fot. Sukanto Debnath/ Foter.com/ (CC BY)

fot. Sukanto Debnath/ Foter.com/ (CC BY)

Wielu rodziców żali się, że ich dorastające dzieci nie chcą chodzić do Kościoła. Próbują wywrzeć na nich presję, by poszły wreszcie do spowiedzi, by uczestniczyły we Mszy św. Od samego rana w niedzielę zaczyna się gderanie matki i stanowczy opór zbliżającego się do pełnoletności syna.

Wiele matek nie ustaje w modlitwie i naleganiach. Nieraz próbują przekonać płaczem lub szantażem. Czynią to z troski o przyszłość syna lub córki. Pragną, by ich dzieci były kiedyś przykładem wiary dla swojego potomstwa. Czasem sięgają do gróźb, czasem starają się wzbudzić w nich poczucie winy. Ale czy w tym wszystkim mają rację?

Kiedyś pomagałem proboszczowi podczas kolędy. Zapukałem do kolejnych drzwi w dużym bloku mieszkalnym, spodziewając się samotnej pani w średni wieku. Otworzył mi czterdziestoletni mężczyzna i poprosił do środka.

– Proszę księdza, moja mama trafiła do szpitala. Nie wiem, jak długo jeszcze pożyje. Prosiła mnie, abym w jej mieszkaniu poczekał na księdza. Mieszkam w sąsiedniej miejscowości, ale wiem, jak ważna była dla niej tegoroczna wizyta księdza. Dlatego przyjechałem. Moja mama zawsze modliła się o to, bym był dobrym człowiekiem, abym był zdrowy i mądry. Teraz ja chcę się z księdzem o jej zdrowie pomodlić. Czy nie przeszkadza księdzu, że jestem ateistą?

Spojrzałem na jego szklące się od wzruszenia oczy i zacząłem od znaku krzyża. Przeżegnał się razem ze mną i, nie czekając, rozpoczął „Ojcze nasz, któryś…”. Modliliśmy się razem wpatrzeni w ustawiony między palącymi się świecami krucyfiks. Sam wszystko przygotował na wizytę księdza.

Jestem przekonany, że ta modlitwa kochającego swoja matkę ateisty i zaskoczonego księdza była miła Bogu. Wierzę, że Bóg zatroszczy się o to, by ów człowiek doświadczył Jego miłości. A cóż więcej do wiary potrzeba?

Groźbami i emocjonalnym szantażem można osiągnąć jedynie posłuszeństwo, ale takie metody nigdy nie doprowadzą do pogłębienia więzi z rodzicami, a tym bardziej z Bogiem. Gdy kolejna matka pyta mnie, co ma zrobić, by jej dorosły syn zaczął znów chodzić do Kościoła, mam jedną odpowiedź: módl się z miłością i nie ustawaj, nie przestawaj towarzyszyć mu modlitwą w jego pogmatwanym, być może, życiu. To wystarczy, bo miłość jest większa od wiary. Cierpliwy Bóg sam twego syna odnajdzie. Jemu bardziej na nim zależy niż Tobie.

o. Wojciech Żmudziński SJ/ RED./ (za DEON.pl)