Archiwa: Józef Augustyn SJ - blog | Jezuici.pl https://jezuici.pl/tematy/blogi/jozef-augustyn-sj-blog/ Oficjalna strona Towarzystwa Jezusowego w Polsce Tue, 31 Dec 2024 11:31:13 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.7.2 https://jezuici.pl/wp-content/uploads/2016/05/cropped-slonce-1-150x150.png Archiwa: Józef Augustyn SJ - blog | Jezuici.pl https://jezuici.pl/tematy/blogi/jozef-augustyn-sj-blog/ 32 32 Józef Augustyn SJ: Różnice między psychoterapią i spowiedzią https://jezuici.pl/2023/05/jozef-augustyn-sj-roznice-miedzy-psychoterapia-i-spowiedzia/ Tue, 16 May 2023 06:22:34 +0000 https://jezuici.pl/?p=83359 Wczoraj, 15 maja, na portalu internetowym misyjne.pl ukazał się wywiad z o. Józefem Augustynem SJ zatytułowany „Terapeuta ma obowiązek uszanować wartości religijne klienta”. Józef Augustyn SJ: terapeuta ma obowiązek uszanować wartości religijne klienta [ROZMOWA] Z jezuitą rozmawia Maciej Kluczka. Duchowny mówi między innymi, że „dobrze prowadzona terapia może być więc pomocna także dla pogłębienia życia […]]]>

Wczoraj, 15 maja, na portalu internetowym misyjne.pl ukazał się wywiad z o. Józefem Augustynem SJ zatytułowany „Terapeuta ma obowiązek uszanować wartości religijne klienta”.

Józef Augustyn SJ: terapeuta ma obowiązek uszanować wartości religijne klienta [ROZMOWA]

Z jezuitą rozmawia Maciej Kluczka. Duchowny mówi między innymi, że „dobrze prowadzona terapia może być więc pomocna także dla pogłębienia życia duchowego”.

„Psychoterapia pomaga poznać ludzki wymiar w nas, by nabrać dystansu – choćby minimalnego – do tego, co jest trudne, obolałe. Z dobrą psychoterapią łatwiej pokonać egocentryzm, naiwność emocjonalną, pretensjonalne podejście do życia, nauczyć się współczucia, a nade wszystko otwierać się na drugiego: Boga i ludzi”.

Na pytanie redaktora „Czy istnieją nurty w psychoterapii, które z punktu widzenia duchowości chrześcijańskiej są nie do przyjęcia?” ojciec Augustyn odpowiada: „Tak, nurty, których założenia antropologiczne mają charakter redukcjonistyczny (biologizm, psychologizm, socjologizm). Negują one z założenia transcendencję człowieka, jego wymiar duchowy, moralny i religijny i nie dają się pogodzić z duchowością chrześcijańską”.

Następnie jezuita tłumaczy, jakie są różnice między psychoterapią a spowiedzią:

Spowiedź nie powinna przybierać formy analizy uczuciowej, o charakterze czysto terapeutycznym. Jan Paweł II mówi, że „sakrament pokuty nie jest i nie powinien stać się techniką psychoterapeutyczną”. Z drugiej strony terapia psychologiczna nie powinna też przybierać formy sakramentalnej spowiedzi, gdzie terapeuta zwalnia z odpowiedzialności moralnej swojego klienta. Ksiądz rozgrzesza, ponieważ działa w imieniu Boga, terapeuta działa zawsze jedynie w swoim własnym imieniu i nie ma prawa zwalniania swoich pacjentów z odpowiedzialności moralnej.

Niektórzy, terapeuci lekceważąc duchowość, moralność i religię, „bawią się niekiedy w bogów”. Udzielając pacjentom rad, decydują za nich, co w ich życiu jest moralnie dozwolone, a co niedozwolone. Ponieważ niektórzy rekolektanci mówili mi o takich nadużyciach terapeutycznych, chciałbym jeszcze raz z naciskiem powiedzieć, że każdy terapeuta ma obowiązek uszanować system wartości religijnych, duchowych i moralnych swojego klienta. Jeżeli go lekceważy, zachowuje się w sposób niekompetentny i nieprofesjonalny. Jeżeli pacjent dotyka spraw moralnych i religijnych, winien zachować najwyższą ostrożność, aby nie dochodziło do lekceważenia fundamentalnych wartości moralnych pacjenta.

Wywiad można przeczytać TUTAJ.

 

]]>
J. Augustyn SJ: Cynizm prowadzi do patologii moralnej (wywiad) https://jezuici.pl/2023/01/j-augustyn-sj-cynizm-prowadzi-do-patologii-moralnej-wywiad/ Tue, 03 Jan 2023 20:50:10 +0000 https://jezuici.pl/?p=81054 U podłoża głębokich patologii moralnych  księży leżą nie pokusy, ale życie wbrew swojemu sumieniu, lekceważenie Boga, pogarda do Niego.  Cynizm moralny, za którym kryje się pycha  – ten grzech prowadzi do patologii moralnej Z Józefem Augustynem SJ, rozmawia Piotr Słabek (tygodnik Sieci) W mijającym roku media ujawniły  kolejne skandale obyczajowe związane z wykorzystaniem seksualnym  przez […]]]>

U podłoża głębokich patologii moralnych  księży leżą nie pokusy, ale życie wbrew swojemu sumieniu, lekceważenie Boga, pogarda do Niego.  Cynizm moralny, za którym kryje się pycha  – ten grzech prowadzi do patologii moralnej

Z Józefem Augustynem SJ, rozmawia Piotr Słabek (tygodnik Sieci)

W mijającym roku media ujawniły  kolejne skandale obyczajowe związane z wykorzystaniem seksualnym  przez duchownych. Co jest główną  przyczyną obecnego kryzysu moralnego księży? Jaka jest diagnoza ojca?

Józef Augustyn: Dla postawienia  diagnozy nie wystarczy odwołanie się  do analiz socjologicznych, psychologicznych. Skandale, o których mówimy, odsłaniają tajemnicę ludzkiej  nieprawości, a tę można pojąć jedynie  przez tajemnicę Boga – „moc zła wynika z naszej odmowy kochania Boga”  (Benedykt XVI). Zagubienie współczesnego człowieka ma swoje naj głębsze źródło w utracie bojaźni Bożej i radykalnego zdumienia w obliczu  tajemnicy – mówi Joshua A. Heschel.

Doświadczenie Boga ma intymny  charakter. Jest niewidoczne dla postronnych. Gołym okiem jest za to widoczne lekceważenie moralności, które zdradza brak miłości. „Jeżeli  Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15).  Łatwość, z jaką setki młodych księży rezygnowało w ostatnich latach ze zobowiązań kapłańskich i zakonnych,  rzuca cień na formację oraz na klimat panujący w kapłańskiej wspólnocie.

Mam wrażenie, że jedną z najważniejszych przyczyn skandalicznego zachowania niektórych duchownych była i jest pobłażliwość dla niemoralności. Środowisko dostrzegało raniące wiernych zachowania, ale nikt nie reagował. Czułem się zszokowany po lekturze tekstu „Kościelne peregrynacje seksualnego drapieżcy”  (Tomasz Krzyżak, Piotr Litka). Jak to było możliwe? 

Ks. Krzysztof Grzywocz zwracał  uwagę na istotną rolę przyjacielskich relacji we wspólnotach kapłańskich. Czy słaba jakość takich  relacji nie jest jedną z przyczyn patologii moralnej, o której mówimy?

Brak głębszych więzi wśród duchownych bywa źródłem samotności  i cierpienia, ale nie jest bezpośrednią  przyczyną zachowań niemoralnych,  tym bardziej mających charakter patologiczny. Ból samotności równie dobrze może popychać nas w ręce Ojca  niebieskiego.

Prawdą jest jednak, że w samotności celibatariusza, która nie jest wypełniona miłością i sensem, łatwo budzą  się demony obżarstwa, nieczystości  i chciwości. Wszyscy im podlegamy w takiej czy innej formie, a bywa, że im także ulegamy. W takich chwilach  konieczna jest refleksja, zmaganie, walka. U podłoża głębokich patologii moralnych księży leżą nie pokusy, ale życie wbrew swojemu sumieniu, lekceważenie Boga, pogarda do Niego. Cynizm moralny, za którym kryje się  pycha – ten grzech prowadzi do patologii moralnej.  

Istnieją opinie, że problem tkwi  w samych założeniach funkcjonowania księży: w wymaganym celibacie, wysokim statucie materialnym,  w braku zaangażowania w pracę.

Do takich refleksji dochodzą osoby, dla których jedynym kryterium oceny  ludzkich zachowań są socjologia i psychologia. Uwarunkowania, o których pan wspomina: życie w samotności,  dobrobyt materialny, obowiązki sprowadzone do minimum, odnoszą się nie tylko do pewnej grupy księży, ale wielu osób świeckich, które świadomie i dobrowolnie wybierają taki styl  życia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdzi jednak, że dostatnie życie w samotności osób świeckich bez większego angażowania się w pracę  staje się przyczyną patologii moralnych. Przytoczona przez pana opinia  to wyraz uprzedzeń wobec księży.  Poza tym wielu z nich żyje naprawdę skromnie, zwłaszcza w wiejskich, małych parafiach.

Czy prawdą jest, że w obrządkach  czy wyznaniach dopuszczających małżeństwo kapłanów problem skandali seksualnych nie pojawia  się na taką skalę. Co ojciec sądzi na  ten temat?

Problemu nie stanowi to, czy ksiądz  żyje w celibacie, czy w małżeństwie, ale kto zgłasza się do seminarium, a następnie zostaje dopuszczony do kapłaństwa. Środowiska męskie, które z założenia żyją w celibacie, mogą być atrakcyjne dla młodych mężczyzn posiadających trudności w budowaniu więzi emocjonalnych z kobietami, nie dojrzałych psychicznie czy też z zaburzeniami tożsamości psychoseksualnej. Rzecz znamienna, że połowa ofiar wykorzystania seksualnego przez duchownych w Polsce to chłopcy, najczęściej w okresie dojrzewania. Jest to wyraźna nadreprezentatywność  w stosunku do społeczeństwa.

Analiza wielu przypadków skandali seksualnych z udziałem księży  pokazuje, że przełożeni nie stanęli na wysokości zadania. Jaka zdaniem ojca powinna być ich postawa, by ograniczyć skalę zjawiska?

Tak jak kapłan jest brany z ludu, tak przełożony, biskup czy prowincjał jest wybierany ze wspólnoty księży. Jakakolwiek pobłażliwość dla niemoralnych zachowań w środowisku księży przenosi się wówczas z poziomu wspólnoty kapłańskiej na poziom wyższy – wspólnoty przełożonych.  W skali całego Kościoła Stolica Apostolska ukarała w ostatnim dziesięcioleciu setki biskupów i prowincjałów za niedopełnienie obowiązków w rozwiązywaniu problemu wykorzystywania nieletnich przez księży.

Przez lata francuskie wspólnoty  kościelne były ukazywane jako wzór odnowy. Okazało się jednak, że w niektórych z nich panował klimat zatruty moralnie. We wspólnotach św. Jana, założonych przez Marie-Dominique’a Philippe’a OP, oraz  wspólnotach L’Arche, powstałych z inspiracji Jeana Vaniera, dochodziło do przestępstw wykorzystywania seksualnego. Jak to możliwe?

I choć wymienione są tutaj dwie wspólnoty, to jednak chodzi o „ jedno zatrute źródło”: jest nim wpływ rodzonych braci Marie-Dominique’a Philippe’a i Thomasa Philippe’a, dominikanów. Marie-Dominique był założycielem Wspólnoty św. Jana. Père Thomas, jak wszyscy go  nazywali, był kapelanem w L’Arche w Trosly-Breuil, gdzie żył Jean Vanier.  Był też jego przewodnikiem duchowym. Sam zadaję sobie pytanie, jak możliwe jest łączenie przestępczego procederu na tle seksualnym, który boleśnie naznacza ofiary na całe życie, z aktami pobożności.

W latach 70. ub.w. w niektórych środowiskach kościelnych podejmowano  dyskusje na temat tzw. trzeciej drogi:  ani celibat, ani małżeństwo. Zastanawiano się też nad ideą zaangażowania w kapłaństwo czy życie zakonne jedynie na ograniczony czas, np. kilka lat – ofiarować się na służbę, ale na własnych warunkach, oddać się Bogu, ale coś zatrzymać dla siebie.

Mam wrażenie, że zatruty klimat  moralny w tych wspólnotach to owoc kontrowersyjnych, by nie powiedzieć – chorych, eksperymentów w życiu duchowym. Opis nadużyć seksualnych w obu środowiskach kościelnych robi wrażenie, jakby miał charakter  zinstytucjonalizowany.

To odważne, bezkompromisowe, rozliczanie się episkopatu francuskiego oraz wspólnot kościelnych ze skandali seksualnych dobrze świadczy o Kościele we Francji. Tylko Kościół żyjący w prawdzie, skruszony, uznający swoje grzechy, ale jednocześnie szukający Boga, ma przyszłość.

Jak ojciec rozumie patologie duchowości w kontekście skandali seksualnych księży? 

W psychologii istnieje precyzyjna typologia przestępców seksualnych, stosowana wobec wszystkich sprawców. Skandale seksualne duchownych mają w moim odczuciu swoją szczególną specyfikę ze względu na funkcje religijne, które sprawują. Na doraźne potrzeby tego wywiadu wyliczyłbym trzy typy duchownych, sprawców skandali seksualnych.

Pierwszy to typ osobowości zewnętrznej, przemocowej, w której  brak jest zakorzenienia w życiu duchowym. Moralność i duchowość są traktowane zewnętrznie i cynicznie. Swojego cynizmu nawet nie ukrywają. Przemocą biorą to, co zaspokaja ich namiętności.

Drugi typ to osób, które co prawda mają jakieś hamulce moralne, ale brak im hamulców psychicznych. Wobec kompulsji seksualnej są bezradne. W chwilach opętania namiętnością, tracą kontrolę nad sobą, by po fakcie doświadczać miażdżącego poczucia winy i upokorzenia. Spowiadają  się, modlą się, obiecują poprawę, ale nie są w stanie odmienić swojego postępowania.

I trzeci typ, to sprawcy uduchowieni, którzy wykorzystują swoje ofiary w klimacie pseudoduchowości i pseudomistyki. Zbudowali w sobie jakąś zakłamaną strukturę wewnętrzną, która pozwala im odgrywać rolę guru, specjalistów od mistyki. Wszystko jednak do czasu. Także tutaj mamy do czynienia z cynizmem, choć zupełnie innego rodzaju.

Niektórzy księża po odbyciu kary są przywracani do pełnienia posługi. Zdarza się, że proceder się powtarza.

Rzeczywiście, jeszcze do niedawna, niektórzy sprawcy skandali seksualnych w Kościele byli przenoszeni na inne parafie. Ale już nie teraz. Surowe kary nakładane przez Stolicę Apostolską na biskupów, którzy tolerowali wykorzystywanie seksualne nieletnich, to jednoznaczny sygnał. Zero tolerancji. Osobiście nie wyobrażam sobie, by w obecnym klimacie jakikolwiek przełożony dopuszczał do posługi  księdza, który został skazany za przestępstwa seksualne wobec nieletnich. Prawo kanoniczne (kan. 1398) jednoznacznie mówi  o usuwaniu z urzędu i wydalaniu ze stanu duchownego księży, którym zostało udowodnione przestępstwo wykorzystania seksualnego nieletnich.

Istnieje całe spektrum reakcji  na skandale seksualne księży, od apostazji po opinie, że jest to atak na Kościół inspirowany przez jego wrogów. Jak wierni powinni reagować?

Spokojnie, z szacunkiem, w wolności. Nie powinniśmy osądzać w sumieniu tych, którzy na kościelne skandale reagują apostazją. To ich wolny wybór. Szanując to, trzeba jednak domagać się szacunku także dla własnego wyboru. Jakiekolwiek usprawiedliwienie przestępczych zachowań księży jest zgorszeniem. Za niemoralną tolerancją dla cudzych grzechów nierzadko kryje się tolerancja dla własnych.

Wszyscy, dla których Kościół jest Matką, winni podjąć szczerą modlitwę i pokutę w tej intencji. Wielokrotnie byłem świadkiem reakcji na skandale księży, o której pan nie wspomniał. Wielu ludzi odczytuje gorszące życie księży jako osobiste zaproszenie Jezusa do dźwigania razem z Nim nie prawości Kościoła i świata. Grzech, krzywda wyrządzona nieletnim dotyka ich boleśnie. Z głębi zranionego serca rodzi się w nich potrzeba większego zaangażowania duchowego i moralnego. Uznanie grzechu, skrucha, pokora, naprawianie krzywd,  pomoc ofiarom, modlitwa ekspiacyjna – to jedyna droga wyjścia z tej bolesnej dla Kościoła sytuacji.

W tym trudnym dla Kościoła czasie konieczna jest nam wielka wiara, wiara mistyczna, że „poprzez zmaganie o moje nawrócenie, moje ofiarne życie, buduję Kościół”. Nie ma innej drogi. Bóg potrzebuje dzisiaj naszego uczciwego, dobrego,  świętego życia. To jest pierwsze i najważniejsze.

W ostatnim czasie grupa aktywistów domaga się zakazu spowiadania dzieci przed ukończeniem 16. roku życia. Zmuszanie nieletnich do wyznawania swoich grzechów przed obcymi mężczyznami to przemoc – argumentują.

W mojej pracy rekolekcyjnej rozmawiałem wiele razy z dorosłymi, którzy jako dzieci czuli się zranieni przy spowiedzi, np. kontrowersyjnymi pytaniami. Kościół oczywiście nie może się zgodzić na zakaz spowiadania dzieci  do 16. roku życia. Wszyscy mają prawo  do spowiedzi przed kapłanem, także dzieci. Ale inicjatywa ta może jednak  odegrać tę dobrą rolę, że pobudzi przełożonych i księży do uważniejszej refleksji nad sposobem sprawowania sakramentu pojednania, wyciągnięcia wniosków z popełnianych błędów w przeszłości i obecnie.

Jurysdykcja – pozwolenie biskupa  na spowiadanie – winna podlegać weryfikacji, np. przez zobowiązanie do korzystania z kierownictwa duchowego – rodzaju superwizji. Tematem rozmowy (przy całkowitym zachowaniu tajemnicy spowiedzi) nie powinien być penitent, ale sposób zachowania spowiednika wobec penitenta. Posługa w konfesjonale winna podlegać kontroli szczególnie wówczas,  gdy do przełożonych dochodzą najmniejsze choćby skargi na spowiednika. Każde zbędne pytanie w konfesjonale w materii szóstego przykazania jest nadużyciem, nie kiedy poważnym. Pouczenia w tej materii powinny być przeniesione na czas katechezy.

Słuchałem kiedyś wykładu dla księży wytrawnego moralisty. Doradzał, by z nieletnimi, do 16. roku życia, nie rozmawiać w konfesjonale na temat grzechów seksualnych, ale z zaufaniem przyjmować to, co wyznają, i udzielać rozgrzeszenia. Spowiednik powinien zabrać głos, pouczyć po ojcowsku, uspokoić, gdyby był świadkiem jakiejś sytuacji nadzwyczajnej: krzywdy wyrządzanej nieletniemu penitentowi lub też gdyby sam nieletni penitent krzywdził rówieśników, zwłaszcza młodszych od siebie.

Ojciec wypowiada się co jakiś czas na temat skandali seksualnych w Kościele. Dlaczego?

Z niepokoju, z żalu, z bólu. Nie potrafię wymazać z pamięci – ani nie chcę tego robić – licznych rozmów z ofiarami, rodzicami ofiar. Odczucie tego  bólu tkwi wgłębi mojej duszy. Wypowiadam się, ponieważ szczerze mi żal wiernych, którzy doświadczają wiele niepokoju, słysząc o skandalicznych zachowaniach niektórych księży, a mimo to przychodzą do spowiedzi,  słuchają kazań. Wypowiadam się, by podtrzymać zaufanie wiernych do duszpasterzy. Wypowiadam się, ponieważ bardzo żal mi księży, kleryków, którzy z sercem angażują się w swoje powołanie, a mimo to spotykają się z hejtem, wyzwiskami, poniżeniem.

Uderzył mnie wpis internetowy pewnego neoprezbitera. Najpierw pochwalił się radością przyjęcia święceń  kapłańskich. Gdy pod swoim wpisem zobaczył dziesiątki wulgaryzmów, w kolejnym poście dodał z żalem: „Co ja wam zrobiłem, że traktujecie mnie w taki sposób”.

Kryzys może być drogą przełomu. Jakie zdaniem ojca muszą być spełnione warunki, by doprowadzić do oczyszczenia Kościoła?

Termin „kryzys” wywodzi się z języka greckiego. Słowo „krisis” znaczy rozeznanie, zmaganie, walka, decydowanie. Ma wyraźnie charakter pozytywny. Obecny czas kryzysu, który przeżywa Kościół, nie jest pierwszym. Analogii Kościół powinien szukać  nie tylko w swojej własnej historii, ale także w historii Izraela. Naród wybrany, wygnany z Ziemi Obiecanej, pozbawiony świątyni i ofiar całopalnych, cierpiący i poniżony, odkrywał odwieczny zamysł Boga, jego prawdziwe upodobania: „Ty nie kochasz się w całopaleniach. Ofiarą Bogu jest duch skruszony; sercem pełnym żalu i pokory nie wzgardzisz, Boże” (Ps 50,  18–19, tł. Leopold Staff ). Pojąwszy te zamysły Pana, psalmista modli się;  „Dobrze mi, żeś mnie poniżył, bym się nauczył zakonu twego” (Ps 118, 71,  tł. Leopold Staff ).

Kościół w Polsce robi wiele dla  rozwiązywania skandali seksualnych księży. W tej części Europy jesteśmy prawdziwymi liderami w rozliczaniu sprawców, w budowaniu systemu prewencji, pomagamy sąsiednim Kościołom. Mamy też coraz więcej ludzi kompetentnych i zaangażowanych w stawianiu czoła kryzysowi, powoli narasta też świadomość powagi zaistniałej sytuacji. Są to jednak działania instytucjonalne. One są konieczne, ważne, ale nie wystarczają.

Ale bądźmy szczerzy: w znacznym stopniu robimy to – na obecnym etapie kryzysu – pod presją społeczną. Wszyscy, duchowni i wierni świeccy, jesteśmy zmęczeni tematem. Media z regularnością serwują nam opisy nowych sytuacji, które szokują brutalnością, perwersją, cynizmem. Mam wrażenie, że jesteśmy w pierwszym – ostrym – okresie kryzysu. Obym się mylił. Co nas jeszcze czeka, jakie fakty, przeżycia, cierpienia, zwycięstwa, radości – tego nie  wiemy. Ale dobrze wiemy, co obiecał nam Jezus: „Oto Ja jestem z wami  przez wszystkie dni, aż do skończenia  świata” (Mt 28, 20).  

Źródło: tygodnik Sieci

]]>
Czym są choroby sumienia? Wywiad z Józefem Augustynem SJ https://jezuici.pl/2022/12/czym-sa-choroby-sumienia-wywiad-z-jozefem-augustynem-sj/ Sat, 17 Dec 2022 08:46:59 +0000 https://jezuici.pl/?p=80746 Na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej ukazał się wczoraj wywiad z o. Józefem Augustynem SJ. Przeprowadziła go dla KAI pani redaktor Maria Czerska. Pytała go o choroby sumienia, jak pomagać osobom cierpiącym na skrupuły i co powinniśmy robić, by nie bagatelizować sumienia w naszym życiu.  „Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam […]]]>

Na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej ukazał się wczoraj wywiad z o. Józefem Augustynem SJ. Przeprowadziła go dla KAI pani redaktor Maria Czerska. Pytała go o choroby sumienia, jak pomagać osobom cierpiącym na skrupuły i co powinniśmy robić, by nie bagatelizować sumienia w naszym życiu. 

„Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” – mówi Katechizm. „Głos Boga” wprawdzie rozbrzmiewa w sanktuarium sumienia, ale rodzi się pytanie, w jaki sposób człowiek go nasłuchuje, przyjmuje, interpretuje; jak za nim podąża. Choruje nie głos Boga, ale nasze posłuszeństwo głosowi. „Zdrowe sumienie” wymaga wielkiego duchowego wysiłku, ofiarnego i szczerego szukania Boga.

Lew Tołstoj w „Dziennikach” pisze: „Sumienie jest naszym najlepszym i najpewniejszym przewodnikiem, ale gdzie są cechy odróżniające ten głos od innych głosów?”. I to jest nasze zadanie: odróżnić głos sumienia od krzykliwych głosów naszych ludzkich potrzeb, pożądań, ambicji.

Nie rozmawiamy o chorobach sumienia, by sądzić i wyrokować o stanie sumienia bliźnich, ale aby dać świadectwo własnego sumienia. Każdego, kto snuje refleksję o sumieniu, czytelnik ma prawo zapytać: „A jakim sumieniem ty sam się kierujesz?”. Niemożliwa jest szczera rozmowa o sumieniu bez odwołania się do pracy własnego sumienia.

Sumienie jest darem, byśmy mogli życie godnie przeżyć. Dar ten nie jest nam jednak ofiarowany w gotowej postaci. Sumienie jest nam zadane. Troska o „zdrowie sumienia”, o jego prawość i czystość, jest naszym największym życiowym zobowiązaniem.

Wróćmy do pytania: czym są choroby sumienia? Są zaburzeniami w samym „centrum człowieka”, w sanktuarium, w którym spotyka się Bóg i człowiek, i gdzie człowiek decyduje o kształcie swojego życia: ludzkiego, duchowego i moralnego. Choroby sumienia zaburzają nie tylko naszą więź z Bogiem, ale także relacje z samym sobą. Bez zdrowego sumienia niemożliwa jest wewnętrzna spójność człowieka. Życie w sprzeciwie wobec swojego sumieniu jest życiem przeciwko samemu sobie, prowadzi do destrukcji nie tylko duchowej, ale także psychicznej, osobowej.

Cały wywiad z o. Józefem Augustynem SJ można przeczytać na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej.

 

]]>
o. Józef Augustyn SJ: Daliśmy się oszukać fałszywej nadziei https://jezuici.pl/2022/11/o-jozef-augustyn-sj-dalismy-sie-oszukac-falszywej-nadziei/ Fri, 18 Nov 2022 13:40:40 +0000 https://jezuici.pl/?p=79973 Gdy mamy do czynienia we wspólnocie z przykrym tematem, ulegamy nieraz pokusie przemilczeń, fałszywie rozumianej dyskrecji, nieszczerej „miłości braterskiej”: „Nie mogę nic powiedzieć, to jest mój współbrat” – stwierdził o. Józef Augustyn SJ w wywiadzie udzielonym redakcji strony Jezuici.pl. Poniżej prezentujemy pełną treść wywiadu. Jezuici.pl: Ojciec wypowiadał się wielokrotnie na temat skandali wykorzystywania seksualnego nieletnich […]]]>

Gdy mamy do czynienia we wspólnocie z przykrym tematem, ulegamy nieraz pokusie przemilczeń, fałszywie rozumianej dyskrecji, nieszczerej „miłości braterskiej”: „Nie mogę nic powiedzieć, to jest mój współbrat” – stwierdził o. Józef Augustyn SJ w wywiadzie udzielonym redakcji strony Jezuici.pl. Poniżej prezentujemy pełną treść wywiadu.

Jezuici.pl: Ojciec wypowiadał się wielokrotnie na temat skandali wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych. Jak ojciec skomentowałby skandal związany z o. Maciejem Sz.?

o. Józef Augustyn: Moje odczucia wobec skandalicznej sytuacji opisanej przez panią Paulinę Guzik odnalazłem w liście Ojca Prowincjała Jarosława Paszyńskiego wysłanym do współbraci (17 XI 2022): „Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci i przeniknięci na wskroś bólem z powodu krzywdy, jakiej doznały osoby wykorzystane seksualnie przez o. Macieja”.

Cieszą mnie też bardzo słowa przedstawiciela młodych jezuitów, który na Twitterze napisał: „Boli, kiedy dowiadujesz się takich rzeczy o współbracie, że krzywdził tych, których miał prowadzić do Boga. Dobrze, że jego zbrodnie ujrzały światło dzienne. Wierzę, że wyjaśnimy tę sprawę z pełną otwartością, by nigdy więcej zło się nie powtarzało”.

Z uwagą zapoznałem się zarówno z tekstem opublikowanym na portalu „Więzi”, jak też z rozmową przeprowadzoną przez Jakuba Halcewicza-Pleskaczewskiego z red. Guzik. Opublikowany materiał jest zrobiony bardzo uczciwie, z dziennikarską dociekliwością, ale też z wielką troską o osoby pokrzywdzone, o wiernych, którzy korzystają z naszej jezuickiej posługi, i z szacunkiem dla jezuitów. Pani Guzik z przejęciem zadaje pytania istotne dla przejrzystości naszego posługiwania; np. jak to możliwe, że kapłan, który rani osoby psychicznie i moralnie na parafii, „za karę” zostaje przeniesiony do ekskluzywnej pracy w domu rekolekcyjnym.

Nie zgadzam się natomiast ze słowami mojego współbrata, którego nazwisko pominę: „Nikogo Pani nie uchroniła, niczego nie osłoniła, za to przyczyniła się do zohydzenia pracy z młodzieżą wielu oddanych Bogu i ludziom księży, szczególnie jezuitów”. To nie jest dobre słowo.

Nasz zakon od lat angażuje się w rozwiązywanie skandali wykorzystania seksualnego nieletnich w Kościele, zarówno w instytucjach Stolicy Apostolskiej, jak też w Polsce. Niektórzy mogą nam dzisiaj przytoczyć przysłowie: „Lekarzu, ulecz samego siebie”.

Niewątpliwie daliśmy się uśpić, oszukać fałszywej nadziei. Gdy ktoś żyje w grzechu, szatan go uspokaja i pociesza: „Kto się taką sprawą będzie interesował; problem przecież rozwiązujecie…”. Jest to wyzwanie do większej transparencji duchowej i moralnej.

Gdy mamy do czynienia we wspólnocie z przykrym tematem, ulegamy nieraz pokusie przemilczeń, fałszywie rozumianej dyskrecji, nieszczerej „miłości braterskiej”: „Nie mogę nic powiedzieć, to jest mój współbrat”.

Bądźmy szczerzy! W ostatnich latach w naszych skromnych jezuickich mediach wylało się wiele cierpkich słów krytyki pod „cudzym” adresem. Teraz dana jest nam łaska, byśmy mogli publiczne powiedzieć o sobie coś krytycznego na ten temat. Zakłamanie to największy wróg królestwa niebieskiego.

Możemy podtrzymać zaufanie do naszej jezuickiej posługi tylko poprzez postawę szczerości, skruchy i pokory. „Pokora jest najcenniejsza u Boga. Dlatego są takie tragedie w rodzinach i w naszej rodzinie, bo pokory nie ma” – napisała kiedyś moja matka do córki. Tragedie ofiar, zgorszenie wiernych w Kościele ma swoje źródło w pysze sprawców oraz tych, którzy ich maskują, bronią, ukrywają.

Jako synowie św. Ignacego Loyoli jesteśmy dumni z wielu naszych dzieł i prac. Tysiące ludzi korzysta w postawie zaufania i hojności z naszej posługi: w parafiach, na katechezie, w domach rekolekcyjnych, szkołach, na Akademii. Bardzo chciałbym, aby jezuici i ich współpracownicy w tych dziełach byli dobierani z troską o tych, którzy nam ufają.

Co to znaczy, że przełożony nakłada pokutę na sprawcę wykorzystania seksualnego nieletnich? O co chodzi w pokucie?

Pokuta jest tylko dla tych, którzy uznają swoje grzechy i szczerze pragną za nie pokutować; pragną naprawić zło; odmienić swoje życie. Jeżeli sprawca nie uznaje swojej nieprawości, wówczas nakładanie na niego pokuty traci sens. Naczelną zasadą życia duchowego i religijnego jest wolność: „Pan jest Duchem. Gdzie Duch Pana, tam wolność” (2 Kor 3, 17). Dobrowolne przyjęcie pokuty jest pierwszym aktem skruchy i wewnętrznej wolności. Pokuta nie jest karą w rozumieniu prawa karnego. Jest wyrazem miłosierdzia, braterską pomocą, wsparciem w procesie przemiany serca, które wyrzeka się grzechu i pragnie należeć do Boga.

Czy polecenie odbycia terapii psychologicznej, odprawienia rekolekcji ignacjańskich jest dobrym pomysłem na pokutę?

Mam wrażenie, że pokuty w Kościele, w sprawach o wykorzystywanie seksualne, nakładane są często w sposób mechaniczny, „od góry”. Roma locuta, causa finita – „Rzym przemówił, sprawa zakończona”.

Przełożonym o empatycznym sposobie komunikacji często o wiele łatwiej jest porozumieć się z ofiarami niż ze sprawcami. Zwykle sprawca, nagle zdemaskowany, jest głęboko zalękniony, żyje w stresie; zewnętrznie zgadza się na wszystko, przyjmuje pokutę. Pytanie fundamentalne: Co naprawdę dzieje się w jego duszy? Trudno nałożyć na kogoś właściwą pokutę bez wniknięcia w jego stan duchowy, moralny i psychiczny.

W stawianiu diagnozy sprawcom za dużo poświęcamy uwagi mechanizmom i postawom psychologicznym, a pomijamy, by nie powiedzieć lekceważymy, patologie duchowości i moralności. Pani Guzik zaczyna swój reportaż mocnym akcentem: odsłania cynizm opisywanego bohatera, który „na rozpoczęcie swojej pokuty” proponuje świętowanie wspólnocie, do której przychodzi. Jaki jest sens proponowania terapii lub rekolekcji w takiej lub podobnych sytuacjach?

Stolica Apostolska, która przyjmuje na siebie ciężar wydawania decyzji o pokucie, nie jest nieomylna. Zaniedbania w badaniu sprawy na poziomie diecezji lub prowincji wracają z Rzymu w postaci „nieadekwatnej pokuty”. Paulina Guzik pokazuje to na opisywanym przez siebie przykładzie. Terapie, rekolekcje, pobyt w klasztorze i inne religijne rozwiązania nie powinny być traktowane jako kara, ale jako łaska dla sprawcy i wyraz miłosierdzia Boga, który nie chce śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i żył.

Czy pozbawienie obowiązków duszpasterskich sprawcy skandalu, a jednocześnie zapewnienie mu pełnego komfortu codziennej egzystencji (utrzymanie, podróże, wakacje itp.), jest właściwą karą?

Byłem kiedyś na pewnym kapłańskim spotkaniu z udziałem biskupa, jako zaproszony gość. Zastanawiano się, co robić z młodym księdzem, którego – z powodu jego zachowania wobec młodzieży – odesłał do przełożonego zarówno dyrektor szkoły, jak i jego proboszcz. Zastanawiano się, gdzie on ma mieszkać, kto mógłby go przyjąć, kto ma pokryć koszty jego utrzymania itp. Wszyscy martwią się o jego życie, tylko nie on sam.

Adekwatną karą i jednocześnie pokutą, o ile tak można powiedzieć, byłaby „zwyczajna praca” na swoje utrzymanie. Obowiązki związane z codzienną pracą zawodową, jaką wykonuje każdy odpowiedzialny mężczyzna, byłyby ważnym elementem stabilizującym i urealniającym życie sprawcy. Bywa, że my, księża, zakonnicy, żyjemy w nieco odrealnionym świecie, co nieraz zarzucają nam wierni.

Osobiście nie wierzę, aby bezczynność sprawcy trwająca miesiącami i latami, szczególnie wtedy gdy nie akceptuje on zaistniałej sytuacji i jest zbuntowany na cały świat, pomagała mu w jego dochodzeniu do równowagi wewnętrznej i odpowiedzialności za swoje życie. Zdaję sobie sprawę, że mówię rzeczy trudne, i jak się zdaje – mentalnie – nie do przyjęcia obecnie w środowisku kościelnym. I to jest ów osławiony klerykalizm: każdy człowiek świecki musi pracować na swoje utrzymanie, a w Kościele „za karę” zostaje zwolniony z jakichkolwiek obowiązków nieraz na całe lata.

Jak winniśmy reagować na sprawców, którzy nie wyrażają skruchy?

Gdyby Duch Święty znał odpowiedź na takie pytanie, z pewnością by nam to objawił. Sam Bóg jest bezradny, gdy człowiek lekceważy Jego miłość. Nie mam dość wiedzy i rozeznania w dwutysięcznej historii Kościoła, ale być może w niej moglibyśmy odnaleźć jakieś inspiracje, w jaki sposób rozwiązywać także ludzkie sytuacje.

Tragedią Kościoła jest to, że do posługi kapłańskiej zostają dopuszczeni ludzie, którzy nie podejmują odpowiedzialności ani za siebie, ani za innych; którzy nie rozwinęli w sobie rzeczywistego pragnienia służenia Bogu i ludziom, ale wyuczyli się jedynie pełnienia „roli społecznej”.

Człowiek, który nie kieruje się fundamentalnymi ludzkimi wartościami: prawym rozumem, prawym sercem, prawym sumieniem, ale jedynie korzyścią poprzez odgrywanie ról społecznych, wcześniej czy później (zwykle wcześniej) dochodzi do deprawacji, bywa, że do totalnej deprawacji. Wszystko podporządkowuje sobie i zaspokajaniu swoich najniższych instynktów. I to jest przypadek notorycznych sprawców skandali seksualnych w Kościele.

To nie Stolica Apostolska przyjmuje do seminariów, do nowicjatu, nie ona decyduje o dopuszczeniu do kapłaństwa, ale biskupi i prowincjałowie. Stąd też diecezje i prowincje zakonne winny poczuwać się do moralnej odpowiedzialności za dyscyplinowanie księży i zakonników zachowujących się niemoralnie. Obarczanie całym ciężarem deprawacji w diecezjach i zakonach Papieża i Stolicy Apostolskiej nie wydaje mi się uczciwe. Watykan ma pomagać, a nie zastępować wysiłek diecezji i zakonów.

Ojciec zdaje się sugerować, że w stawieniu czoła skandalom seksualnym w Kościele nie wystarczy odwołanie się jedynie do prawa kanonicznego i norm Stolicy Apostolskiej?

W cytowanym powyższej liście Ojciec Prowincjał napisał bardzo ważne zdanie: „Wielkim wyzwaniem dla nas jest to, że ocena moralna grzesznych czynów, które nas oburzają, nie zawsze ma oparcie w prawie, tak by mogła zostać wymierzona sprawiedliwość”. Tu jest istota problemu w stawianiu czoła skandalom seksualnym w Kościele.

W przygotowaniu do sakramentu pojednania mówimy o „rachunku”: o rachunku sumienia, o liczeniu grzechów. Ale jak można policzyć, zmierzyć (idąc za Ewagriuszem z Pontu) demony obżarstwa, nieczystości, chciwości, gniewu, smutku, wyniosłości, pychy, głupoty, niewiary. Normy Stolicy Apostolskiej w formalnym kanonicznym rozwiązywaniu problemu wykorzystywania seksualnego nieletnich przez księży są konieczne, ale one w odniesieniu do postawy duchowej i moralnej są zewnętrzne. Paulina Guzik w swoim reportażu mówi, iż nie chodzi najpierw o to, by „papiery były w porządku”.

Czy przeniesienie do stanu świeckiego sprawcy skandali seksualnych, który nie wyraża skruchy, jest rozwiązaniem problemu? Czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że będzie dalej krzywdzić?

Laicyzacja duchownych, którzy zachowują się niemoralnie, dają zgorszenie, jest obowiązkiem władzy Kościoła. Święta Matka Kościół hierarchiczny (św. Ignacy Loyola), Kościół – Ciało Chrystus, nie może być miejscem krzywdzenia wiernych, zgorszenia, obrażania Boga. We wspomnianym wywiadzie z panią Guzik podjęty został niezwykle ważny wątek, rzadko poruszany w refleksji o skandalach seksualnych w Kościele: o „zaburzeniach duchowości”, o perwersji, w której sprawcy w przedziwny sposób łączą doznania duchowe – mistyczne z zaspokajaniem swoich najniższych pożądań. Ewagriusz z Pontu w jednym ze swoich apoftegmatów zwraca uwagę, że człowiek, który usiłuje prowadzić życie duchowe, a jednoczenie dąży do zaspokajania swoich namiętności, nie może pozostać wolny od szaleństwa. Podobny jest on do człowieka, który chce cieszyć się przenikliwym wzrokiem, ale sam wydłubuje sobie oczy.

W zachowaniu duchownych sprawców skandali seksualnych jest coś szalonego, demonicznego. Ostatni papieże, usiłując nazwać wykorzystanie nieletnich przez duchownych, używali najcięższych określeń: zbrodnia (Jan Paweł II), kanibalizm (Franciszek). Najcięższą „karą” dla księdza w Kościele jest przeniesienie do stanu świeckiego. Kościół nic więcej nie może zrobić. O przestępstwach seksualnych księży powiadamiana jest prokuratura. Dalej może ich dyscyplinować prawo państwowe.

Co Pan Bóg chce nam objawić w tej bolesnej i upokarzającej dla Kościoła sytuacji skandali na tle seksualnym?

Chce nas wezwać do nawrócenia. Mamy – razem z Chrystusem – dźwigać grzechy: nasze własne i współbraci; mamy dźwigać cierpienie i ból osób skrzywdzonych; zgorszenie wiernych. Powtarzające się skandale seksualne duchownych, jak pokazują nam to nieraz dziennikarze śledczy, bywają konsekwencją tolerancji środowiskowej dla zachowań niemoralnych trwającej nieraz latami. Sądzę też, że Bóg wzywa nas większej pokory, większej transparentności i większej troski o tych, którym służymy.

]]>
Gość Niedzielny: Józef Augustyn SJ o nowym modelu księdza https://jezuici.pl/2021/04/gosc-niedzielny-jozef-augustyn-sj-o-nowym-modelu-ksiedza/ Tue, 27 Apr 2021 05:20:25 +0000 https://jezuici.pl/?p=67033 W najnowszym numerze Gościa Niedzielnego, z 25 kwietnia 2021, można przeczytać wywiad z Józefem Augustynem SJ. Redaktor Jacek Dziedzina pyta ojca Augustyna o zmniejszającą się liczbę kandydatów do seminariów i o przyczyny zmiany stosunku wielu ludzi do księży. Zdaniem o. Augustyna narzekanie księży na ludzi jest niepokojącym znakiem oddalania się kleru od społeczeństwa. Ksiądz zabiegany, […]]]>

W najnowszym numerze Gościa Niedzielnego, z 25 kwietnia 2021, można przeczytać wywiad z Józefem Augustynem SJ. Redaktor Jacek Dziedzina pyta ojca Augustyna o zmniejszającą się liczbę kandydatów do seminariów i o przyczyny zmiany stosunku wielu ludzi do księży.

Zdaniem o. Augustyna narzekanie księży na ludzi jest niepokojącym znakiem oddalania się kleru od społeczeństwa. Ksiądz zabiegany, zatroskany o własną karierę, nie przystaje do naszych czasów. Dzisiaj potrzeba nowego modelu księdza. Jakiego?

Więcej można przeczytać w papierowym wydaniu Gościa Niedzielnego (nr 16 z 25 kwietnia 2021) lub na stronie internetowej Gościa Niedzielnego.

Jacek Dziedzina, „Wszystkie ręce na pokład”, Gość Niedzielny 16/2021, s. 28-30.

Zdjęcie pochodzi ze strony: http://jaugustyn.jezuici.pl

 

]]>
Józef Augustyn SJ: Dziś szczególnie potrzeba twórczej miłości https://jezuici.pl/2020/04/jozef-augustyn-sj-dzis-szczegolnie-potrzeba-tworczej-milosci/ Wed, 08 Apr 2020 06:21:00 +0000 https://jezuici.pl/?p=59012 Ojciec Józef Augustyn SJ, w artykule „Wielki Tydzień w czasach epidemii”, napisanym dla Katolickiej Agencji Informacyjnej zadaje pytanie: Jak w kryzysie, w którym się znaleźliśmy, możemy ludziom służyć, pomagać? Wymienia kilka budujących przykładów: „Pewien proboszcz zgromadzone środki na nowe konfesjonały w świątyni przeznaczył na zakup sprzętu ochronnego dla szpitala. Inny, nie mogąc odwiedzać chorych po […]]]>

Ojciec Józef Augustyn SJ, w artykule „Wielki Tydzień w czasach epidemii”, napisanym dla Katolickiej Agencji Informacyjnej zadaje pytanie: Jak w kryzysie, w którym się znaleźliśmy, możemy ludziom służyć, pomagać?

Wymienia kilka budujących przykładów:

„Pewien proboszcz zgromadzone środki na nowe konfesjonały w świątyni przeznaczył na zakup sprzętu ochronnego dla szpitala. Inny, nie mogąc odwiedzać chorych po domach telefonuje do nich, by podnieść ich na duchu. W wielu parafiach transmitowane są online Msze święte oraz adoracja Najświętszego Sakramentu. Jedna z archidiecezji uruchomiła infolinię “Ksiądz na sygnale”. Niektóre domy rekolekcyjne udzielają ćwiczeń duchownych online”.

„Dzisiaj Jezus oczekuje od nas większego zaangażowania ludzkiego i duchowego – pisze o. Augustyn – większej i hojniejszej miłości, miłości bardziej twórczej”.

Następnie tłumaczy, czym powinna być w tym okresie chrześcijańska modlitwa, post i jałmużna.

Zachęcamy do lektury artykułu na stronie KAI.

Foto: youtube (credo.pro)

Józef Augustyn SJ: Wielki Tydzień w czasach epidemii

]]>
Ignacjańskie rozważania Józefa Augustyna SJ w języku rosyjskim https://jezuici.pl/2020/01/ignacjanskie-rozwazania-jozefa-augustyna-sj-w-jezyku-rosyjskim/ Mon, 06 Jan 2020 09:52:05 +0000 https://jezuici.pl/?p=57039 Staraniem Centrum Duchowości w Częstochowie na youtube zostały zamieszczone rozważania, w wersji audio, Józefa Augustyna SJ, oparte na pierwszym tygodniu „Ćwiczeń duchownych” św. Ignacego Loyoli w języku rosyjskim. Jest to tłumaczenie książki, która ukazała się w WAMie, „Ojciec wzruszył się głęboko”. Nagrania zostały zrealizowane przez br. Damiana Wojciechowskiego SJ w studiu Kana w Nowosybirsku w […]]]>

Staraniem Centrum Duchowości w Częstochowie na youtube zostały zamieszczone rozważania, w wersji audio, Józefa Augustyna SJ, oparte na pierwszym tygodniu „Ćwiczeń duchownych” św. Ignacego Loyoli w języku rosyjskim. Jest to tłumaczenie książki, która ukazała się w WAMie, „Ojciec wzruszył się głęboko”. Nagrania zostały zrealizowane przez br. Damiana Wojciechowskiego SJ w studiu Kana w Nowosybirsku w 1997 roku.

Tytuł rozważań:

Отец Иосиф Августин О.И.
ПО ВЕЛИКОЙ МИЛОСТИ ТВОЕЙ

Реколлекции на основе первой недели
«Духовных упражнений» святого Игнатия Лойолы.

Oto linki internetowe:

Реколлекции основанные на Духовных Упражнениях Игнатия Лойолы

]]>
Józef Augustyn SJ: nie bać się spowiedzi https://jezuici.pl/2017/04/jozef-augustyn-sj-nie-bac-sie-spowiedzi/ Thu, 13 Apr 2017 05:00:13 +0000 https://jezuici.pl/?p=29402 Najpierw zapytajmy, dlaczego tak bardzo boimy się spowiedzi? Dlaczego ona nas tak bardzo nieraz boli? Ależ to oczywiste!]]>

WIĘCEJ ARTYKUŁÓW O DOBREJ SPOWIEDZI ZNAJDZIESZ W DARMOWYM EBOOKU

Najpierw zapytajmy, dlaczego tak bardzo boimy się spowiedzi?

Dlaczego ona nas tak bardzo nieraz boli? Ależ to oczywiste! Ponieważ boli nas życie naznaczone ludzką kruchością duchową, moralną i emocjonalną; bolą nas rany zadane sobie i innym. W sakramencie pojednania przed kapłanem – człowiekiem jak każdy z nas, będącym jednak znakiem Bożego miłosierdzia – odsłaniamy całą ludzką ułomność. A odsłanianie ran i ułomności jest przecież zawsze bolesne.

Jeżeli nawet spontanicznie dzielimy się ze spowiednikiem naszymi drobnymi zwycięstwami, to jednak nie idziemy do spowiedzi z dumnie podniesioną głową jako bohaterowie. Przeciwnie – udajemy się jako zwyciężeni, pokonani i upokorzeni. Chcemy usłyszeć z ust kapłana, że Bóg przebacza nam nasze grzechy, że pomimo całej ułomności jesteśmy przez Niego kochani, a w miejsce rozlanych wód grzechu Ojciec wszelkiego miłosierdzia pragnie jeszcze szerzej rozlać łaskę miłosierdzia i przebaczenia.

„Bliższa ciału koszula” – powiada przysłowie. Bolą nas więc najpierw rany zadane sobie samym. Każdy grzech wymierzony jest najpierw w nasze serce. Z tym bólem jakoś sobie jednak radzimy. Jest przecież nasz, „własny” i możemy coś z nim zrobić. Trudniej poradzić sobie z bólem, jaki sprawiliśmy bliźnim. Nad nim nie mamy już żadnej władzy. On nie jest nasz, pozostaje wyłącznie bliźniego. Trudno poradzić sobie ze świadomością, że naszym grzechem sprawiliśmy cierpienie tym, których przecież kochaliśmy, kochamy i nadal pragniemy kochać. Niedojrzałość miłości wyraża się właśnie w tym, że wbrew sobie sprawiamy innym ból. Bolą nas zmarnowane przez grzech szanse: na piękne życie, na czystą przyjaźń i miłość, na głębsze życie duchowe.

Niewątpliwie nasz lęk przed spowiedzią wiąże się często z surowym wychowaniem w rodzinie, jakiego doświadczyliśmy w latach dzieciństwa i wczesnego dojrzewania. Nagany i kary, jakich doznaliśmy z powodu najdrobniejszych nieraz dziecięcych błędów, pomyłek i psot, naznaczyły nas. Obawiamy się ujawniać nasze błędy, ponieważ podświadomie obawiamy się odrzucenia i ukarania. Błędnie wydaje się nam, że nienaganne zachowanie to istotny warunek miłości. Jeżeli przekroczyliśmy ów lęk z czasów dzieciństwa i dorastania, nabierając pewnego dystansu do naszych słabości i ułomności, łatwiej radzimy sobie z upokorzeniem i zawstydzeniem związanym z wyznaniem grzechów. Choć grzech jest upadkiem i przegraną człowieka, to jednak dla tych, którzy szczerze się do niego przyznają, jest przede wszystkim „okazją” do większej miłości. Czyż Jezus nie powiedział do grzesznej kobiety, że umiłowała Go bardziej, ponieważ więcej odpuścił jej grzechów?

Kiedy jednak brakuje nam wolności wewnętrznej i zaufania w Boże miłosierdzie i – wbrew naszym wysiłkom – grzech nas zawstydza, upokarza i poniża, konieczna staje się cierpliwość wobec samych siebie. Nie lekceważąc naszych uczuć, jakie rodzą się w nas w kontekście konfesjonału, winniśmy uczyć się postawy dystansu i wolności. Nie powinniśmy stosować najmniejszej przemocy wobec siebie. Jakakolwiek przemoc, tym bardziej przemoc religijna, jest wrogiem wiary i miłości. W miłości Boga do człowieka nie ma nawet cienia przemocy. Kiedy ogarnia nas paraliżujący lęk przed spowiedzią, warto więc z całą dziecięcą prostotą powiedzieć na początku: „Proszę księdza, boję się tej spowiedzi. Proszę modlić się za mnie, abym się dobrze wyspowiadał”. Takim prostym zdaniem z jednej strony wyrażamy szczerą wolę, skruchę i pragnienie dobrej spowiedzi, a z drugiej prosimy kapłana, aby spowiadał nas z większą delikatnością, słuchał z większą uwagą i kierował do nas słowa naznaczone życzliwości, miłosierdziem i współczuciem.

Kiedy w spowiedzi zwycięży lęk, wstyd i upokorzenie, staje się ona połowicznie szczera czy wręcz nieszczera. Niektórzy penitenci ukrywają wówczas swoje grzechy, banalizują je, pomniejszają, tłumaczą się z nich, oskarżają innych czy też – jak to nieraz się zdarza – ubierają je w gładkie eufemizmy. Taka spowiedź, choć być może poprawna i – powiedzmy – „ważna” od strony formalnej, nie jest do końca szczera. Dlatego – jak pokazuje doświadczenie – nie przynosi pełnego pokoju i radości. Gdzieś na dnie serca mamy bowiem świadomość, że w tej spowiedzi nie wszystko było uczciwe. Nie należy być może takich spowiedzi uważać od razu za grzeszne, świętokradzkie i nieważne. Bóg rozumie nasze zalęknienie, nie tylko się nie obraża, ale przede wszystkim nam współczuje. Dziecko obawiające się surowej kary kłamie często spontanicznie i bezrefleksyjnie. Jednak gdy pokona lęk, jest w stanie przyznać się do swoich drobnych kłamstw. Stąd też uświadamiając sobie cały bezsens takiej postawy, trzeba nam w kolejnej spowiedzi jak dziecko przed kochającą mamą powiedzieć, że na poprzednich spowiedziach, z powodu wielkiego lęku o siebie, nie byłem do końca szczery, i wyznać z prostotą te same grzechy.

Obawiamy się nieraz także opinii kapłana. Niestety, wielu spowiedników swymi surowymi wypowiedziami, pytaniami czy oskarżeniami daje powody do lęku. To jednak nie do kapłana zwracamy się najpierw z naszymi grzechami, ale do Pana Boga. Tylko On bowiem odpuszcza grzechy. Spowiednik jest jedynie uchem Boga, nikim więcej. To przecież nie kapłan mnie sądzi i rozgrzesza, ale sam Bóg w swoim Boskim miłosierdziu. Kiedy wyznaję w konfesjonale grzechy z prostotą i szczerze, gdy deklarują pragnienie nawrócenia, spowiednik nie może nic innego zrobić jak tylko – w imieniu Pana Boga, a nie własnym tylko – ucieszyć się i zdeklarować łaskę Bożego miłosierdzia i przebaczenia. Nie jest dobrym spowiednikiem ksiądz, który identyfikując się z grzechami penitentów, upomina ich tak, jakby to oni jemu osobiście wyrządzili jakąś wielką krzywdę. I chociaż spowiednik winien współcierpieć z penitentem, to jednak powierza grzechy oraz całe zło i cierpienie, jakie z nich wynikają, Jezusowi. To On sam cierpi za nasze grzechy, to On dźwiga nasze słabości. Jeżeli nas, kapłanów, spowiadanie bardzo nieraz męczy, jeżeli niektórzy księża unikają spowiadania lub też spowiadają powierzchownie, to często dlatego, że nie umieją przenieść na Jezusa grzechów, które penitenci szepczą im do ucha. Jeżeli my, księża, z trudem nieraz dźwigamy swoje własne grzechy, to jak moglibyśmy unieść grzechy naszych penitentów?

Józef Augustyn SJ / DEON.pl

]]>
Józef Augustyn SJ o spowiedzi https://jezuici.pl/2015/04/jozef-augustyn-sj-o-spowiedzi/ Thu, 02 Apr 2015 10:28:52 +0000 https://jezuici.pl/?p=25304 Niech miłosierdzie będzie tym większe, im większy jest upadek moralny penitenta – podkreślał w swoim nauczaniu św. Jan Paweł II – pisze dla KAI o. Józef Augustyn SJ. Znany jezuicki kierownik duchowy pisze o konfesjonale jako miejscu szacunku, delikatności i intymności. Posługa spowiednika jest bardzo zobowiązująca – zauważa o. Augustyn. „Ma on bowiem być świadkiem […]]]>
shutterstock_128839090

(fot. shutterstock.com)

Niech miłosierdzie będzie tym większe, im większy jest upadek moralny penitenta – podkreślał w swoim nauczaniu św. Jan Paweł II – pisze dla KAI o. Józef Augustyn SJ. Znany jezuicki kierownik duchowy pisze o konfesjonale jako miejscu szacunku, delikatności i intymności.

Posługa spowiednika jest bardzo zobowiązująca – zauważa o. Augustyn. „Ma on bowiem być świadkiem intymnego dialogu człowieka z Bogiem o tym, co w życiu ludzkim jest upokarzające i bolesne. W spowiedzi grzesznik odsłania przed spowiednikiem całą swoją ludzką nędzę. Grzechy są wyrazem niepowodzenia i przegranej. Nie jest łatwo pokazywać bliźniemu negatywnej strony swego życia. O swoich upadkach większość ludzie mówi wyłącznie na spowiedzi. Spowiednik winien więc być świadom niezwykłego zaufania, jakim zostaje obdarzony zarówno ze strony Kościoła, jak też penitenta”.

Księża zasiadając w konfesjonale powinni wiedzieć, że poprzez ich posługę objawia się nie tylko ich kapłaństwo, ale nade wszystko ich człowieczeństwo. „Można powiedzieć, iż kapłan najpełniej ‘sprawdza się’ w konfesjonale; tam bowiem intymność ludzka i duchowa penitenta, która zostaje wyznana przed spowiednikiem, spotyka się z intymnością ludzką i duchową spowiednika, która dla penitenta jest zakryta. Jeżeli nawet ksiądz nie wyznaje grzechów przed spowiadającym się, to samym sposobem traktowania penitenta wiele mówi o sobie: o swojej postawie ludzkiej, moralnej i kapłańskiej” – pisze jezuita.

Spowiedź – wielkie kapłańskie zobowiązanie

Św. Jan Paweł II jako gorliwy i święty kapłan i biskup był doskonałym spowiednikiem. Przez dziesiątki lat posługiwał hojnie i ofiarnie w konfesjonale. Spowiadał także poza konfesjonałem w czasie wakacyjnych wyjazdów ze studentami. Swoim doświadczeniem, wyczuciem i mądrością wytrawnego spowiednika dzielił się później w licznych dokumentach i przemówieniach papieskich.

Nade wszystko jednak dzielił się swoim doświadczeniem wiary w odmieniającą serca kapłańskie moc sakramentu pojednania: „My kapłani – mówi Jan Paweł II – możemy z własnego doświadczenia śmiało powiedzieć, że im pilniej korzystamy z sakramentu pokuty, przystępując doń często i dobrze przygotowani, tym lepiej sami wypełniamy posługę spowiedników i jej dobrodziejstwo zapewniamy penitentom. W dużej mierze natomiast posługa ta traci swą skuteczność, jeśli w jakikolwiek sposób przestajemy być dobrymi penitentami”.

Wielkie zobowiązanie

Posługa spowiednika jest bardzo zobowiązująca. Ma on bowiem być świadkiem intymnego dialogu człowieka z Bogiem o tym, co w życiu ludzkim jest upokarzające i bolesne. W spowiedzi grzesznik odsłania przed spowiednikiem całą swoją ludzką nędzę. Grzechy są wyrazem niepowodzenia i przegranej. Nie jest łatwo pokazywać bliźniemu negatywnej strony swego życia. O swoich upadkach większość ludzie mówi wyłącznie na spowiedzi. Spowiednik winien więc być świadom niezwykłego zaufania, jakim zostaje obdarzony zarówno ze strony Kościoła, jak też penitenta.

Księża zasiadając w konfesjonale winni dobrze wiedzieć, że poprzez ich posługę objawia się nie tylko ich kapłaństwo, ale nade wszystko ich człowieczeństwo. Można powiedzieć, iż kapłan najpełniej „sprawdza się” w konfesjonale; tam bowiem intymność ludzka i duchowa penitenta, która zostaje wyznana przed spowiednikiem, spotyka się z intymnością ludzką i duchową spowiednika, która dla penitenta jest zakryta. Jeżeli nawet ksiądz nie wyznaje grzechów przed spowiadającym się, to samym sposobem traktowania penitenta wiele mówi o sobie: o swojej postawie ludzkiej, moralnej i kapłańskiej.

Każdy ksiądz spowiada tak, jak sam się spowiada; w taki sposób traktuje grzechy penitentów, w jaki najpierw traktuje swoje własne; tak głosi miłosierdzie Boga, jak je sam przeżywa. Spojrzenie spowiednika na grzechy penitenta jest odbiciem spojrzenia na swoje własne upadki; powierzanie grzechów bliźnich miłosierdziu Bożemu jest jedynie przedłużeniem własnego powierzania siebie przebaczającej miłości Boga.

Spowiedź jest miejscem nawrócenia nie tylko dla penitentów, ale i dla spowiedników. Każdy ksiądz mając choć minimum krytycyzmu w stosunku do siebie jest świadom, iż często spowiada wiernych, którzy przewyższają go gorliwością, zapałem i świętością. Dobrze spełniana posługa spowiednika nie pozwala księdzu zapomnieć: kim jest i jaki jest cel jego służby.

Jedność łaski i ludzkiego działania

W spowiedzi penitenci winni doświadczyć nie tylko łaski sakramentu, która działa niezależnie od posługi kapłańskiej (opus operatum), ale także „owoców osobistej świętości kapłana” – mówi Jan Paweł II. Świętość spowiednika sprawia, iż penitent może w jego posłudze dostrzec, jak w zwierciadle, przebaczenie Boga. Im bardziej przejrzystym lustrem jest kapłan, tym łatwiej można poprzez jego słowa i gesty dostrzec miłosierdzie Ojca.

Szczególnym wyrazem świętości spowiednika, na który zwraca uwagę Jan Paweł II, jest ludzka otwartość na penitenta, „wrażliwość na problemy psychologiczne, jego (…) wyrozumiałość oraz wciąż pogłębiająca się wiedza”. W postawie ludzkiej kapłan winien „starać się odtworzyć, w miarę możliwości, ludzką doskonałość jaśniejącą w Synu Bożym, który stał się człowiekiem, ujawniającą się szczególnie wyraziście w Jego postawie wobec innych” – mówi Papież.

Owocami świętości kapłana, podkreśla Ojciec Święty, jest także jego wstawiennictwo za penitenta u Boga, siła jego osobistego przykładu oraz pokuta ofiarowana w intencji tych, których spowiada. Papież zaznacza przy tym, iż nie są to jakieś nadzwyczajne działania spowiednika, ale „są to sprawy oczywiste”; zauważa też, iż szafarz sakramentu pojednania „powinien modlić się za penitenta i pokutować, powierzając go miłosierdziu Pana”.

W sytuacjach trudnych, w jakich znajdują się niekiedy wierni, ksiądz może ich podnieść na duchu, jeżeli zapewni ich o swojej modlitwie w ich intencji. Takie zapewnienia nie mogą być jednak tanim pocieszaniem, ale świadectwem wiary oraz miłości braterskiej. W ten sposób posługa kapłańska staje się „ojcowskim i braterskim darem złączonym z modlitwą i ofiarą za dusze, które Pan stawia na waszej drodze: Teraz (…) ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1, 24)” (Jan Paweł II). W taki sposób spowiedź staje się nie tylko miejscem wzrostu duchowego penitenta, ale stanowi także drogę do świętości spowiednika.

Wolność penitenta

Spowiednik jest zobowiązany szanować ludzką wolność. Nie tylko spowiedź, ale wszystko, co człowiek czyni w życiu duchowym, posiada wartość, o ile oparte jest to na wolnej i nieprzymuszonej woli. „Spowiednik nie jest panem, lecz sługą Bożego przebaczenia. Szafarz tego sakramentu powinien łączyć się z intencją i miłością Chrystusa” – podkreśla Katechizm.

Spowiednicy o lękliwym sumieniu, skłonni do nalegania moralnego na penitentów, nie mogą zapominać o najprostszym fakcie, iż wolność i świadomość sumienia są podstawą sakramentu pojednania. Spowiednik jest jedynie świadkiem tego, co dokonuje się pomiędzy grzesznikiem a Bogiem. Nie może nie udzielić rozgrzeszenia penitentowi, gdy ten jest do tego dysponowany i nie może też udzielić go temu, który świadomie nie wyrzeka się ciężkiego grzechu. Tak naprawdę, to nie ksiądz decyduje o rozgrzeszeniu, ale penitent swoją decyzją. Kapłan potwierdza jedynie „w sposób sakramentalny”, w imieniu Kościoła, łaskę przebaczenia, której udziela grzesznikowi sam Bóg.

Kapłan zawsze jednak, niezależnie od tego czy może czy też nie może udzielić rozgrzeszenia, winien penitenta umocnić i pocieszyć w jego szukaniu Boga. Spowiednik winien robić wszystko, ale w konfesjonale nie dochodziło nigdy do konfliktu i nieprzyjemnej wymiany zdań. Gdyby nawet penitent zachował się w konfesjonale w sposób przykry dla spowiednika, co na ogół zdarza się niezmiernie rzadko, ksiądz winien zachować się miłosiernie, życzliwie i dyskretnie. „Zatrzymanie grzechów”, o którym mówi Jezus (por. J 20, 23) nie dotyczy przecież arbitralnego odmówienia rozgrzeszenia penitentowi, który wyznaje i żałuje za grzechy.

Sztywność i surowość spowiednika bywa nieraz powodem lekceważenia wolnością penitenta. Nacisk psychiczny na spowiadających się zniechęca ich skutecznie do tego sakramentu. Penitent „dla świętego spokoju” zewnętrznie zgodzi się w takiej sytuacji ze spowiednikiem, ale będzie czuł się upokorzony i będzie miał żal do niego. Zewnętrzne „postanowienie poprawy” wyrażone pod presją spowiednika nie posiada zwykle żadnej wartości. Wolność wewnętrzna jest zawsze w centrum każdego nawrócenia i spotkania z Bogiem.

Trudne, wyszukane a niekiedy niezrozumiałe dla penitenta pokuty zadawane w konfesjonale powodują, iż wierni odkładają sakrament pojednania lub – częściej – w kolejnej spowiedzi wyznają, iż pokuty nie wykonali. Tak naprawdę zwyczaj zadawania pokuty w konfesjonale nie ma na celu rzeczywiste „odpokutowania grzechów”, ile jest raczej zewnętrznym znakiem przyjęcia Bożego przebaczenia i konsekwencji z nim związanych.

Kompetencja spowiednika

Jan Paweł II zwraca także uwagę księżom na ich kompetencję w konfesjonale. Chodzi zarówno o kompetencja w zakresie teologii moralnej i prawa kanonicznego, jak też kompetencję psychologiczną. „ Kapłan-spowiednik – stwierdza Papież – musi opanować teologię moralną i prawo kanoniczne (…) dotyczące postępowania ludzi w zwykłych sytuacjach, ze szczególnym uwzględnieniem ogólnych uwarunkowań, narzuconych przez dominujący etos społeczny”. Przygotowanie w zakresie teologii moralnej i prawa kanonicznego wydaje się być oczywiste. Niezwykłe ważne jest to, iż Jan Paweł II zwraca uwagę także na przygotowanie w zakresie psychologii.

Chociaż bowiem „sakrament pokuty nie jest i nie powinien stać się techniką psychoanalityczną czy terapeutyczną, tym niemniej, dobre przygotowanie psychologiczne i znajomość nauk o człowieku w ogóle z pewnością ułatwią spowiednikowi poznanie tajników sumienia, (…) co nie zawsze jest łatwe. Psychologiczny talent spowiednika – mówi Ojciec Święty – może ułatwić wyznawanie grzechów penitentom nieśmiałym, wstydliwym bądź małomównym. Wrażliwego i pełnego chrześcijańskiej miłości kapłana znamionuje intuicja, umiejętność wyprzedzania faktów i przywracania wewnętrznego spokoju”.

Gdy spowiednik nie umie rozwiązać sytuacji penitenta

Sytuacje ludzkie, z jakimi spowiednik spotyka się w konfesjonale, bywają bardzo trudne. Papież zdając sobie sprawę, że ksiądz – szczególnie w pierwszych latach swojej posługi – staje nierzadko w sytuacji, w której nie wie po prostu jak winien postąpić, podpowiada dwa możliwe rozwiązania.

Po pierwsze „po rozważeniu stopnia pilności sprawy i stanu psychicznego penitenta oraz innych konkretnych okoliczności, roztropność duszpasterska połączona z pokorą każe spowiednikowi odesłać penitenta do innego kapłana”. Jeżeli zachodzi taka sytuacja, spowiednik winien przyznać się wobec penitenta, iż nie jest w stanie rozwiązać jego problemu. Drugie rozwiązanie: „wyznaczyć penitentowi kolejne spotkanie, do którego spowiednik będzie mógł lepiej się przygotować”. Przygotowanie to może polegać na zasięgnięciu rady innego, bardziej doświadczonego kapłana. Papież przestrzega jednak, aby nie była narażona „na szwank tajemnica spowiedzi penitenta”.

Szacunek, delikatność i dyskrecja

Każdy spowiednik winien pamiętać (wszak sam się spowiada), iż wyznanie grzechów jest trudne i wymaga „upokorzenia się”. Jest to jednak „upokorzenie się” nie przed księdzem, ale przed Bogiem, którego spowiednik „reprezentuje”. Kapłan więc winien z najwyższym szacunkiem i delikatnością odnosić się do osób wyznających przed nim swoje grzechy. Bardzo łatwo jest zranić człowieka, który odsłania swoje słabości.

Brak wyczucia i delikatności spowiedników w konfesjonale bywa nieraz wielką krzywdą, o której wierni wspominają nieraz po wielu latach. Sprawia one, iż osoby bardziej wrażliwe, mimo regularnego uczęszczania na Mszę świętą – porzucają praktykę regularnej spowiedź na lata. Owa „ucieczka od konfesjonału” bywa dla nich dużym ciężarem. I choć tęsknią za szczerym wyznaniem grzechów, to jednak lęk przed kolejnym zranieniem bywa niekiedy silniejszy. Zawsze wielką łaską jest kolejne – nieraz po wielu latach – uklęknięcie przed kapłanem z prośbą o wysłuchanie spowiedzi. W takiej sytuacji potrzeba wyjątkowej delikatności i pasterskiej miłości.

Aby spowiedź nie była przykrą praktyką

Delikatność i życzliwość spowiednika penitenci traktują jako wielki dar i łaskę Boga. Wtedy penitentowi łatwiej jest uwierzyć w delikatność i życzliwość przebaczającego Boga Ojca. Jan Paweł przypomina spowiednikom, że ich „ważnym obowiązkiem (…) jest ułatwienie penitentowi wyznania grzechów. Dbając o integralność spowiedzi – nieodzowną w przypadku grzechów ciężkich – to znaczy dążąc do ustalenia ich rodzaju, okoliczności decydujących dla danego rodzaju oraz liczby grzechów, trzeba troszczyć się, aby spowiedź nie stała się praktyką odpychającą i przykrą”. O tę delikatność należałoby starać się szczególnie wobec ludzi „o słabej pobożności lub wchodzących na drogę nawrócenia” – przypomina Jan Paweł II. Wielokrotnie mówił o tym również Papież Franciszek.

Spowiedź nie jest „prywatnym’ spotkaniem

Spowiedź jest „oficjalną” posługą Kościoła. Stąd też spowiednik nie ma prawa „nigdy interesować się tymi dziedzinami życia penitenta, których poznanie nie jest konieczne do poprawnej oceny jego postępowania” – stwierdza Papież. Stąd też wszelkie pogaduszki w konfesjonale są nie do przyjęcia. Dłuższe „trzymanie” penitenta przy konfesjonale winno być zawsze głęboko uzasadnione potrzebami duchowymi i ludzkimi penitenta, a nie osobistymi upodobaniami czy przyzwyczajeniami samego księdza. Długie zaś rozmowy spowiednika z dziećmi w konfesjonale budzą zwykle zdziwienie i niepokój rodziców.

Jan Paweł II przestrzega też zdecydowanie przed używaniem „słów obrażających uczucia, nawet jeśli słowa te nie naruszają zasady sprawiedliwości i miłości”. Księża posiadający skłonność do posługiwania się mocniejszymi sformułowaniami winni być szczególnie ostrożni, by „w swojej gorliwości” o dobro penitentów (ujawniającej się w emocjach) nie ranić osób wrażliwych.

Upominanie grzesznika, które jest wyrazem troski o niego, nie może być obrażaniem go, upokarzaniem go czy też wzbudzaniem w nim lęku. Doświadczenie pokazuje, iż wierni nie obrażają się tak łatwo w konfesjonale, jeżeli upomnienia dawane są im w klimacie pokoju, braterskiej życzliwości, współczucia i Bożego miłosierdzia.

Większość penitentów życzliwie przekazane napomnienia przyjmuje z wdzięcznością jako wyraz ojcowskiej troski i miłości. Każdy spowiednik upominając innych winien pamiętać, iż sam jest grzesznikiem i potrzebuje nieustannego napominania ludzkiego i Bożego. Księża przewrażliwieni na swoim punkcie, którzy nie umieją przyjmować upomnień przełożonych i współbraci czy też uwag wiernych, winni mieć świadomość, że grozi im brak wyczucia w napominaniu penitentów w konfesjonale. W taki sposób napominamy innych, w jaki sami dajemy się upominać.

Spowiadanie z VI przykazania

Szczególną delikatność poleca Jan Paweł II spowiednikom przy omawianiu spraw związanych z ludzką seksualnością: „Należy przy tym zawsze kłaść ogromny nacisk na potrzebę wielkiej delikatności w traktowaniu spraw związanych z szóstym przykazaniem Dekalogu”. W Kodeksie Prawa Kanonicznego czytamy natomiast: „Kapłan w stawianiu pytań powinien postępować roztropnie i dyskretnie, uwzględniając stan i wiek penitenta” (979).

Biorąc pod uwagę właśnie wiek, a także klimat medialny wokół pedofilii księży, ze szczególną rozwagą spowiednik winien rozmawiać o problemach szóstego przykazania z dziećmi i dorastającą młodzieżą. Szczegółowe pouczania i uwagi należałoby przenieść na czas katechezy. Nieroztropność i niezręczność spowiednika w zadawaniu pytań w tej materii najmłodszym może łatwo posłużyć do oskarżenia o dwuznaczną ciekawość. Jeden ze znanych profesorów teologii moralnej w Polsce mówi kiedyś wprost: „Jeżeli nie jest to konieczne, nie należy w tej materii zadawać dzieciom i młodzieży pytań w konfesjonale”.

Problemowi delikatności i dyskrecji przy spowiedzi w zakresie szóstego przykazania wiele miejsca poświęca dokument Papieskiej Rady ds. Rodziny Vademecum dla spowiedników. Czytamy między innymi: „Kiedy przystępuje do konfesjonału penitent okazjonalny, który spowiada się po długim czasie i znajduje się w sytuacji ogólnie ciężkiej [moralnie – poważnie nieprawidłowej], zanim postawi się pytania bezpośrednie i konkretne na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa i w ogóle czystości, należy najpierw omówić te problemy w świetle wiary”.

Jan Paweł II przestrzega ponadto, aby nie czynić z konfesjonału ambony i nie robić penitentom konferencji. „Chociaż formacja sumienia wymaga wyjaśnienia istotnej treści Bożych przykazań, sakrament pokuty nie jest i nie powinien być okazją do tłumaczenia tajemnic życia”. W sytuacji zaś, kiedy zadawanie pytań wydają się być konieczne dla określenia integralności spowiedzi, winny być stawiane z wyczuciem i stosowną dyskrecją. Każde zbędne pytanie w materii szóstego przykazania może być odebrane przez penitenta jako ingerencja w jego osobiste sprawy, a przez to bardzo raniące.

Aby uniknąć zbędnego stawiania pytań przy konfesjonale należałoby przed spowiedzią pouczać wiernych, jak przygotowywać się do spowiedzi oraz w jaki sposób wyznawać swoje grzech. Takie pouczenia chroni penitenta przed zadawaniem mu trudnych pytań przez spowiednika. Proste nazywanie ciężkich grzechów konfesjonale (podając ich jakość i liczbę) pozwoliłoby uniknąć sytuacji przykrych zarówno dla spowiadającego się jak i dla samego kapłana.

„Spowiednik nie powinien nigdy okazywać zaskoczenia słuchając wyznania grzechów penitenta” – mówi Papież. Winien pohamować swoje zdziwienie także wówczas, gdyby grzechy penitenta „były wyjątkowe poważne i – jeśli tak można powiedzieć – niesłychane”. Jan Paweł II zachęca także, aby kapłan nigdy „nie stwarzał wrażenia, że potępia grzesznika, a nie jego grzech”.

Każde nasze, kapłańskie zachowanie w konfesjonale, które byłoby naznaczone jakąkolwiek niedelikatnością, poniżaniem i upokarzaniem penitentów winniśmy traktować jako nasz poważny grzech, gdyż w ten sposób stajemy się anty-świadectwem miłosierdzia Bożego, a dla osób słabej wiary przeszkodą w drodze do nawrócenia i pojednania się z Bogiem. Gdy ktoś z nas uświadomi sobie taki grzech winien wyznać go przed własnym spowiednikiem czyniąc jednocześnie mocne postanowienie poprawy. A gdy jako spowiednicy mamy wrażenie, że wierni spowiadają się powierzchownie lub też są nieprzygotowani do spowiedzi, winniśmy najpierw sobie robić rachunek sumienia i pytać siebie: „Co zrobiłem, aby wierni spowiadali się głębiej, pełniej; by wyrażali się przy spowiedzi jaśniej?”

Postawa cierpliwości

Bardzo ważnym warunkiem dobrego spowiadania jest niewątpliwie ofiarowanie penitentowi odpowiedniej ilości czasu. Pośpiech jest jednym z większych grzechów, jaki wszyscy – spowiednicy jak i penitenci – popełniamy przeciwko sakramentowi pokuty. Pośpiech penitentów w przygotowywaniu się do spowiedzi i w samym wyznaniu grzechów, jak też pośpiech spowiedników staje się powodem powierzchowności w przeżywaniu i sprawowaniu tego sakramentu. Jeżeli spowiedź ma być przeżyta głęboko, wymaga ona czasu – tak od penitenta jak i od spowiednika.

Książa nie powinni żałować czasu na konfesjonał. Obok sprawowania Eucharystii spowiedź jest jedną z najcenniejszych kapłańskich posług. Doświadczenie duszpasterskie pokazuje, że w kościołach, gdzie księża „siedzą w konfesjonale”, wierni spowiadają się częściej, chętniej i głębiej. Ksiądz w konfesjonale jest znakiem Boga, który czeka na grzesznika i gotów jest mu przebaczyć jego nieprawości „w każdej chwili”. Hojność w ofiarowaniu czasu penitentowi jest znakiem hojności Bożego miłosierdzia.

Nieobecność zaś księży w konfesjonale sprawia, iż wierni nie proszą o spowiedź. Jeżeli duszpasterze parafialni nie mają dość czasu na spowiadanie, jest to znak, że ich posługa sprawowana jest bez duchowego rozeznania.

Ojciec Święty zachęca spowiedników do cierpliwego słuchania penitentów: spowiednik „nigdy nie powinien okazywać zniecierpliwienia lub pośpiechu, zawstydzając penitenta natarczywymi ponagleniami”. Delikatne zwrócenie uwagi penitentowi jest możliwe tylko w sytuacji wyjątkowej, kiedy jego „wyznanie grzechów przeradza się w wielomówstwo”.

Jan Paweł II napomina wszystkich spowiedników: „Jeśli chodzi o postawę zewnętrzną, spowiednik powinien być pogodny i unikać gestów wyrażających zdziwienie, dezaprobatę czy ironię”. Cierpliwość i wyrozumiałość zaleca Papież spowiednikom zwłaszcza wobec ludzi „dręczonych przez skrupuły”. Niewątpliwie szczególną refleksję należałoby podjąć nad spowiadaniem dzieci. Pośpiech i formalizm w spowiadaniu najmłodszych wiernych przyczynia się później w niemałym stopniu do formalizmu w korzystaniu z sakramentu pojednania młodzieży i osób dorosłych.

Nie korzystać z informacji zdobytych na spowiedzi

Jako spowiednicy nie możemy traktować naszej posługi jako sondażu socjologicznego, wyciągać wniosków czy też snuć refleksji na podstawie tego, co słyszymy w konfesjonale. Nie powinniśmy też – nawet najbardziej ogólnie – nawiązywać do wiedzy nabytej w spowiedzi. Nasze rozważania o zachowaniach oraz postawie duchowej i moralnej wiernych winniśmy czerpać z innych dostępnych nam źródeł, których nam przecież nie brakuje. Jest tyle badań socjologicznych, że sięganie po „sondaż” w konfesjonale jest zbędny. I chociaż nie byłoby to łamaniem tajemnicy spowiedzi w sensie ścisłym, to jednak podważałoby w poważny sposób zaufanie wiernych do konfesjonału.

Wyjątkowe wyczucie, delikatność i dyskrecja konieczna jest księdzu w rozmowie z osobami, które uprzednio sam spowiadał. Wszelkie przypadkowe nawet i ogólne nawiązanie do tematów podjętych na spowiedzi, może być – przez osoby bardziej wrażliwe – odbierane jako bardzo przykre aluzje do tego, co wyznały uprzednio „pod tajemnicą spowiedzi”. Spowiednicy i kapelani małych wspólnot kościelnych, klasztorów, nowicjatów, seminariów muszą wykazać się wyjątkowym wyczuciem i roztropnością w słowie wypowiadanym prywatnie i publicznie, by nie byli posądzani o „korzystanie” z informacji nabytej w spowiedzi.

Wszelkie zaś żarty księży i kleryków odnoszące się do spowiedzi, nawet te zdawałoby się „bardzo niewinne”, należy uznać za niestosowne i nieprzyzwoite (por. Ef 5, 4). Wierni odbierają je w sposób przykry jako wyraz dystansowania się księdza do spełnianej przez niego służy oraz braku szacunku dla wiernych.

Powyższe uwagi, jak też inne rady i pouczania, jakie kapłan może przeczytać w licznych poradnikach odnoszących się do spowiadania, nie zwalniają go z osobistej odpowiedzialności za rozmowy, decyzje i cały klimat spotkania z penitentem w sakramencie pojednania. Sąd też siadając w konfesjonale winniśmy mieć świadomość towarzyszącej nam łaski Chrystusa, który powierzając nam służbę jednania ludzi z Bogiem, towarzyszy nam światłem i mocą swojego Ducha.

Długie kolejki przed konfesjonałem

Długie kolejki przed konfesjonałami obecnie w Wielkim Tygodniu winniśmy traktować jako wielki dar i łaskę Boga, niezwykła zaufanie wiernych oraz wielką szansę Kościoła w Polsce. Od kilku lat pewne media nastawione antyreligijnie robią wiele, by podważyć w Polsce zaufanie Polaków do księży. Mimo stwarzanego przez nich antyklerykalnego klimatu, wierni nie przestają z zaufaniem powierzać Bogu poprzez kapłańską posługę swoje najtrudniejsze sprawy, przeżycia, życiowe porażki. Jakiekolwiek nasze księżowskie narzekanie czy tym bardziej unikanie spowiadania w tym „gorącym czasie duszpasterstwa” byłoby wyrazem małoduszności i niewierności. Skoro przyjęliśmy święcenia kapłańskiej, czyńmy to, co do nas należy.

Jeżeli rzeczywiście pewni penitenci spowiadają się zewnętrznie, powierzchownie, a niektórzy nie wiedzą nawet, co powiedzieć w konfesjonale, to jednak mimo wszystko przychodzą, klękają pokornie i oczekują od nas świadectwa wiary, dobrego słowa, miłosierdzia, współczucia, pomocy i rozgrzeszenia. Nie powinno nas dziwić zachowanie penitentów, którzy mówią bezradnie: „Proszę mi pomóc wyspowiadać się, dawno nie byłem u spowiedzi”. To wyraz ich wielkiego pragnienia pojednania się z Bogiem nieraz po wielu, wielu latach. Naszą najmniejszą niecierpliwością w takiej chwili możemy spowodować zmarnowanie wielkiej łaski danej zagubionemu człowiekowi. Takie sytuację winniśmy traktować jako doskonałą okazję do podtrzymania słabej jeszcze wiary, zachęty do prostej uczuciowości, codziennej modlitwy, troski o rodzinę, codziennego przebaczenia, niedzielnej Eucharystii.

„Na koniec krótkie podsumowanie i rada – mówi Jan Paweł II w jednym z przemówień do członków Penitencjarii Apostolskiej: niech miłosierdzie będzie tym większe, im większy jest upadek moralny penitenta. (…) Chciałbym, aby w tym sprawowaniu sakramentu pokuty dochodziło do głosu przede wszystkim serce rozpalone miłością, serca kapłana, który próbuje, choć ideał jest niedościgły, naśladować Jezusa cichego i pokornego Serca”.

1. Por. Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia, Rzym 1984; Posługa kapłańska w sakramencie pojednania. Przemówienie do członków Penitencjarii Apostolskiej, „L’Osservatore Romano” (wyd. polskie), 5-6/1993, s. 43-44; Sakrament pokuty wielkim darem Bożego miłosierdzia. Przesłanie Papieża do uczestników kursu zorganizowanego przez Penitencjarię Apostolską, „L’Osservatore Romano” (wyd. polskie), 6/1996, s. 10-12; Formacja prawego sumienia. Przemówienie do uczestników kursu zorganizowanego przez Penitencjarię Apostolską, „L’Osservatore Romano” (wyd. polskie), 6/1997, s. 37-38; Sakrament pokuty w życiu Kościoła. Przesłanie Ojca Świętego do Penitencjarii Apostolskiej, „L’Osservatore Romano” (wyd. polskie), 5-6/1998,

s. 4-6; Papieska Rada ds. Rodziny, Vademecum dla spowiedników, Rzym 1997.

2. Józef Augustyn SJ, Sakrament pojednania, Wydawnictwo M, Kraków 2000.

]]>
Internetowe Rekolekcje Adwentowe z o. Józefem Augustynem SJ https://jezuici.pl/2009/12/internetowe-rekolekcje-adwentowe-z-o-jozefem-augustynem-sj/ Sat, 05 Dec 2009 05:59:00 +0000 https://jezuici.pl/wb/pages/posts/internetowe-rekolekcje-adwentowe-z-o.-jozefem-augustynem-sj-544.php Codziennie, do 22 grudnia, na stronie portalu DEON.PL można słuchać adwentowych rozważań rekolekcyjnych „Uzdrowienie z poczucia krzywdy” prowadzonych przez O. Józefa Augustyna, jezuitę. Rozważania inspirowane są fundamentem Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy są stworzone […]]]>

Codziennie, do 22 grudnia, na stronie portalu DEON.PL można słuchać adwentowych rozważań rekolekcyjnych „Uzdrowienie z poczucia krzywdy” prowadzonych przez O. Józefa Augustyna, jezuitę.

Rozważania inspirowane są fundamentem Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony. I dlatego trzeba nam stać się ludźmi wolnymi w stosunku do rzeczy stworzonych, tak byśmy nie pragnęli więcej zdrowia niż choroby, bogactwa więcej niż ubóstwa, zaszczytów więcej niż wzgardy, życia długiego więcej niż krótkiego, i podobnie we wszystkich innych rzeczach. Natomiast trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni”.

Serdecznie zapraszamy do udziału w rekolekcjach!

]]>