedynie może zaspokoić do końca naszego ducha.

Jakie są twoje najgłębsze tęsknoty? Gdzie szukasz zaspokojenia swych pragnień?

Rozmowa końcowa: Proś Pana, aby uczył cię czuwania i uwagi, aby czynił cię dyspozycyjnym wobec Jego planów, zamierzeń. Proś też, by rozbudzał w tobie święte tęsknoty i świadomość, że On sam może je zaspokoić. Proś Maryję, by wprowadziła cię w rozpoczynający się Adwent.

fot. Pixabay

]]>
Tłocznia gniewu Bożego https://jezuici.pl/2024/11/tlocznia-gniewu-bozego/ Tue, 26 Nov 2024 13:10:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=95229 W centrum kolejnej apokaliptycznej wizji pojawia się postać Syna Człowieczego: „Potem ujrzałem: oto biały obłok – a Siedzący na obłoku, podobny do Syna Człowieczego, miał złoty wieniec na głowie i w ręku ostry sierp” (Ap 14,14). Postać tę zaczerpnął Jan z wizji Daniela: „Patrzyłem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn […]]]>

W centrum kolejnej apokaliptycznej wizji pojawia się postać Syna Człowieczego: „Potem ujrzałem: oto biały obłok – a Siedzący na obłoku, podobny do Syna Człowieczego, miał złoty wieniec na głowie i w ręku ostry sierp” (Ap 14,14). Postać tę zaczerpnął Jan z wizji Daniela: „Patrzyłem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. (…) Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie. (Dn 7,13-14). Obłok symbolizuje obecność i chwałę Boga Przedwiecznego. Biel oznacza czystość, ale także triumf. W naszym przypadku jest znakiem zmartwychwstania. Syn Człowieczy to Chrystus zmartwychwstały. Posiada On dwa atrybuty. Pierwszym jest złota korona oznaczająca króla i zwycięzcę. Drugim zaś sierp, narzędzie żniwiarza, symbol sądu Bożego. Zmartwychwstały Chrystus jawi się więc jako uniwersalny władca  świata i sędzia ludzkości.

Sąd zapowiadają pojawiający się kolejno trzej aniołowie. Pierwszy z nich wołał do zasiadającego na obłokach Sędziego: „Zapuść Twój sierp i żniwa dokonaj, bo przyszła już pora dokonać żniwa, bo dojrzało żniwo na ziemi!” (Ap 14,15). I tak się stało: „A Siedzący na obłoku rzucił swój sierp na ziemię i ziemia została zżęta” (Ap 14,16). Metafora żniw jako sądu została zapożyczona od proroka Joela, opisującego „dzień Pański”: „Zapuśćcie sierp, bo dojrzało żniwo; pójdźcie, deptajcie, bo pełna jest tłocznia, przelewają się kadzie, złość bowiem ich jest wielka” (Jl 4,13). Interpretatorzy Apokalipsy nie są zgodni w odczytaniu tego symbolu. Część z nich uważa, że chodzi tutaj o sąd i karę wymierzoną przeciw złu. Tak przedstawiał Jezusa również Jan Chrzciciel: „Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Mt 3,12). Inni wykazują, że w obrazie tym brakuje wątku młócki i odczytują go pozytywnie. Wyraża on oddzielanie grzesznych od sprawiedliwych, aby ci ostatni mogli wejść do wiecznego dziedzictwa. Podobny obraz zaprezentował Jezus, mówiąc o zebraniu zboża do spichlerza i spaleniu kąkolu: „Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza” (Mt 14,30). Interpretując przypowieść, Jezus wyjaśnił: „żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego” (Mt 14,39-43).  Jest to spojrzenie optymistyczne. Nie należy widzieć wszędzie jedynie grzech, brud, korupcję przemoc, fałsz czy zakłamanie. Nie trzeba nadmiernie koncentrować się na chwaście, od razu i za wszelką cenę rozprawiać się ze złem. Potrzeba natomiast cierpliwości i zaufania Bogu. To On jest Panem historii i do Niego należy ostatnie słowo.

Inny obraz sądu odsłaniają dwaj kolejni aniołowie. Jeden z nich wyłania się znad  ołtarza. Anioł ten „mający władzę nad ogniem, i donośnie zawołał do trzymającego ostry sierp: Zapuść twój ostry sierp i poobcinaj grona winorośli ziemi, bo jagody jej dojrzały!” (Ap 14,18). „Anioł wyłania się z świątyni niebiańskiej, co brzmi dziwnie, ale może znajdować wyjaśnienie o wzmiance we władzy nad ogniem, potem nie podjętej. Na ołtarzu leżał bowiem żar i płonął ogień. Anioł byłby ognisty, karzący (por. Ap 14,10). Jak w tradycji żydowskiej, różni aniołowie mają władzę nad rozmaitymi żywiołami (…); z ogniem kojarzono w szczególności Gabriela” (M. Wojciechowski).

Ognisty anioł „rzucił swój sierp na ziemię, i obrał z gron winorośl ziemi, i wrzucił je do tłoczni Bożego gniewu – ogromnej. I wydeptano tłocznię poza miastem, a z tłoczni krew wytrysnęła aż po wędzidła koni na odległość tysiąca i sześciuset stadiów” (Ap 14,19-20). Wiliam Barclay tak opisuje starożytną tłocznię: „Składała się ona z części górnej i dolnej połączonych kanałem. Rynny odpływowe były wykuwane w skale lub wykonywane z cegieł. Grona winne wsypywano do górnej części tłoczni i deptano stopami, a wydzielający się sok kanałem spływał do dolnej części tłoczni”. To kolejny obraz sądu Bożego. Ciemny sok, porównywany z krwią oznacza krew zatrutą, czyli niesprawiedliwych i ukaranych. Tłocznia znajduje się poza miastem, a więc poza świętym miejscem (Jerozolimą), według tradycji żydowskiej w dolinie Cedronu albo dolinie Hinnom (Gehenny). Ilość przelanej krwi ma wymiar hiperboliczny. „Starożytne relacje o bitwach, które rozegrały się w miastach, wspominają czasami o ulicach spływających krwią, z powodu wielu zabitych w krótkim okresie. Na przykład, wyolbrzymiając rozmiary masakry w Betar, rabini powiadali, że rzeki krwi, które popłynęły z miasta do odległego morza, były tak wielkie, iż przenosiły głazy i wywracały konie” (C. Keener). Odległość tysiąca sześciuset stadiów to ponad trzysta kilometrów, czyli mniej więcej długość ówczesnej Palestyny z południa na północ. W symbolice liczb wskazuje się na 4x4x100, czyli liczba kosmosu podniesiona do kwadratu i pomnożona przez czynnik mnogości (100). Oznacza to całość przestrzeni geograficznej, sąd obejmie każdego i nikt z winnych nie uniknie stosownej kary. Apokalipsa objawia sprawiedliwość Boga, jednak „nie jako karę wymierzoną przez zagniewanego i nieugiętego Prawodawcę, ale jako oczywiste, automatycznie się dokonujące konsekwencje ludzkich wyborów życiowych. Jeśli jesteś winnym gronem, zostaniesz stosownie («normalnie») potraktowany. Wierność Boga decyduje o tym, że te konsekwencje są dokładnie takie, o jakich człowiek został uprzedzony. Nic nadto. Nic, co mogłaby dorzucić złość lub rozczarowanie. Sprawiedliwość zaś Boga przejawia się w tym, że dotkną one wszystkich, których dotknąć powinny” (M. Szamot).

Pytania do refleksji:

  • Czym jest kielich gniewu Bożego? Czy doświadczyłeś go w swoim życiu? W jakich okolicznościach?
  • Co sądzisz o cierpieniach piekielnych?
  • Jakie czyny idą za tobą?
  • Co siejesz na dzień sądu? Pszenicę czy kąkol?
  • Jak wyobrażasz sobie Boży sąd?
  • Co sądzisz o Bożej sprawiedliwości?
  • Co dominuje w twoim działaniu: obawa i lęk, że zło nie zostanie ukarane, czy wiara, że Bóg jest Panem historii i do Niego należy ostatnie słowo?

 

 

]]>
Cóż to jest prawda? https://jezuici.pl/2024/11/coz-to-jest-prawda/ Sun, 24 Nov 2024 13:31:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=95206 Z zapisków ewangelistów wyłania się inna postać Piłata, niż wskazują na to źródła historyczne. Piłat jawi się jako osoba dramatyczna, niemniej pozytywnie  nastawiona do Jezusa. To typowy urzędnik, biurokrata. Posiada władzę i stanowisko, na którym mu zależy. Jego „ambicją” jest zadowolić wszystkich. „Jest jednak wzięty w dwa ognie; z góry przychodzą rozkazy, monity, sprawy do […]]]>

Z zapisków ewangelistów wyłania się inna postać Piłata, niż wskazują na to źródła historyczne. Piłat jawi się jako osoba dramatyczna, niemniej pozytywnie  nastawiona do Jezusa. To typowy urzędnik, biurokrata. Posiada władzę i stanowisko, na którym mu zależy. Jego „ambicją” jest zadowolić wszystkich. „Jest jednak wzięty w dwa ognie; z góry przychodzą rozkazy, monity, sprawy do załatwienia; z dołu docierają niepokoje, odgłosy niezadowolenia. Przykry codzienny wysiłek utrzymania równowagi pomiędzy tymi dwoma siłami, ciągłe manewrowanie, żeby nie popsuć sobie kariery i nie narazić się nikomu. Mieć spokojne sumienie i równocześnie podobać się imperatorowi i ludziom, bo w końcu cesarz jest daleko, a z ludźmi trzeba jakość żyć. Jesteśmy więc świadkami dramatu człowieka, który pomimo swych ogromnych braków posiada przecież dużą kulturę, poczucie godności, a także podstawową uczciwość” (C.M. Martini).

              Piłat zgodnie z obowiązującym prawem rzymskim zapytał o przyczynę oskarżenia: „Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?” (J 18,29). Oskarżyciele nie odpowiedzieli wprost: „Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy go tobie” (J 18,30). Słowa te nie były oskarżeniem, ale miały na celu „zjednanie sobie przychylności z ukrytą intencją, by Piłat zaufał temu, co oskarżyciele mówią” (G. Ricciotti). Prokurator zrozumiał, że problem dotyczy sporów religijnych, dlatego odrzekł: „Weźcie go sobie i osądźcie według swojego prawa” (J 18,31). Odpowiedź przedstawicieli Wysokiej Rady ujawniła ich skryte zamiary: „Nam nie wolno nikogo zabić” (J 18,31). Wydali już bowiem wyrok śmierci na Jezusa. Gdyby myśleli o innej karze, mogli Jezusa „jedynie” obciążyć karą pieniężną, wykluczyć z synagogi, bądź ukarać chłostą. Gdyby mieli możliwość wykonywania kary śmierci Jezus zostałby ukamienowany. Ukrzyżowanie uchodziło bowiem wśród Żydów za odrażający rodzaj kary i praktykowane było w nielicznych wyjątkowych sytuacjach. Tymczasem Jezus trzykrotnie zapowiedział, że zostanie „wywyższony” na krzyżu.

Piłat prawdopodobnie nigdy nie słyszał o Jezusie albo uważał Go za jednego z niegroźnych fanatyków religijnych. Żydzi, chcąc uzyskać aprobatę wyroku śmierci, musieli przedstawić mocniejsze argumenty. Przeszli więc z płaszczyzny religijnej na polityczną: „Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza Króla” (Łk 23,2). Według tych oskarżeń Jezus jest politycznym rewolucjonistą, podburzającym tłumy do buntu przeciw Rzymowi, uważającym się za politycznego Mesjasza, a więc chodzi tu „ni mniej ni więcej tylko o «zdradę stanu» (perduellio)” (G. Lohfink). Rzym uznawał regionalnych królów (na przykład Heroda) pod warunkiem, że byli przez niego legitymizowani. W przeciwnym wypadku uchodzili za buntowników, zagrażających pax Romana.

Piłat zapewne nie dał wiary tym oskarżeniom. „Musiał się zdziwić, że ziomkowie Jezusa stanęli przed nim jako obrońcy Rzymu, w sytuacji, w której według jego własnej orientacji  interwencja nie wydawała się konieczna” (Benedykt XVI). Nie mógł jednak zakończyć sprawy, gdyż arcykapłani mogli go zadenuncjować w Rzymie i oskarżyć o zaniedbywanie obowiązków. „Jako prawnik chciał zdemaskować nieszczere oskarżenia, ale jako przedstawiciel Rzymu, musiał wystąpić w charakterze czujnego urzędnika władzy cesarskiej. Nie pozostawało nic innego, jak tylko przesłuchać oskarżonego” (G. Ricciotti).

Jezus stanął przed Piłatem związany jak przestępca (Mk 15,1). „Przestępców wiązano nie tylko dlatego, aby uniemożliwić im ucieczkę, ale również po to, aby ich upokorzyć” (B. Maggioni). Piłat rozpoczął przesłuchanie od najważniejszego dlań pytania o władzę: „Czy ty jesteś Królem żydowskim?” (J 18,33). Dla Rzymian najwyższą władzę sprawował cesarz. Każdy król był jego potencjalnym konkurentem i stanowił zagrożenie dla władzy imperialnej.

Jezus odpowiedział również pytaniem: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli co o Mnie?” (J 18,34). W ten sposób zaprosił Piłata do rozmowy partnerskiej; zaproponował przejście z relacji „oskarżyciel – oskarżony” na płaszczyznę dialogu osobowego. Jezus nie potępiał Piłata. Nie chciał mu się przypodobać. Zaproponował dialog w wolności i prawdzie. Gdyby Piłat podjął tę propozycję, doświadczyłby na czym polega rozmowa partnerska. „Poczułby się wyzwolony z krępującego zabiegania o względy u cesarza, Wysokiej Rady, byłby zdolny stawić czoło niebezpieczeństwu rozjuszonego tłumu” (C.M. Martini). Zrozumiałby, że osoba jest ważniejsza od praw, biurokracji i kariery.

Piłat jednak nie podjął wezwania. Poczuł się raczej nim dotknięty i odpowiedział z irytacją: „Czy ja jestem Żydem? Naród twój i arcykapłani wydali mi ciebie” (J 18,35). Piłata nie interesowały spory religijne Żydów. Jego zadaniem było rozstrzygnięcie sporu i ustalenie winy. Dlatego nie podjął propozycji Jezusa, tylko przeszedł do formalnego przesłuchania.

W odpowiedzi danej Piłatowi Jezus podjął problem władzy królewskiej: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd” (J 18,36). Jezus jest królem prawdziwym, nie fikcyjnym ani urojonym. Jednakże odcina się od politycznych wyobrażeń królestwa. Jego królestwo nie ma wymiaru ziemskiego, ale pochodzi z Boga. „Królestwo, które jest obecne w Jezusie i w którym mamy autentyczny, choć niedoskonały udział jako wspólnota uczniów może zaistnieć w świecie, ale nie pochodzi ze świata (J 17,14-18)” (F. Martin, W. Wright).

Piłat, zdziwiony stwierdzeniem Jezusa, jakby chciał się upewnić i zapytał: „A więc jesteś królem?” (J 18,37). Odpowiedź Jezusa: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37) „jest jednocześnie «tak i nie». (…) Jezus akceptuje tytuł, lecz rozumie go w innym sensie” (I. de La Potterie). W greckim oryginale słowa te brzmią inaczej: «„Ty mówisz, że ja jestem królem, czyli: «To twój problem!». Jezus odsyła Piłata do jego sumienia: «Ty mówisz, że ja jestem królem zgodnie z twoją perspektywą, i ja to szanuję. Nie odpowiada mu: «Jestem królem», właśnie dlatego, żeby nie utwierdzić go w pewnej dwuznaczności” (I. Gargano).

Piłat mówi, że Jezus jest królem, natomiast Jezus przyszedł po to, by zaświadczyć o prawdzie. Jednak Piłat swoją osobą i życiem reprezentuje cały sceptycyzm społeczeństwa, w którym żyje. Dlatego, gdy Jezus tłumaczy mu misję świadczenia o prawdzie, pyta cynicznie, a może, jak chcą niektórzy autorzy, pragmatycznie: „Cóż to jest prawda?” (J 18,38). Pytanie to rzuca mimochodem, w rzeczywistości nie jest nią zainteresowany. „Pytanie Piłata mieści w swojej głębi ironię. On sam być może drwi, Jezus natomiast, który właśnie przed nim stoi, sam jest prawdą (J 14,6). Prawda wręcz spogląda Piłatowi prosto w twarz i mówi do niego, ale on jej nie widzi ani nie słyszy. Nie uznaje niebiańskiego pochodzenia Jezusa; nie przyjmuje Jezusowego świadectwa” (F. Martin, W. Wright). „Przebieg procesu u Piłata ukazuje wyraźne przeciwieństwo między Jezusem a Piłatem, czyli między dwoma władzami. Dla Jezusa nic, nawet ocalenie własnego życia, nie może stać ponad prawdą; dla Piłata natomiast przed prawdą znajduje się racja stanu” (B. Maggioni).

Papież Benedykt XVI zastanawiając się nad pytaniem Piłata, komentuje: „Nie tylko Piłat odłożył na bok to pytanie, jako nierozwiązalne i w pełnieniu jego zadań nieprzydatne. Także dzisiaj, w dyskusjach politycznych, a podobnie też w dyskusjach nad kształtowaniem prawa, jest ono najczęściej odczuwane jako niewygodne. Jednak bez prawdy człowiek żyje jakby obok siebie i w ostatecznym rozrachunku pozostawia pole silniejszym. (…) W świecie prawda i błąd, prawda i kłamstwo są ciągle niemal nierozłącznie ze sobą mieszane. W całej swej wielkości i czystości prawda nie występuje. Świat jest «prawdziwy», na ile odzwierciedla Boga, stwórczy zamysł i Rozum odwieczny – swoje Źródło. I staje się tym bardziej prawdziwy, im bardziej przybliża się do Boga. Człowiek wtedy staje się prawdziwy, staje się sobą, gdy upodabnia się do Boga. Wtedy dochodzi do swej rzeczywistej istoty. Bóg jest rzeczywistością, która daje byt i sens”.

Pytania do refleksji:

  • Jakie cechy biurokraty odkrywasz u siebie?
  • Czy nie lawirujesz między sprzecznymi wartościami?
  • Jakie znaczenie ma dla ciebie kariera? Czy nie dążysz do niej po trupach?
  • Jakie ideały starasz się ocalić?
  • Czy potrafisz prowadzić dialog partnerski?
  • Czy nie traktujesz innych z góry?
  • Co cię najbardziej krępuje?
  • Jak wysoko cenisz prawdę?
  • Czy prawda jest wartością, która decyduje o twoim sposobie myślenia, wartościach, wyborach i działaniu?
]]>
Tak, jestem królem. Myśli do kontemplacji na Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, rok B https://jezuici.pl/2024/11/95194/ Sat, 23 Nov 2024 15:27:47 +0000 https://jezuici.pl/?p=95194 Tekst z Pisma świętego: „Piłat powiedział do Jezusa: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „Piłat powiedział do Jezusa: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? [Odpowiedział Jezus:] Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18, 33b-37).

Obraz do kontemplacji: Przenieś się oczyma wyobraźni do pretorium, miejsca, w którym urzędował namiestnik rzymski. Kontempluj stojącego w pokorze Jezusa i gwałtownie oskarżających Go Żydów. Posłuchaj dialogu Jezusa z Piłatem.

Prośba o owoc kontemplacji: Proś, abyś w Jezusie odrzuconym przez swój naród i niesprawiedliwie skazanym na śmierć odkrywał oblicze prawdziwego Pana i Króla. Proś także o umiejętność życia w prawdzie.

  1. Lawirant

Wczuwaj się najpierw w dramat Piłata. Jest on typowym urzędnikiem, biurokratą. Posiada władzę, stanowisko, na którym mu zależy. Jego „ambicją” jest zadowolić wszystkich. „Jest jednak wzięty w dwa ognie; z góry przychodzą rozkazy, monity, sprawy do załatwienia; z dołu docierają niepokoje, odgłosy niezadowolenia. Przykry codzienny wysiłek utrzymania równowagi pomiędzy tymi dwoma siłami, ciągłe manewrowanie, żeby nie popsuć sobie kariery i nie narazić się nikomu. Mieć spokojne sumienie i równocześnie podobać się imperatorowi i ludziom, bo w końcu cesarz jest daleko, a z ludźmi trzeba jakość żyć.” (C.M. Martini).  Piłat stara się być bezstronnym sędzią. Ma nadzieję znaleźć drogę, która nie kłóciłaby się z jego sumieniem, pozwoliłaby mu zachować stanowisko i ocalić Jezusa, którego prawdopodobnie uważa za jednego z niegroźnych fanatyków religijnych.

Pomyśl, w czym jesteś podobny do Piłata? Jakie cechy biurokraty odkrywasz u siebie? Między jakimi wartościami lawirujesz? Jakie znaczenie ma dla ciebie kariera? Jakie ideały starasz się ocalić?

  1. Prawda

Wsłuchuj się w dialog Piłata z Jezusem. Namiestnik rzymski pyta Jezusa, czy jest królem. Jezus odpowiada pytaniem. W ten sposób zaprasza Piłata do partnerskiej rozmowy. Proponuje przejście z płaszczyzny oskarżyciel – oskarżony na płaszczyznę dialogu osobowego. Zauważ, że Jezus nie potępia Piłata. Nie chce mu się również przypodobać. Proponuje dialog w wolności i prawdzie. Piłat Jednak nie podejmuje wezwania. Sądzi, że ma zbyt  wiele do stracenia.

Spróbuj sobie wyobrazić, co by się stało gdyby Piłat podjął zaproszenie Jezusa. Zapewne doświadczyłby na czym polega rozmowa partnerska. Poczułby się wyzwolony z krępującego zabiegania o względy u Cezara, Wysokiej Rady; byłby też zdolny stawić czoło tłumowi. Zrozumiałby, że człowiek jest ważniejszy od prawa, kariery, biurokracji.

W dialogu z Piłatem Jezus podejmuje ważny temat – prawdy. Królestwo Jezusa jest Królestwem Prawdy. Piłat swoją osobą i życiem reprezentuje sceptycyzm społeczeństwa, w którym żyje. Gdy Jezus tłumaczy mu misję świadectwa prawdzie, pyta sceptycznie: „Cóż to jest prawda?”. Jednak nie oczekuje odpowiedzi. W rzeczywistości nie jest zainteresowany prawdą.

Zastanów się, czy potrafisz prowadzić dialog partnerski? Czym dla ciebie jest prawda? Jaka jest prawda o tobie?

Rozmowa końcowa: Adoruj Jezusa odrzuconego przez swój naród i będącego nieustannie znakiem sprzeciwu. Odmów Duszo Chrystusowa.

Więcej w książce: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”, WAM

]]>
Świadkowie https://jezuici.pl/2024/11/swiadkowie-2/ Sat, 23 Nov 2024 10:30:00 +0000 https://jezuici.pl/?p=95189 Według Apokalipsy w czasach ucisku Bóg wzbudzi dwóch Świadków: „Dwom moim Świadkom dam władzę, a będą prorokować, przyobleczeni w wory, przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi” (Ap 11,3-4). Kim są owi tajemniczy Świadkowie ubrani w strój pokutny i żałobny? Obraz drzewa oliwnego i świeczników […]]]>

Według Apokalipsy w czasach ucisku Bóg wzbudzi dwóch Świadków: „Dwom moim Świadkom dam władzę, a będą prorokować, przyobleczeni w wory, przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi” (Ap 11,3-4). Kim są owi tajemniczy Świadkowie ubrani w strój pokutny i żałobny? Obraz drzewa oliwnego i świeczników wyjaśnia Księga Zachariasza: „Co [oznaczają] te dwie oliwki z prawej i z lewej strony świecznika? Powtórnie tak go zapytałem: Co oznaczają te dwie gałązki oliwne, z których złotymi rurkami płynie złota oliwa? Nie wiesz – odpowiedział mi – co one [oznaczają]? Odrzekłem: Nie, panie mój! I wyjaśnił: To są dwaj pomazańcy, którzy stoją przed Panem całego świata” (Za 4,11-14). Według Zachariasza pomazańcami są dwaj charyzmatyczni przywódcy, kapłan Jozue i polityk Zorobabel, którzy przewodzili Żydom powracającym do kraju z niewoli babilońskiej. „W judaizmie chętnie uznawano te postacie, przedstawiane za pomocą symboli oliwy i lampki (lub świecznika), za protagonistów ery mesjańskiej, swego rodzaju Mesjasza-kapłana oraz Mesjasza-króla. Ku nim właśnie zmierzała cała historia” (G. Ravasi).

Kreśląc postacie Świadków, Jan projektuje na nich pewne cechy innych postaci biblijnych. Najwyraźniej można dostrzec w nich Eliasza i Mojżesza. Na słowo Eliasza dwukrotnie spadł ogień z nieba, unicestwiając żołnierzy, którzy chcieli go pojmać (2 Krl 10,14). Podobnie ma się rzecz ze Świadkami. Bóg chroni ich, aby mogli wypełnić swoją prorocka misję: „A jeśli ktoś chce ich skrzywdzić, ogień wychodzi z ich ust i pożera ich wrogów. Jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić, w ten sposób musi zginąć” (Ap 11,5). Prorok Eliasz powstrzymał niebo, powodując suszę i być może śmierć głodową Izraelitów, którzy czcili obcych bożków, Baala i Asztarte (1 Krl 17,1). Również apokaliptyczni Świadkowie mają „władzę zamknąć niebo, by deszcz nie zraszał dni ich prorokowania” (Ap 11,6). Z kolei do Mojżesza odwołuje kolejny wers: „i mają władzę nad wodami, by w krew je przemienić, i wszelką plagą uderzyć w ziemię, ilekroć zechcą” (Ap 11,6). Aluzja do plag egipskich, podczas których wody Nilu zamieniły się w krew, jest oczywista (Wj 7,17-21). W takim przypadku dwaj Świadkowie byliby reprezentantami Prawa i Proroków, a zarazem prekursorami Mesjasza. Obaj towarzyszyli Jezusowi podczas przemienienia (Mt 17,3-4). Pewną trudność odnośnie Mojżesza stanowi stwierdzenie, że obaj Świadkowie wstąpili do nieba. Jednakże w tradycji starożytnego judaizmu mówi się o wzięciu Mojżesza do nieba i powtórnym powrocie wraz z Eliaszem na ziemię. W Midraszu Rabba do Powtórzonego Prawa czytamy: „Bóg rzekł: «Przysięgam ci, Mojżeszu, że w czasie, który nadejdzie, kiedy sprowadzę proroka Eliasza do [Izraela], wy dwaj przybędziecie” (cyt. za D. Stern). Uwzględniając tę trudność niektórzy komentatorzy wolą widzieć obok Eliasza Henocha. Jeszcze inni dopatrują się w nich Apostołów Piotra i Pawła, albo w sposób symboliczny dwóch Testamentów (Starego i Nowego) bądź Izraela i Kościoła. Kardynał Ravasi uważa, że „bardziej prawdopodobne jest, iż w dwóch Świadkach należy widzieć Kościół, świadka starego proroctwa, które w Chrystusie stało się nowe wraz z Jego zmartwychwstaniem”.

Proroctwa i dobra nowina głoszona przez Świadków będzie mieć swój kres; zakończy się ich śmiercią męczeńską. Oto bowiem „Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije” (Ap 11,7). Demoniczna, piekielna Bestia to symbol zła, które przypuszczą siły ciemności, walcząc z Chrystusem i Kościołem. Jan w opisie Bestii sugeruje się proroctwem Daniela (Dn 7,21), być może jednak ma na myśli czasy sobie współczesne, zwłaszcza postać Nerona i cesarzy rzymskich (symbol Antychrysta).

Prześladującym nie wystarczy śmierć męczenników. Potraktują ich jak kryminalistów i wrogów publicznych, nie pozwalając grzebać ich ciał: „A zwłoki ich [leżeć] będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana” (Ap 11,8). W starożytności „ciała zmarłych traktowano z wielką dbałością i szacunkiem. Jeśli ciało zmarłego zostało w jakiś sposób okaleczone (np. w wyniku umieszczenia go w miejscu publicznym), poważnie było zagrożone jego życie pośmiertne” (J. Walton). Brak pogrzebu uważano za największą hańbę. „Każdy, kto znalazł zwłoki na skraju drogi, miał obowiązek je pochować” (P. Achtemeier). Zwłoki Świadków zostały sprofanowane dodatkowo poprzez wystawienie ich na widok publiczny. Dokonało się to w mieście o symbolicznej nawie: Sodoma i Egipt. Sodoma to symbol grzeszności, zepsucia i perwersji (Rdz 19). Egipt z kolei – fałszywej religii, bałwochwalstwa, odrzucenia prawdziwego Boga i niewoli. Uczeni nie są zgodni co do identyfikacji tego miasta. Według jednych mógłby to być Babilon, czyli współczesny autorowi Rzym. Częściej jednak wskazuje się na Jerozolimę, która jest tylko nie miastem świętym (Ap 11,1), lecz również miastem, które „zabija proroków” (Mt 23,37). Ponadto Jan mówi, że jest to miejsce ukrzyżowania Pana (Kyrios), czyli Jezusa.

Śmierć męczenników jest wielkim świętem dla świata i jego zepsutych mieszkańców: „Z ich powodu mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary sobie nawzajem będą przesyłali” (Ap 11,10). „Wymiana prezentów na znak radości i przyjaźni nawiązuje do zwyczajów świata grecko-rzymskiego, w którym darom towarzyszyło oczekiwanie rewanżu. Radość ta ma oczywiście charakter perwersyjny, jako radość ze zła” (M. Wojciechowski). Skąd wypływa ta perwersja świętowania przy zwłokach męczenników? Otóż „prorocy im przeszkadzali przez swoje słowo, dręczyli sumienia, niepokoili serca, burzyli sztuczny spokój, sama ich obecność była potępieniem grzechu. Z tego właśnie powodu teraz się świętuje, kiedy zamilkł ich głos podobny do ognia” (G. Ravasi).

Świętowanie jednak nie trwa długo, tylko trzy i pół dnia, a więc określony, krótki okres czasu. „A po trzech i pół dnia duch życia z Boga w nich wstąpił, i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali” (Ap 11,11). Fakt ten przypomina surrealistyczną wizję Ezechiela (Ez 37,7nn). Dzięki Duchowi (hebr. ruah) zeschłe kości zrosły się ponownie, napełniły ciałem i ożyły. Ten sam Duch, który był tchnieniem ożywczym Boga w Raju, wskrzesił ponownie do życia martwe ciała.

Świadkowie przeszli tę samą drogę co Chrystus: cierpienie, prześladowanie, haniebną śmierć, a na końcu zmartwychwstanie. Jest to droga każdego ucznia Jezusa i całego Kościoła. Ciemność, ból i śmierć nie stanowią ostatniego słowa. Jest nim światło, Pascha i chwała nieba: „Posłyszeli oni donośny głos z nieba do nich mówiący: Wstąpcie tutaj! I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie zobaczyli ich” (Ap 11,12). Analogicznie jak Jezus zmartwychwstały, Jego uczniowie zostają wywyższeni. Ostateczne zwycięstwo Świadków i doświadczenie mocy Boga budzi ogólny strach, podobny do lęku towarzyszącego wielkim epifaniom Boga.

fot.Stock

 

]]>
Liturgia niebiańska https://jezuici.pl/2024/11/liturgia-niebianska/ Wed, 20 Nov 2024 10:15:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=95151 W kolejnej wizji Jan został zaproszony, aby być świadkiem liturgii niebieskiej: „Potem ujrzałem: oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem, jak gdyby trąby rozmawiającej ze mną, powiedział: Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać” (Ap 4,1). Jan zobaczył niebo. Według najstarszych hebrajskich koncepcji niebo miało wymiar przestrzenny. […]]]>

W kolejnej wizji Jan został zaproszony, aby być świadkiem liturgii niebieskiej: „Potem ujrzałem: oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem, jak gdyby trąby rozmawiającej ze mną, powiedział: Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać” (Ap 4,1). Jan zobaczył niebo. Według najstarszych hebrajskich koncepcji niebo miało wymiar przestrzenny. Był nim firmament, sklepienie rozumiane jako masywna półkula wznosząca się nad tarczą ziemi. Niebieski kolor łączono z wodami, które oddzielały sklepienie od ziemi (Rdz 1,7). „Uważano, że sklepienie ma postać stałą, jest wsparte na słupach (Hi 26,11) i fundamentach (2 Sm 22,8). Gdy znajdujące się w sklepieniu okna były otwarte, padał deszcz (Rdz 7,11-12)” (P. Achtemeier). Na firmamencie nieba poruszały się gwiazdy, słońce i księżyc, zaś pod nim latały ptaki. W niebie rozumianym przestrzennie znajdował się tron, na którym mieszkał Bóg, a także dwór– zastępy niebieskie wykonujące Jego rozkazy. „W pismach żydowskich późniejszego okresu prorocy i jasnowidzący otrzymywali wizje, w których oglądali świat niebieski, a nawet dane było im wstąpić do nieba, kontemplować Boga i podróżować po niebiańskich rejonach, przypatrywać się niebiańskim tajemnicom” (P. Achtemeier).

Zgodnie z tą koncepcją do nieba prowadziły drzwi. Jan widział je otwarte. W podobny sposób mógł zobaczyć niebo  Ezechiel (Ez 1,1). Niebiosa otwarły się również podczas chrztu Jezusa w Jordanie (Mk 1,10), a według obietnicy Jezusa miał je zobaczyć także Natanael (J 1,51), reprezentując wszystkich wyznawców Chrystusa. Otwarte drzwi nieba wskazują na objawienie, otwarcie przed człowiekiem Boskich tajemnic. Przywołują na myśl drzwi ludzkiego serca. Jezus stoi przy nich, puka i kołacze (Ap 3,20). Nie zdobywa go jednak siłą. Czeka cierpliwie, szanując ludzką wolność. To od człowieka zależy, czy wpuści Go do swego serca, czy pozostanie zimny i obojętny.

Gdy Jan przekroczył otwarte drzwi i wstąpił do nieba, natychmiast doznał mistycznej wizji: „Doznałem natychmiast zachwycenia: A oto w niebie stał tron i na tronie [ktoś] zasiadał. A Zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza dokoła tronu – podobna z wyglądu do szmaragdu” (Ap 1,2-3). Jan ujrzał tron Boga. Boga na tronie widzieli również psalmiści (Ps 47,9; Ps 110,1) i prorocy (1 Krl 22,19; 2 Krn 18,18; Iz 6,1). „Trony wskazywały na dostojeństwo władcy, zwykle też zbliżano się do nich wstępując po stopniach; podstawę tronu mogły tworzyć podobizny ludów podbitych przez władcę” (C. Keener). Tron jest symbolem władzy, suwerenności, potęgi. Wskazuje na Boży majestat.

Jan jest bardzo powściągliwy w opisie Zasiadającego na tronie. Nie próbuje nawet Go opisać, używając ludzkich pojęć. Inspiruje się wizjami Ezechiela (Ez 1 i 10) i Izajasza (Iz 6) i przedstawia Go, posługując się grą świateł. Bóg w wizji Janowej błyszczy światłem drogich kamieni – jaspisu i krwawnika. Były to (wraz ze szmaragdem) jedne z najcenniejszych kamieni starożytności. Zdobiły szaty królewskie i pektorał arcykapłański. Pektorał był ozdobiony dwunastoma szlachetnymi kamieniami, z których każdy symbolizował jedno z dwunastu pokoleń Izraela. Jaspis oznaczał pokolenie Judy, z którego wywodzi się Jezus. Jest to skała osadowa, będąca zbitką chalcedonu i kwarcu. Jego cechą charakterystyczną jest niepowtarzalność. Każdy jaspis skrywa unikalny wzór, który w dużej mierze determinuje oryginalność tego popularnego kamienia ozdobnego. Związki żelaza nadają mu najczęściej barwę brązową, żółtą, czerwoną lub zieloną. Z kolei krwawnik (karneol) to kamień z grupy kwarcu, półprzezroczysta czerwona lub pomarańczowa odmiana chalcedonu z domieszką żelaza. Nazwa karneolu (łac. carneolus) pochodzi od łacińskiego słowa caro („ciało”) bądź od starofrancuskiego cornele, oznaczającego owoce derenia.

Wokół tronu mieniła się szmaragdowymi barwami tęcza. Nie chodzi tu o „łuk na obłokach”, który zobaczył Noe (Rdz 9,12-17), ale o rodzaj aureoli, jaką promieniowała postać zasiadająca na tronie. „Inspiracją mogło też być podobne do tęczy zjawisko halo, załamanie światła na kryształkach lodu w atmosferze, które daje efekt kolistej tęczy wokół słońca i księżyca. Ma ono średnicę 22 albo 46 stopni (rzadziej). Termin grecki użyty w Apokalipsie, iris, może oznaczać to zjawisko i w ogóle obwódkę” (M. Wojciechowski). Tęcza miała odcień szmaragdowy. Szmaragd to odmiana berylu, minerału należącego do grupy krzemianów. Nazwa „zielony klejnot” (gr. smaragdos) nawiązuje do charakterystycznej zielonej barwy. „Obraz obecności Bożej w opisie Jana jest podobny do oślepiającego błysku diamentu w słońcu, z czerwonym odcieniem karneolu i spokojniejszym blaskiem zielonego szmaragdu, gdyż tylko w ten sposób można patrzeć na jasny obiekt bez niebezpieczeństwa porażenia wzroku” (W. Barclay). Niektórzy z biblistów odczytują te barwy symbolicznie. Jaspis (według niektórych – diament) mógłby oznaczać oślepiającą jasność czystości Bożej, czerwony karneol – Jego gniew, zaś łagodny, zielony szmaragd – miłosierdzie.

Objawieniu towarzyszy sceneria burzy, erupcji wulkanu i trzęsienia ziemi: „A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i gromy” (Ap 4,5). Obraz ten nawiązuje do wydarzeń pod Synajem: „Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donośniejszy. Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród grzmotów” (Wj 19, 16-19). Kosmiczne objawienie Boga budzi lęk, strach, trwogę. Człowiek doświadcza, że wobec wszechmocnego Boga jest tylko kruchym, śmiertelnym stworzeniem i reaguje strachem. „Bóg, od którego trzeba trzymać się z daleka, jest w rzeczywistości dobrym Bogiem życia, bez którego nie można się obejść. Nie można się zbliżyć zbytnio do Boga (jest palącym ogniem), ale też nie można być daleko od Niego (jest źródłem życia)” (B. Costacurta).

Przed tronem Boga płonie „siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami Boga” (Ap 4,5). Jest to, jak już wspominaliśmy, Boży Duch w całej pełni, w świetle i miłości. Z kolei u dołu tronu  rozciąga się „niby szklane morze podobne do kryształu” (Ap 4,6). Być może obraz ten nasunęła Janowi połyskująca tafla Morza Egejskiego, gdy spoglądał na nią ze wzgórz Patmos. Ta panorama z kolei nawiązuje do starożytnych wyobrażeń sfery niebieskiej jako kryształowego firmamentu, na którym osadzone są gwiazdy (Ez 1,22). Kryształ jest szkłem przejrzystym i najdroższym. Symbolizuje „«oślepiającą czystość». Silny blask odbity od powierzchni szklanego morza uniemożliwia swobodne przyglądanie się, tak jak czystość Boża” (W. Barclay). Ojcowie Kościoła widzieli w szklanym morzu symbolikę wód chrzcielnych.

Wokół centralnego tronu wizjoner ujrzał „dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców, odzianych w białe szaty, a na ich głowach złote wieńce” (Ap 4,4). Starsi (gr. presbyteroi) to przełożeni i przywódcy ludu Bożego, tworzący rodzaj niebiańskiego senatu, rady dworskiej. Zasiadają oni w półkolu wokół tronu Boga jak starożytni widzowie w greckim amfiteatrze albo członkowie żydowskiego Sanhedrynu wokół arcykapłana. Ich białe szaty i złote wieńce wiążą się z kultem i godnością. Białe szaty nosiły niektóre boginie (na przykład Demeter i Kora), aniołowie, a także kapłani i osoby z wyższych sfer. Ludzie biedni nosili ciemne, tańsze stroje. Złote wieńce w tym przypadku oznaczają zwycięzców, a więc tych, którzy pozostali wierni Bogu do końca.

Kim jednak są owi starcy? Egzegeci nie są w tym punkcie zgodni. Wśród różnorodnych opinii najczęściej wskazuje się na dwadzieścia cztery zmiany służby kapłańskiej w świątyni jerozolimskiej oraz grupy muzyków lewickich; byłyby to więc postacie Starego Przymierza. Inni utożsamiają je z autorami dwudziestu czterech ksiąg Starego Testamentu albo z aniołami otaczającymi tron Boży. Bardziej prawdopodobne jest wyjaśnienie, które wskazuje na dwie dwunastki; pierwsza z nich to patriarchowie, praojcowie dwunastu plemion Izraela, zaś druga – Apostołowie, którzy otrzymali obietnicę Jezusa: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, aby sądzić dwanaście szczepów Izraela” (Mt 19,28). Inni uczeni tłumaczą, że są to przedstawiciele całej zbawionej ludzkości. W tym przypadku „powinniśmy pamiętać, że jest to wizja rzeczywistości jeszcze nie zrealizowanej i stąd dwudziestu czterech starców reprezentuje Kościół, który pewnego dnia w chwale znajdzie się w obecności samego Boga” (W. Barclay).

Jeszcze bardziej tajemnicze są inne postacie znajdujące się pośród i wokół tronu: „cztery Istoty żyjące, pełne oczu z przodu i z tyłu: pierwsza Istota żyjąca podobna do lwa, druga Istota żyjąca podobna do cielca, trzecia Istota żyjąca mająca twarz jak gdyby ludzką i czwarta Istota żyjąca podobna do orła w locie. Cztery Istoty żyjące – a każda z nich ma po sześć skrzydeł – dokoła i wewnątrz są pełne oczu” (Ap 4,6-8). Opis ten wskazuje na cherubów (Ez 1,5-25; 10,12nn). „Przyjmuje się, że wyobrażenia cherubinów są rezultatem wymiany religijnej i artystycznej między kulturami wschodniej części Morza Śródziemnego, szczególnie na obszarach wschodniej Anatolii” (M. Bussagli). Nazwa „cherub”, „cherubin” pochodzi od hebrajskiego słowa kerub i asyryjskiego karibu oznaczającego „modlącego się”. „Opis Jana wskazuje, że cheruby są istotami wzorowanymi „na mitologicznych wyobrażeniach o istotach półboskich, lwach i bykach z ludzkimi głowami, otaczających bóstwa i pełniących rolę strażników” (M. Wojciechowski). Cherubiny to byty niebiańskie, które trwają w bezpośredniej bliskości Boga, adorując i kontemplując Go i pozostając na Jego bezpośrednich usługach. W dawnym ujęciu hierarchicznym plasują się w  pierwszej hierarchii, tuż za serafinami. Artyści przedstawiają ich w kolorze niebieskim, z czterema skrzydłami pokrytymi oczami, które symbolizują wszechwiedzę.

Wizja Janowa łączy elementy cherubinów z serafinami. Jan mówi bowiem o sześciu skrzydłach. Tak natomiast wyobrażano sobie serafiny. Ta nazwa pochodzi z kolei od słowa hebrajskiego seraph – „palić się, płonąć” i oznacza istoty ogniste, płonące. Według dawnego ujęcia hierarchicznego są aniołami stojącymi najbliższej Boga (pierwszy chór) i mogą Go oglądać twarzą w twarz. W sztuce przedstawiane są w kolorze czerwonym symbolizującym płomienną miłość. Sześć skrzydeł pełni określone funkcje: dwa służą im do latania, kolejne dwa do zakrywania oblicza na znak czci dla Boga i ostatnie dwa do zakrywania nóg (eufemizm oznaczający narządy płciowe). „Serafiny będąc czystym intelektem nadzorują porządek wszechświata i działanie opatrzności Bożej” (M. Bussagli).

Istoty żyjące z Janowej wizji „dokoła i wewnątrz są pełne oczu” (Ap 4,8). Jest to oznaka wszechmocy, wszechwiedzy i wszechobecności Boga, który nieustannie czuwa i przed którym nic nie może się ukryć. Psalmista modli się: „Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. (…)   Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę. Gdybym wziął skrzydła jutrzenki, zamieszkał na krańcu morza, tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mnie Twoja prawica” (Ps 139,1-3.8-10).

Trudności nastręcza natomiast wygląd czterech Istot żyjących. Spośród wielu interpretacji jedna z nich wskazuje na cztery znaki zodiaku: Lew, Byk, Wodnik i Skorpion; inna odwołuje się do czterech żywiołów kosmosu: lew oznacza ogień, wół –  ziemię, człowiek – ludzkość, ogień zaś – powietrze. Jeszcze inna odczytuje je w sposób symboliczny: lew to istota najszlachetniejsza, wół – najsilniejsza, człowiek –  najmądrzejsza, a orzeł – najszybsza. Byłyby to więc metafory cnót: szlachetności, mocy, mądrości i sprawności. Ojcowie Kościoła, począwszy od świętego Ireneusza z Lyonu przypisują je poszczególnym Ewangelistom. Marek to lew, Mateusz – człowiek, Łukasz – wół, zaś Jan – orzeł.

Zarówno Istoty żyjące jak i starcy uczestniczą w nieustannej liturgii, wiecznej doksologii – wielbieniu Boga i oddawaniu Mu chwały. Tworzą jakby dwuczęściowy chór, który wykonuje hymn liturgiczny na cześć Pana wszechświata, który jest „rodzajem mantry duchowej powtarzanej w najgłębszej głębi ich istoty. One nie tyle wypowiadają go, ile nim żyją. Uwielbianie Boga jest racją ich istnienia” (M. Szamot). Istoty żyjące „bez wytchnienia mówią dniem i nocą: Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący, Który był i Który jest, i Który przychodzi” (Ap 4,8). Opis ten zapożyczył Jan od proroka Izajasza. W jego wizji serafiny również głoszą chwałę i świętość Boga: „I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały” (Iz 6,3). Świętość oznacza odmienność, odrębność; jest wyłączeniem ze sfery świeckiej, profanum i włączeniem w boską sferę, sacrum. Świętość jest istotnym przymiotem Boga. On jest najświętszy, najczystszy, bez najmniejszej skazy, jedynie godny uwielbiania i miłości. Każdy chrześcijanin na mocy chrztu świętego jest włączony w świętość Boga i wezwany do świętości w codziennym życiu. „Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty!” – nawołuje Księga kapłańska (Kpł 11,44). „Trzykrotne powtórzenie wyraża w pewien sposób najwyższy stopień świętości. Tę z kolei należy rozumieć jako wyjątkową wzniosłość i doskonałość Boga, zarówno w Jego naturze jak i w czynach; jako pełnię, a nie separację od świata” (M. Wojciechowski). Potrójne Sanctus serafinów stosowano w kulcie synagogalnym, a później przejęły go liturgie chrześcijańskie.

Antrakty doksologii cherubinów (vel serafinów) na cześć Boga wypełnia oddawanie Mu chwały połączone z proskynezą (padnięciem na twarz) starców: „A ilekroć Istoty żyjące oddadzą chwałę i cześć, i dziękczynienie Zasiadającemu na tronie, Żyjącemu na wieki wieków, upada dwudziestu czterech Starców przed Zasiadającym na tronie i oddają pokłon Żyjącemu na wieki wieków, i rzucają przed tron wieńce swe, mówiąc: Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, odebrać chwałę i cześć, i moc, bo Ty stworzyłeś wszystko, a z woli Twojej istniało to i zostało stworzone” (Ap 4,9-11). W starożytności pokonany król rzucał swoją koronę pod stopy zwycięzcy. W cesarstwie rzymskim pokonani składali swe korony przed podobizną cesarza, niesioną przez żołnierzy. Starcy składają swe korony przed Bogiem. Mamy tu znak poddania i uznania Jego władzy. „Pod tym względem niebiańscy starsi są wzorem dla rządzących na ziemi i w Kościele” (M. Wojciechowski).

Starcy uwielbiają Boga nieustannie, dniem i nocą. „To trochę tak, jakby całe stworzenie ustawicznie przebiegały fale uwielbienia i zachwytu dla jego Stwórcy” (M. Szamot). „Całe stworzenie śpiewa pieśń kosmosu. Wszystko, co żyje, co jest stworzone przez Pana Boga, śpiewa tę pieśń. A śpiewa ją swoim życiem. Czyni to każda roślinka, każdy ptak, każda ryba, każde drzewo.  Wszystko, co żyje, śpiewa tę pieśń Bogu. Życie jest pieśnią uwielbienia Boga!” (E. Staniek).

Pytania do refleksji:

  • Jak wyobrażasz sobie niebo i liturgię niebiańską?
  • Czy Jezus jest dla ciebie bramą? Jak to rozumiesz?
  • Czy mógłbyś wyobrazić sobie Boży majestat? W jakich symbolach?
  • Jakie znaczenie mają dla ciebie barwy? Którymi z nich oddałbyś rzeczywistość duchową?
  • Które kamienie są dla ciebie szczególnie cenne? Dlaczego?
  • Czy Bóg wzbudza w tobie lęk, czy rodzi fascynację?
  • Z czym kojarzą ci się cherubiny i serafiny?
  • Jakie odczucia wzbudza w tobie świadomość wszechobecności i wszechwiedzy Boga?
  • Która z Ewangelii należy do twoich ulubionych? Dlaczego?
  • Jak rozumiesz świętość Boga?
  • W jaki sposób dążysz do świętości?
  • Jaką pieśń zaśpiewałbyś dziś Bogu i Jezusowi?
  • Czy twoje życie jest pieśnią dziękczynną?
  • Co znaczy, że Bóg jest Stworzycielem?

fot. Pixabay

]]>
Dziś muszę się zatrzymać w twoim domu https://jezuici.pl/2024/11/dzis-musze-sie-zatrzymac-w-twoim-domu/ Tue, 19 Nov 2024 10:06:01 +0000 https://jezuici.pl/?p=95138 1. Kontynuując swoją ostatnią podróż do Jerozolimy Jezus wstąpił do Jerycha. Miasto to jest oddalone niecałe trzydzieści kilometrów od Jerozolimy. Jego nazwa wywodzi się od hebrajskiego słowa jareach („księżyc”). Jest najniżej położonym miastem na ziemi (258 metrów p.p.m.), zarazem najstarszym. Zachowane do dziś konstrukcje kamienne przekraczają dziesięć tysięcy lat. Miasto leży na pograniczu pustyni i […]]]>

1. Kontynuując swoją ostatnią podróż do Jerozolimy Jezus wstąpił do Jerycha. Miasto to jest oddalone niecałe trzydzieści kilometrów od Jerozolimy. Jego nazwa wywodzi się od hebrajskiego słowa jareach („księżyc”). Jest najniżej położonym miastem na ziemi (258 metrów p.p.m.), zarazem najstarszym. Zachowane do dziś konstrukcje kamienne przekraczają dziesięć tysięcy lat. Miasto leży na pograniczu pustyni i terenów uprawnych. Sprzyjający klimat (tropikalny latem a łagodny zimą)  sprawia, że słynie z plantacji pomarańczy, bananów, daktyli, a także kwiatów szczególnie róż).

Jezus wchodząc do miasta z północy, przechodził najpierw przez przedmieście, rozciągające się w miejscu starożytnego Jerycha, a po niespełna półgodzinnym marszu wkraczał do miasta Herodowego. W czasach Jezusa było ono  zimową rezydencją Heroda Wielkiego. Otrzymał je od cesarza Rzymu Oktawiana w zamian za zręczną politykę. Miasto zostało przesunięte bardziej na południe i osiągnęło wówczas szczytowy moment swego rozwoju. Rozkwitało bujną zielenią, pośród której wyrastały królewskie pałace, akwedukty, hipodrom, amfiteatr i inne wspaniałe budowle.

Jezus wszedł do miasta, wywołując entuzjazm. Zewnątrz zbiegali się ludzie, by zobaczyć sławnego rabbiego. Wśród nich znajdował się Zacheusz. Jego imię wywodzi się od hebrajskiego zakkay – „czysty”, „sprawiedliwy”. Zacheusz był przełożonym celników. Jerycho znajdowało się na szlaku handlowym biegnącym z zachodu na wschód i posiadało komorę celną. Zacheusz jako jej zwierzchnik był człowiekiem możnym, dobrze sytuowanym, żyjącym w poczuciu komfortu i bezpieczeństwa. Posiadał władzę i pieniądze. Z tego powodu w pewnych kręgach był szanowany i poważany. Z drugiej strony jako celnik bywał izolowany i odrzucany. Celnicy kolaborowali z Rzymem, znienawidzonym przez Żydów okupantem, wspomagali ich w gospodarczym wykorzystywaniu kraju. Uważano ich za zdrajców i utożsamiano z grzesznikami. Zacheusz zapewne z tego powodu cierpiał, być może dręczyły go wątpliwości i wyrzuty sumienia i towarzyszyła mu chęć zerwania ze skorumpowanym środowiskiem.

Zacheusz był niskiego wzrostu, miał poniżej półtora metra. Łukaszowi, który opisuje to wydarzenie nie chodzi jedynie o wzrost fizyczny. Niski wzrost symbolizuje niskie poczucie własnej wartości. Zacheusz pragnie je zrekompensować, gromadząc pieniądze zdobyte w nie zawsze uczciwy sposób. Niski wzrost to również symbol „małego ducha”. Zacheusz posiada pieniądze i władzę, a jednak odczuwa duchową pustkę, niepokój, niespełnienie. Niemiecki jezuita Stefan Kiechle w taki sposób próbuje wczuć się w jego położenie: „Cierpi z powodu swojego fizycznego defektu i czuje, jak ludzie spoglądają na niego z góry; po drugie, ponieważ jest izolowany i upokarzany. Ma niskie poczucie własnej wartości, które czasami oscyluje w kierunku wielkości. Czasami czuje się jak wielki, znaczący, bohaterski, a potem nagle popada w depresję: jestem taki mały, nic nie mogę, jestem nic nie wart. Zacheusz jest jak chłopiec, który marzy o wielkich bohaterskich czynach, a jednocześnie ogromnie się boi. (…) Odgrywa wielkiego, aby ukryć swoją małość”.

Mimo swych ograniczeń Zacheusz pielęgnował w sobie jedno wielkie pragnienie: „chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest” (Łk 19,3). Wiele słyszał o Rabbim z Nazaretu i Jego cudownej działalności. Miał zapewne przeczucie, że spotkanie z Nim odmieni jego bezbarwne i moralnie dwuznaczne życie.

Pytania do refleksji:

  • Czy czujesz się bezpiecznie i komfortowo?
  • Czy bywasz izolowany, upokarzany, odrzucany? Z jakiego powodu? Czy sam nie postępujesz podobnie wobec bliźnich?
  • Czy nie cechuje cię niskie poczucie wartości?
  • O jakich bohaterskich czynach marzysz?
  • Czy chcesz „zobaczyć” Jezusa? Dlaczego?

2. Zacheusz jest człowiekiem pełnym humoru i fantazji. Pokonuje piętrzące się przeszkody – mały wzrost, tłum ludzi otaczający przysłaniający Jezusa.  Wspina się, jak małe dziecko na drzewo sykomory i niecierpliwie wypatruje Nauczyciela. Sykomora, jako symbol żywotności, uważana była przez Egipcjan za drzewo święte, natomiast w niektórych kręgach żydowskich  – za drzewo bez wartości. Kontakt z nią uchodził za czyn niehonorowy. Zacheusz nie dba o to. Nie dba również o reakcje i opinie innych. Wspinanie się na drzewo nie przystoi poważnemu obywatelowi, kłóci się z godnością człowieka, który sądzi, że osiągnął niemal wszystko; może wywoływać uśmiech i drwiny. Zacheusza cechuje pokora. „Nie boi się zrobić z siebie głupca ze względu na Jezusa” (P. Gadenz). Głębokie pragnienie spotkania Go jest silniejsze niż ukształtowany latami tryb życia, zewnętrzny image i konwenanse. Są w życiu chwile, kiedy trzeba przekraczać wiele krępujących konwenansów, a przede wszystkim fałszywy obraz siebie, by nie zmarnować łaski, daru spotkania z Jezusem.

Wejście na drzewo ma również znaczenie symboliczne. Zacheusz wznosi się ze swojej małości, wychodzi ze swego ciasnego kręgu, może miernoty, wspina się ponad banalność, którą było dotychczas wypełnione jego życie. Dzięki temu wyjściu ponad codzienność, która zasłania szeroki horyzont,  widzi Jezusa.

Ważniejsze jest jednak, że Jezus widzi jego. „Jezus spogląda w górę na Zacheusza. Dotychczas wszyscy spoglądali nań z góry, albo w ogóle go nie dostrzegali. Spoglądając na Zacheusza, Jezus okazuje mu poważanie. Zacheusz po raz pierwszy poczuł się potraktowany jak człowiek. W hellenistycznym świecie słowo anablepo oznaczało: «spoglądać do góry, w niebo i ku bezcielesnym ideom». Jezus spogląda do góry na człowieka. Widzi w nim niebo. Widzi w człowieku oblicze Boga. Spojrzenie Jezusa na nowo stwarza Zacheusza. Zwierzchnik celników otrzymuje nową twarz” (A. Grün). Nie musi nic mówić. Wystarczy, że przemówiły jego gesty, próba wybicia się ponad zwyczajny poziom życia.

Doceniając pragnienia i wielkie serce celnika, Jezus pragnie poznać go bliżej, w jego domu: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (Łk 19,5). Rabbi z Nazaretu wzywa celnika, by opuścił swoją sykomorę. Zapewniała mu ona ochronę i dystans. Dawała poczucie kontroli nad wszystkim. Ponadto była miejscem, które celnik sam wybrał, sądząc, że stanowi optymalne miejsce do realizacji pragnień i planów.

Jezus żąda, by Zacheusz opuścił sykomorę, by zmienił miejsce. Chce by wyszedł z ukrycia. Co więcej, pragnie z nim biesiadować. Pobożni Żydzi nigdy nie wstąpiliby do domu celników, uważanych za nieczystych. Jezus przekracza kolejne konwenanse. Dla Niego zawsze ważniejszy jest człowiek niż normy prawne.

Ojcowie Kościoła (na przykład święty Augustyn) porównują sykomorę, na którą wspiął się Zacheusz do drzewa krzyża. „Jezus zawisł na drzewie, ponieważ został ukrzyżowany (Łk 23,33), kazał jednak Zacheuszowi zejść z drzewa (Łk 19,5). Tym samym Zbawiciel zajął na drzewie miejsce grzesznika i tak dokonało się zastępcze zbawienie przez Jezusa (KKK 615). Zajął nasze miejsce na krzyżu i umarł za nas, przynosząc nam zbawienie (Łk 19,9), którego możemy doświadczać przez łaskę już dziś” (P. Gadenz).

Pytania do refleksji:

  • Czy stać cię (od czasu do czasu) na fantazję, odwagę i odrobinę szaleństwa w życiu z Jezusem?
  • Czy jesteś człowiekiem fantazji i humoru? Czy raczej formalistą, który kieruje się konwenansami, lękiem przed oceną innych i utratą poważania, obawą przed byciem innym i odejściem od zastanych norm i zasad, które rządzą środowiskiem?
  • W jaki sposób Bóg zmieniał „twoje miejsca”?
  • Co stanowi „sykomorę”, którą powinieneś opuścić, by żyć bardziej świadomie i głęboko?

3. Celnik opuścił pospiesznie sykomorę i rozradowany przyjął Jezusa w swoim domu. Wejście do domu, wspólne biesiadowanie jest znakiem bliskiej wspólnoty, bezwarunkowej akceptacji i przyjęcia. Jezus nie zamierzał nawracać Zacheusza ani czynić mu wyrzutów. Chciał jedynie być jego gościem. Przyjął go takim, jakim był, wierzył w niego.

Bezwarunkowa akceptacja Jezusa przewartościowuje życie Zacheusza. Zawstydza on wszystkich pobożnych Żydów, którzy go odrzucali i potępiali: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (Łk 19,8). „Miara zadośćuczynienia przekracza wymagania faryzejskiego prawa, które wymagało poczwórnego i pięciokrotnego zadośćuczynienia jedynie za ukradzionego wołu lub owcę, i to jedynie wówczas, gdyby złodziej zarżnął lub sprzedał zwierzę i wystarczająca liczba ludzi była tego świadkiem” (C. Keener). Zacheusz jest bardzo hojny. Jego postawa wynika z radości spotkania Jezusa i spełnienia pragnień. Ten człowiek nie analizuje ani nie oblicza. On został „dotknięty” przez Jezusa. Uwolnił się od strachu o samego siebie, od egoizmu i wewnętrznego ubóstwa. „Odzyskał swoją godność, spontaniczność, wewnętrzną wolność, a nade wszystko zdobył konieczne oderwanie od własnych bogactw. Pozbył się całego tego ciężaru, jaki nosił w sobie. Zacheusz jest tu faktycznie nowo ochrzczonym, który dokonał fundamentalnego dzieła w swoim życiu, przeżył radykalne nawrócenie” (I. Gargano).

Otwartość, wolność, życzliwość i miłość Jezusa do celnika zmieniły i uzdrowiły jego życie, ale również stały się źródłem radości i zbawienia dla jego domu. Jezus pragnął, by dzielili ją z Zacheuszem inni. Tymczasem „wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę” (Łk 19,7). Nie wszyscy podzielają radość Jezusa i celnika. Odcinają się, budują mur szemrania. „Nie mają czystego oka, nie mają czystego ucha i, niestety, nie mogą rozpoznać dobra, ani się nim cieszyć. (…) Kto ma nieczyste oko nie jest w stanie widzieć dobra. Co więcej, pozytywne wydarzenie utwierdza go jeszcze bardziej w negatywnym nastawieniu. (…) We  wspólnocie nie ma nic gorszego od postawy pełnej zazdrości i zawiści. Zamiast radować się łaską drugiego, człowiek staje się zimny, przygnębiony, ponieważ ktoś czyni dobro, nawraca się i postępuje lepiej, niż my byśmy chcieli. Ci zazdrośni i zawistni przeciwnicy nie chcą uznać, że Zacheusz się zmienił. Nie jest już taki jak przedtem. Zbawienie naprawdę weszło do jego domu. Powstał z martwych”  (I. Gargano).

Odpowiedź Jezusa na mur szemrania jest jednoznaczna. Przyszedł uzdrawiać i zbawiać przede wszystkim zagubionych, słabych, grzesznych, biednych, błądzących. Oni wszyscy są dziećmi dobrego Ojca. Przyszedł uzdrawiać i zbawiać miłością. „Tradycyjne wyobrażenia o moralności zostają przekreślone przez nieskończoną miłość Boga. Nie przez pouczanie czy nacisk, lecz przez czyn miłości zły staje się dobrym, a mały wielkim. Tak postępuje Bóg, Jezus, i tak powinniśmy postępować i my, jeśli nazywamy siebie chrześcijanami” (S. Kiechle).

Dalsze losy Zacheusza po nawróceniu nie są pewne. W każdym razie spełnił swe pragnienie. Odnalazł Boga i siebie. A raczej to Jezus odnalazł jego.

Pytania do refleksji:

  • Czy bliska jest ci postawa Zacheusza, pokory i radości z bliskości Jezusa?
  • Czego zazdrościsz innym (bogactwa, talentów, darów, życia duchowego, bliskości Jezusa)?
  • Czy twoje spojrzenie na innych jest przyjazne? Czy rodzi w nich radość i chęć lepszego życia?
  • Czy potrafisz wydobywać dobro tkwiące głęboko w każdym człowieku?
  • Kto jest tym „małym celnikiem”, do którego powinieneś się dziś zbliżyć i spojrzeć na niego przyjaźnie? Może ty sam?

Więcej w książce „Bóg pełen miłości”, WAM 

 

 

]]>
Jak wędrowne ptaki. Myśli do medytacji na 33 Niedzielę Zwykłą, rok B https://jezuici.pl/2024/11/wielki-odlot-medytacja-na-33-niedziele-zwykla-rok-b/ Sat, 16 Nov 2024 17:02:44 +0000 https://jezuici.pl/?p=95093 Słowo Boże: “Jezus powiedział do swoich uczniów: W owe dni, po wielkim ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron […]]]>
Słowo Boże: “Jezus powiedział do swoich uczniów: W owe dni, po wielkim ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”  (Mk 13, 24-32).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie ptaki zrywające się do lotu.

Prośba o owoc medytacji: Proś o świadomość, że życie na ziemi jest pielgrzymką do domu Ojca.

1. Kiedy koniec?

Zbliżamy się do końca roku liturgicznego. W Liturgii Słowa pojawiają się teksty eschatologiczno-apokaliptyczne. Eschatologia mówi o rzeczach ostatecznych, definitywnych. Natomiast apokalipsa oznacza zdjęcie, usunięcie zasłony, czyli objawienie. Dzisiejsza Ewangelia ma również wydźwięk eschatologiczno-apokaliptyczny. Jezus mówi o rzeczach ostatnich, odsłania rąbek tajemnicy końca czasów.

Koniec czasów zawsze pobudza ludzka wyobraźnię. Niektórzy astronomowie prognozują, że może się to zdarzyć za cztery miliardy lat i że prawdopodobnie ludzi nie będzie już wtedy na ziemi. Pewne grupy religijne (np. Świadkowie Jehowy albo Adwentyści) próbują dokładnie określić datę końca świata.           Jezus również wskazuje na pewne znaki mówiące o końcu. Są to znaki kosmiczne, katastrofy naturalne, wojny, głód, zarazy, prześladowania, itd. Ale te znaki w rzeczywistości nie precyzują żadnej daty. Są aktualne w każdym czasie. Co więcej, Jezus powie, że precyzyjnej daty końca czasów nie zna nikt, poza Bogiem. Nawet sam Jezus jako Człowiek. Jezus nie wskazuje żadnych dat ani precyzyjnych sygnałów ostrzegawczych, gdyż nie chodzi Mu o informacje, ale o przygotowanie.

Uczeń Jezusa ma być zawsze gotowy na przyjście Pana, ma czuwać. Jezus zachęca nas, byśmy uczyli się od drzewa figowego. Podobnie jak rozpoznajemy początek wiosny po młodych liściach, powinniśmy uczyć się rozpoznawać zbliżający się koniec. Czas między kwitnieniem i owocowaniem drzewa figowego jest krótki. Tylko miesiąc. Podobnie nasz czas na ziemi jest krótki. Kilkadziesiąt lat wobec wieczności jest jak kropla w oceanie, nie znaczy prawie nic.

Czy nie zajmujesz się przepowiedniami, wróżbami?  Co dla ciebie znaczy czuwać? Czy potrafisz  rozpoznawać znaki Boga?

2. Wielki odlot

Włoski kardynał R. Cantalamessa porównuje  życie na ziemi do ptaków siedzących na cienkich przewodach elektrycznych. Zarówno za nimi jak i przed nimi jest pustka. Mogą tylko zerwać się do lotu. I co jakiś czas jeden z nich odłącza się, odlatuje w przestrzeń. My ludzie, tu na ziemi, jesteśmy jak wędrowne ptaki przygotowujące się do wielkiego lotu. Podtrzymujemy się na wątłym oparciu, żyjemy jeden obok drugiego i czujemy samotność wobec niezmiernej pustki – przyszłości. Od czasu do czasu ktoś się odłącza, umiera, znika w wieczności. Więcej niż jeden człowiek na sekundę…

Może jest to smutny obraz, ale nie dla nas, chrześcijan, bo wiemy, że ten wielki lot prowadzi nas do wieczności, do Boga. Przestrzeń, w którą odchodzimy nie jest pustką, ale wiecznym szczęściem, miłością, życiem w Bogu, który jest samą Miłością.

Jaką perspektywą jest dla ciebie „wielki lot”? Jakie uczucia w tobie budzi?

3. Życie na walizkach

Życie w perspektywie eschatologicznej prowadzi do wolności. Wiemy, że wszystko jest względne, przemijające, żyjemy niejako na walizkach, jesteśmy w podróży a nasza ojczyzna jest w niebie. Stąd nie musimy nadmiernie się lękać o rzeczywistość tymczasową.

Z drugiej jednak strony żyjemy w świecie, w czasie, w historii. I nie możemy uciekać od niej i pod fałszywym pretekstem poddawać się lenistwu, uciekać od trudu i zaangażowania codziennego, pogardzać tym, co przemijające, albo uważać, że jesteśmy stworzeni tylko do większych rzeczy… Zmierzamy do wieczności, ale przez ziemię. Mamy czuwać, przygotowywać się na ten nasz ostatni lot, aby on był radosny, wolny.

Życie na ziemi wymaga trudu, przeżywania dnia po dniu, w cierpliwej wierności Bogu, własnemu sumieniu, obowiązkom. Zwłaszcza gdy przychodzą trudności, kryzysy, nic nie wychodzi, pojawiają się porażki w pracy, życiu osobistym, przychodzą wątpliwości w wierze…  Ostatecznie nie jest jednak ważne, co czynimy, ale w jaki sposób. Ile miłości wkładamy w nasz codzienny wysiłek i trud. Jeżeli przeżywamy życie z Bogiem, kochamy innych ludzi i siebie, nie musimy martwić się o koniec. Koniec będzie wtedy dalszym ciągiem tego, co czynimy tu na ziemi, dalszym ciągiem miłości.

Gdzie osiadłeś na stałe? W czym się zakotwiczyłeś? Czy doświadczasz mojego życia na wzór życia wędrowca, pielgrzyma? Czy nie uciekasz w kwietyzm bądź aktywizm, pracoholizm? Co jest podstawowym uczuciem na twojej drodze życia: lęki  o siebie, swoje życie i przyszłość czy zaufanie?

Rozmowa końcowa: Módl się o radość wypływającą ze świadomości, że każdego dnia zbliżasz się do domu Ojca w niebie.

fot. Pixabay

]]>
Sakramenty – pomoc duchowa w cierpieniu https://jezuici.pl/2024/11/sakramenty-pomoc-duchowa-w-cierpieniu/ Fri, 15 Nov 2024 11:21:52 +0000 https://jezuici.pl/?p=95048 Spośród pomocy duchowych, jakie Kościół proponuje człowiekowi cierpiącemu, niewątpliwie najważniejsze są sakramenty, a zwłaszcza spowiedź, Eucharystia i sakrament chorych. W sakramencie pojednania człowiek doświadcza Bożego miłosierdzia i pojednania z Bogiem i Kościołem. Pojednanie w cierpieniu ma szczególne znaczenie. Człowiek cierpiący, szczególnie gdy spędza długie godziny, czy nawet miesiące w łóżku, rozpamiętuje wiele zdarzeń z całego […]]]>

Spośród pomocy duchowych, jakie Kościół proponuje człowiekowi cierpiącemu, niewątpliwie najważniejsze są sakramenty, a zwłaszcza spowiedź, Eucharystia i sakrament chorych.

W sakramencie pojednania człowiek doświadcza Bożego miłosierdzia i pojednania z Bogiem i Kościołem. Pojednanie w cierpieniu ma szczególne znaczenie. Człowiek cierpiący, szczególnie gdy spędza długie godziny, czy nawet miesiące w łóżku, rozpamiętuje wiele zdarzeń z całego życia. Przypomina sobie również słabości, grzechy, ludzi, których zranił… I nie zawsze wie, jak naprawić popełnione błędy. Powoduje to dodatkowy ból i cierpienie. Sakrament pojednania daje nadzieję i świadomość, że Bóg przebacza wszystkie błędy i grzechy i potrafi wyprowadzić z nich dobro. W sytuacjach, gdy możliwe jest wyzdrowienie, mobilizuje do innego życia albo ekspiacji za grzechy z przeszłości.

W mojej praktyce duszpasterskiej i rekolekcyjnej spotykam się z dwojakim podejściem do sakramentu pojednania ludzi cierpiących. U jednych cierpienie wywołuje bunt wobec Boga, Kościoła i agresje wobec wszelkiego rodzaju form życia religijnego, w tym oczywiście odrzucenie sakramentu pojednania. U innych reakcja jest przeciwna; cierpienie rodzi refleksję,  zastanowienie, pragnienie zmiany życia. Następuje wtedy bardzo głęboka spowiedź i przewartościowanie życia. W świadectwach tych ludzi wyczuwa się głęboką wdzięczność Bogu za cierpienie, które doprowadziło do pojednania i życia w bliskości Boga.

Dużą pociechą, nadzieją i siłą w przeżywaniu cierpienia może być Eucharystia. Każda Eucharystia jest bezkrwawą ofiarą Jezusa: można więc jednoczyć się z cierpieniem Jezusa i współofiarować swoje cierpienie w intencji własnej albo w intencjach Kościoła czy poszczególnych ludzi. Eucharystia jest również spotkaniem z Jezusem zmartwychwstałym. Zmartwychwstały Jezus przynosi pokój, miłość, umacnia wiarę i nadzieję, obdarza duchowymi siłami, które pozwalają przetrwać największy ból.

Jeżeli cierpienie na to pozwala, warto jak najczęściej uczestniczyć we Mszy świętej. Jeżeli nie pozwala, istnieje możliwość słuchania codziennej Mszy radiowej. Dobrze jest również wtedy poprosić kapłana z komunią świętą. Komunia święta jest chlebem życia, który umacnia w cierpieniu duchowym i fizycznym.

Trzecim ważnym sakramentem w cierpieniu jest namaszczenie chorych. Istnieje jednak wiele nieporozumień a nawet przesądów z nim związanych. Na przykład niemal powszechne jest przekonanie, że jest on „ostatnim sakramentem”, udzielanym wyłącznie umierającym. Obecność kapłana przy człowieku chorym traktuje się jako oznakę nieuchronnej śmierci. Takie przekonanie powoduje odkładanie tego sakramentu do ostatnich minut, a nieraz prosi się kapłana dopiero po śmierci. W ten sposób sakrament chorych redukuje się do „magicznego zabezpieczenia na ostatnią godzinę”. W imię pozornego dobra człowieka chorego, by go „nie niepokoić” czy „nie straszyć księdzem”, rezygnuje się z najważniejszych pomocy duchowych.

Tymczasem sakrament chorych jest „balsamem w cierpieniu”. Wśród jego skutków Katechizm Kościoła Katolickiego na pierwszym miejscu wymienia łaskę Ducha Świętego, która daje odwagę, by przeżywać cierpienie w pokoju i z nadzieją. Ponadto odnawia ufność i wiarę w Boga oraz umacnia przeciw pokusom złego ducha, przeciw pokusie zniechęcenia i trwogi przed śmiercią (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1520).

Sakrament chorych, prowadzi przede wszystkim do uzdrowienia duchowego, ale zdarza się również, zwłaszcza gdy przyjęty jest z głęboką wiarą i taka jest wola Boża, że pomaga w uzdrowieniu fizycznym. Człowiek stanowi jedność psychofizyczną. Łaska związana z sakramentem pozwala zintegrować całą osobowość i poddać sferę zmysłową – duchowej.

Jeżeli jest ostatnim sakramentem, czyli następuje przed śmiercią, otacza koniec naszego ziemskiego życia jakby ochroną, zabezpieczającą nas na ostatnią walkę przed wejściem do domu Ojca (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1523)Por. Sobór Trydencki: DS 1694..

Sakrament chorych może być udzielany w rozmaitych sytuacjach związanych z cierpieniem, np. w czasie trwania ciężkiej choroby, w niebezpieczeństwie śmierci, w podeszłym wieku, w ostatnich chwilach życia, przed operacją, w wypadkach drogowych, w nagłym zgonie. Można go powtarzać.

Z punktu cierpiącego ważny jest wcześniejszy kontakt kapłana z człowiekiem chorym. Wyraża się on w rozmowie, atmosferze życzliwości, zaufania, w zrozumieniu powagi sytuacji i w świadectwie wiary kapłana. Taki kontakt może pomóc choremu zrozumieć sens i potrzebę sakramentu a kapłanowi pozwala rozeznać predyspozycje chorego i najbardziej trafny moment udzielenia sakramentu. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, np. ze względu na stany lękowe wywołane chorobą, zaburzenia świadomości, choroby psychiczne czy brak pełnej akceptacji sakramentu.

Problem może stanowić wątpliwość, czy chory zmarł. Dotychczasowy zwyczaj uznający dwugodzinny czasookres za fakt definitywnej śmierci został przedłużony. Zaprzestanie działań reanimacyjnych wiąże się nie tyle z faktem śmierci, co procesem konania. W takiej sytuacji można udzielać sakramentu warunkowo; natomiast nie należy tego czynić po definitywnym stwierdzeniu zgonu. Niemniej obecność kapłana przy człowieku zmarłym jest istotna z punktu wiary i solidarności z rodziną.

Dla cierpiących ważny jest szczególnie wspólnotowy wymiar przeżywania liturgii. Z mojej praktyki duszpasterskiej wiem, że bywa inaczej. Gdy kilkakrotnie udzielałem sakramentu chorych, rodzina pozostawiała mnie samego z chorym i z pewnym ukrywanym lękiem „usuwała się”, aby „nie przeszkadzać”. Takie zachowanie jest pewnym nieporozumieniem.

Warto więc zwrócić uwagę, by czasem zaprosić kapłana do domu chorego na Eucharystię. Ponadto dobrze jest, gdy w obrzędach Mszy świętej czy sakramentu chorych uczestniczy rodzina, bliscy, przyjaciele. Obecność innych daje człowiekowi cierpiącemu poczucie solidarności i wspólnoty z Bogiem i ludźmi wierzącymi i częściowo niweluje uczucia lęku i samotności. Wiara i miłość bliskich, którzy uczestniczą w Eucharystii umacnia go duchowo.

 

]]>
W czasach, gdy rządzili sędziowie https://jezuici.pl/2024/11/w-czasach-gdy-rzadzili-sedziowie/ Fri, 15 Nov 2024 10:41:27 +0000 https://jezuici.pl/?p=95043 Historia Rut toczy się w czasach sędziów; prawdopodobnie w drugiej połowie XII wieku przed Chrystusem. Sędziowie sprawowali bowiem rządy po podboju ziemi  kananejskiej przez Izraelitów. Termin „sędzia” jest określeniem technicznym; nie odpowiada współczesnemu rozumieniu tego pojęcia. Nie oznacza więc osoby, która feruje wyroki i rozsądza sporne sprawy pomiędzy zwaśnionymi stronami, lecz głosi Prawo Boże, panuje, […]]]>

Historia Rut toczy się w czasach sędziów; prawdopodobnie w drugiej połowie XII wieku przed Chrystusem. Sędziowie sprawowali bowiem rządy po podboju ziemi  kananejskiej przez Izraelitów. Termin „sędzia” jest określeniem technicznym; nie odpowiada współczesnemu rozumieniu tego pojęcia. Nie oznacza więc osoby, która feruje wyroki i rozsądza sporne sprawy pomiędzy zwaśnionymi stronami, lecz głosi Prawo Boże, panuje, przewodzi oraz rządzi, chociaż nie jest królem. Sędziowie byli powoływani przez Boga ad hoc, w konkretnych sytuacjach, aby przyjść z pomocą ludowi, narażonemu na opresję i przemoc sąsiadów. Do najwybitniejszych należą: Gedeon, Samson, Jefte oraz Debora. Okres, w którym włączę sprawowali Sędziowie naznaczony był przemocą, konfliktami, wojnami, podbojem i w konsekwencji cierpieniem i śmiercią. Stanowił dominium mężczyzn. Ewenement stanowiła Debora.

Na tym tle Księga Rut stanowi oczywisty kontrast. W miejsce udręczenia związanego z nieustannymi konfliktami świata mężczyzn, pojawia się pokój, dialog, życie wspólnotowe, miłość, które wnoszą kobiety. Są one „niezależne, samotne, są paniami swego życia, mogą kochać i czuć się kochane” (M. Puerto). Postacie męskie pojawiające się na kartach księgi również nie odpowiadają ideałowi Sędziów. Są bardziej wycofane, nieobecne bądź czułe, „kobiece”.

Księga Rut opisuje perypetie niewielkiej rodziny żyjącej w środowisku wiejskim, jakim było wówczas Betlejem. „Na tle wiejskiej scenerii dostrzeżemy tu niewiele postaci, ale wszystkie one są ważne” (A. Cànopi). Główną bohaterką jest Noemi. Jej imię oznacza „moja słodycz”. „W niej jest sama rozkosz, w niej nie ma goryczy, nie ma cierpienia, nie ma samotności, nie ma bólu, ona jest chodzącą słodyczą. (…) Ma imię, które powinna mieć każda kobieta” (A. Szustak). Mąż Noemi nosi imię Elimelek. To imię z kolei jest oddaniem hołdu Bogu i wyznaniem wiary, swoistym credo. Oznacza: „Bóg jest moim królem”. Symboliczne są także imiona dwóch synów Noemi i Elimeleka. Starszy ma na imię Machlon, czyli „osłabienie, choroba”, zaś młodszy – Kilion, czyli „wyniszczenie, zagłada”. Imiona te są pierwszym zwiastunem tragicznej przyszłości.

W tradycji semickiej imiona odgrywały istotną rolę. Wyrażały tożsamość osoby, a niejednokrotnie decydowały o jej losie. Opowiadały i tworzyły historię. Dlatego zostały nazwane z czasem „imionami mówiącymi”. „Dom Izraela zbudowany jest na osobach. Historia ludu nie jest następstwem zewnętrznych faktów, nie są to zrządzenia przypadku. Historię Izraela podtrzymują i są jej bohaterami pewne imiona wypełnione historią. (…) A w ich wzajemnych relacjach, przy całym ich skomplikowaniu i dwuznaczności, ich działaniach trafnych i błędnych, bierze udział Bóg. I to uczestnictwo Boga sprawia, że historie te tworzą «historię świętą», samą historię Boga” (M. Puerto).

Noemi wraz z rodziną mieszka w Betlejem (oddalone kilka kilometrów na południe od współczesnej Jerozolimy). Hebrajska nazwa oznacza „dom chleba”, albo potocznie „piekarnię”. Sugeruje, że jest to region bogaty rolniczo. „Miejsce to jest szczególnie narażone na zmiany klimatyczne z powodu braku studzien i dobrych cystern, w których można by gromadzić wodę” (J. Walton). Niemniej jest obszarem obfitującym w uprawy zbóż, szczególnie pszenicy i jęczmienia; ponadto uprawia się tu  oliwki i winogrona.

Wydaje się, że rodzina Elimeleka żyła dostatnie; mając zapewniony byt i poczucie bezpieczeństwa. Jej egzystencja przypominała sielankę z ogrodu Eden. „Mężczyzna i kobieta, oboje o wspaniałych imionach, które wyrażają ich przepiękne cechy, żyjący w miejscu obfitującym, gdzie niczego nie brakuje. Autor Księgi Rut chce nam więc opowiedzieć historię, która nie tylko wydarzyła się na ziemi w konkretnym mieście i w konkretnym czasie, ale roztacza wizję, którą chce nam opowiedzieć o całej ludzkości, w każdym czasie i w każdym miejscu na ziemi” (A. Szustak).

Sielanka nie trwała jednak długo. Betlejem nawiedził… głód. W czasach biblijnych nie było to zjawisko rzadkie. Okres głodu naznaczył historię synów Jakuba. Musieli wędrować do Egiptu, aby zakupić zboża u zarządcy faraona, Józefa, który okazał się… sprzedanym przez nich najmłodszym bratem (por. Rdz 47, 1nn). W ten sposób Bóg z grzechu braci wyprowadził dobro dla całej rodziny Jakuba.

Głodu doświadczył Abraham (por. Rdz 12, 10nn). Jako nomad wiódł dostanie życie w Negebie. Jednak brak lub niedostatek deszczu we właściwym czasie spowodował suszę i w konsekwencji słabe plony i głód, który zmusił go do migracji. Wybrał Egipt, gdyż wraz z rozbudowanym systemem irygacyjnym zapewniał możliwość przetrwania suszy. Migracja była dla Abrahama czasem próby. Nie miał bowiem zagwarantowanych praw przysługujących Egipcjanom i taktowany był przez nich jak członek gorszego gatunku.

Podobnego głodu doświadczył później Eliasz. Gdy na ziemiach Izraela zapanowała susza (zapowiedziana zresztą przez proroka), Bóg wysłał go do pogańskiej Sarepty, aby przyjął posiłek z rąk ubogiej wdowy (Krl 17, 7nn). Ona, mimo grążącej jej śmierci głodowej, zaufała prorokowi i Bogu, dzięki czemu przeżyła sama, jak również jej syn i Eliasz.

Sytuacja głodu stanowi poważną próbę dla każdego człowieka. Może być powodem kryzysu w relacjach z Bogiem i załamania wiary. Papież Benedykt XVI pyta: „Co jest bardziej tragiczne, co bardziej sprzeciwia się wierze w dobrego Boga i wierze w jedynego Odkupiciela ludzkości niż głód, który cierpi cała ludzkość? Czy pierwszym dowodem Odkupienia, danym na oczach świata i dla świata, nie powinno być dostarczenie mu chleba i wyeliminowanie głodu?”.

Współczesny człowiek przeżywa jeszcze inny głód, głód wartości, relacji, miłości. Ten głód wynika z wewnętrznej pustki i braku sensu życia. Pokazuje on, że „człowiek jest kimś więcej niż żołądek, a także czymś więcej niż portfel. Jego horyzonty nie powinny ograniczać się wyłącznie do poszukiwania materialnego dobrobytu czy przyjemności. Jego ideały nie powinny być podporządkowane modzie. Człowiek nie żyje tylko po to, aby produkować, konsumować, gromadzić, robić karierę. Powinien się nauczyć głodu i pragnienia Boga” (A. Pronzato). Niemiecki jezuita Alfred Delp, który zginął w obozie nazistowskim, twierdził, że „chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja”.

Pytania do przemyślenia:

  • Która księga biblijna jest według ciebie najpiękniejsza? Dlaczego?
  • Które kobiety i mężczyźni odegrały ważną rolę w twoim życiu? Jaką?
  • Czy znasz historię swego rodu (rodziny)?
  • Co oznacza twoje imię? Jakie ma dla ciebie znaczenie?
  • Czy żyjesz w poczuciu bezpieczeństwa?
  • Czy jesteś szczęśliwy?
  • Czy doświadczyłeś w życiu głodu, niepewności jutra? Jak przeżywałeś takie sytuacje?
  • Czy umiesz cierpliwie znosić jakieś braki materialne czy niedogodności związane z codziennym życiem?
  • Jakie są dziś najgłębsze głody ludzkości? W jaki sposób możesz się przyczynić do ich zaspokojenia?
  • Co jest twoim największym głodem?
  • Czy nie angażujesz się nadmiernie w problemy socjalne, zapominając o duchu?

Więcej w książce: „Pod skrzydłami Boga. Opowieść o wiernej miłości”, WAM

 

]]>