Ćwiczenia duchowne, nazywane rekolekcjami ignacjańskimi, są propozycją drogi porządkowania życia i wzrostu duchowego. Przyjrzyjmy się im dokładniej.
Pomysł na Ćwiczenia Duchowne św. Ignacy rozwijał na bazie głębszych potrzeb człowieka. Obserwował siebie, rozmawiał z ludźmi, w końcu godzinami modlił się w samotności. Dzielił się własnymi doświadczeniami, a inni odkrywali w tym coś powszechnego, wspólnego każdemu. Św. Ignacy najczęściej udzielał Ćwiczeń osobom świeckim lub kapłanom, ludziom żyjącym pośród zgiełku świata. Także dziś dobrze by było, aby ci, którzy kształtują ten świat, chcieli to czynić w zgodzie z Bożym zamysłem. By żyli z ciągłym pragnieniem wypełniania Bożego planu. Jaki on jest? Jak go poznać?
Cisza
Podstawowym i charakterystycznym narzędziem Ćwiczeń jest modlitwa w ciszy. Rekolekcje odbywają się w milczeniu. Zapraszamy uczestników do pełnego wyciszenia – umilknięcia. Brak komunikacji ze światem, odcięcie się od codziennych zajęć prowadzi na wewnętrzną pustynię. Odzywają się wówczas wewnętrzne „światy”. Jest w nas wiele „głosów”, które nie mogą przebić się w codziennym zgiełku. Początek rekolekcji naznaczony zostaje wówczas zalewem tematów wewnętrznych. Odzywają się wspomnienia, niezałatwione sprawy, małe i duże konflikty, niepokoje i tęsknoty. Wszystko to tygodniami, a nawet latami gdzieś się w nas odkładało, czasem odzywało się gwałtownie, ale i mało czytelnie. W końcu milczało. Trudny to moment. Pewne podejrzenia, które mamy na temat owych „głosów”, popychają nas w coraz większy hałas, odciągają od ciszy. Nie lubimy słuchać nawet siebie samych.
Dopiero po czasie, gdy ta fala odpłynie, uczestnik Ćwiczeń wkracza w głęboką ciszę. Ciszę, w której można zachwycać się głosami przyrody, chłonąć treści Pisma Świętego, nasłuchiwać Boga, który chce komunikować się ze swoim stworzeniem. Prorok Eliasz ponad czterdzieści dni w ciszy przygotowywał się na spotkanie z Bogiem (por. 1 Krl 19). Bez wyciszenia słyszy się wszystko, tylko nie Boga. Jakby Stwórca nie chciał uczestniczyć w przekrzykiwaniu handlarzy na targowisku stworzenia.
Cisza jest świątynią bez ścian i dachu. Przestrzenią, w której człowiek spotyka się ze swoim Panem. Cisza oznacza nasze milczenie, nasze zasłuchanie. Bóg nie potrzebuje hałasu, aby komunikować się ze swoim stworzeniem, jest bardzo delikatny w obchodzeniu się z nami. My potrzebujemy ciszy, aby nie przeoczyć czułych gestów Bożej miłości.
Czas
Marzeniem wielu jest móc się zatrzymać w codziennym pędzie życia. Szybsze samochody, szybsze komputery, większa wydajność pracy maszyn i ludzi. Szaleństwo! „Masz czas? Nie masz czasu?” to ciągłe pytania tysiąckroć powtarzane. Co znaczy „mieć czas”? Posiadać jak zegarek czy samochód? Bynajmniej. W domyśle zostaje słowo „wolny”, czyli jeszcze nie zagospodarowany. Całe to nasze mówienie o posiadaniu czasu dotyczy tylko i wyłącznie jego zagospodarowania. Mamy na myśli sposób, w jaki przeżyjemy czas, czym go wypełnimy. A on płynie, płynie… nieuchronnie.
Skoro czasu nam ubywa, chcemy wypełnić go czymś wartościowym. Z trudem nam to wychodzi, bo tak wiele jest do zrobienia i przeżycia. W świecie, który mówi: „czas to pieniądz”, nie ma miejsca dla jakiejkolwiek niegospodarności. Optymalizuje się pracę, by nie stracić ani jednej chwili na nią przeznaczonej. Daje się dni wolne, aby zapewnić regenerację i to raczej fizyczną. W świętach nie bardzo wiadomo, o co chodzi, więc są zbędne. Życie wielu nie różni się zbytnio od pracy maszyn. Jest tylko walka o czas, walka z czasem. Szybciej… szybciej… szybciej…
„Któż z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? Jeśli więc nawet drobnej rzeczy [uczynić] nie możecie, to czemu zbytnio troszczycie się o inne?” (Łk 12, 25). Jezus niemal ironizuje na temat pośpiechu, w jakim żyje ludzkość. Ćwiczenia są wielowiekowym już sposobem na przerwanie owego pędu. Oddać Bogu część posiadanego czasu. Oddać Stwórcy to, czym nas obdarował – czas naszego życia. To taka wymiana darów. Trwanie naszego życia jest jedyną rzeczywistością, nad którą mamy względną władzę. Możemy je marnować, możemy zagospodarować w niemal dowolny sposób. I wciąż musimy zarządzać swoim czasem, bo on upływa, ucieka bezpowrotnie.
Św. Ignacy żył w czasach, w których także zmagano się z tego rodzaju problemami. Sam podejmował rozmaite próby rozstrzygnięcia napięcia między służeniem Bogu i życiem na tym świecie. Rozwiązanie, jakie znalazł czy też jakie dane mu było od Boga, pozwoliło w znacznej mierze zażegnać narastający konflikt. Założyciel jezuitów zrozumiał i doświadczył, że można żyć w zjednoczeniu z Bogiem i głębokiej łączności z Jego stworzeniem. Że człowiek jest pośrednikiem między Bogiem a pozostałym stworzeniem na wzór Syna, który jest Pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem. Jak Syn żyje w jedności z Ojcem i troszczy się o każdego człowieka, tak człowiek ma żyć w jedności z Synem i troszczyć się o całe stworzenie. Troska, która dokonuje się przecież w konkretnych czynach w czasie jest wypełnianiem powołania człowieka wobec stworzenia. Stałym pytaniem pozostaje, jak troszczyć się właściwie.
Skoro Syn jest zjednoczony z Ojcem i człowiek ma być zjednoczony z Synem, swoim Zbawicielem, to tu na ziemi musi dokonywać się to w czasie. W całym czasie. Nie tylko podczas modlitwy czy uczestnictwa w sprawowanych sakramentach. Jak ogarnąć, uświęcić cały swój czas? Tego uczymy się podczas Ćwiczeń duchownych.
Ja
Ćwiczenia duchowne nazywane rekolekcjami ignacjańskimi są propozycją drogi porządkowania życia i wzrostu duchowego. Rekolektant uczy się sposobów modlitwy, które pomogą mu w tym procesie. Dostaje narzędzia pomocne w przezwyciężaniu trudności, umacnianiu nabyte cnoty i podążaniu za Mistrzem we własnym powołaniu.
Obok nabywania nowych umiejętności, podczas Ćwiczeń dokonują się zwykle wielkie zmiany we wnętrzu rekolektanta. Godziny medytacji czy kontemplacji Słowa Bożego skutkują ożywieniem duchowych pragnień, skłaniają do nawrócenia i budzą nadzieję. Nierzadko intymne doświadczenie spotkania z Panem staje się punktem zwrotnym na całe dalsze życie.
Mówiąc: „ja”, cóż mamy na myśli? Nasze ciało z jakąś świadomością tu i teraz? Naszą historię, wspomnienia i myśli? Nasze wyobrażenia o możliwej przyszłości? Pewnie wszystkiego po trochu. Czasem użyjemy bardziej „kościelnych” określeń: „stworzenie na obraz i podobieństwo Boże lub dziecko Boże”. W czym wyraża się to podobieństwo?… A dziecięctwo? Trudno pojąć „ja”, którego bronią psycholodzy i leczą psychiatrzy. Jak więc zrozumieć samego siebie? Nie przypadkiem szukamy tego zrozumienia siebie poza sobą. Bliźni jest w końcu do nas podobny. Tylko czy zechce pomóc?
W Ćwiczeniach egzystencjalne pytania snują się po korytarzach jak na wydziale filozofii. Można chcieć lepszej pracy, męża, dzieci i zgody z teściami, albo i pragnąć odkrycia życiowego powołania. Nieuchronnie, z każdym tygodniem Ćwiczeń wyraźniej, dotykamy najważniejszych pytań ze świeżością i jasnością właściwą tym pierwszy raz stawianym w młodości. I nie można przed tym uciec.
Modlitewna cisza pomaga naszemu „ja” odnaleźć swój sens. Bóg mówi wtedy do swego stworzenia w jego wnętrzu. I to, co mówi, ma sens, a raczej sensem jest już samo komunikowanie się Stwórcy z człowiekiem. Czy to dokonuje się poprzez słowa? Rzadko. Czy za pomocą uczuć? Czasem. Na czym to polega? Nie wiadomo.
Połączenie ciszy, czasu i człowieka z istotnymi zagadnieniami musi prowadzić do zmiany. Cisza i czas były zanim powstał człowiek. Człowiek i cisza bez czasu nie istnieje, bo cisza dzieje się w czasie. Człowiek i jego czas bez ciszy oznacza zwykle zapracowanie. Jeśli żyjemy w czasie, w którym brakuje ciszy, to jesteśmy zagonieni, zapracowani i ledwo zbieramy myśli. Bóg patrzy na nas jak obserwator ruchu na autostradzie. Wszystko gdzieś pędzi. Bywa, że ktoś wypadnie z drogi, komuś zabraknie paliwa, albo coś się zepsuje i auto staje. Często jest to jedyny moment, by się spotkać.
Wiele osób trafia na Ćwiczenia, bo w życiu czegoś im brakuje, coś się nie wiedzie. Stawiają „sakramentalne” pytanie: „Dlaczego?” Dobra łódź do wypłynięcia na głębię. Od czegoś trzeba zacząć.
Puenta
Ćwiczenia duchowne nie starzeją się. Czasem jakaś ich forma nie pasuje do współczesności. Jest to tylko znak, że dający Ćwiczenia utknęli w czasie. Zwykła ludzka cecha. Zamysł św. Ignacego ma się dobrze już pięć wieków. Metoda pomaga ludziom spotykać się z Bogiem w zależności od gorliwości i wytrwałości odprawiających, bo dar Boży jest przecież i tak zawsze większy. A choć każdy może przeżyć Ćwiczenia, pozostają one elitarne. Elitą bowiem są ci, którzy chcą słyszeć więcej niż hałas, gotowi są „marnować” czas i nie boją się spotkać z samym sobą.
PS Zbieżność tytułu z pewną piosenką jest nieprzypadkowa. Mimo to nie popieramy palenia papierosów, a picie kawy zalecamy w granicach roztropności.
Dariusz Wiśniewski SJ/ RED.