Jezuici.pl https://jezuici.pl/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Fri, 21 Mar 2025 12:09:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Jezuici.pl https://jezuici.pl/ 32 32 Śladami Starego Testamentu (2) – Arad https://jezuici.pl/2025/03/sladami-starego-testamentu-2-arad/ Thu, 20 Mar 2025 16:13:28 +0000 https://jezuici.pl/?p=97288 Arad leży na południowo-zachodnim krańcu Judei, na granicy pustyni Negew, w odległości trzydziestu kilometrów od Morza Martwego. „Arad to ucieleśnienie izraelskiego osadnictwa: racjonalnie stworzone miasto, przystosowane do warunków pustynnych i wykorzystujące wszelkie dostępne bogactwa naturalne. Biblia wspomina króla Ozjasza, który «wybudował wieże na pustyni». Minęły tysiąclecia i kilka kilometrów dalej wyrosły bloki mieszkalne dzisiejszego Aradu […]]]>

Arad leży na południowo-zachodnim krańcu Judei, na granicy pustyni Negew, w odległości trzydziestu kilometrów od Morza Martwego. „Arad to ucieleśnienie izraelskiego osadnictwa: racjonalnie stworzone miasto, przystosowane do warunków pustynnych i wykorzystujące wszelkie dostępne bogactwa naturalne. Biblia wspomina króla Ozjasza, który «wybudował wieże na pustyni». Minęły tysiąclecia i kilka kilometrów dalej wyrosły bloki mieszkalne dzisiejszego Aradu – nowe wieże na pustyni, symbol współczesnego Izraela” (B. Bell).

Około dziesięciu kilometrów od współczesnego miasta znajduje się stanowisko archeologiczne tel Arad. Miasto zostało zasiedlone już w czwartym tysiącleciu p.n.e. W okresie wczesnego brązu Arad był otoczony murem o długości tysiąc dwieście metrów, wysokości pięciu metrów i grubości dwa i pół metra  i liczył ponad dwa tysiące mieszkańców. Miasto kwitło. Odkrycia wskazują, że jego mieszkańcy trudnili się rolnictwem, hodowlą, handlem i… sztuką. Około 2600 roku p.n.e. Arad został z nieznanych przyczyn opuszczony na ponad tysiąc pięćset lat. Ponownie zasiedlony przez Izraelitów w czasach Dawida i Salomona, początkowo jako święty obszar położony na górnym wzgórzu, a później jako miasto garnizonowe. Wzniesiono w nim twierdzę (cytadelę) dla ochrony szlaku handlowego.

Zwiedzanie starożytnego miasta rozpoczynam od cytadeli. Znajduje się ona w najwyższej części miasta. Dla Izraelitów, którzy ponownie zasiedlili Arad w XI wieku, miasto „miało przede wszystkim znaczenie strategiczne. Twierdza wznosiła się nad graniczną drogą do Edomu i Elat” (J. Murphy-O’Connor). Wszystkie pozostałości twierdzy pochodzą z czasów izraelickich. Moją uwagę przykuwa przede wszystkim świątynia wzorowana na jerozolimskiej. Posiada ona pomieszczenie zwane „Święte Świętych”, ołtarze ofiarne i dwa stojące kamienie (stele) poświęcone Jahwe (i być może Aszerze). Znaleziona w tym miejscu inskrypcja została odczytana jako „Dom Jahwe”. Świątynia została zburzona w czasach króla Ezechiasza wraz z sanktuarium w Beer Szebie (VIII wiek p.n.e.). Dziś w Aradzie można oglądać replikę świątyni. Oryginał znajduje się w muzeum jerozolimskim.

W cytadeli przyglądam się również systemowi melioracyjnemu. Istotnym punktem funkcjonowania miasta było zaopatrzenie w wodę. W czasach kananejskich gromadzono w cysternie wodę deszczową. „W IX-VIII wieku przed Chr. Izraelici wydrążyli studnię głębokości 21 metrów, która sięgnęła wodonośnych złóż geologicznych. Wodę wlewano w kanał przechodzący pod zachodnim murem, z którego spływała do cysterny znajdującej się w obrębie twierdzy” (J. Murphy-O’Connor). Podziwiam kunszt inżynierski starożytnych geologów i budowniczych. Myślę, że współcześni mogli by się wiele od nich nauczyć.

Na zakończenie udaję się jeszcze na pomost, który znajduje się na szczycie cytadeli. Został zrekonstruowany z muru z VIII-VII wieku. Rozciąga się z niego wspaniały widok na góry Judei i pustynię Negeb. W oddali dostrzegam liczne tumany, wyglądające jak obłok, który towarzyszył Izraelowi w czasie wędrówki przez pustynię. Zastanawiam się wspólnie z innymi pielgrzymami, czy jest to wynik burzy piaskowej czy raczej dymu z ogniska. Okazuje się jednak, że są to tumany kurzu, które pozostawiają… podążające za pasterzem owce.

Po zwiedzeniu cytadeli udaję się do dolnej, najstarszej części miasta. Układ miasta z czasów kananejskich świadczy, że budowano je według planów. W centrum zlokalizowano budynki publiczne, zaś wokół nich domy mieszkalne. Głównymi ośrodkami publicznymi był kompleks świątynny i obiekty pałacowe. W pobliżu świątyń znajdowały się kamienne nagrobki, ołtarze ofiarne i łaźnie rytualne. Wielość świątyń sugeruje kult kilku bogów. Budynki mieszkalne zostały zbudowane w jednolitym formacie. Składały się z jednego pomieszczenia i przylegającej doń kuchni bądź magazynu. Do tego dochodził mały dziedziniec. Wzdłuż pomieszczeń stały kamienne ławy. Domy usytuowane były poniżej ulicy. Wchodzono do nich po stopniach. Domy nie posiadały okien, zaś lekki dach opierał się na drewnianej kolumnie wspartej na kamiennej podstawie. Dzięki temu dawały upragniony w tym klimacie chłód.

Ja również korzystam z dobrodziejstw Kananejczyków, by przez chwilę odpocząć na starożytnej kamiennej ławie i przypomnieć sobie co na temat tego miejsca mówi Biblia. Starożytny Arad jest wspomniany w Biblii kilkakrotnie. Pierwszy raz w kontekście wędrówki Izraela przez pustynię po opuszczeniu Egiptu. Po pochówku arcykapłana Aarona i zwyczajowej żałobie Izraelici wyruszyli dalej drogą od Atarim. Szlak ten nazywany bywa „drogą zwiadowców”. Wiódł on z Kadesz Barnea na północny wschód aż do Aradu. „Pogląd ten potwierdzają znaleziska archeologiczne: wzdłuż szlaku odkryto pozostałości osadnictwa z epoki brązu i żelaza” (A. Negev).

W czasie marszu Izraelici zostali napadnięci przez kananejskiego króla Aradu. Bitwa skończyła się klęską Izraelczyków, część z nich została wzięta w niewolę. W następstwie kolejnej klęski Izraelici postanowili zaufać Bogu Jahwe. Złożyli ślubowanie. W czasach starożytnych była to zwykle obietnica złożenia Bogu (bóstwom) ofiary w zamian za udzieloną pomoc. Pierwszy ślub, o którym wspomina Biblia złożył patriarcha Jakub, który obiecał Bogu cześć i dziesięcinę w zamian za opiekę (por. Rdz 28, 20-22). Ślubowanie Izraelitów było z dzisiejszego punktu widzenia nieetyczne i tragiczne; ślubowali bowiem, że „poświęcą”, czyli złożą Bogu w ofierze wszystkich mieszkańców Aradu. Autor biblijny nie ocenia czynu Izraelitów. Stwierdza jedynie, że Bóg przyjął ich propozycję. Ci zaś „obłożyli klątwą ich oraz ich miasta. Stąd miejscowość ta otrzymała nazwę Chorma” (Lb 21, 3).

Bitwa z Kananejczykami pod Chormą stanowiła punkt zwrotny w pochodzie Izraelitów. Od tej poty nie ponosili już klęsk. Kontynuowali zwycięski marsz, zajmując ziemie kananejskie. Ten religijny charakter podboju wiązał się również ze zastosowaną po raz pierwszy wobec mieszkańców Chormy i Aradu ideą „klątwy” (hebr. cherem). Polegała ona na rekwizycji wszystkich dóbr materialnych (szlachetne, wartościowe ofiarowano Bogu, inne niszczono) i zniewoleniu podbitego ludu. W skrajnych przypadkach uśmiercano wszystkich mieszkańców, miasta palono i na ich zgliszczach zakładano nowe. Klątwa z czasem przybierała łagodniejsze formy; polegała na wykluczeniu ze społeczności. Stosowana była jeszcze w pierwotnych chrześcijaństwie, jako ostateczny środek napomnienia (por. Mt 18, 17-18).

Gdy myślę o idei biblijnej klątwy staram się zrozumieć ówczesną mentalność. Idea klątwy opierała się na przekonaniu, że wszystko należy do Boga. Akt poświęcenia zdobytych rzeczy i ludzi Bogu i wyłączenia ich z użycia świeckiego był aktem wymuszonym, który w kulturze prymitywnej  chronił przed chciwością i bałwochwalstwem. Trudno mi jednak zrozumieć jej stosowanie w czasach współczesnych. A przecież ma ona miejsce, nie tylko w krajach arabskich. Bóg nie potrzebuje dziś takich ofiar. Myślę, że bardziej kocha posłuszeństwo niż kult i ofiary. Swoją drogą zastanawiam się, co składam Bogu w ofierze, a co wciąż zatrzymuję dla siebie? Czy daję mu ciągle „coś”? Czy już siebie, własne serce?

Pan Bóg ma jednak swoje plany. Izraelici mimo realizacji klątwy nie osiedlili się wówczas w Aradzie, a niektórzy mieszkańcy tych okolic najwyraźniej uniknęli zagłady. Dlatego królowie Aradu i Chormy są wymienieni wśród trzydziestu jeden królów rozgromionych podczas kampanii Jozuego (por. Joz 12, 14). Na pustkowiu leżącym na południe od Aradu osiedlili się później Kenici: „Synowie Kenity, teścia Mojżesza, wyruszyli z synami Judy z Miasta Palm i udali się na pustynię judzką, leżącą w Negebie koło Arad, i tam zamieszkali z ludem” (Sdz 1, 16).

Fragment książki: „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM 
fot. autor

 

]]>
Siedem rozważań Drogi Krzyżowej https://jezuici.pl/2025/03/siedem-rozwazan-drogi-krzyzowej/ Thu, 20 Mar 2025 14:58:03 +0000 https://jezuici.pl/?p=97267 ]]>

Jezuickie drogi krzyżowe

Niezwykły zbiór, owoc pracy kilku jezuitów. Pomagali oni ludziom w modlitwie, jaką jest droga krzyżowa. Różnym ludziom. Śmiało można powiedzieć, że podobnym do Ciebie i Twoich przyjaciół.

Możesz to po prostu przeczytać, możesz wybrać coś dla siebie i pójść jak za przewodnikiem, możesz tylko się zainspirować i stworzyć własną kompozycję, a możesz także pomóc innym we wspólnym kroczeniu za Tym, który dźwigał krzyż.

Droga krzyżowa współczesnego człowieka
ks. Mariusz Marszałek SAC

Ulice współczesnych metropolii. Kościelne ławki pustoszejących kościołów. Zaciszne kawalerki wypełnione samotnością. To tylko niektóre miejsca, w których dzisiaj, na naszych oczach odtwarzają się kolejne stacje drogi krzyżowej.
Zapraszam do autorskiej refleksji nad męką Jezusa widzianej z perspektywy współczesnego człowieka. Jest to wędrówka, w której nie będzie łatwych odpowiedzi. Żywię jednak nadzieję, że podczas niej zrodzą się ważne pytania.
Autor

Ostatnia Droga krzyżowa z ks. Janem Kaczkowskim
ks. Jan Kaczkowski

Każdy ma własną Drogę krzyżową.
Ta jest ostatnią Drogą ks. Jana Kaczkowskiego.

Poruszający zapis Drogi krzyżowej z Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, sporządzony dwa miesiące przed śmiercią ks. Jana Kaczkowskiego.

Droga krzyżowa
Alicja Lenczewska

Rozważania drogi krzyżowej spisane przez Alicję Lenczewską. Mistyczka przekazuje w nich słowa, które Pan Jezus kieruje do każdego z nas:

Ogromna katecheza zawarta jest w znaku krzyża: cała prawda o człowieku i o Bogu. Poznawaj głębię tej prawdy, by uwolniła cię od więzów grzechu pierworodnego, które wrośnięte są w twoją ludzką naturę. (Fragment książki)

Droga krzyżowa ze św. Faustyną
oprac. s. M. Elżbieta Siepak ZMBM

Książeczka jest zbiorem rozważań stacji drogi krzyżowej. Każde rozważanie oparte jest na fragmencie z Pisma Świętego. Centrum rozważań stanowią fragmenty z Dzienniczka s. Faustyny, które kończy krótka modlitwa.

Droga Krzyżowa z ks. Janem Twardowskim
pliki MP3
ks. Jan Twardowski

Rozważania drogi krzyżowej z ks. Janem Twardowskim pomagają modlić się w cierpieniu, naśladować Chrystusa, zrozumieć sens niezawinionego bólu, dostrzec nadzieję Zmartwychwstania.

Droga krzyżowa
Praca zbiorowa

Modlitewnik zawierający rozmyślania stacji Drogi krzyżowej, wzbogacony rycinami. Dedykowany dla osób indywidualnie odprawiających nabożeństwo Drogi krzyżowej, jaki i kapłanów, jako pomoc duszpasterska.

Obraz główny: o. Przemysław Wysogląd SJ, fragment autorskiej Drogi Krzyżowej

]]>
Telefony dla Etiopii https://jezuici.pl/2025/03/telefony-dla-etiopii/ Thu, 20 Mar 2025 10:32:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=97263 Wolontariusz Fundacji Jesuit Refugee Service (JRS) wyjeżdża wkrótce do Afryki (Etiopia). Chętnie zabierze ze sobą niepotrzebne, ale sprawne jeszcze telefony komórkowe, które będzie można tam wykorzystać. Jeśli masz niepotrzebny, sprawny telefon przynieś go do naszego biura w Warszawie: https://jrs.center/kontakt/ Zbiórka trwa do piątku 28.03.2025]]>

Wolontariusz Fundacji Jesuit Refugee Service (JRS) wyjeżdża wkrótce do Afryki (Etiopia). Chętnie zabierze ze sobą niepotrzebne, ale sprawne jeszcze telefony komórkowe, które będzie można tam wykorzystać.

Jeśli masz niepotrzebny, sprawny telefon przynieś go do naszego biura w Warszawie: https://jrs.center/kontakt/

Zbiórka trwa do piątku 28.03.2025

]]>
Wojciech Morański SJ: Rozeznawanie – ze spokojem, czułością i wiarą w to, że On Jest https://jezuici.pl/2025/03/wojciech-moranski-sj-rozeznawanie-ze-spokojem-czuloscia-i-wiara-w-to-ze-on-jest/ Wed, 19 Mar 2025 14:52:43 +0000 https://jezuici.pl/?p=97260 ]]> ]]> Ołtarz św. Józefa w jezuickiej bazylice w Krakowie ma 100 lat https://jezuici.pl/2025/03/oltarz-sw-jozefa-w-jezuickiej-bazylice-w-krakowie-ma-100-lat/ Wed, 19 Mar 2025 11:08:12 +0000 https://jezuici.pl/?p=97246 W czerwcu 1921 r. krakowski rzeźbiarz Karol Hukan zaprojektował ołtarz św. Józefa i w swej pracowni wykonał jego gipsowy model. W rok później (21 III 1922 r.) podpisał umowę z krakowskimi jezuitami o wykonanie dzieła. Na jej podstawie zobowiązał się: wyrzeźbić w stiuku ołtarz św. Józefa w terminie około 20 miesięcy. Artyście w pracach pomagali […]]]>

W czerwcu 1921 r. krakowski rzeźbiarz Karol Hukan zaprojektował ołtarz św. Józefa i w swej pracowni wykonał jego gipsowy model. W rok później (21 III 1922 r.) podpisał umowę z krakowskimi jezuitami o wykonanie dzieła. Na jej podstawie zobowiązał się: wyrzeźbić w stiuku ołtarz św. Józefa w terminie około 20 miesięcy. Artyście w pracach pomagali trzej pomocnicy: sztukator Michał Rychlewicz, Jan Okład oraz Grzegorz Pawłowski. Po 36 miesiącach pracy (19 III 1925 r.), ołtarz był gotowy. Przedstawiał się okazale w zharmonizowanej kompozycji dynamicznej grupy dziewięciu figur z dobrze zarysowaną płynną postsecesyjną linią. Usytuowany został w środkowej absydzie, bocznej, północnej nawy świątyni. Antepedium ołtarza zdobi stiukowa płaskorzeźba, pozłocona i patynowana, ze sceną ucieczki świętej Rodziny do Egiptu, wykonana również przez Karola Hukana.

Kompozycja ołtarzowa prezentuje się majestatycznie. W centrum, pośród grupy figur, stoi św. Józef, ukazany w prostocie i dostojeństwie. Ma wygląd młodego, przystojnego mężczyzny, ubranego w długą suknię. Przemawia siłą i mocą swego wyrazu. W prawej dłoni ma lilię z rozwiniętymi kwiatami – symbol niewinności. Na lewej zaś ręce trzyma Dziecię Jezus, które rączką czule dotyka jego szyi na znak, że miłuje tego, którego Bóg wyznaczył Mu za opiekuna. Drugą rączkę mały Jezus wyciąga ku patrzącym na ołtarz i tym zapraszającym gestem wzywa wszystkich, jakby mówiąc: Pójdźcie do Józefa! Znajdziecie w nim najlepszego ojca i opiekuna.

Na to zaproszenie i wezwanie odpowiada namiestnik Chrystusa, przedstawiony w jednej z figur ołtarzowych – papież, błogosławiony Pius IX, który zwołał I Sobór Watykański i ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu. On to zwraca z ufnością swoją stroskaną głowę, na której spoczywa papieska tiara, ku św. Józefowi. Lewą ręką wskazuje na Bazylikę św. Piotra w Rzymie, która jest symbolem Kościoła powszechnego. W prawej ręce papież dzierży rozwinięty zwój pergaminowy, na którym widnieją łacińskie napisy: Immaculata conceptio, Syllabus, Vaticanum. Tenże papież Dekretem Quemadmodum Deus z 8 XII 1870 r., a potem Listem apostolskim Inclytum Patriarcham z 7 VII 1871 r. ogłosił uroczyście św. Józefa Patronem Kościoła powszechnego. Ponad 80 lat później papież Pius XII ogłosił Józefa Patronem robotników (1955 r.), ustanawiając dzień 1 maja jego wspomnieniem liturgicznym.

Obok papieża widzimy trzy klęczące postacie, które oddają się pod opiekę św. Patriarchy. Jest to rodzina chrześcijańska: młoda matka i ojciec, a pośród nich dziecko. Ubóstwo i ciężka praca wycisnęły swe piętno na wychudłej twarzy młodego ojca. Jest on rzemieślnikiem, na co wskazują leżące obok niego narzędzia pracy. Mężczyzna i jego żona promieniują radością, łączy ich owoc miłości – dziecko oraz chrześcijańskie pojmowanie obowiązków rodzinnych i zawodowych. Zwraca uwagę prostota ich stroju i ciekawe uczesanie włosów. Ta grupa postaci adoruje Józefa, zaznaczając w ten sposób, że jest on patronem rodzin chrześcijańskich.

Po przeciwnej stronie papieża widzimy hiszpańską mistyczkę, św. Teresę z Avila (1515-1582), wpatrzoną w zachwycie ducha w św. Józefa. Jest ona znana jako reformatorka Karmelu i wielka czcicielka Oblubieńca Maryi, a ponadto ogłoszona została Doktorem Kościoła w 1970 r. przez Pawła VI. Zakonnica klęczy i spogląda na twarz świętego. Jej zakonny habit jest jakby rozwiany i mocno pofałdowany, co dobrze harmonizuje z postacią papieża, ukazaną w stroju liturgicznym po przeciwległej stronie ołtarza. Teresa w lewej ręce trzyma otwartą księgę, zaś prawą ma przyłożoną do szkaplerza na wysokości serca. Święta w dłoni trzyma gęsie pióro. Oba te rekwizyty, otwarta książka i pióro są symbolami jej mistycznych przeżyć wyrażonych w jej pismach.

Święty Józef czczony jest jako patron dobrej śmierci i dlatego jego skuteczna pomoc ukazuje się przede wszystkim w ostatnich chwilach życia. Tę ideę wstawiennictwa pięknie wyraził Karol Hukan w scenerii ołtarzowej, wkomponowując w grupę osób adorujących św. Józefa postać umierającego starego człowieka – pielgrzyma z wypadającym mu z ręki kosturem wędrownym. Pielgrzym słania się ku ziemi, wyczerpany trudami życia i chorobą. Postać ta symbolizuje człowieka, którego życie dobiega ziemskiego kresu. Na jego twarzy widzimy omdlenie, a w jego sercu rodzi się lęk. Wydaje się jednak, że są one jedynie chwilowe, bowiem pielgrzym otwiera szeroko oczy i w godzinie śmierci widzi przy sobie opiekuńczego Anioła Stróża, czuje dotknięcie jego krzepiącej, anielskiej dłoni. Umiera spokojnie i z ufnością w sercu, bowiem św. Józef nie opuszcza swego wiernego czciciela w najważniejszej dla niego godzinie rozstania się ze światem.

Całość kompozycyjna ołtarza charakteryzuje się niezwykłym dynamizmem, podkreślają go rozwiane skrzydła anielskie, pofałdowane szaty, rozwichrzone włosy mężczyzny i dziecka, i Dzieciątka Jezus oraz wyraziste gesty postaci. Wydaje się, jakby wiatr przenikał całą kompozycję ołtarza i tchnął w niego ruch.

Świętemu Patriarsze polecali się chrześcijanie wszystkich czasów. Litania do św. Józefa ujmuje wszystkie jego przywileje: Przesławny potomek Dawida, światło patriarchów, przeczysty stróż Dziewicy, wzór pracujących, ozdoba życia rodzinnego, opiekun dziewic, podpora rodzin, pociecha nieszczęśliwych, nadzieja chorych, patron umierających, postrach duchów piekielnych, opiekun Kościoła świętego.

Powołaniem Józefa było być przybranym ojcem Jezusa i małżonkiem Maryi. Św. Mateusz mówi o nim: Józef, mąż Maryi. Józef wziął Maryję wraz z całą tajemnicą Jej macierzyństwa, razem z Synem, który miał przyjść na świat za sprawą Ducha Świętego. Mieszkańcy Nazaretu pewnego razu nazwali Jezusa Synem cieśli. Miłość Józefa do Maryi była spokojna i żarliwa, wzruszająca i czuła. Otrzymał on od Boga dwa skarby: Jezusa i Maryję, które stanowiły rację jego życia. Żył pośród niewypowiedzianych radości, mając przy sobie Jezusa i Maryję, ale równocześnie wśród niepewności i cierpień, takich jak: zakłopotanie wobec dokonującej się w Maryi tajemnicy, której on jeszcze nie znał. Przeżył różne sytuacje. Przestał zajmować się sobą samym od chwili, kiedy pouczony przez anioła we śnie przyjął zamiary Boga wobec siebie i Maryi. Zaczął żyć dla Tych, których mu powierzono. Żył jak zwykły człowiek, któremu Bóg powierzył wielkie rzeczy.

Życie jego było wypełnione pracą w Nazarecie, w Betlejem, w Egipcie i ponownie w Nazarecie. Jako cieśla – rzemieślnik wyrabiał najróżniejsze przedmioty: stoły, jarzma, drzwi, dzieże. Św. Józef stanowi dla nas swego rodzaju zwierciadło, w którym mamy się przeglądać i odkrywać, jak uświęcić nasze życie. Jego życie polegało na ustawicznym oddawaniu się bez zastrzeżeń woli Bożej dla dobra Świętej Rodziny. Żył on w napięciu życiowej dynamiki, wyrażonej w Ewangeliach czasownikami: wstać, iść, wziąć, natychmiast wracać. Boża siła wytrącała go ze spokoju życia, pokazując mu różne drogi, a w dzień i w nocy przynaglała do ważnych decyzji.

Józef uczy nas, abyśmy byli mężni podczas trudności, patrząc zawsze na Jezusa. Jest Patronem dobrej śmierci, bo nikt nie miał śmierci łagodniejszej i bardziej pogodnej niż on. Zwracajmy się często do niego, szczególnie wówczas, kiedy pomagamy innym w ostatnich chwilach życia. Prośmy go o pomoc, by poprowadził umierających, kiedy przyjdzie im udać się do Domu Ojca, przed oblicze Jezusa i Maryi.

Kościół uczy, że święci w niebie mogą wstawiać się za nami, ofiarowując Bogu swoje zasługi zdobyte na ziemi za nas, którzy ciągle jeszcze znajdujemy się w drodze.

Święta Teresa z Avila w Księdze życia napisała: Pragnęłabym wszystkich pociągnąć do pobożnej czci tego chwalebnego Świętego – wiedząc z długoletniego doświadczenia, jak wiele dobra jest on mocen wyjednać nam u Boga. Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by prawdziwie miał do niego nabożeństwo i szczególną mu cześć oddawał i nie osiągnął coraz większych korzyści w cnocie, bo w sposób dziwnie skuteczny wspomaga każdą duszę, która się mu poleca. Od wielu już lat, o ile pamiętam, co roku w dzień święta jego proszę go o jakąś łaskę i zawsze ją otrzymuję, a jeśli prośba moja jest w czymś niewłaściwa, on ją zawsze sprostuje dla większego dobra mego. (…) Proszę (…) każdego, kto by mi nie wierzył, niech spróbuje, a z własnego doświadczenia przekona się, jak dobra i pożyteczna to rzecz, polecać się temu chwalebnemu Patriarsze i go czcić.

Kościół szuka u św. Józefa takiego samego oparcia, pomocy, ochrony i spokoju, jakie on potrafił zapewnić Świętej Rodzinie z Nazaretu. Jego opieka obejmuje ludzi dążących do świętości pośród zwyczajnej, codziennej pracy. Obejmuje rodziny chrześcijańskie i tych, którzy wkrótce opuszczą świat, udając się do Domu Ojca. Patronat Józefa nad Kościołem jest przedłużeniem jego opieki sprawowanej nad Jezusem Chrystusem, Głową Kościoła i nad Maryją, Matką Kościoła. Społeczność Kościoła dojrzała do takiego przekonania i ustami papieża bł. Piusa IX w XIX wieku ogłosiła go Patronem Kościoła powszechnego. Ojcostwo św. Józefa odnosiło się nie tylko do Jezusa, lecz wciąż odnosi się do całego Kościoła, który kontynuuje na ziemi zbawczą misję Chrystusa. Wyrazem tego jest włączenie przez papieża Jana XXIII imienia tego świętego do Kanonu Rzymskiego, aby wszyscy chrześcijanie czcili jego pamięć; oraz modlitwa: Bądź zawsze, św. Józefie, naszym obrońcą. Niech Twój wewnętrzny duch pokoju, milczenia, pracy i modlitwy w służbie Świętemu Kościołowi ożywia nas i raduje w jedności z Twoją Małżonką, naszą najsłodszą i niepokalaną Matką, w mocnej i delikatnej miłości do Jezusa, naszego Pana.

Ks. Stanisław Groń SJ

Foto: Tadeusz Łyczakowski, Bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa

]]>
Ruszyły zapisy na MAGIS Polska 2025 https://jezuici.pl/2025/03/ruszyly-zapisy-na-magis-polska-2025/ Wed, 19 Mar 2025 08:55:06 +0000 https://jezuici.pl/?p=97241 Trwają zapisy na MAGIS Polska 2025 – wydarzenie skierowane do młodych ludzi w wieku od 18 do 35 lat. Chętni mogą zgłaszać swój udział do 15 maja poprzez formularz rejestracyjny dostępny pod adresem: FORMULARZ ZGŁOSZENIOWY. MAGIS 2025 odbędzie się w dniach 19–26 lipca i obejmuje 10 wyjątkowych eksperymentów oraz Festiwal w Świętej Lipce na Mazurach. […]]]>

Trwają zapisy na MAGIS Polska 2025 – wydarzenie skierowane do młodych ludzi w wieku od 18 do 35 lat. Chętni mogą zgłaszać swój udział do 15 maja poprzez formularz rejestracyjny dostępny pod adresem: FORMULARZ ZGŁOSZENIOWY.

MAGIS 2025 odbędzie się w dniach 19–26 lipca i obejmuje 10 wyjątkowych eksperymentów oraz Festiwal w Świętej Lipce na Mazurach. Najważniejszym elementem programu jest pięciodniowa faza eksperymentów (19–24 lipca), podczas której uczestnicy realizują codzienne zadania, wykonują prace związane z wybranym eksperymentem oraz biorą udział w ćwiczeniach duchowych.

Po zakończeniu eksperymentów wszyscy uczestnicy spotkają się na Festiwalu w Świętej Lipce, który potrwa od 24 do 26 lipca. To wyjątkowa okazja do odpoczynku, wspólnego świętowania przy muzyce oraz integracji w malowniczej scenerii sanktuarium maryjnego prowadzonego przez jezuitów.

Więcej informacji na stronie Xaverianum.

]]>
Trudna miłość https://jezuici.pl/2025/03/trudna-milosc/ Tue, 18 Mar 2025 17:46:21 +0000 https://jezuici.pl/?p=97236 1. Józef bardzo kochał Maryję. Nie wiemy jednak nic o uczuciach, jakie przeżywali. Niektórzy egzegeci sądzą, że Maryja zachowała tajemnicę poczęcia dla siebie. Podzieliła się nią jedynie z Elżbietą. „Jej wiara została oczywiście znów wystawiona na próbę. Czas mijał, na twarzy Józefa widziała udrękę, która mogła być zapowiedzią bolesnego rozstrzygnięcia, a niebo pozostawało zamknięte. (…) […]]]>

1. Józef bardzo kochał Maryję. Nie wiemy jednak nic o uczuciach, jakie przeżywali. Niektórzy egzegeci sądzą, że Maryja zachowała tajemnicę poczęcia dla siebie. Podzieliła się nią jedynie z Elżbietą. „Jej wiara została oczywiście znów wystawiona na próbę. Czas mijał, na twarzy Józefa widziała udrękę, która mogła być zapowiedzią bolesnego rozstrzygnięcia, a niebo pozostawało zamknięte. (…) Wiara Maryi była wiarą kogoś, kto umie cierpieć, milczeć i czekać, mając pewność, że rozwiązanie nadejdzie. Kiedy? Ujawnia się tu pokora Maryi, pewien głęboki, istotny rys jej osobowości: nie do niej należało pouczanie Boga. Cierpienie, cierpliwość, milczenie: oto ujawniające się przy tej okazji przejawy całkowitego zdania się na Pana, cechujące moc jej zawierzenia” (G. Amorth).

Nie wszyscy autorzy zgadzają się z tym twierdzeniem. Sądzą, że całkowite milczenie Maryi było raczej mało prawdopodobne. „Maryja była z pewnością doskonałą pod każdym względem, była więc doskonałą kobietą, posiadającą wszystkie kobiece zalety. Była doskonałą narzeczoną, doskonałą małżonką. Młoda mama, kiedy tylko dostrzeże pierwsze oznaki swego macierzyństwa, jest bardzo szczęśliwa, mogąc podzielić się z nimi ze wszystkimi bliskimi. Czyżby chciano, żeby Maryja odrzuciła tę radość i odmówiła jej również Józefowi?” (B. Martelet). Maryja zapewne opowiedziała przyszłemu mężowi o spotkaniu z aniołem i dziewiczym poczęciu. Zresztą trudno sobie wyobrazić, że opuściła ukochanego bez słowa na trzy miesiące, udając się do krewnej. Józef, choć oczekiwał Mesjasza, nie był chyba gotowy na tajemnicze działanie Boga. Wiadomość, która spadła na niego, jak grom z jasnego nieba, zapewne wywołała duchowy kryzys. „Nigdy nie pomyślał on o Maryi nic złego. Jego wiedza o Niej, prowadzone z Nią rozmowy, Jej radość, oblicze promieniejące łaską… nic nie nasuwało mu żadnych posądzeń co do Jej osoby. Maryja z pewnością nie zachowywała się tak, jakby dźwigała ciężar grzechu; nie przejawiała zawstydzenia, gdyż nie ponosiła żadnej winy. Jej oczy musiały być jak zawsze – czyste, jasne i pogodne, choć niekiedy spoglądała na Józefa ze szczególnym współczuciem” (F. Fernandez-Carvajal). Tymczasem dzieje się coś, co jest poza nim, burzy jego pokój i wymarzone szczęście. Marzenia zamieniają się w koszmarne noce.

Józef był człowiekiem sprawiedliwym (saddik). Człowiek sprawiedliwy w czasach starotestamentalnych całkowicie poddaje się prowadzeniu Pism. Benedykt XVI tłumaczy: „Jeśli można powiedzieć, że forma religijności obecna w Nowym Testamencie streszcza się w słowie «wierzący», to całość życia zgodnego z Pismem Świętym w Starym Testamencie streszcza się w określeniu «sprawiedliwy»”. Józef skrupulatnie przestrzegał przepisów Tory i dlatego przeżywał wewnętrzną walkę między miłością a poczuciem sprawiedliwości; między wrodzoną mu łagodnością, dobrocią i miłosierdziem a posłuszeństwem Prawu. Prawo skazywało wiarołomną narzeczoną na karę śmierci przez ukamienowanie: „Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją jakiś inny mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą: młodą kobietę za to, że nie krzyczała, będąc w mieście, a tego mężczyznę za to, że zadał gwałt żonie bliźniego. Usuniesz zło spośród siebie” (Pwt 22,23-24). W czasach Jezusa kara ta nie była już stosowana. Zwykle standardową praktyką był rozwód orzekany podczas publicznej rozprawy, zaś niewierną narzeczoną oddalano; porzucona i okryta hańbą, zepchnięta na margines społeczny, była odtąd zdana wyłącznie na siebie.

Jako mężczyzna Józef znalazł się w sytuacji upokarzającej, plamiącej jego dobre imię i honor. Czy czuł się winny? Innocenzo Gargano komentuje: „Wówczas kobieta była nade wszystko drogocennym naczyniem, którego należało strzec, a kiedy ojciec dziewczyny powierzał córkę narzeczonemu, w jakiś sposób tenże oblubieniec brał na siebie prawa i obowiązki podobne do praw i obowiązków ojca rodziny. Stąd właśnie ów przeogromny problem Józefa. Nie potrafił uchronić tego drogocennego naczynia, jakie zostało mu powierzone przez rodziców Maryi”.

Józef,  próbując ocalić dobre imię Maryi, wybrał rozwiązanie dyskretne, choć bolesne. Postanowił zerwać zaręczyny potajemnie i oddalić, porzucić narzeczoną. W takim przypadku list rozwodowy spisywany był w tajemnicy, jedynie w obecności dwóch świadków, bez upokarzającego publicznego procesu. „Jeszcze inną interpretację, znaną jako koncepcja «szacunku dla świętości», wysuwali św. Tomasz z Akwinu, św. Bernard, św. Bazyli i św. Efrem. Zgodnie z nią Maryja powiedziała Józefowi, że poczęła za sprawą Ducha Świętego, jego reakcją zaś była nabożna cześć wobec tajemnicy, jaką Bóg w niej zdziałał. Józef zdecydował się zwolnić Maryję z małżeńskich zobowiązań nie z gniewu czy wstydu, lecz z pełnego pokory, pobożnego lęku, że nie jest godzien być mężem Maryi i ojcem tego dziecka” (C. Mitch, E. Sri).

Była to bardzo wymagająca i trudna decyzja. Wszak Józef kochał Maryję, „jak żaden mężczyzna nie kochał nigdy kobiety (…). Uważał rozstanie za konieczne, ale w rzeczywistości bał się go. Byłby to koniec wszelkich jego marzeń. (…) Zamierało mu serce. Nie mógł się pogodzić z myślą o rozstaniu z Tą, którą niezmiernie kochał. Ale główną przyczyną jego żalu był ból, jaki musiałby sprawić Maryi. Wiedział, że rozstanie pozostawiłoby w Jej sercu nieuleczalną ranę. Co zrobiłaby bez niego? A on? Jak wyglądałoby jego życie bez Tej, która stanowiła połowę Jego duszy?” (B. Martelet).

Pytania do refleksji:

  • Jaką wagę przywiązujesz do milczenia?
  • Czy potrafisz dzielić się z innymi kłopotliwymi i trudnymi przeżyciami?
  • Kto jest twoim zaufanym powiernikiem?
  • Kiedy Pan Bóg pomieszał twoje szyki? Jak to przyjąłeś?
  • Co jest źródłem twoich kryzysów?
  • Kogo z ludzi darzysz szczególną sympatią i miłością? Dlaczego?
  • Jakiego skarbu strzeżesz z uwagą?
  • Jak postąpiłbyś, będąc na miejscu Józefa?

2. Wewnętrzna walka Józefa nie trwała zbyt długo. Gdy bowiem podjął decyzję o oddaleniu Maryi, podczas nocnego wypoczynku zobaczył anioła. Niemiecki benedyktyn Anselm Grün uważa, że nie bez znaczenia jest pojawienie się anioła we śnie: „Najwyraźniej mężczyznom łatwiej jest zaufać aniołowi, kiedy ten przychodzi do nich we śnie. Nie mają wówczas szans na obronę, na odparcie wewnętrznego głosu, przez wysunięcie odpowiednich argumentów. Sen po prostu «się dzieje». W nim anioł wkracza głęboko w duszę mężczyzny, głęboko w jego podświadomość, nie napotykając w ten sposób na jego opór. Dotyka go tam, gdzie jest otwarty na nowe przesłanie”. Objawienie anioła we śnie nie należy do rzadkich. Księga Hioba relacjonuje je w taki sposób: „Raz bowiem Bóg przemawia i drugi, tylko się na to nie zważa. We śnie i w nocnym widzeniu, gdy twardy sen spada na ludzi, i w czasie drzemki na łóżku” (Hi 33,14-15). Autorzy biblijni sądzili, że Bóg może objawiać się człowiekowi we śnie, poprzez wizje czy wewnętrzne oświecenie, dlatego podkreślali potrzebę duchowego wyczulenia i wrażliwości. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo przeoczenia bądź niezrozumienia delikatnego głosu Boga. „Obecność Boga odbywa się bez rozgłosu, jest dyskretna, i właśnie dlatego jest nadzwyczajna” (B. Maggioni). By jej nie przegapić, niektórzy ludzie starożytni nocowali w świątyni lub jej przedsionkach, wykonując rytuały ofiarnicze i oczekując na senne objawienie. „Zjawisko to określa się mianem inkubacji snów” (J. Walton).

Józef był człowiekiem wrażliwym i otwartym na różne sposoby objawienia Boga;  był człowiekiem rozeznania i Pisma. Nie potrzebował więc rytuałów ani pośredników, by przyjąć i zaakceptować nocne objawienie Boga. Papież Benedykt XVI komentuje: „Do Maryi anioł «przychodzi» (Łk 1,28), Józefowi natomiast tylko ukazuje się we śnie – jednak we śnie, który jest rzeczywistością i rzeczywistość objawia. Raz jeszcze ukazuje nam się istotny rys postaci Józefa: jego wrażliwość na rzeczy Boże i zdolność rozróżniania. Orędzie Boże może przyjść w taki sposób tylko do człowieka obdarzonego wewnętrzną czujnością na rzeczy Boże oraz wrażliwością na Boga i Jego drogi. Zdolność rozróżniania jest konieczna, żeby poznać, czy był to tylko sen, czy też naprawdę przyszedł do niego posłaniec od Boga i mówił do niego”.

Anioł reprezentuje delikatny głos Boga, który mówi, by się nie lękał, by zrozumiał i zaakceptował niezrozumiałe doświadczenie, które przeżywa: „Józefie, synu Dawida, wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20). Anioł nazywa Józefa synem Dawida. W tym przypadku nie chodzi tylko o podkreślenie królewskiego rodu, z którego wywodzi się Józef, lecz o przekazanie królewskiego pochodzenia Jezusowi. „Jest to jedyny przypadek, kiedy takie wyrażenie zostaje użyte w odniesieniu do Józefa. Od tej pory «Synem Dawida» w pełnym tego słowa znaczeniu będzie Jezus” (I. Gargano).

Jednak rola Józefa na tym się nie kończy. Anioł dodaje zdezorientowanemu mężczyźnie odwagi: nie bój się! Takie same słowa skierował wcześniej Gabriel do Maryi. Wezwanie anioła towarzyszy zazwyczaj doświadczeniu objawienia Boga, teofanii. Biblia zawiera opis ponad dwustu sytuacji, w których bohaterowie doświadczają lęku, drżenia, strachu i grozy. W takich momentach „Bóg koniecznie musi przyjść człowiekowi z pomocą, aby ten nie został zmiażdżony z powodu ukazania się Go” (I. Gargano).

Anioł wycisza lęki Józefa, a następnie zachęca go, by odważnie podjął drugi etap małżeństwa, z którego chciał zrezygnować przez cichy rozwód: „Anioł dodaje Józefowi odwagi, by mógł uczynić to, czego z całą pewnością pragnął w głębi duszy, ale na co nie pozwalały mu nakazy prawa. Anioł dodaje mu otuchy, aby szczerze uczynił to, co odpowiada jego najskrytszym pragnieniom. (…) Wlewa siłę w słabość Józefa, jasność w jego zamęt oraz ufność w jego lęk” (A. Grün). Potwierdza, że dzieckiem Maryi nie jest obcy mężczyzna, lecz Duch Święty, rozumiany tutaj jako twórcza moc Boga. Ten sam Duch, który towarzyszył stworzeniu i porządkowaniu świata (Rdz 1,1-31) uczestniczy w dziewiczym poczęciu. „Wyrażenie: «z Ducha Świętego», oznacza w naszym współczesnym języku, że w poczęciu Jezusa Bóg sam interweniuje stwórczo, że Jezus jest całkowicie darem Boga, nie od dołu, z mocy i woli człowieka. Przy poczęciu i narodzeniu Jezusa, jako człowieka, Bóg powołuje do istnienia coś, czego nie było nawet w zaczątkowej formie. Jezus jako człowiek jest stworzony, nie zrodzony. Jezus jest dziełem stwórczym Boga” (A. Paciorek). Jest Słowem Boga, które stało się ciałem (J 1,14).

Józef otrzymuje przez posłańca kolejne zadanie. Jest nim nadanie dziecku Maryi imienia. Czynność ta wiązała się z uznaniem dziecka za własne. W ten sposób nowonarodzony chłopiec, mimo iż nie jest synem biologicznym, będzie nim w sposób legalny. Odziedziczy królewskie pochodzenie i wszystkie przywileje i prawa związane z dziedziczeniem.

Anioł Pański podpowiada Józefowi imię nowonarodzonego: Jezus. Imię to (hebr. Jehoszua) znaczy: „Jahwe jest zbawieniem”. „Tetragram, tajemnicze imię z Horebu, w imieniu Jezusa tajemniczo zawiera się i zostaje poszerzone do twierdzenia «Bóg zbawia». Imię z Synaju, które można by powiedzieć – pozostawało niekompletne, zostaje dokończone. Bóg, który jest, jest Bogiem obecnym i zbawiającym. Objawienie imienia Boga, zainicjowane w płonącym krzewie, zostaje dopełnione w Jezusie (zob. J 17,26)” (Benedykt XVI).

Wybór imienia anioł motywuje w taki sposób: „On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1,21). Stwierdzenie to jest istotne z dwóch powodów. Dla prawdziwych Izraelitów jedynym ludem był Izrael, zaś wybawicielem Bóg Jahwe. Zapowiadany w Pismach i oczekiwany z żarliwością Mesjasz miał wyzwolić lud z obcej dominacji i nawrócić jego serca ku Bogu. Tymczasem anioł ogłasza Józefowi, że Jezus osobiście zapewni mu zbawienie. „Mateusz dyskretnie utożsamia tu Jezusa z Jahwe” (C. Mitch, E. Sri). Ponadto zapowiada inny kierunek wyzwolenia. Zapowiadany Mesjasz nie spełni żydowskich oczekiwań politycznych ani militarnych. „Długo oczekiwany król-Mesjasz przychodzi, by przynieść zbawienie od grzechu – wroga znacznie groźniejszego niż Rzym czy Herod” (C. Mitch, E. Sri).

Na potwierdzenie Bożej obietnicy przekazanej przez anioła, Mateusz odwołuje się do Pism: „A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami” (Mt 1,22-23). To przykład pierwszej z „formuł wypełnienia”, jakie spotykamy u Ewangelisty Mateusza. „Mateusz niekiedy przerywa narrację, by wstawić cytat ze Starego Testamentu, wprowadzając go za pomocą formuły takiej jak „stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka”. Formuły wypełnienia służą podkreśleniu, że niemal wszystko w życiu Jezusa zostało przygotowane przez Boga i zapowiedziane w Starym Testamencie” (C. Mitch, E. Sri).

Pierwsza formuła wypełnienia ogłasza, że dziewicze poczęcie Jezusa jest wypełnieniem proroctwa Izajasza: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emanuel” (Iz 7,14). O tekście Izajasza wspominaliśmy, omawiając tajemnicę zwiastowania. Imię Emanuel („Bóg z nami”) wskazuje na obecność Boga pośród swego ludu. Nie jest to jednak obecność statyczna, lecz dynamiczna. Przejawia się w działaniu dla dobra ludu, co wyraża się między innymi w czuwaniu, trosce, stałej opiece i pomocy. Zapowiedź obecności wśród ludu Bóg wypełnił w sposób dosłowny, przewyższający wszelkie oczekiwania: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Mateusz wykorzystuje ten motyw „jako ramy dla całej Ewangelii. Znajdujemy go tu, w początkowej scenie; wybrzmi on też w ostatnim wersecie Ewangelii, gdzie Jezus mówi: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20)” (C. Mitch, E. Sri).

Pytania do refleksji:

  • Co jest treścią twoich snów? Czy dzięki nim lepiej poznajesz siebie?
  • W jaki sposób mówi do ciebie? Co chce ci powiedzieć?
  • Jak Jego działanie objawia się w tobie i twoim życiu?
  • Czy umiesz słuchać? Czy wierzysz, że Bóg działa również we śnie, w ciszy, w braku działania, przez marzenia i słowa innych ludzi?
  • Czy twoja modlitwa, miłość, działanie dla Boga jest odpowiedzią na Jego słowo? Czy wypływa z innych motywacji? Jakich?
  • Czy wsłuchujesz się w delikatny głos Boga, mówiący, by się nie lękać i spojrzeć Jego oczami na twoje doświadczenia?
  • Czy w trudnych sytuacjach pozwalasz Bogu działać wtedy, gdy On zechce?
  • Jakie jest twoje imię? Do czego cię obliguje?
  • Jak często sięgasz do Biblii, by spojrzeć przez jej pryzmat na trudne i niezrozumiałe doświadczenia twego życia?
  • Kiedy szczególnie odczuwasz, że Bóg jest Emanuelem?

3. Józef jest człowiekiem, który w milczeniu, wierze i posłuszeństwie wypełnia Boże polecenie: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1,24). Papież Benedykt XVI zastanawia się, czy uczynił to bez cienia wątpliwości: „Czy możliwe jest, żeby Bóg rzeczywiście przemówił? Żeby Józef otrzymał prawdę we śnie – prawdę przekraczającą wszystko, czego by można oczekiwać? Czy możliwe jest, żeby Bóg w taki sposób postępował z człowiekiem? Czy możliwe, żeby Bóg zainaugurował początek nowej historii z ludźmi? (…) Możemy wyobrażać sobie, jaką wewnętrzną walkę prowadzi z tym niesłychanym orędziem otrzymanym we śnie”.

Józef jest prawdziwym mężczyzną, człowiekiem z krwi i kości. Ale jest również  człowiekiem wiary ukrytej w Bogu. Pozostaje tajemnicą, na ile był do końca świadomy posłannictwa Jezusa. Na pewno nie wszystko rozumiał. Patrząc później na zwyczajne życie i wzrastanie Jezusa, zapewne nieraz stawiał sobie pytanie, czy to naprawdę jest Syn Boży, który ma wybawić Izraela. I zapewne – podobnie jak my – musiał przebijać się przez mroki, ciemności wiary. Miał wiele pytań, problemów, trudności. Staczał walki z pokusami i zwątpieniem. Jednak, podobnie jak Abraham, „wbrew nadziei uwierzył nadziei” (Rz 4,18). Nie cofnął nigdy swego „tak” danego Bogu i Jego Synowi. Otwarł się na nowe, nieznane. Pozostał na swoim miejscu i wypełnił trudną rolę do końca. „Józef wyłania się nie tylko jako mężczyzna, prawdziwy mężczyzna, targany wątpliwościami jak każdy mężczyzna, lecz wyłania się także jako człowiek otwarty na nowość Boga, człowiek gotowy zaakceptować, że Bóg może dokonywać również rzeczy niemożliwych, oraz jako człowiek, który ze względu na ufność w Bożą wszechmoc gotów jest zaryzykować nawet to poczucie pewności, jakie brałoby się z faktu, że mógł określać się mianem sprawiedliwego według Prawa” (I. Gargano).

Józef uczynił wszystko zgodnie z poleceniem anioła: „wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1,24). „Był pokorny i silny: miał dość pokory, by skłonić głowę i natychmiast okazać posłuszeństwo, i siłę, by milczeć i czekać” (G. Amorth). Wprowadzając  Maryję do swego domu, zainicjował drugi właściwy etap zaślubin. Zapoczątkowała go skromna zapewne ceremonia ślubna. Jej przebieg możemy sobie wyobrazić na podstawie opisu wesela w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11) i przypowieści o dziesięciu pannach (Mt 25,1-13). W tym czasie małżeństwa zawierano zazwyczaj w środy. Uroczystość rozpoczynał pochód pana młodego w obecności krewnych i przyjaciół do domu rodzinnego narzeczonej. Pani młoda oczekiwała z niecierpliwością do wieczora przystrojona w najpiękniejsze stroje i klejnoty. Wieczorem zjawiał się oblubieniec i wprowadzał ją do swego domu w asyście radosnych śpiewów, przy zapalonych lampach oliwnych i pochodniach. Rozpoczynała się uczta weselna. „Uroczystości weselne trwały zazwyczaj przez cały tydzień i w ciągu tych dni Maryja mogła usłyszeć jakiś przycinek, jakieś zdanie dobrodusznie ironiczne, na temat oznak macierzyństwa. Dwie najświętsze dusze, jakie nosiła ziemia, zostały w ten sposób zrównane z tymi, którzy podlegają ludzkim słabościom. Droga krzyżowa otwierała się przed świętymi małżonkami” (P. Barbagli).

Po uroczystościach weselnych rozpoczęło się zwyczajne życie wraz z codziennymi radościami i troskami. „Józef dał Maryi bardzo dużo: swój czas, uczucie, pracę i całe swoje przywiązanie. To pewne. Ale nie mniej pewne jest również to, że otrzymał w zamian o wiele więcej niż dał. Maryja oddała mu całe swoje serce, swe staranie, wszystko co miała. Ponadto dała mu Syna Bożego. Przy boku Maryi Józef doskonalił swe serce i swój umysł; otrzymał dobroć, delikatność, wyjątkowe zrozumienie” (B. Martelet).

Józef był „skrupulatnym i delikatnym opiekunem dokonującego się w Maryi procesu” (I. Gargano). Pozwolił, by Bóg do końca doprowadził w Niej swoje dzieło: „wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1,24-25). Takie stwierdzenie nie zakłada relacji seksualnych w dalszym etapie małżeństwa. „Partykuła «aż» „nie zawiera idei granicy, na której kończy się poprzedni stan lub czynność. (…) W tym miejscu Mateusz pragnie zaznaczyć jeszcze raz, że poczęcie Jezusa było poczęciem dziewiczym. Nie zajmuje się natomiast kwestią trwałego dziewictwa Maryi” (A. Paciorek).

Jednakże Tradycja Kościoła jednoznacznie utrzymuje, że Józef pozostawił Maryję czystą. Pozwolił, by Jej macierzyńskie łono było miejscem zamieszkania Boga, jak Święte świętych w świątyni jerozolimskiej, w którym przebywała Arka Przymierza, jak tabernakulum. „Józef oficjalnie poślubia Maryję, lecz wstrzymuje się ze skonsumowaniem małżeństwa. Żydowscy nauczyciele sądzili, że mężczyźni powinni się wcześnie żenić, ponieważ nie są zdolni oprzeć się pokusie (wielu obwiniało kobiety, które nie przykrywały głowy, o wzbudzanie pożądania mężczyzn). Józef, który mieszkał z Marią, lecz zachowywał wstrzemięźliwość, dostarcza zatem wyrazistego przykładu zachowania seksualnej czystości” (C. Keener).

Czystość nie wyklucza jednak wrażliwości, czułości ani miłości. „Niemożliwe, aby miłość Józefa i Maryi pozostawała odtąd bez uczucia, bez erosu, którego nie da się przecież odłączyć (nie wolno nawet próbować tego czynić!) od ludzkiej natury, ponieważ stałaby się okaleczona. Taka miłość byłaby nieludzka, pozbawiona tego, co naturalne w każdym człowieku. Bóg nie powołuje do «miłości», która sprzeciwiałaby się naturze, a którą przecież sam taką stworzył. Nie byłby Bogiem miłości. Jeśli zaprasza Maryję i Józefa do miłości dziewiczej, to nie poza ich ludzką miłością, ale w ich ludzkiej miłości” (K. Wons). Miłość Maryi i Józefa nie ograniczała się do zmysłów. Sięgała boskiej agape. Taka ofiarna miłość, która jest czystym darem, czyni drugą osobę zdolną do prawdziwej miłości. Mówi o niej święty Paweł w liście do Koryntian (1 Kor 13). Jej źródłem jest Bóg, a w ludzkie serca może ją wlać jedynie Duch Święty (Rz 5,5). Maryja i Józef kochali taką miłością. „Żyli dla siebie nawzajem i ich miłość wraz z wiekiem coraz bardziej wzrastała, a wzrostowi temu towarzyszył rozwój duchowy. Nigdy żaden mąż nie był tak kochany przez żonę jak Józef; nigdy też żadna żona nie była tak kochana przez męża, jak Maryja” (G. Amorth). „Miłość boska i ludzka połączyły się w nich. Kochali siebie nawzajem uczuciem ludzkiej miłości. Jednocześnie każda komórka ich jestestwa przeniknięta była  miłością Boską, ofiarną, dającą siebie, rezygnującą z siebie do końca” (K. Wons).

Pytania do refleksji:

  • Jakich trudności i wątpliwości w wierze doświadczasz? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy jesteś wierny swemu „tak” danemu Bogu lub (i) człowiekowi?
  • Co jest dla ciebie najważniejsze w relacjach z innymi?
  • Jak rozumiesz czystość (narzeczeńską, małżeńską, konsekrowaną)?
  • W jaki sposób okazujesz swe uczucia bliskiej ci osobie?
  • Czy potrafisz łączyć miłość erotyczną z agape?
  • Które cechy miłości z 1 Kor są dla ciebie najważniejsze? Dlaczego?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024
https://wydawnictwowam.pl/prod.bog-ukryty.38884.htm?sku=95886

]]>
Cechy prawdziwego nabożeństwa do św. Józefa https://jezuici.pl/2025/03/cechy-prawdziwego-nabozenstwa-do-sw-jozefa/ Tue, 18 Mar 2025 15:57:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=97234 Nie wystarczy odmieniać imię św. Józefa przez wszystkie przypadki, mnożyć modlitwy i pielgrzymki, aby można powiedzieć, że ktoś żyje duchowością św. Józefa. Moim zdaniem, są trzy najważniejsze kryteria każdego zdrowego nabożeństwa świetojózefowego. Pierwszym wyznacznikiem jest relacja synowska z Bogiem Ojcem. Na obrazie św. Rodziny w kaliskim sanktuariom św. Józef trzyma za rękę małego Jezusa. Emanuje […]]]>

Nie wystarczy odmieniać imię św. Józefa przez wszystkie przypadki, mnożyć modlitwy i pielgrzymki, aby można powiedzieć, że ktoś żyje duchowością św. Józefa. Moim zdaniem, są trzy najważniejsze kryteria każdego zdrowego nabożeństwa świetojózefowego.

Pierwszym wyznacznikiem jest relacja synowska z Bogiem Ojcem. Na obrazie św. Rodziny w kaliskim sanktuariom św. Józef trzyma za rękę małego Jezusa. Emanuje z postaci Józefa ojcowski autorytet. Aby być autorytetem dla syna, być dobrym ojcem, trzeba najpierw nauczyć się tego od swego ojca. Św. Józef, dlatego był najlepszym ojcem dla Jezusa, ponieważ był posłusznym i oddanym synem Boga Ojca. Poznajemy to po jego decyzjach w chwilach zwiastowania i potem. Jest on posłuszny Bogu Ojcu i zawsze wybiera Jego wolę. Relacja synowska w odniesieniu do Boga Ojca odciśnie się mocno na naturze Jezusa, podobnie jak postawa szukania i znajdowania woli Bożej wśród trudności i co za tym idzie realizowania jej bez poczucia frustracji. Gdy uważnie się przyjrzymy św. Józefowi czczonemu we wspomnianym kaliskim obrazie, to zobaczymy, że Bóg Ojciec (u szczytu obrazu) i Józef trzymający (trzymany?) dłoń Jezusa mają podobne rysy twarzy. Autor obrazu (nieznany) genialnie oddał tę prawdę. Józef upodabnia się do Ojca, Jezus do Józefa, obaj pozostają, każdy na swój wyjątkowy sposób w relacji synowskiej do Ojca.

Druga bardzo ważna cecha pobożności świętojózefowej to miłość do Jezusa. Józef okazuje swoją miłość po męsku – czynem. Słowa są ważne, czasem bardzo ważne, ale jeśli nie idzie za nimi czyn, są pięknym kłamstwem. Józef „wziął Maryję i Jezusa” do siebie, przyjął Jezusa jako swego syna, „nadał mu imię”, gdy zagrażało niebezpieczeństwo, zostawił wszystko „wziął Dziecię i matkę” i udał się na emigrację. Jezus, jego syn, jest w centrum. W centrum jest jego bezpieczeństwo, rozwój, wzrost „w łasce u Boga i u ludzi”. Uczy Go zasad swojej religii, czytania i pisania, obchodzenia się z narzędziami, tworzenia i naprawiania, obcowania z różnymi ludźmi, a jednocześnie sam się uczy.

Trzecia cecha charakterystyczna zdrowej pobożności świętojozefowej to miłość do Maryi. Ta miłość, zanurzona w osobistej relacji z Bogiem Ojcem, nada kierunek Jego życiu. Miłość do Maryi jest miłością, która dzieli to samo zaufanie do Boga, chociaż nie wszystko rozumie, tę samą wiarę, to samo powołanie (udział w tej samej historii zbawienia), to samo zwiastowanie (por. relacje wg. Łk i Mt.) i tę samą zgodę, „fiat” na wolne działanie Boga w ich życiu. Józef z miłości do Boga i Maryi był gotowy złamać prawo. A zrozumiawszy, że nie tędy droga, dał się jak Maryja poprowadzić. Z Nią i także od Niej jako ojciec uczył się tajemnicy Jezusa, Wcielonego Słowa. Józef potrzebuje Maryi, Maryja potrzebuje Józefa. Ich więź ma znamiona najpiękniejszej miłości i przyjaźni opartej o wartości zakorzenione w wierze.

Te trzy cechy, co łatwo zauważyć, wyprowadzają nas z pokusy ograniczania nabożeństwo ku czci św. Józefa do jakiejś niszowej, wąskiej, zamkniętej formy. W rzeczywistości są zaproszeniem do trójwymiarowego przeżycia swojego usynowienia w Chrystusie. Nic nie sprawi większej radości św. Józefowi, jak nasza szczera i płynąca z serca miłość do Ojca, Jego Syna Jezusa Chrystusa i Matki Zbawiciela w Duchu św.

O. Henryk Droździel SJ
Warszawa, 19.03.2025

]]>
Rekrutacja do Liceum Jezuitów – 2025/2026 https://jezuici.pl/2025/03/rekrutacja-do-liceum-jezuitow-2025-2026/ Tue, 18 Mar 2025 11:56:47 +0000 https://jezuici.pl/?p=97230 Wszystkie informacje dotyczące rekrutacji znajdują się pod tym linkiem: KOSTKA KOSTKA od początku istnienia, zgodnie z ustaleniami z władzami miasta, zachowuje charakter jezuicki, pozostając jednocześnie szkołą publiczną, bezpłatną i otwartą dla wszystkich. Kandydaci oraz ich rodzice są informowani podczas indywidualnych spotkań o celach ignacjańskiej pedagogiki i programie wychowawczym opartym na wartościach katolickich. Szkoła tworzy środowisko, […]]]>

Wszystkie informacje dotyczące rekrutacji znajdują się pod tym linkiem: KOSTKA

KOSTKA od początku istnienia, zgodnie z ustaleniami z władzami miasta, zachowuje charakter jezuicki, pozostając jednocześnie szkołą publiczną, bezpłatną i otwartą dla wszystkich. Kandydaci oraz ich rodzice są informowani podczas indywidualnych spotkań o celach ignacjańskiej pedagogiki i programie wychowawczym opartym na wartościach katolickich.

Szkoła tworzy środowisko, w którym uczniowie poprzez doświadczenie, refleksję i działanie odkrywają oraz rozwijają swoje talenty i pasje. Jest miejscem współpracy między uczniami, kadrą, jezuitami i rodzicami. Integralny rozwój młodzieży opiera się na solidnej nauce, aktywności fizycznej, umiejętności współpracy, zaangażowaniu społecznym, twórczości artystycznej i wrażliwości duchowej.

KOSTKA dba o atmosferę przyjaźni i wsparcia, pozostając otwartą na kontakty wspierające rozwój uczniów, którzy jej zaufali i podjęli w niej naukę.

]]>
Ewangelizacja uliczna: Czy chętnie ludzie rozmawiają o Jezusie? https://jezuici.pl/2025/03/ewangelizacja-uliczna-czy-chetnie-ludzie-rozmawiaja-o-jezusie/ Tue, 18 Mar 2025 10:24:00 +0000 https://jezuici.pl/?p=97202 Można ich spotkać na ulicach Łodzi – najczęściej chodzą we dwójkę lub trójkę. Dyskretnie zagadują przechodniów, poruszając temat Boga, zapraszają do wspólnej, spontanicznej modlitwy, dzielą się swoim doświadczeniem wiary lub po prostu słuchają. We wspólnocie Mocni w Duchu, działającej przy kościele jezuitów przy ul. Sienkiewicza 60 w Łodzi, istnieje posługa modlitwy za miasto. Członkowie ekipy […]]]>

Można ich spotkać na ulicach Łodzi – najczęściej chodzą we dwójkę lub trójkę. Dyskretnie zagadują przechodniów, poruszając temat Boga, zapraszają do wspólnej, spontanicznej modlitwy, dzielą się swoim doświadczeniem wiary lub po prostu słuchają.

We wspólnocie Mocni w Duchu, działającej przy kościele jezuitów przy ul. Sienkiewicza 60 w Łodzi, istnieje posługa modlitwy za miasto. Członkowie ekipy dwa razy w miesiącu wychodzą na ulice, by ewangelizować. W dzisiejszym wywiadzie rozmawiamy z Joanną i Sylwią – ewangelizatorkami ulicznymi, które od lat pełnią posługę publicznego głoszenia Ewangelii.

 

Opowiedzcie coś o sobie, o Waszej drodze z Jezusem.

Sylwia Andrzejewska: Moja droga z Jezusem rozpoczęła się w liceum, podczas rekolekcji. Wychowałam się w wierzącej rodzinie, modliłam się do Boga, ale nie wiedziałam, że można mieć relację z Jezusem. To odkrycie zmieniło wszystko. Moje życie nabrało nowej jakości, zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Były też trudne momenty, w których straciłam tę relację, ale na nowo ją odnalazłam – i zobaczyłam, jak ogromna jest różnica.

Jezus jest fundamentem mojego życia. Jest odpowiedzią na wszystko. Gdyby wszyscy Go poznali, świat wyglądałby inaczej. Dlatego idziemy tam, gdzie ludzie nigdy sami nie przyszliby do Kościoła, i dajemy świadectwo.

Sylwia Andrzejewska

 

Joanna Władyszewska: Do grudnia 2015 byłam ateistką. Uważałam wiarę za średniowieczne myślenie i nie wiedziałam, że Jezus jest Bogiem. Byłam ochrzczona i przystąpiłam do Komunii Świętej, ale potem na tym się skończyło. Wielkanoc traktowałam jedynie jako rytuał, a zające i jajka nie miały dla mnie żadnego sensu. Poszłam na studia z zakresu mechaniki i budowy maszyn. Ukończyłam je, dostałam dobrą pracę w korporacji, byłam wyróżniona, ale czułam pustkę. Mimo sukcesów zawodowych nie widziałam sensu ani w pracy, ani w związku, ani w hobby, bo zawsze był jakiś sufit, którego nie dało się przeskoczyć. Był nim śmierć, więc po co mamy robić to wszystko? Moja koleżanka, silna i odnosząca sukcesy, zaczęła mówić mi o Jezusie. Zdziwiłam się, bo myślałam, że tylko słabi ludzie wierzą. Zaczęłam chodzić na msze, spowiadać się, ale nie czułam, że to prawda. Po teoretycznym rocznym poszukiwaniu, kiedy miałam już zrezygnować, trafiłam na kurs Nowe Życie doświadczyłam namacalnie Bożej miłości. Jednakże dopiero po dwóch tygodniach, kiedy to doświadczenie Bożej obecności zaczęło się rozwijać a nie gasnąć, zrozumiałam, że Bóg jest i stał się realny w moim życiu.

Zauważyłam w sobie zmianę. Kiedy zaczęłam rozmawiać, nagle zaczęłam używać innych słów, pojawiła się we mnie dziwna łagodność. Zaczęłam dostrzegać, że Duch Święty uwrażliwia mnie na otaczający świat.

Moje życie duchowe stało się moim prawdziwym życiem. Wreszcie zaczęłam odnajdywać siebie. Im dłużej poznaję Boga, tym bardziej staję się sobą.

Joanna Władyszewska

 

Jak zawiązała się wspólnota ewangelizatorów?

Sylwia: Wszystko zaczęło się w 2010 roku. W Łodzi powstała posługa „Modlitwa za Miasto”, inspirowana przez pewną Amerykankę, która przyjechała do nas i mówiła o znaczeniu modlitwy za lokalną społeczność. Zaczęliśmy modlić się za różne sfery życia – policję, nauczycieli, rządzących, służbę zdrowia. Z czasem ta inicjatywa zaczęła się rozwijać, a jej członkowie poczuli wezwanie do wyjścia poza modlitwę i aktywnego głoszenia Jezusa na ulicach.

Tak posługa przekształciła się w ewangelizację uliczną. Jedna z liderek, choć początkowo nie czuła się na siłach, odczytała prowadzenie Ducha Świętego i w posłuszeństwie skierowała działania wspólnoty w tę stronę. To była duża zmiana, ale szybko okazało się, że właśnie tego potrzebowało nasze miasto – by nie tylko się za nie modlić, ale także aktywnie docierać do ludzi z Dobrą Nowiną.

Z czasem dołączyłam do tej wspólnoty, choć nigdy nie uważałam się za osobę stworzoną do ewangelizacji. Myślałam, że są inni, bardziej zdolni, ale odkryłam, że to właśnie jest moim powołaniem. Wychodzenie na ulice i mówienie o Jezusie wciąż jest dla mnie wyzwaniem, ale wiem, że ma to sens. Nie chodzi o przekonywanie, lecz o zasianie iskry, która może kiedyś zapłonąć.

Joanna: W moim przypadku trafiłam do wspólnoty przez znajomych i różne doświadczenia. Na początku nie chciałam należeć do „Mocnych w Duchu”, szukałam innych grup, ale ostatecznie Bóg pokazał mi, że to moje miejsce. Ulica przyszła naturalnie. Rozmawiałam z ludźmi dosłownie wszędzie. Ewangelizacja stała się dla mnie codziennością – w sklepie, na rynku, w piekarni. Wystarczyło jedno pytanie o Jezusa, by otworzyć rozmowę. Tak to się zaczęło i tak działa do dziś.

 

Obejrzyj filmik: Mocny Vlog [#4] Ewangelizacja uliczna

 

Na czym polega Wasza misja? Nie chodzi chyba o zwykłe przekonywanie…

Sylwia: Nie, nie chcę nikogo przekonywać – chcę poruszyć serce. Sama nie lubię, gdy ktoś na siłę próbuje mnie do czegoś przekonać, ale jeśli ktoś poruszy moje serce, to jest zupełnie inna sprawa. I właśnie to jest moim celem – rozpalić w kimś pragnienie Jezusa, a nie udowadniać coś argumentami. Nie chodzi o logiczne wywody czy dyskusje, lecz o to, by ktoś naprawdę poczuł, że sam tego chce.

Joanna: Naszym zadaniem jest by podzielić się Jezusem, a to, jak ta wiadomość zostanie przyjęta, zależy już od Boga. Mam wrażenie jakby ta akcja na ulicy to była przede wszystkim okazja dla mnie, by się przybliżać do Boga. Nawet gdy spotykamy się z odmowami, to i tak, przez to wszystko. Bóg chce nas kształtować i formować. A czy przez nasze głoszenie coś się zadzieje w duszy człowieka, to trudno to oceniać i trzeba to zostawić Bogu. Oczywiście po ludzku jest radość, gdy widzimy spore owoce, ale nie często się to dzieje.

Wspólnota i ulica to taki inkubator, w którym uczę się, jak żyć Ewangelią. Na ulicy jest łatwiej niż wśród znajomych czy rodziny. Nawet jeśli ktoś nie chce słuchać o Bogu, to sam ten proces staje się cenną lekcją. Od kiedy zaczęłam głosić Ewangelię, zauważyłam, że moje życie duchowe naprawdę się rozwija, ale też widzę, że w ostatnich latach moje zaangażowanie się zmienia. Coraz więcej czasu poświęcam innym projektom, takim jak Łódzkie Jerycho, a to stawia mnie przed nowymi wyzwaniami. Bóg zaprasza mnie do innych obszarów, co czasami jest dla mnie dziwne, bo mam pragnienie, by głosić, ale jednocześnie wiem, że to, gdzie teraz jestem, ma sens.

„Dzień dobry! Rozmawiamy z ludźmi o sensie życia, o Bogu, o wierze…”

 

Skoro wspomniałyśmy o formacji, to jak się przygotowujecie do wyjścia na ulice miasta?

Sylwia: Nie mamy stałej formacji, ale bierzemy udział w różnych warsztatach i czasami zapraszamy kogoś, kto dzieli się z nami swoim doświadczeniem w zakresie ewangelizacji. Zazwyczaj raz w roku odwiedza nas gość, który opowiada o swoich przeżyciach związanych z głoszeniem Ewangelii. Przed każdym wyjściem modlimy się przez 15–20 minut, prosząc Boga, by wskazał nam, do kogo podejść i gdzie się udać. Powierzamy się także Matce Bożej i prosimy Archanioła Michała o opiękę. Po zakończeniu ewangelizacji wracamy, dzielimy się tym, co nas spotkało – zarówno radościami, jak i trudnościami. Wspieramy się nawzajem radą i kończymy modlitwą dziękczynną.

Joanna: Głównie jest to praktyka – modlitwa, Słowo Boże, natchnienia, które dostajemy. Zwykle wychodzimy i działamy. Czasem podglądam innych, jak to robią, na przykład w Skierniewicach, gdzie także ludzie wychodzą na ulicę z proroctwami. Ja jednak jestem ostrożna, bo wolę czuć się pewnie, kiedy coś przekazuję. Często mam myśli, które są dla mnie osobistym kierunkiem, ale nie zawsze muszę je od razu przekazywać. Czasami to bardzo zwyczajne myśli, ale jeśli czuję, że są ważne, staram się działać.

Wspólna modlitwa przed wyjściem na ulice

 

Jak często można was spotkać?

Sylwia: Obecnie wychodzimy dwa razy w miesiącu, choć częstotliwość ta się zmienia, w zależności od lidera. Spotkania odbywają się co dwa tygodnie – w piątkowe wieczory lub sobotnie poranki. W piątki na ulicach jest dużo młodzieży, więc głównie z nimi rozmawiamy – niezależnie od pogody zawsze można ich spotkać. Sobotnie poranki wyglądają inaczej – ludzi jest mniej, ale wtedy często mamy wartościowe rozmowy.

 

Czy ludzie, których spotykacie, traktują Was przychylnie?

Joanna: Różnie, naprawdę różnie. Ja akurat nie przejmuję się zbytnio negatywnymi reakcjami. Mam doświadczenie pracy w sprzedaży, więc takie rzeczy nie robią na mnie dużego wrażenia. Musiałam usłyszeć wiele odmów, więc mam do tego dystans. Zresztą, kiedyś byłam ateistką, więc rozumiem, że dla niektórych odrzucenie takich propozycji jest czymś normalnym. Ale to nie znaczy, że Pan Bóg nie działa w sercach ludzi. Nawet sama modlitwa za tych ludzi ma ogromne znaczenie. Modlitwa jest ważniejsza niż same działania na ulicy, choć jedno nie wyklucza drugiego.

Sylwia: Ludzie zazwyczaj nie są agresywni, choć zdarza się, że nie chcą rozmawiać. Często początkowo się zamykają, ale gdy zapyta się ich o wiarę, zaczynają mówić – czasem nawet dzielą się osobistymi doświadczeniami. Czasami otwierają się na tyle, że mówią rzeczy, których nigdy nikomu by nie powiedzieli, bo boją się mówić o takich osobistych sprawach swoim bliskim. A tutaj, obcym ludziom, potrafią naprawdę wiele powiedzieć. Młodzież jest zazwyczaj otwarta, dorośli różnie – część wierzy, ale nie praktykuje.

Łódź ma raczej świecki klimat, co wynika z jej robotniczej historii, jednak widać silny wpływ rodzinnych przekonań. Jeśli w domu jest wiara, młodzież często ją przejmuje, choć w różnym stopniu – od praktykującej, po wierzącą, ale niepraktykującą.

Jezuici tutaj są naprawdę mocni w duchu, a wspólnoty bardzo zaangażowane, co daje nadzieję na sens posługi. Łódź uchodzi za jedno z najbardziej ateistycznych miast w Polsce, ale mimo to można tu spotkać wielu wierzących, którzy tworzą silne środowisko wiary.

Joanna: Zazwyczaj wychodzimy w dwójkach, czasem w trójkach, ale najczęściej w dwójkach. Choć jeśli chodzi o życie osobiste, to oczywiście mówię, że możemy to robić także solo – w autobusie, wszędzie, gdzie pojawi się okazja. Teraz robię to rzadziej, raczej bardziej subtelnie. Uwielbiam rozmawiać z obcymi, nie mam tego lęku, który niektórzy mają, by podchodzić do nieznajomych. Podróżując po świecie, cieszę się z takich okazji. W tej posłudze nie chodzi o to, kto jest bardziej predysponowany do jakiejś służby. To, co robimy, nie jest aż tak ważne – liczy się, że to robimy, a Bóg działa dalej. Od nas zależy, czy podejmiemy ten pierwszy krok.

„Zawsze się modlimy”

 

A czy są jakieś historie, które zapadły Wam w pamięć z takich spotkań na ulicy?

Sylwia: Pamiętam pewnego pana, który, choć deklarował ateizm, wzruszył się do łez, gdy zaczęliśmy mówić o Bogu. To nas głęboko poruszyło – nie wiadomo, czy była to tylko chwila, czy coś w nim się zmieniło.

Innym razem odwiedziliśmy starszą panią, która od dwóch lat żyła w żalu po stracie syna. Była odcięta od świata, pełna bólu. Modliliśmy się za nią, zostawiliśmy kontakt i zaprosiliśmy do wspólnoty. W jej oczach pojawiła się nadzieja – jakby coś zaczęło się zmieniać. To był moment, w którym Pan Bóg mógł zacząć działać w jej życiu.

Joanna: Kiedyś spotkałam panią, która była wierząca. Pytam ją, czy chce przyjąć modlitwę. Ona mówi „tak”, modlę się nad nią, i w sercu pojawia się myśl o spowiedzi. Pytam więc delikatnie, co myśli na temat spowiedzi. Okazało się, że nie była u spowiedzi od 20 lat, bo kiedyś ksiądz ją wygonił z konfesjonału. Pomyślałam sobie, że jest to jakiś kierunek rozmowy. Delikatnie ją poprowadziłam. W końcu zaczęła rozumieć, że spowiedź to wciąż możliwość spotkania z Bogiem, mimo jej obaw. Powiedziałam jej, jak może to zrobić, żeby poczuła się zaopiekowana. I wszystko poszło w dobrym kierunku.

Myślę, że jeśli ktoś chciałby zacząć ewangelizować na ulicy, ale ma wiele lęków, obaw czy wyobrażeń, to warto spisać te wszystkie rzeczy na kartce, a potem każdą z nich wziąć na modlitwę. Najlepiej ze Słowem Bożym i popatrzeć w danej scenie z Ewangelii, jak Jezus reagował, co On czuł, co inni czuli, jak reagowali. Nie trzeba od razu działać, warto poświęcić czas, modlić się o te obawy, bo Pan Bóg jest ponad tymi wszystkimi schematami, wyobrażeniami i lękami.

Wywiad przeprowadziła: Olena Tkaczuk
Zdjęcia: Modlitwa za miasto, Mocny Vlog [#4] Ewangelizacja uliczna (zrzuty ekranu)

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (18) – Wola Boża ponad wszystko https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-18-wola-boza-ponad-wszystko/ Tue, 18 Mar 2025 10:12:30 +0000 https://jezuici.pl/?p=97213 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia. Całkowite oddanie się Ojcu jest źródłem wewnętrznej wolności. W życiu Jezusa nie będzie żadnych kompromisów. Wszystko zostanie podporządkowane, poświęcone woli Ojca. Jezus, jak mówi św. Franciszek z Asyżu, wolę swoją złożył w woli Ojca. To złożenie swojej woli w woli Ojca będzie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia.

Całkowite oddanie się Ojcu jest źródłem wewnętrznej wolności. W życiu Jezusa nie będzie żadnych kompromisów. Wszystko zostanie podporządkowane, poświęcone woli Ojca. Jezus, jak mówi św. Franciszek z Asyżu, wolę swoją złożył w woli Ojca. To złożenie swojej woli w woli Ojca będzie szczególnie trudne i bolesne dla Maryi.

1. Pierwsze zderzenie Maryi z radykalizmem Jezusa w pełnieniu woli Ojca ma miejsce w czasie pielgrzymki do świątyni (Łk 2, 41-50). Dwunastoletni Jezus po raz pierwszy przychodzi do domu Ojca, do świątyni. Nie wraca jednak z Rodzicami do Nazaretu, ale pozostaje w świątyni, dyskutując z uczonymi w Piśmie. Św. Łukasz używa tutaj słowa trwać. Chce przez to podkreślić, że trwanie Jezusa w świątyni jest dla Niego naturalnym środowiskiem; jest to trwanie Syna w Ojcu; Słowa w Bogu.

Maryja i Józef z bólem serca szukają Jezusa przez trzy dni. Gdy Go wreszcie znajdują, Maryja wyrzuca z siebie cały ból, cierpienie: Synu, czemuś nam to uczynił? I wtedy słyszy trudne słowa: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2, 49). Św. Łukasz zaznacza, że Maryja z Józefem nie zrozumieli Jezusa. Jest to zapewne jeden z trudniejszych momentów w życiu Maryi. Całkowite powierzenie się Bogu, zawierzenie Jego woli doprowadziło Maryję do sytuacji nieprzewidywalnej, do nieporozumienia, niezrozumienia i oddalenia od Jezusa. Dla Jezusa najważniejszy jest Ojciec i Jego sprawy. Jezus mówi językiem, którego Maryja jeszcze nie rozumie.

Opowiadanie o pobycie Jezusa w świątyni kończy się słowami: Poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany (Łk 2, 51). Posłuszeństwo Maryi i Józefowi są najlepszym komentarzem do słów Jezusa: powinienem być w tym, co należy do mego Ojca.  Wierność codziennemu życiu, wierność modlitwie, pracy, wierność życiu rodzinnemu, synowskie posłuszeństwo – to hołd jaki Jezus składa Ojcu w świątyni życia. Można powiedzieć, że codzienne ukryte życie Jezusa w Nazarecie, to świątynia, w której oddaje cześć swemu Ojcu.

2. Drugi moment zderzenia woli ludzkiej z wolą Bożą ma miejsce w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-11). Na prośbę Maryi: Nie mają już wina, Jezus odpowiada: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? (J 2, 3n). Z punktu ludzkiego jest to odpowiedź uzasadniona. Maryja i Jezus są gośćmi weselnymi. A więc nie do nich należy sprawa troski o wino. Jednak w relacji Matka – Syn, jest to wyrażenie bolesne i trudne dla Maryi.

Jezus wypowiadając te słowa, z pewnością nie chce zerwać więzów miłości, które wynikają z macierzyństwa i które trwają również w dojrzałym wieku. Jednak  uświadamia Maryi, że o Jego misji decyduje Ojciec Niebieski. Jeżeli czyni cud, to dlatego, że jest to wolą Ojca. Maryja musi stopniowo odchodzić od mentalności ludzkiej i żyć w optyce Bożej; myśleć w duchu swego Syna, musi przyznać Jezusowi prawo do inicjatywy i niezależności, zgodzić się na Jego sposób myślenia i działania.

3. Pełnienie woli Ojca jest dla Jezusa warunkiem przyjęcia do rodziny. Dla Jezusa najważniejsza jest rodzina duchowa; rodzina, którą łączy troska i gorliwość o sprawy Ojca.

Gdy pewnego razu poinformowano Jezusa o przybyciu Jego Matki, Jezus wypowiada słowa: Któż jest moją matką, i którzy są moimi braćmi? Kto pełni wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 46-50). Zapewne są to znów bolesne słowa dla Maryi. Matce niewątpliwie trudno jest przekreślić wszystko, czym zapłaciła za wychowanie dziecka, a więc trud, cierpliwość, wyrzeczenia, ofiary… A Jezusa jakby nie obchodzi macierzyństwo cielesne. Dla Niego istotne jest, czy i w jaki sposób ktoś pełni wolę Ojca. Ważniejsze jest macierzyństwo duchowe. Pełnienie woli Ojca jest ponad węzami krwi. Pierwszeństwo ma życie w łasce Boga.

Maryja oczywiście pełni wolę Ojca w sposób doskonały. Jest więc najbliższa sercu swego Syna. Nawet więcej, można powiedzieć, że Maryja jest Matką Jezusa, ponieważ była zawsze posłuszna woli Ojca. Nie tylko zrodziła Jezusa jako kobieta, ale była z Nim zjednoczona w woli Ojca. Żyjąc w cieniu Jezusa, Maryja zebrała całe jego światło, odbijając je przez siebie (B. Maggioni).  

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy posłuszeństwo prowadzi mnie do wewnętrznej wolności?

W jaki sposób moje codzienne życie ma (lub może mieć) wymiar posłuszeństwa i czci oddawanej Bogu?

Jakie relacje są dla mnie najważniejsze?

Czy miłość Boga i szukanie Jego woli są w moim życiu przed więzami ludzkimi?

Czy przyjmuję wolę Bożą, nawet gdy jest dla mnie niezrozumiała i wiąże się z trudem i cierpieniem?

W jakich sytuacjach Maryja jest szczególnie bliska mojemu życiu? Dlaczego?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Rekolekcje, na które możesz pojechać razem z dziećmi https://jezuici.pl/2025/03/rekolekcje-na-ktore-mozesz-pojechac-razem-z-dziecmi/ Mon, 17 Mar 2025 17:08:37 +0000 https://jezuici.pl/?p=97196 W Ośrodku Wypoczynkowym Gazdaluz w Ochotnicy Górnej (Gorce) odbędą się rekolekcje dla rodzin prowadzone metodą św. Ignacego Loyoli. TERMIN: 8-15 sierpnia 2025 Zaproszeni są rodzice wraz z dziećmi w wieku od 3 do 10 lat. Dzieci będą miały zapewnioną opiekę wychowawców w godz. 9:00-13:00. W tym czasie organizatorzy proponują rodzicom dwie medytacje i konferencję. W […]]]>

W Ośrodku Wypoczynkowym Gazdaluz w Ochotnicy Górnej (Gorce) odbędą się rekolekcje dla rodzin prowadzone metodą św. Ignacego Loyoli.

TERMIN: 8-15 sierpnia 2025

Zaproszeni są rodzice wraz z dziećmi w wieku od 3 do 10 lat. Dzieci będą miały zapewnioną opiekę wychowawców w godz. 9:00-13:00. W tym czasie organizatorzy proponują rodzicom dwie medytacje i konferencję. W programie także codzienna Eucharystia i wieczorna Adoracja Najświętszego Sakramentu. Po południu czas na rodzinny odpoczynek.

Więcej informacji pod telefonem 501 289 869 lub pod adresem [email protected]
Strona internetowa: https://przystan-m.pl/aktualnosci/rekolekcje-ignacjanskie-dla-rodzin-2025/

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (17) – Życie dla Ojca https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-16-zycie-dla-ojca/ Mon, 17 Mar 2025 10:36:25 +0000 https://jezuici.pl/?p=97175 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia. Ziemskie życie Jezusa było ukierunkowane na Boga Ojca. Ojciec jest nie tylko na początku i na końcu drogi Jezusa, ale wypełnia ją całkowicie, chwila po chwili. Dlatego Jezus może powiedzieć: Ja żyję dla Ojca (J 6, 57). Pragnieniem Jezusa, celem Jego […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia.

Ziemskie życie Jezusa było ukierunkowane na Boga Ojca. Ojciec jest nie tylko na początku i na końcu drogi Jezusa, ale wypełnia ją całkowicie, chwila po chwili. Dlatego Jezus może powiedzieć: Ja żyję dla Ojca (J 6, 57). Pragnieniem Jezusa, celem Jego modlitw i całego życia jest wypełnienie pragnień Ojca: Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba (J 8, 29).

Życie Jezusa dla Ojca, dla Jego chwały oznacza przede wszystkim  posłuszeństwo Ojcu. Całe życie ziemskie Jezusa będzie jednym aktem posłuszeństwa Ojcu. Wola Ojca będzie wypełniała Jego działanie, misję: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał (J 4, 34); Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał (J 6, 38).

Pełnienie woli Ojca nie jest koniecznością ani biernym poddaniem się prawu Ojca. Jezus utożsamia wolę Ojca ze swoją. Gdy mówi o woli Ojca, w Jego słowach wyczuwa się wewnętrzny żar, pasję, gorliwość i synowską gotowość, dyspozycyjność.

Jezus jako Umiłowany Syn wsłuchiwał się w Ojca, by spełniać Jego życzenia, oczekiwania. Posłuszeństwo jest wyrazem Jego osoby, Jego jedynej relacji z Ojcem. To, czym On jest – jedynym i umiłowanym Synem – jest tylko w posłuszeństwie (J. Guillet).

Życie dla Ojca oznacza również gorliwość o Jego sprawy. Wyrazem tej gorliwości jest troska o świątynię – dom Ojca. Jezus pragnie przebywać przy Ojcu,  w świątyni: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? – mówi do Maryi i Józefa (Łk 2, 49). Troszczy się również o czystość świątyni; pragnie, by była miejscem kultu Ojca w duchu i prawdzie (por. J 4, 23). Dlatego wyrzucając handlujących ze świątyni, mówi: weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska (J 2, 16).

Również cała misja Jezusa była wielkim aktem posłuszeństwa. Myślenie Jezusa jest tożsame z myśleniem Ojca: To, co mówię, mówię tak, jak mi Ojciec powiedział (J 12, 50); podobnie działanie: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni (J 5, 19n).

Posłuszeństwo i życie dla Ojca wyraża się w miłości: Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał (J 14, 31). Jezus wzrusza się na wspomnienie Ojca: Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię Ojcze (Łk 10, 21); jest pełen podziwu dla Niego, chlubi się Nim: Ojciec mój jest większy od wszystkich (J 10, 29).

Wola Ojca jest w centrum myśli, pragnień, działania Jezusa. Dziś niejednokrotnie fałszywie interpretuje się wolę Boga. Utożsamia się ją z cierpieniem, bólem, krzyżem. Gdy doświadczamy cierpienia, trudności albo stoimy przed jakąś tajemnicą, mówimy: wola Boża. Zastanawiające jest to odniesienie pojęcia woli Bożej do trudności. Gdy przeżywamy radość, chwile szczęścia i powodzenia, nie mówimy: wola Boża. W życiu zakonnym nieraz absurdalne życzenia czy wręcz zachcianki przełożonych nazywa się wolą Bożą. Nic więc dziwnego, że rodzi się wtedy bunt, czy lęk przed przyjęciem takiej woli Bożej.

Oczywiście, czasem wola Boża wiąże się z cierpieniem, Bóg dopuszcza wówczas cierpienie dla naszego dobra. Ale utożsamianie każdego cierpienia z wolą Bożą jest nieprawdziwe, oskarżające Boga. Wola Boga wobec człowieka jest pełna miłości. Bóg, który jest miłością, pragnie tylko miłości, dobra i szczęścia człowieka.

Prawdziwe, dojrzałe posłuszeństwo woli Boga jest możliwe na gruncie wolności i świadomego naśladowania Jezusa. To zakłada w sposób naturalny prawdziwy obraz Boga i zdrowe, dojrzałe, oparte na miłości relacje z Nim. Świadome posłuszeństwo woli Ojca jest jednością, zjednoczeniem z Bogiem, poprzez jedność naszej woli z wolą Ojca; naszych umysłów, myśli z myślami Ojca; naszych serc z sercem Boga Ojca.

Św. Ignacy z Loyoli mówi o trzech stopniach posłuszeństwa: posłuszeństwo zewnętrzne, czyli formalne, zewnętrzne wykonanie polecenia przełożonego; posłuszeństwo woli – podporządkowanie własnej woli – woli Bożej, którą odkrywa się poprzez decyzje przełożonego; posłuszeństwo rozumu – zgoda z sądem przełożonego. Jednak podkreśla, że podstawą posłuszeństwa powinna być miłość: Trzeba się starać, żeby postępować w duchu miłości, a nie w zamieszaniu, pod wpływem strachu.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy mogę powtórzyć za Jezusem: ja żyję dla Ojca?

W jakich konkretnych postawach wyraża się moje życie dla Boga?

Z czym kojarzy mi się wola Boża? Co stanowi dla mnie największą przeszkodę w przyjęciu woli Bożej? Dlaczego?

Jak wygląda  moje posłuszeństwo Bogu? Czy jednoczy moją wolę, umysł i serce z Bogiem?  Czy ma jedynie wymiar zewnętrzny (tradycja, przykazania…)?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Tajemniczy rytuał https://jezuici.pl/2025/03/tajemniczy-rytual/ Sun, 16 Mar 2025 10:41:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=97172 Podczas jednej z wizji Bóg zapewnił Abrama: „Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność” (Rdz 15,7). Bóg przypomina patriarsze swoją dotychczasową opiekę nad nim; dokonał On w życiu Abrama indywidualnego exodusu. Tą samą drogą przejdzie w przyszłości Izrael, powracając w VI wieku przed Chrystusem z […]]]>

Podczas jednej z wizji Bóg zapewnił Abrama: „Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność” (Rdz 15,7). Bóg przypomina patriarsze swoją dotychczasową opiekę nad nim; dokonał On w życiu Abrama indywidualnego exodusu. Tą samą drogą przejdzie w przyszłości Izrael, powracając w VI wieku przed Chrystusem z diaspory babilońskiej do ziemi ojczystej. Przypominanie wielkich dzieł Bożych i Bożej opatrzności służy pogłębianiu wdzięczności i zaufania.

Pytanie, które stawia Abram, poddaje w wątpliwość jego niezachwianą ufność: „O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?” (Rdz 15, 8). Wcześniej Abram uwierzył, nie oczekując żadnych znaków. Dał tym samym przykład wiary czystej, ufnej, pozbawionej pęknięć, jakichkolwiek wątpliwości. Teraz domaga się od Boga znaku, dowodu, potwierdzenia. W ten sposób zaprzecza wcześniejszej duchowej nieskazitelności.

Abram nie jest jednak duchem czystym, aniołem. Jest człowiekiem z krwi i kości. Jak każdy człowiek ma prawo do wątpliwości, pytań, poszukiwania odpowiedzi. Bóg dobrze rozumie jego rozterki. Dlatego nie gani swego podopiecznego za brak wiary. Wręcz przeciwnie, uznaje żądanie Abrama za racjonalne i w pełni uzasadnione. „Domaganie się znaku, który umacnia naszą wiarę (a nie takiego, który rodzi się z konieczności wiary), nie musi wcale w sposób automatyczny stać się miarą naszego niedowiarstwa. Człowiek musi przylgnąć do Pana Boga całym swym jestestwem, które wyraża się również przez jego racjonalność” (G. Ravasi).

Potwierdzeniem prawdomówności Boga był archaiczny rytuał, stosowany w starożytnym Wschodzie jako obrzęd towarzyszący oczyszczeniu bądź zawarciu przymierza. Abram wybrał trzy ssaki: trzyletnią jałowicę, kozę i barana oraz dwa ptaki: synogarlicę i gołębicę. Następnie dokonał krwawego rytuału, pozabijał zwierzęta i poprzecinał je na dwie części. Połowy ułożył w odpowiedniej od siebie odległości. W ten sposób między rozpołowionym zwierzętami powstała ścieżka. W starożytnych przymierzach przechodzili nią sygnatariusze umowy. Wypowiadali przy tym przekleństwa. W przypadku złamania słowa miał ich spotkać los poprzecinanych zwierząt (por. Jr 34,18-20). Od tego obrzędu język hebrajski na oznaczenie zawartego przymierza używa określenia krt berit, czyli „przeciąć przymierze”. Przejście ścieżką ofiarniczą przez Boga mogło być odczytane przez Abrama jako działanie symboliczne, potwierdzające obietnicę ziemi. W sytuacji (absolutnie nierealnej!) niedotrzymania obietnicy, Bóg zaciągał przekleństwo na siebie!  

Zanim jednak pojawił się Bóg, nad ciałami zabitych zwierząt zaczęły krążyć drapieżne ptaki. Były to padlinożercy, określone w późniejszym prawie mojżeszowym jako zwierzęta „nieczyste”. Ptaki te były zapowiedzią obcych narodów, zagrażających dziedzictwu Abrama. Patriarcha w oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń, odpędzał je.

Zapadał zmierzch. Abram znużony pilnowaniem zwierząt ofiarnych „zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność” (Rdz 15,12). Głęboki sen oznacza rodzaj letargu lub apatii mentalnej. W tym przypadku „nie chodzi o normalny sen, lecz o sytuację tworzącą stan pozwalający na kontakt z Bogiem. Wszystkie inne sposoby percepcji zostają zablokowane, aby osoba wprowadzona w ten stan mogła całą sobą przyjąć słowo Boże” (J. Lemański). Letargowi Abrama towarzyszył strach i odczucie ciemności. Zjawiska te nie są zwykłą reakcją emocjonalną na zagrożenie zewnętrzne; nie są również objawami lęku psychologicznego. Zwykle towarzyszą człowiekowi w obliczu poznania tajemnicy i wielkości Boga. Elifaz, przyjaciel Hioba w taki sposób opisuje to doświadczenie: „Doszło mnie tajemne słowo, jego szmer dosłyszało me ucho, gdy rozważałem nocne widziadła; gdy sen człowiekiem owładnął. Strach mnie ogarnął i drżenie, że wszystkie się kości zatrzęsły, tchnienie mi twarz owionęło, włosy się na mnie zjeżyły. Stał. Nie poznałem twarzy. Jakaś postać przed mymi oczami. Szelest. I głos dosłyszałem” (Hi 4,12-16).

W odpowiedzi na lęki Abrama, Bóg uchylił przed nim rąbka tajemnicy dotyczącej odległej przyszłości (Rdz 15,13-16). Jego syn zapoczątkuje wielki naród; z kolei jego potomkowie odziedziczą ziemię obiecaną po czterystu latach niewoli egipskiej. Abram dożyje późnej, szczęśliwej starości i umrze złączony ze swymi przodkami. Te obietnice uspokoiły lęki Abrama. Jego przyszłość jest wpisana w plany Boga. „W takim kontekście przestaje ona być zagadką i staje się historią zbawienia” (J. Lemański).

Najbardziej zaskakującym momentem całego wydarzenia jest sposób objawienia się Boga. Pojawia się On na ścieżce ofiarniczej w symbolu przesuwającego się dymu i ognia. Dym wydobywał się z pieca. „Piec taki był wykonany z glinki ceramicznej i mógł mieć różną wielkość. Służył głównie do pieczenia, także podpłomyków na ofiarę z pokarmów (Kpł 2,4)” (J. Walton). Ogień z kolei wydobywał się z płonącej pochodni. W starożytnej Mezopotamii pochodni i kadzidła używano w inicjacyjnych obrzędach oczyszczenia. „Oczyszczenia dokonywano, przesuwając pochodnię i kadzielnicę wokół człowieka lub przedmiotu. Podczas gdy w Mezopotamii pochodnia i piec symbolizowały konkretne bóstwa, tutaj oznaczają Jahwe, być może jako dokonującego obrzędu oczyszczenia. Byłby to jeden z wielu przypadków, w których Pan wykorzystał znane wyobrażenia i motywy, by objawić prawdę o sobie” (J. Walton).

W czasie przejścia Boga między zwierzętami ofiarniczymi Abram pozostaje bierny. Nie wchodzi na krwawiącą ścieżkę. Przygląda się jedynie z drżeniem niezwykłemu zjawisku. „To Pan Bóg sam wiąże się przed człowiekiem uroczystą przysięgą. (…) Przymierze (biblijne berit), jest w istocie rzeczy darem, który rodzi się z wolności i niewymuszonej inicjatywy Pana Boga. (…) Przymierze to nigdy nie ulegnie pomniejszeniu, ponieważ tym, który się nim wiąże, nie jest kruchy i niestały człowiek, ale Pan Bóg, który jest samą wiernością. Do człowieka należy natomiast przyjęcie tego daru aktem wiary” (G. Ravasi).

Dar Boga był bardzo hojny. W ramach zawartego przymierza (berit), obiecał On  Abramowi i jego potomkom „ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat” (Rdz 15,18). Słowa te wskazują, że nie chodzi jedynie o miejsce, gdzie zamieszkał obecnie Abram. Co więcej, obietnica Boga przekracza granice ziem, które patriarcha zobaczył wcześniej w okolicach Betel. Ziemia obiecana obecnie przez Boga obejmuje niemal całą Syro-Palestynę; od delty Nilu aż po Eufrat. W ramach tych ziem potomkowie Abrama „odziedziczą” jego mieszkańców: „Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat, wraz z Kenitami, Kenizzytami, Kadmonitami, Chittytami, Peryzzytami, Refaitami, Amorytami, Kananejczykami, Girgaszytami i Jebusytami” (Rdz 15,18-21). Wymienieni wyżej mieszkańcy ziemi obiecanej należeli do dziesięciu różnych grup etnicznych. Południe zamieszkiwali wówczas Kenici (Madianici), lud nomadyczny z rejonu Negebu i Synaju, Kenizzyci, utożsamiani z Kalebitami i Kadmonici, ludy Wschodu. Chetyci (Chittyci) pochodzili z Anatolii (obecnie Turcja) i zamieszkiwali obszar północnej Syrii i Babilonii. Peryzzyci zamieszkiwali centralną równinę Palestyny. Utożsamia się ich z osadnikami zamieszkającymi osiedla pozbawione murów obronnych. Tereny na wschód od Jordanu zamieszkiwali Refaici, pradawni mieszkańcy ziemi kananejskiej. Amoryci dominowali w Mezopotamii. Kananejczycy to ogólna nazwa mieszkańców Palestyny, mieszkali w obwarowanych miastach. Girgaszyci byli potomkami Kanaana, syna Chama.  Zamieszkiwali tereny położone na zachód od Jordanu. Jako ostatni zostają wymienieni Jebusyci. Mieszkali w mieście Jebus (późniejsza Jerozolima) i okolicach.

Teren zaoferowany Abramowi nigdy nie został zasiedlony przez jego potomków. U szczytu potęgi król Salomon dysponował jedynie jedną trzecią ziem obiecanych przez Boga. „Możemy być jednak pewni tego, że Bóg zawsze dotrzymuje swoich obietnic; dlatego też nie ma wątpliwości, ze któregoś dnia Izrael będzie zajmować każdą piędź swej obiecanej ziemi” (Ch. Swindoll). Owa pewność dotyczy każdego z nas. Obietnica Boża zawsze znajduje dopełnienie. Chociaż sposób i czas jej realizacji może znacznie różnić się od ludzkich oczekiwań. Bóg lubi zaskakiwać, nie działa według schematu, a jego kalendarz nie zawsze pokrywa się z naszym.

Pytania do refleksji:

  • Czy jesteś wdzięczny Bogu, za cuda, których dokonuje w twoim życiu?
  • Jakie wątpliwości w wierze nurtują cię najczęściej?
  • Jakie rytuały towarzyszą twojemu życiu?
  • Czy doświadczasz czasem apatii mentalnej? Jak ją przeżywasz?
  • Czy odczuwasz strach przed Bogiem? Dlaczego?
  • Co świadczy o twoim przymierzu z Bogiem?
  • Czy jesteś otwarty na sposób i czas działania Pana Boga?

Fragment książki „Wędrująca modlitwa. Droga Abrahama”. 

]]>
Przemienienie. Myśli do kontemplacji na 2 Niedzielę Wielkiego Postu, rok C https://jezuici.pl/2025/03/przemienienie-mysli-do-kontemplacji-na-2-niedziele-wielkiego-postu-rok-c/ Sat, 15 Mar 2025 11:16:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=97167 Tekst z Pisma świętego: „W jakieś osiem dni po tych naukach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „W jakieś osiem dni po tych naukach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jeruzalem. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie. W chwili, gdy odezwał się ten głos, okazało się, że Jezus jest sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli” (Łk 9,28-36).

Obraz do kontemplacji: Wyobraź sobie Jezusa promieniejącego światłem na górze. Góra Tabor w Galilei ma 588 metrów wysokości i wznosi się samotnie ponad otaczającą ją równiną. Kontempluj rozmawiających z Jezusem proroków: Mojżesza i Eliasza; przyjrzyj się reakcji uczniów.

Prośba o owoc kontemplacji: Proś o głęboką więź z Jezusem, o fascynację Jego osobą, nauką, tajemnicą. Módl się, by kontemplacja Jego oblicza była dla ciebie nadzieją i obietnicą uczestnictwa w Jego chwale.

  1. Transfiguracja

Kontempluj Jezusa, który wybiera trzech uczniów i wspina się z nimi na górę Tabor w Galilei. Do grupy uprzywilejowanej należą: Piotr i bracia Jakub i Jan. Piotr będzie pierwszym zastępcą Chrystusa na ziemi, Jakub pierwszym męczennikiem, zaś Jan jest „uczniem umiłowanym”. Podążając z wybranymi uczniami na szczyt góry, uświadom sobie, że więź z Jezusem wiąże się z wiernym kroczeniem za Nim na wszystkie góry, na których On przebywał: na górę modlitwy, walki wewnętrznej, górę męki i cierpienia oraz na górę chwały. Której góry się najbardziej boisz, unikasz? Co zatrzymuje cię w dolinie, opóźnia twoją wędrówkę?

Po dotarciu na szczyt Jezus modli się. W czasie rozmowy z Ojcem Jego twarz promieniuje światłem, jasnością. Jezus wchodzi w trans, to znaczy wychodzi poza swoją zwyczajową postać, poza człowieczeństwo, odsłania swym przyjaciołom rąbek bóstwa. Wydarzenie to nazywa się transfiguracją.

W czasie modlitwy kontempluj długo Jezusa przemienionego, całkowicie zjednoczonego w miłości z Ojcem. Odczuj bliskość i więź łączącą Trójcę Świętą, wsłuchaj się w słowa rozmowy Ojca z Synem. I postaw sobie pytanie: Czy modlitwa przemienia twoje serce i życie? Czy możesz sobie przypomnieć chwile bliskości Jezusa przemienionego? Co w tobie wymaga przemiany?

  1. Exodus

Transfiguracji Jezusa towarzyszy obecność Mojżesza i Eliasza. Mojżesz jest przedstawicielem Prawa, Eliasz zaś proroków. Obydwu oczekiwano ponownie na ziemi przed zakończeniem świata w czasach mesjańskich. Ich obecność na górze Tabor jest pieczęcią dla życia Jezusa. Potwierdza Jego autorytet; jest nowym Mojżeszem, prawodawcą Nowego Testamentu a także kontynuatorem proroków; największym z nich. Co więcej, jest oczekiwanym Mesjaszem.

Wsłuchaj się w rozmowę wybitnych mężów z Jezusem. Rozmawiają o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Celem tej rozmowy jest umocnienie uczniów. Jezus chce ich przygotować na trudne chwile, które przeżyją po Jego śmierci. Uświadom sobie, że Bóg nie dopuszcza na człowieka krzyża przez zaskoczenie. Najpierw przygotowuje jego serce, objawiając swoją miłość. Dzięki niej może podjąć każdą próbę i przejść przez nią zwycięsko.

Pomyśl, w jaki sposób Bóg przygotowuje cię do dźwigania codziennego krzyża?

  1. Trzy namioty

Kontempluj świadków przemienienia, szczególnie Piotra. Pod wpływem przeżyć reaguje spontanicznie, ponownie odsłania swoje stare myślenie, brak refleksji i lekkomyślność. Chce utrwalić tę chwilę przyjemności, zatrzymać Jezusa na górze, wznieść namiot, w którym mógłby pozostać. Pragnie, by Jezus odpowiadał jego wyobrażeniu i snom o Mesjaszu.

Piotr sądzi, że doświadczenie, które przeżywa jest synonimem czasów ostatecznych. Myśli, że koniec czasów nastąpi właśnie tam, na górze i że należy otworzyć niebo na ziemi. Jego słowa są słowami człowieka, który chciałby przedłużyć ten moment w nieskończoność i cieszyć się nim na zawsze. „Św. Piotr wyraża uczucie, które jest wspólne wszystkim ludziom. Wszyscy chcieliby zapomnieć o przeszłości obciążonej problemami i nie dbać o pełną niewiadomych przyszłość, nasycając się jedynie nagrodą teraźniejszości” (M. Orsatti).

Przemienieniu Jezusa towarzyszą także inne znaki: obłok, który jest synonimem obecności Boga i głos wzywający uczniów do wierności i posłuszeństwa Jezusowi. Uczniowie reagują strachem. Nie jest to naturalny strach, ani lęk psychologiczny bądź religijny, związany z nieprzyjemnymi negatywnymi uczuciami. Taki lęk oznacza bojaźń Bożą. Stanowi wyraz szacunku i miłości do Boga. Usuwa nadmierną poufałość bądź rutynę w relacji z Panem. Rodzi ufność, wierność i potrzebę adoracji. Jego praktycznym wyrazem jest pragnienie służenia Bogu, unikania grzechu i życia według Jego przykazań.

Zwróć jeszcze uwagę, że po doświadczeniu przemienienia wszystko wraca na stare tory. Nie ma już cudowności, proroków ani obłoku. Jest tylko Jezus. Tylko On się liczy i On powinien odtąd wystarczyć Piotrowi i pozostałym apostołom; także tobie i każdemu uczniowi Jezusa.

Pomyśl jeszcze o swoim życiu: W czym wyraża się twoje posłuszeństwo Bogu? Z czego wypływa? Jaki rodzaj bojaźni Bożej praktykujesz? Czy mógłbyś powiedzieć: „Bóg sam wystarczy”?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Jezusem przemienionym. Proś, aby kontemplacja Jego oblicza zmieniała twoje serce i życie. Odmów Duszo Chrystusowa.

Tekst pochodzi z książki: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (16) – Przyjaciele Jezusa https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-16-przyjaciele-jezusa/ Sat, 15 Mar 2025 10:54:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=97160 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa. Jezus (oprócz uczniów) miał również inne bliskie osoby, z którymi szczególnie dzielił przyjaźń. Do takich osób należała między innymi trójka rodzeństwa: Marta, Maria i Łazarz. Przyjaciele Jezusa mieszkali w Betanii. Betania była dla Jezusa oazą przyjaźni. Tutaj oddychał zawsze świeżą atmosferą życzliwości, gościnności i miłości. Betania […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa.

Jezus (oprócz uczniów) miał również inne bliskie osoby, z którymi szczególnie dzielił przyjaźń. Do takich osób należała między innymi trójka rodzeństwa: Marta, Maria i Łazarz. Przyjaciele Jezusa mieszkali w Betanii. Betania była dla Jezusa oazą przyjaźni. Tutaj oddychał zawsze świeżą atmosferą życzliwości, gościnności i miłości. Betania była również jednym ze źródeł duchowych, do których Jezus przychodził, by zaczerpnąć siły, pokoju i odwagi do życia. W Betanii czuł się jak w domu, jak w rodzinie.

Św. Jan zawarł tajemnice Betanii w jednym zdaniu: Jezus miłował Martę i jej siostrę i Łazarza (J 11, 5). Św. Jan używa tutaj określenia agape. Taka miłość nie zatrzymuje się na wzajemności (jak filein), ale po prostu daje się całkowicie. Jest to miłość bezinteresowna, absolutna, beż żądania odwzajemnienia.

Potwierdzeniem tej miłości i głębokiej przyjaźni jest wzruszający epizod u grobu Łazarza. Wobec śmierci przyjaciela: Jezus rozrzewnił się, Jezus wzruszył się w duchu, Jezus zapłakał, Jezus podniósł oczy, Jezus zawołał (J 11, 1-44).

W starożytności (a także w niektórych kręgach kulturowych dzisiaj) uważano, że mężczyzna nie powinien publicznie okazywać ludzkich emocji, powinien być silny i powściągliwy w ujawnianiu swojej sfery intymnej (stąd np. powiedzenie: mężczyźni nie płaczą). Jezus nie maskuje swoich uczuć wobec przyjaciół, nawet gdy czuje się zażenowany. J. Galot komentuje: Zazwyczaj ludzie starają się ukrywać przed innymi strach, odrazę, osobiste zmartwienia, Chrystus natomiast zawsze pokazuje Piotrowi, Jakubowi, Janowi, a za ich pośrednictwem wszystkim chrześcijanom czytającym Ewangelię, uczucia, jakie Go ogarniają.

Przy grobie przyjaciela Jezus poddaje się cierpieniu i nie wstydzi się tego. Nie wstydzi się także łez. W Betanii odsłania swoje człowieczeństwo. Jest braterski i wierny, czuły i subtelny. Ryzykuje swoje życie, by dać świadectwo wierności, przyjaźni i miłości. Objawia w ten sposób czułe oblicze Boga Miłości. Obserwujący Jezusa Judejczycy mówili: Oto jak go miłował! (J 11, 36).

Jezus kochał także Martę i Marię. Obie siostry – uczennice Jezusa odpowiadają na przyjaźń, służąc Mistrzowi. Każda z nich chce Go przyjąć i ugościć na swój sposób (Łk 10, 38-42). Maria wyraża swoją przyjaźń i miłość poprzez słuchanie i kontemplację. Siedzi u stóp Jezusa i wsłuchuje się w Jego słowa. Jest uczennicą, która daje kochające, rozumiejące serce. Marta z kolei podejmuje rozmaite posługi, diakonię. Marta daje, troszczy się o potrzeby materialne, fizyczne Jezusa i Jego uczniów.

Jezus docenia obydwa sposoby wyrażania przyjaźni, szanuje godność każdej kobiety, chociaż zwraca również delikatnie uwagę na pewne niebezpieczeństwa: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba [mało albo] tylko jednego (Łk 10, 42).

Głębokie przyjaźnie ludzkie są ważnym elementem życia wspólnotowego. Pierwsi jezuici nazywali siebie Przyjaciółmi w Panu. Myślę, że to określenie oddaje istotę naszych przyjaźni. Nasze przyjaźnie powinny być przyjaźniami w Panu. W ten sposób unikniemy niebezpieczeństwa partykularyzmu i wyłączności. Unikniemy również manipulacji innymi i zniewalania.

Howard Gray SJ pisze o przyjaźni: Przyjaźń jest doświadczeniem i jest darem. Rozumiem przez to, że przyjaźń, którą odkrywamy, pielęgnujemy, rozwijamy i cenimy, pochodzi nie ze spotkań z ludźmi, ale ze spotkania z Bogiem. […] Przyjaźń jest procesem, a nie (gotowym) produktem, wymaga czasu i trudu, wymaga wolności, dokonuje się we właściwym jej ludzkim tempie. Simone Weil twierdzi, że nic tak nie prowadzi do Boga, jak przyjaźń przyjaciół Boga.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy jestem zdolny do przyjaźni? Czy mam przyjaciół, czy raczej wielu znajomych?

Czy Jezus jest fundamentem moich ludzkich przyjaźni?

Jakie są moje przyjaźnie? Czy są bezinteresowne, totalne, głębokie, czy też wynikają z wyrachowania i ludzkich, egoistycznych oczekiwań?

Czy potrafię nawiązywać relacje w wolności, nie wiążąc innych z sobą uczuciowo i nie wykorzystując ich potrzeb emocjonalnych? Czy nie manipuluję przyjaciółmi, nie zniewalam ich sobą?

Czy nie wstydzę się uczuć? Czy potrafię je wyrażać? Czy noszę zewnętrzne maski?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (15) – Przyjaźń Jezusa z uczniami https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-15-przyjazn-jezusa-z-uczniami/ Fri, 14 Mar 2025 14:38:32 +0000 https://jezuici.pl/?p=97141 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa. W czasach Jezusa tylko nieliczne grono uczniów było dopuszczane do niektórych tajemnic mistrzów czy nauczycieli. Jezus natomiast dzieli z uczniami głęboką autentyczną przyjaźń. Niektórzy z teologów uważają, że Jezus dzieli swój czas działalności apostolskiej na trzy części: czas dla Ojca (przede wszystkim czas modlitwy przez długie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa.

W czasach Jezusa tylko nieliczne grono uczniów było dopuszczane do niektórych tajemnic mistrzów czy nauczycieli. Jezus natomiast dzieli z uczniami głęboką autentyczną przyjaźń. Niektórzy z teologów uważają, że Jezus dzieli swój czas działalności apostolskiej na trzy części: czas dla Ojca (przede wszystkim czas modlitwy przez długie nocne godziny); czas dla innych, dla ludu (nauczanie, cuda, uzdrawianie, a więc bezpośrednia działalność apostolska) i czas dla uczniów (czas przyjaźni).

Przyjaźń Jezusa z uczniami jest oparta o relacje z Ojcem. Miłość Jezusa do Ojca wyraża się szczególnie w pełnieniu Jego woli. Jezus wsłuchuje się w Ojca, by spełniać Jego życzenia. W swojej najgłębszej istocie Słowo – które przyjmie później imię „Jednorodzonym” i „Jezus” – jest relacją, słuchaniem, posłuszeństwem Ojcu, wiecznie zwróconym do Niego (B. Maggioni). Również uczniowie dają wyraz przyjaźni i miłości do Jezusa, okazując posłuszeństwo: Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (J 15, 14).

Jezus nie ma wobec uczniów żadnych tajemnic: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan  jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15, 15). To, co jest w sercu Jezusa, odsłania stopniowo uczniom. To stopniowe odsłanianie tajemnic Ojca wynika z ograniczeń uczniów. Jezus wprowadza ich w prawdę w miarę, jak są zdolni ją przyjąć i zrozumieć.

Przyjaźń Jezusa  z uczniami jest prawdziwa, autentyczna, wyzwalająca. Taka przyjaźń nie wiąże, nie krępuje ani nie ogranicza człowieka, nie zagarnia wyłącznie dla siebie. Jezus nie traktuje uczniów jak własność, nie zabrania im nawiązywania przyjaźni z innymi. Nie zastrzega sobie prawa wyłączności.

Przyjaźń Jezusa ma wymiar indywidualny. Jezus wnika do wnętrza każdego z uczniów i obdarza ich przyjaźnią, jakiej pragną ich serca: Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje (J 2, 24n). Jezus kocha i obdarza przyjaźnią wszystkich i każdego z osobna. Każdy jest i czuje się kochany w sposób niepowtarzalny, jedyny. Inaczej kocha wrażliwego i łagodnego Jana, inaczej pełnego temperamentu, zdecydowanego, gotowego do poświęceń Piotra, inaczej realistę i sceptyka Tomasza, jeszcze inaczej doktrynera Jakuba czy człowieka interesu – Judasza. Wszyscy uczniowie są jednak w sercu Jezusa. Każdy z nich doświadcza na każdym kroku Jego miłości i przyjaźni.

Jezus pozostaje przyjacielem wiernym do końca. Pozostaje przyjacielem, nawet, gdy zostanie opuszczony, zapomniany i zdradzony przez swych uczniów. Miłość Jezusa jest silniejsza od niewierności człowieka. A szczytem miłości jest śmierć w imię przyjaźni: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13).

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czym jest dla mnie przyjaźń? Jakie cechy przyjaźni cenię sobie najbardziej?

Co dla mnie oznacza dać życie za swoich przyjaciół? Co jestem w stanie dać przyjaciołom? Czy jest to coś zewnętrznego, czy też część siebie samego, serca, miłości, życia?

Czego mogę nauczyć się o przyjaźni od Jezusa?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
W Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie odbyło się Święto Uczelni https://jezuici.pl/2025/03/w-uniwersytecie-ignatianum-w-krakowie-odbylo-sie-swieto-uczelni/ Thu, 13 Mar 2025 13:41:05 +0000 https://jezuici.pl/?p=97085 W środę 12 marca 2025 r. Uniwersytet Ignatianum w Krakowie obchodził coroczne święto upamiętniające rocznicę kanonizacji św. Ignacego Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego, patrona uczelni. Tradycyjnie, w trakcie uroczystości władze uczelni doceniły trud i zaangażowanie w pracę zarówno akademicką jak i administracyjną pracowników uczelni przyznając im nagrody i dyplomy. Docenieni zostali także studenci, którzy w sposób […]]]>

W środę 12 marca 2025 r. Uniwersytet Ignatianum w Krakowie obchodził coroczne święto upamiętniające rocznicę kanonizacji św. Ignacego Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego, patrona uczelni.

Tradycyjnie, w trakcie uroczystości władze uczelni doceniły trud i zaangażowanie w pracę zarówno akademicką jak i administracyjną pracowników uczelni przyznając im nagrody i dyplomy. Docenieni zostali także studenci, którzy w sposób szczególny wykazali się aktywnością w Samorządzie Studenckim, uczelnianych kołach naukowych oraz innych organizacjach studenckich.

Świętowanie rozpoczęło się uroczystą Eucharystią w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie. Dalsza część uroczystości odbyła się w Auli Wielkiej im. ks. Grzegorza Piramowicza SJ w budynku głównym Uniwersytetu. Zebranych gości powitał Jego Magnificencja dr hab. Tomasz Homa SJ, prof. UIK, rektor uczelni.

W trakcie uroczystości I Wicewojewoda Małopolski, Elżbieta Achinger, wręczyła złote, srebrne i brązowe medale za długoletnią służbę, przyznane przez prezydenta RP piętnastu pracownikom UIK. Wyróżnieni zostali m.in. prof. dr hab. Halina Grzymała-Moszczyńska, dr hab. Grażyna Branny i dr hab. Jolanta Karbowniczek. Pani wojewoda życzyła uczelni sukcesów w „przygotowaniu młodzieży do trudnych czasów, w jakich obecnie żyjemy”.

W dalszej części nastąpiło wręczenie medali „Za Zasługi dla Ignatianum”, które otrzymali m. in. były rektor UIK ks. prof. dr hab. Józef Bremer SJ, dr hab. Anna Królikowska i ks. dr Adam Żak SJ. Zaś nominacje profesorskie odebrała dr hab. Anna Seredyńska prof. UIK i dr hab. Igor Pietkiewicz prof. UIK. Nagrodą „Pro Studente” przyznawaną przez Samorząd Studencki UIK zostało uhonorowane uczelniane radio Stacja 4, w którym studenci realizują swoje pasje i uczą się dziennikarstwa.

Galeria zdjęć

Piotr Ufnal
Rzecznik Prasowy Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie

]]>
Trzej przyjaciele https://jezuici.pl/2025/03/trzej-przyjaciele-2/ Thu, 13 Mar 2025 13:14:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=97081 „Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę […]]]>

„Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 5 – 13).

1. Aby zrozumieć ducha przypowieści należy odwołać się do uwarunkowań kulturowych Palestyny. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. W palestyńskich wioskach kobiety wypiekały chleb codziennie rano i zwykle starczyło go na cały dzień. Stanowił główny składnik posiłków. Wszyscy mieszkańcy wiosek znali się i wiedzieli, gdzie można szukać chleba wieczorem. W razie niespodziewanej wizyty można było liczyć na przyjaciół.

Wizyta nocna nie była wielkim zaskoczeniem. W starożytności podróżowano zwykle nocą ze względu na upał i kurz. Natomiast gościnność należała do najwyższych cnót.  Przyjęcie gościa w domu było sprawą honoru. Stąd zrozumiałe jest zażenowanie gospodarza, gdy nie ma czym ugościć przyjaciela. W takiej sytuacji nasuwa mu się praktyczne rozwiązanie – poprosić o pomoc drugiego przyjaciela.

Palestyńskie domy były zwykle jednoizbowe. Ponadto były otoczone murem z zamykaną na noc bramą. Miejsce snu stanowiły papirusowe maty rozłożone na glinianej polepie. Dyskusja odbywała się więc na głos z pewnej odległości.

Przyjaciel wymawiał się od spełnienia prośby, wysuwając absurdalne motywy – obudzenie w środku nocy dzieci, które zbudziło wcześniej nieprzerwane dobijanie się do bramy i głośny dialog. Gospodarzowi brakuje dobrej woli. Ma chleb, ale nie chce mu się wstać w nocy. Jednak natarczywość przyjaciela sprawia, że spełnia jego prośbę. Słowo natręctwo użyte w języku greckim oznacza tutaj również wstyd, bezwstydność. Na wieść o odmowie i braku gościnności cała wioska doznałaby wstydu i upokorzenia.

Przypowieść Jezusa mówi o trzech przyjaciołach. Każdy z nas może utożsamić się z niespodziewanym gościem lub natrętnym przyjacielem. Natomiast przyjacielem wyrwanym ze snu, który użycza chleba jest sam Bóg.

Przypowieść ukazuje relacje między nami a Bogiem na modlitwie. Jest to relacja przyjaźni. Bóg jest Przyjacielem na zawsze. W każdym czasie i w każdych warunkach możemy zdać się na Niego; nawet o północy!

Jezus zachęca w przypowieści, by odnosić się do Boga z prostotą, a nawet naiwnością dziecka. Tylko dziecko nie rozumie, że pewien czas jest niestosowny i potrafi w nocy wytrącać matkę ze snu.

Bóg przekracza wszelkie wyobrażenia najlepszej matki. Możemy być pewni, że zawsze zostaniemy przez Niego wysłuchani. Bóg jako najlepszy Przyjaciel użycza nam wszystkiego, czego potrzebujemy do życia i miłości.

Jednak modlitwa nie jest jedynie dialogiem dwóch przyjaciół; nie jest jednokierunkowa: my (ja) – Bóg. W takich przypadkach modlitwa staje się hermetyczną intymnością, zamkniętym dialogiem, tajemnymi zwierzeniami, w których nie ma miejsca dla nikogo innego (…), zamkniętym i tajemniczym ogrodem moich relacji z Bogiem (A. Maillot).

W autentycznej modlitwie jest jeszcze trzeci przyjaciel, który przychodzi niespodziewanie o północy. Jest nim każdy, kto puka do naszych drzwi, kto prosi o pomoc wprost, bezpośrednio albo (z różnych racji) w sposób milczący.

Modlitwa nie może stanowić alibi dla egoizmu i lenistwa. A ma to miejsce, gdy zamiast podejmować obowiązki wynikające z miłości bliźniego, uciekamy w wymiar duchowy. Wówczas każdy brak działania i zaangażowania w dobro i pomoc innym można zakryć pobożną pokrywką: przecież się za nich modlę. Życie duchowe wymaga umiejętności łączenia ufnej modlitwy z osobistym zaangażowaniem. Modlitwa, która podoba się Bogu wypływa z troski o bliźnich.

  • Jak reaguję, gdy ktoś zakłóca mi moje plany albo wypoczynek?
  • Jak wygląda moja gościnność?
  • Kogo mógłbym nazwać moim przyjacielem?
  • Kto pojawia się najczęściej w moich modlitwach do Boga?
  • Czy inni czują się dobrze, komfortowo w mojej obecności?
  • Czy moja modlitwa nie stanowi alibi dla braku działania?

 

2. Bezpośrednio po przypowieści następuje zachęta Jezusa do modlitwy prośby i obietnica wysłuchania. Wyrażają je tak zwane Boże passiva (I. Gargano): Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9n).

Bóg chce być niepokojony (A. Calmet). Chce, byśmy wytrwale pukali i kołatali do Jego serca. Wprawdzie zna dobrze nasze potrzeby, ale chce, byśmy je wyrażali. Również matka czy ojciec znający potrzeby dziecka lubią, gdy dziecko je werbalizuje.

Bogu nie potrzebne są nasze słowa, niemniej jednak potrzebne są nam. Prosząc uświadamiamy sobie różnorodne potrzeby, braki, pragnienia. Aby funkcjonować w codziennym życiu musimy zaspokajać elementarne potrzeby:  pokarmu, napoju, ubrania, mieszkania, pracy, zdrowia… Podstawowe potrzeby nie zaspokajają jednak naszego ducha. Potrzebujemy poczucia sensu, celu życia, ludzkiej życzliwości, dobroci, miłości, przebaczenia, pojednania, więzów rodzinnych, modlitwy, świadomości Bożej Opatrzności…

I Jezus zachęca nas, byśmy uznali te nasze potrzeby materialne, emocjonalne, duchowe i prosili, szukali, kołatali cierpliwie każdego dnia na nowo. Wiemy z autopsji, że nie da się nagromadzić na dłuższy czas chleba; nie można również nagromadzić ludzkiej miłości, życzliwości, poczucia bezpieczeństwa, zaufania, wiary w Boga, itd. Dlatego powinniśmy prosić nieustannie.

Pukanie i proszenie wyraża naszą zależność od Boga i uznanie braku samowystarczalności. Wymaga więc pokory. Nie chcemy prosić, gdyż chcemy być autonomiczni, niezależni; chcemy rozwijać własną koncepcję doskonałości, realizacji siebie czy duchowej perfekcji.

Z drugiej strony wydaje nam się, że proszenie nie odpowiada współczesnej wizji człowieka. Proszącego utożsamiamy z kimś niezaradnym, niezdecydowanym, uległym, a więc kojarzymy z cechami, które świadczą o  słabości charakteru. Nie licują z godnością i życiową praktyką.

W rzeczywistości proszenie wymaga dojrzałości duchowej, realnego uznania własnej niewystarczalności, zależności od innych, szczególnie od Boga i odwagi, siły ducha. Wymaga również cierpliwości i pokory wobec niewysłuchanych próśb.

  • Czy potrafię i chcę prosić?
  • Czy nie towarzyszy mi postawa roszczeniowa, pretensjonalna?
  • Kogo i o co jest mi najtrudniej prosić?
  • O co powinienem dziś poprosić Boga i moich bliźnich?
  • Jakie są moje niespełnione potrzeby i oczekiwania?
  • Jak reaguję wobec odrzucenia mojej prośby?
  • Czy dziękuję za wszystkie gesty dobroci i życzliwości innych?

 

3. Druga przypowieść Jezusa dotyczy relacji między ojcem a synem. Każdy ojciec wie, co jest dobre dla dzieci i troszcząc się o nich, daje im właściwe dary we właściwym czasie. Dobry ojciec nie da dziecku kamienia zamiast chleba; podobnie węża zamiast ryby czy skorpiona zamiast jajka. Ojciec daje dziecku dary, które są pożyteczne dla jego życia, a nie szkodliwe.

Kamieniem można zranić, a nawet zabić. W starożytnym Izraelu kamienowano za bałwochwalstwo, niewierność, zdradę, a nawet naruszenie porządku świątecznego (Lb 15, 32-36). Skorpion zadaje śmierć przez ukąszenie. Wąż z kolei jest symbolem szatana kuszącego do zła (por. Rdz 3, 1nn). Bóg jako dobry ojciec nie ześle nam kamienia, skorpiona ani węża, a więc darów, które ranią, uśmiercają, prowadzą do zła.

Natomiast gdy będziemy prosić, ześle dobre dary: chleb, rybę, jajko. Chleb, ryby i jaka stanowiły podstawowy posiłek Żydów. Tradycja chrześcijańska interpretuje je w kategoriach duchowych. Chleb podtrzymuje życie, również duchowe (Eucharystia); ryba (ichthys) symbolizuje samego Jezusa (Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel); natomiast jajko jest symbolem nowego życia, Paschy, zmartwychwstania. Są to więc dary które symbolizują nowe życie w Jezusie.

Syntezą wszystkich dóbr, o które należy prosić jest dar Ducha Świętego. Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11, 13). W czasach Jezusa powszechnie przyjmowano, że Duch Święty odszedł, był dostępny jedynie kilku najbardziej pobożnym ludziom lub był udziałem jedynie określonej wspólnoty (C. S. Keener). Jezus obiecuje Ducha wszystkim, którzy proszą o Niego Ojca. Przeciwstawia ziemskich rodziców, którzy są źli sami z siebie (por. Mk 10, 18), ale mimo to troszczą się o dzieci, Bogu Ojcu, który zawsze spełnia prośbę o dary Ducha Świętego.  Wielkanocne dary Ducha Świętego to: miłość, radość, pojednanie, pokój, nadzieja i odwaga do dawania świadectwa i życia z Jezusem (por. J 20, 19-23 oraz Ga 5, 22n).

  • Jakie dobre dary otrzymałem od swego ojca, matki, nauczycieli, wychowawców?
  • Czy potrafię w spontaniczny sposób łączyć słowo ojciec z dobrocią Ojca Niebieskiego?
  • Czy moim słowem i życiem wnoszę pokój, nadzieję, radość czy raczej ranię i zadaję śmierć?
  • W jaki sposób spełniam powołanie do ojcostwa/macierzyństwa (również duchowego)?
  • Czy proszę Boga Ojca o dary Ducha Świętego?
  • Który z wielkanocnych darów Ducha Świętego jest mi najbardziej potrzebny dziś?

fot. Pixabay

]]>
Królowa Estera https://jezuici.pl/2025/03/krolowa-estera/ Thu, 13 Mar 2025 12:34:13 +0000 https://jezuici.pl/?p=97074 1. Księga Estery jest historią dwóch królowych: Waszti i Estery. Ich historia rozgrywa się w Suzie, w Elamie, w zimowej rezydencji królów perskich, za panowania Kserksesa I (Aswerusa) w V wieku p.n.e. W tym czasie Persja znajduje się w rozkwicie. Aswerus ten panował od Indii aż do Etiopii nad stu dwudziestu siedmioma państwami (Est 1, […]]]>

1. Księga Estery jest historią dwóch królowych: Waszti i Estery. Ich historia rozgrywa się w Suzie, w Elamie, w zimowej rezydencji królów perskich, za panowania Kserksesa I (Aswerusa) w V wieku p.n.e. W tym czasie Persja znajduje się w rozkwicie. Aswerus ten panował od Indii aż do Etiopii nad stu dwudziestu siedmioma państwami (Est 1, 1). O dobrobycie i spokojnym szczęśliwym życiu mieszkańców Suzy świadczą królewskie uczty, trwające  nawet pół roku! (Est 1, 4). Królowie wschodni znani byli z wystawnych uczt, którym towarzyszył niebywały zbytek i rozrzutność. Drogie kamienie, cenne materiały, jak purpura i bisior oraz wyszukane potrawy i trunki miały oszołomić uczestników i przekonać ich o mocy i potędze królewskiego gospodarza (J. Drozd). W czasie uczt król nie tylko podkreślał z dumą swój przepych i bogactwo, ale także przyjmował przedstawicieli różnych prowincji. Według wschodniego zwyczaju w ucztach brali udział mężczyźni; natomiast kobiety ucztowały oddzielnie, niekiedy wraz królową.

W siódmym dniu uczty, kiedy już rozweseliło się winem serce króla (Est 1, 10), pod wpływem kaprysu i upojenia alkoholowego, wezwał do ucztujących mężczyzn królową Waszti (w języku irańskim oznacza „wyjątkowa, wyróżniona”). Na Wschodzie istniał zwyczaj wprowadzania kobiet pod koniec uczty; jednak wprowadzenie królowej jako „okazu” czy własności, którą można się pochwalić, kłóciło się z elementarnymi zasadami szacunku wobec kobiety, żony (może matki?) i królowej. Ponadto egzegeci uważają, że Waszti miała pokazać się pijanym mężczyznom nago.

Waszti, broniąc swej godności, odmawia. Jej nieposłuszeństwo godzi w powagę królewską i ściąga gniew Aswerusa, który zgodnie z radą mędrców oddala ją i pozbawia godności królewskiej (Est 1, 13-21). Jedna niezależna decyzja, która była obroną własnej godności osobistej, intymnych granic i niezależności, sprawia, że rozpada się małżeństwo i zostają przekreślone budowane przez lata relacje.

Konsekwencje decyzji Waszti poniosą nadto wszystkie kobiety w państwie Persów i Medów. Aswerus wysłał listy do wszystkich państw królewskich, do każdej krainy, [skreślone] jej własnym pismem i do każdego narodu w jego własnym języku, aby każdy mąż był panem w domu swoim i mówił, co mu się podoba (Est 1, 22). Dekret królewski usankcjonował absolutną władzę mężczyzny w rodzinie. Do dzisiaj bywa stosowany w niektórych krajach arabskich.

Św. Paweł w liście do Efezjan, pisząc o posłuszeństwie żon – mężom, odwołuje się do relacji łączącej Kościół z Chrystusem: Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim (Ef 5, 22-24). Dodaje jednak, że takie „poddanie” jest możliwe dzięki miłości: Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany (Ef 5, 25-27). Co więcej, mężowie powinni kochać żony jak siebie, jak własne ciało: Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała (Ef 5, 28-30).

Współcześnie patriarchalny (lub matriarchalny) model rodziny bywa coraz rzadszy. W jego miejsce pojawiają się relacje bardziej liberalne, oparte na dialogu i podziale ról. Niemniej wskazówki Pawła dotyczące miłości są zawsze aktualne. Kobieta może być „podporządkowana” mężczyźnie (lub odwrotnie: mężczyzna – kobiecie) do pewnych granic. Nigdy kosztem niszczenia cudzej godności, łamania jego praw, manipulowania i wykorzystywania go. Wolność ma granice; a są nimi prawa bliźnich. Ponadto nigdy nie można żądać od innych posłuszeństwa, gdy godzi ono w ich sumienie, lub „ociera się” o grzech.

  • Jak oceniam zachowanie Aswerusa i odpowiedź Waszti?
  • Co sądzę o dekrecie królewskim?
  • Jaki model rodziny jest mi bliski?
  • Jak odczytuję słowa św. Pawła o poddaniu żon – mężom?
  • Jakie są moje granice?
  • Jak rozumiem wolność własną i innych?
  • Czy nie wymuszam posłuszeństwa, łamiąc sumienie innych i naruszając ich prawa i godność?

 

2. Gdy minął gniew Aswerusa przypomniał sobie Waszti (Est 2, 1). Zapewne cierpiał z powodu rozstania i doświadczał samotności. Wówczas dworzanie ogłaszają „wybory miss Persji”. Zgodnie z tradycją, najpiękniejsza z nich i pochodząca z spośród siedmiu najznakomitszych rodzin mogła zostać królową. Kobiety z haremu nie wchodziły w grę. Królowie perscy, mimo haremów, zachowywali monogamię.

W szranki staje również Estera (akkad. Isztar, czyli „gwiazda”). Estera jest Żydówką i sierotą. Jej hebrajskie imię Hadassa, które ukrywa wraz z pochodzeniem, oznacza „mirt”. Przybrany ojciec Mardocheusz pochodzi z królewskiego rodu Saula. Relacja między Mardocheuszem i Esterą jest czuła i pełna zaufania. On ma głowę na karku, a ona miękkie serce. Później ukaże swoją mądrość. Estera łączy w sobie naturalny wdzięk i subtelne zalety – takt, rozsądek i wrażliwość (D. Demetrius). Dzięki tym zaletom zostaje  królową. Aswerus umiłował Esterę nad wszystkie inne kobiety. Pozyskała sobie u niego życzliwość i względy nad wszystkie inne dziewice, i włożył na jej głowę koronę królewską, i uczynił ją królową w miejsce Waszti (Est 2, 17).

Estera ucieleśnia archetyp królowej. Królowa panuje nad samą sobą i nie pozwala na to, by ktoś inny zapanował nad nią. Nie porównuje się z innymi, ale jest sobą. Królowa wie o swojej godności i przekazuje tę godność także innym ludziom. Estera równocześnie wie o swoim prostym pochodzeniu. Nie identyfikuje się całkowicie z tym, co szlachetne, ale akceptuje w sobie także to, co proste i przeciętne. Królowa jest także piękną i atrakcyjną kobietą. Cieszy się swoją urodą. Wie o niej i emanuje nią. Roztacza piękno wokół siebie i w ten sposób sprawia, że życie innych staje się piękniejsze. […] Negatywną stronę królowej przeżywają kobiety nieświadome swej godności. Innym zniekształceniem archetypu królowej jest kobieta dominująca, która musi mieć wpływ na wszystko. Prawdziwa królowa panuje, nie podporządkowując sobie nikogo. Jest silna nie osłabiając nikogo. Jest obecna, nie usuwając nikogo w cień (A. Grün).

Estera i Aswerus to dwie postaci znajdujące się na przeciwległym biegunie. Dzielą ich różnice polityczne: on jest Persem, ona Żydówką; kulturowe i społeczne: on jest królem, ona „zwykłą kobietą”; religijne: on jest politeistą, ona monoteistką; płciowe: on jest poligamistą, ona monogamistką; emocjonalne: on jest egoistą „surowym”, nieczułym a przy tym lekkomyślnym, szafującym bezrefleksyjnie życiem człowieka a nawet narodów, ona altruistką, wrażliwą, współczującą… Małżeństwo Estery z Aswerusem jest przykładem różnic, które nie muszą dzielić; przeciwnie, mogą łączyć, a nawet prowadzić do pojednania społecznego.

Istota każdego małżeństwa opiera się na różnicach mężczyzny i kobiety, przede wszystkim płciowych i emocjonalnych. Mężczyzna i kobieta są wobec siebie komplementarni. Z drugiej strony muszą dopuścić do głosu „przeciwległe bieguny” – kobieta – męskość, a mężczyzna – żeńskość. Iluzją jest poszukiwanie „idealnego partnera”, albo myślenie, że „miłość wszystko pokona”. W każdym mężczyźnie musi koniecznie zaistnieć również żeńska strona. Pod tym pojęciem należy rozumieć zdolność do budowania pozytywnej relacji, do posiadania i przyswajania sobie cech opiekuńczych, macierzyńskich; zdolność do współodczuwania i empatii. Mężczyzna pozbawiony tej strony będzie odczuwał przymus ciągłego udowadniania swej męskości, na przykład za pomocą przesadnej dążności do zdobywania i uwodzenia – syndrom don Juana. Przesada w tym zakresie prowadzi do sadyzmu. Także w każdej kobiecie musi koniecznie zaistnieć strona męska, pozwalająca jej na bycie niezależną i samodzielną. Oznacza to, że kobieta musi w życiu dawać sobie radę. Kobieta powinna umieć się stosownie bronić, dążyć do własnych celów, żyć w poczuciu pewności siebie i samoświadomości. Kobiety niepotrafiące rozwinąć w sobie tej strony uzależniają się w przesadny sposób od innych ludzi i od partnerów. Przesada w tym zakresie prowadzi do masochizmu (H. Rohr).

Współcześnie z jednej strony istnieje moda na unifikację, a z drugiej strony nadmiernie podkreśla się różnice. Zarówno pierwsza jak i druga tendencja jest błędna. W relacjach międzyludzkich ważne jest poszukiwanie wartości, które łączą, zbliżają, pozwalają pokonywać bariery, podziały, ale przy zachowaniu różnic, specyfiki, indywidualności.

  • Które cechy Estery są mi najbliższe?
  • Jaka jest moja najpiękniejsza zaleta?
  • Które cechy królowej są szczególnie ważne dla współczesnych kobiet?
  • Czy znam swoje możliwości i ograniczenia?
  • Czy potrafię łączyć w sobie godność i szlachetność z prostotą?
  • Czy dzięki mnie życie innych staje się piękniejsze?
  • Czy nie jestem osobą zbyt dominującą i tłamszącą rozwój innych?
  • Czy nie sądzę, że jestem gwiazdorem, gwiazdą, której wszyscy powinni się kłaniać i bić brawa?
  • Jak określiłabym/określiłbym swoją indywidualność, oryginalność, „specyfikę”?
  • Które cechy (męskie lub żeńskie) wymagają we mnie dalszego rozwoju i pracy?
  • Czy nie wpadam w skrajności, podkreślając nadmiernie różnice lub zacierając je?

 

3. Dalsze losy Estery, niestety, nie przypominają idylli. Już w pierwszych dniach pobytu na dworze królewskim zostaje wciągnięta w sieć intryg. Aswerus wywyższył  Hamana i umieścił tron jego ponad wszystkimi książętami, którzy przy nim byli (Est 3, 1nn). Wszyscy dworzanie winni klękać przed nim i oddawać mu pokłon. Mardocheusz, nie stosuje się do polecenia, gdyż czci Boga jedynego i tylko Jemu, zgodnie z Prawem, oddaje cześć boską (por. 2 Krn 7, 3; 29, 29; Ps 95, 6). Wskutek tego wzbudza gniew Hamana, który planuje zemstę nad całym narodem żydowskim.

Na skutek zabiegów Hamana król wydaje rozkaz, aby wygubić i wybić, i wyniszczyć wszystkich Żydów od chłopca do starca, dzieci i kobiety w tym samym dniu, to jest w dniu trzynastym miesiąca dwunastego, to jest miesiąca Adar, a majątek ich skonfiskować (Est 3, 13). W tak dramatycznej sytuacji Żydzi nie myślą o ucieczce ani zbrojnej obronie, ale liczą jedynie na Bożą pomoc i sięgają po środki nadprzyrodzone; szczególnie modlitwę i post: A w każdym państwie, wszędzie, dokąd dekret króla i prawo jego dotarły, powstał wielki smutek u Żydów i posty, i płacz, i lament. Wór pokutny i popiół stanowiły posłanie dla wielu (Est 4, 3).

Mardocheusz interweniuje u Estery. Prosi ją o wstawiennictwo u króla. Sytuacja Estery nie była jednak łatwa i prosta. Wszystko wskazuje na to, że pierwsze uniesienia miłości minęły; przez trzydzieści dni nie była wzywana przed oblicze królewskie. Ponadto istniał zakaz udawania się do króla bez wyraźnego zezwolenia z jego strony (Est 4, 11).

Estera po raz pierwszy sprzeciwia się. Ma świadomość grożącego jej niebezpieczeństwa. Odpowiedź Mardocheusza jest bardzo mocna: Nie myśl sobie w sercu, że uratujesz się w domu króla, jedyna ze wszystkich Żydów, bo jeśli ty zachowasz milczenie w tym czasie, uwolnienie i ratunek dla Żydów przyjdzie z innego miejsca, a ty i dom ojca twojego zginiecie. A kto wie, czy nie ze względu na tę właśnie chwilę dostąpiłaś godności królowej? (Est 4, 13n). Opiekun Estery zdaje się całkowicie na Bożą Opatrzność. Jest wewnętrznie przekonany, że naród ocaleje. Sądzi również, że Bóg chce posłużyć się Esterą, podobnie jak posłużył się Józefem w Egipcie (por. Rdz 37, 1nn). Estera, która do tej pory żyła w cieniu, winna wyjść z ukrycia, przemówić. Gdyby jednak odmówiła, Bóg przewidział inne środki zaradcze i potrafi nawet z największego zła wyprowadzić dobro. Opatrzność Boża rządzi bowiem nawet pozornie przypadkowymi zdarzeniami w dziejach ludzkości. Jednak Estera poniesie konsekwencje, gdyż nie wykorzystała czasu łaski. Jest to ostrzeżenie skierowane do wszystkich Żydów zajmujących wysokie stanowiska, aby nie zapominali o swoich korzeniach.

Estera podejmuje inicjatywę. Modli się wraz z Mardocheuszem do Boga oraz prosi o modlitwę i post wszystkich Żydów, mieszkańców Suzy (Est 4, 13nn). Następnie, nieproszona staje przed królem i zyskuje jego życzliwość i łaskę. Konsekwencją życzliwości Aswerusa jest nowy dekret, pozwalający Żydom żyć w pokoju,  a nawet pomścić swoich wrogów (Est 8-9). Haman z kolei ponosi śmierć, a na jego miejsce zostaje wywyższony Mardocheusz (Est 6-7). Po raz kolejny potwierdziło się stare porzekadło: Kto kopie dół, sam do niego wpada (por. Ps 7, 16).

Estera jest prawdziwą patriotką. Wie, że stawką jej spotkania z Aswerusem jest życie, a jednak podejmuje szczodrą, altruistyczną decyzję: pójdę do króla, choć to niezgodne z prawem a jeśli zginę, to zginę (Est 4, 16). Podobnie jak Judyta czy później Joanna d’Arc, walczy o swój naród i gotowa jest ponieść najwyższą ofiarę. Wobec dzisiejszej mody na kosmopolityzm i liberalizm jest wzorem patriotyzmu i miłości Ojczyzny.

  • Co szczególnie u Estery budzi we mnie podziw?
  • Czy podzielam przekonania Mardocheusza?
  • Czy doceniam rolę modlitwy połączonej z postem (por. Mk 9, 29)?
  • Czy doświadczyłam/em w życiu słuszności porzekadła: Kto kopie dół, sam do niego wpada?
  • Czy jestem patriotą czy raczej kosmopolitą?
  • Jaką ofiarę gotowa byłabym/gotów byłbym ponieść dla dobra innych?

Fragment książki: „Kobiety – między miłością a zdradą. Medytacje biblijne”, WAM

fot. Pixabay

]]>
Śladami Starego Testamentu (1) – Beer Szeba https://jezuici.pl/2025/03/sladami-patriarchow-1-beer-szeba/ Wed, 12 Mar 2025 19:12:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=97065 Beer Szewa położona jest na północnym skraju pustyni Negew, stanowiąc jej nieformalną stolicę. Dziś jest czwartym co do wielkości miastem izraelskim i kwitnącym ośrodkiem przemysłowym. Mimo szybkiego rozwoju „wciąż jest w niej wiele z arogancji, witalności i energii miasta pogranicza. Przy głównych ulicach parkują wielkie ciężarówki, po centrum rozbijają się odkryte jeepy, w kawiarniach na […]]]>

Beer Szewa położona jest na północnym skraju pustyni Negew, stanowiąc jej nieformalną stolicę. Dziś jest czwartym co do wielkości miastem izraelskim i kwitnącym ośrodkiem przemysłowym. Mimo szybkiego rozwoju „wciąż jest w niej wiele z arogancji, witalności i energii miasta pogranicza. Przy głównych ulicach parkują wielkie ciężarówki, po centrum rozbijają się odkryte jeepy, w kawiarniach na chodnikach popijają piwo ogorzali mężczyźni w mocno schodzonych butach i z włosami przyprószonymi kurzem, a młodzi żołnierze sączą colę i czekają na podwiezienie. (…) Jeśli nawet panuje tu bałagan, to jest to bałagan twórczy” (B. Bell).

Mijam jednak współczesną tętniącą życiem aglomerację miejską, by udać się do leżącego w pobliżu starożytnego telu Beer Szeba. Położony jest on  na wysokości 307 metrów n.p.m. Beer Szeba w języku hebrajskim oznacza „Studnia Przysięgi” lub „Studnia Siedmiu”. Nazwa to została wprowadzona w czasach patriarchalnych. Niemniej wykopaliska wskazują, że teren ten był zasiedlony już w czwartym tysiącleciu przed Chrystusem. „Ówczesna ludność, która wprowadziła na Negeb udomowioną owcę, odeszła stąd około 3000 roku przed Chr. Od tego czasu teren ten przemierzali jedynie nomadowie w czasie swoich sezonowych wędrówek” (J. Murphy-O’Connor).

Beer Szeba związana jest z patriarchami. Tutaj Abraham zawarł przymierze z Abimelekiem (Rdz 21, 22nn). Stąd oddalił z domu niewolnicę Hagar i swego syna Izmaela (Rdz 16, 1nn). Stąd wezwał go Bóg, by złożył w ofierze syna Izaaka. W Beer Szebie również objawił się Bóg Izaakowi (Rdz 26, 23nn) i Jakubowi (Rdz 28, 10nn; 46, 1nn). Po opuszczeniu Egiptu i zasiedleniu Palestyny przez Izraelitów Beer Szeba przypadła w udziale pokoleniu Symeona a następnie Judy. Była wówczas najdalej na południe wysuniętym miastem izraelskim. Stąd używano określenia „od Dan do Beer Szeby” jako synonimu całej ziemi izraelskiej. W Beer Szebie sprawowali funkcje sędziowskie skorumpowani synowie Samuela (por. 1 Sm 8, 2). Tu schronił się Eliasz, uciekając przed królową Izebel (1 Krl 19, 3-4). Beer Szeba została znacznie umocniona i ufortyfikowana za czasów Saula i Dawida. Zniszczona przez pożar w X wieku p.n.e., podniosła się stopniowo z ruin. Na przestrzeni dalszych wieków miasto było wielokrotnie niszczone i odbudowywane. W okresie rzymskim i bizantyjskim było stolicą biskupią i służyło jako linia obrony przed Nabatejczykami. Ostatecznie opustoszało w czasie podboju arabskiego w VII wieku.

Po zapoznaniu się z historią miasta rozpoczynam jego zwiedzanie. Rozpoczynam od jedynej bramy miejskiej, pochodzącej z X wieku p.n.e. Była ona chroniona bramą zewnętrzną, zaś z obu stron znajdowały się pomieszczenia strażnicze. Przed bramą znajduje się studnia datowana na ten sam wiek. „Datacja ta budzi pewne wątpliwości, wydaje się bowiem, że gdyby studnia była w użyciu w momencie zbudowania bramy miejskiej, to mur miejski zostałby wzniesiony przed nią, a nie za nią (J. Murphy-O’Connor). Niemniej starożytna tradycja przypisuje budowę studni samemu Abrahamowi i z nią wiąże etiologię miasta.

Według autora biblijnego Abimelek, król Geraru (odległego ponad dwadzieścia kilometrów od Beer Szeby) usłyszał o urodzie Sary i postanowił dołączyć ją do swego haremu. Zwłaszcza, że Abraham głosił wszem i wobec, że jest jego siostrą. Jednak w nocy miał widzenie. Ukazał mu się Bóg i ostrzegł go, że Sara jest zamężna. Abimelek musiał ponieść konsekwencje swego czynu. Jego żony i niewolnice zostały dotknięte niepłodnością. Jedynym zadośćuczynieniem mogło być wstawiennictwo Abrahama. Mimo, iż Abimelek był niewinny (w zasadzie został oszukany przez Abrahama), okazał się wspaniałomyślny wobec patriarchy. Ofiarował mu tysiąc syklów srebra. Była to kwota niebotyczna. Przeciętny robotnik nie wypracowałby jej przez całe swe życie. Ponadto zwrócił mu Sarę i dołączył w prezencie niewolnice i bydło. Hojność króla dowodziła jego uczciwości i bojaźni wobec Boga Abrahama. Stanowiła też dowód, że Sara została nietknięta. Mimo iż Abraham wypadł blado na tle Abimeleka i nie okazał zaufania ani szacunku dla Boga, Jahwe wysłuchał jego modlitw. Odwrócił groźbę niepłodności kobiet Abimeleka. Po tych wydarzeniach Abimelek pragnął zawrzeć z Abrahamem przymierze. Abraham przyjął królewską ofertę. Oskarżył jednak Abimeleka o przejęcie studni, która stanowiła jego własność. Na pustynnych ziemiach okalających Beer Szebę woda była bardzo cenna. I nic dziwnego, że bywała powodem licznych sporów i konfliktów. Abimelek próbował uniknąć odpowiedzialności, przerzucając ją na swych podwładnych. Ostatecznie uznał prawo Abrahama do studni, przyjmując hojne dary. W odpowiedzi Abraham ofiarował władcy siedem jagniąt. Miały być one potwierdzeniem przymierza i prawa patriarchy do studni. Siedem jagniąt nawiązuje do nazwy miejscowości, w której zawarto przymierze. Abraham zasadził w Beer Szebie drzewo tamaryszkowe. W kulturze chińskiej i egipskiej było ono symbolem nieśmiertelności. Święte życiodajne drzewo zasadzone przez patriarchę miało symbolizować pomyślną przyszłość. Przy nim Abraham wzywał w modlitwach Boga, nazywając Go po raz pierwszy „Bogiem Wiekuistym” (hebr. el olam). Ten  starożytny tytuł odnoszony pierwotnie do Boga El, przypisywano odtąd w Beer-Szebie Bogu Jahwe.

Gdy przypominam sobie historię Abrahama, zastanawiam się nad „wyborami” Boga. Abraham okazał się egoistyczny, właściwie z lęku o siebie poświęcił swoją żonę, a jednak w oczach Bożych to on był prorokiem. Dzięki niemu Abimelek zyskał Bożą łaskawość. Abraham jest świadectwem, że wybranie i powołanie nie zależy od ludzkiej moralności i nienaganności, ale jest wynikiem Bożego upodobania.

Umocniony duchowo historią patriarchy, wyruszam na dalsze zwiedzanie Beer Szeby. Tuż za bramą znajduje się mały plac, z którego rozchodzą się promieniście wąskie ulice. Spacerując nimi można zobaczyć zrekonstruowane za pomocą cegieł z suszonego mułu domy z IX-VIII wieku p.n.e., a także liczne budynki publiczne i prywatne oraz magazyny. W dobrym stanie zachowało się również brukowane wejście do fortu rzymskiego (II-III wiek). Warto również przyjrzeć się ówczesnemu systemowi melioracyjnemu. W głąb ziemi prowadzi siedemnastometrowy prostokątny szyb wyłożony kamiennymi płytkami, zaś na jego dnie znajduje się ogromny zbiornik (około siedemset metrów sześciennych) zasilany przez rzekę Hebron.

Po zwiedzeniu telu w niemal czterdziestostopniowym upale zatrzymuję się jeszcze przed najcenniejszym znaleziskiem Beer Szeby. Jest nim ołtarz z czterema rogami. Obecnie można oglądać jedynie kopię, zrekonstruowany oryginał mieści się bowiem w muzeum w Jerozolimie. Rogi ołtarza posiadają ciosane kamienie, co stoi w sprzeczności z prawem (por. Pwt 27, 5-6). Kult sprawowany w sanktuarium w Beer Szebie nie był więc prawowierny, co zresztą potępiał prorok Amos w VIII wieku p.n.e. Wzywał on, by nie szukać oblicza Boga i Jego woli poza świątynią jerozolimską. Pielgrzymowanie do sanktuariów w Beer Szebie, Betel i Gilgal nie było „miłe” Bogu: „Tak mówi Pan do domu Izraela: Szukajcie Mnie, a żyć będziecie. Nie szukajcie zaś Betel i do Gilgal nie chodźcie! I Beer-Szeby nie odwiedzajcie! Albowiem Gilgal pójdzie do niewoli, a Betel zniknie. Szukajcie Pana, a żyć będziecie!” (Am 5, 4-6, por. Am 8, 14). Ostatecznie sanktuarium w Beer Szebie uległo zniszczeniu w czasie reformy religijnej dokonanej przez króla judzkiego Ezechiasza (716-687 p.n.e.).

Fragment książki „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM

Ogród Boga | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (14) – Jeśli chcesz… https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-14-jesli-chcesz/ Wed, 12 Mar 2025 16:55:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=97060 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa. Jezus miał głęboki szacunek dla każdego człowieka i dla jego wolności. Wprawdzie czyni pierwszy krok, proponuje prawdę, zaprasza na drogę z Sobą, ale potem czeka na wolną decyzję człowieka. Jezus nie mówi nigdy: musisz, mówi: jeśli chcesz. Słowo posłuszeństwo występuje w […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa.

Jezus miał głęboki szacunek dla każdego człowieka i dla jego wolności. Wprawdzie czyni pierwszy krok, proponuje prawdę, zaprasza na drogę z Sobą, ale potem czeka na wolną decyzję człowieka. Jezus nie mówi nigdy: musisz, mówi: jeśli chcesz. Słowo posłuszeństwo występuje w Nowym Testamencie 87 razy, ale nie jest nigdy wypowiedziane bezpośrednio przez Jezusa.

Jezus daje zawsze możliwość wycofania się. Gdy powołuje uczniów, mówi realnie o trudnościach Jego drogi i zostawia im wolność: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Podobnie postępuje wobec bogatego młodzieńca: jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania. […] Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (zob. Mt 19, 16-22). Jezus spogląda na bogatego młodzieńca z miłością i wzruszeniem. Ma intuicję piękna i głębokiej duchowości tego młodego człowieka, ale mimo  to, nie narzuca mu ani nawet nie sugeruje żadnej odpowiedzi.

Jezus nie wywiera na uczniów presji. Chce, aby sami zdecydowali, kim jest dla nich i czy powinni z Nim pozostać. Gdy uczniowie Jana pytają, czy rzeczywiście jest Mesjaszem, odpowiada: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7, 22n). Konkluzję zostawia uczniom. Również pod Cezareą Filipową zachęci uczniów, by w wolności odpowiedzieli sobie, za kogo Go uważają, kim jest dla nich (Mt 8, 27-29).

Jezus pozostawia wolność uczniom, nawet w chwilach wątpliwości związanych z Jego osobą, chociaż takie chwile mogą zadecydować o ich najważniejszych decyzjach. Taka sytuacja ma miejsce w Kafarnaum. Po zakończeniu kazania o chlebie życia Jezus czeka na odpowiedź uczniów na Jego słowo. Wielu odchodzi. Jezus chce, by Apostołowie również podjęli decyzje: Rzekł do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść? (J 6, 67). Jeżeli nauka Jezusa jest zbyt trudna, przekracza możliwości wiary uczniów, budzi zbytnie wątpliwości albo niepokój sumienia – mogą odejść, są wolni.

Również Kazanie Jezusa na górze nie jest zbiorem praw, nakazów, obowiązków, ale propozycją nowej doskonałości, nowych więzi, nowej etyki opartej na miłości. Jezus nie potrzebuje niewolników, trzymających się z lęku kurczowo prawa i przykazań. On pragnie uczniów wolnych, świadomych i odpowiedzialnych; uczniów, którzy kierują się miłością, a nie lękiem.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy wobec Jezusa czuję się wewnętrznie wolny?

Czy jestem uczniem Jezusa z wyboru czy z tradycji, przymusu, lęku, oczekiwanych profitów czy z innych motywacji?

Czy szanuję wolność innych ludzi?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
B. Hućko SJ: Wszystko karmi się smakowaniem wolności https://jezuici.pl/2025/03/b-hucko-sj-wszystko-karmi-sie-smakowaniem-wolnosci/ Wed, 12 Mar 2025 15:07:13 +0000 https://jezuici.pl/?p=97057 ]]> ]]> Wyznanie wiary – Wielki Post z The Chosen 2025 https://jezuici.pl/2025/03/wyznanie-wiary-wielki-post-z-the-chosen-2025/ Wed, 12 Mar 2025 13:30:04 +0000 https://jezuici.pl/?p=97054 ]]> ]]> Nowi lektorzy i akolici: „Niech przystąpią ci, którzy mają być ustanowieni” https://jezuici.pl/2025/03/nowi-lektorzy-i-akolici-niech-przystapia-ci-ktorzy-maja-byc-ustanowieni/ Wed, 12 Mar 2025 11:51:36 +0000 https://jezuici.pl/?p=97038 11 marca 2025 r., podczas Mszy św. sprawowanej w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie, po dopuszczeniu przez Prowincjałów obu polskich Prowincji, dwóch scholastyków zostało ustanowionych lektorami, a czterech kolejnych akolitami. Lektorami zostali: Mateusz Cisewski SJ (PMA) i Marcin Marchewka SJ (PMA). Do posługi akolitatu zostali ustanowieni: Bakhtier Alimov SJ (PMA), Szymon Dębczyński SJ […]]]>

11 marca 2025 r., podczas Mszy św. sprawowanej w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie, po dopuszczeniu przez Prowincjałów obu polskich Prowincji, dwóch scholastyków zostało ustanowionych lektorami, a czterech kolejnych akolitami.

Lektorami zostali: Mateusz Cisewski SJ (PMA) i Marcin Marchewka SJ (PMA).

Do posługi akolitatu zostali ustanowieni: Bakhtier Alimov SJ (PMA), Szymon Dębczyński SJ (PMA), Bohdan Melnytskyi SJ (PME) i Adrian Wieczorek SJ (PMA).

Posługi lektoratu i akolitatu stanowią kolejne, wyraźne kroki scholastyków Towarzystwa Jezusowego na drodze do przyjęcia sakramentu święceń.

Każdy kandydat został wezwany po imieniu, a następnie, odpowiadając słowem „Jestem”, potwierdził swoją gotowość do podjęcia powierzonych mu obowiązków.

„Przyjmij księgę Pisma Świętego i wiernie przekazuj słowo Boże, aby coraz mocniej działało w sercach ludzkich” – te słowa usłyszeli scholastycy pierwszego roku filozofii od Ojca Prowincjała Jarosława Paszyńskiego SJ podczas ustanowienia ich lektorami. Odpowiadając „Amen”, wyrazili swoje pragnienie, by jeszcze głębiej poznawać Słowo Boże i chętnie głosić je we wspólnocie liturgicznej.

Nowo ustanowieni akolici, trzymając w rękach patenę podczas przyrzeczenia, przyjęli błogosławieństwo, by pełnić posługę nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej oraz pomagać kapłanowi w czynnościach liturgicznych, zwłaszcza podczas Mszy św.

 

]]>
Co kryje w sobie archiwum jezuitów w Kłodzku? https://jezuici.pl/2025/03/co-kryje-w-sobie-archiwum-jezuitow-w-klodzku/ Wed, 12 Mar 2025 08:50:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=97031 Na portalu Onet ukazał się artykuł o studentach archiwistyki z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej z Krakowa, którzy pomagali w katalogowaniu i zabezpieczaniu bezcennych dokumentów w jezuickim archiwum w Kłodzku. Niektóre z tych archiwaliów, w tym dokumenty opatrzone pieczęcią Fryderyka II Habsburga, sięgają XIV wieku. Studenci pracowali pod okiem ekspertki, Henryki Szczepanowskiej, zdobywając praktyczne doświadczenie w […]]]>

Na portalu Onet ukazał się artykuł o studentach archiwistyki z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej z Krakowa, którzy pomagali w katalogowaniu i zabezpieczaniu bezcennych dokumentów w jezuickim archiwum w Kłodzku. Niektóre z tych archiwaliów, w tym dokumenty opatrzone pieczęcią Fryderyka II Habsburga, sięgają XIV wieku. Studenci pracowali pod okiem ekspertki, Henryki Szczepanowskiej, zdobywając praktyczne doświadczenie w porządkowaniu materiałów i sporządzaniu spisów. Współpraca okazała się owocna i może być kontynuowana, co podkreśla znaczenie łączenia teorii z praktyką w ochronie dziedzictwa historycznego.

Cały artykuł jest dostępny pod linkiem: Archiwum jezuitów w Kłodzku. Studenci z Krakowa pomagają chronić bezcenne dokumenty

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (13) – Życie zakotwiczone w Bogu https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-13-zycie-zakotwiczone-w-bogu/ Tue, 11 Mar 2025 15:05:08 +0000 https://jezuici.pl/?p=97027 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa. Jezus jest człowiekiem absolutnie wolnym. Przez trzy lata publicznej działalności żył jak nomad, mieszkający pod namiotem: Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot wśród nas (J 1, 14 – wersja grecka); jak bezdomny, wędrowiec: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa.

Jezus jest człowiekiem absolutnie wolnym. Przez trzy lata publicznej działalności żył jak nomad, mieszkający pod namiotem: Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot wśród nas (J 1, 14 – wersja grecka); jak bezdomny, wędrowiec: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Łk 9, 58); albo jak wiatr: Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha (J 3, 8).           

Patrząc po ludzku, z zewnątrz, Jezus wędrował przez ziemie Izraela w wewnętrznej wolności, beztrosce i radości życia: nie troszczył się o przyszłość, nie założył rodziny, nie dbał o karierę, nie wiązał się z żadnym miejscem, środowiskiem, sposobem życia, polityką…

Jezus nie jest jednak marzycielem z Galilei, jak nazywa go Ernest Renan. Jego pragnieniem i misją jest objawienie Ojca. Źródłem wolności Jezusa jest przynależność do Ojca.

Po Ojcu dla Jezusa najważniejszy jest człowiek. Jemu poświęca czas, słowo, uczucie, przyjaźń, miłość. Dla Jezusa nieważna jest ranga społeczna, stosunki.

Jezus ma czas dla każdego. Posiłki to ulubiony sposób przebywania Jezusa z ludźmi. Spotyka się przy stole z elitą religijną, ale również z biednymi i ludźmi z marginesu.

Wolność i świadomość, że życie jest wędrówką do domu Ojca sprawia, że Jezus nie ulega lękowi o swoje życie, nie przywiązuje również wagi do potrzeb ciała. Z jednej strony jest świadomy wartości swojego życia, ceni je, ale z drugiej wie, że Jego naturalnym środowiskiem  jest życie z Ojcem i w Ojcu.

Nasze ludzkie życie jest również drogą, stałym wędrowaniem. Nie możemy zakotwiczyć się na stałe na ziemi. Nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3, 20). Dlatego musimy wędrować wciąż i dalej, jak Jezus: Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze (Łk 13, 33). Uczeń Jezusa musi być w drodze i mieć poczucie względności, tego, co ziemskie; poczucie przemijania, tymczasowości; powinien żyć niejako na walizkach. Nie absolutyzować świata, ani jego wartości; czynić wszystko w wolności, z dystansem wewnętrznym.

Serce i życie chrześcijanina powinno być zakotwiczone w Bogu. Takie zakotwiczenie uwalnia stopniowo od lęków o przyszłość i siebie a także od wielu błędów i grzechów. Uwalnia również od głodów zmysłowych, które są skutkiem pustki serca. Jeżeli nasze życie nie jest zakorzenione w Bogu, pustkę szybko wypełnią pożądania zmysłowe, konsumpcja i w efekcie uzależnienia i nałogi.

Św. Ignacy z Loyoli w liście do Mateusza de Morano napisze, że jezuita ma trwać w postawie, jakby ciągle podniesionej stopy. Obraz ciągle podniesionej stopy trafnie oddaje mobilność, dyspozycyjność, drogę każdego ucznia Jezusa.

Z kolei w  Autobiografii Ignacy nazywa siebie pielgrzymem. Mówi o sobie, że przewędrował całą Europę sam i pieszo. To pielgrzymowanie Ignacego było nie tylko zewnętrznym trudem ubogiego pielgrzyma, związanym z głoszeniem Ewangelii, ale również duchowym procesem zmierzającym do całkowitego zjednoczenia z Bogiem i znajdywania Go we wszystkich rzeczach. Pielgrzymka św. Ignacego to duchowe wzrastanie aż do mistyki.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Gdzie osiadłem na stałe? W czym się zakotwiczyłem?

Czy doświadczam mojego życia na wzór życia wędrowca, nomada, pielgrzyma? Czy jestem świadomy konsekwencji, jak również niebezpieczeństw związanych z wędrówką pielgrzyma?

Czy moje pielgrzymowanie jest integralne i obejmuje wszystkie sfery mojej osobowości i życia?

Co jest moim podstawowym uczuciem na mojej drodze życia: lęk czy zaufanie? Jakie są moje lęki o siebie, swoje życie i przyszłość?

Czy nie towarzyszy mi niepokój i głód zmysłowy? W jaki sposób się wyraża (nadmierna konsumpcja, praca, seksualizm, ucieczka w świat wirtualny, alkohol…)?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Kard. Grzegorz Ryś i s. Katarzyna Kowalska NDS laureatami Nagrody im. ks. Stanisława Musiała SJ. Fotorelacja https://jezuici.pl/2025/03/kard-grzegorz-rys-i-s-katarzyna-kowalska-nds-laureatami-nagrody-im-ks-stanislawa-musiala-sj-fotorelacja/ Tue, 11 Mar 2025 12:34:33 +0000 https://jezuici.pl/?p=97009 7 marca została wręczona Nagroda im. Księdza Stanisława Musiała, przyznawana osobom zasłużonym dla dialogu chrześcijańsko- i polsko-żydowskiego. Za twórczość nagrodzony został kard. Grzegorz Ryś, a za działalność społeczną – s. dr Katarzyna Kowalska NDS. Nagrodę ustanowił Klub Chrześcijan i Żydów „Przymierze”. Wyboru laureatów dokonuje Kapituła, której przewodniczy Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nagroda jest przyznawana w dwóch kategoriach: […]]]>

7 marca została wręczona Nagroda im. Księdza Stanisława Musiała, przyznawana osobom zasłużonym dla dialogu chrześcijańsko- i polsko-żydowskiego. Za twórczość nagrodzony został kard. Grzegorz Ryś, a za działalność społeczną – s. dr Katarzyna Kowalska NDS.

Nagrodę ustanowił Klub Chrześcijan i Żydów „Przymierze”. Wyboru laureatów dokonuje Kapituła, której przewodniczy Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nagroda jest przyznawana w dwóch kategoriach: za twórczość promującą ducha dialogu i współpracy chrześcijańsko-żydowskiej i polsko-żydowskiej oraz za podejmowanie inicjatyw społecznych na rzecz pojednania. Organizatorem tegorocznej uroczystości wręczenia Nagrody jest Urząd Miasta Krakowa.

Patron Nagrody, ks. Stanisław Musiał SJ (1938-2004), był wytrwałym rzecznikiem dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, konsekwentnie krytykował wszelkie przejawy antysemityzmu i ksenofobii, za co uhonorowano go m.in. Nagrodą im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej. Od 1981 roku był redaktorem „Tygodnika Powszechnego”, a w latach 1990-1991 zastępcą redaktora naczelnego. Publikował także m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Wprost”, „Polin” i „Midraszu”. Ks. Musiał był autorem ważnej książki piętnującej grzech antysemityzmu pt. „Czarne jest czarne”. Po jego śmierci, z inicjatywy krakowskiej społeczności żydowskiej, na cmentarzu żydowskim w Krakowie przy ul. Miodowej odsłonięto tablicę poświęconą jego pamięci.

Więcej szczegółowych informacji można znaleźć na stronie: Uniwersytet Ignatianum.

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (12) – Jezus zmaga się z niedowiarstwem uczniów https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-12-jezus-zmaga-sie-z-niedowiarstwem-uczniow/ Mon, 10 Mar 2025 15:21:15 +0000 https://jezuici.pl/?p=97002 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia. Droga uczniów z Jezusem jest często drogą niewiary. Jezus musi zmagać się również z brakiem zaufania i niedowiarstwem swoich uczniów. Przyjrzyjmy się dwom wybranym przykładom. Mt 8, 23-27. Jest to opowiadanie o burzy na jeziorze. Podczas bolesnych zmagań uczniów z […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia.

Droga uczniów z Jezusem jest często drogą niewiary. Jezus musi zmagać się również z brakiem zaufania i niedowiarstwem swoich uczniów. Przyjrzyjmy się dwom wybranym przykładom.

  1. Mt 8, 23-27. Jest to opowiadanie o burzy na jeziorze. Podczas bolesnych zmagań uczniów z burzą, ciemnościami nocy i własną niewiarą, Jezus śpi. Uczniowie budzą Jezusa i proszą: Panie, ratuj, giniemy! (Mt 8, 25). Zapewne proszą o pomoc w ratowaniu łodzi, liczą na wsparcie duchowe.

Jezus jednak nie ucisza burzy natychmiast. Najpierw prowadzi z uczniami dialog. W ten sposób wychowuje ich do wiary i ufności w siebie. Chce pokazać uczniom, że prawdziwym problemem człowieka nie są siły natury grożące śmiercią. Największym problemem nie jest sama burza, ale lękliwy sposób jej przeżywania.

Uczniowie właściwie nie ufają Jezusowi. Gdyby Mu ufali, nie musieliby Go budzić. Wystarczyłaby im pewność Jego obecności i bliskości. Czuliby się przy Nim bezpiecznie.

Dlatego Jezus wyrzuca uczniom brak wiary: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? (Mt 8, 26). Te mocne słowa nie są tylko krytyką strachu uczniów, związanego z niebezpieczeństwem zewnętrznym, z burzą. Lęk uczniów nie jest też zjawiskiem psychologicznym. Jest to raczej lęk przed zaufaniem Jezusowi. Uczniowie boją zaufać się Jezusowi do końca i liczą na własne siły. Dopiero, gdy te siły zawiodą, zwracają się do Jezusa.

Wcześniej uczniowie nie doświadczali strachu. Powiedzieli Jezusowi tak, poszli za Nim ufnie. Teraz ich tak, ich wiara, zaufanie zostaje wystawione przez Jezusa na próbę.

Lęki są sprawdzianem naszej ufności Bogu. Strach i ufność nigdy nie chodzą z sobą w parze (C. M. Martini). Rodzą się z wyrachowania, z zamknięcia się w sobie samym, z nieufności Bogu. Są jakąś oznaką kryzysu i słabości wiary. Św. Katarzyna Sieneńska pisze w Dialogu: Ci, którzy pokładają nadzieję w sobie samych, boją się zawsze. Lękają się własnego cienia i pytają ciągle, czy nie zabraknie im nieba i ziemi. 

  1. J 20, 24-29. Po swoim zmartwychwstaniu Jezus musi ponownie zmagać się z niedowiarstwem uczniów. Modelowym przykładem niewiary jest postać Tomasza. Tomasz bywa nazywany niedowiarkiem, ale budzi naszą sympatię, ponieważ sami odczuwamy podobne rozterki i wątpliwości w wierze.

Tomasz ma serce wrażliwe na Jezusa i Jego najgłębsze tajemnice. Ale również jest realistą i człowiekiem praktycznym. Ufa swojemu rozsądkowi. Wobec słów Jezusa niejednokrotnie reaguje pesymizmem.

Ten pesymizm i wiara w rozum, rozsądek umacnia się w nim po śmierci Jezusa. Tomasz, podobnie jak inni uczniowie wiązał z Jezusem wielkie nadzieje. Z Nim złączył całe swe życie i w Nim odnalazł sens tego życia. Po śmierci Jezusa pozostało rozczarowanie i egzystencjalna pustka. Tomasz zawiódł się na Jezusie, zawiódł się na przyjacielu i drugi raz nie chce podjąć ryzyka.

Dlatego, gdy uczniowie, dziesięciu mężczyzn, których zna od lat, ludzie prości, zahartowani w pracy i trudzie, realiści, dzielą się z radością: Widzieliśmy Pana, odpowiada twardo: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę (J 20, 25).

Tomasz oczekiwał racjonalnych dowodów. Jezus pozwolił Tomaszowi przez osiem dni mieć rację. Czekał, by dojrzał do głębokiej wiary. Potem objawił mu inną rzeczywistość: może zobaczyć Jego ręce i nogi, może włożyć rękę do Jego boku, może poprzez dotyk przekonać się o rzeczywistości ran Zmartwychwstałego..

Dotknięcie ciała i ran Jezusa jest znakiem osobistej relacji. Wyraża się w nim bliskość, więź, zaufanie.  W Tomaszu topnieje przesadnie krytyczna postawa. Nie polega już na sobie, ale oddaje się całkowicie Jezusowi, swojemu Panu i Bogu. Jego wiara przechodzi z rozumu do serca,  z etapu racjonalności w etap zaufania.

Wiarę Tomasza Jezus przeciwstawia tym, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20, 29) i  nazywa ich błogosławionymi. To błogosławieństwo dotyczy każdego z nas. W naszym życiu są takie momenty, w których nie widzimy, nie czujemy, nie doświadczamy, a jednak wierzymy, że jesteśmy w ręku Boga. Są to doświadczenia ciemności, w których nie doświadczamy uzdrowienia, wyzwolenia, nie znajdujemy pociechy, nie widzimy światła, nie czujemy bliskości Boga …        A jednak dzięki łasce Boga trwamy w wierze i możemy stawić czoło największym przeciwnościom.

Św. Piotr pisze  swoim liście: Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz (1P 1, 6-9).

            Pytania do refleksji i modlitwy:

Jak zachowuję się w sytuacjach życiowych burz? Czy potrafię wtedy zdać się na Jezusa? Czy sięgam do modlitwy? Czy jestem cierpliwy i wierny? Czy nie ulegam lękowi o siebie?

W jakiej mierze słowa Jezusa: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? (Mt 8, 26) odnoszą się do mojego życia?

Czy potrafię przyznać się przed sobą i przed Bogiem do moich wątpliwości w wierze?

Gdzie są źródła mojej nieufności wobec Boga? Kiedy i w jaki sposób objawia się we mnie strach w wierze i lęk przed zaufaniem do końca Jezusowi? Czy wierzę, mimo kryzysów, wątpliwości, ciemności w wierze i prób?

Jakie osoby mnie zawiodły? Czy wierzę w możliwość głębokiej przyjaźni i miłości, wobec odrzucenia przez tych, od których oczekiwałem akceptacji i miłości? Czy potrafię zaufać po raz drugi?

Jakie doświadczenia życiowe i trudności są źródłem mojej nieufności wobec siebie?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Misterium „Dzieci Golgoty” — najbardziej oczekiwana premiera https://jezuici.pl/2025/03/misterium-dzieci-golgoty-najbardziej-oczekiwana-premiera/ Mon, 10 Mar 2025 12:27:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=96991 Czym jest audiowizualne Misterium Męki Pańskiej „Dzieci Golgoty”? „Dzieci Golgoty” to niekonwencjonalne dzieło religijne, które łączy w sobie elementy teatru, filmu i modlitwy. Nie jest ono typowym filmem, lecz właśnie misterium — formą, która w tradycji chrześcijańskiej i pogańskiej służyła jako obrzęd wtajemniczenia, angażujący wszystkie zmysły. Tekst czerpie z Ewangelii, apokryfów, średniowiecznych hymnów, tradycji pobożności pasyjnej, a nawet […]]]>

Czym jest audiowizualne Misterium Męki Pańskiej „Dzieci Golgoty”?

„Dzieci Golgoty” to niekonwencjonalne dzieło religijne, które łączy w sobie elementy teatru, filmu i modlitwy. Nie jest ono typowym filmem, lecz właśnie misterium — formą, która w tradycji chrześcijańskiej i pogańskiej służyła jako obrzęd wtajemniczenia, angażujący wszystkie zmysły. Tekst czerpie z Ewangelii, apokryfów, średniowiecznych hymnów, tradycji pobożności pasyjnej, a nawet angielskich kolęd.

Tytuł nawiązuje do treści Misterium: to pod Krzyżem rodzimy się jako Uczniowie Chrystusa. Dlatego dużą część tekstu stanowią modlitwy bohaterów przemienionych przez spotkanie z Chrystusem w Jego drodze na Golgotę.

Premierowy pokaz filmu będzie miał miejsce w piątek, 4 kwietnia 2025 o godz. 18:00 w Auli Wielkiej Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie.

Premiera internetowa planowana jest na 6 kwietnia 2025 roku na kanale Modlitwy w Drodze na platformie YouTube, na dwa tygodnie przed Wielkanocą, w pasyjnej części Wielkiego Postu. Czas trwania Misterium to około 40-50 minut.

W projekcie biorą udział wyłącznie amatorzy, czyli „miłośnicy” — osoby wierzące, które wnoszą w rolę całych siebie, a ich nieprofesjonalizm robi miejsce na szczerość i zaangażowanie. Niektórzy z uczestników opowiadali o dużym poruszeniu, jakie odczuwali w czasie, kiedy odgrywali powierzone im role.

Ja obserwowałem to już wcześniej, kiedy przez kilka lat wystawiałem wraz z Liturgiczną Służbą Ołtarza podobne misteria w kościele: równie ważny co efekt końcowy, był proces przygotowań, który był doświadczeniem duchowym dla dorastających chłopców i młodych mężczyzn, – dzieli się o. Przemysław Wysogląd SJ, autor pomysłu.

Nie znajdziemy tu pornografii przemocy, która obecna jest chociażby w „Pasji” Mela Gibsona, a raczej, według logiki Wielkiego Piątku, wszystko podkreśla królewskie wywyższenie Chrystusa i wartość jaką ma osobiste spotkanie z Jezusem w czasie Jego Drogi Krzyżowej. Dlatego też to misterium jest bliżej filmowi „Jezus z Montrealu” Denysa Arcanda niż wspomnianej „Pasji”.

Strona wizualna Misterium składa się z trzech przeplatających się rzeczywistości:

  1. Sceny z Pasji odgrywane przez młodych aktorów w studiu nagrań, inspirowane malarstwem Caravaggia.
  2. Msza św. Wieczerzy Pańskiej sprawowana w budowanym kościele w Lublinie.
  3. Sceny z pracowni malarskiej, gdzie artysta maluje sceny Drogi Krzyżowej i kaligrafuje teksty Pasji wg. św. Jana.

To połączenie pozwala ukazać, jak różne momenty Męki Pańskiej łączą się z tym, co dzieje się podczas Eucharystii. Misterium rozpoczyna się od proroctwa Kajfasza, że „lepiej jest, aby jeden człowiek umarł za naród”, a kończy prośbą Żydów o zabezpieczenie Grobu Jezusa poprzez postawienie straży.

Autorem pomysłu, scenariusza, scenografii oraz reżyserem jest ojciec Przemysław Wysogląd SJ. Za stronę techniczną odpowiadają Jakub Nowicki (zdjęcia i montaż) oraz Paweł Nawrocki (nagrania dźwięku i udźwiękowienie), obaj związani z Studio Inigo.

Projekt jest w pełni niekomercyjny. W nagraniach wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym członkowie jezuickich duszpasterstw oraz kilkunastu jezuitów na różnych etapach życia zakonnego (nowicjusze, scholastycy, ojcowie, m.in. rzecznik KEP i socjusz Prowincjała PMA).

]]>
Pokusy pustyni. Myśli do kontemplacji na 1 Niedzielę Wielkiego Postu, rok C https://jezuici.pl/2025/03/pokusy-pustyni-mysli-do-kontemplacji-na-1-niedziele-wielkiego-postu-rok-c/ Sat, 08 Mar 2025 19:30:18 +0000 https://jezuici.pl/?p=96987 Tekst z Pisma świętego: „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek. Wówczas powiódł Go [diabeł] w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego diabeł: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Zawiódł Go też do Jerozolimy, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest bowiem napisane: Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu” (Łk 4,1-13).

Obraz do kontemplacji: Wyobraź sobie Jezusa modlącego się w miejscu pustynnym. Zobacz także szatana, który „jak lew ryczący krąży”(1 P 5,9) wokół i dręczy Go swymi pokusami.

Prośba o owoc kontemplacji: Proś o umiejętność rozeznawania pokus złego ducha.

  1. Rekolekcje na pustyni

Po opuszczeniu Nazaretu i chrzcie w Jordanie Jezus udał się na swoje czterdziestodniowe „rekolekcje” na pustyni, w milczeniu, samotności i poście. Zapewne chciał się wyciszyć i duchowo przygotować do czekającej Go misji.

Towarzysz w tej modlitwie samotnej wędrówce Jezusa znad Jordanu na pustynię. Wczuwaj się w Jego myśli i uczucia. Czy czuł lęk przed czekającą Go wkrótce publiczną działalnością? Czy raczej zdał się całkowicie na Ojca i ufał Mu bezwarunkowo? Jak wyobrażał sobie przyszłą ewangelizację? Czy zastanawiał się, jak zostanie przyjęty przez ludzi?

Przyjrzyj się teraz pustyni, na którą dotarłeś z Jezusem. Okazuje się, że nie jest samotny. Towarzyszą mu duchy dobre i złe. Święty Marek pisze, że na pustyni Jezus żyje pośród zwierząt (Mk 1,13). W Biblii niektóre zwierzęta (na przykład smok albo wąż) są symbolami zła. Jest także szatan. W czasach biblijnych wierzono, że demony mają szczególne upodobanie do łaźni, cmentarzy i pustyni. Jezus znajduje się na terytorium wroga; przebywa w otoczeniu zła, ale nie ma ono na Niego wpływu. Są także dobre duchy, aniołowie, którzy Mu usługują i umacniają.

Pomyśl przez chwilę: Czym jest dla ciebie pustynia? Jak często na niej przebywasz? Z jakimi „dzikimi zwierzętami” masz największe problemy?

  1. Pokusy szatana

Jezusowe rekolekcje na pustyni zostają zakłócone przez szatana. Zły duch chce ściągnąć Jezusa na niebezpieczne ścieżki i odwieźć od misji, korą ma podjąć. Pragnie poróżnić Go z Ojcem.

Wsłuchaj się w Jego podszepty, które kieruje do Jezusa. Najpierw wykorzystuje naturalną potrzebę człowieka – potrzebę pokarmu. Zachęca Jezusa, by zamienił kamienie w chleb. Jest to pokusa wiarygodności. Jezus powinien jasno i w spektakularny sposób udowodnić, że jest Synem Bożym. Szatan domaga się dowodu boskości.

Następnie szatan przedstawia się Jezusowi jako bóg, pan i władca całego świata. Przedstawia Mu jego dobra, piękno, zmysłowość i przepych i oferuje je w zamian za mały drobiazg… pokłon. Żądanie wydaje się niezbyt wygórowane. Jednak w rzeczywistości jest inaczej. Oddanie pokłonu oznacza bowiem uznanie szatana za swego pana.

Zauważ, że pokusa władzy jest bardzo silnie wpisana w ludzką psychikę. Władza bowiem daje poczucie wszechmocy, kontrolę i możność budowania własnej wielkości kosztem innych. Człowiek, który ma władzę często sądzi, że ma monopol na wolę Boga, albo sam uznaje się za boga; inni muszą mu się kłaniać, czcić go, uwielbiać. Ma szerokie pole do manipulacji i wykorzystywania bliźnich.

Po raz trzeci diabeł kusi Jezusa, by uczynił spektakularny cud. Żąda, by dowiódł, że jest Synem Boga, rzucając się ze szczytu świątyni w dół. Jeśli jest Mesjaszem, zostanie uratowany przez aniołów. Pokusa jest bardzo inteligentna. Jej celem jest pozyskanie ludzi dla Ewangelii, dla Boga. W rzeczywistości jest sprzeciwieniem się woli Ojca, brakiem zaufania Bogu, żądaniem, by Jezus uległ zachciankom szatana. „Bóg musi poddać się eksperymentowi. Trzeba Go wypróbować, tak jak postępuje się z towarami” (Benedykt XVI).

Zastanów się, co jest twoją największą pokusą? W czym najczęściej ulegasz podszeptom złego ducha?

  1. Broń Jezusa

Przyjrzyj się uważnie, w jaki sposób Jezus pokonuje szatana. Jezus wygrywa konfrontacje z szatanem, stosując potrójną broń. Pierwszą stanowi wspólnota. Jezus nie walczy samotnie. Jest pewny, silny, odważny, ma w sobie wewnętrzny pokój, bo całkowicie ufa Ojcu. Wie, że ma za sobą moc Ojca i Ducha Świętego. W całym swoim życiu nie zmaga się z szatanem sam, ale w jedności z Ojcem, w mocy Ducha Świętego.

Drugą bronią Jezusa jest stanowczość, pewność, ucinanie pokusy u jej zarania, odrzucenie wszelkich kompromisów. Adam w raju wszedł w dialog z pokusą, ze złem (por. Rdz 3). Szatan okazał się inteligentniejszy, uderzył w jego słaby punkt, w pychę. Nowy Adam nie powiela jego błędów, nie dyskutuje z szatanem, nie pozwala mu zasiać wątpliwości ani przekonać do swych złudnych iluzji. Natychmiast przerywa jego wywody.

A trzecią „bronią” Jezusa jest Pismo święte. Odpowiada słowem Bożym, które ma nieograniczoną moc. Odpiera pokusy stanowczo, spokojnie i z godnością opierając się na autorytecie Biblii, a więc samego Boga. A co stanowi twoją broń?

Rozmowa końcowa: Proś Jezusa, aby uczył cię walki ze złem. Proś też, byś w trudnościach i pokusach sięgał do słowa Bożego. Odmów Ojcze nasz.

Fragment książki „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”

Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (11) – Jezus zmaga się z niedowiarstwem ludu https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-11-jezus-zmaga-sie-z-niedowiarstwem-ludu/ Sat, 08 Mar 2025 11:04:05 +0000 https://jezuici.pl/?p=96981 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia. Jezus w swoim ziemskim życiu musi niejednokrotnie zmagać się z niedowiarstwem ludzi, którym głosi Dobrą Nowinę. Przyjrzyjmy się trzem wybranym scenom, które obrazują tę konfrontację. 1. Mk 6, 1-6. Jezus w Nazarecie zostaje odrzucony i niezrozumiany. Na początku swojej publicznej […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia.

Jezus w swoim ziemskim życiu musi niejednokrotnie zmagać się z niedowiarstwem ludzi, którym głosi Dobrą Nowinę. Przyjrzyjmy się trzem wybranym scenom, które obrazują tę konfrontację.

1. Mk 6, 1-6. Jezus w Nazarecie zostaje odrzucony i niezrozumiany. Na początku swojej publicznej działalności, w swoim rodzinnym mieście, ponosi fiasko ewangelizacyjne. Pierwszy obraz ewangelizującego Jezusa jest niezbyt optymistyczny: Jezus nie słuchany, przegrany, odrzucony.

Jezus reaguje na odrzucenie zdziwieniem, zaskoczeniem, któremu prawdopodobnie towarzyszy ból. Spostrzega z goryczą, że ma przed sobą mur. Jego miłość i pragnienie uzdrawiania napotykają na przeszkody. Nie może objawić swojej mocy, nie może zdziałać żadnego cudu (Mk 6, 5). Niewiara zamyka drogę Jego hojności i miłości.

Zapewne jest wiele przyczyn odrzucenia Jezusa. Jedną z nich jest rutyna, przyzwyczajenie. Mieszkańcy Nazaretu przyzwyczaili się do Jezusa, zżyli się z Nim, znają Go, wiedzą kim jest. Inną przyczyną jest fałszywe wyobrażenie Boga. Nazaretańczycy nie wierzą, że wielki i potężny Bóg posługuje się słabymi i biednymi ludźmi, a za takiego uważają Jezusa: Czy nie jest to cieśla? (Mk 6, 3). Do tego dochodzi zapewne jedna z najbrzydszych ludzkich wad – zawiść, zazdrość. Również Jezus próbuje zrozumieć zachowanie swoich współziomków: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony (Mk 6, 4).

Ostateczną przyczyną odrzucenia Jezusa jest mała wiara i ciasnota serc. Taka ciasnota zamyka na działanie Boga, które przejawia się również w zwyczajności i prostocie. Brak wiary i zatwardziałość są właściwe sercu sztywnemu, surowemu, niegościnnemu. Przeciwieństwem jest serce łagodne, otwarte, wyczulone na znaki i obecność Boga, serce gotowe do zawierzenia i zaufania (C. M. Martini).

2. Mt 16, 1-4. Faryzeusze i saduceusze żądają od Jezusa znaku. Jezus jednak odkrywa ich serca. Nazywa ich plemieniem przewrotnym i wiarołomnym. Faryzeusze nie pragną Boga, ale Jego namiastki. Chcą znaków. Nie ufają Bogu i szukają innej pewności, innego zabezpieczenia, które usunie ryzyko w wierze. Potrafią odczytywać znaki przyrody, a nie widzą znaków duchowych, nadprzyrodzonych.

Brak wiary, zaufania Bogu przybiera różne, nieraz bardzo zawoalowane formy. W rozmowach, jakie prowadzę z rekolektantami, pojawiają się czasem formy magii i neopogaństwa. Ludzie, którzy boją się ryzyka wiary, sięgają po różne znaki, np. talizmany, amulety, wróżby, karty, horoskopy, przepowiednie, objawienia… Nie jest to zapewne odrzucanie Boga wprost. Niemniej jest to wyraz kryzysu wiary – braku zaufania Bogu. Człowiek zamiast wierzyć Bogu i na Nim opierać swe życie szuka oparcia w innej rzeczywistości – w wartościach widzialnych, stworzonych. Tworzy sobie bożki i idole, które stopniowo, niezauważalnie zajmują miejsce prawdziwego Boga.

Jezus piętnuje żądanie znaków, które są wyrazem bałwochwalstwa i oddalają od Boga. Wymaga zaufania, całkowitego zdania się na Boga, zawierzenia… Z drugiej strony wskazuje na znaki, które są najistotniejsze – znaki duchowe, które wyrażają miłość Boga do człowieka. Największym z nich jest znak Jonasza, czyli śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.

3. Mk 9, 14-29. Ten fragment Ewangelii jest bardzo mocny. Jezus reaguje gniewem i zniecierpliwieniem: O,  plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? (Mk 9, 19). Te ostre słowa kieruje do ojca, który prosi bez przekonania o uzdrowienie syna, ale również do uczniów, którzy podejmują bezskuteczną próbę uzdrowienia oraz do tłumu gapiów i żądnych sensacji uczonych w Piśmie.

Zasadniczą winą człowieka w relacji z Jezusem jest brak wiary, brak zaufania. Ojciec prosi o uzdrowienie syna, jednak nie wierzy do końca w moc Jezusa: Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam (Mk 9, 22). Uczniowie podejmują się próby uzdrowienia, ale liczą na siebie. I są bezsilni, ponoszą fiasko.

Jezus zaczyna od uzdrowienia wiary ojca: Jeśli możesz? Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23). Wierze tego człowieka brakuje ufności do końca, brakuje cierpliwości. Jednak jest szczera, pokorna i prosta: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu (Mk 9, 24). I to wystarcza, by uczynić cud.

Każde duchowe uzdrowienie rozpoczyna się od uzdrowienia wiary, od odbudowania zaufania do Boga, do człowieka i do siebie samego. Cud uzdrowienia nie zależy od samej mocy Bożej. Gdy człowiek nie wierzy, Bóg jest niejako bezsilny wobec niego. Bóg szanuje wolność i wybór człowieka i nie może działać w sercu człowieka, który Go odrzuca.

      Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie jest moje serce? Czy jest otwarte na znaki obecności i miłości Boga? Czy też jest zatwardziałe, surowe, sceptyczne?

 Czy dostrzegam działanie Boga w moim życiu? Czy szukam innych znaków, które zastąpią ryzyko i trud wiary?

Czy moja wiara nie ma charakteru magicznego? Czy nad modlitwę, Eucharystię, Pismo święte nie przedkładam znaków, cudów, objawień, proroctw, przepowiedni…? Jakie są motywy mojej wiary?

W jakich sytuacjach mojego życia Jezus mógłby zareagować brakiem cierpliwości i gniewem? Dlaczego?

Które słowa są mi bliższe: Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23), czy: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu (Mk 9, 24)? Dlaczego?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
Z Jezusem na Drodze Krzyżowej https://jezuici.pl/2025/03/z-jezusem-na-drodze-krzyzowej/ Fri, 07 Mar 2025 18:38:09 +0000 https://jezuici.pl/?p=96977 Stacja I. Jezus skazany na śmierć Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał […]]]>

Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mt 27, 24-26).

Droga Krzyżowa Jezusa zaczyna się u Piłata. Rzymski namiestnik miał szczere pragnienie uwolnienia Jezusa. W czasie przesłuchania dostrzega Jego niewinność. Jednak nie ma odwagi, by Go uwolnić. Wydaje się, że ma zbyt wiele do stracenia. Dlatego umywa ręce jako znak własnej niewinności i skazuje Niewinnego na śmierć.

Pomyśl, kiedy zajmujesz miejsce Piłata? Do jakich kompromisów w wierze jesteś zdolny? Co przeszkadza ci żyć w prawdzie? Kogo i dlaczego osądzasz?

Jezu, naucz mnie żyć radykalnie, w prawdzie i w wolności. Wierzę, że tylko Ty jesteś drogą i prawdą i życiem (por. J 14, 6).

Stacja II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona

A ja nie słyszę – jak głuchy; i jestem jak niemy, co ust nie otwiera. I stałem się jak człowiek, co nie słyszy; i nie ma w ustach odpowiedzi. Bo Tobie ufam, o Panie! (Ps 38, 14-16).

Jezus niesprawiedliwie osądzony i skazany przyjmuje z godnością, bez buntu krzyż. Całą nadzieję składa w Ojcu. Czekające Go cierpienie ofiaruje za grzechy świata (i twoje). Rozpoczyna swą Drogę krzyżową w milczeniu. Gdy człowiek Go odrzuca, znieważa, lekceważy, zadaje Mu ból i rany, On milczy. Milczenie Boga jest wyrazem Jego cierpliwości, miłosierdzia i troski o człowieka. Bóg nigdy nie odwraca się od swego stworzenia plecami. Zawsze ma otwarte serce i przywołuje do Siebie, przytula jak Jezus krzyż do swych ramion.

Pomyśl, czy nie obwiniasz Boga o obojętność i milczenie wobec cierpienia i zła? Jaki jest twój udział w ranach zadawanych dziś Jezusowi?

Panie Jezu, przepraszam za moje grzechy, które dziś ranią Twoje serce. Dopomóż, bym zawsze miał siłę brać mój krzyż i nieść go z Tobą.

Stacja III. Jezus upada pod krzyżem po raz pierwszy

Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam (Iz 50, 5-7).

Bóg przytłoczony ciężarem krzyża, leży w pyle, zrównany z ziemią. To musi budzić zdziwienie i boleść. Jak to możliwe, że Boży Syn, Pan, Stwórca nieba i ziemi tak bardzo się upokorzył i przyjął tak haniebną śmierć? To pytanie stawia sobie ludzkość wszechczasów. Może dziś powinieneś postawić je sobie również ty?

Panie Jezu, przepraszam, że często staję obojętny wobec Twojej męki i krzyża. Dodaj mi odwagi i siły, abym potrafił współczuć i pomagać moim bliźnim powstawać i na nowo odzyskiwać utraconą godność.

Stacja czwarta. Jezus spotyka Matkę

Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza, którą doświadczył mnie Pan (Lm 1, 12).

Na Drodze krzyżowej miało miejsce jedno bardzo bolesne spotkanie. Maryi z Synem. Spotkanie było wypełnione dwoma uczuciami: bólem i miłością. Te dwa kochające serca nie były nigdy bardziej złączone w boleśniejszej kontemplacji. Serce Maryi było blisko serca Jezusa. Ale nigdy mocniej niż tu i pod krzyżem nie zostało przeszyte cierpieniem.

Pomyśl, czego możesz nauczyć się od Maryi i Jezusa o cierpieniu? Jak przeżywasz cierpienie drogich ci osób? Czy posiadasz wystarczającą dozę empatii i współczucia?

Matko Bolesna pragnę z Tobą współczuć cierpieniu Twego Syna. Naucz mnie prawdziwej miłości, która zdolna jest otworzyć się całkowicie na drugiego, jego bóle, troski i zmartwienia.

Stacja piąta. Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi

I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego (Mk 15, 21).

Szymon Cyrenejczyk został przymuszony przez Rzymian, by dźwigać krzyż Jezusa. Doświadczył przez to pozornej straty. Jako „nieczysty” nie mógł spożywać Paschy. W rzeczywistości jednak bardzo wiele otrzymał. Niedługi czas, w którym dźwigał krzyż Jezusa, odmienił na zawsze jego życie.

Pomyśl przez chwilę o współczesnych Cyrenejczykach. Są nimi wszyscy ludzie dobrej woli, którzy przyczyniają się do usuwania zła i cierpienia świata, wspomagają cierpliwie innych w ich drodze krzyża; często cisi, pokorni, bezimienni, bezinteresowni i miłosierni. Jak ludzie błogosławieństw. Czy należysz do nich? Dla kogo jesteś Cyrenejczykiem?

Panie Jezu, uczyń mnie swoim Cyrenejczykiem.

Stacja szósta. Weronika ociera twarz Jezusowi

Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem (Lb 6, 25-26).

Tradycja wspomina jedną kobietę, której imię pozostało w pamięci potomnych. To Weronika. Widok Jezusa cierpiącego, osłabionego i upadającego pod ciężarem krzyża bardzo ją wzruszył. Przecisnęła się przez tłum i żołnierzy i białą chustą otarła Jego skrwawioną i zlaną potem twarz. Jej miłosierny czyn został wynagrodzony. Na chuście, którą otarła twarz Skazańca, otrzymała odbicie Jego bolesnego oblicza.

Pomyśl przez chwilę, czy potrafisz dostrzec w innych twarz Chrystusa? Czy inni mogą dostrzec Chrystusa w tobie? Czy przypominasz sobie sytuacje, w których Jezus rozpromienił nad tobą swoje oblicze? A czyje oblicze rozpromieniłeś ty?

Panie Jezu, dziękuję za to, że uzdrawiasz moje rany i rozpromieniasz mnie miłością swego oblicza. Święta Weroniko wypraszaj mi odwagę i cierpliwość w czynieniu dobra.

Stacja siódma. Jezus upada pod krzyżem po raz drugi

Lecz kiedy się chwieję, z radością się zbiegają, przeciwko mnie się schodzą obcy, których nie znałem, szarpią mnie bez przerwy, napastują i szydzą ze mnie, zgrzytając przeciw mnie zębami. Jak długo, Panie, będziesz na to patrzeć? (Ps 35, 15-17).

Tradycja umieszcza drugi upadek Jezusa przy „Bramie wyroku”. miejskiej. W miejscu tym był wywieszony wyrok śmierci. Jezus leży przybity do ziemi, opuszczony i odrzucony, wystawiony na pokaz, drwiny i zniewagi, jak kukła w teatrze, albo sensacja dla dziennikarzy i reporterów. Ale to właśnie On jest Zbawicielem. Jego upadki były konieczne, by ludzkie upadki nie okazały się w swych skutkach tragiczne.

Pomyśl, jak często upadasz? Czy wyciągasz wnioski ze swych upadków i odważnie zaczynasz od nowa? Czy pomagasz innym podnosić się i odnajdywać drogę do Chrystusa?

Panie Jezu, przepraszam, że moje grzechy tak często przygniatają innych i ranią Twoje serce. Daj mi, proszę, odwagę powstawania od razu po każdym upadku, uwolnij od zniechęcenia.

Stacja ósma. Jezus pociesza płaczące kobiety

A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23, 27-28).

Na swej Drodze krzyżowej Jezus spotyka współczujące kobiety. Ich płacz nad cierpiącym Mistrzem jest kobiecą formą protestu wobec ludzkiej niesprawiedliwości i zła. Nie godzą się na cierpienie, które jest skutkiem zatracenia ludzkiej godności i dominacji ciemnej strony człowieka. Jezus odpowiada na ich życzliwość i współczucie. Zachęca je, by płakały nad sobą i swoim potomstwem, nad konsekwencjami ludzkiego zła, które nieuchronnie prowadzi do zagłady. Jezus pocieszany w rzeczywistości sam jest pocieszycielem.

Pomyśl, które kobiety cenisz sobie szczególnie? Czego cię nauczyły? Co stanowi przyczynę twoich łez? Czy usuwasz źródło cierpień Jezusa w człowieku?

Panie Jezu, dziękuję za Twoje łzy i Twoje pocieszenia. Spraw, bym zawsze szukał pociechy u Ciebie i sam stawał się dla innych prawdziwym pocieszycielem.

Stacja dziewiąta. Jezus upada po raz trzeci

Upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» (Łk 22, 41-42).

Ostatni trzeci upadek Jezusa tradycja umieszcza tuż przed Golgotą. Jezus jest prawie u celu. Zbliża się Jego „godzina”. Widzi miejsce swej kaźni. Widzi w wyobraźni czekające Go cierpienia. Ogrom przyszłych doświadczeń sprawia, że ciężar wydaje się nie do uniesienia. Pada na ziemię. Teraz jest najbliżej niej. Tu także, podobnie jak w Getsemani, pogrążony w udręce, modli się. Chciałby tak pozostać na zawsze. Ale to jeszcze nie koniec. Trzeba wstać i iść dalej.

Pomyśl, jak radzisz sobie w chwilach próby, samotności, odrzucenia czy niezrozumienia przez innych? Czy potrafisz wtedy zaufać Bogu i zdać się na Jego wolę?

Panie Jezu, dziękuję, że uczysz mnie cierpliwości i wytrwałości. Pokazujesz, że żaden upadek nie musi być ostatni, zawsze z Tobą można powstać i iść dalej. Wybacz, że wciąż liczę na własne siły i zapominam, że Ty jesteś obok.

Stacja dziesiąta. Jezus obnażony z szat

A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię (Ps 22, 18-19).

Pierwszą czynnością żołnierzy na Golgocie było obnażenie Jezusa. Zrywane szaty, przeniknięte zastygłą krwią i potem, otwierały ponownie wszystkie rany i powodowały kolejny upływ zbawiennej krwi. Obnażony Jezus stał przed ludem jak mąż boleści; cały jak jedna wielka rana. Mimo to był najpiękniejszym Człowiekiem na ziemi. Ludzkie zło i nienawiść nie zdołały zniszczyć Jego piękna i godności. Człowieka można zniszczyć, ale nie można pokonać (E. Hemingway).

Pomyśl przez chwilę, czy masz świadomość własnej wartości i godności? Czy z twojego wnętrza emanuje piękno, dobroć, miłość?

Panie Jezu, przepraszam za każdy grzech, który niszczy we mnie „boskie” przymioty. Spraw, bym nieustannie wpatrywał się w Twoje oblicze i odtwarzał jego piękno w moim życiu.

Stacja jedenasta. Ukrzyżowanie Jezusa

Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią» (Łk 23, 33-34).

Żydzi wielokrotnie chcieli ukamienować Jezusa, gdyż uważali Go za bluźniercę. Jednak Bóg nie chciał, by Jezus został ukamienowany. Człowiek padający pod stertą kamieni staje się niewidoczny, spłaszczony. Jezus natomiast miał być ukazany w całej postaci i w pełnym świetle na krzyżu, by można Go było kontemplować i adorować. Dlatego wyszedł na górę Kalwarię, gdzie został wywyższony na krzyżu. Na Golgocie zawisł w miejscu centralnym, pomiędzy dwoma innymi złoczyńcami. Krzyż Jezusa jest jak tron Króla. Z niego przyciąga do siebie wszystkich swoją miłością.

Pomyśl, w jaki sposób, jakimi namiętnościami i pożądaniami krzyżujesz Jezusa dziś?

Panie Jezu, wyznaję w pokorze, że ja również mam udział w krzyżowaniu Ciebie. Przebacz, że ranię innych, poszerzając krąg zła i cierpienia. Daj, proszę, bym krzyżował nie Ciebie (i Twój Kościół), lecz ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami (Ga 5, 24).

Stacja dwunasta. Śmierć Jezusa na krzyżu

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha (J 19, 28-30).

Jezus umiera na krzyżu w piątek w wigilię Wielkiego Szabatu, gdy w świątyni zabijano baranki paschalne na ofiarę Bogu. To On jest prawdziwym Barankiem, ofiarą samego Boga, która daje ludzkości zbawienie. Święty Jan notuje ostatnie słowo Jezusa: Wykonało się. Jezus spełnił do końca dzieło Ojca, w doskonały sposób wypełnił wolę Bożą, doprowadził do szczytu miłość i doszedł do końca swojej drogi. W ten sposób wypełnił słowa Pisma: Ojcze, Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (J 17, 4).

Pomyśl, czego możesz się nauczyć od umierającego Jezusa? Jak często kontemplujesz Jezusa na krzyżu? Czy myślisz o własnej śmierci i w jaki sposób się do niej przygotowujesz?

Panie Jezu, dziękuję, że swoją śmiercią otworzyłeś nam drogę do Ojca. Spraw, bym podejmując świadomie codzienność i przeżywając pięknie moje życie na ziemi, przygotowywał się na jego ostatnie momenty. Maryjo, Matko Jezusa i nasza, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

Stacja trzynasta. Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramionach Matki

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało (J 19, 38).

Józef z Arymatei zdjął ciało Jezusa z krzyża i złożył je w ramionach Matki. Maryja trzymając na rękach martwe ciało, zapewne wspominała dzieciństwo, gdy pieściła Go i tuliła do serca. Ale również z całą wyrazistością doświadczała spełnienia się bolesnej przepowiedni Symeona: A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu (Łk 2, 35). W Nazarecie Maryja powiedziała Bogu „tak”. Teraz Jej ofiara została przyjęta. Musiała w bólu oddać swego umiłowanego Syna Bogu Ojcu, do końca.

Pomyśl, jaki był twój największy ból? Jak go przeżyłeś? Zastanów się również, w jaki sposób chciałbyś przeżyć ostatnie chwile na ziemi?

Maryjo, Matko Bolesna, bądź dla mnie wzorem nadziei i wytrwałości. Wyproś, bym w chwilach zagubienia i życiowych trudności, był zawsze blisko Ukrzyżowanego.

Stacja czternasta. Pogrzeb Jezusa

Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu (J 19, 40-42).

W pogrzebie Jezusa uczestniczyła Jego matka, wierne kobiety oraz Józef z Arymatei i Nikodem, uczniowie „ostatniej godziny”. Jezus został pochowany jak Król. Ogromna ilość wonności, które przyniósł Nikodem, świadczy o wielkiej czci wobec Zmarłego. Ich zapach jest zapowiedzią splendoru zmartwychwstania, zwycięstwa nad życiem. Trzydniowy pobyt Jezusa w grobie był ostatnim akordem Jego ziemskiej misji przed zmartwychwstaniem. Syn Boży przebył cały ludzki szlak. Grób okazał się ostatecznym zwycięstwem. Z niego powstał, by pokonać ostatecznie cierpienie, śmierć i zło.

Pomyśl, w jaki sposób przeżywasz pożegnania? Czy odnosisz się z szacunkiem do zmarłych? Kogo z nich najbardziej cenisz? Co stanowi „twój grób”?

Panie Jezu, dziękuję za to, że przeszedłeś cały szlak ludzkiej pielgrzymki, by nauczyć mnie żyć i kochać. Spraw, bym nie poddawał się nigdy ciemnościom grobu i śmierci.

Stacja piętnasta. Zmartwychwstanie Jezusa

I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc (1 Kor 15, 22-24).

Śmierć i grób nie są ostatnim słowem ludzkiego życia. Przeciwnie, są dopiero początkiem. Zmartwychwstały Chrystus zasiada po prawicy Ojca jako „współistotny” z Nim i oczekuje w swej chwale na każdego z nas. Ostatnim słowem jest więc chwała i wieczysta radość. Ludzkie ciało stworzone przez Boga jest przeznaczone do uwielbienia, na wzór ciała Jezusa. Już teraz, na ziemi, jest świątynią Ducha Świętego. Dlatego Apostoł Narodów napomina, by odrzucać to, co je niszczy, bezcześci; by usuwać stary kwas zepsucia, grzechu, słabości i nieustannie dążyć do tego, co w górze, do świętości.

Pomyśl, jakie znaczenie ma dla świata i dla ciebie zmartwychwstanie Jezusa? Jak wyobrażasz sobie własne zmartwychwstanie? Czy w twoim ziemskim życiu dominuje droga krzyżowa czy promyki zmartwychwstania?

Panie Jezu, dziękuję za Twoją drogę krzyżową. Dziękuję, że przeszedłeś ją dla mnie i nadal idziesz nią ze mną. Dziękuję również za to, że czekasz na mnie w domu Ojca. Proszę, nie pozwól, by krzyż i trud codzienności przesłaniały mi światło zmartwychwstania. Spraw, bym z wiarą wyznawał, że Ty jesteś zawsze żywy w mojej codzienności: Jezus Chrystus, wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (Hbr 13, 8). Bądź uwielbiony Panie Jezu teraz i na wieki wieków. Amen.

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (10) – Jezus głosi moc wiary https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-9-jezus-glosi-moc-wiary/ Fri, 07 Mar 2025 12:52:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=96971 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia. Od początku swojej publicznej działalności Jezus głosi moc wiary. Św. Marek rozpoczyna opis działalności publicznej Jezusa słowami: Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia.

Od początku swojej publicznej działalności Jezus głosi moc wiary. Św. Marek rozpoczyna opis działalności publicznej Jezusa słowami: Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1, 14n).

Jezus wzywa do nawrócenia, czyli do zmiany myślenia. Wzywa również do wiary w Ewangelię, do stanięcia po Jego stronie, zaufania Mu do końca. Jacques Guillet SJ nazywa Jezusa specjalistą od wiary: Jeśli chcemy jednym słowem streścić dzieło Jezusa, to czego chciał dokonać, to, co osiągnął, i to, co Mu się nie udało, to tym najwłaściwszym słowem jest z pewnością wiara, o którą prosi, której poszukuje i której wzrost lub utratę dostrzega. Jeśli ośmielimy się, jak to robi On sam, porównać Jego działanie do działania lekarza, to Jezus jest „specjalistą” od wiary. „Specjalistą” od życia, oczywiście, ponieważ wiara jest życiem, a nie chorobą. Lecz Jego sposób badania, diagnozowania, przepisywania leczenia i uwalniania od choroby przypomina działanie lekarza wobec chorych. Jezus czuwa nad skarbem, za który jest odpowiedzialny, czuwa nad wiarą. 

W wypowiedziach Jezusa słowo wiara pojawia się częściej niż miłość. Jezus ukazuje moc wiary, która jest zdolna czynić cuda. Taka wiara otrzymuje to, czego pragnie: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna (Łk 17, 6).

Wiara rodzi się ze słuchania: wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz, 10, 17). Wiara rodzi się z  przyjęcia świadectwa, które pochodzi od samego Jezusa: Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny (J 3, 31-33).

W  przypowieściach Jezus porównuje wzrost wiary do ziarna gorczycy i kwasu chlebowego (Mt 13, 31-33). Wiara mała jak ziarno gorczycy czy kwas chlebowy może rozwijać się w kierunku wiary dojrzałej, świadomej, głębokiej. Wiara jest darem, łaską ale równocześnie zadaniem. Nie jest wartością, którą zachowuje się do końca niezmiennie. Przeciwnie, wiara zakłada rozwój.

Wiara głęboka, zaangażowana, świadoma wymaga czystego serca, hojności, cierpliwości i wielkiego zaufania Bogu. Taka wiara oczyszcza się i umacnia poprzez doświadczenia i próby życiowe, nieraz bardzo bolesne.

Jezus pragnie i oczekuje wiary autentycznej, głębokiej, świadomej. Cieszy się, gdy widzi taką wiarę. U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary – powie z podziwem o setniku z Kafarnaum (Mt 8, 10). Pozwala również człowiekowi walczyć z sobą, by udoskonalić jego wiarę. Tak czyni np. wobec kobiety kananejskiej (Mt 15, 21-28).

Jezus czyta w ludzkich sercach, widzi ludzką biedę, cierpienie, ale zna także najgłębsze pragnienia i widzi jego wiarę. Dlatego wysłuchuje człowieka, gdy prosi z wiarą o łaski dla siebie (zob. np. Mk 5, 25-34, Mk 10, 46-52, Łk 7, 36-50), ale również cieszy się, gdy człowiek prosi z wiarą o dobro dla innych (np. Mk 2, 1nn; Mt 15, 21-28).

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jaka jest moja wiara? Czy jest świadoma, zaangażowana, głęboka? Czy ulega rozwojowi, stagnacji czy może obumiera?

Czy moja wiara jest wytrwała, niezłomna, ufna, pewna, pokorna? Czy walczę w wierze do końca?

W jaki sposób ożywiam swoją wiarę?

Czy daję świadectwo swojej wiary?

Czy w czasie modlitwy proszę z wiarą o dobro bliźnich?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Być z cierpiącym w cierpieniu. Gorzkie żale z Modlitwą w drodze https://jezuici.pl/2025/03/byc-z-cierpiacym-w-cierpieniu-gorzkie-zale-z-modlitwa-w-drodze/ Fri, 07 Mar 2025 11:03:28 +0000 https://jezuici.pl/?p=96968 Czy w kulturze instant i ucieczki od cierpienia jest miejsce na XVIII-wieczne Gorzkie Żale? „Modlitwa w drodze” udowadnia, że tak. Kameralne nagranie, łączące tradycję z nowoczesnością, to propozycja na Wielki Post dla szukających głębszego przeżycia pasyjnych treści. Gorzkie żale. Wszystkie części W dzisiejszej kulturze brakuje przestrzeni na smutek, żal i cierpienie. Czasami od nich uciekamy, […]]]>

Czy w kulturze instant i ucieczki od cierpienia jest miejsce na XVIII-wieczne Gorzkie Żale? „Modlitwa w drodze” udowadnia, że tak. Kameralne nagranie, łączące tradycję z nowoczesnością, to propozycja na Wielki Post dla szukających głębszego przeżycia pasyjnych treści.

Gorzkie żale. Wszystkie części

W dzisiejszej kulturze brakuje przestrzeni na smutek, żal i cierpienie. Czasami od nich uciekamy, czasem udajemy, że ich nie ma, a innym razem próbujemy natychmiast im zaradzić. Dotyczy to zarówno sytuacji, kiedy sami doświadczamy trudnych rzeczy, jak i momentów, kiedy doświadcza tego bliska nam osoba. Jednak te trudne momenty są nieodłączną i naturalną częścią życia. Przecież każdego dnia spotykamy się z ludźmi skrzywdzonymi, samotnymi, zawiedzionymi w miłości, smutnymi, chorymi, przestraszonymi…

Tradycyjna pobożność podchodzi do tego tematu z dużym realizmem i szacunkiem. Jednym z wyrazów tej wrażliwości w Polsce jest XVIII-wieczne nabożeństwo Gorzkich żali: szkoła czułej kontemplacji i empatycznego trwania przy osobie cierpiącej. Towarzysząc Jezusowi w Jego osamotnieniu, doświadczeniu niesprawiedliwości i cierpieniu fizycznym jesteśmy zapraszani do większej uważności na innych, zwłaszcza w trudnych chwilach.

Inspirując się takim właśnie podejściem Modlitwa w drodze przygotowała wyjątkowe nagranie Gorzkich żali. Do udziału w nim zostali zaproszeni wokaliści: Karolina Ruchlewicz i Rafał Maciejewski, lutnistka Zofia Marzec-Madziar oraz organista Jakub Kapała. Tradycyjne nabożeństwo w ich interpretacji zaskakuje łagodnym, kontemplacyjnym brzmieniem (czuwał nad nim Kamil Madoń), które prowadzi do nowego i aktualnego odczytania starych, dobrze znanych treści. W tym duchu przeredagowane zostały również tzw. Intencje każdej z części. Estetycznej całości dopełnia wideo autorstwa Mikołaja Cempli wzbogacone współczesnymi fotoreportażami.

Śpiew:

Karolina Ruchlewicz
Rafał Maciejewski

Lutnia:
Zofia Marzec-Madziar

Pozytyw:
Jakub Kapała

Reżyseria nagrania/miks/mastering:
Kamil Madoń

Wideo:
Mikołaj Cempla || HumanStories.studio

Produkcja muzyczna:
Dominik Dubiel SJ

Wsparcie organizacyjne:
Natalia Płońska
Weronika Grzeczka
Wojciech Morański SJ

Produkcja:
Modlitwa w drodze

]]>
Święta Lipka: Festiwal muzyki pasyjnej i paschalnej https://jezuici.pl/2025/03/swieta-lipka-festiwal-muzyki-pasyjnej-i-paschalnej/ Fri, 07 Mar 2025 04:10:43 +0000 https://jezuici.pl/?p=96963 Dom Zakonny Towarzystwa Jezusowego w Świętej Lipce po raz kolejny zaprasza na Festiwal muzyki pasyjnej i paschalnej w bazylice Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Festiwal zainicjuje Chór Świętolipski pod batutą Adama Kowalskiego w Niedzielę Palmową, 13 kwietnia 2025 r. Wydarzenie potrwa do Wielkiej Soboty i zakończy się występem zespołu Mrongovia Brass.  ]]>

Dom Zakonny Towarzystwa Jezusowego w Świętej Lipce po raz kolejny zaprasza na Festiwal muzyki pasyjnej i paschalnej w bazylice Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Festiwal zainicjuje Chór Świętolipski pod batutą Adama Kowalskiego w Niedzielę Palmową, 13 kwietnia 2025 r. Wydarzenie potrwa do Wielkiej Soboty i zakończy się występem zespołu Mrongovia Brass.

 

]]>
Droga Krzyżowa. „Będą patrzeć na tego, którego przebili” https://jezuici.pl/2025/03/droga-krzyz-pw/ Thu, 06 Mar 2025 14:27:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=96957 Zobacz i posłuchaj na YouTube » Autor rozważań i grafik: o. Przemysław Wysogląd SJ   Stacja pierwsza: Niesprawiedliwość Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. […] Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg […]]]>

Zobacz i posłuchaj na YouTube »
Autor rozważań i grafik: o. Przemysław Wysogląd SJ

 

Stacja pierwsza: Niesprawiedliwość

Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny:
sprzeciwia się naszym sprawom,
zarzuca nam łamanie prawa,
wypomina nam błędy naszych obyczajów.
Chełpi się, że zna Boga,
zwie siebie dzieckiem Pańskim. […] Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym,
Bóg ujmie się za nim
i wyrwie go z ręki przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą,
by poznać jego łagodność
i doświadczyć jego cierpliwości.
Zasądźmy go na śmierć haniebną,
bo – jak mówił – będzie ocalony. (Mdr 2,12–13.18–20)

Król Wszechświata zostaje skazany jako przestępca. Choć związany, Chrystus staje jednak przed Piłatem jako wolny człowiek. W czasie modlitwy w Ogrójcu oddał Ojcu całą swoją wolność. Od samego początku swojej Drogi Krzyżowej powierza się Ojcu, oddaje się w Jego ramiona, rezygnuje z walki o sprawiedliwość. Oddając się Ojcu, w najgłębszy sposób oddaje się w ręce człowieka, tak że ten będzie mógł zrobić z Nim, co chce, będzie mógł Go torturować i zabić. Świat przekonuje nas ciągle, że człowiek potrzebuje coraz więcej przestrzeni do życia, a tak naprawdę jedyna przestrzeń, która jest nam potrzebna, to przestrzeń w ramionach ukochanej osoby.

W czasie niesprawiedliwego procesu i męki wszystko zostało Mu odebrane: przyjaciele, sława wędrownego nauczyciela, godność, ubranie, które zaraz zostanie z Niego przemocą zdarte.

Ale w żadnym innym momencie nie jest tak wolny jak wówczas, kiedy w czasie męki mówi: „W ręce Twoje, Panie, powierzam Ducha mego” (Łk 23,46). Ojcze, oddaję Ci wszystko, to, że coś mam, że coś znaczę, że dla kogoś jestem ważny, zabierz to wszystko i zabierz moje życie, bo z dala od Ciebie jestem nieszczęśliwy. Nie chcę wyciągać rąk ku bogactwom tego świata, ale chcę wyciągać ręce ku
Tobie, Ojcze!

Prawdziwa wolność to wolność od własnego „ja”. Żeby Bóg przyszedł do mnie i przemienił mnie, muszę najpierw zrobić Mu miejsce.

Stacja druga: Ciężar

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie. […] Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić,
nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony,
jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich. (Iz 53,3–5.7)

Lud chrześcijański nie przestaje całować Krzyża, bo w Nim jest cierpienie, ale i nadzieja zbawienia. Krzyż jest drogą – a nie celem. Ale nie każde cierpienie do czegoś prowadzi. Nie każde cierpienie uszlachetnia i nie każde daje pełnię życia. Jest cierpienie, które zamyka, które sprawia, że coraz bardziej skupiamy się na sobie i nie dostrzegamy ani jego sensu, ani dróg wyjścia.

Cierpienie jest zawsze pytaniem: dlaczego mnie to spotkało? Jednak chodzi nie tyle o to, co do niego doprowadziło, ale jakie kryje się w nim zadanie. Może cierpię, bym mógł zrozumieć kogoś, kto jest w podobnej sytuacji? Bym mógł być blisko kogoś, kto przeżywa jakieś cierpienie podobne do tego, którego sam kiedyś doświadczyłem? Bo nie ukrywajmy: czy bardziej zaufam komuś, kto wie, czym jest cierpienie, czy komuś, kto nigdy go nie doznał? Czy zaufam Bogu, który urodził się w biedzie i cierpiał jak człowiek, czy Bogu, który jest ukryty i odległy od naszych ludzkich spraw…

W świecie uzależnionym od środków przeciwbólowych, które nie tyle są lekarstwami, co narkotykami pomagającymi jedynie na chwilę zapomnieć o bólu, Chrystus zachęca i uczy, jak przyjąć krzyż, jak poczuć na swoich ramionach niesprawiedliwość, upokorzenie, krzywdę… Chrystus przyjmuje cierpienie, wiedząc, że ono jest drogą do zbawienia. Nie przeżywa Drogi Krzyżowej jako superbohater, niezdolny do odczucia bólu, ale jako Syn wypełniający wolę Ojca.

Bardzo często nie rozumiemy pewnych sytuacji, które spotykają nas w życiu, uważamy je za niesprawiedliwe. Ale Bóg widzi inaczej niż człowiek. To, co wydaje nam się bezsensem, może posłużyć Panu Bogu do tego, by mógł uczynić z nas narzędzie swojego zbawienia. Może to cierpienie, które przeżywam, które mnie ogałaca ze złudzenia kontroli nad życiem, z tego, że sam wiem, co jest dla mnie najlepsze, jest po to, bym wreszcie porzucił iluzję samowystarczalności. Może pewne rzeczy zdarzają się po to, bym wreszcie Panu Bogu zaufał. Myśleć po Bożemu to znaczy oddać wszystko w Jego ręce. Kiedy myślę po Bożemu, zaczynam rozumieć sens Krzyża, mojego osobistego cierpienia, które jest jedyną drogą za Panem Jezusem.

Stacja trzecia: Gorycz

Lecz kiedy się chwieję, z radością się zbiegają,
Przeciwko mnie się schodzą
obcy, których nie znałem,
szarpią mnie bez przerwy,
napastują i szydzą ze mnie,
zgrzytając przeciw mnie zębami.
Jak długo, Panie, będziesz na to patrzeć? (Ps 35,15–17)

Serce się me we mnie trzepoce: moc mnie opuściła,
zawodzi nawet światło moich oczu.
Przyjaciele moi i sąsiedzi stronią od mojej choroby
i moi bliscy stoją z daleka.
Ci, którzy czyhają na moje życie, zastawiają sidła,
ci, którzy źle mi życzą, mówią przewrotnie
i przez cały dzień obmyślają podstępy.
A ja nie słyszę – jak głuchy;
i jestem jak niemy, co ust nie otwiera.
I stałem się jak człowiek, co nie słyszy;
i nie ma w ustach odpowiedzi. (Ps 38,11–15)

Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść;
ujarzmiłeś mnie i przemogłeś.
Stałem się codziennym pośmiewiskiem,
wszyscy mi urągają.
Albowiem ilekroć mam zabierać głos,
muszę obwieszczać:
„Gwałt i ruina!”
Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie
codzienną zniewagą i pośmiewiskiem.
I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał
ani mówił w Jego imię!
Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień,
nurtujący w moim ciele.
Czyniłem wysiłki, by go stłumić,
lecz nie potrafiłem. (Jr 20,7–9)

Nie ma większego upokorzenia w moim życiu niż to, że wciąż grzeszę. Grzech odrywa mnie od Boga, jest czymś, co mnie obciąża, co unieruchamia, co sprawia, że coraz bardziej pochylam się ku ziemi. Chrystus, Bóg, który stał się człowiekiem, był bez grzechu, a teraz upada pod ciężarem grzechów. Dobrowolnie przyjmuje na siebie ich konsekwencje, ich ciężar, ból z nimi związany.

Ci, którym Pan Jezus najbardziej zaufał, których powołał do tego, żeby byli z Nim, zgrzeszyli przeciwko Niemu. Judasz sprzedał Go z chciwości, Piotr wyparł się Go ze strachu, apostołowie pouciekali, do dziś wybrani przez Niego zdradzają Go, krzywdząc najbardziej bezbronnych.

Chrystus musi pić z tego pełnego goryczy kielicha. Jednak to pośrodku doświadczenia rozgoryczenia, tam, gdzie po ludzku wszystko zawodzi, „zaczyna trawić serce ogień żarzący w ciele”. To pośrodku tej ciemności, pośrodku tego bezsensu, jakim wydaje się życie, Pan Bóg zaczyna mówić do mojego wnętrza. Jeśli Bóg nie byłby obecny w tym bezsensie, to ten bezsens nie mógłby być przez Niego zbawiony. Kiedy przyjmuję cierpienie, kiedy pośrodku tego absurdu, jakim wydaje się moje życie, ofiaruję je Bogu, wtedy On może wreszcie zacząć działać w moim życiu. Krzyż jest drogą podążania za Chrystusem. Bo jeśli On nie będzie obecny w tym, co bolesne, to nie będzie mógł być obecny w tym, co przyjemne.

Miejsce człowieka jest w Sercu Boga, a nie w swoich grzechach. Chrześcijanin jest człowiekiem, który ma głowę podniesioną wysoko do góry – po każdym upadku powstaje razem z Chrystusem i idzie za Nim, niosąc swój Krzyż.

Czwarta stacja: Łzy

Wszyscy, co drogą zdążacie,
przyjrzyjcie się, patrzcie,
czy jest boleść podobna
do tej, co mnie przytłacza,
którą doświadczył mnie Pan,
gdy gniewem wybuchnął. (Lm 1,12)

Tam, gdzie jest Chrystus, tam także jest Jego Matka… Tożsamością Maryi jest trwanie blisko Jezusa. Ona nam Go przynosi, Ona jest głęboko naznaczona Jego obecnością… Stoi też pod Krzyżem – Matka przepełniona bólem i smutkiem. „Czy jest boleść podobna do tej, co Ją przytłacza?” „To nie tak miało być” – myśli, wspominając obietnice Archanioła, że Jej Syn będzie nazwany Synem
Najwyższego, a Jego panowaniu nie będzie końca. Nie ma jednak Wielkanocy bez Wielkiego Piątku.

Zgadzając się na miłość, zgadzam się również na ból, tak jak każda matka, zgadzając się na przyjęcie dziecka, godzi się na ból porodu. Maryja zgadzając się na przyjęcie Jezusa, zgodziła się również na towarzyszenie Mu w Jego męce. Bo nie ma miłości bez doświadczenia cierpienia.

Uczniowie już opuścili Jezusa, już Go zawiedli. Maryja wiernie towarzyszy Mu w Jego drodze na śmierć. Łzy Matki i krew Syna mieszają się. Nie tylko Maryja, Matka Jezusa widzi śmierć Syna – również Bóg Ojciec patrzy na to i cierpi.

I ja często powtarzam w moim życiu: „To nie tak miało być”. I po mojej twarzy płyną łzy, ale one mieszają się zazwyczaj z żalem, bezsilnością albo złością. Jak je przyjąć i przemieniać w łzy miłości i wierności na wzór łez Maryi stojącej pod Krzyżem?

Piąta stacja: Obojętność

Głośno wołam do Pana,
głośno błagam Pana.
Wylewam przed Nim swą troskę,
wyjawiam przed Nim swą udrękę.
Gdy duch mój we mnie ustaje,
Ty znasz moją ścieżkę.
Na drodze, po której kroczę,
ukryli na mnie sidło.
Oglądam się w prawo i patrzę:
a nie ma nikogo, kto by miał wzgląd na mnie.
Znikła dla mnie możność pomocy,
nie ma nikogo, kto by dbał o moje życie. (Ps 142,2–5)

Świat wokół nas tonie w obrazach pełnych przemocy. Krew leje się obficie na ekranach telewizorów i ekranikach smartfonów, które nieustannie mamy przy sobie. Przemoc jest spektaklem, który chętnie oglądamy, a z drugiej strony spowszedniała nam do tego stopnia, że cierpienie drugiego człowieka nie robi już na nas wrażenia. Co więcej, każdy z nas ma w sercu skłonność do przemocy. Tylko będąc świadomym zła, które jest we mnie, tylko przyznając się do przemocy, którą stosuję, mogę zrozumieć, czym jest ogrom Bożego Miłosierdzia.

Szymon pewnie uważał, że Skazaniec słusznie idzie zapłacić za swoje winy. Czuł się upokorzony, że teraz, zamiast iść do swoich bliskich, musi pomagać jakiemuś zbrodniarzowi. Dopiero w drodze z Chrystusem, idąc z Nim krok w krok, dźwigając ten sam ciężar Krzyża, zaczął rozumieć, że ten człowiek jest inny niż pozostałych dwóch skazanych. I choć początkowo został do tego przymuszony, w drodze poczuł, że pomagając temu komuś nieść jego ciężar, sam staje się lepszym człowiekiem.

W moim życiu nie boję się złości czy nienawiści, przestałem się nawet bać przemocy. Boję się obojętności i samotności. Chcę spotkać się z moim przyjacielem, by z nim być. Nie po to, by coś robić. Najpierw się spotkajmy, później zobaczymy, co będziemy robić. Najważniejsze jest być razem. W izolacji najpiękniejsze rzeczy nie mają żadnego sensu. W relacji nawet najtrudniejsza
rzeczywistość nabiera sensu.

W świecie, który mówi: bądź sobą, Chrystus mówi: bądź ze Mną. Być z Jezusem to największe szczęście. Czy jest coś piękniejszego, niż być częścią czyjegoś życia? Każdego dnia dostrzegać obok siebie kogoś, „kto ma wzgląd na mnie”?

Szósta stacja: Ulga

Usłysz, Panie, kiedy głośno wołam,
zmiłuj się nade mną i mnie wysłuchaj.
O Tobie mówi serce moje:
„Szukaj Jego oblicza!”
Będę szukał oblicza Twego, Panie.
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twego sługi.
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj
i nie opuszczaj mnie, Boże, mój Zbawco. (Ps 27,7–9)

Od najmłodszych lat uczymy się pokazywać swoje mocne strony, a ukrywać słabości. Chowamy przed innymi nasze prawdziwe „ja”, bo nie chcemy pokazywać światu naszych ran. Obawiamy się, że zostaniemy uznani za kogoś gorszego, nieporadnego, zdanego na pomoc innych. Dziś świat nie ceni szukających i potrzebujących pomocy. Słabi zepchnięci są na margines współczesnego
mainstreamu.

Pan Jezus w drodze na Golgotę spotyka Weronikę, kobietę, która chce przynieść Mu trochę ulgi, ocierając Mu twarz chustą. Jezus pozwala jej na ten drobny gest czułości, nie ukrywa zawstydzony swojej zmaltretowanej twarzy, ale zostawia Weronice najpiękniejszy dar: odcisk swojego Oblicza.

Chrystus nie wstydzi się swojego cierpienia, pokazuje je światu. Pokazuje swoją poranioną, zbitą i oplutą twarz, mówiąc: zobacz, jak wiele kosztowała mnie miłość do ciebie. W Twoim Obliczu, Panie Jezu, widzimy znieważone oblicze człowieka, oblicze, które schowane jest nieraz pod grubą warstwą makijażu albo pod maską udawanego szczęścia czy pewności siebie. Sami też często chowamy się pod taką maską. Wpatrując się w Twoje zakrwawione Oblicze, możemy uczyć się bycia słabym, przyjmowania daru pomocy innych, jak Ty przyjąłeś gest Weroniki. Możemy uczyć się, jak kochać innych i pozwolić, by inni kochali nas.

Siódma stacja: Rozczarowanie

Panie, mój Boże,
za dnia wołam, nocą się żalę przed Tobą.
Niech dojdzie do Ciebie moja modlitwa,
nakłoń swego ucha na moje wołanie!
Bo dusza moja jest nasycona nieszczęściami, […]

Moje posłanie jest między zmarłymi,
tak jak zabitych, którzy leżą w grobie,
o których już nie pamiętasz,
którzy wypadli z Twojej ręki.
Umieściłeś mię w dole głębokim,
w ciemnościach, w przepaści.
Ciąży nade mną Twoje oburzenie. […] Moje oko słabnie od nieszczęścia,
codziennie wołam do Ciebie, Panie,
do Ciebie ręce wyciągam. (Ps 88,2–4.6–8.10)

Chrystus, doświadczając upadków w czasie drogi na Golgotę, pokazuje nam, że chce być obecny przy nas w każdym doświadczeniu niepowodzenia, w każdej porażce, w każdym rozczarowaniu, w każdym „dole głębokim, w ciemnościach i w przepaści”. Zawsze gdy coś potrzaska się w naszym życiu.

Bóg zawsze wybiera to, co słabe w oczach świata, by pokazać swoją moc. Wybiera to, co potrzaskane, bo to nas oczyszcza, odziera nas z tego, co sprawia, że skupiamy się tylko na sobie.

Potrzaskanie jest pierwszym krokiem ku wolności w relacji z Bogiem. Jest warunkiem, bez którego to nie może się odbyć. Bo ono nas odziera, nieraz w sposób bardzo brutalny, z tego, co zewnętrzne, z tego, co niepotrzebne, co dobrze, żeby zginęło. I tutaj pożyteczne mogą okazać się również nasze grzechy, zwłaszcza takie, które nas połamią – bo to one popychają nas ku nawróceniu.

Bo skąd się bierze nawrócenie? Ze świadomości tego, że zgrzeszyłem i potrzebuję Pana Boga. To znaczy, jeśli nie byłoby grzechu, nie byłoby również nawrócenia. To grzech sprawia, że chcemy pójść do Boga, dobrego Ojca, by móc się do Niego przytulić, tak jak dzieci przychodzą rzucać się w ramiona swoich rodziców, kiedy jest im trudno. Bo Jego na pierwszym miejscu nie interesują moje grzechy, Jego przede wszystkim cieszy to, że chcę się z Nim na nowo spotkać.

Każdy upadek jest szansą, by powstać silniejszym. Upadki są konieczne – one nas oczyszczają z tego, co w życiu niepotrzebne. Żeby dojść do Golgoty, Jezus musiał upaść… Najbliżej Boga jesteśmy, kiedy upadamy, bo upadki kształtują w nas pokorę, która jest cnotą najbardziej zbliżającą nas do Pana Jezusa.

Człowiek został stworzony na Boży obraz i podobieństwo. Kiedy więc upadam pod ciężarem życia i podnoszę się, jestem bardziej na wzór Chrystusa.

Stacja ósma: Współczucie

Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry,
skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli,
do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno,
zagląda przez kraty.
Miły mój odzywa się
i mówi do mnie:
„Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku”. (Pnp 2,8–14)

W świecie, w którym zemsta i odwet traktowane są jak sprawiedliwe i słuszne prawo, nie ma miejsca na bezinteresowny gest współczucia ani na życzliwą bliskość w biedzie czy niepowodzeniu drugiego człowieka. Tymczasem kochać i być kochanym – to szczyt doświadczenia chrześcijańskiego, gdyż właśnie z miłości i do miłości zostaliśmy stworzeni.

Człowiek ma w swoją naturę wpisaną potrzebę bliskości. Każdy z nas potrzebuje bliskich sobie ludzi, prawdziwych przyjaciół, z którymi może dzielić i troski, i radości. Nasze przyjaźnie to też sprawdzian dla otwartości naszych serc, okazja do ćwiczenia się w bezinteresowności i miłosierdziu. Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy nie mogą mi niczego dać, bo tylko wtedy moja miłość może być naprawdę bezinteresowna.

Jak pokazuje Ewangelia, królestwo Jezusa to królestwo, które nie powiększa się przez przemoc i agresję, ale przez miłość i współczucie dla tych, którzy cierpią. Przez przyjęcie ubogich, przybyszów, bezbronnych. Przez miłosierdzie.

Mieć serce zdolne kochać również tych, którzy nie życzą mi dobrze, serce zdolne cierpieć i przebaczać – to największe panowanie, a największą władzą jest władza przebaczenia. Bo na końcu Ewangelii Chrystus nie posyła uczniów z mieczem, ale z władzą odpuszczania grzechów.

Nikt nie jest większy niż ktoś, kto potrafi przebaczyć, tak jak Chrystus przebaczył swoim oprawcom. Chrystus, Król Wszechświata dający nam wolność, która nie jest z tego świata.

Stacja dziewiąta: Rozpacz

Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku.
Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz,
[wołam] i nocą, a nie zaznaję pokoju.
A przecież Ty mieszkasz w świątyni,
Chwało Izraela!
Tobie zaufali nasi przodkowie,
zaufali, a Tyś ich uwolnił;
do Ciebie wołali i zostali zbawieni,
Tobie ufali i nie doznali wstydu.
Ja zaś jestem robak, a nie człowiek,
pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu.
Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,
rozwierają wargi, potrząsają głową:
„Zaufał Panu, niechże go wyzwoli,
niechże go wyrwie, jeśli go miłuje”. (Ps 22,2–9)

Człowiek został stworzony z prochu ziemi, a teraz Bóg upada w ten proch. Doświadcza zderzenia z ziemią już po raz trzeci na tej drodze. Światłość, którą jest Chrystus, gaśnie, zostanie wchłonięta przez najczarniejszą czerń, jaką jest rozpacz.

Chrystus, opuszczony przez uczniów, zdradzony przez swojego przyjaciela, sponiewierany przez pogan, doświadcza tej ciemności, kiedy woła: „Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?”. To nie jest teatralne zawołanie kogoś, kto wie, że wszystko będzie dobrze. To krzyk człowieka, który jest pogrążony w największej ciemności – ciemności depresji. Na to wołanie Ojciec odpowiada milczeniem.

Tożsamością Jezusa jest to, że jest Synem Boga Ojca, a w czasie męki czuje się przez Niego opuszczony. Jezus nie wykrzykuje imion swoich uczniów, pytając, dlaczego Go opuścili. Rozumie, dlaczego ich przy Nim nie ma, ale nie rozumie, dlaczego opuścił Go Ojciec. To poczucie opuszczenia przez Boga jest gorsze niż ból fizyczny.

Naszym największym bólem jest czuć się oddalonym od Boga, nie czuć w sercu Jego obecności, nie czuć się Jego synem. I my wówczas wołamy: Boże mój, czemuś mnie opuścił? Dlaczego? Jaki jest tego cel? Czemu to ma służyć? Ale i nam Bóg nie odpowiada. Pogrążamy się w rozpaczy, bo zapominamy, że odpowiedzią będzie dopiero poranek wielkanocny. A do poranka wielkanocnego nie dochodzi się inaczej niż przez Wielki Piątek.

Stacja dziesiąta: Wstyd

Zbliż się do mnie i wybaw mnie;
uwolnij mnie przez wzgląd na moich wrogów!
Ty znasz moją hańbę,
mój wstyd i mą niesławę;
wszyscy, co mnie dręczą, są przed Tobą.
Hańba złamała moje serce i sił mi zabrakło,
na współczującego czekałem, ale go nie było,
i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem. (Ps 69,19–21)

Bo [sfora] psów mnie opada,
osacza mnie zgraja złoczyńców.
Przebodli ręce i nogi moje,
policzyć mogę wszystkie moje kości.
A oni się wpatrują, sycą mym widokiem;
moje szaty dzielą między siebie
i los rzucają o moją suknię.
Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka;
Pomocy moja, spiesz mi na ratunek! (Ps 22,17–20)

Wszystko zostaje siłą odebrane Chrystusowi. Po tym, jak opuścili Go przyjaciele, po tym, jak skazano Go na śmierć, ubiczowano i włożono na Jego ramiona krzyż hańby. Nie ma już podziwu tłumów, które szły za Nim i słuchały Jego dobrej nowiny, nie ma zachwytu i wdzięczności tych, których uzdrawiał słowem i gestem. Teraz zostaje Mu odebrana również godność. Zostaje obnażony, a Jego szaty oprawcy dzielą między siebie.

Jezus jednak nie broni się przed odebraniem sobie tego wszystkiego, bo wie, że do zbawienia świata nie potrzebuje niczego. Chrystus nie przestaje być dla nas hojny, nie przestaje dawać. Z miłości do człowieka i dla jego zbawienia godzi się na śmierć krzyżową. Oddaje za nas swoje życie.

My natomiast ufamy rzeczom, które są od nas mniejsze, zamiast zaufać wielkiemu i kochającemu nas Bogu. Zniewala nas obsesja posiadania, a im więcej mamy, tym bardziej odgradzamy się od Boga, świata i ludzi. Tymczasem posiadanie nie tylko nie daje szczęścia, ale jest także przeciwieństwem miłości. Nikt nie jest tak bogaty jak człowiek, który niczego nie ma. Ponieważ dopiero ten, kto nic nie ma, może dać największy dar – siebie samego.

Stacja jedenasta: Wywyższenie

Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem wyleję Ducha pobożności. Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym. W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo. […] W owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycia grzechu i zmazy. (Za 12,10–11; 13,1)

„Patrzeć na tego, kogo przebili” – to jest nasze zadanie, kontemplować obnażone, bezbronne Ciało Chrystusa, Króla Wszechświata. Przybijany do Krzyża Pan Jezus modli się słowami: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). W chwili, kiedy spotyka Go to ogromne zło, w momencie, kiedy gwoździe przebijają Jego najświętsze Ciało, w tej najczarniejszej godzinie w historii świata, kiedy człowiek krzyżuje Boga, On nie przestaje się modlić i mówi: „Ojcze, przebacz im”.

Te słowa są aktualne w każdym momencie historii – Chrystus nigdy nie przestaje prosić Ojca, żeby ten przebaczył człowiekowi każde zło. Nie chce zemsty, nie chce, żeby zadających Mu ból spotkała sprawiedliwość, ale prosi, aby im przebaczono. Dlaczego? Bo nie wiemy, co czynimy. Nie możemy udawać, że jesteśmy w stanie zrozumieć wszystko w życiu. Jak często stajemy się więźniami zła, którego jesteśmy ofiarami. Chociaż chcę czynić dobro, w moim sercu jest również zło.

Czasem pytamy samych siebie: Jak mogłem to zrobić? Zło jest zawsze nielogiczne, nie da się go wytłumaczyć, nie da się go zrozumieć. Nie znamy konsekwencji zła, które wyrządzamy sobie i innym. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, skąd się bierze, ono jest większe niż pojedynczy człowiek. Chrystus w momencie tego ogromnego bólu, który zgotował Mu człowiek, mówi, że nie chodzi o to, żeby zrozumieć – ale by przebaczyć. Nie da się żyć bez przebaczenia, bo kto nie umie przebaczać, ten nie będzie też umiał kochać. Przebaczenie to jedyna sensowna odpowiedź na zło, to jedyne, co daje nam prawdziwą wolność.

Stacja dwunasta: Wykonało się

Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam;
Ciebie pragnie moja dusza,
za Tobą tęskni moje ciało,
jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody.
W świątyni tak się wpatruję w Ciebie,
bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę.
Skoro łaska Twoja lepsza jest od życia,
moje wargi będą Cię sławić.
Tak błogosławię Cię w moim życiu:
wzniosę ręce w imię Twoje. (Ps 63,2–5)

Wiszący na Krzyżu Mężczyzna, obnażony, zmaltretowany, z przebitymi rękami i nogami, z całym ciałem pokrytym ranami od biczowania, z twarzą zakrwawioną od korony cierniowej – oto obraz tego, do czego zdolny jest człowiek.

Ukrzyżowany Chrystus nie jest w stanie nic zrobić dla nikogo. Jego ręce i nogi są przybite, nie może oddychać, każde słowo wypowiada z ogromnym wysiłkiem. Nie może już pójść do tych, którzy są w ciemności grzechu, nie może wyciągnąć rąk nad wichurą, żeby się uciszyła, ani dotknąć tych, którzy potrzebują uzdrowienia, nie ma już siły, żeby nauczać o tym, że w Domu Ojca jest miejsce dla każdego.

A jednak, w tym momencie najbardziej objawia się wszechmoc Boga – w Jego bezsilności jest zbawienie świata. Bo jedyne, co ma, to Serce, które może kochać. Chrystus nawet w momencie śmierci nie przestaje dawać. Ostatkiem sił z Krzyża woła, że pragnie zbawienia człowieka, że pragnie, żeby człowiek był szczęśliwy.

W odpowiedzi człowiek podaje Chrystusowi ocet, czyli zepsute wino. Na tym polega największa tragedia człowieka, że na Bożą Miłość, na Boże pragnienie relacji człowiek może odpowiedzieć odrzuceniem.

Jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od działania. Wydaje się nam, że własnymi siłami, wysiłkiem i zaangażowaniem możemy zapewnić sobie wszystko, czego potrzebujemy, co zapewni nam na tym świecie dostatek i bezpieczeństwo. W całym tym zatroskaniu zapominamy jednak, że to nie nasze działanie nas zbawia, a bycie przy Chrystusie, który darzy nas miłością aż po śmierć. Sensem życia nie jest żyć wygodnie, ale kochać. A miłość wiąże się z bólem…

Stacja trzynasta: Ciało

Idźcie, dzieci, idźcie,
ja zaś sama i opuszczona zostać muszę.
Zdjęłam szatę pokoju,
a przyoblekłam się w wór mojej modlitwy
i wołać będę do Przedwiecznego w czasie dni moich.
Miejcie ufność, dzieci, wołajcie do Boga,
a wyrwie was z mocy,
z ręki nieprzyjaciół.
Ja zaś z ufnością oddałam Przedwiecznemu wybawienie wasze
i rozradował mię Święty miłosierdziem,
jakie okaże wam prędko Przedwieczny, wasz Zbawca. (Ba 4,19–22)

Leją się łzy Matki i jak rosa nawadniają zeschłą ziemię. Leje się krew Syna i jak ziarno rzucone w ziemię przynosi owoc życia! Gęsta ciemność spowija całą ziemię i Józef z Arymatei z Drzewa Życia zdejmuje umęczone Ciało Chrystusa. Dawca Życia wstąpił na Krzyż, żeby ostatkiem sił wyciągnąć ręce nad światem w geście błogosławieństwa, a teraz Jego Ciało zostaje złożone w ramionach Matki. Jezus mógł użyć swojej Boskiej mocy, żeby ocalić swoje życie, ale gdyby ocalił siebie, nie mógłby ocalić nas.

W tej najczarniejszej godzinie w historii świat pogrąża się w ciemności. Ale jest ktoś, kto te ciemność rozjaśnia. Pod Krzyżem stoi Ta, która wiernie podążała za Jezusem przez całe Jego życie – Maryja, Matka Syna Bożego i Jego najlepsza uczennica. Tak jak kiedyś, w Betlejem, Maryja trzyma w rękach Zbawienie świata, ale inaczej niż kiedyś Chrystus nie może już podnieść ręki do Jej policzka.

Ostatnią rzeczą, o której chce myśleć Matka patrząca na cierpienie swojego Syna, jest ktoś inny, sprawy innych ludzi, ich codzienne zabieganie, niepewna przyszłość, mniejsze czy większe dramaty. A jednak z Krzyża Maryja usłyszała: „Oto syn Twój” (J 19,26). Jezus odchodząc do Ojca, nie zostawia nas samych. Daje Janowi i nam swoją Matkę za opiekunkę, która od początku do końca uczestniczy w zbawczej ofierze swojego Syna.

Tylko kto ocala innych, ocala również siebie. Albo zajmuję się tylko sobą i swoimi sprawami, albo kocham innych. Nie da się pogodzić skupienia na sobie, nawet w najbardziej trudnych chwilach, z prawdziwą miłością, której pragnienie głęboko żywi przecież każdy z nas. Takiej miłości do końca uczy nas Chrystus w czasie swojej męki, oddając nam w darze swoją Matkę. „Oto syn Twój”…

Stacja czternasta: Oczekiwanie

Któż zdoła utrwalić me słowa,
potrafi je w księdze umieścić?
Żelaznym rylcem, diamentem,
na skale je wyryć na wieki?
Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje,
na ziemi wystąpi jako ostatni.
Potem me szczątki skórą odzieje,
i ciałem swym Boga zobaczę. (Hi 19,23–26)

Grób nie jest ostatnim słowem.

„Dzisiaj będziesz ze Mną w Raju” – umierając obiecał Pokornemu Łotrowi Chrystus. To „dzisiaj” miało miejsce w dniu śmierci Jezusa i jest obietnicą, że ten tragiczny dzień wkrótce zmieni się w poranek wielkanocny. Nie ma innej drogi do pustego grobu, jak ta, która wiedzie przez drogę krzyżową.

Na ziemi w Wielką Sobotę panuje żałoba, ale w Otchłani już jest śpiewane radosne Alleluja – bo oto Chrystus zstępuje na samo dno ludzkiej nędzy, żeby Adama, zagubioną Owieczkę wziąć na Swoje ramiona, a wraz z nim całą upadłą ludzkość.

Chociaż Chrystus umierał ponosząc karę dla złoczyńcy, po śmierci urządzono Mu królewski pogrzeb. Woń mirry i aloesu, przyniesionych przez Nikodema staje się zapachem zmartwychwstania, a grób staje się miejscem, w którym rodzi się nowe życie – to tutaj na czuwaniu ma początek wspólnota Kościoła, uczniów, którzy wierzą, że śmierć nie może być końcem Misji Nauczyciela.

Wraz ze złożeniem Ciała Chrystusa do grobu kończy się Jego misja, a rozpoczyna się misja apostołów. Bóg ma wobec nas ogromne zaufanie, odchodzi bo wie, że sobie poradzimy. Być dojrzałym chrześcijaninem to być jak Ojciec, to znaczy swoją miłością i miłosierdziem świadczyć o tym, że cały świat jest przepełniony Bożą obecnością. Dzisiaj Pan Jezus daje nam konkretną odpowiedzialność, abyśmy teraz to my kontynuowali Jego dzieło, w wolności dzieci, pozostając sobą.

Ten, który ocala od śmierci wiecznej, zostaje złożony w Grobie. Ale grób nie jest ostatnim słowem. Ostatnim słowem jest zmartwychwstanie.

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (9) – Talenty https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-9-talenty/ Thu, 06 Mar 2025 12:53:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=96952            Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Z powołaniem wiąże się określony kierunek i specyfika misji. Kierunek powołania zależy w znacznej mierze od talentów, zdolności, możliwości… Oddaje to dobrze przypowieść Jezusa o talentach (Mt 25, 14-30). Każdy otrzymuje od Boga specyficzne talenty, […]]]>

           Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Z powołaniem wiąże się określony kierunek i specyfika misji. Kierunek powołania zależy w znacznej mierze od talentów, zdolności, możliwości… Oddaje to dobrze przypowieść Jezusa o talentach (Mt 25, 14-30).

Każdy otrzymuje od Boga specyficzne talenty, dary, które umożliwiają wybór i realizację powołania. Ilość i jakość talentów zależy od planu Boga wobec nas. Wobec każdego człowieka Bóg ma inne oczekiwania, plany i dlatego każdego obdarza innymi specyficznymi talentami, darami.

Oprócz darów najbardziej dostrzegalnych, które narzucają się spontanicznie, automatycznie, istnieją dary pośrednie, które mają wpływ na kształt powołania (np. dom rodzinny i jego atmosfera, środowisko wzrastania i życia, poziom etyczny, kulturalny, ludzie postawieni obok nas).

Są też dary trudne, niezrozumiałe, które niszczą i krzyżują nasze plany, oczekiwania, ambicje, np. nieprzezwyciężalne trudności, niepowodzenia, konflikty, cierpienie. Bóg w swojej mądrości nie tylko szanuje, ale również wplata te pośrednie ogniwa w nasze powołanie i swoje plany.

Księga Sędziów zawiera ciekawą alegorię opowiedzianą przez Jotama (Sdz 9, 8-15). Jest to rodzaj bajki z morałem. Drzewa postanowiły w sposób demokratyczny dokonać wyboru króla, którym zwykle jest cedr libański. Zaproponowały tę posadę oliwce, fidze, krzewowi winnemu i w końcu krzewowi cierniowemu. Wszystkie drzewa jednak odmówiły. Przyjęcie funkcji królewskiej, choć dawało przywileje, wiązało się z pewnymi wyrzeczeniami. Oliwka musiałaby się wyrzec oliwy, która służy czci bogów i ludzi, figa musiałaby zrezygnować ze słodyczy i wybornego owocu, krzew winny musiałby się wyrzec soku rozweselającego bogów i ludzi. Jedynie krzew cierniowy byłby skłonny przyjąć funkcję królewską, ale  również realnie wskazuje na trudności.

Ta bajka, abstrahując od egzegezy, podkreśla, że każdy jest jedyny i niepowtarzalny. Ta jedyność i niepowtarzalność wyznacza kierunek powołania.

Kim jestem? Oliwką? Figą? Krzewem winnym czy cierniowym? Jakie jest moje miejsce w życiu? Jaki jest mój cel i sens życia? Czy mam służyć Bogu i ludziom – jako oliwka? Czy mam rozweselać serca innych – jak winny krzew? Czy moim zadaniem jest przynosić wyborny owoc jak figa? Czy też kołysać się nad innymi, dając im cień – jak cedr libański?

Odkrywanie swoich talentów, swego miejsca i powołania rodzi się z akceptacji siebie, swego miejsca w życiu i właściwie rozumianej miłości siebie. Na tej drodze pojawiają się jednak dwie skrajne trudności. Z jednej strony egoizm, narcyzm, kontemplacja siebie. Efektem jest zwykle niepewność siebie, szukanie dowartościowania za wszelką cenę, skłonność do depresji, poddawanie się manipulacji innych…

Druga trudność wypływa z niewłaściwej interpretacji Ewangelii. Deprecjonuje się wówczas miłość siebie, jako wartość sprzeczną z nauką Jezusa o zaparciu się siebie i dźwiganiu krzyża. Zapomina się przy tym, że akceptacja i miłość siebie to konsekwencja bycia dzieckiem Boga, bycia kochanym przez Boga. Zaparcie siebie dotyczy natomiast tego, co niszczy nasze życie, a więc grzechu i namiętności. Zaprzeć się siebie oznacza przesunąć centrum życia z siebie samego na Jezusa.

Pierwszym krokiem do miłości innych i siebie jest zawsze pozytywna samoocena. Zarówno ten, kto ma zbyt wysokie mniemanie o sobie (jest cierniem, a uważa się za cedr), jak i ten, kto gardzi sobą, nie docenia siebie, czy przyjmuje fałszywą pokorę (jest cedrem, a uważa się za cierń), nie może być dobrym przyjacielem siebie. Podobnie, jak człowiek, który nosi zbyt szerokie lub ciasne ubranie i nie czuje się dobrze ani wewnętrznie, ani wobec innych.

Przypowieść o talentach i alegoria Jotama wskazują na kryteria oceny siebie. Kryterium oceny siebie nie leży poza nami, nie leży w innych, w świecie zewnętrznym, ale w nas, we mnie. Jest skutkiem miłości Boga i akceptacji darów, jakie od Niego otrzymuję.

Wiele cierpienia i kompleksów, a w konsekwencji niewłaściwego wyboru i realizacji powołania wynika z braku akceptacji siebie i porównywania z innymi. Jeśli jestem oliwką nie mogę porównywać się z cedrem ani cierniem. Gdy będziemy  porównywać się z cedrem, grożą nam kompleksy, uczucie bezwartościowości, zniechęcenie, frustracje, pretensjonalność, zazdrość, zawiść, bądź agresja. Gdy porównamy się z cierniem, odezwie się w nas pycha, lekceważenie, pogarda wobec innych…

         Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie są moje specyficzne talenty? Do czego czuję się powołany? Co Bóg chce powiedzieć poprzez mnie i zdolności, jakimi, mnie obdarował?

Czy potrafię zaakceptować dary trudne?

Co czynię z talentami otrzymanymi od Boga? Czy odkrywam je, dziękuję za nie Bogu, cieszę się nimi? Czy je rozwijam i pozwalam, by przynosiły owoce? Czy też zakopałem swój talent głęboko i nie troszczę się o jego rozwój?

Czy moja samoocena wynika z akceptacji mego życia, powołania i talentów jako darów Boga? Czy jest konsekwencją miłości Boga?

Czy nie ma we mnie tendencji do skrajności: pycha lub fałszywa pokora?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pexels

]]>
Tylko dla kobiet. 12 inspirujących tytułów https://jezuici.pl/2025/03/tylko-dla-kobiet-12-inspirujacych-tytulow/ Thu, 06 Mar 2025 12:24:05 +0000 https://jezuici.pl/?p=96914 ]]>

Prawdziwe piękno kiełkuje w sercu, a dopiero potem promieniuje na twarz. Dobra książka to jedno z najlepszych narzędzi kształtujących nasze wnętrze. Z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet przygotowaliśmy listę książek, które będą świetnym prezentem dla siebie lub bliskiej osoby.

Marta i Maria »

Jak poczuć się spełnioną mimo wewnętrznych sprzeczności

Maja Komasińska-Moller
Nota o książce

Maja Komasińska-Moller w osobistej, wzruszającej, chwilami zabawnej opowieści o życiu w przyjaźni ze sobą przywołuje biblijne postaci Marii i Marty. Pierwsza symbolizuje tę część naszej osobowości, której bliskie są kontemplacja, kreatywność i intuicja. Druga – zorganizowanie, logiczne myślenie, zdrowy rozsądek i przywiązanie do zasad. Kluczem do szczęśliwego życia jest złapanie równowagi między tymi dwiema postawami. Stanu, w którym nie tylko, jak w biblijnej historii, Maria patrzy na Jezusa, a Marta usługuje, lecz w której także Maria patrzy na swoją siostrę, a ta zarówno na obowiązki i na to, czego nie zrobiła Maria, jak i na Jezusa.

Mnie też zabrakło sił »

O kryzysie, psychoterapii i odzyskaniu siebie

Katarzyna Glinka, Urszula Struzikowska-Marynicz
Nota o książce

Kiedyś byłam siłaczką. Dziś jestem silną kobietą

Chcę Cię zaprosić do mojej historii, bo być może jest także Twoją. Podobnie jak Ty, brałam na siebie zbyt wiele, wierząc, że mogę unieść wszystko. „Jeszcze trochę, jeszcze tylko to” – powtarzałam, dopóki życie nie rozpadło się w moich rękach niczym domek z kart. Znalazłam się na skraju depresji, bezsilna, przepełniona lękiem.

Do mojej opowieści zaprosiłam Urszulę Struzikowską-Marynicz, która jest psycholożką. Dzięki jej wiedzy zrozumiesz emocje towarzyszące nadmiernym oczekiwaniom i presji oraz odkryjesz, jak radzić sobie w trudnych momentach. To książka dla każdej kobiety, która czuje, że świat wymaga od niej zbyt wiele. Może to właśnie Ty potrzebujesz przestrzeni, by na nowo odnaleźć siłę.

Max Factor »

Twórca imperium piękna

Fred E. Basten
Nota o książce

Dzięki chłopakowi z Polski sekrety piękna ekranowych gwiazd są dostępne dla wszystkich kobiet.

Każda kobieta, która siada przed lustrem, korzysta z wynalazków Maxa Factora – tusz do rzęs ze szczoteczką, cienie do powiek, wodoodporny makijaż. To on wymyślił słowo „make-up”. Jego firma kosmetyczna odniosła globalny sukces. I to on pokazał całemu światu, jak za pomocą makijażu wydobyć prawdziwe piękno.

Jako siedmiolatek sprzedawał przekąski w teatrze w Łodzi. Ambitny chłopiec został pomocnikiem aptekarza i perukarza, a potem fryzjerem. Dzięki tym doświadczeniom zaczął eksperymentować z kosmetykami, co pozwoliło mu później zrewolucjonizować świat makijażu. Na dworze Romanowów dbał o wizerunek carskiej rodziny, ale prawdziwa kariera zaczęła się, gdy wyjechał do Hollywood.

Dla Fabryki Snów wymyślił podstawy filmowej charakteryzacji. Kreował wizerunek największych gwiazd kina i był ich bliskim przyjacielem. Swoim pudrem uratował karierę Rudolfa Valentino, Rita Hayworth zawdzięcza mu rude loki. I tylko on potrafił (po polsku!) okiełznać kapryszącą Polę Negri. Twarzami jego marki zawsze są największe gwiazdy: Marylin Monroe, Elizabeth Taylor, Priyanka Chopra.

Królowa rozproszeń »

Jak porządkować życiowy chaos. Poradnik dla kobiet z ADHD

Terry Matlen
Nota o książce

Czy władasz krainą bałaganu i chaosu?

Chcesz się poddać i wrzucić dotychczasowy plan dnia do lochu?

Jeśli tak, to możesz tytułować się królową rozproszeń. Od porannego ubierania się, przez przybycie na rozmowę kwalifikacyjną, po planowanie kolacji – czasami samo przetrwanie dnia może być ciężką próbą i dobrze o tym wiesz. A może w twoim życiu trwa walka z hormonami, bo jesteś w ciąży, masz PMS albo zbliżasz się do okresu menopauzy? Niezależnie od tego, czy formalnie zdiagnozowano u ciebie zespół nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD), czy nie, czujesz, że coś musi się zmienić. Jeśli chcesz zacząć, a nie wiesz od czego lub jeśli szukasz sposobu na zmianę stylu życia, ta książka ci pomoże! To coś więcej niż tylko przewodnik przetrwania. To podręcznik królowej.

My kobiety z ADHD »

Atypowe. Neuroróżnorodne. Wspaniałe.

Aleksandra Pflumio
Nota o książce

Może właśnie zauważasz u siebie objawy ADHD albo otrzymałaś diagnozę. A może twoja siostra, córka, mama albo przyjaciółka uczą się, jak żyć w nowej rzeczywistości. Ta książka pozwoli ci poznać kobiety z ADHD, które nie chcą zadawać sobie pytania: „co jest ze mną nie tak?”, tylko chcą żyć na sto procent. Bo każda jest tego warta.

Kilkanaście kobiet opowiedziało o wyzwaniach, które wiążą się z otrzymaną diagnozą. To historie o tym, jak ADHD wpływa na hormony i odwrotnie, na podejmowane działania i role społeczne, na relacje i własny obraz. Każda z tych kobiet musiała poznać samą siebie na nowo, aby móc się polubić i w pełni zaakceptować.

Moje życie z narcyzem »

Jak wyjść z toksycznych relacji

Joanna Szczerbaty
Nota o książce

Mityczny Narcyz był przystojnym myśliwym, uwodzicielem, który rozkochiwał w sobie młode dziewczęta i nimfy. Pozostawał jednak zupełnie obojętny na ich uczucia. Pewnego dnia zobaczył swoje odbicie w wodzie i się w nim zakochał. Wpatrywał się w nie aż do śmierci. Współcześni narcyzi są podobni do tego mitycznego w jednej rzeczy – są zakochani w sobie i nikogo poza sobą nie widzą. Manipulują, ranią i z każdym dniem coraz bardziej uzależniają od siebie innych. Jeśli ich nie podziwiasz i wystarczająco nie uwielbiasz, musisz ponieść karę.

Kalendarz emocji »

Jak zrozumieć wpływ pór roku na naszą psychikę i odzyskać kontrolę nad swoim życiem

John R. Sharp
Nota o książce

Czy jesienią nie chcesz wyjść spod ciepłej kołdry, a latem tryskasz energią i entuzjazmem?
A może to zima jest najbardziej wyczekiwaną przez ciebie porą roku?
Kiedy czujesz się najlepiej, a kiedy dopada cię chandra?

Święta, rocznice, okresy w pracy czy szkole każdego roku mogą wzbudzać różne emocje. Ale czy każdy potrafi sobie z nimi twórczo poradzić? Może po prostu próbuje jakoś przetrwać? Kalendarz emocjonalny każdego z nas jest bardzo dynamiczny – autor tej książki pokazuje, jak rozpoznać poszczególne jego okresy, jak budować świadomość tego, co nas dotyka oraz jak zaradzić destrukcyjnym nastrojom. To idealna książka dla tych, którzy poszukują wsparcia nieco skuteczniejszego niż to, które daje gorąca herbatka w listopadowy wieczór. Ta książka ogarnia cały rok.

Maria i Jackie »

Gill Paul

Nota o książce

Maria Callas powraca w wielkim stylu dzięki roli Angeliny Jolie w filmie Maria

***

Historia o wielkiej miłości, namiętnościach, pasji, zdradzie i tragedii

Maria Callas, najsłynniejsza śpiewaczka operowa, musi walczyć z nieprzychylną prasą i naciskami męża będącego jednocześnie jej menadżerem. W otoczeniu luksusowych przedmiotów i w świetle telewizyjnych kamer czuje się samotna. U szczytu swojej kariery operowej spotyka najbogatszego człowieka na świecie, Ariego Onassisa. Za ten romans zapłaci nie tylko depresją. Codziennie łyka tabletki, a głos zaczyna ją zawodzić.

Tragiczny los Marii przeplata się z życiem Jackie Kennedy, ikony mody i ulubienicy Ameryki. Pierwsza dama nie jest szczęśliwa ze swoim nadmiernie ambitnym i niewiernym mężem. Kiedy więc dostaje propozycję spędzenia wakacji na luksusowym jachcie miliardera, zgadza się na podróż, która ostatecznie odmieni jej życie. Czy na lepsze?

Czy miłość do tego samego mężczyzny połączy dwie wybitne kobiety?

Niezwykła śpiewaczka operowa i czarująca pierwsza dama – rywalizacja, która wstrząsnęła światem.

Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem »

Gaslighting i inne formy przemocy psychicznej

Urszula Struzikowska-Marynicz, Szymon Żyśko
Nota o książce

Przemoc, której nie widać

  • Czym jest przemoc psychiczna?
  • Jakie są jej rodzaje?
  • Jakie maski przybiera i jakich antybohaterów kreuje?
  • W jaki sposób skutecznie się przed nią bronić?
  • Czy możemy nieświadomie niszczyć komuś życie?

Poniżanie, ignorowanie, ośmieszanie, zawstydzanie. Żyjemy w czasach pełnych manipulacji i przemocy psychicznej. Syn lub córka podporządkowujący sobie starszego już rodzica, zaborcza matka lub ojciec żądający, by dziecko zrealizowało jego niespełnione marzenia. Osaczający partner, a może szef, który odreagowuje niepowodzenia, upokarzając pracownika. Każdy z nas może stać się ofiarą przemocy.

Dziennikarz i reportażysta Szymon Żyśko wraz z Urszulą Struzikowską-Marynicz, psycholożką i socjolożką, wnikają w zjawisko przemocy psychicznej. Nie tylko pokazują, czym ona jest, jakie są jej rodzaje (m.in. gaslighting, ghosting, breadcrumbing, stalking), ale przede wszystkim radzą, jak skutecznie powiedzieć „nie” sprawcy i zadbać o swój dobrostan.

Rozmowie towarzyszą dramatyczne historie osób, które doświadczyły przemocy psychicznej.

Stres. Złap oddech i odzyskaj życiową równowagę »

Poradnik na trudne czasy

Aleksander Perski
Nota o książce

Od napięcia do równowagi, czyli o tym, jak pokonać stres

Przewodnik dla zestresowanych i wypalonych

Współcześnie wyjątkowo często odczuwamy presję czasu, przeciążenie obowiązkami, niepewność co do przyszłości, przebodźcowanie, samotność i brak zaufania społecznego. To wszystko może prowadzić do poczucia zagrożenia, niepokoju czy napięcia, a ten stan nazywamy właśnie stresem. Staje się on plagą współczesnego świata, a jego wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne, na relacje z bliskimi i te zawodowe, jest ogromny.

Odkryj, co cię tak naprawdę blokuje, przygniata, nie pozwala rozwinąć skrzydeł i uwolnij się od tego. Stres naprawdę można pokonać.

Bibliotekarka na froncie »

Janet Skeslien Charles

Nota o książce

Dwie kobiety, dwa światy… Tajemnica ukryta na kartach burzliwej historii

Książka inspirowana prawdziwymi losami nieustraszonych kobiet z Amerykańskiej Komisji ds. Zniszczonej Francji, które działały zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu pierwszej wojny światowej.

Wciągająca historia o prawdziwych bibliotekarkach, które mogły odejść do lamusa historii. Idealna dla czytelników, którzy lubią powieści historyczne z silnymi postaciami kobiecymi.

Na brzegu światła »

Listy o wdzięczności

Magdalena Pajkowska
Nota o książce

Jak opisać głęboki ból po stracie bliskiej osoby? Jak pokazać, że w procesie żałoby duchowość chrześcijańska nie podpowiada łatwego pocieszenia, ale może dać dyskretny drogowskaz? Jak wynurzanie się z cierpienia może być intymnym pożegnaniem, a zarazem pogłębieniem miłości? W książce Magdaleny Pajkowskiej znalazłem na te trudne pytania niezwykle osobistą odpowiedź. Odpowiedź, za którą wielu z nas będzie wdzięcznych autorce.

Bogdan de Barbaro

Więcej nowości znajdziecie na stronie Wydawnictwa WAM.

]]>
The Tablet: Irlandzcy jezuici podali nazwiska zmarłych sprawców nadużyć https://jezuici.pl/2025/03/the-tablet-irlandzcy-jezuici-podali-nazwiska-zmarlych-sprawcow-naduzyc/ Thu, 06 Mar 2025 11:19:11 +0000 https://jezuici.pl/?p=96925 W lutym tego roku irlandzcy jezuici podali nazwiska 15 zmarłych członków zakonu, w stosunku do których są wiarygodne informacje, że molestowali dzieci w ostatnich siedemdziesięciu latach. Jest to pierwsze zgromadzenie zakonne w Irlandii, które zdecydowało się publicznie wymienić nieżyjących prawdopodobnych sprawców przestępstw seksualnych. Arcybiskup Dublina, Dermot Farrell (na zdjęciu), pochwalił jezuitów za tę odważną decyzję […]]]>

W lutym tego roku irlandzcy jezuici podali nazwiska 15 zmarłych członków zakonu, w stosunku do których są wiarygodne informacje, że molestowali dzieci w ostatnich siedemdziesięciu latach. Jest to pierwsze zgromadzenie zakonne w Irlandii, które zdecydowało się publicznie wymienić nieżyjących prawdopodobnych sprawców przestępstw seksualnych.

Arcybiskup Dublina, Dermot Farrell (na zdjęciu), pochwalił jezuitów za tę odważną decyzję i powiedział, że „słuszne jest, aby te zbrodnie wyszły na jaw, aby belka w naszym własnym oku została dostrzeżona, aby ból, niesprawiedliwość i trauma zostały uznane oraz aby długa droga uzdrowienia została podjęta i wspierana”. I dodał: „Ujawnienie tego jest nie tylko dążeniem do sprawiedliwości i prawdy, ale także świadectwem autentycznej chrześcijańskiej nadziei” – czytamy w brytyjskim tygodniku The Tablet z 8 marca 2025 roku.

 

]]>
Czas łaski https://jezuici.pl/2025/03/czas-laski/ Wed, 05 Mar 2025 15:02:10 +0000 https://jezuici.pl/?p=96907 Pustynię możesz sobie znaleźć wszędzie, nawet w mieście. Jeżeli potrafisz kochać – jest to możliwe (Carlo Carretto). Czas pustyni Jednej ze swoich książek o przeżywaniu Boga w miejskiej aglomeracji Carlo Carretto dał tytuł Pustynia w mieście. Tytuł ten trafnie oddaje istotę rozpoczynającego się okresu liturgicznego. Miasto kojarzy nam się z asfaltem i betonem; jest symbolem […]]]>
Pustynię możesz sobie znaleźć wszędzie, nawet w mieście. Jeżeli potrafisz kochać – jest to możliwe (Carlo Carretto).
Czas pustyni
Jednej ze swoich książek o przeżywaniu Boga w miejskiej aglomeracji Carlo Carretto dał tytuł Pustynia w mieście. Tytuł ten trafnie oddaje istotę rozpoczynającego się okresu liturgicznego. Miasto kojarzy nam się z asfaltem i betonem; jest symbolem ruchu, pośpiechu, nerwowości, zabiegania. Pustynia jest przeciwieństwem miasta. Oznacza bezruch, pustkę, samotność, oderwanie od bodźców zewnętrznych, ciszę i spokój. Żyjąc w mieście, bardzo potrzebujemy tej ciszy wewnętrznej, samotności, refleksji, bezruchu pustyni. Psychiatrzy amerykańscy twierdzą, że dla zdrowia psychofizycznego wskazane byłoby przeżycie jednego dnia w tygodniu w całkowitym milczeniu.
Kościół, rozpoczynając czas Wielkiego Postu, zaprasza nas na pustynię: Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca (Oz 2, 16). Przez czterdziestodniowe rekolekcje wprowadza nas w duchowe powiązania z historią zbawienia. Wspomnijmy tylko niektóre: czterdzieści dni trwał potop oczyszczający ludzkość z grzechu; czterdzieści lat wędrował Izrael przez pustynię do Ziemi Obiecanej; czterdzieści dni o chlebie i wodzie szedł Eliasz na spotkanie z Bogiem na górze Horeb; czterdzieści dni pościł Jezus na pustyni, kuszony przez złego ducha. Liczba czterdzieści ma znaczenie symboliczne. Oznacza między innymi czas dojrzewania, oczyszczenia, czas nawrócenia, pokuty, powrotu.
Nasze czterdziestodniowe rekolekcje przypominają wędrówkę Izraela przez pustynię. Bóg chciał, aby ten czas był dla Ludu Wybranego czasem oczyszczenia, pogłębienia więzi, uświadomienia sobie szczególnego wybrania, głębszej miłości. Tymczasem okazał się czasem odejść, niewierności, szemrania, wątpliwości, niewiary i kuszenia Pana Boga.
W naszej wędrówce przez pustynię życia jest podobnie. Nie chcemy iść drogą, którą prowadzi nas Bóg, wybieramy własny sposób na życie, własne recepty na szczęście – swoje i innych. Brak nam odwagi, wytrwałości, cierpliwości, brak szczerości, ufności i wiary. Idziemy przez naszą pustynię sami – mnożąc własne krzyże i uginając się pod nimi.
W rozpoczynającym się czasie łaski Bóg chce nam przypomnieć, że nasza wędrówka przez pustynię życia nie jest samotna. Bóg zawsze jest podczas niej obecny, towarzyszy nam, prowadzi, podobnie jak był obecny z Mojżeszem, Eliaszem i Jezusem. Jest obecny nawet gdy o Nim zapominamy, odwracamy się tyłem i idziemy swoją drogą.
Czas nawrócenia
Wielki Post służy nawróceniu serca. Św. Paweł w liście do Koryntian pisze: W imię Chrystusa prosimy – pojednajcie się z Bogiem! (2 Kor 5, 20). A kapłani, posypując nasze głowy popiołem w Środę Popielcową, nawołują: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (por. Mk 1, 14). Nawrócenie serca jest zmianą myślenia, wartościowania i w konsekwencji życia. Czasami jest to zmiana bardzo bolesna. Wymaga nie tylko odwrócenia i zerwania z dotychczasowym, grzesznym stylem życia, ale przede wszystkim nowego kierunku – w stronę Jezusa, bliźnich i życia zasadami Ewangelii.
Czas porządkowania
Wielki Post jest czasem porządkowania. Przygotowując się do świąt, robimy porządki. Również życie duchowe wymaga porządków. Szczególnie relacje: do Boga, bliźnich i siebie. W Kazaniu na Górze Jezus mówi o trzech prostych środkach, które prowadzą do porządkowania relacji. Są nimi: modlitwa, jałmużna i post.
Modlitwa porządkuje relacje z Bogiem. Wprawdzie całe życie może być modlitwą; niemniej poprzestając na takim stwierdzeniu, można w ogóle się nie modlić. Potrzeba również szczególnego czasu zatrzymania się i wejścia w głąb siebie. Bez takiego przystanku życie może okazać się dość powierzchowne i banalne, a relacje z Bogiem iluzoryczne. Dlatego warto skorzystać z bogatych ofert duchowych, jakie w tym czasie proponuje Kościół. Zarówno bardziej tradycyjnych, jak np. wielkopostne rekolekcje parafialne, nabożeństwa Drogi krzyżowej czy Gorzkich żali, jak również z form bardziej wymagających, jak np. sesje i skupienia w domach rekolekcyjnych. Nawróceniu serca szczególnie służą Ćwiczenia duchowne św. Ignacego z Loyoli. Pierwsze etapy Ćwiczeń pozwalają ustawić właściwy fundament i uporządkować uczucia i relacje; dalsze prowadzą do pogłębienia więzi z Jezusem.
Wielki Post jest czasem jałmużny, czyli porządkowania relacji z bliźnimi. Jałmużna ma wielką, choć często nieuświadamianą moc. W Księdze Tobiasza czytamy: Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem (12, 9). Wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o pieniądze. Dzisiaj bardziej potrzeba serca, uczucia, miłości, obecności… Czasem trzeba naprawdę niewiele, by wnieść radość w życie drugiego człowieka. Wystarczy tylko odwrócić oczy od swoich problemów i popatrzyć wokoło.
Szczególnym wyrazem jałmużny jest pojednanie z bliźnimi, przebaczenie. Bóg w Chrystusie wybaczył nam bardzo wiele i nieustannie wybacza. Od nas oczekuje przebaczenia bliźnim na miarę naszych ludzkich możliwości: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie (Ef 4, 32). Może warto w czasie tego Wielkiego Postu głębiej wniknąć w modlitwę Ojcze nasz. Prosimy Boga, by odpuścił nam winy, podobnie jak my odpuszczamy naszym winowajcom. Czy naprawdę to czynimy?
Czas ascezy
Wielki Post jest również czasem ascezy i umartwiania zmysłów. Asceza ma w życiu dobroczynne skutki. Pisze św. Atanazy: Zauważ, co czyni post! Leczy on choroby, wysusza nadmierne soki w organizmie, przepędza złe duchy, płoszy natarczywe myśli, nadaje duchowi większą przejrzystość, oczyszcza serce, leczy ciało i wiedzie w końcu człowieka przed tron Boży… Post jest ogromną siłą i niesie z sobą przeogromne skutki!
W naszej polskiej tradycji istnieje piękny zwyczaj wyrzeczeń. Rezygnujemy z palenia papierosów, picia alkoholu, kawy czy innych używek, z oglądania telewizji, korzystania z komputera. Dzieci rezygnują ze słodyczy, zabaw i gier komputerowych…
Umartwianie zmysłów i ciała jest konieczne, by mógł wyzwalać się i rozwijać duch. Post daje odpowiedź na pytanie: kim jestem? Ukazuje osobiste zagrożenia i wskazuje, gdzie, na jakim odcinku mam pracować, rozwijać się, walczyć z namiętnościami, słabościami, pokusami… Post konfrontuje nas z grzechami osobistymi, z ciemną stroną życia. W efekcie prowadzi do pokory.
Jednak sam post zewnętrzny nie wystarczy. Asceza zewnętrzna powinna prowadzić do wewnętrznej, czyli do porządkowania własnego życia, nadawania mu sensu, poszukiwania właściwych wartości, życia Ewangelią na co dzień. Bez tego kolejny Wielki Post nie zostawi głębszego śladu w naszym życiu.
fot. Pixabay
]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (8) – Zmarnowane powołanie? https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-8-zmarnowane-powolanie/ Wed, 05 Mar 2025 14:39:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=96898 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Jezus powołując stawia przed człowiekiem możliwość wyboru. I nie każde powołanie spotyka się z odpowiedzią pozytywną. Przyjrzyjmy się krótko trzem odrzuconym, niezrealizowanym, powołaniom (Łk 9, 57-62). Pierwszy powołany chce iść za Jezusem ale, jak sugeruje tekst, […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Jezus powołując stawia przed człowiekiem możliwość wyboru. I nie każde powołanie spotyka się z odpowiedzią pozytywną. Przyjrzyjmy się krótko trzem odrzuconym, niezrealizowanym, powołaniom (Łk 9, 57-62).

Pierwszy powołany chce iść za Jezusem ale, jak sugeruje tekst, nie jest zdolny opuścić własnej nory, wyfrunąć z gniazda. Potrzeba własnej nory, uwicia własnego gniazda, które dawałyby poczucie bezpieczeństwa, ochronę, równowagę emocjonalną jest bardzo silna w każdym z nas. I w konsekwencji może rodzić się pójście za Jezusem połowiczne, w połowie. Czyli realizuję zewnętrzne wymogi, prawo, ale z drugiej strony brakuje radykalizmu, zapału, autentyzmu. Powołanie połowiczne prowadzi zwykle do hipokryzji, braku przejrzystości i życia w prawdzie. Ostatecznie potrzeba komfortu psychicznego i komfortu życia bierze górę.

Podczas rozmów rekolekcyjnych spotykam coraz częściej młodych ludzi, którym trudno podjąć ostateczną, trwałą decyzję życia w celibacie czy małżeństwie. Również wiele osób duchownych (kapłanów, osób zakonnych), które podjęły powołanie, szuka raczej wygodnych gniazd i zabezpieczenia do końca życia niż radykalizmu ewangelicznego.

Drugi powołany przez Jezusa nie jest w stanie zerwać więzi emocjonalnych z rodziną. Realizacja powołania wymaga pozostawienia domu ojca, czyli oczyszczenia naszych ludzkich relacji. Dom ojca – to cała ludzka mentalność, dziedzictwo i obciążenia rodzinne, społeczne, kulturowe, które wymagają ciągłej refleksji. Uczeń Jezusa jest dla wszystkich i nie może kierować się mentalnością czysto ludzką, obciążoną dodatkowo zaściankowością.

Trzeci powołany z kolei ogląda się wstecz. Jest to symbol przywiązania do przeszłości: historii osobistej, filozofii życiowej, pewnej pozycji społecznej, potrzeby uznania… Z upływem lat te przywiązania stają się coraz silniejsze i utrudniają radykalne życie Ewangelią. Łatwiej oglądać się z sentymentem wstecz, niż podejmować nowy trud i wyzwania, jakie stają przed nami. Dlatego Jezus mówi: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (Łk 9, 62). By iść za Jezusem, trzeba pojednać się z przeszłością, oddać ją Bogu i patrzeć przed siebie, w przyszłość. Pytać: czego Bóg obecnie ode mnie oczekuje? Na co liczy?

Pytania do refleksji i modlitwy:

W modlitwie przyjrzyjmy się trzem kandydatom na uczniów Jezusa i zapytajmy siebie, co jest moją norą albo gniazdem, które zatrzymuje mnie, by pójść radykalniej za Jezusem?

Czy nie należę do ludzi wiecznego jeszcze nie teraz?

Co mnie najbardziej zniewala? Za czym się wciąż oglądam? Czy nie żyję połowicznie? Jakie sprawy, myśli, ludzie, zasady, przyzwyczajenia (przejęte od rodziny, środowiska w trakcie wychowania) tkwią głęboko we mnie i przeszkadzają w życiu Ewangelią?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
„Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” – to jest totalnie Dobra Nowina https://jezuici.pl/2025/03/pamietaj-ze-prochem-jestes-i-w-proch-sie-obrocisz-to-jest-totalnie-dobra-nowina/ Wed, 05 Mar 2025 13:41:14 +0000 https://jezuici.pl/?p=96890 „Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” – nic lepszego dziś nie usłyszycie; to jest totalnie Dobra Nowina. 1) Nie oznacza to bynajmniej: jesteś nikim, jesteś nieważny. To przypomnienie, że nie muszę dźwigać na własnych barkach losów świata. Nie jestem Bogiem. Nie jestem Mesjaszem. Jeśli sobie z czymś nie potrafię poradzić, świat się […]]]>

„Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” – nic lepszego dziś nie usłyszycie; to jest totalnie Dobra Nowina.

1) Nie oznacza to bynajmniej: jesteś nikim, jesteś nieważny. To przypomnienie, że nie muszę dźwigać na własnych barkach losów świata. Nie jestem Bogiem. Nie jestem Mesjaszem. Jeśli sobie z czymś nie potrafię poradzić, świat się od tego nie zawali. Moje bycie sobą jest wystarczające. Mogę wziąć głęboki oddech. Jest Ktoś Inny, kto ostatecznie przenika całą rzeczywistość i troszczy się o wszystko co istnieje.

2) Jestem prochem. Częścią stworzenia. Zbudowany z tych samych pierwiastków. A na świecie wszystko ma swój początek i koniec. Jedne rzeczy, jak gwiazdy, mogą istnieć miliardy lat. Inne, jak bańka mydlana, kilka sekund. Moje życie miało kiedyś swój początek i kiedyś się skończy. Może za kilkadziesiąt lat, a może dziś popołudniu. Nie wiadomo. To duży przywilej, że mogę ten czas napełnić sensem, szczęściem, współczuciem, bliskością, miłością. Niezależnie ile tego będzie, dla każdej takiej chwili warto było się pojawić na tym świecie.

3) Proch ma zdolność do wypełniania pęknięć i szczelin. Może stać się częścią zaprawy, która je sklei. Chrześcijaństwo jest opowieścią o tym jak w świecie pojawiły się rozdarcia i separacja, a Chrystus pokazuje jak możemy je z powrotem pokleić i połączyć. Ewangelia jaką dziś czytamy w Kościele przypomina o trzech podstawowych narzędziach do klejenia tych pęknięć: post pomagający nam spotkać się z samym sobą i uświadomić co jest popękane i wymagające szczególnej troski we mnie; jałmużna, która zbliża do drugiego człowieka i świata; modlitwa, która przypomina, że od Boga możemy odejść tylko w naszej głowie, bo jego czuła bliskość otula nas zawsze i wszędzie.

Dobrego Wielkiego Postu!

(fot. Dominik Dubiel SJ)

]]>
Wielki Post z The Chosen (Modlitwa w drodze) https://jezuici.pl/2025/03/wielki-post-z-the-chosen-modlitwa-w-drodze/ Wed, 05 Mar 2025 13:21:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=96887 ]]> ]]> Intencja modlitewna papieża Franciszka na marzec 2025 https://jezuici.pl/2025/03/intencja-modlitewna-papieza-franciszka-na-marzec-2025/ Tue, 04 Mar 2025 16:32:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=96812 W tym miesiącu papież Franciszek prosi, byśmy dołączyli się do modlitwy za rodziny w kryzysie oraz do refleksji nad znaczeniem przebaczenia: „Przebaczenie to danie kolejnej szansy. Bóg postępuje tak z nami przez cały czas.” W tym filmie, przygotowanym przez Papieską Światową Sieć Modlitwy, Papież mówi nam, że „każda osoba” w rodzinie „jest wyjątkowa”, ale że „różnice […]]]>

W tym miesiącu papież Franciszek prosi, byśmy dołączyli się do modlitwy za rodziny w kryzysie oraz do refleksji nad znaczeniem przebaczenia: „Przebaczenie to danie kolejnej szansy. Bóg postępuje tak z nami przez cały czas.”

W tym filmie, przygotowanym przez Papieską Światową Sieć Modlitwy, Papież mówi nam, że „każda osoba” w rodzinie „jest wyjątkowa”, ale że „różnice mogą być przyczyną konfliktów.” Dodaje, że aby leczyć rany, kluczowe jest przebaczenie, „nawet gdy nie ma możliwości ‘szczęśliwego zakończenia’, którego pragnęlibyśmy.”

Podejmując tę intencję, módlmy się wspólnie, aby rodziny dotknięte podziałem doświadczyły uzdrawiającej mocy przebaczenia i odkryły, że nawet różnice mogą stać się bogactwem.

„Wszyscy marzymy o pięknej, idealnej rodzinie. Jednak coś takiego jak idealna rodzina nie istnieje. Każda ma tak swoje problemy, jak i wielkie radości.

W rodzinie każda osoba jest ważna, ponieważ jest inna od pozostałych; każda osoba jest wyjątkowa. Różnice te mogą, jednakże, być przyczyną konfliktów i bolesnych ran.

Najlepszym lekarstwem na ból zranionej rodziny jest przebaczenie.

Przebaczenie to danie kolejnej szansy. Bóg postępuje tak z nami przez cały czas. Nieskończona jest cierpliwość Boga. On nam przebacza, podnosi i umożliwia nowy start. Przebaczenie zawsze odnawia rodzinę, sprawiając, że patrzy ona w przyszłość z nadzieją.

Nawet jeśli nie ma możliwości „szczęśliwego zakończenia”, którego pragnęlibyśmy, łaska Boża daje nam siłę do przebaczenia i przynosi pokój, ponieważ uwalnia nas od smutku, a przede wszystkim od chowania urazy.

Módlmy się, aby rodziny dotknięte podziałem doświadczyły uzdrawiającej mocy przebaczenia i odkryły, że nawet różnice mogą stać się bogactwem.

Papieska Światową Sieć Modlitwy (Apostolstwo Modlitwy i Młodzieżowy Ruch Eucharystyczny): https://www.popesprayer.va

Przesłanie Papieża: https://thepopevideo.org/?lang=pl

we współpracy z Vatican Media: https://www.vaticannews.va/pl.html

 

]]>
Uroczystość Patrona Bursy Ks. Władysława Gurgacza – jezuity, kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej https://jezuici.pl/2025/03/uroczystosc-patrona-bursy-ks-wladyslawa-gurgacza-jezuity-kapelana-polskiej-podziemnej-armii-niepodleglosciowej/ Tue, 04 Mar 2025 13:46:01 +0000 https://jezuici.pl/?p=96852 3 marca 2025 r. obchodziliśmy święto Patrona Bursy – ks. Władysława Gurgacza SI, kapelana Żołnierzy Wyklętych. Uroczystą Mszę św. odprawił, w zastępstwie o. Prowincjała Towarzystwa Jezusowego, o. Damian Mazurkiewicz SJ, homilie wygłosił o. Adrian Helik SJ, który przybliżył nam sylwetkę duchową naszego Patrona.  Eucharystię koncelebrowali również o. Damian Pawlik SJ – dyrektor naszej Bursy, o. […]]]>

3 marca 2025 r. obchodziliśmy święto Patrona Bursy – ks. Władysława Gurgacza SI, kapelana Żołnierzy Wyklętych. Uroczystą Mszę św. odprawił, w zastępstwie o. Prowincjała Towarzystwa Jezusowego, o. Damian Mazurkiewicz SJ, homilie wygłosił o. Adrian Helik SJ, który przybliżył nam sylwetkę duchową naszego Patrona.  Eucharystię koncelebrowali również o. Damian Pawlik SJ – dyrektor naszej Bursy, o. Artur Niechwiej SJ – dyrektor Jezuickiego Centrum Edukacji (JCE) oraz ks. dr Paweł Kochaniewicz – dyrektor Zespołu Szkół Katolickich. Na uroczystości obecni byli zaproszeni goście min. posłowie, wiceprezydent, sekretarz i skarbnik miasta Nowego Sącza, radni, dyrektorzy szkół do których uczęszczają nasi wychowankowie, panie kierowniczki internatów sądeckich, przedstawiciele IPN z Krakowa, przyjaciele i sympatycy ks. Władysława Gurgacza, rodzice oraz dobrodzieje naszej Bursy.

 

Po uroczystej Mszy św. nasi wychowankowie zaprezentowali montaż słowno-muzyczny, w którym przypomnieli zebranym krótką biografię i działalność jezuity niezłomnego, przeplataną śpiewem pieśni patriotycznych. Po części artystycznej, za Bursowym sztandarem udaliśmy się pod pamiątkową tablicę poświęconą ks. Gurgaczowi, umieszczoną na budynku Bursy, by złożyć kwiaty.

Potem wspólnie z zaproszonymi gośćmi udaliśmy się do budynku na przygotowany przez nasze panie z kuchni poczęstunek. Goście mieli okazję zobaczyć Bursę „od środka”, wychowankowie bardzo chętnie oprowadzili gości po budynku opowiadając przy tym o codziennym życiu w Bursie. Na auli można było obejrzeć przygotowaną prezentację, skosztować słodkich i słonych przekąsek i uraczyć się pyszna kawą lub herbatą. Dało się słyszeć wiele życzliwych słów pod adresem naszej dzielności w Bursie, ale także i rozmów o samym ks. Władysławie Gurgaczu SJ i jego krótkim, ale jakże inspirującym życiu.

Nasza Bursa, to wymarzone miejsce dla młodzieży męskiej, uczącej się na terenie Nowego Sącza, a pochodzącej z odległych miejscowości małopolski. Jako placówka opiekuńczo-wychowawcza towarzyszymy młodym ludziom na etapie ich formacji edukacyjnej, wspomagamy ich rozwój intelektualny i duchowy, pomagamy rozwijać pasje i zainteresowania. Zapewniamy im całodobową opiekę, zakwaterowanie i wyżywienie (jak to mówią Bursanci „najlepsze w całym mieście”). Tworzymy jak najlepsze warunki do nauki, dbamy o właściwe wypełnianie obowiązku szkolnego. Kładziemy nacisk na rozwijanie umiejętności samodzielnej pracy intelektualnej.

Bursa powołana została do istnienia przez Prowincjała Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego w Krakowie, 15 sierpnia 1991 r. Szczególnym wydarzeniem było uroczyste nadanie imienia Bursie. Nastąpiło to z inicjatywy ówczesnego dyrektora o. Henryka Całki SJ, dnia 18 października 2003 r. Bursa otrzymała imię ks. Władysława Gurgacza SJ, jezuity, kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Uroczystego aktu nadania dokonał ówczesny Prowincjał o. Krzysztof Dyrek SJ. Po gruntownym remoncie Bursy w 2013 r. cieszy się ona dużym zainteresowaniem młodzieży. Obecnie w Bursie mieszka 86 wychowanków, uczących się w sądeckich szkołach średnich.

Maria Gondek

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (7) – Uczennice Jezusa https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-7-uczennice-jezusa/ Tue, 04 Mar 2025 13:11:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=96851 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Jezus powołał do swojego grona nie tylko uczniów; powołał również uczennice. W czasach Jezusa była to sytuacja precedensowa. Uczniami rabinów, podobnie jak greckich szkół filozoficznych, mogli być tylko mężczyźni. Kobiety nie miały żadnych praw. Były traktowane […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Jezus powołał do swojego grona nie tylko uczniów; powołał również uczennice. W czasach Jezusa była to sytuacja precedensowa. Uczniami rabinów, podobnie jak greckich szkół filozoficznych, mogli być tylko mężczyźni. Kobiety nie miały żadnych praw. Były traktowane na równi z dziećmi i niewolnikami. Nie mogły modlić się w świątyni ani studiować Pisma. W Talmudzie palestyńskim czytamy: Lepiej byłoby spalić wszystkie słowa Tory, aniżeli dać je do ręki kobiecie. Kobiety nie miały również żadnych praw społecznych ani politycznych. Niemal jak przedmioty przechodziły z rąk ojców w ręce mężów.

Podejście Jezusa do kobiet jest nowatorskie. Jezus chętnie zgadza się, by kobiety uczestniczyły w Jego wędrówce i nauczaniu. Łączy Go z nimi osobista więź. Okazuje im szacunek i zainteresowanie. Pozwala, by opiekowały się Nim i usługiwały Mu: Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia (Łk 8, 1-3).

Jezus traktuje kobiety na równi z mężczyznami. Chociaż z drugiej strony unika działań zbyt rażących dla kultury swojego czasu (np. nie powołuje kobiet na apostołów).

Szacunek, delikatność, takt i uczucia Jezusa widoczne są szczególnie wobec kobiet zagubionych moralnie. Jezus nie potępia kobiet upadłych, ale pozwala im na nowo zrozumieć i odkryć własną godność, wyzwala w nich miłość i czyni swoimi wiernymi uczennicami.

Tak postępuje wobec Marii Magdaleny (por. Łk 8, 1n); Samarytanki (J 4, 1-42); grzesznej kobiety w domu Szymona (Łk 7, 36-50) czy kobiety cudzołożnej (J 8, 1-11). W przeciwieństwie do żydowskich elit religijnych, Jezus w zagubionych kobietach widzi i szanuje godność osoby. Odrzuca sprawiedliwość bez przebaczenia, miłosierdzia i miłości. Zamiast ranić, upomina z delikatnością i nadaje wartość i sens życia.

Dlatego kobiety będą najwierniejszymi uczniami Jezusa. One pozostaną z Jezusem pod krzyżem (Mk 15, 40-41) i będą pierwszymi świadkami i misjonarkami zmartwychwstania (Łk 24, 1-10; J 20, 11-18).

Uczennice Jezusa cechują szczególnie trzy cechy: idą śladem Jezusa, stanowiąc część wędrownej grupy uczniów, służą Mu i patrzą, kontemplują Jego osobę.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jaki aspekt w relacji Jezusa do kobiet jest dla mnie szczególnie ważny? Dlaczego?

Jakie kobiety w moim życiu zbliżyły mnie do Boga i nauki Jezusa?

Kobiety: czy cenię sobie i właściwie rozwijam swoją kobiecość? Czy mam świadomość własnej wartości i godności? Czy w swojej misji kobiety i uczennicy Jezusa czuję się doceniona, dowartościowana, kochana?

Mężczyźni: w jaki sposób kobiety mnie ubogacają? Jakich cech, aspektów osobowości uczą mnie na nowo?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Rekolekcje w życiu codziennym: wszystkie terminy i linki do zapisów https://jezuici.pl/2025/03/rekolekcje-w-zyciu-codziennym-wszystkie-terminy-i-linki-do-zapisow/ Tue, 04 Mar 2025 09:35:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=96847 Jak co roku członkowie Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego we współpracy z jezuitami w wielu miastach w Polsce organizują rekolekcje w życiu codziennym – poniżej lista miast i terminów. Jest to propozycja przede wszystkim na Wielki Post, ale nie tylko – WŻCh w Poznaniu proponuje takie rekolekcje w okresie wielkanocnym. Rekolekcje w życiu codziennym są adaptacją Ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli. W sposób szczególny są przeznaczone dla osób, które nie mogą […]]]>

Jak co roku członkowie Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego we współpracy z jezuitami w wielu miastach w Polsce organizują rekolekcje w życiu codziennym – poniżej lista miast i terminów. Jest to propozycja przede wszystkim na Wielki Post, ale nie tylko – WŻCh w Poznaniu proponuje takie rekolekcje w okresie wielkanocnym.

Rekolekcje w życiu codziennym są adaptacją Ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli. W sposób szczególny są przeznaczone dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na wyjazd z domu lub mieszkają zbyt daleko od ośrodków rekolekcyjnych. Uczestnicy rekolekcji nie muszą mieć doświadczenia w ich odprawianiu, wystarczą chęci i gotowość do przedłużonej modlitwy w ciszy.

Tak jak dotąd rekolektantów będą wspierać osoby towarzyszące. Ich liczba jest ograniczona, dlatego tych, którzy chcą otrzymać takie wsparcie, gorąco zapraszamy do zapisania się na wybrane rekolekcje (poprzez formularz, mejl lub osobiście – szczegóły podaje każdy ośrodek). Co ważne, niektóre ośrodki organizują rekolekcje w formie online lub hybrydowo, co jest z kolei znakomitą propozycją dla tych, którzy z różnych względów (z uwagi na stan zdrowia, obowiązki zawodowe, miejsce zamieszkania czy inne okoliczności życia) nie mogą uczestniczyć w spotkaniach stacjonarnych.

******

Lista rekolekcji w życiu codziennym A.D. 2025:

  • Lublin

Weselcie się nadzieją!
8 marca – 5 kwietnia 2025
informacje o zapisach:
https://wzch.org.pl/lublin/rekolekcje-2025-zapisz-sie/

  • Piotrków Trybunalski

Panie, do kogóż pójdziemy? Rekolekcje o Bogu dobrym
9 marca – 6 kwietnia 2025
Zapisy – w dniu rozpoczęcia rekolekcji
Informacje: Dom Formacji i Pojednania „Ksawery” ([email protected])

  • Szczecin

Panie, naucz nas się modlić (Łk 1, 11)
9 – 30 marca 2025
Zapisy:
o. Adam Sołdek SJ: [email protected]
w kancelarii parafialnej i zakrystii

  • Warszawa

Nadzieja zawieść nie może
9 marca – 6 kwietnia 2025
informacje o zapisach:
https://wzch.org.pl/radiowe/

  • Trójmiasto

Panie do kogóż pójdziemy? Rekolekcje o Bogu dobrym.
9 marca – 6 kwietnia 2025
Zapisy:
https://icfd.pl/terminy-i-zapisy/wszystkie/rekolekcje-internetowe,110/wszystkie/rekolekcje-internetowe-panie-do-kogoz-pojdziemy-rekolekcje-o-bogu-dobrym,434

  • Kraków

Masz plan na swoje życie?
9 marca – 6 kwietnia 2025
informacje o zapisach:
https://rekolekcjekrakow.jezuici.pl/zapisy/

  • Kalisz

Pielgrzymi nadziei
16 marca – 13 kwietnia 2025
Zapisy: [email protected]

  • Poznań

NADZIEJA… Nowy początek?
27 kwietnia 2025 – 25 maja 2025
[informacje wkrótce] ]]> Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (6) – Mozaika osobowości https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-5-mozaika-osobowosci/ Mon, 03 Mar 2025 14:05:36 +0000 https://jezuici.pl/?p=96841 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Wybór dwunastu Apostołów ma charakter patetyczny, wzniosły (Mk 3, 13-19). Jezus opuszcza tłumy ludzi i wstępuje na górę. W języku biblijnym wyjście na górę oznacza samotność, oddzielenie się od reszty, codzienności, dystans wobec ziemi i kontakt ze światem […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Wybór dwunastu Apostołów ma charakter patetyczny, wzniosły (Mk 3, 13-19). Jezus opuszcza tłumy ludzi i wstępuje na górę. W języku biblijnym wyjście na górę oznacza samotność, oddzielenie się od reszty, codzienności, dystans wobec ziemi i kontakt ze światem Bożym, transcendentnym. Św. Łukasz opisując tę scenę zaznacza, że poprzedziła ją intymna, osobista rozmowa z Ojcem na górze (Łk 6, 12). Benedykt XVI pisze: Powołanie uczniów jest wydarzeniem ściśle związanym z modlitwą; zostają oni niejako zrodzeni na modlitwie, w zjednoczeniu z Ojcem.

Na górze Jezus dokonuje wyboru Dwunastu. Ustanowienie imiennie Dwunastu jest przekazaniem misji kapłańskiej i prorockiej oraz nawiązaniem do dwunastu pokoleń Izraela (synów Jakuba). Jest to również liczba kosmiczna, oznaczająca powszechność nowego ludu Bożego.

Grupa Dwunastu jest stosunkowo różnorodna. Jej zasadniczy zrąb stanowią rybacy, społeczność prosta, uczciwa i szanowana. Jezus powołuje również zelotów, gorliwców w zachowywaniu Prawa, ale także uczniów ze środowisk upadłych moralnie, za jakie uważano środowisko celników. Jezus nie wybiera osób, które według ludzkiej zewnętrznej oceny charakteryzują się szczególnymi wartościami czy zasługami. Jezus wybiera uczniów, którzy są według upodobania Jego serca: Przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego (Mk 3, 13). Św. Paweł zachęca: Przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu. Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest wyróżnił Bóg (1 Kor 1, 26 – 28).

Gdy znajdujemy się na łące albo w rezerwacie przyrody (zwłaszcza mało dostępnym dla człowieka) uderza przeogromne bogactwo świata roślin i owadów, ptaków i zwierząt. Różnorodne gatunki, rodzaje, kolory, kształty… Ta przebogata mozaika dostępna jest dla nas zwykle z zewnątrz. Dopiero gdy studiujemy głębiej życie świata flory i fauny poznajemy przeogromną współzależność, koegzystencję, symbiozę tych światów.

Gdy czytam imiona Dwunastu Apostołów przychodzi mi na myśl właśnie to porównanie. Jezus wybiera przeogromną mozaikę osobowości, charakterów, temperamentów…

Św. Marek podaje pewne cechy charakterystyczne niektórych uczniów. Szymona sam Jezus nazwał Piotrem. Piotr znaczy skała, opoka. Piotr jest wśród Dwunastu tym, który gwarantuje trwałość, jedność, stanowi stały punkt odniesienia.  Braci Jakuba i Jana nazywa Jezus Boanerges, czyli synami gromu. Obaj są ludźmi, porywczymi, tryskającymi żywotnością i bardzo przywiązanymi do Jezusa. Dlatego wywołują trzęsienie ziemi tam, gdzie się udają. Są też naiwni i nierozważni; chcą wszystko zintegrować na wspólną modłę i być pierwsi w królestwie Jezusa.

W grupie Dwunastu występują również przeciwieństwa. Jest Szymon Gorliwy – należący do partii Zelotów, dość ekstremistycznej sekty ludu Izraela. Moglibyśmy powiedzieć językiem współczesnym – partyzant. I jest Mateusz – celnik, kolaborujący z okupantem. Jest kontemplatyk, człowiek serca – Jan. Jest Jakub – człowiek prawa, tradycji, porządku. I jest sceptyk Tomasz.

Jest także Judasz Iskariota, który zawiedzie zaufanie Jezusa, zdradzi Jezusa. Ta postać jest chyba najbardziej kontrowersyjna i budzi do dziś najwięcej pytań i wątpliwości (zwłaszcza po nagłośnieniu i fałszywej interpretacji Ewangelii Judasza).

Grupa Apostołów z jednej strony stanowi pewien monolit, jest zjednoczona wokół Jezusa, ma solidny fundament w osobie Piotra, jednak z drugiej strony cechuje się ogromną różnorodnością. Jednak ta różnorodność nie przeszkadza Jezusowi. Przeciwnie ona stanowi o całym bogactwie i sile misji, jaką otrzymają uczniowie – misji głoszenia Dobrej Nowiny.

   Pytania do refleksji i modlitwy:

Co dla mnie osobiście oznacza być z Jezusem?

Jakim słowem scharakteryzowałbym moją osobowość? Jaką historię napisało moje dotychczasowe życie?

Czy żyję świadomością powołania na co dzień? Czy wzrastam w powołaniu? Czy kolejne lata mojego życia potwierdzają moją decyzję życia z Jezusem? Czy oczyszczają, pogłębiają pierwotne, nie zawsze czyste motywacje?

Jakie są moje konkretne doświadczenia związane z powołaniem? Czy nie ma we mnie ukrytych obaw, frustracji, napięć związanych z moją drogą życia? Jak widzę swoją przyszłość? Jakie są moje nadzieje i aspiracje?

Czy akceptuję inność drugich – jako szansę i bogactwo dla wspólnoty?

Jakie są moje doświadczenia w (wpół)tworzeniu wspólnoty? Czy odczuwam wspólnotę jako ciężar czy szansę?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
Rodzina jest dla mnie najważniejsza https://jezuici.pl/2025/03/rodzina-jest-dla-mnie-najwazniejsza/ Mon, 03 Mar 2025 11:19:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=96831 W numerze 1 (40) 2010 kwartalnika „Być dla innych” ukazał się wywiad Dariusza Dulaby z Anastazją Kryvenko, absolwentkę Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, fotomodelką, hostessą, wówczas studentką na kierunku kulturoznawstwa Europy Północno-Wschodniej. Poniższy artykuł można też ściągnąć w wersji PDF: „Rodzina jest dla mnie najważniejsza„  ]]>

W numerze 1 (40) 2010 kwartalnika „Być dla innych” ukazał się wywiad Dariusza Dulaby z Anastazją Kryvenko, absolwentkę Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, fotomodelką, hostessą, wówczas studentką na kierunku kulturoznawstwa Europy Północno-Wschodniej.

Poniższy artykuł można też ściągnąć w wersji PDF: „Rodzina jest dla mnie najważniejsza

 

]]>