Archiwa: Grzegorz Ginter SJ - blog | Jezuici.pl https://jezuici.pl/tematy/blogi/grzegorz-ginter-sj-blog/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Fri, 26 Apr 2024 13:21:19 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Archiwa: Grzegorz Ginter SJ - blog | Jezuici.pl https://jezuici.pl/tematy/blogi/grzegorz-ginter-sj-blog/ 32 32 Sens życia – Ojciec (podcast) https://jezuici.pl/2024/04/sens-zycia-ojciec-podcast/ Fri, 26 Apr 2024 13:14:44 +0000 https://jezuici.pl/?p=90252 Za czym najbardziej tęsknimy w życiu? Czego szukamy najbardziej w głębi siebie? Jaka jest jedyna droga, by dojść do celu? Podcast „Słowo przy-kazane”: Sens życia – Ojciec. Ilustracja: Thomas Quine (flickr.com)  ]]>

Za czym najbardziej tęsknimy w życiu? Czego szukamy najbardziej w głębi siebie? Jaka jest jedyna droga, by dojść do celu? Podcast „Słowo przy-kazane”: Sens życia – Ojciec.

Ilustracja: Thomas Quine (flickr.com)

 

]]>
Dom https://jezuici.pl/2017/10/dom/ Sun, 29 Oct 2017 09:59:03 +0000 https://jezuici.pl/?p=40973 Zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu… Łk 19, 1-10 Dom… z tym słowem mamy wiele skojarzeń. Uświadomiłem sobie, że ono w jakimś sensie jest synonimem miłości. Bo nawet, gdy w naszym rodzinnym domu sytuacja nie wyglądała, albo nie wygląda najlepiej, to zawsze tęsknimy za lepszym i mamy wyobrażenie tego, jak ten lepszy […]]]>

Zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu… Łk 19, 1-10

Dom… z tym słowem mamy wiele skojarzeń. Uświadomiłem sobie, że ono w jakimś sensie jest synonimem miłości. Bo nawet, gdy w naszym rodzinnym domu sytuacja nie wyglądała, albo nie wygląda najlepiej, to zawsze tęsknimy za lepszym i mamy wyobrażenie tego, jak ten lepszy miałby wyglądać. I wcale nie chodzi o jego położenie, rozkład pomieszczeń czy umeblowanie. Chodzi o relacje, które są utkane z miłości. Gdy tego brakuje, wszystko inne niewiele znaczy.

Zacheusz włazi na drzewo, bo to daje mu poczucie panowania nad sytuacją. Może na wszystko spojrzeć z góry, z pewnego dystansu, który jednak jest czymś negatywnym – dystans, który nie tworzy bliskości, który ocenia z pozycji wyższego, w którym może być tylko niezaangażowanym obserwatorem rzeczywistości. Miłość tymczasem wymaga zaangażowania, bliskości, patrzenia w oczy.

Jezus pragnie, by Zacheusz, którym i ja jestem, zszedł z drzewa, ze swojej wygodnej, zdystansowanej i niezaangażowanej pozycji. Bo ON chce zatrzymać się w moim DOMU. Zacheusz zszedł prędko i przyjął Go rozradowany. A potem zaczyna rozdawać swoje bogactwa. Zobaczyłem, że to coś odwrotnego do bogatego młodzieńca. Tamten też miał wiele posiadłości, ale również przestrzegał „wszystkiego”. A jednak czegoś mu było brak. I odszedł zasmucony od Jezusa, kiedy Ten go zaprosił do porzucenia wszystkiego na rzecz Niego – jedynego i prawdziwego Boga. Zacheusz zaś był bogaty i miał wszystko i nagle – jakby sam z siebie – zaczyna to bogactwo rozdawać, pozbywać się Go. Przecież Jezus mu tego nie kazał robić? Może zrozumiał, pojął i mocno odczuł, że oto do Jego domu przyszedł ten, który jest WSZYSTKIM, może więc wszystko inne zostawić.

Jezus wraca do słowa dom. Zbawienie stało się udziałem – nie mówi, że Zacheusza, tylko Jego domu. Uświadomiłem sobie, że tym domem ja jestem. Bóg chce we mnie zamieszkać, chce wejść do domu, czyli w głęboką relację ze mną, relację utkaną z miłości. Do tego potrzebuję i bardzo chcę rozdać mój majątek: moje racje, nieuzasadnione pretensje, chore oczekiwania, nadmierne ambicje, wszystkowiedzę, narzekania, osądzania i potępiania bliźnich… wszystko, co wydawało się moim „bogactwem”, tyle tylko, że czyniły mój dom pustym, zimnym, bezdusznym, bez miłości…

Panie Jezu, wypełnij mój dom sobą. W pełni, całkowicie. A wtedy będę zanurzony w Miłość, czyli WSZYSTKO.

]]>
Bliskość https://jezuici.pl/2017/10/bliskosc/ Wed, 18 Oct 2017 18:16:03 +0000 https://jezuici.pl/?p=40725 Św. Paweł dzisiaj mówi o doświadczeniu bycia opuszczonym, zostawionym, a nawet o wyrządzonej mu krzywdzie (2 Tm 4, 9-17a). Wyraża swoistą skargę i pragnie, by Tymoteusz pospieszył się i przybył. Potrzebuje bliskości wobec tego wszystkiego, co go spotyka. Mówi potem, że tylko Pan stanął przy Nim. Bóg okazał Mu swoją bliskość i wzmocnił go. Nie […]]]>

Św. Paweł dzisiaj mówi o doświadczeniu bycia opuszczonym, zostawionym, a nawet o wyrządzonej mu krzywdzie (2 Tm 4, 9-17a). Wyraża swoistą skargę i pragnie, by Tymoteusz pospieszył się i przybył. Potrzebuje bliskości wobec tego wszystkiego, co go spotyka.

Mówi potem, że tylko Pan stanął przy Nim. Bóg okazał Mu swoją bliskość i wzmocnił go. Nie rozwiązał jego problemów, nie zabrał kłód spod nóg, nie uczynił życia lżejszym, lecz wzmocnił go. Kiedy Paweł doświadczył Jezusowej bliskości, troski, czułości – to jak w prawdziwej przyjaźni – został wzmocniony, by mógł dalej działać i robić swoje: głosić Ewangelię.

Dziś święto Łukasza, ewangelisty. Czym jest Ewangelia? Określiłbym ją krótko: to historia Boga, który pragnie głębokiej bliskości z człowiekiem i czyni wszystko, by do tej bliskości doszło. Nie czym innym jest wysłanie innych 72 uczniów (Łk 10, 1-9). Mają iść i przynosić pokój, mają również głosić „przybliżyło się Królestwo Boże”. Przybliża się Bóg, który nie przychodzi, by potępić, nakazywać, moralizować czy przemocą wymusić posłuch. Przychodzi, by stać się Bogiem bliskim, kochającym, czułym. Bogiem, który wzrusza się moim losem, moją nędzą, poranieniem przez grzech. Wzrusza się do głębi moją nieporadnością w relacjach, moją niemocą duchową, moim zakręceniem na sobie samym. Wzrusza się do głębi i przez bliskość, do której mnie zaprasza, przyzywa, nęci… głęboko pragnie mnie uleczyć. Jak syna marnotrawnego, jak poranionego przez zbójców, jak kobietę cudzołożną i tylu innych…

Kochać to być blisko. To przyjmować bliskość i obdarowywać nią innych. Bliskość leczy serce. Pragnę, Panie, bliskości. Przyjmować i ofiarowywać.

]]>
Dom z miłości https://jezuici.pl/2017/09/dom-z-milosci/ Thu, 28 Sep 2017 17:49:35 +0000 https://jezuici.pl/?p=39798 Czy to jest czas stosowny dla was, byście spoczywali w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Ag 1, 1-8 Pan przez proroka wypomina ludowi, że dba o swój święty spokój, a w ogóle nie interesuje ich los domu Bożego. Wpadli w stan świętego spokoju, który jest ułudą. Z drugiej strony dzisiejszej sceny […]]]>

Czy to jest czas stosowny dla was, byście spoczywali w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Ag 1, 1-8

Pan przez proroka wypomina ludowi, że dba o swój święty spokój, a w ogóle nie interesuje ich los domu Bożego. Wpadli w stan świętego spokoju, który jest ułudą.

Z drugiej strony dzisiejszej sceny jest Herod, który z kolei jest zaniepokojony tym, co się dzieje wokół Jezusa (Łk 9, 7-9). Tam święty spokój, tutaj niepokój…

A pomiędzy nimi jest prawdziwy pokój serca, który przychodzi pośród codziennych przeciwności. Pokój, który bierze się z głębokiej świadomości, iż moje życie jest w ręku Boga, który jest większy od wszystkich. Co może mi się stać? Co mi zagrozi? Choćby mi życie miano odebrać…

Wyjdźcie w góry i sprowadźcie drewno, a budujcie ten dom… mówi dalej Bóg. Zaangażuj się, weź życie w swoje ręce i buduj Bogu dom. To Twoje serce, nic innego. To Twoje życie. Sprowadź drewno, czyli budulec owego domu. Zaangażuj się więc i kochaj – miłość to jedyny materiał budowlany tego domu i całego Twego życia. Nie ma innego, nie ma lepszego.

Nie trwać w marazmie świętego spokoju. Ani nie niepokoić się Herodowym lękiem. Niech ogarnie Cię pokój Tego, który w Twoim sercu buduje dom z miłości. Zaangażuj się. Pójdź za Nim.

]]>
Uległość https://jezuici.pl/2017/09/uleglosc/ Thu, 21 Sep 2017 17:04:32 +0000 https://jezuici.pl/?p=39679 Gdy Jezus siedział w domu za stołem… Mt 9, 9-13 Spojrzenie Jezusa ma moc ruszyć mnie z miejsca, w którym jestem (lub tkwię), ma moc sprawić, że wstanę i pójdę za Nim. Jego spojrzenie dotyka mnie, delikatnie muska, pozwala mi doświadczyć bliskości i przyjęcia. Nikt inny takiego nie ma. Zawsze miałem wyobrażenie, że po tym spojrzeniu […]]]>

Gdy Jezus siedział w domu za stołem… Mt 9, 9-13

Spojrzenie Jezusa ma moc ruszyć mnie z miejsca, w którym jestem (lub tkwię), ma moc sprawić, że wstanę i pójdę za Nim. Jego spojrzenie dotyka mnie, delikatnie muska, pozwala mi doświadczyć bliskości i przyjęcia. Nikt inny takiego nie ma.

Zawsze miałem wyobrażenie, że po tym spojrzeniu na Mateusza, Jezus idzie do niego do domu, gdzie jest już wielu celników i grzeszników. Ale nie doczytałem. Tekst mówi, że to Jezus siedział za stołem, a owi celnicy i grzesznicy do niego przychodzili. Pomyślałem: dlaczego? Bo spojrzenie Jezusa w bardzo jasny sposób emituje komunikat: „PRZYJMUJĘ CIĘ  z Twoją słabością, grzechem, lękiem; kocham Cię, kocham Twoje istnienie”.

To prowadzi do otwartości i uległości wobec Jezusa. Oni siadali wraz z Jezusem i Jego uczniami do wspólnego stołu, nie byli wykluczeni, bo Bóg nie potrafi wykluczać. Ta wspólnota ich przyjmowała i przemieniała. Tak sobie to wyobrażam i tak doświadczam tego w sercu.

Tymczasem postawa czy komunikat: „powinieneś się zmienić” albo „musisz coś ze sobą zrobić”, wypowiedziany bez tego pierwotnego miłosierdzia, bez przyjęcia człowieka jako istoty chcianej i kochanej przez Boga, jest wyrażeniem pełnym nacisku, wywierania presji, czasem nawet wręcz ataku bliźniego, co zawsze prowadzi do usztywnienia w relacji, napięcia i dystansu. Oj, zdarzały się w moim życiu takie komunikaty, nieprzyjemne, szorstkie, próbujące coś wymusić. Żałując tego wiem, że nie prowadzi to do posłuszeństwa Bogu, do uległości Jemu i pragnieniu zmiany, do łagodności względem siebie i innych.

Pragnę być uległy Jezusowi i naśladować Go w łagodności i cierpliwości wobec ludzi. Tylko taka postawa prowadzi bliźnich do Boga, do uległości Jemu. Bo Jezus nigdy nie patrzy na mnie z góry, lecz zawsze siada ze mną, grzesznikiem i celnikiem, za stołem i patrzy mi prosto w oczy. Tego wzroku nie da się zapomnieć, nie da się pomylić. Patrząc Mu w oczy mogę bez lęku mówić o moich słabościach, grzechach, upadkach, o moim „nieudanym” życiu, które On może wtedy wziąć w posiadanie. Obym stawał się Mu uległy…

]]>
Życie cieknące po brodzie https://jezuici.pl/2017/09/zycie-cieknace-brodzie/ Wed, 20 Sep 2017 16:45:00 +0000 https://jezuici.pl/?p=39646 Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. Łk 7, 31-35 Jezus zaprosił mnie dzisiaj do odkrycia w sobie, zdemaskowania takiego wewnętrznego malkontenta, któremu nic nie pasuje. Jego ulubione powiedzenia to: nie da się, nie opłaca się, nie warto, za trudne, szkoda czasu… Zawsze coś. Zawsze coś […]]]>

Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. Łk 7, 31-35

Jezus zaprosił mnie dzisiaj do odkrycia w sobie, zdemaskowania takiego wewnętrznego malkontenta, któremu nic nie pasuje. Jego ulubione powiedzenia to: nie da się, nie opłaca się, nie warto, za trudne, szkoda czasu… Zawsze coś. Zawsze coś nie pasuje, zawsze źle. Świeci słońce – źle, bo razi i za gorąco, pada deszcz – źle, bo zimno i mokro. Wszystko jest nie tak, nie na teraz, i nawet bez sensu.

Tacy byli współcześni Jezusowi, szczególnie elity: faryzeusze, uczeni w Prawie, starszyzna. Obserwowali z daleka Jana Chrzciciela, ale nie dali się ochrzcić, nie przyjęli nawrócenia. Obserwowali Jezusa (a czasem nawet chodzili za Nim i śledzili Go) i choć widzieli znaki i cuda, słyszeli słowa pełne mocy – zostali na swojej pozycji, mocno obronnej, mocno okopanej, mocno zamkniętej i „nieprzemakalnej”.

To samo grozi każdemu. Mi szczególnie. Poczułem się dziś zaproszony do demaskowania w moim sercu tego, co nie pozwala mi jeść i pić, a więc smakować życie. Zdemaskować to, co blokuje we mnie przepływ życia, wrażliwości, czucia. Jezus jest nazwany żarłokiem i pijakiem, to znaczy że tak bardzo smakuje życie, że aż Mu po brodzie cieknie. To Człowiek, który przeżywa życie całym sobą i o jego pięknie, o Bożym zamyśle wobec życia opowiada pełną piersią. Tak bardzo smakuje życie, tak bardzo się w nim zanurza, że mniemają, iż jest przyjacielem grzeszników i celników. Rzeczywiście staje się przyjacielem celników i grzeszników, jednak nie przez obżarstwo i pijaństwo, lecz przez pełnię życia, które objawia się w Miłosierdziu.

Wstań z kanapy. Nie dystansuj się od siebie i ludzi. Ani od Boga, którego możesz znaleźć we wszystkich rzeczach i osobach. Smakuj życie tak bardzo, żeby Ci ciekło po brodzie. Zaangażuj się, ile tylko zdołasz. Bo to byłby niebywały komplement zostać nazwany żarłokiem i pijakiem – jak Jezus.

]]>
Ożywiający dotyk https://jezuici.pl/2017/09/ozywiajacy-dotyk/ Tue, 19 Sep 2017 16:33:46 +0000 https://jezuici.pl/?p=39626 Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. Łk 7, 11-17 Zmarłym, i to już za życia, można być na wiele sposobów. Jakiekolwiek nie byłyby powody owej „śmierci”, jedno jest pewne – samemu nie można powstać. Młodzieniec z Nain został wskrzeszony przez Jezusa – ręka dotyka mar, a Słowo dotyka serca. Pan do dzisiaj czyni takie cuda […]]]>

Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. Łk 7, 11-17

Zmarłym, i to już za życia, można być na wiele sposobów. Jakiekolwiek nie byłyby powody owej „śmierci”, jedno jest pewne – samemu nie można powstać. Młodzieniec z Nain został wskrzeszony przez Jezusa – ręka dotyka mar, a Słowo dotyka serca. Pan do dzisiaj czyni takie cuda przez bliźnich, których stawia na naszej drodze.

Wczułem się dziś na moment w Jezusa. Wskrzeszenie młodzieńca to inicjatywa Jezusa. Młodzieniec z racji swego stanu nie był w stanie zatroszczyć się o siebie, matka i spory tłum również. Nikt Jezusa o nic nie prosi. W Jezusie wzbudza się litość, kiedy widzi kondukt pogrzebowy. Nie boi się dotknąć tego, co umarłe i wypowiada słowa ożywiające. Widzieć rzeczywistość, pozwolić, by ona mnie dotknęła i pobudziła miłosierdzie a potem działać. Miłosierdzie, które objawia się w czynach. Dotknięcie, które wzbudza dotknięcie. Być podobnym do Jezusa w Jego sposobie widzenia rzeczywistości i działania. Tak, tego pragnę.

Zawsze zadziwiają mnie czynności, jakie robią powtórnie ożywieni – młodzieniec zaczyna mówić. Trochę tak, jakby umarł z braku… komunikacji. Jakby nikt nie dał mu wcześniej szansy wypowiedzenia siebie, tego co czuje, przeżywa, co dla niego ważne. Wczułem się również i w jego sytuację. Można podjąć decyzję, by zamilknąć, by nie komunikować. Tymczasem miłość polega na komunikowaniu siebie – jak powiada św. Ignacy. Młodzieniec zaczyna mówić, czyli kochać. A potem Jezus oddaje go jego matce. Po co było to pisać? Bo może jej syn nie należał do niej? Może to druga przyczyna jego śmierci? Nie wiem, jak bardzo młody był to człowiek, może prawie dziecko… bez więzi z matką dziecko umiera. Moje wewnętrzne dziecko również umrze bez więzi. Brakuje wtedy pokarmu, czułości, poczucia bezpieczeństwa, troski.

Kiedy wynoszono zmarłego, Bóg nawiedził swój lud. Kiedy ujawniam to, co we mnie umarło, Bóg nawiedza także i mnie. I Bogu dzięki…

]]>
Pracować i czuwać https://jezuici.pl/2017/08/pracowac-i-czuwac/ Thu, 31 Aug 2017 07:31:25 +0000 https://jezuici.pl/?p=39361 Czuwajcie więc, bo nie wiecie… Mt 24, 42-51 Kto chce iść za Jezusem, Najwyższym Wodzem, ten powinien zadowolić się tym samym pożywieniem i tym samym odzieniem, co On, powinien podobnie jak On we dnie pracować, a w nocy czuwać, aby idąc z Nim przez Jego trudy, wejść z Nim do Jego chwały – takimi słowami św. […]]]>

Czuwajcie więc, bo nie wiecie… Mt 24, 42-51

Kto chce iść za Jezusem, Najwyższym Wodzem, ten powinien zadowolić się tym samym pożywieniem i tym samym odzieniem, co On, powinien podobnie jak On we dnie pracować, a w nocy czuwać, aby idąc z Nim przez Jego trudy, wejść z Nim do Jego chwały – takimi słowami św. Ignacy wprowadza człowieka w drogę naśladowania Chrystusa.

Dzisiejszy tekst brzmi bardzo podobnie. Czuwać i oczekiwać na przyjście Pana, który podobny jest do złodzieja. Złodziej przychodzi w nocy i noc jest uprzywilejowanym czasem, w którym Bóg mówi. Takie było i jest doświadczenie wszystkich mistyków. Noc, która jest czasem kryzysu, oczyszczenia, ciemności. Noc, w której aby nie pobłądzić, należy chwycić rękę Boga i pójść za Nim. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Na przekór nawet własnym odczuciom, które w nocy mogą mylić. Każda godzina jest ważna, bo nie wiem, kiedy Pan przyjdzie. Owszem, przyjdzie w chwili mojego ostatniego oddechu, by zabrać mnie do Siebie. Ale przychodzi TERAZ, w każdym momencie mojego istnienia. Teraz jest czas zbawiania mnie, teraz dzieje się Droga, Prawda i Życie. Teraz jestem pociągany, przyzywany, poruszany do tego, by pójść za Nim. Na przekór wszystkiemu.

Pójść za Nim, by we dnie pracować. Jak ów sługa, który ma rozdzielać żywność współsługom we właściwym czasie. Pan chce go zastać przy tej czynności, tzn. Pan chce mnie zastać w momencie, kiedy będę robił swoje, a mówiąc jeszcze ściślej – kiedy będę sobą. Powołany z Miłości i do miłości, czyli dawania siebie braciom.

Przejść przez Jego trudy, które są też moimi. Wejść do Jego chwały, która jest też moja. Aby iść za Nim na przekór wszystkiemu, trzeba pozwolić Jemu rozpalić moje serce. Bo tu nie chodzi o obowiązek, ale o pełen ognia poryw serca. Przylgnąć do Niego sercem, a nie tylko rozumem i obowiązkiem. To jest droga naśladowania Go. Pracować we dnie i czuwać w nocy może tylko ktoś, kogo serce jest rozpalone do czerwoności.

Przyszedłem ogień rzucić na ziemię…

]]>
Stracić głowę https://jezuici.pl/2017/08/stracic-glowe/ Tue, 29 Aug 2017 11:02:09 +0000 https://jezuici.pl/?p=39340 Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój… Mk 6, 17-29 Głowa i uczucia. Dla jednych przyjaciele, dla innych odwieczni wrogowie. Nie zawsze udaje się utrzymać między nimi pokój. Psychologicznie pokój oznacza, że uczucia i rozum zdążają w tym samym kierunku. Niepokój zaś, kiedy każde z nich idzie w swoją stronę. Działa to w ten sposób, że jakaś myśl wydaje się logiczna […]]]>

Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój… Mk 6, 17-29

Głowa i uczucia. Dla jednych przyjaciele, dla innych odwieczni wrogowie. Nie zawsze udaje się utrzymać między nimi pokój. Psychologicznie pokój oznacza, że uczucia i rozum zdążają w tym samym kierunku. Niepokój zaś, kiedy każde z nich idzie w swoją stronę. Działa to w ten sposób, że jakaś myśl wydaje się logiczna i rozum nie ma się do czego przyczepić, ale wywołuje przeciwną reakcję w emocjach, jakby pochodziły z różnego źródła. Może przyjść do głowy logiczna skądinąd myśl, że np. modląc się mniej również można się zbawić, a w uczuciach pojawi się niepokój.

Herod chętnie słuchał Jana Chrzciciela, ale odczuwał niepokój. Nie był więc człowiekiem spójnym. Jan mówił rzeczy zgodne z prawdą i rozum ją chłonął, jednak ponieważ życie było zabałaganione, to reakcją uczuciową był niepokój. Bo coś by musiał z tym życiem zrobić.

No i zrobił. Stracił głowę. Stracił głowę dla córki Herodiady, która zatańczyła na jego urodzinach. Stracić głowę oznacza sytuację, w której górę biorą emocje, a rozum i związane z nim sumienie zostają wyłączone, stłumione albo zakrzyczane. Życie bez emocji jest zimne jak pokrywa lodowa na Arktyce, życie samymi tylko emocjami to niszcząca wszystko lawa wylewająca się z obudzonego wulkanu. Jedno i drugie jest niebezpieczne, niedostępne. Herod stracił głowę, wylały się uczucia i pokryły cały rozum – jak lawa.

Gdyby konsekwencje utraty głowy dotknęły tylko jego samego – pół biedy. Ale kiedy głowę traci Herod, traci ją i Jan Chrzciciel, głos Wołającego na pustyni, głos jego sumienia, głos rozsądku. I ten bieg wyścigowy z głową Jana – od kata do Heroda, od Heroda do dziewczęcia, od dziewczęcia do jej matki, Herodiady. Przysięga oparta na głowie, którą Herod wcześniej stracił…

Panie, udzielaj pokoju naszym sercom i głowom.

]]>
Cztery stopnie wrażliwości https://jezuici.pl/2017/07/cztery-stopnie-wrazliwosci/ Sun, 16 Jul 2017 09:40:10 +0000 https://jezuici.pl/?p=38798 A gdy siał, jedne ziarna padły na… Mt 13, 1-23 Rozrzutny Siewca posyła swoje Słowo. Od ucznia wymaga się jednego – by słuchał. Stąd Maria dostaję pochwałę jako doskonała uczennica, która „siedzi u stóp Pana i słucha”. Słuchanie jest tutaj porównane do gleby, która przyjmuje Słowo. Słowo ma moc samo z siebie, to gleba potrzebuje być […]]]>

A gdy siał, jedne ziarna padły na… Mt 13, 1-23

Rozrzutny Siewca posyła swoje Słowo. Od ucznia wymaga się jednego – by słuchał. Stąd Maria dostaję pochwałę jako doskonała uczennica, która „siedzi u stóp Pana i słucha”.

Słuchanie jest tutaj porównane do gleby, która przyjmuje Słowo. Słowo ma moc samo z siebie, to gleba potrzebuje być przygotowana – „uwrażliwiona” na przyjęcie Słowa. Jezus pokazuje dzisiaj cztery stopnie wrażliwości.

Pierwszy stopień to „droga”. Nadlatują ptaki i wydziobują Słowo. Droga to skądinąd piękny obraz ludzkiego życia, jednak problemem staje się, kiedy na tej drodze nie robimy przystanków, kiedy pędzimy, zagonieni codziennością, przy czym w ten pęd najczęściej wpędzamy się sami. Słowo wtedy zostaje rozdeptane, rozjechane i staje się łupem ptaków niebieskich.

Drugi stopień to „skała”. Takim może stać się serce człowieka i wtedy Słowo odbija się od niego. Czasem ledwo co wzejdzie, a już usycha. Pancerz nie przepuszcza nawet powietrza. Taki człowiek nie chce, by cokolwiek go dotykało. W pierwotnym zamiarze chodzi o rzeczy przykre, trudne, krzywdzące. Ale ostatecznie pancerz chroni również przed dobrem, życzliwością, łagodnością, miłością. Twardy jak skała – owszem, na skale można coś zbudować (jak św. Piotr), jednak serce skamieniałe się udusi. Bo nie jest w stanie przyjąć miłości.

Trzeci stopień to „ciernie”. Ich właściwością jest to, że rosną szybciej od ziaren zboża i zagłuszają, tłumią Słowo. Zagłuszyć Słowo mogą troski codzienne, ale może również skupienie na sobie, nie przeżyty żal, nieprzebaczone krzywdy, niepogodzenie się ze sobą i swoim życiem, z innymi. Niby da się żyć, ale…

Czwarty stopień to „ziemia żyzna, wrażliwa”. Dopiero tutaj pojawia się oczekiwany plon. A jak powstaje ziemia żyzna? Uwrażliwienie jej polega na zapuszczeniu pługa, na rozoraniu jej, poruszeniu. Ostre narzędzie potrzebuje rozłupać to, co skamieniałe, co zarośnięte przez chwasty, co udeptane czy rozjeżdżone. Wpuszczenie pługa w serce boli. Ale tylko w ten sposób może ono stać się naprawdę wrażliwe. I potrzebuje tylko jednego kroku, by tak się stało – mojej zgody na to. Zgoda na wejście w ten kryzys, który Siewca pragnie przeprowadzić. Abym wypowiedział podobnie jak Jezus: „Nikt mi życia nie odbiera, sam je ofiarowuję…”. Serce wrażliwe to serce słuchające, a w konsekwencji serce posłuszne. Tego naprawdę pragnę!

]]>
Kryzysom mówię TAK https://jezuici.pl/2017/07/kryzysom-mowie-tak/ Fri, 14 Jul 2017 18:55:18 +0000 https://jezuici.pl/?p=38792 Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą… Rdz 46, 1-7. 28-30 Bóg mówi Jakubowi coś niesamowitego, o czym już wcześniej wspomniał Abrahamowi. Idź do Egiptu… i to bez obawy. Przecież wiemy dobrze, co tam czeka Izraela. Bóg też to wie, Abrahamowi o tym wspomina, Jakubowi też. Mówi bowiem […]]]>

Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą… Rdz 46, 1-7. 28-30

Bóg mówi Jakubowi coś niesamowitego, o czym już wcześniej wspomniał Abrahamowi. Idź do Egiptu… i to bez obawy. Przecież wiemy dobrze, co tam czeka Izraela. Bóg też to wie, Abrahamowi o tym wspomina, Jakubowi też. Mówi bowiem o wyprowadzeniu ich stamtąd. A wiec Bóg sam wpędza ich w kryzys.

Bóg wprowadza w kryzys, przeprowadza przez niego i z niego wyprowadza. Te słowa towarzyszą mi czasem, szczególnie, gdy sam przeżywam kryzys. Można jednak zapytać: po co mi kryzys? Nie mogło by życie iść sobie jakoś tak spokojnie i byłoby dobrze?

Zadałem sobie dziś pytanie: o co chodzi Bogu, że wprowadza mnie w kryzysy? Bo co do tego jestem w tysiącu procent pewny. To jego robota, że jestem tu, gdzie jestem i robię to, co robię. Owszem, to ja podejmuję decyzję, ale jak to powiedział Jakubowi, mówi i mnie: Ja pójdę tam z tobą…

Więc o co chodzi z kryzysami? Zdałem sobie sprawę, że jest coś przed kryzysem. Tym czymś jest Boża obietnica, choć sam nazwałem to pragnieniem Boga. Bóg ma pragnienie i chce, by się wypełniło. Jego pragnienie prowadzi do dwóch rzeczy: Bogu oddaje chwałę, a mnie przynosi dobro. Konkretne, aż do bólu konkretne. Bóg mówi czasem o swoich pragnieniach, np. do Samarytanki powiedział: „Daj mi pić”. A czego chce się napić zakochany Bóg? Oczywiście, że miłości. Więc każdy kryzys jest lekcją miłości.

Zanim Bóg spełnia obietnicę daną Abramowi, obietnicę o potomstwie jak gwiazdy na niebie, najpierw buduje z nim relację, z każdym rozdziałem księgi Rodzaju relację coraz bliższą. Bóg chce być jego JEDYNYM BOGIEM, tzn. jedynym źródłem miłości i szczęścia pośród codziennych utrapień. Kryzys do tego jedynego źródła miłości i szczęścia prowadzi (czyli do Boga), kiedy doświadczam, że sam sobie nie poradzę. Bo kryzys stawia mnie pod murem.

Ewangelia dzisiaj również mówi o kryzysie i droga jest podobna jak ta Jakubowa. Co trzeba z tym zrobić? Zgodzić się na kryzys, wejść w niego i pozwolić się Bogu poprowadzić. Bo „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. Celem kryzysu jest całkowicie przylgnąć do Boga, oddać Mu siebie bezwarunkowo i bez reszty jako odpowiedź na Jego miłość, zaufać bezgranicznie Jego miłosierdziu. A wydarzy się to wtedy, gdy powiem TAK tej drodze, po której Pan mnie prowadzi. Gdy powiem TAK kryzysom…

]]>
Wrażliwość, która ocala https://jezuici.pl/2017/07/wrazliwosc-ktora-ocala/ Thu, 13 Jul 2017 10:33:37 +0000 https://jezuici.pl/?p=38785 Dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu… Rdz 44,18-21.23b-29.45,1-5 Józef ujawnia się braciom. Jego wrażliwość nie jest w stanie dłużej czekać. Nie mogąc opanować wzruszenia daje się poznać tym, którzy go odrzucili i sprzedali. Wrażliwość, która nie zamyka się na bliźniego. Jednak zanim do tego doszło, Józef poddał braci próbie. Wrażliwość bowiem nie jest […]]]>

Dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu… Rdz 44,18-21.23b-29.45,1-5

Józef ujawnia się braciom. Jego wrażliwość nie jest w stanie dłużej czekać. Nie mogąc opanować wzruszenia daje się poznać tym, którzy go odrzucili i sprzedali. Wrażliwość, która nie zamyka się na bliźniego. Jednak zanim do tego doszło, Józef poddał braci próbie. Wrażliwość bowiem nie jest naiwnością. Ona stawia granice właśnie dlatego, że jest wrażliwością i ma poczucie krzywdy czy jakiejkolwiek formy niedelikatności.

Wrażliwość stawia granice – Józef poddaje braci próbie w jednym celu: by wszyscy oni mogli się spotkać w prawdzie i by mogło dojść do pojednania. Bez tej próby bracia ciągle żyliby w przeświadczeniu, że w przeszłości „pozbyli się kłopotu” i jakby nic się nie stało. Józef w taki sposób prowadzi próbę, że bez poniżania ich czy krzywdzenia doprowadza do ujawnienia prawdy, do odsłonięcia się braci, do stanięcia w nagości faktów. A jednocześnie jego wrażliwość nie krzywdzi ich w tym, lecz ukazuje swoją miłość. Józef nie wykorzystuje przeciwko braciom niewygodnych dla nich faktów. Okrywa ich płaszczem miłosierdzia. Tak samo robi Bóg wobec mnie. Poddaje mnie próbie i to wielokrotnie, ale tylko w tym celu, by Jego Miłosierdzie mogło jeszcze bardziej zajaśnieć. A prób jest wiele. Każdy kryzys, każde trudności w relacjach mogą być taką próbą. Chodzi o to, by umiał głębiej na nie spojrzeć, inaczej niż tylko z pozycji bólu, który staje się wtedy dominantą i sam z siebie może mnie zatruwać, kiedy nie będzie we mnie postawy Jezusa „Nikt Mi życia nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję.”

Wrażliwość, która ocala… Apostołowie mają głosić bliskość Królestwa niebieskiego, bliskość Boga, który przychodzi (Mt 10,7-15). Ich wrażliwość ma stawiać granice chorobom, trądowi, śmierci, złu. Stawiać granice złu, przyjmując każdego człowieka.

Uczniowie mają opierać się tylko na Bogu. Ani nie na pieniądzach, koneksjach, wyposażeniu. To wszystko jest po to, by doświadczyć z całą mocą, że ocalenie, które przychodzi przez wrażliwość, przychodzi od Pana. To z Boga jest owa przeogromna moc, moc miłości. Serce wolne od trosk i od przywiązania do czegokolwiek jest zdolne w sposób bezgraniczny zaufać Bogu, stanąć przed Nim w nagości i przyjąć wszelką łaskę. W przeciwnym wypadku szuka zabezpieczenia gdzie indziej. Tu nie chodzi o to, by nie korzystać z rzeczy, lecz by mieć serce wolne i szalenie oddane Bogu. Jeśli całą moją egzystencję i moje działanie zawieszę na Miłosierdziu, kiedy postawię tylko na tę jedną kartę w życiu – na Jego łaskę, wtedy wygrywam wszystko, wtedy Miłosierdzie zaczyna powoli lecz nieustępliwie zastępować wszelką zatwardziałość we mnie. Wtedy moje serce staje się tak wrażliwe, jak Jego serce. Tak kochające, tak pojemne na łaskę. I to jest mój wybór, nie tylko że „okoliczności tak się złożą”. Mam wybrać po ludzku nic, by od Boga dostać wszystko.

Wrażliwość również czyni gesty – znaki, które także są stawianiem granicy. Strząśnięcie pyłu z nóg nie jest pogardą. To pokazanie, że chodzi o coś najważniejszego w życiu – o ŻYCIE. I że ponieważ Bóg czyni wszystko dla naszego ocalenia, to na wszelkie sposoby pragnie postawić granice złu. Pragnie zatrzymać – ile tylko zdoła – wszelki wybór nie-Życia z mojej strony. Także przez gesty, słowa – przez znaki, które mają mnie zatrzymać w szaleństwie nieprzyjmowania Słowa, które jest ŻYCIEM.

/foto: Katarzyna Kamińska/

]]>
Udaj się do Józefa https://jezuici.pl/2017/07/udaj-sie-jozefa/ Wed, 12 Jul 2017 18:51:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=38781 Udajcie się do Józefa i czyńcie, co wam powie. Rdz 41,55-57.42,5-7.14-15a.17-24a Historia Józefa jest niesamowita i warta dogłębnego przyjrzenia się jej. Sprowokowała mnie dziś do pytania: Co we mnie jest sprzedanym Józefem, stłumionym, niechcianym, odrzuconym? Może tym Józefem jest wrażliwość, może intuicja, delikatność, męskość lub kobiecość, seksualność… coś, co było słabsze, a słabszego się nie zawsze akceptuje. I dzisiaj ten […]]]>

Udajcie się do Józefa i czyńcie, co wam powie. Rdz 41,55-57.42,5-7.14-15a.17-24a

Historia Józefa jest niesamowita i warta dogłębnego przyjrzenia się jej. Sprowokowała mnie dziś do pytania: Co we mnie jest sprzedanym Józefem, stłumionym, niechcianym, odrzuconym? Może tym Józefem jest wrażliwość, może intuicja, delikatność, męskość lub kobiecość, seksualność… coś, co było słabsze, a słabszego się nie zawsze akceptuje. I dzisiaj ten odrzucony Józef poddaje próbie pozostałych braci, czyli tych, którzy mu byli najbliżsi.

Ciekawe, że własnie to, co odrzucone, najmniejsze, pogardzane – panuje. Jak powiedziano w innym tekście o Jezusie: kamień odrzucony stał się kamieniem węgielnym. Albo król Dawid, którego przecież ani własna rodzina, ani nawet prorok Samuel nie typowali jako króla, bo był najmniejszy, rudy i pasał owce.

To, co we mnie było odrzucane (przez innych lub przeze mnie) może we mnie panować na dwa sposoby: albo jak tyran, który uciska innych i daje odczuć swoją władzę w sposób czasem wręcz okrutny, despotyczny, nie znoszący sprzeciwu; albo jak Józef z dzisiejszego tekstu, który troszczy się o ludzi, jest wrażliwy na ich głód, rozdaje żywność… Takie panowanie Józefa jest przedziwne, bo przecież doświadczył takiej niesprawiedliwości w życiu i teraz miałby szansę odgrywać się (nawet na całym świecie). On tymczasem jest jak sługa, o którym powie potem Jezus, że „Któż jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby na czas rozdał jej żywność?” (Mt 24, 45).

Józef przyjął swoje życie, choć było to pasmo wielu porażek, odkąd bracia sprzedali go do Egiptu. Zgodził się na to, co go spotykało i dzisiejsza scena pokazuje, że już dawno przebaczył. Kiedy człowiek nie przyjmuje swojego życia, kiedy ciągle się z nim szarpie i nie widzi głębiej, wtedy na zewnątrz sytuacja się nie zmienia, ale wewnątrz może to z człowieka uczynić „tyrana”. Wewnętrzna zgoda na to, co mnie spotyka – na zewnątrz niczego nie musi zmieniać, lecz wewnętrznie uczyni ze mnie człowieka pełnego miłosierdzia, czułości, troski. Józef jest w tym jak Jezus, który przyjmuje krzyż i się na niego zgadza, mówiąc: „Nikt Mi go (życia) nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję.” (J 10, 17-18). Kiedy więc zamiast przyjmować swoją wrażliwość, czy intuicję, delikatność, itp., będę ją odrzucał, „sprzedawał”, wyśmiewał – ona będzie we mnie panować na wzór tyrana (owszem, może również siedzieć stłamszona jak w więzieniu i utyskiwać na swój los). Przyjęta – będzie panować z łagodnością, troską i czułością, tak wobec siebie, jak i innych.

Uczniowie z dzisiejszej Ewangelii również mają nie iść do pogan czy samarytan, lecz mają zatroszczyć się o owce, które poginęło z domu Izraela, a więc o tych najbliższych. Uczniowie wobec tych najbliższych mają być czuli na ich choroby i słabości i leczyć je, a także wypędzać złe duchy (wszystko, co szkodzi). I tak jak Józef poddał próbie swoich braci, tak uczniowie mogą poddawać próbie to, co najbliższe – co przecież wydaje się takie jasne i klarowne. A wcale takie nie musi być. Leczyć choroby tam, gdzie wydaje się, że ich nie ma… Mam takie miejsca w sercu, gdzie wydaje mi się, że wszystko jest w porządku, a tymczasem potrzebują Lekarza. Pod latarnią wszak jest najciemniej, jak mawiają.

A nad tym wszystkim czuwa Bóg, ponieważ zależy Mu na tym, bym stawał się pełnym człowiekiem. Wtedy wszystko we mnie, co panuje i co jest poddane, będę mógł poddać pod Jego panowanie. A On już wie najlepiej, jak przeniknąć miłością nie tylko to, co dalekie, ale może szczególnie to, co bliskie.

]]>
Moc i Światło https://jezuici.pl/2017/06/moc-i-swiatlo/ Thu, 29 Jun 2017 07:24:24 +0000 https://jezuici.pl/?p=38499 Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Mt 16, 13-19 To stwierdzenie Piotra nie było tylko opinią, którą Piotr wysnuł pod wpływem objawienia ze strony Ojca. Wcześniej uczniowie mówili Jezusowi o różnych opiniach na Jego temat. Lecz to nie jest opinią. Takie stwierdzenie zakłada w swej istocie uznanie Jezusa za Mesjasza. A uznanie prowadzi w konsekwencji do […]]]>

Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Mt 16, 13-19

To stwierdzenie Piotra nie było tylko opinią, którą Piotr wysnuł pod wpływem objawienia ze strony Ojca. Wcześniej uczniowie mówili Jezusowi o różnych opiniach na Jego temat. Lecz to nie jest opinią. Takie stwierdzenie zakłada w swej istocie uznanie Jezusa za Mesjasza. A uznanie prowadzi w konsekwencji do tego, by żyć ŻYCIEM samego Mesjasza, Życiem Bożym.

Lecz jak to możliwe? Obaj dzisiejsi patronowie to kiepski materiał na filary Kościoła – w punkcie wyjścia. Obaj, w gruncie rzeczy, z tego samego powodu: „wiedzą lepiej”. Piotr nawet przed męką Jezusa, kiedy atmosfera gęstnieje, jest zadufany w sobie i swoich siłach: choćby na śmierć pójdę z Tobą. Wystarczą proste pytania kobiety, by rozwiać wszelkie wątpliwości: nie znam tego człowieka. Szaweł zaś, zakochany w gruntownej wiedzy, którą zdobywał u stóp najznakomitszych nauczycieli Izraela, w szale dbania o czystość religii prześladuje chrześcijan i zgadza się na ich zabicie. Obaj wiedzą lepiej.

I obaj doznają upokorzenia, które prowadzi ich do pokory i spotkania ze Światłem. Droga do pokory to jedyna droga rozwoju duchowego, jedyny kierunek wzrostu (tak na marginesie). Piotr doznaje porażki, kiedy zapiera się Jezusa, Szaweł – kiedy zostaje porażony Światłem i oślepiony musi pozwolić poprowadzić się tym, których do niedawna prześladował.

W tej ciemności upokorzenia jest Światło. Tam ukrywa się Bóg. Kiedy obaj przez to przejdą, wtedy nie są ważne ich słabości, niedomagania, upadki (Piotr i Szaweł, ale dotyczy to także mnie). Upokorzenia prowadzą do świadomości swoich słabości, do oddania ich w sposób totalny Bogu oraz do tego, by człowiek został prześwietlony przez Światło i stał się uległy Duchowi Świętemu. To są kroki ku temu, by nie koncentrować się na swojej grzeszności i małości, lecz by całkowicie zaufać Temu, który JEST ŚWIATŁEM i MOCĄ słabego człowieka. Wtedy będą się działy wielkie rzeczy miłości.

Dziś poczułem ogromne pragnienie, by stać się prześwietlonym przez MIŁOŚĆ. By to Światło promieniując we mnie i ze mnie, oświetlało innym drogę, ogrzewało i wprowadzało w Boże Życie. By spełniły się w moim życiu słowa dzisiejszego patrona: Żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. Droga do tego wiedzie przez te trzy kroki: głęboką świadomość swojej małości, grzeszności i skończoności; ofiarowanie Bogu absolutnie wszystkiego, a szczególnie swojej nędzy i grzechów; bezustanne wpatrywanie się w TEGO, który jest Źródłem mojego życia i pójście za Nim w szalenie konsekwentny sposób. To droga do prawdziwej wolności od siebie samego ku wolności stania się dla innych Chrystusem.

]]>
Kochaj i rób to, co kochasz https://jezuici.pl/2017/06/kochaj-rob-kochasz/ Tue, 27 Jun 2017 21:59:22 +0000 https://jezuici.pl/?p=38492 Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili… Mt 7, 6. 12-14 To brzmi jak przypomnienie przykazania: kochaj bliźniego swego, jak siebie samego. Bo zazwyczaj opacznie się je rozumie: a co, jeśli ja nie kocham siebie, nie umiem, bo mnie mało kto kochał…to jak mam kochać bliźniego? Tak samo mam go „nie kochać”? Nie. […]]]>

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili… Mt 7, 6. 12-14

To brzmi jak przypomnienie przykazania: kochaj bliźniego swego, jak siebie samego. Bo zazwyczaj opacznie się je rozumie: a co, jeśli ja nie kocham siebie, nie umiem, bo mnie mało kto kochał…to jak mam kochać bliźniego? Tak samo mam go „nie kochać”? Nie. To przykazanie oznacza: kochaj bliźniego swego tak, jak sam chciałbyś być kochany. Nic więcej. I na tym właśnie polega całe Prawo i Prorocy. Na miłości, w którą cały się angażuję. Podobnie jak słynne stwierdzenie św. Augustyna: „Kochaj i rób co chcesz” nie oznacza, że jeśli ci się wydaje, że kochasz, to rób, co uważasz  lub co ci się żywnie podoba (nieważne czy dobrze, czy źle). Należałoby to raczej przetłumaczyć: „Kochaj i rób to, co kochasz” = kochaj i zaangażuj się całym sobą w to, co kochasz.

Kiedy zacznę tak kochać, wtedy miłość mi podpowie, bym stawiał granice świniom i nie rzucał im pereł pod nogi. Perły… skojarzyły mi się z tym, co mówił Jezus o perle, której poszukiwał wytrwale pewien człowiek. Perła, którą jest Królestwo Boże. Świnie… może to te, w które wszedł legion demonów wypędzony przez Jezusa w krainie Gadareńczyków. Miłość pozwoli mi stawiać granice złu.

Miłość też jest ciasną bramą, przez którą potrzeba przejść, by potem… wejść na piękny i przestronny teren, na którym osiadł Abram (Rdz 13, 2. 5-18). Bo miłość bardzo poszerza przestrzeń mojego życia. Przestrzeń, w której ona sama się również rodzi, a także jej siostry: pokora, cierpliwość, łagodność, miłosierdzie. Trzeba jednak przejść przez wąską bramę. Szeroka zaś brama prowadzi do coraz większego zawężenia pola widzenia, aż do całkowitej klatki i ciasnoty bezmiernego egoizmu i skoncentrowania na swoim małym światku zbudowanym dla „małego boga”.

Do życia prowadzi ciasna brama i wąska droga. Nazywa się MIŁOŚĆ, która nie szuka wygód, lecz jest zdolna cierpieć i dać swoje życie. Tylko dlatego, że kocha. Tylko dlatego, że sama dla siebie jest nagrodą, sama dla siebie spełnieniem. Więc kocha coraz więcej i więcej, do szaleństwa. Bo im bardziej kocha, tym jest jej więcej.

]]>
Cierpliwość https://jezuici.pl/2017/06/cierpliwosc/ Mon, 26 Jun 2017 14:40:01 +0000 https://jezuici.pl/?p=38461 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni… Mt 7, 1-5 Najpierw Abram, którego spotykamy w pierwszym czytaniu (Rdz 12, 1-9). Ma wyjść ze swojej ziemi rodzinnej i kraju swego ojca do ziemi, którą ukaże mu Pan. Tam otrzyma potomstwo, jego imię będzie rozsławione i stanie się błogosławieństwem. To błogosławieństwo jest nie tylko dla niego, lecz dla […]]]>

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni… Mt 7, 1-5

Najpierw Abram, którego spotykamy w pierwszym czytaniu (Rdz 12, 1-9). Ma wyjść ze swojej ziemi rodzinnej i kraju swego ojca do ziemi, którą ukaże mu Pan. Tam otrzyma potomstwo, jego imię będzie rozsławione i stanie się błogosławieństwem. To błogosławieństwo jest nie tylko dla niego, lecz dla jego potomków na wiele, wiele wieków.

Abram ma wyjść dzisiaj, TERAZ, a błogosławieństwo jest na potem. A pomiędzy tymi dwoma krańcami jest czekanie, cierpliwość. Abramowi różnie wychodziło to czekanie i cierpliwość, jednak do-czekał się. Wyjść trzeba dziś i to wyjście prowadzi do Adwentu utkanego z cierpliwości w oczekiwaniu na spełnienie Bożej obietnicy.

A teraz zacytowane wcześniej osądzanie. Pomyślałem, że bierze się ono z braku cierpliwości – zarówno wobec siebie, jak i innych. Bierze się z tego, że to, co ma być potem, chce się dzisiaj, chce się teraz. Bo nie chce się czekać, chce się już. Ale tym, co chcą już, Jezus mówi: „otrzymali już swoją nagrodę”. Sami sobie ją wzięli, jednak to zaledwie namiastka, żeby nie powiedzieć – śmieci. To żadna nagroda.

Kiedy umiem czekać, kiedy mam dość cierpliwości, wtedy zaczekam i na siebie oraz na bliźniego. Nie będę poganiał jego drzazgi w oku (która rzekomo mnie kłuje), lecz pozwolę najpierw, by Bóg wyjął belkę z mego oka. A wtedy moja cierpliwość osądzi bliźniego, lecz będzie to sąd miłosierny, podobny do sądu z Krzyża, nie będzie to zaś sąd potępiający.

Cierpliwość i oczekiwanie są składnikami pokory, to formy miłości…

]]>
Skok w przepaść https://jezuici.pl/2017/06/skok-w-przepasc/ Tue, 20 Jun 2017 15:41:19 +0000 https://jezuici.pl/?p=38323 Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują…. Mt 5, 43-48 Wcześniej Jezus mówił o tym, co ma czynić agresor oraz jego ofiara. Dzisiaj mówi ogólnie i do wszystkich: Miłujcie waszych nieprzyjaciół… Wiem dobrze, że o własnych siłach tego nie dokonam i Jezus wcale tego nie chce. Dlatego mówi, że jest to […]]]>

Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują…. Mt 5, 43-48

Wcześniej Jezus mówił o tym, co ma czynić agresor oraz jego ofiara. Dzisiaj mówi ogólnie i do wszystkich: Miłujcie waszych nieprzyjaciół… Wiem dobrze, że o własnych siłach tego nie dokonam i Jezus wcale tego nie chce. Dlatego mówi, że jest to możliwe mocą Ojca, który sprawia, że słońce i deszcz są na równi doświadczeniem zarówno złych, jak i dobrych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych.

Mowa jest również o nagrodzie, którą Bóg chce nam dać. To wbrew temu, co sądzą niektórzy, że trzeba tak bezinteresownie, że trzeba tak bez nagrody… Jaka jest ta nagroda? Sprawa jest prosta – miłość sama dla siebie jest nagrodą. Kochając, otrzymuję nagrodę. Innej nie ma.

Kiedy mowa o takiej miłości, mam obraz przepaści, nad którą stoję. Z jednej strony dlatego, że taka miłość jest dla mnie bardzo trudna, chwilami niemożliwa. Czasem zatrzymuję się i nie jestem w stanie uczynić ani kroku naprzód, by wyjść tej miłości naprzeciw i rzucić się jej w ramiona.

Ale też dlatego przepaść, że ostatecznie chodzi o to, by rzucić się w przepaść. I oczywiście… stracić życie. Kładę przed Tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo… na tym świecie są tylko dwie drogi. Mam rzucić się na głęboką wodę, mam wpaść w przepaść, z której nie ma już wyjścia. Przepaść miłości. Ja tymczasem stoję nad przepaścią i odczuwając jakiś „lęk wysokości”, małymi kroczkami się wycofuję. Bo chciałbym przepaść przeskoczyć (i mieć satysfakcję z takiego wyczynu), chciałbym żyć miłością, ale… nie tak radykalnie. Lecz tylko rzucając się w przepaść można być synem Ojca. Dać się pochłonąć miłości, dać się zatopić głębi…

]]>
Pocieszenie https://jezuici.pl/2017/06/pocieszenie/ Mon, 12 Jun 2017 19:07:47 +0000 https://jezuici.pl/?p=38222 Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku… 2 Kor 1, 1-7 Prawdziwe pocieszenie (takie, które nie ma żadnej przyczyny), daje tylko Bóg. Paweł więc wychwala dziś i błogosławi Boga, który w taki sposób objawia się człowiekowi w jego sercu. Przychodzi z pocieszeniem. Skoro jest to pocieszenie, które tylko On może dać, więc nie jest […]]]>

Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku… 2 Kor 1, 1-7

Prawdziwe pocieszenie (takie, które nie ma żadnej przyczyny), daje tylko Bóg. Paweł więc wychwala dziś i błogosławi Boga, który w taki sposób objawia się człowiekowi w jego sercu. Przychodzi z pocieszeniem. Skoro jest to pocieszenie, które tylko On może dać, więc nie jest jak ludzkie. To nie tanie poklepanie po plecach i słowa: „będzie dobrze”. Owszem, „wszystko będzie dobrze”, jak mawiała moja ulubiona mistyczka, Juliana z Norwich, jednak… czy na pewno tutaj? I co to znaczy „dobrze”.

Dla Jezusa „dobrze” oznaczało krzyż. Oznaczało przejście przez śmierć (a nie obok nie, nie poza nią), by ostatecznie w pełni objawiło się Życie. Dobrze oznacza również krzyż. O tym mówi On sam, kiedy wypowiada dzisiaj błogosławieństwa (Mt 5, 1-12). Bo po ludzku wzdrygam się na myśl o takich błogosławieństwach. Lecz to nie kwestia tego, czy mnie to spotka, czy nie, i w jakiej mierze – bo spotka na pewno, lecz czy idę za Jezusem i przyjmuję rzeczywistość, która Jego spotkała. A ta rzeczywistość to miłość, w którą zaangażował się w sposób całkowity i po naszemu szalony. Podobnie wyraził to św. Augustyn, mówiąc: „kochaj i rób, co chcesz”. Przy czym należałoby to raczej przetłumaczyć: „kochaj i rób to, co kochasz”, czyli rób to, w co się całym sobą angażujesz (bo kiedy prawdziwie kochamy, to cali sobą w to wchodzimy). Kochaj i angażuj się na maksa w to, co kochasz.

A wracając do pocieszenia… św. Ignacy w Ćwiczeniach Duchowych pokazuje ciekawą misję Jezusa Zmartwychwstałego: „Patrzeć, jak Chrystus, Pan nasz, spełnia zadanie pocieszania swoich…” [ĆD 224]. Jakby NOWE ŻYCIE polegało również na tym, by pocieszać, być Aniołem pocieszenia wobec innych. Tak to ujmuje św. Paweł dzisiaj: przyjąć pocieszenie od Ojca, by móc pocieszać bliźnich w ich udrękach. A to pocieszenie od Ojca przychodzi w każdym ucisku… Dlaczego tego nie odczuwam? Bo nie o dobrostan tu chodzi. Nie o cudowne samopoczucie. Z tego pocieszenia, jeśli jest prawdziwe, rodzi się głęboki pokój serca – pośród ucisków właśnie. A ten pokój to zakorzenienie w Bogu i poczucie, że jestem w Jego ręku, więc co może mi grozić? Śmierć, ucisk czy prześladowanie, choroba, kłody pod nogi, przeciwności losu, niewdzięczność, podłość ludzka… co może mi grozić? Wszak Ten, w którego ręku jestem – jest większy od wszystkich.

Potrzeba tak niewiele, by to się wypełniło w moim życiu, tylko wiary…

]]>
Duch poranionego życia https://jezuici.pl/2017/06/duch-poranionego-zycia/ Sun, 04 Jun 2017 09:33:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=38109 Tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego…” J 20, 19-23 Duch Święty… Tchnienie, Obecność, Oddech, Ogień. Na Ducha mogę być tylko otwarty, mogę zrobić Mu przestrzeń w moim sercu, pozwolić, by czynił ze mnie nowego człowieka. Nowy człowiek jest poraniony i te rany zostaną w nim na zawsze (jak u Chrystusa). Duch uzdalnia mnie […]]]>

Tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego…” J 20, 19-23

Duch Święty… Tchnienie, Obecność, Oddech, Ogień.

Na Ducha mogę być tylko otwarty, mogę zrobić Mu przestrzeń w moim sercu, pozwolić, by czynił ze mnie nowego człowieka.

Nowy człowiek jest poraniony i te rany zostaną w nim na zawsze (jak u Chrystusa). Duch uzdalnia mnie do kochania, kiedy jestem poraniony. Często myślałem, że najpierw potrzebuję „się naprawić”, by móc pomagać innym. Myślałem też, że jeśli w dzieciństwie nie byłem kochany tak, jak chciałem być, jeśli nie dostałem tego czy tamtego, to nie mogę tego dawać innym. I po ludzku to prawda.

Jednak Duch Święty uzdalnia mnie do kochania, pomimo tego, że czegoś nie dostałem albo że nie byłem kochany tak, jakbym chciał. W uczniach sprawia, że pomimo ich lęku i zamknięcia, pomimo ich życiowych ran, wychodzą i zaczynają głosić ŻYCIE i MIŁOŚĆ. Głoszą Miłość Ukrzyżowaną i Zmartwychwstałą. Głoszą JEDYNĄ Miłość. Poranioną, Ukrzyżowaną, Zabitą i Zmartwychwstałą.

Duch przychodzi do mojego życia i czyni mnie zdolnym kochać w nowy sposób (jak Chrystus). Dzieje się to, kiedy przyjmę krzyż, przyjmę moje rany, moje straty, krzywdy (zadane przez innych i przez samego siebie), pogodzę się z tym, przebaczę (sobie i innym). Kiedy będę zdolny wypowiedzieć za Jezusem „nikt mi życia nie odbiera, ja sam je ofiarowuję” – wtedy przychodzi NOWY DUCH na moje NOWE ŻYCIE. Wtedy moje uschłe kości zostają ożywione, spieczona ziemia nawodniona obficie, a serce z kamienia zamienione na serce z ciała. Wtedy „żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”, i wcale nie muszę tego czuć. Bo miłość zasadza się na czynach, a nie na słowach czy uczuciach.

Na obrazku prymicyjnym miałem wypisane słowa św. Ignacego „naucz mnie dawać, a nie liczyć, walczyć, a na rany nie zważać…”. Dziś sobie uświadomiłem, że Duch jest Tym, który pozwala mi nie zważać na rany, tzn.nie skupiać się na swoim bólu i zasklepiać się w nim. Pozwala mi walczyć, ale to słowo zamieniłem na „kochać”, bo Bóg jest miłością, więc jego „walka” to kochanie.

…naucz mnie kochać, a na rany nie zważać…

]]>
Taniec https://jezuici.pl/2017/06/taniec/ Fri, 02 Jun 2017 19:19:30 +0000 https://jezuici.pl/?p=38098 Szymonie, czy miłujesz mnie więcej…? J 21, 15-19 Miłość to schodzenie Boga do człowieka. Nie inaczej. Nie odwrotnie, jak to myślą niektórzy. Że przecież Pan Jezus nam wysłużył i otworzył niebo swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, więc teraz musimy tam doskoczyć. Nie. Nigdzie nie musimy doskakiwać. I Życie, i Miłość polegają na tym, że to Życie […]]]>

Szymonie, czy miłujesz mnie więcej…? J 21, 15-19

Miłość to schodzenie Boga do człowieka. Nie inaczej. Nie odwrotnie, jak to myślą niektórzy. Że przecież Pan Jezus nam wysłużył i otworzył niebo swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, więc teraz musimy tam doskoczyć. Nie. Nigdzie nie musimy doskakiwać. I Życie, i Miłość polegają na tym, że to Życie i Miłość przychodzą (schodzą) do człowieka. Są darem przychodzącym z Góry. To Bóg przychodzi do nas i we Wcieleniu staje się człowiekiem.

To schodzenie widać w dzisiejszym tekście, kiedy Jezus „obniża” Piotrowi poprzeczkę. Tyle, że tam nie ma poprzeczki. Najpierw mówi o miłości „więcej”, potem o samej miłości, a potem o kochaniu. W grece są tu użyte inne słowa, co jeszcze bardziej uwypuklają. Co? Schodzenie Boga do człowieka po drabinie Miłości. Schodzenie Jezusa do poziomu Piotra, który potrafi tak kochać. Tylko tak. I Bogu to wystarczy. Byle dał wszystko. Absolutnie wszystko.

To wszystko ma dać, kiedy „inny cię opasze i poprowadzi dokąd nie chcesz”. Pomyślałem tutaj o tańcu. Bo w tańcu chodzi o to, by dać się poprowadzić. Bóg jest Tancerzem. A człowiek? Nie jest tancerzem. Tak Bóg powiedział którejś świętej, nie pamiętam której. Człowiek nie jest małym tancerzem, a Bóg wielkim. Człowiek jest tańcem. Jego się tańczy. A taniec jest całkowicie podporządkowany Tancerzowi. Taniec płynie wraz z ruchami Tancerza.

Tak poddać Mu swoje życie, tak je puścić i nie kontrolować, nie zaciskać piąstek kurczowo w lękliwym spazmie, by Tancerzowi pozwolić tańczyć i by taniec płynął.

]]>
Błogosławione pozdrowienie https://jezuici.pl/2017/05/blogoslawione-pozdrowienie/ Wed, 31 May 2017 09:46:22 +0000 https://jezuici.pl/?p=38034 Skoro głos Twego pozdrowienia stał się w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Łk 1, 39-56 Maryja idzie w góry na spotkanie z Elżbietą. Do bliźniego, moim zdaniem, zawsze idzie się „w góry”. Bo relacje to nie bułeczka z masłem. Powierzchowne są miłe i przyjemne. Te głębsze relacje potrafią być Himalajami. […]]]>

Skoro głos Twego pozdrowienia stał się w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Łk 1, 39-56

Maryja idzie w góry na spotkanie z Elżbietą. Do bliźniego, moim zdaniem, zawsze idzie się „w góry”. Bo relacje to nie bułeczka z masłem. Powierzchowne są miłe i przyjemne. Te głębsze relacje potrafią być Himalajami. Bo to wyjście ku komuś, kto jest inny. Kto nie myśli jak ja, przeżywa i odczuwa inaczej niż ja, patrzy na rzeczywistość inaczej niż ja. Zasadniczo wszystko w nim jest inne. Do tego naprawdę potrzeba „wyjść ze swojej ziemi rodzinnej…, ze swojego bezpiecznego światka, by pójść „w góry” i „wejść do domu Zachariasza” (nie swojego). Wyjść ze swojego, by wejść do bliźniego. Wtedy może dojść do spotkania.

Maryja „tylko” pozdrawia Elżbietę. I z tych krótkich słów życzliwości, ciepła i miłości porusza się w łonie Elżbiety dziecko i zostają napełnieni Duchem Świętym. Niesłychane! A może zwyczajne? Kiedy wypowiadam słowa miłości, życzliwości, dobra, prawdy, to… pojawia się i wypełnia nas Duch Święty. Ten, którego w tych dniach intensywniej przyzywamy. Relacja karmi się miłością, która objawia się w drobnych gestach życzliwości, a nawet „zwykłego” pozdrowienia. A może nie jest ono zwykłe? Może każde pozdrowienie ma znamiona błogosławieństwa, które jest zarazem słowem i darem – darem nie czegoś materialnego, lecz darem spotkania.

Pozdrowienie ma taką moc, że w łonie Elżbiety porusza się dziecko – poruszenie jak taniec. Jakby ucho było w tajemniczy sposób połączone z łonem, z sercem, z duchem. Stąd wiara rodzi się właśnie ze słuchania Słowa. Ucho (i w ogóle zmysły) to takie drzwi, przez które wchodzi do mego wnętrza to, co zewnętrzne. Czego więc słucham, na co patrzę, czego dotykam – to porusza moje serce i przemienia życie.

Magnificat… hymn, w którym poruszają mnie trzy słowa: radość – duch rozweselony w Bogu, który zbawia; wielkie rzeczy, jakie czyni Bóg – a największa z nich to Słowo, które stało się Ciałem we mnie; pokora służebnicy i pokora Boga – jedyny kierunek rozwoju życia duchowego. Historia zbawienia to nieustanne uniżanie się Boga, coraz większe ukrywanie się Boga, aż… ukrył się w człowieku (= stał się człowiekiem) i tu człowiek Go nie rozpoznał.
Wielbi dusza moja Pana!

]]>
Chwała Boża https://jezuici.pl/2017/05/chwala-boza/ Tue, 30 May 2017 15:59:56 +0000 https://jezuici.pl/?p=38028 Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi… J 17, 1-11a Poruszające i przemieniające jest to, że życie wieczne to znać jedynego i prawdziwego Boga, oraz Tego, którego Ojciec posłał, Jezusa. Znać, czyli być w głębokiej, intymnej relacji, w nieustannym dialogu, w ciszy wierności i gwarze słów modlitwy. Znać wreszcie oznacza przestrzegać przykazań, a one wszystkie streszczają […]]]>

Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi… J 17, 1-11a

Poruszające i przemieniające jest to, że życie wieczne to znać jedynego i prawdziwego Boga, oraz Tego, którego Ojciec posłał, Jezusa. Znać, czyli być w głębokiej, intymnej relacji, w nieustannym dialogu, w ciszy wierności i gwarze słów modlitwy. Znać wreszcie oznacza przestrzegać przykazań, a one wszystkie streszczają się w jednym słowie: MIŁOŚĆ. Miłość, która na ziemi nie istnieje jako niewidzialna siła czy uczucie, lecz objawia się w owocach konkretnych czynów wobec bliźniego i w przebaczaniu.

Jezus oddaje chwałę swemu Ojcu przez to, że wykonuje dzieło, które Ojciec dał Mu do wykonania. Czyli nic innego jak miłość. Kiedy dzieje się to, o czym wyżej napisałem, to oddaję chwałę Bogu. Kiedy kocham jak On, kiedy z odwagą i wrażliwością podchodzę do bliźniego – oddaję chwałę Bogu. Kiedy żyję coraz pełniej tym, kim Bóg mnie uczynił i pragnie bym był – oddaję chwałę Bogu. Kiedy pozwalam, by Duch przemieniał mnie w Miłość, by Ona prześwitywała z każdej mojej rany, każdej myśli, słowa, gestu, czynu… oddaję chwałę Bogu.

Ponieważ Boga chwali się tym, kim się JEST i czym się żyje. „Chwałą Boga jest człowiek żyjący” – powiedział św. Ireneusz z Lyonu. Żyjąc coraz więcej miłością, sam staję się miłością i przemieniam w nią wszystko wokół.

Kiedy w ten sposób oddaję chwałę Bogu, wtedy i On mnie otacza chwałą. Bo Ojciec otacza chwałą swojego Syna, Jezusa Chrystusa, a ponieważ ja sam JESTEM przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, więc i mnie Ojciec otacza chwałą. Jak syna marnotrawnego, którego każe ubrać w najlepszą suknię, nowe sandały i pierścień dziedzica. Otacza mnie chwałą i miłością jak najlepszym ubraniem, którego nikt nie jest mi w stanie zabrać…

]]>
Nie jestem sam https://jezuici.pl/2017/05/nie-jestem-sam/ Mon, 29 May 2017 09:12:06 +0000 https://jezuici.pl/?p=37992 Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną. J 16, 29-33 Te słowa Jezusa stają się źródłem odwagi i miłości, kiedy przyjmuję je świadomie i z wiarą. Tylko wiara i świadomość są potrzebne, by przemieniały one moje życie. Bo nie jestem sam, lecz w Jezusie Ojciec jest ze mną. To Bóg, który zwycięża […]]]>

Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną. J 16, 29-33

Te słowa Jezusa stają się źródłem odwagi i miłości, kiedy przyjmuję je świadomie i z wiarą. Tylko wiara i świadomość są potrzebne, by przemieniały one moje życie. Bo nie jestem sam, lecz w Jezusie Ojciec jest ze mną. To Bóg, który zwycięża świat dzięki odwadze i miłości Jezusa. Skoro taki Bóg jest ze mną, skoro On jest większy od wszystkich i wszystkiego – cóż może mi się stać? Nawet, gdyby miano mi zabrać doczesne życie…

Trudno o odwagę w życiu. Rozumiem ją jako zdolność otwartego serca do wypowiedzenia siebie, wypowiedzenia tego, kim jestem. Włącznie ze słabością. A o niej nie zawsze chcę świadczyć, gdyż słabości znajdują się tam, gdzie moja wrażliwość. Odwaga to wypowiedzenie pełnym sercem tego, kim jestem, co czuję, co dla mnie ważne, czego pragnę. To wypowiedzenie również mojego lęku, pragnień, niedomagań, a nawet upadków. Nie wszystkim wszystko, co jest jasne. Ale również nie w trwać w postawie „nikomu nic”. Bo staję się wtedy skamieniałą, niedostępną i zimną twierdzą, bez możliwości głębszych, prawdziwych relacji i więzi.

Przyjdź Duchu Święty! Twoja łagodna, cierpliwa i miłosierna moc jest zdolna rozebrać mój mur – cegiełka po cegiełce. Twoje tchnienie wiatru łagodzi podrażnienia moich ran, a Twój ogień pali się na suchych gałązkach i kolcach mojej kruchej egzystencji – nie spalając mnie, lecz czyniąc kimś prawdziwie wrażliwym i kochającym. Jak Ty.

]]>
NOWE znaczy Pełnia https://jezuici.pl/2017/05/nowe-znaczy-pelnia/ Thu, 18 May 2017 10:44:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=37850 Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę Pana Jezusa… Dz 15, 7-21 Zbawieni przez łaskę, a nie przez przestrzeganie prawa. Wielokrotnie mówi o tym św. Paweł. Kłótnia jest o to, czy pogan należy zobowiązać do przepisów Prawa Mojżeszowego, jak chcą niektórzy – pomimo, że bez tego otrzymali dar Ducha Świętego. Mowa ciągle o tym samym… […]]]>

Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę Pana Jezusa… Dz 15, 7-21

Zbawieni przez łaskę, a nie przez przestrzeganie prawa. Wielokrotnie mówi o tym św. Paweł. Kłótnia jest o to, czy pogan należy zobowiązać do przepisów Prawa Mojżeszowego, jak chcą niektórzy – pomimo, że bez tego otrzymali dar Ducha Świętego.

Mowa ciągle o tym samym… NOWE ŻYCIE wymaga nowych bukłaków. Nowe daje Bóg i chodzi tylko (i aż) o to, by je PRZYJĄĆ. Nie ulepszać starego człowieka, nie poddawać go żadnemu liftingowi czy dawać lepszy makijaż.

Przyjąć NOWE oznacza puścić stare. Z tym właśnie niektórzy mieli problem w Jerozolimie i mają problem do dzisiaj. Jestem również w tym gronie. Bo stare daje złudne poczucie bezpieczeństwa (nowe zawsze jest nieznane i tajemnicze) i nawet gdyby uwierało, to jednak „co złego jest w starym?”. Stare pozwala mi kontrolować sytuację, pozwala zamknąć się w zastygłej skorupie mojej pseudo-doskonałości i patrzeć na wszystko z góry. Stary człowiek „wie lepiej, na wszystkim się zna i na wszystko ma najlepszą radę”. I jeszcze coś – stare nie przechodzi przez furtkę śmierci.

Puścić stare życie, puścić starego człowieka… Nie trzymać się kurczowo tego, co nie ma żadnej przyszłości. Żadnej! Nie ma w tym ŻYCIA, nie ma MIŁOŚCI, nie ma PEŁNI. O tym mówi dziś Jezus w ewangelii. Kiedy puszczę stare, wtedy jest miejsce na więcej miłości i radości. Radości, która dojdzie do swojej pełni.

Tęsknię za tym momentem, kiedy moje zaciśnięte piąstki się poluzują i stanę się naprawdę człowiekiem wolnym, w pełni kochającym i radosnym, w pełni żyjącym NOWYM ŻYCIEM – Bożym życiem.

]]>
Owoce czystego serca https://jezuici.pl/2017/05/owoce-czystego-serca/ Wed, 17 May 2017 08:31:58 +0000 https://jezuici.pl/?p=37774 Ojciec mój jest tym, który go uprawia. J 15, 1-8 Ojciec porównany do rolnika albo ogrodnika. To ten, który się troszczy, dba, nieustannie chodzi koło rośliny, a wszystko w jednym celu – żeby wydała jak największy owoc. W tym własnie roślinka przynosi chwałę Ogrodnikowi, że pięknie owocuje. Mówiąc inaczej, przynoszę chwałę Bogu, kiedy jestem sobą […]]]>

Ojciec mój jest tym, który go uprawia. J 15, 1-8

Ojciec porównany do rolnika albo ogrodnika. To ten, który się troszczy, dba, nieustannie chodzi koło rośliny, a wszystko w jednym celu – żeby wydała jak największy owoc. W tym własnie roślinka przynosi chwałę Ogrodnikowi, że pięknie owocuje. Mówiąc inaczej, przynoszę chwałę Bogu, kiedy jestem sobą w pełni, kiedy przynoszę owoce Miłości. Bo z miłości zostałem uczyniony i do miłości powołany. Im więcej i bardziej kocham, tym bardziej jestem sobą.

Jezus mówi też o oczyszczaniu roślinki. Tym, który oczyszcza jest Bóg (a nie ja – sam siebie nie zbawię). A czyni to przez słowo, które wypowiada Jezus lub też czyni to przez Słowo, którym JEST Jezus.

W tej czystości nie chodzi najpierw o bycie czystym moralnie czy seksualnie (jak to się może w pierwszym odruchu kojarzyć). Święty Ignacy w każdej modlitwie każe prosić na samym początku o czystość intencji, o czystość serca. Bo tam, w sercu, zaczyna się wszystko – i dobro, i zło. Jezus również o tym wspomina, gdy mówi, że z serca pochodzą złe myśli i wszystkie inne grzechy (por. Mt 15, 19).

Intencji, motywacji i pragnień nie widać na zewnątrz. Mogę pomagać bliźniemu ze względu na bliźniego, albo ze względu na siebie samego (np. żeby mnie ludzie pochwalili, jaki to dobry jestem). Gdy będę to czyni ze względu na samego siebie, to „odebrałem już swoją nagrodę”. Czyn widać, ale intencji nie. Dlatego tak trudno o czystość serca. Potrzebuję pozwolić, by Ojciec mnie nieustannie oczyszczał za pomocą Słowa, które posyła do mnie – Słowa, które zbawia.

Jezus mówi o tym dość kategorycznie, tzn. jest się albo złączonym z Nim, albo uschniętym i wrzuconym do ognia. Trzeba jednak na to popatrzeć w ten sposób, że w moim sercu są miejsca poddane Jezusowi, miejsca „czyste”, które są doskonale złączone z Krzewem Winnym. I są też miejsca, które się temu opierają (przez grzech, ale też przez nieczyste, niejasne intencje), które zaczynają usychać i grozi im spalenie w ogniu. Na szczęście Ogrodnik dba nieustannie, bym przynosił owoc jak najpełniejszy. To Jemu na tym bardzo zależy – nie by potępić, lecz zbawić.

Błogosławieni czystego serca. Oni Boga oglądać będą… Mt 5, 8

]]>
Zbawić w całości https://jezuici.pl/2017/05/zbawic-w-calosci/ Wed, 10 May 2017 16:42:50 +0000 https://jezuici.pl/?p=37631 Ja przyszedłem na świat jako światłość… J 12, 44-50 Barnaba i Szaweł wracają z jednej podróży misyjnej, a po jakimś czasie Duch Święty upomina się o nich, by ruszyli w dalszą drogę. Wypływają głosić Słowo Boże. Taka jest bowiem jego natura – chce się rozprzestrzeniać i ogarnąć sobą cały świat. Nie tylko ten świat zewnętrzny, […]]]>

Ja przyszedłem na świat jako światłość… J 12, 44-50

Barnaba i Szaweł wracają z jednej podróży misyjnej, a po jakimś czasie Duch Święty upomina się o nich, by ruszyli w dalszą drogę. Wypływają głosić Słowo Boże. Taka jest bowiem jego natura – chce się rozprzestrzeniać i ogarnąć sobą cały świat.

Nie tylko ten świat zewnętrzny, ale również mój wewnętrzny świat. Bóg chce mnie mieć w całości, totalnie, w pełni. Bez żadnego wyjątku, bez żadnego kawałeczka czy fragmencika, który by nie był Jemu p-oddany. On chce, by Jego światłość przeniknęła mnie w sposób absolutny, by moje życie to już nie było moje życie, ale tylko Jego ŻYCIE (żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus).

Czy wpuszczę Go do każdego zakamarka mego życia? Czy otworzę przed Nim każdą piwniczkę, w której panuje ciemność? Chodzi szczególnie o moje intencje, motywacje, pragnienia, myśli, serce – gdzie najwięcej kryje się ciemności. Ta ciemność i idące za nią zaślepienie przybierają nierzadko boskie pozy, np. ja mam rację, wiem lepiej (więc mogę bliźniego wysłuchać, ale to i tak nic nie zmieni), nie mam sobie nic do zarzucenia, to mnie nie dotyczy, to nic nie zmieni, itp.

Przyjąć światłość, wpuścić Jezusa do życia tak całkowicie. Boję się czasem, że to Jego światło będzie jak oślepiający halogen. Jednak Jego prawda zawsze idzie w parze z miłosierdziem. Nie zabije mnie. Będzie jak światło zorzy porannej, zwiastującej nowy świt, NOWE ŻYCIE. Jedyne, czego potrzebuję – uwierzyć w Jezusa, uwierzyć w Ojca, który Go posłał. A posłał Go po to, by świat zbawił, a nie potępił. By zbawił mój wewnętrzny świat. W całości, w pełni, totalnie…

]]>
Większy od wszystkich https://jezuici.pl/2017/05/wiekszy-od-wszystkich/ Tue, 09 May 2017 13:19:57 +0000 https://jezuici.pl/?p=37602 A ręka Pańska była z nimi… Dz 11, 19-26 Choć dotknęło ich prześladowanie i różne związane z tym nieprzyjemności, choć muszą uciekać, nie jest bezpiecznie, to jednak zamiast narzekać na swój los, idą i głoszą Chrystusa. Ręka Pańska była z nimi. Co dzieje się we mnie, kiedy spotykają mnie przeciwności, trudności, kłody pod nogami, nieprzyjemności? […]]]>

A ręka Pańska była z nimi… Dz 11, 19-26

Choć dotknęło ich prześladowanie i różne związane z tym nieprzyjemności, choć muszą uciekać, nie jest bezpiecznie, to jednak zamiast narzekać na swój los, idą i głoszą Chrystusa. Ręka Pańska była z nimi.

Co dzieje się we mnie, kiedy spotykają mnie przeciwności, trudności, kłody pod nogami, nieprzyjemności? Czy uświadamiam sobie, że ręka Pańska nadal jest ze mną? Czy jest we mnie ta wiara?
O niej mówi tez Jezus w ewangelii. Mówi o owcach, których nikt nie wyrwie z Jego ręki. A nie wyrwie, bo dał Mu je Ojciec, który jest WIĘKSZY OD WSZYSTKICH. Głęboki pokój serca – dar Boga – bierze się ze świadomości zakorzenionej głęboko w wierze, iż jestem w ręku Boga, który jest większy od wszystkich. Cóż więc może mi się stać?

Ojciec jest większy od wszystkich. Jestem w Jego ręku. Cóż może mi się stać, nawet gdy spadają na mnie nieprzyjemności, kłody, gromy lub mam wrażenie nieudanego życia. On jest większy od wszystkich. Moje życie będzie takie, jakie jest, ale… On jest większy od wszystkich. Do tego potrzebuję tylko wiary. Niczego więcej. Uwierzyć, że tak właśnie jest. Nie muszę tego poczuć czy w namacalny sposób doświadczyć. Tylko UWIERZYĆ.

]]>
Siać zbawienie https://jezuici.pl/2017/05/siac-zbawienie/ Fri, 05 May 2017 09:08:06 +0000 https://jezuici.pl/?p=37539 I ukażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia. Dz 9, 1-20 Szaweł siał grozę i dyszał żądzą zabijania. Zasiewał lęk, a przecież jak mówią, co człowiek sieje, to i zbiera. Dyszał żądzą… dyszenie to takie nienaturalne oddychanie, tutaj połączone z żądzą zabijania, więc pełne złowrogich emocji i sił. To Szawłowe zasiewanie grozy […]]]>

I ukażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia. Dz 9, 1-20

Szaweł siał grozę i dyszał żądzą zabijania. Zasiewał lęk, a przecież jak mówią, co człowiek sieje, to i zbiera. Dyszał żądzą… dyszenie to takie nienaturalne oddychanie, tutaj połączone z żądzą zabijania, więc pełne złowrogich emocji i sił.

To Szawłowe zasiewanie grozy i dyszenie żądzą zabijania prowadziło ludzi do więzienia. Zabierało bliźnim wolność, ograniczało ich i niszczyło. Co ja zasiewam wokół siebie? Czy nie ma momentów, w których również dyszę (nie chodzi o takie po uprawianiu sportu lub gonieniu autobusu)? Czym dyszę?

Szawła olśniewa światłość. Słowa, które się potem powtarzają, to Pan oraz imię Jezus. Nawet Szaweł pyta: Kto jesteś, Panie? Nazywa Jezusa Panem, choć jeszcze nie wie, z kim ma do czynienia. Potrzebne jest światło, które powoduje upadek na ziemię. Człowiek potrzebuje uderzyć o ziemię, żeby przestał siać grozę i dyszeć żądzą. Człowiek z prochu ziemi został uczyniony i z ziemią ma mieć ciągły kontakt, by był pokorny. To wszystko po to, by stale uznawał, że jest Pan nad nim. Oraz że ten Pan ma imię – Jezus.

To imię oznacza: Bóg zbawia. Nie chodzi więc o pana, który chce pognębić, ograniczyć, uwięzić, czy który sieje grozę. Taki był Szaweł. Ten zaś PAN jest Bogiem, który zbawia, uwalnia, zasiewa miłość i pokój. Szawłowi potrzebny jest Ananiasz, który położy na nim ręce, przywróci wzrok i wprowadzi go do wspólnoty, która w pełni żyje dzięki łasce Pana Jezusa.

Na koniec Szaweł przestaje być groźny, przestaje dyszeć. Zaczyna oddychać imieniem Jezus, w którym jest zbawienie. Oddycha imieniem, dla którego będzie musiał wiele wycierpieć, bo „Bóg zbawia” przeszedł przez krzyż. Oddychać imieniem Jezus – pozwala nie siać grozy, lecz przebaczenie; pozwala nie więzić braci, lecz czynić ich wolnymi. Pozwala stać się tym, kim Bóg pragnie, bym był.

]]>
W Nim wszystko https://jezuici.pl/2017/05/w-nim-wszystko/ Wed, 03 May 2017 10:48:56 +0000 https://jezuici.pl/?p=37520 On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. Kol 1, 12-16 Maryja stoi dziś pod krzyżem. To raczej nie tak miało być. Co innego obwieszczał o tym Dziecku Anioł. Lecz ona stoi. Przyjmuje wszystko, co się wydarza, przyjmuje rzeczywistość z tym, co ona niesie. Nawet gdy „nie tak miało być”. Przyjmuje wszystko, bo […]]]>

On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. Kol 1, 12-16

Maryja stoi dziś pod krzyżem. To raczej nie tak miało być. Co innego obwieszczał o tym Dziecku Anioł. Lecz ona stoi. Przyjmuje wszystko, co się wydarza, przyjmuje rzeczywistość z tym, co ona niesie. Nawet gdy „nie tak miało być”.

Przyjmuje wszystko, bo w „w Nim wszystko ma istnienie”. To nie dlatego, że ona jest taka silna, odważna, heroiczna. Dlatego, że owo WSZYSTKO dzieje się w Nim. I wierzę, że ona jest tego w tamtym momencie świadoma.

Maryja przyjmuje wszystko, ale też i wszystko oddaje. Z tych nielicznych fragmentów Pisma, gdzie pojawia się Matka Jezusa wynika, że ona naprawdę nie ma nic, oprócz Syna. Oddała Mu wszystko, całą siebie. Przyjmuje wszystko i oddaje wszystko. Tym właśnie jest miłość: przyjmowaniem i dawaniem WSZYSTKIEGO. Kiedy jej Syn wisi na krzyżu, daje jej również wszystko, co w tym momencie ma: ucznia za syna. Mnie. Odtąd, w pewien sposób, jestem jej wszystkim. Przy niej jak u źródła mogę się uczyć przyjmować i ofiarowywać WSZYSTKO.

Gdyż „w Nim wszystko ma istnienie”…

]]>
Dzieło Boga https://jezuici.pl/2017/05/dzielo-boga/ Mon, 01 May 2017 09:28:29 +0000 https://jezuici.pl/?p=37416 Rabbi, kiedy tu przybyłeś? J 6, 22-29 Wiara nie rodzi się ze znaków, lecz znaki potwierdzają naukę, czyli Słowo. Znak odnosi mnie do Tego, który za znakiem stoi, odnosi mnie do tego, Kim On jest. Żydów jakby to nie obchodziło. Jezus sam zwraca im na to uwagę: szukacie mnie, boście się najedli do syta. Zatrzymujecie […]]]>

Rabbi, kiedy tu przybyłeś? J 6, 22-29

Wiara nie rodzi się ze znaków, lecz znaki potwierdzają naukę, czyli Słowo. Znak odnosi mnie do Tego, który za znakiem stoi, odnosi mnie do tego, Kim On jest.

Żydów jakby to nie obchodziło. Jezus sam zwraca im na to uwagę: szukacie mnie, boście się najedli do syta. Zatrzymujecie się na znaku, a nie na Tym, do którego on się odnosi. Patrzycie na palec, a nie tam, gdzie palec wskazuje.

Połowę dzisiejszego tekstu zajmują słowa o poszukiwaniach Jezusa. Tłum zauważa, że łodzie odpłynęły, Jezusa nie ma, a potem cała ich wyprawa, by znaleźć Jezusa. To chwalebne, że Go szukają. Lecz słowa Jezusa ujawniają ich intencje, które takie chwalebne nie są. Zatrzymują się na tym, co widzialne tylko i co nasyca żołądek. Niebezpieczeństwem dla wiary jest, kiedy taka postawa stanie się najważniejszą troską życiową: by posiadać, by się urządzić, zabezpieczyć, nie być głodnym i w ogóle, żeby mnie omijały przeciwności losu.

Jedyne, co posiadam jest moje życie. Pochodzi od Boga, który jest Życiem i źródłem wszelkiego życia. Cała reszta jest dodatkiem do życia, pomocą, bardzo użyteczne i potrzebne, ale nie absolutne. Dzisiaj słyszę słowo, które mi mówi o tym, jak pełnić wolę Bożą. Dzieło Boga polega na tym, bym wierzył w Tego, którego Ojciec posłał. On jest najpewniejszym Znakiem, Pośrednikiem, Pokarmem. Tylko w Nim jest sens i cel mojego życia, tylko w Nim mogę zostać nasycony i mając niewiele, albo nic – mogę mieć WSZYSTKO.

]]>
Weź wszystko https://jezuici.pl/2017/04/wez-wszystko/ Fri, 28 Apr 2017 09:22:56 +0000 https://jezuici.pl/?p=37383 Każcie ludziom usiąść. J 6, 1-15 Bóg chce zaspokoić głód człowieka. Niczym innym tylko Sobą. Człowiek chodzi za Nim, bo zobaczył znaki, jakie uczynił wobec chorych. Lecz Jezus chce dla człowieka czegoś więcej, czegoś dużo więcej. Chce dać całego Siebie. W pełni. Czy człowiek chce wziąć WSZYSTKO? Czy tylko odrobinę, namiastkę, połowicznie…? By zaspokoić głód, […]]]>

Każcie ludziom usiąść. J 6, 1-15

Bóg chce zaspokoić głód człowieka. Niczym innym tylko Sobą. Człowiek chodzi za Nim, bo zobaczył znaki, jakie uczynił wobec chorych. Lecz Jezus chce dla człowieka czegoś więcej, czegoś dużo więcej. Chce dać całego Siebie. W pełni. Czy człowiek chce wziąć WSZYSTKO? Czy tylko odrobinę, namiastkę, połowicznie…?

By zaspokoić głód, Jezus najpierw każe ludziom usiąść. Najpierw trzeba się zatrzymać. Zatrzymać ciało, które ciągle gdzieś biegnie, zatrzymać potok myśli, który jak szalony pędzie we wszystkich kierunkach. Zatrzymać się. Łatwe? Wcale.

A po co w sumie się zatrzymywać? Żeby móc doświadczyć swojego istnienia. Żeby spotkać się z samym sobą. Bo wtedy jest otwarta droga do spotkania z Bogiem – Tym, który jest Źródłem mojego istnienia.
Zatrzymanie jest potrzebne również po to, by doświadczyć, że jestem głodny, że moje istnienie nie zaspokaja samo siebie, że potrzebuję Tego, który tak naprawdę jest moim WSZYSTKIM.

Jezus każe mi dzisiaj usiąść. Każe usiąść mojemu ciału, moim myślom, pragnieniom, uczuciom. Każe usiąść również temu, co jest we mnie głodem, ucieczką, pustką, bezsilnością, grzechem. Kiedy usiądę, stanę się zdolny przyjąć WSZYSTKO. Przyjąć Drogę, która prowadzi do celu, PRAWDĘ, która oświetla drogę i ŻYCIE, które jest celem i nigdy się nie kończy. Przyjąć WSZYSTKO, przyjąć JEZUSA. Bo nie ma w innym imieniu zbawienia.

]]>
Niewidzialny https://jezuici.pl/2017/03/niewidzialny/ Thu, 16 Mar 2017 09:57:07 +0000 https://jezuici.pl/?p=36543 …Aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Łk 16, 19-31 Najpierw o zaufaniu. Całe Słowo, jakie Pan dzisiaj do nas kieruje (Jr 17, 5-10; Ps 1) mówi o zaufaniu. I to jest główny nurt tego dnia. Zaufać nie swojej sile, swojemu człowieczeństwu, rozumowi, swoim talentom, przemyślności… ale również nie ufać swoim lękom, smutkom, gniewom… To trudne, […]]]>

…Aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Łk 16, 19-31

Najpierw o zaufaniu. Całe Słowo, jakie Pan dzisiaj do nas kieruje (Jr 17, 5-10; Ps 1) mówi o zaufaniu. I to jest główny nurt tego dnia. Zaufać nie swojej sile, swojemu człowieczeństwu, rozumowi, swoim talentom, przemyślności… ale również nie ufać swoim lękom, smutkom, gniewom… To trudne, dobrze o tym wiem. Możemy i mamy je przeżywać, ale im nie ufać. Nie na nich budować swojego życia i poczucia „bezpieczeństwa”.

Wszystkie trzy czytania mówią o zaufaniu NIEWIDZIALNEMU. Łatwiej jest ufać temu, co widzę, czego mogę dotknąć, posmakować, powąchać. Trzeba korzystać w 100% ze zmysłów, za pomocą których chwytam rzeczywistość. Ale one nie są Bogiem. To, co na poziomie widzialnym wydaje się takie ładne (odwieczny problem w Biblii i też dzisiaj: dlaczego ludziom „złym” się powodzi, mają bogactwo, pomyślność, mają wszystko, etc.?). Lecz dla Jeremiasza i Psalmu 1-go, oni są jak wyschłe krzaki na stepie, wybierają miejsce spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną (jak opis pierwotnego chaosu). Zaufanie Panu jest niewidzialne, a na zewnątrz może wyglądać jak klęska, porażka, cierpienie, śmierć… bo jest śmiercią. Bo tylko „tracąc” życie (biologiczne i psychiczne), można zyskać Życie (ZOE, życie Boże). To, co niewidzialne w człowieku (duch) spotyka się i spotka w niebie z NIEWIDZIALNYM. Reszta nie przekroczy furtki śmierci…

I jeszcze coś…. mowa dzisiaj o otchłani i łonie Abrahama. Pewnie po naszemu byśmy to nazwali piekłem i niebem. Terminologia nie jest tu najważniejsza. Tylko co rozumiem pod pojęciem nieba, do którego przecież chciałbym „zostać wpuszczonym”? Sielankowe obrazki trzeba włożyć między książki z bajkami.

Kiedy Jezus mówi przypowieści o królestwie, to jakie by one nie były, mają przynajmniej jedną część wspólną: mówią o RELACJI. Istotą bycia w niebie nie jest miejsce czy czas, bo po tamtej stronie śmierci nie ma czegoś takiego jak „miejsce” czy „czas”. Istnieje tylko RELACJA. Bóg jest Relacją i można powiedzieć, że w tej opowiastce o bogaczu (bezimiennym – miejsce na moje imię) i Łazarzu chodzi właśnie o to – o relację, o więzi. One są niebem, one są „zbawieniem”. A pierwszą relacją jest z NIEWIDZIALNYM, który jest Stwórcą i Panem.

Uprzywilejowanym zmysłem dla mnie jest słuch, bo wiara rodzi się ze słuchania (a nie z tego, że zmarli przychodzą i przekonują nas o piekle – jak chciał bogacz), a tym, co się słyszy jest SŁOWO BOGA („Jego słuchajcie” – padło w niedzielnej ewangelii). SŁOWO jest NIEWIDZIALNE, ale jest słyszalne. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (u-słyszeli)…

/foto: Jolanta Żero-Grochowska/

]]>
O co prosisz? https://jezuici.pl/2017/03/o-co-prosisz/ Wed, 15 Mar 2017 13:12:56 +0000 https://jezuici.pl/?p=36529 Nie wiecie, o co prosicie! Mt 20, 17-28 Prośba jest bardzo ważną modlitwą. Kiedy jest szczera i płynąca z głębi nas, potrafi zrzucić nas z konia samowystarczalności, który gna na oślep ku naszej zgubie. Modlitwa prośby może nas doprowadzić do pokory człowieka (bardzo długa droga), który nie tylko wie, że jest potrzebujący, ale naprawdę to […]]]>

Nie wiecie, o co prosicie! Mt 20, 17-28

Prośba jest bardzo ważną modlitwą. Kiedy jest szczera i płynąca z głębi nas, potrafi zrzucić nas z konia samowystarczalności, który gna na oślep ku naszej zgubie. Modlitwa prośby może nas doprowadzić do pokory człowieka (bardzo długa droga), który nie tylko wie, że jest potrzebujący, ale naprawdę to przeżywa. Niezależnie od okoliczności wszystko wtedy JEST ŁASKĄ, czymś nienależnym, na co nie zasługujemy…

Można jednak nie wiedzieć, o co prosić. Wobec Boga wyrażamy wiele próśb, mamy przecież tyle potrzeb. Boję się czasem, że w tak wielu wypadkach Bóg staje się dla nas bogatym wujkiem z Ameryki, który z uśmiechem na twarzy podaje kolejną kartę kredytową. A my korzystamy do woli, wszak wiemy, że płaci ktoś inny.

To uproszczony obraz, ale wcale nie taki rzadki. Chodzi jednak o coś innego. Mogę bowiem prosić naprawdę o wszystko. Bóg sam tego oczekuje. Wydaje mi się jednak, że to wszystko musi być poprzedzone prośbą najważniejszą.

ABYM UMIAŁ IŚĆ ZA NIM! ABYM UMIAŁ GO NAŚLADOWAĆ!

Bo mogę prosić o miejsce prawe lub lewe (prawe zawsze lepsze) w Królestwie niebieskim. Ale to miejsce nie ma sensu i znaczenia, jeśli nie pójdę za Jezusem aż do końca. Dlatego Jezus rozpoczyna dzisiaj od tego, co Go czeka. Czy chcę iść za Nim totalnie?

Obym nie był głuchy na Jego wołanie, by pójść za Nim, by mając udział w Jego cierpieniach, mieć też udział w Jego chwale. Wszelkie inne prośby w tej jednej mają sens. A prosić o to muszę, bo o własnych siłach umiem tylko zwiewać z Jego drogi. Łaską jest móc iść za Nim. Jego łaską jest wierność. Proszę Cię o to, Panie!

]]>
Przezroczysty dla Miłości https://jezuici.pl/2017/03/przezroczysty-dla-milosci/ Sat, 04 Mar 2017 14:16:03 +0000 https://jezuici.pl/?p=36375 Trwajcie w miłości mojej! J 15, 9-17 Oto cel życia i jego kierunek. Miłość. Jej początek jest w Bogu, bo mamy się miłować tak, jak On nas umiłował. A droga? Jedyny rozwój duchowy, to droga schodzenia w dół, ku coraz większej pokorze, droga tracenia: Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje… I […]]]>

Trwajcie w miłości mojej! J 15, 9-17

Oto cel życia i jego kierunek. Miłość. Jej początek jest w Bogu, bo mamy się miłować tak, jak On nas umiłował. A droga? Jedyny rozwój duchowy, to droga schodzenia w dół, ku coraz większej pokorze, droga tracenia: Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje…

I jeszcze „Wszystko uznaję za stratę…” Flp 3, 8-14

Ta droga więc pokrywa się z drogą krzyżową. Wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci – oddać wszystko, oddać życie za przyjaciół. To prowadzi prostą drogą do mistyki, czyli zjednoczenia z Bogiem, ponieważ ta strata jest ze względu na najwyższą wartość poznania Jezusa Chrystusa. Poznanie to nic innego jak zjednoczenie z Bogiem.

Droga miłości to droga straty, droga dawania siebie na wzór Chrystusa. On, który w najgorszym położeniu swego życia nie robi nic innego, tylko daje. Kobiety płaczą nad Nim, a to On je pociesza. Matce daje syna, synowi matkę, łotrowi daje raj, wszystkim daje przebaczenie. Cały jest dawaniem, co jest odwrotnością tego, co ja robię w trudnych położeniach mego życia. Wtedy skupiam się na sobie, zamykam w swoim bólu, oczekuję wsparcia, pomocy. W tym ostatnim może nic złego nie ma, jednak… tu nawet nie chodzi o przykład Jezusa, lecz o to, by Jego sposób życia odcisnął się we mnie, by naprawdę stał się moim. Droga daleka…

Bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… gdyż On jest we mnie, mam przyjąć Jego życie. Nie ja Go wybrałem, lecz On mnie wybrał, abym za Nim szedł i owoc przynosił. Owoc jest tylko jeden – Miłość. Mam wchodzić w miłości, by miłość ze mnie wychodziła.Mam stać się przezroczysty dla miłości, ona ma przeze mnie przechodzić.

Jest owoc, jest również nagroda. To również miłość. Nie ma innej. Ważne, czy sam ją sobie będę próbował wziąć (by potem usłyszeć „otrzymałeś już swoją nagrodę), czy zaczekam, aż Pan mi ją da. A do tego potrzebuję cierpliwości i zgody na to, czego nie rozumiem. Trudne to.

Iść za Chrystusem do końca, wpatrzony w Niego, czasem bezsilny jak Maryja patrząca na to, co robią z Jej Synem… Ale nie cierpienie nas zbawia, lecz Miłość. Mam mieć oczy patrzące inaczej. Pozwolić się zbawić Miłości, która mnie utkała i przyciąga z mocą.

]]>
Ukryta uległość https://jezuici.pl/2017/03/ukryta-uleglosc/ Wed, 01 Mar 2017 10:33:16 +0000 https://jezuici.pl/?p=36184 A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Mt 6, 1-6. 16-18 Wielki Post ma mnie zawrócić z wszelkich moich pokrętnych dróg, na drogę miłości. Chodzi o powrót do Tego, który JEST MIŁOŚCIĄ, który z Miłości mnie stworzył i do Miłości powołał. To jest nagroda, o której mówi dzisiaj Jezus. Nie ma innej. Miłość […]]]>

A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Mt 6, 1-6. 16-18

Wielki Post ma mnie zawrócić z wszelkich moich pokrętnych dróg, na drogę miłości. Chodzi o powrót do Tego, który JEST MIŁOŚCIĄ, który z Miłości mnie stworzył i do Miłości powołał. To jest nagroda, o której mówi dzisiaj Jezus. Nie ma innej. Miłość jest nagrodą, ale nie jako medal za dzielność i wyrzeczenia, lecz jako relacja bliskości.

Tę nagrodę mogę otrzymać od Boga, albo też próbować ją sobie wziąć sam. O tych przypadkach mówi dzisiaj Jezus. Mogą ją sam próbować sobie wziąć, jak owoc z rajskiego drzewa, albo mogę poczekać, aż On mi ją da. To czekanie jest ukryciem, jest byciem ziarnem wrzuconym w ziemię. Życie ukryte… tak pociągające, a jeszcze bardziej trudne.

Ewangelia przedstawia trzy równoległe ścieżki do Miłości. To modlitwa, jałmużna i post. Modlitwa dotyczy Boga, jest wejściem w relację z Nim. Jałmużna to wyciągnięcie ręki w stronę potrzebującego – dotyczy więc relacji względem bliźnich. Post zaś dotyka mojego życia osobistego. Trzy drogi, trzy relacje: Bóg, drugi człowiek i jak sam. Nierozdzielnie złączone ze sobą, ale też nie wymieszane. Wszystkie trzy potrzebują być aktywne i to nie tylko w czasie Wielkiego Postu.

Można w tym czasie „więcej” się modlić. „Więcej” nie ma na myśli ilości czasu (choć na pewno warto robić sobie dłuższe zatrzymania, niż zwykle), lecz bardziej „bliskość”. Przylgnąć do Miłości, stać się Jej uległym.

Można w tym czasie „więcej” być dla bliźnich – przez konkretne czyny, słowa, gesty, obecność, przebaczenie, mówienie, milczenie. Wszystko zależne od kontekstu, potrzeb i możliwości.

Można też „więcej” być dla siebie. Post cielesny prowadzi do osłabienia sił fizycznych, witalnych, ale przez to mam szansę powrócić do Miłości. Ponieważ osłabienie może mnie poprowadzić do większej pokory, do przyjęcia siły, jaką daje mi Pan. Chroni mnie to przed samowystarczalnością i poczuciem pysznej mocy (wręcz wszechmocy). Mogę wyciągnąć ręce w stronę Miłości by nauczyć się ufać i być Jej uległym.

]]>
Podobny do Niego https://jezuici.pl/2017/02/podobny-do-niego/ Wed, 22 Feb 2017 15:33:10 +0000 https://jezuici.pl/?p=35986 A wy za kogo Mnie uważacie? Mt 16, 13 – 19 To pytanie o to, jaki obraz Boga noszę w sobie. Czy taki, który jest prawdziwy i nie przeszkadza mi w spotkaniu z Nim? Czy też jest to obraz fałszywy, z którym absolutnie nie mam zamiaru się spotykać, albo robię to ze strachu lub obowiązku. […]]]>

A wy za kogo Mnie uważacie? Mt 16, 13 – 19

To pytanie o to, jaki obraz Boga noszę w sobie. Czy taki, który jest prawdziwy i nie przeszkadza mi w spotkaniu z Nim? Czy też jest to obraz fałszywy, z którym absolutnie nie mam zamiaru się spotykać, albo robię to ze strachu lub obowiązku.

Jezus Chrystus jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1, 15). Istnieje tylko jeden sposób, byśmy spotykali się z prawdziwym Bogiem, a nie naszym wykrzywionym obrazem Boga: trzeba przez modlitwę wchodzić w Jego życie. Na Jego bowiem obraz – na obraz Chrystusa zostaliśmy stworzeni. Więc tylko w relacji z Nim możemy ten obraz uzdrowić.

Skoro Chrystus jest obrazem Boga, a ja jestem stworzony na ten obraz, to nie potrzebuję żadnych innych obrazów. One, owszem, mogą mi pomóc, ale mogą również przeszkodzić. Mogą wydłużyć drogę. A to przecież Chrystus jest „Drogą, Prawdą i Życiem”. Nikt nie przychodzi do Ojca – Źródła Życia inaczej, ja tylko przez Niego.

Mam po prostu stawać się podobny do Chrystusa we wszystkim. Wchodząc w życie Boże mam pozwolić, by On przemieniał mój sposób patrzenia, słuchania, dotykania, czucia, działania – na podobny do Niego. Bo jestem stworzony na Jego obraz, a podobieństwo ma się we mnie stawać coraz większe i większe. Tak, bym ostatecznie mógł powiedzieć: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. (Ga 2, 20).

]]>
Puste ręce https://jezuici.pl/2017/02/puste-rece/ Mon, 20 Feb 2017 17:03:49 +0000 https://jezuici.pl/?p=35934 Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. Mk 9, 14 – 29 Duch, którego Jezus wyrzuca jest niemy. Potem dowiadujemy się także, że głuchy. Każda choroba wprowadza do człowieka pewien chaos. Widać go w zachowaniach dzisiejszego opętanego. „Niemy i głuchy” oznacza trudności w komunikacji, a ta wszak jest składową częścią miłości. Uczniowie nie mogli wyrzucić […]]]>

Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. Mk 9, 14 – 29

Duch, którego Jezus wyrzuca jest niemy. Potem dowiadujemy się także, że głuchy. Każda choroba wprowadza do człowieka pewien chaos. Widać go w zachowaniach dzisiejszego opętanego. „Niemy i głuchy” oznacza trudności w komunikacji, a ta wszak jest składową częścią miłości.

Uczniowie nie mogli wyrzucić tego ducha. W oryginale czytamy, że „nie mieli siły”. Skąd mieli mieć tę siłę? O tym mówi Jezus na końcu – z modlitwy (oryginał nie ma słowa „post”). Siła bierze się więc z relacji z Tym, który jest Siłą i Mocą naszą.

By jednak tej siły wziąć, trzeba stanąć na modlitwie bez-siły. Potrzebne są puste ręce, które Bóg będzie mógł napełnić. Kiedy modlitwa jest próbą dyktowania Bogu, co ma robić, lub też manifestacją swoich własnych sił – nic się nie wydarzy. Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy – czyli tego, kto nie w sobie upatruje siłę.

W tym względzie post, którego tekst oryginalny nie wymienia, może być pomocą. Jest to bowiem dobrowolne osłabianie swoich sił witalnych, by całym sobą powiedzieć Bogu, że „cała moja siła jest w Tobie i tylko w Tobie”.

Ducha niemego i głuchego, ducha niszczącego komunikację i miłość, ducha wprowadzającego chaos do życia można wypędzić przez wyciągnięcie pustych rąk w stronę Miłości porządkującej całe stworzenie; przez milczenie które staje przed Słowem; przez relację, która jest Źródłem wszelkiej komunikacji prowadzącej do komunii.

]]>
Inaczej https://jezuici.pl/2017/02/inaczej/ https://jezuici.pl/2017/02/inaczej/#comments Mon, 13 Feb 2017 13:51:08 +0000 https://jezuici.pl/?p=35878 Otrzymałam mężczyznę od Pana. Rdz 4, 1-15. 25 O co tak naprawdę chodzi z Kainem? Co się Bogu nie podobało w jego ofierze, że na nią nie spojrzał? Tekst milczy. Pan wejrzał na Abla i jego ofiarę, a na Kaina zaś i jego ofiarę nie spojrzał. Dlaczego? Kain to starszy syn… starszy brat. Najstarszy. To […]]]>

Otrzymałam mężczyznę od Pana. Rdz 4, 1-15. 25

O co tak naprawdę chodzi z Kainem? Co się Bogu nie podobało w jego ofierze, że na nią nie spojrzał? Tekst milczy. Pan wejrzał na Abla i jego ofiarę, a na Kaina zaś i jego ofiarę nie spojrzał. Dlaczego?

Kain to starszy syn… starszy brat. Najstarszy. To nie jego wina, ale przecież znamy z historii biblijnych faworyzowanie młodszych albo najmłodszych. Dalej, nie ma nic napisane, by Kain dawał gorszą ofiarę, mniejszą. Nie ma nic o jego intencji, która mogłaby powodować to, że Bóg na niego nie spojrzał. Czy zrobił coś złego? Bóg mówi mu, że gdyby postępował dobrze, to miałby twarz bez gniewu. Ale tam nie ma nic o tym, że zrobił coś złego.

Spróbuję pójść inną ścieżką, skoro tekst otwiera przestrzeń – taką moją ścieżką…

Może wcale nie chodzi o to, że Bóg nie patrzył na ofiarę Kaina, lecz patrzył INACZEJ niż na ofiarę Abla. Bo tak jak Bóg stworzył na początku niebo i ziemię, w języku hebrajskim (obrazowym a nie abstrakcyjnym) znaczy, że stworzył wszystko Niebo i ziemia to dwa krańce rzeczywistości. Może w tym obrazie Boga, który „spojrzał – nie spojrzał” jest cała przestrzeń pośrodku – spojrzał INACZEJ na jedną, a INACZEJ na drugą ofiarę. Bo Kain i Abel są różni.

I być może z tym Kain miał problem: trudno mu było przyjąć inność. Zarówno Abla jak i Boga, a także inność siebie samego. Ta inność nie musi być czymś zewnętrznym, choć inność bliźniego też trudno przyjąć. Czasem widzę coś w środku siebie, co nie pasuje do „mojej koncepcji siebie samego” i jak Kain chcę tę część siebie zabić, zniszczyć, a przynajmniej stłumić, wyciąć, cokolwiek… bo jest inna, bo nie pasuje.

Coś podobnego sugeruje dzisiejsza ewangelia (Mk 8, 11-13). Faryzeusze żądają znaku, którego Jezus nie chce im dać. I to pomimo, że przed chwilą widzieli znak. Bo oni widzą to inaczej, oni nie tak to sobie wyobrażają. Bóg objawił się INACZEJ niż oni oczekiwali, więc… Bóg ma problem, bo nie jest przyjęty.
Oj, wiele tego, co jest INACZEJ, i co trudno mi przyjąć… wiele.

]]>
https://jezuici.pl/2017/02/inaczej/feed/ 1
Miłosierdzie. Do końca. https://jezuici.pl/2017/02/milosierdzie-do-konca/ Sat, 11 Feb 2017 20:28:39 +0000 https://jezuici.pl/?p=35853 Bóg sporządził dla dla mężczyzny i jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. Rdz 3, 9-24 I w ten sposób okazał im miłosierdzie. Ubrał ich, bo po grzechu spostrzegli swoją nagość. Próbowali ją zakryć listkami figowymi. Tak często próbuję swoją nagość zakrywać byle czym. Ale to na nic. Św. Paweł mówi do ochrzczonych, że […]]]>

Bóg sporządził dla dla mężczyzny i jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. Rdz 3, 9-24

I w ten sposób okazał im miłosierdzie. Ubrał ich, bo po grzechu spostrzegli swoją nagość. Próbowali ją zakryć listkami figowymi. Tak często próbuję swoją nagość zakrywać byle czym. Ale to na nic. Św. Paweł mówi do ochrzczonych, że oto przyoblekli się w Chrystusa, mówiąc bardziej po dzisiejszemu – ubrali się w Chrystusa. On stał się ich skórą (bardziej niż ubraniem, które można zdjąć). To samo usłyszała moja ulubiona mistyczka Juliana z Norwich od Jezusa: Ja jestem twoim odzieniem.

Bóg nie przeklął człowieka, choć przecież mógł. Z jego powodu przeklął ziemię. Miłosierdzie Boga, które przewyższa wszystko. Ojciec, który do końca pragnie strzec swoje dzieci okazując im miłosierdzie… posunięte do końca.

Miłosierdzie nawet w tym, że postawił cherubinów i połyskujący miecz na granicy Edenu, żeby człowiek nie sięgnął po owoc drzewa życia. Bo Życie daje Bóg. Nowe Życie otrzymujemy od Niego, mówiąc inaczej – zbawienie. Człowiek nie może sam siebie zbawić, więc niech nie sięga po ten owoc. Bóg sam nam go poda. Choć nieraz widzę, że próbuję sam siebie zbawić, sam siebie usprawiedliwić. Sięgam po ten owoc, ale dosięgnąć nie mogę. Na szczęście.

Człowiek w pocie czoła będzie zdobywał pożywienie. A w ewangelii z dziś (Mk 8, 1-10) to Jezus lituje się nad ludźmi i daje im jeść. Bóg, który do końca nas umiłował, który robi wszystko, byśmy z głodu nie zasłabli. Ratuje za wszelką cenę. Do końca…

]]>
Mnożenie rytuałów czy życia? https://jezuici.pl/2017/02/mnozenie-rytualow-zycia/ Tue, 07 Feb 2017 09:35:44 +0000 https://jezuici.pl/?p=35740 I wiele innych podobnych rzeczy czynicie. Mk 7, 1 – 13 Wczoraj Bóg czynił przestrzeń do życia. Ziemia, morze, niebo, słońce, księżyc, gwiazdy…. przygotowywał miejsce, w którym życie mogłoby się pojawić. A dzisiaj kontynuuje swoje dzieło. Przestrzeń zaczyna roić się od życia. Mnóstwo, bogactwo, obfitość, pełnia… życie w obfitości (Rdz 1, 20-2, 4a). Bóg jest […]]]>

I wiele innych podobnych rzeczy czynicie. Mk 7, 1 – 13

Wczoraj Bóg czynił przestrzeń do życia. Ziemia, morze, niebo, słońce, księżyc, gwiazdy…. przygotowywał miejsce, w którym życie mogłoby się pojawić. A dzisiaj kontynuuje swoje dzieło. Przestrzeń zaczyna roić się od życia. Mnóstwo, bogactwo, obfitość, pełnia… życie w obfitości (Rdz 1, 20-2, 4a).

Bóg jest Stwórcą życia i miłośnikiem życia. Ten opis przedstawia to w sposób mistrzowski. Piękne jest to, że jest on napisany w czasie niewoli babilońskiej, a więc w jednym z najgorszych okresów historii Izraela. W ciemnej części swojej historii Izrael rozpoznaje obfitość życia. Rozpoznaje również Ręce, z których to życie wyszło.

Bóg mnoży życie, jest życiem zachwycony, życie jest dobre (nie moralnie, lecz ontologicznie). Nikt nie musi uzasadniać swojego istnienia, jest dobre samo z siebie, przez sam fakt, że istnieje. Bóg sam jest Życiem. Kiedy jednak zajrzymy do ewangelii, to widzimy niektórych ludzi, ważnych i uczonych, którzy nie pomnażają życia, lecz rytuały. Dla nich ważne są „czystość”, zewnętrzna strona, żeby się ładnie prezentowało, można było pokazać. W tym nie ma radości ani głębi. U Boga każda forma życia jest możliwa – nawet potwory morskie i inne stworzenia, których możemy się bać. W mnożeniu rytuałów nie wszystko jest akceptowane i pewne formy inności są odrzucane (bo nie są takie, jak „my” ustalamy”). Nie chodzi tu o krytykę dobrej i zdrowej tradycji, lecz tego wszystkiego, co mnoży rytuały (nawet najpobożniejsze), a pomniejsza życie.

Siódmego dnia Bóg odpoczął po swoim trudzie. Bóg, który pomnaża życie i wspiera je – odpoczywa. Rodzice też są kimś, kto pomnaża życie i je wspiera. Robią to lepiej lub gorzej, ale taka jest ich misja. Są w tym podobni do Boga i też, jak Bóg, chcą odpocząć. Bóg nie potrzebuje naszego wsparcia, ale rodzice również. Tymczasem mnożenie rytuałów sprawia, że dla własnej korzyści można ich tego wsparcia pozbawić, rzekomo przez wsparcie Boga (dar złożony w ofierze – oznacza ofiarę na świątynię). To w sumie tylko przykład, którego zastosowania można mnożyć do różnych osób i sytuacji.

Czy jestem kimś, kto pomnaża życie (przez słowa, gesty, czyny pełne miłości)? Czy mnożę rytuały, które same w sobie dobre, mogą stać się patologią pomniejszającą życie…?

]]>
Fundament https://jezuici.pl/2017/02/fundament/ Mon, 06 Feb 2017 11:44:32 +0000 https://jezuici.pl/?p=35666 Ludzie biegali po całej owej okolicy… Mk 6, 53-56 Dzisiejsze Słowo to jak budowanie Fundamentu (odniesienie do Ćwiczeń św. Ignacego – celowe). Fundament jest tylko jeden – to Bóg, który zbawia, na którym można się oprzeć, który uwalnia. Najpierw przepiękny hymn Stworzenia świata, w którym Bóg z chaosu czyni przestrzeń zdolną do przyjęcia życia. Wszystko […]]]>

Ludzie biegali po całej owej okolicy… Mk 6, 53-56

Dzisiejsze Słowo to jak budowanie Fundamentu (odniesienie do Ćwiczeń św. Ignacego – celowe). Fundament jest tylko jeden – to Bóg, który zbawia, na którym można się oprzeć, który uwalnia.

Najpierw przepiękny hymn Stworzenia świata, w którym Bóg z chaosu czyni przestrzeń zdolną do przyjęcia życia. Wszystko ma swoje miejsce, każda roślina rodzi według swego gatunku, nie ma pomieszania, nie ma bezładu i pustkowia…

A potem Ewangelia. Tam, gdzie przybywa Jezus, jest natychmiast rozpoznawany. Ludzie zaczynają biegać, zostają wprowadzeni w ruch. Ta bieganina ma coś z chaosu. Zaczynają znosić chorych, czasem nawet nie wiedzą dokładnie gdzie, tylko ze słyszenia wiedzą, gdzie Jezus przebywa. Sama choroba… to też chaos dla organizmu, to przerwanie jego ciągłości i uporządkowania (tym jest zdrowie w gruncie rzeczy).

Bóg, który na początku wyprowadza z chaosu cały wszechświat, teraz w Jezusie czyni to z każdym człowiekiem. Robi to pozwalając, by Go dotykali. Dziś też możemy dotykać Chrystusa: w Eucharystii, Słowie, Kościele (= Jego Ciało), w bliźnim. On ma moc wyprowadzić mnie z mojego chaosu i uczynić NOWYM STWORZENIEM. Bo wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie…

…a po grecku być zdrowym to równocześnie być zbawionym.

]]>
Na-tchnienie https://jezuici.pl/2017/02/na-tchnienie/ Thu, 02 Feb 2017 07:52:41 +0000 https://jezuici.pl/?p=35566 Był to człowiek prawy i pobożny… Łk 2, 22-40 Symeon. W przeciwieństwie do Maryi i Józefa, do Zachariasza i Elżbiety, do Anny – nie ma podanego imienia ojca. Nie ma rodowodu… Skąd więc pochodzi? Kim jest, skoro wychodzi na SPOTKANIE Jezusa, Syna Bożego? Wyczekuje pociechy Izraela, więc ma cel, ma tęsknotę. Spoczywa na Nim Duch […]]]>

Był to człowiek prawy i pobożny… Łk 2, 22-40

Symeon. W przeciwieństwie do Maryi i Józefa, do Zachariasza i Elżbiety, do Anny – nie ma podanego imienia ojca. Nie ma rodowodu… Skąd więc pochodzi? Kim jest, skoro wychodzi na SPOTKANIE Jezusa, Syna Bożego?

Wyczekuje pociechy Izraela, więc ma cel, ma tęsknotę. Spoczywa na Nim Duch Święty, dostał także obietnicę. Do świątyni przychodzi pod NA-TCHNIENIEM Ducha. On jest pod, a Duch daje Mu swoje tchnienie NA, czyli z góry. Jest więc poddany Duchowi, jest pokorny. człowiek pokorny jest w stanie rozpoznać najpokorniejszego z pokornych – przychodzącego Boga, ukrytego w małym Dziecięciu.

Anna jest już inna. Inaczej określa ją ewangelista. Pisze o niej bardzo „zewnętrznie”, czyli z jakiego jest rodu, ile ma lat, jej stan cywilny. Jest tą, która służy Bogu we dnie i w nocy.To o nas. Suche fakty, ale pozwalające również służyć Bogu i rozpoznać Go w przybywającym Dziecięciu. Sławiła Boga (swoim życiem) i mówiła o NIM wszystkim… To jakby streszczenie naszego życia.

A to wszystko w otoczce, jaką jest Prawo Mojżeszowe, które Maryja z Józefem wypełnili. Bo każde autentyczne doświadczenie duchowe ma swoje ramy zewnętrzne, na których ono się buduje.

]]>
Bliskość w tłumie https://jezuici.pl/2017/01/bliskosc-w-tlumie/ Tue, 31 Jan 2017 08:42:16 +0000 https://jezuici.pl/?p=35553 Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto mnie dotknął? Mk 5, 21-43 Zbiera się wielki tłum wokół Jezusa. Ale ten tłum nie przeszkadza Mu w spotykaniu się indywidualnie, wręcz intymnie z kimś, kto chce z Nim bardzo bliskiej relacji. Takiej, która prowadzi do uzdrowienia, do przemiany życia, wręcz do przyjęcia Życia. We mnie […]]]>

Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto mnie dotknął? Mk 5, 21-43

Zbiera się wielki tłum wokół Jezusa. Ale ten tłum nie przeszkadza Mu w spotykaniu się indywidualnie, wręcz intymnie z kimś, kto chce z Nim bardzo bliskiej relacji. Takiej, która prowadzi do uzdrowienia, do przemiany życia, wręcz do przyjęcia Życia.

We mnie również jest tłum, który zewsząd mnie ściska. Tłum moich myśli, pragnień, słabości, grzechów, uczuć, spraw do załatwienia, przeciwności i czego tam jeszcze… On jest wewnątrz mnie i czasami nie daje swobodnie oddychać. Patrząc na dzisiejszą scenę uświadomiłem sobie dwie rzeczy.

Pierwsza to taka, że tłum nie musi mi przeszkadzać spotkać się z Jezusem. Tłum różnych spraw i przeciwności, natłok myśli i problemów nie musi mi przeszkadzać dotknąć Jego płaszcza. Tak, jak tej kobiecie, z której życie uciekało. Dobra Nowina jest taka, że On naprawdę JEST w tym moim tłumie, nie jestem w tym sam. Więc cokolwiek by mnie nie spotykało, jakiekolwiek rzeczy nie otaczały i ściskały zewsząd – mogę się z Nim spotkać.

Druga zaś – Jezus również chce się ze mną spotkać i przychodzi mnie dotknąć, kiedy życie ze mnie uchodzi. Chwyta silnie za rękę i mówi mojej duszy: „Talitha kum – dziewczynko, mówię ci, wstań!”
Tłum był, jest i będzie… ale to nie przeszkadza ani mi, by dojść do Niego, choćby od tyłu, i dotknąć Go; ani Jemu nie przeszkadza przyjść do mnie, by chwycić mnie za rękę i podnieść. Dochodzi do spotkania, dochodzi do relacji, bliskości, czułości dotyku… wtedy przyjmuję ŻYCIE!

]]>
Poza granice https://jezuici.pl/2017/01/poza-granice/ Mon, 30 Jan 2017 08:39:52 +0000 https://jezuici.pl/?p=35526 Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. Mk 5, 1 – 20 Gerazeńczycy byli bardzo przyzwyczajeni do życia, jakie prowadzili. Wszystko było takie poukładane, uporządkowane. Nawet ten opętany. Owszem, czasem sprawiał kłopoty, próbowano go wiązać, pętać, a on to wszystko rozrywał, ale przyzwyczaili się, że on jest, oswoili w pewien sposób i jakoś […]]]>

Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. Mk 5, 1 – 20

Gerazeńczycy byli bardzo przyzwyczajeni do życia, jakie prowadzili. Wszystko było takie poukładane, uporządkowane. Nawet ten opętany. Owszem, czasem sprawiał kłopoty, próbowano go wiązać, pętać, a on to wszystko rozrywał, ale przyzwyczaili się, że on jest, oswoili w pewien sposób i jakoś można żyć…

Tymczasem przypłynął Jezus. I tu kończy się sielanka. Przez wypędzenie demona Jezus psuje im ten błogi spokój i życie przyzwyczajeniami. Mają one konkretne imię w tej ewangelii – legion. Jest ich wiele i potrafią nieźle zablokować wszelki rozwój człowieka. Bo demonowi nie zależy wcale na tym, byśmy byli strasznie wielkimi grzesznikami, mordującymi, grabiącymi, gwałcącymi, i Bóg wie, co jeszcze. Dla niego uczynienie człowieka letnim, przeciętnym, zamkniętym na każdy powiew Ducha (który przynosi nowe, a przecież wiadomo, że „stare wino jest lepsze”) jest wielkim sukcesem i stara się, żeby ten status utrzymać jak najdłużej. Wtedy człowiek i do kościoła pójdzie, i pacierz odmówi, nawet w miarę regularnie, ale co z tego…

Przyzwyczajenia nie chcą odchodzić, bo jest im dobrze, jak mówi przysłowie – to jak druga natura. Czasem uwierają, czasem tłuką się jak ten opętany, jednak to „swój”, wpleciony jakoś w zwyczajność. Stąd demon prosi Jezusa, by nie musiał odchodzić. Kiedy zaś ludzie przychodzą na wieść o wypędzeniu demona, wcale nie są zachwyceni. Przychodzą z ciekawości, to wydarzenie budzi w nich strach, a kiedy dowiadują się, że stracili świnie… tego było za wiele. Proszą Jezusa, by odszedł z ich granic.

Legion przyzwyczajeń, przywar, nieuporządkowanych nawyków. Przez ten „legion” mówię Jezusowi, że dotąd może działać, ale tego mu nie oddam. Przez mój brak otwartości na nowego Ducha, którego Bóg udziela mi każdego dnia, wypycham Jezusa poza swoje granice i mówię Mu: „To jest moje, nie ruszaj!” Boję się Jego mocy, więc jak Gerazeńczycy, powiem to spokojnie, prosząc a nie rozkazując. Czasem wręcz żyjąc nieświadomie, po prostu uważam, że to czy tamto mi się należy i już. A czasem to automaty: wieczorem telewizor zamiast modlitwy, zabawa smartfonem zamiast relacji, obrażanie się zamiast refleksji i przebaczenia… Czy nawet nieświadomie nie wypycham Jezusa poza moje granice? Bo On na pewno chce mnie wyprowadzić poza granice mojego komfortu i wygodnictwa, bym mógł oddawać moim życiem większą chwałę Bogu!

]]>
Bliskość jak Światło https://jezuici.pl/2017/01/bliskosc-jak-swiatlo/ Wed, 25 Jan 2017 12:32:24 +0000 https://jezuici.pl/?p=35489 Nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Dz 22, 3 – 16 Szaweł zostaje nawrócony = zawrócony ze swej drogi i z prze-śladowcy staje się na-śladowcą. Odtąd stawia swoje kroki na-śladach Jezusa, a nie na prze-kór im. Wydaje się, jakby Jezus zmienił orientację Jego życia po to, by szedł nawracać pogan. I to […]]]>

Nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Dz 22, 3 – 16

Szaweł zostaje nawrócony = zawrócony ze swej drogi i z prze-śladowcy staje się na-śladowcą. Odtąd stawia swoje kroki na-śladach Jezusa, a nie na prze-kór im.

Wydaje się, jakby Jezus zmienił orientację Jego życia po to, by szedł nawracać pogan. I to jest prawda. Jednak najpierw musi być coś absolutnie pierwszego, co warunkuje misję i co idzie z nią potem równolegle. To bliskość. To relacja. Bez niej misja nie ma żadnego sensu.

Szaweł zostaje oślepiony światłem i to jest moment, w który Jezus daje mu doświadczyć swoją bliskość. Ona jest tak wielka, że Szaweł staje się ślepy. Zbyt duże światło zbyt blisko oczu powoduje taki efekt. Szaweł może wtedy tylko chwycić podaną mu rękę i dać się poprowadzić. Szaweł nie uzyskuje najpierw zmiany misji – z prześladowcy na naśladowcę. Najpierw uzyskuje bliskość z Jezusem. Ona się rozwija do takiego momentu, że potem stwierdzi, iż „żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”.

Światło, którym jest Bóg, sprawia dzisiaj trzy rzeczy: daje Szawłowi doświadczyć swoją bliskość, zmienia orientację jego życia (nawraca) oraz posyła. On ma iść, a Jezus zawsze będzie z Nim.

Niech się stanie Światłość!

]]>
Bliskość jak ogień https://jezuici.pl/2017/01/bliskosc-jak-ogien/ Tue, 24 Jan 2017 18:23:02 +0000 https://jezuici.pl/?p=35481 Matka i bracia stanęli zewnątrz, wzywając Jezusa… Mk 3, 31-35 Ludzie, którzy siedzieli wokół Jezusa nie robili nic innego, tylko słuchali Go. Matka i bracia stanęli zewnątrz. Tłum jest w środku i słucha. Jest zawsze coś, co będzie na zewnątrz człowieka, i jest coś, co będzie w środku. To, co bliskie, jest zawsze wewnątrz, jest w […]]]>

Matka i bracia stanęli zewnątrz, wzywając Jezusa… Mk 3, 31-35

Ludzie, którzy siedzieli wokół Jezusa nie robili nic innego, tylko słuchali Go. Matka i bracia stanęli zewnątrz. Tłum jest w środku i słucha. Jest zawsze coś, co będzie na zewnątrz człowieka, i jest coś, co będzie w środku.

To, co bliskie, jest zawsze wewnątrz, jest w środku. Ciekawe, że Jezus wskazuje na tłum, który Go słucha, jako tych, którzy pełnią wolę Ojca. A oni tylko słuchali. Przecież pełnienie woli Ojca rozpoczyna się w środku, od dyspozycji serca, lecz kończy się na zewnątrz – w czynach miłości. Potrzebne jest więc to, co na zewnątrz i to, co w środku. Jak początek i koniec. Jak źródło i morze. A tym, co najważniejsze, tym, co spaja stronę wewnętrzną i zewnętrzną jest wola Boga = pragnienie Boga, by Miłość w pełni zapanowała. Bo tylko Miłość zbawia! Jest jak ogień, który w środku spala, a na zewnątrz ogrzewa…

]]>
I uczynił Dwunastu https://jezuici.pl/2017/01/i-uczynil-dwunastu/ Fri, 20 Jan 2017 09:35:10 +0000 https://jezuici.pl/?p=35410 I uczynił Dwunastu. Mk 3, 13-19 Te słowa dwa razy pojawiają się w dzisiejszym tekście. Bardziej mi się podoba słowo „uczynił” (w oryginale), gdyż brzmi jak stworzenie czegoś na nowo. Na początku dziejów Bóg również „uczynił” człowieka na swój obraz. Dwunastu więc jest nową wspólnotą, jakby „nowym człowiekiem”, Ciałem Chrystusa. Dla czego ich uczynił? Pojawiają […]]]>

I uczynił Dwunastu. Mk 3, 13-19

Te słowa dwa razy pojawiają się w dzisiejszym tekście. Bardziej mi się podoba słowo „uczynił” (w oryginale), gdyż brzmi jak stworzenie czegoś na nowo. Na początku dziejów Bóg również „uczynił” człowieka na swój obraz. Dwunastu więc jest nową wspólnotą, jakby „nowym człowiekiem”, Ciałem Chrystusa.

Dla czego ich uczynił? Pojawiają się tutaj 3 czasowniki. Najpierw „aby byli z Nim”, potem, by mógł ich wysyłać, a na koniec, by mieli władzę nad złem.

Zanim jednak „dla czego”, najpierw działanie Boga. I tu również 3 słowa. Najpierw ich przywołuje (woła), oni są chciani przez Niego (=kochani) i przychodzą do Niego. Można powiedzieć, że w tym dzisiejszym tekście zawiera się istota mojego życia. Bóg mnie woła, a wzywa gdyż mnie kocha i potrzebuję nie tylko to sobie uświadomić, ale tą świadomością żyć. Ona pozwoli mi zbliżyć się do Miłości.

A potem ta Miłość czyni wspólnotę. Najpierw by być z Nim, czyli z Miłością, potem pojawia się misja – iść, by głosić Miłość, a na koniec mieć władzę na złem. Ta władza bierze się tylko z Miłości i pokory, gdyż miłość i pokora zwyciężają wszystko (Chrystus na krzyżu), a nie przemoc. Te trzy kroki tak naprawdę dzieją się równolegle i są częściami tego samego procesu Miłości, która chce mnie przemienić w siebie. Miłości, która wzywa wspólnotę, a potem woła mnie po imieniu, nawet dookreślając moje imię lub wręcz nadając nowe.

Uczyń mnie, Panie, wspólnotą. Zjednocz mnie samego, wszystkie części mojego istnienia w harmonii Twojego Ducha, a także zjednocz mnie z moimi braćmi i siostrami.

]]>
Komunikuj wolność https://jezuici.pl/2017/01/komunikuj-wolnosc/ Wed, 18 Jan 2017 13:25:28 +0000 https://jezuici.pl/?p=35400 Lecz oni milczeli. Mk 3, 1-6 I znów mamy szabat. Kiedy czytamy Stary Testament to wiele razy powtarza się tam wezwanie Boga do przestrzegania szabatu. Nie dziwię się. Szabat upodabnia do Boga. Bóg, który odpoczął, Bóg który uwolnił. Człowiek ma być w tym podobny do Niego. Szabat jest najlepszym dniem, żeby uzdrowić człowieka z uschłą […]]]>

Lecz oni milczeli. Mk 3, 1-6

I znów mamy szabat. Kiedy czytamy Stary Testament to wiele razy powtarza się tam wezwanie Boga do przestrzegania szabatu. Nie dziwię się. Szabat upodabnia do Boga. Bóg, który odpoczął, Bóg który uwolnił. Człowiek ma być w tym podobny do Niego.

Szabat jest najlepszym dniem, żeby uzdrowić człowieka z uschłą ręką. Większość ludzi tej właśnie ręki używa do pracy jako ręki głównej. Tą ręką obejmujemy w geście czułości, kładziemy na ramię przekazując wsparcie, wyciągamy ją, żeby przyjąć i żeby dać. Kiedy jest uschła, to jakby relacje były uschłe. Jezus pragnie tylko jednego – uwolnić tego człowieka ku relacjom, ku działaniu, w stronę prawdziwej komunikacji, czyli wyrażania siebie.

Szabat jest najlepszym dniem, żeby go uzdrowić, bo ten człowiek nie może na razie przestrzegać szabatu. Przykazanie szabatu mówi bowiem, że „sześć dni będziesz pracował, a siódmego dnia odpoczniesz”. Szabat dotyczy całego tygodnia, a nie tylko jednego dnia. Po sześciu podobnych do siebie dniach jest dzień siódmy, który się odróżnia. Ten chory człowiek z powodu kalectwa nie może pracować, a więc każdy dzień jest dla niego jak „szabat”. Ale on nie może wtedy poczuć różnicy.

Jezus pyta ich o życie i śmierć. Czy szabat to dobry dzień na uwolnienie życia, na przekazanie dobra i miłości, czy przeciwnie? Ludzie milczą i jest to wymowne milczenie. Jak ściana, o którą można się rozbić. Bierna agresja, na twarzy której odciska się twarde serce, zaciekłe, zapiekłe… milczenie, które rani, które zabija.
Bo paradoksem tej sceny jest, że ludzie nie pozwalają w szabat Bogu ocalić życia, ale sami dają sobie prawo, by w szabat naradzać się nad śmiercią Boga.

A Bóg chce, bym stanął na środku (bo jestem w centrum Jego troski) i wyciągnął rękę – bym Mu pokazał to, co uschło, co obumarło, co nie ma już komunikacji. On, który jest Miłością = totalną i nieprzerwaną Komunikacją, może ją uzdrowić. Może mnie uwolnić. Uczyń to Panie, niezależnie od niszczącego mnie milczenia wokół mnie…

]]>
Dla człowieka https://jezuici.pl/2017/01/dla-czlowieka/ Tue, 17 Jan 2017 13:59:54 +0000 https://jezuici.pl/?p=35393 Szabat z powodu człowieka stał się, a nie człowiek z powodu szabatu. Mk 2, 23-28 Rozważając dzisiejszy tekst bardzo poczułem temat wolności. On ciągle przewija się w tym, co Jezus mówi i robi. Szabat jest specjalnym i uprzywilejowanym czasem do tego, gdyż to właśnie szabat ma strzec ludzkiej wolności. Podwójna motywacja szabatu o tym mówi. […]]]>

Szabat z powodu człowieka stał się, a nie człowiek z powodu szabatu. Mk 2, 23-28

Rozważając dzisiejszy tekst bardzo poczułem temat wolności. On ciągle przewija się w tym, co Jezus mówi i robi. Szabat jest specjalnym i uprzywilejowanym czasem do tego, gdyż to właśnie szabat ma strzec ludzkiej wolności. Podwójna motywacja szabatu o tym mówi. Z jednej strony, bo Bóg stworzył świat w 6 dni, a 7-go odpoczął, a z drugiej, bo Bóg uwolnił naród wybrany z niewoli egipskiej. A w niewoli naród pracował 7 dni w tygodniu. Chodzi więc o to, by nie być niewolnikiem pracy, działania, aktywizmu, itd. A za tym może się kryć każda inna niewola, której człowiek jest zdolny się poddać.

Szabat stał się z powodu człowieka, więc ma mu służyć, ma mu pomagać „do celu, dla którego człowiek został stworzony”, jak mówi św. Ignacy w Fundamencie Ćwiczeń. Kiedy to człowiek staje się dla szabatu, wtedy człowiek ma służyć szabatowi, wtedy człowiek może wręcz zostać nim zniewolony.

Na pokazanie tego Jezus daje przykład króla Dawida. Ten przykład mówił coś bardziej Żydom niż nam, jednak pokazuje coś ważnego: szabat strzeże wolności człowieka do tego stopnia, że człowiek może go przekroczyć, gdy ma potrzebę. Tak jest to ujęte w oryginale: gdy król Dawid miał potrzebę i zgłodniał. Nie chodzi więc o to, że łamię sobie szabat, kiedy chcę, lecz kiedy jest potrzeba i to dotycząca życia. Bo przecież jedzenie jest czymś, co nasze życie podtrzymuje. Wolność dba o życie, wolność prowadzi do rozwoju życia, do jego pełni. Ilu rzeczom daję się zniewolić, szczególnie tym, które siedzą w mojej głowie i czynię dogmatami, choć są tylko pomocami do celu? Ile praw stawiam ponad człowieka (=obraz i podobieństwo Boże), praw, które mają człowiekowi służyć?

Może ktoś to odbierze jako nawoływanie do przekraczania prawa… Nie o to mi jednak chodzi. Sam Jezus przyszedł prawo wy-pełnić, ale pełnia prawa jest w miłości, która „cierpliwa jest, łaskawa jest, nie zazdrości, nie szuka swego, nie pamiętam złego… 1 Kor 13, 1-13.

]]>
Nowe wino https://jezuici.pl/2017/01/nowe-wino/ Mon, 16 Jan 2017 14:17:45 +0000 https://jezuici.pl/?p=35371 Nowe wino należy wlewać do nowych bukłaków. Mk 2, 18-22 Po co jest post? Czy to ćwiczenie odchudzające? Sztuka dla sztuki? Św. Ignacy zalecał post, żeby uzyskać od Boga łaskę. Czy w ten sposób chciał Boga przekupić? Absolutnie nie! Przez wybrane w wolności zmniejszenie swoich sił witalnych (nigdy by zagrozić zdrowiu lub życiu) chciał, by […]]]>
Nowe wino należy wlewać do nowych bukłaków. Mk 2, 18-22
Po co jest post? Czy to ćwiczenie odchudzające? Sztuka dla sztuki? Św. Ignacy zalecał post, żeby uzyskać od Boga łaskę. Czy w ten sposób chciał Boga przekupić? Absolutnie nie! Przez wybrane w wolności zmniejszenie swoich sił witalnych (nigdy by zagrozić zdrowiu lub życiu) chciał, by człowiek stanął przed Bogiem uznając swoją słabość i przyjmując całkowicie Jego Życie i moc. Bo my chcemy być silni i radzić sobie doskonale sami. Post ma prowadzić do SPOTKANIA z Tym, który jest Źródłem mojego życia. Przez post uznaję i przyjmuję w pokorze siłę miłości, która płynie do mnie od Dawcy Życia, mojego Stwórcy i Pana. Uznaję siebie za potrzebującego i pokornego…
 
Nowe wino wlewa się do nowych bukłaków. Ale wcześniej to wino było zwykłą wodą, którą wlewało się do starych stągwi kamiennych. Sześciu stągwi, służących do starych obrzędów – rytualnych oczyszczeń. Bóg z tej wody mojej codzienności, w stągwiach starego życia, przemienia mnie w NOWE ŻYCIE. I wtedy jest ono niesione do Starosty weselnego (Boga). To Jezus przemienia moje stare życie w NOWE i wlewa do nowych bukłaków. Wino jest Jego, stągwie i bukłaki są moje. Mogę się kurczowo trzymać starych bukłaków czy stągwi. Mogę sam próbować siebie oczyszczać w starych stągwiach, ale to na nic… potrzebuję Zbawiciela. Tylko On może mnie uczynić NOWYM Stworzeniem, NOWYM winem.
]]>