Wojciech Żmudziński SJ, Autor w serwisie Jezuici.pl https://jezuici.pl/author/wojciech-zmudzinski/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Fri, 14 Feb 2025 09:09:23 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Wojciech Żmudziński SJ, Autor w serwisie Jezuici.pl https://jezuici.pl/author/wojciech-zmudzinski/ 32 32 Abp Adrian Galbas o Zdrapce Wielkopostnej https://jezuici.pl/2025/02/abp-adrian-galbas-o-zdrapce-wielkopostnej/ Fri, 14 Feb 2025 09:09:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=96552 ]]> ]]> Czy Bóg ogranicza ci wolność? | Michał Maciejny SJ https://jezuici.pl/2025/02/czy-bog-ogranicza-ci-wolnosc-michal-maciejny-sj/ Wed, 12 Feb 2025 10:23:37 +0000 https://jezuici.pl/?p=96478 ]]> ]]> Jezus zaprasza do odpoczynku | Mieczysław Łusiak SJ https://jezuici.pl/2025/02/jezus-zaprasza-do-odpoczynku-mieczyslaw-lusiak-sj/ Sat, 08 Feb 2025 12:28:00 +0000 https://jezuici.pl/?p=96386 ]]> ]]> Antonio Spadaro SJ: W czasach gwałtownych zmian potrzebna jest »szybka« teologia https://jezuici.pl/2025/02/antonio-spadaro-sj-w-czasach-gwaltownych-zmian-potrzebna-jest-szybka-teologia/ Wed, 05 Feb 2025 15:57:26 +0000 https://jezuici.pl/?p=96356 Jezuita Antonio Spadaro SJ, podsekretarz watykańskiej Dykasterii ds. Kultury i Edukacji oraz były redaktor naczelny dwutygodnika La Civiltà Cattolica, zaproponował nowe podejście do teologii i nazwał tę nową koncepcję „szybkim myśleniem teologicznym” (teologia rapida). Jest ona jego zdaniem potrzebna ze względu na „coraz bardziej radykalną synodalność” Kościoła. Tego typu szybkie myślenie teologiczne powinno niezwłocznie reagować […]]]>

Jezuita Antonio Spadaro SJ, podsekretarz watykańskiej Dykasterii ds. Kultury i Edukacji oraz były redaktor naczelny dwutygodnika La Civiltà Cattolica, zaproponował nowe podejście do teologii i nazwał tę nową koncepcję „szybkim myśleniem teologicznym” (teologia rapida). Jest ona jego zdaniem potrzebna ze względu na „coraz bardziej radykalną synodalność” Kościoła. Tego typu szybkie myślenie teologiczne powinno niezwłocznie reagować na zmiany zachodzące w świecie. Spadaro uważa, że teologia nie powinna długo czekać, by określić się w kontekście zmian, które jeszcze nigdy w historii nie działy się tak szybko.

W swoim eseju w Avvenire zatytułowanym „W czasach gwałtownych zmian potrzebna jest »szybka« teologia” – porównuje zachodzące w świecie zmiany do rwącej rzeki, która porywa ze sobą różne rzeczy. Jest zarówno niebezpieczna jak i radosna w swoim żywiole. Zawsze jednak stanowi wyzwanie dla tego, który się w niej znajduje, wymaga od niego szybkiej reakcji. Ojciec Spadaro jest przekonany, że Kościół nie może „myśleć wiekami”, jak do niedawna mówiło się o szybkości reagowania teologów na nowe wyzwania.

Z zaproponowaną przez ojca Spadaro koncepcją nie zgadza się profesor teologii John M. Grondelski, który w komentarzu dla The Catholic World Reporter, zatytułowanym „Czy potrzebujemy szybkiej teologii” szczerze się takiego podejścia obawia i pisze, że „odpowiedzialna instytucja, jaką jest Kościół, nie powinna składać pochopnych i pospiesznych deklaracji. Kościół nie jest rzecznikiem prasowym polityka, od którego oczekuje się, że będzie reagował na bieżące wiadomości”. Przypomina, że zarówno teologia moralna jak i społeczna nauka Kościoła nakreślają jedynie pewne ramy, których wartość jest trwała na przestrzeni lat. Nie zmieniają się dlatego, że nagle pojawił się jakiś szczególny przypadek czy sytuacja. Jego zdaniem teologia potrzebuje stabilności, „hermeneutyki ciągłości”, nowe koncepcje nie mogą zachwiać teologicznej pewności, nie mogą robić bałaganu w naukach teologicznych.

Antonio Spadaro przekonuje jednak, że nie da się bazować tylko na tym, co przez wieki wypracowali teolodzy: „W rzeczywistości zmian kulturowych pojawiają się nowe podmioty, z nowymi stylami życia, sposobami myślenia, odczuwania, postrzegania i nawiązywania relacji. W tej sytuacji kulturowej największym wyzwaniem jest empatyczny dialog, również w poszukiwaniu nowych języków wyrażania wiary”, a tym zajmuje się teologia. Czy nie powinna „rzucić się w rwące fale i myśleć szybko, w biegu, bez narzekania, że nie ma czasu na rozmyślanie, na planowanie”?

„Musimy również mieć rozeznanie, w jakim kierunku zmierza wiatr i przewidywać możliwe wichury”, nie przerywać działania na kontemplację, lecz kontemplować w działaniu, „jak proponowała już nowoczesna pobożność w XIV-XV wieku, a następnie duchowość ignacjańska”.

Swój tekst w Avvenire (19.01.2025) kończy Spadaro słowami: „Kościół — tym bardziej ze względu na swoją coraz bardziej radykalną synodalność — musi dziś mieszkać nie tylko w bezpiecznych portach, do których prowadzi ludzi, tak jak czyni to podczas trzęsień ziemi. Musi również zamieszkać w miejscach narażonych na burze, wiatry, a nawet sztormy, które wstrząsają światem. To właśnie w tych trudnych i wietrznych miejscach czuć powiew Ducha”.

Wydaje się, że debata rozpoczęta przez Antoniego Spadaro SJ trwać będzie nadal i to nie tylko we włoskiej i amerykańskiej prasie.

Wojciech Żmudziński SJ 

]]>
Toś ty jest król żydowski? https://jezuici.pl/2024/11/tos-ty-jest-krol-zydowski/ Sun, 24 Nov 2024 07:49:26 +0000 https://jezuici.pl/?p=95202 Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się od słów Piłata skierowanych do Jezusa. „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Trafniejszy według mnie przekład tłumaczy greckie słowa nie jako proste pytanie, lecz jako naigrywanie się z ubogiego wyglądu Chrystusa, a przynajmniej zdziwienie: Toś Ty jest Król żydowski? Nie wyglądasz jak król, lecz bardziej jak łachmyta. Kim jesteś Panie Jezu? Bogiem, […]]]>

Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się od słów Piłata skierowanych do Jezusa. „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Trafniejszy według mnie przekład tłumaczy greckie słowa nie jako proste pytanie, lecz jako naigrywanie się z ubogiego wyglądu Chrystusa, a przynajmniej zdziwienie: Toś Ty jest Król żydowski? Nie wyglądasz jak król, lecz bardziej jak łachmyta.

Kim jesteś Panie Jezu?

Bogiem, człowiekiem, królem, czy skazańcem? Odpowiadasz Piłatowi: Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie.

Jakimże królem jesteś? Zamiast korony, wieniec cierniowy masz na głowie. Nie chcieliśmy nigdy wodza, który wywiesza białą flagę i daje się przybić do krzyża. Raczej szukamy władcy, który uczyni nas wpływowymi i bogatymi. Boga, który będzie zamieniał kamienie w chleb i kazał naszym wrogom błagać na kolanach o litość. Takiego Boga szukamy, a nie biednego nauczyciela, którego dzieci obrzucają wyzwiskami.

Przez dwa tysiące lat nie zmieniliśmy się ani trochę. Trudno nam przyjąć Boga, który nie ma wdzięku ani blasku, który jest oszpecony, wzgardzony przez ludzi. Zepchnięty na margines społeczeństwa, zdeptany i oswojony z cierpieniem. Przechodzimy obok niego, jeśli nie obojętnie, to patrząc z litością. Któż chciałby wydać za niego swoją córkę lub powierzyć wychowanie swoich dzieci?

Kim jest dla ciebie Jezus z Nazaretu? „Nie znam człowieka” – odpowie Piotr tuż przed drogą krzyżową. Gdy Piłat go przedstawia tłumom: „Oto człowiek. Oto wasz król” – odwracamy głowy. Po co nam tego nieszczęśnika pokazuje?

Przez dwa tysiące lat nie zmieniliśmy się ani trochę. Chcemy widzieć Boga na tronie w koronie ze złota.

Kim jesteś Panie Jezu?

Jestem człowiekiem, którego nie zauważasz, który się dla ciebie nie liczy, któremu wczoraj powiedziałeś przykre słowo.

Panie Jezu, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.

Ilustracja: James Tissot (1836–1902), Jezus przed Piłatem. Pierwsze przesłuchanie, Brooklyn Museum.

 

]]>
Naśladować to nie to samo co imitować https://jezuici.pl/2024/11/nasladowac-to-nie-to-samo-co-imitowac/ Fri, 08 Nov 2024 05:16:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=94922 „Bracia i siostry, bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas” (Flp 3,17) – pisze Paweł Apostoł do Filipian. Czy to nie przesada dawać siebie za przykład, za wzór? Czy to nie brak pokory mówić: naśladuj moje szlachetne postępowanie? Otóż „naśladować” to iść po […]]]>

„Bracia i siostry, bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas” (Flp 3,17) – pisze Paweł Apostoł do Filipian. Czy to nie przesada dawać siebie za przykład, za wzór? Czy to nie brak pokory mówić: naśladuj moje szlachetne postępowanie?

Otóż „naśladować” to iść po czyichś śladach, a nie imitować czyjeś zachowanie.

Wyobraźcie sobie grupę osób zagubioną w zimie w górach. Dzwonią do przyjaciół, którzy szli przed nimi i doszli już do schroniska. I pytają, jak mają do niego trafić. Odpowiedź jaką słyszą to: „idźcie po naszych śladach!” To również chce nam powiedzieć Paweł Apostoł: idźcie tą drogą, jaką my idziemy, podążajcie za nami, bo jest to najpewniejsza droga, która doprowadzi was do celu. Nas doprowadziła i was doprowadzi. Naśladowanie to nie imitowanie, lecz podążanie po śladach tego, który szedł przed nami. Aby trafić. Aby dojść do celu. Aby nie zabłądzić.

Jaką drogą podążał Paweł Apostoł i jego towarzysze? Gdzie jej szukać? Ja jestem Drogą – powiedział Jezus Chrystus. Ja jestem Bramą prowadzącą do celu. Idźmy więc po śladach tych, którzy poszli za Chrystusem. Naśladujmy ich a nie imitujmy. Bądźmy twórczy a nie odtwórczy. Bo zamiast być żywym Kościołem, staniemy się jedynie grupą rekonstrukcyjną imitującą dawne obyczaje i obrzędy.

Foto: flickr.com / Skinned Mink

 

]]>
Uroczystość Wszystkich Świętych i dogmat o świętych obcowaniu https://jezuici.pl/2024/11/uroczystosc-wszystkich-swietych-i-dogmat-o-swietych-obcowaniu/ Fri, 01 Nov 2024 04:31:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=94817 Uroczystość Wszystkich Świętych to święto jedności Królestwa Bożego, gdyż wierzymy, że Kościół, triumfujący w niebie i pielgrzymujący na ziemi stanowi jedno niepodzielne Ciało Jezusa Chrystusa. W Nim żyjemy służąc braciom i siostrom, w Nim umieramy i wraz z Nim będziemy się radowali niekończącą się chwałą. Dogmat o świętych obcowaniu (communio sancrotum) mówi nam o wspólnocie […]]]>

Uroczystość Wszystkich Świętych to święto jedności Królestwa Bożego, gdyż wierzymy, że Kościół, triumfujący w niebie i pielgrzymujący na ziemi stanowi jedno niepodzielne Ciało Jezusa Chrystusa. W Nim żyjemy służąc braciom i siostrom, w Nim umieramy i wraz z Nim będziemy się radowali niekończącą się chwałą.

Dogmat o świętych obcowaniu (communio sancrotum) mówi nam o wspólnocie wszystkich zbawionych, z których zasług, jak z wielkiego skarbca, wszyscy możemy korzystać. Szczególnie w trudnych sytuacjach, gdy wołamy do Boga w naszym utrapieniu, powołujmy się na tych, którzy ukończywszy swoją ziemska pielgrzymkę cieszą się już wiecznym szczęściem u boku Zmartwychwstałego Chrystusa. Prośmy Boga, aby przez wzgląd na nich i na ich szlachetne czyny, umocnił nas w chwilach słabości.

Mówiąc o świętych zmarłych używamy czasem sformułowań, które zaciemniają prawdę o tym naszym wspólnym skarbcu, do którego trafiają także nasze dobre czyny, aby również inni z nich korzystali. Takie określenia jak litania do świętego, modlitwa za wstawiennictwem świętego, zwracanie się do świętego, a nawet sama polska nazwa dogmatu „świętych obcowanie”, nie pomagają zrozumieć tajemnicy wspólnoty świętych.

Dogmat o communio sanctorum (wspólnocie świętych) w żaden sposób nie zachęca do rozmawiania ze zmarłymi, lecz do powoływania się na nich przed Bogiem. Przez wieki zatraciliśmy tę pełną ognia wiarę we wzajemną solidarność polegającą na napełnianiu wspólnej skarbnicy łask i korzystaniu z niej. Nieraz wręcz ulegamy pokusie przywoływania zmarłych jak czyniono to w starosłowiańskich obrzędach „dziadów”. Dogmat o świętych obcowaniu nie mówi o obcowaniu z duchami, a tym bardziej nie mówi o proszeniu ich o coś.

Jednak wsłuchując się w modlitwy, jakie zanosimy w katolickich wspólnotach, mogłoby się wydawać, że modlimy się do świętych lub prosimy ich o modlitwę wstawienniczą. Jednak to ich czyny wstawiają się za nami, a nie ich słowa. Boże – prośmy w modlitwie – przez wzgląd na Twoich świętych, wysłuchaj mojej modlitwy.

Ilustracja: Живопись Сергея Потапова 1991-1995 годов

 

]]>
Pojednaj się ze swoim przeciwnikiem https://jezuici.pl/2024/10/pojednaj-sie-ze-swoim-przeciwnikiem/ Fri, 25 Oct 2024 06:08:24 +0000 https://jezuici.pl/?p=94670 Jezus apeluje, abyśmy doszli do zgody z naszym przeciwnikiem (por. Łk 12,58). Warto zadać sobie pytanie: Kto jest dzisiaj naszym największym przeciwnikiem, kto jest naszym wrogiem? Mamy różnych nieprzyjaciół, na których patrzymy z ukosa, mamy różnych wrogów przeciwko którym nakręcamy się, nie tylko na forach internetowych. Ale nie ich powinniśmy się najbardziej lękać. Kogo zatem? […]]]>

Jezus apeluje, abyśmy doszli do zgody z naszym przeciwnikiem (por. Łk 12,58). Warto zadać sobie pytanie: Kto jest dzisiaj naszym największym przeciwnikiem, kto jest naszym wrogiem? Mamy różnych nieprzyjaciół, na których patrzymy z ukosa, mamy różnych wrogów przeciwko którym nakręcamy się, nie tylko na forach internetowych. Ale nie ich powinniśmy się najbardziej lękać. Kogo zatem? Nas samych, nieskorych do pojednania, przekonanych o naszych własnych racjach, nieustępliwych. Nas samych powinniśmy się bać.

Nie Rosja, nie Niemcy, najbardziej nam zagrażają, lecz my sami jesteśmy dla siebie największym zagrożeniem. Stefan Żeromski w powieści „Duma o hetmanie” wkłada w usta Żółkiewskiego prorocze słowa: „nie ciebie się boję wrogu, nie wobec ciebie trwoży się serce moje: przed tobą drżę, o wolna, kresu niemająca duszo polska, nieprzystępna, krnąbrna, sama siebie szaleństwem chłoszcząca…”

W Ewangelii, czytanej dzisiaj w Kościele katolickim, Jezus wzywa do pojednania, a nie do umacniania murów i budowania schronów przed wrogiem. Powinniśmy oczywiście bronić się, ale przede wszystkim przed samym sobą. Bo sami siebie szaleństwem chłoszczemy rozkręcając spiralę nienawiści. Strach przed obcymi i przed zewnętrznym wrogiem odbiera nam rozum i szerzy niezgodę pośród nas. Coraz częściej „jeden drugiego kąsa i pożera – jak pisze Paweł Apostoł w liście do Galatów (5,15) – baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli”. Pogubieni chowamy się za fałszywą dumą jako ci lepsi i bardziej szlachetni: bo co złego, to nie my; byliśmy zawsze ofiarami i nigdy nie wyrządziliśmy nikomu krzywdy.

Nie szukajmy wroga pośród obcych, nie szukajmy go na zewnątrz. Szukajmy go w naszej krnąbrnej duszy, przekornej i upartej, zapatrzonej w siebie. Walczmy przeciwko niej, a dojdziemy do zgody między sobą i może uda nam się pozyskać życzliwość tych, których niesłusznie tak bardzo się boimy.

Ilustracja: Kancelaria Sejmu – Obchody Święta Wojska Polskiego z udziałem Marszałka Sejmu. Wielka Defilada Niepodległości (CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=76396276)

 

]]>
Papież Franciszek i palec Boży https://jezuici.pl/2024/10/papiez-franciszek-i-palec-bozy/ Wed, 23 Oct 2024 19:40:29 +0000 https://jezuici.pl/?p=94530 Dzisiejszą katechezę o Duchu Świętym i sakramencie małżeństwa (23 października 2024) papież Franciszek zakończył słowami: „Tra moglie e marito non mettere il dito”, dice un proverbio italiano. C’è invece un “dito” da mettere tra moglie e marito, ed è proprio il “dito di Dio”: cioè lo Spirito Santo! Można to przetłumaczyć: „Między męża i żonę […]]]>

Dzisiejszą katechezę o Duchu Świętym i sakramencie małżeństwa (23 października 2024) papież Franciszek zakończył słowami:

„Tra moglie e marito non mettere il dito”, dice un proverbio italiano. C’è invece un “dito” da mettere tra moglie e marito, ed è proprio il “dito di Dio”: cioè lo Spirito Santo!

Można to przetłumaczyć:

„Między męża i żonę nie wkładaj palca”, mówi włoskie przysłowie. Istnieje jednak „palec”, na który powinno być miejsce między mężem i żoną, a jest nim właśnie „palec Boży”, czyli Duch Święty!

Myślę, że nie jest to palec wskazujący, ani tym bardziej środkowy, ale kciuk skierowany ku górze.

Photo: Kreg Steppe/flickr.com

 

]]>
Czy w szkołach powinno się katechizować? https://jezuici.pl/2024/10/czy-w-szkolach-powinno-sie-katechizowac/ Mon, 21 Oct 2024 09:15:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=94419 Gdy w Polsce przeminęła władza PZPR, do szkół wprowadzono lekcje religii, a nie katechezę, która powinna odbywać się w parafii. Szkoła nie jest miejscem na uczenie prawd wiary katolickiej ani na przygotowywanie dzieci do pierwszej Komunii. Wydaje się, że do pewnego momentu była w nowej Polsce co do tego zgodność między stanowiskiem Kościoła a intencją […]]]>

Gdy w Polsce przeminęła władza PZPR, do szkół wprowadzono lekcje religii, a nie katechezę, która powinna odbywać się w parafii. Szkoła nie jest miejscem na uczenie prawd wiary katolickiej ani na przygotowywanie dzieci do pierwszej Komunii. Wydaje się, że do pewnego momentu była w nowej Polsce co do tego zgodność między stanowiskiem Kościoła a intencją władz oświatowych. Dość szybko jednak zaczęliśmy używać określenia katecheza, a nie religia. Mimo to, żadna szkoła nie zatrudnia nauczycieli na stanowisku katechety, lecz wyłącznie jako nauczyciela religii. To nie jest kwestia jedynie terminologii. Kodeks Prawa Kanonicznego jasno odróżnia nauczyciela religii od katechety. Religia i katecheza to dwa różne przedmioty. I katechezy w szkole być nie powinno.

Natomiast nauka religii powinna być i to nie tylko jako przedmiot nadobowiązkowy. Bez wiedzy na temat religijnych potrzeb człowieka, nie da się zrozumieć ani historii ani problemów współczesnego świata. Uczniowie powinni poznawać i rozumieć judeochrześcijańskie korzenie naszej cywilizacji. Powinni stawiać sobie pytania o znaczenie wiary w życiu człowieka i o miejsce religii w rozwoju społeczeństwa. Nie da się dzisiaj zrozumieć rzeczywistości bez znajomości doktryny Kościoła i praktyk religijnych zmieniających się na przestrzeni wieków oraz bez umiejętności odczytywania tekstów biblijnych.

Szkoda, że religia jako przedmiot nauczania nie pomogła wielu uczniom zrozumieć innych tradycji religijnych. A powinna pomóc. Choćby po to, aby się nie bali wyznawców innych religii, aby dostrzegali wartość poszukiwania Boga również przez członków innych kultur i tradycji. Czy dotychczasowe lekcje religii spełniają taką rolę? Raczej obserwuję wśród młodych ludzi analfabetyzm religijny i niczym nie uzasadnione uprzedzenia. Nieznajomość różnych denominacji chrześcijańskich i różnych religii (judaizmu, islamu, hinduizmu i wielu innych), mylenie ekumenizmu z dialogiem międzyreligijnych, spotykam dziś niemal w każdym środowisku.

Odpowiadając raz jeszcze na tytułowe pytanie jako ksiądz katolicki, nauczyciel i były wizytator diecezjalny mówię zdecydowane „nie”. Nie powinno się tolerować w szkołach nauczania katechezy ocenianej na równi z innymi przedmiotami i rozumianej jako przekazywanie prawd, które przyjmuje się dzięki doświadczeniu wiary a nie jedynie na podstawie argumentów. Z drugiej strony mówię zdecydowane „tak” na obowiązkowe nauczanie w szkołach religii. Bez religii wiedza uczniów na temat otaczającej rzeczywistości będzie wybrakowana, niepełna, wykoślawiona.

Wojciech Żmudziński SJ 

 

]]>
Zdrowaś bądź Maryjo (improwizacja) – na organach w Świętej Lipce gra Adam Kowalski https://jezuici.pl/2024/08/zdrowas-badz-maryjo-na-organach-w-swietej-lipce-gra-adam-kowalski/ Fri, 16 Aug 2024 02:45:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=92735 ]]> ]]> Nie warto o to kruszyć kopii (Mt 17,24-27) https://jezuici.pl/2024/08/nie-warto-o-to-kruszyc-kopii-mt-1724-27/ Mon, 12 Aug 2024 02:35:47 +0000 https://jezuici.pl/?p=92635 Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: «Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?» Odpowiedział: «Owszem». Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: «Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?» Gdy powiedział: «Od obcych», Jezus mu rzekł: «A zatem synowie […]]]>

Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: «Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?» Odpowiedział: «Owszem». Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: «Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?» Gdy powiedział: «Od obcych», Jezus mu rzekł: «A zatem synowie są wolni. Żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie!» (Mt 17,24-27).

W dzisiejszej Ewangelii mamy przykład sytuacji, w której Jezus robi coś, do czego nie jest przekonany. Każe Piotrowi, by zapłacił podatek na świątynię mimo, że uważa, że nie powinni go płacić. Postępuje wbrew swoim przekonaniom. Dlaczego to robi? Dla świętego spokoju. Aby nie spowodować zgorszenia, aby nie sprowokować wśród ludzi zamieszania, aby nie dać zwierzchnikom religijnym argumentu do prześladowania go, jako wichrzyciela odciągającego ludzi od religijnych obowiązków. Nie warto o to kruszyć kopii. Jezus nie przyszedł bowiem na świat, by robić porządek w świątyni i reformować przepisy religijne. Przyszedł na świat, aby uwolnić człowieka od grzechu i aby z niego uczynić prawdziwą świątynię Boga.

Ewangelia mówi nam, że czasem szkoda czasu na walkę z przepisami i zwyczajami, z którymi się nie zgadzamy. Lepiej skupić się na pracy wewnętrznej, na porządkowaniu świątyni, którą my sami jesteśmy. Utrzymywanie w ładzie naszej wewnętrznej świątyni niemało kosztuje samozaparcia, walki ze słabościami i wyrzeczeń. To jest prawdziwy podatek, który warto płacić.

Foto: flickr.com / Wally Gobetz

 

]]>
W królestwie Bożym nie zasiada się, lecz podąża (Mt 20,20-34) https://jezuici.pl/2024/07/w-krolestwie-bozym-nie-zasiada-sie-lecz-podaza-mt-2020-34/ Thu, 25 Jul 2024 06:30:04 +0000 https://jezuici.pl/?p=92103 podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?» Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie» (Mt 20,20-21). Człowiek ze swojej natury szuka stabilności w życiu. Gdy zakłada […]]]>

podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?» Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie» (Mt 20,20-21).

Człowiek ze swojej natury szuka stabilności w życiu. Gdy zakłada rodzinę stara się zapewnić jej stabilność, szuka stałej pracy i miejsca, gdzie mógłby zamieszkać. Lubimy rzeczywistość, która jest przewidywalna. Natomiast boimy się nieprzewidzianych sytuacji. Chcemy wiedzieć, czy nasze trudy zostaną wynagrodzone dobrą pensją i pozycją społeczną, dzięki której inni będą nas szanowali i będą się z nami liczyli.

W taki właśnie sposób patrzą na życie uczniowie Jezusa, którzy proszą Go, aby w królestwie Bożym dostać ważną funkcję i o nic się już nie martwić. W dodatku sami nie mają odwagi prosić o to Jezusa i wysyłają swoją matkę, by zawalczyła o ważną pozycję dla swoich synów.

Chcą zajmować znaczącą pozycję. Natomiast Jezus uświadamia im, że w królestwie Bożym się nie zasiada, że w królestwie Bożym jest się cały czas w drodze. Mają podążać za Nim, a nie organizować sobie bezpieczną przystań.

Pod koniec 20. rozdziału Ewangelii według Mateusza dowiadujemy się, że zaraz po tej rozmowie z uczniami Jezus spotyka dwóch niewidomych siedzących przy drodze. Uczniowie przyglądają się tej scenie nie spodziewając się, że będzie to dla nich ważna katecheza.

Zapytał Jezus ślepców: „Cóż chcecie, żebym wam uczynił?” A oni odpowiedzieli: „Panie, żeby się oczy nasze otworzyły”.

Nie chcieli zasiadać u boku Jezusa na dwóch tronach, jak synowie Zebedeusza. Nie pragnęli wyróżnień. Nie domagali się żadnych innych korzyści. Chcieli tylko zacząć widzieć na własne oczy.

Co zrobili, gdy Jezus uzdrowił ich ze ślepoty? Poszli za Nim, aby być z Nim w drodze. To ważna nauka dla uczniów Jezusa. W tym wydarzeniu Mistrz mówi do nich: Przejrzyjcie na oczy! Jesteście ślepi! Upatrujecie szczęście w łatwym, stabilnym życiu. Ale w takim życiu, w życiu przewidywalnym i pełnym zaszczytów, nie znajdziecie szczęścia. Powołałem was po to, abyście byli cały czas w drodze, abyście podążali nie mając nic pewnego na tym świecie.

W XIX wieku istniał taki odłam chrześcijaństwa, w którym wierni nie zatrzymywali się na długo w jednym miejscu. Co jakiś czas przemieszczali się. Byli przekonani, że zostając zbyt długo w tym samym miejscu, narażeni są na pokusy. Nazywano ich „bieżańcami”.

Gdy Jezus woła nas, byśmy poszli za Nim, to nie zaprasza nas do stabilnego życia. Zasiadając z Nim przy stole Eucharystycznym przygotowujemy się do drogi, która czasem bywa drogą na Golgotę, drogą krzyżową, a czasem doświadczeniem radości i Bożej hojności.

Jeśli nie pogodzimy się z tym, że Bóg jest nieprzewidywalny, nie znajdziemy szczęścia podążając za Jezusem.

Foto: flickr.com / Jack Wright 

 

]]>
Instrumentalne traktowanie Boga (Iz 10,15) https://jezuici.pl/2024/07/instrumentalne-traktowanie-boga-iz-1015/ Wed, 17 Jul 2024 03:19:29 +0000 https://jezuici.pl/?p=92032 Czy się pyszni siekiera wobec drwala? Czy się wynosi piła ponad tracza? (Iz 10,15) Te dwa retoryczne pytania, jakie zadaje Bóg Izraelitom, mają im uświadomić jak absurdalne jest ich myślenie i postępowanie. Drwalem i traczem jest sam Bóg. To on jest budowniczym, który posługuje się nami, jako swoimi narzędziami, aby zbudować sobie dom pośród ludu. […]]]>

Czy się pyszni siekiera wobec drwala? Czy się wynosi piła ponad tracza? (Iz 10,15)

Te dwa retoryczne pytania, jakie zadaje Bóg Izraelitom, mają im uświadomić jak absurdalne jest ich myślenie i postępowanie. Drwalem i traczem jest sam Bóg. To on jest budowniczym, który posługuje się nami, jako swoimi narzędziami, aby zbudować sobie dom pośród ludu. To On decyduje. My jednak chcielibyśmy budować ten dom po swojemu i wydaje się nam, że wiemy najlepiej, jak on powinien wyglądać. To tak, jakby siekiera, zamiast dopasować się do dłoni drwala, tłumaczyła mu, jak i w co ma uderzać. To tak, jakby piła, zamiast trzymać się prosto i nie wyginać na boki, zwracała uwagę traczowi, że tnie zbyt krótkie deski. Dyktujemy Panu Bogu, jak powinien postępować zgodnie z naszymi kryteriami i oczekiwaniami. Wiemy, jaki powinien być, abyśmy uznali Go za Boga.

Tak było za proroka Izajasza. Tak jest również dzisiaj. Pysznimy się i wynosimy. Tłumaczymy Bogu, że powinien pomóc naszemu dziecku w zdaniu matury. Wmawiamy Mu, że jego obowiązkiem jest ukarać surowo zbrodniarza. Zarzucamy Mu bierność, gdy jesteśmy przekonani, że powinien zareagować i przyjść z pomocą, a On tego nie czyni. Domagamy się, aby sprzyjał jednym, a innym odmawiał swojej życzliwości. Odwracamy się od Niego, gdy myśli inaczej niż my i ma inne rozwiązania na ból i cierpienie.

Foto: flickr.com / Tool Dude8mm

 

]]>
Wiara zakorzeniona w Chrystusie (Mt 11,20-24) https://jezuici.pl/2024/07/wiara-zakorzeniona-w-chrystusie-mt-1120-24/ Tue, 16 Jul 2024 03:17:42 +0000 https://jezuici.pl/?p=92012 Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. […] „A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego” (Mt 11,20.23). W dzisiejszej Ewangelii Jezus wspomina […]]]>

Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. […] „A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego” (Mt 11,20.23).

W dzisiejszej Ewangelii Jezus wspomina Kafarnaum, miasto, które często nazywane jest w Ewangeliach miastem Jezusa. W tym mieście mieszkał podczas całej swojej publicznej działalności. Zdziałał tam wiele cudów. W tamtejszej synagodze nauczał, a nad pobliskim jeziorem powołał pierwszych uczniów do grona apostołów. Jak dowiadujemy się, liczba dokonanych tam cudów, sensacyjnych uzdrowień, spektakularnych wydarzeń, choćby takich, jak spacer Jezusa po wzburzonych falach jeziora Genezaret, nie przekładała się na liczbę nawróceń. Jezus wciąż miał tylko garstkę zwolenników.

Słyszy się dzisiaj czasem z ust niedowiarków: Gdybym zobaczył cud, stałbym się osobą głęboko wierzącą. Ilu mieszkańców Kafarnaum tak mówiło? Gdy stawali się świadkami cudu, bardzo krótko trwała ich fascynacja Jezusem. Większość dość szybko wracała do dawnych zwyczajów i praktyk religijnych, bo dawały im większą stabilność, namacalną ciągłość z wiarą przodków. Nowości szybko mijają, bo nie mają korzeni. Mijają tak, jak sensacyjne wiadomości z pierwszych stron gazet. Mówi się o nich i żyje się nimi do czasu kolejnego, nieprzeciętnego wydarzenia. Tak było w Kafarnaum.

Spotkanie z Jezusem nie może ograniczać się jedynie do fascynacji Jego działalnością, bo taka fascynacja z czasem przeminie. „Zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności” – pisze do Kolosan Paweł Apostoł (Kol 2,7). Wiara, aby przetrwać, musi być wkorzeniona w Chrystusa. Wtedy jej owoce są widoczne w życiu wspólnoty. Zakorzenieni w Chrystusie wierni umacniają się nawzajem i zgodnie dziękują Bogu za wszystko.

Co znaczy być zakorzenionym w Chrystusie?

Trwać w Jego miłości, być święcie przekonanym, że nas nigdy nie zawiedzie i zawsze jest gotowy oddać za nas życie, że strzeże nas jak źrenicy własnego oka. Polegać na Nim bardziej niż na sobie i kimkolwiek innym oraz czerpać z Niego siły do heroicznych czynów.

Foto: flickr.com / clio1789

 

]]>
Gdy obrzędy religijne stają się profanacją (Iz 1,14-17) https://jezuici.pl/2024/07/gdy-obrzedy-religijne-staja-sie-profanacja-iz-114-17/ Mon, 15 Jul 2024 01:20:16 +0000 https://jezuici.pl/?p=91994 Wszelkie obrzędy religijne, nawet te najpiękniejsze, jeśli są oderwane od relacji międzyludzkich, są bałwochwalstwem. O tym mówi prorok Izajasz upominając swój lud już w pierwszym rozdziale swojej Księgi. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet […]]]>

Wszelkie obrzędy religijne, nawet te najpiękniejsze, jeśli są oderwane od relacji międzyludzkich, są bałwochwalstwem. O tym mówi prorok Izajasz upominając swój lud już w pierwszym rozdziale swojej Księgi.

Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! (Iz 1,14-17).

Praktyki religijne nie mogą odrywać nas od życia, od naszych codziennych relacji. Mają nas umacniać w dobrym, mają nas zaprawiać w dobrym. Jeśli stają się ważniejsze od troski o potrzebującego człowieka, są przeszkodą w oddawaniu czci prawdziwemu Bogu. Gdy Paweł Apostoł wymienia w Pierwszym Liście do Koryntian trzy najważniejsze cnoty, wiarę, nadzieję i miłość, podkreśla, że miłość jest z nich największa, że miłość jest ważniejsza, od wiary i nadziei. Bez niej nie ma już nadziei. Bez niej każda wiara traci sens.

Ilustruje to dobrze sytuacja młodej pary, która nie miała pieniędzy na urządzenie wesela w restauracji.
– Zorganizujcie je przed kościołem – namawiał miejscowy wikary.
Zaraz po uroczystości zaślubin w kościele, zaczął padać deszcz. Wikary pomógł rodzinie przenieść przygotowane stoły do wnętrza kościoła i pozwolił, by bawili się w środku.
Niektórzy miejscowi parafianie, widząc co się dzieje, poszli do proboszcza na skargę:
– Skandal! Profanacja! Jak można w takim miejscu urządzać weselisko? Przecież to grzech!
Na to proboszcz odpowiedział:
– Przecież sam Pan Jezus bawił się na weselu w Kanie Galilejskiej.
– No tak – rzekli zgodnie awanturujący się parafianie – ale tam nie było Najświętszego Sakramentu.

Jezus jest Najświętszym Sakramentem. Nie ma innego Świętego. Każdy, kto dąży do świętości naśladując Go, jedynie odbija Jego blask. Ale jeśli tego nie rozumiemy, to nawet adoracja Najświętszego Sakramentu może nam przysłonić Miłość i stać się profanacją, bałwochwalstwem. Obrzędy nie mogą być dla nas ważniejsze od samego Jezusa, który jest obecny w drugim człowieku, a nie tylko w chlebie i winie. Nawet Duch Święty sobie z nami nie poradzi, jeśli będziemy myśleli tylko o sobie i nie będzie nam zależało na dobrych relacjach.

Foto: flickr.com / David (Davo) Smith

 

]]>
Przywileje uczniów Chrystusa (Mt 19,27-29) https://jezuici.pl/2024/07/prawdziwy-przywilej-uczniow-chrystusa-mt-1927-29/ Thu, 11 Jul 2024 04:18:30 +0000 https://jezuici.pl/?p=91954 Wtedy Piotr rzekł do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści […]]]>

Wtedy Piotr rzekł do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19,27-29).

Według relacji Ewangelisty Mateusza uczniowie zwracają się do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” (Mt 19,27). Czyżby domagali się jakichś przywilejów?

Apostołowie nie byli wolni od myślenia według logiki „coś za coś”. Jeśli zdecydowali się wybrać określoną drogę życia i iść za Jezusem zostawiając wszystko, to moim zdaniem słusznie spodziewali się, że zyskają na tym, a nie stracą.

W odpowiedzi Jezus obiecuje im dwanaście tronów i zapewnia, że będą sądzili dwanaście pokoleń Izraela. Sądzenie to raczej trudne zadanie. Duża odpowiedzialność. Bardziej wyzwanie niż przywilej.

W swojej wypowiedzi Jezus odnosi się także do innych, którzy pójdą za Nim opuszczając dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci lub pole. Obiecuje im stokroć więcej i życie wieczne na własność. Czym jest ta stokroć? Czym jest to więcej? Tu również nie chodzi o przywileje ani o osobiste korzyści.

Chodzi o stokrotny plon, jaki przyniesie siane przez nich ziarno Słowa Bożego i świadectwo życia. Chodzi o owoce ich zaangażowania, które nie staną się ich własnością, ale będą skarbem dzielonym z wieloma siostrami i braćmi. Jedyne, co otrzymają na własność to życie wieczne.

Jeśli więc apostołowie liczyli na przywileje, to powinni dość szybko się rozczarować. Chyba, że zmienili logikę myślenia pod wpływem jakiegoś wyjątkowego wydarzenia, które przemeblowało im głowy. Tym szczególnym wydarzeniem było Zesłanie Ducha Świętego.

Zrozumieli wówczas, że stracić życie dla Chrystusa to zyskać je, a nie zmarnować.

Logika ziarna obumierającego w ziemi i dającego życie, zastąpiła w ich myśleniu logikę osobistej korzyści, a przywilejem, o jaki zaczęli zabiegać, stała się śmierć męczeńska. Taki przywilej nazwany został przez współczesnych im ludzi głupotą krzyża, zgorszeniem dla świata.

O jakie przywileje zabiegają następcy apostołów i dzisiejsi uczniowie Chrystusa? Czy zrozumieli przesłanie Ewangelii?

Foto: Penetecost icon in the St. Paul Church (flickr.com / Ted)

 

]]>
Skoro sieją wiatr, zbiorą burzę (Oz 8,7) https://jezuici.pl/2024/07/skoro-sieja-wiatr-zbiora-burze-oz-87/ Tue, 09 Jul 2024 03:18:32 +0000 https://jezuici.pl/?p=91936 Prorok Ozeasz piętnując samowolę ludu Izraela, potępiając pokładanie nadziei w tym co ulotne i bezwartościowe, ostrzega: skoro siejecie wiatr, będziecie zbierać burzę (por. Oz 8,7). Wszelkie działania niosą ze sobą konsekwencje, a za popełnione błędy trzeba płacić. Człowiek bezmyślny, nie zastanawiający się nad skutkami swojego postępowania, wpada najczęściej w tarapaty. Czasem za jedną głupotę musi […]]]>

Prorok Ozeasz piętnując samowolę ludu Izraela, potępiając pokładanie nadziei w tym co ulotne i bezwartościowe, ostrzega: skoro siejecie wiatr, będziecie zbierać burzę (por. Oz 8,7). Wszelkie działania niosą ze sobą konsekwencje, a za popełnione błędy trzeba płacić. Człowiek bezmyślny, nie zastanawiający się nad skutkami swojego postępowania, wpada najczęściej w tarapaty. Czasem za jedną głupotę musi płacić całe życie. Nie da się cofnąć czasu, by jeszcze raz podjąć decyzję, tym razem przemyślaną. To, co się stało, już się nie odstanie. Musimy przeżyć burzę, którą sami na siebie sprowadziliśmy. Czy dzięki temu będziemy w przyszłości mądrzejsi?

„Mądry Polak po szkodzie”, mówi znane przysłowie mające swoje źródło w podobnym porzekadle pochodzącym jeszcze z czasów starożytnych: „Każdy mędrszy po szkodzie” (łac. Post mala prudentior, gr. Metà tà deinà fonimóteros). Czy tak jednak jest? Wydawałoby się, że historia powinna nas nauczyć, że pewne czyny i słowa zaostrzają konflikty i prowadzą do wojen, że pokładanie nadziei w ideologiach zamyka człowieka na dialog, że bezkrytyczne oddawanie czci programom partyjnym powodowało w przeszłości podziały i prześladowania, że niedbanie o dobre stosunki z sąsiadami rozpętało już kiedyś burzę.

Poprzez proroka Ozeasza Bóg mówi nam, że jest nami rozczarowany. Zawiódł się obdarowując nas tak wieloma darami, których nie wykorzystaliśmy do budowania Ludu Bożego w jedności i pokoju. Zmarnowaliśmy dobre nasiona trzymając je w zamkniętych naczyniach, a posialiśmy wiatr. Burza nadchodzi.

Foto: flickr.com / Petr Hykš

 

]]>
Papież Franciszek o odpowiedzialności Ludu Bożego za kształt demokracji https://jezuici.pl/2024/07/papiez-franciszek-o-odpowiedzialnosci-ludu-bozego-za-ksztalt-demokracji/ Tue, 09 Jul 2024 00:42:51 +0000 https://jezuici.pl/?p=91930 W niedzielę, 7 lipca, papież Franciszek wziął udział w spotkaniu, które odbyło się w Trieście z okazji 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech. W swoim wystąpieniu poruszył problem kryzysu demokracji we współczesnym świecie. Przypomniał zebranym, czym jest demokracja powołując się na definicję, jaką w połowie XX wieku sformułował błogosławiony Giuseppe Toniolo. Demokracja to „ład publiczny, […]]]>

W niedzielę, 7 lipca, papież Franciszek wziął udział w spotkaniu, które odbyło się w Trieście z okazji 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech. W swoim wystąpieniu poruszył problem kryzysu demokracji we współczesnym świecie. Przypomniał zebranym, czym jest demokracja powołując się na definicję, jaką w połowie XX wieku sformułował błogosławiony Giuseppe Toniolo. Demokracja to „ład publiczny, w którym wszystkie siły społeczne, prawne i ekonomiczne, w pełni ich hierarchicznego rozwoju, współpracują proporcjonalnie na rzecz dobra wspólnego, oddziałując w ostateczności przede wszystkim na korzyść klas niższych”. Następnie stwierdził papież, że tak rozumiana demokracja nie ma się najlepiej w dzisiejszych czasach i to go bardzo niepokoi. Omówię tę cenną wypowiedź, cytując jej fragmenty, gdyż może być ona inspiracją również dla laikatu w Polsce, który wraz z Towarzystwem Jezusowym angażuje się w życie społeczne i polityczne poprzez różne dzieła i inicjatywy apostolatu społecznego. 

Etyka troski o dobro wspólne

Papież przypomniał, że każdy powinien dzisiaj wziąć na siebie odpowiedzialność za budowanie czegoś dobrego i zacytował wciąż aktualną notę duszpasterską Episkopatu Włoch z 1988 roku: „Nadać znaczenie zaangażowaniu wszystkich w transformację społeczeństwa; zadbać o ludzi, którzy pozostają poza lub na marginesie skutecznych procesów i mechanizmów gospodarczych; zapewnić przestrzeń dla solidarności społecznej we wszystkich jej formach; wesprzeć powrót etyki troski o dobro wspólne […]; nadać znaczenie rozwojowi kraju, rozumianemu […] jako całościowe podnoszenie jakości życia, współistnienia zbiorowego, demokratycznego uczestnictwa i autentycznej wolności”. Jeśli zaangażowanie każdego ma znaczenie, to powinniśmy uczyć się żyć na tej samej ziemi z ludźmi o różnych poglądach i różnych marzeniach szanując się nawzajem.

Zranione serce ludu

Odnosząc się do kryzysu demokracji posłużył się papież symbolem zranionego serca, które przechodzi zawał sprowadzający zagrożenie dla całego organizmu. Tak samo zagrożone jest społeczeństwo, które cierpi, ilekroć ktoś jest marginalizowany. Kultura odrzucenia – podobnie jak zawał – powoduje pęknięcia na strukturze całego organizmu miasta, w którym nie ma miejsca dla ludzi biednych, dla poczętych dzieci, dla słabych i chorych. To jest kultura wyrzucająca na śmietnik wszystkich, którzy nie przedstawiają wartości rynkowej. Papież nazwał to paskudną chorobą, pozbawiającą człowieka zdolności służenia ludziom i przypomniał słowa Aldo Moro, który napisał w jednej ze swoich książek, że „państwo nie jest prawdziwie demokratyczne, jeśli nie służy człowiekowi, jeśli nie ma za najwyższy cel godności, wolności i autonomii osoby ludzkiej, jeśli nie szanuje tych formacji społecznych, w których osoba ludzka swobodnie się rozwija i w których integruje swoją osobowość”. Demokracja to nie tylko wolne wybory, lecz odpowiedzialność za stworzenie takich warunków, aby każdy mógł wyrazić siebie i uczestniczyć w tworzeniu wspólnoty, do której należy. Takiej demokracji trzeba się uczyć, trzeba ją ćwiczyć. Nie da się jej – zdaniem papieża – improwizować. Zbyt wiele jest bowiem ideologicznych i populistycznych pokus.

Serce uzdrowione

Drugim obrazem, jakim posłużył się papież w swojej wypowiedzi, jest serce uzdrowione, symbolizujące demokratyczne społeczeństwo wyleczone z ran. Aby do tego doprowadzić, trzeba wykazać się kreatywnością inspirowaną przez Ducha Świętego. „Pomyślmy o tych, którzy zrobili miejsce w firmie dla osób niepełnosprawnych; o pracownikach, którzy zrzekli się jednego ze swoich praw, aby zapobiec zwolnieniu innych; o społecznościach energii odnawialnej, które promują integralną ekologię, nawet przyjmując rodziny dotknięte ubóstwem energetycznym; o zarządzających, którzy promują przyrost naturalny, zatrudnienie, szkoły, usługi edukacyjne, dostępność mieszkań, mobilność dla wszystkich i integrację migrantów. Wszystkie te rzeczy nie pasują do polityki wykluczającej niektórych z uczestnictwa w życiu społecznym. Sercem polityki jest uczestniczenie (partycypacja). I to są rzeczy, które stają się realne dzięki partycypacji, trosce o całość!” – mówił papież Franciszek.

Zaangażowanie we wspólne marzenia

„Braterstwo sprawia, że relacje społeczne kwitną. Jednak troska o siebie nawzajem wymaga odwagi, by myśleć o sobie jako o ludzie, a nie jako o mnie, moim klanie, mojej rodzinie, moich przyjaciołach. Niestety, ta kategoria – „lud” – jest często błędnie interpretowana”. Jeśli go utożsamiamy tylko z tzw. „naszymi”, może prowadzić do niewłaściwego rozumienia demokracji (rządów ludu). Niemniej jednak, aby patrzeć na społeczeństwo jak na coś więcej niż tylko sumę jednostek, musimy – zdaniem papieża – myśleć kategoriami ludu. I nie należy mylić tego z populizmem. Lud to coś innego, to aspiracje i marzenia, które stają się wspólne. „Bardzo trudno jest zaplanować coś wielkiego na dłuższą metę, jeśli nie stanie się to zbiorowym marzeniem. Demokracja z uzdrowionym sercem wciąż pielęgnuje marzenia dotyczące przyszłości, wciela je w życie, wzywa do osobistego i wspólnotowego zaangażowania. Wyśnijmy przyszłość. Nie bójmy się”.

Papież apeluje, abyśmy nie dali się zwieść łatwym rozwiązaniom, ale odpowiedzialnie angażowali się we wspólne dobro. Nie nadużywali słowa demokracja, nie deformowali jego znaczenia, nie sprowadzali demokracji do pustego frazesu, który będzie usprawiedliwiał każde nasze działanie i maskował manipulację. „Demokracja nie jest pustym pudełkiem”, do którego można wszystko włożyć. Jest wprost związana z szacunkiem do wartości każdej osoby ludzkiej i nie jest możliwa bez braterstwa.

Nie po to, by bronić przywilejów

Wiara dla katolika nie jest tylko jego prywatną sprawą. Jego głos powinien być słyszany w debacie publicznej. Jego propozycje na rzecz sprawiedliwości i pokoju powinny być brane pod uwagę. Musimy być głosem w społeczeństwie, głosem, który nie broni przywilejów, lecz sprzeciwia się i proponuje. Zbyt wielu ludzi nie ma dzisiaj głosu, zbyt często się go im odbiera.

Dalej Franciszek mówił o miłości politycznej, która nie zadowala się leczeniem skutków, ale stara się zająć przyczynami. „Jest to forma miłości, która pozwala polityce sprostać swoim obowiązkom i wyjść z polaryzacji, tych polaryzacji, które uniemożliwiają zmierzenie się z wyzwaniami, nie pomagają ich zrozumieć i stawić im czoła. Cała wspólnota chrześcijańska jest wezwana do tej politycznej miłości, każdy zgodnie ze swoją posługą i charyzmatem. Uformujmy się do tej miłości, aby wprowadzić ją w obieg w świecie, w którym brakuje pasji obywatelskiej. Musimy odzyskać pasję obywatelską znanych nam wielkich polityków. Uczmy się coraz lepiej chodzić razem, jako lud Boży, być zaczynem partycypacji pośród ludu, którego jesteśmy częścią. I to jest ważna rzecz w naszych działaniach politycznych, a nawet w posłudze naszych pasterzy: znać lud, zbliżać się do ludu. Polityk może być pasterzem, który idzie przed ludem, pośród ludu i za ludem. Przed ludem, aby nieco wskazać mu drogę; pośród ludu, aby mieć intuicję ludu; za ludem, aby pomóc opóźnionym. Polityk, który nie czuje podobnie jak lud, jest teoretykiem”.

Mamy inicjować procesy

Według papieża zadaniem włoskiego laikatu jest „organizowanie nadziei”. Tej zdolności nie powinno mu nigdy zabraknąć. „To jest wasze zadanie, organizowanie. Organizowanie pokoju i projektów dobrej polityki, które mogą powstać oddolnie. Dlaczego nie wznowić, wspierać i pomnażać wysiłków na rzecz formacji społecznej i politycznej, która zaczyna się od młodych ludzi? Dlaczego nie dzielić się bogactwem nauczania społecznego Kościoła? Możemy zapewnić przestrzeń do dyskusji i dialogu oraz wspierać synergię dla wspólnego dobra. Jeśli proces synodalny przygotował nas do rozeznawania wspólnotowego, niech horyzont Jubileuszu uczy nas, jak być aktywnymi pielgrzymami nadziei dla Włoch jutra. Jako uczniowie Zmartwychwstałego Pana, nigdy nie przestawajmy pielęgnować zaufania, pewni, że czas przewyższa przestrzeń. Nie zapominajmy o tym. Tak często myślimy, że praca polityczna polega na zajmowaniu przestrzeni: nie! To stawianie na czas, inicjowanie procesów, a nie zajmowanie miejsc”.

Kończąc swoją wypowiedź papież Franciszek zaapelował o odwagę inicjowania procesów w życiu społecznym. Podkreślił, że to nie tylko kwestia kreatywności człowieka, ale także prawo życia i podał przykład przychodzącego na świat dziecka. Jego narodziny są procesem, któremu kobieta cały czas towarzyszy. „My w polityce musimy robić to samo. Taka jest rola Kościoła: angażować w nadzieję, ponieważ bez niej zarządza się teraźniejszością, ale nie buduje się przyszłości. Bez nadziei bylibyśmy administratorami, ekwilibrystami teraźniejszość, a nie prorokami i budowniczymi przyszłości”.

Wojciech Żmudziński SJ

Pełny tekst wypowiedzi papieża Franciszka w języku włoskim: press.vatican.va

 

]]>
Pokora mających władzę i odwaga nieczystych (Mt 9,18-26) https://jezuici.pl/2024/07/pokora-majacych-wladze-i-odwaga-nieczystych-mt-918-26/ Mon, 08 Jul 2024 04:46:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=91917 Gdy to mówił do nich, pewien zwierzchnik [synagogi] przyszedł do Niego i, oddając pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się […]]]>

Gdy to mówił do nich, pewien zwierzchnik [synagogi] przyszedł do Niego i, oddając pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim.
Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: «Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili kobieta była zdrowa.
Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: «Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy (Mt 9,18-26).

Gdy człowieka spotyka jakaś tragedia, gdy doświadcza cierpienia, staje się wtedy pokorny i odważny. Zmienia się jego postawa. Tę pokorę widzimy w postawie zwierzchnika synagogi, który cierpi z powodu śmierci córki. Robi coś, na co normalnie nigdy by się nie zdecydował. Oddaje pokłon Jezusowi i prosi go: Panie przyjdź! Panie, przyjdź mi z pomocą! Wierzy, że Jezus może wskrzesić jego zmarłą córkę. W tym momencie nie czuje się człowiekiem mającym władzę, lecz człowiekiem bezsilnym wobec tragedii, która go spotkała. Jezus przywraca życie jego ukochanej córce.

Natomiast przykład odwagi cierpiącej osoby widzimy w postawie chorej kobiety. Miała odwagę dotknąć płaszcza Jezusa, chociaż według żydowskiego prawa była nieczysta. Kobiety w takim stanie nie mogły dotykać mężczyzny. Ona to uczyniła, bo wierzyła, że jej cierpienie się skończy. Jezus pochwalił jej odważną wiarę i została uzdrowiona.

Pokora i odwaga powinna być postawą każdego chrześcijanina, bez względu na to, czy smuci się czy raduje. Z pokorą traktujmy innych ludzi. Nie bójmy się przychodzić do Boga, gdy jesteśmy nieczyści. Nie bójmy się przychodzić do Boga, gdy jesteśmy grzeszni. Zawsze przypominajmy Bogu, z pokornym sercem i z odwagą, co nam obiecał. I prośmy, aby to dla nas uczynił.

Ilustracja: DARLEY

 

]]>
„Święto ognia” Jakuba Małeckiego https://jezuici.pl/2024/07/swieto-ognia-jakuba-maleckiego/ Wed, 03 Jul 2024 07:03:43 +0000 https://jezuici.pl/?p=91800 Gotowi jesteśmy do poświęceń, aby ludzie nas dobrze zrozumieli, nie przekręcili naszych myśli, dobrze odczytali intencje. Rozpalamy ogień naszych gestów i płomiennych słów, by wyrazić siebie, by być usłyszanym, by otrzymać odpowiedź lub sprowokować czyjąś reakcję. Zapominamy jednak, że ogniem nie jesteśmy. Człowiek to jedynie kruche ciało, a bliskość ognia nie zawsze rozgrzewa i rozpala, […]]]>

Gotowi jesteśmy do poświęceń, aby ludzie nas dobrze zrozumieli, nie przekręcili naszych myśli, dobrze odczytali intencje. Rozpalamy ogień naszych gestów i płomiennych słów, by wyrazić siebie, by być usłyszanym, by otrzymać odpowiedź lub sprowokować czyjąś reakcję. Zapominamy jednak, że ogniem nie jesteśmy. Człowiek to jedynie kruche ciało, a bliskość ognia nie zawsze rozgrzewa i rozpala, czasem spopiela.

„Święto ognia” to tytuł powieści Jakuba Małeckiego i tytuł baletu, w którym występuje jedna z bohaterek o imieniu Łucja. Bardzo chce być solistką. Jej młodsza siostra, dwudziestoletnia Nastia, cierpi od dzieciństwa na porażenie mózgowe, kontaktuje się ze światem uściskami i dżojstikiem, nieustannie wygląda przez okno i słucha audiobooków. W Internecie ma „konta wszędzie, gdzie można mieć konto”. Obie siostry w różny sposób walczą z ciałem, które sprawia ból i stawia opór.

Nastia próbuje powiedzieć „ja naprawdę bardzo lubię rzodkiewkę”, ale jedynie prycha „przez zęby, strzelając sobie śliną na spodnie”. Tylko na tyle ją stać. Ma tłumaczkę, która gdy jest pod ręką, ułatwia jej komunikację z otoczeniem. I tu Autor chce nam coś powiedzieć, a może ja go tak zrozumiałem. Nie tylko Nastia potrzebuje tłumacza. Przydałby się każdemu z nas, przynajmniej w tych najbardziej emocjonalnych sytuacjach. Właśnie wtedy mówimy niezrozumiałym językiem, to znaczy, to co mówimy to nie to, co chcemy powiedzieć, a gdy uda się nam ubrać we właściwe słowa nasze myśli, wściekamy się, że nikt tego nie zrozumiał tak, jak to pomyśleliśmy. Zirytowana Nastia ma nadzieję, że jej troskliwy ojciec wreszcie zrozumie: „ciągle myślę sobie, że on kiedyś się zmieni, że zacznie słyszeć to, co mówię, a nie to, co wydaje mu się, że mówię”. „Święto ognia” to powieść o naszym słuchaniu i rozmawianiu, o wysiłkach tłumaczenia innym, o co nam chodzi, o naszym mocowaniu się z życiem. Wszyscy cierpimy na porażenie, które zniekształca gesty i słowa. Gdy chcemy powiedzieć, że nie lubimy rzodkiewki i że w ogóle obiad nam nie smakował, uśmiechamy się i na pytanie, czy smakowało, odpowiadamy: Wyśmienite!

Nastia i jej starsza siostra Łucja dużo ćwiczą i obie mocują się z własnym ciałem. Nastia przy pomocy taty, podczas regularnej rehabilitacji, ale robi niewielkie postępy. Nie jest w stanie nawet wziąć kubka do ręki. Jej siostra jest pełnosprawna i „przy pomocy siebie” próbuje zmusić ciało „do czegoś, czego ono wcale nie chce”.

Obie siostry zmagają się z ograniczeniami, których nie są w stanie przezwyciężyć. Nastia myśli, że „może to po prostu o to chodzi w życiu”. Łucja jest przez jakich czas przekonana, że w życiu chodzi o samotny taniec baletnicy, ale jej marzenia umierają na scenie pośród reflektorów i na oczach wszystkich. Pozostaje tylko ciało, które wstydliwie zmaga się z bólem… Nastia natomiast wygląda przez okno czekając codziennie na chłopaka, który idzie chodnikiem, zawsze o tej samej porze. Marzy choć wie, że to tylko marzenie. Zamknięta w ciele pociesza siostrę, której ciało rozumie.

Foto: flickr.com / Dr. Matthias Ripp

 

]]>
Przemysław Gwadera SJ ze Świętej Lipki https://jezuici.pl/2024/06/przemyslaw-gwadera-sj-nowosci-ze-swietej-lipki/ Sun, 23 Jun 2024 11:08:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=91498 ]]> ]]> Kazanie o dobrym pasterzu https://jezuici.pl/2024/04/kazanie-o-dobrym-pasterzu/ Sun, 21 Apr 2024 07:03:09 +0000 https://jezuici.pl/?p=90058 Kazanie w Parafii pw. św. Szczepana w Warszawie (21.04.224) Dzisiaj Kościół modli się o powołania do stanu duchownego. Tych powołań jest coraz mniej. Można odczuć pewien niepokój Kościoła o to, czy w niedalekiej przyszłości nie zabraknie nam księży. W tych dniach wyszła książka zatytułowana: „Czy Kościołowi potrzebni są księża?” Nie zdążyłem jej przeczytać, ale zaryzykuję […]]]>

Kazanie w Parafii pw. św. Szczepana w Warszawie (21.04.224)

Dzisiaj Kościół modli się o powołania do stanu duchownego. Tych powołań jest coraz mniej. Można odczuć pewien niepokój Kościoła o to, czy w niedalekiej przyszłości nie zabraknie nam księży. W tych dniach wyszła książka zatytułowana: „Czy Kościołowi potrzebni są księża?” Nie zdążyłem jej przeczytać, ale zaryzykuję odpowiedź na pytanie postawione w tytule. Nie, księża nie są potrzebni Kościołowi. Kościołowi potrzebni są pasterze, dobrzy pasterze i niekoniecznie muszą nimi być księża. Módlmy się dzisiaj o dobrych pasterzy, o święte i autentyczne powołania do służby w Kościele.

Jak odróżnić prawdziwego pasterza od najemnika? Po pierwsze, zobaczyć, jak zachowuje się w momencie zagrożenia. Gdy zjawia się zgraja wilków najemnik ucieka. Pasterz zostaje ze swoimi owcami.

W naszym zakonnym archiwum znalazłem list jezuity sprzed 70 lat. Ojciec Stanisław Michalski pisał do Prowincjała ze Związku Radzieckiego. „Czcigodny Ojcze Prowincjale, proszę o pozwolenie pozostania razem z ludźmi, którzy nie mają tu żadnego pasterza”. Został z nimi na dobre i na złe. W 1952 roku przyszedł do Prowincjała list od jego organisty, który zawiadamiał o śmierci świętego proboszcza. Dopiero kilka lat temu dowiedzieliśmy się, że zginął śmiercią męczeńską. Pobity przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa umierał o poranku Bożego Narodzenia. Jego ostatnie słowa ludzie do dziś pamiętają: „Na moim grobie módlcie się o powołania”. Znaleźliśmy ten grób, zadbany i otoczony czcią. Przy tym grobie, niejedna matka wymodliła swojemu synowi kapłańskie powołanie. Odnaleźliśmy jednego z tych synów: zakonnika, który jest duszpasterzem na Białorusi.

Druga rzecz, która odróżnia najemnika od pasterza. Najemnik trzyma owce w niewoli, aby żadna mu nie uciekła. Nie miałby czasu ani chęci, by szukać zabłąkanych. Upewnia się, czy mur owczarni jest wystarczająco wysoki. Dobry pasterz nie buduje murów i zasieków, aby owce się nie rozbiegły, nie przywiązuje na postronku rozbrykanych owieczek.

Ojciec Anthony de Mello SJ, w jednym ze swoich tekstów przedstawia obraz owczarni, w której jedna owca znalazła dziurę w płocie i uciekła. Zabłądziła. I przyczaił się na nią wilk. Wtedy przyszedł pasterz i ją ocalił. Wziął ją na ramiona i zaniósł do owczarni. Wszyscy przekonywali pasterza, aby załatał dziurę w płocie, przez którą owca uciekła. Jednak on nie chciał naprawić płotu. Dlaczego? Bo szanuje wolność każdej, powierzonej mu owcy. Nie chce, aby były w owczarni z przymusu.

Trzecia różnica między najemnikiem a pasterzem. Najemnik nie zna owiec, a dobry pasterz je zna i one go znają. Co znaczy w języku chrześcijan znać kogoś?

To znaczy być z nim w relacji, a nie tylko znać jego imię i nazwisko, nie tylko mieć go jako znajomego w mediach społecznościowych. Czy w parafii liczącej dwa tysiące wiernych, każdy może być w znaczącej relacji z jej pasterzem. To raczej mało prawdopodobne. Dlatego, jeśli nie stworzycie małych wspólnot, wszyscy się pogubicie. Wszyscy zginiecie. Bóg widzi, co się dzieje i może dlatego zmniejsza dzisiaj liczebność parafii.

Módlmy się, aby nasza parafia stawała się wspólnotą wspólnot, wspólnotą złożoną z niewielkich grup prowadzonych przez zaangażowanych świeckich liderów.
Módlmy się o licznych pasterzy, którzy będą troszczyli się o każdego członka wspólnoty.
Módlmy się o pasterzy, którzy będą szanowali wolność każdego człowieka.
Módlmy się o pasterzy, którzy będą znali każdą, powierzoną im owcę, jej mocne i słabe strony, jej talenty i zasługi, jej marzenia i niepokoje. I żeby troszczyli się o każdego.

Fot. Stanisław Pacholik SJ

 

]]>
Martin Scorsese w rozmowie z o. Antonio Spadaro SJ https://jezuici.pl/2024/03/martin-scorsese-w-rozmowie-z-o-antonio-spadaro-sj/ Sat, 30 Mar 2024 14:57:38 +0000 https://jezuici.pl/?p=89535 We Włoszech ukazała się przed świętami książka Martina Scorsese i ojca Antonio Spadaro SJ zatytułowana „Dialogi o wierze”. W jej ostatnim rozdziale znajdujemy wstępny szkic nowego filmu o Jezusie, jaki ma zamiar zrealizować twórca „Ostatniego kuszenia Chrystusa” odpowiadając na apel, jaki papież Franciszek wystosował do twórców w 2023 roku. Zwracał się w nim do artystów […]]]>

We Włoszech ukazała się przed świętami książka Martina Scorsese i ojca Antonio Spadaro SJ zatytułowana „Dialogi o wierze”. W jej ostatnim rozdziale znajdujemy wstępny szkic nowego filmu o Jezusie, jaki ma zamiar zrealizować twórca „Ostatniego kuszenia Chrystusa” odpowiadając na apel, jaki papież Franciszek wystosował do twórców w 2023 roku. Zwracał się w nim do artystów różnych dziedzin sztuki wołając: „konfrontujecie nas z rzeczami, które czasami nas niepokoją, krytykując dzisiejsze fałszywe mity, nowych idoli, banalne dyskursy, pułapki konsumpcji, podstępy władzy”.

Scorsese ma rozpocząć zdjęcia do filmu jeszcze w tym roku. Scenariusz powstał na podstawie książki japońskiego pisarza Shūsaku Endō (1923-1996) – „A Life of Jesus”. Reżyser zekranizował wcześniej inną powieść tego autora – „Milczenie”.

W książce „Dialogi o wierze” ojciec Spadaro rozmawia z reżyserem o doświadczeniu wiary i o inspiracjach, jakie wpłynęły na jego dotychczasową twórczość. Ten dialog między jezuickim teologiem a mistrzem kinematografii, rozpoczął się w marcu 2016 roku w mieszkaniu Martina Scorsese i trwał podczas kolejnych spotkań przy różnych okazjach aż do roku 2024. Punktem wyjścia do rozmowy o wierze był film „Milczenie”, opowiadający o jezuickiej misji w Japonii. Od tamtej pory jezuita jest zaskakiwany głębią myślenia teologicznego reżysera. Już w dzieciństwie Martin stawiał sobie pytanie: Dlaczego misterium śmierci i zmartwychwstania nie przemienia świata? Przez wiele lat, wzbudzało ono w nim niepokój, który towarzyszył mu w pracy nad niejednym filmem. Aż któregoś razu odwiedził grób Chrystusa w Jerozolimie. Uklęknął odmawiając krótką modlitwę i choć nic szczególnego wtedy nie wydarzyło się – jak wspomina – to gdy opuszczając ziemię świętą wsiadał do samolotu, doświadczył poczucia tak wielkiej miłości… Zrozumiał wtedy, że otrzymał odpowiedź na nurtujące go od dziesięcioleci pytanie. Tak, coś się zmieniło.

W tej niewielkiej książce, bo liczącej zaledwie 100 stron, dowiemy się także o spotkaniach Martina Scorsese z papieżem Franciszkiem. Jest katolikiem. Czy praktykującym? Jeśli ktoś rozumie praktykowanie wiary, jako uczestniczenie w kościelnych celebracjach, to nie uważa się za wystarczająco praktykującego. Jednak praktyka wiary jest dla niego czymś innym. Jest odnoszeniem do Boga tego wszystkiego, co robimy. Ewangelia była dla niego od dzieciństwa punktem odniesienia.

Scorsese zwierza się jezuicie, że kręcąc filmy nauczył się patrzeć na świat i wciąż uczy się w swojej pracy spoglądania na rzeczywistość. Uważa to za szczególną łaskę. Nie jedyną, którą otrzymał od Bóg. I dodaje, że Bóg obdarza łaską „wtedy, gdy najmniej się jej spodziewamy”.

Foto: news.gesuiti.it

 

]]>
Biblijny kontekst Niedzieli Palmowej https://jezuici.pl/2024/03/biblijny-kontekst-niedzieli-palmowej/ Sun, 24 Mar 2024 21:40:13 +0000 https://jezuici.pl/?p=89426 PRZYCZYNĄ WIELKIEJ RADOŚCI MIESZKAŃCÓW JEROZOLIMY NIE BYŁ WJAZD JEZUSA DO MIASTA. Gałązki palmowe były elementem żydowskiego święta Hoszana Rabba, odbywającego się w ostatni dzień święta namiotów (Sukkot) – przełom września i października. Wtedy potrząsano i uderzano o ziemię wiązankami „Lulaw” zrobionymi z gałązek palmy, mirtu i wierzby przewiązanych złotą nicią. Każdy spadający przy tych uderzeniach […]]]>

PRZYCZYNĄ WIELKIEJ RADOŚCI MIESZKAŃCÓW JEROZOLIMY NIE BYŁ WJAZD JEZUSA DO MIASTA.

Gałązki palmowe były elementem żydowskiego święta Hoszana Rabba, odbywającego się w ostatni dzień święta namiotów (Sukkot) – przełom września i października. Wtedy potrząsano i uderzano o ziemię wiązankami „Lulaw” zrobionymi z gałązek palmy, mirtu i wierzby przewiązanych złotą nicią. Każdy spadający przy tych uderzeniach liść symbolizował grzech opuszczający tego, który uderzał. To był właśnie dzień wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Rzucane pod idącego osiołka palemki, były już prawdopodobnie bez liści. Podczas tej żydowskiej uroczystości religijnej śpiewano psalmy, a głównie Psalm 118: „Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie”. Zdaniem rabinów, Hoszana Rabba było najradośniejszym świętem w Izraelu. Dzieci uderzając palemkami o ziemię wzniecały chmury kurzu. Nie była to oczywiście radość związana z wjazdem Jezusa, który przybył do Jerozolimy, by świętować Hoszana Rabba (Wielką Hosannę). Podczas tego święta wszyscy wołali do Boga: „Zbaw nas!”. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że Jezus jest odpowiedzią na to wołanie. Biała szata, którą wkładano na świętowanie Hoszana Rabba symbolizowała gotowość przyjęcia zbawienia (por. Ap 7,9-10). Nigdzie nie znalazłem wzmianki, jakoby przy tej okazji zrzucano na ziemię wierzchnie płaszcze, które były wtedy koloru brązowego, beżowego lub niebieskiego, by pozostać jedynie w odświętnej białej albie. Ale to tłumaczyłoby słowa z Ewangelii według Marka 11,8: „Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach” (por. Mt 21,8a; Łk 19,36; J 12,12).

James Tissot, Wjazd Jezusa do Jerozolimy

Charakterystyczne dla święta Sukkot było również przynoszenie do Świątyni wody z sadzawki Siloe i dolewanie do niej wina, by zmieszana z nim spłynęła do potoku Cedron i zapewniła obfite opady, a co za tym idzie pomyślne plony. Odbywało się to przy dźwięku trąb i głośnym śpiewie. W tym także kontekście rozumiano później słowa Jezusa: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J 7, 37-38).

Również oświetlenie Świątyni w Jerozolimie było w tych dniach szczególnie mocne. Świętujący pielgrzymi przychodzili niosąc pochodnie; wewnątrz płonęły złote świeczniki, a wszystko to razem przekształcało Świątynię w jedno jasne źródło światła. Jakże wymowny był to symbol sanktuarium Boga, który miał być światłością świata. I oto pośród tej wspaniałości i płonących świateł Świątyni stał nasz Zbawiciel ogłaszając: „Ja jestem światłością świata”.

 

]]>
Przed 26 laty zmarł o. Anton Luli SJ – świadectwo https://jezuici.pl/2024/03/przed-26-laty-zmarl-o-anton-luli-sj-swiadectwo/ Fri, 08 Mar 2024 18:23:04 +0000 https://jezuici.pl/?p=89196 Dnia 9 marca jezuici pracujący w Albanii wspominają o. Antona Luli SJ (1910-1998) albańskiego jezuitę, który spędził 48 lat w komunistycznym więzieniu. Ojciec Anton był świadkiem gehenny Albańczyków w czasach reżimu Envera Hodży. Ocalał mimo okrutnych tortur, jakim go poddawano. W 1996 roku w Watykanie, doprowadził Jana Pawła II do płaczu, opowiadając ​​historię męczeństwa albańskich […]]]>

Dnia 9 marca jezuici pracujący w Albanii wspominają o. Antona Luli SJ (1910-1998) albańskiego jezuitę, który spędził 48 lat w komunistycznym więzieniu. Ojciec Anton był świadkiem gehenny Albańczyków w czasach reżimu Envera Hodży. Ocalał mimo okrutnych tortur, jakim go poddawano. W 1996 roku w Watykanie, doprowadził Jana Pawła II do płaczu, opowiadając ​​historię męczeństwa albańskich katolików.

Współbracia, którzy pamiętali go sprzed ponad pięćdziesięciu lat, byli przekonani, że zmarł w albańskim więzieniu w latach osiemdziesiątych. Wykreślony więc został z jezuickiego katalogu, a o jego losach wiedziano niewiele.

Gdy w 1989 roku wyszedł z więzienia w związku z amnestią dla więźniów politycznych, wysłał do Rzymu telegram zapowiadając swój przyjazd do Włoch. Jezuici z trudem mogli w to uwierzyć. Spotkanie na lotnisku było pełne wzruszeń. Ojciec Anton poprosił, by zabrać go do Generała jezuitów, bo musi zdać relację ze swojej 50-letniej misji.

Podczas spotkania z Generałem miał dwie prośby. Chciał, aby natychmiast spisano tysiące nazwisk ludzi, których potajemnie ochrzcił, gdy jeszcze za chrzest groziła kara śmierci. Przez tyle lat pamiętał te wszystkie imiona i nazwiska i kto skąd był. Zwrócił się też do Generała, by dał mu jezuitów, którzy wrócą z nim do Albanii, by nieść nadzieję tym, którzy przetrwali. Byłem jednym z tych, którzy pojechali i nigdy nie zapomnę tego świętego człowieka, który nazywał mnie swoim przyjacielem. Mając 79 lat, niczym młodzieniec rzucił się w wir apostolskiej pracy. Zanim się jeszcze poznaliśmy, odnalazł swoich oprawców, aby im osobiście przebaczyć. Nie potrafię powstrzymać łez, gdy wspominam nasze rozmowy i wspólne podróże po albańskich wioskach. To dzięki niemu pokochałem ten kraj i każdego roku tam wracam. Jego męczeńskie życie w łagrach Envera Hodży i odwaga, jakiej w trudnych chwilach mi dodawał, będą mi towarzyszyły do końca życia. Był dla mnie żywym świadectwem tego, że nawet największe okrucieństwa można przebaczyć.

Gdy zmarł niespodziewanie w wieku 88 lat będąc z krótką wizytą w Rzymie, 9 marca 1998 roku, konfesjonał w Tiranie, w którym przez 5 lat spowiadał, był pełen kwiatów.

Rozmawiałem z nim przez telefon dwa dni przed jego śmiercią. Chciał się spotkać, lecz miałem wtedy zbyt wiele zajęć i przełożyliśmy spotkanie. Umówiliśmy się, że za dwa dni oddzwonię i pójdziemy gdzieś razem na kolację. Gdy zadzwoniłem na portiernię naszego domu przy Via degli Astalli i poprosiłem, by połączono mnie z ojcem Antonem, usłyszałem, że go nie ma.
– Jak to nie ma? Przecież miał umówioną wizytę u lekarza i miał na mnie dziś czekać.
– Już go nie ma – powiedziała smutnym głosem pani z portierni – zmarł dzisiaj rano.
Załamał mi się głos. Odłożyłem słuchawkę i pobiegłem z Uniwersytetu Gregoriańskiego do naszej rezydencji przy ulicy Astalli.

Długo modliłem się przy otwartej trumnie z jego ciałem w kaplicy kościoła Del Gesù. Leżał w niej tak jak umarł. Nikt go nie odwiedzał. Przy trumnie stał tylko wazon zwiędniętych róż, przestawiony z bocznego ołtarza. Tak umierają wielcy świeci, w ciszy i zapomnieniu. Zostaje po nich kilka listów, szczoteczka do zębów i egzemplarz Pisma świętego.

W 1993 roku ojciec Luli pisał z Tirany do generała jezuitów:

„Pan uczynił z nami prawdziwy cud. Gdy to piszę, nie mogę jeszcze uwierzyć, że żyję, że jestem wolny, że mogę swobodnie mówić, odprawiać Mszę świętą, spowiadać i żyć we wspólnocie z moimi wspaniałymi współbraćmi. A miałem przecież jeszcze 10 lat do odsiedzenia w więzieniu. Trzykrotnie żegnałem się już z życiem. Pan natomiast obdarzył mnie wolnością. Teraz niczego mi nie brak. Martwi mnie jedynie mój podeszły wiek. Chciałbym mieć czterdzieści lat, aby móc pracować w winnicy Pańskiej, nie oszczędzając się. O jak bardzo potrzebuje naszej pomocy ten biedny naród, umęczony podczas tych prawie 50 lat”.

„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Miałem mu jeszcze tak wiele do powiedzenia. Dziękuję Bogu, że mogłem go poznać i z nim pracować.

Wojciech Żmudziński SJ

]]>
Czy miłość to także cierpienie? https://jezuici.pl/2024/02/czy-milosc-to-takze-cierpienie/ Thu, 22 Feb 2024 07:06:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=88955 Nie da się autentycznie kochać nie umierając dla własnego egoizmu. Czy jednak zawsze to musi boleć? Zmarła w tych dniach Maria Venturi (ur. 1933), autorka wielu książek na temat miłości, walczyła z przekonaniem, że kochając decydujemy się na bezsensowne cierpienie, na bolesne zniewolenie. Przyznawała, że miłość wiąże się z cierpieniem, ale jest ono konstruktywne, prowadzi […]]]>

Nie da się autentycznie kochać nie umierając dla własnego egoizmu. Czy jednak zawsze to musi boleć?

Zmarła w tych dniach Maria Venturi (ur. 1933), autorka wielu książek na temat miłości, walczyła z przekonaniem, że kochając decydujemy się na bezsensowne cierpienie, na bolesne zniewolenie. Przyznawała, że miłość wiąże się z cierpieniem, ale jest ono konstruktywne, prowadzi do jeszcze większej więzi i realizacji wspólnych pragnień. Nigdy nie jest cierpiętnictwem, nie powoduje bólu doświadczanego jako porażka. Ten ból związany z miłością nie musi być destrukcyjny. Jest raczej trampoliną motywująca do przezwyciężania własnego „ja”.

W Polsce Maria Venturi dała się poznać z takich pozycji jak „Szept wspomnień”, „Moja na zawsze”, „A jednak miłość”, i z najwyżej ocenionej na „lubimyczytac.pl” powieści „Zwycięstwo miłości”. We Włoszech pracowała również jako dziennikarka w tygodniku „Oggi” udzielając czytelnikom porad sercowych i realizowała uwielbiane telenowele (zdjęcie umieszczone powyżej, pochodzi z plakatu zapowiadającego film, do którego napisała scenariusz). W romantycznej historii opisanej w „Moja na zawsze” pisze, że „kiedy niebo za bardzo się chmurzy, trzeba mieć nadzieję, że przyjdzie burza i przegoni chmury”.

Okres Wielkiego Postu jest dla nas chrześcijan okazją, aby przypomnieć sobie czym jest poświęcenie osoby kochającej do granic heroizmu. Związane z tym cierpienie zbliża i uszlachetnia. Trzeba jednak odkryć jego głęboki sens.

 

]]>
Zdumiewająca nauka z mocą (Mk 1,21-22) https://jezuici.pl/2024/01/zdumiewajaca-nauka-z-moca-mk-121-22/ Sun, 28 Jan 2024 10:53:17 +0000 https://jezuici.pl/?p=88542 Słowa, które nie mają mocy, przemijają bardzo szybko i nic po nich nie zostaje. A czasem jedno, niepozornie słowo wypowiedziane z miłością, może uwolnić nas, nadać naszemu życiu sens i smak. Gdy uczniowie wraz z Jezusem przybyli do Kafarnaum, Jezus „wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który […]]]>

Słowa, które nie mają mocy, przemijają bardzo szybko i nic po nich nie zostaje. A czasem jedno, niepozornie słowo wypowiedziane z miłością, może uwolnić nas, nadać naszemu życiu sens i smak.

Gdy uczniowie wraz z Jezusem przybyli do Kafarnaum, Jezus „wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,21-22).

Gdy Jezus nauczał w synagodze w Kafarnaum, słuchający Go Żydzi byli zdumieni. Przyczyną tego zdumienia nie była treść kazania, lecz moc, z jaką Jezus przemawiał. Aby przemawiać z mocą nie wystarczy podniesiony głos. Nie wystarczą chwyty retoryczne. Chociaż poruszające przykłady bardziej docierają do słuchaczy, to jednak nie one nadają moc słowom.

Pewien kaznodzieja zapytał kiedyś znanego aktora Anthony’ego Quinna: Jak to jest, że gdy wy aktorzy mówicie, ludzie słuchają was z zainteresowaniem, a nam jest tak trudno przyciągnąć uwagę słuchaczy? W odpowiedzi usłyszał: Bo my mówimy o rzeczach zmyślonych tak, jakby były prawdziwe, a wy mówicie o tym, co prawdziwe tak, jakby było zmyślone.

Niezłomna wiara kaznodziei, że mówi rzeczy prawdziwe i skuteczne, przekazywanie wiernym tego, co sam doświadczył, co widział, co słyszał i czego dotykał, sprawia, że słowa nabierają mocy. Nie dotyczy to tylko księży wyjaśniających słowa Pisma Świętego. Każdy, kto mówi pod wpływem miłości, której doświadczył i która do dzisiaj powiększa mu serce. Każdy, kto z przejęciem opowiada o tym co widział pięknego i jakie budujące słowa słyszał, czego doświadczył, nawet jeśli mówi o sprawach trudnych i wymagających, to ma władzę nad słuchającym. O czym mógł opowiadać w synagodze Jezus? W Ewangelii według św. Jana Jezus tłumaczy: „Głoszę to, co widziałem u mego Ojca” (J 8,38).

Podczas, gdy Jezus głosił z mocą, odezwał się człowiek zniewolony, który tak przywykł do swojego zniewolenia, że zaczął głośno protestować. Tak reaguje człowiek zniewolony, gdy słyszy słowa prawdy. A słowa prawdy mówią jedno, i to zdecydowanie, że zło, które zniewala człowieka, nie może się ostać w obliczu Bożej miłości. Jezus tej miłości doświadczył, On ją widział u swojego Ojca i teraz o niej opowiada. Nie ma silniejszej broni niż świadectwo miłości.

Nie zapomnę słów mojego ojca, gdy odbierał mnie z aresztu jako 17-letniego przestępcę. To nie było długie kazanie. To było jedno proste zdanie, ale tato wypowiedział je z tak wielką troską i miłością, że aż ciarki przeszły mi po plecach. Zjechał na pobocze, zatrzymał samochód i zapytał: Synu, co powiemy matce? I wyobraźcie sobie, że te słowa zmieniły moje życie. Żaden egzorcyzm nie uczyniłby tego, co uczyniły te słowa wypowiedziane przez mojego tatę ateistę. Miłość jest lekarstwem na wszelkie zło, miłość leczy wszystkie choroby i nadaje życiu sens.

Skuteczność słów wypowiadanych z mocą, prędzej czy później potwierdzą znaki. Słuchający czegoś doświadcza, czasem burzy się i nie może zasnąć w nocy, to słowo zaprząta mu myśli, albo umacnia w dobrym. Słowa mojego ojca prześladowały mnie, jak zapewne słowa Jezusa prześladowały bogatego młodzieńca, który nie mógł się zdecydować, czy pójść za Chrystusem czy nie. Słowo wypowiedziane z miłością staje się źródłem szlachetnych decyzji, staje się źródłem gestów miłości i poświęcenia. Wypowiedziane z mocą przynosi zawsze efekt. Jeśli nie przynosi go, to mamy do czynienia z nieskutecznym umoralnianiem, z próżnym gadaniem lub – posługując się słowami Pawła Apostoła – z babskimi baśniami.

Módlcie się za nas księży, aby nasza mowa była skuteczna, abyśmy przepowiadali Dobrą Nowinę z mocą. I pamiętajcie, że wasze słowa, wypowiedziane z miłością, choćby nie wiem jak proste były, mogą niejednemu człowiekowi zmienić życie.

Homilia wygłoszona 28 stycznia 2024 r. w Parafii pw. Św. Szczepana w Warszawie.

Foto: flickr.com / danna § curious tangles

 

]]>
Magazyn Forbes: Biznesmeni korzystają z nauk Ignacego Loyoli https://jezuici.pl/2024/01/magazyn-forbes-biznesmeni-korzystaja-z-nauk-ignacego-loyoli/ Wed, 10 Jan 2024 17:11:47 +0000 https://jezuici.pl/?p=88106 Liderzy przedsiębiorstw coraz częściej korzystają z dorobku duchowości ignacjańskiej. Uczą się od Ignacego Loyoli między innymi tego, że nie wszystko musi odbywać się po ich myśli, by przynosiło oczekiwane rezultaty, że więcej osiąga się słuchając wewnętrznego głosu i porad współpracowników niż wygłaszając kazania, że nie powinni koncentrować się wyłącznie na własnych pragnieniach i własnych pomysłach.  […]]]>

Liderzy przedsiębiorstw coraz częściej korzystają z dorobku duchowości ignacjańskiej. Uczą się od Ignacego Loyoli między innymi tego, że nie wszystko musi odbywać się po ich myśli, by przynosiło oczekiwane rezultaty, że więcej osiąga się słuchając wewnętrznego głosu i porad współpracowników niż wygłaszając kazania, że nie powinni koncentrować się wyłącznie na własnych pragnieniach i własnych pomysłach. 

Chris Lowney, były jezuita, autor książki „Heroiczne przywództwo”, na łamach magazynu Forbes z 9 stycznia 2024 r. wspomina jednego z najwybitniejszych bankierów, którego pośmiertnie okrzyknięto „wizjonerem, który zmienił kształt brytyjskiej bankowości”. Terry Eccles więcej słuchał niż mówił – pisze Lowney.

Najważniejszą lekcją, jaką Autor artkułu otrzymał od Terry’ego, z którym pracował w J.P. Morgan & Co., było przekonanie, że przerośnięte „ego zbyt wiele kosztuje”, że pycha zawsze prowadzi do rujnujących pomyłek: jestem lepszy od innych, zawieram imponujące transakcje, stać mnie na wystawne kolacje biznesowe, nie przejmuję się ostrzeżeniami doradców, przeglądam prasę w poszukiwaniu artykułów o moich wspaniałych osiągnięciach.

Zadufani w sobie liderzy i menadżerowie nie przyznają się, nawet przed samym sobą, że to, co robią ma po prostu połechtać ich ego, podnieść ich poczucie dumy. Zdaniem Autora artykułu demon ego jest przebiegłym wrogiem, atakującym z ukrycia. Wydaje się nam, że dokonujemy racjonalnego wyboru, opartego na racjonalnych przesłankach, a w rzeczywistości jesteśmy zainfekowani przerośniętym ego, które w niezauważalny sposób upośledza proces podejmowania decyzji.

Przywołuje myśl założyciela zakonu jezuitów, Ignacego Loyoli, który porównał niepohamowane ego i inne niekontrolowane poruszenia wewnętrzne do „cudzołożników”. Tak jak „cudzołożne” związki, które rozwijają się w ukryciu, tak samo, przez analogię, nasze wewnętrzne ego rozrasta się do potwornych rozmiarów, gdy nasze egoistyczne działania pozostają nieuświadomione, ukryte w naszej podświadomości.

„Spostrzeżenia Terry’ego (i Ignacego z Loyoli) nie odnoszą się tylko do wielkich transakcji bankowych. Demon ego prześladuje nas wszystkich, podstępnie i bezlitośnie, gdy decydujemy, jakiej marki ubrania nosimy lub jakimi samochodami jeździmy, jak meblujemy nasz domu, by wyglądał bardziej luksusowo niż dom pana Smitha. Działamy destrukcyjnie, gdy nie chcemy przyznać partnerowi, że się mylimy, lub przyznać się przed samym sobą, że pragniemy mieć władzę i być podziwiani, albo też gdy odrzucamy pomysł kolegi czy współmałżonka tylko dlatego, że jest lepszy od naszego”.

Co więc w takiej sytuacji robić? – pyta Chris Lowney – i odnosi się do ignacjańskiej analogii: „Tak jak cudzołożne romanse często kończą się, gdy zostają publicznie ujawnione, tak samo nasze podprogowe sterowniki ego często tracą nad nami władzę, gdy zostaną wydobyte na oczyszczające światło dzienne naszej świadomości”.

W związku z tym Autor proponuje, aby przed podjęciem każdej decyzji zanurzyć się w introspekcję, sporządzić listę „za i przeciw”, ocenić ewentualną alternatywę, obliczyć koszty i rozważyć możliwe kompromisy, nie żałować czasu na refleksję.  Zastanowić się , jakie czynniki ego mogą subtelnie na mnie oddziaływać wprowadzając mnie w błąd. Czy moje myślenie nie jest zainfekowane nadmierną potrzebą „wygrywania”, bycia kimś ważnym, podziwianym? Czy mojego myślenia nie upośledza chęć zdobycia większej władzy, wyższego statusu? Po wydobyciu na światło dzienne tych potencjalnych czynników wykolejających zdrowe myślenie, mamy większe szanse – zdaniem Lowneya – na ich unieszkodliwienie i dokonanie rozsądnego wyboru.

Przy okazji Autor artykułu proponuje biznesmenom, by oprawili w ramkę jedno krótkie zdanie – „ego zbyt wiele kosztuje” – i umieścili ją w widocznym miejscu w swoim biurze tak, by rzucało się w oczy, szczególnie wtedy, gdy mają podjąć jakąś ważną decyzję lub stanąć w prawdzie, gdy dokonali wcześniej jakiegoś głupiego wyboru.

Polecana przez Chrisa Lowneya introspekcja jest elementem klasycznego ignacjańskiego rachunku sumienia. Jak najbardziej jest godna polecenia każdemu, kto chce podejmować mądre decyzje.

Wojciech Żmudziński SJ

Na zdjęciu Chris Lowney podczas konferencji w Centrum Arrupe w Gdyni w roku 2009.

 

]]>
Homilia na Niedzielę Chrztu Pańskiego https://jezuici.pl/2024/01/homilia-na-niedziele-chrztu-panskiego/ Sun, 07 Jan 2024 21:38:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=88071 Nad Jordanem Jezus przyjmuje chrzest od Jana Chrzciciela. Przyjmuje ten chrzest przez zanurzenie w wodzie. Nad Jezusem unosi się Duch Święty i tak się unosi jakby unosiła się gołębica. Polskie słowo „chrzest” pochodzi od starosłowiańskiego słowa „kriest”, co znaczy „krzyż”. Nie jest to przypadkowe, gdyż w chrzcie człowiek umiera, aby narodził się w nim nowy […]]]>

Nad Jordanem Jezus przyjmuje chrzest od Jana Chrzciciela. Przyjmuje ten chrzest przez zanurzenie w wodzie. Nad Jezusem unosi się Duch Święty i tak się unosi jakby unosiła się gołębica.

Polskie słowo „chrzest” pochodzi od starosłowiańskiego słowa „kriest”, co znaczy „krzyż”. Nie jest to przypadkowe, gdyż w chrzcie człowiek umiera, aby narodził się w nim nowy człowiek. Przekreśla stare życie i zaczyna nowe. Zanurzenie w wodzie jest uśmierceniem wszystkiego, co w nas złe, a wynurzenie się z wody jest powstaniem do nowego życia w Chrystusie. Po chrzcie żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus.

Greckie słowo na chrzest to „baptidzō”, a znaczy ono po prostu „zanurzyć w wodzie”. Stary człowiek ginie w chrzcie jak wojska faraona w odmętach Morza Czerwonego. A wynurzając się zostaje uratowany od wiecznej śmierci, zbawiony od grzechu, ale także zostaje uwolniony od prawa.

Dla nowych ludzi nie ma już nakazów. Nie ma „muszę”. Nowy człowiek patrzy na Boże przykazania jak na zadania, a nie jak na nakazy i zakazy. Żyje logiką „chcę”, „pragnę”. Czy ta przemiana w wolnego człowieka dokonała się w was?

Przy chrzcie Jezusa asystuje Duch Święty, który unosi się nad Nim niczym gołębica. Ten sam Duch Święty asystował przy naszym chrzcie. I do dzisiaj, przez całe nasze życie unosi się nad nami podobnie jak gołębica nad gniazdem. Nie jest podobny do gołębicy, lecz do jej unoszenia się z troską o młode. Duch Święty unosi się z matczyną troską nad rodzącym się nowym człowiekiem. W momencie chrztu jesteśmy bezradnymi i ślepymi pisklętami, a naszą Matką, która troszczy się o nasz rozwój jest Duch Święty.

Gdy przynosicie dziecko do chrztu, to deklarujecie współpracę z Duchem Świętym, aby dziecko w miarę wzrastania upodabniało się do Chrystusa, aby żyło chrztem każdego dnia, aby każdego dnia umierał w nim stary człowiek myślący kategoriami „muszę – nie muszę” i aby każdego dnia dochodził do głosu nowy człowiek myślący po Bożemu, czyli „chcę tego, czego chce Bóg”. A jeśli ktoś chce tego, czego chce Bóg, to nie jest już niewolnikiem grzechu i prawa. Może robić co chce. Czy doświadczacie takiej wolności?

Nie ma przykazań: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij. Są przykazania: nie będziesz zabijał, nie będziesz cudzołożył, nie będziesz kradł jeśli doświadczysz Bożej miłości. Nie będziesz chciał zabijać, cudzołożyć i kraść. Będziesz chciał tego, czego chce Bóg. Jeśli umrze w tobie stary człowiek i narodzisz się do nowego życia, twoje pragnienia staną się szlachetne, a że jako słaby człowiek zdradzisz nie raz te twoje szlachetne pragnienia, Kościół oferuje ci sakrament pojednania. Abyś się podniósł i powrócił do tego, co wydarzyło się w momencie chrztu.

Nad Jordanem Jezus jako człowiek powiedział swojemu Ojcu w niebie: „Ojcze, chce tego, czego Ty chcesz!” W tym duchu odnów swoje przyrzeczenia chrzcielne.

Homilia wygłoszona 7 stycznia 2024 roku, w Niedzielę Chrztu Pańskiego, w Parafii pw. Św. Szczepana w Warszawie.

Foto: flickr.com /

 

]]>
Życie jest pełne niespodzianek https://jezuici.pl/2023/12/zycie-jest-pelne-niespodzianek/ Sun, 31 Dec 2023 10:49:33 +0000 https://jezuici.pl/?p=88000 Kazanie wygłoszone 31 grudnia 2023 roku w Parafii pw. św. Szczepana w Warszawie.  Życie jest pełne pięknych niespodzianek, ale życie jest pełne także obietnic, które przynoszą rozczarowanie. Spodziewamy się czegoś, a tu nic. Czekamy na coś, czekamy na kogoś, na czyjś gest, na czyjeś słowo, i wydaje się nam, że czekamy na darmo. Podobne doświadczenie […]]]>

Kazanie wygłoszone 31 grudnia 2023 roku w Parafii pw. św. Szczepana w Warszawie. 

Życie jest pełne pięknych niespodzianek, ale życie jest pełne także obietnic, które przynoszą rozczarowanie. Spodziewamy się czegoś, a tu nic. Czekamy na coś, czekamy na kogoś, na czyjś gest, na czyjeś słowo, i wydaje się nam, że czekamy na darmo. Podobne doświadczenie miał patriarcha Abraham.

Bóg obiecuje Abrahamowi, że uczyni z niego wielki naród. „Spójrz w niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić […]. Tak liczne będzie twoje potomstwo” (Rdz 15,5). Potem Bóg obiecuje mu kraj na własność i jeszcze raz mówi: „Staniesz się ojcem wielu narodów”. Jak długo jeszcze? Kiedy wreszcie spełni się ta obietnica? I po kolejnych latach Bóg powtarza tę samą obietnicę: „będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza”. A tu jak nie było potomka, tak nie ma. Mijają lata. Jak długo jeszcze? Kiedy wreszcie spełni się Boża obietnica?

Czy zdarzyło się wam kiedyś otrzymać podarunek w ogromnym pudle, które skrywało w sobie kolejne pudło, a te następne pudło? I następne, piąte, szóste. I dopiero w siódmym, małym pudełku, zapakowany w kolorowy papier i przewiązany wstążeczkami jest właściwy prezent. Ktoś mi kiedyś zrobił taką niespodziankę. Każde tekturowe pudło było dokładnie owinięte papierem i oklejone taśmą. Gdy dobrałem się wreszcie do ostatniego z nich, rozdzierałem w pośpiechu papier. Chciałem jak najszybciej dostać się do środka. Nareszcie! Nie patrzyłem na zegarek. Nie wiem ile mi to czasu zajęło, ale na pewno nie kilkadziesiąt lat. A tak długo Abraham odpakowywał prezent z obiecanym potomkiem Izaakiem. Biedny Abraham! Niejeden by się zniechęcił.

Tajemnicę, jaka została powierzona Abrahamowi, odkrywał Bóg po kawałku. Co jakiś czas odsłaniał kolejny rąbek tajemnicy. To, co znajdowało się w ostatnim „pudełku” odpakowali dopiero potomkowie Abrahama po 12 wiekach. Zanim jego potomkowie, po 12 wiekach, przybyli do groty w Betlejem, minęło wiele pokoleń. Tym właściwym prezentem, tym darem, był Mesjasz. Kości Abrahama dawno obróciły się w proch. Drodzy Bracia i Siostry, w przyjaźni z Bogiem trzeba być gotowym na to, by ponieść ciężar obietnicy, nigdy nie doświadczając jej za życia. Może wnukowie, może prawnukowie, tego doczekają. Uczestniczymy w projekcie większym niż nasze krótkie życie.

Ostatni rąbek największej tajemnicy, obietnicy danej Abrahamowi, został odkryty w Chrystusie. Abraham jest postacią ponadczasową i ponadczasowa jest dana mu obietnica. Czy rozumiał Abraham, że będzie miał swoje dzieci nie tylko w Izraelu, ale w każdej chrześcijańskiej świątyni? On jest także naszym ojcem, ojcem naszej wiary.

Pomyśl, co w chrześcijaństwie, w Kościele, wydaje ci się niezrozumiałe, trudne do przyjęcia. Także dla Abrahama były niezrozumiałe poczynania Pana Boga. Miej cierpliwość. Bywają w życiu chwile, gdy raptem po latach nabiera sensu coś, co wydawało nam się mało istotne, albo przykre, stresujące. Jakieś słowa, jakieś gesty, wydarzenia, w pewnym momencie naszego życia nabierają one głębokiego sensu, zyskują tajemniczą moc. Miej ufność dziecka, które wierzy, że wszystko kryje w sobie jakąś niezgłębioną tajemnicę i że za rogiem zawsze czeka jakaś niespodzianka, piękna niespodzianka. Bądź optymistą.

Tak jak życie Abrahama, tak i nasze życie nie jest wolne od rozczarowań. Ale nasze życie jest również pełne przyjemnych niespodzianek. Pomyśl, jakie niespodzianki sprawiły ci radość w mijającym roku, wzruszyły cię do łez. Po wielu latach widać, że warto było czekać.

Zrobiłem sobie wczoraj rachunek sumienia z niespodzianek. Przedstawiłem je Bogu, podziękowałem mu za nie. Jedną z nich się podzielę.

We wrześniu prowadziłem w Albanie szkolenie dla nauczycieli. Podczas przerwy podeszła do mnie siostra zakonna.
– Czy pamięta ojciec małą bosą dziewczynkę z miejscowości Bilaj, która przed trzydziestu laty przychodziła do ojca po pomoc i którą częstował ojciec czekoladowymi cukierkami? Czy ojciec ją pamięta?
– Tak, tak, pamiętam. Oczywiście. Zrobiłem wtedy zdjęcie, które mam do dzisiaj.
– To ja jestem tą dziewczynką.

Moje stresujące doświadczenie wojny domowej w Albanii sprzed 30 lat zmieniło się w jedno radosne wzruszenie. Oto Panie Boże owoc stresów i niepewności. Dziękuję Ci za tę małą dziewczynkę, a dziś prawie 40-letnią zakonnicę. Stanęliśmy razem przed Panem podczas Mszy świętej i dziękowaliśmy.

Drodzy bracia i siostry, to bardzo ważne, aby wszystkie nasze miłe niespodzianki przedstawiać Bogu, tak jak Maryja i Józef przedstawili Bogu Jezusa i dziękowali za Niego. Ale równie ważne, by przedstawiać Bogu nasze rozczarowania. Wtedy Bóg pomoże nam zrozumieć, dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Kiedyś wrócą do nas wydarzenia sprzed lat; wydarzenia, które wydawały się być jednym wielkim rozczarowaniem i stresem. Po wielu latach zobaczymy je w świetle Ewangelii. Jeśli nie my, to nasze dzieci lub wnuki. Uczestniczymy w bożym projekcie – większym niż nasze krótkie życie.

 

]]>
Łatwo zapomnieć o dobru, które się otrzymało https://jezuici.pl/2023/12/latwo-zapomniec-o-dobru-ktore-sie-otrzymalo/ Sun, 24 Dec 2023 08:50:21 +0000 https://jezuici.pl/?p=87938 „O tym, co dobre w Kościele”. Tak brzmi podtytuł artykułu, w którym rozmawiają na łamach świątecznego wydania Gazety Wyborczej dwaj antyklerykałowie: Artur Nowak i były jezuita Stanisław Obirek. Doświadczenie byłego jezuity z lat dzieciństwa było bardzo pozytywne. Nie wspomina „religii jako opresyjnej czy ograniczającej. Przeciwnie, to był świat, w którym czułem się dobrze i bezpiecznie”. […]]]>

„O tym, co dobre w Kościele”. Tak brzmi podtytuł artykułu, w którym rozmawiają na łamach świątecznego wydania Gazety Wyborczej dwaj antyklerykałowie: Artur Nowak i były jezuita Stanisław Obirek.

Doświadczenie byłego jezuity z lat dzieciństwa było bardzo pozytywne. Nie wspomina „religii jako opresyjnej czy ograniczającej. Przeciwnie, to był świat, w którym czułem się dobrze i bezpiecznie”. Wstępując do zakonu jezuitów szukał wspólnoty i jak zwierza się w rozmowie, nigdy jej tam nie znalazł. Nota bene, chętnie usłyszałbym od niego osobiście, jak sobie wyobrażał wspólnotę i czego mu brakowało, bo miał w zakonie i życzliwość współbraci i możliwość rozwoju większą niż wielu innych.

„Jezuici spoza Polski uświadomili mi, że moje wyobrażenia i marzenia o Kościele wcale nie były wygórowane – mówi Obirek – i gdyby nie długi pontyfikat Jana Pawła II, miały szansę się spełnić”. Krytykuje ówczesnego papieża, który według niego, swoim zdeterminowanym konserwatyzmem doprowadził do tego, że księża dla kariery rezygnowali z własnych przekonań. Czyżby Obirek też z nich musiał zrezygnować, by zostać Rektorem Kolegium Jezuitów z nominacji ówczesnego Przełożonego Generalnego? Twierdzi, że tylko dzięki jezuitom spoza Polski, niezależnie myślącym, chciał pozostać w zakonie. „Choćby po to, żeby walczyć i rozwijać demokratyczne intuicje Soboru Watykańskiego II. I dlatego, chociaż w końcu znalazłem zbawienie poza Kościołem, patrzę na Kościół Franciszka z nową nadzieją”.

Oprócz tej końcowej nadziei, trudno w wypowiedzi Stanisława Obirka znaleźć to dobro, o którym mówi krótki wstęp do rozmowy, a przecież go doświadczał przez wiele lat przy różnych okazjach. Szkoda, że tak łatwo zapomina o tym, co otrzymał i że tak trudno mu uwolnić się od przykrych doświadczeń, których było przecież niewiele.

Wojciech Żmudziński SJ

Źródło: „Wolna Sobota” (dodatek do Gazety Wyborczej, 23-26 grudnia 2023), s. 4-5.

 

]]>
Walka we włoskim senacie o tradycyjną szopkę w szkołach https://jezuici.pl/2023/12/walka-we-wloskim-parlamencie-o-tradycyjna-szopke-w-szkolach/ Fri, 22 Dec 2023 12:13:22 +0000 https://jezuici.pl/?p=87900 W ostatnich latach, w niektórych włoskich szkołach, wprowadzono zakaz ustawiania szopki bożonarodzeniowej, jako elementu religijnego pogwałcającego świecki charakter szkoły. W grudniu tego roku we włoskim senacie ugrupowanie Giorgii Meloni zaproponowało wprowadzenie zapisu w prawie, który gwarantowałby obecność chrześcijańskich symboli i elementów nawiązujących do tradycyjnych świąt w szkołach publicznych. Senatorka z ugrupowania politycznego „Fratelli d’Italia”, Lavinia […]]]>

W ostatnich latach, w niektórych włoskich szkołach, wprowadzono zakaz ustawiania szopki bożonarodzeniowej, jako elementu religijnego pogwałcającego świecki charakter szkoły.

W grudniu tego roku we włoskim senacie ugrupowanie Giorgii Meloni zaproponowało wprowadzenie zapisu w prawie, który gwarantowałby obecność chrześcijańskich symboli i elementów nawiązujących do tradycyjnych świąt w szkołach publicznych.

Senatorka z ugrupowania politycznego „Fratelli d’Italia”, Lavinia Mennuni, jedna z pomysłodawczyń propozycji, ocenia decyzje zakazujące szopki w szkołach jako „niedopuszczalne i żenujące”. Zamienianie świąt Bożego Narodzenia w świecką tradycję Ferii Zimowych, by nie urazić wyznawców innych religii, uważa za chore.

Wniosek przedstawiony w senacie przewiduje wprowadzenie zakazu zakazywania w szkołach inicjatyw promowanych przez rodziców, uczniów lub właściwe organy szkolne, a które nawiązywałyby do tradycyjnych świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Powołując się na Konstytucję, która gwarantuje wolność religijną, wnioskodawcy nowego przepisu przypominają, że Konstytucja nie nakłada obowiązku odrzucania symboli religijnych, historycznych i kulturowych, które są wyrazem tradycji związanej z tożsamością narodu włoskiego. Zakaz kontynuowania rodzimych tradycji w przestrzeniach, gdzie wychowywana jest młodzież, jest „atakiem na wartości i pielęgnowaną od dawna tradycję naszego narodu” – czytamy w projekcie.

Zgodnie z projektem ustawy, „przygotowanie szopki betlejemskiej, podobnie jak przygotowanie przedstawień i uroczystości, nie obejmuje żadnych działań indoktrynacyjnych ani tym bardziej prozelityzmu ze strony państwa włoskiego, a już na pewno nie prowadzi do dyskryminacji uczniów – i ich rodzin – którzy wyznają inne religie”. Nowe przepisy miałyby przypominać o głębokich korzeniach włoskiej tożsamości narodowej związanej z katolickimi świętami.

Największe zastrzeżenia pośród promotorów „świeckości państwa” budzi proponowany zapis, że wobec osób, które naruszą te nowe przepisy, będzie wszczynane „postępowanie dyscyplinarne zgodnie z obowiązującym prawem”. Wokół wniosku przedstawionego w senacie, toczy się burzliwa dyskusja. Jego przeciwnicy interpretują go, jako obowiązek stawiania w szkołach szopek bożonarodzeniowych. Nie wiemy, czy propozycja partii Meloni przejdzie, ale we włoskim Ministerstwie Edukacji szopka już stanęła.

Na podstawie informacji z włoskich dzienników,
Wojciech Żmudziński SJ / jezuici.pl

Zdjęcie pochodzi z Zespołu Szkół Jezuitów w Gdyni

]]>
Skomplikowane życie kobiet z genealogii Jezusa https://jezuici.pl/2023/12/skomplikowane-zycie-kobiet-z-genealogii-jezusa/ Sun, 17 Dec 2023 11:30:38 +0000 https://jezuici.pl/?p=87834 Troska Izraela o tożsamość szła zawsze w parze z zabieganiem o to, by każda rodzina znała dobrze swoją historię. Czystość pochodzenia poświadczana była genealogią sięgającą daleko w przeszłość, aż do ojca Abrahama, a przynajmniej do któregoś z synów Jakuba. Na początku Ewangelii według Mateusza odnajdujemy genealogię Jezusa z Nazaretu począwszy od Abrahama poprzez Dawida aż […]]]>

Troska Izraela o tożsamość szła zawsze w parze z zabieganiem o to, by każda rodzina znała dobrze swoją historię. Czystość pochodzenia poświadczana była genealogią sięgającą daleko w przeszłość, aż do ojca Abrahama, a przynajmniej do któregoś z synów Jakuba. Na początku Ewangelii według Mateusza odnajdujemy genealogię Jezusa z Nazaretu począwszy od Abrahama poprzez Dawida aż do cieśli Józefa i poślubionej mu Maryi.

Oprócz Maryi, matki Jezusa, znajdziemy w tej genealogii cztery inne kobiety. Mateusz Ewangelista wymienia Tamar, Rachab, Ru i Batszebą. Kim były te kobiety?

Tamar była wdową po pierworodnym synu Judy (Rdz 38), która przebrana za nierządnicę przespała się z ojcem zmarłego męża. Z tego związku narodziły się bliźnięta. Jeden z nich Peres (Fares) stał się kolejnym ogniwem w genealogii Jezusa.

Rachab to prostytutka z Jerycha, która ukryła zwiadowców wysłanych przez Jozuego ratując im życie (Joz 2). Była matką Booza, prababką Jessego, który był ojcem króla Dawida. W prostej linii od Dawida pochodził Józef, opiekun Jezusa.

Rut, Moabitka, której imieniem nazwano jedną z ksiąg Biblii Hebrajskiej, nie należała do narodu wybranego. Po, po śmierci męża, z miłości do teściowej, zadeklarowała „gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem” i zamieszkała z nią w ziemi Judy.

Batszeba była żoną wiernego królowi żołnierza Uriasza Chetyty, która tak spodobała się królowi Dawidowi, że ten doprowadził podstępem do śmierci jej męża i wziąć ją sobie za żonę (2 Sm 11).

Maryja z Nazaretu nie wywodziła się z rodu Dawida. Należała do potomków Lewiego. Jednak poprzez związek z Józefem, potomkiem Dawida, zagwarantowała Jezusowi szlachetne, królewskie pochodzenie. W ten sposób spełniła się obietnica dana przez Boga Izraelowi: „wyrośnie różdżka z pnia Jessego [syna Dawida], wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej” (Iz 11,1-2). Łatwo jest dzisiaj powiedzieć, że Bóg uczynił w niej wielkie rzeczy, ale gdy uświadomimy sobie, jak wytykano ją palcami – niedoszłą małżonkę z przedślubnym dzieckiem – zobaczymy w niej przerażoną nastolatkę, od której odwrócili się najbliżsi.

Barwne historie tych pięciu kobiet, które zostały wymienione pośród przodków Mesjasza, opisuje Biblia. Nie przedstawia ich w cukierkowych kolorach. To, co je wszystkie łączy, to odwaga i mądrość oraz skomplikowane życie.

Na zdjęciu obraz Jamesa Tissot (1836-1902)  – Batszeba opłakująca swojego męża Uriasza (Jewish Museum, Nowy Jork).

 

]]>
Kazanie: Jakie strzały łamie Matka Boża Łaskawa? https://jezuici.pl/2023/10/kazanie-jakie-strzaly-lamie-matka-boza-laskawa/ Tue, 10 Oct 2023 09:24:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=86510 Kazanie w XXVII niedzielę zwykłą (rok A) wygłoszone 8 października 2023 roku w Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie na okoliczność Złotego Jubileuszu Koronacji Obrazu Matki Bożej Łaskawej. O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, […]]]>

Kazanie w XXVII niedzielę zwykłą (rok A) wygłoszone 8 października 2023 roku w Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie na okoliczność Złotego Jubileuszu Koronacji Obrazu Matki Bożej Łaskawej.

O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli! Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami (Flp 4,6-9).

„Nie martwcie się!” Tak rozpoczyna się dzisiejsze drugie czytanie z Listu Pawła Apostoła do Filipian. Nie martw się! To nie są słowa koleżanki, która cię pociesza. To Słowo Boże, a Słowo Boże ma moc. Autor listu do chrześcijańskiej wspólnoty mówi, żeby nic już nie było dla nas zmartwieniem. Każda sprawa, szczególnie ta trudna, niech będzie dla nas okazją do rozmowy z Bogiem. Wtedy w naszych sercach i w naszych myślach zakróluje Boży pokój.

O jakich trudnych sprawach chcemy dziś z Bogiem rozmawiać? Ja chcę z Nim porozmawiać o skłóconych Polakach, o skłóconych katolikach, o skłóconych rodzinach. To są te trudne sprawy, o których rozwiązanie chcę się dzisiaj modlić za wstawiennictwem Matki Bożej Łaskawej.

Papież Franciszek w najnowszej adhortacji Laudate Deum napisał, że często marnujemy trudne sprawy, marnujemy kryzysy. Nie zmarnujmy tych konfliktów, tych naszych dzisiejszych sporów. Wykorzystajmy je, by doświadczyć pojednania. Gdybyśmy się nie kłócili, nie mielibyśmy tej okazji. Ci, którzy kiedykolwiek byli świadkami pojednania wiedzą, jak poruszający to moment, jak piękny to gest i jak owocny. Byłem świadkiem wielu wzruszających słów przebaczenia i pojednania. Do końca życia nie zapomnę tych sytuacji. Wielu świętych jest dla nas przykładem, że zgoda, porozumienie i ustąpienie drugiemu, otwiera drzwi, którymi wchodzi w nasze serce Bóg pokoju.

Wczoraj obchodziliśmy uroczyście 50-lecie koronacji obrazu Matki Bożej Łaskawej, patronki Warszawy i Strażniczki Polski. Popatrzmy dziś na ten obraz na nowy sposób. Przyjrzyjmy się tym połamanym przez Maryję strzałom i odczytajmy je w nowym kluczu.

Kiedyś, jeszcze we Włoszech, w XV wieku, interpretowano je, jako strzały Bożego gniewu, ale przecież Bóg nie rani, nie walczy przeciwko człowiekowi. On go podnosi, umacnia, daje nadzieję. Później, gdy kult Matki Bożej Łaskawej przywędrował do Polski, te połamane strzały utożsamiano z siedmioma nieszczęściami zesłanymi na ludzi przez anioła zapalczywości: epidemie, wojny, pomieszanie zmysłów, paraliż, skażenie, ciemności i śmierć.

Maryja te strzały łamała. Ratowała nas. Dzisiaj ten obraz odczytajmy w nowy sposób, bardziej przystający do rzeczywistości, w której żyjemy. Strzały, jakie łamie Maryja, to strzały, jakimi sami ranimy się nawzajem. Siedem strzał to siedem grzechów głównych: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie, gniew i lenistwo. Nie to powinno królować w naszych myślach i w naszych sercach.

Maryjo! Złam te strzały naszego gniewu, naszej pychy i chciwości, naszej zazdrości i chęci odwetu! I jak mówi Paweł Apostoł w dzisiejszym czytaniu z Listu do Filipian spraw, abyśmy napełnili nasze myśli i nasze serca tym, co prawdziwe, godne, sprawiedliwe, czyste, miłe zasługujące na uznanie. Czyli czym? Czym konkretnie? Każdym chwalebnym czynem. A chwalebne czyny są czyste i miłe, godne i sprawiedliwe. Nie chodzi tu o waleczność na polu chwały, jaką znamy z naszej trudnej historii. Czyny chwalebne są proste i pokorne jak czyny Maryi.

Ona była gotowa zmienić plany, by przyjąć Boży program na życie, wierzyła w moc Słowa Bożego i trwała na modlitwie z tymi, którzy przeżywali trudne chwile.

Przyjrzyjmy się trzem, dobrze znanym nam scenom z życia Maryi, które ilustrują te chwalebne, proste i pokorne czyny.

W pierwszej scenie widzimy Maryję w dniu zwiastowania. Przybywa do niej Anioł Pański i zapowiada, że pocznie i porodzi Syna Bożego. Młodziutka Maryja miała swoje plany, swoje marzenia, jakoś wyobrażała sobie przyszłość, a tu nagle, w jednym momencie jest poproszona o odstawienie wszystkiego na bok i przyjęcie Bożego planu, przyjęcie programu, który zmienił wszystko, całe jej życie. Ta gotowość Maryi, która mieszkała w jej sercu od dawna, stała się chwalebnym czynem, gdy przyszedł na to właściwy czas. Pielęgnujcie w swoich myślach taką chwalebną gotowość pójścia za głosem Boga.

Drugi epizod, któremu warto się przyjrzeć to postawa Maryi podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Widząc, że zabrakło wina, zatroskana o gości weselnych rozmawia z Jezusem, by zaradził krępującej sytuacji. A potem zwraca się do sług słowami: „czyńcie cokolwiek wam powie”. Wierzyła, że słowo Jezusa ma moc, że ma moc nie tylko przemiany wody w wino, ale moc przemiany ludzkich serc, choćby były zimne, lodowate. Słowo Boże wciela się w miłość, która jest najsilniejszą bronią, jaką każdy z nas chrześcijan otrzymał. Jest silniejsza od czołgów, pocisków, zasieków, murów… Gdy tracimy wiarę w moc miłości, sięgamy niestety po strzały gniewu.

Kolejna scena opisana w Dziejach Apostolskich ukazuje nam zdesperowanych apostołów, którzy po śmierci Jezusa, zamknięci w wieczerniku, przeżywają najtrudniejsze chwile w swoim życiu. Maryja jest pośród nich i trwa z nimi na modlitwie. Daje nam w ten sposób przykład, że bardzo ważne i chwalebne jest życzliwe bycie z drugim człowiekiem, gdy cały świat wali mu się na głowę.

Naśladujmy Maryję w jej chwalebnych czynach, a ona będzie łamała strzały, którymi się nawzajem ranimy. Prośmy za jej wstawiennictwem, by Bóg doprowadził do pojednania nasze rodziny i nasz naród. Prośmy, by uczył nas także życzliwości i mądrej współpracy z tymi, którzy inaczej myślą i inaczej wierzą niż my.

Tak jak Maryja, pełna Bożej łaski, bądźmy gotowi zmienić nasze plany, aby realizować Boży program na nasze życie.
Tak, jak Maryja, łaskawa względem innych, nie traćmy wiary w moc Bożego Słowa, w moc Bożej Miłości.
Tak, jak Maryja, trwajmy w modlitwie z tymi, którzy przeżywają trudne chwile.

Niech zatroskana o nasze zbawienie Matka Boża Łaskawa połamie strzały, jakimi ranimy się nawzajem. Amen.

]]>
Bóg nie jest katem https://jezuici.pl/2022/08/bog-nie-jest-katem/ Sun, 21 Aug 2022 06:30:14 +0000 https://jezuici.pl/?p=78098 „Zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów. Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego […]]]>

„Zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów. Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?” (Hbr 12,5b-7).

Polski tłumacz tego fragmentu z Listu do Hebrajczyków przetłumaczył greckie słowo „paideia” jako karcenie. Wybrał dość kłopotliwe tłumaczenie, ale popełniłby jeszcze większą pomyłkę, wprowadziłby nas w błąd, gdyby przetłumaczył „paideia” jako „karanie”. Bóg nie wymierza kary. Bóg wychowuje człowieka do karności. Każdy, kto studiował pedagogikę, wie, że „paideia” jest greckim określeniem oznaczającym „wychowanie”. Bóg jest wychowawcą niepokornych i złych, a nie ich katem.

Odkąd pewien gorliwy ksiądz ułożył formułkę, jakiej nauczono nas w dzieciństwie, że Bóg „za dobre wynagradza, a za złe karze”, wryło nam się w świadomość przekonanie, że Bóg karze, że może nas wrzucić do ognia za niewłaściwe postępowanie.

W grece pierwszym znaczeniem słowa „paideia” jest wychowanie, trenowanie ciała, rozwijanie intelektu, wyrabianie ducha. Należałoby więc „karcenie” rozumieć nie jako wymierzanie kary, lecz jako Boże korygowanie naszego postępowania. „Synu mój, nie lekceważ wychowawczych działań Pana – czytamy w liście do Hebrajczyków – nie upadaj na duchu, gdy On cię ćwiczy” (por. Hbr 12,5). Takie jest znaczenie tekstu, który w nieco innym tłumaczeniu słyszymy z ambony w XXI niedzielę zwykłą. Dalej słyszymy „kogo miłuje Pan, tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje” (Hbr 12,6). Otóż ani nie karci, ani nie chłoszcze (gr. mastigo), lecz wychowuje i koryguje. Grecki termin należałoby tłumaczyć nie jako „chłosta”, lecz jako „przywoływanie do porządku”. Bóg przywołuje człowieka do porządku, zwraca mu uwagę, przypomina mu o celu jego życia. Zastanów się człowieku, co robisz! Zobacz, do czego cię to prowadzi! W ten sposób nie osiągniesz szczęścia! Jeśli będziesz tak dalej postępował, skończysz w jeziorze ognia i siarki.

Człowiek karany jest nie przez Boga, lecz przez konsekwencje swoich niewłaściwych wyborów, przez rezultaty swoich grzesznych postaw. Natomiast Bóg, jak dobry trener, ćwiczy nas, byśmy nie ulegali pokusom i godnie znosili wszelkie przeciwności losu i nie tracili przy tym pogody ducha. Bóg jest dobrym wychowawcą. Nie chłoszcze swoich dzieci, lecz wychowuje je do życiowej mądrości; przeprowadzając przez kryzysy i próby.

A gdy któreś dziecko upadnie, to co robi dobry Ojciec? Nie mówi „dobrze ci tak”, „masz za swoje”. Dobry Ojciec motywuje. Podnieś się, nie zasypiaj, nie myśl tylko o sobie, spróbuj jeszcze raz. Co robi dobra matka, gdy dziecko uczące się chodzić upadnie, gdy się przewróci? Wymierza mu karę, czy raczej opatruje skaleczone kolano? Bóg postępuje jak dobry Ojciec i jak kochająca dziecko matka.

Bóg jest sędzią, który usprawiedliwia i stwarza nam okazje, abyśmy się poprawili i za 77 razem odnieśli sukces w naśladowaniu Chrystusa. Bóg jest trenerem, który motywuje, a nie zgorzkniałym starcem, który zniechęca. Nie ma zamiaru przyłapywać nas na naszych słabościach, ale obdarowuje nas mocą, abyśmy nasze słabości przezwyciężali. Gdyby Jego królestwo było z tego świata, to Jego władza sędziowska polegałaby na wskazywaniu winnego, na skazywaniu grzesznika. Jednak Bóg jest wychowawcą niepokornych i złych, a nie ich katem.

Jest jak trener sportowy, który ćwiczy, motywuje i wskazuje skąd czerpać moc, by stać się dobrym. Dobry trener wierzy w możliwości podopiecznego. Zachęca go, by to, co zrobił dzisiaj dobrze, jutro zrobił jeszcze lepiej. To jest właśnie zadanie dla ciebie! Możesz być w tym jeszcze lepszy! Jesteś w stanie pokazać innym, jak szlachetnie może człowiek postępować!

Kat czyha, aż złamiesz prawo, a wychowawca przypomina: Idąc tą drogą, już raz upadłeś, wybierz inną, lepszą! Zobacz, przeoczyłeś coś ważnego! Pamiętasz swoje dzieciństwo i jaką radość sprawiło ci oddanie ulubionej zabawki chłopcu z domu dziecka? Nie poprzestawaj na tym jednym geście! Zaplanujmy coś wyjątkowego, coś pięknego!

Trener kolarza, któremu zabrakło ułamka sekundy, by stanąć na podium, zaleca ćwiczenia korygujące. Pomaga mu zrozumieć, dlaczego stało się tak, jak się stało i podpowiada rozwiązania na przyszłość. Bóg zwraca uwagę swoim dzieciom na ich mocne strony i jak dobry trener mówi: Możesz zrobić to bardziej profesjonalnie! Bądź w tym mistrzem, a inni będą chcieli się od ciebie uczyć! Wierzę w ciebie! Kiedyś będziesz na pewno lepszy!

Nasze złe postępowanie nie jest końcem świata ani tragedią dla Pana Boga. Dla niego nie jest najważniejsze, abyśmy bili rekordy w dobrych uczynkach. Najważniejsze jest nasze serce: Jak pragniemy postępować. A wszystko inne jest łaską.

Nie mamy wpływu na pogodę. Raz przez życie przejdzie burza, innym razem niebo będzie bezchmurne. Żeglarz nie ma wpływu na to, skąd wieje wiatr, ale jeśli będzie wiedział, jak ustawić żagiel i jak posługiwać się sterem, będzie płynął do celu. Tego uczy dobry trener i tego uczy nas Bóg. Gdy czasem wzywa nas na przerwę techniczną do konfesjonału, bądźmy dobrej myśli. Chyba nie chcesz przesiedzieć całego życia na ławce rezerwowych. Bóg nigdy nie zniechęca. Bóg umacnia. I wciąż w nas wierzy.

Ilustracja pochodzi ze strony internetowej slavicdivision.com i przedstawia wyobrażenie słowiańskiego boga Świętowita.

 

]]>
W obliczu napięć i konfliktów https://jezuici.pl/2022/08/w-obliczu-napiec-i-konfliktow/ Wed, 03 Aug 2022 07:39:24 +0000 https://jezuici.pl/?p=77915 Zakończył się Rok Ignacjański i co dalej? Ojciec Arturo Sosa SJ mówi o misji jezuitów w obliczu napięć i konfliktów. Od 2016 roku Towarzystwem Jezusowym kieruje o. Arturo Sosa SJ, politolog z Ameryki Łacińskiej. Rozmawia z nim we włoskim miesięczniku Aggiornamenti Sociali, jego młodszy współbrat, redaktor naczelny czasopisma, o. Giuseppe Riggio SJ. Ojciec generał nie […]]]>

Zakończył się Rok Ignacjański i co dalej? Ojciec Arturo Sosa SJ mówi o misji jezuitów w obliczu napięć i konfliktów.

Od 2016 roku Towarzystwem Jezusowym kieruje o. Arturo Sosa SJ, politolog z Ameryki Łacińskiej. Rozmawia z nim we włoskim miesięczniku Aggiornamenti Sociali, jego młodszy współbrat, redaktor naczelny czasopisma, o. Giuseppe Riggio SJ. Ojciec generał nie proponuje łatwych rozwiązań, lecz zachęca, by zaangażowanie społeczne zakorzenić głęboko w duchowości. Dzięki temu, według ojca Sosy, unikniemy zagubienia i nie będziemy przerażeni w stawianiu czoła złożonym zmianom, jakich doświadczamy w dzisiejszym świecie.

Ojciec generał podkreślił w rozmowie, że docenia hojne i kreatywne zaangażowanie apostolskie swoich współbraci i świeckich współpracowników Towarzystwa Jezusowego. To, co go niepokoi i skłania do szczególnej troski w kierowaniu zakonem, to konieczność trwania w żywej relacji z Chrystusem i jej pogłębiania. „W Towarzystwie Jezusowym było i będzie zawsze obecne napięcie między popadaniem w aktywizm, dążeniem do bycia skutecznymi i osiągania mierzalnych celów, a świadczeniem własnym życiem o głębokiej relacji z Panem. Powiązanie życia z misją jest podstawowe: jeśli życie nie jest zakorzenione w Chrystusie, to nie warto angażować się w misję. Jeśli nie ma osobistego i permanentnego doświadczenia rozwijania się w spotkaniu z Panem, nie ma wolności” – mówił generał.

Jeśli życie nie jest zakorzenione w Chrystusie, to nie warto angażować się w misję

Pytany o Rok Ignacjański przypomniał, że nie został on ogłoszony, by promować Towarzystwo, jego działalność, czy też postać Ignacego Loyoli, ale by „zobaczyć wszystko na nowo w Chrystusie”, jak mówi hasło roku jubileuszowego. „Intencją było odświeżenie naszego patrzenia na rzeczywistość, aby intensywnie ożywić nasze doświadczenie spotkania z Panem, tak jak czynił to wielokrotnie w swoim życiu Ignacy a po nim, jego towarzysze”. Uważa, że jezuici i ich współpracownicy wzięli na poważnie to wezwanie i wydaje się, że zdali w tym czasie egzamin z pogłębiania relacji z Chrystusem, w dużej mierze korzystając z ćwiczeń duchowych. Zachęca ich, by nie kończyli tego duchowego procesu umacniania relacji z Panem wraz z zakończeniem Roku Ignacjańskiego.

„Chodzi o to, by ziarna, które zostały wrzucone w ziemię, zaczęły kiełkować, stając się dojrzałym drzewem. Ten proces wymaga uwagi i troski do momentu, gdy ziemia dostarczy niezbędnego pokarmu, korzenie się wzmocnią, a szkodniki i naturalne wydarzenia nie zniszczą go, zanim przyniesie owoce” – zaakcentował w rozmowie generał i podkreślił, że kroki podjęte w roku jubileuszowym muszą być kontynuowane.

Kroki podjęte w roku jubileuszowym muszą być kontynuowane

Zapytany o to, jak realizować misję, jaka została nam powierzona i wyartykułowana ostatnio w formie czterech preferencji apostolskich, gdy jesteśmy nieustannie konfrontowani z szybko następującymi po sobie zmianami, odpowiedział:

„To prawda, że jesteśmy świadkami nagłych zmian w wielu obszarach, ale moim zdaniem zmianą, która przebiega najszybciej, jest utrata świadomości przynależności do społeczeństwa obywatelskiego, a co za tym idzie nasilanie się postaw personalistycznych i arbitralnych”. Jako niezbędne atrybuty osoby, chcącej sprostać nowym wyzwaniom, oprócz żywej relacji z Chrystusem, która jest podstawą, wymienił głębię intelektualną. Ona chroni nas przed pokusami taniego konsumpcjonizmu, bezrefleksyjnego karmienia się tekstami, ideami i gotowymi rozwiązaniami, które bardzo szybko kończą w śmietniku. Wartościowa myśl potrzebuje czasu, by dojrzeć. Musi wejść w dialog i konfrontację, dać się zweryfikować na podstawie doświadczenia innych, pozwolić się skrytykować i sama być krytyczną. Ojciec Sosa przyznaje, że tego rodzaju myślenia brakuje często również pośród jezuitów.

Krytykuje nostalgię za przeszłością przypominając, że wcale nie była ona taka chwalebna, jak się ją przedstawia. „Nie prawda, że Kościół był lepszy 50 lat temu, bo czemu w takim razie służyłby Sobór Watykański II? Czy dlatego podjęto się tego rodzaju reformy w Kościele, bo wszystko dobrze funkcjonowało?” Widzi potrzebę krytycznego spojrzenia na własną historię.

Nie prawda, że Kościół był lepszy 50 lat temu

Ćwiczenia duchowe nie zostały pomyślane jako propozycja, która miałaby trafić pod strzechy. Są zawsze ofertą dla mniejszości. „Nie powinniśmy martwić się liczbami, lecz jakością tego, co robimy i jak towarzyszymy innym. Nie ma innej drogi do rozwoju niż osobiste towarzyszenie: to jest jedna z piękniejszych tradycji Towarzystwa, od samych jego początków”. Ojciec Sosa tłumaczy, że jezuici nie mają jakiejś mapy drogowej, która wyznaczałaby punkty, do których zmierzają. Gdybyśmy ją stworzyli, oznaczałoby to, że chcemy przejąć kontrolę nad sytuacją, że już z góry wiemy, jaką drogą chcemy podążać. Wtedy sami byśmy się oszukiwali: „naszym wyzwaniem jest pozwolić się prowadzić, bo w innym wypadku, po co rozeznajemy? Jeśli znamy mapę, po co nam rozeznawanie? Potrzebujemy środka lokomocji dostosowanego do terenu, umiejętności kalkulowania czasu, ale musimy zrozumieć, że nie oznacza to kontrolowania sytuacji. Wręcz przeciwnie, musimy zrezygnować z trzymania wszystkiego pod kontrolą i uczyć się jak dać się prowadzić. Nie przychodzi to łatwo jezuicie, który zainwestował 25 lat i 4 doktoraty w swoją formację, ale takie jest nasze powołanie. Nie przygotowujemy się intelektualnie i ogólnie po ludzku, do tego, by mieć kontrolę, ale przeciwnie, do tego, by dać się lepiej prowadzić i robić dobrze to, ku czemu jesteśmy prowadzeni. Potrzeba tu oczywiście ogromnego wysiłku w rozeznawaniu, na poziomie osobistym i wspólnotowym, ale jest to wysiłek niezbędny, bo nie w naszych rękach leży kontrola”.

Musimy zrezygnować z trzymania wszystkiego pod kontrolą i uczyć się jak dać się prowadzić

Zapytany o napięcia i konflikty w Kościele, odpowiada, że „unikanie konfliktów jest zamykaniem Ewangelii”, gdyż ona nie ukrywa konfliktów. Słowa i postawy Jezusa były źródłem radości, ale także prowokowały konflikty. Rozczarował niejedną osobę. Jego śmierć na krzyżu była zgorszeniem. „Dlatego nie da się myśleć o pokojowym Kościele, ulegając iluzji, że można się w nim ukryć przed napięciami i konfliktami. Na przykład podjęcie rozeznania oznacza skonfrontowanie się z konfliktem: to nie jest metoda podejmowania decyzji, lecz podążaniem za Duchem dobrym i odrzucaniem tego złego, mając na uwadze konflikt między dobrem a złem obecny w historii i wobec którego musimy zająć stanowisko”.

Prowadzący rozmowę, o. Riggio, nawiązał do metody „rozmowy duchowej” rozpowszechnionej ostatnio wśród jezuitów, stosowanej także w obecnej drodze synodalnej, i zapytał ojca generała, w jakim stopniu może być ona pomocna w radzeniu sobie w sytuacjach konfliktowych.

Rozmowa duchowa uczy słuchania, mówienia od serca i gotowości modyfikowania własnych zapatrywań

„Według mnie rozmowa duchowa może być wartościową pomocą, ucząc przynajmniej trzech ważnych rzeczy. Pierwszą z nich jest słuchanie, które nie jest łatwe. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale rozmowa duchowa jest niemożliwa do przeprowadzenia bez wprawiania się w hojnej postawie zasłuchania. Druga to mówienie od serca: gdy każdy wypowiada się, zaczynając od doświadczenia Ducha, dzieli się czymś, co ma dla niego znaczenie. Nie łatwo jest wyrazić w słowach to, co odczuwało się w sercu i w tym przychodzi nam z pomocą duchowość ignacjańska, która zwraca dużą uwagę na afektywność, na odczuwanie Pana i z Panem. Wreszcie rozmowa duchowa sprzyja zmianie własnych zapatrywań będącej owocem wolności osiągniętej w duchowym doświadczeniu słuchania, bo słuchając innych, ich historii, słuchamy Ducha. Zmiana własnych zapatrywań nie jest łatwa, ale bardzo ważna. Jest ona fundamentem każdej polityki. Jeśli polityka polega na podejmowaniu decyzji, by czynić z rzeczywistości dobro wspólne bez uciekania się do użycia siły, wymaga od nas negocjowania. W negocjacjach nie da się dojść do porozumienia, jeśli wszyscy uczestnicy negocjacji, indywidualni czy grupowi, nie zmodyfikują swoich stanowisk. W tym wypadku rozmowa duchowa jest swego rodzaju szkołą” – tłumaczył ojciec generał.

Mówiąc o wojnie w Ukrainie, wyraził swoje zdziwienie, że była ona dla wielu zaskoczeniem. Już wcześniej wskazywały na taki scenariusz pewne znaki, takie jak osłabienie demokracji, umacnianie się silnych osobowości u władzy. Aby przewidzieć tę wojnę, wystarczyło myśleć krytycznie. Zapytany o podejście papieża Franciszka do konfliktów na świecie, podkreślił jego umiejętność zachowania pluralizmu pomiędzy najbliższymi współpracownikami i rozumienia złożoności różnych sytuacji. Papieża postrzega jako lidera dostrzegającego złożoność procesu dziejących się przemian.

„Jednym z kluczowych punktów nauczania Franciszka jest koncentrowanie się na dynamice procesów przebiegających w różnych rytmach, nie takich samych dla każdego. W tak złożonej rzeczywistości, jaką jest Kościół, wiele procesów przebiega równolegle, w różnym tempie i nie tylko w jednym kierunku. Wydaje mi się, że pontyfikat Franciszka otworzył w tym sensie wiele okien na otaczającą nas rzeczywistość”. Żyjemy nie tyle w epoce zmian, ile podczas zmiany epoki i dlatego „musimy dać się prowadzić Duchowi. To jest wielkie wyzwanie i dlatego dobrze jest zakorzenić się w doświadczeniu duchowym. Gdy mówi się o Kościele w Europie, ma się zawsze na myśli laicyzację Europy”. Generał jezuitów widzi w tym przede wszystkim okazję i jest przekonany, że powinniśmy starać się zrozumieć nową rzeczywistość i dostrzec w niej przede wszystkim zalety. „Trzeba zacząć od słuchania, by móc coś więcej powiedzieć i móc towarzyszyć procesom” zachodzącym podczas zmieniających się epok.

Powyższy tekst jest omówieniem wywiadu, który ukazał się w jezuickim miesięczniku Aggiornamenti Sociali (8-9/2022 s. 445-454).

Foto: jesuits.global

 

]]>
L’Osservatore Romano: Włoski piosenkarz i euklidesowi jezuici https://jezuici.pl/2022/05/losservatore-romano-wloski-piosenkarz-i-euklidesowi-jezuici/ Tue, 17 May 2022 18:00:33 +0000 https://jezuici.pl/?p=76254 Watykański dziennik L’Osservatore Romano z 16 maja 2022 r. wspomina włoskiego piosenkarza, autora piosenek, malarza i reżysera Franco Battiato (1945-2021). Jutro minie dokładnie rok od jego śmierci. To dzięki jego piosence dowiedzieli się Włosi kim był Matteo Ricci i co robili jezuici w Chinach. „Euklidesowi jezuici / ubrani jak bonzowie, by wejść na dwór imperatorów […]]]>

Watykański dziennik L’Osservatore Romano z 16 maja 2022 r. wspomina włoskiego piosenkarza, autora piosenek, malarza i reżysera Franco Battiato (1945-2021). Jutro minie dokładnie rok od jego śmierci.

To dzięki jego piosence dowiedzieli się Włosi kim był Matteo Ricci i co robili jezuici w Chinach.

„Euklidesowi jezuici / ubrani jak bonzowie, by wejść na dwór imperatorów / dynastii Ming” – śpiewał w utworze zatytułowanym „Centrum permanentnej grawitacji” (Centro di gravità permanente). Album, na którym znalazła się piosenka, sprzedał się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy.

Jezuici przybyli do Chin pod koniec XVI wieku. Aby pozyskać życzliwość zarządzającego prowincją, w której się osiedlili, obcięli włosy i założyli strój buddyjskich mnichów (bonzów). Zamieszkali w pagodzie i kazali się nazywać mnichami z Zachodu (tak nazywali siebie buddyści z Indii). Wielu miejscowych brało więc jezuitów za buddystów. W związku z tym postanowili zmienić strategię. Zapuścili brody, włosom na głowie pozwolili rosnąć do woli i zaczęli ubierać się jak konfucjanistyczni pisarze. W takich strojach stawili się na dworze imperatora z dynastii Ming. Wśród nich był słynny Matteo Ricci.

Matteo Ricci i ojciec Paul Ly. XVII-wieczna rycina z pracy „De China monumenta” Athanasiusa Kirchera.

Włoski piosenkarz odnosi się do wizyty, jaką Matteo Ricci, w towarzystwie trzech innych jezuitów, złożył imperatorowi między 25 a 27 stycznia 1601 roku. Wszyscy zakonnicy byli ubrani jak pisarze wyznawcy Konfucjusza. Ukłonili się przed tronem, który był pusty, bo imperator nie przyjmował osobiście nawet swoich ministrów. Jako wierny taoista sprawował rządy poprzez nieobecność, rządził poprzez nie-rządzenie. Filozofia taoistyczna naucza, że dzięki nie-działaniu wszystko działa lepiej, gdyż wszystko podąża za własną wewnętrzną energią. Imperator obserwował jednak jezuitów ukryty za kotarą i ciekawy darów, które mu przynieśli.

Matteo Ricci był humanistą, astronomem, geografem, muzykiem i jak słusznie śpiewał Franco Battiato: matematykiem euklidesowym. Wprowadził w Chinach zachodnią matematykę, a przetłumaczony przez niego tekst Euklidesa był fundamentalny dla nieznanej przez Chińczyków matematyki.

Pełny tekst można przeczytać w L’Osservatore Romano z 16 maja 2022, s. 6.

Ilustracja: fragment plakatu ze strony internetowej BATTIATI.IT 

 

]]>
Newsletter Roku Ignacjańskiego 1/2022 https://jezuici.pl/2022/04/newsletter-roku-ignacjanskiego-1-2022/ Wed, 06 Apr 2022 07:41:36 +0000 https://jezuici.pl/?p=75474 Za pośrednictwem tego wewnętrznego Newslettera przekazuję polskojęzycznym członkom Prowincji PMA informacje o tym, co dzieje się w Towarzystwie Jezusowym w związku z obchodami Roku Ignacjańskiego – Wojciech Żmudziński SJ, Socjusz Prowincjała PMA. W Towarzystwie Jezusowym centralne obchody 400-lecia kanonizacji św. Ignacego Loyoli i św. Franciszka Ksawerego odbyły się 12 marca o godz. 17:00 w Collegio […]]]>
Za pośrednictwem tego wewnętrznego Newslettera przekazuję polskojęzycznym członkom Prowincji PMA informacje o tym, co dzieje się w Towarzystwie Jezusowym w związku z obchodami Roku Ignacjańskiego – Wojciech Żmudziński SJ, Socjusz Prowincjała PMA.

W Towarzystwie Jezusowym centralne obchody 400-lecia kanonizacji św. Ignacego Loyoli i św. Franciszka Ksawerego odbyły się 12 marca o godz. 17:00 w Collegio del Gesù w Rzymie. Mszę św. z tej okazji odprawił o. Generał a homilię wygłosił Papież Franciszek.

Uroczystości w PMA

W PMA przedstawiciele wszystkich wspólnot spotkali się 12 marca w kościele pw. św. Ignacego Loyoli w Jastrzębiej Górze na Mszy św. o godz. 12:00 a następnego dnia, 13 marca, odbyły się lokalne uroczystości na naszych placówkach. Każda wspólnota otrzymała od jezuitów w Jastrzębiej Górze ręcznie wykonaną figurkę św. Ignacego.

Dnia 12 marca o. Prowincjał erygował w Jastrzębiej Górze dom rekolekcyjny pod nazwą „Dom św. Ignacego” oraz ogłosił nominację o. Czesława Wasilewskiego SJ na nowego Magistra Nowicjatu. Natomiast 13 marca w Falenicy o. Paweł Szpyrka SJ złożył swoje ostatnie śluby w Towarzystwie Jezusowym. W Świętej Lipce, w ramach uroczystości 400-lecia kanonizacji św. Ignacego, zostały posadzone w pobliżu jeziora Dejnowa trzy świerki. Pierwszy świerk od strony jeziora otrzymał imię Ignacy, drugi – Franciszek, a trzeci – Andrzej, ku czci św. Andrzeja Boboli. Ojciec Jacyniak wyjaśnia, że te trzy świerki będą przypominać mam nadzieje, jakie wiążemy z Rokiem Ignacjańskim.

Uroczystości w Nowosybirsku i Tomsku

Dnia 13 marca br. w katedrze Przemienienia Pańskiego w Nowosybirsku poświęcono wizerunek św. Ignacego Loyoli. Jest to kopia słynnego obrazu Rubensa, którą wykonał Władimir Bycziński. Rubens namalował oryginalny obraz 400 lat temu, w roku 1622, specjalnie na kanonizację św. Ignacego. Uroczystości poświęcenia i Eucharystii przewodniczył Ordynariusz Diecezji Przemienienia Pańskiego bp Joseph Werth SJ. Relacja TUTAJ.

Natomiast w Tomsku władze odwołały koncert przygotowany przez Naszych na uroczystość 400-lecia kanonizacji św. Ignacego. Więcej TUTAJ.

Trwa peregrynacja relikwi św. Ignacego oraz ikony

W pierwszym kwartale tego roku relikwie św. Ignacego pielgrzymowały po naszych wspólnotach i dziełach w Gliwicach, Krakowie i Mysłowicach. Między innymi odwiedziły naszą szkołę w Krakowie, gdzie uczniowie obejrzeli także film o św. Ignacym oraz uczestniczyli w spotkaniach przybliżających sylwetkę naszego Założyciela. Po uroczystościach Wielkiej Nocy ikona i  relikwie trafią do naszej wspólnoty w Poznaniu. Natomiast relikwie i ikona w mniejszym formacie (tzw. drugi zestaw) zakończyły pielgrzymkę po Danii i czekają na możliwość wyruszenia do Regionu Rosyjskiego.

Zobacz relacje z Gliwic, ze szkoły w Krakowie i z Domu Pisarzy.

Oryginalny relikwiarz na Rok Ignacjański oraz wyróżnienia dla współpracowników

O. Przemysław Wysogląd SJ wykonał oryginalny relikwiarz na trwający Jubileuszowy Rok Ignacjański. Zostały w nim umieszczone relikwie I stopnia pięciu jezuickich świętych: Ignacego Loyoli, Franciszka Ksawerego, Stanisława Kostki, Jana Berchmansa i Alfonsa Rodrigueza. Można zobaczyć go TUTAJ.

Na naszych placówkach przełożeni i dyrektorzy dzieł wyróżniają wielu współpracowników, przekazując im podziękowania za współpracę i wręczając medal z podobizną św. Ignacego. Na początku stycznia uhonorowano w ten sposób wiele osób wspierających naszą działalność w Gdyni.

Konkurs plastyczny

W 400. rocznicę kanonizacji św. Ignacego Loyoli Publiczna Szkoła Podstawowa im. Bolesława Krzywoustego w Wolinie ogłosiła Międzynarodowy Konkurs Plastyczny zatytułowany „Św. Ignacy Loyola oczami dzieci i młodzieży”. Organizatorzy zapraszają dzieci i młodzież do zainspirowania się osobą i dziełem św. Ignacego: „Dajcie się ponieść wyobraźni. Zapoznajcie się wpierw z bogatym życiorysem św. Ignacego, a następnie wydarzenie z jego życia wyraźcie w formie pracy plastycznej. Na Wasze obrazy czekamy do końca czerwca 2022 roku. Powodzenia!” Szczegóły TUTAJ.

Inne inicjatywy

Na naszych placówkach odbywało się wiele innych wydarzeń nawiązujących do Roku Ignacjańskiego. Bardzo ciekawą inicjatywę zrealizowano w Nowosybirsku, gdzie w styczniu zorganizowano w katedrze Przemienienia Pańskiego szczególny koncert połączony z zapoznaniem uczestników z historią św. Ignacego Loyoli i zakonu jezuitów. Relację można przeczytać TUTAJ.

 

 

 

 

]]>
Cierpiąca Maryja na obrazie sycylijskiego malarza https://jezuici.pl/2022/02/placzaca-maryja-na-obrazie-sycylijskiego-malarza/ Sat, 12 Feb 2022 06:35:08 +0000 https://jezuici.pl/?p=74043 Madonna di Porto Negato – Maryja Zamkniętego Portu. Bardziej rozbudowane tłumaczenie tego włoskiego tytułu, nadanego Maryi, odda lepiej jego sens: Maryja odmówionej pomocy płynącym do portu, patronka migrantów. Taki tytuł nosi obraz zaprezentowany w tym tygodniu papieżowi Franciszkowi. W zeszły czwartek włoski jezuita Felice Scalia pokazał go Ojcu Świętemu. Pośród osób towarzyszących papieżowi zaległa długa […]]]>

Madonna di Porto Negato – Maryja Zamkniętego Portu. Bardziej rozbudowane tłumaczenie tego włoskiego tytułu, nadanego Maryi, odda lepiej jego sens: Maryja odmówionej pomocy płynącym do portu, patronka migrantów. Taki tytuł nosi obraz zaprezentowany w tym tygodniu papieżowi Franciszkowi. W zeszły czwartek włoski jezuita Felice Scalia pokazał go Ojcu Świętemu. Pośród osób towarzyszących papieżowi zaległa długa cisza, po czym ojciec Felice powiedział:

„Gdy zawodzi pewność bezpiecznego portu, który jest zawsze otwarty, szczególnie dla tych, którzy są w niebezpieczeństwie… co robi człowiek morza o artystycznej wrażliwości? Płacze! I opowiada o tym swoimi talentami: pędzlem, kolorami naniesionymi na płótno i… modli się malując, i pyta wszystkich, nikogo nie wykluczając: Jaką nadzieję ma jeszcze dzisiejszy człowiek?”

Autorem wykonanego na płótnie olejnego malowidła jest Giuseppe Martino, sycylijczyk z Mesyny. Przyznaje, że malując umierających w morskich falach, płakał mieszając łzy z nakładaną farbą. Płakał razem z kobietami, dziećmi i mężczyznami, którzy w Morzu Śródziemnym stracili swoich bliskich.

W Mesynie znajduje się czczona od średniowiecza rycina Maryi Bezpiecznego Portu (Madonna di Porto Salvo). Na tym obrazie Maryja trzyma na rękach małego Jezusa. Na obrazie namalowanym przez Giuseppe Martino Maryja trzyma na lewym ramieniu Alana Kurdiego, niespełna 3-letniego syryjskiego chłopca, którego ciało wyrzuciło morze na turecki brzeg w 2015 roku. Na pierwszym planie obrazu, utrzymanego w żywych kolorach, leży martwe ciało mężczyzny, jakby ukrzyżowane na morzu. Inni walczą pośród fal o życie. Wskazuje na nich prawą dłonią Maryja chcąc nas obudzić z obojętności.

Gdy artysta przystąpił do malowania obrazu, jego żona napisała modlitwę, która towarzyszyła malarzowi podczas tworzenia:

Matko nasza, jesteś tam, pośród morskich fal, gdzie idą na dno twoje dzieci. Stoisz na tonącym wraku naszego człowieczeństwa jak latarnia morska pośród nieludzkich furii i pokazujesz nam, dokąd mamy podążać, aby ratować mężczyzn, kobiety, dzieci, aby ratować nas wszystkich. Jesteś tam z nimi i zmierzasz do zamkniętego portu, aby przypomnieć nam, że jesteśmy braćmi i siostrami; że powinniśmy być wstrząśnięci, solidarni i gotowi przyjąć, dopomóc i nie pozwolić, by świętość życia była szargana. Jako pierwsza z odrzuconych przywołujesz nas Maryjo swoim cierpiącym spojrzeniem: „Naśladujcie mnie, dołączcie do mnie, będąc razem staniemy się znowu braćmi i siostrami”.

Podczas prezentacji obrazu żona artysty powiedziała, że ma on być nie nie tylko nadzieją dla tych, którzy stracili swoich bliskich próbujących dotrzeć do lepszego świata, nie tylko krzykiem tych, którzy utonęli, ale „jest on przede wszystkim przesłaniem dla nas, którzy patrzymy na Maryję płaczącą z powodu upadku naszego człowieczeństwa”.

Na podstawie artykułu Giampaolo Mattei z L’Osservatore Romano z 11 lutego 2022 r.

 

]]>
Intencja modlitewna papieża Franciszka na luty 2022 https://jezuici.pl/2022/02/intencja-modlitewna-papieza-franciszka-na-luty-2022/ Thu, 03 Feb 2022 08:20:01 +0000 https://jezuici.pl/?p=73908 Czy naprawdę wiemy wszystko, co siostry zakonne oraz kobiety konsekrowane robią w Kościele? Jak mówi Franciszek, „bez nich nie można zrozumieć Kościoła”. Są one nie tylko katechetkami, teolożkami czy towarzyszkami duchowymi, ale także „orędowniczkami ubogich, osób zepchniętych na margines, wszystkich tych, którzy są zniewoleni przez handlarzy ludźmi”. W nagraniu na ten miesiąc Papież prosi je, […]]]>

Czy naprawdę wiemy wszystko, co siostry zakonne oraz kobiety konsekrowane robią w Kościele? Jak mówi Franciszek, „bez nich nie można zrozumieć Kościoła”. Są one nie tylko katechetkami, teolożkami czy towarzyszkami duchowymi, ale także „orędowniczkami ubogich, osób zepchniętych na margines, wszystkich tych, którzy są zniewoleni przez handlarzy ludźmi”.

W nagraniu na ten miesiąc Papież prosi je, by nadal znajdowały nowe odpowiedzi na wyzwania współczesności i wyraża im wdzięczność „za to, kim są, co robią i jak to robią”.

W tym miesiącu w sposób szczególny będziemy się modlić za siostry zakonne i kobiety konsekrowane.

Czym byłby Kościół bez sióstr zakonnych i świeckich konsekrowanych? Bez nich nie można zrozumieć Kościoła.

Zachęcam wszystkie kobiety konsekrowane do rozeznania i wyboru tego, co jest odpowiednie dla ich misji w obliczu wyzwań świata, w którym żyjemy.

Wzywam je do kontynuowania pracy i wspierania ubogich, osób zepchniętych na margines, wszystkich tych, którzy są zniewoleni przez handlarzy ludźmi; szczególnie proszę je o zaangażowanie w tej sprawie.

I módlmy się, aby jako katechetki, teolożki, towarzyszki duchowe potrafiły ukazywać piękno Bożej miłości i współczucia.

Zachęcam je do walki, gdy w niektórych przypadkach są niesprawiedliwie traktowane, nawet w Kościele; gdy ich służba, tak wielka, jest sprowadzana do służalczości. Czasem przez ludzi Kościoła.

Nie zniechęcajcie się. W dalszym ciągu ukazujcie dobroć Boga poprzez dzieła apostolskie, które wykonujecie. Ale przede wszystkim przez świadectwo konsekracji.

Módlmy się za siostry zakonne i kobiety konsekrowane, dziękując im za ich misję i odwagę, aby nadal znajdowały nowe odpowiedzi na wyzwania współczesności.

Dziękuję Wam za to kim jesteście, za to, co robicie i jak to robicie.

Jeśli chcesz zobaczyć więcej filmów na temat intencji Papieża, znajdziesz je na stronie https://thepopevideo.org/?lang=pl

Przy współpracy z Vatican Media: http:/www.vaticannews.va/pl.html i Międzynarodową Unią Przełożonych Generalnych (UISG).

Dla Światowej Sieci Modlitwy Papieża (Apostolstwo Modlitwy) https://www.popesprayer.va/

]]>
Newsletter Roku Ignacjańskiego 10/2021 https://jezuici.pl/2021/12/newsletter-roku-ignacjanskiego-10-2021/ Thu, 09 Dec 2021 11:25:42 +0000 https://jezuici.pl/?p=72846 Za pośrednictwem tego wewnętrznego Newslettera przekazuję polskojęzycznym członkom Prowincji PMA informacje o tym, co dzieje się w Towarzystwie Jezusowym w związku z obchodami Roku Ignacjańskiego – Wojciech Żmudziński SJ, Socjusz Prowincjała PMA. Zachęceni podczas Kongregacji Prowincji, by w Roku Ignacjańskim podjąć wyzwanie osobistego i wspólnotowego nawrócenia, dnia 3 grudnia przepraszaliśmy Boga za nasze niewierności względem […]]]>
Za pośrednictwem tego wewnętrznego Newslettera przekazuję polskojęzycznym członkom Prowincji PMA informacje o tym, co dzieje się w Towarzystwie Jezusowym w związku z obchodami Roku Ignacjańskiego – Wojciech Żmudziński SJ, Socjusz Prowincjała PMA.

Zachęceni podczas Kongregacji Prowincji, by w Roku Ignacjańskim podjąć wyzwanie osobistego i wspólnotowego nawrócenia, dnia 3 grudnia przepraszaliśmy Boga za nasze niewierności względem powołania. Ojciec Prowincjał napisał w swoim liście adresowanym do całej Prowincji, że ten Dzień Ekspiacji „zaprasza przede wszystkim każdego z nas do uderzenia się we własne piersi, stanięcia szczerze przed Bogiem i przeproszenie za swoje osobiste niewierności oraz wyrażenia mocnego postanowienia poprawy. Ponadto chcemy także przepraszać za wszystkie pochodzące od nas jako Jezuitów zgorszenia, jakie dotykały osoby spoza Towarzystwa Jezusowego”. Ten Dzień Ekspiacji został zorganizowany w naszych wspólnotach w różnych formach.

Cztery filmy o Ignacym i o duchowości ignacjańskiej

W Towarzystwie rozpoczęły się bezpośrednie przygotowania do świętowania 400-lecia kanonizacji św. Ignacego, które przypada 12 marca 2022 roku. Kuria Generalna przygotowuje na ten dzień cztery edukacyjne filmy wideo w języku angielskim, które zostaną rozpowszechnione wśród szkół należących do jezuickiej sieci szkół i we wspólnotach życia chrześcijańskiego. Będą przedstawiać momenty z życia Ignacego oraz naszą duchowość w kontekście Uniwersalnych Preferencji Apostolskich. Dystrybucja jest planowana od połowy stycznia do połowy lutego. Będą tłumaczenia francuskie i hiszpańskie.

Zainteresowanych proszę o kontakt z Marianne Gallagher pod adresem e-mail: [email protected]

Konkurs filmowy dla studentów naszych uczelni

Kolejnym projektem z okazji 400-lecia kanonizacji jest Jezuicki konkurs filmowy „Cztery Sny” adresowany do studentów jezuickich uczelni. Filmy zgłoszone do konkursu powinny trwać do 5 minut i opowiadać historie osób, których życie/praca/inicjatywy nawiązują do Uniwersalnych Preferencji Apostolskich Towarzystwa Jezusowego. Więcej o tym konkursie oraz rejestracja uczestników na stronie fourdreamscontest.org – termin: do 1 marca 2022 roku. Lista nagród jest wciąż finalizowana, ale będzie zawierała pełne stypendia z uczelni partnerskich oraz nagrody pieniężne.

W przypadku jakichkolwiek pytań zapraszamy do odwiedzenia Q&A na wymienionej stronie
lub wysłania zapytania na adres e-mail: [email protected]

Duchowość ignacjańska a proces synodalny

Rok Ignacjański zbiegł się z rozpoczętym Synodem i powstają różne inicjatywy mające na celu włączenie naszej duchowej spuścizny (np. rozeznawanie duchów, ignacjański rachunek sumienia) w proces synodalny. Ojciec generał wraz z przełożoną generalną Sióstr Maryi Niepokalanej opracował materiał dotyczący rozeznawania (przetłumaczony na język polski przez Grzegorza Dobroczyńskiego SJ), a Dariusz Piórkowski SJ z PME rozpocznie pojutrze cykl spotkań online o sumieniu i rozeznawaniu adresowany do mężczyzn.

 

Dwa klipy muzyczne w języku polskim

W ostatnim czasie powstały w naszych prowincjach dwa klipy muzyczne przygotowane specjalnie na Rok Ignacjański. Tomasz Mazgaj SJ wraz z Magdaleną Niezgodą opowiedział o swojej przygodzie z Ignacym w formie rapu, a Dominik Dubiel SJ z PME napisał i skomponował rozbudowaną wersję modlitwy „Zabierz Panie i przyjmij”. Poniżej oba klipy na YouTube:

Inne ciekawe inicjatywy

Prowincja Hiszpańska przygotowuje pielgrzymkę internetową pod nazwą Ignatius Challenge. Więcej informacji w języku hiszpańskim TUTAJ
Link do strony internetowej

Jezuici w Poznaniu wydali kalendarz jubileuszowy prezentujący sylwetki znanych jezuitów zatytułowany „Jezuici do Poznania”. Także na innych placówkach i w naszych dziełach pojawiły się jubileuszowe kalendarze.

Prowincja Słoweńska przygotowała 5-minutowy klip o Ignacym, który warto obejrzeć poniżej:

Na rzymskiej stronie internetowej „Casa Balthasar” publikowany jest co tydzień jeden list św. Ignacego wraz z krótkim komentarzem do refleksji. Link do strony

Sanktuarium w Loyoli organizuje koncert i nagranie muzyki z czasów Ignacego z wplecionymi fragmentami Autobiografii. Aby uzyskać więcej informacji lub nawiązać współpracę, prosimy o kontakt z o. Ignacio Echarte: e-mail: [email protected]

Na koniec polecam jeszcze serię siedmiu filmów o św. Ignacym w języku angielskim

Życzę owocnych przygotowań do 400-rocznicy kanonizacji Ignacego Loyoli. Informację o świętowaniu planowanym w Towarzystwie i w naszej Prowincji na dzień 12 marca – przekażę wkrótce.

 

]]>
Obrońca przyrody: kryminalista czy bohater? https://jezuici.pl/2021/11/obronca-przyrody-kryminalista-czy-bohater/ Sat, 27 Nov 2021 13:38:42 +0000 https://jezuici.pl/?p=72446 Obrońcy praw człowieka i naturalnego środowiska: kryminaliści czy męczennicy? Tym pytaniem rozpoczyna o. Jörg Alt SJ swój artykuł w tegorocznym numerze Promotio Iustitiae. Postaram się krótko go omówić. Niektóre przedsiębiorstwa widzą w obrońcach środowiska naturalnego kryminalistów. Rządy państw uważają za kryminalistów osoby, które pomagają „nielegalnym imigrantom” ukrywając ich w kościołach, by nie zostali deportowani. Dla […]]]>

Obrońcy praw człowieka i naturalnego środowiska: kryminaliści czy męczennicy? Tym pytaniem rozpoczyna o. Jörg Alt SJ swój artykuł w tegorocznym numerze Promotio Iustitiae. Postaram się krótko go omówić.

Niektóre przedsiębiorstwa widzą w obrońcach środowiska naturalnego kryminalistów. Rządy państw uważają za kryminalistów osoby, które pomagają „nielegalnym imigrantom” ukrywając ich w kościołach, by nie zostali deportowani. Dla innych natomiast ci sami ludzie są bohaterami, a nawet męczennikami.

Autor artykułu tłumaczy, że chodzi tu przede wszystkim o konflikt między pieniędzmi i władzą z jednej strony a prawami człowieka z drugiej strony i wskazuje na to, że w historii ludzkości prawa człowieka ostatecznie wygrywały (zniesienie niewolnictwa, udział kobiet w wyborach, zakaz zatrudniania dzieci). To powinno napawać nadzieją. Niektóre zmiany moralne zachodzą wolno, ale gdy uda się je wprowadzić, sprawiedliwość triumfuje i ustalane są na stałe wyższe standardy sprawiedliwości społecznej.

Dzisiaj żyjemy w czasach kolejnej społecznej rewolucji.

„Odkąd papież Franciszek stwierdził: Ta ekonomia zabija! prowadzimy wiele dyskusji jak należy to rozumieć. Dosłownie czy metaforycznie, całościowo czy częściowo, oraz czy takie stwierdzenie jest konstruktywne, czy nie utrudnia dążenia do pozytywnych zmian. Mimo, że możliwych jest wiele stanowisk, rośnie konsensus uważający neoliberalną drogę prowadzenia działalności gospodarczej, z jej konstytutywnymi elementami obniżania płac w celu zwiększenia zysku i eksternalizacji kosztów, za przyczynę powszechnej nędzy i katastrof, m.in. nierówności, zmian klimatycznych, zatrucia wody i gleby i tak dalej”.

Biorąc pod uwagę tempo wzrostu średnich temperatur na świecie, kiedyś to wszystko wymknie się spod kontroli. Ile mamy czasu? Niektórzy twierdzą, że wzrost gospodarczy i konsumpcję należy już teraz ograniczać. Powinno nas niepokoić szybkie tempo niszczenia środowiska naturalnego, które zmusza kolejne grupy ludzi do opuszczania swojej ziemi. Co na to powiedzą przyszłe pokolenia? W obecnym tempie niszczenie i zanieczyszczanie środowiska powoduje dalsze przesiedlenia ludzi. Im dłużej czekamy z podjęciem zdecydowanych działań, tym trudniejsze i bardziej niepopularne decyzje będziemy musieli podejmować. Czy ograniczanie się do pokojowych demonstracji wystarczy?

„Jeśli dzisiejsze potęgi gospodarcze, w zmowie z władzami politycznymi, stosują przemoc wobec najbiedniejszych i wobec przyszłych pokoleń” prowadząc do masowej nędzy to stwierdzenie „Ta ekonomia zabija” jest w pełni uzasadnione. Nie zawsze zabija bezpośrednio, jak w przypadku zatrucia gleby czy szkodliwej dla zdrowia żywności, ale zabija poprzez konsekwencje efektu cieplarnianego przekształcającego lasy w pustynię, powodującego głód i migracje.

Jeśli stoimy w obliczu takiej przemocy, takiego przymusu, to czy nie usprawiedliwia to odpowiednich działań obronnych? Na pewno nie działań podejmowanych bezpośrednio przeciwko ludziom, ale czemu nie przeciwko infrastrukturze lub budynkom? Na przykład organizując blokady w funkcjonowaniu zakładów przemysłowych lub utrudniając dostęp do banków i fabryk, blokując główne arterie komunikacyjne, czy działanie sprzętu górniczego?

Taka dyskusja toczy się wśród działaczy społecznych i klimatycznych w Niemczech. Autor artykułu jest przekonany, że wiele takich działań jest uzasadnionych. Wiele z nich może skończyć się prześladowaniem i więzieniem. Dziś porywczy młodzi ludzie mogą być w przyszłości uznani za męczenników.

Jak powinni w tej sytuacji postępować chrześcijanie?

Sojusze i koalicje w działaniach na rzecz ochrony uchodźców oraz w akcjach blokowania banków i kopalń węgla mogą zaskakiwać tym, że walka o sprawiedliwość społeczną i troska o środowisko naturalne „jednoczy naprawdę dziwnych towarzyszy”, toczy się ponad podziałami. We wspólne dążenie ku lepszemu światu angażują się ludzie różnych religii i poglądów.  Kim są w tym wszystkim dzisiejsi chrześcijanie? – pyta ojciec Alt. W czym naśladują Chrystusa? Czy organizują statki ratownicze, aby zapobiec utonięciu przeprawiających się przez morze uchodźców i piszą teologiczne traktaty o ekumenizmie? Czy walczą w Duchu Jezusa, który kiedyś powypędzał przekupniów ze świątyni? Z jakim Kościołem mamy dziś do czynienia i jakiego Kościoła potrzebujemy?
potrzebujemy dzisiaj?

Po jakiej stronie stoją jezuici?

„Niedawno pewien dziennikarz powiedział mi, że zakony należą do nielicznych organizacji kościelnych, które zadają właściwe pytania i angażują się w słuszne sprawy. To był miły gest z jego strony, ale nawet jeśli jezuici określili w swoich obecnych celach 4 uniwersalne preferencje apostolskie, które skłaniają do działań w określonych obszarach, mam wrażenie, że większość jezuitów jest tak samo rozdarta tymi problemami jak inni członkowie Kościoła i społeczeństwa”.

Towarzystwo Jezusowe ma wiele możliwości angażowania się w walkę o lepsze jutro. Posiada uniwersytety i szkoły, prowadzi badania oraz instytucje społeczne, dociera do młodych, pracuje z migrantami i ludnością tubylczą. Ma wpływ na to, aby głosy ofiar były usłyszane a młodzież była wychowywana do wrażliwości i odpowiedzialności społecznej.

Zobacz cały artykuł:

Jörg Alt SJ, „This Economy Kills: Violence in the Anthropocene”, w: Promotio Iustitiae, Social Justice and Ecology Secretariat, Rzym 2021, s. 88-93.

Foto: Beach cleaning effort by Radio Sarang, students on Mangalore coast (Melwyn Pinto SJ)

 

]]>
Wkrótce wspomnienie św. Stanisława Kostki https://jezuici.pl/2021/11/wkrotce-wspomnienie-sw-stanislawa-kostki/ Thu, 11 Nov 2021 03:40:18 +0000 https://jezuici.pl/?p=72083 Dnia 13 listopada obchodzone jest na całym świecie wspomnienie św. Stanisława Kostki. Według wcześniejszego kalendarza liturgicznego przypadało ono 18 września i tak jest obchodzone dzisiaj w Polsce. W niektórych parafiach odbywa się wtedy uroczystość święcenia szkolnych podręczników. W modlitwie, jaką posługiwali się kiedyś jezuici i którą odnalazłem w archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, czytamy: „Święty […]]]>

Dnia 13 listopada obchodzone jest na całym świecie wspomnienie św. Stanisława Kostki. Według wcześniejszego kalendarza liturgicznego przypadało ono 18 września i tak jest obchodzone dzisiaj w Polsce. W niektórych parafiach odbywa się wtedy uroczystość święcenia szkolnych podręczników.

W modlitwie, jaką posługiwali się kiedyś jezuici i którą odnalazłem w archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, czytamy:

„Święty Stanisławie Kostko, uproś nam łaskę dobrych studiów. Niech ona będzie dla nas tym, czym była dla Ciebie: realizacją planów Bożych. Niech gorycz chwilowych niepowodzeń nie zniechęca nas ani na moment. Uproś nam dar systematyczności w pracy, abyśmy zdobywając wiedzę, znajdowali Prawdę i Miłość”.

Pod koniec modlitwy, w inwokacji skierowanej do Pana Jezusa, modlący się prosili,

„aby poprzez to poświęcenie książek za wstawiennictwem św. Stanisława, Duch Święty tak nas oświecał i umacniał, abyśmy umieli znaleźć w nich prószynę prawdy, gdziekolwiek się ona znajduje, przyswoić ją sobie i przemienić w miłość w Twojej służbie”.

Przemienianie wiedzy w miłość, w służbie Jezusowi, to pięknie sformułowany cel edukacji każdego chrześcijanina. Zachęcam nauczycieli do przypominania uczniom tego celu nie tylko podczas inauguracji roku szkolnego, ale także przy okazji szkolnych uroczystości; w szczególności obchodząc wspomnienie św. Stanisława Kostki w katolickich szkołach, którym patronuje.

Użyte w modlitwie słowo PRÓSZYNA wzięło się prawdopodobnie od czasownika „prószyć”, czyli od czegoś drobnego, sypkiego, miałkiego, opadającego, unoszonego wiatrem lub rozsypywanego. Gdy Duch Święty prószy chwyćmy się choćby jednej prószyny spadającej z nieba. Sami bowiem prochem jesteśmy, zlepieni z ulotnych prószyn przez Stworzyciela. Jeśli w jakiejś książce znajduje się choćby okruszek, pyłek prawdy, warto tę książkę przewertować, wczytać się w nią, by go odnaleźć i dostrzec w nim swoje odbicie, Bożą iskrę. Wtedy łatwo nam przyjdzie zaprószyć ogień, który Pan Jezus przyniósł na ziemię po to, aby zapłonął.

Czyż nie w książce św. Ignacy Loyola odnalazł swoje powołanie? Wczytując się w życiorysy świętych dostrzegł to, co umykało większości współczesnych mu ludzi.

Niech Duch Święty tak nas oświeca i umacnia, abyśmy mimo chwilowych niepowodzeń, a nawet wśród pogorzeliska porażki, odnaleźli iskrę, która rozpali nasze serce, tę prószynę prawdy, która nada życiu sens, ten okruch świętości, niepozorny i kruchy, jaki odnalazł św. Ignacy i św. Stanisław.

Ilustracja: św. Ignacy podczas rekonwalescencji czyta żywoty świętych (autor: Przemysław Wysogląd SJ)

 

]]>
Newsletter Roku Ignacjańskiego 9/2021 https://jezuici.pl/2021/09/newsletter-roku-ignacjanskiego-9-2021/ Fri, 24 Sep 2021 06:55:28 +0000 https://jezuici.pl/?p=70928 Za pośrednictwem tego Newslettera przekazuję informacje o tym, co dzieje się w Towarzystwie Jezusowym w związku z obchodami Roku Ignacjańskiego, zapraszam na wydarzenia z nim związane i zdaję z nich krótkie relacje. Znajdziecie tu także prośby o współpracę i oferty współpracy w wydarzeniach ignacjańskich – Wojciech Żmudziński SJ, Socjusz Prowincjała PMA. Peregrynacja i plakiety z […]]]>
Za pośrednictwem tego Newslettera przekazuję informacje o tym, co dzieje się w Towarzystwie Jezusowym w związku z obchodami Roku Ignacjańskiego, zapraszam na wydarzenia z nim związane i zdaję z nich krótkie relacje. Znajdziecie tu także prośby o współpracę i oferty współpracy w wydarzeniach ignacjańskich – Wojciech Żmudziński SJ, Socjusz Prowincjała PMA.

Peregrynacja i plakiety z podobizną Ignacego

Trwa peregrynacja relikwii i ikony św. Ignacego. Zamówiliśmy drugi egzemplarz ikony, który wraz z relikwiami pozyskanymi dla naszej parafii w Witebsku rozpoczął już peregrynację poza granicami Polski. Pierwszym etapem jest Aarhus, następne to Kopenhaga i Londyn.

Dziękuję za przesyłane informacje o kolejnych etapach peregrynacji, które ukazują się systematycznie na stronie „jezuici.pl”. Wydarzenia związane z peregrynacją, jakie organizujecie na terenie naszych domów i parafii to dobra okazja, by uhonorować osoby, które z nami współpracują – plakiety, srebrne i brązowe, można jeszcze zamawiać u o. Ekonoma.

Na zdjęciu: Ikona i relikwie w kościele w Aarhus

Kalendarz na rok 2022 i ulotki

Wydawnictwo Rhetos i Europejskie Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy wydały trójdzielny kalendarz ignacjański na rok 2022. W Wydawnictwie można także zamówić foldery popularyzujące duchowość ignacjańską:

kontemplacja ignacjańska, metoda medytacji ignacjańskiej, ignacjański rachunek sumienia.

Zobacz jak wyglądają TUTAJ (pdf).

Książki, materiały wideo i ciekawy artykuł o Ignacym

Książce o. Generała, którą otrzymaliście w formie elektronicznej, w różnych formatach, towarzyszy cykl materiałów wideo „W drodze z Ignacym”, które z polskimi napisami będą ukazywały się na stronie „jezuici.pl”. Pierwsza część tego cyklu została już opublikowana 9 września tego roku i dostępna jest TUTAJ.

Ponadto Wydawnictwo WAM wydało z okazji Roku Ignacjańskiego długo oczekiwany dziennik o. Piotra Fabera SJ. Można go zakupić na stronie Wydawnictwa.

Polecam także artykuł, jaki z okazji Roku Ignacjańskiego opublikowała Justyna Sprutta na portalu misyjne.pl. Zatytułowany jest „Ignacy z Loyoli. Święty nie tylko na ten rok”. Autorka artykułu, historyczka sztuki, zastanawia się jak wyglądał św. Ignacy oraz co mówią o nim atrybuty przypisywane mu przez tradycję hagiograficzną i ikonograficzną. Artykuł do przeczytania TUTAJ

Rajd rowerowy i studencka wyprawa w Tatry

Dla uczczenia Jubileuszowego Roku Ignacjańskiego Duszpasterstwo Akademickie, Wspólnota Życia Chrześcijańskiego oraz Klub Inteligencji Katolickiej w Toruniu zorganizowały na przełomie sierpnia i września rajd rowerowy, którego celem było nawiedzenia miejsc i świątyń wpisanych w historię zakonu jezuitów. Relacja TUTAJ.

We wrześniu, w kontekście obchodów Roku Ignacjańskiego, 170 studentów z siedmiu jezuickich duszpasterstw akademickich spotkało się w Tatrach. Jednym z celów wydarzenia była integracja jezuickich duszpasterstw, a także przybliżenie studentom sylwetki św. Ignacego. Konferencję o naszym założycielu wygłosił o. Grzegorz Lojtek SJ. Więcej o tym wydarzeniu TUTAJ.

 

 

 

]]>
Uczta pojednania https://jezuici.pl/2021/07/uczta-pojednania/ Sat, 17 Jul 2021 15:25:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=69513 Opowiadanie Ismaila Kadarego „Uczta pojednania” rozpoczyna się od dekretu sułtana zwołującego tytułową ucztę i od poszukiwania osób, które należałoby na tę ucztę zaprosić. A że relacje z potencjalnymi gośćmi już od dawna nie istniały, nie było to łatwe zadanie. Szukano ich na starych archiwalnych listach, przeglądano sterty starych dokumentów. Wreszcie zastęp kurierów wyruszył w drogę, […]]]>

Opowiadanie Ismaila Kadarego „Uczta pojednania” rozpoczyna się od dekretu sułtana zwołującego tytułową ucztę i od poszukiwania osób, które należałoby na tę ucztę zaprosić. A że relacje z potencjalnymi gośćmi już od dawna nie istniały, nie było to łatwe zadanie. Szukano ich na starych archiwalnych listach, przeglądano sterty starych dokumentów. Wreszcie zastęp kurierów wyruszył w drogę, by wręczyć każdemu zaproszenie.

„Rozwożenie zaproszeń trwało kilka dni. W końcu, półtora tygodnia później, kurierzy jeden po drugim zaczęli powracać do stolicy. Z czterystu dziewięćdziesięciu siedmiu zaproszeń doręczono czterysta dziewięćdziesiąt trzy”. Czterech kurierów nie wróciło, jednego znaleziono zabitego”, dwóch zaginęło. Każda szczytna misja musi się liczyć ze stratami w ludziach, a tu przecież chodziło o pojednanie, o takie pojednanie między narodami, o jakim nikomu się nie śniło. Prócz sułtana oczywiście.

Powołano do życia potężną machinę organizacyjną. Jej trzy podkomisje, ds. hoteli i zajazdów, ds. jadła i napojów oraz ds. przedstawień muzycznych, miały szczególnie dużo pracy. Dokładnie kontrolowano świeżość mięsa i sosów, jakość tłuszczów, miodu, daktyli. Jakiegoś dostawcę przykładnie ukarano. Groza wisiała w powietrzu.

Niełatwo też miała podkomisja polityczna i protokularna. Decyzje o tym, kto ma gdzie siedzieć przy stole obrad zmieniały się za każdym razem, gdy znaleziono w archiwach jakieś historyczne przeciwskazania do posadzenia jednego obok drugiego. W podkomisjach toczyły się wewnętrzne walki na śmierć i życie, a jej członkowie nie mieli ze sobą nic wspólnego prócz zleconych przez Centralną Komisję zadań. Nikt się z nikim nie przyjaźnił, knowano intrygi, walczono o wpływy.

Uczta pojednania to niewątpliwie wielkie przedsięwzięcie. Można się będzie na nim dorobić lub zrobić zawrotną karierę. Jednocześnie wielka odpowiedzialność podkomisarzy wiązała się z ryzykiem podpadnięcia Centralnej Komisji. Praca była wyczerpująca i stresująca. Ludzie żyli przygotowaniami. Czy byli wśród nich tacy, którzy wierzyli w pojednanie?

Nadszedł wreszcie świąteczny dzień, w który miano się pojednać. Zjechali goście. Wszędzie czuło się podniosłą atmosferę. Do czasu… Puenta opowiadania? Gdy władca mówi o pojednaniu nie wierz mu. Na pewno ma w tym jakiś interes lub knuje podstęp.

Foto: flickr.com / qdrips

Ismail Kadare, „Uczta pojednania” w: Ismail Kadare, Ślepy ferman, Pogranicze, Sejny 2010.

 

]]>
Historia pokoleń w krótkim opowiadaniu https://jezuici.pl/2021/07/historia-pokolen-w-krotkim-opowiadaniu/ Sat, 17 Jul 2021 08:29:15 +0000 https://jezuici.pl/?p=69494 W krótkim opowiadaniu zatytułowanym „Pokolenia Hankonatów. Kronika Rodu” Ismail Kadare opowiada historię rodziny, która zamieszkała podstępnie w albańskim mieście Gjirokastra. Krzywoprzysięstwo staje się fundamentem wznoszonego domu. Wszystko, co źle się zaczyna, źle się toczy i żeby dalej żyć trzeba cały czas kombinować, włóczyć się po sądach i śnić upiorne sny. Hankonatowie, przybysze z gór, byli […]]]>

W krótkim opowiadaniu zatytułowanym „Pokolenia Hankonatów. Kronika Rodu” Ismail Kadare opowiada historię rodziny, która zamieszkała podstępnie w albańskim mieście Gjirokastra. Krzywoprzysięstwo staje się fundamentem wznoszonego domu. Wszystko, co źle się zaczyna, źle się toczy i żeby dalej żyć trzeba cały czas kombinować, włóczyć się po sądach i śnić upiorne sny.

Hankonatowie, przybysze z gór, byli bardzo dziwni. Miejscowi nie mogli się nadziwić jak ci ludzie, którzy tak jak wszyscy mieli oczy i nos, mogli pogodzić katolicyzm i islam. Jak w jednej duszy mogą skrywać się dwie religie? Jeden z nich po modłach w meczecie szedł na mszę do kościoła. Zajmowali się najpierw handlem solą, a później olejem skalnym. Kto kogo zrodził, kto za kogo wyszedł i kto umarł – nie sposób się połapać. Kto zginął na wojnie, kto został zesłany i kogo ścięto – nie wie nawet narrator. „Jedno wszakże było pewne: gdzieś w wielkim kraju zwanym Europą jakiemuś królowi ścięto głowę”.

Wreszcie po ponad dwudziestu stronach opowiadania wydaje się, że tragedia, jaka spadła niespodziewanie na Hankonatów i na ich biznes, rozpocznie jakąś akcję. Nic mylnego. Co prawda ma miejsce wiele dziwnych, a nawet makabrycznych wydarzeń, ale narrator wspomina o nich jakby zapisywał te fakty zdawkowo w rodzinnej kronice: jakaś zemsta krwi ciążąca na rodzinie, morderstwo córki, która okryła hańbą nazwisko, czy też sen nawiązujący do powieści Kadarego, Pałac Snów, dzięki któremu Basri Hankonat otrzymuje państwową posadę.

Dzieje się wiele i w przyspieszonym tempie, jakby na filmie w kolorze sepii, ale nawet największa tragedia nie zakłóca rytmu życia Hankonatów. Wszystko rozmywa się w codzienności następujących po sobie pokoleń. Życie jest, bo jest. I takie jest, jakie jest; łażenie z jednego końca wielkiego domu na drugi. Mijają kolejne zimy, kolejne lata, a przybywające na cmentarzu mogiły czynią przybyszów z gór ludźmi coraz bardziej miejscowymi. Z inskrypcji na grobie Hadżiego Bardhushy Hankonata dowiadujemy się, że „był wszędzie i nie był nigdzie, ślepy jak piasek, którym targa wiatr”.

A tymczasem pieniądz tracił na wartości, oczekiwano wojny i masakry, nadchodził koniec świata. „Podobno ze dwadzieścia królestw rzuciło się na oślep do walki przeciwko sobie, same nie wiedząc dlaczego”. Karły skakały sobie do gardeł. Cóż mogło to obchodzić Hankonatów mieszkających od kilku pokoleń w albańskiej Gjirokastrze? Potrafili się ustawić i zadbać o swoje. Czy los im sprzyjał? Raz bardziej, innym razem mniej. Wszystko się jednak źle toczy, a gdy kolejny epizod kończy się dobrze, czytelnik powątpiewa, czy jest to rzeczywiście dobre zakończenie. A wszystko zaczęło się od pary butów pierwszego Hankonata, od błota na podeszwach. Bez nich nie byłoby całej tej historii.

Foto: Gjirokastra (źródło: flickr.com / em_diesus)

Ismail Kadare, „Pokolenia Hankonatów. Kronika Rodu” w: Ismail Kadare, Ślepy ferman, Pogranicze, Sejny 2010.

 

]]>
Czego się gapisz! https://jezuici.pl/2021/07/czego-sie-gapisz/ Mon, 12 Jul 2021 12:29:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=69403 Opowiadanie albańskiego pisarza Ismaila Kadare zatytułowane „Ślepy ferman” rozbudowuje wątek, jaki już się pojawia w jego powieści „Pałac snów”. W kraju wychodzi dekret nakazujący ściganie i karanie ludzi spoglądających złym okiem. Karą dla „złoocznych” jest „wyoczenie” czyli oślepienie. Jeśli ktoś sam przyzna się do tego, że ma złe oczy, będzie mógł wybrać sposób „wyoczenia” i […]]]>

Opowiadanie albańskiego pisarza Ismaila Kadare zatytułowane „Ślepy ferman” rozbudowuje wątek, jaki już się pojawia w jego powieści „Pałac snów”. W kraju wychodzi dekret nakazujący ściganie i karanie ludzi spoglądających złym okiem. Karą dla „złoocznych” jest „wyoczenie” czyli oślepienie. Jeśli ktoś sam przyzna się do tego, że ma złe oczy, będzie mógł wybrać sposób „wyoczenia” i dostanie ponadto dożywotnią rentę. Jeśli natomiast Centralna Komisja sama złapie „złoocznego”, to nie będzie miał możliwości wyboru. O sposobie „wyoczenia” zdecyduje komisja. Donoszenie jest na porządku dziennym. Żona donosi na męża, brat na brata. Ulice roją się od szpiclów.

Przy okazji oślepiano także tych, którzy widzieli zbyt dużo i pracowali zbyt blisko maszynerii do „wyoczania”. Nie wszystkich oczywiście, lecz tych wobec których istniały przypuszczenia, że mogliby zacząć mówić. Trzeba było zatrzeć ślady okrutnych metod.

– Ale co oczy z tym mają wspólnego? Przecież to usta… – mówi Maria do swojego narzeczonego, pracownika biura ds. oślepiania.
– Na usta także może przyjść kolej – odpowiada narzeczony i po chwili dodaje: – Jeśli oczy nie wystarczą, abyśmy nabrali rozumu.

Chodzi również o to – jak dowiadujemy się z dalszej rozmowy Marii z narzeczonym – aby zrzucić na kogoś winę, ukarać pokazowo i dać ludziom do zrozumienia, że władze potępiają takie praktyki.

– Zostaniemy przykładnie ukarani po to, aby część rozgoryczenia z powodu tego, co się stało, spadła na nas. Rozumiesz, co chcę powiedzieć? Każdy będzie chciał na nas zrzucić winę za swoje nieszczęście.

Nikt nie zrozumie, że wykonywali tylko polecenia służbowe, bo taki był system. Ale dlaczego na nich miałoby się skupić całe odium oślepionych? Czy nie ma innego sposobu, by to zakończyć nie narażając ludzi na utratę wiary w majestat prawa? A może nic już nie może zatrzymać machiny, którą wprawiono w ruch dekretem władcy?

Mądrzy ludzie przestrzegali od samego początku, gdy tylko zarządzono karanie „złookich”, że porządek dnia i nocy zostanie naruszony, harmonia światła i ciemności zostanie zachwiana. Im więcej oczu pogrąży się w mroku, tym mniej światła będzie na ziemi.

Opowiadanie Ismaila Kadare mówi o wynaturzeniu prawa i o ślepym posłuszeństwie wobec nakazów władzy, ale także o ulotności widzialnego świata. Oczy są światłem naszej duszy, ale nie są w stanie stworzyć obrazu, ani przywołać tego, który przeminął. Świat widzialny trwa tylko chwilę, dopóki można go zobaczyć.

Ismail Kadare, Ślepy ferman. Trzy mikropowieści, Pogranicze, Sejny 2010 (w przekładzie Doroty Horodyskiej)

 

]]>
Zdegenerowani czy wybitni? https://jezuici.pl/2021/07/zdegenerowani-czy-wybitni/ Mon, 12 Jul 2021 09:09:12 +0000 https://jezuici.pl/?p=69398 „Surrealistka” Michaeli Carter to świetna pozycja dla miłośników malarstwa okresu surrealizmu, których pasjonują sylwetki takich twórców jak Leonora Carrington czy Max Ernst. Znajomość ich obrazów bardzo pomaga wciągnąć się w atmosferę powieści, która nie pretendując do bycia biografią trzyma się bardzo ściśle faktów z ich życia. Autorka wchodzi w psychikę artystów i próbuje odgadnąć ich […]]]>

„Surrealistka” Michaeli Carter to świetna pozycja dla miłośników malarstwa okresu surrealizmu, których pasjonują sylwetki takich twórców jak Leonora Carrington czy Max Ernst.

Znajomość ich obrazów bardzo pomaga wciągnąć się w atmosferę powieści, która nie pretendując do bycia biografią trzyma się bardzo ściśle faktów z ich życia. Autorka wchodzi w psychikę artystów i próbuje odgadnąć ich myśli, pragnienia, uczucia. Rzeczywistość przedstawiana na obrazach miesza się z codziennością, która zachwyca swoim brakiem logiki i jednocześnie przeraża aż do obłędu. Leonora i Max, podobnie jak inni surrealiści, zostają uznani przez hitlerowców za twórców sztuki zdegenerowanej. Muszą uciekać z Europy. Ich losy zazębiają się z wątkami z życia innych wybitnych postaci związanych z dadaizmem i surrealizmem. Wśród nich istotną rolę odgrywa Peggy Guggenheim, bogata kolekcjonerka sztuki. Jej żydowskie pochodzenie wpędza ją w tarapaty. Polecam tę powieść wszystkim miłośnikom surrealistycznej cyganerii lat 30-tych zeszłego wieku. To byli wybitni artyści.

Michaela Carter, Surrealistka, REBIS, Poznań 2021.

 

]]>
Ponadczasowe opowiadania i wiersze Kornela Filipowicza https://jezuici.pl/2021/07/ponadczasowe-opowiadania-i-wiersze-kornela-filipowicza/ Mon, 05 Jul 2021 20:07:03 +0000 https://jezuici.pl/?p=69274 Wydawnictwo Iskry postanowiło w zeszłym roku wydać kilka opowiadań i wierszy Kornela Filipowicza. Wybrane utwory zatytułowano „Pamiętnik antybohatera i inne utwory„. Są ponadczasowe. „Pamiętnik antybohatera” to wyjątkowo subtelna karykatura człowieka, który nie ma własnych przekonań. Jedyną wartością, jaką antybohater chroni, jest jego własne życie, a szacunek ma tylko do zwycięzców, do tych którzy mają władzę […]]]>

Wydawnictwo Iskry postanowiło w zeszłym roku wydać kilka opowiadań i wierszy Kornela Filipowicza. Wybrane utwory zatytułowano „Pamiętnik antybohatera i inne utwory„. Są ponadczasowe.

„Pamiętnik antybohatera” to wyjątkowo subtelna karykatura człowieka, który nie ma własnych przekonań. Jedyną wartością, jaką antybohater chroni, jest jego własne życie, a szacunek ma tylko do zwycięzców, do tych którzy mają władzę i dzięki którym może żyć w uporządkowanej rzeczywistości. Ważne, by wszystko było na swoim miejscu, by krajobraz, którego ludzie są tylko częścią, nie zmieniał się za bardzo.

Wiersz „Niewola”, choć sam Filipowicz nie lubił nazywać swoich krótkich tekstów wierszami, przestrzega nas przed państwem totalitarnym, które pozbawi nas wolności, nie z dnia na dzień, ale tak powoli i niezauważalnie, że nawet nie będziemy wiedzieli, że staliśmy się niewolnikami.

Akcja opowiadania „Egzekucja w zoo” rozgrywa się w Trzeciej Rzeszy podczas II wojny światowej. Wojna tu nie dociera, dni są piękne, zwierzęta są zadbane, ale nie mają dobrego zdania o ludziach. Na klatce Szympansa umieszczono tabliczkę „Uwaga! Niebezpieczny dla otoczenia! Rzuca przedmiotami i pluje!” Dopiski, jakie pojawiły się na tablicy, „pluje na ludzi!” albo „wcale mu się nie dziwię”, stanowią niewielki przebłysk ludzkiej solidarności z istotami, które nigdy nie były tak okrutne jak człowiek. Dyrektor zoo dostaje rozkaz z Dowództwa Twierdzy i staje przed trudną próbą „patriotyzmu”. Tylko porażka człowieka może ocalić zwierzęta. Wie, że „szczęście i ocalenie jest możliwe do osiągnięcia tylko za cenę klęski”, ale ona niestety nie przychodzi i zwierzęta muszą zginąć.

Narrator opowiadania „Nike” przyznaje, że bez snów nie mógłby przetrwać wojny ani więzienia, bez nich nie przeżyłby obozu i upokorzeń nieludzkiego ustroju, nie pogodziłby się ze śmiercią bliskich i ze swoją własną. Sny, zanim zupełnie znikną, „płowieją jak stare fotografie, blakną i gasną ich kolory” – poucza nas narrator. Sny znają swoje zakończenie, niczemu się nie dziwią, ale trzeba je prześnić do końca, aby odkryć, że jest coś twardszego od betonu i trwalszego od stali.

Nawet jeśli straciłeś wiarę, zwątpiłeś i zostało ci tylko udawanie, nie pozbawiaj innych złudzeń i nadziei – zdaje się mówić Filipowicz w wierszu „List do przyjaciela”.

Nie widzę konieczności, by puentować te luźne refleksje z lektury opowiadań. Nikt nie zakazał czytać Filipowicza. Może nigdy nie zakaże? Człowiek będzie się sam cenzurował i z odrazą patrzył na wszystko, co politycznie niepoprawne. Przed tym przestrzega autor antybohatera, a jednocześnie dodaje szeptem, że i tak wszystko jest już pod kontrolą staruszki wywożonej od lat na balkon, każdego dnia, o tej samej porze.

Ilustracja: Fragment obrazu Marii Jaremy przedstawiający Kornela Filipowicza przy lekturze. 

 

]]>