– Postępował jak anioł z nieba. Był wyjątkowo pokorny, gardził honorami, światem i samym sobą, spełniając z wielkim oddaniem najniższe posługi domowe, ukrywając swoje szlachectwo i talenty, które otrzymał od Boga – pisał o młodym nowicjuszu z Polski ojciec Giulio Fazio.
Fragment książki „Męka i Chwała”
MIĘDZY WARSZAWĄ A BAŁTYKIEM
Rostków jest dziś małą wioską, która uniknęła industrializacji, położoną w odległości czterech kilometrów od Przasnysza, między Warszawą a wybrzeżem Bałtyku. Mały kościół parafialny zajmuje miejsce dawnego drewnianego oratorium rodziny Kostków. Obok niego pusty teren – tam niegdyś stał rodzinny dom Stanisława Kostki.
Miejscowość leży na Mazowszu, niegdyś dosyć niezależnym księstwie. Jego mieszkańcy to Mazurzy. Słowo ma ten sam rdzeń co mazurek – utwór muzyczny, któremu nieśmiertelność zapewnił wybitny syn Mazowsza Fryderyk Chopin.
Stanisław na chrzcie w grudniu 1550 r. otrzymał imię po swym dziadku ze strony ojca. Ceremonia miała miejsce w kościele parafialnym św. Wojciecha w Przasnyszu, chociaż Rostków należał do parafii Węgra. Po chrzcie Andrzej Radzanowski, chrzestny, wziął chłopca w ramiona i w otoczeniu całej rodziny złożył u stóp ołtarza z Najświętszym Sakramentem. Wszyscy obecni odmówili modlitwę, ofiarując dziecko Bogu. Była to tradycja, a nie jakiś szczególny gest, jak sądzono później.
Ojcem dziecka był Jan Kostka. Nie tylko on nosił to nazwisko. Było wielu innych pośród szlachty i niemal wszyscy oni nosili tytuł wojewody. Pierwotnie nazwisko brzmiało Rostkowski i wywodziło się od Rostkowa. Zmiana nastąpiła przy dziadku, Jakubie Rostkowskim.
Drugi syn hrabiego Jakuba Kostki, Stanisław, rozsławił rodzinę Kostków w tamtych czasach. Nie miał wyższego wykształcenia, ale doszedł do pełnienia ważnych stanowisk. Jan Kostka był jego synem i miał tytuł kasztelana zakroczymskiego. Był senatorem królestwa i wydaje się, że nie tylko zajmował się zarządzaniem posiadłością w Rosikowie, lecz również eksportem produktów regionalnych przez port gdański. Nie należał do najbogatszych, ale miał wystarczające środki, by zapewnić rodzinie wygodne życie, odpowiadające randze jej stanu. Mógł na przykład godnie przyjąć w swoim domu kardynała Hozjusza i miał liczną służbę. Przy tym wszystkim życie w tej odległej wiosce było proste.
Matką Stanisława była Małgorzata z Kryskich. Jej ojciec, dziadek i pradziadek byli wojewodami płockimi, a brat Wojciech podkomorzym płockim, starostą dobrzyńskim, sekretarzem króla Zygmunta II i jego wysłannikiem do papieża, do cesarza austriackiego Ferdynanda I i do królów Hiszpanii i Anglii.
DZIECIŃSTWO
Para miała czterech synów i córkę. Najstarszy był Paweł, a drugi z kolei młodszy i dwa lata Stanisław. Pisząc 12 lipca 1606 r., trzydzieści osiem lat po śmierci Świętego, Paweł stwierdzał, że jego młodszy brat była bardziej bystry i silniejszy niż on i pozostali bracia, „którzy wszyscy umarli oprócz mnie”. Relacje Stanisława ze starszym bratem nie były wcale łatwe, przynajmniej podczas lat spędzonych w Wiedniu. Stanisław był od brata silniejszy fizycznie, ale Paweł posiadał dominujący charakter. Zawsze chciał narzucać swoje zdanie.
Od Pawła wiemy, że atmosfera w domu była dosyć surowa. „Nasi rodzice wychowali nas w wierze chrześcijańskiej, pouczali o dogmatach katolickich i nie chcieli, byśmy oddawali się przyjemnościom. Byli bardzo wymagający wobec nas. Osobiście lub przez służbę nakłaniali nas, byśmy byli skromni, pobożni i uczciwi, by nikt nam nie mógł niczego zarzucić. Wszyscy mogli nas napominać, a my szanowaliśmy ich jak naszych nauczycieli”.
Nie było bez znaczenia, że Kostkowie trwali mocno w wierze katolickiej i wychowali w niej swoje dzieci. W kraju protestantyzm szerzył się w sposób alarmujący. Liczono już na setki zbory protestanckie, do tej pory nieznane. Jedna szósta szlachty, wcześniej bardzo katolickiej, przeszła na protestantyzm. Pośród posłów do sejmu pięćdziesięciu ośmiu zajmowało pozycje antykatolickie, a jedynie pięćdziesięciu pięciu było katolikami. W tamtych latach kardynał Hozjusz nazwał swoją ojczyznę „azylem heretyków”.
Nie podając jednak w wątpliwość, że rodzice św. Stanisława wychowali religijnie swoje dzieci, fakty przemawiają za tym, że nie była to religijność zbyt głęboka. Sugerują to szczegóły: to, że Stanisław nie przypominał sobie, czy otrzymał bierzmowanie, także jego przekonanie, że rodzice nie pozwolą mu wstąpić do Towarzystwa, a ponadto gwałtowna reakcja ojca, sprzeciwiającego się jego powołaniu. Ta sama racja przemawia za podważeniem prawdziwości nadzwyczajnego faktu, który prawdopodobnie wymyślono, aby wypełnić – zgodnie z gustami tamtej epoki -brak takich wydarzeń w dzieciństwie świętego, że jeszcze przed porodem mama Stanisława widziała na swym łonie wyryte litery IHS. Gdyby tak było i gdyby te cudowne znaki miały miejsce – co zakładało wielką religijność protagonistów – czy aż tak gwałtownie by się sprzeciwili jego zakonnemu powołaniu?
Niewątpliwie z punktu widzenia moralnego środowisko rodzinne było nienaganne, co nie przeszkadzało, że goście zgodnie z tradycją pili nieźle i okraszali swoje rozmowy niewybrednymi żartami i opowiadaniami. Paweł wspominał po latach, co działo się przy tych okazjach:
„Gdy przy stole opowiadano coś niestosownego, mój braciszek wznosił oczy ku niebu i mdlał. Nie padał na podłogę i nie robił sobie krzywdy, ponieważ zawsze ktoś spieszył mu z pomocą. Wszyscy o tym wiedzieli i dziwili się”. Niewątpliwie jest przesada w tym świadectwie i jeszcze jeden dowód skłonności do idealizowania faktów.
Świadectwo Stanisława o własnym dzieciństwie jest bardziej cenne niż te wszystkie historie. Nie uciekając się do spektakularnych znaków, Bóg przemawiał do Stanisława, a on odpowiadał na otrzymaną łaskę. „W pierwszej modlitwie, jaką sobie przypominam, ofiarowałem się bez reszty na służbę Bogu” – tak powiedział po latach w Rzymie. Czyż to nie wystarczy?
PIERWSZY PORTRET
W roku 1560, gdy miał dziesięć lat, zrobiono mu portret, który się zachował. Nie znamy malarza, ale autentyczność obrazu nie ulega wątpliwości. Restauratorzy Muzeum w Luwrze usunęli warstwę dodaną w tym celu, by ubrać Stanisława w jezuicką szatę, a renowacja odsłoniła harmonię między strojem i twarzą. Pod egzotyczną czerwoną czapką ukazuje się okrągła twarz z ostrym podbródkiem, wydatnymi kośćmi policzkowymi, wielkimi i inteligentnymi oczami, nieco płaskim nosem, szerokimi ustami i grubymi wargami.
Paweł i Stanisław pobierali razem pierwsze nauki. Wydaje się, że mieli utytułowanych nauczycieli z Krakowa, chociaż nie znamy ich nazwisk. Tak było do roku 1562, w którym Stanisław skończył dwanaście lat. Wtedy na scenę wkracza nieco problematyczna postać, z którą będzie miał do czynienia w następnych czterech latach: chodzi o Jana Bilińskiego (Bielińskiego, jak pisze), absolwenta Akademii Krakowskiej, który był institutor seu inspector morum et doctrinae -odpowiedzialny za wychowanie i naukę dwóch braci. Był nim przez rok w Rosikowie i trzy lata w Wiedniu.
Znamy niektóre książki, jakimi Stanisław wówczas się posługiwał, ponieważ zachowały się ich egzemplarze. Są to: Hortulus animae – pobożna książka; Heptalogus in VII festivitates Beatae Mariae Virginis – zawierał siedem krótkich traktatów o siedmiu głównych świętach maryjnych, oraz – co najbardziej zaskakujące – Moriae encomium {Pochwala głupoty) Erazma z Rotterdamu. Egzemplarz tej książki nosi własnoręczny podpis Stanislaus Kostka, co stwierdziło wielu grafologów.
Na wiosnę 1564 r., gdy Stanisław skończył trzynaście lat, a jego brat piętnaście, wszystko było gotowe do wyjazdu dwóch braci wraz z wychowawcą do Wiednia, by kontynuować naukę.
UCZEŃ JEZUITÓW W WIEDNIU
Dotarli na miejsce 26 lipca. Poprzedniego dnia zmarł cesarz i król rzymski Ferdynand I, wielki protektor jezuitów. Już sam Wiedeń musiał wywrzeć wrażenie na przyjezdnych, a co dopiero uroczystości pogrzebowe cesarza.
Nie przybyli sami. Towarzyszył im mały orszak odpowiadający ich pozycji społecznej. Oprócz Bilińskiego, który miał nad nimi władzę jako wychowawca, przybyli dwaj służący, a jeden z nich, Lorenzo Pacifici, zasiądzie z nimi w klasie i będzie się uczył. Orszak uzupełniał kamerdyner. Chociaż grono studentów było międzynarodowe – kolegium i konwikt przyciągały uczniów z ościennych krajów – czuli się jak u siebie w domu od pierwszego dnia. Rok 1564 zapisał się w kronikach instytucji ze względu na inwazję Polaków – przyjęto czterdziestu uczniów z Polski.
Program nauki Stanisława obejmował gramatykę, humaniora i retorykę. Personel jezuicki liczył czterdziestu dwóch członków: szesnastu kapłanów, czternastu scholastyków służących również jako prefekci i dwunastu braci spełniających funkcje domowe. Ojciec Nicholas Doni był prefektem studiów i kierownikiem duchowym przyszłego świętego. Ojciec Albert Tobolski, Polak, był profesorem humaniorów i miał bliski kontakt ze Stanisławem. Theodor Buys uczył go retoryki, a Bartholomeus Willer był prefektem konwiktu.
Wszystko układało się dobrze przez pierwszych osiem miesięcy, gdy konwikt lub internat funkcjonował w pięknym budynku, przekazanym na ten cel przez Ferdynanda I. Panowała w nim dyscyplina, a środowisko było poważne. Stanisław przystosował się bez problemów, chłonął wiedzę zarówno szkolną, jak i pouczenia duchowe, przekazywane w osobistych rozmowach i publicznych konferencjach, a także zaprzyjaźnił się z wieloma uczniami.
POCZĄTEK BURZY
Jednak w marcu 1565 r. Maksymilian II, syn króla fundatora, zażądał zwrotu budynku, w którym mieścił się konwikt, i trzeba go było rozwiązać. Część uczniów mogła szukać mieszkania w Wiedniu. Inni musieli powrócić do swych krajów. Paweł otrzymał znakomitą ofertę: dom położony w centrum, bardzo blisko kolegium, do którego mieli nadal uczęszczać. Było miejsce dla dwóch braci, Bilińskiego, dwóch służących i kamerdynera oraz dla czterech innych uczniów z Polski, z których dwaj byli kuzynami Kostków. Właścicielem był senator Kimberker, zajadły luteranin.
Stanisław wyraził sprzeciw. Wolałby skromniejszy dom, w spokojniejszym miejscu, bardziej odpowiadającym nauce. Paweł przerwał mu ostro:
– Braciszku, pójdziesz tam, gdzie ja zadecyduję.
Tak więc w sytuacji Stanisława wszystko uległo zmianie. Teraz rządził brat, który zaczął zachowywać się jak dyktator. Biografie świętego mogły przesadzić, ukazując Pawła jako groźną postać. Jednakże on sam pod koniec życia wyznał, że prześladował brata, i bardzo tego żałował.
Walka rozegrała się w trzech fazach: pierwsza trwała dwadzieścia jeden miesięcy, od marca 1565 do grudnia 1566 r.; druga to krótki rozejm, trwający dwa lub trzy tygodnie, poczynając od 18 grudnia 1566 r.; trzecia trwała od uzdrowienia Stanisława aż do jego ucieczki z Wiednia w niedzielę 10 sierpnia 1567 r.
DRAMAT W TRZECH AKTACH
Akt 1: Otwarta wrogość. Według relacji Pacificiego codziennie dochodziło do nieporozumień między braćmi. Stanisław wyrażał stale sprzeciw sumienia, nie podporządkowując się dyktatom starszego brata. Ten wpadał w gniew i wypowiadał obelżywe słowa. Biliński, zamiast bronić Stanisława, stawał całkowicie po stronie hulaków.
Towarzysze mieszkania hulali również w nocy. Jeden z nich, kuzyn Rozrarzewski, opowiada, że Stanisław wstawał o północy i klękał do modlitwy. Pozostali udawali, że śpią, a gdy już widzieli go klęczącego, wstawali, potykali się o niego, udając, że go nie zauważyli, depcząc go i kopiąc. To była ich ulubiona zabawa, a Rozrarzewski wspomina, że czynił to wielokrotnie. Stanisław nigdy się nie poskarżył.
Przyszedł dzień 4 grudnia 1566 r., święto św. Barbary, drugiej patronki Sodalicji Mariańskiej, do której należał Stanisław. Nie była to polska święta, ale żywił do niej szczególne nabożeństwo, bo była patronką dobrej śmierci. Święto poprzedziło triduum duchowego przygotowania i skupienia, panegiryk, akademia szkolna i dzieła miłosierdzia.
Akt 2: Rozejm. Rano 18 grudnia 1566 r. Stanisław zachorował. Wszyscy wstali, a on pozostał w łóżku. Według Bilińskiego chodziło o epidemię, ale wydaje się, że nie było jej wówczas. Lorenzo Pacifici uważał, że przyczyną choroby były jego praktyki pokutne oraz intensywna nauka. Mogło mieć na to również wpływ napięcie, w jakim żył.
Zaczął majaczyć. Widział wielkiego, czarnego i rozwścieczonego psa, rzucającego się mu do szyi. Przeżegnał się jednak i pies zniknął.
Paweł przestraszył się, podobnie jak kuzyni i towarzysze, a także Biliński. Zmienili swoją postawę, zapomnieli o urazach i zaczęli go pielęgnować. Biliński czuwał przy nim siedem nocy pod rząd.
Chory miał jednak – i wyraził – pragnienie, którego nikt nie odważył się spełnić: chciał przyjąć komunię świętą. Z pewnością senator Kimberker nie pozwoliłby, by do jego domu przyniesiono Najświętszy Sakrament. Stanisław zaczął się modlić i spełniło się jego pragnienie. On sam opowiedział o tym swojemu współnowicjuszowi w Rzymie Stefanowi Augustiemu, który często namawiał go, by nauczył się języka włoskiego.
Zbliżało się święto św. Barbary i Stanisław powiedział do niego:
– Bracie Stefanie, ileż zawdzięczam Bogu i tej męczennicy!
– Wszyscy jesteśmy winni wdzięczność Bogu. Chciałbym jednak wiedzieć, dlaczego świętej Barbarze.
Po chwili wahania Stanisław powiedział w końcu:
– Pewnego razu byłem chory w domu heretyka i chciałem przyjąć komunię. Poleciłem się tej świętej i pokazała się w moim pokoju z dwoma aniołami, którzy przynieśli mi Najświętszy Sakrament, a ja przyjąłem go z wielką radością.
Biliński podaje więcej szczegółów. Wydawało się, że tamta noc będzie ostatnia w życiu chorego. Wszyscy się wycofali oprócz Bilińskiego, który czuwał przy chorym. Stanisław był spokojny, przytomny i sprawiał wrażenie zajętego sprawą nieba, gdy nagle zerwał się z nieludzką siłą, wyprostował na łóżku i powiedział mocnym głosem:
– Proszę uklęknąć, święta dziewica Barbara nadchodzi z nieba z dwoma aniołami, a jeden z nich przynosi mi Ciało mojego Pana, Jezusa Chrystusa.
Głęboko się skłonił, uklęknął na łóżku, wypowiedział trzy razy: Domine, non sum dignus – Panie, nie jestem godzien, otworzył usta i wyciągnął język, aby przyjąć komunię.
Stanisław nadal ciężko chorował, bez nadziei na wyzdrowienie. Biliński czuwał przy nim nocami, ale pewnego razu był już tak zmęczony, że poprosił służących, by go zastąpili. Przespał całą noc. Obudziwszy się nad ranem, udał się do pokoju chorego. Drzwi były uchylone, a służący spali głęboko. Lampa oświetlała drzwi, chory zauważył Bilińskiego i poprosił go, by wszedł.
– Dzięki świętej Barbarze odzyskałem zdrowie.
Biliński myślał, że majaczy. Ale gdy się zbliżył, stwierdził, że jest w pełni zdrowy. Stanisław chciał pójść do kościoła, by podziękować Bogu, ale Biliński oznajmił, że nie może na to zezwolić bez zgody lekarzy. Lekarze przyszli wcześnie rano, przebadali go i stwierdzili, że wbrew oczekiwaniom cieszy się doskonałym zdrowiem. Jedynie z ostrożności poradzili, by pozostał w łóżku jeszcze kilka dni.
Akt 3: Rewanż. Skoro tylko mógł opuścić dom, Stanisław poszedł na rozmowę ze swoim kierownikiem duchowym, ojcem Nicholasem Donim, i przekazał mu coś, czego nie powiedział Bilińskiemu. Gdy środki przepisane przez lekarzy okazały się nieskuteczne, ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna i położyła Dziecię Jezus w jego ramionach. Po tym widzeniu miało miejsce natychmiastowe uzdrowienie. Ponadto Maryja mu powiedziała: „Pragnę, byś wstąpił do Towarzystwa Jezusowego”. Co miał zrobić, aby odpowiedzieć na tak oczywiste powołanie?
Doni skierował go do prowincjała austriackiego Lorenza Maggiego, który odmówił przyjęcia bez zgody rodziców. Stanisław się nie poddał i zwrócił się do kardynała Commendone, przedstawiciela papieskiego na dworze cesarskim. Kardynał, wytrawny dyplomata, odpowiedział, że nie może interweniować, biorąc pod uwagę niemal pewne negatywne stanowisko jego ojca. Te drzwi zostały zamknięte, ale Stanisław zapukał do następnych: do ojca Francisca Antonia, portugalskiego jezuity, który był w Wiedniu spowiednikiem cesarzowej. Owoc starań nie był całkowicie negatywny. Ojciec Antonio bez wahania zaaprobował plan Stanisława, by udać się do innych jezuickich prowincji, skoro austriacka go nie przyjęła. Uzgodnili, że wyruszy na zachód lub południe, w zależności od sytuacji. Zacznie od Prowincji Niemieckiej, której prowincjałem był ojciec Piotr Kanizjusz.
Tymczasem po odzyskaniu zdrowia przez młodszego brata Paweł powrócił do złych nawyków, a jego wrogość stała się jeszcze bardziej zacięta. Karcił go za skupienie, posty, modlitwy, surowy tryb życia, a zwłaszcza za chodzenie do kościoła i przebywanie w towarzystwie jezuitów. Nie powinien unikać wysoko urodzonego towarzystwa, bo przecież nie był mnichem.
Biliński podzielał tę opinię. Rodzice wysłali syna do Wiednia, by nauczył się odpowiednich manier i zachowania w towarzystwie. Powinien się dostosować do światowych zasad.
Sprawy zaszły tak daleko, że biedny chłopiec nie mógł się pokazać przy swoim bracie, który go znieważał. Nazywał go egzaltowanym, nieokrzesanym, fanatykiem oraz – to była najgorsza zniewaga – jezuitą! Od słów przechodził do przemocy fizycznej. Rzucał go na ziemię, bił i kopał. Potem go zostawiał, znieważając słowami:
– Wstydzę się, że jestem twoim bratem; wypieram się ciebie, nędzniku.
DRASTYCZNA DECYZJA
Stanisław nie narzekał, ale przygotował strategię. Czekał na okazję, aby uciec z tego piekła i osiągnąć cel, jakim było wstąpienie do Towarzystwa. Chciał udać się do Augsburga na południu Niemiec, by spotkać się z ojcem Kanizjuszem, prowincjałem niemieckim. Opuści Wiedeń w niedzielę, 10 sierpnia. Dni były długie. Miałby 14 godzin na marsz, a ponieważ była to niedziela, jego nieobecność mogła pozostać niezauważona.
Poczynił przygotowania: kupił siermiężną szatę, kapelusz z szerokim rondem i pielgrzymi kij. Postarał się również o dwa listy polecające: jeden do ojca prowincjała Kanizjusza, a drugi – na wszelki wypadek – do ojca generała Franciszka Borgiasza.
Okazja nadarzyła się sama. Doszło do kolejnej sceny znieważania. Ale tym razem Stanisław się postawił. Pokazał, że ma wszystkiego dość, i stając przed Pawłem, powiedział spokojnie, ale zdecydowanie:
– Jeśli nadal będziesz mnie tak traktował, będę zmuszony odejść. Ty zaś będziesz musiał wytłumaczyć rodzicom, dlaczego odszedłem.
Jeśli Pawła zaskoczyła taka nagła zmiana postępowania brata, nie dał tego po sobie poznać. Krzyknął:
– Idź sobie, zniknij mi z oczu.
Stanisław miał pretekst, by zniknąć. Następnego dnia, 10 sierpnia, wcześnie rano obudził Lorenza Pacificiego. Powiedział mu, że spędzi cały dzień poza domem, a więc nie powinni czekać na niego z obiadem. I wyruszył.
NA PIECHOTĘ PO DROGACH EUROPY
Najpierw uczestniczył w Mszy odprawionej przez ojca Antonia i przyjął komunię. Pierwsze promienie słońca zastały go dosyć daleko od bram miasta. Maszerował żwawo w stroju pielgrzyma. Punktem docelowym był Augsburg, więc musiał przemierzyć całą Austrię, od wschodu do zachodu. Opuszczona stodoła posłużyła mu za schronienie.
Dokładnie, jak przewidział, brat i towarzysze nie byli świadomi jego zniknięcia przed zapadnięciem nocy, a on miał już za sobą cały dzień drogi. Paweł i Biliński podnieśli alarm i zaczęli poszukiwania. Wcześnie rano w poniedziałek udali się do kolegium i pytali o brata. Nikt nie mógł im udzielić informacji.
Gdy stało się jasne, że uciekł i w jakim kierunku, chcieli do niego dotrzeć, ale okazało się to niemożliwe. Stanisław był już daleko, a idąc pieszo, mógł zejść z głównej drogi i zmierzać na skróty, unikając ścigających go.
Po piętnastu dniach intensywnego marszu dotarł zmęczony do Augsburga. Jezuici przyjęli go bardzo życzliwie, ale powiadomili, że ojciec prowincjał przebywa w Dylindze. Prosili go gorąco, by pozostał kilka dni i odpoczął, ale on wolał kontynuować podróż, chcąc osiągnąć cel. Czekały go jeszcze dwa dni drogi.
Dylinga stanowiła rezydencję biskupa elekta Augsburga, kardynała Ottona von Truchsessa, który nie potrafił się obejść bez ojca Kanizjusza. Wznoszono mury nowego budynku uniwersytetu i kościoła, powierzonych Towarzystwu, i nierzadko widziano Kanizjusza na placu budowy dyskutującego plany. Nie było mu trudno oderwać się od swoich zajęć i skupić uwagę na problemie, z jakim przybył młody piechur. Zorientował się w sytuacji i poprosił go, by pozostał kilka dni. W tym czasie będą mogli spokojnie porozmawiać, a Stanisław jako kandydat do Towarzystwa zostanie przeegzaminowany.
Stanisław bez żadnych trudności przystosował się do programu, jaki mu zaproponowano, podejmując się prac domowych, a także zachowując porządek dnia wspólnoty, godziny przeznaczone na modlitwę. Po stwierdzeniu jego zdatności pozostawał do rozwiązania najtrudniejszy problem: czy rzeczywiście go przyjąć, czy też czekać na pozwolenie rodziny, a jeżeli przyjąć zaraz, to gdzie. Kanizjusz zdecydował się go przyjąć, ale zgodził się na propozycję samego kandydata, by posłać go do Rzymu. Niemcy leżały zbyt blisko Polski. Uzgodniono, że najpierw uda się do Monachium, a stamtąd podejmie podróż z dwoma innymi jezuitami – z Giacomo Levancio z Genui i Fabricio Reynerem z Liège.
Wyruszyli 25 września, a podróż zajęła im cały miesiąc. Dotarli 25 października. Droga Stanisława – Wiedeń-Augsburg-Dylinga-Monachium-Rzym – przekraczała tysiąc pięćset kilometrów. Całą przeszedł piechotą.
RZYM
Borgiasz został już powiadomiony. Ojciec Kanizjusz napisał do niego 18 września, zapowiadając przybycie dwóch jezuitów i dodając: „Możliwe, że dołączy do nich Stanisław Kostka, młody Polak, dobry i szlachetny, który chce przyjąć nasz Instytut, chociaż wbrew woli rodziców”.
List polecający, jaki miał ze sobą i wręczył Borgiaszowi, brzmiał:
„List ten posyłam Wielebnemu Ojcu przez Stanisława Kostkę, Polaka, szlachcica z krwi, a jeszcze bardziej dzięki cnotom; niewielkiego wzrostu, ale wielkiego duchem; młodzieńczego wieku, ale dojrzałego roztropnością; kochanego przez wszystkich, niebędącego przykrym dla nikogo. Pragnął wstąpić tutaj do Towarzystwa, ale przełożeni nie zgodzili się go przyjąć z obawy przed rodzicami i ponieważ uczył się u nas, chociaż był najlepszym ze współuczniów i dzień i noc prosił o przyjęcie do Towarzystwa. A widząc zamknięte drzwi, daje taki przykład wytrwałości i pobożności, że udaje się do innych prowincji z tym zamiarem, by dotrzeć do stóp Wielebnego Ojca, gdyby go gdzie indziej nie przyjęto, oczekując, że spełnią się jego wielkie pragnienia, jak na to zasługuje, a ja proszę i błagam Waszą Wielebność, ufając Bożej Dobroci, że będzie on szczególną ozdobą Towarzystwa, a zapowiadają to tak chwalebne początki.
Wiedeń, 10 sierpnia 1567.
Pokorny syn Waszej Wielebności Francisco Antonio”
Ponieważ młody przybysz był wyczerpany, na prośbę Borgiasza zaopiekował się nim Stefano Augusti, który ponadto zaczął go uczyć włoskiego.
Stanisław został przyjęty do Domu Profesów del Gesii i tam rozpoczął nowicjat 28 października, trzy dni po przybyciu do Rzymu. W tym dniu został wpisany do rejestru. Na stronie 182 „Księgi Nowicjuszów przyjętych do domu profesów w Rzymie od 1556 do 1569 roku” widnieje notka: „Przyniósł ze sobą krótki płaszcz z aksamitnym kołnierzem”. W innej księdze kandydat deklarował, że od dwóch i pół roku miał zamiar wstąpić do Towarzystwa, a więc zdecydował się sześć miesięcy po przybyciu do Wiednia.
Podobnie jak w Wiedniu, i tu znalazł się w międzynarodowej wspólnocie, w której było również sporo Polaków. Z ośmiu nowicjuszów, którzy wstąpili wtedy w październiku i listopadzie, oprócz Stanisława było pięciu Polaków. Wśród nowicjuszów był już od trzech miesięcy przyszły generał Claudio Acquaviva oraz przyszły męczennik Rudolf Acquaviva, który wstąpił do Towarzystwa nieco wcześniej, 2 kwietnia.
Po jakimś czasie spędzonym w domu del Gesii Stanisław został tymczasowo posłany do Collegio Romano. Zgodnie ze swoją polityką Borgiasz założył nowicjat u Świętego Andrzeja na Kwirynale, gdzie nowicjusze stanowili oddzielną wspólnotę i lepiej można im było towarzyszyć. Tam też Stanisław przeniósł się na początku 1568 r.
NOWICJUSZ – DZIEWIĘĆ I PÓŁ MIESIĄCA
Magistrem nowicjuszów był ojciec Giulio Fazio, który napisał wspomnienie pośmiertne w duchu swojej epoki. Styl i wyrażenia mogą być anachroniczne, ale fakty niewątpliwie miały miejsce i trzeba je przyjąć.
„Postępował [Stanisław Kostka] jak anioł z nieba. Był wyjątkowo pokorny, gardził honorami, światem i samym sobą, spełniając z wielkim oddaniem najniższe posługi domowe, ukrywając swoje szlachectwo i talenty, które otrzymał od Boga. Jego skromność była podziwu godna, jego posłuszeństwo najbardziej dokładne, a zawsze był radosny i miły. Dla innych był łagodny, tylko wobec siebie wymagający i surowy. Nie wypowiedział nigdy żadnego słowa nierozważnego, niepotrzebnego i niewłaściwego, dostosowując całe swoje postępowanie do reguły. Modlił się nieustannie, łączył pracę z kontemplacją, mając przed oczyma Boga we wszystkim, co robił. Jego rozmowy dotyczyły szczególnie dwóch tematów. Pierwszy: Najświętsza Maryja Panna; zawsze nazywał Ją Matką i Panią. Drugim tematem było jego powołanie do Towarzystwa, które tak bardzo sobie cenił, że brakowało mu słów, aby wszystko wypowiedzieć”.
WSPÓŁNOWICJUSZE
W nowicjacie zaprzyjaźnił się bardzo ze Stanisławem Warszewickim, który znał jego rodzinę i któremu zwierzył się z wielu swoich duchowych doświadczeń. Podziwiał go Rudolf Acquaviva, który w 1576 r. wyruszył na Wschód z przyszłym męczennikiem japońskim Karolem Spinolą, Matteo Riccim i innymi jedenastoma jezuitami. Uwielbienie, jakie okazywał Rudolf dla swojego dawnego towarzysza, było tak wielkie, że doprowadził do ekshumacji jego ciała. Znaleziono je nietknięte.
Claudio Acquaviva miał za zadanie dawać mu puncta do medytacji, a niekiedy towarzyszył mu w pracy w kuchni, w której podlegali rozkazom brata zakonnego kucharza. Brat kazał im nanosić drewna na opał, ale nie brać za dużo naraz. Acquaviva brał więcej, niż wynikało z polecenia, i skończył wcześniej. Potem rządził jako generał ponad trzydzieści cztery lata, „zanim otrzymał nagrodę” w niebie, i był to najdłuższy generalat w historii Towarzystwa. Stanisław otrzymał nagrodę po niewielu miesiącach.
Pewnego dnia pomagał w kuchni, gdy zawołano go z portierni. Miał wizytę samego kardynała Commendone, którego poznał w Wiedniu. Już zmierzał do rozmównicy, ale zatrzymano go i zwrócono uwagę, że byłoby dobrze zostawić fartuch i ubrać się odpowiednio, aby przyjąć tak godnego gościa.
WIADOMOŚĆ DOCIERA DO ROSTKOWA
W tym czasie dotarły do Rostkowa wieści o jego ucieczce i wstąpieniu do Towarzystwa. Reakcja kasztelana zakroczymskiego była niezwykle gwałtowna. „Lekkomyślnie – pisał – przyniosłeś wstyd rodzinie, plamiąc znakomity ród Kostków Odważyłeś się przemierzyć Niemcy oraz Italię jak zwykły żebrak. Jeśli będziesz trwał w tym szaleństwie, nie odważ się postawić stopy w Polsce, ponieważ wydobędę cię z każdego zakątka, a zamiast złotych łańcuchów, jakie ci przygotowałem, znajdziesz żelazne łańcuchy i będziesz zamknięty tam, gdzie nie zobaczysz słońca”.
Jak można było pisać do syna z taką zaciekłością? Czytając ten list, Stanisław gorzko płakał. Odpowiedział ze smutkiem, ale spokojnie: „Mam nadzieję, że po upływie czasu spotkam się z ojcowskim uczuciem, jakie do mnie żywiłeś dotychczas”.
Jan Kostka nie poddał się. Gotów był na wszystko. Wysłał Pawła do Rzymu z poleceniem, by zabrał Stanisława i powrócił z nim do domu. Tymczasem jego młodszy brat odszedł do nieba.
Do NIEBA z MARYJĄ
Nadszedł sierpień. W tym czasie przebywał w Rzymie ojciec Kanizjusz i poproszono go, by wygłosił konferencję w nowicjacie Świętego Andrzeja na Kwirynale. Słuchało go ponad trzystu jezuitów z domów rzymskich. W swoim przemówieniu wspomniał, że trzeba być zawsze przygotowanym, i podsunął myśl, żeby na początku miesiąca każdy uświadomił sobie, że to może być ostatni miesiąc w jego życiu. Stanisław był przekonany, że tak będzie w jego przypadku.
Przystąpiono do losowania patrona miesiąca. Taki zwyczaj – według relacji Borgiasza – zapożyczono od domu w Gandii. Stanisławowi przypadł 10 sierpnia, św. Wawrzyniec, męczennik. Ciekawa zbieżność: dokładnie rok wcześniej opuszczał Wiedeń i zaczynała się jego długa pielgrzymka, która doprowadziła go do Rzymu. Ileż się wydarzyło w tym czasie!
W wigilię, 9 sierpnia, napisał list do Matki Bożej, prosząc, by go zabrała do nieba w najbliższe święto Wniebowzięcia, i powierzył tę sprawę swojemu patronowi miesiąca. Podczas Mszy św. 10 sierpnia przyjął pobożnie komunię, mając pod sutanną starannie złożony list do Maryi. Do południa pomagał w „niskich posługach” w kuchni. Po południu poczuł się źle. Kładąc się do łóżka na polecenie brata infirmarza, powiedział, że umrze za kilka dni. Nikt mu nie uwierzył.
Pojawiła się gorączka, najpierw niewielka, potem wysoka, w rytmie typowym dla malarii. (Rzym znajdował się w regionie występowania moskitów. Malaria nie należała w nim do rzadkości).
13 sierpnia przeniesiono go do infirmerii, a zanim poszedł do łóżka, ponownie stwierdził, że już nie wstanie.
Nadszedł dzień 14 sierpnia. Zauważono nieznaczną poprawę. Niemniej Stanisław powtórzył, że to będzie ostatni dzień w jego życiu. I rzeczywiście, stan jego zaczął się pogarszać. Po zapadnięciu nocy lekarze stracili nadzieję i podsunęli myśl, by udzielić mu ostatnich sakramentów.
Chory przyjął wiadomość z radością i poprosił, by mu pozwolono umrzeć na podłodze. Nie zgodzono się na to, a chory nie nalegał. Ale po chwili tak spojrzał na rektora, że tenże wyraził zgodę, by rozłożono materac na podłodze i położono go na nim. Była to niejako powtórka tematu w symfonii jego życia, w tym wypadku nawiązanie do sceny, gdy po chrzcie położono go przed ołtarzem Najświętszego Sakramentu w kościele parafialnym w Przasnyszu. W tej pozycji otrzymał wiatyk. Towarzyszyły mu modlitwy za umierających, na które odpowiadał z całą świadomością, dodając do odmawianej Litanii do Wszystkich Świętych imiona tych, do których miał szczególne nabożeństwo. Czuwającego przy nim brata zapytał, co robią teraz pozostali nowicjusze.
– Już udali się na spoczynek.
– Proszę ich pożegnać w moim imieniu i przeprosić za mój zły przykład i popełnione przeze mnie błędy.
W nocy 14 sierpnia, koło 22.30, twarz jego znieruchomiała i przestał oddychać. Ktoś zbliżył do jego otwartych oczu obrazek Maryi. Nie zauważono żadnej reakcji. Umarł.
Fragment książki „Męka i Chwała”
Książka opisuje ludzi, którzy tę historię tworzyli. Głównymi pretendentami do chwały są święci i błogosławieni reprezentujący ideały oraz misję Towarzystwa Jezusowego. Wśród nich znajdziemy wybitne postaci wyróżnione przez historię, mimo że nie doczekały się oficjalnego uznania w Kościele. Zaś do męki Towarzystwa przyczyniły się ich „czarne owce” głównie z powodu ludzkich słabości.
Historia Towarzystwa Jezusowego została przyrównana do pór roku. Wiosna obejmuje początki Towarzystwa oraz jego pierwszy wzrost i trwa do 1581 roku, kiedy generałem został Klaudiusz Acquaviva. Rozpoczyna on lato – tzw. złoty wiek Towarzystwa, czyli jego rozkwit widoczny we wzroście liczebnym i geograficznym. Od 1687 roku wraz z silną opozycją antyjezuicką rozpoczyna się okres jesienno-zimowy, który trwa aż do kasaty Zakonu w 1773 roku oraz próby przetrwania. Od wskrzeszenia Towarzystwa w 1814 roku zwanego drugą wiosną dzieje Zakonu przynoszą stabilizację i rozwój. Nowy okres obejmuje również XX wiek, odsłaniając działalność Pedra Arrupe, czy jezuitów, którzy odegrali ogromną rolę podczas II Soboru Watykańskiego.
Ignacio Echániz czyni historię bardziej fascynującą pokazując ludzi z krwi i kości. Na zakończenie stawia intrygujące pytanie: a gdyby Towarzystwo przestało istnieć?
]]>Dnia 13 listopada 2018 r. w gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu obradowała konferencja naukowa: „Ad maiora natus sum. Droga do świętości Stanisława Kostki SJ (1550-1568)”. Jej organizatorami byli Ojcowie Jezuici w Toruniu oraz JM Rektor UMK.
Oficjalnego otwarcia konferencji dokonał o. Tomasz Ortmann SJ, Prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, natomiast słowo wstępne wygłosił dr Michał Białkowski, kierownik naukowy konferencji i koordynator całego przedsięwzięcia. W części pierwszej zaprezentowane zostały referaty: prof. dr hab. Kazimierza Maliszewskiego, o. dr. Krzysztofa Dorosza SJ i dr. Michała Białkowskiego.
Konferencji towarzyszy, otwarta w przerwie po zakończeniu pierwszej części obrad, okolicznościowa wystawa. Ekspozycja składa się z dwóch części. W pierwszej ukazano artefakty – żywoty młodzieńca z Rostkowa oraz druki towarzyszące Stanisławowi Kostce w gimnazjum jezuickim w Wiedniu i w nowicjacie Towarzystwa Jezusowego w Rzymie. Starodruki uzupełniły siedemnastowieczne widoki i plany miast, w których przebywał św. Stanisław Kostka SJ. W drugiej części ukazano XIX- i XX-wieczne opracowania poświęcone młodemu jezuicie. Całość wystawy wypełniają bogato ilustrowane plansze, ukazujące biografię i sylwetkę duchową św. Stanisława Kostki SJ, jego indywidualną drogę do świętości i dynamiczny rozwój kultu. Wystawę (umieszczoną na I piętrze Biblioteki Uniwersyteckiej), można zwiedzać do 9 grudnia 2018 r.
W drugiej części obrad konferencji głos zabrali: dr hab. Adam Kucharski, dk. prof. dr hab. Waldemar Rozynkowski oraz Wiktor Binnebesel. Ostatni z prelegentów opowiedział o wędrówce inspirowanej drogą św. Stanisława Kostki SJ do Rzymu. Nie była to jednak typowa relacja turystyczna, ale ważne świadectwo wciąż żywego kultu Świętego, który jest szczególnym orędownikiem młodych.
Tekst i zdjęcia: Monika Dejneko-Białkowska (dziękujemy Autorce za życzliwe udostępnienie zdjęć)
Nie jest to kolejna „fanfara na cześć” od której bolą uszy, ale piosenka. To hołd złożony jednemu z najodważniejszych młodych mężczyzn, jakich znamy i wszystkim, którzy od życia chcą czegoś więcej… Boga.
Nowa piosenka o Stasiu Kostce wgniata w fotel. Są w niej młodość, marzenia, tęsknota za byciem prawdziwym i… trochę buntu. To musi się spodobać. Zwłaszcza rówieśnikom tego świętego… – pisze Łukasz Sośniak SJ Zobacz cały tekst>>
Przemek Kleczkowski – śpiew
Przemek Przywara – gitary i efekty perkusyjne
Mateusz Frankiewicz – kontrabas
Dawid Czernik – skrzypce
Mateusz Banasiuk – edycja, miks, mastering
Wideo: Mateusz Niedośpiał
W teledysku wystąpiła Monika Kiwak
Słowa i muzyka: Dominik Dubiel SJ
Produkcja muzyczna: Dominik Dubiel SJ
Dnia 9 listopada w Wiedniu, w rezydencji Habsburgów, odbył się koncert poświęcony 450. rocznicy śmierci św Stanisława Kostki. Śpiewała jedna z najpopularniejszych polskich sopranistek Elżbieta Towarnicka, a towarzyszyli jej prof. Marek Stefański (organy) i Marianna Oczkowska (skrzypce).
Koncert objęli honorowym patronatem: Wicepremier, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński, Arcybiskup Wiednia kardynała Christoph Schönborn oraz Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Zorganizował go Instytut Polski w Wiedniu.
Wzięli w nim udział przedstawiciele korpusu dyplomatycznego m.in. z Nuncjatury Apostolskiej, Węgier, Belgii, Gruzji, Grecji oraz Ukrainy, a także przedstawiciele instytucji austriackich na czele z Sekretarzem Generalnym Zukunftsfonds der Republik Österreich, byłym Prezydentem Bundesratu, wyższej izby austriackiego parlamentu, prof. Herwigiem Hösele oraz Sekretarzem Generalnym Instytutu dla Regionu Dunaju i Europy Środkowej Georgiem Krauchenbergiem.
Wśród zaproszonych gości był Nuncjusz Apostolski w Austrii abp dr Peter Stephan Zurbriggen, a w imieniu kardynała Christopha Schönborna głos zabrał Wikariusz Biskupi ks. Dariusz Schutzki.
Podczas koncertu odczytany został również list, który do organizatorów wydarzenia skierował w imieniu polskich Jezuitów prowincjał o. Tomasz Ortmann SJ. Napisał w nim m.in.
W roku, kiedy Rzeczpospolita Polska obchodzi 100-lecie odzyskania niepodległości, przypada jednocześnie 450. rocznica śmierci, Jej Syna, św. Stanisława Kostki. Z tej też racji Konferencja Episkopatu Polski ogłosiła bieżący rok 2018 Rokiem św. Stanisława Kostki. Koncert organizowany przez Instytut Polski w Wiedniu odbywa się w miejscu tak bardzo „kostkowym”, w miejscu w którym św. Stanisław kształcił się i dojrzewał do dokonywania wyborów wbrew obowiązującej kulturze. (…) Wraz z naszym o. Generałem, Arturo Sosa, wyrażam przekonanie, że Duch Boży nadal wzywa wielu młodych, młodych, którzy w szlachetny, odważny i ofiarny sposób chcieliby uczynić coś dla dobra ludzkości i swoich narodów, którzy pragnęliby by położono kres cierpieniu tak wielu ludzi, by doszło do pojednania osób i narodów.
W trakcie koncertu publiczność mogła wysłuchać dzieł m.in.: Haydna, Mozarta, Nowowiejskiego i Lutosławskiego w interpretacji jednej z najwybitniejszych polskich śpiewaczek operowych Elżbiety Towarnickiej w towarzystwie prof. Marka Stefańskiego, organisty Bazyliki Mariackiej w Krakowie i Marianny Oczkowskiej, polskiej skrzypaczki, koncertmistrz w Orkiestrze Symfonicznej Radia Austriackiego ORF w Wiedniu.
Krótkie życie polskiego świętego było ściśle związane z Wiedniem. Tutaj uczęszczał do Kolegium Jezuitów i tu zdecydował o wstąpieniu do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego. Przy Kurrentgasse 2 w austriackiej stolicy znajduje się dawna izba, w której w latach 1565-1567 mieszkał Święty, zamieniona w roku 1742 na Kaplicę Św. Stanisława Kostki.
(W notatce wykorzystano fragmenty tekstu umieszczonego na stronie internetowej austriackiego Radia Poland)
Zobacz: Radio Poland o koncercie w hołdzie św. Stanisławowi
Na zdjęciu Elżbieta Towarnicka podczas koncertu (źródło: Polski Instytut w Wiedniu)
]]>
Z okazji roku św. Stanisława Kostki Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz toruńscy jezuici zapraszają na konferencję: „Ad Maiora Natus Sum” Droga do świętości Stanisława Kostki. Spotkanie odbędzie się 13 listopada w Sali Audytoryjnej Biblioteki Uniwersyteckiej przy ul. Gagarina 33.
Program konferencji:
10.00-10.30 Otwarcie konferencji oraz przemówienia organizatorów
10.30-11.00 prof. dr hab. Kazimierz Maliszewski: Sylwetka św. Stanisława Kostki SJ (1550-1568) na tle jego epoki
11.00-11.30 dr hab. Adam Kucharski: Pielgrzymi, preceptorzy i wokalisi. Życie codzienne jezuitów polskich w podróżach po Europie (1564-1773)
11.30-12.00 dr Michał Białkowski: Jubileusze sprzed półwiecza. Uroczystości ku czci św. Stanisława Kostki SJ w latach 1962-1968
12.00-12.30 otwarcie wystawy (I piętro Biblioteki Uniwersyteckiej) oraz przerwa kawowa
12.30-13.00 dk. prof. dr hab. Waldemar Rozynkowski: Przejawy kultu św. Stanisława Kostki SJ
13.00-13.30 o. dr Krzysztof Dorosz SJ: O wizerunkach św. Stanisława Kostki SJ w polskiej tradycji hagiograficzno-literackiej
13.30-14.00 Wiktor Binnebesel: Dlaczego nie Camino de Santiago? Opowieść o pielgrzymce inspirowanej wędrówką św. Stanisława Kostki SJ do Rzymu
14.00-14.30 Podsumowanie obrad i zamknięcie konferencji.
]]>W piśmie alumnów Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku (Feniks 1/57/2018) ukazał się wywiad z o. Henrykiem Droździelem SJ na temat św. Stanisława Kostki.
Ojciec Droździel wyjaśnia, że Stanisław Kostka nie był buntownikiem w potocznym tego słowa znaczeniu, jak czasem się go przedstawia. Jego bunt polegał na sprzeciwie wobec przeciętności, swawolnemu podejściu do młodości, sprzeciwie wobec zaniedbywania okazji do kształtowania ciała, umysłu i ducha, wobec własnych braków i słabości.
Słowa przypisywane Stanisławowi „Do większych rzeczy jestem stworzony” są przeróbką słynnego zdania Seneki: „Jestem wielki i urodzony do czegoś więcej, niż bycie niewolnikiem ciała” – mówi ojciec Henryk. (…) Mnie uderza w Stanisławie dziecięca wrażliwość, prostota i szczerość pragnień połączona ze zdolnością do rozeznania i podejmowania decyzji oraz żelazna, męska, dojrzała konsekwencja w działaniu, w dążeniu do zrealizowania pragnienia bycia jezuitą, w dążeniu do świętości. (…) Św. Stanisław Kostka zaprasza nas do zerwania z globalną przeciętnością. Do zerwania z cywilizacją bylejakości i płycizny, która „zamula” nasze serca i gasi entuzjazm w podążaniu drogami naszego powołania za Panem i w służbie Jemu i Jego Kościołowi.
]]>
Dnia 13 listopada 2018 r. na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, w Bibliotece Uniwersyteckiej, odbędzie się konferencja naukowa poświęcona świętemu Stanisławowi Kostce, podczas której usłyszymy następujące referaty:
Kazimierz Maliszewski: Sylwetka św. Stanisława Kostki (1550-1568) na tle jego epoki
Adam Kucharski: Pielgrzymi, preceptorzy i wokalisi. Życie codzienne jezuitów polskich w podróżach po Europie (1564-1773)
Michał Białkowski: Jubileusze sprzed półwiecza. Uroczystości ku czci św. Stanisława Kostki w latach 1962-1968
dk. Waldemar Rozynkowski: Przejawy kultu św. Stanisława Kostki
o. Krzysztof Dorosz SJ: O wizerunkach św. Stanisława Kostki w polskiej tradycji hagiograficzno-literackiej
Rozpoczęcie o godz. 10.00. Serdecznie zapraszamy.
Foto: fragment rzeźby przed Liceum Jezuitów im. św. Stanisława Kostki w Krakowie
]]>Dnia 9 listopada 2018 roku odbędzie się w Wiedniu uroczysty koncert z okazji 450. rocznicy śmierci św. Stanisława Kostki, Patrona Polski.
Koncert jest zatytułowany „Święty buntownik. Elżbieta Towarnicka w hołdzie św. Stanisławowi Kostce”. Koncert objęty został patronatem honorowym Wicepremiera, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prof. Piotra Glińskiego, Jego Eminencji Kardynała dr Christopha Schönborna, Arcybiskupa Wiednia oraz Jego Ekscelencji Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, Wiceprzewodniczącego Rady Konferencji Episkopatów Europy.
Elżbieta Towarnicka – śpiewaczka operowa (sopran), absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie. Występowała w kilkunastu krajach czterech kontynentów, nagrała kilkanaście solowych płyt, a także wykonała muzykę do wielu filmów, m.in. Krzysztofa Kieślowskiego (Trzy kolory, Dekalog, Podwójne życie Weroniki). Specjalizuje się w wykonaniach oratoryjnych.
Więcej o Elżbiecie Towarnickiej
Strona Artystki na Facebooku
Foto: www.towarnicka.com (z koncertu „Wracam do was”)
]]>Stu czternastu jezuitów wybrało się dzisiaj do Rostkowa, miejsca urodzin Stanisława Kostki, by pokłonić się młodemu świętemu i odprawić tam Eucharystię. Pielgrzymujących współbraci jezuickiego Nowicjusza, który zmarł 450 lat temu, przywitał ksiądz kanonik Adam Chmielewski – proboszcz parafii w Rostkowie.
Mszy świętej przewodniczył Przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego o. Tomasz Ortmann SJ, a kazanie wygłosił o. Jacek Olczyk SJ.
Kaznodzieja mówił o uległości św. Stanisława Kostki Panu Bogu, a jednocześnie o jego uporze wobec różnych przeciwności, o jego nieustępliwym dążeniu do wypełnienia tego, co odkrył w swoim sercu. Dzisiaj młodzi ludzie potrzebują wsparcia właśnie w takich sytuacjach, aby uparcie pełnić wolę Bożą i aby nie ulegać przeciwnościom lecz Duchowi Świętemu. Dzisiaj młodych ludzi bardzo łatwo złamać. Święty Stanisław Kostka taki nie był. Ojciec Jacek zachęcał w kazaniu, aby słuchający go jezuici przyjrzeli się swoim postawom wobec młodych ludzi. „Jak my ich traktujemy? Czy potrafimy podtrzymać tego ducha, którego mają w sobie? Czy potrafimy go pielęgnować, czy wręcz przeciwnie: mamy takie starcze nawyki, by kasować młodych ludzi uważając się za mądrzejszych i zdmuchnąć to, co w ich w sercach się zapaliło?”
Jakże musiał żyć Stanisław, że tyle tysięcy ludzi przyszło na jego pogrzeb? – pytał podczas kazania. Jakże musiał być uległy Duchowi Świętemu i wypełniać z gorliwością to wszystko, co mu w sercu Bóg podpowiadał, że gdy zmarł wszyscy pobiegli go pożegnać. Jakie przesłanie dał swoim życiem św. Stanisław? Czym tak zachwycił? Co takiego w nim było, że tylu ludzi pociągnął? Wierzę, że św. Stanisław napatrzył się na Jezusa, który spieszy się, aby wypełnić najtrudniejszą wolę Bożą. Napatrzył się na Jezusa, który we wszystkich trudnościach widział miłujące dłonie Ojca dające pewność, że przez wszystko można przejść. Kostka zafascynowany takim Jezusem szedł z uporem maniaka, żeby wypełnić wolę Ojca. I ją wypełnił.
Kończąc kazanie ojciec Jacek postawił każdemu jezuicie dwa pytania: Czy w ostatnim roku odkryłeś w sobie jakieś natchnienie Ducha Świętego, o które musiałeś zawalczyć, zmierzyć się z trudnościami, by się jemu poddać? Czy rozpoznałeś natchnienie Ducha Świętego u kogoś innego i czy je wsparłeś, czy pielęgnowałeś, czy masz jeszcze w sercu taką wrażliwość?
Jezuici zgromadzeni wokół Eucharystycznego Stołu w Sanktuarium św. Stanisława Kostki w Rostkowie modlili się między innymi o owoce odbywającego się w Watykanie Synodu poświęconego młodzieży, za wychowawców dzieci i młodzieży, za świeckich współpracowników, za Ojczyznę, za chorych współbraci, za nowicjuszy, za prowadzone dzieła.
Zobacz zdjęcia wykonane przez Agnieszkę Otłowską z Gościa Niedzielnego
Poniżej zdjęcia Daniela Wojdy SJ i Michała Maciejnego SJ
We wtorek 18 września relikwie patrona dzieci i młodzieży, św. Stanisława Kostki, dotarły do warszawskiego Sanktuarium św. Andrzeja Boboli. Z tej okazji, o godz. 17:00 spotkali się na nabożeństwie najmłodsi, a o godz. 18:00 sprawowana była Msza święta pod przewodnictwem Jego Ekscelencji ks. bp. Michała Janochy. Na Mszy byli również obecni rodzice i opiekunowie młodych fanów Staszka – niezbyt posłusznego własnym rodzicom, lecz wiernego Bożemu wezwaniu.
Tak rozpoczął się wieczór radosnego uwielbienia prowadzony przez zespół „Mocni w Duchu” oraz młodzież ze wspólnoty „Młodość – lubię to!”. Wśród pieśni i roztańczonych flag rodził się nowy entuzjazm. Na koniec młodzi jezuici zaprosili świętującą młodzież do nowo tworzącej się grupy „Magis”.
Relikwiarz
Zobacz GALERIĘ ZDJĘĆ na stronie GOSC.PL
]]>Trwa Rok Św. Stanisława Kostki i wciąż podejmowane są nowe inicjatywy jubileuszowe. Dnia 12 września br. rozpoczęła się wędrówka relikwii św. Staszka Kostki po jezuickich kościołach i wspólnotach. Ze Starej Wsi został przywieziony specjalny relikwiarz i uroczyście wprowadzony do kościoła jezuitów w Kaliszu, gdzie przez wiele lat znajdował się nowicjat.
Na uroczystość przybyła z Gdyni delegacja nowicjuszy wraz z Mistrzem Nowicjatu ojcem Piotrem Szymańskim SJ (na zdjęciu). Z Kalisza relikwiarz zostanie przewieziony do Warszawy, do Sanktuarium św. Andrzeja Boboli, gdzie na 18 września, w liturgiczne wspomnienie Stanisława Kostki, dzieci i młodzież przygotowały specjalny program.
Potem odwiedzi m.in. parafię pod wezwaniem św. Szczepana na Mokotowie, kościół jezuitów w Piotrkowie Trybunalskim i w Świętej Lipce. Następnie relikwie powędrują do Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na ul. Świętojańskiej w Warszawie oraz do kościoła jezuitów w Toruniu, gdzie zaplanowane jest spotkanie modlitewne dla młodzieży z całej diecezji.
Dokładne plany tych jubileuszowych wydarzeń można znaleźć na stronach internetowych kościołów i parafii.
To szczególna okazja do przypomnienia sobie ciekawej postaci, jaką był św. Stanisław Kostka. Od śmierci tego wyjątkowego patrona młodzieży (w tym jezuickich nowicjuszy) minęło w tym roku 450 lat. Jego determinacja w podążaniu za własnym powołaniem fascynuje do dzisiaj.
Zdjęcia z uroczystości przywiezienia relikwi do Kalisza
6 września Zakopane zmieniło się w pole gry terenowej inspirowanej życiem i duchowością św. Stanisława Kostki. Wzięły w niej udział duszpasterstwa jezuickie z różnych stron Polski – Lublina, Wrocławia, Opola, Łodzi, Warszawy, Torunia i Gdańska. Wspólna zabawa pokazała, że poznawanie żywotów świętych wcale nie musi być nudne!
15 zespołów — każdy z nazwą zainspirowaną duchowością i historią jezuicką (traktowaną na serio lub żartobliwie np. „Wieczna kasata”, „To zależy”) — stanęło do rywalizacji o jak największą liczbę srebrnych monet oraz obrazków symbolizujących opanowanie różnych umiejętności i duchowych „sprawności” pierwszego polskiego jezuity. Zadania? Bardzo zróżnicowane: od budowania wież z… kijków trekkingowych (które na dodatek musiały przez pół minuty utrzymać na sobie książkę, żeby nie było tak prosto), poprzez liczenie aniołów w kościele pw. Najświętszej Rodziny, zainspirowane pewną legendą o Komunii Świętej udzielonej świętemu Stanisławowi przez niebiańskich wysłanników, po sondy uliczne. Uczestnicy, których łącznie było około 160, musieli wykazać się nie tylko znajomością żywotów jezuickich świętych i ich najsłynniejszych cytatów, ale przede wszystkim kreatywnością i spostrzegawczością. Niekiedy też musieli nieźle się nagimnastykować, bo zmieszczenie się w 8 osób na gazecie — złożonej do tego kilka razy! — wymagało wygibasów rodem z gry Twister.
Bardzo ciekawym doświadczeniem było również pytanie przechodniów o to, co dla nich znaczy świętość. Odpowiedzi były nieraz bardzo zaskakujące (podobnie jak i samo pytanie). — Świętość to normalność! — odparł z przekonaniem jeden z ankietowanych. Ostatecznie o godzinie 16:00 wszystkie drużyny spotkały się w jezuickim kościele na Górce w Zakopanem. Najpierw odprawiona została tam Msza Święta, a po niej ogłoszono zwycięzców. Pierwsze miejsce zdobyli „Los Loyolos”, którzy mogli pochwalić się największą liczbą zebranych monet, za co otrzymali między innymi książki i mnóstwo cukierków. Świętość przecież wcale nie wyklucza słodyczy!
Wygłoszona została tam również konferencja poświęcona żywotowi św. Stanisława Kostki. Dzień zakończył się wielkim grillem, gdzie kiełbas i oscypków było pod dostatkiem. Świetna okazja do integracji i dalszej wspólnej zabawy. Podsumowując: 160 uczestników, 15 gotowych do działania drużyn, tyle samo wymagających zadań oraz duszpasterstwa jezuickie z całej Polski — oto przepis na naprawdę świetny dzień spędzony na wspólnym odkrywaniu duchowych skarbów pozostawionych nam przez patrona młodzieży. Bo przecież nikt nie powiedział, że poznawanie żywotów świętych to nuda!
We wtorek, 18 września zapraszamy dzieci i młodzież na niezwykłe spotkanie ze świętym Stanisławem Kostką. Obchodzimy Rok Św. Stanisława Kostki, z tego też powodu do naszej parafii przyjadę relikwie patrona dzieci i młodzieży. Zapraszamy dzieci i młodzież z całej Warszawy.
Nasze spotkanie ze św. Stanisławem Kostką rozpoczniemy nabożeństwem dla dzieci o godzinie 17:00, po którym o godzinie 18:00 będzie sprawowana Msza święta pod przewodnictwem ks. Bp. Michała Janochy. Po mszy będzie czas radosnego uwielbienia przygotowanego dla młodzieży. Jeżeli ktoś był kiedyś na Uwielbieniowej Łodzi Ratunkowej, w parafii oo. jezuitów w Łodzi, to wie, czego możemy się spodziewać. Wszystkie nabożeństwa będzie prowadził zespół „Mocni w Duchu” wraz z młodymi ludźmi ze wspólnoty „Młodość – lubię to!”.
]]>
Poczta Polska wprowadziła do obiegu znaczek emisji „Patroni Polski” z okazji ustanowionego przez Episkopat Polski Roku Jubileuszowego św. Stanisława Kostki przypadającego w 450. Rocznicę śmierci świętego jezuity, patrona polskiej młodzieży.
Na znaczku przedstawiono wizerunek obrazu „Święty Stanisław Kostka” autorstwa Elżbiety Plewy-Hoffmann z 1996 roku. Umieszczono również roślinny motyw ozdobny, w który wpisana jest sylwetka białego orła w koronie. Nakład znaczków wynosi 120 tys. sztuk, a cena – 2,60 zł.
Poczta Polska wprowadziła też do obiegu kopertę FDC wydawaną zwykle w pierwszym dniu obiegu znaczków. Na kopercie tej umieszczono logotyp serii „Patroni Polski”, zdjęcie kościoła św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie znajdują się relikwie św. Stanisława Kostki oraz kopia jego własnoręcznej prośby z 27 października 1567 r. o rozmowę kwalifikacyjną, aby zostać przyjętym do nowicjatu jezuitów w Rzymie, z autentycznym podpisem świętego. Na kopercie znajduje się też stempel z symbolem Towarzystwa Jezusowego i nazwą urzędu Pocztowego Przasnysz 1, który został wyznaczony na dzień pierwszego dnia obiegu znaczka.
Więcej o znaczku i kopercie Poczty Polskiej można przeczytać na stronie Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Płockiej.
]]>Święci są niezawodni i wierni w przyjaźni. Dają nam przykład męstwa i odwagi, wytrwałej wiary, a nade wszystko ukochania Boga gorącym sercem, całym umysłem i ze wszystkich sił. Są wiarygodni, bo swoim życiem komentują słowa zawarte na kartach Ewangelii. Potrafią też zawstydzić, gdy oddalamy się od Bożych dróg.
Kim był Stanisław Kostka, którego przykład wciąż pociąga rzesze młodych? Posłuchaj pierwszej części audycji wyemitowanej w radiu „Anioł Beskidów” w której Marek Wójtowicz SJ przybliża postać młodego jezuity
]]>
Święci są niezawodni i wierni w przyjaźni. Dają nam przykład męstwa i odwagi, wytrwałej wiary, a nade wszystko ukochania Boga gorącym sercem, całym umysłem i ze wszystkich sił. Są wiarygodni, bo swoim życiem komentują słowa zawarte na kartach Ewangelii. Potrafią też zawstydzić, gdy oddalamy się od Bożych dróg.
Kim był Stanisław Kostka, którego przykład wciąż pociąga rzesze młodych? Posłuchaj pierwszej części audycji wyemitowanej w radiu „Anioł Beskidów” w której Marek Wójtowicz SJ przybliża postać młodego jezuity
]]>
Święci są niezawodni i wierni w przyjaźni. Dają nam przykład męstwa i odwagi, wytrwałej wiary, a nade wszystko ukochania Boga gorącym sercem, całym umysłem i ze wszystkich sił. Są wiarygodni, bo swoim życiem komentują słowa zawarte na kartach Ewangelii. Potrafią też zawstydzić, gdy oddalamy się od Bożych dróg.
Kim był Stanisław Kostka, którego przykład wciąż pociąga rzesze młodych? Posłuchaj pierwszej części audycji wyemitowanej w radiu „Anioł Beskidów” w której Marek Wójtowicz SJ przybliża postać młodego jezuity
]]>
Dwóch polskich zakonników, którzy zostali wysłani przez przełożonych na międzynarodowe spotkania jezuitów w Rzymie, postanowiło dojechać do Wiecznego Miasta autostopem. Z trasy powstał wyjątkowy vlog.
W obecnym roku obchodzimy 450 lecia śmierci Stanisława Kostki. Ten święty już jako nastolatek, przeżył mistyczne spotkanie z Matką Boską, która umocniła go w postanowieniu wstąpienia do zakonu. Aby zrealizować swoje powołanie uciekł z rodzinnego domu i przebył pieszo drogę z Wiednia przez Dillingen w Niemczech, aż do Rzymu, gdzie został przyjęty do grona jezuitów.
Dwóch młodych zakonników Wojciech Leśniak SJ i Daniel Wojda SJ postanowiło powtórzyć drogę patrona Polski. Udali się zatem do Rostkowa na Mazowszu – miejsca urodzenia Stanisława Kostki, a stamtąd ruszyli autostopem do Wiednia i Rzymu poznając miejsca związane z tym świętym. Czas, który spędzili w drodze obfitował w ciekawe spotkania a jego owocem było głębokie doświadczenie modlitewne.
Młodzi jezuici w czasie podróży prowadzili codziennego vloga, który będzie publikowany na prowadzonym przez nich Kanale „Pogłębiarka” od środy 15 sierpnia przez następne 5 dni codziennie o godz 17.00.
]]>W organizację gry terenowej ze św. Stanisławem Kostką (1550-1568), pochodzącym z Rostkowa w diecezji płockiej, zaangażowało się niemal dwudziestu członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży z Pułtuska. Uczestnikami gry byli mieszkańcy miasta i goście. Kilkudziesięciu uczestników podzielono na grupy.
Każda drużyna na początek otrzymała cenne „wskazówki od św. Stanisława Kostki” i mapę miasta, po czym musiała odwiedzić wszystkie zaznaczone na niej punkty. W każdym z nich grupa musiała wykonać zadanie, za które otrzymywała poszczególne litery finałowego hasła „Ad maiora natus sum” (słowa św. Stanisława Kostki – „Do wyższych rzeczy jestem stworzony”).
Drużyny podczas gry odwiedziły: bazylikę pułtuską (znajduje się w niej obraz św. Stanisława Kostki), kościół pw. św. Piotra i Pawła (zajmowali go w przeszłości jezuici – Święty żył w tym zgromadzeniu zakonnym), wieżę ratuszową, kaplicę św. Marii Magdaleny, fontannę, tablicę upamiętniającą wizytę cesarza Napoleona Bonaparte w 1806 roku, Liceum Ogólnokształcące im. Piotra Skargi oraz Amfiteatr przy Domu Polonii.
Wśród zadań znalazły się m.in. modlitwa w intencji młodzieży, której patronuje Święty z Rostkowa, quiz wiedzy o jego życiorysie, ułożenie drzewa genealogicznego rodziny Kostków czy interpretacja hasła „Ada maiora natus sum”.
Na zakończenie, na deskach Amfiteatru, wszyscy uczestnicy zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie ze św. Stanisławem Kostką i napisem „#KOSTKA450”.
]]>Chcąc zmienić spojrzenie na Kostkę, nie mogłem ściśle trzymać się powszechnie obowiązującej ikonografii, która przedstawia go zwykle z liliami i omdlałym wzrokiem. Stanisław musiał zyskać komiksowe, ostre rysy – mówi Przemek Wysogląd SJ, autor pierwszej komiksowej hagiografii.
Komiks K.O.S.T.K.A jest opowieścią o Stanisławie Kostce i jego bracie Pawle. Dwójce młodych ludzi, którzy wyruszyli w daleką drogę do Wiednia, by tam wejść w dorosłość. Obu niczego nie brakowało. Mieli miłość i wsparcie rodziny, zabezpieczenie finansowe, otwarte głowy i wolność wyboru. Dlaczego więc się poróżnili i dlaczego ich życie potoczyło się w tak różnych kierunkach?
Komiks to dość nietypowa forma mówienia o świętych, ale przecież bardzo dobrze wpisująca się w naszą współczesną cywilizację obrazkową. Żeby zaś dotrzeć do współczesnego człowieka, trzeba stosować współczesne środki.
Wojciech Ziółek SJ
Prowincjał Jezuitów
Komiks można zdobyć w Wydawnictwie WAM – zobacz tutaj
]]>
Mam takiego współbrata w niebie i chciałem o tym opowiedzieć w jakiś atrakcyjny, współczesny sposób – mówi Przemysław Wysogląd SJ, autor komiksu św. Stanisławie Kostce
Przemysław Wysogląd SJ udzielił wywiadu portalowi Aleteia, w którym opowiada o swojej fascynacji postacią św. Stanisława Kostki oraz o tym, jak powstawał komiks K.O.S.T.K.A
Joanna Bórkowska zapytała jezuitę, czy św. Stanisław nie jest zbyt trudnym wzorem do naśladowania. – Myślę, że – chociaż ludzie są dziś tacy sami, jak ludzie w czasach Kostki – to właśnie św. Stanisław może dzisiejszą młodzież, i nie tylko młodzież, nauczyć cierpliwości i wytrwałości – mówi diakon
Przemysław Wysogląd SJ dodał, że często oczekujemy specjalnego traktowania – Kostka tymczasem nie bał się pracy w kuchni, sprzątania zakonnych korytarzy. Nie czekał na specjalne zaproszenie, nie zniechęcał się przy pierwszych przeciwnościach. Dlaczego? Bo szukał Boga!.
Nie wiedział, co go czeka, wiedział, że Pan mu pobłogosławi, więc wszystko traktował jako błogosławieństwo na drodze. Wiedział tylko, że czeka go przygoda z Bogiem. Myślę, że taka przygoda czeka na każdego z nas… – zakończył diakon.
Cały wywiad dostępny tutaj
]]>Bez pieniędzy, kart kredytowych, telefonów i zapewnionych noclegów, licząc jedynie na pomoc Boga i spotkanych ludzi – trzydziestu mężczyzn wyruszyło w zeszłym roku z okolic Warszawy do Świętej Lipki na niezwykłą tygodniową wędrówkę w głąb siebie. W tym roku odbędzie się kolejna edycja projektu Droga Abrahama- pielgrzymki wyłącznie dla mężczyzn. Będziemy pielgrzymować wraz ze Stanisławem Kostką, którego rok obchodzimy w związku z 450 rocznicą jego śmierci.
Jest lipiec 2017 roku. Wysiadamy z autobusu i rozpoczynamy drogę. Już trochę burczy nam w brzuchach. W plecaku nie mamy nic do jedzenia. „No dobra, trzeba będzie poprosić kogoś o jedzenie“ – myślę. Dochodzimy do pierwszej wioski. Mijamy stadion, na którym odbywają się zawody strażackie. Zaczepia nas młody człowiek. Trzyma w ręce butelkę lokalnego piwka. Dobrze zbudowany, wysoki dwudziestopięciolatek. Po przywitaniu się i chwili rozmowy pyta: „Serio idziecie bez kasy i telefonów? Ja bym chyba nie dał rady.” Wkrótce potem zaczyna się z nami dzielić swoją historią. Opowiada nam o wieloletnich problemach z narkotykami i o podjętej terapii. „Nie jest łatwo, ale mam przyjaciół, którzy pomagają mi wyjść z tego bagna”- mówi. Proponujemy mu modlitwę. Zgadza się. Gdy po paru minutach kończymy, widzimy jego wzruszenie i słyszymy słowa: „Dzięki temu, że was spotkałem, dotarło do mnie, że Kościół ma sens i robi to, co powinien, czyli wychodzi do ludzi i przybliża im Boga.” Mocno nas ściska i mówi, że teraz chce nam kupić coś do jedzenia. Za chwilę dostajemy reklamówkę pełną prowiantu. Żegnamy się i ruszamy dalej. Odchodzę stamtąd i sobie myślę: „niezły początek, Jezu. Ciekawe, co bedzie dalej.”
Droga Abrahama -przygoda wiary we wspólnocie mężczyzn.
Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie podczas ubiegłorocznej Drogi Abrahama, czyli tygodniowej męskiej pielgrzymki bez pieniędzy, telefonów, jedzenia w plecaku i zapewnionych noclegów na trasie. O wszystko prosiliśmy. I wszystko dostawaliśmy. Nawet więcej niż byśmy mogli się spodziewać. Wszystko z łaski Boga i spotkanych ludzi.
Byliśmy podzieleni na cztery ośmioosobowe męskie grupy. Każda z nich ruszyła z innego miasta: Ostrowi Mazowieckiej, Różana, Makowa Mazowieckiego i Ciechanowa. Wszyscy obrali jeden cel: Świętą Lipkę. Szliśmy parami, a wieczorem każdego dnia spotykaliśmy się ponownie w ramach całej „ósemki”, by podzielić się wrażeniami i dobrać w nowe pary na kolejny dzień. Codziennie zaczynaliśmy od modlitwy i słuchania konferencji o życiu Abrahama (na mp3). Potem rozmawialiśmy z towarzyszem drogi, dzieliliśmy się Dobrą Nowiną i doświadczeniem Boga z napotkanymi ludźmi oraz modliliśmy się za nich.
Zobacz jak było rok temu!
Papież Franciszek zachęca: ,,Zejdź z kanapy!“
Podczas ostatnich Światowych Dni Młodzieży w Krakowie papież Franciszek zachęcał, by „wstać z kanapy i wyruszyć w drogę”. Taką formą wyjścia ze strefy komfortu jest z pewnością Droga Abrahama. To nowy projekt jezuitów adresowany wyłącznie do mężczyzn, który został zbudowany na doświadczeniu „Próby Żebraczej”, którą odbywają nowicjusze jezuiccy jako zwieńczenie dwóch pierwszych lat życia w zakonie. Jeden z organizatorów tej pielgrzymki tak pisze o tym doświadczeniu: ,,Może zdarzyć się też tak, że nie dostaniesz chleba, będziesz szedł głodny i to jest doświadczenie pokory, tego że nie wszystko Ci się w życiu należy, a to co dostajesz jest ogromnym darem Boga. Nie miej złudzeń, nie raz ktoś zatrzaśnie Ci drzwi przed nosem, nie raz zostaniesz wyśmiany, usłyszysz, że lepiej byś się wziął za robotę, niż tak szedł bez celu.”
Ludzie bywali zaskoczeni, ale też niesamowicie hojni.
Wydawało mi się, że przeżyję coś podobnego, gdy w przedostatni wieczór naszej wyprawy poprosiliśmy o dach nad głową w pewnej mazurskiej wiosce. Otworzyła nam młoda, dziarska gospodyni. Zapytana o darmowy nocleg, mocno się zdziwiła i z rozbrajającą szczerością odpowiedziała: „no ja, k**** nie wiem…zapytam męża”. Po chwili wyszli do nas razem i gdzieś nas prowadzili. Po przejściu kilkudziesięciu metrów weszliśmy na podwórku, na którym stał uroczy, piętrowy domek, który wynajmowali turystom. „Ja was chłopaki nie znam, ale jak coś się k**** stanie, to ja was znajdę”- ostrzegała zadziornie, ale zarazem z uśmiechem. Po chwili rozmowy na tyle wzbudziliśmy zaufanie, że postanowili rozpalić dla nas grilla. Zastawili obficie stół i pod uroczą altanką wykonaną przez jej męża, stolarza, spędzaliśmy miło czas. Kobieta wypalała papieros za papierosem, a w końcu zapytała, czym się na co dzień zajmujemy. „Jestem zakonnikiem-jezuitą”- powiedziałem. W odpowiedzi usłyszałem: ,,O, k****. Ale jak to? Przecież ja tu tak ciągle przeklinam i palę i w takich brzydkich dresach jestem.” „Niech się pani nie martwi, mi to absolutnie nie przeszkadza. Lubię jak ktoś czuje się przy mnie na luzie.“- odpowiedziałem z uśmiechem. Potem jeszcze długo ze sobą rozmawialiśmy, a kładąc się spać, nie mogłem się nadziwić tym, jak dobry jest Bóg.
Już dziś chcemy serdecznie Cię zaprosić na jedną z dwóch tras, którymi w terminie 6-15 lipca 2018 będziemy kroczyć w Drodze Abrahama.
Trasa Północna czyli Warszawa – Święta Lipka (Warmińsko-Mazurskie)
Trasa Południowa czyli Kraków – Stara Wieś (Podkarpacie)
Chcesz uczestniczyć w tegorocznej edycji Drogi Abrahama?
Więcej informacji i zapisy TUTAJ
„Kostkolekcje ze Świętym Stasiem” – czyli wielkopostne rekolekcje internetowe ze św. Stanisławem Kostką organizuje Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Płockiej w Roku św. Stanisława Kostki.
„Kostkolekcje ze Świętym Stasiem” to wielkopostne rekolekcje internetowe, których bohaterem w Roku św. Stanisława Kostki jest święty, pochodzący z Rostkowa w diecezji płockiej.
„Od Środy Popielcowej ruszamy z cyklem rekolekcyjnych spotkań w naszych mediach społecznościowych, które poprowadzą księża z diecezji płockiej. Od poniedziałku do piątku w krótkich filmach będziemy rozważać kolejne wezwania z Litanii do św. Stanisława oraz fragmenty Ewangelii” – informuje Magdalena Karpińska, rzecznik prasowy Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Diecezji Płockiej.
Rekolekcje można także obserwować na facebookowym profilu KSM oraz na Twitterze – Kostka450.
]]>Duszpasterstwo Akademickie KUL organizuje rekolekcje, których przewodnikiem będzie św. Stanisław Kostka. Związane jest to z faktem, że rok 2018 jest obchodzony w Kościele w Polsce jako Rok Świętego Stanisława Kostki.
Trzydniowe wydarzenie ojcowie jezuici odpowiedzialni za Duszpasterstwo Akademickie KUL zaplanowali na 23, 24 i 25 lutego.
Rekolekcje będzie głosił Paweł Brożyniak SJ, dyrektor Liceum jezuickiego im. św. Stanisława Kostki w Krakowie.
W piątek 25 lutego w kościele akademickim KUL odbędzie się nabożeństwo Drogi Krzyżowej ze św. Stanisławem Kostką pod przewodnictwem o. Pawła Brożyniaka.
W sobotę 26 lutego w godzinach popołudniowych w Centrum Transferu Wiedzy KUL (budynek naprzeciw kościoła akademickiego) odbędzie się konferencja, którą także poprowadzi o. Paweł.
W niedzielę 27 lutego podczas każdej Mszy św. w kościele akademickim o. Paweł Brożyniak wygłosi homilię w duchu św. Stanisława Kostki. Porządek Mszy św. niedzielnych w kościele akademickim KUL: 8.00, 9.30, 11.00, 12.30, 17.00, 19.00, 20.30.
– W tym roku mija 450. rocznica śmierci św. Stanisława Kostki. Dlatego organizując to trzydniowe spotkanie, chcemy przybliżyć jego osobę i pokazać, że to był prawdziwy święty, a nie taki cukierkowy. Myślę, że studenci i wszyscy, którzy zechcą uczestniczyć w tych wydarzeniach wiele zyskają – tłumaczy o. Michał Masłowski, jezuita i duszpasterz akademicki na KUL.
źródło: gosc.pl
]]>Obrazy św. Stanisława Kostki, medale ku jego czci oraz zdjęcia uroczystości jubileuszowych sprzed 50 lat z udziałem prymasa S. Wyszyńskiego i kard. K. Wojtyły – obejrzeć można na wystawie „Kostka znaczy więcej – kult św. Stanisława Kostki”, którą 2 lutego br. otwarto w Muzeum Diecezjalnym w Płocku z okazji Roku św. Stanisława Kostki.
Rok 2018 decyzją Episkopatu Polski jest Rokiem św. Stanisława Kostki (1550-1568) – w tym roku bowiem przypada 450. rocznica jego śmierci. Ten pochodzący z Rostkowa w diecezji płockiej Święty jest głównym patronem diecezji, jak również patronem dzieci i młodzieży oraz Polski. Otwarcie wystawy w Muzeum Diecezjalnym w Płocku wpisało się w diecezjalne obchody Roku św. Stanisława Kostki.
Bp Piotr Libera podczas otwarcia wystawy zaznaczył, że odbywa się ono 2 lutego, w Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, a św. Stanisław Kostka był przecież w zakonie jezuitów. Poza tym jest to maryjne święto, a Święty ten był wielkim czcicielem Matki Bożej. Stwierdził też, że tytuł wystawy „Kostka znaczy więcej” stanowi nawiązanie do życiowego motta Młodzieniaszka z Rostkowa: „Ad maiora natus sum” – czyli „Do wyższych rzeczy jestem zrodzony”.
„Dziś wielu wystarczy minimum, a św. Stanisław Kostka był maksymalistą, Bożym radykałem, który poszedł na całość – zaakcentował biskup. – Poświęcona mu wystawa może być powodem do dumy z dziedzictwa duchowego naszej mazowieckiej ojczyzny, o której mówił papież Jan Paweł II w 1991 roku w Płocku. Św. Stanisław jest perłą tego dziedzictwa” – zaakcentował Pasterz Kościoła płockiego.
Ks. kan. Andrzej Milewski, dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Płocku przekazał, że wystawa koncentruje się przejawach kultu św. Stanisława Kostki w różnych wiekach. Pokazuje też różne formy tego kultu. Zapowiedział, że w ciągu roku wystawa będzie wzbogacana z kolejne obiekty np. obraz pochodzący z Kacic koło Pułtuska, będący najstarszym w diecezji przedstawieniem Świętego czy też prace konkursu plastycznego o św. Stanisławie Kostce.
Ks. Milewski przedstawił także dokładny życiorys św. Stanisława Kostki oraz historię jego rodu.
Na wystawie w Muzeum Diecezjalnym zapoznać się można z kalendarium życia św. Stanisława Kostki czy historią jego rodziny, obejrzeć poświęcone mu obrazy i rzeźby (także twórczość ludową), zapoznać się z dokumentacją zdjęciową ogólnopolskich obchodów 400. rocznicy śmierci Świętego z udziałem kard. Karola Wojtyły i prymasa Stefana Wyszyńskiego, fotografie pielgrzymek dzieci i młodzieży do Rostkowa oraz książki i filmy o Świętym.
Interesującymi eksponatami są także relikwiarze czy monstrancja z XVI w. z kościoła w Węgrze, który był wówczas kościołem parafialnym rodziny Kostków. Poza tym na wystawie umieszczono modlitewniki z modlitwami ku czci Świętego, bibliografię poświęconych mu publikacji, medale (najmłodszy z 2018 r.), listę parafii w diecezji noszących wezwanie św. Stanisława Kostki.
Prezentowane zbiory pochodzą z Muzeum Diecezjalnego i Archiwum Diecezjalnego w Płocku oraz prywatnej kolekcji ks. kan. dr. Jana Cegłowskiego, proboszcza parafii św. Jana Kantego w Mławie.
W czasie wernisażu wystawy koncert pieśni religijnych dała młodzież związana ze Szkołami Katolickimi w Płocku, pod kierunkiem Marii i Bogdana Marciniaków.
Wystawa o kulcie św. Stanisława Kostki czynna będzie do końca bieżącego roku, a dostępna dla zwiedzających w godzinach otwarcia Muzeum Diecezjalnego: od wtorku do piątku w godz. 10.30-14.00, a w soboty w godz. 10.00-16.00. Ekspozycja znajduje się w budynku Opactwa Pobenedyktyńskiego (ul. Tumska 3a).
źródło: diecezjaplocka.pl
]]>Życie św. Stanisława Kostki (1550-1568) jest w sumie znane i ci, którzy zechcieliby zapoznać się z jego postacią mają do dyspozycji dość obfitą literaturę i to w różnych językach.
Dlatego nie potrzeba chyba przywoływać raz jeszcze historii tego młodego świętego z okazji przypadającej w tym roku 450. rocznicy jego śmierci, nawet jeśli prawdą jest, że w ostatnim czasie jest on chyba nieco mniej przypominany niż w przeszłości. Z tego powodu obecny artykuł ma za cel jedynie przedstawienie kilku dokumentów dotyczących Stanisława, będących w posiadaniu Rzymskiego Archiwum Towarzystwa Jezusowego. Niektóre z nich są znane i zostały nawet opublikowane, podczas gdy inne wydają się potwierdzać łacińskie powiedzenie Habent sua fata libelli (księgi mają swoją historię). Prawie wszystkie te dokumenty dotyczą wstąpienia młodego Kostki do nowicjatu jezuitów.
Stanisław urodził się w roku 1550 w Rostkowie na Mazowszu w bogatej polskiej rodzinie szlacheckiej. W wieku czternastu lat, wraz ze swoim starszym bratem Pawłem i wychowawcą, został wysłany do Wiednia, aby studiować w tamtejszym kolegium jezuickim. W latach 1564-1567 przebywał więc w stolicy Austrii poświęcając się studiom, postępując w życiu duchowym i żywiąc coraz silniejsze pragnienie wstąpienia do Towarzystwa.
Biorąc pod uwagę, że jego ojciec był przeciwny temu projektowi, Stanisław, idąc za radą wiedeńskich jezuitów, aby gdzie indziej szukać możliwości wstąpienia do zakonu, latem 1567 r. opuścił potajemnie naddunajską stolicę i udał się do Dylingi w Bawarii. Jego śmiała ucieczka, w tym zmiana ubrania, aby lepiej ukryć się przed ścigającym go bratem, stała się później jednym z ulubionych tematów w hagiografii świętego.
W bawarskim mieście uciekinier został przyjęty przez św. Piotra Kanizjusza, ówczesnego prowincjała niemieckich jezuitów. Ów, chcąc upewnić się czy pragnienie życia zakonnego było u Kostki szczere, wysłał go na kilkutygodniową próbę polegającą na wykonywaniu prostych i pokornych prac w kolegium. Dla młodzieńca wywodzącego się ze szlacheckiej rodziny, była to zapewne próba, ale Stanisław wyszedł z niej zwycięsko. Wówczas Kanizjusz wysłał go do Rzymu z listem polecającym skierowanym do Ojca Generała św. Franciszka Borgiasza, w którym możemy odnaleźć słowa nos de illo pra-eclara speramus (podziewamy się po nim wielkich rzeczy), które później stały się znane i są często cytowane w odniesieniu do Kostki.
Ten list (nazywany przez niektórych listem trzech świętych), napisany przez Kanizju-sza w Monachium 25 września 1567 roku, jest przechowywany w archiwum Kurii Generalnej jezuitów. Notatka sporządzona w 1986 roku przez archiwistę o. Edmonda Lamalle świadczy o tym, że dokument został wtedy przez niego szczęśliwie odkryty, podczas gdy przez długi czas ślad po nim zaginął. To właśnie kopia tego listu znajduje się w kaplicy (tzw. camerette) Świętego urządzonej w miejscu, gdzie znajdować się miał jego pokój w nowicjacie przy rzymskim kościele Św. Andrzeja na Kwirynale.
To z tym listem Stanisław przyszedł w 1567 roku z Niemiec do Rzymu razem z dwoma młodym jezuitami, którzy zostali wysłani do Wiecznego Miasta na studia. Po przyjeździe Kostka został przyjęty przez Generała Borgiasza, a ponieważ rzymski nowicjat nie znajdował się jeszcze wtedy na Kwirynale (Stanisław był jednym z pierwszych mieszkańców nowego domu przy kościele Św. Andrzeja), kilka tygodni spędził między domem profe-sów przy kościele Gesu i Kolegium Rzymskim. Obie te instytucje i gmachy wyglądy wtedy zupełnie inaczej niż dzisiaj, gdyż istniejące obecnie budynki zostały wzniesione później, już po śmierci Stanisława.
Jego wstąpienie do nowicjatu ilustrują dwa inne dokumenty, o których warto tu wspomnieć. Obydwa zawierają podpisy Świętego i są potwierdzeniem faktu, że on również musiał poddać się egzaminowi wstępnemu, który przechodzili wszyscy kandydaci do Towarzystwa. Nie był to egzamin w sensie akademickim, ale raczej rodzaj rozmowy kwalifikacyjnej, podczas której rozpatrywano prośbę kandydata o przyjęcie i weryfikowano brak przeszkód.
Interesujący jest zwłaszcza pierwszy dokument opatrzony datą 27 października 1567 roku, podpisany przez samego Stanisława. Jest to deklaracja, w której stwierdza on, że jest gotowy poddać się egzaminowi, podpisana: humilimus famulus Stanislaus Kostka. Rękopis ten dotarł do naszego archiwum dopiero w 2009 roku jako dar rzymskiego Kolegium Teutonicum. Trudno wyjaśnić okoliczności, w jakich tam się znalazł. Być może były to znane perypetie, których Towarzystwo doświadczało od końca XVIII wieku? W każdym razie, w przeszłości dokument był własnością jezuitów, o czym świadczy notatka o. Domenico Franceschiniego, prowincjała Prowincji Rzymskiej, który w roku 1752 potwierdził autentyczność rękopisu, potwierdzając go pieczęcią.
Drugi dokument to pochodząca z nowicjackiej księgi nota z 28 października 1567 r. potwierdzająca, że Stanisław odbył wspomniany wyżej egzamin i wstąpił do nowicjatu. Zawiera ona jedynie kilka podstawowych informacji o Kostce i o jego rodzinie i nie wnosi zbyt wiele do tego co już wiadomo. Jednak fakt, że również opatrzona jest podpisem Stanisława sprawia, że jej wartość jest duża jako pamiątki i relikwii.
Kostka został więc przyjęty do nowicjatu Towarzystwa w Rzymie i wreszcie mógł podążać upragnioną drogą powołania. Czynił to z całym entuzjazmem swoich osiemnastu lat, odbywając w ciągu następnych miesięcy formację zakonną, jaką przechodzili wszyscy młodzi jezuici. Niestety, latem 1568 r. zachorował na malarię i po krótkiej chorobie zmarł w nocy z 14 na 15 sierpnia w domu nowicjackim przy kościele Św. Andrzeja, gdzie również został pochowany i gdzie po dziś dzień znajduje się jego grób.
Jezuici szybko zadbali o spisanie jego dziejów, dając w ten sposób początek literaturze, która szła w parze z przekonaniem o świętości młodego Polaka, czego dowodów nie brak.
W roku 1605, Papież Paweł V potwierdził jego publiczny kult, co zostało później uznane za odpowiednik beatyfikacji. Pod tym względem Stanisław byłby zatem, razem z Alojzym Gonzagą, pierwszym jezuitą wyniesionym na ołtarze (sam Założyciel Towarzystwa został beatyfikowany dopiero w 1609 roku!). Natomiast na kanonizację musiał poczekać nieco dłużej, gdyż miała ona miejsce dopiero za Benedykta XIII w 1726 roku.
W ojczyźnie Stanisław był znany i czczony od samego początku. Już w XVII wieku, Polacy uważali go za ważnego patrona, do którego zwracali się w trudnych chwilach wojen, których wtedy nie brakowało. Zamieszczona tu rycina pochodząca z rzymskiego archiwum zakonnego świadczy o wierze w takie właśnie jego wstawiennictwo.
W późniejszych wiekach Kostka był czczony głównie jako patron młodzieży, podczas gdy w Towarzystwie Jezusowym był zawsze patronem nowicjuszy.
Zaprezentowane tu dokumenty przypominają o jego krótkim życiu i jednocześnie świadczą o tym, że było ono wystarczająco długie, by uzasadnić nadzieję wyrażoną przez w 1567 roku przez Kanizjusza. Stanisław z pewnością uczynił „wielkie rzeczy”, choć zapewne w inny sposób niż ten, który miał na myśli „Drugi Apostoł Niemiec” pisząc do generała zakonu i polecając mu obiecującego kandydata.
tekst: Robert Danieluk SJ
]]>Wezwania do św. Stanisława Kostki
Święta Maryjo, Królowo Wyznawców, módl się za nami.
Święty Stanisławie Kostko gorliwy w służbie Bożej,
Święty Stanisławie, wierny wyznawco Chrystusa,
Święty Stanisławie, wielki czcicielu Najświętszego Sakramentu,
Święty Stanisławie, wierny Synu Najświętszej Maryi Panny,
Święty Stanisławie, zwyciężający samego siebie,
Święty Stanisławie, gorliwy w wypełnianiu powołania,
Święty Stanisławie, mężny wśród przeciwności,
Święty Stanisławie, zwyciężający złe duchy,
Święty Stanisławie, wzorze skromności i czystości,
Święty Stanisławie, wzorze miłości rodziców,
Święty Stanisławie, przykładzie posłuszeństwa,
Święty Stanisławie, wzorze pilności i pracowitości,
Święty Stanisławie, ozdobo życia zakonnego,
Święty Stanisławie, łaską modlitwy przez Boga obdarowany,
Święty Stanisławie, którego czas wypoczynku do Boga zbliżał,
Święty Stanisławie, w chorobie Ciałem Chrystusa Karmiony,
Święty Stanisławie, któryś błogosławiona śmierć swoja przepowiedział,
Święty Stanisławie, którego świętość znana jest na całym świecie,
Święty Stanisławie, któryś imię Polski na całym świecie rozsławił,
Święty Stanisławie, któryś Ojczyznę naszą w niebezpieczeństwach ratował,
Święty Stanisławie, patronie młodzieży polskiej,
Abyśmy z Bogiem i ludźmi w przyjaźni żyli, uproś nam u Boga.
Abyśmy wolę Bożą wiernie wypełniali,
Abyśmy cnoty Twe naśladowali,
Abyśmy pokusy szatana, świata i ciała zwyciężali,
Abyśmy zbawienia wiecznego dostąpić mogli,
Modlitwa o prawdziwą miłość
Boże, który jesteś Miłością i obficie nas nią obdarzasz, wysłuchaj łaskawie próśb naszych i spraw, byśmy za przykładem Świętego Stanisława, codziennie świadcząc o Tobie, życie nasze miłością Boga i bliźniego wypełniali. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Modlitwa o wierność Bogu
Wszechmogący Boże, który przedziwnym zrządzeniem wybrałeś Świętego Stanisława Kostkę i uzdolniłeś go do wierności Tobie, wejrzyj na naszą słabość i niestałość. Spraw łaskawie, abyśmy dzięki wstawiennictwu i opiece Świętego Stanisława, do końca naszego życia w wierności Tobie wytrwali. Amen.
Modlitwa o świętość życia
Boże, któryś wśród wielu cudów swojej mądrości udzielił Stanisławowi Kostce w młodzieńczym wieku łaskę dojrzałej świętości, spraw, prosimy, abyśmy w przyjaźni z Tobą wzrastając, za wstawiennictwem Świętego Stanisława, przezwyciężali nieprawości nasze i dobrze w życiu czyniąc coraz bardziej upodabniali się do Ciebie. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Nowenna w intencji powołań do Towarzystwa Jezusowego za wstawiennictwem św. Stanisława Kostki
Wszechmogący Boże, w Twoich Boskich planach wybrałeś św. Stanisława Kostkę i uzdolniłeś go do wierności Tobie dając mu łaskę dojrzałej świętości w młodzieńczym wieku. Spraw, prosimy za jego wstawiennictwem, aby w sercach wielu młodych ludzi zrodziło się pragnienie służenia Tobie w Towarzystwie Jezusowym, ku większej chwale i czci Twojego Boskiego Majestatu. Prosimy też usilnie za wszystkich, którzy już weszli na drogę powołania. Umacniaj nas Twoją łaską, abyśmy wzrastali w wierności, pozwalali się Tobie kształtować i byli prawdziwie Twoimi towarzyszami.
Tak jak wybrałeś św. Stanisława, tak i dziś wzywaj wielu młodych, aby podejmowali misję głoszenia Twojego Królestwa i pomagania duszom. Prosimy Cię o to przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Rozważania na każdy dzień można wybrać z pism św. Ignacego lub dokumentów Towarzystwa.
„Ojcze nasz…”
„Zdrowaś Mario…”
„Chwała Ojcu…”
Święty Stanisławie Kostko – módl się za nami
Przystępując do medytacji, wycisz się i przyjmij odpowiednią postawę. W tej medytacji wspominać będziesz jezuitę, św. Stanisława Kostkę, który narodził się 468 lata temu. Wiele w jego młodym życiu dokonał Chrystus. Dał mu udział w swojej świętości, której wciąż udziela Kościołowi, a więc także i tobie. Chłopiec ten zdecydowanie odpowiedział na wezwanie do doskonałości ewangelicznej.
Na początku modlitwy poproś, aby przykład życia tego Świętego pociągnął i dziś wielu młodych do Boga i aby oni potrafili być odważnymi chrześcijanami w czasie, kiedy ludzkość przekroczyła próg nowego tysiąclecia.
Św. Stanisław dał swoją odpowiedź na wezwanie Pana, który wszystkich ludzi – aczkolwiek w rożny sposób – powołuje do świętości. Jednych wzywa do małżeństwa, a innych do zachowania rad ewangelicznych. Życie 18-letniego Świętego ukazuje ci, jak Stwórca wciąż dzieli się ze stworzeniami swoją świętością, nie zatrzymując jej tylko dla siebie. Chłopiec ten jest dowodem na to, że świętość można osiągnąć w każdym wieku, miejscu i czasie. Odbiera on chwałę na ołtarzach Kościoła katolickiego. Rozsławia przez wieki imię Polski, bo wielu ludzi zwraca uwagę na jej szlachetnego syna.
Żyjesz w nowoczesnym świecie, korzystasz z jego zdobyczy. Uczysz się, pracujesz, wypoczywasz, może jeździsz szybkim samochodem, oglądasz cyfrową telewizję i używasz wysokiej klasy komputera. Szczycisz się pewnie panującą w społeczeństwie demokracją i tolerancją. Czy możliwym jest, abyś tego Świętego dzisiaj naśladował? Pewnie tak, tylko wypracować powinieneś swój własny model świętości, angażując weń swą mądrość i kondycję ducha. Pomyśl, jak to uczynisz. Podpatruj tego Świętego! Jak on to czynił? Trafił bowiem na burzliwy wiek historii, miał także temperament, zdolności, zamiłowania, przeżywał trudności, pokusy i cierpiał też od innych. Był odważny i stanowczy. Odznaczał się niezłomną wolą w podejmowaniu decyzji, wytrwałością w dążeniu do celu, bystrością umysłu, zapałem do nauki, umiłowaniem Eucharystii, synowskim nabożeństwem do Matki Bożej i wielką dojrzałą wiarą. Imponowało mu życie szlachetne, czyste, wzniosłe, dlatego pragnął realizować swoje powołanie w zakonie jezuitów.
Przywołaj w swej wyobraźni sylwetkę św. Stanisława, studenta wiedeńskiego gimnazjum, młodzieńca, niezłomnego w obliczu trudów i nie godzącego się z bylejakością życia. Upływ czasu jakby zatarł prawdziwe oblicze jego świętości często rozpowszechnianymi tandetnymi obrazkami i naiwnymi życiorysami, kodującymi w wielu młodych umysłach niejako falsyfikat jego świętości. Postaraj się uwolnić od takiego naiwnego obrazu tego dzielnego, wysportowanego młodzieńca, konsekwentnego w realizowaniu swych planów dążenia do świętości.
Św. Stanisław jest patronem młodzieży, mającej wielkie ideały i pragnienia, płynące z hojności ich serc, nierzadko jednak łamiącej się przy pierwszych trudnościach czy pokusach. Patronuje naszym czasom, w których wiele spraw bywa rozmazywanych. Zastanów się, co możesz podpatrzyć u tego Świętego? Zwróć uwagę na wychowanie, jakie wyniósł z rodzinnego domu w Rostkowie: na przywiązanie do wiary katolickiej, na pobożność, uczciwość i szlachetność. Medytując zapytaj siebie, jakie wartości wyniosłeś z rodzinnego domu. Czy jesteś im wierny, mieszkając w akademiku czy na stancji? Co dał ci dom rodzinny? Czy – gdy jesteś poza nim – nie narażasz się zbyt lekkomyślnie na wpływy ludzi, których sposób myślenia i styl życia zdecydowanie odbiegają od chrześcijaństwa? Jak korzystasz z danego ci czasu, z przyjaźni, z mass-mediów, jakie świadectwo o sobie dajesz w gronie rówieśników, co i jak mówisz? Czy sam należycie troszczysz się o swoją formację? Pomyśl o twoim wysiłku intelektualnym, duchowym, fizycznym, podjętym dla siebie, dla bliźnich i dla Boga. Jak często czynisz coś dobrego i ile cię to tak naprawdę kosztuje?
Nie było łatwo Stanisławowi pozostawić rodzinny dom i zamieszkać na stancji w Wiedniu u nietolerancyjnego luteranina. Nauka w obcym kraju nie szła mu z początku łatwo, bo nie miał dostatecznego przygotowania, ale pod koniec trzeciego roku studium należał do najlepszych uczniów. Zachowały się do naszych czasów – zapisane pięknym pismem – jego uczniowskie zeszyty, listy, notatki, świadczące o jego staranności i o wielkiej pracowitości. Posługiwał się biegle trzema językami, żarliwie się modlił, mimo że napotykał na duże trudności ze strony najbliższego otoczenia, wyśmiewającego jego pobożność. By móc zrealizować swoje powołanie, przeszedł pieszo 1500 km przez Alpy i Apeniny (tyle wynosiła trasa z Wiednia do Rzymu). Uciekł od brata i od rodziny, którzy próbowali odwieść go od zamiaru wstąpienia do zakonu jezuitów. Chciano narzucić mu styl życia większości, czyli przeciętność. On jednak zachował swą inność i uparcie jej bronił, płacąc za nią wiele. Pisał do rozzłoszczonego ojca, by raczej dziękował Bogu za powołanie syna, niż by go odwodził od tej dojrzałej decyzji.
Pomyśl, czy choć raz powiedziałeś tak na serio – jak ten Święty – że do wyższych rzeczy jesteś stworzony i dla nich winieneś żyć? Świętość jest zawsze wymagająca! Pomyśl o twej świętości, o umiłowaniu Chrystusa i o tym, do jakiego celu jesteś stworzony. Poweźmij postanowienie i zakończ je pytaniem: Co uczyniłem dla Chrystusa? Co czynię? Co mam zamiar uczynić? W odpowiedzi na te pytania kryje się sekret twojego nawracania się i udanego życia. Tak często mówisz, że chcesz być szczęśliwy, a ten Święty chce ci w tym pomóc i dlatego zaprasza cię do powiększenia wspólnoty świętych na ziemi i w niebie.
tekst: Stanisław Groń SJ
źródło: Apostolstwo Modlitwy
W środkowej, małej apsydzie nawy południowej świątyni znajduje się ołtarz dedykowany patronowi Polski i patronowi młodzieży – św. Stanisławowi Kostce.
Przyścienny ołtarz składa się z dwóch części: z mensy i nastawy. Nastawa ołtarza obejmuje ośmiofiguralną grupę aniołów, którzy otaczają Świętego. Ten jezuicki nowicjusz został ukazany z profilu, w postawie klęczącej w chwili, gdy anioł podaje mu Komunię świętą. Jego postać znajduje się w centrum kompozycji.
Nastawa ołtarza, podobnie jak w przypadku pozostałych bocznych ołtarzy, jest dziełem Karola Hukana. Gipsowoalabastrowy biały ołtarz doskonale kontrastuje ze stiukowymi ścianami, wzorowanymi na włoskich dekoracjach okresu renesansu. Podobnie jak w pozostałych apsydach także i sklepienie tej zdobi secesyjna polichromia z motywami roślinnymi, zaprojektowana przez Jana Bukowskiego, a wykonana przez Karola Orleckiego.
Prace nad ołtarzem trwały od 1928 do 1930 roku. Było w tym okresie wiele przerw, oddalających szybkie ukończenie dzieła. Ówczesny kronikarz zakonny zanotował w Diariuszu jezuickiej wspólnoty: Pan Hukan się nie zjawia. Dopiero po usilnym naleganiu ze strony przełożonych zakonnych rzeźbiarz energiczne przystąpił do kontynuowania prac. Zajęło mu to cztery miesiące, od lipca do października 1930 roku, a pomagał mu sztukator Jan Okład.
Zastosowany układ kompozycyjny powtarza się we wszystkich bocznych ołtarzach. Także i tutaj występują dynamiczna grupa anielskich postaci z rozpostartymi skrzydłami oraz unoszące się na obłokach putta. Obserwować możemy rozwianie szat, charakterystyczne gesty aniołów oraz wyeksponowane w centrum tajemnicze wydarzenie z życia świętego jezuity. Wszystkie figury kompozycji, wykonane w białym alabastrowym gipsie, są starannie wyrzeźbione i dokładnie wypolerowane.
Św. Stanisław ubrany jest w jezuicką sutannę, przepasaną powyżej bioder szerokim pasem. U jego lewego boku widzimy zaczepiony o pas różaniec, zakończony medalikiem z symbolem zakonu. Długą pelerynę narzuconą na jego ramiona rozwiewa wiatr. Twarz Świętego wyraża modlitewne skupienie i odznacza się ona szlachetnym spojrzeniem. Jest to twarz przystojnego młodego mężczyzny, który nosi krótko ostrzyżone włosy. Łagodnym wzrokiem spogląda na podawaną mu Świętą Hostię. Cała jego postawa objawia wielkie pragnienie serca, aby jak najgodniej przyjąć Pana w Komunii świętej.
Wysłannicy nieba, anielskie duchy, towarzyszą tej scenie, otaczając zewsząd młodego jezuitę. Jeden z nich został specjalnie wyróżniony i spełnia misję szafarza sakramentu. W lewej ręce trzyma kielich, a prawą sięga po Hostię. Jego twarz jest skoncentrowana na świętej czynności, a piękne, szeroko rozwarte skrzydła, pokryte niemalże symetrycznie ułożonymi piórami, wydają się lśnić bielą. To właśnie strzeliste skrzydła oraz zwiewne szaty i pofałdowane wstęgi – niby szal – tworzą bogate tło kompozycyjne tej mistycznej scenerii. Zachwyt niebieskich duchów wobec misterium wiary został wyrażony w ich teatralnych gestach. Duży anioł unoszący się nad Stanisławem ma uniesioną wysoko prawą dłoń, w której trzyma krzyżyk, lewą zaś dotyka szaty, spod której wysuwa się główka aniołka podobnego do barokowego amorka. Widza zachwyca dynamiczny splot postaci anielskich, układ rozpostartych skrzydeł, dający w efekcie ciekawą dekorację ołtarza. Również i w tym przedstawieniu aniołów nie zabrakło finezyjnego uczesania ich fryzur.
Św. Stanisław z wielką wiarą i zarazem pokorą przyjmuje najdroższą mu Eucharystię. W tym ołtarzu w sposób artystyczny została zilustrowana prawda wiary głoszona przez Kościół katolicki o obecności Pana pośród swego ludu. Ukazana wizja nawiązuje do częstego przedstawienia ikonograficznego tego Świętego w sztuce sakralnej. W tym ołtarzu zostało ono pięknie przetworzone dzięki artystycznemu talentowi Hukana; łączy w sobie czytelne ukazanie największej tajemnicy naszej wiary z darem łaski ofiarowanym przez Boga człowiekowi, realizującemu swe powołanie do świętości na drodze życia zakonnego.
Ten święty młodzieniec jest przykładem umiłowania rzeczy niewidzialnych, górujących nad ziemskimi, i jest wzorem mistycznego zjednoczenia stworzenia ze Stwórcą w Komunii świętej. Człowiek klęczący na kolanach przed odrobiną Niebieskiego Pokarmu okazuje szacunek wobec misterium Najświętszej Eucharystii. Ołtarz św. Stanisława Kostki w jezuickiej bazylice stanowi jedno z ważnych miejsc skupiających uwagę modlących się tutaj osób. Dwaj unoszący się na obłokach mali aniołowie jakby zapraszają wszystkich modlących się przy tym ołtarzu, aby i oni, podobnie jak św. Stanisław, z wiarą dziecka Bożego przyjmowali ten Pokarm Niebieski. Aniołek po lewej stronie ma rozpostarte szeroko rączki i wydaje się, wołać: Przybliżcie się do stołu Eucharystii i skosztujcie, jak dobry jest Pan! Anioł podający Świętemu niewielką Hostię jest ukazany niezwykle subtelnie. Jego mistycyzm podkreślają delikatne długie dłonie, podobnie zresztą jak wyrażają go złożone w modlitewnym geście dłonie Stanisława. Równie subtelne twarze mają dwaj więksi aniołowie, widoczni z profilu, zaś główki małych aniołów nieustannie spoglądają na modlących się przy ołtarzu wiernych. Przy kontemplacji tego ołtarza odczuwa się jakby powiew łagodnego wiatru. Nim to poruszane są wszystkie szaty postaci i pióra anielskie.
Na antependium ołtarza widnieje stiukowy herb Kostków – Dąbrowa: na błękitnym polu, na barku srebrnej podkowy jest złoty kawalerski krzyż. Przy ocelach podkowy widoczne są zaćwieczone ukośnie takie same krzyże. Liczba krzyży – trzy – jest symbolem doskonałości i ma przypominać osobie używającej tego herbu o cnotach: wierze, nadziei i miłości.
Stanisław Kostka urodził się 455 lat temu i trafił na burzliwy czas w historii. Miał wyrazisty temperament, różnorakie zdolności i zamiłowania, a przy tym, jak każdy przeżywał trudności, pokusy i cierpienia. Był odważny i stanowczy. Odznaczał się niezłomną wolą w podejmowaniu decyzji, wytrwałością w dążeniu do celu, bystrością umysłu, zapałem do nauki, umiłowaniem Eucharystii, synowskim nabożeństwem do Matki Bożej i wielką dojrzałą wiarą. Imponowało mu życie szlachetne, czyste, wzniosłe, dlatego pragnął realizować swoje powołanie w zakonie jezuitów.
W jego młodym życiu bardzo wiele dokonał Jezus Chrystus. Dał mu udział w swojej świętości, a Stanisław zdecydowanie odpowiedział na wezwanie do doskonałości ewangelicznej. Jako student wiedeńskiego gimnazjum okazał się być niezłomnym w obliczu trudów, nie godząc się na bylejakość życia.
Św. Stanisław jest patronem młodzieży mającej wielkie ideały i pragnienia, nierzadko jednak łamiącej się przy pierwszych trudnościach czy pokusach. Patronuje naszym czasom, w których wiele spraw bywa rozmazywanych. Nie było mu łatwo pozostawić rodzinny dom i zamieszkać w Wiedniu u nietolerancyjnego luteranina. Nauka w obcym kraju nie szła mu z początku łatwo, bo nie miał dostatecznego przygotowania, ale pod koniec trzeciego roku studium należał do najlepszych uczniów. Zachowały się do naszych czasów – zapisane pięknym pismem – jego uczniowskie zeszyty, listy, notatki, świadczące o staranności i o wielkiej pracowitości. Posługiwał się biegle trzema językami, żarliwie się modlił, mimo że napotykał na duże trudności ze strony najbliższego otoczenia, wyśmiewającego jego pobożność. By móc zrealizować swoje powołanie, przeszedł pieszo przez Alpy i Apeniny do Rzymu. Uciekł od brata i od rodziny, która próbowała odwieść go od zamiaru wstąpienia do zakonu jezuitów. Chciano narzucić mu styl życia większości, czyli przeciętność. On jednak zachował swą inność i uparcie jej bronił, płacąc za nią wiele. Pisał do rozzłoszczonego ojca, by raczej dziękował Bogu za powołanie syna, niż by go odwodził od tej dojrzałej decyzji.
Ołtarz świętego Patrona młodzieży zawiera czytelne przesłanie dla wiernych, aby zawsze ze czcią zbliżali się do stołu Pana i mieli wielkie pragnienie ugoszczenia Go w swoim sercu. Eucharystia jest sercem Kościoła i ma być przyjmowana czystym, gorejącym sercem. Nie mogą jej przyjmować w niebie aniołowie, ale te niebieskie duchy zawsze towarzyszą nam w tym tajemniczym spotkaniu człowieka z Bogiem. Anioł jest obecny w Biblii i w życiu ludzi wiary zawsze tam, gdzie dzieją się wielkie rzeczy, wymagające zaufania i wiary oraz prostoty serca. Tak było kiedyś w biblijnej historii oraz w życiu świętych i tak jest i dzisiaj. Ołtarz św. Stanisława Kostki w swym artystycznym przesłaniu potwierdza tę prawdę.
tekst: Stanisław Groń SJ
źródło: Apostolstwo Modlitwy
Jeżeli duszpasterze pozwolą młodzieży odkrywać marzenia, na świecie będzie wielu takich ludzi, jak Stanisław Kostka. Bo jeśli Kościół może coś wnieść dziś do społeczeństwa, to ludzi pełnych entuzjazmu do przeżywania swojego życia – mówi w rozmowie z KAI o. Paweł Brożyniak SJ, dyrektor KOSTKI, Publicznego Liceum Ogólnokształcącego Jezuitów im. św. Stanisława Kostki w Krakowie, nawiązując do rozpoczynającego się Roku św. Stanisława Kostki.
Dorota Abdelmoula (KAI): Wraz z początkiem nowego roku kalendarzowego, Kościół w Polsce rozpoczyna obchody Roku św. Stanisława Kostki. Jak ktoś, kto żył 500 lat temu może inspirować współczesną młodzież i duszpasterzy?
o. Paweł Brożyniak SJ: Przyznam, że kiedyś też zadawałem sobie takie pytanie, tym bardziej, że ten święty inspiruje mnie mocno od 10 lat. Byłem przekonany, że ten Stanisław, który w hagiografiach jest przedstawiany jako cukierkowaty chłopak z rumieńcami, ze złożonymi rączkami i oczami skierowanymi ku niebu, mdlejący na głos przekleństwa, musiał mieć w sobie coś ciekawszego, co ujęło innych ludzi. I odkryłem, że to był człowiek wielkich pragnień.
Na co dzień pracuję z młodzieżą w szkole i wiem, że młodzi ludzie – przynajmniej w Polsce – nie zawsze mają odwagę stawiać przed sobą wielkie pragnienia. Nie wierzą, że mogą je zrealizować. A Stanisław Kostka jest dla mnie przykładem kogoś, kto pomimo różnych trudności: choroby, kłopotów z nauką, z braćmi i rówieśnikami, odkrył w sobie wielkie pragnienie i zaproszenie Matki Bożej, by wstąpić do zakonu jezuitów. To nastolatek, który daje się porwać takiemu powiewowi w żagle.
Patrząc z perspektywy tych 10 lat, bardziej, niż 450-lecie jego śmierci, celebrowałbym jego cnoty: roztropność, męstwo, umiarkowanie, sprawiedliwość. Bo przede wszystkim, to był młody człowiek, którego dom rodzinny przygotował do samo-dyscypliny i życia zgodnie z wartościami. To dzięki temu umie on nazywać swoje pragnienia i ponosić konsekwencje, które wynikają z zamiaru ich realizacji.
Kiedy w 2008 r. ogłaszaliśmy św. Stanisława Kostkę patronem młodzieżowych grup jezuickich MAGIS, część moich współbraci mówiła, że “odgrzewam stare kotlety”. Ale ja, modląc się przed jego relikwiami w Starej Wsi koło Brzozowa, odkryłem, że to był człowiek wielkiej odwagi! Gość, który – bez GPS-a, karty kredytowej, butów trekkingowych i termicznej odzieży – po prostu przeszedł 1,5 tys. km – z Wiednia przez Augsburg i Dillingen do Rzymu – i który miał odwagę pójść w ciemność, w nieznane jutro. Jak wielka musiała być jego wiara!
KAI: Jan Paweł II nazwał jego życie “biegiem na przełaj ku świętości”.
– Tak. Kiedyś zapytałem o. Federico Lombardiego, jezuitę i ówczesnego rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej, czy Jan Paweł II kiedykolwiek coś powiedział o św. Stanisławie Kostce. I dowiedziałem się, że na 10-lecie pontyfikatu papież odwiedził Kwirynał, gdzie pochowany jest święty i tam powiedział wspomniane przez Panią słowa. Tam też nazwał św. Stanisława “patronem trudnych dróg”, choć dla mnie jest on patronem wszystkich dróg, którymi chodzą dziś młodzi. Proszę zobaczyć, jakie to jest aktualne! Ilu młodych dziś krąży po świecie, żeby odnaleźć swoje miejsce i aby realizować swoje marzenia.
KAI: Najczęściej patrzymy na św. Stanisława jako na patrona młodzieży. Ale czy ten, nazwijmy to: nietuzinkowy chłopak, który jednak znalazł zrozumienie wśród księży, może czegoś nauczyć także współczesnych duszpasterzy?
– Pewnie! Myślę, że może np. uczyć oddawania się młodym ludziom – o czym często mówi też papież Franciszek. Ojciec Święty zachęca: chcesz, jako pasterz, “pachnieć stadem”? To oddaj się też młodzieży. Stanisław oddał się do końca swojemu pragnieniu. Był bardzo zdeterminowany: chciał wstąpić do jezuitów, chociaż co najmniej dwa razy go tam nie przyjęto. Była w nim pasja, determinacja.
Dziś, pracując z młodym człowiekiem, trzeba umieć troskliwie walczyć o niego, także o to, by go nie przekreślać po upadku, by widzieć w nim dobro. Trzeba też być bardzo cierpliwym i pokornym, bo życie nie jest często takie, jakie chcielibyśmy żeby było. Tak samo było w życiu Stanisława: nie zdajemy sobie przecież sprawy z wszystkich trudów jego dwumiesięcznej podróży, np. nieznajomości języka, osamotnienia, zostawienia całej swojej strefy bezpieczeństwa i wyjścia w nieznane, by doświadczyć Boga. Kierowało nim coś więcej, niż kilkudniowy zachwyt i słomiany zapał.
My dziś musimy mieć wszystko zorganizowane, potwierdzone, budżet zaplanowany. Stanisław tego nie miał! On pokazuje, jak bardzo potrzeba dziś zaufania Bogu, tym bardziej, że młodzi zderzają się dziś z “duszpasterzami, którzy może za bardzo wszystko drobiazgowo kalkulują”, którzy poszukują pewności i zabezpieczenia, że mogą coś robić, bo wszystkie okoliczności zostały sprawdzone.
KAI: Św. Piotr Kanizjusz pisał o św. Stanisławie, posyłając go do Rzymu, że “spodziewa się po nim wielkich rzeczy”. A czego Ojciec spodziewa się po nim, jako patronie najbliższego roku?
– Ja w tym roku chciałbym się modlić o “rzeczy, zwyczajne, powiedzmy świeckie”: o to, by młodzi uwierzyli, że mogą dziś wielkich rzeczy dokonywać! By uwierzyli, że warto się trudzić, podejmować wysiłki i pracę. Dziś w polskim społeczeństwie zmagamy się z pytaniami: a na co ci to? A co z tego będziesz miał? Albo z planowaniem: to ma wyjść tak, siak i owak. A Stanisław nie wiedział, jak będzie, a mimo wszystko miał odważnie podjął ryzyko.
Chciałbym się modlić, o to, by i duszpasterze, i młodzi, mieli dziś poczucie, że warto się trudzić dla realizacji wielkiego pragnienia. Dziś wszystko się wymienia na lepsze: kiedy relacja się psuje, to szuka się nowej. Jak się nie dogadujesz z kimś, to uznajesz, że ta relacja jest zła. Gdyby Stanisław miał takie założenia – pewnie nigdzie by nie doszedł! Brakuje nam na co dzień męstwa, sumienności, wytrwałości. Taki był Stanisław, to szalenie ciekawa postać!
I naprawdę, wciąż go odkrywamy, może ten rok jest dobrą ku temu okazją? Dziesięć lat temu odkryliśmy w archiwach Towarzystwa Jezusowego, że o św. Stanisławie Kostce pisał Jan III Sobieski i król Stanisław August Poniatowski, obaj chcieli, żeby to był patron oręża polskiego.
KAI: Siedemnastolatek? Patronem piechoty – to jeszcze rozumiem, w końcu przeszedł pieszo pół Europy.
– No właśnie! A on miał zostać patronem całej armii, walczącej pod Chocimiem i Beresteczkiem! Znalazłem też książkę z połowy XVII w. pt. “Cuda bł. Stanisława Kostki”. Tam jest pokazane, jak nieprawdopodobna była moc jego wiary we wstawiennictwo Stanisława i jak bardzo wzbudzał tę wiarę u innych.
KAI: W drodze na ołtarze wyprzedził on nawet św. Ignacego z Loyoli.
– Tak! A tymczasem my celebrujemy dziś taką powierzchowną, hagiograficzną ckliwość św. Stanisława. A to nie porusza serc, jest po prostu nieciekawe!
KAI: A gdyby ktoś w Polsce chciał naprawdę poznać św. Stanisława, to dokąd powinien się udać? Jakie miejsca odwiedzić?
– Można przyjąć wiele kluczy. Ja zaprosiłbym: sprawdźmy np., w ilu kościołach w Polsce są obrazy, figury czy freski przedstawiające św. Stanisława Kostkę? Nikt tego nie zliczył! W Łodzi mamy katedrę św. Stanisława, w Lublinie – wymalowane jego życie, w Jarosławiu – poświęconą mu nawę. I wiele innych kościołów pod jego wezwaniem. Zapytajmy: dlaczego ta jego obecność była kiedyś tak ważna w kościołach jezuickich, ale i nie tylko? Policzmy: ile mamy parafii św. Stanisława w Polsce! Ile mamy placów, ulic, figur, poświęconych mu na całym świecie?
To jeden z najbardziej znanych świętych Polaków! Np. W Palermo jest plac i kościół jemu poświęcony. A kiedy rozmawiam z kolegami, to słyszę, że św. Stanisław Kostka patronuje szkołom w Manili, Waszyngtonie, a nawet w Dżakarcie! A my chcemy się ograniczyć do Rostkowa! Owszem, idźmy tam. Tylko pomyślmy, co z tej pielgrzymki wyniknie, co dalej?
Poza tym, uważam, że powinniśmy wrócić do daty, która dawniej była związana z kultem św. Stanisława Kostki. Data obecnego wspomnienia, czyli 18 września, jest według mnie niefortunna. Dawniej jezuici wspominali go 13 listopada, kiedy studenci byli już na uczelniach, rozpoczęli rok akademicki i mogli się przygotować do przeżycia go ze św. Stanisławem. A dziś? Studentów jeszcze nie ma, dzieci w szkołach jeszcze nie zdążyły go poznać, bo dopiero rozpoczęły rok szkolny. Tylko w Polsce obowiązuje ta data. Zresztą wciąż wiele osób starszych świętuje imieniny 13 listopada.
Poza tym, ja bym szukał obecności św. Stanisława w ludziach, którzy są szczęśliwi ze swoim życiem i coś w nim osiągnęli. Jeżeli ktoś na wzór Stanisława miał pragnienie i je zrealizował, to w pewnym sensie naśladuje jego drogę, może nawet nie zdając sobie sprawy, że Stanisława ma w tym swój udział.
KAI: A w jaki sposób św. Stanisław Kostka inspiruje dziś jezuitów?
– Trudno mi mówić w imieniu wszystkich współbraci, ale mogę powiedzieć, że jeżeli duszpasterze pozwolą młodzieży odkrywać marzenia, stworzą warunki do ich realizacji, to będzie na świecie wielu takich ludzi, jak Stanisław Kostka. Bo jeśli Kościół może coś wnieść dziś do społeczeństwa, to ludzi pełnych entuzjazmu do przeżywania swojego życia, także w pewnych wyzwań okolicznościach, np. wśród zeświecczenia, wygód, komercji albo z drugiej strony różnego rodzaju ubóstwa.
Dziś jest bardzo niepolityczne mówienie, że człowiek jest pięknym stworzeniem Bożym, wyjątkowym i kochanym, które ma prawo do marzeń. Zamiast Stwórcy, wolimy powstrzymywać rolę stwórcy a zasługi przypisywać przede wszystkim sobie. Pracę dyrektora szkoły postrzegam tak, że staram się widzieć dobro w młodych ludziach i dawać im nadzieję do realizowania swoich pragnień. Młodzi dzisiaj mają bardzo różne doświadczenie rodzin, wielu uczniów wzrasta w niepełnych rodzinach lub zupełnie nowych. Pęd i zabieganie osłabiają relacje między dziećmi i rodzicami. Szkoła, choć nie zastąpi w pełni rodzinnego domu, pełni dzisiaj wyjątkową rolę, stąd bardzo ważna jest dzisiaj obecność duszpasterska w szkole, choć pełna wielu wyzwań.
KAI: Nieprzypadkowo Rok św. Stanisława Kostki zbiega się z Synodem Biskupów nt. młodzieży i rozeznawania powołania, który papież zwołał na październik. Czy św. Stanisław Kostka może nam pomóc w przygotowaniach do tego wydarzenia?
– Myślę, że dziś ważnym pytaniem, jakie powinni sobie zadać młodzi jest to, jak dać rówieśnikom świadectwo swojej chrześcijańskiej tożsamości w świecie wielu dynamicznych zmian społecznych i ekonomicznych. Wróćmy na chwilę do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Proszę zobaczyć, że w kontekście tego wydarzenia mówimy o potencjale, który jest w młodych ludziach, to prawda. Tymczasem powinniśmy się zmierzyć także z tym, że np. w krajach rozwiniętych mamy zjawisko ogromnego sekularyzmu i rodzących się trudności, np. z przekazywaniem wiary w rodzinie. To zupełnie nowa sytuacja: dziś młodzi mogą uczyć się wiary od swoich rówieśników, a nie koniecznie od rodziców! To wciąż jest temat tabu.
Po ŚDM bp Ryś powiedział, że na ŚDM najbardziej przeszacowaliśmy my, Polacy, mogło nas być dużo więcej. Nawet w mojej szkole uczniowie przed wakacjami powtarzali medialne doniesienia: po co robić to spotkanie? Tam będzie tylko chaos, paraliż i obawa przed atakiem terrorystycznym!
KAI: Powtarzali za dorosłymi.
– Oczywiście! Dlatego młodym winniśmy pomagać odkrywać wiarę, jej wpływ na codzienne życie i wtedy zastanowić się, jak świadczyć o wierze, a św. Stanisław może być dla nich doskonałym przykładem. Popatrzmy chociaż na okres, który spędził w Wiedniu: jego brat miał inne poglądy, kuzyni wręcz naśmiewali się z niego, a w dodatku mieszkał w domu protestanta, który sprzeciwiał się katolickim praktykom. W tym wszystkim potrafił być wierny a także dzielnie znosił przykrości, że strony swoich bliskich.
Także dziś młodzi żyją na świecie w różnych okolicznościach, w których muszą budować społeczeństwo chrześcijańskie. Ale potrzebują do tego mądrych przewodników i doświadczenia starszych.
źródło: KAI
fot. http://agnes.cc