Archiwa: Blogi | Jezuici.pl https://jezuici.pl/tematy/blogi/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Sun, 30 Mar 2025 13:19:55 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Archiwa: Blogi | Jezuici.pl https://jezuici.pl/tematy/blogi/ 32 32 Śladami Starego Testamentu (5) – Hebron https://jezuici.pl/2025/03/sladami-starego-testamentu-5-hebron/ Sun, 30 Mar 2025 13:19:55 +0000 https://jezuici.pl/?p=97524   Hebron położony jest w kotlinie na południu Zachodniego Brzegu na wysokości 930 metrów n.p.m. To liczące około sto pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców miasto arabskie należy do jednych z najstarszych miast świata. „Według Biblii został założony siedem lat wcześniej niż Soan (grec. Tanis), stolica Dolnego Egiptu (Lb 13, 22), i nazywał się pierwotnie Kiriat Arba. (…) […]]]>

 

Hebron położony jest w kotlinie na południu Zachodniego Brzegu na wysokości 930 metrów n.p.m. To liczące około sto pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców miasto arabskie należy do jednych z najstarszych miast świata. „Według Biblii został założony siedem lat wcześniej niż Soan (grec. Tanis), stolica Dolnego Egiptu (Lb 13, 22), i nazywał się pierwotnie Kiriat Arba. (…) Jest to typowe miasto arabskie, z białymi domami, z przykrytymi dachem bazarami, ciągnącymi się wzdłuż wąskich i krętych uliczek. Stanowi ważny ośrodek handlowy dla południowych regionów kraju” (D. Baldi). Arabowie nazwali go al-Chalil, czyli „przyjaciel”, gdyż znajduje się w nim grób Abrahama, przyjaciela Boga.

Starożytny Hebron wznosił się na stokach Dżabal ar-Rumeideh, na zachód od dzisiejszego miasta. Został założony w drugim tysiącleciu przed Chrystusem. W Mamre w pobliżu Hebronu osiedlił się pod namiotami Abraham. Gdy zmarła jego żona Sara, zakupił od Efrona Chetyty pieczarę Makpela („grota podwójna”), w której ją pochował. W tym miejscu spoczęli również Abraham, jego syn Izaak z żoną Rebeką oraz syn Izaaka Jakub z żoną Leą. Grób patriarchów stał się miejscem świętym i celem pielgrzymek. Powoli wokół niego ukształtowało się miasto.

W późniejszym czasie Hebron przeszedł w ręce lewitów i pełnił funkcję „miasta-ucieczki” (por. Joz 21, 13). W Hebronie Dawid koronował siebie na króla i panował w nim siedem i pół roku. Później miasto przechodziło kolejno w ręce Idumejczyków i Machabeuszy. Zniszczone przez Rzymian, swoją świetność odzyskało dopiero w czasach arabskich. Po kilkudziesięcioletnim panowaniu krzyżowców, którzy nazwali je „Zamkiem świętego Abrahama”, Saladyn odzyskał miasto dla Arabów. Odtąd stał się świętym miastem islamu, a po podboju osmańskim również jednym z czterech świętych miast Izraela (obok Jerozolimy, Tyberiady i Safedu).

Sanktuarium patriarchów, zwane przez Arabów Haram al-Chalil („Świątynia Przyjaciela”), jest równoległobokiem otoczonym murem z czasów Heroda Wielkiego, zbudowanym z monumentalnych kamiennych bloków. Analogicznych użyto do budowy świątyni jerozolimskiej. Arabska legenda głosi, że przy ich wznoszeniu pomagały dżinny. Na narożnikach górują dwa zachowane do tej pory minarety. Wewnątrz dziedzińca wznoszą się liczne budowle, wśród których dominuje miejsce spoczynku patriarchów. Jest nim kościół zbudowany około 1115 roku przez krzyżowców na ruinach dawnej świątyni bizantyjskiej i zamieniony później przez muzułmanów na meczet.

Pierwotne groby patriarchów znajdują się pod posadzką. „Badania przeprowadzone we wczesnych latach siedemdziesiątych XX w. ujawniły prosty korytarz łączący komorę grobową ze schodami” (J. Murphy-O’Connor). Natomiast w meczecie zbudowano symboliczne pomniki grobowe (cenotafy). Po stronie południowej znajdują się cenotafy Abrahama, Izaaka i Jakuba, natomiast po stronie północnej Sary, Rebeki i Lei. Cenotafy Abrahama i Sary zostały ustawione w ten sposób, że można je oglądać zarówno od strony meczetu jak i zbudowanej obok w 1967 roku synagogi.

Mój pobyt w sanktuarium patriarchów rozpoczynam od synagogi. Nasza niewielka grupa jest jedyną w tym miejscu, możemy więc spokojnie przyjrzeć się życiu, które w niej pulsuje. Niektórzy z obecnych tam mężczyzn  czytają Biblię, inni przyozdobieni w tałesy (chusty modlitewne) i tefilin (dwa czarne skórzane pudełeczka zawierające fragmenty Tory, umieszczane na czole i lewym przedramieniu) modlą się na głos nie skrępowani naszą obecnością, jeszcze inni rozmawiają. W jednym z pomieszczeń synagogi trwa edukacja młodych chłopców. Mam wrażenie, że wszyscy mówią, nikt nie słucha. Ale w taki sposób również uczy się Tory. Przez głośne powtarzanie i zapamiętywanie. Gdy myślę o naszych katolickich kościołach, to zachwyca mnie w nich cisza i nastrój modlitewny, którego brakuje w synagodze. Nawet przy grobach wielkich patriarchów.

Z synagogi udaję się do arabskiej części sanktuarium. Wejście prowadzi przez schody i wielobarwną bramę z czasów mameluckich. Przed wejściem do meczetu należy się odpowiednio przygotować. Mężczyźni zdejmują obuwie i zakładają pantofle, za które pobiera się opłaty przy wyjściu. Kobiety muszą ubrać się w błękitne stroje, płaszcze z kapturami na głowę; swoim wyglądem przypominają teraz członków Ku Klux Klan. Niektóre z pań protestują (bezskutecznie), inne podchodzą do nowego stroju z humorem.

Meczet swym kształtem architektonicznym przypomina kościół. Nic dziwnego, gdyż muzułmanie zmienili tylko wystrój wnętrza. „Składa się on z trzech naw, przedzielonych czterema filarami z kolumienkami o kapitelach korynckich” (D. Baldi). Moją uwagę, oczywiście oprócz cenofatów, przyciąga minbar, czyli kazalnica. Mieści się ona po prawej stronie mihrabu (niszy modlitewnej).  Została wyrzeźbiona w drewnie w Aszkelonie w 1091 roku i podarowana sto lat później przez Saladyna. Z kolei obok trybuny wykonanej z elementów chrześcijańskiego średniowiecznego prezbiterium znajduje się kopuła, a pod nią jedyne wejście do groty Makpela. Zaglądam jeszcze do małej kapliczki obok cenotafu Abrahama. Zawiera ona odcisk stopy Adama. Według legendy arabskiej praojciec ludzkości tak często modlił się w tym narożniku, że jego stopa pozostawiła wyraźny odcisk w kamieniu.

W meczecie, w przeciwieństwie do synagogi, panuje cisza. Mam więc okazję, by chwilę pomedytować. Przypominam sobie sposób, w jaki Abraham nabył to miejsce wiecznego spoczynku (Rdz 23). Na Wschodzie cześć wobec zmarłych miała wyjątkowe znaczenie. Grób był traktowany jako przedsionek ostatecznego spoczynku zmarłego. Stąd pozbawienie pogrzebu i grobu uznawano za największe nieszczęście. Uważano, że skazuje ono zmarłego na wieczny niepokój, zagubienie i odrzucenie. W obliczu takich przekonań, Abraham postanowił nabyć jedną z pieczar na miejsce grobu żony. Opis targu i umowy, charakterystyczny dla ludzi Wschodu ukazuje determinację Abrahama, wypływającą przede wszystkim z miłości do Sary. Umowa dokonuje się w sposób niemal humorystyczny poprzez serie wzajemnych komplementów i uprzejmości. Wydaje się zaszczytem dla obydwu stron. Transakcja kończy się nabyciem posiadłości, ziemi i znajdującej się na niej pieczary, w pobliżu Mamre za „niewielką cenę” czterystu syklów srebra. Owa niewielka cena była w rzeczywistości majątkiem. Wystarczy wspomnieć, że Jeremiasz zapłacił za pole siedemnaście syklów (Jr 32, 9). Mały skrawek własnej ziemi sprawił, że Abraham nie był już w ziemi kananejskiej pielgrzymem, obcym i przybyszem, ale osiadł w niej na stałe. Odtąd wokół groty Makpela będzie rozrastać się terytorium przyszłego narodu.

Gdy się zastanawiam nad śmiercią Sary i jej pochówkiem, przypominam sobie słowa kardynała Gianfranco Ravasi. Pisze on, że „dla człowieka wierzącego śmierć nie jest końcem miłości, ale jej celebrowaniem”. Te słowa dodają otuchy. Poprzez śmierć bliskiej osoby, wzajemne uczucia, doświadczenia, rozmowy, bóle i radości „sięgają Boga”. W tym sensie śmierć jest nie tylko bramą do obcego świata, ale do mieszkania, gdzie są już osoby bliskie i kochane. Im więcej bliskich nam ludzi umiera, tym większa część nas samych przebywa w domu Ojca.

Więcej w książce: „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM

]]>
Serce Ojca. Myśli do medytacji na 4 Niedzielę Wielkiego Postu, rok C https://jezuici.pl/2025/03/serce-ojca-mysli-do-medytacji-na-4-niedziele-wielkiego-postu-rok-c/ Sat, 29 Mar 2025 19:59:34 +0000 https://jezuici.pl/?p=97515 Tekst z Pisma świętego: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał na służbę do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu przymieram głodem. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników. Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec powiedział do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się weselić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Rozgniewał się na to i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego nakazu; ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął a odnalazł się” (Łk 15,11-32).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie siebie w ramionach Boga Ojca. Pozwól, aby objął cię swoim ramieniem, przytulił do siebie. Pozwól, aby również w tobie doszły do głosu uczucia, które były udziałem zagubionego syna.

Prośba o owoc medytacji: Proś o łaskę doświadczenia miłosiernej miłości Boga Ojca.

  1. Młodszy syn

W przypowieści o miłosiernym Ojcu Jezus kreśli portrety dwóch synów. Przyjrzyj się im i spróbuj w nich odnaleźć siebie. Młodszy syn żąda od ojca majątku, spadku, chce odkrywać i zdobywać świat, cieszyć się życiem. Ojciec akceptuje jego absurdalne żądanie. Odtąd syn zapomina o ojcu. Nie liczy się z jego uczuciami, oczekiwaniami, pragnieniami. Traci majątek na ucztach i zabawach z kobietami lekkich obyczajów. W konsekwencji cierpi głód i dotyka dna, pasie świnie, którym wykrada pokarm, by przeżyć. Wyzbywa się godności, stacza się najniżej, jak tylko możliwe. „Wolność” doprowadziła go do granic człowieczeństwa.

Od dna rozpoczyna się odbicie. Syn wspomina dom ojca, jego hojność, dobroć i miłość. I wzruszony, ale też wyrachowany, powraca. Wie, że nie ma żadnego prawa do niczego; jest gotów na wszystko, nawet na zrównanie z najemnikami.

Zastanów się: W jakich postawach, zachowaniach, sposobie myślenia jesteś podobny do młodszego syna? Czy nie marnujesz, nie trwonisz Bożych darów? Może  doświadczyłeś w życiu ruiny swej egzystencji? Czy w chwilach, upadków, moralnego dna, potrafisz przyznać się do winy i wrócić pokorny?

  1. Starszy syn

Starszy syn pozostaje w domu. Jest posłuszny, ułożony, wykonujący sumiennie swoje obowiązki, przyzwoity. Po prostu wzorowy syn. Zapewne przeżywał trudności z powodu odejścia brata. Czuł do niego żal. Ale później doszedł do wewnętrznej równowagi. Gdy powrócił zagubiony brat, rozgniewał się. Zarzucił ojcu niesprawiedliwość, upiększał swoje osiągnięcia, a deprecjonował brata. Zawsze był i jest sprawiedliwy. Był posłuszny; nie przekroczył żadnego zakazu. Nie stawiał ojcu wymagań. I co w zamian nie otrzymał? Starszy syn jest zazdrosny o brata, zarzuca ojcu dobroć, miłosierdzie i miłość. Zazdrość prowadzi go do smutku, który stawia go poza świętującą wspólnotą i pobudza jego „sprawiedliwy” gniew.

Pomyśl: W jakich postawach, zachowaniach, sposobie myślenia jesteś podobny do starszego syna? Jakie są twoje ukryte motywacje w zachowaniu Dekalogu? Czy twoja religijność nie jest podszyta lękiem?

  1. Ojciec

Kontempluj teraz zachowanie ojca. Jest ono nacechowane uczuciem, czułością, dobrocią, miłością, miłosierdziem. Gdy odchodzi młodszy syn, tęskni, oczekuje go. Gdy powraca emanuje radością, wybiega mu na spotkanie, ściska czule, całuje i obdarowuje prezentami. Podobna czułość cechuje ojca w relacji do starszego syna. Nie obraża się, odsuwa na bok swój honor, kodeks prawny i zachowania moralne syna. Jak dobry ojciec (i matka) nie zostawia go ze swym buntem. Wychodzi do niego i próbuje go przekonać miłością, łagodnością i wyrozumiałością.

Taki spontaniczny sposób wyrażania miłości jest bliższy matce i daleki od roli ojca w społeczeństwie patriarchalnym. Ojciec z przypowieści w jakimś mglistym stopniu oddaje, czym jest miłosierna miłość Boga. Wyraża się ona w dyskrecji, w akceptacji ryzyka wolności. Jest również nieskończenie cierpliwa. Miłość Boga przekreśla ludzką logikę dawania i brania. Zastępuje ją Boską logiką bezwarunkowego i bezinteresownego obdarowywania. Bóg Ojciec pragnie również jedności wszystkich swoich dzieci. Chce, by ich łączyła miłość. Miłosierny Ojciec będzie szczęśliwy, gdy ludzkie serca będą miłosierne i współczujące.

Zastanów się,  czy obraz miłosiernego Ojca jest ci bliski? Co cieszy Boga? Czym ty możesz przyczyniać się do Jego radości? Czy czujesz chociażby w małym stopniu miłość i serce Boga Ojca, gdy twoje dziecko lub bliski ci człowiek pobłądzi? Które cechy ojcowskie i macierzyńskie powinieneś odkrywać w sobie i rozwijać?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Bogiem Ojcem. Proś, by objawiał ci swoje miłosierne oblicze. Odmów Ojcze nasz.

Więcej w książce: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (22) – Odcienie miłości https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-22-odcienie-milosci/ Fri, 28 Mar 2025 21:46:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=97449 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o zrozumienie, że najgłębszym sensem naszego życia jest miłość Boga, która jest źródłem każdej innej miłości. Prośmy o łaskę doświadczenia miłości Boga Ojca i miłości Jezusa, którą wlewa w nasze serca Duch Święty (Rz 5, 5). Odpowiedzią na najgłębsze tęsknoty człowieka jest miłość Jezusa. Alessandro Pronzato napisze, że jest ona punktem […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o zrozumienie, że najgłębszym sensem naszego życia jest miłość Boga, która jest źródłem każdej innej miłości. Prośmy o łaskę doświadczenia miłości Boga Ojca i miłości Jezusa, którą wlewa w nasze serca Duch Święty (Rz 5, 5).

Odpowiedzią na najgłębsze tęsknoty człowieka jest miłość Jezusa. Alessandro Pronzato napisze, że jest ona punktem wyjścia, środkiem i celem a także wytłumaczeniem całej siły oddziaływania Jezusa na człowieka. Dla Jezusa liczy się zawsze najpierw człowiek. Prawo, normy, ceremoniały, etykiety, jeśli nie uwzględniają porządku miłości nie mają większego znaczenia.

Miłość Jezusa jest uniwersalna. Taka miłość nikogo nie różnicuje osób, nie wartościuje, nie wyklucza. Jezus kocha każdego człowieka takim, jaki jest. Każdy człowiek w Jego oczach jest godny uwagi, zrozumienia, życzliwości.

Miłość Jezusa do człowieka jest dojrzała. Z jednej strony jest wyrozumiały, łagodny, serdeczny. Nikogo nie oskarża, nie potępia, nie upokarza. Staje przed człowiekiem, okazując każdemu szacunek, życzliwość, sympatię, zaufanie. A z drugiej, gdy trzeba potrafi być surowy, stanowczy, niewzruszony czy zagniewany.

Jezus dostrzega w każdym człowieku okruchy dobra i wydobywa je na zewnątrz. Przedziera się przez zewnętrzny pancerz, skorupę, pod którą chroni się człowiek (bojąc się zranień), by dotrzeć do ukrytych w głębi złóż dobra i miłości.

Stara legenda azjatycka opowiada o Jezusie, który spotkał grupę ludzi dyskutującą nad zwłokami psa. Każdy oceniał szczątki psa: jest zeszpecony; pozbawiony sierści; jego skóra jest już bez wartości… Jezus wysłuchał wszystkich ocen i komentarzy, a potem wyraził swoją opinię: Jego zęby są jak prawdziwe perły.

Miłość każe Jezusowi widzieć w każdym człowieku drogocenną perłę. Dlatego zawsze kładzie nacisk na dobro, chwali, dodaje otuchy, pozwala odzyskać utraconą godność, obdarza nieustannym zaufaniem (nawet największych grzeszników, nawet ucznia po zdradzie).

Miłość Jezusa jest delikatna i cierpliwa: On trzciny zgniecionej nie złamie, ani knota tlejącego nie dogasi (Mt 12, 20). Jej cechy najtrafniej oddał św. Paweł w hymnie o miłości: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie (1 Kor 13, 4-8).

Przyjrzyjmy się teraz wybranym odcieniom miłości Jezusa.

1. Miłość do ubogich w duchu. Ludzie ubodzy (nie tylko w sensie materialnym), słabi i bezbronni, cierpiący, ludzie z marginesu, dzieci, prości i czystego serca są szczególnie bliscy sercu Jezusa. Jezus postępuje wobec nich jak ojciec lub matka, którzy poświęcają więcej czasu i uczucia dzieciom słabszym czy trudniejszym.

Dziecko, postawa dziecięctwa jest synonimem dojrzałości duchowej: Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię Moje, Mnie przyjmuje (Mt 18, 3-5).

Jezusowi nie chodzi jednak o to, byśmy całe życie pozostawali dziećmi (często infantylnymi, kapryśnymi). Pragnie raczej, byśmy stawali się dziećmi w życiu dorosłym, dojrzałym. Oznacza to rozwój duchowy w kierunku prostoty, skromności, pokory i czystości. Ewangeliczne dziecięctwo jest ciągłym uczeniem się prostoty, szczerości, czystości, miłości.

Jezus wymaga radykalnej zmiany życia, sposobu myślenia, wartościowania, działania, planowania przyszłości, I nie jest to możliwe bez postawy dziecięctwa. Aby można takie zmiany wprowadzać w życiu, trzeba wyzbyć się pychy, nadmiernych aspiracji, roszczeń, żądań. Potrzeba natomiast pokory i czystości serca. Prostota i czystość serca pozwala patrzeć na rzeczywistość oczami zdumienia, zachwytu, podziwu i wdzięczności. W przeciwnym razie pozostaje bezduszność, małostkowość, pretensjonalność.

Gilbert Chesterton napisał: Świat umrze nie z braku zadziwiających rzeczy, ale z braku zachwytu. I Alessandro Pronzato: Zawsze wzruszali mnie staruszkowie patrzący na życie jak nowicjusze. Dla nich życie nie stało się nawykiem. Posiedli oni umiejętność ciągłego zdumiewania się nim. Tacy ludzie są prawdziwymi dziećmi, w których Jezus ma szczególne upodobanie.

2. Miłość do uczniów. Szczególną miłością obdarzył Jezus swoich uczniów. Można powiedzieć, że na każdym kroku doświadczali Jego miłości. Najpierw doświadczyli miłosnego spojrzenia Jezusa, który powołał ich do wspólnoty z Sobą. Później mieszkali i żyli z Nim na co dzień i doświadczali codziennych dowodów Jego miłości, miłosierdzia, życzliwości, wyrozumiałości. Możemy przejrzeć Ewangelie pod tym kątem i niemal na każdej stronie zobaczyć Jezusa, który troszczy się o swojego ucznia.

Szczególny wymiar tej troski znajdujemy w czasie Wieczerzy Pożegnalnej (J 13, 1-17). Jezus klęka przed uczniami i obmywa im nogi. Zdejmowanie gościom sandałów i mycie ich zakurzonych stóp było posługą, którą wykonywali niewolnicy, czasami również kobiety. Nigdy jednak nie czynił tego ojciec rodziny ani mistrz wspólnoty. Woda wylewana na stopy zmywała brud. Olejek, którym smarowano stopy – goił rany. Namaszczanie stóp i zranionych miejsc oliwą było jak delikatny dotyk czułości, miłości.

Obmycie stóp uczniom rekapituluje symbolicznie wszystkie słowa i czyny Jezusa: Umiłowawszy swoich na świecie do końca ich umiłował (J 13, 1). Ten gest ukazuje logikę miłości, służby i daru. Jezus przekazuje uczniom największe przykazanie, testament: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem (J 13, 34). Testament z Wieczernika, potwierdzony na krzyżu jest dla uczniów wzorem, matrycą. Podobnie jak Jezus, uczniowie winni sobie nawzajem umywać nogi, czyli w pokorze wzajemnie sobie posługiwać, dotykać zranionych miejsc oliwą miłości, umierać jedni za drugich. Miłość Jezusa jest modelem, wzorem i miarą bezinteresownej, uniwersalnej miłości.

3. Miłość do nieprzyjaciół. Jezus uczy miłości doskonałej, która obejmuje każdego człowieka, nawet wrogów: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6, 27n). Taki rodzaj miłości jest naśladowaniem Boga Ojca, który jest dobry dla niewdzięcznych i złych (Łk 6, 35).

Przykład takiej miłości dał nam Jezus, szczególnie w czasie swojej męki. Do Judasza, który Go zdradza mówi: Przyjacielu, po coś przyszedł? (Mt 26, 50). Na krzyżu modli się za wszystkich wrogów, oprawców i prosi Ojca o przebaczenie ich zbrodni; a nawet usprawiedliwia ich nieświadomość: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). W czasie najboleśniejszych chwil, w największym cierpieniu i osamotnieniu Jezus nie myśli o sobie. Myśli o Ojcu, o swoich najbliższych, ale także o ludziach, za których cierpi, o nieprzyjaciołach.

Jezus umiera z miłości do Ojca i do człowieka: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Św. Paweł napisał: Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5, 6-8).

W sanktuarium w Betanii znajduje się mozaika przedstawiająca ptaki ciernistych krzewów. Jest wiele wersji tej legendy. Jedna z nich mówi, że w czasie, gdy samica-matka wysiaduje pisklęta, samiec troszczy się o nią, zdobywa pokarm i umila jej czas śpiewem. Gdy wyklują się młode, samiec wyśpiewuje najpiękniejszą pieśń swojego życia, a potem przebija serce w ciernistych krzewach i umiera.

Ta legenda mówi o Jezusie, który, jak ptak ciernistych krzewów, troszczy się z miłością o każdego człowieka. Z miłości do człowieka pozwala również przebić sobie serce. Serce Jezusa przebite na krzyżu to najwyższy znak miłości Boga Ojca i Jezusa do nas.

Ale jest to również legenda o nas; o naszym trudzie życia, cierpieniu i miłości. To, co najpiękniejsze i najcenniejsze rodzi się w bólu i cierpieniu. Nie ma miłości bez cierpienia. Prawdziwa miłość jest przebijaniem swego serca i wydawaniem go dla innych. Przebijanie swego ja jest zawsze bolesne i pozostawia ranę. Ale bez tej rany, bez tego cierpienia nie ma miłości. Jest egoizm. Poprzez przebijanie swego ja naśladujemy Chrystusa, zbliżamy się do Jego miłości i miłości drugiego człowieka.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jaki aspekt, cecha miłości jest mi najbliższa? A jaka najdalsza?

Dla jakich ludzi nie ma jeszcze miejsca w moim sercu?

Czego szczególnie pragnie, domaga się dziecko, które jest we mnie? Czy jest w moim życiu prostota, pokora i miłość właściwa dzieciom? Czy potrafię patrzeć na Boga, ludzi, siebie i świat w duchu zadziwienia i ciągłej świeżości? Czy tylko w kluczu rutyny i schematów?

Czy doświadczam na co dzień dotyku miłości Jezusa? W czym to się konkretnie przejawia?

Czy tęsknię za czułością i jestem czuły wobec siebie? Czy potrafię dotknąć drugiego człowieka w sposób czuły? Czy jestem jak oliwa, balsam na rany moich bliźnich czy raczej kimś, kto je zadaje?

Kogo chciałbym dziś dotknąć moimi rękami? Przed kim chciałbym otworzyć swoje serce, okazać miłość i życzliwość?

Kto dziś jest moim największym wrogiem?

Czy godzę się na cierpienie, które jest przebijaniem mojego ja?

Do jakich granic byłbym zdolny posunąć się z miłości?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (21) – Jezus wobec cierpienia https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-21-jezus-wobec-cierpienia/ Thu, 27 Mar 2025 15:47:17 +0000 https://jezuici.pl/?p=97421 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o naśladowanie Jezusa w niesieniu codziennego krzyża. Choroba, cierpienie, ból, chociaż stanowią część naszej egzystencji, nie są celem samym w sobie. Źle rozumiana duchowość prowadzi do mistyfikacji cierpienia. W historii duchowości istniały niejednokrotnie kierunki i tendencje prowadzące do uświęcania bólu; zachęcające, by poszukiwać cierpienia, kochać je i prosić o nie. […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o naśladowanie Jezusa w niesieniu codziennego krzyża.

Choroba, cierpienie, ból, chociaż stanowią część naszej egzystencji, nie są celem samym w sobie. Źle rozumiana duchowość prowadzi do mistyfikacji cierpienia. W historii duchowości istniały niejednokrotnie kierunki i tendencje prowadzące do uświęcania bólu; zachęcające, by poszukiwać cierpienia, kochać je i prosić o nie. Tendencje te prowadziły wiele pobożnych osób do świętości, ale były również przyczyną fałszywie rozumianej duchowości.

Z drugiej strony błędem jest przemilczanie cierpienia, ucieczka przed nim (np. w alkohol, narkotyki, świat wirtualny, pracoholizm), paniczny lęk, usuwanie ludzi chorych od społeczeństwa, czy tworzenie iluzji świata bez cierpienia i bólu (reklama i promocja młodości, cuda współczesnej medycyny).

W rzeczywistości Bóg stworzył wszystko dobre, a więc pozbawione braków, jakim jest cierpienie (zob. Rdz 1). Pan Bóg nie powołał nas do cierpienia, ale do szczęścia z sobą, do miłości. Stąd cierpienie, które jest związane z życiem na ziemi i które najczęściej jest konsekwencją grzechów naszych i innych, ma charakter przejściowy; nie jest celem, ale środkiem.

Bóg w Jezusie wszedł w ludzkie cierpienie. Jezus nie unika cierpienia. Nie szuka go, ale gdy przychodzi, zmierza się z nim. W obliczu cierpienia jest nam bardzo bliski. Z lękiem błaga Ojca, by zaoszczędził Mu cierpienia: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! (Łk 22, 42). Na krzyżu nie dziękuje Ojcu za śmierć, ale wyjawia swoją tragiczną samotność: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27, 46).

Jezus nie był nigdy obojętny wobec ludzkiego bólu. Św. Marek w rozdziale trzecim swojej Ewangelii ukazuje nam niezliczone tłumy cierpiących, którzy cisną się do Jezusa z wszystkich stron, w nadziei, że zostaną uzdrowieni: Jezus zaś oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć (Mk 3, 7–10). Jest to obraz – getto z jednej strony dramatu, cierpienia, niepokojów, beznadziei a także rywalizacji, zazdrości, a z drugiej strony oczekiwań, pragnień, nadziei. Jakby cały ból świata cisnął się do Jezusa. Tłum ludzi widzi w Jezusie jedyną nadzieję ratunku. Jezus walczy z cierpieniem, bólem, uzdrawia, przywraca człowiekowi właściwą mu godność i piękno. W ten sposób kontynuuje piękno Bożego stworzenia.

Jezus nie uświęca bólu ani nie błogosławi. Cierpienie nie pozostawia Go nigdy obojętnym. Ale z drugiej strony nie uwalnia od niego całkowicie. Gdy uzdrawia chromego, każe mu wziąć swoje łoże (J 5, 1nn). Łoże – to znak choroby, paraliżu, skrępowania, niepewności. Uzdrowienie nie oznacza całkowitego wyzwolenia od łoża: od niepewności, choroby, zniewoleń, trudu egzystencji. Pozostawione łoże jest znakiem, który przypomina, kim jesteśmy, przypomina słabość i kruchość życia i kieruje do Boga.

Gdy św. Paweł prosił o uwolnienie od cierpienia, otrzymał zapewnienie o łasce, która pozwoli mu go podjąć, zmierzyć się z nim: Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz /Pan/ mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny ( 2 Kor 12, 7-10). Jezus nie znosi cierpienia, ale napełnia je miłością. Cierpienie Jezusa jest miłością Ojca i Syna do człowieka, do nas. Pisze św. Paweł, że Jezus umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2, 20), a św. Jan dodaje: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (J 3, 16).

Jezus przyszedł pokazać nam, że cierpienie, chorobę, śmierć może pokonać tylko miłość, nie środki znieczulające ani cudowne uzdrowienia. Miłość nadaje sens wszystkiemu i pozwala znosić najcięższe trudy. Dramat człowieka nie polega na tym, że cierpi, ale na tym, że jest to cierpienie zmarnowane, niepotrzebne, odrzucone. Gdy brakuje miłości jako sensu cierpienia, staje się ono niemożliwe do udźwignięcia.

Raoul Follereau, wielki orędownik trędowatych, opowiadając o swoim pobycie w leprozorium na jednej z wysp Oceanu Spokojnego wspomina starca, który mimo ogromnego bólu i cierpienia był pogodny i radosny. Follereau zauważył, że codziennie z trudem przemieszczał się w kierunku ogrodzenia leprozorium i oczekiwał na spotkanie starej kobiety. Gdy Follereau zapytał o tę kobietę, trędowaty opowiedział mu swoją historię: To moja żona. Zanim tutaj przyszedłem, ona mnie leczyła, w tajemnicy przed wszystkimi, czym tylko mogła. Pewien czarownik dał jej jakąś maść, którą codziennie smarowała mi twarz. Zagoiła się jednak tylko część policzka, gdzie mogła składać swój pocałunek… Kiedy wszystkie starania okazały się beznadziejne, wtedy mnie zabrano i przyprowadzono tutaj. Ona podążyła za mną. Kiedy widzę ją każdego dnia, wiem, że żyję tylko dzięki niej i jedynie dla niej.

Warto jeszcze wspomnieć o innym rodzaju cierpienia, nie chcianym przez Boga. Jest to ból, który rodzi się z naszego subiektywizmu, z naszej nadwrażliwości, płytkości czy głupoty; ból, który zadajemy sobie sami. Taki ból nie jest krzyżem, ale niepotrzebnym cierpieniem, który należy eliminować.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Co mnie najbardziej boli, co jest źródłem mojego cierpienia?

Jakie chore miejsca mojego życia wymagają spojrzenia i miłości Jezusa?

Czy jestem wrażliwy na cierpienie innych? Jak zachowuję się wobec ludzi dotkniętych cierpieniem, śmiercią kogoś bliskiego?

Czy mam zdrowe podejście do cierpienia? Czy nie próbuję uciekać przed cierpieniem; zagłuszać myśli o cierpieniu? Czy nie wyszukuję sobie cierpienia zastępczego, by uniknąć konfrontacji z rzeczywistymi problemami mojego życia?

Czy widzę sens mojego cierpienia? Czy widzę związek pomiędzy cierpieniem i miłością?

Jak zachowuję się, gdy dotyka mnie cierpienie?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Stock

]]>
Śladami Starego Testamentu (4) – Mamre https://jezuici.pl/2025/03/sladami-starego-testamentu-4-mamre/ Thu, 27 Mar 2025 10:12:34 +0000 https://jezuici.pl/?p=97404 W połowie drogi między Hallul a Hebronem znajdują się ruiny Mamre (Ramat al-Chalil). Al-Chalil w języku arabskim oznacza „przyjaciel Boga”. Tytuł ten został nadany Abrahamowi. Według tradycji w tym miejscu rosły dęby Mamre, pod którymi Abraham gościł Boga. Na miejscu, którego dotykał sam Bóg, znajdują się obecnie pozostałości sanktuarium z okresu Heroda, Hadriana, Konstantyna, patriarchy Modesta i […]]]>

W połowie drogi między Hallul a Hebronem znajdują się ruiny Mamre (Ramat al-Chalil). Al-Chalil w języku arabskim oznacza „przyjaciel Boga”. Tytuł ten został nadany Abrahamowi. Według tradycji w tym miejscu rosły dęby Mamre, pod którymi Abraham gościł Boga.

Na miejscu, którego dotykał sam Bóg, znajdują się obecnie pozostałości sanktuarium z okresu Heroda, Hadriana, Konstantyna, patriarchy Modesta i czasów arabskich. „Cześć dla «drzewa Abrahama» przerodziła się wkrótce w kult bałwochwalczy, przeciw któremu występowali prorocy. W myśl reformistycznych zarządzeń Jozjasza kult w Mamre musiał ustać”(D. Baldi). Jednak lud nie zapomniał o tym miejscu. Szczególny rozkwit Mamre przypada na czasy edomickie oraz rzymskie. Herod Wielki otoczył plac wokół sanktuarium murem, który jednakże nie został ukończony. Pozostałe do dziś monumentalne bloki „przywodzą na myśl konstrukcje Heroda, ale zastosowana tu technika (brak wypukłości na licach kamieni) jest całkiem inna. Charakterystyczne cechy kamieniarki herodiańskiej pojawiają się tu i tam – na przykład baza pilastra” (J. Murphy-O’Connor).

W czasach rzymskich Mamre zostało podniesione do rangi centrum handlowego. Stacjonował w nim rzymski garnizon, który posiadał również swoją świątynię. Kolejna, tym razem chrześcijańska została zbudowana w 325 roku przez Konstantyna na prośbę jego teściowej Eutropii, która pragnęła wykorzenić kult pogański. Efekt był taki, że Mamre stało się ośrodkiem kultu pogańskiego, żydowskiego i chrześcijańskiego, by wreszcie popaść w zapomnienie w czasie najazdu arabskiego (VII wiek).

Dzisiaj w Mamre można oglądać pozostałości starożytnego sanktuarium. „Wejście do sanktuarium prowadziło przez «drogę świętą» z dwiema wieżami, które zdaniem archeologów pochodzą z okresu izraelickiego (1200-600 prz. Chr.). W najgłębszych warstwach odkryto przedmioty z terrakoty, datowane na czasy Abrahama” (D. Baldi). Ponadto pokazuje się studnię wykutą, według tradycji, przez samego Abrahama, w cieniu której  odpoczywali Najdostojniejsi Goście. Zachowane fragmenty bazyliki konstantyńskiej wskazują na klasyczny bizantyjski układ.

Gdy spoglądam na ruiny sanktuarium ogarniają mnie uczucia wewnętrznego smutku. Czcigodne miejsce, uświęcone obecnością samego Boga, na którym przez setki lat oddawano cześć Jahwe, pozostaje dziś niemal zapomniane. Zamiast „świętej drogi” współczesna ulica, zamiast bramy wejściowej obskurny barak, w którym można nabyć bilety u administrującej to starożytne miejsce arabskiej kobiety. Wokół sanktuarium współczesne wieżowce i tętniące życiem miasto. Gdy zwiedzam sanktuarium towarzyszy mi krzyk arabskich chłopców z pobliskiej szkoły, którzy na dziedzińcu przylegającym do stanowiska archeologicznego uczestniczą w zajęciach wychowania fizycznego. Zastanawiam się, czy są świadomi historii, która dokonała się w tym miejscu. Studnia Abrahama, przy której podejmował Gości, znajduje się w dość opłakanym stanie, wciśnięta w róg herodiańskich murów. Nad nią góruje nowoczesny meczet Abrahama. Ten smutny widok rodzi myśli o przemijaniu. Cóż, wszystko ma swój czas i wszystko jest krótkotrwałe, przemijalne, jak podkreśla z melancholią biblijny Kohelet.

Z tą smutną refleksją udaję się do posiadłości Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Na jego posesji znajduje się Monaster Trójcy Świętej i Świętych Praojców. Ta dwudziestowieczna budowla w swojej architekturze nawiązuje do zamków średniowiecznych. W cerkwi znajdują się trzy ołtarze: Świętych Praojców, Trójcy Świętej i świętego Mikołaja.

W pobliżu monasteru rośnie drzewo, przy którym, według tradycji, Abraham gościł Boga; nazwane zostało „dębem Abrahama”. W rzeczywistości ma około sześćset lat. „Dąb Abrahama” zaczął obumierać już w XIX wieku, a ostatnie zielone liście oglądano na nim pod koniec ubiegłego wieku. Jednak obok niego rośnie już nowy pęd, który przejmie rolę swojego przodka.

Obok „dębu Abrahama” rosną inne, młodsze. Zatrzymuję się na chwilę w ich cieniu, „w najgorętszej porze dnia”, by przypomnieć sobie historię odwiedzin Boga w Mamre (Rdz 18, 1-15).

Gminna opowieść mieszkańców okolic Morza Martwego ukazuje bliskość i zażyłość relacji Boga z Abrahamem. „Uderza” w niej najpierw pora wizyty. Bóg odwiedza przyjaciela, gdy wypoczywa przed namiotem w najgorętszej porze dnia. Wśród ludów nomadycznych nie jest to pora wizyt, lecz sjesty. Abraham jednak nie reaguje opieszale ani obojętnie z  powodu nieoczekiwanej wizyty. Przeciwnie, przyjmuje nieznanych mu jeszcze wędrowców z całą wschodnią gościnnością i hojnością, jak przyjaciół. Niczego nie szczędzi. Służy wszystkim, co posiada.

Gościnność należała do najważniejszych cnót ludów patriarchalnych. Wśród Beduinów gość był mile widziany przez trzy i jedną trzecią dnia; był to czas potrzebny na „przetrawienie pokarmu” przygotowanego przez gospodarza. Późniejsza tradycja żydowska nakazywała w dniach Paschy trzymać drzwi wejściowe jedynie przymknięte, aby przychodzący Mesjasz, a także ubodzy, cudzoziemcy, wędrowcy mogli zasiąść do uczty paschalnej. W podobnym duchu pisze autor listu do Hebrajczyków: „Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę” (Hbr 13, 2).

Na gościnność Abrahama Bóg odpowiada obietnicą. Obiecuje mu potomka. Abraham był już człowiekiem starym i w jakimś stopniu sfrustrowanym, skrzywdzonym przez życie. Jego żona Sara była bezpłodna. Ponadto żył pod namiotami, nie posiadał kawałka ziemi. Te dwa braki były według starożytnych przekonań znakiem braku błogosławieństwa Boga.  Bóg nawiedzając Abrahama odpowiedział na jego ból i niespełnione marzenia.

Wobec takiej obietnicy Sara „uśmiechnęła się” sceptycznie. Podobnie jak Abraham była w podeszłym wieku i pogodziła się już z brakiem potomstwa. Jednak Bogu nie spodobał się jej brak zaufania i wiary. Odpowiedział wówczas, jak całe wieki później Maryi: „Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?” (Rdz 18, 14). Ponad niedowierzającym uśmiechem Sary (jak również Abrahama) rozległ się jeszcze śmiech, tym razem Pana Boga: śmiech wyrażony w imieniu ich syna, Izaaka. „Izaak” znaczy: „Jahwe (Bóg) się zaśmiał”.

(U)śmiech jest objawem zdrowego życia duchowego. „Śmieje się Ten, który mieszka w niebie” – pisze Psalmista (Ps 2, 4). Tym bardziej śmieje się człowiek. Śmiech łączy, pozwala nabierać dystansu, daje optymizm i odwagę, by podejmować trud codziennego życia. Nadaje codzienności smak pogody, lekkości, uwalnia od banalności i nudy. Śmiech tworzy atmosferę przyjaźni i prowadzi do afirmacji życia. Dlaczego jednak tak rzadko gości na naszych ustach i w naszych sercach?

 

Więcej w książce: „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (20) – Jezus wobec prób https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-20-jezus-wobec-prob/ Wed, 26 Mar 2025 09:16:09 +0000 https://jezuici.pl/?p=97372 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o naśladowanie Jezusa w niesieniu codziennego krzyża. W ludzką kondycję wpisane jest również cierpienie. Jezus, podobnie jak my, doświadczał codziennego trudu i udręki, jakie niesie praca, wysiłek, niepowodzenie, samotność, płacz, ból, strach… Jako człowiek Jezus doświadczał całej kondycji ludzkiej, z wyjątkiem grzechu. Próby w życiu Jezusa mają różnorodny charakter, niemniej […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o naśladowanie Jezusa w niesieniu codziennego krzyża.

W ludzką kondycję wpisane jest również cierpienie. Jezus, podobnie jak my, doświadczał codziennego trudu i udręki, jakie niesie praca, wysiłek, niepowodzenie, samotność, płacz, ból, strach… Jako człowiek Jezus doświadczał całej kondycji ludzkiej, z wyjątkiem grzechu.

Próby w życiu Jezusa mają różnorodny charakter, niemniej towarzyszą Mu w ciągu całego ziemskiego życia. Możemy je podzielić schematycznie (za kardynałem Carlo Martinim) na trzy rodzaje:

1. Próby osobiste. Na próbę wystawiają Jezusa faryzeusze, żądając znaku, kwestionując Jego kompetencje (Mk 8, 10nn; 11, 27nn). Próbą jest brak wiary człowieka w moc Jezusa, pomimo licznych znaków i cudów; Jezus musi nieustannie zmierzać się ze słabością ludzką i brakiem zaufania. Te ciężkie próby rodzą zniecierpliwienie i gorzkie słowa: O , plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? (Mk 9, 19).

Jednak najcięższą osobistą próbą Jezusa jest próba cierpienia. W Ogrodzie Oliwnym doświadcza trwogi, strapienia, smutku, samotności… (Mk 14, 32-52). Są to chwile, w których chciałoby się wszystko porzucić, byle nie cierpieć.

Podobne stany przeżywali wielcy mistycy. Jan od Krzyża nazwie ten stan nocą ciemną, a św. Ignacy strapieniem duchowym. Św. Teresa z Lisieux pisze, że gdy przeżywała podobne stany cierpienia wpatrywała się w figurę Matki Bożej i prosiła Maryję o pomoc: Och jakże gorąco się do Niej modliłam, ale to czysta agonia bez pocieszenia. Nigdy nie przypuszczałam, że można tyle cierpieć. Nigdy!

            Próbę cierpienia w Ogrojcu przezwycięża Jezus posłuszeństwem Ojcu: nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie! (Mk 14, 36). Przezwycięża również usilną modlitwą: pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił  (Łk 22, 44).

W Ogrojcu Jezus przeżywa również próbę samotności. W czasie zmagania się z pokusą rezygnacji z cierpienia, uczniowie śpią. Później, w czasie pojmania, wszyscy uciekną, pozostawiając Go samego. Najdrożsi przyjaciele, nie uczynili nic, aby Jezusa pocieszyć i ulżyć Mu w próbie.

Próbę samotności przezwycięża Jezus świadomością bliskiej więzi z Ojcem i miłością do Ojca. W Ogrojcu Jezusa umacnia Anioł. Na krzyżu nie będzie nawet tego umocnienia. Będzie umierał w całkowitej samotności i opuszczeniu, nawet przez Ojca.

Jeszcze jedną bolesną próbą Ogrojca jest porażka w przyjaźni. Przyjaciele Jezusa w chwili próby zawiedli. Judasz zdradził, Piotr wyparł się Go trzykrotnie, inni uczniowie nie mieli odwagi, by nadal przy Nim trwać. Jezus mimo tego nadal kocha swych przyjaciół. Pomimo ich niewierności, sam jest wierny.

2. Próby rodzinne. Jezus doświadcza również trudności i prób ze strony własnej rodziny. Krewni Jezusa nie rozumieją Go. Gdy przeżywa trudne chwile, nie pocieszają Go ani nie umacniają; nie występują w Jego obronie. Co więcej wydaje się nawet, że akceptują opinie o Jego szaleństwie; pragną Go powstrzymać przed dalszą działalnością (Mk 3, 20n).

Bracia Jezusa nie rozumieją Jego misji otrzymanej od Ojca; jeśli nawet widzą czyny Jezusa, to oczekują królowania spod znaku sukcesu, honoru, prestiżu (podobnie jak uczniowie). Dlatego chcą, by Jezus publicznie okazał swoją moc (J 7, 3n).

Do prób rodzinnych można zaliczyć także nieporozumienia z uczniami. Uczniowie to druga rodzina Jezusa (Mk 3, 35). I ta rodzina ciągle jest daleka od myśli i życia Jezusa, ciągle Go nie rozumie, kwestionuje, wystawia na próbę. W rzeczy samej uczniowie są zafascynowani Jezusem, podziwiają Go, kochają, ale mimo to, On ciągle przerasta ich sposób myślenia i życia. Jezus daje temu wyraz w gorzkich wyrzutach: Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? […] Jeszcze nie rozumiecie? (Mk 8, 17nn).

Jezus myśli i żyje w kategoriach królestwa Bożego, uczniowie wciąż myślą schematami i kategoriami świata: nie chcą stracić własnych, utrwalonych zabezpieczeń, ufają bardziej sobie.

Na próbę wystawia Jezusa również Jego najbliższy przyjaciel, Piotr, który nie rozumie sensu cierpienia Jezusa (Mt 16, 21-23). Gdy Jezus zapowiada mękę i śmierć, Piotr czuje się zobowiązany, by Go pocieszyć. Nie chce jednak kompromitować Mistrza, więc czyni to dyskretnie. Jest to jedyny przypadek w Ewangelii, kiedy Jezusa upomina Jego uczeń.

Jezus odpowiada bardzo mocno: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz ludzki (Mt 16, 23). Jezus nazywa Piotra szatanem. Nie czynił tego wobec największych grzeszników, faryzeuszy, ani nawet wobec Judasza.

Piotr odrzuca krzyż,  chce prostować drogi Boga, poucza Go, jaki powinien być, jak Go sobie wyobrażają ludzie. Piotr idzie po linii braci Jezusa – oczekuje od Mesjasza ziemskich profitów.

3. Próby społeczne i polityczne. Jezus napotykał również na ciągłe niezrozumienie u władz. Przywódcy religijni i polityczni Izraela okazywali Mu niechęć i wystawiali na liczne próby, chcąc Go zdyskredytować.

Natomiast Jezus był niezmiennie życzliwy każdemu człowiekowi; również władzy. Nigdy nie wykorzystuje swojej popularności,  jest posłuszny Prawu, nie występuje przeciw autorytetom, nie stawia żadnego oporu (ani czynnego ani biernego), kieruje się z odwagą do celu.

Nie daje się również zniechęcić ani zastraszyć. Gdy  w rodzinnym Nazarecie zostaje wyrzucony z miasta, przechodzi pośród prześladowców i oddala się (Łk 4, 30).  Gdy Herod nastaje na Jego życie, odpowiada: Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą. (Łk 13, 32n). Jezus nie nigdy schodzi z drogi do swego celu. Nawet groźby Heroda i niebezpieczeństwo śmierci nie stanowią przeszkody.

Wszystkie próby Jezusa związane są z cierpieniem, bólem. Po ludzku patrząc, Jezus poniósł podwójną porażkę: porażkę w przepowiadaniu słowa, które zostało odrzucone przez elity religijne i polityczne Izraela, niezrozumiane przez uczniów i podeptane przez lud; i porażkę w przyjaźni – został niezrozumiany i zdradzony przez najbliższych przyjaciół. Dlatego musiał dopełnić swoją misję śmiercią. Oddał życie, aby uczniowie i każdy człowiek mógł zrozumieć miłość Boga Ojca. Poprzez największą próbę – cierpienie i śmierć, wypełnił do końca misję objawienia światu oblicza miłości Ojca.

          Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie doświadczenia życiowe są dla mnie największą próbą?

Jak zachowuję się w czasie prób?

Czy jestem wierny sobie, swojemu powołaniu, celowi życia mimo trudności, sprzeciwów?

Kiedy czuję się samotnie? Jak reaguję w obliczu samotności?

Czy doświadczyłem uczucia opuszczenia? Jak przeżywam porażki w przyjaźni?

Jak reaguję, gdy inni nie rozumieją mnie, moich pragnień, potrzeb, oczekiwań…?  Jak reaguję wobec niezrozumienia ze strony najbliższych?

Czy w obliczu prób potrafię na nowo zaufać człowiekowi? Czy potrafię zaufać sobie? Czy potrafię zaufać Bogu?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

]]>
Wybrał dla siebie najlepszą Matkę https://jezuici.pl/2025/03/wybral-dla-siebie-najlepsza-matke/ Tue, 25 Mar 2025 12:47:52 +0000 https://jezuici.pl/?p=97362 Dziewicy było na imię Maryja Nazaret, położony w dolnej Galilei, w czasach Jezusa był niepozorną wioską liczącą kilkaset mieszkańców. W Starym Testamencie był zupełnie nieznany, natomiast w nowej erze spoglądano nań z pewną dozą pogardy: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1,46). Dziś jest niemal 80-tysięczną aglomeracją i największym arabskim miastem w Izraelu. […]]]>

Dziewicy było na imię Maryja

Nazaret, położony w dolnej Galilei, w czasach Jezusa był niepozorną wioską liczącą kilkaset mieszkańców. W Starym Testamencie był zupełnie nieznany, natomiast w nowej erze spoglądano nań z pewną dozą pogardy: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1,46). Dziś jest niemal 80-tysięczną aglomeracją i największym arabskim miastem w Izraelu. W sercu każdego chrześcijanina ma szczególne miejsce. Tu bowiem zaczęła się historia zbawienia, gdy anioł nawiedził Maryję, zapowiadając tajemnicę Wcielenia. Wśród tych wzgórz przeżywał swoje dzieciństwo, czas dojrzewania i młodość Jezus. Tu także pracował jako rzemieślnik pod okiem Józefa.

Nazwa miasta wywodzi się z hebrajskiego necer – „odrośl, pęd, gałązka”. Odzwierciedla nadzieje jego mieszkańców na przyjście Mesjasza: „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści odrośl z jego korzeni” (Iz 11,1). Inna etymologia odwołuje do topografii tego miejsca: „wysokie położenie wioski w stosunku do wschodniej równiny stało się powodem, że tych kilka na wpół troglodycznych izb-pieczar nazwano osiedlem Nasrath, Nasrah, co pierwotnie znaczyło: «strażniczka», «strzegąca»” (G. Ricciotti).

W czasach Jezusa mieszkańcy Nazaretu trudnili się rolnictwem. Część z nich, jak na przykład Józef, mąż Maryi, podejmowali pracę rzemieślniczą w pobliskim Seforis. Odbudowa tego miasta przynosiła Nazaretańczykom  niewymierne korzyści: „Bliskość dużego ośrodka zmniejszała koszty transportu i czyniła opłacalnymi wysokowartościowe, pracochłonne uprawy ogrodnicze niezbędne na targowiskach w Seforis. W zamian miasto dawało wieśniakom zatrudnienie oraz zapewniało im towary i usługi, jakich nie znajdowali u siebie. Tam płacili podatki, odwiedzali sądy i banki (zob. Mt 25,27), a także słuchali nowin z dalszego świata” (J. Murphy-O’Connor, cyt. za W. Harrington). Życie Nazaretu i Seforis zdominowane było przez kulturę żydowską, niemniej silne wpływy wywierała również kultura hellenistyczna.

W takim środowisku żyła „Dziewica poślubiona mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja” (Łk 1,26). Imię Maryja, w języku hebrajskim Miriam albo Mariam, w czasach Jezusa było stosunkowo częste. Niemniej w Starym Testamencie występuje tylko raz. Nosiła je siostra Mojżesza i Aarona (Wj 6,20). Znaczenie tego imienia, mimo niemal siedemdziesięciu hipotez, jest wciąż niepewne. Najczęściej przyjmuje się, iż pochodzi od rdzenia egipskiego i oznacza „umiłowana przez Jahwe”. Inni badacze wskazują na popularny źródłosłów aramejski mar(a), mary. W tym przypadku imię to brzmi „pani” (włoski odpowiednik to „madonna”).

Józef, mąż Maryi, pochodził z królewskiego rodu Dawida. „Nie powinno nas dziwić, że potomkowie sławnego niegdyś rodu zamieszkują tak nędzną wioskę i tak odległą od Betlejem – kolebki swych przodków. Już od paru wieków pokolenie Dawida prowadziło żywot odosobniony, daleki od tradycyjnych splendorów. Nawet w czasach powstania narodowego za Machabeuszów nie wyróżniło się żadnym wybitnym czynem. Taki czysto prywatny tryb życia spowodował rozproszenie się po całej Palestynie resztek  potomków tego sławnego niegdyś rodu. Nie zapominali jednak o swych więzach z miejscem, z którego się wywodzili” (G. Ricciotti). Jeśli chodzi o pochodzenie Matki Jezusa, uczeni nie są w tym punkcie zgodni. „Pochodzenie Maryi z pokolenia Dawida nigdzie nie jest w Ewangeliach ani wykluczone, ani pozytywnie stwierdzone” (K. Romaniuk).

Maryja była dziewicą. „W judaizmie mianem «dziewicy» określano zwykle młode dziewczęta, czternastoletnie lub młodsze. Słowo, którego Łukasz używa tutaj na oznaczenie «dziewicy», wskazuje, że nie miała kontaktów seksualnych z mężczyzną” (C. Keener). O dzieciństwie Maryi mówią jedynie źródła apokryficzne. Według nich Joachim, ojciec Miriam, ślubował, że córka otrzyma wzorowe wychowanie religijne i zostanie przeznaczona do służby Bogu. Z kolei matka, Anna, bardzo wcześnie nauczyła Ją czytania i szycia. Według Protoewangelii Jakuba Maryja była uzdolnioną hafciarką i została wybrana do wykonania cennej purpurowej zasłony w świątyni jerozolimskiej. Apokryfy przekazują ponadto, że od trzeciego do czternastego roku mieszkała na stałe przy świątyni, gdzie obcowała z aniołami i żywiła się dostarczanym przez nich pokarmem. Egzegeci są w tym punkcie bardziej ostrożni. „Idea takiej konsekracji byłaby niezrozumiała w środowisku żydowskim sprzed dwóch tysięcy lat, a także trudna do pogodzenia z faktem zawarcia przez Maryję małżeństwa. W pełni logiczna wydaje się natomiast hipoteza, w myśl której Najświętsza Dziewica sama, pod wpływem Ducha Świętego, już w dzieciństwie poświęciła się Panu” (F. Fernandez-Carvajal).

W Nazarecie Maryja mieszkała w swoim domu rodzinnym. Był on „niewielki, urządzony z prostotą, ubogi i czysty. Najnowsze odkrycia wskazują, że przylegał on do groty skalnej, która pełniła funkcję piwnicy, spiżarni i magazynu. Przechowywano w niej ziarno na przemiał, wino i oliwę… Bogactwem tego domu była z pewnością Maryja. Utrzymywała Ona porządek, czystość, urozmaicała wnętrze skromnymi ozdobami, tymi zwykłymi czynnościami wyrażając ład panujący w Jej duszy” (F. Fernandez-Carvajal).

W tak zwyczajnym i prostym środowisku, na peryferiach ówczesnego świata, w pogańskiej Galilei, z dala od Świętego Miasta i świątyni poza czasem liturgii ( jak to ma miejsce w przypadku zwiastowania narodzin Jana Chrzciciela) zaczyna się historia obecności Boga na ziemi. Co więcej, wcielenie swojego Syna Bóg niejako uzależnia od zgody będącej na marginesie ówczesnego życia społecznego kobiety: „Dla tamtej mentalności i czasów jest to wstrząsające: historia zbawienia toczyła się do tej pory po torach męskich, pozostawiając kobietom role epizodyczne. A teraz to kobieta staje się protagonistką, spychając na margines męskie postacie” (M. Orsatti).

Pan Bóg mógłby zbawić świat jednym aktem woli, jednym słowem, a jednak nie czyni tego. Mógłby zbawić świat bez człowieka, a jednak wybiera drogę współpracy. Mógłby uczynić to w sposób cudowny, spektakularny, a wybiera drogę cichości, prostoty, pokory i ubóstwa swoich stworzeń, jak trafnie stwierdza święty Paweł: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co [w ogóle] nie jest wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga” (1 Kor 1,27-29). Zarówno Maryja jak i Józef nie zasłużyli sobie na zaszczyt, jaki ich spotkał; to czysty dar, łaska. Bóg w swych wyborach i działaniu jest wolny. Człowiek nigdy nie wniknie w Jego logikę. Kieruje się bowiem logiką świata, która promuje wielkość, bogactwo, zaszczyty i sławę; Boża logika, przeciwnie, „wywyższa pokornych” (Łk 1,52).

       Pytania do refleksji:

  • Jakie jest tło kulturowe twego pochodzenia?
  • Co wiesz o swoich przodkach?
  • Jak wspominasz swój dom rodzinny?
  • Czego głównie nauczyła cię matka, a czego ojciec?
  • Jak wyobrażasz sobie Maryję? Które atrybuty Jej fizycznego i duchowego piękna cenisz sobie najbardziej?
  • Co sądzisz o tajemniczym działaniu Boga? Czy nie próbujesz zrozumieć Go przez pryzmat własnych ograniczeń?

Pełna łaski

Do domu Maryi w Nazarecie „ posłał Bóg anioła Gabriela” (Łk 1,26). Jest on pierwszym aniołem znanym z imienia. Po raz pierwszy pojawia się w księdze Daniela (Dn 8,15nn). Gabriel oznacza „Bóg jest mocny” lub „mąż Boży”. Należy do siedmiu archaniołów otaczających tron Boga. Według tradycji odpowiada za ogród rajski. Ponadto przypisuje się mu inne działania, na przykład pochowanie Mojżesza czy zniszczenie wojsk asyryjskich. „Przedstawiany jest jako uskrzydlony, młodzieńczy anioł o cechach androgenicznych; niekiedy jego głowę zdobi diadem. Atrybutem Archanioła Gabriela jest lilia, kwiat który przyniósł Marii w scenie Zwiastowania” (R. Giorgi).

Anioł w widzialnej postaci „wszedł do Niej” (por. Łk 1,28). Zapewne w tym przypadku nie chodzi jedynie o biedną izdebkę, którą zamieszkiwała Maryja. „Bliższe prawdy będzie zauważenie, że anioł wszedł nie do zewnętrznego pomieszczenia, lecz do wnętrza Maryi – do Jej modlitwy. (…) Jej modlitwa żyje słuchaniem, a jeśli wcześniej otwierała się na słowo Pisma, była to lektura duchowa, zasłuchana w odczytywane słowo, wysłuchująca Ducha, który wyraża przez nie więcej, aniżeli zawiera litera” (J. Bolewski).

Pierwsze słowa posłańca Bożego zawierały pozdrowienie: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami” (Łk 1,28). Powitanie to odbiega od tradycyjnej formuły hebrajskiej shalom. Gabriel posługuje się grecką formułą chaire, którą można przetłumaczyć słowami: „raduj się, wesel się”. Występuje ona niekiedy jako zwykła forma pozdrowienia. Jednak w tym przypadku odwołuje do Księgi Sofoniasza: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem!” (So 3,14, por. Za 2,14). To wezwanie skierowane do całego Izraela. „Maryja jawi się w swej osobie jako Córa Syjońska. Obietnice dotyczące Syjonu spełniają się w Niej w sposób nieoczekiwany. Maryja staje się Arką Przymierza, miejscem rzeczywistego zamieszkania Pana. (…) W pozdrowieniu anielskim rozlega się akord, który nie przestaje potem rozbrzmiewać przez całą historię Kościoła, a jego treść można również dosłyszeć w podstawowym słowie, którym określa się całe chrześcijańskie głoszenie: Evangelium – «radosna nowina»” (Benedykt XVI).

Gabriel tłumaczy dalej, co winno być powodem radości Maryi. Jest pełna łaski. „W języku greckim te dwa słowa: «radość» i «łaska» (chara i charis), wywodzą się z tego samego korzenia. Radość i łaska są nierozłączne” (Benedykt XVI). Według biblistów występujące w tekście greckim wyrażenie kecharitomene uwydatnia tryskające i zachwycające piękno dziewczyny. Słowa anioła można więc również przełożyć w taki sposób: „Raduj się Ty, która zostałaś uczyniona przepiękną, Ty, która jesteś uosobionym pięknem” (I. Gargano). Maryja od początku swej egzystencji jest piękna, wybrana jako pełna wdzięku i łaski w oczach Boga. Do Niej można odnieść słowa Izajasza: „Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię” (Iz 49,1). „«Łaski pełna» to nie stan, który ma dopiero nastąpić, jako rezultat orędzia przekazanego jej przez anioła, lecz zakończone działanie z przeszłości, którego skutki trwają po teraźniejszość. Przez wzgląd na misję, którą ma jej za chwilę powierzyć Bóg, Maryja została już wcześniej przemieniona przez łaskę. Ta przemiana definiuje odtąd jej tożsamość i dlatego «pełna łaski» staje się jej tytułem, zastępując w pozdrowieniu anioła jej imię” (P. Gadenz). „Łaska stanowi część jej bytu, jest integralną częścią jej osoby. (…) Możemy zatem powiedzieć, że Maryja jest ikoną Bożej Miłości, prawie jej sakramentem” (M. Orsatti). Słowa anioła są aluzją do całkowitej bezgrzeszności Maryi i  stanowią jej przywilej, który Kościół świętuje szczególnie uroczyście w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

Określenie „pełna łaski” zostaje dodatkowo wzmocnione zapewnieniem anioła: „Pan z Tobą”. Maryja jest pełna łaski, łaskawości, z czego wynika, że jest w najwyższym stopniu zjednoczona z Bogiem. Pan jest zawsze z Nią. On sam uzdalnia Ją do wyznaczonej misji – urodzenia i wychowania Jezusa. Łaska i misja Maryi sprawiają, że zostaje wyróżniona spomiędzy wszystkich kobiet świata. Jest najszczęśliwsza, błogosławiona. To wyróżnienie Maryi podkreśliła później Elżbieta. Egzegeci sądzą, że słowa «Błogosławiona jesteś między niewiastami» nie zostały wypowiedziane przez anioła, ale zostały zaczerpnięte przez jakiegoś kopistę ze sceny nawiedzenia Elżbiety (Łk 1,42).

Wizyta i słowa anioła były dla Maryi tak zaskakujące i zadziwiające, że „zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1,29). Łukasz, opisując zmieszanie Miriam używa wyrażenia dietarachthe. To greckie słowo oznacza również wzburzenie morza. „Kiedy wieje bardzo silny wiatr, morze z gwałtowną siłą uderza w podwodne skały, w ziemię, przewracając wszystko do góry nogami. To właśnie działo się w sercu Maryi po usłyszeniu słów, które przecież miały Ją uradować i rozpogodzić. (…) Nie tylko doznała Ona wstrząsu pod względem emocjonalnym, lecz słowo anioła skłoniło Ją również do wewnętrznego roztrząsania go w sobie samej” (I. Gargano).

Rozważanie Maryi zapewne zaprowadziło Ją do pism biblijnych. Jako pobożna Żydówka była wychowana na Pismach, słuchała ich, a część znała na pamięć. „Dzień i noc słuchała tekstu deklamowanego przez członków rodziny – człowiekiem sprawiedliwym, jak wiemy z psalmu 1, jest ten, kto nad Prawem Pana rozmyśla dniem i nocą – a to rozważanie nie było tylko umysłowe, intelektualne, lecz było «przeżuwaniem», które znajdowało wyraz zewnętrzny w dźwięku: nie czytano w myślach, lecz czytano, deklamując. W domu pobożnego Żyda, tak jak w synagodze, zapamiętane i deklamowane słowa tworzyły – i tworzą do dzisiaj – doświadczenie nieustannej modlitwy jako nieustannego szeptania” (I. Gargano). Słysząc słowa pozdrowienia, Maryja w myślach przywołała podobne w historii Izraela. Zrozumiała, że wszyscy, którzy zostali zapewnieni przez Boga o Jego szczególnej łasce, otrzymali ważne misje życiowe. To zrodziło niepokój, lecz jeszcze większy wzbudziły słowa o umiłowaniu przez Boga i pełni łaski.

            Maryja jest „Panną roztropną”, dlatego najpierw rozważa w sercu, rozeznaje, a później stawia pytania, szuka sensu wydarzeń, w których uczestniczy. Tajemnica Boga, która zostaje Jej objawiona przekracza ludzki poziom intelektualny. Wymaga wyjścia poza stopień racjonalności i ogromnego zwierzenia, zaufania. „Nawet pomiędzy samymi osobami nie jest możliwe stworzenie autentycznej relacji opartej tylko na inteligencji; równocześnie bowiem z inteligencją pojawiają się szacunek, zaufanie, nadzieja, miłość, a więc wszystkie różnobarwne możliwości osoby. Życie z Bogiem nie jest tabliczką pitagorejską, gdzie wszystko w sposób logiczny i pewny znajduje się w przewidzianym z góry miejscu; jest raczej życiem, które czerpie z zasobów racjonalizmu, lecz jednocześnie z ufności, nadziei i miłości. Musimy więc ciągle nasłuchiwać i dostrajać się” (M. Orsatti).

Anioł najpierw uspokaja zalęknioną Dziewczynę: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,30). Nie bój się, nie lękaj się – to jedno z najczęstszych wezwań, jakie Bóg kieruje do człowieka w Biblii. Pojawia się ono zazwyczaj w czasie objawienia tajemnicy Boga i przekazania człowiekowi misji. Maryja nie musi się lękać, gdyż znajduje się całkowicie w dłoniach Bożej opatrzności, jest niesiona Jego łaską. Bernard Martelet tłumaczy: „Sformułowanie: « znalazłaś  łaskę», w Starym Testamencie oznacza piękno zewnętrzne i wewnętrzne, dzięki któremu zdobywa się względy oblubieńca. Dzięki niemu Rut znalazła łaskę w oczach Booza, a Estera w oczach Aswerusa. Maryja natomiast zdobyła łaskę Boga i zjednała sobie Jego życzliwość do tego stopnia, że właśnie na Nią padł Jego wybór, kiedy postanowił zawrzeć przymierze oblubieńcze zapowiadane przez proroków”.

Słowa anioła są skierowane do wszystkich wierzących i ufających Panu. „Uczymy się w ten sposób, że jakiekolwiek doświadczenie byłoby nam dane przeżywać, jakiekolwiek konotacje miałaby osobista historia każdego z nas, nie można i nigdy nie należy się bać, ponieważ wszystko zawsze dokonuje się jako dar łaski ze strony Boga” (I. Gargano).

Po dodaniu Maryi odwagi anioł przedstawił treść orędzia, obietnicy, z jaką przybył do Nazaretu: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1,31). Jest to wyrażenie stanowiące charakterystyczny element zwiastowania. W Starym Testamencie wybrzmiało ono przy narodzeniu Izaaka (Rdz 17,19; 21,2), Izmaela (Rdz 16,11) czy Samsona (Sdz 13,3nn). Szczególnie jednak odwołuje do proroka Izajasza: „Oto panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7,14). Proroctwo to miało miejsce w czasie kryzysu królestwa Dawidowego, gdy zagrażały mu wrogie armie, a przetrwanie dynastii Achaza było niepewne. Izajasz skierował je wówczas do króla, który nie ufał Bogu ani nie liczył na Jego opatrzność. Zapowiadał znak, który był gwarancją trwałości dynastii. Niektórzy widzą wypełnienie tego znaku w synu Achaza – Ezechiaszu. Ewangeliści Łukasz i Mateusz wskazują na dziewicze poczęcie Maryi i wypełnienie proroctwa w jej Synu, Jezusie. Znakiem Boga jest dziewica rodząca dziecko. Użyte przez proroka hebrajskie słowo almah oznacza młodą, dojrzałą do małżeństwa dziewczynę. „Aspekt dziewictwa jest domniemany, ale w żadnym wypadku nie stoi na pierwszym planie – dla niego hebrajski zna określenie betula” (E. Adamiak). Przekład grecki (parthenos) i łaciński (virgo) zawęził to określenie do słowa oznaczającego jedynie dziewicę.

Jezus będzie  „wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,32-33). Jan Chrzciciel był „wielki w oczach Pana” ze względu na swoją życiową misję, Jezus  jest będzie kimś absolutnie najwyższym ze względu na swą relację z Bogiem. „Syn Maryi zostaje nazwany większym od Melchizedeka – uznanego jedynie za pośrednika między Bogiem a Abrahamem – ponieważ przez określenie «Syn Najwyższego» zostaje On wskazany jako dziedzic samego Boga, Ktoś, komu Najwyższy przekazuje swoją własną godność, podobnie jak dzieje się w wielkich rodach królewskich, kiedy zasiadający na tronie ojciec przywołuje do siebie syna, stawia go po swojej prawej stronie i obdarza całą swoją godnością” (I. Gargano).

Jezus przejmie na wieki tron Dawida. Taką obietnicę złożył Bóg królowi Dawidowi przez proroka Natana: „Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki” (2  Sm 7,16). Tak się faktycznie stało, Dawid objął rządy nad wszystkimi pokoleniami Izraela. Jednakże już za panowania jego syna Salomona, królestwo uległo podziałowi, zaś w czasie diaspory i niewoli babilońskiej (586 rok przed Chrystusem) przestało istnieć. Kilka stuleci przed narodzeniem Jezusa odżyły nadzieje na wskrzeszenie królestwa Dawidowego. Ich realizację zapowiada Bóg ustami anioła Gabriela. Nowonarodzony Mesjasz będzie panował nad zgromadzonymi ponownie plemionami Izraela, a także nad całym światem, „a Jego panowaniu nie będzie końca”. Papież Benedykt XVI komentuje: „W IV wieku, w okresie kiedy królestwo Jezusa z Nazaretu obejmowało już cały świat śródziemnomorski, zdanie to zostało włączone do Credo nicejsko-konstantynopolskiego. My, chrześcijanie, wiemy i wyznajemy z wdzięcznością: Tak, Bóg spełnił swoją obietnicę. Królestwo Syna Dawida Jezusa rozpościera się «od morza do morza», od kontynentu do kontynentu, z wieku na wiek. (…) To królestwo nie opiera się na sile tego świata, lecz jest zbudowane na wierze i miłości. Jest to wielka siła nadziei w świecie, który tak często wydaje się opuszczony przez Boga. Królestwo syna Dawida Jezusa nie zna końca, ponieważ panuje w nim sam Bóg, ponieważ w Nim królestwo Boże przenika świat. Obietnica przekazana Dziewicy Maryi przez Gabriela jest prawdziwa. Spełnia się ciągle na nowo”.

        Pytania do refleksji:

  • Co wiesz o aniołach? Jakie znaczenie mają dla twojego życia duchowego?
  • Co jest powodem twojej radości? Jaki rodzaj radości towarzyszy twojemu życiu?
  • Co dla ciebie oznacza pojęcie „łaska”? Jakie łaski cenisz sobie najbardziej?
  • Czy doświadczasz, że Pan jest z tobą?
  • Co wywołuje twoje największe wzburzenie?
  • Jak często sięgasz do Biblii? Czy znasz jakieś fragmenty Biblii na pamięć?
  • Jakie miejsce w twoim życiu duchowym zajmuje rozeznawanie?
  • Jakie są twoje lęki? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy doświadczasz na co dzień, że „Bóg zbawia”?
  • Jak rozumiesz królowanie Jezusa? A w jaki sposób króluje On w twoim życiu?

Jakże się to stanie?

Orędzie anioła prowadzi Maryję do kolejnego kroku. Stawia pytania. Najpierw zmieszała się, teraz rozważa, zastanawia się, medytuje. Pragnie zrozumieć to, co po ludzku wydaje się niewyobrażalne: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Pytanie Maryi różni się zasadniczo od postawy Zachariasza. Ten żądał znaku, nie dowierzał słowom anioła (Łk 1,20). Maryja nie prosi o znak, lecz o wyjaśnienia, nie pyta „czy”, ale „jak”. „Zachariasz «chciał dowodu», natomiast Maryja «chce instrukcji»” (P. Gadenz). „Okazuje się więc niewiastą odważną, która nawet w obliczu czegoś niesłychanego zachowuje się roztropnie. Jednocześnie widzimy ją jako niewiastę prowadzącą bogate życie wewnętrzne: kontroluje swe serce i rozum oraz próbuje poznać kontekst i całość orędzia Bożego. W ten sposób staje się obrazem Kościoła, który rozważa słowo Boże, usiłuje zrozumieć je w całości i jego dar zachować w pamięci” (Benedykt XVI).

Pytanie Maryi nastręcza wiele trudności badaczom Pism. Wydaje się niezrozumiałe. Maryja jest poślubiona Józefowi i zgodnie z Prawem uważana za równą małżonce, mimo braku pożycia z mężem. Najstarsze tłumaczenia sięgające Augustyna, wyjaśniają, iż Maryja złożyła ślub czystości, zaś Józef miał być jedynie opiekunem jej dziewictwa. „Tę interpretację często odrzuca się jako anachronizm narzucający chrześcijański ideał dziewictwa na kontekst judaizmu, gdyż ówczesne dominujące w nim stronnictwa religijne, takie jak faryzeusze, podkreślały wagę małżeństwa. Nie można jej jednak wykluczyć, zważywszy na różnorodność poglądów w judaizmie tamtego okresu (na przykład esseńczycy praktykowali celibat)” (P. Gadenz). Z innych interpretacji na uwagę zasługuje przypuszczenie, iż Maryja sądziła, że słowa anioła spełnią się natychmiast. Tymczasem powinna zachować dziewictwo do chwili zamieszkania z mężem, czyli mniej więcej dwunastu miesięcy. „Nie wyklucza to jednak, że mogło pojawić się u Niej ukryte pragnienie trwania w dziewictwie, co jednak po zamieszkaniu z mężem powinno być przez niego zaakceptowane” (F. Mickiewicz). Mimo różnych prób interpretacji pytanie Maryi pozostaje „nadal zagadką – albo powiedzmy raczej: tajemnicą. Maryja, kierując się nieznanymi dla nas motywami, nie widzi żadnego sposobu stania się matką Mesjasza przez współżycie małżeńskie” (Benedykt XVI).

Z pomocą przychodzi ponowie anioł: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35). Sprawcą dziewiczego poczęcia w Maryi będzie Duch Święty. Wszystko, co w Niej się dokona będzie wynikiem Bożej mocy. To właśnie ona okryje Matkę Syna Bożego cieniem. Użyty w tekście grecki czasownik episkiadzo występuje jeszcze w opisie przemienienia Jezusa na górze Tabor (Łk 9,34). W Starym Testamencie łączy się z obłokiem, symbolizującym obecność samego Boga. Kojarzy się również „z dobroczynnym działaniem cienia, który w upalny dzień udziela człowiekowi ochłody i nowych sił (Ps 90,4; 139,8). Symbol ten wyraża pełną mocy opiekę Bożą” (F. Mickiewicz). W czasach Mojżesza cień okrywał Namiot Spotkania, rodzaj przenośnego sanktuarium, w którym Bóg kontaktował się z człowiekiem. Maryja ocieniona Duchem Świętym stanie się nowym sanktuarium, nową świątynią, w której zamieszka Przedwieczny: „Maryja ponownie ukazuje się jako żywy namiot Boga, w którym chce On na nowy sposób zamieszkać wśród ludzi” (Benedykt XVI).

Wcielenie Boga przekracza ramy ludzkiej logiki i praw natury, dlatego wymaga nadzwyczajnej interwencji Boga. W tajemnicy tej bierze udział cała Trójca Święta. Bóg Ojciec wysyła z misją anioła Gabriela, napełnia Maryję nadzwyczajną łaską i „posyła swego Syna”, ustanawiając Go spadkobiercą Dawida. Duch Święty dokonuje w Maryi dziewiczego poczęcia. Syn Boży zstępuje na ziemię, rodzi się z Dziewicy i zapoczątkowuje wieczne królestwo.

Nadzwyczajna moc Boga i Jego łaska uzdalnia Maryję do podjęcia Bożego zaproszenia. Pan Bóg zawsze towarzyszy człowiekowi swoją łaską. Im misja jest trudniejsza, tym obfitsza jest Jego pomoc i łaska. Ponadto stawia na drodze znaki, które pomagają odczytać powołanie i zrozumieć misję. Dla Maryi będzie nim ciąża Elżbiety, starej i niepłodnej kobiety. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). To stwierdzenie anioła jest wyraźną aluzją do historii Abrahama i Sary (Rdz 18,10-15). Bóg obiecał patriarsze, iż niepłodna żona urodzi mu syna. Gdy Sara usłyszała tę obietnicę, zareagowała śmiechem, który wyrażał jej sceptycyzm i niewiarę. Wówczas Bóg zareagował „zniecierpliwieniem”: „Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam?” (Rdz 18,13). Następnie w sposób autorytatywny objawił swoją wszechmoc i potwierdził złożoną wcześniej obietnicę: „Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana? Za rok o tej porze wrócę do ciebie, a Sara będzie miała syna” (Rdz 18,14). Być może Sara straciła wiarę, ale Bóg nie zamierzał cofnąć obietnicy. Dary Boże są nieodwołalne. „Każde słowo pochodzące od Boga zawiera w sobie moc tworzenia rzeczywistości, każdy Jego zamysł zbawczy staje się wydarzeniem i nic nie jest w stanie przeszkodzić w jego realizacji” (F. Mickiewicz). Jeżeli  „niepłodnej każe mieszkać w domu jako pełnej radości matce synów” (Ps 113,9), może także sprawić, by dziewica została matką. Benedykt XVI komentuje: „Bogu nie można przypisywać niczego bezsensownego, nierozumnego czy sprzecznego z Jego stworzeniem. Tutaj jednak nie mamy do czynienia z niczym nierozumnym ani z żadną sprzecznością, ale właśnie z czymś pozytywnym – ze stwórczą mocą Boga, która ogarnia cały świat. Dlatego te dwa punkty: dziewicze narodzenie i rzeczywiste powstanie z grobu, stanowią kamienie probiercze wiary. Jeśli Bóg nie ma władzy również nad materią, wtedy nie jest Bogiem. Ale On ma tę władzę i przez poczęcie i przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa inauguruje nowe stworzenie. W ten sposób jako Stwórca, jest także naszym Odkupicielem. Dlatego poczęcie i narodzenie Jezusa z Dziewicy stanowią podstawowy element naszej wiary i sygnał świetlny nadziei”.  iewicy stanowie je nowe stworzenie. czym nierozumnym ani z stworzeniem

        Pytania do refleksji:

  • Jakie pytania stawiasz sobie, innym, życiu, Bogu?
  • Co jest źródłem twojego niepokoju? Z kim o nim rozmawiasz?
  • Co sądzisz o dziewictwie?
  • W jakich sytuacjach doświadczasz ocieniającej mocy Boga?
  • Czy dostrzegasz codzienne łaski Boga?
  • Jakich znaków oczekujesz?
  • Czy doświadczasz, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37)?

Służebnica Pańska

Po słowach anioła zapada milczenie. Bóg oczekuje odpowiedzi. „W tym momencie niewielkie miasteczko Nazaret stanęło w centrum zainteresowania całego świata. Na jego ziemi rozstrzyga się przyszłość całej ludzkości. Anioł, wysłannik Boga, czeka na odpowiedź dziewczyny, która ma przemówić w imieniu wszystkich braci i sióstr tej ziemi. Doprawdy, Bóg jest godny najwyższego podziwu za to, że pozostawił ludziom możność dokonania takiego wyboru. To właśnie Bóg zwraca się do swego stworzenia z prośbą o przychylność. On nie nakazuje, ale proponuje, bo nie chodzi tu o umowę handlową, lecz o przymierze miłości. A miłość nie narzuca się, ona się daje i prosi o przychylność: kochaj mnie!” (B. Martelet).

Odpowiedź, jaką człowiek udziela Bogu, poprzedzona jest Jego inicjatywą, łaską, jednak nigdy żądaniem. Bóg zawsze prosi o współpracę. Oczekuje zaakceptowania swoich darów. W przeciwnym razie nie będzie działał. Bóg nie niszczy wolnej woli człowieka, lecz chce z nią współpracować. „Stwarzając wolność, Bóg w pewnym sensie uzależnił się od człowieka. Jego moc jest uwarunkowana niewymuszonym «tak» osoby ludzkiej” (Benedykt XVI). Gdy Jego plan zostaje zablokowany przez ludzką odmowę, realizuje go na inne sposoby.

Nie musiał jednak tego czynić w przypadku Maryi. Jej odpowiedź na zaproszenie Boga jest przepiękna w swojej prostocie, głębi i pokorze: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38). Maryja nie prosi o dalsze wyjaśnienia ani o gwarancje dla swojego życia. Odpowiada „tak” na miłosny plan Boga, w pokorze, szczerym sercem. Co więcej, odpowiada z wewnętrznym pragnieniem i radością: „Nie poddała się z rezygnacją woli Bożej, ale ją przyjęła z radością i niecierpliwością, co lepiej wyraża użyty w tekście czasownik grecki. Pragnęła Ona, by to najszczęśliwsze wydarzenie w dziejach świata, przyjście oczekiwanego Mesjasza, nastąpiło jak najszybciej”(F. Fernandez-Carvajal).

Słowa Maryi wyrażają doskonałe posłuszeństwo, są powierzeniem życia woli Bożej. Najwyższy może je zabrać lub uczynić z nim, co zechce. Maryja przyznaje Mu absolutne prawo do Jej życia. „Maryja staje się matką przez swoje «tak». Ojcowie Kościoła niekiedy wyrażali to wszystko, mówiąc, że Maryja poczęła za pośrednictwem ucha, czyli przez słuchanie. Przez Jej posłuszeństwo Słowo weszło w Nią i w Niej stało się płodne” (Benedykt XVI).

Maryja jest służebnicą Pańską. W Starym Testamencie termin „sługa” miał różnorakie znaczenie. Odnosił się do człowieka pozbawionego wszelkich praw, niewolnika, jak również do pracowników zajmujących niską pozycję społeczną, zależnych od pracodawcy. „Służba mogła być dobrowolna lub wymuszona, płatna lub nie, czasowa lub stała. Różnica między niewolnikiem a sługą nie jest w Biblii wyraźnie zarysowana” (L. Ryken). Sługami nazywano także ludzi pełniących szczególną służbę   w misji Boga – patriarchów, proroków, królów, na przykład Abrahama, Mojżesza, Jozuego, Dawida. Szczególnym poważaniem cieszył się Sługa Jahwe z Księgi Izajasza. Chrześcijanie odczytują w nim postać cierpiącego Mesjasza. Zresztą Jezus sam wskazywał na służbę, jako istotę swej misji (Mt 20,28; J 13,1nn). W tekście Łukasza pojawia się greckie słowo doule, które przede wszystkim oznacza „niewolnicę”. „Słowo to występuje tylko w tym miejscu i w Magnificat. Nie ma go w pozostałych Ewangeliach. Maryja nie tylko oddaje się Bogu na służbę, ale wręcz pragnie być Jego niewolnicą, a więc Tą, która jest całkowicie zależna od swego Pana i może liczyć wyłącznie na Niego” (B. Martelet).

Odpowiedź Maryi jest również modlitwą całkowitego powierzenia Bogu swego życia, ofiarowania siebie. Maryja zaakceptowała współpracę z Bogiem w dziele zbawienia. Zaakceptowała także upokorzenie, jakie się z tym wiąże. Przyjęła fakt, że będzie współdziałać z Bogiem na drodze krzyża i upokorzenia w oczach ludzi. Droga cierpienia rozpocznie się niedługo. Maryja będzie musiała zmierzyć się z reakcją Józefa, gdy zobaczy jej błogosławiony stan, z trudnościami, jakich będzie nastręczał jej dorastający Syn, z rodziną i pogłoskami o szaleństwie Jezusa i wreszcie z przeżyciami związanymi z Jego procesem  i śmiercią. Cierpienie i ból, momenty ciemności, wątpliwości, niezrozumienia i pytań, krzyż – będą czasem oczyszczania i umacniania Jej fiat. „Podobnie ma się sprawa z naszym powierzeniem się Bogu w kolejnych etapach życia. Nikt nie wie, co kryje się za przyrzeczeniami chrztu św., za składanymi ślubami zakonnymi lub kapłańskim zaangażowaniem. Dar, jaki składamy Bogu z nas samych, musi być potwierdzany dzień po dniu, rok po roku. Przez całe życie” (J. Neuner).

Skończyło się mistyczne przeżycie, doświadczenie zwiastowania. „Wtedy odszedł od Niej anioł” (Łk 1,38). Wtedy „Słowo stało się ciałem” (J 1,14). A Maryja pozostała sama. „Cóż pozostało Maryi jako namacalny dowód na to, że nie stała się ofiarą złudzenia? Maleńki zarodek w jej łonie był niedostrzegalny i niewyczuwalny! Musiała wierzyć i wierzyć tak długo, aż widoczne i wyczuwalne staną się dla niej oznaki tego, że będzie matką. To nie było łatwe” (G. Blaquière).  „Ileż razy (…) wracała wewnętrznie do godziny, kiedy anioł Boży mówił do Niej, i na nowo słuchała i rozważała pozdrowienie: «Raduj się, pełna łaski», i krzepiące słowa: «Nie bój się». Anioł odchodzi, misja pozostaje, a wraz z nią wewnętrzna bliskość Boga, wewnętrzne widzenie i dotykanie Jego bliskości” (Benedykt XVI).

Pytania do refleksji:

  • Czy nie oskarżasz Boga o naruszanie granic twojej wolności?
  • Czy jesteś w stanie dać Bogu natychmiastową, wspaniałomyślną odpowiedź?
  • Z czym kojarzy ci się termin „wola Boża”?
  • Jakie uczucia rodzą się w tobie na myśl o całkowitym oddaniu się Bogu?
  • Jak rozumiesz słowa: „służebnica Pańska”, „sługa Pana”?
  • Co możesz powiedzieć o blaskach i cieniach twojego posłuszeństwa Bogu?
  • Czy godzisz się na fakt, że drodze wiary towarzyszą także ciemności i krzyż?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

Bóg ukryty | wydawnictwowam.pl

]]>
Śladami Starego Testamentu (3) – Synaj https://jezuici.pl/2025/03/sladami-starego-testamentu-3-synaj/ Sun, 23 Mar 2025 09:55:44 +0000 https://jezuici.pl/?p=97338 Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła (Wj 19, 18). Góra Mojżesza (Dżabal Musa, Horeb, Synaj) położona jest w południowej części Półwyspu Synajskiego (Egipt) na wysokości 2285 metrów n.p.m. W Piśmie świętym jest […]]]>

Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła (Wj 19, 18).

Góra Mojżesza (Dżabal Musa, Horeb, Synaj) położona jest w południowej części Półwyspu Synajskiego (Egipt) na wysokości 2285 metrów n.p.m. W Piśmie świętym jest wymieniona czterdzieści dwa razy; głównie jako miejsce objawienia Boga Mojżeszowi i przekazania Dekalogu. U podnóża góry znajduje się równina Wadi er-Raha („Odpoczynek”). W tym miejscu rozbili się obozem Izraelici po wyjściu z Egiptu, podczas gdy Mojżesz rozmawiał z Bogiem na górze.

Po krótkim śnie w hotelu o godzinie drugiej w nocy rozpoczynam nocną wspinaczkę na górę, aby nad ranem móc podziwiać wschód słońca. Na Synaj prowadzi trzy tysiące siedemset pięćdziesiąt „stopni pokutnych”. Tradycja przekazuje, że zostały wykute w skale przez mnicha w VI wieku, jako pokuta za poważne wykroczenie. W drodze towarzyszą mi setki innych pielgrzymów oraz miejscowych Beduinów, oferujących wyjazd na szczyt wielbłądem bądź osłem. Jeden z nich przemierza obok mnie spory odcinek drogi, sądząc, że przyjmę jego ofertę. Cena nie jest zbyt wygórowana, ja jednak preferuję pieszą wspinaczkę. Po drodze zatrzymuję się na krótkie chwile wypoczynku w przydrożnych barakach, oferujących gorące i zimne napoje i koce chroniące przed zimnem.

Szczyt góry osiągam tuż przed wschodem słońca. Widok jest cudowny i nie do opisania. Szczególne wrażenie robi odsłaniający się powoli dzięki promieniom słonecznym krajobraz. Wokół jak okiem sięgnąć widoczne są poszarpane łańcuchy górskie. Uroku dodaje krajobraz księżycowy i feeria barw; od fioletowo niebieskich poprzez żółto pomarańczowe, aż po różowe i szaro czerwone. Gdy podziwiam pasma Synaju, próbuję sobie wyobrazić, co odczuwał Mojżesz, oglądając to miejsce kilka tysięcy lat temu. Autor Księgi Wyjścia notuje, że góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła (Wj 19, 18). Gdy spoglądam na otaczające pasma opary chmur i na rażące od słońca skały, mam podobne wrażenie. Brakuje jedynie (na szczęście!) trzęsienia ziemi. Natomiast bardziej odczuwalna jest w tym miejscu obecność Boga. Synaj bowiem jest punktem, który graniczy między tym, co ziemskie, a tym, co boskie. Na nim człowiek znajduje się bliżej Boga, niż w dolinie, we mgle swej codzienności. To miejsce z całą mocą uświadamia, że życie duchowe jest też kroczeniem na szczyty. Inaczej grozi stagnacja albo regres.

Po krótkiej medytacji (a raczej kontemplacji) zatrzymuję się na chwilę w miejscu, gdzie przebywał Mojżesz w czasie swego czterdziestodniowego pobytu na górze Synaj. Upamiętnia je jaskinia. Obok niej znajduje się kaplica. Została zbudowana w 1934 roku na miejscu wcześniejszej z V wieku. Wznosi się tu także mały meczet (wewnątrz stosunkowo tandetny i obskurny), gdyż miejsce to jest czczone również przez muzułmanów.

Z góry Synaj zmierzam do najstarszego klasztoru chrześcijańskiego świętej Katarzyny. Klasztor wzniesiony jest na wysokości 1570 metrów n.p.m. w miejscu, gdzie według tradycji dokonało się objawienie Boga Mojżeszowi. Już w 337 roku cesarzowa Helena nakazała zbudować kościół, który poświęcono Maryi. Tradycja widziała bowiem w płonącym krzewie symbol dziewictwa Maryi. W ikonografii bizantyjskiej była Ona przedstawiana jako siedząca na tronie w płomieniach. Cesarz Justynian I na miejscu kościoła konstantyńskiego wzniósł wspaniałą bazylikę wraz z monasterem. Z czasem klasztor przybrał kształty potężnej fortecy, szczycącej się biblioteką z cennymi starożytnymi rękopisami biblijnymi w języku greckim, arabskim, syryjskim, gruzińskim, starocerkiewnosłowiańskim i etiopskim. Tutaj odnaleziono pochodzący z IV wieku Kodeks Synajski. W zbiorach klasztoru znajdują się również cenne i ciekawe ikony; najstarsze pochodzą z VI wieku.

Patronką klasztoru jest Święta Katarzyna. Według tradycji była bogatą i wykształconą chrześcijanką z Aleksandrii, która złożyła śluby czystości. Poniosła śmierć męczeńską w wieku zaledwie osiemnastu lat około 300 roku, odmawiając czci bogom rzymskim. Jej ciało zostało umieszczone przez aniołów na najwyższym szczycie masywu synajskiego, zwanym dziś Górą Świętej Katarzyny. Upamiętnia je niewielka kaplica dedykowana męczennicy. W X wieku ciało miało zostać przeniesione przez mnichów i umieszczone w złotej trumnie w wybudowanym tutejszym klasztorze. Od tego czasu miejsce to łączy się z jej kultem.

Klasztor jest imponujący, ale jedynie w niewielkiej części udostępniony turystom. Mnie interesują szczególnie miejsca związane z Mojżeszem. Na dziedzińcu klasztornym znajduje się studnia, przy której patriarcha spotkał siedem córek Jetro. Najstarsza z nich, Sefora, została jego żoną. Również na dziedzińcu można oglądać krzew gorejący. Kaplica krzewu gorejącego, najświętsze miejsce klasztoru, znajduje się za ikonostasem. Najstarsza tradycja chrześcijańska sytuuje je jako miejsce objawienia się Boga Mojżeszowi. To właśnie tutaj Bóg nakazał zdjąć patriarsze sandały z nóg, gdyż stoi na ziemi świętej. Pielgrzymi czynią do dziś to samo. Tu także Mojżesz otrzymał od Boga swą najważniejszą misję życiową: oto posyłam cię do faraona, i wyprowadź mój lud, Izraelitów, z Egiptu (Wj 3, 10). Odtąd stał się liderem, przewodnikiem i wybawcą narodu wybranego. Był przy tym jego powiernikiem przed Bogiem. Z drugiej zaś strony reprezentował Boga. Ta podwójna rola była niejednokrotnie powodem jego cierpienia i niezrozumienia, nawet przez najbliższych. Jednak Mojżesz pozostał do końca wierny Bogu, swoim rodakom i własnemu sumieniu. A przy tym był człowiekiem skromnym, pokornym: Mojżesz zaś był człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na ziemi (Lb 12, 3). Podziwiam wielkość Mojżesza przy krzewie. Mnisi przenieśli go za absydę bazyliki, na dziedziniec. Twierdzą, że jest to jedyny krzew tego gatunku na całym półwyspie; wszystkie próby wyhodowania go gdzie indziej nie powiodły się.

W klasztorze modlę się również w bazylice poświęconej świętej Katarzynie. Jej piękna dodają wspaniałe granitowe kolumny z kapitelami oraz cedrowe drzwi z czasów powstania bazyliki (VI wiek). Ponadto z tamtych czasów zachowały się rzeźbione drewniane belki sufitu. Obecny wystrój wnętrza przystosowano do greckiego obrządku prawosławnego, zmieniając pierwotne urządzenie bazyliki. Jest ona trójnawowa z wewnętrzną absydą. Podziwiam największe skarby bazyliki – mozaiki i ikony. Najpiękniejsza z mozaik przedstawia przemienienie Jezusa na górze Tabor. Postać Chrystusa w białym płaszczu i tunice, obramowanego złotym pasem i z głową otoczoną złotym nimbem, umieszczono w niebieskiej mandorli, z rozchodzącymi się z niej promieniami. Obok Jezusa stoją prorocy Eliasz i Mojżesz, a pod nią trzej apostołowie na kolanach. Piękne są też sceny z Mojżeszem zdejmującym sandały przed krzakiem ognistym i otrzymującym od Boga Dekalog. Z kolei najcenniejsza ikona przedstawia wizerunek Chrystusa Pantokratora (VI wiek). W lewej dłoni trzyma kodeks, prawą zaś udziela błogosławieństwa. Klasztor posiada nieocenione zasługi. Dzięki niemu ikony wczesnochrześcijańskie w stylu konstantynopolitańskim (ponad dwa tysiące dwieście!) przetrwały ikonoklazm. Podziwiam je w galerii klasztornej.

Popołudniu celebruję Eucharystię w niesamowitej scenerii. Stanowią ją otaczające zewsząd masywy Synaju. W tym miejscu szczególnie mocno brzmią słowa o wydarzeniu związanym z cielcem. Wytopiony ze złota przez lud wyobrażał boga, który miał zastąpić nieobecność przebywającego na górze Mojżesza. Nieopodal znajduje się jego skalne wyobrażenie. Eucharystii przyglądają się egipskie dzieci. Po Mszy dość nachalnie proszą o dolara. Przewodnik reaguje dość ostro i przepędza je. A mnie się przypominają słowa Jezusa: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie (Mk 10, 14).

Mój pobyt na Synaju kończę wieczornym spacerem po St. Catherine. To małe senne miasteczko wieczorową porą jest urocze. Po nieznośnie upalnym dniu teraz dopiero zaczyna tętnić życie. Z meczetu dochodzi modlitewny gwar…

Fragment książki: „Na Ziemi Boga”

Na ziemi Boga | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Zdejm sandały z nóg. Myśli do medytacji na 3 Niedzielę Wielkiego Postu, rok C https://jezuici.pl/2025/03/zdejm-sandaly-z-nog-mysli-do-medytacji-na-3-niedziele-wielkiego-postu-rok-c/ Sat, 22 Mar 2025 19:56:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=97324 Tekst z Pisma Świętego: „Gdy Mojżesz pasał owce swego teścia imieniem Jetro, kapłana Madianitów, zaprowadził owce w głąb pustyni i doszedł do góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. [Mojżesz] widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: Podejdę, żeby […]]]>
Tekst z Pisma Świętego: „Gdy Mojżesz pasał owce swego teścia imieniem Jetro, kapłana Madianitów, zaprowadził owce w głąb pustyni i doszedł do góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. [Mojżesz] widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala? Gdy zaś Pan ujrzał, że podchodzi, by się przyjrzeć, zawołał Bóg do niego ze środka krzewu: Mojżeszu, Mojżeszu! On zaś odpowiedział: Oto jestem. Rzekł mu [Bóg]: Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. Powiedział jeszcze Pan: Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga” (Wj 3,1-6).

Obraz do medytacji: Przenieś się „oczyma duszy” na górę Horeb. Zobacz ciągnące się  terasowo płaskowyże. Poszarpane łańcuchy górskie przypominają krajobraz księżycowy z cudowną feerią barw. Obserwuj płonący krzew i Mojżesza, który zostawia owce i wspina się w jego kierunku. Zauważ jego zdziwienie i determinację, by zrozumieć ten niecodzienny widok.

Prośba o owoc medytacji: Proś o głębsze doświadczenie Boga, który przychodzi z inicjatywą. Poproś o odwagę przekraczania siebie.

  1. Życiowa „czterdziestka”

Tradycja rabiniczna i chrześcijańska dzieli życie Mojżesza na trzy czterdziestolecia. Pierwsze z nich to dzieciństwo, młodość i nauka przeżyte na dworze faraona w Egipcie; drugie to życie pustynne w kraju Madian, gdzie Mojżesz jako cudzoziemiec był pasterzem owiec swego teścia kapłana Jetry. Trzecia „czterdziestka” to z kolei misja i służba ludowi związana z wyjściem z niewoli egipskiej.

Pomyśl, która „czterdziestka” charakteryzuje twoje obecne życie? Czy jest to spokojny czas wzrostu i zdobywania życiowej mądrości? A może życie wyciszone, ukryte, jak Mojżesza na pustyni i Jezusa w Nazarecie? Może jesteś już dojrzały duchowo, znasz swoje miejsce w życiu, powołanie i misję, którą realizujesz?

  1. Trud poznawania

Gdy pewnego razu Mojżesz wypasał owce, zobaczył krzew który płonął, a nie spalał się. Mógłby sądzić, że jest to zjawisko naturalne lub też zlęknąć się ognia i odejść. Tymczasem Mojżesz dziwi się, a następnie podejmuje w upale trud wspinaczki  w najwyższe partie gór, by przyjrzeć się mu z bliska. Mimo osiemdziesięciu lat jest wciąż młody duchem. Długie lata życia na pustyni były czasem jego oczyszczenia, dojrzewania do pokory i wewnętrznej głębi.

Pomyśl, jak reagujesz wobec tajemnicy? Czy potrafisz się jeszcze dziwić? Czy jesteś otwarty na nowe i nieznane? Czy już nic więcej nie oczekujesz od życia, od innych, od Boga czy od siebie?

3. Spotkanie z Tajemnicą

W dalszej części modlitwy obserwuj i słuchaj, co wydarzyło się na górze. Gdy Mojżesz zbliżał się do krzewu, usłyszał swoje imię. Spróbuj wczuć się w jego przeżycia. Przypomnij sobie, jak się czułeś, gdy usłyszałeś swoje imię w wielkim nieznanym ci mieście. W tym obcym pustynnym miejscu jest ktoś, kto zna imię biednego pasterza, kto się nim interesuje, komu nie jest obojętny los wygnańca.

Głos wzywa Mojżesza, by zdjął sandały z nóg, gdyż stoi na ziemi świętej. Może byłeś kiedyś w meczecie. By przekroczyć jego próg, trzeba najpierw zdjąć obuwie i pozostawić je na zewnątrz. Mojżesz zbliża się do Boga, który jest świętością i doskonałością, dlatego musi zdjąć sandały, symbol niedoskonałości, w której trwał do tej pory.

Zastanów się, co stanowi twoje „sandały”, które musisz zdjąć, by stanąć w obliczu najświętszego Boga?

Gdy Mojżesz wykonał polecenie, Bóg objawił mu siebie. W tajemnicy płonącego krzewu przyszły lider Izraela spotkał Boga swych przodków; Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Było to wstrząsające doświadczenie. Dotychczas znał Boga surowego, wymagającego; Boga, który posługuje się człowiekiem, doświadcza go, a w końcu zostawia o własnych siłach. Dla Niego Mojżesz poświęcił uprzywilejowaną pozycję na dworze faraona, wstawiał się za swoimi rodakami, walczył o sprawiedliwość, w końcu został odrzuconym przez ziomków, zapomnianym i przegranym. Teraz odkrywa nowe, nieznane oblicze Boga. Czuje, że jest na nowo wzięty w Jego rękę. Równocześnie uświadamia sobie, że spotyka tego samego Boga: Boga który towarzyszył Mu w jego niepowodzeniach i wszystkich trudnych chwilach i doświadczeniach.

Spróbuj wniknąć we wstrząs, jaki towarzyszył Mojżeszowi, gdy odkrył tajemnicę Pana Boga. Zareagował bojaźnią, zakrył swoją twarz. Bojaźń Boża, którą przeżył nie była strachem ani lękiem. Była raczej szacunkiem, uznaniem wielkości i świętości Boga.

Pomyśl przez chwilę o swoim dotychczasowym doświadczeniu Boga. Kim jest dla ciebie? Jak Go pojmujesz? W jaki sposób doświadczasz? Czy jesteś otwarty na spotkanie Boga w nowym, nieznanym wymiarze, czy raczej chciałbyś Go zamknąć we własnych schematach i wyobrażeniach?

Rozmowa końcowa: Stań „boso”, w pokorze przed obliczem Boga Ojca. Powiedz Mu, jak twoje wyobrażenie o Nim bywa niedoskonałe, a często nieprawdziwe. Podziękuj Mu za to, że rozbija twoje fałszywe wyobrażenia i mity o Nim. Poproś, by coraz pełniej objawiał swoje oblicze. Odmów Ojcze nasz.

Więcej w książce: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (19) – Daj mi pić! https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-19/ Sat, 22 Mar 2025 14:56:53 +0000 https://jezuici.pl/?p=97318 Pan Bóg stwarzając człowieka wpisał w jego serce największe pragnienie – pragnienie miłości. Dopóki człowiek nie zakosztuje miłości, dopóki w jakimś stopniu nie zaspokoi tego pragnienia, pozostaje istotą nieszczęśliwą. Św. Augustyn zawarł to odwieczne ludzkie pragnienie w jednym zdaniu: Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest serce nasze dopóki nie spocznie w Tobie. Przykładem […]]]>

Pan Bóg stwarzając człowieka wpisał w jego serce największe pragnienie – pragnienie miłości. Dopóki człowiek nie zakosztuje miłości, dopóki w jakimś stopniu nie zaspokoi tego pragnienia, pozostaje istotą nieszczęśliwą. Św. Augustyn zawarł to odwieczne ludzkie pragnienie w jednym zdaniu: Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest serce nasze dopóki nie spocznie w Tobie.

Przykładem kobiety, której życie wyraża głęboką tęsknotę za prawdziwą miłością jest Samarytanka (J 4, 1-42). Samarytanka jest kobietą spragnioną miłości. To pragnienie próbuje zaspokoić poprzez ludzką miłość – pięciu mężów i konkubent. Prawo zezwalało kobiecie na trzykrotne wyjście za mąż. Samarytanka czyni to sześciokrotnie. Mężczyźni w jej życiu są sposobem wypełnienia pustki egzystencjalnej, pustki życia. Jednak nawet sześciu mężczyzn nie potrafi zaspokoić głębokiej tęsknoty Samarytanki. Jest wciąż kobietą nieusatysfakcjonowaną, poszukującą nowych doświadczeń, pragnącą szczęścia. Im więcej korzysta z ludzkich przyjemności, tym bardziej jest spragniona, samotna i pusta.

Miłość ludzka (np. małżeńska) nie zaspokoi dogłębnie człowieka. Zwykle po okresie oczarowania przychodzi moment rozczarowania, czyli zdjęcia czaru cudownej miłości. Pojawia się prawda o naszej ludzkiej ułomności, słabościach, ograniczeniach, egoizmie. Pojawia się również zazdrość, rozczarowania, gorycz. Przychodzi świadomość, że człowiek jest istotą ograniczoną i nie potrafi kochać w sposób absolutnie bezinteresowny. I znów pojawia się tęsknota za kimś, kto rzeczywiście zaspokoi nasze pragnienia. Sześciu mężczyzn to symbol iluzji, w jaką popadamy; iluzji, że naszą nieskończoną tęsknotę może zaspokoić wartość ograniczona – człowiek albo rzecz.

Innym symbolem iluzji jest woda, jaką czerpie kobieta ze studni. Ta woda podtrzymuje życie, ale jest iluzją samowystarczalności. Człowiek sądzi, że zwykła woda zaspokoi pragnienie. Aktywność, sukces, prestiż, związki emocjonalne, konsumpcja, zmysłowość, rozrywka, miłość w świecie wirtualnym – to różne odcienie ludzkiej wody.

Przeciwieństwem zwykłej wody jest woda życia, którą proponuje Jezus. Taka woda wytryskująca ku życiu wiecznemu (J 4, 14) zaspokaja wszelkie pragnienia związane z miłością, nieskończonością, wieczną młodością, Absolutem. Tą wodą życia jest sam Jezus, Jego miłość. Gdy przyjmujemy Jezusa, Jego słowo, staje się On dla nas uzdrawiającą miłością.

Samarytanka, wchodząc w głębszą relację z Jezusem, zaczyna rozumieć sens żywej wody i prosi: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać (J 4, 15). Ale Jezus również prosi: Daj Mi pić! (J 4, 7). Miłość jest spotkaniem dwóch pragnień – ludzkiego i boskiego. Człowiek pragnie miłości absolutnej, nieskończonej, a Jezus, Bóg pragnie odpowiedzieć człowiekowi na jego tęsknotę: Jezus prosi, by dać Mu pić. Jezus odczuwa pragnienie, Jego prośba pochodzi z głębokości Boga, który nas pragnie. […] Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 256).

Pytania do refleksji i modlitwy:

O co Jezus mógłby prosić i prosi mnie osobiście? Czego ode mnie oczekuje? Co ja mogę dać Jezusowi?

Jakie są moje najgłębsze pragnienia i tęsknoty?

Jakiej wody szukam w życiu?

Czy pragnę wody życia? Czy szukam zaspokojenia moich pragnień w Bogu, w Jezusie i Jego miłości?

Czy wystarcza mi zwykła woda? Co jest tą wodą, która zastępuje mi wodę życia?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

]]>
Śladami Starego Testamentu (2) – Arad https://jezuici.pl/2025/03/sladami-starego-testamentu-2-arad/ Thu, 20 Mar 2025 16:13:28 +0000 https://jezuici.pl/?p=97288 Arad leży na południowo-zachodnim krańcu Judei, na granicy pustyni Negew, w odległości trzydziestu kilometrów od Morza Martwego. „Arad to ucieleśnienie izraelskiego osadnictwa: racjonalnie stworzone miasto, przystosowane do warunków pustynnych i wykorzystujące wszelkie dostępne bogactwa naturalne. Biblia wspomina króla Ozjasza, który «wybudował wieże na pustyni». Minęły tysiąclecia i kilka kilometrów dalej wyrosły bloki mieszkalne dzisiejszego Aradu […]]]>

Arad leży na południowo-zachodnim krańcu Judei, na granicy pustyni Negew, w odległości trzydziestu kilometrów od Morza Martwego. „Arad to ucieleśnienie izraelskiego osadnictwa: racjonalnie stworzone miasto, przystosowane do warunków pustynnych i wykorzystujące wszelkie dostępne bogactwa naturalne. Biblia wspomina króla Ozjasza, który «wybudował wieże na pustyni». Minęły tysiąclecia i kilka kilometrów dalej wyrosły bloki mieszkalne dzisiejszego Aradu – nowe wieże na pustyni, symbol współczesnego Izraela” (B. Bell).

Około dziesięciu kilometrów od współczesnego miasta znajduje się stanowisko archeologiczne tel Arad. Miasto zostało zasiedlone już w czwartym tysiącleciu p.n.e. W okresie wczesnego brązu Arad był otoczony murem o długości tysiąc dwieście metrów, wysokości pięciu metrów i grubości dwa i pół metra  i liczył ponad dwa tysiące mieszkańców. Miasto kwitło. Odkrycia wskazują, że jego mieszkańcy trudnili się rolnictwem, hodowlą, handlem i… sztuką. Około 2600 roku p.n.e. Arad został z nieznanych przyczyn opuszczony na ponad tysiąc pięćset lat. Ponownie zasiedlony przez Izraelitów w czasach Dawida i Salomona, początkowo jako święty obszar położony na górnym wzgórzu, a później jako miasto garnizonowe. Wzniesiono w nim twierdzę (cytadelę) dla ochrony szlaku handlowego.

Zwiedzanie starożytnego miasta rozpoczynam od cytadeli. Znajduje się ona w najwyższej części miasta. Dla Izraelitów, którzy ponownie zasiedlili Arad w XI wieku, miasto „miało przede wszystkim znaczenie strategiczne. Twierdza wznosiła się nad graniczną drogą do Edomu i Elat” (J. Murphy-O’Connor). Wszystkie pozostałości twierdzy pochodzą z czasów izraelickich. Moją uwagę przykuwa przede wszystkim świątynia wzorowana na jerozolimskiej. Posiada ona pomieszczenie zwane „Święte Świętych”, ołtarze ofiarne i dwa stojące kamienie (stele) poświęcone Jahwe (i być może Aszerze). Znaleziona w tym miejscu inskrypcja została odczytana jako „Dom Jahwe”. Świątynia została zburzona w czasach króla Ezechiasza wraz z sanktuarium w Beer Szebie (VIII wiek p.n.e.). Dziś w Aradzie można oglądać replikę świątyni. Oryginał znajduje się w muzeum jerozolimskim.

W cytadeli przyglądam się również systemowi melioracyjnemu. Istotnym punktem funkcjonowania miasta było zaopatrzenie w wodę. W czasach kananejskich gromadzono w cysternie wodę deszczową. „W IX-VIII wieku przed Chr. Izraelici wydrążyli studnię głębokości 21 metrów, która sięgnęła wodonośnych złóż geologicznych. Wodę wlewano w kanał przechodzący pod zachodnim murem, z którego spływała do cysterny znajdującej się w obrębie twierdzy” (J. Murphy-O’Connor). Podziwiam kunszt inżynierski starożytnych geologów i budowniczych. Myślę, że współcześni mogli by się wiele od nich nauczyć.

Na zakończenie udaję się jeszcze na pomost, który znajduje się na szczycie cytadeli. Został zrekonstruowany z muru z VIII-VII wieku. Rozciąga się z niego wspaniały widok na góry Judei i pustynię Negeb. W oddali dostrzegam liczne tumany, wyglądające jak obłok, który towarzyszył Izraelowi w czasie wędrówki przez pustynię. Zastanawiam się wspólnie z innymi pielgrzymami, czy jest to wynik burzy piaskowej czy raczej dymu z ogniska. Okazuje się jednak, że są to tumany kurzu, które pozostawiają… podążające za pasterzem owce.

Po zwiedzeniu cytadeli udaję się do dolnej, najstarszej części miasta. Układ miasta z czasów kananejskich świadczy, że budowano je według planów. W centrum zlokalizowano budynki publiczne, zaś wokół nich domy mieszkalne. Głównymi ośrodkami publicznymi był kompleks świątynny i obiekty pałacowe. W pobliżu świątyń znajdowały się kamienne nagrobki, ołtarze ofiarne i łaźnie rytualne. Wielość świątyń sugeruje kult kilku bogów. Budynki mieszkalne zostały zbudowane w jednolitym formacie. Składały się z jednego pomieszczenia i przylegającej doń kuchni bądź magazynu. Do tego dochodził mały dziedziniec. Wzdłuż pomieszczeń stały kamienne ławy. Domy usytuowane były poniżej ulicy. Wchodzono do nich po stopniach. Domy nie posiadały okien, zaś lekki dach opierał się na drewnianej kolumnie wspartej na kamiennej podstawie. Dzięki temu dawały upragniony w tym klimacie chłód.

Ja również korzystam z dobrodziejstw Kananejczyków, by przez chwilę odpocząć na starożytnej kamiennej ławie i przypomnieć sobie co na temat tego miejsca mówi Biblia. Starożytny Arad jest wspomniany w Biblii kilkakrotnie. Pierwszy raz w kontekście wędrówki Izraela przez pustynię po opuszczeniu Egiptu. Po pochówku arcykapłana Aarona i zwyczajowej żałobie Izraelici wyruszyli dalej drogą od Atarim. Szlak ten nazywany bywa „drogą zwiadowców”. Wiódł on z Kadesz Barnea na północny wschód aż do Aradu. „Pogląd ten potwierdzają znaleziska archeologiczne: wzdłuż szlaku odkryto pozostałości osadnictwa z epoki brązu i żelaza” (A. Negev).

W czasie marszu Izraelici zostali napadnięci przez kananejskiego króla Aradu. Bitwa skończyła się klęską Izraelczyków, część z nich została wzięta w niewolę. W następstwie kolejnej klęski Izraelici postanowili zaufać Bogu Jahwe. Złożyli ślubowanie. W czasach starożytnych była to zwykle obietnica złożenia Bogu (bóstwom) ofiary w zamian za udzieloną pomoc. Pierwszy ślub, o którym wspomina Biblia złożył patriarcha Jakub, który obiecał Bogu cześć i dziesięcinę w zamian za opiekę (por. Rdz 28, 20-22). Ślubowanie Izraelitów było z dzisiejszego punktu widzenia nieetyczne i tragiczne; ślubowali bowiem, że „poświęcą”, czyli złożą Bogu w ofierze wszystkich mieszkańców Aradu. Autor biblijny nie ocenia czynu Izraelitów. Stwierdza jedynie, że Bóg przyjął ich propozycję. Ci zaś „obłożyli klątwą ich oraz ich miasta. Stąd miejscowość ta otrzymała nazwę Chorma” (Lb 21, 3).

Bitwa z Kananejczykami pod Chormą stanowiła punkt zwrotny w pochodzie Izraelitów. Od tej poty nie ponosili już klęsk. Kontynuowali zwycięski marsz, zajmując ziemie kananejskie. Ten religijny charakter podboju wiązał się również ze zastosowaną po raz pierwszy wobec mieszkańców Chormy i Aradu ideą „klątwy” (hebr. cherem). Polegała ona na rekwizycji wszystkich dóbr materialnych (szlachetne, wartościowe ofiarowano Bogu, inne niszczono) i zniewoleniu podbitego ludu. W skrajnych przypadkach uśmiercano wszystkich mieszkańców, miasta palono i na ich zgliszczach zakładano nowe. Klątwa z czasem przybierała łagodniejsze formy; polegała na wykluczeniu ze społeczności. Stosowana była jeszcze w pierwotnych chrześcijaństwie, jako ostateczny środek napomnienia (por. Mt 18, 17-18).

Gdy myślę o idei biblijnej klątwy staram się zrozumieć ówczesną mentalność. Idea klątwy opierała się na przekonaniu, że wszystko należy do Boga. Akt poświęcenia zdobytych rzeczy i ludzi Bogu i wyłączenia ich z użycia świeckiego był aktem wymuszonym, który w kulturze prymitywnej  chronił przed chciwością i bałwochwalstwem. Trudno mi jednak zrozumieć jej stosowanie w czasach współczesnych. A przecież ma ona miejsce, nie tylko w krajach arabskich. Bóg nie potrzebuje dziś takich ofiar. Myślę, że bardziej kocha posłuszeństwo niż kult i ofiary. Swoją drogą zastanawiam się, co składam Bogu w ofierze, a co wciąż zatrzymuję dla siebie? Czy daję mu ciągle „coś”? Czy już siebie, własne serce?

Pan Bóg ma jednak swoje plany. Izraelici mimo realizacji klątwy nie osiedlili się wówczas w Aradzie, a niektórzy mieszkańcy tych okolic najwyraźniej uniknęli zagłady. Dlatego królowie Aradu i Chormy są wymienieni wśród trzydziestu jeden królów rozgromionych podczas kampanii Jozuego (por. Joz 12, 14). Na pustkowiu leżącym na południe od Aradu osiedlili się później Kenici: „Synowie Kenity, teścia Mojżesza, wyruszyli z synami Judy z Miasta Palm i udali się na pustynię judzką, leżącą w Negebie koło Arad, i tam zamieszkali z ludem” (Sdz 1, 16).

Fragment książki: „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM 
fot. autor

 

]]>
Trudna miłość https://jezuici.pl/2025/03/trudna-milosc/ Tue, 18 Mar 2025 17:46:21 +0000 https://jezuici.pl/?p=97236 1. Józef bardzo kochał Maryję. Nie wiemy jednak nic o uczuciach, jakie przeżywali. Niektórzy egzegeci sądzą, że Maryja zachowała tajemnicę poczęcia dla siebie. Podzieliła się nią jedynie z Elżbietą. „Jej wiara została oczywiście znów wystawiona na próbę. Czas mijał, na twarzy Józefa widziała udrękę, która mogła być zapowiedzią bolesnego rozstrzygnięcia, a niebo pozostawało zamknięte. (…) […]]]>

1. Józef bardzo kochał Maryję. Nie wiemy jednak nic o uczuciach, jakie przeżywali. Niektórzy egzegeci sądzą, że Maryja zachowała tajemnicę poczęcia dla siebie. Podzieliła się nią jedynie z Elżbietą. „Jej wiara została oczywiście znów wystawiona na próbę. Czas mijał, na twarzy Józefa widziała udrękę, która mogła być zapowiedzią bolesnego rozstrzygnięcia, a niebo pozostawało zamknięte. (…) Wiara Maryi była wiarą kogoś, kto umie cierpieć, milczeć i czekać, mając pewność, że rozwiązanie nadejdzie. Kiedy? Ujawnia się tu pokora Maryi, pewien głęboki, istotny rys jej osobowości: nie do niej należało pouczanie Boga. Cierpienie, cierpliwość, milczenie: oto ujawniające się przy tej okazji przejawy całkowitego zdania się na Pana, cechujące moc jej zawierzenia” (G. Amorth).

Nie wszyscy autorzy zgadzają się z tym twierdzeniem. Sądzą, że całkowite milczenie Maryi było raczej mało prawdopodobne. „Maryja była z pewnością doskonałą pod każdym względem, była więc doskonałą kobietą, posiadającą wszystkie kobiece zalety. Była doskonałą narzeczoną, doskonałą małżonką. Młoda mama, kiedy tylko dostrzeże pierwsze oznaki swego macierzyństwa, jest bardzo szczęśliwa, mogąc podzielić się z nimi ze wszystkimi bliskimi. Czyżby chciano, żeby Maryja odrzuciła tę radość i odmówiła jej również Józefowi?” (B. Martelet). Maryja zapewne opowiedziała przyszłemu mężowi o spotkaniu z aniołem i dziewiczym poczęciu. Zresztą trudno sobie wyobrazić, że opuściła ukochanego bez słowa na trzy miesiące, udając się do krewnej. Józef, choć oczekiwał Mesjasza, nie był chyba gotowy na tajemnicze działanie Boga. Wiadomość, która spadła na niego, jak grom z jasnego nieba, zapewne wywołała duchowy kryzys. „Nigdy nie pomyślał on o Maryi nic złego. Jego wiedza o Niej, prowadzone z Nią rozmowy, Jej radość, oblicze promieniejące łaską… nic nie nasuwało mu żadnych posądzeń co do Jej osoby. Maryja z pewnością nie zachowywała się tak, jakby dźwigała ciężar grzechu; nie przejawiała zawstydzenia, gdyż nie ponosiła żadnej winy. Jej oczy musiały być jak zawsze – czyste, jasne i pogodne, choć niekiedy spoglądała na Józefa ze szczególnym współczuciem” (F. Fernandez-Carvajal). Tymczasem dzieje się coś, co jest poza nim, burzy jego pokój i wymarzone szczęście. Marzenia zamieniają się w koszmarne noce.

Józef był człowiekiem sprawiedliwym (saddik). Człowiek sprawiedliwy w czasach starotestamentalnych całkowicie poddaje się prowadzeniu Pism. Benedykt XVI tłumaczy: „Jeśli można powiedzieć, że forma religijności obecna w Nowym Testamencie streszcza się w słowie «wierzący», to całość życia zgodnego z Pismem Świętym w Starym Testamencie streszcza się w określeniu «sprawiedliwy»”. Józef skrupulatnie przestrzegał przepisów Tory i dlatego przeżywał wewnętrzną walkę między miłością a poczuciem sprawiedliwości; między wrodzoną mu łagodnością, dobrocią i miłosierdziem a posłuszeństwem Prawu. Prawo skazywało wiarołomną narzeczoną na karę śmierci przez ukamienowanie: „Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją jakiś inny mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą: młodą kobietę za to, że nie krzyczała, będąc w mieście, a tego mężczyznę za to, że zadał gwałt żonie bliźniego. Usuniesz zło spośród siebie” (Pwt 22,23-24). W czasach Jezusa kara ta nie była już stosowana. Zwykle standardową praktyką był rozwód orzekany podczas publicznej rozprawy, zaś niewierną narzeczoną oddalano; porzucona i okryta hańbą, zepchnięta na margines społeczny, była odtąd zdana wyłącznie na siebie.

Jako mężczyzna Józef znalazł się w sytuacji upokarzającej, plamiącej jego dobre imię i honor. Czy czuł się winny? Innocenzo Gargano komentuje: „Wówczas kobieta była nade wszystko drogocennym naczyniem, którego należało strzec, a kiedy ojciec dziewczyny powierzał córkę narzeczonemu, w jakiś sposób tenże oblubieniec brał na siebie prawa i obowiązki podobne do praw i obowiązków ojca rodziny. Stąd właśnie ów przeogromny problem Józefa. Nie potrafił uchronić tego drogocennego naczynia, jakie zostało mu powierzone przez rodziców Maryi”.

Józef,  próbując ocalić dobre imię Maryi, wybrał rozwiązanie dyskretne, choć bolesne. Postanowił zerwać zaręczyny potajemnie i oddalić, porzucić narzeczoną. W takim przypadku list rozwodowy spisywany był w tajemnicy, jedynie w obecności dwóch świadków, bez upokarzającego publicznego procesu. „Jeszcze inną interpretację, znaną jako koncepcja «szacunku dla świętości», wysuwali św. Tomasz z Akwinu, św. Bernard, św. Bazyli i św. Efrem. Zgodnie z nią Maryja powiedziała Józefowi, że poczęła za sprawą Ducha Świętego, jego reakcją zaś była nabożna cześć wobec tajemnicy, jaką Bóg w niej zdziałał. Józef zdecydował się zwolnić Maryję z małżeńskich zobowiązań nie z gniewu czy wstydu, lecz z pełnego pokory, pobożnego lęku, że nie jest godzien być mężem Maryi i ojcem tego dziecka” (C. Mitch, E. Sri).

Była to bardzo wymagająca i trudna decyzja. Wszak Józef kochał Maryję, „jak żaden mężczyzna nie kochał nigdy kobiety (…). Uważał rozstanie za konieczne, ale w rzeczywistości bał się go. Byłby to koniec wszelkich jego marzeń. (…) Zamierało mu serce. Nie mógł się pogodzić z myślą o rozstaniu z Tą, którą niezmiernie kochał. Ale główną przyczyną jego żalu był ból, jaki musiałby sprawić Maryi. Wiedział, że rozstanie pozostawiłoby w Jej sercu nieuleczalną ranę. Co zrobiłaby bez niego? A on? Jak wyglądałoby jego życie bez Tej, która stanowiła połowę Jego duszy?” (B. Martelet).

Pytania do refleksji:

  • Jaką wagę przywiązujesz do milczenia?
  • Czy potrafisz dzielić się z innymi kłopotliwymi i trudnymi przeżyciami?
  • Kto jest twoim zaufanym powiernikiem?
  • Kiedy Pan Bóg pomieszał twoje szyki? Jak to przyjąłeś?
  • Co jest źródłem twoich kryzysów?
  • Kogo z ludzi darzysz szczególną sympatią i miłością? Dlaczego?
  • Jakiego skarbu strzeżesz z uwagą?
  • Jak postąpiłbyś, będąc na miejscu Józefa?

2. Wewnętrzna walka Józefa nie trwała zbyt długo. Gdy bowiem podjął decyzję o oddaleniu Maryi, podczas nocnego wypoczynku zobaczył anioła. Niemiecki benedyktyn Anselm Grün uważa, że nie bez znaczenia jest pojawienie się anioła we śnie: „Najwyraźniej mężczyznom łatwiej jest zaufać aniołowi, kiedy ten przychodzi do nich we śnie. Nie mają wówczas szans na obronę, na odparcie wewnętrznego głosu, przez wysunięcie odpowiednich argumentów. Sen po prostu «się dzieje». W nim anioł wkracza głęboko w duszę mężczyzny, głęboko w jego podświadomość, nie napotykając w ten sposób na jego opór. Dotyka go tam, gdzie jest otwarty na nowe przesłanie”. Objawienie anioła we śnie nie należy do rzadkich. Księga Hioba relacjonuje je w taki sposób: „Raz bowiem Bóg przemawia i drugi, tylko się na to nie zważa. We śnie i w nocnym widzeniu, gdy twardy sen spada na ludzi, i w czasie drzemki na łóżku” (Hi 33,14-15). Autorzy biblijni sądzili, że Bóg może objawiać się człowiekowi we śnie, poprzez wizje czy wewnętrzne oświecenie, dlatego podkreślali potrzebę duchowego wyczulenia i wrażliwości. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo przeoczenia bądź niezrozumienia delikatnego głosu Boga. „Obecność Boga odbywa się bez rozgłosu, jest dyskretna, i właśnie dlatego jest nadzwyczajna” (B. Maggioni). By jej nie przegapić, niektórzy ludzie starożytni nocowali w świątyni lub jej przedsionkach, wykonując rytuały ofiarnicze i oczekując na senne objawienie. „Zjawisko to określa się mianem inkubacji snów” (J. Walton).

Józef był człowiekiem wrażliwym i otwartym na różne sposoby objawienia Boga;  był człowiekiem rozeznania i Pisma. Nie potrzebował więc rytuałów ani pośredników, by przyjąć i zaakceptować nocne objawienie Boga. Papież Benedykt XVI komentuje: „Do Maryi anioł «przychodzi» (Łk 1,28), Józefowi natomiast tylko ukazuje się we śnie – jednak we śnie, który jest rzeczywistością i rzeczywistość objawia. Raz jeszcze ukazuje nam się istotny rys postaci Józefa: jego wrażliwość na rzeczy Boże i zdolność rozróżniania. Orędzie Boże może przyjść w taki sposób tylko do człowieka obdarzonego wewnętrzną czujnością na rzeczy Boże oraz wrażliwością na Boga i Jego drogi. Zdolność rozróżniania jest konieczna, żeby poznać, czy był to tylko sen, czy też naprawdę przyszedł do niego posłaniec od Boga i mówił do niego”.

Anioł reprezentuje delikatny głos Boga, który mówi, by się nie lękał, by zrozumiał i zaakceptował niezrozumiałe doświadczenie, które przeżywa: „Józefie, synu Dawida, wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20). Anioł nazywa Józefa synem Dawida. W tym przypadku nie chodzi tylko o podkreślenie królewskiego rodu, z którego wywodzi się Józef, lecz o przekazanie królewskiego pochodzenia Jezusowi. „Jest to jedyny przypadek, kiedy takie wyrażenie zostaje użyte w odniesieniu do Józefa. Od tej pory «Synem Dawida» w pełnym tego słowa znaczeniu będzie Jezus” (I. Gargano).

Jednak rola Józefa na tym się nie kończy. Anioł dodaje zdezorientowanemu mężczyźnie odwagi: nie bój się! Takie same słowa skierował wcześniej Gabriel do Maryi. Wezwanie anioła towarzyszy zazwyczaj doświadczeniu objawienia Boga, teofanii. Biblia zawiera opis ponad dwustu sytuacji, w których bohaterowie doświadczają lęku, drżenia, strachu i grozy. W takich momentach „Bóg koniecznie musi przyjść człowiekowi z pomocą, aby ten nie został zmiażdżony z powodu ukazania się Go” (I. Gargano).

Anioł wycisza lęki Józefa, a następnie zachęca go, by odważnie podjął drugi etap małżeństwa, z którego chciał zrezygnować przez cichy rozwód: „Anioł dodaje Józefowi odwagi, by mógł uczynić to, czego z całą pewnością pragnął w głębi duszy, ale na co nie pozwalały mu nakazy prawa. Anioł dodaje mu otuchy, aby szczerze uczynił to, co odpowiada jego najskrytszym pragnieniom. (…) Wlewa siłę w słabość Józefa, jasność w jego zamęt oraz ufność w jego lęk” (A. Grün). Potwierdza, że dzieckiem Maryi nie jest obcy mężczyzna, lecz Duch Święty, rozumiany tutaj jako twórcza moc Boga. Ten sam Duch, który towarzyszył stworzeniu i porządkowaniu świata (Rdz 1,1-31) uczestniczy w dziewiczym poczęciu. „Wyrażenie: «z Ducha Świętego», oznacza w naszym współczesnym języku, że w poczęciu Jezusa Bóg sam interweniuje stwórczo, że Jezus jest całkowicie darem Boga, nie od dołu, z mocy i woli człowieka. Przy poczęciu i narodzeniu Jezusa, jako człowieka, Bóg powołuje do istnienia coś, czego nie było nawet w zaczątkowej formie. Jezus jako człowiek jest stworzony, nie zrodzony. Jezus jest dziełem stwórczym Boga” (A. Paciorek). Jest Słowem Boga, które stało się ciałem (J 1,14).

Józef otrzymuje przez posłańca kolejne zadanie. Jest nim nadanie dziecku Maryi imienia. Czynność ta wiązała się z uznaniem dziecka za własne. W ten sposób nowonarodzony chłopiec, mimo iż nie jest synem biologicznym, będzie nim w sposób legalny. Odziedziczy królewskie pochodzenie i wszystkie przywileje i prawa związane z dziedziczeniem.

Anioł Pański podpowiada Józefowi imię nowonarodzonego: Jezus. Imię to (hebr. Jehoszua) znaczy: „Jahwe jest zbawieniem”. „Tetragram, tajemnicze imię z Horebu, w imieniu Jezusa tajemniczo zawiera się i zostaje poszerzone do twierdzenia «Bóg zbawia». Imię z Synaju, które można by powiedzieć – pozostawało niekompletne, zostaje dokończone. Bóg, który jest, jest Bogiem obecnym i zbawiającym. Objawienie imienia Boga, zainicjowane w płonącym krzewie, zostaje dopełnione w Jezusie (zob. J 17,26)” (Benedykt XVI).

Wybór imienia anioł motywuje w taki sposób: „On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1,21). Stwierdzenie to jest istotne z dwóch powodów. Dla prawdziwych Izraelitów jedynym ludem był Izrael, zaś wybawicielem Bóg Jahwe. Zapowiadany w Pismach i oczekiwany z żarliwością Mesjasz miał wyzwolić lud z obcej dominacji i nawrócić jego serca ku Bogu. Tymczasem anioł ogłasza Józefowi, że Jezus osobiście zapewni mu zbawienie. „Mateusz dyskretnie utożsamia tu Jezusa z Jahwe” (C. Mitch, E. Sri). Ponadto zapowiada inny kierunek wyzwolenia. Zapowiadany Mesjasz nie spełni żydowskich oczekiwań politycznych ani militarnych. „Długo oczekiwany król-Mesjasz przychodzi, by przynieść zbawienie od grzechu – wroga znacznie groźniejszego niż Rzym czy Herod” (C. Mitch, E. Sri).

Na potwierdzenie Bożej obietnicy przekazanej przez anioła, Mateusz odwołuje się do Pism: „A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami” (Mt 1,22-23). To przykład pierwszej z „formuł wypełnienia”, jakie spotykamy u Ewangelisty Mateusza. „Mateusz niekiedy przerywa narrację, by wstawić cytat ze Starego Testamentu, wprowadzając go za pomocą formuły takiej jak „stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka”. Formuły wypełnienia służą podkreśleniu, że niemal wszystko w życiu Jezusa zostało przygotowane przez Boga i zapowiedziane w Starym Testamencie” (C. Mitch, E. Sri).

Pierwsza formuła wypełnienia ogłasza, że dziewicze poczęcie Jezusa jest wypełnieniem proroctwa Izajasza: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emanuel” (Iz 7,14). O tekście Izajasza wspominaliśmy, omawiając tajemnicę zwiastowania. Imię Emanuel („Bóg z nami”) wskazuje na obecność Boga pośród swego ludu. Nie jest to jednak obecność statyczna, lecz dynamiczna. Przejawia się w działaniu dla dobra ludu, co wyraża się między innymi w czuwaniu, trosce, stałej opiece i pomocy. Zapowiedź obecności wśród ludu Bóg wypełnił w sposób dosłowny, przewyższający wszelkie oczekiwania: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Mateusz wykorzystuje ten motyw „jako ramy dla całej Ewangelii. Znajdujemy go tu, w początkowej scenie; wybrzmi on też w ostatnim wersecie Ewangelii, gdzie Jezus mówi: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20)” (C. Mitch, E. Sri).

Pytania do refleksji:

  • Co jest treścią twoich snów? Czy dzięki nim lepiej poznajesz siebie?
  • W jaki sposób mówi do ciebie? Co chce ci powiedzieć?
  • Jak Jego działanie objawia się w tobie i twoim życiu?
  • Czy umiesz słuchać? Czy wierzysz, że Bóg działa również we śnie, w ciszy, w braku działania, przez marzenia i słowa innych ludzi?
  • Czy twoja modlitwa, miłość, działanie dla Boga jest odpowiedzią na Jego słowo? Czy wypływa z innych motywacji? Jakich?
  • Czy wsłuchujesz się w delikatny głos Boga, mówiący, by się nie lękać i spojrzeć Jego oczami na twoje doświadczenia?
  • Czy w trudnych sytuacjach pozwalasz Bogu działać wtedy, gdy On zechce?
  • Jakie jest twoje imię? Do czego cię obliguje?
  • Jak często sięgasz do Biblii, by spojrzeć przez jej pryzmat na trudne i niezrozumiałe doświadczenia twego życia?
  • Kiedy szczególnie odczuwasz, że Bóg jest Emanuelem?

3. Józef jest człowiekiem, który w milczeniu, wierze i posłuszeństwie wypełnia Boże polecenie: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1,24). Papież Benedykt XVI zastanawia się, czy uczynił to bez cienia wątpliwości: „Czy możliwe jest, żeby Bóg rzeczywiście przemówił? Żeby Józef otrzymał prawdę we śnie – prawdę przekraczającą wszystko, czego by można oczekiwać? Czy możliwe jest, żeby Bóg w taki sposób postępował z człowiekiem? Czy możliwe, żeby Bóg zainaugurował początek nowej historii z ludźmi? (…) Możemy wyobrażać sobie, jaką wewnętrzną walkę prowadzi z tym niesłychanym orędziem otrzymanym we śnie”.

Józef jest prawdziwym mężczyzną, człowiekiem z krwi i kości. Ale jest również  człowiekiem wiary ukrytej w Bogu. Pozostaje tajemnicą, na ile był do końca świadomy posłannictwa Jezusa. Na pewno nie wszystko rozumiał. Patrząc później na zwyczajne życie i wzrastanie Jezusa, zapewne nieraz stawiał sobie pytanie, czy to naprawdę jest Syn Boży, który ma wybawić Izraela. I zapewne – podobnie jak my – musiał przebijać się przez mroki, ciemności wiary. Miał wiele pytań, problemów, trudności. Staczał walki z pokusami i zwątpieniem. Jednak, podobnie jak Abraham, „wbrew nadziei uwierzył nadziei” (Rz 4,18). Nie cofnął nigdy swego „tak” danego Bogu i Jego Synowi. Otwarł się na nowe, nieznane. Pozostał na swoim miejscu i wypełnił trudną rolę do końca. „Józef wyłania się nie tylko jako mężczyzna, prawdziwy mężczyzna, targany wątpliwościami jak każdy mężczyzna, lecz wyłania się także jako człowiek otwarty na nowość Boga, człowiek gotowy zaakceptować, że Bóg może dokonywać również rzeczy niemożliwych, oraz jako człowiek, który ze względu na ufność w Bożą wszechmoc gotów jest zaryzykować nawet to poczucie pewności, jakie brałoby się z faktu, że mógł określać się mianem sprawiedliwego według Prawa” (I. Gargano).

Józef uczynił wszystko zgodnie z poleceniem anioła: „wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1,24). „Był pokorny i silny: miał dość pokory, by skłonić głowę i natychmiast okazać posłuszeństwo, i siłę, by milczeć i czekać” (G. Amorth). Wprowadzając  Maryję do swego domu, zainicjował drugi właściwy etap zaślubin. Zapoczątkowała go skromna zapewne ceremonia ślubna. Jej przebieg możemy sobie wyobrazić na podstawie opisu wesela w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11) i przypowieści o dziesięciu pannach (Mt 25,1-13). W tym czasie małżeństwa zawierano zazwyczaj w środy. Uroczystość rozpoczynał pochód pana młodego w obecności krewnych i przyjaciół do domu rodzinnego narzeczonej. Pani młoda oczekiwała z niecierpliwością do wieczora przystrojona w najpiękniejsze stroje i klejnoty. Wieczorem zjawiał się oblubieniec i wprowadzał ją do swego domu w asyście radosnych śpiewów, przy zapalonych lampach oliwnych i pochodniach. Rozpoczynała się uczta weselna. „Uroczystości weselne trwały zazwyczaj przez cały tydzień i w ciągu tych dni Maryja mogła usłyszeć jakiś przycinek, jakieś zdanie dobrodusznie ironiczne, na temat oznak macierzyństwa. Dwie najświętsze dusze, jakie nosiła ziemia, zostały w ten sposób zrównane z tymi, którzy podlegają ludzkim słabościom. Droga krzyżowa otwierała się przed świętymi małżonkami” (P. Barbagli).

Po uroczystościach weselnych rozpoczęło się zwyczajne życie wraz z codziennymi radościami i troskami. „Józef dał Maryi bardzo dużo: swój czas, uczucie, pracę i całe swoje przywiązanie. To pewne. Ale nie mniej pewne jest również to, że otrzymał w zamian o wiele więcej niż dał. Maryja oddała mu całe swoje serce, swe staranie, wszystko co miała. Ponadto dała mu Syna Bożego. Przy boku Maryi Józef doskonalił swe serce i swój umysł; otrzymał dobroć, delikatność, wyjątkowe zrozumienie” (B. Martelet).

Józef był „skrupulatnym i delikatnym opiekunem dokonującego się w Maryi procesu” (I. Gargano). Pozwolił, by Bóg do końca doprowadził w Niej swoje dzieło: „wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1,24-25). Takie stwierdzenie nie zakłada relacji seksualnych w dalszym etapie małżeństwa. „Partykuła «aż» „nie zawiera idei granicy, na której kończy się poprzedni stan lub czynność. (…) W tym miejscu Mateusz pragnie zaznaczyć jeszcze raz, że poczęcie Jezusa było poczęciem dziewiczym. Nie zajmuje się natomiast kwestią trwałego dziewictwa Maryi” (A. Paciorek).

Jednakże Tradycja Kościoła jednoznacznie utrzymuje, że Józef pozostawił Maryję czystą. Pozwolił, by Jej macierzyńskie łono było miejscem zamieszkania Boga, jak Święte świętych w świątyni jerozolimskiej, w którym przebywała Arka Przymierza, jak tabernakulum. „Józef oficjalnie poślubia Maryję, lecz wstrzymuje się ze skonsumowaniem małżeństwa. Żydowscy nauczyciele sądzili, że mężczyźni powinni się wcześnie żenić, ponieważ nie są zdolni oprzeć się pokusie (wielu obwiniało kobiety, które nie przykrywały głowy, o wzbudzanie pożądania mężczyzn). Józef, który mieszkał z Marią, lecz zachowywał wstrzemięźliwość, dostarcza zatem wyrazistego przykładu zachowania seksualnej czystości” (C. Keener).

Czystość nie wyklucza jednak wrażliwości, czułości ani miłości. „Niemożliwe, aby miłość Józefa i Maryi pozostawała odtąd bez uczucia, bez erosu, którego nie da się przecież odłączyć (nie wolno nawet próbować tego czynić!) od ludzkiej natury, ponieważ stałaby się okaleczona. Taka miłość byłaby nieludzka, pozbawiona tego, co naturalne w każdym człowieku. Bóg nie powołuje do «miłości», która sprzeciwiałaby się naturze, a którą przecież sam taką stworzył. Nie byłby Bogiem miłości. Jeśli zaprasza Maryję i Józefa do miłości dziewiczej, to nie poza ich ludzką miłością, ale w ich ludzkiej miłości” (K. Wons). Miłość Maryi i Józefa nie ograniczała się do zmysłów. Sięgała boskiej agape. Taka ofiarna miłość, która jest czystym darem, czyni drugą osobę zdolną do prawdziwej miłości. Mówi o niej święty Paweł w liście do Koryntian (1 Kor 13). Jej źródłem jest Bóg, a w ludzkie serca może ją wlać jedynie Duch Święty (Rz 5,5). Maryja i Józef kochali taką miłością. „Żyli dla siebie nawzajem i ich miłość wraz z wiekiem coraz bardziej wzrastała, a wzrostowi temu towarzyszył rozwój duchowy. Nigdy żaden mąż nie był tak kochany przez żonę jak Józef; nigdy też żadna żona nie była tak kochana przez męża, jak Maryja” (G. Amorth). „Miłość boska i ludzka połączyły się w nich. Kochali siebie nawzajem uczuciem ludzkiej miłości. Jednocześnie każda komórka ich jestestwa przeniknięta była  miłością Boską, ofiarną, dającą siebie, rezygnującą z siebie do końca” (K. Wons).

Pytania do refleksji:

  • Jakich trudności i wątpliwości w wierze doświadczasz? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy jesteś wierny swemu „tak” danemu Bogu lub (i) człowiekowi?
  • Co jest dla ciebie najważniejsze w relacjach z innymi?
  • Jak rozumiesz czystość (narzeczeńską, małżeńską, konsekrowaną)?
  • W jaki sposób okazujesz swe uczucia bliskiej ci osobie?
  • Czy potrafisz łączyć miłość erotyczną z agape?
  • Które cechy miłości z 1 Kor są dla ciebie najważniejsze? Dlaczego?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024
https://wydawnictwowam.pl/prod.bog-ukryty.38884.htm?sku=95886

]]>
Cechy prawdziwego nabożeństwa do św. Józefa https://jezuici.pl/2025/03/cechy-prawdziwego-nabozenstwa-do-sw-jozefa/ Tue, 18 Mar 2025 15:57:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=97234 Nie wystarczy odmieniać imię św. Józefa przez wszystkie przypadki, mnożyć modlitwy i pielgrzymki, aby można powiedzieć, że ktoś żyje duchowością św. Józefa. Moim zdaniem, są trzy najważniejsze kryteria każdego zdrowego nabożeństwa świetojózefowego. Pierwszym wyznacznikiem jest relacja synowska z Bogiem Ojcem. Na obrazie św. Rodziny w kaliskim sanktuariom św. Józef trzyma za rękę małego Jezusa. Emanuje […]]]>

Nie wystarczy odmieniać imię św. Józefa przez wszystkie przypadki, mnożyć modlitwy i pielgrzymki, aby można powiedzieć, że ktoś żyje duchowością św. Józefa. Moim zdaniem, są trzy najważniejsze kryteria każdego zdrowego nabożeństwa świetojózefowego.

Pierwszym wyznacznikiem jest relacja synowska z Bogiem Ojcem. Na obrazie św. Rodziny w kaliskim sanktuariom św. Józef trzyma za rękę małego Jezusa. Emanuje z postaci Józefa ojcowski autorytet. Aby być autorytetem dla syna, być dobrym ojcem, trzeba najpierw nauczyć się tego od swego ojca. Św. Józef, dlatego był najlepszym ojcem dla Jezusa, ponieważ był posłusznym i oddanym synem Boga Ojca. Poznajemy to po jego decyzjach w chwilach zwiastowania i potem. Jest on posłuszny Bogu Ojcu i zawsze wybiera Jego wolę. Relacja synowska w odniesieniu do Boga Ojca odciśnie się mocno na naturze Jezusa, podobnie jak postawa szukania i znajdowania woli Bożej wśród trudności i co za tym idzie realizowania jej bez poczucia frustracji. Gdy uważnie się przyjrzymy św. Józefowi czczonemu we wspomnianym kaliskim obrazie, to zobaczymy, że Bóg Ojciec (u szczytu obrazu) i Józef trzymający (trzymany?) dłoń Jezusa mają podobne rysy twarzy. Autor obrazu (nieznany) genialnie oddał tę prawdę. Józef upodabnia się do Ojca, Jezus do Józefa, obaj pozostają, każdy na swój wyjątkowy sposób w relacji synowskiej do Ojca.

Druga bardzo ważna cecha pobożności świętojózefowej to miłość do Jezusa. Józef okazuje swoją miłość po męsku – czynem. Słowa są ważne, czasem bardzo ważne, ale jeśli nie idzie za nimi czyn, są pięknym kłamstwem. Józef „wziął Maryję i Jezusa” do siebie, przyjął Jezusa jako swego syna, „nadał mu imię”, gdy zagrażało niebezpieczeństwo, zostawił wszystko „wziął Dziecię i matkę” i udał się na emigrację. Jezus, jego syn, jest w centrum. W centrum jest jego bezpieczeństwo, rozwój, wzrost „w łasce u Boga i u ludzi”. Uczy Go zasad swojej religii, czytania i pisania, obchodzenia się z narzędziami, tworzenia i naprawiania, obcowania z różnymi ludźmi, a jednocześnie sam się uczy.

Trzecia cecha charakterystyczna zdrowej pobożności świętojozefowej to miłość do Maryi. Ta miłość, zanurzona w osobistej relacji z Bogiem Ojcem, nada kierunek Jego życiu. Miłość do Maryi jest miłością, która dzieli to samo zaufanie do Boga, chociaż nie wszystko rozumie, tę samą wiarę, to samo powołanie (udział w tej samej historii zbawienia), to samo zwiastowanie (por. relacje wg. Łk i Mt.) i tę samą zgodę, „fiat” na wolne działanie Boga w ich życiu. Józef z miłości do Boga i Maryi był gotowy złamać prawo. A zrozumiawszy, że nie tędy droga, dał się jak Maryja poprowadzić. Z Nią i także od Niej jako ojciec uczył się tajemnicy Jezusa, Wcielonego Słowa. Józef potrzebuje Maryi, Maryja potrzebuje Józefa. Ich więź ma znamiona najpiękniejszej miłości i przyjaźni opartej o wartości zakorzenione w wierze.

Te trzy cechy, co łatwo zauważyć, wyprowadzają nas z pokusy ograniczania nabożeństwo ku czci św. Józefa do jakiejś niszowej, wąskiej, zamkniętej formy. W rzeczywistości są zaproszeniem do trójwymiarowego przeżycia swojego usynowienia w Chrystusie. Nic nie sprawi większej radości św. Józefowi, jak nasza szczera i płynąca z serca miłość do Ojca, Jego Syna Jezusa Chrystusa i Matki Zbawiciela w Duchu św.

O. Henryk Droździel SJ
Warszawa, 19.03.2025

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (18) – Wola Boża ponad wszystko https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-18-wola-boza-ponad-wszystko/ Tue, 18 Mar 2025 10:12:30 +0000 https://jezuici.pl/?p=97213 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia. Całkowite oddanie się Ojcu jest źródłem wewnętrznej wolności. W życiu Jezusa nie będzie żadnych kompromisów. Wszystko zostanie podporządkowane, poświęcone woli Ojca. Jezus, jak mówi św. Franciszek z Asyżu, wolę swoją złożył w woli Ojca. To złożenie swojej woli w woli Ojca będzie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia.

Całkowite oddanie się Ojcu jest źródłem wewnętrznej wolności. W życiu Jezusa nie będzie żadnych kompromisów. Wszystko zostanie podporządkowane, poświęcone woli Ojca. Jezus, jak mówi św. Franciszek z Asyżu, wolę swoją złożył w woli Ojca. To złożenie swojej woli w woli Ojca będzie szczególnie trudne i bolesne dla Maryi.

1. Pierwsze zderzenie Maryi z radykalizmem Jezusa w pełnieniu woli Ojca ma miejsce w czasie pielgrzymki do świątyni (Łk 2, 41-50). Dwunastoletni Jezus po raz pierwszy przychodzi do domu Ojca, do świątyni. Nie wraca jednak z Rodzicami do Nazaretu, ale pozostaje w świątyni, dyskutując z uczonymi w Piśmie. Św. Łukasz używa tutaj słowa trwać. Chce przez to podkreślić, że trwanie Jezusa w świątyni jest dla Niego naturalnym środowiskiem; jest to trwanie Syna w Ojcu; Słowa w Bogu.

Maryja i Józef z bólem serca szukają Jezusa przez trzy dni. Gdy Go wreszcie znajdują, Maryja wyrzuca z siebie cały ból, cierpienie: Synu, czemuś nam to uczynił? I wtedy słyszy trudne słowa: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2, 49). Św. Łukasz zaznacza, że Maryja z Józefem nie zrozumieli Jezusa. Jest to zapewne jeden z trudniejszych momentów w życiu Maryi. Całkowite powierzenie się Bogu, zawierzenie Jego woli doprowadziło Maryję do sytuacji nieprzewidywalnej, do nieporozumienia, niezrozumienia i oddalenia od Jezusa. Dla Jezusa najważniejszy jest Ojciec i Jego sprawy. Jezus mówi językiem, którego Maryja jeszcze nie rozumie.

Opowiadanie o pobycie Jezusa w świątyni kończy się słowami: Poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany (Łk 2, 51). Posłuszeństwo Maryi i Józefowi są najlepszym komentarzem do słów Jezusa: powinienem być w tym, co należy do mego Ojca.  Wierność codziennemu życiu, wierność modlitwie, pracy, wierność życiu rodzinnemu, synowskie posłuszeństwo – to hołd jaki Jezus składa Ojcu w świątyni życia. Można powiedzieć, że codzienne ukryte życie Jezusa w Nazarecie, to świątynia, w której oddaje cześć swemu Ojcu.

2. Drugi moment zderzenia woli ludzkiej z wolą Bożą ma miejsce w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-11). Na prośbę Maryi: Nie mają już wina, Jezus odpowiada: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? (J 2, 3n). Z punktu ludzkiego jest to odpowiedź uzasadniona. Maryja i Jezus są gośćmi weselnymi. A więc nie do nich należy sprawa troski o wino. Jednak w relacji Matka – Syn, jest to wyrażenie bolesne i trudne dla Maryi.

Jezus wypowiadając te słowa, z pewnością nie chce zerwać więzów miłości, które wynikają z macierzyństwa i które trwają również w dojrzałym wieku. Jednak  uświadamia Maryi, że o Jego misji decyduje Ojciec Niebieski. Jeżeli czyni cud, to dlatego, że jest to wolą Ojca. Maryja musi stopniowo odchodzić od mentalności ludzkiej i żyć w optyce Bożej; myśleć w duchu swego Syna, musi przyznać Jezusowi prawo do inicjatywy i niezależności, zgodzić się na Jego sposób myślenia i działania.

3. Pełnienie woli Ojca jest dla Jezusa warunkiem przyjęcia do rodziny. Dla Jezusa najważniejsza jest rodzina duchowa; rodzina, którą łączy troska i gorliwość o sprawy Ojca.

Gdy pewnego razu poinformowano Jezusa o przybyciu Jego Matki, Jezus wypowiada słowa: Któż jest moją matką, i którzy są moimi braćmi? Kto pełni wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 46-50). Zapewne są to znów bolesne słowa dla Maryi. Matce niewątpliwie trudno jest przekreślić wszystko, czym zapłaciła za wychowanie dziecka, a więc trud, cierpliwość, wyrzeczenia, ofiary… A Jezusa jakby nie obchodzi macierzyństwo cielesne. Dla Niego istotne jest, czy i w jaki sposób ktoś pełni wolę Ojca. Ważniejsze jest macierzyństwo duchowe. Pełnienie woli Ojca jest ponad węzami krwi. Pierwszeństwo ma życie w łasce Boga.

Maryja oczywiście pełni wolę Ojca w sposób doskonały. Jest więc najbliższa sercu swego Syna. Nawet więcej, można powiedzieć, że Maryja jest Matką Jezusa, ponieważ była zawsze posłuszna woli Ojca. Nie tylko zrodziła Jezusa jako kobieta, ale była z Nim zjednoczona w woli Ojca. Żyjąc w cieniu Jezusa, Maryja zebrała całe jego światło, odbijając je przez siebie (B. Maggioni).  

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy posłuszeństwo prowadzi mnie do wewnętrznej wolności?

W jaki sposób moje codzienne życie ma (lub może mieć) wymiar posłuszeństwa i czci oddawanej Bogu?

Jakie relacje są dla mnie najważniejsze?

Czy miłość Boga i szukanie Jego woli są w moim życiu przed więzami ludzkimi?

Czy przyjmuję wolę Bożą, nawet gdy jest dla mnie niezrozumiała i wiąże się z trudem i cierpieniem?

W jakich sytuacjach Maryja jest szczególnie bliska mojemu życiu? Dlaczego?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (17) – Życie dla Ojca https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-16-zycie-dla-ojca/ Mon, 17 Mar 2025 10:36:25 +0000 https://jezuici.pl/?p=97175 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia. Ziemskie życie Jezusa było ukierunkowane na Boga Ojca. Ojciec jest nie tylko na początku i na końcu drogi Jezusa, ale wypełnia ją całkowicie, chwila po chwili. Dlatego Jezus może powiedzieć: Ja żyję dla Ojca (J 6, 57). Pragnieniem Jezusa, celem Jego […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wierność woli Bożej we wszystkich sytuacjach naszego życia.

Ziemskie życie Jezusa było ukierunkowane na Boga Ojca. Ojciec jest nie tylko na początku i na końcu drogi Jezusa, ale wypełnia ją całkowicie, chwila po chwili. Dlatego Jezus może powiedzieć: Ja żyję dla Ojca (J 6, 57). Pragnieniem Jezusa, celem Jego modlitw i całego życia jest wypełnienie pragnień Ojca: Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba (J 8, 29).

Życie Jezusa dla Ojca, dla Jego chwały oznacza przede wszystkim  posłuszeństwo Ojcu. Całe życie ziemskie Jezusa będzie jednym aktem posłuszeństwa Ojcu. Wola Ojca będzie wypełniała Jego działanie, misję: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał (J 4, 34); Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał (J 6, 38).

Pełnienie woli Ojca nie jest koniecznością ani biernym poddaniem się prawu Ojca. Jezus utożsamia wolę Ojca ze swoją. Gdy mówi o woli Ojca, w Jego słowach wyczuwa się wewnętrzny żar, pasję, gorliwość i synowską gotowość, dyspozycyjność.

Jezus jako Umiłowany Syn wsłuchiwał się w Ojca, by spełniać Jego życzenia, oczekiwania. Posłuszeństwo jest wyrazem Jego osoby, Jego jedynej relacji z Ojcem. To, czym On jest – jedynym i umiłowanym Synem – jest tylko w posłuszeństwie (J. Guillet).

Życie dla Ojca oznacza również gorliwość o Jego sprawy. Wyrazem tej gorliwości jest troska o świątynię – dom Ojca. Jezus pragnie przebywać przy Ojcu,  w świątyni: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? – mówi do Maryi i Józefa (Łk 2, 49). Troszczy się również o czystość świątyni; pragnie, by była miejscem kultu Ojca w duchu i prawdzie (por. J 4, 23). Dlatego wyrzucając handlujących ze świątyni, mówi: weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska (J 2, 16).

Również cała misja Jezusa była wielkim aktem posłuszeństwa. Myślenie Jezusa jest tożsame z myśleniem Ojca: To, co mówię, mówię tak, jak mi Ojciec powiedział (J 12, 50); podobnie działanie: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni (J 5, 19n).

Posłuszeństwo i życie dla Ojca wyraża się w miłości: Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał (J 14, 31). Jezus wzrusza się na wspomnienie Ojca: Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię Ojcze (Łk 10, 21); jest pełen podziwu dla Niego, chlubi się Nim: Ojciec mój jest większy od wszystkich (J 10, 29).

Wola Ojca jest w centrum myśli, pragnień, działania Jezusa. Dziś niejednokrotnie fałszywie interpretuje się wolę Boga. Utożsamia się ją z cierpieniem, bólem, krzyżem. Gdy doświadczamy cierpienia, trudności albo stoimy przed jakąś tajemnicą, mówimy: wola Boża. Zastanawiające jest to odniesienie pojęcia woli Bożej do trudności. Gdy przeżywamy radość, chwile szczęścia i powodzenia, nie mówimy: wola Boża. W życiu zakonnym nieraz absurdalne życzenia czy wręcz zachcianki przełożonych nazywa się wolą Bożą. Nic więc dziwnego, że rodzi się wtedy bunt, czy lęk przed przyjęciem takiej woli Bożej.

Oczywiście, czasem wola Boża wiąże się z cierpieniem, Bóg dopuszcza wówczas cierpienie dla naszego dobra. Ale utożsamianie każdego cierpienia z wolą Bożą jest nieprawdziwe, oskarżające Boga. Wola Boga wobec człowieka jest pełna miłości. Bóg, który jest miłością, pragnie tylko miłości, dobra i szczęścia człowieka.

Prawdziwe, dojrzałe posłuszeństwo woli Boga jest możliwe na gruncie wolności i świadomego naśladowania Jezusa. To zakłada w sposób naturalny prawdziwy obraz Boga i zdrowe, dojrzałe, oparte na miłości relacje z Nim. Świadome posłuszeństwo woli Ojca jest jednością, zjednoczeniem z Bogiem, poprzez jedność naszej woli z wolą Ojca; naszych umysłów, myśli z myślami Ojca; naszych serc z sercem Boga Ojca.

Św. Ignacy z Loyoli mówi o trzech stopniach posłuszeństwa: posłuszeństwo zewnętrzne, czyli formalne, zewnętrzne wykonanie polecenia przełożonego; posłuszeństwo woli – podporządkowanie własnej woli – woli Bożej, którą odkrywa się poprzez decyzje przełożonego; posłuszeństwo rozumu – zgoda z sądem przełożonego. Jednak podkreśla, że podstawą posłuszeństwa powinna być miłość: Trzeba się starać, żeby postępować w duchu miłości, a nie w zamieszaniu, pod wpływem strachu.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy mogę powtórzyć za Jezusem: ja żyję dla Ojca?

W jakich konkretnych postawach wyraża się moje życie dla Boga?

Z czym kojarzy mi się wola Boża? Co stanowi dla mnie największą przeszkodę w przyjęciu woli Bożej? Dlaczego?

Jak wygląda  moje posłuszeństwo Bogu? Czy jednoczy moją wolę, umysł i serce z Bogiem?  Czy ma jedynie wymiar zewnętrzny (tradycja, przykazania…)?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Tajemniczy rytuał https://jezuici.pl/2025/03/tajemniczy-rytual/ Sun, 16 Mar 2025 10:41:48 +0000 https://jezuici.pl/?p=97172 Podczas jednej z wizji Bóg zapewnił Abrama: „Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność” (Rdz 15,7). Bóg przypomina patriarsze swoją dotychczasową opiekę nad nim; dokonał On w życiu Abrama indywidualnego exodusu. Tą samą drogą przejdzie w przyszłości Izrael, powracając w VI wieku przed Chrystusem z […]]]>

Podczas jednej z wizji Bóg zapewnił Abrama: „Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność” (Rdz 15,7). Bóg przypomina patriarsze swoją dotychczasową opiekę nad nim; dokonał On w życiu Abrama indywidualnego exodusu. Tą samą drogą przejdzie w przyszłości Izrael, powracając w VI wieku przed Chrystusem z diaspory babilońskiej do ziemi ojczystej. Przypominanie wielkich dzieł Bożych i Bożej opatrzności służy pogłębianiu wdzięczności i zaufania.

Pytanie, które stawia Abram, poddaje w wątpliwość jego niezachwianą ufność: „O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?” (Rdz 15, 8). Wcześniej Abram uwierzył, nie oczekując żadnych znaków. Dał tym samym przykład wiary czystej, ufnej, pozbawionej pęknięć, jakichkolwiek wątpliwości. Teraz domaga się od Boga znaku, dowodu, potwierdzenia. W ten sposób zaprzecza wcześniejszej duchowej nieskazitelności.

Abram nie jest jednak duchem czystym, aniołem. Jest człowiekiem z krwi i kości. Jak każdy człowiek ma prawo do wątpliwości, pytań, poszukiwania odpowiedzi. Bóg dobrze rozumie jego rozterki. Dlatego nie gani swego podopiecznego za brak wiary. Wręcz przeciwnie, uznaje żądanie Abrama za racjonalne i w pełni uzasadnione. „Domaganie się znaku, który umacnia naszą wiarę (a nie takiego, który rodzi się z konieczności wiary), nie musi wcale w sposób automatyczny stać się miarą naszego niedowiarstwa. Człowiek musi przylgnąć do Pana Boga całym swym jestestwem, które wyraża się również przez jego racjonalność” (G. Ravasi).

Potwierdzeniem prawdomówności Boga był archaiczny rytuał, stosowany w starożytnym Wschodzie jako obrzęd towarzyszący oczyszczeniu bądź zawarciu przymierza. Abram wybrał trzy ssaki: trzyletnią jałowicę, kozę i barana oraz dwa ptaki: synogarlicę i gołębicę. Następnie dokonał krwawego rytuału, pozabijał zwierzęta i poprzecinał je na dwie części. Połowy ułożył w odpowiedniej od siebie odległości. W ten sposób między rozpołowionym zwierzętami powstała ścieżka. W starożytnych przymierzach przechodzili nią sygnatariusze umowy. Wypowiadali przy tym przekleństwa. W przypadku złamania słowa miał ich spotkać los poprzecinanych zwierząt (por. Jr 34,18-20). Od tego obrzędu język hebrajski na oznaczenie zawartego przymierza używa określenia krt berit, czyli „przeciąć przymierze”. Przejście ścieżką ofiarniczą przez Boga mogło być odczytane przez Abrama jako działanie symboliczne, potwierdzające obietnicę ziemi. W sytuacji (absolutnie nierealnej!) niedotrzymania obietnicy, Bóg zaciągał przekleństwo na siebie!  

Zanim jednak pojawił się Bóg, nad ciałami zabitych zwierząt zaczęły krążyć drapieżne ptaki. Były to padlinożercy, określone w późniejszym prawie mojżeszowym jako zwierzęta „nieczyste”. Ptaki te były zapowiedzią obcych narodów, zagrażających dziedzictwu Abrama. Patriarcha w oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń, odpędzał je.

Zapadał zmierzch. Abram znużony pilnowaniem zwierząt ofiarnych „zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność” (Rdz 15,12). Głęboki sen oznacza rodzaj letargu lub apatii mentalnej. W tym przypadku „nie chodzi o normalny sen, lecz o sytuację tworzącą stan pozwalający na kontakt z Bogiem. Wszystkie inne sposoby percepcji zostają zablokowane, aby osoba wprowadzona w ten stan mogła całą sobą przyjąć słowo Boże” (J. Lemański). Letargowi Abrama towarzyszył strach i odczucie ciemności. Zjawiska te nie są zwykłą reakcją emocjonalną na zagrożenie zewnętrzne; nie są również objawami lęku psychologicznego. Zwykle towarzyszą człowiekowi w obliczu poznania tajemnicy i wielkości Boga. Elifaz, przyjaciel Hioba w taki sposób opisuje to doświadczenie: „Doszło mnie tajemne słowo, jego szmer dosłyszało me ucho, gdy rozważałem nocne widziadła; gdy sen człowiekiem owładnął. Strach mnie ogarnął i drżenie, że wszystkie się kości zatrzęsły, tchnienie mi twarz owionęło, włosy się na mnie zjeżyły. Stał. Nie poznałem twarzy. Jakaś postać przed mymi oczami. Szelest. I głos dosłyszałem” (Hi 4,12-16).

W odpowiedzi na lęki Abrama, Bóg uchylił przed nim rąbka tajemnicy dotyczącej odległej przyszłości (Rdz 15,13-16). Jego syn zapoczątkuje wielki naród; z kolei jego potomkowie odziedziczą ziemię obiecaną po czterystu latach niewoli egipskiej. Abram dożyje późnej, szczęśliwej starości i umrze złączony ze swymi przodkami. Te obietnice uspokoiły lęki Abrama. Jego przyszłość jest wpisana w plany Boga. „W takim kontekście przestaje ona być zagadką i staje się historią zbawienia” (J. Lemański).

Najbardziej zaskakującym momentem całego wydarzenia jest sposób objawienia się Boga. Pojawia się On na ścieżce ofiarniczej w symbolu przesuwającego się dymu i ognia. Dym wydobywał się z pieca. „Piec taki był wykonany z glinki ceramicznej i mógł mieć różną wielkość. Służył głównie do pieczenia, także podpłomyków na ofiarę z pokarmów (Kpł 2,4)” (J. Walton). Ogień z kolei wydobywał się z płonącej pochodni. W starożytnej Mezopotamii pochodni i kadzidła używano w inicjacyjnych obrzędach oczyszczenia. „Oczyszczenia dokonywano, przesuwając pochodnię i kadzielnicę wokół człowieka lub przedmiotu. Podczas gdy w Mezopotamii pochodnia i piec symbolizowały konkretne bóstwa, tutaj oznaczają Jahwe, być może jako dokonującego obrzędu oczyszczenia. Byłby to jeden z wielu przypadków, w których Pan wykorzystał znane wyobrażenia i motywy, by objawić prawdę o sobie” (J. Walton).

W czasie przejścia Boga między zwierzętami ofiarniczymi Abram pozostaje bierny. Nie wchodzi na krwawiącą ścieżkę. Przygląda się jedynie z drżeniem niezwykłemu zjawisku. „To Pan Bóg sam wiąże się przed człowiekiem uroczystą przysięgą. (…) Przymierze (biblijne berit), jest w istocie rzeczy darem, który rodzi się z wolności i niewymuszonej inicjatywy Pana Boga. (…) Przymierze to nigdy nie ulegnie pomniejszeniu, ponieważ tym, który się nim wiąże, nie jest kruchy i niestały człowiek, ale Pan Bóg, który jest samą wiernością. Do człowieka należy natomiast przyjęcie tego daru aktem wiary” (G. Ravasi).

Dar Boga był bardzo hojny. W ramach zawartego przymierza (berit), obiecał On  Abramowi i jego potomkom „ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat” (Rdz 15,18). Słowa te wskazują, że nie chodzi jedynie o miejsce, gdzie zamieszkał obecnie Abram. Co więcej, obietnica Boga przekracza granice ziem, które patriarcha zobaczył wcześniej w okolicach Betel. Ziemia obiecana obecnie przez Boga obejmuje niemal całą Syro-Palestynę; od delty Nilu aż po Eufrat. W ramach tych ziem potomkowie Abrama „odziedziczą” jego mieszkańców: „Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat, wraz z Kenitami, Kenizzytami, Kadmonitami, Chittytami, Peryzzytami, Refaitami, Amorytami, Kananejczykami, Girgaszytami i Jebusytami” (Rdz 15,18-21). Wymienieni wyżej mieszkańcy ziemi obiecanej należeli do dziesięciu różnych grup etnicznych. Południe zamieszkiwali wówczas Kenici (Madianici), lud nomadyczny z rejonu Negebu i Synaju, Kenizzyci, utożsamiani z Kalebitami i Kadmonici, ludy Wschodu. Chetyci (Chittyci) pochodzili z Anatolii (obecnie Turcja) i zamieszkiwali obszar północnej Syrii i Babilonii. Peryzzyci zamieszkiwali centralną równinę Palestyny. Utożsamia się ich z osadnikami zamieszkającymi osiedla pozbawione murów obronnych. Tereny na wschód od Jordanu zamieszkiwali Refaici, pradawni mieszkańcy ziemi kananejskiej. Amoryci dominowali w Mezopotamii. Kananejczycy to ogólna nazwa mieszkańców Palestyny, mieszkali w obwarowanych miastach. Girgaszyci byli potomkami Kanaana, syna Chama.  Zamieszkiwali tereny położone na zachód od Jordanu. Jako ostatni zostają wymienieni Jebusyci. Mieszkali w mieście Jebus (późniejsza Jerozolima) i okolicach.

Teren zaoferowany Abramowi nigdy nie został zasiedlony przez jego potomków. U szczytu potęgi król Salomon dysponował jedynie jedną trzecią ziem obiecanych przez Boga. „Możemy być jednak pewni tego, że Bóg zawsze dotrzymuje swoich obietnic; dlatego też nie ma wątpliwości, ze któregoś dnia Izrael będzie zajmować każdą piędź swej obiecanej ziemi” (Ch. Swindoll). Owa pewność dotyczy każdego z nas. Obietnica Boża zawsze znajduje dopełnienie. Chociaż sposób i czas jej realizacji może znacznie różnić się od ludzkich oczekiwań. Bóg lubi zaskakiwać, nie działa według schematu, a jego kalendarz nie zawsze pokrywa się z naszym.

Pytania do refleksji:

  • Czy jesteś wdzięczny Bogu, za cuda, których dokonuje w twoim życiu?
  • Jakie wątpliwości w wierze nurtują cię najczęściej?
  • Jakie rytuały towarzyszą twojemu życiu?
  • Czy doświadczasz czasem apatii mentalnej? Jak ją przeżywasz?
  • Czy odczuwasz strach przed Bogiem? Dlaczego?
  • Co świadczy o twoim przymierzu z Bogiem?
  • Czy jesteś otwarty na sposób i czas działania Pana Boga?

Fragment książki „Wędrująca modlitwa. Droga Abrahama”. 

]]>
Przemienienie. Myśli do kontemplacji na 2 Niedzielę Wielkiego Postu, rok C https://jezuici.pl/2025/03/przemienienie-mysli-do-kontemplacji-na-2-niedziele-wielkiego-postu-rok-c/ Sat, 15 Mar 2025 11:16:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=97167 Tekst z Pisma świętego: „W jakieś osiem dni po tych naukach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „W jakieś osiem dni po tych naukach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jeruzalem. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie. W chwili, gdy odezwał się ten głos, okazało się, że Jezus jest sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli” (Łk 9,28-36).

Obraz do kontemplacji: Wyobraź sobie Jezusa promieniejącego światłem na górze. Góra Tabor w Galilei ma 588 metrów wysokości i wznosi się samotnie ponad otaczającą ją równiną. Kontempluj rozmawiających z Jezusem proroków: Mojżesza i Eliasza; przyjrzyj się reakcji uczniów.

Prośba o owoc kontemplacji: Proś o głęboką więź z Jezusem, o fascynację Jego osobą, nauką, tajemnicą. Módl się, by kontemplacja Jego oblicza była dla ciebie nadzieją i obietnicą uczestnictwa w Jego chwale.

  1. Transfiguracja

Kontempluj Jezusa, który wybiera trzech uczniów i wspina się z nimi na górę Tabor w Galilei. Do grupy uprzywilejowanej należą: Piotr i bracia Jakub i Jan. Piotr będzie pierwszym zastępcą Chrystusa na ziemi, Jakub pierwszym męczennikiem, zaś Jan jest „uczniem umiłowanym”. Podążając z wybranymi uczniami na szczyt góry, uświadom sobie, że więź z Jezusem wiąże się z wiernym kroczeniem za Nim na wszystkie góry, na których On przebywał: na górę modlitwy, walki wewnętrznej, górę męki i cierpienia oraz na górę chwały. Której góry się najbardziej boisz, unikasz? Co zatrzymuje cię w dolinie, opóźnia twoją wędrówkę?

Po dotarciu na szczyt Jezus modli się. W czasie rozmowy z Ojcem Jego twarz promieniuje światłem, jasnością. Jezus wchodzi w trans, to znaczy wychodzi poza swoją zwyczajową postać, poza człowieczeństwo, odsłania swym przyjaciołom rąbek bóstwa. Wydarzenie to nazywa się transfiguracją.

W czasie modlitwy kontempluj długo Jezusa przemienionego, całkowicie zjednoczonego w miłości z Ojcem. Odczuj bliskość i więź łączącą Trójcę Świętą, wsłuchaj się w słowa rozmowy Ojca z Synem. I postaw sobie pytanie: Czy modlitwa przemienia twoje serce i życie? Czy możesz sobie przypomnieć chwile bliskości Jezusa przemienionego? Co w tobie wymaga przemiany?

  1. Exodus

Transfiguracji Jezusa towarzyszy obecność Mojżesza i Eliasza. Mojżesz jest przedstawicielem Prawa, Eliasz zaś proroków. Obydwu oczekiwano ponownie na ziemi przed zakończeniem świata w czasach mesjańskich. Ich obecność na górze Tabor jest pieczęcią dla życia Jezusa. Potwierdza Jego autorytet; jest nowym Mojżeszem, prawodawcą Nowego Testamentu a także kontynuatorem proroków; największym z nich. Co więcej, jest oczekiwanym Mesjaszem.

Wsłuchaj się w rozmowę wybitnych mężów z Jezusem. Rozmawiają o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Celem tej rozmowy jest umocnienie uczniów. Jezus chce ich przygotować na trudne chwile, które przeżyją po Jego śmierci. Uświadom sobie, że Bóg nie dopuszcza na człowieka krzyża przez zaskoczenie. Najpierw przygotowuje jego serce, objawiając swoją miłość. Dzięki niej może podjąć każdą próbę i przejść przez nią zwycięsko.

Pomyśl, w jaki sposób Bóg przygotowuje cię do dźwigania codziennego krzyża?

  1. Trzy namioty

Kontempluj świadków przemienienia, szczególnie Piotra. Pod wpływem przeżyć reaguje spontanicznie, ponownie odsłania swoje stare myślenie, brak refleksji i lekkomyślność. Chce utrwalić tę chwilę przyjemności, zatrzymać Jezusa na górze, wznieść namiot, w którym mógłby pozostać. Pragnie, by Jezus odpowiadał jego wyobrażeniu i snom o Mesjaszu.

Piotr sądzi, że doświadczenie, które przeżywa jest synonimem czasów ostatecznych. Myśli, że koniec czasów nastąpi właśnie tam, na górze i że należy otworzyć niebo na ziemi. Jego słowa są słowami człowieka, który chciałby przedłużyć ten moment w nieskończoność i cieszyć się nim na zawsze. „Św. Piotr wyraża uczucie, które jest wspólne wszystkim ludziom. Wszyscy chcieliby zapomnieć o przeszłości obciążonej problemami i nie dbać o pełną niewiadomych przyszłość, nasycając się jedynie nagrodą teraźniejszości” (M. Orsatti).

Przemienieniu Jezusa towarzyszą także inne znaki: obłok, który jest synonimem obecności Boga i głos wzywający uczniów do wierności i posłuszeństwa Jezusowi. Uczniowie reagują strachem. Nie jest to naturalny strach, ani lęk psychologiczny bądź religijny, związany z nieprzyjemnymi negatywnymi uczuciami. Taki lęk oznacza bojaźń Bożą. Stanowi wyraz szacunku i miłości do Boga. Usuwa nadmierną poufałość bądź rutynę w relacji z Panem. Rodzi ufność, wierność i potrzebę adoracji. Jego praktycznym wyrazem jest pragnienie służenia Bogu, unikania grzechu i życia według Jego przykazań.

Zwróć jeszcze uwagę, że po doświadczeniu przemienienia wszystko wraca na stare tory. Nie ma już cudowności, proroków ani obłoku. Jest tylko Jezus. Tylko On się liczy i On powinien odtąd wystarczyć Piotrowi i pozostałym apostołom; także tobie i każdemu uczniowi Jezusa.

Pomyśl jeszcze o swoim życiu: W czym wyraża się twoje posłuszeństwo Bogu? Z czego wypływa? Jaki rodzaj bojaźni Bożej praktykujesz? Czy mógłbyś powiedzieć: „Bóg sam wystarczy”?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Jezusem przemienionym. Proś, aby kontemplacja Jego oblicza zmieniała twoje serce i życie. Odmów Duszo Chrystusowa.

Tekst pochodzi z książki: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (16) – Przyjaciele Jezusa https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-16-przyjaciele-jezusa/ Sat, 15 Mar 2025 10:54:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=97160 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa. Jezus (oprócz uczniów) miał również inne bliskie osoby, z którymi szczególnie dzielił przyjaźń. Do takich osób należała między innymi trójka rodzeństwa: Marta, Maria i Łazarz. Przyjaciele Jezusa mieszkali w Betanii. Betania była dla Jezusa oazą przyjaźni. Tutaj oddychał zawsze świeżą atmosferą życzliwości, gościnności i miłości. Betania […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa.

Jezus (oprócz uczniów) miał również inne bliskie osoby, z którymi szczególnie dzielił przyjaźń. Do takich osób należała między innymi trójka rodzeństwa: Marta, Maria i Łazarz. Przyjaciele Jezusa mieszkali w Betanii. Betania była dla Jezusa oazą przyjaźni. Tutaj oddychał zawsze świeżą atmosferą życzliwości, gościnności i miłości. Betania była również jednym ze źródeł duchowych, do których Jezus przychodził, by zaczerpnąć siły, pokoju i odwagi do życia. W Betanii czuł się jak w domu, jak w rodzinie.

Św. Jan zawarł tajemnice Betanii w jednym zdaniu: Jezus miłował Martę i jej siostrę i Łazarza (J 11, 5). Św. Jan używa tutaj określenia agape. Taka miłość nie zatrzymuje się na wzajemności (jak filein), ale po prostu daje się całkowicie. Jest to miłość bezinteresowna, absolutna, beż żądania odwzajemnienia.

Potwierdzeniem tej miłości i głębokiej przyjaźni jest wzruszający epizod u grobu Łazarza. Wobec śmierci przyjaciela: Jezus rozrzewnił się, Jezus wzruszył się w duchu, Jezus zapłakał, Jezus podniósł oczy, Jezus zawołał (J 11, 1-44).

W starożytności (a także w niektórych kręgach kulturowych dzisiaj) uważano, że mężczyzna nie powinien publicznie okazywać ludzkich emocji, powinien być silny i powściągliwy w ujawnianiu swojej sfery intymnej (stąd np. powiedzenie: mężczyźni nie płaczą). Jezus nie maskuje swoich uczuć wobec przyjaciół, nawet gdy czuje się zażenowany. J. Galot komentuje: Zazwyczaj ludzie starają się ukrywać przed innymi strach, odrazę, osobiste zmartwienia, Chrystus natomiast zawsze pokazuje Piotrowi, Jakubowi, Janowi, a za ich pośrednictwem wszystkim chrześcijanom czytającym Ewangelię, uczucia, jakie Go ogarniają.

Przy grobie przyjaciela Jezus poddaje się cierpieniu i nie wstydzi się tego. Nie wstydzi się także łez. W Betanii odsłania swoje człowieczeństwo. Jest braterski i wierny, czuły i subtelny. Ryzykuje swoje życie, by dać świadectwo wierności, przyjaźni i miłości. Objawia w ten sposób czułe oblicze Boga Miłości. Obserwujący Jezusa Judejczycy mówili: Oto jak go miłował! (J 11, 36).

Jezus kochał także Martę i Marię. Obie siostry – uczennice Jezusa odpowiadają na przyjaźń, służąc Mistrzowi. Każda z nich chce Go przyjąć i ugościć na swój sposób (Łk 10, 38-42). Maria wyraża swoją przyjaźń i miłość poprzez słuchanie i kontemplację. Siedzi u stóp Jezusa i wsłuchuje się w Jego słowa. Jest uczennicą, która daje kochające, rozumiejące serce. Marta z kolei podejmuje rozmaite posługi, diakonię. Marta daje, troszczy się o potrzeby materialne, fizyczne Jezusa i Jego uczniów.

Jezus docenia obydwa sposoby wyrażania przyjaźni, szanuje godność każdej kobiety, chociaż zwraca również delikatnie uwagę na pewne niebezpieczeństwa: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba [mało albo] tylko jednego (Łk 10, 42).

Głębokie przyjaźnie ludzkie są ważnym elementem życia wspólnotowego. Pierwsi jezuici nazywali siebie Przyjaciółmi w Panu. Myślę, że to określenie oddaje istotę naszych przyjaźni. Nasze przyjaźnie powinny być przyjaźniami w Panu. W ten sposób unikniemy niebezpieczeństwa partykularyzmu i wyłączności. Unikniemy również manipulacji innymi i zniewalania.

Howard Gray SJ pisze o przyjaźni: Przyjaźń jest doświadczeniem i jest darem. Rozumiem przez to, że przyjaźń, którą odkrywamy, pielęgnujemy, rozwijamy i cenimy, pochodzi nie ze spotkań z ludźmi, ale ze spotkania z Bogiem. […] Przyjaźń jest procesem, a nie (gotowym) produktem, wymaga czasu i trudu, wymaga wolności, dokonuje się we właściwym jej ludzkim tempie. Simone Weil twierdzi, że nic tak nie prowadzi do Boga, jak przyjaźń przyjaciół Boga.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy jestem zdolny do przyjaźni? Czy mam przyjaciół, czy raczej wielu znajomych?

Czy Jezus jest fundamentem moich ludzkich przyjaźni?

Jakie są moje przyjaźnie? Czy są bezinteresowne, totalne, głębokie, czy też wynikają z wyrachowania i ludzkich, egoistycznych oczekiwań?

Czy potrafię nawiązywać relacje w wolności, nie wiążąc innych z sobą uczuciowo i nie wykorzystując ich potrzeb emocjonalnych? Czy nie manipuluję przyjaciółmi, nie zniewalam ich sobą?

Czy nie wstydzę się uczuć? Czy potrafię je wyrażać? Czy noszę zewnętrzne maski?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (15) – Przyjaźń Jezusa z uczniami https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-15-przyjazn-jezusa-z-uczniami/ Fri, 14 Mar 2025 14:38:32 +0000 https://jezuici.pl/?p=97141 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa. W czasach Jezusa tylko nieliczne grono uczniów było dopuszczane do niektórych tajemnic mistrzów czy nauczycieli. Jezus natomiast dzieli z uczniami głęboką autentyczną przyjaźń. Niektórzy z teologów uważają, że Jezus dzieli swój czas działalności apostolskiej na trzy części: czas dla Ojca (przede wszystkim czas modlitwy przez długie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o doświadczanie przyjaźni Jezusa.

W czasach Jezusa tylko nieliczne grono uczniów było dopuszczane do niektórych tajemnic mistrzów czy nauczycieli. Jezus natomiast dzieli z uczniami głęboką autentyczną przyjaźń. Niektórzy z teologów uważają, że Jezus dzieli swój czas działalności apostolskiej na trzy części: czas dla Ojca (przede wszystkim czas modlitwy przez długie nocne godziny); czas dla innych, dla ludu (nauczanie, cuda, uzdrawianie, a więc bezpośrednia działalność apostolska) i czas dla uczniów (czas przyjaźni).

Przyjaźń Jezusa z uczniami jest oparta o relacje z Ojcem. Miłość Jezusa do Ojca wyraża się szczególnie w pełnieniu Jego woli. Jezus wsłuchuje się w Ojca, by spełniać Jego życzenia. W swojej najgłębszej istocie Słowo – które przyjmie później imię „Jednorodzonym” i „Jezus” – jest relacją, słuchaniem, posłuszeństwem Ojcu, wiecznie zwróconym do Niego (B. Maggioni). Również uczniowie dają wyraz przyjaźni i miłości do Jezusa, okazując posłuszeństwo: Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (J 15, 14).

Jezus nie ma wobec uczniów żadnych tajemnic: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan  jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15, 15). To, co jest w sercu Jezusa, odsłania stopniowo uczniom. To stopniowe odsłanianie tajemnic Ojca wynika z ograniczeń uczniów. Jezus wprowadza ich w prawdę w miarę, jak są zdolni ją przyjąć i zrozumieć.

Przyjaźń Jezusa  z uczniami jest prawdziwa, autentyczna, wyzwalająca. Taka przyjaźń nie wiąże, nie krępuje ani nie ogranicza człowieka, nie zagarnia wyłącznie dla siebie. Jezus nie traktuje uczniów jak własność, nie zabrania im nawiązywania przyjaźni z innymi. Nie zastrzega sobie prawa wyłączności.

Przyjaźń Jezusa ma wymiar indywidualny. Jezus wnika do wnętrza każdego z uczniów i obdarza ich przyjaźnią, jakiej pragną ich serca: Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje (J 2, 24n). Jezus kocha i obdarza przyjaźnią wszystkich i każdego z osobna. Każdy jest i czuje się kochany w sposób niepowtarzalny, jedyny. Inaczej kocha wrażliwego i łagodnego Jana, inaczej pełnego temperamentu, zdecydowanego, gotowego do poświęceń Piotra, inaczej realistę i sceptyka Tomasza, jeszcze inaczej doktrynera Jakuba czy człowieka interesu – Judasza. Wszyscy uczniowie są jednak w sercu Jezusa. Każdy z nich doświadcza na każdym kroku Jego miłości i przyjaźni.

Jezus pozostaje przyjacielem wiernym do końca. Pozostaje przyjacielem, nawet, gdy zostanie opuszczony, zapomniany i zdradzony przez swych uczniów. Miłość Jezusa jest silniejsza od niewierności człowieka. A szczytem miłości jest śmierć w imię przyjaźni: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13).

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czym jest dla mnie przyjaźń? Jakie cechy przyjaźni cenię sobie najbardziej?

Co dla mnie oznacza dać życie za swoich przyjaciół? Co jestem w stanie dać przyjaciołom? Czy jest to coś zewnętrznego, czy też część siebie samego, serca, miłości, życia?

Czego mogę nauczyć się o przyjaźni od Jezusa?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Trzej przyjaciele https://jezuici.pl/2025/03/trzej-przyjaciele-2/ Thu, 13 Mar 2025 13:14:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=97081 „Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę […]]]>

„Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 5 – 13).

1. Aby zrozumieć ducha przypowieści należy odwołać się do uwarunkowań kulturowych Palestyny. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. W palestyńskich wioskach kobiety wypiekały chleb codziennie rano i zwykle starczyło go na cały dzień. Stanowił główny składnik posiłków. Wszyscy mieszkańcy wiosek znali się i wiedzieli, gdzie można szukać chleba wieczorem. W razie niespodziewanej wizyty można było liczyć na przyjaciół.

Wizyta nocna nie była wielkim zaskoczeniem. W starożytności podróżowano zwykle nocą ze względu na upał i kurz. Natomiast gościnność należała do najwyższych cnót.  Przyjęcie gościa w domu było sprawą honoru. Stąd zrozumiałe jest zażenowanie gospodarza, gdy nie ma czym ugościć przyjaciela. W takiej sytuacji nasuwa mu się praktyczne rozwiązanie – poprosić o pomoc drugiego przyjaciela.

Palestyńskie domy były zwykle jednoizbowe. Ponadto były otoczone murem z zamykaną na noc bramą. Miejsce snu stanowiły papirusowe maty rozłożone na glinianej polepie. Dyskusja odbywała się więc na głos z pewnej odległości.

Przyjaciel wymawiał się od spełnienia prośby, wysuwając absurdalne motywy – obudzenie w środku nocy dzieci, które zbudziło wcześniej nieprzerwane dobijanie się do bramy i głośny dialog. Gospodarzowi brakuje dobrej woli. Ma chleb, ale nie chce mu się wstać w nocy. Jednak natarczywość przyjaciela sprawia, że spełnia jego prośbę. Słowo natręctwo użyte w języku greckim oznacza tutaj również wstyd, bezwstydność. Na wieść o odmowie i braku gościnności cała wioska doznałaby wstydu i upokorzenia.

Przypowieść Jezusa mówi o trzech przyjaciołach. Każdy z nas może utożsamić się z niespodziewanym gościem lub natrętnym przyjacielem. Natomiast przyjacielem wyrwanym ze snu, który użycza chleba jest sam Bóg.

Przypowieść ukazuje relacje między nami a Bogiem na modlitwie. Jest to relacja przyjaźni. Bóg jest Przyjacielem na zawsze. W każdym czasie i w każdych warunkach możemy zdać się na Niego; nawet o północy!

Jezus zachęca w przypowieści, by odnosić się do Boga z prostotą, a nawet naiwnością dziecka. Tylko dziecko nie rozumie, że pewien czas jest niestosowny i potrafi w nocy wytrącać matkę ze snu.

Bóg przekracza wszelkie wyobrażenia najlepszej matki. Możemy być pewni, że zawsze zostaniemy przez Niego wysłuchani. Bóg jako najlepszy Przyjaciel użycza nam wszystkiego, czego potrzebujemy do życia i miłości.

Jednak modlitwa nie jest jedynie dialogiem dwóch przyjaciół; nie jest jednokierunkowa: my (ja) – Bóg. W takich przypadkach modlitwa staje się hermetyczną intymnością, zamkniętym dialogiem, tajemnymi zwierzeniami, w których nie ma miejsca dla nikogo innego (…), zamkniętym i tajemniczym ogrodem moich relacji z Bogiem (A. Maillot).

W autentycznej modlitwie jest jeszcze trzeci przyjaciel, który przychodzi niespodziewanie o północy. Jest nim każdy, kto puka do naszych drzwi, kto prosi o pomoc wprost, bezpośrednio albo (z różnych racji) w sposób milczący.

Modlitwa nie może stanowić alibi dla egoizmu i lenistwa. A ma to miejsce, gdy zamiast podejmować obowiązki wynikające z miłości bliźniego, uciekamy w wymiar duchowy. Wówczas każdy brak działania i zaangażowania w dobro i pomoc innym można zakryć pobożną pokrywką: przecież się za nich modlę. Życie duchowe wymaga umiejętności łączenia ufnej modlitwy z osobistym zaangażowaniem. Modlitwa, która podoba się Bogu wypływa z troski o bliźnich.

  • Jak reaguję, gdy ktoś zakłóca mi moje plany albo wypoczynek?
  • Jak wygląda moja gościnność?
  • Kogo mógłbym nazwać moim przyjacielem?
  • Kto pojawia się najczęściej w moich modlitwach do Boga?
  • Czy inni czują się dobrze, komfortowo w mojej obecności?
  • Czy moja modlitwa nie stanowi alibi dla braku działania?

 

2. Bezpośrednio po przypowieści następuje zachęta Jezusa do modlitwy prośby i obietnica wysłuchania. Wyrażają je tak zwane Boże passiva (I. Gargano): Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9n).

Bóg chce być niepokojony (A. Calmet). Chce, byśmy wytrwale pukali i kołatali do Jego serca. Wprawdzie zna dobrze nasze potrzeby, ale chce, byśmy je wyrażali. Również matka czy ojciec znający potrzeby dziecka lubią, gdy dziecko je werbalizuje.

Bogu nie potrzebne są nasze słowa, niemniej jednak potrzebne są nam. Prosząc uświadamiamy sobie różnorodne potrzeby, braki, pragnienia. Aby funkcjonować w codziennym życiu musimy zaspokajać elementarne potrzeby:  pokarmu, napoju, ubrania, mieszkania, pracy, zdrowia… Podstawowe potrzeby nie zaspokajają jednak naszego ducha. Potrzebujemy poczucia sensu, celu życia, ludzkiej życzliwości, dobroci, miłości, przebaczenia, pojednania, więzów rodzinnych, modlitwy, świadomości Bożej Opatrzności…

I Jezus zachęca nas, byśmy uznali te nasze potrzeby materialne, emocjonalne, duchowe i prosili, szukali, kołatali cierpliwie każdego dnia na nowo. Wiemy z autopsji, że nie da się nagromadzić na dłuższy czas chleba; nie można również nagromadzić ludzkiej miłości, życzliwości, poczucia bezpieczeństwa, zaufania, wiary w Boga, itd. Dlatego powinniśmy prosić nieustannie.

Pukanie i proszenie wyraża naszą zależność od Boga i uznanie braku samowystarczalności. Wymaga więc pokory. Nie chcemy prosić, gdyż chcemy być autonomiczni, niezależni; chcemy rozwijać własną koncepcję doskonałości, realizacji siebie czy duchowej perfekcji.

Z drugiej strony wydaje nam się, że proszenie nie odpowiada współczesnej wizji człowieka. Proszącego utożsamiamy z kimś niezaradnym, niezdecydowanym, uległym, a więc kojarzymy z cechami, które świadczą o  słabości charakteru. Nie licują z godnością i życiową praktyką.

W rzeczywistości proszenie wymaga dojrzałości duchowej, realnego uznania własnej niewystarczalności, zależności od innych, szczególnie od Boga i odwagi, siły ducha. Wymaga również cierpliwości i pokory wobec niewysłuchanych próśb.

  • Czy potrafię i chcę prosić?
  • Czy nie towarzyszy mi postawa roszczeniowa, pretensjonalna?
  • Kogo i o co jest mi najtrudniej prosić?
  • O co powinienem dziś poprosić Boga i moich bliźnich?
  • Jakie są moje niespełnione potrzeby i oczekiwania?
  • Jak reaguję wobec odrzucenia mojej prośby?
  • Czy dziękuję za wszystkie gesty dobroci i życzliwości innych?

 

3. Druga przypowieść Jezusa dotyczy relacji między ojcem a synem. Każdy ojciec wie, co jest dobre dla dzieci i troszcząc się o nich, daje im właściwe dary we właściwym czasie. Dobry ojciec nie da dziecku kamienia zamiast chleba; podobnie węża zamiast ryby czy skorpiona zamiast jajka. Ojciec daje dziecku dary, które są pożyteczne dla jego życia, a nie szkodliwe.

Kamieniem można zranić, a nawet zabić. W starożytnym Izraelu kamienowano za bałwochwalstwo, niewierność, zdradę, a nawet naruszenie porządku świątecznego (Lb 15, 32-36). Skorpion zadaje śmierć przez ukąszenie. Wąż z kolei jest symbolem szatana kuszącego do zła (por. Rdz 3, 1nn). Bóg jako dobry ojciec nie ześle nam kamienia, skorpiona ani węża, a więc darów, które ranią, uśmiercają, prowadzą do zła.

Natomiast gdy będziemy prosić, ześle dobre dary: chleb, rybę, jajko. Chleb, ryby i jaka stanowiły podstawowy posiłek Żydów. Tradycja chrześcijańska interpretuje je w kategoriach duchowych. Chleb podtrzymuje życie, również duchowe (Eucharystia); ryba (ichthys) symbolizuje samego Jezusa (Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel); natomiast jajko jest symbolem nowego życia, Paschy, zmartwychwstania. Są to więc dary które symbolizują nowe życie w Jezusie.

Syntezą wszystkich dóbr, o które należy prosić jest dar Ducha Świętego. Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11, 13). W czasach Jezusa powszechnie przyjmowano, że Duch Święty odszedł, był dostępny jedynie kilku najbardziej pobożnym ludziom lub był udziałem jedynie określonej wspólnoty (C. S. Keener). Jezus obiecuje Ducha wszystkim, którzy proszą o Niego Ojca. Przeciwstawia ziemskich rodziców, którzy są źli sami z siebie (por. Mk 10, 18), ale mimo to troszczą się o dzieci, Bogu Ojcu, który zawsze spełnia prośbę o dary Ducha Świętego.  Wielkanocne dary Ducha Świętego to: miłość, radość, pojednanie, pokój, nadzieja i odwaga do dawania świadectwa i życia z Jezusem (por. J 20, 19-23 oraz Ga 5, 22n).

  • Jakie dobre dary otrzymałem od swego ojca, matki, nauczycieli, wychowawców?
  • Czy potrafię w spontaniczny sposób łączyć słowo ojciec z dobrocią Ojca Niebieskiego?
  • Czy moim słowem i życiem wnoszę pokój, nadzieję, radość czy raczej ranię i zadaję śmierć?
  • W jaki sposób spełniam powołanie do ojcostwa/macierzyństwa (również duchowego)?
  • Czy proszę Boga Ojca o dary Ducha Świętego?
  • Który z wielkanocnych darów Ducha Świętego jest mi najbardziej potrzebny dziś?

fot. Pixabay

]]>
Królowa Estera https://jezuici.pl/2025/03/krolowa-estera/ Thu, 13 Mar 2025 12:34:13 +0000 https://jezuici.pl/?p=97074 1. Księga Estery jest historią dwóch królowych: Waszti i Estery. Ich historia rozgrywa się w Suzie, w Elamie, w zimowej rezydencji królów perskich, za panowania Kserksesa I (Aswerusa) w V wieku p.n.e. W tym czasie Persja znajduje się w rozkwicie. Aswerus ten panował od Indii aż do Etiopii nad stu dwudziestu siedmioma państwami (Est 1, […]]]>

1. Księga Estery jest historią dwóch królowych: Waszti i Estery. Ich historia rozgrywa się w Suzie, w Elamie, w zimowej rezydencji królów perskich, za panowania Kserksesa I (Aswerusa) w V wieku p.n.e. W tym czasie Persja znajduje się w rozkwicie. Aswerus ten panował od Indii aż do Etiopii nad stu dwudziestu siedmioma państwami (Est 1, 1). O dobrobycie i spokojnym szczęśliwym życiu mieszkańców Suzy świadczą królewskie uczty, trwające  nawet pół roku! (Est 1, 4). Królowie wschodni znani byli z wystawnych uczt, którym towarzyszył niebywały zbytek i rozrzutność. Drogie kamienie, cenne materiały, jak purpura i bisior oraz wyszukane potrawy i trunki miały oszołomić uczestników i przekonać ich o mocy i potędze królewskiego gospodarza (J. Drozd). W czasie uczt król nie tylko podkreślał z dumą swój przepych i bogactwo, ale także przyjmował przedstawicieli różnych prowincji. Według wschodniego zwyczaju w ucztach brali udział mężczyźni; natomiast kobiety ucztowały oddzielnie, niekiedy wraz królową.

W siódmym dniu uczty, kiedy już rozweseliło się winem serce króla (Est 1, 10), pod wpływem kaprysu i upojenia alkoholowego, wezwał do ucztujących mężczyzn królową Waszti (w języku irańskim oznacza „wyjątkowa, wyróżniona”). Na Wschodzie istniał zwyczaj wprowadzania kobiet pod koniec uczty; jednak wprowadzenie królowej jako „okazu” czy własności, którą można się pochwalić, kłóciło się z elementarnymi zasadami szacunku wobec kobiety, żony (może matki?) i królowej. Ponadto egzegeci uważają, że Waszti miała pokazać się pijanym mężczyznom nago.

Waszti, broniąc swej godności, odmawia. Jej nieposłuszeństwo godzi w powagę królewską i ściąga gniew Aswerusa, który zgodnie z radą mędrców oddala ją i pozbawia godności królewskiej (Est 1, 13-21). Jedna niezależna decyzja, która była obroną własnej godności osobistej, intymnych granic i niezależności, sprawia, że rozpada się małżeństwo i zostają przekreślone budowane przez lata relacje.

Konsekwencje decyzji Waszti poniosą nadto wszystkie kobiety w państwie Persów i Medów. Aswerus wysłał listy do wszystkich państw królewskich, do każdej krainy, [skreślone] jej własnym pismem i do każdego narodu w jego własnym języku, aby każdy mąż był panem w domu swoim i mówił, co mu się podoba (Est 1, 22). Dekret królewski usankcjonował absolutną władzę mężczyzny w rodzinie. Do dzisiaj bywa stosowany w niektórych krajach arabskich.

Św. Paweł w liście do Efezjan, pisząc o posłuszeństwie żon – mężom, odwołuje się do relacji łączącej Kościół z Chrystusem: Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim (Ef 5, 22-24). Dodaje jednak, że takie „poddanie” jest możliwe dzięki miłości: Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany (Ef 5, 25-27). Co więcej, mężowie powinni kochać żony jak siebie, jak własne ciało: Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała (Ef 5, 28-30).

Współcześnie patriarchalny (lub matriarchalny) model rodziny bywa coraz rzadszy. W jego miejsce pojawiają się relacje bardziej liberalne, oparte na dialogu i podziale ról. Niemniej wskazówki Pawła dotyczące miłości są zawsze aktualne. Kobieta może być „podporządkowana” mężczyźnie (lub odwrotnie: mężczyzna – kobiecie) do pewnych granic. Nigdy kosztem niszczenia cudzej godności, łamania jego praw, manipulowania i wykorzystywania go. Wolność ma granice; a są nimi prawa bliźnich. Ponadto nigdy nie można żądać od innych posłuszeństwa, gdy godzi ono w ich sumienie, lub „ociera się” o grzech.

  • Jak oceniam zachowanie Aswerusa i odpowiedź Waszti?
  • Co sądzę o dekrecie królewskim?
  • Jaki model rodziny jest mi bliski?
  • Jak odczytuję słowa św. Pawła o poddaniu żon – mężom?
  • Jakie są moje granice?
  • Jak rozumiem wolność własną i innych?
  • Czy nie wymuszam posłuszeństwa, łamiąc sumienie innych i naruszając ich prawa i godność?

 

2. Gdy minął gniew Aswerusa przypomniał sobie Waszti (Est 2, 1). Zapewne cierpiał z powodu rozstania i doświadczał samotności. Wówczas dworzanie ogłaszają „wybory miss Persji”. Zgodnie z tradycją, najpiękniejsza z nich i pochodząca z spośród siedmiu najznakomitszych rodzin mogła zostać królową. Kobiety z haremu nie wchodziły w grę. Królowie perscy, mimo haremów, zachowywali monogamię.

W szranki staje również Estera (akkad. Isztar, czyli „gwiazda”). Estera jest Żydówką i sierotą. Jej hebrajskie imię Hadassa, które ukrywa wraz z pochodzeniem, oznacza „mirt”. Przybrany ojciec Mardocheusz pochodzi z królewskiego rodu Saula. Relacja między Mardocheuszem i Esterą jest czuła i pełna zaufania. On ma głowę na karku, a ona miękkie serce. Później ukaże swoją mądrość. Estera łączy w sobie naturalny wdzięk i subtelne zalety – takt, rozsądek i wrażliwość (D. Demetrius). Dzięki tym zaletom zostaje  królową. Aswerus umiłował Esterę nad wszystkie inne kobiety. Pozyskała sobie u niego życzliwość i względy nad wszystkie inne dziewice, i włożył na jej głowę koronę królewską, i uczynił ją królową w miejsce Waszti (Est 2, 17).

Estera ucieleśnia archetyp królowej. Królowa panuje nad samą sobą i nie pozwala na to, by ktoś inny zapanował nad nią. Nie porównuje się z innymi, ale jest sobą. Królowa wie o swojej godności i przekazuje tę godność także innym ludziom. Estera równocześnie wie o swoim prostym pochodzeniu. Nie identyfikuje się całkowicie z tym, co szlachetne, ale akceptuje w sobie także to, co proste i przeciętne. Królowa jest także piękną i atrakcyjną kobietą. Cieszy się swoją urodą. Wie o niej i emanuje nią. Roztacza piękno wokół siebie i w ten sposób sprawia, że życie innych staje się piękniejsze. […] Negatywną stronę królowej przeżywają kobiety nieświadome swej godności. Innym zniekształceniem archetypu królowej jest kobieta dominująca, która musi mieć wpływ na wszystko. Prawdziwa królowa panuje, nie podporządkowując sobie nikogo. Jest silna nie osłabiając nikogo. Jest obecna, nie usuwając nikogo w cień (A. Grün).

Estera i Aswerus to dwie postaci znajdujące się na przeciwległym biegunie. Dzielą ich różnice polityczne: on jest Persem, ona Żydówką; kulturowe i społeczne: on jest królem, ona „zwykłą kobietą”; religijne: on jest politeistą, ona monoteistką; płciowe: on jest poligamistą, ona monogamistką; emocjonalne: on jest egoistą „surowym”, nieczułym a przy tym lekkomyślnym, szafującym bezrefleksyjnie życiem człowieka a nawet narodów, ona altruistką, wrażliwą, współczującą… Małżeństwo Estery z Aswerusem jest przykładem różnic, które nie muszą dzielić; przeciwnie, mogą łączyć, a nawet prowadzić do pojednania społecznego.

Istota każdego małżeństwa opiera się na różnicach mężczyzny i kobiety, przede wszystkim płciowych i emocjonalnych. Mężczyzna i kobieta są wobec siebie komplementarni. Z drugiej strony muszą dopuścić do głosu „przeciwległe bieguny” – kobieta – męskość, a mężczyzna – żeńskość. Iluzją jest poszukiwanie „idealnego partnera”, albo myślenie, że „miłość wszystko pokona”. W każdym mężczyźnie musi koniecznie zaistnieć również żeńska strona. Pod tym pojęciem należy rozumieć zdolność do budowania pozytywnej relacji, do posiadania i przyswajania sobie cech opiekuńczych, macierzyńskich; zdolność do współodczuwania i empatii. Mężczyzna pozbawiony tej strony będzie odczuwał przymus ciągłego udowadniania swej męskości, na przykład za pomocą przesadnej dążności do zdobywania i uwodzenia – syndrom don Juana. Przesada w tym zakresie prowadzi do sadyzmu. Także w każdej kobiecie musi koniecznie zaistnieć strona męska, pozwalająca jej na bycie niezależną i samodzielną. Oznacza to, że kobieta musi w życiu dawać sobie radę. Kobieta powinna umieć się stosownie bronić, dążyć do własnych celów, żyć w poczuciu pewności siebie i samoświadomości. Kobiety niepotrafiące rozwinąć w sobie tej strony uzależniają się w przesadny sposób od innych ludzi i od partnerów. Przesada w tym zakresie prowadzi do masochizmu (H. Rohr).

Współcześnie z jednej strony istnieje moda na unifikację, a z drugiej strony nadmiernie podkreśla się różnice. Zarówno pierwsza jak i druga tendencja jest błędna. W relacjach międzyludzkich ważne jest poszukiwanie wartości, które łączą, zbliżają, pozwalają pokonywać bariery, podziały, ale przy zachowaniu różnic, specyfiki, indywidualności.

  • Które cechy Estery są mi najbliższe?
  • Jaka jest moja najpiękniejsza zaleta?
  • Które cechy królowej są szczególnie ważne dla współczesnych kobiet?
  • Czy znam swoje możliwości i ograniczenia?
  • Czy potrafię łączyć w sobie godność i szlachetność z prostotą?
  • Czy dzięki mnie życie innych staje się piękniejsze?
  • Czy nie jestem osobą zbyt dominującą i tłamszącą rozwój innych?
  • Czy nie sądzę, że jestem gwiazdorem, gwiazdą, której wszyscy powinni się kłaniać i bić brawa?
  • Jak określiłabym/określiłbym swoją indywidualność, oryginalność, „specyfikę”?
  • Które cechy (męskie lub żeńskie) wymagają we mnie dalszego rozwoju i pracy?
  • Czy nie wpadam w skrajności, podkreślając nadmiernie różnice lub zacierając je?

 

3. Dalsze losy Estery, niestety, nie przypominają idylli. Już w pierwszych dniach pobytu na dworze królewskim zostaje wciągnięta w sieć intryg. Aswerus wywyższył  Hamana i umieścił tron jego ponad wszystkimi książętami, którzy przy nim byli (Est 3, 1nn). Wszyscy dworzanie winni klękać przed nim i oddawać mu pokłon. Mardocheusz, nie stosuje się do polecenia, gdyż czci Boga jedynego i tylko Jemu, zgodnie z Prawem, oddaje cześć boską (por. 2 Krn 7, 3; 29, 29; Ps 95, 6). Wskutek tego wzbudza gniew Hamana, który planuje zemstę nad całym narodem żydowskim.

Na skutek zabiegów Hamana król wydaje rozkaz, aby wygubić i wybić, i wyniszczyć wszystkich Żydów od chłopca do starca, dzieci i kobiety w tym samym dniu, to jest w dniu trzynastym miesiąca dwunastego, to jest miesiąca Adar, a majątek ich skonfiskować (Est 3, 13). W tak dramatycznej sytuacji Żydzi nie myślą o ucieczce ani zbrojnej obronie, ale liczą jedynie na Bożą pomoc i sięgają po środki nadprzyrodzone; szczególnie modlitwę i post: A w każdym państwie, wszędzie, dokąd dekret króla i prawo jego dotarły, powstał wielki smutek u Żydów i posty, i płacz, i lament. Wór pokutny i popiół stanowiły posłanie dla wielu (Est 4, 3).

Mardocheusz interweniuje u Estery. Prosi ją o wstawiennictwo u króla. Sytuacja Estery nie była jednak łatwa i prosta. Wszystko wskazuje na to, że pierwsze uniesienia miłości minęły; przez trzydzieści dni nie była wzywana przed oblicze królewskie. Ponadto istniał zakaz udawania się do króla bez wyraźnego zezwolenia z jego strony (Est 4, 11).

Estera po raz pierwszy sprzeciwia się. Ma świadomość grożącego jej niebezpieczeństwa. Odpowiedź Mardocheusza jest bardzo mocna: Nie myśl sobie w sercu, że uratujesz się w domu króla, jedyna ze wszystkich Żydów, bo jeśli ty zachowasz milczenie w tym czasie, uwolnienie i ratunek dla Żydów przyjdzie z innego miejsca, a ty i dom ojca twojego zginiecie. A kto wie, czy nie ze względu na tę właśnie chwilę dostąpiłaś godności królowej? (Est 4, 13n). Opiekun Estery zdaje się całkowicie na Bożą Opatrzność. Jest wewnętrznie przekonany, że naród ocaleje. Sądzi również, że Bóg chce posłużyć się Esterą, podobnie jak posłużył się Józefem w Egipcie (por. Rdz 37, 1nn). Estera, która do tej pory żyła w cieniu, winna wyjść z ukrycia, przemówić. Gdyby jednak odmówiła, Bóg przewidział inne środki zaradcze i potrafi nawet z największego zła wyprowadzić dobro. Opatrzność Boża rządzi bowiem nawet pozornie przypadkowymi zdarzeniami w dziejach ludzkości. Jednak Estera poniesie konsekwencje, gdyż nie wykorzystała czasu łaski. Jest to ostrzeżenie skierowane do wszystkich Żydów zajmujących wysokie stanowiska, aby nie zapominali o swoich korzeniach.

Estera podejmuje inicjatywę. Modli się wraz z Mardocheuszem do Boga oraz prosi o modlitwę i post wszystkich Żydów, mieszkańców Suzy (Est 4, 13nn). Następnie, nieproszona staje przed królem i zyskuje jego życzliwość i łaskę. Konsekwencją życzliwości Aswerusa jest nowy dekret, pozwalający Żydom żyć w pokoju,  a nawet pomścić swoich wrogów (Est 8-9). Haman z kolei ponosi śmierć, a na jego miejsce zostaje wywyższony Mardocheusz (Est 6-7). Po raz kolejny potwierdziło się stare porzekadło: Kto kopie dół, sam do niego wpada (por. Ps 7, 16).

Estera jest prawdziwą patriotką. Wie, że stawką jej spotkania z Aswerusem jest życie, a jednak podejmuje szczodrą, altruistyczną decyzję: pójdę do króla, choć to niezgodne z prawem a jeśli zginę, to zginę (Est 4, 16). Podobnie jak Judyta czy później Joanna d’Arc, walczy o swój naród i gotowa jest ponieść najwyższą ofiarę. Wobec dzisiejszej mody na kosmopolityzm i liberalizm jest wzorem patriotyzmu i miłości Ojczyzny.

  • Co szczególnie u Estery budzi we mnie podziw?
  • Czy podzielam przekonania Mardocheusza?
  • Czy doceniam rolę modlitwy połączonej z postem (por. Mk 9, 29)?
  • Czy doświadczyłam/em w życiu słuszności porzekadła: Kto kopie dół, sam do niego wpada?
  • Czy jestem patriotą czy raczej kosmopolitą?
  • Jaką ofiarę gotowa byłabym/gotów byłbym ponieść dla dobra innych?

Fragment książki: „Kobiety – między miłością a zdradą. Medytacje biblijne”, WAM

fot. Pixabay

]]>
Śladami Starego Testamentu (1) – Beer Szeba https://jezuici.pl/2025/03/sladami-patriarchow-1-beer-szeba/ Wed, 12 Mar 2025 19:12:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=97065 Beer Szewa położona jest na północnym skraju pustyni Negew, stanowiąc jej nieformalną stolicę. Dziś jest czwartym co do wielkości miastem izraelskim i kwitnącym ośrodkiem przemysłowym. Mimo szybkiego rozwoju „wciąż jest w niej wiele z arogancji, witalności i energii miasta pogranicza. Przy głównych ulicach parkują wielkie ciężarówki, po centrum rozbijają się odkryte jeepy, w kawiarniach na […]]]>

Beer Szewa położona jest na północnym skraju pustyni Negew, stanowiąc jej nieformalną stolicę. Dziś jest czwartym co do wielkości miastem izraelskim i kwitnącym ośrodkiem przemysłowym. Mimo szybkiego rozwoju „wciąż jest w niej wiele z arogancji, witalności i energii miasta pogranicza. Przy głównych ulicach parkują wielkie ciężarówki, po centrum rozbijają się odkryte jeepy, w kawiarniach na chodnikach popijają piwo ogorzali mężczyźni w mocno schodzonych butach i z włosami przyprószonymi kurzem, a młodzi żołnierze sączą colę i czekają na podwiezienie. (…) Jeśli nawet panuje tu bałagan, to jest to bałagan twórczy” (B. Bell).

Mijam jednak współczesną tętniącą życiem aglomerację miejską, by udać się do leżącego w pobliżu starożytnego telu Beer Szeba. Położony jest on  na wysokości 307 metrów n.p.m. Beer Szeba w języku hebrajskim oznacza „Studnia Przysięgi” lub „Studnia Siedmiu”. Nazwa to została wprowadzona w czasach patriarchalnych. Niemniej wykopaliska wskazują, że teren ten był zasiedlony już w czwartym tysiącleciu przed Chrystusem. „Ówczesna ludność, która wprowadziła na Negeb udomowioną owcę, odeszła stąd około 3000 roku przed Chr. Od tego czasu teren ten przemierzali jedynie nomadowie w czasie swoich sezonowych wędrówek” (J. Murphy-O’Connor).

Beer Szeba związana jest z patriarchami. Tutaj Abraham zawarł przymierze z Abimelekiem (Rdz 21, 22nn). Stąd oddalił z domu niewolnicę Hagar i swego syna Izmaela (Rdz 16, 1nn). Stąd wezwał go Bóg, by złożył w ofierze syna Izaaka. W Beer Szebie również objawił się Bóg Izaakowi (Rdz 26, 23nn) i Jakubowi (Rdz 28, 10nn; 46, 1nn). Po opuszczeniu Egiptu i zasiedleniu Palestyny przez Izraelitów Beer Szeba przypadła w udziale pokoleniu Symeona a następnie Judy. Była wówczas najdalej na południe wysuniętym miastem izraelskim. Stąd używano określenia „od Dan do Beer Szeby” jako synonimu całej ziemi izraelskiej. W Beer Szebie sprawowali funkcje sędziowskie skorumpowani synowie Samuela (por. 1 Sm 8, 2). Tu schronił się Eliasz, uciekając przed królową Izebel (1 Krl 19, 3-4). Beer Szeba została znacznie umocniona i ufortyfikowana za czasów Saula i Dawida. Zniszczona przez pożar w X wieku p.n.e., podniosła się stopniowo z ruin. Na przestrzeni dalszych wieków miasto było wielokrotnie niszczone i odbudowywane. W okresie rzymskim i bizantyjskim było stolicą biskupią i służyło jako linia obrony przed Nabatejczykami. Ostatecznie opustoszało w czasie podboju arabskiego w VII wieku.

Po zapoznaniu się z historią miasta rozpoczynam jego zwiedzanie. Rozpoczynam od jedynej bramy miejskiej, pochodzącej z X wieku p.n.e. Była ona chroniona bramą zewnętrzną, zaś z obu stron znajdowały się pomieszczenia strażnicze. Przed bramą znajduje się studnia datowana na ten sam wiek. „Datacja ta budzi pewne wątpliwości, wydaje się bowiem, że gdyby studnia była w użyciu w momencie zbudowania bramy miejskiej, to mur miejski zostałby wzniesiony przed nią, a nie za nią (J. Murphy-O’Connor). Niemniej starożytna tradycja przypisuje budowę studni samemu Abrahamowi i z nią wiąże etiologię miasta.

Według autora biblijnego Abimelek, król Geraru (odległego ponad dwadzieścia kilometrów od Beer Szeby) usłyszał o urodzie Sary i postanowił dołączyć ją do swego haremu. Zwłaszcza, że Abraham głosił wszem i wobec, że jest jego siostrą. Jednak w nocy miał widzenie. Ukazał mu się Bóg i ostrzegł go, że Sara jest zamężna. Abimelek musiał ponieść konsekwencje swego czynu. Jego żony i niewolnice zostały dotknięte niepłodnością. Jedynym zadośćuczynieniem mogło być wstawiennictwo Abrahama. Mimo, iż Abimelek był niewinny (w zasadzie został oszukany przez Abrahama), okazał się wspaniałomyślny wobec patriarchy. Ofiarował mu tysiąc syklów srebra. Była to kwota niebotyczna. Przeciętny robotnik nie wypracowałby jej przez całe swe życie. Ponadto zwrócił mu Sarę i dołączył w prezencie niewolnice i bydło. Hojność króla dowodziła jego uczciwości i bojaźni wobec Boga Abrahama. Stanowiła też dowód, że Sara została nietknięta. Mimo iż Abraham wypadł blado na tle Abimeleka i nie okazał zaufania ani szacunku dla Boga, Jahwe wysłuchał jego modlitw. Odwrócił groźbę niepłodności kobiet Abimeleka. Po tych wydarzeniach Abimelek pragnął zawrzeć z Abrahamem przymierze. Abraham przyjął królewską ofertę. Oskarżył jednak Abimeleka o przejęcie studni, która stanowiła jego własność. Na pustynnych ziemiach okalających Beer Szebę woda była bardzo cenna. I nic dziwnego, że bywała powodem licznych sporów i konfliktów. Abimelek próbował uniknąć odpowiedzialności, przerzucając ją na swych podwładnych. Ostatecznie uznał prawo Abrahama do studni, przyjmując hojne dary. W odpowiedzi Abraham ofiarował władcy siedem jagniąt. Miały być one potwierdzeniem przymierza i prawa patriarchy do studni. Siedem jagniąt nawiązuje do nazwy miejscowości, w której zawarto przymierze. Abraham zasadził w Beer Szebie drzewo tamaryszkowe. W kulturze chińskiej i egipskiej było ono symbolem nieśmiertelności. Święte życiodajne drzewo zasadzone przez patriarchę miało symbolizować pomyślną przyszłość. Przy nim Abraham wzywał w modlitwach Boga, nazywając Go po raz pierwszy „Bogiem Wiekuistym” (hebr. el olam). Ten  starożytny tytuł odnoszony pierwotnie do Boga El, przypisywano odtąd w Beer-Szebie Bogu Jahwe.

Gdy przypominam sobie historię Abrahama, zastanawiam się nad „wyborami” Boga. Abraham okazał się egoistyczny, właściwie z lęku o siebie poświęcił swoją żonę, a jednak w oczach Bożych to on był prorokiem. Dzięki niemu Abimelek zyskał Bożą łaskawość. Abraham jest świadectwem, że wybranie i powołanie nie zależy od ludzkiej moralności i nienaganności, ale jest wynikiem Bożego upodobania.

Umocniony duchowo historią patriarchy, wyruszam na dalsze zwiedzanie Beer Szeby. Tuż za bramą znajduje się mały plac, z którego rozchodzą się promieniście wąskie ulice. Spacerując nimi można zobaczyć zrekonstruowane za pomocą cegieł z suszonego mułu domy z IX-VIII wieku p.n.e., a także liczne budynki publiczne i prywatne oraz magazyny. W dobrym stanie zachowało się również brukowane wejście do fortu rzymskiego (II-III wiek). Warto również przyjrzeć się ówczesnemu systemowi melioracyjnemu. W głąb ziemi prowadzi siedemnastometrowy prostokątny szyb wyłożony kamiennymi płytkami, zaś na jego dnie znajduje się ogromny zbiornik (około siedemset metrów sześciennych) zasilany przez rzekę Hebron.

Po zwiedzeniu telu w niemal czterdziestostopniowym upale zatrzymuję się jeszcze przed najcenniejszym znaleziskiem Beer Szeby. Jest nim ołtarz z czterema rogami. Obecnie można oglądać jedynie kopię, zrekonstruowany oryginał mieści się bowiem w muzeum w Jerozolimie. Rogi ołtarza posiadają ciosane kamienie, co stoi w sprzeczności z prawem (por. Pwt 27, 5-6). Kult sprawowany w sanktuarium w Beer Szebie nie był więc prawowierny, co zresztą potępiał prorok Amos w VIII wieku p.n.e. Wzywał on, by nie szukać oblicza Boga i Jego woli poza świątynią jerozolimską. Pielgrzymowanie do sanktuariów w Beer Szebie, Betel i Gilgal nie było „miłe” Bogu: „Tak mówi Pan do domu Izraela: Szukajcie Mnie, a żyć będziecie. Nie szukajcie zaś Betel i do Gilgal nie chodźcie! I Beer-Szeby nie odwiedzajcie! Albowiem Gilgal pójdzie do niewoli, a Betel zniknie. Szukajcie Pana, a żyć będziecie!” (Am 5, 4-6, por. Am 8, 14). Ostatecznie sanktuarium w Beer Szebie uległo zniszczeniu w czasie reformy religijnej dokonanej przez króla judzkiego Ezechiasza (716-687 p.n.e.).

Fragment książki „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM

Ogród Boga | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (14) – Jeśli chcesz… https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-14-jesli-chcesz/ Wed, 12 Mar 2025 16:55:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=97060 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa. Jezus miał głęboki szacunek dla każdego człowieka i dla jego wolności. Wprawdzie czyni pierwszy krok, proponuje prawdę, zaprasza na drogę z Sobą, ale potem czeka na wolną decyzję człowieka. Jezus nie mówi nigdy: musisz, mówi: jeśli chcesz. Słowo posłuszeństwo występuje w […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa.

Jezus miał głęboki szacunek dla każdego człowieka i dla jego wolności. Wprawdzie czyni pierwszy krok, proponuje prawdę, zaprasza na drogę z Sobą, ale potem czeka na wolną decyzję człowieka. Jezus nie mówi nigdy: musisz, mówi: jeśli chcesz. Słowo posłuszeństwo występuje w Nowym Testamencie 87 razy, ale nie jest nigdy wypowiedziane bezpośrednio przez Jezusa.

Jezus daje zawsze możliwość wycofania się. Gdy powołuje uczniów, mówi realnie o trudnościach Jego drogi i zostawia im wolność: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Podobnie postępuje wobec bogatego młodzieńca: jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania. […] Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (zob. Mt 19, 16-22). Jezus spogląda na bogatego młodzieńca z miłością i wzruszeniem. Ma intuicję piękna i głębokiej duchowości tego młodego człowieka, ale mimo  to, nie narzuca mu ani nawet nie sugeruje żadnej odpowiedzi.

Jezus nie wywiera na uczniów presji. Chce, aby sami zdecydowali, kim jest dla nich i czy powinni z Nim pozostać. Gdy uczniowie Jana pytają, czy rzeczywiście jest Mesjaszem, odpowiada: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7, 22n). Konkluzję zostawia uczniom. Również pod Cezareą Filipową zachęci uczniów, by w wolności odpowiedzieli sobie, za kogo Go uważają, kim jest dla nich (Mt 8, 27-29).

Jezus pozostawia wolność uczniom, nawet w chwilach wątpliwości związanych z Jego osobą, chociaż takie chwile mogą zadecydować o ich najważniejszych decyzjach. Taka sytuacja ma miejsce w Kafarnaum. Po zakończeniu kazania o chlebie życia Jezus czeka na odpowiedź uczniów na Jego słowo. Wielu odchodzi. Jezus chce, by Apostołowie również podjęli decyzje: Rzekł do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść? (J 6, 67). Jeżeli nauka Jezusa jest zbyt trudna, przekracza możliwości wiary uczniów, budzi zbytnie wątpliwości albo niepokój sumienia – mogą odejść, są wolni.

Również Kazanie Jezusa na górze nie jest zbiorem praw, nakazów, obowiązków, ale propozycją nowej doskonałości, nowych więzi, nowej etyki opartej na miłości. Jezus nie potrzebuje niewolników, trzymających się z lęku kurczowo prawa i przykazań. On pragnie uczniów wolnych, świadomych i odpowiedzialnych; uczniów, którzy kierują się miłością, a nie lękiem.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy wobec Jezusa czuję się wewnętrznie wolny?

Czy jestem uczniem Jezusa z wyboru czy z tradycji, przymusu, lęku, oczekiwanych profitów czy z innych motywacji?

Czy szanuję wolność innych ludzi?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (13) – Życie zakotwiczone w Bogu https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-13-zycie-zakotwiczone-w-bogu/ Tue, 11 Mar 2025 15:05:08 +0000 https://jezuici.pl/?p=97027 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa. Jezus jest człowiekiem absolutnie wolnym. Przez trzy lata publicznej działalności żył jak nomad, mieszkający pod namiotem: Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot wśród nas (J 1, 14 – wersja grecka); jak bezdomny, wędrowiec: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o pragnienie życia w wewnętrznej wolności na wzór Jezusa.

Jezus jest człowiekiem absolutnie wolnym. Przez trzy lata publicznej działalności żył jak nomad, mieszkający pod namiotem: Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot wśród nas (J 1, 14 – wersja grecka); jak bezdomny, wędrowiec: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Łk 9, 58); albo jak wiatr: Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha (J 3, 8).           

Patrząc po ludzku, z zewnątrz, Jezus wędrował przez ziemie Izraela w wewnętrznej wolności, beztrosce i radości życia: nie troszczył się o przyszłość, nie założył rodziny, nie dbał o karierę, nie wiązał się z żadnym miejscem, środowiskiem, sposobem życia, polityką…

Jezus nie jest jednak marzycielem z Galilei, jak nazywa go Ernest Renan. Jego pragnieniem i misją jest objawienie Ojca. Źródłem wolności Jezusa jest przynależność do Ojca.

Po Ojcu dla Jezusa najważniejszy jest człowiek. Jemu poświęca czas, słowo, uczucie, przyjaźń, miłość. Dla Jezusa nieważna jest ranga społeczna, stosunki.

Jezus ma czas dla każdego. Posiłki to ulubiony sposób przebywania Jezusa z ludźmi. Spotyka się przy stole z elitą religijną, ale również z biednymi i ludźmi z marginesu.

Wolność i świadomość, że życie jest wędrówką do domu Ojca sprawia, że Jezus nie ulega lękowi o swoje życie, nie przywiązuje również wagi do potrzeb ciała. Z jednej strony jest świadomy wartości swojego życia, ceni je, ale z drugiej wie, że Jego naturalnym środowiskiem  jest życie z Ojcem i w Ojcu.

Nasze ludzkie życie jest również drogą, stałym wędrowaniem. Nie możemy zakotwiczyć się na stałe na ziemi. Nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3, 20). Dlatego musimy wędrować wciąż i dalej, jak Jezus: Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze (Łk 13, 33). Uczeń Jezusa musi być w drodze i mieć poczucie względności, tego, co ziemskie; poczucie przemijania, tymczasowości; powinien żyć niejako na walizkach. Nie absolutyzować świata, ani jego wartości; czynić wszystko w wolności, z dystansem wewnętrznym.

Serce i życie chrześcijanina powinno być zakotwiczone w Bogu. Takie zakotwiczenie uwalnia stopniowo od lęków o przyszłość i siebie a także od wielu błędów i grzechów. Uwalnia również od głodów zmysłowych, które są skutkiem pustki serca. Jeżeli nasze życie nie jest zakorzenione w Bogu, pustkę szybko wypełnią pożądania zmysłowe, konsumpcja i w efekcie uzależnienia i nałogi.

Św. Ignacy z Loyoli w liście do Mateusza de Morano napisze, że jezuita ma trwać w postawie, jakby ciągle podniesionej stopy. Obraz ciągle podniesionej stopy trafnie oddaje mobilność, dyspozycyjność, drogę każdego ucznia Jezusa.

Z kolei w  Autobiografii Ignacy nazywa siebie pielgrzymem. Mówi o sobie, że przewędrował całą Europę sam i pieszo. To pielgrzymowanie Ignacego było nie tylko zewnętrznym trudem ubogiego pielgrzyma, związanym z głoszeniem Ewangelii, ale również duchowym procesem zmierzającym do całkowitego zjednoczenia z Bogiem i znajdywania Go we wszystkich rzeczach. Pielgrzymka św. Ignacego to duchowe wzrastanie aż do mistyki.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Gdzie osiadłem na stałe? W czym się zakotwiczyłem?

Czy doświadczam mojego życia na wzór życia wędrowca, nomada, pielgrzyma? Czy jestem świadomy konsekwencji, jak również niebezpieczeństw związanych z wędrówką pielgrzyma?

Czy moje pielgrzymowanie jest integralne i obejmuje wszystkie sfery mojej osobowości i życia?

Co jest moim podstawowym uczuciem na mojej drodze życia: lęk czy zaufanie? Jakie są moje lęki o siebie, swoje życie i przyszłość?

Czy nie towarzyszy mi niepokój i głód zmysłowy? W jaki sposób się wyraża (nadmierna konsumpcja, praca, seksualizm, ucieczka w świat wirtualny, alkohol…)?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (12) – Jezus zmaga się z niedowiarstwem uczniów https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-12-jezus-zmaga-sie-z-niedowiarstwem-uczniow/ Mon, 10 Mar 2025 15:21:15 +0000 https://jezuici.pl/?p=97002 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia. Droga uczniów z Jezusem jest często drogą niewiary. Jezus musi zmagać się również z brakiem zaufania i niedowiarstwem swoich uczniów. Przyjrzyjmy się dwom wybranym przykładom. Mt 8, 23-27. Jest to opowiadanie o burzy na jeziorze. Podczas bolesnych zmagań uczniów z […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia.

Droga uczniów z Jezusem jest często drogą niewiary. Jezus musi zmagać się również z brakiem zaufania i niedowiarstwem swoich uczniów. Przyjrzyjmy się dwom wybranym przykładom.

  1. Mt 8, 23-27. Jest to opowiadanie o burzy na jeziorze. Podczas bolesnych zmagań uczniów z burzą, ciemnościami nocy i własną niewiarą, Jezus śpi. Uczniowie budzą Jezusa i proszą: Panie, ratuj, giniemy! (Mt 8, 25). Zapewne proszą o pomoc w ratowaniu łodzi, liczą na wsparcie duchowe.

Jezus jednak nie ucisza burzy natychmiast. Najpierw prowadzi z uczniami dialog. W ten sposób wychowuje ich do wiary i ufności w siebie. Chce pokazać uczniom, że prawdziwym problemem człowieka nie są siły natury grożące śmiercią. Największym problemem nie jest sama burza, ale lękliwy sposób jej przeżywania.

Uczniowie właściwie nie ufają Jezusowi. Gdyby Mu ufali, nie musieliby Go budzić. Wystarczyłaby im pewność Jego obecności i bliskości. Czuliby się przy Nim bezpiecznie.

Dlatego Jezus wyrzuca uczniom brak wiary: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? (Mt 8, 26). Te mocne słowa nie są tylko krytyką strachu uczniów, związanego z niebezpieczeństwem zewnętrznym, z burzą. Lęk uczniów nie jest też zjawiskiem psychologicznym. Jest to raczej lęk przed zaufaniem Jezusowi. Uczniowie boją zaufać się Jezusowi do końca i liczą na własne siły. Dopiero, gdy te siły zawiodą, zwracają się do Jezusa.

Wcześniej uczniowie nie doświadczali strachu. Powiedzieli Jezusowi tak, poszli za Nim ufnie. Teraz ich tak, ich wiara, zaufanie zostaje wystawione przez Jezusa na próbę.

Lęki są sprawdzianem naszej ufności Bogu. Strach i ufność nigdy nie chodzą z sobą w parze (C. M. Martini). Rodzą się z wyrachowania, z zamknięcia się w sobie samym, z nieufności Bogu. Są jakąś oznaką kryzysu i słabości wiary. Św. Katarzyna Sieneńska pisze w Dialogu: Ci, którzy pokładają nadzieję w sobie samych, boją się zawsze. Lękają się własnego cienia i pytają ciągle, czy nie zabraknie im nieba i ziemi. 

  1. J 20, 24-29. Po swoim zmartwychwstaniu Jezus musi ponownie zmagać się z niedowiarstwem uczniów. Modelowym przykładem niewiary jest postać Tomasza. Tomasz bywa nazywany niedowiarkiem, ale budzi naszą sympatię, ponieważ sami odczuwamy podobne rozterki i wątpliwości w wierze.

Tomasz ma serce wrażliwe na Jezusa i Jego najgłębsze tajemnice. Ale również jest realistą i człowiekiem praktycznym. Ufa swojemu rozsądkowi. Wobec słów Jezusa niejednokrotnie reaguje pesymizmem.

Ten pesymizm i wiara w rozum, rozsądek umacnia się w nim po śmierci Jezusa. Tomasz, podobnie jak inni uczniowie wiązał z Jezusem wielkie nadzieje. Z Nim złączył całe swe życie i w Nim odnalazł sens tego życia. Po śmierci Jezusa pozostało rozczarowanie i egzystencjalna pustka. Tomasz zawiódł się na Jezusie, zawiódł się na przyjacielu i drugi raz nie chce podjąć ryzyka.

Dlatego, gdy uczniowie, dziesięciu mężczyzn, których zna od lat, ludzie prości, zahartowani w pracy i trudzie, realiści, dzielą się z radością: Widzieliśmy Pana, odpowiada twardo: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę (J 20, 25).

Tomasz oczekiwał racjonalnych dowodów. Jezus pozwolił Tomaszowi przez osiem dni mieć rację. Czekał, by dojrzał do głębokiej wiary. Potem objawił mu inną rzeczywistość: może zobaczyć Jego ręce i nogi, może włożyć rękę do Jego boku, może poprzez dotyk przekonać się o rzeczywistości ran Zmartwychwstałego..

Dotknięcie ciała i ran Jezusa jest znakiem osobistej relacji. Wyraża się w nim bliskość, więź, zaufanie.  W Tomaszu topnieje przesadnie krytyczna postawa. Nie polega już na sobie, ale oddaje się całkowicie Jezusowi, swojemu Panu i Bogu. Jego wiara przechodzi z rozumu do serca,  z etapu racjonalności w etap zaufania.

Wiarę Tomasza Jezus przeciwstawia tym, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20, 29) i  nazywa ich błogosławionymi. To błogosławieństwo dotyczy każdego z nas. W naszym życiu są takie momenty, w których nie widzimy, nie czujemy, nie doświadczamy, a jednak wierzymy, że jesteśmy w ręku Boga. Są to doświadczenia ciemności, w których nie doświadczamy uzdrowienia, wyzwolenia, nie znajdujemy pociechy, nie widzimy światła, nie czujemy bliskości Boga …        A jednak dzięki łasce Boga trwamy w wierze i możemy stawić czoło największym przeciwnościom.

Św. Piotr pisze  swoim liście: Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz (1P 1, 6-9).

            Pytania do refleksji i modlitwy:

Jak zachowuję się w sytuacjach życiowych burz? Czy potrafię wtedy zdać się na Jezusa? Czy sięgam do modlitwy? Czy jestem cierpliwy i wierny? Czy nie ulegam lękowi o siebie?

W jakiej mierze słowa Jezusa: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? (Mt 8, 26) odnoszą się do mojego życia?

Czy potrafię przyznać się przed sobą i przed Bogiem do moich wątpliwości w wierze?

Gdzie są źródła mojej nieufności wobec Boga? Kiedy i w jaki sposób objawia się we mnie strach w wierze i lęk przed zaufaniem do końca Jezusowi? Czy wierzę, mimo kryzysów, wątpliwości, ciemności w wierze i prób?

Jakie osoby mnie zawiodły? Czy wierzę w możliwość głębokiej przyjaźni i miłości, wobec odrzucenia przez tych, od których oczekiwałem akceptacji i miłości? Czy potrafię zaufać po raz drugi?

Jakie doświadczenia życiowe i trudności są źródłem mojej nieufności wobec siebie?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Pokusy pustyni. Myśli do kontemplacji na 1 Niedzielę Wielkiego Postu, rok C https://jezuici.pl/2025/03/pokusy-pustyni-mysli-do-kontemplacji-na-1-niedziele-wielkiego-postu-rok-c/ Sat, 08 Mar 2025 19:30:18 +0000 https://jezuici.pl/?p=96987 Tekst z Pisma świętego: „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane […]]]>

Tekst z Pisma świętego: „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek. Wówczas powiódł Go [diabeł] w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego diabeł: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Zawiódł Go też do Jerozolimy, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest bowiem napisane: Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu” (Łk 4,1-13).

Obraz do kontemplacji: Wyobraź sobie Jezusa modlącego się w miejscu pustynnym. Zobacz także szatana, który „jak lew ryczący krąży”(1 P 5,9) wokół i dręczy Go swymi pokusami.

Prośba o owoc kontemplacji: Proś o umiejętność rozeznawania pokus złego ducha.

  1. Rekolekcje na pustyni

Po opuszczeniu Nazaretu i chrzcie w Jordanie Jezus udał się na swoje czterdziestodniowe „rekolekcje” na pustyni, w milczeniu, samotności i poście. Zapewne chciał się wyciszyć i duchowo przygotować do czekającej Go misji.

Towarzysz w tej modlitwie samotnej wędrówce Jezusa znad Jordanu na pustynię. Wczuwaj się w Jego myśli i uczucia. Czy czuł lęk przed czekającą Go wkrótce publiczną działalnością? Czy raczej zdał się całkowicie na Ojca i ufał Mu bezwarunkowo? Jak wyobrażał sobie przyszłą ewangelizację? Czy zastanawiał się, jak zostanie przyjęty przez ludzi?

Przyjrzyj się teraz pustyni, na którą dotarłeś z Jezusem. Okazuje się, że nie jest samotny. Towarzyszą mu duchy dobre i złe. Święty Marek pisze, że na pustyni Jezus żyje pośród zwierząt (Mk 1,13). W Biblii niektóre zwierzęta (na przykład smok albo wąż) są symbolami zła. Jest także szatan. W czasach biblijnych wierzono, że demony mają szczególne upodobanie do łaźni, cmentarzy i pustyni. Jezus znajduje się na terytorium wroga; przebywa w otoczeniu zła, ale nie ma ono na Niego wpływu. Są także dobre duchy, aniołowie, którzy Mu usługują i umacniają.

Pomyśl przez chwilę: Czym jest dla ciebie pustynia? Jak często na niej przebywasz? Z jakimi „dzikimi zwierzętami” masz największe problemy?

  1. Pokusy szatana

Jezusowe rekolekcje na pustyni zostają zakłócone przez szatana. Zły duch chce ściągnąć Jezusa na niebezpieczne ścieżki i odwieźć od misji, korą ma podjąć. Pragnie poróżnić Go z Ojcem.

Wsłuchaj się w Jego podszepty, które kieruje do Jezusa. Najpierw wykorzystuje naturalną potrzebę człowieka – potrzebę pokarmu. Zachęca Jezusa, by zamienił kamienie w chleb. Jest to pokusa wiarygodności. Jezus powinien jasno i w spektakularny sposób udowodnić, że jest Synem Bożym. Szatan domaga się dowodu boskości.

Następnie szatan przedstawia się Jezusowi jako bóg, pan i władca całego świata. Przedstawia Mu jego dobra, piękno, zmysłowość i przepych i oferuje je w zamian za mały drobiazg… pokłon. Żądanie wydaje się niezbyt wygórowane. Jednak w rzeczywistości jest inaczej. Oddanie pokłonu oznacza bowiem uznanie szatana za swego pana.

Zauważ, że pokusa władzy jest bardzo silnie wpisana w ludzką psychikę. Władza bowiem daje poczucie wszechmocy, kontrolę i możność budowania własnej wielkości kosztem innych. Człowiek, który ma władzę często sądzi, że ma monopol na wolę Boga, albo sam uznaje się za boga; inni muszą mu się kłaniać, czcić go, uwielbiać. Ma szerokie pole do manipulacji i wykorzystywania bliźnich.

Po raz trzeci diabeł kusi Jezusa, by uczynił spektakularny cud. Żąda, by dowiódł, że jest Synem Boga, rzucając się ze szczytu świątyni w dół. Jeśli jest Mesjaszem, zostanie uratowany przez aniołów. Pokusa jest bardzo inteligentna. Jej celem jest pozyskanie ludzi dla Ewangelii, dla Boga. W rzeczywistości jest sprzeciwieniem się woli Ojca, brakiem zaufania Bogu, żądaniem, by Jezus uległ zachciankom szatana. „Bóg musi poddać się eksperymentowi. Trzeba Go wypróbować, tak jak postępuje się z towarami” (Benedykt XVI).

Zastanów się, co jest twoją największą pokusą? W czym najczęściej ulegasz podszeptom złego ducha?

  1. Broń Jezusa

Przyjrzyj się uważnie, w jaki sposób Jezus pokonuje szatana. Jezus wygrywa konfrontacje z szatanem, stosując potrójną broń. Pierwszą stanowi wspólnota. Jezus nie walczy samotnie. Jest pewny, silny, odważny, ma w sobie wewnętrzny pokój, bo całkowicie ufa Ojcu. Wie, że ma za sobą moc Ojca i Ducha Świętego. W całym swoim życiu nie zmaga się z szatanem sam, ale w jedności z Ojcem, w mocy Ducha Świętego.

Drugą bronią Jezusa jest stanowczość, pewność, ucinanie pokusy u jej zarania, odrzucenie wszelkich kompromisów. Adam w raju wszedł w dialog z pokusą, ze złem (por. Rdz 3). Szatan okazał się inteligentniejszy, uderzył w jego słaby punkt, w pychę. Nowy Adam nie powiela jego błędów, nie dyskutuje z szatanem, nie pozwala mu zasiać wątpliwości ani przekonać do swych złudnych iluzji. Natychmiast przerywa jego wywody.

A trzecią „bronią” Jezusa jest Pismo święte. Odpowiada słowem Bożym, które ma nieograniczoną moc. Odpiera pokusy stanowczo, spokojnie i z godnością opierając się na autorytecie Biblii, a więc samego Boga. A co stanowi twoją broń?

Rozmowa końcowa: Proś Jezusa, aby uczył cię walki ze złem. Proś też, byś w trudnościach i pokusach sięgał do słowa Bożego. Odmów Ojcze nasz.

Fragment książki „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”

Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (11) – Jezus zmaga się z niedowiarstwem ludu https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-11-jezus-zmaga-sie-z-niedowiarstwem-ludu/ Sat, 08 Mar 2025 11:04:05 +0000 https://jezuici.pl/?p=96981 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia. Jezus w swoim ziemskim życiu musi niejednokrotnie zmagać się z niedowiarstwem ludzi, którym głosi Dobrą Nowinę. Przyjrzyjmy się trzem wybranym scenom, które obrazują tę konfrontację. 1. Mk 6, 1-6. Jezus w Nazarecie zostaje odrzucony i niezrozumiany. Na początku swojej publicznej […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia.

Jezus w swoim ziemskim życiu musi niejednokrotnie zmagać się z niedowiarstwem ludzi, którym głosi Dobrą Nowinę. Przyjrzyjmy się trzem wybranym scenom, które obrazują tę konfrontację.

1. Mk 6, 1-6. Jezus w Nazarecie zostaje odrzucony i niezrozumiany. Na początku swojej publicznej działalności, w swoim rodzinnym mieście, ponosi fiasko ewangelizacyjne. Pierwszy obraz ewangelizującego Jezusa jest niezbyt optymistyczny: Jezus nie słuchany, przegrany, odrzucony.

Jezus reaguje na odrzucenie zdziwieniem, zaskoczeniem, któremu prawdopodobnie towarzyszy ból. Spostrzega z goryczą, że ma przed sobą mur. Jego miłość i pragnienie uzdrawiania napotykają na przeszkody. Nie może objawić swojej mocy, nie może zdziałać żadnego cudu (Mk 6, 5). Niewiara zamyka drogę Jego hojności i miłości.

Zapewne jest wiele przyczyn odrzucenia Jezusa. Jedną z nich jest rutyna, przyzwyczajenie. Mieszkańcy Nazaretu przyzwyczaili się do Jezusa, zżyli się z Nim, znają Go, wiedzą kim jest. Inną przyczyną jest fałszywe wyobrażenie Boga. Nazaretańczycy nie wierzą, że wielki i potężny Bóg posługuje się słabymi i biednymi ludźmi, a za takiego uważają Jezusa: Czy nie jest to cieśla? (Mk 6, 3). Do tego dochodzi zapewne jedna z najbrzydszych ludzkich wad – zawiść, zazdrość. Również Jezus próbuje zrozumieć zachowanie swoich współziomków: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony (Mk 6, 4).

Ostateczną przyczyną odrzucenia Jezusa jest mała wiara i ciasnota serc. Taka ciasnota zamyka na działanie Boga, które przejawia się również w zwyczajności i prostocie. Brak wiary i zatwardziałość są właściwe sercu sztywnemu, surowemu, niegościnnemu. Przeciwieństwem jest serce łagodne, otwarte, wyczulone na znaki i obecność Boga, serce gotowe do zawierzenia i zaufania (C. M. Martini).

2. Mt 16, 1-4. Faryzeusze i saduceusze żądają od Jezusa znaku. Jezus jednak odkrywa ich serca. Nazywa ich plemieniem przewrotnym i wiarołomnym. Faryzeusze nie pragną Boga, ale Jego namiastki. Chcą znaków. Nie ufają Bogu i szukają innej pewności, innego zabezpieczenia, które usunie ryzyko w wierze. Potrafią odczytywać znaki przyrody, a nie widzą znaków duchowych, nadprzyrodzonych.

Brak wiary, zaufania Bogu przybiera różne, nieraz bardzo zawoalowane formy. W rozmowach, jakie prowadzę z rekolektantami, pojawiają się czasem formy magii i neopogaństwa. Ludzie, którzy boją się ryzyka wiary, sięgają po różne znaki, np. talizmany, amulety, wróżby, karty, horoskopy, przepowiednie, objawienia… Nie jest to zapewne odrzucanie Boga wprost. Niemniej jest to wyraz kryzysu wiary – braku zaufania Bogu. Człowiek zamiast wierzyć Bogu i na Nim opierać swe życie szuka oparcia w innej rzeczywistości – w wartościach widzialnych, stworzonych. Tworzy sobie bożki i idole, które stopniowo, niezauważalnie zajmują miejsce prawdziwego Boga.

Jezus piętnuje żądanie znaków, które są wyrazem bałwochwalstwa i oddalają od Boga. Wymaga zaufania, całkowitego zdania się na Boga, zawierzenia… Z drugiej strony wskazuje na znaki, które są najistotniejsze – znaki duchowe, które wyrażają miłość Boga do człowieka. Największym z nich jest znak Jonasza, czyli śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.

3. Mk 9, 14-29. Ten fragment Ewangelii jest bardzo mocny. Jezus reaguje gniewem i zniecierpliwieniem: O,  plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? (Mk 9, 19). Te ostre słowa kieruje do ojca, który prosi bez przekonania o uzdrowienie syna, ale również do uczniów, którzy podejmują bezskuteczną próbę uzdrowienia oraz do tłumu gapiów i żądnych sensacji uczonych w Piśmie.

Zasadniczą winą człowieka w relacji z Jezusem jest brak wiary, brak zaufania. Ojciec prosi o uzdrowienie syna, jednak nie wierzy do końca w moc Jezusa: Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam (Mk 9, 22). Uczniowie podejmują się próby uzdrowienia, ale liczą na siebie. I są bezsilni, ponoszą fiasko.

Jezus zaczyna od uzdrowienia wiary ojca: Jeśli możesz? Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23). Wierze tego człowieka brakuje ufności do końca, brakuje cierpliwości. Jednak jest szczera, pokorna i prosta: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu (Mk 9, 24). I to wystarcza, by uczynić cud.

Każde duchowe uzdrowienie rozpoczyna się od uzdrowienia wiary, od odbudowania zaufania do Boga, do człowieka i do siebie samego. Cud uzdrowienia nie zależy od samej mocy Bożej. Gdy człowiek nie wierzy, Bóg jest niejako bezsilny wobec niego. Bóg szanuje wolność i wybór człowieka i nie może działać w sercu człowieka, który Go odrzuca.

      Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie jest moje serce? Czy jest otwarte na znaki obecności i miłości Boga? Czy też jest zatwardziałe, surowe, sceptyczne?

 Czy dostrzegam działanie Boga w moim życiu? Czy szukam innych znaków, które zastąpią ryzyko i trud wiary?

Czy moja wiara nie ma charakteru magicznego? Czy nad modlitwę, Eucharystię, Pismo święte nie przedkładam znaków, cudów, objawień, proroctw, przepowiedni…? Jakie są motywy mojej wiary?

W jakich sytuacjach mojego życia Jezus mógłby zareagować brakiem cierpliwości i gniewem? Dlaczego?

Które słowa są mi bliższe: Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23), czy: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu (Mk 9, 24)? Dlaczego?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
Z Jezusem na Drodze Krzyżowej https://jezuici.pl/2025/03/z-jezusem-na-drodze-krzyzowej/ Fri, 07 Mar 2025 18:38:09 +0000 https://jezuici.pl/?p=96977 Stacja I. Jezus skazany na śmierć Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał […]]]>

Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mt 27, 24-26).

Droga Krzyżowa Jezusa zaczyna się u Piłata. Rzymski namiestnik miał szczere pragnienie uwolnienia Jezusa. W czasie przesłuchania dostrzega Jego niewinność. Jednak nie ma odwagi, by Go uwolnić. Wydaje się, że ma zbyt wiele do stracenia. Dlatego umywa ręce jako znak własnej niewinności i skazuje Niewinnego na śmierć.

Pomyśl, kiedy zajmujesz miejsce Piłata? Do jakich kompromisów w wierze jesteś zdolny? Co przeszkadza ci żyć w prawdzie? Kogo i dlaczego osądzasz?

Jezu, naucz mnie żyć radykalnie, w prawdzie i w wolności. Wierzę, że tylko Ty jesteś drogą i prawdą i życiem (por. J 14, 6).

Stacja II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona

A ja nie słyszę – jak głuchy; i jestem jak niemy, co ust nie otwiera. I stałem się jak człowiek, co nie słyszy; i nie ma w ustach odpowiedzi. Bo Tobie ufam, o Panie! (Ps 38, 14-16).

Jezus niesprawiedliwie osądzony i skazany przyjmuje z godnością, bez buntu krzyż. Całą nadzieję składa w Ojcu. Czekające Go cierpienie ofiaruje za grzechy świata (i twoje). Rozpoczyna swą Drogę krzyżową w milczeniu. Gdy człowiek Go odrzuca, znieważa, lekceważy, zadaje Mu ból i rany, On milczy. Milczenie Boga jest wyrazem Jego cierpliwości, miłosierdzia i troski o człowieka. Bóg nigdy nie odwraca się od swego stworzenia plecami. Zawsze ma otwarte serce i przywołuje do Siebie, przytula jak Jezus krzyż do swych ramion.

Pomyśl, czy nie obwiniasz Boga o obojętność i milczenie wobec cierpienia i zła? Jaki jest twój udział w ranach zadawanych dziś Jezusowi?

Panie Jezu, przepraszam za moje grzechy, które dziś ranią Twoje serce. Dopomóż, bym zawsze miał siłę brać mój krzyż i nieść go z Tobą.

Stacja III. Jezus upada pod krzyżem po raz pierwszy

Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam (Iz 50, 5-7).

Bóg przytłoczony ciężarem krzyża, leży w pyle, zrównany z ziemią. To musi budzić zdziwienie i boleść. Jak to możliwe, że Boży Syn, Pan, Stwórca nieba i ziemi tak bardzo się upokorzył i przyjął tak haniebną śmierć? To pytanie stawia sobie ludzkość wszechczasów. Może dziś powinieneś postawić je sobie również ty?

Panie Jezu, przepraszam, że często staję obojętny wobec Twojej męki i krzyża. Dodaj mi odwagi i siły, abym potrafił współczuć i pomagać moim bliźnim powstawać i na nowo odzyskiwać utraconą godność.

Stacja czwarta. Jezus spotyka Matkę

Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza, którą doświadczył mnie Pan (Lm 1, 12).

Na Drodze krzyżowej miało miejsce jedno bardzo bolesne spotkanie. Maryi z Synem. Spotkanie było wypełnione dwoma uczuciami: bólem i miłością. Te dwa kochające serca nie były nigdy bardziej złączone w boleśniejszej kontemplacji. Serce Maryi było blisko serca Jezusa. Ale nigdy mocniej niż tu i pod krzyżem nie zostało przeszyte cierpieniem.

Pomyśl, czego możesz nauczyć się od Maryi i Jezusa o cierpieniu? Jak przeżywasz cierpienie drogich ci osób? Czy posiadasz wystarczającą dozę empatii i współczucia?

Matko Bolesna pragnę z Tobą współczuć cierpieniu Twego Syna. Naucz mnie prawdziwej miłości, która zdolna jest otworzyć się całkowicie na drugiego, jego bóle, troski i zmartwienia.

Stacja piąta. Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi

I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego (Mk 15, 21).

Szymon Cyrenejczyk został przymuszony przez Rzymian, by dźwigać krzyż Jezusa. Doświadczył przez to pozornej straty. Jako „nieczysty” nie mógł spożywać Paschy. W rzeczywistości jednak bardzo wiele otrzymał. Niedługi czas, w którym dźwigał krzyż Jezusa, odmienił na zawsze jego życie.

Pomyśl przez chwilę o współczesnych Cyrenejczykach. Są nimi wszyscy ludzie dobrej woli, którzy przyczyniają się do usuwania zła i cierpienia świata, wspomagają cierpliwie innych w ich drodze krzyża; często cisi, pokorni, bezimienni, bezinteresowni i miłosierni. Jak ludzie błogosławieństw. Czy należysz do nich? Dla kogo jesteś Cyrenejczykiem?

Panie Jezu, uczyń mnie swoim Cyrenejczykiem.

Stacja szósta. Weronika ociera twarz Jezusowi

Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem (Lb 6, 25-26).

Tradycja wspomina jedną kobietę, której imię pozostało w pamięci potomnych. To Weronika. Widok Jezusa cierpiącego, osłabionego i upadającego pod ciężarem krzyża bardzo ją wzruszył. Przecisnęła się przez tłum i żołnierzy i białą chustą otarła Jego skrwawioną i zlaną potem twarz. Jej miłosierny czyn został wynagrodzony. Na chuście, którą otarła twarz Skazańca, otrzymała odbicie Jego bolesnego oblicza.

Pomyśl przez chwilę, czy potrafisz dostrzec w innych twarz Chrystusa? Czy inni mogą dostrzec Chrystusa w tobie? Czy przypominasz sobie sytuacje, w których Jezus rozpromienił nad tobą swoje oblicze? A czyje oblicze rozpromieniłeś ty?

Panie Jezu, dziękuję za to, że uzdrawiasz moje rany i rozpromieniasz mnie miłością swego oblicza. Święta Weroniko wypraszaj mi odwagę i cierpliwość w czynieniu dobra.

Stacja siódma. Jezus upada pod krzyżem po raz drugi

Lecz kiedy się chwieję, z radością się zbiegają, przeciwko mnie się schodzą obcy, których nie znałem, szarpią mnie bez przerwy, napastują i szydzą ze mnie, zgrzytając przeciw mnie zębami. Jak długo, Panie, będziesz na to patrzeć? (Ps 35, 15-17).

Tradycja umieszcza drugi upadek Jezusa przy „Bramie wyroku”. miejskiej. W miejscu tym był wywieszony wyrok śmierci. Jezus leży przybity do ziemi, opuszczony i odrzucony, wystawiony na pokaz, drwiny i zniewagi, jak kukła w teatrze, albo sensacja dla dziennikarzy i reporterów. Ale to właśnie On jest Zbawicielem. Jego upadki były konieczne, by ludzkie upadki nie okazały się w swych skutkach tragiczne.

Pomyśl, jak często upadasz? Czy wyciągasz wnioski ze swych upadków i odważnie zaczynasz od nowa? Czy pomagasz innym podnosić się i odnajdywać drogę do Chrystusa?

Panie Jezu, przepraszam, że moje grzechy tak często przygniatają innych i ranią Twoje serce. Daj mi, proszę, odwagę powstawania od razu po każdym upadku, uwolnij od zniechęcenia.

Stacja ósma. Jezus pociesza płaczące kobiety

A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23, 27-28).

Na swej Drodze krzyżowej Jezus spotyka współczujące kobiety. Ich płacz nad cierpiącym Mistrzem jest kobiecą formą protestu wobec ludzkiej niesprawiedliwości i zła. Nie godzą się na cierpienie, które jest skutkiem zatracenia ludzkiej godności i dominacji ciemnej strony człowieka. Jezus odpowiada na ich życzliwość i współczucie. Zachęca je, by płakały nad sobą i swoim potomstwem, nad konsekwencjami ludzkiego zła, które nieuchronnie prowadzi do zagłady. Jezus pocieszany w rzeczywistości sam jest pocieszycielem.

Pomyśl, które kobiety cenisz sobie szczególnie? Czego cię nauczyły? Co stanowi przyczynę twoich łez? Czy usuwasz źródło cierpień Jezusa w człowieku?

Panie Jezu, dziękuję za Twoje łzy i Twoje pocieszenia. Spraw, bym zawsze szukał pociechy u Ciebie i sam stawał się dla innych prawdziwym pocieszycielem.

Stacja dziewiąta. Jezus upada po raz trzeci

Upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» (Łk 22, 41-42).

Ostatni trzeci upadek Jezusa tradycja umieszcza tuż przed Golgotą. Jezus jest prawie u celu. Zbliża się Jego „godzina”. Widzi miejsce swej kaźni. Widzi w wyobraźni czekające Go cierpienia. Ogrom przyszłych doświadczeń sprawia, że ciężar wydaje się nie do uniesienia. Pada na ziemię. Teraz jest najbliżej niej. Tu także, podobnie jak w Getsemani, pogrążony w udręce, modli się. Chciałby tak pozostać na zawsze. Ale to jeszcze nie koniec. Trzeba wstać i iść dalej.

Pomyśl, jak radzisz sobie w chwilach próby, samotności, odrzucenia czy niezrozumienia przez innych? Czy potrafisz wtedy zaufać Bogu i zdać się na Jego wolę?

Panie Jezu, dziękuję, że uczysz mnie cierpliwości i wytrwałości. Pokazujesz, że żaden upadek nie musi być ostatni, zawsze z Tobą można powstać i iść dalej. Wybacz, że wciąż liczę na własne siły i zapominam, że Ty jesteś obok.

Stacja dziesiąta. Jezus obnażony z szat

A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię (Ps 22, 18-19).

Pierwszą czynnością żołnierzy na Golgocie było obnażenie Jezusa. Zrywane szaty, przeniknięte zastygłą krwią i potem, otwierały ponownie wszystkie rany i powodowały kolejny upływ zbawiennej krwi. Obnażony Jezus stał przed ludem jak mąż boleści; cały jak jedna wielka rana. Mimo to był najpiękniejszym Człowiekiem na ziemi. Ludzkie zło i nienawiść nie zdołały zniszczyć Jego piękna i godności. Człowieka można zniszczyć, ale nie można pokonać (E. Hemingway).

Pomyśl przez chwilę, czy masz świadomość własnej wartości i godności? Czy z twojego wnętrza emanuje piękno, dobroć, miłość?

Panie Jezu, przepraszam za każdy grzech, który niszczy we mnie „boskie” przymioty. Spraw, bym nieustannie wpatrywał się w Twoje oblicze i odtwarzał jego piękno w moim życiu.

Stacja jedenasta. Ukrzyżowanie Jezusa

Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią» (Łk 23, 33-34).

Żydzi wielokrotnie chcieli ukamienować Jezusa, gdyż uważali Go za bluźniercę. Jednak Bóg nie chciał, by Jezus został ukamienowany. Człowiek padający pod stertą kamieni staje się niewidoczny, spłaszczony. Jezus natomiast miał być ukazany w całej postaci i w pełnym świetle na krzyżu, by można Go było kontemplować i adorować. Dlatego wyszedł na górę Kalwarię, gdzie został wywyższony na krzyżu. Na Golgocie zawisł w miejscu centralnym, pomiędzy dwoma innymi złoczyńcami. Krzyż Jezusa jest jak tron Króla. Z niego przyciąga do siebie wszystkich swoją miłością.

Pomyśl, w jaki sposób, jakimi namiętnościami i pożądaniami krzyżujesz Jezusa dziś?

Panie Jezu, wyznaję w pokorze, że ja również mam udział w krzyżowaniu Ciebie. Przebacz, że ranię innych, poszerzając krąg zła i cierpienia. Daj, proszę, bym krzyżował nie Ciebie (i Twój Kościół), lecz ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami (Ga 5, 24).

Stacja dwunasta. Śmierć Jezusa na krzyżu

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha (J 19, 28-30).

Jezus umiera na krzyżu w piątek w wigilię Wielkiego Szabatu, gdy w świątyni zabijano baranki paschalne na ofiarę Bogu. To On jest prawdziwym Barankiem, ofiarą samego Boga, która daje ludzkości zbawienie. Święty Jan notuje ostatnie słowo Jezusa: Wykonało się. Jezus spełnił do końca dzieło Ojca, w doskonały sposób wypełnił wolę Bożą, doprowadził do szczytu miłość i doszedł do końca swojej drogi. W ten sposób wypełnił słowa Pisma: Ojcze, Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (J 17, 4).

Pomyśl, czego możesz się nauczyć od umierającego Jezusa? Jak często kontemplujesz Jezusa na krzyżu? Czy myślisz o własnej śmierci i w jaki sposób się do niej przygotowujesz?

Panie Jezu, dziękuję, że swoją śmiercią otworzyłeś nam drogę do Ojca. Spraw, bym podejmując świadomie codzienność i przeżywając pięknie moje życie na ziemi, przygotowywał się na jego ostatnie momenty. Maryjo, Matko Jezusa i nasza, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

Stacja trzynasta. Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramionach Matki

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało (J 19, 38).

Józef z Arymatei zdjął ciało Jezusa z krzyża i złożył je w ramionach Matki. Maryja trzymając na rękach martwe ciało, zapewne wspominała dzieciństwo, gdy pieściła Go i tuliła do serca. Ale również z całą wyrazistością doświadczała spełnienia się bolesnej przepowiedni Symeona: A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu (Łk 2, 35). W Nazarecie Maryja powiedziała Bogu „tak”. Teraz Jej ofiara została przyjęta. Musiała w bólu oddać swego umiłowanego Syna Bogu Ojcu, do końca.

Pomyśl, jaki był twój największy ból? Jak go przeżyłeś? Zastanów się również, w jaki sposób chciałbyś przeżyć ostatnie chwile na ziemi?

Maryjo, Matko Bolesna, bądź dla mnie wzorem nadziei i wytrwałości. Wyproś, bym w chwilach zagubienia i życiowych trudności, był zawsze blisko Ukrzyżowanego.

Stacja czternasta. Pogrzeb Jezusa

Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu (J 19, 40-42).

W pogrzebie Jezusa uczestniczyła Jego matka, wierne kobiety oraz Józef z Arymatei i Nikodem, uczniowie „ostatniej godziny”. Jezus został pochowany jak Król. Ogromna ilość wonności, które przyniósł Nikodem, świadczy o wielkiej czci wobec Zmarłego. Ich zapach jest zapowiedzią splendoru zmartwychwstania, zwycięstwa nad życiem. Trzydniowy pobyt Jezusa w grobie był ostatnim akordem Jego ziemskiej misji przed zmartwychwstaniem. Syn Boży przebył cały ludzki szlak. Grób okazał się ostatecznym zwycięstwem. Z niego powstał, by pokonać ostatecznie cierpienie, śmierć i zło.

Pomyśl, w jaki sposób przeżywasz pożegnania? Czy odnosisz się z szacunkiem do zmarłych? Kogo z nich najbardziej cenisz? Co stanowi „twój grób”?

Panie Jezu, dziękuję za to, że przeszedłeś cały szlak ludzkiej pielgrzymki, by nauczyć mnie żyć i kochać. Spraw, bym nie poddawał się nigdy ciemnościom grobu i śmierci.

Stacja piętnasta. Zmartwychwstanie Jezusa

I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc (1 Kor 15, 22-24).

Śmierć i grób nie są ostatnim słowem ludzkiego życia. Przeciwnie, są dopiero początkiem. Zmartwychwstały Chrystus zasiada po prawicy Ojca jako „współistotny” z Nim i oczekuje w swej chwale na każdego z nas. Ostatnim słowem jest więc chwała i wieczysta radość. Ludzkie ciało stworzone przez Boga jest przeznaczone do uwielbienia, na wzór ciała Jezusa. Już teraz, na ziemi, jest świątynią Ducha Świętego. Dlatego Apostoł Narodów napomina, by odrzucać to, co je niszczy, bezcześci; by usuwać stary kwas zepsucia, grzechu, słabości i nieustannie dążyć do tego, co w górze, do świętości.

Pomyśl, jakie znaczenie ma dla świata i dla ciebie zmartwychwstanie Jezusa? Jak wyobrażasz sobie własne zmartwychwstanie? Czy w twoim ziemskim życiu dominuje droga krzyżowa czy promyki zmartwychwstania?

Panie Jezu, dziękuję za Twoją drogę krzyżową. Dziękuję, że przeszedłeś ją dla mnie i nadal idziesz nią ze mną. Dziękuję również za to, że czekasz na mnie w domu Ojca. Proszę, nie pozwól, by krzyż i trud codzienności przesłaniały mi światło zmartwychwstania. Spraw, bym z wiarą wyznawał, że Ty jesteś zawsze żywy w mojej codzienności: Jezus Chrystus, wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (Hbr 13, 8). Bądź uwielbiony Panie Jezu teraz i na wieki wieków. Amen.

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (10) – Jezus głosi moc wiary https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-9-jezus-glosi-moc-wiary/ Fri, 07 Mar 2025 12:52:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=96971 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia. Od początku swojej publicznej działalności Jezus głosi moc wiary. Św. Marek rozpoczyna opis działalności publicznej Jezusa słowami: Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o łaskę wiary i zaufania Jezusowi we wszystkich sytuacjach życia.

Od początku swojej publicznej działalności Jezus głosi moc wiary. Św. Marek rozpoczyna opis działalności publicznej Jezusa słowami: Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1, 14n).

Jezus wzywa do nawrócenia, czyli do zmiany myślenia. Wzywa również do wiary w Ewangelię, do stanięcia po Jego stronie, zaufania Mu do końca. Jacques Guillet SJ nazywa Jezusa specjalistą od wiary: Jeśli chcemy jednym słowem streścić dzieło Jezusa, to czego chciał dokonać, to, co osiągnął, i to, co Mu się nie udało, to tym najwłaściwszym słowem jest z pewnością wiara, o którą prosi, której poszukuje i której wzrost lub utratę dostrzega. Jeśli ośmielimy się, jak to robi On sam, porównać Jego działanie do działania lekarza, to Jezus jest „specjalistą” od wiary. „Specjalistą” od życia, oczywiście, ponieważ wiara jest życiem, a nie chorobą. Lecz Jego sposób badania, diagnozowania, przepisywania leczenia i uwalniania od choroby przypomina działanie lekarza wobec chorych. Jezus czuwa nad skarbem, za który jest odpowiedzialny, czuwa nad wiarą. 

W wypowiedziach Jezusa słowo wiara pojawia się częściej niż miłość. Jezus ukazuje moc wiary, która jest zdolna czynić cuda. Taka wiara otrzymuje to, czego pragnie: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna (Łk 17, 6).

Wiara rodzi się ze słuchania: wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz, 10, 17). Wiara rodzi się z  przyjęcia świadectwa, które pochodzi od samego Jezusa: Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny (J 3, 31-33).

W  przypowieściach Jezus porównuje wzrost wiary do ziarna gorczycy i kwasu chlebowego (Mt 13, 31-33). Wiara mała jak ziarno gorczycy czy kwas chlebowy może rozwijać się w kierunku wiary dojrzałej, świadomej, głębokiej. Wiara jest darem, łaską ale równocześnie zadaniem. Nie jest wartością, którą zachowuje się do końca niezmiennie. Przeciwnie, wiara zakłada rozwój.

Wiara głęboka, zaangażowana, świadoma wymaga czystego serca, hojności, cierpliwości i wielkiego zaufania Bogu. Taka wiara oczyszcza się i umacnia poprzez doświadczenia i próby życiowe, nieraz bardzo bolesne.

Jezus pragnie i oczekuje wiary autentycznej, głębokiej, świadomej. Cieszy się, gdy widzi taką wiarę. U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary – powie z podziwem o setniku z Kafarnaum (Mt 8, 10). Pozwala również człowiekowi walczyć z sobą, by udoskonalić jego wiarę. Tak czyni np. wobec kobiety kananejskiej (Mt 15, 21-28).

Jezus czyta w ludzkich sercach, widzi ludzką biedę, cierpienie, ale zna także najgłębsze pragnienia i widzi jego wiarę. Dlatego wysłuchuje człowieka, gdy prosi z wiarą o łaski dla siebie (zob. np. Mk 5, 25-34, Mk 10, 46-52, Łk 7, 36-50), ale również cieszy się, gdy człowiek prosi z wiarą o dobro dla innych (np. Mk 2, 1nn; Mt 15, 21-28).

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jaka jest moja wiara? Czy jest świadoma, zaangażowana, głęboka? Czy ulega rozwojowi, stagnacji czy może obumiera?

Czy moja wiara jest wytrwała, niezłomna, ufna, pewna, pokorna? Czy walczę w wierze do końca?

W jaki sposób ożywiam swoją wiarę?

Czy daję świadectwo swojej wiary?

Czy w czasie modlitwy proszę z wiarą o dobro bliźnich?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (9) – Talenty https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-9-talenty/ Thu, 06 Mar 2025 12:53:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=96952            Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Z powołaniem wiąże się określony kierunek i specyfika misji. Kierunek powołania zależy w znacznej mierze od talentów, zdolności, możliwości… Oddaje to dobrze przypowieść Jezusa o talentach (Mt 25, 14-30). Każdy otrzymuje od Boga specyficzne talenty, […]]]>

           Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Z powołaniem wiąże się określony kierunek i specyfika misji. Kierunek powołania zależy w znacznej mierze od talentów, zdolności, możliwości… Oddaje to dobrze przypowieść Jezusa o talentach (Mt 25, 14-30).

Każdy otrzymuje od Boga specyficzne talenty, dary, które umożliwiają wybór i realizację powołania. Ilość i jakość talentów zależy od planu Boga wobec nas. Wobec każdego człowieka Bóg ma inne oczekiwania, plany i dlatego każdego obdarza innymi specyficznymi talentami, darami.

Oprócz darów najbardziej dostrzegalnych, które narzucają się spontanicznie, automatycznie, istnieją dary pośrednie, które mają wpływ na kształt powołania (np. dom rodzinny i jego atmosfera, środowisko wzrastania i życia, poziom etyczny, kulturalny, ludzie postawieni obok nas).

Są też dary trudne, niezrozumiałe, które niszczą i krzyżują nasze plany, oczekiwania, ambicje, np. nieprzezwyciężalne trudności, niepowodzenia, konflikty, cierpienie. Bóg w swojej mądrości nie tylko szanuje, ale również wplata te pośrednie ogniwa w nasze powołanie i swoje plany.

Księga Sędziów zawiera ciekawą alegorię opowiedzianą przez Jotama (Sdz 9, 8-15). Jest to rodzaj bajki z morałem. Drzewa postanowiły w sposób demokratyczny dokonać wyboru króla, którym zwykle jest cedr libański. Zaproponowały tę posadę oliwce, fidze, krzewowi winnemu i w końcu krzewowi cierniowemu. Wszystkie drzewa jednak odmówiły. Przyjęcie funkcji królewskiej, choć dawało przywileje, wiązało się z pewnymi wyrzeczeniami. Oliwka musiałaby się wyrzec oliwy, która służy czci bogów i ludzi, figa musiałaby zrezygnować ze słodyczy i wybornego owocu, krzew winny musiałby się wyrzec soku rozweselającego bogów i ludzi. Jedynie krzew cierniowy byłby skłonny przyjąć funkcję królewską, ale  również realnie wskazuje na trudności.

Ta bajka, abstrahując od egzegezy, podkreśla, że każdy jest jedyny i niepowtarzalny. Ta jedyność i niepowtarzalność wyznacza kierunek powołania.

Kim jestem? Oliwką? Figą? Krzewem winnym czy cierniowym? Jakie jest moje miejsce w życiu? Jaki jest mój cel i sens życia? Czy mam służyć Bogu i ludziom – jako oliwka? Czy mam rozweselać serca innych – jak winny krzew? Czy moim zadaniem jest przynosić wyborny owoc jak figa? Czy też kołysać się nad innymi, dając im cień – jak cedr libański?

Odkrywanie swoich talentów, swego miejsca i powołania rodzi się z akceptacji siebie, swego miejsca w życiu i właściwie rozumianej miłości siebie. Na tej drodze pojawiają się jednak dwie skrajne trudności. Z jednej strony egoizm, narcyzm, kontemplacja siebie. Efektem jest zwykle niepewność siebie, szukanie dowartościowania za wszelką cenę, skłonność do depresji, poddawanie się manipulacji innych…

Druga trudność wypływa z niewłaściwej interpretacji Ewangelii. Deprecjonuje się wówczas miłość siebie, jako wartość sprzeczną z nauką Jezusa o zaparciu się siebie i dźwiganiu krzyża. Zapomina się przy tym, że akceptacja i miłość siebie to konsekwencja bycia dzieckiem Boga, bycia kochanym przez Boga. Zaparcie siebie dotyczy natomiast tego, co niszczy nasze życie, a więc grzechu i namiętności. Zaprzeć się siebie oznacza przesunąć centrum życia z siebie samego na Jezusa.

Pierwszym krokiem do miłości innych i siebie jest zawsze pozytywna samoocena. Zarówno ten, kto ma zbyt wysokie mniemanie o sobie (jest cierniem, a uważa się za cedr), jak i ten, kto gardzi sobą, nie docenia siebie, czy przyjmuje fałszywą pokorę (jest cedrem, a uważa się za cierń), nie może być dobrym przyjacielem siebie. Podobnie, jak człowiek, który nosi zbyt szerokie lub ciasne ubranie i nie czuje się dobrze ani wewnętrznie, ani wobec innych.

Przypowieść o talentach i alegoria Jotama wskazują na kryteria oceny siebie. Kryterium oceny siebie nie leży poza nami, nie leży w innych, w świecie zewnętrznym, ale w nas, we mnie. Jest skutkiem miłości Boga i akceptacji darów, jakie od Niego otrzymuję.

Wiele cierpienia i kompleksów, a w konsekwencji niewłaściwego wyboru i realizacji powołania wynika z braku akceptacji siebie i porównywania z innymi. Jeśli jestem oliwką nie mogę porównywać się z cedrem ani cierniem. Gdy będziemy  porównywać się z cedrem, grożą nam kompleksy, uczucie bezwartościowości, zniechęcenie, frustracje, pretensjonalność, zazdrość, zawiść, bądź agresja. Gdy porównamy się z cierniem, odezwie się w nas pycha, lekceważenie, pogarda wobec innych…

         Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie są moje specyficzne talenty? Do czego czuję się powołany? Co Bóg chce powiedzieć poprzez mnie i zdolności, jakimi, mnie obdarował?

Czy potrafię zaakceptować dary trudne?

Co czynię z talentami otrzymanymi od Boga? Czy odkrywam je, dziękuję za nie Bogu, cieszę się nimi? Czy je rozwijam i pozwalam, by przynosiły owoce? Czy też zakopałem swój talent głęboko i nie troszczę się o jego rozwój?

Czy moja samoocena wynika z akceptacji mego życia, powołania i talentów jako darów Boga? Czy jest konsekwencją miłości Boga?

Czy nie ma we mnie tendencji do skrajności: pycha lub fałszywa pokora?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pexels

]]>
Czas łaski https://jezuici.pl/2025/03/czas-laski/ Wed, 05 Mar 2025 15:02:10 +0000 https://jezuici.pl/?p=96907 Pustynię możesz sobie znaleźć wszędzie, nawet w mieście. Jeżeli potrafisz kochać – jest to możliwe (Carlo Carretto). Czas pustyni Jednej ze swoich książek o przeżywaniu Boga w miejskiej aglomeracji Carlo Carretto dał tytuł Pustynia w mieście. Tytuł ten trafnie oddaje istotę rozpoczynającego się okresu liturgicznego. Miasto kojarzy nam się z asfaltem i betonem; jest symbolem […]]]>
Pustynię możesz sobie znaleźć wszędzie, nawet w mieście. Jeżeli potrafisz kochać – jest to możliwe (Carlo Carretto).
Czas pustyni
Jednej ze swoich książek o przeżywaniu Boga w miejskiej aglomeracji Carlo Carretto dał tytuł Pustynia w mieście. Tytuł ten trafnie oddaje istotę rozpoczynającego się okresu liturgicznego. Miasto kojarzy nam się z asfaltem i betonem; jest symbolem ruchu, pośpiechu, nerwowości, zabiegania. Pustynia jest przeciwieństwem miasta. Oznacza bezruch, pustkę, samotność, oderwanie od bodźców zewnętrznych, ciszę i spokój. Żyjąc w mieście, bardzo potrzebujemy tej ciszy wewnętrznej, samotności, refleksji, bezruchu pustyni. Psychiatrzy amerykańscy twierdzą, że dla zdrowia psychofizycznego wskazane byłoby przeżycie jednego dnia w tygodniu w całkowitym milczeniu.
Kościół, rozpoczynając czas Wielkiego Postu, zaprasza nas na pustynię: Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca (Oz 2, 16). Przez czterdziestodniowe rekolekcje wprowadza nas w duchowe powiązania z historią zbawienia. Wspomnijmy tylko niektóre: czterdzieści dni trwał potop oczyszczający ludzkość z grzechu; czterdzieści lat wędrował Izrael przez pustynię do Ziemi Obiecanej; czterdzieści dni o chlebie i wodzie szedł Eliasz na spotkanie z Bogiem na górze Horeb; czterdzieści dni pościł Jezus na pustyni, kuszony przez złego ducha. Liczba czterdzieści ma znaczenie symboliczne. Oznacza między innymi czas dojrzewania, oczyszczenia, czas nawrócenia, pokuty, powrotu.
Nasze czterdziestodniowe rekolekcje przypominają wędrówkę Izraela przez pustynię. Bóg chciał, aby ten czas był dla Ludu Wybranego czasem oczyszczenia, pogłębienia więzi, uświadomienia sobie szczególnego wybrania, głębszej miłości. Tymczasem okazał się czasem odejść, niewierności, szemrania, wątpliwości, niewiary i kuszenia Pana Boga.
W naszej wędrówce przez pustynię życia jest podobnie. Nie chcemy iść drogą, którą prowadzi nas Bóg, wybieramy własny sposób na życie, własne recepty na szczęście – swoje i innych. Brak nam odwagi, wytrwałości, cierpliwości, brak szczerości, ufności i wiary. Idziemy przez naszą pustynię sami – mnożąc własne krzyże i uginając się pod nimi.
W rozpoczynającym się czasie łaski Bóg chce nam przypomnieć, że nasza wędrówka przez pustynię życia nie jest samotna. Bóg zawsze jest podczas niej obecny, towarzyszy nam, prowadzi, podobnie jak był obecny z Mojżeszem, Eliaszem i Jezusem. Jest obecny nawet gdy o Nim zapominamy, odwracamy się tyłem i idziemy swoją drogą.
Czas nawrócenia
Wielki Post służy nawróceniu serca. Św. Paweł w liście do Koryntian pisze: W imię Chrystusa prosimy – pojednajcie się z Bogiem! (2 Kor 5, 20). A kapłani, posypując nasze głowy popiołem w Środę Popielcową, nawołują: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (por. Mk 1, 14). Nawrócenie serca jest zmianą myślenia, wartościowania i w konsekwencji życia. Czasami jest to zmiana bardzo bolesna. Wymaga nie tylko odwrócenia i zerwania z dotychczasowym, grzesznym stylem życia, ale przede wszystkim nowego kierunku – w stronę Jezusa, bliźnich i życia zasadami Ewangelii.
Czas porządkowania
Wielki Post jest czasem porządkowania. Przygotowując się do świąt, robimy porządki. Również życie duchowe wymaga porządków. Szczególnie relacje: do Boga, bliźnich i siebie. W Kazaniu na Górze Jezus mówi o trzech prostych środkach, które prowadzą do porządkowania relacji. Są nimi: modlitwa, jałmużna i post.
Modlitwa porządkuje relacje z Bogiem. Wprawdzie całe życie może być modlitwą; niemniej poprzestając na takim stwierdzeniu, można w ogóle się nie modlić. Potrzeba również szczególnego czasu zatrzymania się i wejścia w głąb siebie. Bez takiego przystanku życie może okazać się dość powierzchowne i banalne, a relacje z Bogiem iluzoryczne. Dlatego warto skorzystać z bogatych ofert duchowych, jakie w tym czasie proponuje Kościół. Zarówno bardziej tradycyjnych, jak np. wielkopostne rekolekcje parafialne, nabożeństwa Drogi krzyżowej czy Gorzkich żali, jak również z form bardziej wymagających, jak np. sesje i skupienia w domach rekolekcyjnych. Nawróceniu serca szczególnie służą Ćwiczenia duchowne św. Ignacego z Loyoli. Pierwsze etapy Ćwiczeń pozwalają ustawić właściwy fundament i uporządkować uczucia i relacje; dalsze prowadzą do pogłębienia więzi z Jezusem.
Wielki Post jest czasem jałmużny, czyli porządkowania relacji z bliźnimi. Jałmużna ma wielką, choć często nieuświadamianą moc. W Księdze Tobiasza czytamy: Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem (12, 9). Wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o pieniądze. Dzisiaj bardziej potrzeba serca, uczucia, miłości, obecności… Czasem trzeba naprawdę niewiele, by wnieść radość w życie drugiego człowieka. Wystarczy tylko odwrócić oczy od swoich problemów i popatrzyć wokoło.
Szczególnym wyrazem jałmużny jest pojednanie z bliźnimi, przebaczenie. Bóg w Chrystusie wybaczył nam bardzo wiele i nieustannie wybacza. Od nas oczekuje przebaczenia bliźnim na miarę naszych ludzkich możliwości: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie (Ef 4, 32). Może warto w czasie tego Wielkiego Postu głębiej wniknąć w modlitwę Ojcze nasz. Prosimy Boga, by odpuścił nam winy, podobnie jak my odpuszczamy naszym winowajcom. Czy naprawdę to czynimy?
Czas ascezy
Wielki Post jest również czasem ascezy i umartwiania zmysłów. Asceza ma w życiu dobroczynne skutki. Pisze św. Atanazy: Zauważ, co czyni post! Leczy on choroby, wysusza nadmierne soki w organizmie, przepędza złe duchy, płoszy natarczywe myśli, nadaje duchowi większą przejrzystość, oczyszcza serce, leczy ciało i wiedzie w końcu człowieka przed tron Boży… Post jest ogromną siłą i niesie z sobą przeogromne skutki!
W naszej polskiej tradycji istnieje piękny zwyczaj wyrzeczeń. Rezygnujemy z palenia papierosów, picia alkoholu, kawy czy innych używek, z oglądania telewizji, korzystania z komputera. Dzieci rezygnują ze słodyczy, zabaw i gier komputerowych…
Umartwianie zmysłów i ciała jest konieczne, by mógł wyzwalać się i rozwijać duch. Post daje odpowiedź na pytanie: kim jestem? Ukazuje osobiste zagrożenia i wskazuje, gdzie, na jakim odcinku mam pracować, rozwijać się, walczyć z namiętnościami, słabościami, pokusami… Post konfrontuje nas z grzechami osobistymi, z ciemną stroną życia. W efekcie prowadzi do pokory.
Jednak sam post zewnętrzny nie wystarczy. Asceza zewnętrzna powinna prowadzić do wewnętrznej, czyli do porządkowania własnego życia, nadawania mu sensu, poszukiwania właściwych wartości, życia Ewangelią na co dzień. Bez tego kolejny Wielki Post nie zostawi głębszego śladu w naszym życiu.
fot. Pixabay
]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (8) – Zmarnowane powołanie? https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-8-zmarnowane-powolanie/ Wed, 05 Mar 2025 14:39:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=96898 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Jezus powołując stawia przed człowiekiem możliwość wyboru. I nie każde powołanie spotyka się z odpowiedzią pozytywną. Przyjrzyjmy się krótko trzem odrzuconym, niezrealizowanym, powołaniom (Łk 9, 57-62). Pierwszy powołany chce iść za Jezusem ale, jak sugeruje tekst, […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Jezus powołując stawia przed człowiekiem możliwość wyboru. I nie każde powołanie spotyka się z odpowiedzią pozytywną. Przyjrzyjmy się krótko trzem odrzuconym, niezrealizowanym, powołaniom (Łk 9, 57-62).

Pierwszy powołany chce iść za Jezusem ale, jak sugeruje tekst, nie jest zdolny opuścić własnej nory, wyfrunąć z gniazda. Potrzeba własnej nory, uwicia własnego gniazda, które dawałyby poczucie bezpieczeństwa, ochronę, równowagę emocjonalną jest bardzo silna w każdym z nas. I w konsekwencji może rodzić się pójście za Jezusem połowiczne, w połowie. Czyli realizuję zewnętrzne wymogi, prawo, ale z drugiej strony brakuje radykalizmu, zapału, autentyzmu. Powołanie połowiczne prowadzi zwykle do hipokryzji, braku przejrzystości i życia w prawdzie. Ostatecznie potrzeba komfortu psychicznego i komfortu życia bierze górę.

Podczas rozmów rekolekcyjnych spotykam coraz częściej młodych ludzi, którym trudno podjąć ostateczną, trwałą decyzję życia w celibacie czy małżeństwie. Również wiele osób duchownych (kapłanów, osób zakonnych), które podjęły powołanie, szuka raczej wygodnych gniazd i zabezpieczenia do końca życia niż radykalizmu ewangelicznego.

Drugi powołany przez Jezusa nie jest w stanie zerwać więzi emocjonalnych z rodziną. Realizacja powołania wymaga pozostawienia domu ojca, czyli oczyszczenia naszych ludzkich relacji. Dom ojca – to cała ludzka mentalność, dziedzictwo i obciążenia rodzinne, społeczne, kulturowe, które wymagają ciągłej refleksji. Uczeń Jezusa jest dla wszystkich i nie może kierować się mentalnością czysto ludzką, obciążoną dodatkowo zaściankowością.

Trzeci powołany z kolei ogląda się wstecz. Jest to symbol przywiązania do przeszłości: historii osobistej, filozofii życiowej, pewnej pozycji społecznej, potrzeby uznania… Z upływem lat te przywiązania stają się coraz silniejsze i utrudniają radykalne życie Ewangelią. Łatwiej oglądać się z sentymentem wstecz, niż podejmować nowy trud i wyzwania, jakie stają przed nami. Dlatego Jezus mówi: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (Łk 9, 62). By iść za Jezusem, trzeba pojednać się z przeszłością, oddać ją Bogu i patrzeć przed siebie, w przyszłość. Pytać: czego Bóg obecnie ode mnie oczekuje? Na co liczy?

Pytania do refleksji i modlitwy:

W modlitwie przyjrzyjmy się trzem kandydatom na uczniów Jezusa i zapytajmy siebie, co jest moją norą albo gniazdem, które zatrzymuje mnie, by pójść radykalniej za Jezusem?

Czy nie należę do ludzi wiecznego jeszcze nie teraz?

Co mnie najbardziej zniewala? Za czym się wciąż oglądam? Czy nie żyję połowicznie? Jakie sprawy, myśli, ludzie, zasady, przyzwyczajenia (przejęte od rodziny, środowiska w trakcie wychowania) tkwią głęboko we mnie i przeszkadzają w życiu Ewangelią?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
„Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” – to jest totalnie Dobra Nowina https://jezuici.pl/2025/03/pamietaj-ze-prochem-jestes-i-w-proch-sie-obrocisz-to-jest-totalnie-dobra-nowina/ Wed, 05 Mar 2025 13:41:14 +0000 https://jezuici.pl/?p=96890 „Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” – nic lepszego dziś nie usłyszycie; to jest totalnie Dobra Nowina. 1) Nie oznacza to bynajmniej: jesteś nikim, jesteś nieważny. To przypomnienie, że nie muszę dźwigać na własnych barkach losów świata. Nie jestem Bogiem. Nie jestem Mesjaszem. Jeśli sobie z czymś nie potrafię poradzić, świat się […]]]>

„Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” – nic lepszego dziś nie usłyszycie; to jest totalnie Dobra Nowina.

1) Nie oznacza to bynajmniej: jesteś nikim, jesteś nieważny. To przypomnienie, że nie muszę dźwigać na własnych barkach losów świata. Nie jestem Bogiem. Nie jestem Mesjaszem. Jeśli sobie z czymś nie potrafię poradzić, świat się od tego nie zawali. Moje bycie sobą jest wystarczające. Mogę wziąć głęboki oddech. Jest Ktoś Inny, kto ostatecznie przenika całą rzeczywistość i troszczy się o wszystko co istnieje.

2) Jestem prochem. Częścią stworzenia. Zbudowany z tych samych pierwiastków. A na świecie wszystko ma swój początek i koniec. Jedne rzeczy, jak gwiazdy, mogą istnieć miliardy lat. Inne, jak bańka mydlana, kilka sekund. Moje życie miało kiedyś swój początek i kiedyś się skończy. Może za kilkadziesiąt lat, a może dziś popołudniu. Nie wiadomo. To duży przywilej, że mogę ten czas napełnić sensem, szczęściem, współczuciem, bliskością, miłością. Niezależnie ile tego będzie, dla każdej takiej chwili warto było się pojawić na tym świecie.

3) Proch ma zdolność do wypełniania pęknięć i szczelin. Może stać się częścią zaprawy, która je sklei. Chrześcijaństwo jest opowieścią o tym jak w świecie pojawiły się rozdarcia i separacja, a Chrystus pokazuje jak możemy je z powrotem pokleić i połączyć. Ewangelia jaką dziś czytamy w Kościele przypomina o trzech podstawowych narzędziach do klejenia tych pęknięć: post pomagający nam spotkać się z samym sobą i uświadomić co jest popękane i wymagające szczególnej troski we mnie; jałmużna, która zbliża do drugiego człowieka i świata; modlitwa, która przypomina, że od Boga możemy odejść tylko w naszej głowie, bo jego czuła bliskość otula nas zawsze i wszędzie.

Dobrego Wielkiego Postu!

(fot. Dominik Dubiel SJ)

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (7) – Uczennice Jezusa https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-7-uczennice-jezusa/ Tue, 04 Mar 2025 13:11:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=96851 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Jezus powołał do swojego grona nie tylko uczniów; powołał również uczennice. W czasach Jezusa była to sytuacja precedensowa. Uczniami rabinów, podobnie jak greckich szkół filozoficznych, mogli być tylko mężczyźni. Kobiety nie miały żadnych praw. Były traktowane […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Jezus powołał do swojego grona nie tylko uczniów; powołał również uczennice. W czasach Jezusa była to sytuacja precedensowa. Uczniami rabinów, podobnie jak greckich szkół filozoficznych, mogli być tylko mężczyźni. Kobiety nie miały żadnych praw. Były traktowane na równi z dziećmi i niewolnikami. Nie mogły modlić się w świątyni ani studiować Pisma. W Talmudzie palestyńskim czytamy: Lepiej byłoby spalić wszystkie słowa Tory, aniżeli dać je do ręki kobiecie. Kobiety nie miały również żadnych praw społecznych ani politycznych. Niemal jak przedmioty przechodziły z rąk ojców w ręce mężów.

Podejście Jezusa do kobiet jest nowatorskie. Jezus chętnie zgadza się, by kobiety uczestniczyły w Jego wędrówce i nauczaniu. Łączy Go z nimi osobista więź. Okazuje im szacunek i zainteresowanie. Pozwala, by opiekowały się Nim i usługiwały Mu: Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia (Łk 8, 1-3).

Jezus traktuje kobiety na równi z mężczyznami. Chociaż z drugiej strony unika działań zbyt rażących dla kultury swojego czasu (np. nie powołuje kobiet na apostołów).

Szacunek, delikatność, takt i uczucia Jezusa widoczne są szczególnie wobec kobiet zagubionych moralnie. Jezus nie potępia kobiet upadłych, ale pozwala im na nowo zrozumieć i odkryć własną godność, wyzwala w nich miłość i czyni swoimi wiernymi uczennicami.

Tak postępuje wobec Marii Magdaleny (por. Łk 8, 1n); Samarytanki (J 4, 1-42); grzesznej kobiety w domu Szymona (Łk 7, 36-50) czy kobiety cudzołożnej (J 8, 1-11). W przeciwieństwie do żydowskich elit religijnych, Jezus w zagubionych kobietach widzi i szanuje godność osoby. Odrzuca sprawiedliwość bez przebaczenia, miłosierdzia i miłości. Zamiast ranić, upomina z delikatnością i nadaje wartość i sens życia.

Dlatego kobiety będą najwierniejszymi uczniami Jezusa. One pozostaną z Jezusem pod krzyżem (Mk 15, 40-41) i będą pierwszymi świadkami i misjonarkami zmartwychwstania (Łk 24, 1-10; J 20, 11-18).

Uczennice Jezusa cechują szczególnie trzy cechy: idą śladem Jezusa, stanowiąc część wędrownej grupy uczniów, służą Mu i patrzą, kontemplują Jego osobę.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jaki aspekt w relacji Jezusa do kobiet jest dla mnie szczególnie ważny? Dlaczego?

Jakie kobiety w moim życiu zbliżyły mnie do Boga i nauki Jezusa?

Kobiety: czy cenię sobie i właściwie rozwijam swoją kobiecość? Czy mam świadomość własnej wartości i godności? Czy w swojej misji kobiety i uczennicy Jezusa czuję się doceniona, dowartościowana, kochana?

Mężczyźni: w jaki sposób kobiety mnie ubogacają? Jakich cech, aspektów osobowości uczą mnie na nowo?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (6) – Mozaika osobowości https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-5-mozaika-osobowosci/ Mon, 03 Mar 2025 14:05:36 +0000 https://jezuici.pl/?p=96841 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Wybór dwunastu Apostołów ma charakter patetyczny, wzniosły (Mk 3, 13-19). Jezus opuszcza tłumy ludzi i wstępuje na górę. W języku biblijnym wyjście na górę oznacza samotność, oddzielenie się od reszty, codzienności, dystans wobec ziemi i kontakt ze światem […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Wybór dwunastu Apostołów ma charakter patetyczny, wzniosły (Mk 3, 13-19). Jezus opuszcza tłumy ludzi i wstępuje na górę. W języku biblijnym wyjście na górę oznacza samotność, oddzielenie się od reszty, codzienności, dystans wobec ziemi i kontakt ze światem Bożym, transcendentnym. Św. Łukasz opisując tę scenę zaznacza, że poprzedziła ją intymna, osobista rozmowa z Ojcem na górze (Łk 6, 12). Benedykt XVI pisze: Powołanie uczniów jest wydarzeniem ściśle związanym z modlitwą; zostają oni niejako zrodzeni na modlitwie, w zjednoczeniu z Ojcem.

Na górze Jezus dokonuje wyboru Dwunastu. Ustanowienie imiennie Dwunastu jest przekazaniem misji kapłańskiej i prorockiej oraz nawiązaniem do dwunastu pokoleń Izraela (synów Jakuba). Jest to również liczba kosmiczna, oznaczająca powszechność nowego ludu Bożego.

Grupa Dwunastu jest stosunkowo różnorodna. Jej zasadniczy zrąb stanowią rybacy, społeczność prosta, uczciwa i szanowana. Jezus powołuje również zelotów, gorliwców w zachowywaniu Prawa, ale także uczniów ze środowisk upadłych moralnie, za jakie uważano środowisko celników. Jezus nie wybiera osób, które według ludzkiej zewnętrznej oceny charakteryzują się szczególnymi wartościami czy zasługami. Jezus wybiera uczniów, którzy są według upodobania Jego serca: Przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego (Mk 3, 13). Św. Paweł zachęca: Przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu. Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest wyróżnił Bóg (1 Kor 1, 26 – 28).

Gdy znajdujemy się na łące albo w rezerwacie przyrody (zwłaszcza mało dostępnym dla człowieka) uderza przeogromne bogactwo świata roślin i owadów, ptaków i zwierząt. Różnorodne gatunki, rodzaje, kolory, kształty… Ta przebogata mozaika dostępna jest dla nas zwykle z zewnątrz. Dopiero gdy studiujemy głębiej życie świata flory i fauny poznajemy przeogromną współzależność, koegzystencję, symbiozę tych światów.

Gdy czytam imiona Dwunastu Apostołów przychodzi mi na myśl właśnie to porównanie. Jezus wybiera przeogromną mozaikę osobowości, charakterów, temperamentów…

Św. Marek podaje pewne cechy charakterystyczne niektórych uczniów. Szymona sam Jezus nazwał Piotrem. Piotr znaczy skała, opoka. Piotr jest wśród Dwunastu tym, który gwarantuje trwałość, jedność, stanowi stały punkt odniesienia.  Braci Jakuba i Jana nazywa Jezus Boanerges, czyli synami gromu. Obaj są ludźmi, porywczymi, tryskającymi żywotnością i bardzo przywiązanymi do Jezusa. Dlatego wywołują trzęsienie ziemi tam, gdzie się udają. Są też naiwni i nierozważni; chcą wszystko zintegrować na wspólną modłę i być pierwsi w królestwie Jezusa.

W grupie Dwunastu występują również przeciwieństwa. Jest Szymon Gorliwy – należący do partii Zelotów, dość ekstremistycznej sekty ludu Izraela. Moglibyśmy powiedzieć językiem współczesnym – partyzant. I jest Mateusz – celnik, kolaborujący z okupantem. Jest kontemplatyk, człowiek serca – Jan. Jest Jakub – człowiek prawa, tradycji, porządku. I jest sceptyk Tomasz.

Jest także Judasz Iskariota, który zawiedzie zaufanie Jezusa, zdradzi Jezusa. Ta postać jest chyba najbardziej kontrowersyjna i budzi do dziś najwięcej pytań i wątpliwości (zwłaszcza po nagłośnieniu i fałszywej interpretacji Ewangelii Judasza).

Grupa Apostołów z jednej strony stanowi pewien monolit, jest zjednoczona wokół Jezusa, ma solidny fundament w osobie Piotra, jednak z drugiej strony cechuje się ogromną różnorodnością. Jednak ta różnorodność nie przeszkadza Jezusowi. Przeciwnie ona stanowi o całym bogactwie i sile misji, jaką otrzymają uczniowie – misji głoszenia Dobrej Nowiny.

   Pytania do refleksji i modlitwy:

Co dla mnie osobiście oznacza być z Jezusem?

Jakim słowem scharakteryzowałbym moją osobowość? Jaką historię napisało moje dotychczasowe życie?

Czy żyję świadomością powołania na co dzień? Czy wzrastam w powołaniu? Czy kolejne lata mojego życia potwierdzają moją decyzję życia z Jezusem? Czy oczyszczają, pogłębiają pierwotne, nie zawsze czyste motywacje?

Jakie są moje konkretne doświadczenia związane z powołaniem? Czy nie ma we mnie ukrytych obaw, frustracji, napięć związanych z moją drogą życia? Jak widzę swoją przyszłość? Jakie są moje nadzieje i aspiracje?

Czy akceptuję inność drugich – jako szansę i bogactwo dla wspólnoty?

Jakie są moje doświadczenia w (wpół)tworzeniu wspólnoty? Czy odczuwam wspólnotę jako ciężar czy szansę?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

 

]]>
Rodzina jest dla mnie najważniejsza https://jezuici.pl/2025/03/rodzina-jest-dla-mnie-najwazniejsza/ Mon, 03 Mar 2025 11:19:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=96831 W numerze 1 (40) 2010 kwartalnika „Być dla innych” ukazał się wywiad Dariusza Dulaby z Anastazją Kryvenko, absolwentkę Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, fotomodelką, hostessą, wówczas studentką na kierunku kulturoznawstwa Europy Północno-Wschodniej. Poniższy artykuł można też ściągnąć w wersji PDF: „Rodzina jest dla mnie najważniejsza„  ]]>

W numerze 1 (40) 2010 kwartalnika „Być dla innych” ukazał się wywiad Dariusza Dulaby z Anastazją Kryvenko, absolwentkę Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, fotomodelką, hostessą, wówczas studentką na kierunku kulturoznawstwa Europy Północno-Wschodniej.

Poniższy artykuł można też ściągnąć w wersji PDF: „Rodzina jest dla mnie najważniejsza

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (5) – Kto by chciał iść ze mną https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-5-kto-by-chcial-isc-ze-mna/ Sun, 02 Mar 2025 10:16:42 +0000 https://jezuici.pl/?p=96800 Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa. Misją Jezusa na ziemi było głoszenie słowa Ojca. Słowo jednak potrzebuje słuchaczy i głosicieli. Dlatego Jezus wybiera uczniów. W szkołach rabinackich i greckich nauczyciel, mistrz przekazywał wiedzę, pojęcia, prawdę, uczył rozwiązywania problemów. Zadaniem ucznia było przyswojenie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy Boga Ojca, aby pozwolił nam pełniej i głębiej odczytać powołanie i podjąć wezwanie Jezusa.

Misją Jezusa na ziemi było głoszenie słowa Ojca. Słowo jednak potrzebuje słuchaczy i głosicieli. Dlatego Jezus wybiera uczniów. W szkołach rabinackich i greckich nauczyciel, mistrz przekazywał wiedzę, pojęcia, prawdę, uczył rozwiązywania problemów. Zadaniem ucznia było przyswojenie wiedzy.

W szkole Jezusa jest inaczej. Jezus nie tyle proponuje wiedzę, doktrynę, co raczej model życia, duchowy szlak wędrówki człowieka. Jezus proponuje samego Siebie. Uczeń Jezusa podąża za Nim, naśladuje Go.

Relację, która łączy Jezusa z uczniami można porównać do relacji między mistrzem (guru) a uczniem (chela) w kulturze hinduskiej. Obejmuje ona o wiele więcej niż nauczanie i uczenie się. Uczeń przebywa cały czas ze swym mistrzem i jest formowany bardziej przez wpływ jego osoby niż słowa. Guru wprowadza ucznia krok po kroku w coraz głębsze rozumienie rzeczywistości, w miarę jak uczeń staje się do tego zdolny. Uczeń nie tyle otrzymuje wiedzę, co uwrażliwia się naprawdę. Mistrz staje się narzędziem w ręku Boga. Dzięki niemu dociera do ucznia ostateczna Prawda – sam Bóg.

Związek, jaki łączy Jezusa z uczniem ma charakter trwały. Jest to głęboka duchowa wspólnota przyjaźni i życia. Mistrz i uczeń dzielą wszystko: ideały, plany, pracę, odpowiedzialność, sukcesy i porażki, cierpienie i radość: ten, kto by chciał iść ze mną, będzie się musiał zadowolić jedzeniem, jakie ja będę spożywał, podobnie piciem, ubraniem itd. Podobnie będzie musiał pracować – jak ja – za dnia, a czuwać w nocy itd., aby potem był razem ze mną uczestnikiem zwycięstwa, jak był uczestnikiem trudów (Ćwiczenia duchowne, nr 93).

Być uczniem Jezusa oznacza utożsamić się z Jego Osobą, nauczaniem, stylem życia, sposobem działania, trwać w Jezusie, a równocześnie zachować swoją odrębność, tożsamość, specyfikę. Uczeń Jezusa, Apostoł Paweł, który dogłębnie utożsamił się z Jezusem, napisał o sobie: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20).

Powołanie uczniów zawiera pewne charakterystyczne elementy. Przyjrzyjmy się im krótko, opierając się na tekście Mk 1, 16-20; 2, 13-14:

1. Spojrzenie Jezusa. Spojrzenie Jezusa wnika w głębię człowieka, do duszy ludzkiej. Obejmuje także środowisko, w którym żyje i pracuje. Spojrzenie Jezusa dokonuje wyboru. Już w pierwszym spojrzeniu Jezus mówi, jak osoba powołana jest dla Niego ważna i pragnie z nią zjednoczyć się głębiej poprzez przyjaźń i miłość. Spojrzenie Jezusa wyraża głębię miłości. W taki sposób Jezus spojrzał na bogatego młodzieńca, Mateusza, Zacheusza, Marię Magdalenę…

2. Inicjatywa Jezusa. W powołaniu Jezus zawsze czyni pierwszy krok, wzywa, zaprasza do siebie. W relacji z Jezusem, nie uczeń poszukuje mistrza, jak to było w szkołach rabinackich, lecz Nauczyciel wybiera uczniów. Jezus szuka i znajduje uczniów w ich środowisku, w miejscu życia i pracy (np. nad jeziorem Genezaret, w komorze celnej). Uczeń, jak pisze o sobie św. Paweł, zostaje zdobyty przez Jezusa (Flp 3, 12).

3. Konieczność natychmiastowego wyboru, niezwłoczność odpowiedzi. Jezus oczekuje bezzwłocznej decyzji. W obliczu wezwania Jezusa człowiek nie może się wahać, zwlekać ani odkładać decyzji na później. W takiej sytuacji nie podejmie powołania (por. Łk 9, 57-62). Powołanie Jezusa jest łaską, która nie podjęta, przemija.

4. Żądanie bezwarunkowego zawierzenia. Powołując, Jezus oczekuje zawierzenia, zaufania. Jezus nie mówi, czego chce ani dokąd zaprowadzi uczniów. Uczniowie nie domagają się wyjaśnień. Wyjaśnienia przyjdą później. Wiara uczniów jest przeciwstawiona lękom, kalkulacji, ludzkiej roztropności, obawom przed zaangażowaniem…

5. Wolność, radykalne i głębokie oddzielenie od rodziny i porzucenie dóbr materialnych. Jezus wymaga od ucznia pozostawienia wszystkiego, by w wolności żyć Jego stylem. Porzucenie wszystkiego jest symbolem pozostawienia dotychczasowego trybu życia, przyzwyczajeń, wartości, mentalności. W miejsce tego stylu życia, zyskuje się nowy – styl wynikający z podążania za Jezusem, naśladowania Jezusa, życia Jego hierarchią wartości, Ewangelią.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy doświadczyłem już w swoim życiu miłosnego spojrzenia Jezusa?

W jakim stopniu pozwoliłem już Jezusowi zdobyć siebie?

Co dominuje w moim życiu: kalkulacje, ludzka mądrość i oparcie na sobie czy zaufanie Jezusowi?

Co z mojego dotychczasowego życia byłoby mi najtrudniej pozostawić, by podążać w sposób radykalny za Jezusem?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

]]>
Jak obłocony kamień https://jezuici.pl/2025/03/jak-oblocony-kamien/ Sun, 02 Mar 2025 09:25:16 +0000 https://jezuici.pl/?p=96796 Biblia jednoznacznie potępia postawę lenistwa. Prym wiodą księgi mądrościowe. Księga Przysłów opisuje skutki lenistwa: Szedłem koło roli próżniaka i koło winnicy głupiego: a oto wszystko zarosło pokrzywą, ciernie całą jej powierzchnię pokryły, kamienny mur rozwalony. Skierowałem uwagę, spojrzałem, zobaczyłem i wysnułem naukę: Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć, a przyjdzie na […]]]>

Biblia jednoznacznie potępia postawę lenistwa. Prym wiodą księgi mądrościowe. Księga Przysłów opisuje skutki lenistwa: Szedłem koło roli próżniaka i koło winnicy głupiego: a oto wszystko zarosło pokrzywą, ciernie całą jej powierzchnię pokryły, kamienny mur rozwalony. Skierowałem uwagę, spojrzałem, zobaczyłem i wysnułem naukę: Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć, a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga  i niedostatek jak biedak żebrzący (Prz 24, 30-34). Potępiając człowieka leniwego przeciwstawia go pracowitości mrówki: Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi – bądź mądry: nie znajdziesz u niej zwierzchnika ni stróża żadnego, ni pana, a w lecie gromadzi swą żywność i zbiera swój pokarm we żniwa. Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? A kiedyż ze snu powstaniesz? Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć: a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga i niedostatek – jak biedak żebrzący (Prz 6, 6-11). Innym przeciwieństwem jest kobieta mądra i pracowita, gospodyni troszcząca się o utrzymanie domu: Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa; nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia. O len się stara i wełnę, pracuje starannie rękami. Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka. Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi, a obowiązki – swym dziewczętom. Myśli o roli – kupuje ją: z zarobku swych rąk zasadza winnicę. Przepasuje mocą swe biodra,  umacnia swoje ramiona. Już widzi pożytek z swej pracy: jej lampa wśród nocy nie gaśnie. Wyciąga ręce po kądziel, jej palce chwytają wrzeciono. Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce. Dla domu nie boi się śniegu, bo cały dom odziany na lata, sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisioru i z purpury. W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie. Płótno wyrabia, sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi. Strojem jej siła i godność, do dnia przyszłego się śmieje. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki. Bada bieg spraw domowych, nie jada chleba lenistwa. Powstają synowie, by szczęście jej uznać, i mąż, ażeby ją sławić: Wiele niewiast pilnie pracuje, lecz ty przewyższasz je wszystkie (Prz 31, 10-29).

Autorzy ksiąg mądrościowych, opisując człowieka leniwego, posługują się wyrafinowanymi epitetami. Księga Przysłów porównuje skutki działania człowieka leniwego do kwaśnego octu i duszącego dymu: Czym ocet dla zębów, a dym dla oczu, tym leniwy dla tych, którzy go wysłali (Prz 10, 26). Syracydes idzie jeszcze dalej; porównuje go do obłoconego kamienia i … nawozu: Leniwiec przyrównany będzie do obłoconego kamienia, a każdy zagwiżdże nad jego hańbą. Leniwiec przyrównany będzie do krowiego nawozu, każdy, kto go podniesie, otrząśnie rękę (Syr 22, 1-2). Z kolei Kohelet żartuje, że głupiec zakłada swe ręce i zjada swe własne ciało (Koh 4, 5) i zadaje z cynizmem pytanie o sens trudu i pracy: Niczego też, czego oczy moje pragnęły, nie odmówiłem im. Nie wzbraniałem sercu memu żadnej radości – bo serce moje miało radość z wszelkiego mego trudu; a to mi było zapłatą za wszelki mój trud. I przyjrzałem się wszystkim dziełom, jakich dokonały moje ręce, i trudowi, jaki sobie przy tym zadałem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem! Z niczego nie ma pożytku pod słońcem (Koh 2, 10-11).

Jezus dyskredytuje lenistwo w przypowieściach. W jednej z nich, zwanej przypowieścią o talentach, potępia człowieka leniwego, który nie wykorzystał otrzymanego od pana majątku; zamiast dokonać inwestycji finansowej, która wymagała pewnej inicjatywy, sprytu i trudu, zakopał otrzymane pieniądze w ziemi (Mt 25, 14-30). Po powrocie pana spotkał się z ostrą naganą i karą: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 25, 26-30). Sługa z przypowieści wprawdzie wykonał pewną pracę, zakopał talent (ok. 35 kilogramów złota) w ziemi, ale praca ta nie była twórcza ani rozwojowa. Nie przyniosła satysfakcji ani zysku zarówno właścicielowi talentu, jak i jemu.

W innej przypowieści o zaślubinach (lub dziesięciu pannach), Jezus wskazuje na zależność między trudem i mądrością oraz gnuśnością i głupotą (Mt 25, 1-13). Panny mądre podjęły trud zaopatrzenia swoich lamp w oliwę, natomiast nierozsądne zignorowały sprawę; sądziły, że zdążą w ostatniej chwili, lub wypożyczą oliwy od innych. W konsekwencji nie zostały wpuszczone na salę biesiadną. Usłyszały mocne słowa pana młodego: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was (Mt 25, 12). Przypowieść ta jest ostrzeżeniem przed lenistwem duchowym i zaniedbaniem troski o życie wieczne. Nie można nic nie robić i sądzić, że niebo osiągnie się w ostatniej chwili, bez trudu, przed śmiercią, albo wystarczy modlitwa innych, bliskich. Do nieba nie można trafić „na doczepkę”. Każdy człowiek musi sam dokonywać wyborów, troszczyć się o zbawienie.

W przypowieści o dwóch synach Jezus dotyka problemu prawdziwego posłuszeństwa (Mt 21, 28-32). Ojciec, który ma dwóch synów, zwraca się do nich z prośbą o podjęcie pracy w winnicy. Reakcje synów są krańcowo różne. Pierwszy jest cyniczny, uprzejmie i natychmiast odpowiada na prośbę ojca. Jednak w rzeczywistości nie idzie. Jest zbyt leniwy. Wszystko kończy się na słowach. Drugi syn jest typowym kapryśnym, buntowniczym, albo może źle wychowanym dzieckiem. Po odruchowej reakcji nieposłuszeństwa, przychodzi jednak żal i (mimo początkowej odmowy) idzie do winnicy. Wprawdzie żaden z synów nie wykazał się prawdziwym posłuszeństwem, to jednak drugi z nich zasługuje na aprobatę. Natomiast do pierwszego odnoszą się słowa Jezusa: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7, 21).

Najmocniejsze słowa nagany wobec ludzi leniwych sformułował św. Paweł. Kreteńczyków nie wahał się określić niewybrednymi epitetami: zawsze kłamcy, złe bestie, brzuchy leniwe (Tt 1, 12). Równie mocno skrytykował kobiety, które uczą się bezczynności krążąc po domach. I nie tylko są bezczynne, lecz i rozgadane, wścibskie, rozprawiające o rzeczach niepotrzebnych (1 Tym 5, 13). Z kolei Tesaloniczanom dał radę: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli (2 Tes 3, 10). Kluczowym słowem dla Pawła jest niechęć do pracy. Nie chodzi o sam fakt niewykonywania pracy, czyli sferę uczynków, ale o niechęć do niej, czyli o sferę serca albo inaczej: o postawę wobec pracy. Człowiek leniwy nie chce tracić swego życia dla innych (S. Łucarz). Apostoł przeciwstawia ową niechęć do pracy własnemu trudowi i pracy dla dobra Kościołów: u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania (2 Tes 3, 8-9).

]]>
Belka w oku. Refleksja na 8 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/03/belka-w-oku-refleksja-na-8-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 01 Mar 2025 21:03:37 +0000 https://jezuici.pl/?p=96788 „Opowiedział im też przypowieść «Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która […]]]>

„Opowiedział im też przypowieść «Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata. Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta” (Łk 6, 39-45).

Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro. Człowiek nie jest samotną wyspą. Żyje w społeczeństwie. I dzieli się w nim. Człowiek dzieli się z innymi tym, co ma. Człowiek duchowy głębią swego ducha, dobrocią, miłością, mądrością. Człowiek cielesny słabością, grzechem i złem.

W ostatnich latach mówi się dużo o zranieniach. Wszyscy ich w pewnym stopniu doświadczamy. Dotykają nas zranienia rodzinne, małżeńskie, przyjacielskie, koleżeńskie. I są one wynikiem dzielenia się słabością, bezradnością, grzechem. To, co jest w naszych sercach wylewa się na zewnątrz. Gdy jest w nich miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie, tym obdarowujemy innych. Gdy natomiast jest irytacja i posępna twarz, jak u Kaina, przekazujemy dalej naszą „żółć”, niezadowolenie, zgorzknienie.

Jezus podpowiada nam, kiedy będziemy dzielić się dobrem. Głównym warunkiem jest czyste oko (i serce). Pan Jezus ilustruje to dwiema krótkimi przypowieściami z życia. Pierwsza mówi o ślepcu, który prowadzi innego ślepego. Skutki takiego prowadzenia są przewidywalne. Motyw drugiej przypowieści Jezus zaczerpnął z pracy stolarskiej, a więc z własnego doświadczenia. Mówi o człowieku, który widzi drzazgę w oczach innych, a belki we własnym oku nie dostrzega. Obraz belki został wyolbrzymiony. Jezusowi chodziło o to, aby zaszokować słuchaczy, aby obraz utkwił w ich pamięci.

Przypowieści zostały skierowane pośrednio do faryzeuszy, którzy byli mistrzami w wyszukiwaniu błędów innych i niedostrzeganiu własnych przywar. Są jednak uniwersalne. Dotyczą również nas. Nieraz nam się wydaje, że mamy sokoli wzrok. Z całą wyrazistością widzimy błędy innych. Co więcej, uważamy, że jesteśmy upoważnieni do rozwiązywania problemów innych ludzi, a nie jesteśmy świadomi własnych problemów, błędów, wad czy kłopotów. O. Cantalamessa nazywa taką postawę chorobą duchową, którą określa jako starczowzroczność. W przeciwieństwie do krótkowzroczności, polega ona na tym, że dobrze widzimy z daleka, a źle z bliska. Dobrze widzimy błędy innych, a źle – własne.

Jeden z apoftegmatów mówi: „Pewien brat zapytał raz sędziwego ojca: Czemu właściwie osądzam tak często moich braci? Ten mu odpowiedział: Bo nie poznałeś jeszcze samego siebie. Kto poznał siebie, ten nie widzi błędów braci”.

Może jednak zrodzić się pytanie: Czy wobec tego mam nie reagować, gdy widzę błędy innych? Oczywiście, czasami należy reagować. Istnieje wzajemna odpowiedzialność na drodze wiary. Bóg w swoim planie przewidział wspólną drogę do zbawienia. Człowiek nie jest samotną wyspą. Żyje we wspólnocie i zbawia się we wspólnocie. Idąc drogą wiary, jestem odpowiedzialny za zbawienie swoje i w pewnym stopniu moich bliźnich. Gdy mój brat czy siostra gubi drogę, sens życia, odchodzi od Boga, mam prawo ich ostrzec.

Jednak muszę stosować pewne kryteria. Można upominać bliźnich, by ich poniżyć, upokorzyć, załamać psychicznie, zniszczyć. Można upominać, by dowartościować siebie, okazać swoją wyższość i pogardę wobec słabszych i niżej stojących od siebie. A więc muszę najpierw usunąć belkę z własnego oka, czyli wszelką zazdrość, pychę, pogardę, uprzedzenia, gniew…, przyjrzeć się sobie, upewnić się co do swoich motywacji. Czy kieruje mną miłość i chęć pomocy, pragnienie dobra brata czy wspólnoty?

Dopiero gdy naczelną zasadą uczynimy miłość. Gdy nauczymy się oddzielać godność człowieka od jego słabości i błędów, możemy wskazywać drzazgę w oku brata. Papież Franciszek mówił w komentarzu do dzisiejszej Ewangelii: „Braterskie upomnienie leczy ciało Kościoła. To jak dziura w tkaninie, którą należy zaszyć. I tak jak nasze mamy czy babcie starannie cerują, tak samo należy postąpić, kiedy zachodzi potrzeba braterskiego upomnienia. Jeśli nie jesteś w stanie dokonać tego z miłosierną miłością, w prawdzie i z pokorą, to tylko kogoś obrazisz, rozpuścisz kolejną plotkę, która rani, a sam staniesz się ślepym obłudnikiem”.

Papież Franciszek wskazuje też na znaki, które potwierdzają, czy nasze motywacje upominania są właściwe. Znakiem negatywnym jest uczucie radości z upominania, gdy widzimy, że u drugiego coś nie gra, gdy gubi się i błądzi. Znakiem pozytywnym jest krzyż, pojawienie się trudności, kiedy robimy coś dobrego.   

Jakie jest moje wewnętrzne bogactwo? Co wychodzi z mego serca? Czy jest we mnie wewnętrzna spójność pomiędzy słowami i życiem? Czym dzielę się z innymi? Czy nie potępiam innych, nie zauważając własnych słabości? Czy upominam innych? W jaki sposób?

fot. Stock

 

 

 

 

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (4) – Wytrwałość na modlitwie https://jezuici.pl/2025/03/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-4-wytrwalosc-na-modlitwie/ Sat, 01 Mar 2025 11:26:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=96781 Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wytrwałość i wierność Jezusowi na modlitwie. W naszej medytacji o modlitwie, przyjrzyjmy się jeszcze wybranym cechom modlitwy, które możemy odnaleźć w przypowieściach Jezusa. 1. Łk 11, 5 – 8. Przypowieść o natrętnym przyjacielu. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. Przyjaciel przychodzi w środku nocy. Na Wschodzie […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o wytrwałość i wierność Jezusowi na modlitwie.

W naszej medytacji o modlitwie, przyjrzyjmy się jeszcze wybranym cechom modlitwy, które możemy odnaleźć w przypowieściach Jezusa.

1. Łk 11, 5 – 8. Przypowieść o natrętnym przyjacielu. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. Przyjaciel przychodzi w środku nocy. Na Wschodzie był to najmniej odpowiedni moment, by niepokoić innych. Niemniej gościnność należała do najwyższych cnót. [Współcześnie, niestety, jest to często cnota zagubiona!] Tylko szczera przyjaźń i miłość nakazywała otworzyć drzwi o północy. Jezus sugeruje jednak, że istnieje jeszcze inny powód – cierpliwość, wytrwałość, natręctwo proszącego.

Ta przypowieść ukazuje relacje między nami a Bogiem na modlitwie. Jest to relacja przyjaźni. Bóg jest Przyjacielem na zawsze. W każdym czasie i w każdych warunkach możemy zdać się na Niego (nawet o północy). Bóg jako najlepszy Przyjaciel użycza nam wszystkiego, czego potrzebujemy do życia i miłości.

Bóg jednak jest dobrym Ojcem, zna nasze potrzeby i dlatego wysłuchuje nas w swoim czasie w najlepszy sposób (Łk 11, 11-13). Nie ześle nam skorpiona ani węża, a więc tego, co szkodzi naszemu rozwojowi i życiu wewnętrznemu. Natomiast, gdy będziemy prosić czystym sercem, udzieli nam w swojej hojności obitych darów Ducha Świętego. Dary Ducha Świętego, szczególnie miłość, leczą truciznę i wszystkie rany zadane w naszym życiu przez węża i skorpiona.

I to jest również ostateczny cel naszej modlitwy – miłość, czyli sam Bóg. Pisze Benedykt XVI: Modlitwa jest drogą stopniowego oczyszczania i korygowania naszych pragnień, tak żebyśmy mogli na koniec poznać, co nam jest naprawdę potrzebne: Bóg i Jego Duch (Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu).

2. Łk 18, 1-8. Przypowieść o ubogiej wdowie. Uboga, bezbronna i cierpiąca wdowa prosi sędziego o pomoc. Sędzia jest egoistyczny, niewzruszony, niewrażliwy. A także bezbożny. Na pozór bezsilna kobieta podejmuje walkę. Zadręcza sędziego nieustanną prośbą. Wówczas sędzia kapituluje: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie (Łk 18, 4n).

Siłą ubogiej wdowy jest słabość. Nie ma nic, więc nie ma nic do stracenia. I może z całą determinacją walczyć. Jej słabość ostatecznie zwycięża z siłą niesprawiedliwego sędziego. Słabość jest siłą modlitwy. Nie powinniśmy się obawiać naszej słabości. Pan Bóg nie kocha się w sile, mocy, pysze. Ale przeciwnie – w słabości, cichości, pokorze.

Modlitwa jest owocna, gdy spotykają się w niej dwie słabości – nasza i Boga. Słabością Boga jest Jego miłość. Ona sprawia, że nie zostaje obojętny wobec naszych próśb, gdy stajemy przed Nim w pokorze, słabości, ubóstwie.

A drugą bronią tej kobiety jest upór, cierpliwość. Nawet jeśli wyczerpiemy wszystkie inne cierpliwości, pozostaje cierpliwość modlitwy. Tajemnica zmian ukryta jest w nieskończonej cierpliwości: A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę (Łk 18, 7-8).

3. Łk 18, 9-14. Przypowieść o faryzeuszu i celniku. Ta przypowieść Jezusa ukazuje dwie różne postawy wewnętrzne i zewnętrzne na modlitwie.

Modlitwa faryzeusza jest długa, przegadana, zewnętrzna. Przed taką modlitwą przestrzega Jezus:  Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać (Mt 6, 5). Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani (Mt 6, 7).

Ponadto modlitwa faryzeusza jest pobożnym samouwielbieniem. Faryzeusz nie jest w stanie oderwać się od własnej osoby. Zamiast o Bogu, myśli o sobie. Jest w nim pycha i zadufanie.

W opozycji do faryzeusza przedstawiony jest celnik. Postawa ciała, gesty i słowa modlitwy celnika są krzykiem człowieka świadomego swojej słabości i ubóstwa. Celnik staje przed Bogiem w prostocie, jak żebrak. Wie, jaki jest i nie musi o tym mówić Bogu. Bije się jedynie w piersi i powtarza: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika (Łk 18, 13).

Jezus oceniając modlitwę faryzeusza i celnika, mówi, że celnik odszedł do domu usprawiedliwiony (Łk 18, 14).

            Pytania do refleksji i modlitwy:

Co cechuje moją modlitwę osobistą? Czy zwracam się do Boga jako do najlepszego Przyjaciela i Ojca?

Która z przypowieści Jezusa najlepiej oddaje moją postawę na modlitwie?

Czy moja cierpliwość, wiara i zaufanie nie wyczerpują się zbyt szybko? Czy zmęczenie w modlitwie nie pojawia się wcześniej niż odpowiedź Boga?

            Kto jest bliższy mojej modlitwie: celnik – ubogi duchem, czy faryzeusz – bogaty pychą?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (3) – Ja za nimi proszę https://jezuici.pl/2025/02/cwiczenia-duchowe-w-codziennym-zyciu-3-ja-za-nimi-prosze/ Fri, 28 Feb 2025 18:40:04 +0000 https://jezuici.pl/?p=96773 Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym. Modlitwa dla Jezusa jest przede wszystkim czasem bliskości i jedności z Ojcem. Głębię tej jedności odsłania nam św. Jan w tak zwanej modlitwie arcykapłańskiej (J 17). Jezus aż sześć razy zwraca się do Boga wezwaniem […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.

Modlitwa dla Jezusa jest przede wszystkim czasem bliskości i jedności z Ojcem. Głębię tej jedności odsłania nam św. Jan w tak zwanej modlitwie arcykapłańskiej (J 17). Jezus aż sześć razy zwraca się do Boga wezwaniem Ojcze! W czasie publicznej działalności równie mocno akcentował tę intensywną więź łączącą Go z Ojcem. Z Jego ust niejednokrotnie padają słowa: Ja nie jestem sam, Ten, który Mnie posłał jest ze Mną (por. J 8, 16-29).

Z Ojcem łączy Jezusa głęboka osobowa komunia, wspólnota. On w naturalny sposób stanowi jedność z Ojcem: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30); Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu (J 10, 38); Ojciec jest ze Mną (J 16, 32). Dlatego modlitwa Jezusa jest ufna, pewna, pełna pokoju.

Dla nas więź z Ojcem jest przedmiotem tęsknot, pragnień, pracy duchowej, ascezy. Doświadczamy przy tym poczucia bezradności i ograniczoności. Dla Jezusa te doświadczenia są obce. Jezus przy Ojcu czuje się jak w domu, On jest w łonie Ojca (J 1, 18). Wilhelm z Saint-Thierry komentuje: Ojciec Twój jest Twoim mieszkaniem, a Ty jesteś mieszkaniem Ojca.  

W czasie modlitwy arcykapłańskiej Jezus prosi Ojca o uwielbienie: Ojcze, otocz swego Syna chwałą (J 17, 1). Otoczenie Jezusa chwałą, uwielbienie, jest uwierzytelnieniem i dopełnieniem Jego misji. Jest godziną wywyższenia Jezusa na krzyżu i objawieniem miłości Boga Ojca do Syna, a w Synu do całego świata, do każdego z nas. Nie jest to więc modlitwa prywatna, ale mesjańska, modlitwa o zbawienie każdego człowieka. W chwale Jezusa mają udział wszyscy wierzący.

Przedmiotem modlitwy Jezusa są również uczniowie: Ja za nimi proszę […] za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi (J 17, 9). Jezus prosi Ojca o jedność uczniów na wzór jedności Trójcy Świętej (J 17, 11). Modli się, aby zostali zachowani od złego (J 17, 15). Uczniowie Jezusa będą przedmiotem nienawiści i prześladowań. Jezus świadomy niebezpieczeństw i grożącego zła prosi Ojca, by uchronił ich od niebezpieczeństw, by pozostali wierni, przeciwstawiając się złu. W podobny sposób każe modlić się nam: Ale nas zbaw ode złego.

Jezus prosi również, aby uczniowie zostali uświęceni w prawdzie (J 17, 17-19). Uświęcenie nie oznacza oddzielenia od grzesznego świata, stworzenia barier, które pozwolą uniknąć kontaktu z profanum, z grzesznością. Uświęcenie dokonuje się w sercu człowieka poprzez wewnętrzne nawrócenie i jest darem Ducha Świętego. Uczniowie zostają uświęceni przez Ojca, otwierając się na prawdę, poznając Boga, Jego słowo, Jego miłość, poddając się woli Ojca.

W czasie modlitwy arcykapłańskiej Jezus modli się dalej za wszystkich wierzących. Patrzy w przyszłość i modli się za Kościół; prosi o jedność na wzór jedności Ojca i Syna w Duchu Świętym. Modli się także za cały świat: Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie (J 17, 20). Tą modlitwą obejmuje wszystkie pokolenia aż do końca świata. W modlitwie Jezusa jest zanurzony każdy z nas. Modlitwa Jezusa jest uniwersalna, „katolicka” w pełnym znaczeniu tego słowa. Jest to modlitwa stale obecna u Ojca,” który zawsze żyje – stojąc przed Ojcem – aby się wstawiać za nami”( I. Gargano). Jezus pragnie, by wszyscy zostali wprowadzeni w objęcia Ojca i Syna. Dobrze oddaje to ikona Trójcy Świętej Andrzeja Rublowa. Jest w niej również puste miejsce – miejsce dla każdego z nas. Każdy jest zaproszony na ucztę Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jak wygląda moja więź z Bogiem Ojcem?

Co jest przedmiotem mojej modlitwy? Jakie miejsce w mojej modlitwie zajmują bliźni, Kościół, świat?

Czy modlę się o jedność chrześcijan?

W jakich konkretach wyraża się moja troska o jedność mojej rodziny, wspólnoty, środowiska, w którym żyję, Kościoła?

Czy jestem wdzięczny Jezusowi za to, że stoi przed Ojcem, aby się wstawiać za nami?

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pexels

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (2) – Dzieci dobrego Ojca https://jezuici.pl/2025/02/rekolekcje-ignacjanskie-w-codziennym-zyciu-2-dzieci-dobrego-ojca/ Thu, 27 Feb 2025 18:23:50 +0000 https://jezuici.pl/?p=96726 Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym. Sposób modlitwy Jezusa zadziwił uczniów. Wzbudził w nich świętą zazdrość i pragnienie naśladowania. Po modlitwie Jezusa, jeden z uczniów prosi: Panie, naucz nas modlić się (Łk 11, 1). Modlitwa scala duchowo wspólnotę uczniów Jezusa. Bez […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.

Sposób modlitwy Jezusa zadziwił uczniów. Wzbudził w nich świętą zazdrość i pragnienie naśladowania. Po modlitwie Jezusa, jeden z uczniów prosi: Panie, naucz nas modlić się (Łk 11, 1). Modlitwa scala duchowo wspólnotę uczniów Jezusa. Bez modlitwy wspólnota obumiera, albo przeżywa regres.

Modlitwą, jakiej nauczył Jezus uczniów, jest Ojcze nasz (Łk 11, 2-4; Mt 6, 9-13). Egzegeci przyjmują na ogół, że wersja Łukasza jest bliższa Jezusowi. Modlitwa rozpoczyna się słowem: Abba, Ojcze. Słowo to w czasach Jezusa używały dzieci w stosunku do ziemskich ojców, nikt natomiast nie ośmieliłby się zwrócić w ten sposób do Boga. Jezus poprzez ten zwrot wprowadza nas w intymną więź, jaka łączy Go z Ojcem. Odtąd w  taki sposób będą mogli zwracać się do Boga wszyscy uczniowie Jezusa. Bóg i Ojciec Jezusa Chrystusa jest również naszym Bogiem i Ojcem (J 20, 17).

Wezwanie Ojcze nasz uświadamia nam zależność, jaka istnieje między nami a Bogiem. Bóg jest naszym Ojcem; my jako dzieci wszystko zawdzięczamy Jemu. Stąd wezwanie Ojcze powinno wyrażać wdzięczność, jaka rodzi się w nas – synach dobrego Ojca. Ta wdzięczność prowadzi do pragnienia i działania, by imię Boga Ojca było uznawane przez wszystkich, a Jego panowanie, królestwo rozszerzało się w świecie i w naszych sercach.

W modlitwie Ojcze nasz Jezus zachęca również do prośby. Powie dalej: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Łk 11, 9). Bóg Ojciec dobrze zna nasze potrzeby, a jednak Jezus nalega, by prosić. Prosząc, uświadamiamy sobie nasze pragnienia, potrzeby, naszą zależność od Boga i stajemy się bardziej pokorni. Jesteśmy wtedy jak dzieci, które ufają swoim  rodzicom i potrafią w naturalny sposób prosić i przyjmować dary.

Jezus zachęca do prośby o trzy fundamentalne dary: codzienny chleb, przebaczenie i Bożą opiekę. Pierwszy dar – codzienny chleb daje energię, siłę do życia i umacnia do podejmowania codziennego trudu. Codziennym duchowym chlebem jest również Eucharystia, Chleb życia, sam Jezus. Tych darów nie da się zmagazynować na dłuższy czas. Każdego dnia potrzebujemy chleba materialnego i duchowego.

Drugim darem jest przebaczenie grzechów, uchybień, błędów. Dar chleba jest znakiem pojednania. Obecność w naszym życiu Jezusa – Chleba życia – daje siłę, by prosić  o Boże przebaczenie i przebaczać innym. Nie można w życiu stosować dwóch miar – jednej dla siebie, drugiej – dla naszych bliźnich. Prosząc Boga o miłosierdzie, powinniśmy sami być miłosierni wobec naszych bliźnich.

Trzecim darem jest Boża Opatrzność, opieka i pomoc przed pokusami. Jesteśmy codziennie narażeni na pokusy. I doświadczenie wskazuje, że łatwo im się poddajemy. Dlatego potrzebujemy codziennego wsparcia, umocnienia, pomocy, by podejmować codzienne walki i zmagania.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie jest moje doświadczenie Boga jako Dobrego Ojca? Czy na modlitwie czuję się jak dziecko w ramionach Dobrego Ojca?

Czy troszczę się o Bożą chwałę i Jego Królestwo?

Czy potrafię prosić? Kogo i o co jest mi najtrudniej prosić? O co powinienem dziś prosić?

Jakiego daru najbardziej potrzebuję? O który dar najmniej proszę?

 

Polecam: Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Metoda medytacji ignacjańskiej https://jezuici.pl/2025/02/metoda-medytacji-ignacjanskiej/ Wed, 26 Feb 2025 20:46:22 +0000 https://jezuici.pl/?p=96678 1. Przygotowanie Przed rozpoczęciem medytacji przygotuj się do niej. Najpierw zapoznaj się z tekstem biblijnym; przeczytaj go raz lub nawet kilkakrotnie, gdy jest trudniejszy. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny sens tekstu, ale również na poszczególne zdania, słowa, aby zapadły mocno w twoim sercu. Czytając tekst po raz ostatni, skup się na tym, co dla ciebie istotne, co cię dotyka, zastanawia, prowokuje, niepokoi. Możesz sobie zapisać niektóre myśli, odczucia oraz ogólny […]]]>

1. Przygotowanie

Przed rozpoczęciem medytacji przygotuj się do niej. Najpierw zapoznaj się z tekstem biblijnym; przeczytaj go raz lub nawet kilkakrotnie, gdy jest trudniejszy. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny sens tekstu, ale również na poszczególne zdania, słowa, aby zapadły mocno w twoim sercu.
Czytając tekst po raz ostatni, skup się na tym, co dla ciebie istotne, co cię dotyka, zastanawia, prowokuje, niepokoi. Możesz sobie zapisać niektóre myśli, odczucia oraz ogólny kierunek medytacji. Możesz także wykorzystać pewne symbole, na przykład obraz, ikonę, fotografie, muzykę. Dzięki nim łatwiej uzyskasz harmonię między rozważaniem intelektualnym i sferą uczuciową.
Na przygotowanie poświęć około kwadransa. Jeżeli medytujesz rano, przygotuj się do medytacji wieczorem poprzedniego dnia.
2. Początek medytacji
Zanim przystąpisz do medytacji wycisz się wewnętrznie. Możesz skorzystać z prostych ćwiczeń, na przykład skoncentruj się na świadomości własnego ciała albo na wewnętrznych impulsach, obserwuj własny oddech, zwracając uwagę na wdech i wydech powietrza, powtarzaj rytmiczne pewne słowa albo akty strzeliste, na przykład: Jezu ufam Tobie, Jezu Chryste zmiłuj się nade mną, Ojcze nasz.
Gdy osiągniesz zadowalający cię poziom wyciszenia, uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i pragniesz wejść w intymną relację z Nim. Poproś o czystość intencji, o wewnętrzną przejrzystość na modlitwie, o to, by twe myśli, decyzje i czyny były zgodne z wolą Boga. Możesz także poprosić Ducha Świętego o głębokie zrozumienie słowa Bożego i poznanie, w jaki sposób oświetla twoje życie.
W kolejnym kroku wyobraź sobie scenę biblijną, którą zamierzasz rozważać. W ten sposób przybliżysz sobie i skonkretyzujesz treści medytacji. Możesz posłużyć się także obrazami abstrakcyjnymi i symbolicznymi. Obraz pozwoli ci włączyć w modlitwę wyobraźnię. Służy także jako punkt orientacyjny podczas całego rozmyślania. W razie rozproszeń, oddalenia myśli czy serca od przedmiotu medytacji, powracaj do niego na nowo.
Teraz poproś o łaskę i owoc medytacji. Wyraź swoje pragnienia i prośby. Zrodzą się one w zależności od tekstu biblijnego, który medytujesz, jak również od twoich aktualnych potrzeb, stanów duszy, etapów rozwoju duchowego. Możesz na przykład pragnąć większej dyspozycyjności, światła, pokoju, miłości, poznania Boga.
3. Przebieg medytacji
Słuchaj słowa Bożego. Odkrywaj zawarte w nim orędzie. Jaką prawdę, dobrą nowinę przekazuje ci Bóg w swoim słowie? Jakie znaczenie ma to słowo dla ciebie dziś? Nie spiesz się. W medytacji nie chodzi o zadaniowość, o przepracowanie całego tekstu biblijnego, ale o wewnętrzne „smakowanie”. Smakowanie wyraża się w różny sposób. Może to być oczarowanie, podziw, nowe wewnętrzne zrozumienie, uczucie obecności Boga, pokój i odpoczynek duchowy, wielkie pragnienia, ale także oschłość cierpienie, skrucha, łzy… Nie wymuszaj jednak na siłę uczuć.
Nie przeskakuj jak motyl z jednego zdania na drugie. Jeżeli pojawi się oschłość, nuda, opór duchowy lub inne negatywne uczucia nie uciekaj od nich. Są one bowiem rodzajem papierka lakmusowego; świadczą, że słowo Boże dotyka miejsc zranionych, nieuporządkowanych, nieuświadamianych. Trwaj przy danym fragmencie biblijnym tak długo, aż przepracujesz go do końca.
Skonfrontuj słowo Boże z twoim życiem. Co mówi ci o tobie, o twoich pragnieniach, decyzjach, wyborach, czynach? Czy je potwierdza czy raczej osądza? Słowo Boże odsłania twoje reakcje, sposób myślenia, wartościowania, działania, życia. Osądza w konkretny sposób twoją przeszłość, teraźniejszość i wskazuje na przyszłość.
Pozwól, by budziły się w tobie uczucia, które są efektem konfrontacji twego życia ze słowem Bożym. Staraj się być spontanicznym. Nie produkuj uczuć na siłę, ale też nie hamuj. Pamiętaj, by być przed Bogiem sobą. Nie musisz być piękny, ale bądź prawdziwy, przejrzysty.
Otwórz się na dialog z Bogiem. Rozmawiaj o tym, co piękne i co trudne. Uwielbiaj Go, dziękuj, przepraszaj, proś. Pomyśl, jakie wnioski rodzi w tobie medytowane słowo. Co chciałbyś uporządkować i zmienić w przyszłości, by być bliżej Pana Boga?
4. Rozmowa końcowa
Medytację zakończ serdeczną modlitwą, bezpośrednią rozmową z Bogiem Ojcem, Jezusem, Maryją lub świętymi, których darzysz szczególnym nabożeństwem. Rozmawiaj jak przyjaciel z przyjacielem.
W czasie rozmowy zbierz i podsumuj treści całej medytacji. Wyraź swój stan duchowy. Dziękuj i uwielbiaj Boga, proś, przepraszaj i poddawaj się woli Bożej. Gdy trzeba wołaj, krzycz do Boga, a nawet buntuj się.
Na koniec pomódl się znaną modlitwą ustną, na przykład Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Duszo Chrystusowa, Zabierz Panie.
W zależności od stopnia zaangażowania i możliwości zewnętrznych, poświęć medytacji od pół godziny do godziny.
5. Refleksja po medytacji
Po medytacji zastanów się nad jej ogólnym przebiegiem, kierunkiem, treściami i poruszeniami, jakie jej towarzyszyły. Możesz zanotować na przykład główną myśl lub myśli w czasie modlitwy, wnioski, do których doszedłeś, rodzaj i przebieg uczuć. Pomyśl, jak wyglądało twoje zaangażowanie na modlitwie. Jakim wydawał ci się Bóg? Co działo się w tobie? Co cię szczególnie uderzyło, zastanowiło, zaniepokoiło? Jak się czułeś się podczas modlitwy? Co Bóg chciał ci powiedzieć? Do czego powinieneś jeszcze powrócić? Nazwij klimat twojej modlitwy. Czy była spokojna, czy burzowa, lekka czy długa i nudna?
Refleksję możesz zakończyć modlitwą. Jeśli uważasz, że medytacja była nieudana z twojej winy, przepraszaj i proś o większe zaangażowanie i wierność. Jeżeli odczuwasz zadowolenie, dziękuj Bogu za Jego dar.
Refleksji poświęć od dziesięciu minut do kwadransa.
fot. Pixabay

 

 

]]>
Ćwiczenia duchowe w codziennym życiu (1) – Modlitwa Jezusa i nasza https://jezuici.pl/2025/02/rekolekcje-ignacjanskie-w-codziennym-zyciu-1-modlitwa-jezusa-i-nasza/ Wed, 26 Feb 2025 19:07:07 +0000 https://jezuici.pl/?p=96669 Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym. Jezus jako człowiek zanurzony był w czas i Tradycję. Tradycja Izraela jest silnie naznaczona wymiarem religijnym i duchowym; zarówno historia narodu, jak i poszczególnych jednostek i właściwie każda chwila przeniknięta jest obecnością Boga. Jezus szanował […]]]>

Prośba o owoc medytacji: Proś o doświadczenie modlitwy jako głębokiej więzi z Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.

Jezus jako człowiek zanurzony był w czas i Tradycję. Tradycja Izraela jest silnie naznaczona wymiarem religijnym i duchowym; zarówno historia narodu, jak i poszczególnych jednostek i właściwie każda chwila przeniknięta jest obecnością Boga. Jezus szanował tradycje, również tradycje modlitwy i praktykował ją w codziennym życiu.

Jezus modlił się w świątyni, począwszy od dwunastego roku życia (zob. Łk 2, 41nn), szczególnie w wielkie święta żydowskie (Paschy – J 2, 13; Pięćdziesiątnicy – J 5, 1; Namiotów – J 7, 2.10: Poświęcenia Świątyni – J 10, 22). Ponadto regularnie (w szabat swoim zwyczajem ­– Łk 4, 16) uczęszczał do synagogi.

Ale z drugiej strony z dużym upodobaniem wybierał inne miejsca modlitwy. Miejsca te związane były z ciszą, samotnością i pustynią. Takimi odosobnionymi miejscami były np. góry, ogród oliwkowy, pustynia. Jezus modlił się szczególnie w nocy. W samotności spędzał długie godziny na zażyłej rozmowie z Ojcem (Łk 6, 12). Również swoim uczniom zalecał modlitwę w ukryciu (Mt 6, 6).

Miejsca, w których modlił się Jezus były ziemią świętą naznaczoną obecnością Ojca. Były nową duchową świątynią. A nawet więcej, sam Jezus był świątynią. Jego serce było przedziwnym sanktuarium, w którym oddawał Ojcu cześć w Duchu i prawdzie (por. J 4, 23n).

Jezus, jak każdy Żyd głęboko religijny, odmawiał Psalmy i inne oficjalne modlitwy (np. Szema Israel, Osiemnaście błogosławieństw). Modlił się zapewne, jak czynią to do dziś Żydzi, na głos. Ponadto w ciągu całej swojej działalności zwracał się do Ojca w spontanicznej modlitwie, zachowując z Nim nieustanną więź.

Uderzający jest również fakt modlitwy Jezusa w chwilach ważnych wydarzeń. Wydaje się, że szczególną potrzebę modlitwy odczuwał po dokonaniu cudów ( Mk 6, 46). Oddalał się wówczas od tłumu i przebywał sam na sam z Ojcem; dziękował Mu i wysławiał Jego hojność, dobroć i miłosierdzie; mówił o tym, co ma na sercu. W czasie konsultacji z Ojcem przygotowywał decydujące etapy swojej misji. Benedykt XVI zauważa: Cała działalność Jezusa rodzi się z Jego modlitwy, jest ona jakby unoszącym ją wehikułem.

Św. Łukasz opisuje skutki modlitwy Jezusa. Zobaczmy niektóre z nich:

1. W czasie chrztu, gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 21n). Modlitwa Jezusa otwiera niebo, jednoczy Go całkowicie z Ojcem w Duchu Świętym.

Modlitwa otwiera niebo. Sprawia, że zstępuje Duch Święty. Możemy wówczas doświadczyć miłości i miłosierdzia Boga Ojca, czuć się Jego umiłowanymi dziećmi.

2. Na górze Tabor, gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe (Łk 9, 29). W czasie modlitwy Jezus promieniuje boskością. Wszystko w Nim jest jasne, objawia piękno i światło Boga.

Modlitwa przemienia. Dzięki modlitwie wszystko w nas może stać się jasne, przejrzyste, czyste… Niepotrzebne są wtedy maski, iluzje. Pozostaje prawda o naszej słabości, ale również o naszej wielkości. Możemy poczuć, że jesteśmy chwałą Boga (św. Ireneusz).

3. Przed wyborem Apostołów całą noc spędził na modlitwie do Boga (Łk 6, 12). Jezus przygotował wybór na modlitwie. Zanim wybrał właściwych uczniów i powierzył im misje, modlił się za nich i konsultował wybór z Bogiem Ojcem. Modlił się za Dwunastu, aby Mu uwierzyli i zaufali, by zrozumieli misję i byli wierni powołaniu.

Modlitwa, która jednoczy z Ojcem, jest światłem, które pozwala właściwie rozeznawać i dokonywać właściwych wyborów.

4. Modlitwa była dla Jezusa również czasem zmagania się z Ojcem i Jego wolą. Była to modlitwa bardzo ludzka, wręcz dramatyczna. W Ogrodzie Oliwnym Jezus walczy, by pozostać wiernym Ojcu i swojej misji, by nie poddać się ludzkiemu lękowi o siebie (Łk 23, 39-46). Dzięki modlitwie Jezus zyskuje pewność i siłę, które pozwalają Mu podjąć drogę męki i krzyża. Pozostaje, mimo walki i agonii w sposób doskonały posłuszny woli Ojca. J. Laplace pisze: Modlitwa Jezusa w Ogrojcu jawi się tu w swej głębi, lecz także w swej prostocie i człowieczeństwie. Jezus wchodzi w otchłań ludzkiego zła, a nawet pozwala mu się zgnieść. […] Jezus, umocniony, podnosi się i zdecydowanie idzie na spotkanie tego, co budzi w Nim największą odrazę. Sprawiedliwy – wychodzi naprzeciw niesprawiedliwości; On, bez skazy, idzie spotkać to, co nieczyste; On, który jest dobrocią, idzie mierzyć się z nienawiścią; On, nieśmiertelny – udaje się na spotkanie ze śmiercią. Taki jest owoc Jego modlitwy – trwa z Bogiem w grzesznym świecie, w którym jest nieobecny, i w ten sposób daje Boga światu.

Modlitwa nie zawsze daje pokój i radość. Często jest walką i bolesnym zmaganiem z wolą Boga. Doświadczamy wówczas poczucia pustki, osamotnienia, zagubienia… Nękają nas pokusy i lęki. Zasypiamy, jak uczniowie na górze Tabor i w Ogrojcu. Jest to trudna modlitwa. Jednak, gdy kończy się zwycięstwem, staje się siłą na codzienne zmagania i walki. Dzięki modlitwie możemy zwyciężać codzienne pokusy i pokonywać zło.

Pytania do refleksji i modlitwy:

Czy w codzienności znajduję czas na wyciszenie i chwilę samotności?

Czym jest dla mnie modlitwa? Jakie miejsce zajmuje na co dzień w moim życiu? Czy są chwile, gdy jest ona dłuższa? A może wszystkie inne sprawy są dla mnie ważniejsze?

Gdzie i kiedy modlę się najchętniej? Czy odnajduję Boga w codzienności?

Która z tradycyjnych form modlitwy jest mi szczególnie bliska? Dlaczego?

Jakie ważne wydarzenia mojego życia poprzedzam modlitwą i konsultacją z Bogiem?

Czy doświadczyłem już otwarcia nieba nade mną? Czy doświadczam, że modlitwa w moim życiu przemienia mnie i uspokaja moje lęki? Czy prowadzi mnie do życia w czystości i prawdzie?

Czy zmagam się z Bogiem na modlitwie? Kto wtedy zwycięża?

Polecam: „Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym”, WAM

Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay

]]>
Miłość nieprzyjaciół? Myśli do medytacji na 7 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/02/milosc-waszych-nieprzyjaciol-mysli-do-medytacji-na-7-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 22 Feb 2025 13:29:51 +0000 https://jezuici.pl/?p=96618 Słowo Boże: „Jezus powiedział do swoich uczniów: «Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto […]]]>

Słowo Boże: „Jezus powiedział do swoich uczniów: «Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie»” (Łk 6, 27-38).

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie Jezusa Nauczyciela głoszącego słowo Boże.

Prośba o owoc medytacji: Proś o zrozumienie istoty i sensu miłości nieprzyjaciół.

  1. Kochać wrogów?

Nakaz miłości bliźniego regulowało Prawo: „Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” (Kpł 19,18). Prawo nie nakazywało nienawidzić wrogów. Jednak Żydzi uważali za bliźnich swoich rodaków i ludzi im przyjaznych. Stąd wyciągali wniosek, że przykazanie to nie dotyczy nieprzyjaciół. Jezus wzywał do rzeczy, wydawałoby się niemożliwych. Kazał im kochać i modlić się za tych, którzy okupowali ich kraj, nakładali ciężkie podatki, wyzyskiwali i stosowali wobec nich przemoc.

Argumentacja jest równie rewolucyjna. Należy kochać wszystkich, gdyż oni wszyscy są dziećmi dobrego Ojca. Jezus posługuje się argumentem teologii stworzenia. Bóg jest Stwórcą każdego stworzenia. Kocha wszystko, co żyje. Nie dzieli ludzi na dobrych i złych. Widzi człowieka realnie – w dobrych dostrzega również skłonność do złego, a w złych – tęsknotę za dobrem. Miłość nie może ograniczać się tylko do ludzi przyjaznych, bliskich. Autentyczna miłość powinna obejmować każdego. Bóg bowiem „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Deszcze i słońce to znak łaskawości Bożej. One są dla wszystkich. Bóg „nie dał się uwarunkować zasługami lub brakiem zasług, dobrocią lub złością, przyjęciem lub odrzuceniem’ (I. Gargano). Jeżeli więc Ojciec kocha dobrych i złych, jeżeli posyła Jezusa dla całej ludzkości, to ja nie mogę dzielić ludzi na dobrych i złych, przyjaznych i nieprzyjaznych; dobrych kocham, a złych nienawidzę. Miłość nie zna podziałów ani granic. Doświadczenie bezwarunkowej i absolutnej miłości Ojca prowadzi do miłości każdego człowieka. W przeciwnym wypadku nie będzie się różnić od praktyki pogan, którzy czynią dobro, kochają bliskich, spodziewając się odwzajemnienia: „Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują”.

Warto jeszcze wspomnieć, że termin „nieprzyjaciele” trzeba czasem paradoksalnie odnieść do najbliższych, a nawet do siebie samego. Dla Orygenesa jest oczywiste, że nie można kochać nieznanych sobie mieszkańców dalekiego świata, a tym bardziej nieprzyjaciół, nie kochając najbliższych. Jednak trzeba zacząć od siebie. „Miłość z natury swej jest uporządkowana. (…) W miłości trzeba wyjść od jądra, to znaczy od części najbardziej wewnętrznej, części najbliższej tobie, części, która będzie musiała absolutnie goreć miłością. A zatem trzeba dać uprzywilejowane miejsce relacji z tym, co Augustyn nazywał intimior intimo meo; z tą najbliższą ci częścią samego siebie, gdzie mieszka Bóg, aby pozwolić miłości rozszerzyć się jak ciepło i światło. (…) Fale miłości są koncentryczne, nie mogą się rozejść, jeśli nie ma odpowiedniej energii, która wychodzi z centrum. Aby dotrzeć do nieprzyjaciół, trzeba zatem zacząć od przyjaciela, od bliźniego, ale przede wszystkim od tego, który – jak powiedzieliśmy wcześniej – jest intimior intimo meo” (I. Gargano).

Jak rozumiesz miłość nieprzyjaciół? A jak stosujesz ją w praktyce? Kogo jeszcze kochasz za mało? Może siebie?

  1. Pozwolić na agresję?

Jezus znosi prawo odwetu i zastępuje je prawem miłości, również wrogów. Wzywa do przebaczenia i rezygnacji z przemocy. Taka taktyka ma na celu nawrócenie agresora. Wymaga rezygnacji z własnych praw i przywilejów. Obrazuje ją trzema przykładami z życia. „Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”. Uderzenie w prawy policzek starożytni uważali, obok poważnych obrażeń fizycznych, za największą zniewagę. W prawy policzek można uderzyć zewnętrzną stroną prawej dłoni. Był to gest bardziej dotkliwy niż spoliczkowanie. Z jego powodu można było podjąć postępowanie sądowe. Za taki policzek groziła dwukrotnie wyższa kara. Wezwanie Jezusa jest szokujące. Uczeń Jezusa wobec takiej obelgi winien zrezygnować z rekompensaty. Ale nie dość na tym, nie powinien ulegać urażonej dumie, ale zaakceptować kolejną obrazę, nadstawiając agresorowi drugi policzek. Oczywiście, nie w każdej sytuacji. Gdy Jezus w czasie swej męki został brutalnie spoliczkowany przez sługę świątynnego, nie nadstawił drugiego policzka, ale wypowiedział słowa zmuszające do refleksji: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,23). W ten sposób chciał „«rozbroić» agresora nadmiarem dobra”(E. Bosetti).

Drugi przykład jest jeszcze bardziej szokujący, dotyczy sporu sądowego o tunikę: „Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty”. Mężczyźni w tym czasie nosili zazwyczaj dwie części garderoby; spodnią część odzienia stanowiła tunika (chiton), zaś wierzchnią, obszerniejszą, płaszcz. Tunika, mimo iż była bardziej intymna, przylegała bowiem do nagiego ciała, miała mniejszą wartość. Płaszcz stanowił jedyny majątek biedaków, był jego okryciem i posłaniem. Nie mógł służyć jako zastaw w nocy: „Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy” (Wj 22,25-26). Jezus zaskakuje słuchaczy. W przypadku posądzenia o kradzież tuniki, każe oskarżycielowi oddać również płaszcz.

W końcu Rabbi zachęca, by uczniowie nie odwracali się plecami do ubogich: „Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje”. W tym przypadku nie chodzi o przemoc, ale o szczodrość, hojność, zauważanie biedy innych i aktywne reagowanie na nią (por. Pwt 15,7-11). Logika miłości pozwala wyrzec się własnych praw i korzyści. Ostatecznie strata okaże się zyskiem, bowiem „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35).

Trudne wymagania Jezusa stanowiły dla uczniów rodzaj próby, testu. „Niemal jakby chciał powiedzieć: jeśli pozwolicie się przemienić przez Słowo, którym jest On sam, staniecie się także wy jak On, łagodny baranek prowadzony na rzeź i niestawiający oporu” (I. Gargano).

Czy odpłacasz pięknem za nadobne? Jak rozumiesz słowa świętego Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21)?

Rozmowa końcowa: Rozmawiaj z Jezusem o swoich trudnościach związanych z miłością nieprzyjaciół. Proś Go, by pokazał ci, jak żyć na co dzień przykazaniem miłości.

 

]]>
Błogosławieni jesteście wy, ubodzy. Myśli do medytacji na 6 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/02/blogoslawieni-jestescie-wy-ubodzy-mysli-do-medytacji-na-6-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 15 Feb 2025 16:02:36 +0000 https://jezuici.pl/?p=96559 Słowo Boże: „Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały […]]]>

Obraz do medytacji: Wyobraź sobie Jezusa Nauczyciela głoszącego słowo Boże i tłumy słuchających. Jeżeli masz osobiste doświadczenie pobytu w Tabgha na Górze Błogosławieństw, możesz je przywołać.

Prośba o owoc medytacji: Proś o łaskę uważnego słuchania i medytowania błogosławieństw, aby mogły wyryć się w twoim sercu i zostawić ślad w twoim życiu życiu.

1. Dlaczego idą do Jezusa?

Św. Łukasz umieszcza błogosławieństwa Jezusa na równinie, w przeciwieństwie do Mateusza (zob. Mt 5, 1nn). Na równinie (lub na górze wg Mateusza) gromadzą się uczniowie Jezusa oraz mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu (dzisiejszy Liban). Wyobraźmy sobie w czasie obecnej modlitwy te tłumy ludzi. I zastanówmy się, dlaczego idą do Jezusa.

Część z nich przybywa ze względu na głoszone przez Jezusa słowo. Słowo niejako wędruje, odbija się echem, a następnie powraca do Jezusa. Ludzie, do których dotarło, poruszeni energią, jaka z niego płynie, czują konieczność spotkania z Jezusem, zbliżenia się do Niego, bycia z Nim i chodzenia za Nim. Inni przychodzą ze swoimi problemami. Niosą z sobą ciężar własny lub najbliższych. Jeszcze inni pragną zaspokojenia swoich uczuć, swojej ciekawości. Pragną cudowności. Chcą uczynić z Jezusa magiczny przedmiot, który można stosować na własny użytek i dla własnej korzyści… Jeszcze inni…

A ty? Dlaczego idziesz do Jezusa? Jakie nadzieje z Nim wiążesz? Czego od Niego oczekujesz? Jakiego pouczenia potrzebujesz?  Jakie chore miejsca twojego życia wymagają spojrzenia i miłości Jezusa?

2. Błogosławieni

Początek nauczania Jezusa stanowią błogosławieństwa. Są one rodzajem literackim charakterystycznym dla Biblii. Słowo błogosławieństwo wiąże się z greckim słowem eulogia, i oznacza dobrze mówić, uwielbiać oraz szczodry, hojny dar. Wiąże się również ze słowem hebrajskim beraka, które wyraża czynność przekazania jakiegoś daru. Św. Łukasz mówi o czterech błogosławieństwach, które dotyczą ubogich, głodnych, płaczących i prześladowanych. W istocie wszystkie te kategorie oznaczają ubogich materialnie lub duchowo. Jezus oczywiście nie konsekruje ubóstwa. Ideałem nie jest samo ubóstwo, ale miłość do ubogich. Słowo ubodzy w języku greckim i hebrajskim oznacza tych, którzy nie mają niczego, nawet własnego domu, czyli żebraków, nędzarzy, opuszczonych, biednych w sensie materialnym.

W języku biblijnym biednym jest człowiek, który nie ma żadnego znaczenia czy wpływu we wspólnocie czy społeczeństwie. Nikt się z nim nie liczy, nie interesuje, nie honoruje go, nie poważa. Jest lekceważony, pomijany, niejednokrotnie pogardzany. Jest to człowiek po ludzku przegrany i bez jakiejkolwiek szansy życiowej. Jednak mimo tej nędzy taki człowiek jest wewnętrznie scalony, oddany Bogu, któremu całkowicie ufa.

Człowiek ubogi w duchu – to człowiek pokorny, człowiek głębokiej wiary i wierny Bogu. Taki człowiek nie liczy na własne siły, gdyż wie, że wszystko, co posiada jest darem. Oparciem i pewnością ludzi ubogich w duchu jest Bóg, Jego dobroć i miłosierdzie. Człowiek ubogi w duchu całą swoją nadzieję, swoją przyszłość i swój los składa w ręce Boga.

Które z błogosławieństw jest ci najbliższe? Które z błogosławieństw jest dla ciebie najtrudniejsze w realizacji w codziennym życiu? Dlaczego? Czy doświadczasz na co dzień błogosławieństwa Boga? Czy jesteś błogosławiony, szczęśliwy? Czy sam jesteś dla innych błogosławieństwem?

Czy umiesz znosić cierpliwie jakieś braki materialne czy niedogodności związane z codziennym życiem? Czy jesteś wolny wobec pieniędzy i innych rzeczy, z których korzystasz na co dzień? Jak przeżywasz  zależność od innych? Czy szukasz jakiejś formy kontaktu i solidarności z ludźmi rzeczywiście ubogimi? Czy na modlitwie zachowujesz się jak człowiek ubogi, który ma świadomość swojej zależności od Boga i potrzeby Jego łaski i miłosierdzia?

3. Biada

Po błogosławieństwach następują cztery biada. W zasadzie wszystkie można sprowadzić do bogactwa. Bogactwo jest tak niebezpieczne, gdyż zamyka cały horyzont życia w teraźniejszości. Zamyka w sobie samym i nie pozwala dostrzegać potrzeb innych. Pochłania człowieka maksymalnie i zasłania Boga. Bogaty w swojej krótkowzroczności staje się niewolnikiem rzeczy.

Jezus nie przekreśla bogactwa ani tym bardziej ludzi bogatych. Chce tylko, byśmy zrozumieli niebezpieczeństwo związane z bogactwem, nabrali do niego dystansu i podporządkowali go służbie Bogu (i ludziom, zwłaszcza najbiedniejszym). Trzeba być raczej bogatym przed Bogiem. Więcej uwagi poświęcać dzieleniu się swoimi dobrami, a nie gromadzeniu. A. de Saint-Exupery twierdzi, że „smak podzielonego chleba nie ma sobie równego w całym świecie”. Do swoich uczniów Jezus mówi: „Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę! Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łk 12, 32).

Jaki jest twój stosunek do dóbr materialnych? Jak korzystasz ze zdobytych dóbr? Na czym opierasz swoje życie? Czy nie jesteś człowiekiem chciwym? Czy umiesz cieszyć się z owoców swojej pracy? W jaki sposób się zabezpieczasz? Jakie plany snujesz na przyszłość? Czy nie wykorzystujesz innych ludzi kosztem własnego bogacenia się?

Rozmowa końcowa: Proś o życie błogosławieństwami. Proś również, abyś sam mógł być błogosławieństwem dla innych.

fot. Pixabay

]]>
Chrześcijaństwo jest religią serca https://jezuici.pl/2025/02/chrzescijanstwo-jest-religia-serca/ Thu, 13 Feb 2025 11:02:53 +0000 https://jezuici.pl/?p=96513 „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli” (Mk 7, 21) Można śmiało powiedzieć, że chrześcijaństwo jest religią wnętrza, czyli serca. W jakim sensie? Nie w takim, że istotne są tylko „duchowe” sprawy, ale cielesne już nie. Albo najważniejsze są tylko jakieś wewnętrzne akty, a zewnętrzne gesty już nie. Człowiek jest jednością ciała, duszy […]]]>

„Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli” (Mk 7, 21)

Można śmiało powiedzieć, że chrześcijaństwo jest religią wnętrza, czyli serca. W jakim sensie? Nie w takim, że istotne są tylko „duchowe” sprawy, ale cielesne już nie. Albo najważniejsze są tylko jakieś wewnętrzne akty, a zewnętrzne gesty już nie. Człowiek jest jednością ciała, duszy i ducha (ta trzecia „część” bardziej odpowiada życiu wiecznemu w nas)

Religia serca dlatego, że wszystko bierze początek w sercu. Ważne jest nie tylko to, czy się modlimy, ale jak się modlimy, z jaką intencją i do jakiego Boga.

Nie chodzi o to tylko, by spełniać religijne rytuały dla nich samych, lecz żeby one miały w nas „połączenie” z sercem, z właściwym celem, dla których je spełniamy. To, co zewnętrzne ma wyrażać to, co wewnątrz( i de facto wyraża). Istotne jest jednak”co” wyraża.

To w sercu decyduje się, czy jesteśmy wolni wobec tego, z czego korzystamy. Nie ma rzeczy złych w tym świecie. „Złem jest złe używanie dobra” – pisze św. Augustyn. „Złość” korzystania z rzeczy nie tkwi w nich samych, ale w tym, jak je traktujemy, dla jakiego celu je używamy, co chcemy osiągnąć dzięki nim. Serce, czyli nasze centrum, nasze wszystkie pragnienia, energie, uczucia, wola i umysł wiąże się z tym, co (trafnie lub błędnie) rozpoznajemy jako nasz skarb. „Gdzie jest skarb twój, tam będzie i serce twoje”. To znaczy, swoje energie, uczucia, decyzje, talenty poświęcisz temu, co uznasz za wielką wartość dla siebie. Problem w tym, że możemy mylnie uznać coś za skarb i nawet zażarcie bronić go, nawet jeśli obiektywnie to nie jest skarb.

Papież Franciszek pisze o sercu ludzkim bardzo mądrze i biblijnie w najnowszej encyklice „Dilexit nos” o bosko- ludzkiej miłości Serca Jezusa.

Właśnie w tej encyklice jest wiele na temat zadośćuczynienia, wynagradzania, przebłagania Sercu Jezusowemu. Jest to pogłębienie rozumienia tych znanych praktyk, które związane są z kultem Serca Jezusa. Problem nie w tym, czy wynagradzać i zadośćuczynić, ale w tym, jak je rozumiemy, co nas do tego motywuje, do jakiego Boga się zwracamy.

Czytam jedną z modlitw ułożoną na tzw. Wielką Nowennę za Ojczyznę 2025. I trochę jestem przerażony tym, jaka wizja Kościoła, Polski i Boga za tym stoi. Modlić się trzeba i za Ojczyznę, i za cały świat, ale pytanie, co do tego nas motywuje.

Z jednej strony Polska ma, nie wiedzieć czemu, być z woli Boga „iskrą miłosierdzia”, a z drugiej strony ta „wybrana” Polska jest taka grzeszna. Mnie od lat trochę mierzi ten mesjanizm polityczno-religijny i podporządkowanie chrześcijaństwa Narodowi.

Bóg nas wybiera jako „iskrę”, ale zarazem tylko czeka, by wymierzyć sprawiedliwą karę (sprawiedliwość jest wyraźnie odróżniona od miłosierdzia). Ile w tym wszystkim jest lęku! I jedyne co nam może pomóc, to wynagradzanie i przebłaganie Boga. Wymaga to naszych ofiar (nigdy nie wiadomo, czy 2 miesiące czy 3). I wystarczy odmawiać nieustannie różaniec i przyjmować Komunię świętą i będzie dobrze, a przynajmniej lepiej. A więc całe chrześcijaństwo ma się opierać tylko na religijnych aktach, zaklinaniach, przebłaganiach jakby Ofiara Jezusa, Jego śmierć i zmartwychwstanie nic nie zmieniło. Niestety, ja mam wrażenie, że to niezwykle niechrześcijańska wizja Boga i religii.

Rozumiem, że to jest łatwiejsze. Matka Boża nas obroni. Bóg też. Tylko trzeba się modlić. No i ta kłopotliwa wizja Kościoła. Jestem od kilku dni w Rzymie. I właśnie tu będąc na mszy św. z Papieżem, czy w ogóle na mszy św. gdzieś w kościele w Rzymie, doświadczam, co to znaczy Kościół Katolicki. Jako Polacy też jesteśmy częścią całego Kościoła, całego Ciała Chrystusa. Zawsze modlimy się za cały Kościół, za całe Ciało Chrystusa. I tutaj się to czuje. Jako Polacy wcale nie jesteśmy wyjątkowi ani gorsi od innych członków Ciała Chrystusa. I najbardziej niepokoi mnie to, że my się modlimy w tych „akcjach” tylko za Polskę. Bóg nas tylko ma bronić, jakbyśmy byli oderwani od reszty. Tak sie dzieje, gdy na pierwszym miejscu postawi się Polskę i Naród. I ten wybór dokonuje się w sercu.

Wczoraj odmawiałem razem z włoskimi wiernymi w jednym z kościołów różaniec i Litanię Loretańską do Matki Bożej. Nie ma tam wezwania „Królowo Polski”. Poczułem się, że jestem częścią wielkiej Bożej Rodziny, Ciała Chrystusa. Czułem się u siebie.

Wyobraźmy sobie, że do naszej parafii, gdzie odprawiamy Nowennę za Polskę, przychodzi na mszę św. katolik Włoch, Niemiec, Meksykańczyk. I słyszy, że my się modlimy za Naród, o uchronienie od zaraz, od klęski w nadchodzących wyborach, że mamy swoją Królową i Króla Chrystusa. Czy poczułby się częścią Kościoła Katolickiego, Ciała Chrystusa?

Ciekawe też, że te wielkie Nowenny i inne inicjatywy za Naród zwykle zaczynają się przed wyborami. I znowu są siły zła i siły dobra. Są wierzący dobrzy i pseudowierzący, którzy nie podzielają takiej wizji Kościoła i roli Polski. Nagle abp Kupny apeluje do formacji politycznej (której)? Kandydat jednej opcji pojawia się na okładkach katolickich czasopism. Ostatnio w „Radiu Maryja” przypadkiem usłyszałem pean pewnego polityka na cześć nie tylko prezydenta Trumpa jako wybrańca Bożego, ale i też kandydata opozycji na prezydenta. Albo, jak czytam na jednym z portali katolickich, Bóg Ojciec, który kieruje światem, nagle miałby wybrać tego a nie innego prezydenta (nawet jeśli ten nie jest idealny i bezgrzeszny, bo przecież perski król Cyrus tez nie był, a Bóg się nim posłużył), ale gdyby wybrano innego prezydenta, to wtedy już Bóg Ojciec za tym nie stoi? Skąd to wie autor? Zna myśli i działanie Opatrzności? A może Bóg Ojciec ma działać tak jak nam się podoba i sprzyjać temu, co nam się wydaje dobre, jak jakiś plemienny Bóg?

Granica między dobrem a złem nie przebiega pomiędzy opcjami czy partiami politycznymi, lecz w ludzkim sercu.

Czy apel abpa Kupnego obejmuje też takie działania czy nie? Ale czy to jest katolicyzm Katolicki, ewangeliczny? Ja się w nim kompletnie nie odnajduję.

]]>
Wypłyń na głębię. Myśli do medytacji na 5 Niedzielę Zwykłą, rok C https://jezuici.pl/2025/02/wyplyn-na-glebie-mysli-do-medytacji-na-5-niedziele-zwykla-rok-c/ Sat, 08 Feb 2025 18:16:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=96392 1. Wyróżniony Uczniowie z Galilei towarzyszyli Jezusowi w Jego nauczaniu. Niemniej nie pozostawili do końca starych zajęć. Pracowali w rybołówstwie. Pewnego razu, gdy Jezus przemierzał brzegi Jeziora Genezaret, „zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci” (Łk 5,2). „Sieci wymagały płukania, gdyż mogły w nie wpadać nie tylko ryby […]]]>

1. Wyróżniony

Uczniowie z Galilei towarzyszyli Jezusowi w Jego nauczaniu. Niemniej nie pozostawili do końca starych zajęć. Pracowali w rybołówstwie. Pewnego razu, gdy Jezus przemierzał brzegi Jeziora Genezaret, „zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci” (Łk 5,2). „Sieci wymagały płukania, gdyż mogły w nie wpadać nie tylko ryby nadające się do jedzenia” (C. Keener). Wokół Jezusa szybko zebrały się tłumy. Słuchaczy było tak wielu, że postanowił nauczać z łodzi. Było to możliwe, gdy jezioro zastygało w ciszy i szum fal był niemal niesłyszalny. Brzeg jeziora spełniał wówczas funkcje akustyczne, jakby amfiteatralne.

Jezus wybrał łódź Piotra. „Poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy” (Łk 5,3). Do tej pory Szymon był zajęty sobą i pracą, przeżywał porażkę nieudanego połowu. Teraz został wyróżniony na oczach tłumów. Z pewnością poczuł dumę. „Musiał sobie powiedzieć: «Nie jestem więc najgorszy; widocznie Jezus poznał się na mnie. Jestem człowiekiem skromnym, a jednak zasługującym na uwagę…»” (C.M. Martini). Wyróżnienie przez Mistrza zapewne zmieniło jego samopoczucie. „Jezus siedzi z nim w jednej łodzi – w jego łodzi (!), a na brzegu tłumy mieszkańców i sąsiadów wpatrzonych w Mistrza… i trochę także w niego, Być może zadowolony Piotr już wyobraża sobie rozmawiających na ulicach ziomków, którzy opowiadają o Jezusie i trochę o nim, o jego łodzi, którą wybrał sam Mistrz i z której nauczał napierające tłumy. Będą go bardziej cenili. Jego łódź i jego ryby będą cieszyły się większym powodzeniem” (K. Wons).

Nastąpiła nieoczekiwana zmiana. Szymon wyszedł z cienia i znalazł się w centrum. Zamiast wykonywać żmudną monotonną i twardą rybacką pracę, zagłębia się w rzeczywistość duchową, w słowa Mistrza. „Jezus wchodzi do jego łodzi, to znaczy wypełnia swoją obecnością wszystko, czym Piotr żyje na co dzień. Wchodzi w przestrzeń jego osobistego świata i «wypełnia» go swoim słowem” (K. Wons).

Gdy Jezus skończył przemawiać, odezwał się do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!” (Łk 5,4). Te słowa Mistrza brzmiały jak ironia. Przecież Piotr był ekspertem od łowienia ryb. Jezusowi mógł przyznawać autorytet, ale w dziedzinie religii, nie zaś profesji rybackiej. Ponadto połów, mimo ogromnego wysiłku, okazał się  bezowocny. Piotr zapewne pomyślał o swoim prestiżu. Jeśli zaufa Jezusowi, wypłynie ponownie na połów i nic nie złowi, będzie przedmiotem drwin całej okolicy przez dłuższy czas. Najłatwiej byłoby odmówić i wycofać się z niewygodnej sytuacji. „Piotr się burzy i czuje opór. Już nie potrafi być tak posłuszny jak wtedy, gdy na prośbę Jezusa odbił nieco od brzegu” (K. Wons).

Wytrawny rybak zaczyna pertraktować: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy” (Łk 5,5). Według Józefa Flawiusza w Jeziorze Galilejskim występowało kilka gatunków ryb; między innymi różne odmiany karpia. Rybacy wypływali na połów nocą. Sieci zarzucali i wyciągali wspólnie, a rankiem sprzedawali ryby na targu bądź hurtownikom ze stolicy. Połowy dzienne bywały mniej udane. Gdy Jezus proponuje taki połów, w doświadczonym rybaku budzą się słuszne wątpliwości. „Myślenie Jezusa i myślenie Piotra są bardzo odległe od siebie. Przypominają dwa fronty ciepłego i zimnego powietrza, które, gdy się spotykają, powodują wyładowania atmosferyczne. Burza myśli rodzi się w Piotrze. Patrzy na Jezusa i na tłum. Czuje się między młotem i kowadłem” (K. Wons).

Piotr stoi przed dylematem. Albo zaryzykuje i dokona wyboru Jezusa (i może przy tym się ośmieszy), albo ich drogi się rozejdą. Wróci do w miarę bezpiecznej pracy, zachowując szacunek w swoim środowisku. Mimo racjonalnego oporu, jaki w nim się zrodził, decyduje się postawić wszystko na jedną kartę: „na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5). „Ujawnia się tutaj cała ludzka natura Szymona – miota się on między zwyczajnymi wątpliwościami («Żartujesz?») a wiarą («Skoro tak mówisz»)” (J. Martin). Kardynał Carlo Martini komentuje: „Tak oto przygoda Piotra przestaje być małym, prywatnym epizodem i Piotr staje się typem człowieka, który ryzykuje siebie, co prawda, w sytuacji zwyczajnej, prostej, ale przecież wymagającej jakiegoś zdecydowania i odwagi. Piotr przestaje kalkulować, a zawierza słowu Pana. Spotykamy tutaj jedną z typowych cech, jakich Jezus oczekuje od głoszących Ewangelię, i jedną z prób, za pomocą których kształtuje takich ludzi”. Jest ona oznaką odwagi, ryzyka i przekroczenia granic pewności i poczucia bezpieczeństwa, ale także rodzącego się stopniowo zaufania i miłości do Mistrza.

  • Jak zachowujesz się w sytuacjach porażki?
  • Czy lubisz być w centrum zainteresowania?
  • Czy jesteś stały w uczuciach?
  • Jak nastrój wpływa na twój sposób myślenia i odczuwania?
  • W jakiej dziedzinie jesteś profesjonalistą?
  • Czy potrafisz ryzykować? W jakich sytuacjach?
  • Czy chcesz wypłynąć na głębię?

2. Zakompleksiony

Połowy w Jeziorze Galilejskim nie zawsze kończyły się pomyślnie. Były dni, gdy rybacy przywozili na brzeg nawet kilkaset kilogramów ryb. Ale zdarzały się także „pechowe dni czy noce, w których zdawało się, że wszystkie ryby opuściły jezioro” (G, Ricciotti). Niewątpliwie połów, który zainicjował Jezus, należał do najszczęśliwszych. Rybacy złowili takie mnóstwo ryb, że nie byli sami w stanie wyciągnąć ich na brzeg. Poprosili o pomoc towarzyszy z innej łodzi  – Jakuba i Jana. „Historię cudownego połowu ryb można tłumaczyć jako przypowieść odnoszącą się do ludzkiego działania: własny trud i działanie były daremne. Wykonanie tego samego na rozkaz Boga przynosi nieoczekiwane owoce, nawet wśród niesprzyjających warunków. Bóg czasami obdarza nas dobrem, o które nie odważylibyśmy się nawet prosić” (S. Kiechle).

Piotr nigdy w życiu nie złowił tyle ryb, i to w sytuacji gdy nic nie wskazywało na sukces. Gdy zrozumiał, czego dokonał Jezus, zdumiony i osłupiony upadł przed Nim  na kolana i zawołał: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8). „U kolan Jezusa widzimy przejętego i zalęknionego mężczyznę, który dotąd zawsze radził sobie w życiu, był ambitny, samodzielny, a teraz przypomina zatrwożonego chłopca. Jezus pozwala mu mówić. Pierwszy raz spotykamy Piotra, który się zwierza, oskarża i przyznaje do nieporadności. Zza powłoki silnego mężczyzny wyłania się kruchy człowiek” (K. Wons).

Do tej pory Szymon nazywał Jezusa Rabbim, czyli mistrzem, nauczycielem z określonym autorytetem. Teraz zwraca się do niego słowem Kyrios, czyli Pan. Kyrios jest określeniem osoby, której nadaje się Boską moc. Jest to popaschalne określenie Jezusa, którym posługiwali się pierwsi chrześcijanie, którzy byli prześladowani dlatego, że nie uznawali „Pana” w imperatorze rzymskim.

Piotr poczuł się zwykłym śmiertelnikiem. „Być może, nie zaliczał się do największych grzeszników w Kafarnaum, lecz z pewnością był on człowiekiem, który w zetknięciu z potęgą i świętością Boga odczuł, że wiele spraw w jego życiu nie toczyło się właściwym torem” (C. M. Martini). Wobec mocy Jezusa wyszły na jaw jego kompleksy. Sądził, że jest niegodny, by dalej towarzyszyć Mistrzowi. „On, prosty rybak, ze swoim małym, ciasnym charakterem, ze swoimi wątpliwościami i opornym charakterem czuje, że między nim a Jezusem istnieje ogromna przepaść” (K. Wons). „Coś się w nim wzbrania; chciałby nadal pozostać skromnym i ubogim rybakiem” (S. Kiechle).

Piotr przeżył doświadczenie, które w kategoriach biblijnych epifanii określane bywa jako misterium tremendum et fascinosum; tajemnica, która budzi lęk, niepokój, bojaźń, a równocześnie pociąga, fascynuje. Szymon lękał się, miał świadomość własnych ograniczeń, chciał odejść, a równocześnie w głębi serca pragnął pozostać ze swym Rabbim i Panem. „Stanął twarzą w twarz z Boskością Nauczyciela, objawioną przez cud. Gdy jego wargi mówiły, że czuje się niegodny przebywać blisko Jezusa, oczyma i całą postawą błagał, by Ten zabrał go ze sobą na zawsze. Żadna siła nie mogłaby oddzielić ucznia od jego Pana” (F. Fernández-Carvajal).

  • Czy doświadczasz czasem daremności własnych wysiłków? A może jest inaczej, gdy współpracujesz z łaską Bożą?
  • Czy nie grasz roli macho, podczas gdy kierują tobą ukryte lęki?
  • Czy Jezus jest dla ciebie Panem? Co to znaczy?
  • Jakie są twoje kompleksy? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Jakie uczucia i postawy wywołuje w tobie zetknięcie z świętością i wszechmocą Boga?

3. Decyzja

Jezus zareagował na słowa Piotra bardzo taktownie i delikatnie. Nie potwierdził jego kompleksów ani nie pogłębił jego niskiej samooceny. Nie powiedział: „Piotrze, ty chcesz iść za Mną; pamiętaj wszak, że jesteś człowiekiem grzesznym i przede wszystkim powinieneś żałować za swoje grzechy, oczyścić się z nich, gdyż w przeciwnym razie nie będziesz godzien iść za Mną” (C.M. Martini). Zamiast tego odsłonił przed nim jego główny problem – lęk: „Nie bój się” (Łk 5,10). „Piotr w głębi serca nie czuje się godny Jezusa, ponieważ lęka się swojej słabości. (…) Boi się swojej kruchości. Jakby nie potrafił zgodzić się na siebie – na to, że właśnie słaby może się zbliżyć do Mistrza” (K. Wons).

Jezus zna dogłębnie serce Piotra, jego wielkie pragnienia i zdolność do poświeceń, ale zna również jego słabe strony i lęki. Dlatego mówi: „Nie bój się”. To znaczy: zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś.  Zgódź się na własne słabości. Zaufaj Mi i Bogu, który realizuje swój plan, mimo ludzkich ograniczeń i lęków. „«Nie bój się» jest podstawowym zwrotem w Biblii. Bóg w ciągu historii wiele razy wypowiada te słowa do ludzi, niekiedy bezpośrednio, a czasem pośrednio, przez inne osoby. Jednakże przesłanie jest zawsze takie samo: Przezwyciężaj swoją niepewność i wstyd, nie bój się, po prostu zaufaj, pozwól, abym cię poprowadził, również do miejsc, których jeszcze nie znasz, które cię niepokoją i napełniają strachem. Jestem z tobą. Posiadam moc, odwagę i wskazania. Te słowa Jezusa są podstawą każdego chrześcijańskiego powołania, obietnicą Boga skierowaną do tych, którzy oddają Mu do dyspozycji swoje życie” (S. Kiechle).

Jezus przeprowadził Piotra od lęku w kierunku wolności. Odtąd nie powinien obawiać się Jezusa, ani ludzkich opinii. „Tak wielki jest Ten, kto przed nim stoi, że oskarżenia ze strony innych nie mają żadnego znaczenia. Dokonał już tak bardzo decydującego kroku w kierunku wyzwolenia wewnętrznego, że wszystkie lęki, które mógł odczuwać wobec tego, co ludzie pomyślą lub powiedzą, zostały przezwyciężone” (C.M. Martini). Jezus stopniowo przemienia jego wnętrze. „Wpierw z nieco zadufanego w sobie Piotra czyni człowieka gotowego zawierzyć; później z człowieka, który zawierzył, czyni człowieka, który spontanicznie potrafi uznać własne ubóstwo, a wreszcie człowieka upokorzonego własnym ubóstwem obdarza pełnym zaufaniem” (C.M. Martini).

Po wewnętrznej przemianie ucznia, Jezus potwierdził otrzymaną wcześniej misję: „Odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10; por. Mk 1,16-17). Posłużył się metaforą pracy rybackiej, aby wyjaśnić przyszłe zaangażowanie Piotra. Podobnie jak Bóg powołał Mojżesza i Dawida na pasterzy swego ludu, tak Jezus uczynił z Piotra rybaka ludzi. Wcześniej łowił on na przynętę ryby, w przyszłości będzie łowił ludzi przynętą słowa Bożego. „Do tej pory twarde życie rybaka uczyło go brać sprawy w swoje ręce i radzić sobie z wieloma rzeczami” (K. Wons). Teraz gotów jest zaufać Mistrzowi i otworzyć się na nowe myślenie. Dotąd jego praca ograniczała się do  małego jeziora, odtąd wypłynie na głębię oceanu.

  • Jakie są twoje główne lęki? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy oceniasz siebie właściwie? Może zaniżasz własną wartość?
  • Czy potrafisz już zaufać do końca Jezusowi?
  • Czy nie uzależniasz się przesadnie od zdania innych?
  • W jaki sposób Jezus przemienia ciebie?
  • Może powinieneś podjąć nową misję? Jaką?

Fragment książki „Bóg pełen miłości”, WAM 2024

Bóg pełen miłości | wydawnictwowam.pl

 

 

]]>
Wygrana potyczka https://jezuici.pl/2025/02/wygrana-potyczka/ Mon, 03 Feb 2025 10:31:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=96319 1. Apostołowie wraz z Jezusem przeprawili się na wschodni, przeciwległy do Kafarnaum, brzeg Jeziora Galilejskiego. Były to tereny Dekapolu, czyli dziesięciu wolnych miast typu greckiego, położonych po drugiej stronie Jordanu naprzeciw Samarii i Galilei, powiązanych z sobą w formie luźnej federacji. Ewangeliści podają różne miejscowości, do których przybiła łódź Jezusa. Według Marka była to Geraza oddalona ponad pięćdziesiąt kilometrów od jeziora (Mk 5,1). Starożytna Geraza (obecnie […]]]>

1. Apostołowie wraz z Jezusem przeprawili się na wschodni, przeciwległy do Kafarnaum, brzeg Jeziora Galilejskiego. Były to tereny Dekapolu, czyli dziesięciu wolnych miast typu greckiego, położonych po drugiej stronie Jordanu naprzeciw Samarii i Galilei, powiązanych z sobą w formie luźnej federacji. Ewangeliści podają różne miejscowości, do których przybiła łódź Jezusa. Według Marka była to Geraza oddalona ponad pięćdziesiąt kilometrów od jeziora (Mk 5,1). Starożytna Geraza (obecnie Dżarasz) to miasto położone na dobrze nawodnionym wzgórzu Gileadu, w północnej Jordanii. Jest jednym z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych miast grecko-rzymskich na świecie, nazwane Pompejami Wschodu. Istniało nieprzerwanie od Aleksandra Wielkiego do VIII wieku, gdy uległo zniszczeniu wskutek trzęsienia ziemi. Obecnie Dżarasz zajmuje ogromny teren archeologiczny, na terenie którego znajduje się nawet część współczesnego miasta. Z kolei Mateusz wskazuje na Gadarę, oddaloną o dziewięć kilometrów od jeziora (Mt 8,28). Gadara zajmuje wysoki, szeroko rozciągnięty grzbiet wzgórza w północnej Jordanii ze wspaniałym widokiem na jezioro.  Miasto założone zostało w czasach hellenistycznych i było ważnym punktem na szlaku dróg handlowych. W czasach rzymskich było centrum kulturalnym, w którym mieszkali filozofowie i poeci; nazywano je „Nowymi Atenami”. Ponadto słynęło ze źródeł termicznych. Miejscowe łaźnie ściągały kuracjuszy nawet z Aten; pełniły nie tylko funkcje lecznicze, lecz oferowały również inne przyjemności zmysłowe. Epifaniusz zanotował, że „tutaj diabeł zastawia swoje sidła (…) gdyż mężczyźni i kobiety kąpią się razem”. Dzisiaj Gadara jest rozległym stanowiskiem archeologicznym; na jego części znajduje się arabska osada. Najwięcej trudności nastręcza lokalizacja podana przez trzeciego synoptyka. Według Łukasza była to Gergeza (Łk 8,26). Określenie Gergeza można „wywieść z aramejskich słów ger gezej, które oznaczają «obcych z tamtej strony», to znaczy pogan z drugiego brzegu jeziora Genezaret” (M. Wojciechowski).

Kraina Gerazeńczyków i Gadareńczyków była rzadko nawiedzana przez Jezusa. Zamieszkiwali ją poganie, o czym świadczy ich profesja. Trudnili się hodowlą świń. Dla Żydów uchodziły one za jedne z najbardziej nieczystych zwierząt. Hodowali je najwyżej zupełnie niereligijni potomkowie Abrahama.

Gdy Jezus po raz pierwszy przybył na to pogańskie terytorium, „zaraz wyszedł Mu naprzeciw z grobowców człowiek opętany przez ducha nieczystego”. (Mk 5,2). Mieszkał w grobie. „Do dziś wzdłuż wybrzeża rozrzucone są tu liczne jaskinie, z których wiele wykorzystywano do chowania zmarłych” (M. Healy). Żydzi uważali groby za miejsca nieczyste i siedlisko złych duchów. Wydarzenie ma miejsce nocą (por. Mk 4,35); według ówczesnych wierzeń potęguje się wówczas władza i moc zła. „Gdy tylko Jezus wychodzi na brzeg, natychmiast stawiają mu czoło siły diabelskie, wydające się panować nad ta okolicą – jak gdyby zazdrośnie strzegąc  swych terytorialnych praw” (M. Healy).

Opętany znajdował się w opłakanym stanie. „To człowiek, który doświadcza «gwałtownego wichru» (Mk 4,37) – nie w przyrodzie, lecz w sobie samym” (M. Healy). „Jego gesty są nieskoordynowane, bezsensowne i gwałtowne, jest człowiekiem pozbawionym władz umysłu, nie będącym już panem samego siebie, stał się swoim własnym wrogiem” (B. Maggioni).

Opętany został uznany przez społeczeństwo za niebezpiecznego. Wiązano go łańcuchami, jak najgorszego przestępcę. W dokonanym ostracyzmie i skazaniu go na powolną śmierć, biedny człowiek zupełnie zdziczał. Od czasu do czasu próbował jeszcze przekonać współziomków, że żyje. Krzyczał po nocach i zadawał sobie rany. Był to wyraz rozpaczy i nienawiści do siebie. Był zagrożeniem nie tyle dla otoczenia, co przede wszystkim dla samego siebie. Był nagi, co świadczyło o utracie ludzkiej godności. Nagość charakteryzowała osoby bez znaczenia społecznego.

Opętany Gerazeńczyk „to uosobienie ludzkości zmuszonej mieszkać wśród grobów i pragnącej całą sobą, aby wreszcie ktoś przyszedł ją uwolnić” (I. Gargano). Ludzi takich cechuje niepokój, lęk, nerwowość, zamęt, brak wewnętrznej harmonii i ładu. Ich życie stało się martwe, zimne, otępiałe, puste. Izolują się od innych, a jednak „krzyczą nocami”. Ból, jaki zadają sobie i innym jest jedyną znaną im formą życia, krzykiem o akceptację i miłość.

Pytania do refleksji:

  • Czy nie stosujesz ostracyzmu wobec pewnych osób? Wobec kogo?
  • Co stanowi twój „grób”?
  • Czy masz skłonności do depresji i smutku? Jak sobie z nimi radzisz?
  • Czy nie ranisz siebie i nie zadajesz sobie bólu?
  • Co w tobie krzyczy, aby zostać wysłuchanym?
  • Jak oceniasz współczesne społeczeństwo? Jakie są jego największe bóle?
  • Czego najbardziej pragniesz od innych?

2. Gdy człowiek nieczysty przybiegł do Jezusa, oddał mu pokłon, upadając na ziemię. W ten sposób uznał, że stoi przed kimś potężnym, kto ma w sobie Boską moc. „Gest ten nie jest wyrazem postawy pełnej czci, lecz raczej podporządkowania się, wymuszonego przez przemożną władzę Jezusa. Sprzeczne ze sobą czyny tego człowieka (…) mogą świadczyć albo o panice i desperacji złego ducha, albo o wewnętrznym konflikcie dręczącym tego mężczyznę, nad którego głosem i osobowością panuje ktoś inny, lecz który sam pragnie wyzwolenia” (M. Healy).

Podobnie, jak to było podczas egzorcyzmu w synagodze w Kafarnaum (por. Mk 1,24), opętany Gerazeńczyk pyta z wściekłością: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!” (Mk 5,7). Zły duch wyznaje w Jezusie Syna Bożego. Nie świadczy to jednak o jego wierze. Stanowi raczej desperacką próbę podporządkowania Jezusa. Według starożytnej magii duchy wyższego rzędu mogły wypędzać niższe rangą. Tak postępuje duch, który opętał Gerazeńczyka. Wzywa Boga, by przeszkodził w działaniu Jezusowi. Ponadto oznajmia, że zna Jezusa i Jego moc. Sądzi, że znajomość imienia daje mu władzę nad Synem Bożym. Ironia polega na tym, że demon próbuje w imię Boga Najwyższego zdobyć kontrolę nad Synem Bożym.

To, co nie udało się to demonowi, osiągnął Jezus. On również zapytał demona o imię. Jest to jedyne miejsce, w którym Jezus posłużył się magią imienia. Poznając imię złego, zyskał nad nim władzę, zmusił go do działania.     Zły duch posłusznie odpowiedział: „Na imię mi Legion, bo nas jest wielu” (Mk 5,9). Okazało się, że chorego człowieka zamieszkiwał cały legion demonów. Rzymski legion liczył od czterech do sześciu tysięcy żołnierzy. Być może w ten sposób zły duch pragnął zaimponować Jezusowi. „Trudno nie zauważyć związku nazwy «Legion» ze stacjonującymi w Palestynie siłami okupacyjnymi. Demony mieszkające w opętanym zachowywały się tak jak najeźdźcy. Ich głównym celem było pozostanie tam, gdzie już raz udało im się wejść” (R. Ascough).

Jezus również potraktował Legion jak najeźdźcę. Rozkazał mu opuścić zajęty teren: „Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka” (Mk 5,8). „Jakby chciał powiedzieć: Dosyć tego! Nadszedł czas, w którym ludzkość nie może już podlegać tego rodzaju siłom i nie musi być już do niczego przez nie przymuszana” (I. Gargano).

Grecki tekst opisuje Jezusa, „który trudzi się, walczy niejako wręcz z człowiekiem” (I. Gargano). Jezus jednak odróżnia człowieka od demona, który go zamieszkuje. Wobec demona jest stanowczy. Natomiast wobec opętanego wyrozumiały, miłosierny, czuły, „niczym magnes, który ponownie scala rozpadającą się duszę” (A. Grün).

Pytania do refleksji:

  • Co sądzisz o magii?
  • Co cię zatruwa (od wewnątrz lub z zewnątrz)?
  • Jakie „ciemne siły” zniekształcają twoje myślenie?
  • Czy wierzysz, że Jezus może cię uzdrowić z twoich zniewoleń?
  • Czy odróżniasz człowieka od jego słabości, błędów, grzechów?

3. Legion demonów był świadomy swojej przegranej. Prosił więc Jezusa, by mógł zmienić teren zamieszkiwania. Zamiast Gerazeńczyka zaproponował świnie. Jak już wspomniano zwierzęta te były dla Żydów nieczyste. Kojarzyły im się z poganami. „W powszechnej mentalności Żydów poganin – a Rzymianin w szczególności – zawsze miał ręce splamione krwią wskutek przemocy. Zachowywał się jak świnia, zatem był nieczysty z definicji” (I. Gargano). Inaczej traktowali świnie poganie. Rzymianie na przykład cenili je, spożywali, a także składali bogom w ofierze. Dzik był nawet godłem X Legionu Freteńskiego stacjonującego w niedalekiej Syrii.

Jezus przystał na żądanie Legionu. Duchy nieczyste „weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze” (Mk 5,13). Zachowanie takie przypomina poglądy starożytnych. Sądzili oni, że duchy nieczyste są śmiertelne, a niektórzy nauczyciele twierdzili nawet, że boją się wody. Jezus dokonał więc unicestwienia mocy zła. Wygrał kolejną potyczkę z szatanem. Postąpił z nim jak Mojżesz z faraonem, topiąc w morzu armię egipską (Wj 14). „Poza tym fakt, że świń jest dwa tysiące, sugeruje pewne aluzje ekonomiczne, stąd mielibyśmy tutaj prawdziwą mieszankę nieczystości, przemocy, władzy, korzyści ekonomicznej, tak iż można by to wszystko rozumieć jako samą kwintesencję zła” (I. Gargano). Jezus jednak nie przejmuje się stratami ekonomicznymi. Dla Niego ważniejszy jest człowiek.

Cud, jakiego dokonał Jezus wywołał sensację. Pasterze uciekli. „Wyczuwszy, że mają do czynienia z Boską energią, wpadli w panikę, obawiając się, że będą musieli teraz umrzeć, ponieważ zobaczyli Boga” (I. Gargano). Jednak uciekając, rozgłosili niesłychaną wieść po całej okolicy. Wszyscy, którzy o niej usłyszeli, przyszli, by przekonać się osobiście. „Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach” (Mk 5,15). „Określenie «siedział» ma być wyrazem wytchnienia, którego doświadczył ten wcześniej oszalały człowiek, teraz pozostający w pokoju z sobą samym i z Bogiem. (…) Fakt, że ów mężczyzna ma na sobie ubranie, świadczy nie tylko o tym, iż jest on poczytalny i w pełni władz umysłowych, lecz również że w oczach Bożych został on przywrócony do stanu prawości. Teraz jest on w stanie jasno myśleć, czyli może nie tylko rozpoznać Jezusa, lecz także przyjąć w relacji z Nim odpowiednią postawę, jaką jest wdzięczność i oddanie” (M. Healy). Opętany odnalazł więc swoją wartość, wewnętrzną harmonię, pokój i wolność. Jezus przywrócił mu utraconą godność. Po raz kolejny objawił miłosierne  współczujące i czułe oblicze Boga.

Zadziwiająca jest natomiast reakcja mieszkańców Gerazy na cud Jezusa. Można by się spodziewać radości, zdziwienia i wychwalania Boga, jak to było w przypadku innych cudów. Tymczasem przerażeni „zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic” (Mk 5,17). Być może Gerazeńczycy uznali Jezusa za czarnoksiężnika. Poganie obawiali się, że ludzie posługujący się czarną magią mogą uczynić wiele zła. W tym przypadku była to strata stada świń. „Wolą, by życie toczyło się jak zwykle, bez jakichkolwiek zakłóceń ze strony Boga, które wprowadziłyby w nim zamieszanie” (M. Healy). Zapewne też oparli się na ludzkiej kalkulacji ekonomicznej, która niekoniecznie pokrywa się z ewangeliczną. Strata stada świń w takim przypadku jest nieproporcjonalnie wysoka w porównaniu z wartością i zdrowiem człowieka. W podobnie utylitarny sposób bywa oceniany pasterz, który mając sto owiec, pozostawia większość i poszukuje jednej zaginionej (por. Mt 18,12-14).

Jezus szanuje prośbę pogan, akceptuje odrzucenie, odchodzi z ich granic. „Zaskakujące jest, jak reaguje na opór Szatana i ludzi. Wobec oporu Szatana walczy i zwycięża, oporowi człowieka się nie opiera. Można by powiedzieć, iż jest On zarazem silny i słaby. Zarysowuje się już cień krzyża?” (B. Maggioni).

Zaskakująca jest także odpowiedź Jezusa udzielona uzdrowionemu. Gdy ten chciał dołączyć do grona uczniów Jezusa i naśladować Go, Nauczyciel odesłał go do swoich. Obdarzył go indywidualną misją, szczególnym powołaniem. Odtąd miał opowiadać współziomkom, co Bóg mu uczynił i korygować błędne wyobrażenia na temat Jezusa. Ukazywać Go jako nauczyciela i uzdrowiciela, nie zaś jako czarnoksiężnika. Gerazeńczyk został ustanowiony przez Jezusa pierwszym misjonarzem Dekapolu. „Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili” (Mk 5,20). Ten mały, pojedynczy człowiek doświadczył na sobie dobrodziejstwa, życzliwości i dobroci Boga i „musiał” dawać świadectwo. Było ono pierwszą iskrą rozpalającą serca pogańskich mieszkańców Dekapolu. Wszyscy, którzy je usłyszeli, byli zdumieni i zadziwieni. Słowo nowego ucznia Jezusa zaczęło w nich pracować. „Żywe świadectwo – oto tajna broń Jezusa, potężna metoda otwierania serc ludzkich na Jego nauczanie i dokonywane przezeń dzieła miłosierdzia” (M. Healy). „W ten sposób Jezus odszedł i nie odszedł. Nawet niedowiarstwo mieszkańców Gerazy nie było w stanie powstrzymać drogi Jego Słowa, które zwycięża ducha zła” (B. Maggioni).

Pytania do refleksji:

  • Kogo uważasz za nieczystego? Dlaczego?
  • Czy nie deizujesz (ubóstwiasz) zła i nie przeceniasz jego mocy?
  • Co sądzisz o postawie mieszkańców Gerazy wobec cudu Jezusa?
  • Która kalkulacja dominuje w twoim życiu: ekonomiczna czy ewangeliczna?
  • Ile wart jest dla ciebie drugi człowiek?
  • Jakie mogłoby być twoje świadectwo o Bogu działającym w twoim życiu?

Fragment książki “Bóg pełen miłości”, WAM 2024

Bóg pełen miłości | wydawnictwowam.pl

 

 

]]>
Twoją duszę przeniknie miecz https://jezuici.pl/2025/02/twoja-dusze-przeniknie-miecz/ Sun, 02 Feb 2025 11:16:23 +0000 https://jezuici.pl/?p=96296 W czasie pobytu Świętej Rodziny w świątyni pojawia się starzec Symeon. Jego imię znaczy „wysłuchany”; wywodzi się z hebrajskiego Szimon („Bóg wysłuchał”). Wiemy o nim niewiele, w Ewangeliach pojawia się tylko raz, właściwie na chwilę po to, by zgodnie ze swoim imieniem zaświadczyć, że Bóg wysłuchał i nawiedził swój lud, zsyłając na ziemię Mesjasza. Symeon […]]]>

W czasie pobytu Świętej Rodziny w świątyni pojawia się starzec Symeon. Jego imię znaczy „wysłuchany”; wywodzi się z hebrajskiego Szimon („Bóg wysłuchał”). Wiemy o nim niewiele, w Ewangeliach pojawia się tylko raz, właściwie na chwilę po to, by zgodnie ze swoim imieniem zaświadczyć, że Bóg wysłuchał i nawiedził swój lud, zsyłając na ziemię Mesjasza.

Symeon żył w cieniu świątyni jerozolimskiej,  służąc nieustannie Bogu. Nie był kapłanem, ale człowiekiem świeckim, bogatym w cnoty. Święty Łukasz charakteryzuje go w taki sposób: „Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego” (Łk 2,25-26). Symeon jest prawy, sprawiedliwy. Według żydowskiej terminologii to człowiek, który żyje zgodnie ze słowem Bożym, zachowuje ściśle przykazania, Torę, wypełnia wolę Bożą. Jest pobożny, uduchowiony. Żyje w bliskiej osobowej relacji z Bogiem. Przebywa w świątyni, modląc się i poszcząc.

To także człowiek oczekiwania. Nie jest zgorzkniałym starcem, wypominającym Bogu, że jego życie powoli gaśnie, a obietnice Boże się nie spełniają. Przeciwnie, trwa w postawie nadziei, gotowości, oczekiwania, otwartości, nieustannej świeżości. Oczekuje „pociechy Izraela”, czyli Mesjasza. „Codzienność, w której jest uwieziony, nie przeszkadza mu wpatrywać się w horyzont, wyczekiwać pocieszenia, objawienia chwały. Chociaż teraźniejszość pozbawiona jest słońca, on jest pewien, że brzask nadejdzie: Bóg przerwie swoje milczenie, ciemną noc rozjaśni światło, po zimie nadejdzie wiosna. Chociaż jest «w podeszłym wieku», jak Zachariasz, Elżbieta i Anna, promień nadziei i młodość ducha w nim nie zgasły” (G. Ravasi).

Symeon jest również prorokiem, napełnionym Duchem Świętym. W języku greckim określony jest On jako Paraklet. Ten wieloznaczny wyraz można również przetłumaczyć jako Pocieszyciel. Duch Święty pociesza i ożywia Symeona, czyni go otwartym, silnym, pełnym nadziei. Umacnia w obietnicy ujrzenia Zbawiciela.

Symeon, podobnie jak Maryja, Józef czy pasterze, należy do anawim, „ubogich Jahwe”. Jest cichy, pokorny, wyczekujący. Akceptuje swoje obecne położenie, a także całe życie, historię. Jego oparciem i pewnością jest Bóg, Jego dobroć i miłosierdzie. Swoją przyszłość i swój los składa w dłonie Opatrzności Bożej.

Symeon udał się do świątyni i dzięki natchnieniu Ducha Świętego wśród całej rzeszy pielgrzymów rozpoznał oczekiwanego Mesjasza i Jego ziemskich rodziców. Na jego prośbę Maryja przekazuje mu swoje Dziecko. Symeon błogosławi Boga za dzieło zbawienia, ale zapewne również winszuje „rodzicom wiary w to, że Pan dotrzyma swych obietnic. Chwali ich za to, że zaufali Bogu” (B. Martelet). Ten prosty i pokorny człowiek, pełen wiary i ufności, żył sprawiedliwie, zachowywał Prawo i tęsknił za Zbawicielem, dlatego Bóg zaspokoił jego największe pragnienie. Jego serce przepełnione radością ze spotkania z Jezusem i ogromną miłością, pragnie pozostać już w wiecznej kontemplacji Boga. Gdy trzyma w swoich ramionach Dziecko, jest świadomy, że w ten sposób „obejmuje własną przyszłość. Raduje się, bo widzi przedłużenie, kontynuację swego życia. Ufał i wierzył: teraz jego nadzieja zaczyna się urzeczywistniać, jest maleńka jak dziecko, ale pełna obietnic” (C.M. Martini). Starzec Symeon reprezentuje Stary Testament, Jezus zapoczątkowuje Nowy. Scena ta ma w sobie coś bardzo głęboko ludzkiego. Tchnie nadzieją, radością. Człowiek cieszy się, gdy widzi, że inni podejmą jego dzieło. Rodzice cieszą się swym potomstwem. Dziadkowie – wnukami. Mistrz cieszy się, gdy uczeń podejmuje jego myśl. Mimo schyłku życia, mimo przemijania istnieje odrodzenie, przedłużenie życia i myśli w innych, istnieje ludzka nadzieja.

Trzymając w rękach Jezusa, Symeon błogosławi Boga. „W tym przypadku trzeba być precyzyjnym: to Bóg błogosławi, nigdy człowiek. Możemy jedynie dziękować Bogu za otrzymane od Niego dary, ale to nie my błogosławimy, raczej jesteśmy tymi, którzy otrzymują błogosławieństwo” (I. Gargano). Człowiek może być jedynie pośrednikiem, przekazicielem Bożego błogosławieństwa, jak na przykład Abraham (Rdz 12,3) czy Jezus jako człowiek (J 1,16). W takim przypadku następuje pewien rodzaj „przelania”: „błogosławieństwo Jezusa – Tego, który sam jest błogosławieństwem Ojca – przenosi się, przelewa na wszystkie członki Jego ciała, dlatego wszyscy jesteśmy w stanie udzielać błogosławieństw – nie dlatego, że my jesteśmy ich źródłem, ale ponieważ jesteśmy kanałami tego błogosławieństwa” (I. Gargano).

Radość Symeona wybucha prostą, przepiękną modlitwą, która już od czasów starożytnych stanowi wieczorną modlitwę Liturgii Godzin: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29-32). Kantyk Symeona jest zbudowany na przepowiedniach proroka Izajasza (Iz 40,5; 49,6; 62,2).

Symeon raduje się z bliskości Zbawiciela, którego ujrzał własnymi oczami i dotknął własnym rękami (por. 1 J 1,1). W jego słowach pobrzmiewa zwięzła teologia osoby Jezusa. Symeon odwołuje się do pieśni o Słudze Jahwe (Iz 42,4; 49,6). Ukazuje uniwersalną misję Jezusa. Jest On „chwałą ludu Izraela”. Jednak Jego przyjście nie ogranicza się do Narodu Wybranego. Jezus jest również „światłem dla pogan”, Jego misją jest przyprowadzenie wszystkich ludów do prawdziwego Boga.

Hymn zawiera także pragnienie odejścia do Ojca. Stanowi „niemal akt pogodnej rezygnacji, łagodnego oddania, podstawowego zaufania, wypowiedziany przez człowieka, który czuje, że nadszedł dla niego zmierzch – pełen światła, nie budzi więc lęku” (G. Ravasi). „Jest jak sługa, który prosi Pana o zwolnienie z życia fizycznego, ponieważ skoncentrował się całkowicie na życiu prawdziwym. W tym sensie możemy brać ten tekst jako  – w całym tego znaczeniu – tekst naszych starców, którzy przygotowują się na przejście śmierci. Symeon ogląda Boga. To doświadczenie jest tak silne, głębokie, cudowne i intensywne, że pragnie je utrwalić. Chce już odejść, by móc kontemplować Boga w wieczności. „«Panie, to mi wystarczy! To jest wszystko, czego oczekiwałem. Moje serce jest przepełnione, wszystkie moje pragnienia się zrealizowały». Oczekiwanie przechodzi w kontemplację zbawienia” (C.M. Martini). Symeon jest więc mistykiem, który doświadcza przeżyć duchowych u schyłku swego życia. Swoje curriculum vitae mógłby zakończyć jak święty Paweł: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4,7-8).

Słowa Symeona wywołały zdziwienie u Maryi i Józefa. W Ewangelii Łukasza jest to typowa reakcja na cuda. Zastanawia jednak postawa Maryi; wszak anioł Gabriel poinstruował Ją dokładnie o posłannictwie Jezusa. Być może powodem Jej zdziwienia było niezwykłe zachowanie Symeona i Jego słowa, które mogły być objawione tylko przez Boga. „Zresztą i Ona po raz pierwszy usłyszała, że Syn Jej będzie światłością dla pogan” (K. Romaniuk).

Podczas gdy Maryja i Józef trwali w zadziwieniu, Symeon ich błogosławił, a następnie wypowiedział prorocze słowa: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34). Ukochane Dziecko Maryi, które trzyma starzec w swoich ramionach, nie będzie wolne od cierpień i odrzucenia. Jezus zostanie odrzucony przez starszyznę, kapłanów, uczonych, a więc przez żydowską elitę społeczną. Zostanie odsunięty od wszystkiego, co ludzkie, pozbawiony prestiżu, zniesławiony, przekreślony w swoim człowieczeństwie i życiu publicznym. Będzie zmiażdżony cierpieniem. Jego misja zostanie przerwana, będzie wyeliminowany z życia. Stanie się straszliwym zgorszeniem. Będzie znakiem sprzeciwu w ciągu całej historii. Papież Benedykt XVI komentuje: „Nie mówimy tu o przyszłości. Wiemy wszyscy, jak bardzo Chrystus jest dzisiaj znakiem sprzeciwu, koniec końców, zwracającym się przeciw samemu Bogu. Ciągle na nowo Boga postrzega się jako granicę wolności, granicę, którą trzeba usunąć, po to by człowiek mógł być całkowicie sobą. Bóg ze swą prawdą przeciwstawia się różnorakim kłamstwom człowieka, jego egoizmowi i jego pysze. Bóg jest miłością. Miłość może być również znienawidzona tam, gdzie domaga się wyjścia z siebie samego, po to, by wznieść się ponad siebie. Zbawienie nie jest wellness, zanurzeniem się w samozadowoleniu, lecz jest wyzwoleniem z zasklepienia we własnym «ja». Ceną za to wyzwolenie jest cierpienie Krzyża. Prorocza zapowiedź światła i słowa o Krzyżu idą w parze”.

Cierpienie Jezusa i sprzeciw wobec Niego wiąże się z upadkiem i powstaniem „wielu w Izraelu”. Dla jednych będzie kamieniem węgielnym, ratunkiem i umocnieniem, jednak „dla większości będzie kamieniem obrazy, o który się potkną (zob. Rz 9,27.32-33; 11,5.7). (…) Jego przyjęcie zaś lub odrzucenie będzie znakiem akceptacji lub odrzuceniem Boga” (P. Gadenz).

W odrzuceniu, cierpieniu i krzyżu Jezusa będą mieć udział jego uczniowie (Dz 28,22), szczególnie zaś Jego Matka: „Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35). Wraz z Synem przejdzie drogę krzyżową i wraz z Nim będzie przeżywać kryzys, opuszczenie, wzgardę i śmierć, stojąc w bolesnej kontemplacji pod krzyżem (J 19,25-27). Miecz, który przeszyje Jej duszę, oznacza również trudny dla Maryi proces wyobcowania od swego Syna. Oznacza posłuszeństwo Bogu do końca i przekraczanie naturalnych biologicznych więzi rodzinnych. Maryja fizycznie utraci Jezusa, ale odzyska Go na nowo żyjącego w Kościele. Tracąc, odzyska Go w wierze. „Chrystusowe prawo miecza jest paradoksalne: tracenie, aby odzyskać; całkowite ubóstwo, aby wszystko posiadać; oddanie się w wierze, aby zostać całkowicie nasyconym, pocieszonym, zbawionym” (G. Ravasi). „Od Maryi możemy się uczyć autentycznego współcierpienia, całkowicie wolnego od sentymentalizmu, w przyjmowaniu cierpienia drugiego jako swego własnego” (Benedykt XVI).

Cierpienie Maryi nie skończyło się pod krzyżem ani w chwili wniebowzięcia. Ono trwa przez całą historię. „Nadal poprzez wieki uczestniczy w losach całej ludzkości wezwanej do przyjęcia Chrystusa. Przyczyną Jej cierpienia są powtarzające się poprzez wieki akty bluźnierczego wręcz niekiedy odtrącania Zbawiciela i gardzenie możliwością osiągniecia w Nim zbawienia wiecznego. Jej cierpienie jest też cierpieniem matki patrzącej na swe duchowe dzieci, które dobrowolnie staczają się w przepaść i gubią same siebie, podczas gdy Ona nie może temu zapobiec” (F. Mickiewicz).

Pytania do refleksji:

  • Które cechy Symeona są ci bliskie?
  • W czym wyraża się twoja sprawiedliwość?
  • Z czym wiążesz swe nadzieje i marzenia?
  • Czy odczuwasz w swoim życiu obecność Parakleta?
  • Czy mógłbyś zaliczyć siebie do „ubogich Pana”?
  • W kim (czym) widziałbyś przedłużenie siebie, twojego życia na ziemi?
  • Jakie są twoje najgłębsze tęsknoty?
  • Czy dostąpiłeś już łaski otwarcia oczu?
  • Czy mógłbyś powtórzyć za Symeonem:Teraz mogę odejść, bo moje oczy ujrzały Twoje światło”?
  • W czym wyraża się twój sprzeciw wobec Boga?
  • Może sądzisz, że Bóg stanowi granicę twojej wolności?
  • Jaki „miecz przenika” twoją duszę?
  • Czy potrafisz współcierpieć? Kiedy szczególnie?

W progach świątynnych powitała Jezusa inna pobożna osoba, Anna. Prorokini Anna występuje w parze ze starcem Symeonem, stanowiąc paralelę do Maryi i Józefa. Święty Łukasz,  Ewangelista kobiecej czułości i delikatności,  wprowadza na karty swojej Ewangelii wiele kobiet, o których milczą inni. W ten sposób podkreśla, równość mężczyzn i kobiet przed Bogiem oraz fakt, że dobra nowina jest skierowana do wszystkich. W przeciwieństwie do innych kobiet Nowego Testamentu, Annie poświęca długi opis: „Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem, i pozostała wdową. Liczyła już sobie osiemdziesiąt cztery lata. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 2,36-37).

Imię Anna oznacza łaskę Bożą. Nosiła je matka Samuela (por. 1 Sm 1-2) oraz matka Maryi, czyli babcia Jezusa. Znamy również pochodzenie Anny (w przeciwieństwie do Maryi!). Była córką Fanuela. W języku hebrajskim imię to oznacza „oblicze Boga” i jest znakiem błogosławieństwa i szczęścia (por. Lb 6,24-26). Anna pochodziła z pokolenia Asera, a Aser oznacza „szczęście”, „szczęśliwość”. Rodowód Anny wskazuje, że jest kobietą szczęśliwą, pobłogosławioną przez Boga, napełnioną radością i pokojem. Zdrowa rodzina i właściwe  wychowanie rodzinne i religijne ukształtowało w niej dojrzałą, głęboką i szlachetną kobietę.

Anna jest prorokinią. Kontynuuje starotestamentalny nurt kobiet, które zostały obdarzone szczególną intuicją i wyczuleniem na słowo Boga. Jako prorokini spędzała w świątyni wiele czasu, modląc się i poszcząc. Liturgia żydowska znała jeden post wyznaczony na Dzień Ekspiacji (Kpł 16, 29nn). Izraelici pościli jednak dwa razy w tygodniu: w poniedziałki i czwartki. W sytuacjach wyjątkowych, na przykład klęsk, by uprosić u Boga pomoc, ogłaszano oficjalne dni postne. Żydzi traktowali post zasadniczo jako modlitwę błagalną do Boga oraz jako zadośćuczynienie i pokutę. Dla Anny post był stałą praktyką, którą łączyła z modlitwą, miłością i przebywaniem w bliskości Boga. Jest pierwszą uczennicą Jezusa, podobnie jak apostołowie, którzy po zmartwychwstaniu swego Mistrza „stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga” (Łk 24,53).

Anna jest wdową. W czasach biblijnych Starego Testamentu nie był to powód do chluby. Długie życie i liczne potomstwo były wyrazem Bożego błogosławieństwa, a kobietę ceniono tylko wówczas, gdy rodziła dzieci. Kobieta niezamężna, a więc bezdzietna była przedmiotem szyderstw. Wdowieństwo uważano za nieszczęście i hańbę (Iz 4,1) i stawiano na równi ze statusem sierot, cudzoziemców i ubogich, czyli osób wymagających szczególnej opieki i troski, również ze strony prawa. Pomimo tych niedogodności i cierpienia Anna w sposób świadomy zrezygnowała z ponownego wyjścia za mąż, by służyć Bogu.

Anna według interpretacji egzegetów dożyła 105 lat: czternaście przed zamążpójściem, siedem w małżeństwie i osiemdziesiąt cztery w stanie wdowieństwa; podobnie jak starotestamentowa Judyta (Jdt 16,22nn). Jest więc nową „Judytą”, czyli „Żydówką”. Jako Żydówka i chrześcijanka była wzorem do naśladowania nie tylko dla wdów, ale również dla diakonis wczesnochrześcijańskich. Świadczy o tym fakt, iż imię Anny wymieniano w prefacji konsekracyjnej diakonis. Anna stanowi wzór starości przepełnionej radością, wdzięcznością, pokojem i pogodą ducha. „Jej 84 lata nie uciekły jak piasek przez palce. Jej życie nie składa się tylko ze wspomnień podobnych liściom unoszącym się na jeziorze śmierci. Łukasz portretuje ją jako pogodną, modlącą się kobietę, «ubogą Pana». (…) Wobec świata, w którym jest coraz więcej pustki, gorączkowego poszukiwania sztucznej sytości, szalonego oszołomienia, przewrotności, Anna wyrasta jako znak prawdziwego pokoju, radości i pełni” (G. Ravasi).

Anna, podobnie jak Symeon natchniona Duchem Świętym, przyszła do świątyni, gdy Maryja z Józefem wnosili Jezusa: „Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem” (Łk 2,38). Dzięki życiu w bliskości Boga Anna rozpoznała w Jezusie nadzieję Izraela. „Zwyczaj koncentrowania się na tym, co najważniejsze, wraz z wynikającym z tego uwolnieniem się od wszystkiego, co zbyteczne i co może stanowić wyłącznie doczesny punkt oparcia, wyostrza wzrok serca i pozwala osobom całkowicie zawładniętym proroctwem i słowem Boga rozpoznać w Jezusie Zbawiciela świata” (I. Gargano). Anna, obok pasterzy, należy do pierwszych misjonarzy, ewangelistów. Jako pierwsza w Jerozolimie rozgłaszała orędzie o narodzinach upragnionego Zbawiciela.

Spotkanie Świętej Rodziny z Anną kończy ich pobyt w Świętym Mieście. Maryja zapewne przeżywała mieszane uczucia. Jej radość z oczyszczenia i ofiarowania Jezusa Bogu została zakłócona przez tajemnicze przepowiednie Symeona. Pojawił się cień krzyża i bolesna rana serca. Balsamem na duszę były słowa Anny. „Mimo przepowiedzianego cierpienia, które przyniesie przyszłość, radość Maryi i Józefa była wielka. Jezus został rozpoznany w świątyni jerozolimskiej, w samym sercu świętego miasta, przez ludzi, którzy – jak się wydawało – nie powinni o Nim nic wiedzieć. Chociaż nie zamierzali prowadzić rozmowy, Maryja i Józef czuli, że otaczają ich serca pełne miłości do Dzieciątka, które właśnie przedstawili Panu. Zapewne miały miejsce i inne spotkania, inne odkrycia prawdy o Jezusie, tak w Jerozolimie, jak i w Betlejem” (B. Martelet).

Georgette Blaquière podkreśla jeszcze jeden wymiar wydarzeń związanych z pierwszym pobytem Jezusa w Jerozolimie. Wskazuje na Maryję jako „strażniczkę Światła”: „Była to nieodzowna służba kobiet żydowskich, które wprowadzały rodzinę w uroczystość szabatu, wnosząc światło i błogosławiąc nim. Ale tu chodzi o coś więcej niż zwykłą lampę oliwną, w której oliwa szybko mogłaby się wypalić. Maryja, córka Izraela, niesie prawdziwe Światło dla uczczenia Dnia Boga w samym sercu Świątyni Jerozolimskiej. W takiej chwili widzę i kontempluję w Maryi wybranie Ludu Bożego Izraela przynoszącego światu Jezusa, nierozpoznanego w pełni jako Mesjasza, lecz przyjętego przez «strażników jutrzenki» – proroków, ubogich, grzeszników i dzieci. Wybawiciel Izraela wstępuje do swojej Świątyni jako zwycięski Król chwały”. Czyż ta tajemnica nie przenika nasze polskie święto Matki Bożej Gromnicznej?

Pytania do refleksji:

  • Jak często przebywasz w świątyni? I co w niej czynisz?
  • W jaki sposób przeżywasz liturgię?
  • Jak wygląda twoja praktyka postna?
  • W jaki sposób chwalisz Boga, czcisz Go i służysz Mu?
  • Jaki jest twój stosunek do stanu wdowieństwa?
  • Czy odkrywasz wartość i piękno bycia wdową (wdowcem), „która służy Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 1,37)?
  • Czy znasz osoby starsze (i stare), które są dla ciebie źródłem mądrości życiowej i duchowej, które pragniesz naśladować?
  • Czy godzisz się na czas bierności, przemijania, zejścia na dalszy plan?
  • Jak przeżywasz własne starzenie się i starość?
  • Jaką dobrą nowinę głosisz swoim słowem i życiem?
  • Jak rozumiesz i przeżywasz święto Matki Bożej Gromnicznej?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

]]>