fot. Foter.com

fot. Foter.com

Msza jak Msza, a jednak inna. Czy to znaczy lepsza? Czy w ogóle można mówić, że jakaś Msza jest lepsza od jakiejś innej Mszy? Pewnie nie i pewnie tak, zależy, czy się mówi o jej istocie, czy też o warunkach i okolicznościach, w jakich jest odprawiana.

Olbrzymi parking przykościelny już drugi raz zapełnił się po brzegi. Pierwszy raz w niedzielę, drugi raz w poniedziałek. Rejestracje samochodów są miejscowe, ale sporo jest również tych z innych województw. Olbrzymi kościół jezuitów pęka w szwach. Duże ekrany pozwalają wszystkim śledzić teksty pieśni oraz widzieć to, co dzieje się w prezbiterium.

Msza święta z modlitwą o uzdrowienie odprawiana jest dwa razy, tylu jest chętnych. Dwie Msze odprawiane raz w miesiącu, trwa to już ponad 10 lat, a w ogóle „Msza o uzdrowienie” – jak ją się powszechnie nazywa – liczy już sobie ponad 20 lat, a jej powodzenie nie słabnie.

Warto powiedzieć, że ta Msza trwa ponad dwie i pół godziny, a po ludziach, którzy z niej wychodzą, nie widać zmęczenia. Przeciwnie, wierni są wyraźnie ożywieni i rozluźnieni.

Od początku Mszy zwracała moją uwagę świetna muzyka i doskonały śpiew, tak doskonały, że uczestniczył w nim cały kościół.

Wzruszający był dla mnie zapał, z jakim niektórzy ludzie łączyli śpiew z dziecięcą niemal gestykulacją, oddając się mu z niekłamaną gorliwością wiary. Nie zauważyłem przy tym żadnej presji, zarówno ze strony animatorów jak i uczestników liturgii, by się w określony sposób zachowywać, by na przykład klaskać albo od klaskania się powstrzymać.

Każdy uczestniczył we wspólnej modlitwie tak, jak chciał, jak mu to było wygodne i nie był z tego powodu źle odbierany. To samo dotyczyło fenomenu modlitwy językami, który powoduje nieraz zamieszanie we wspólnocie modlitewnej. Ten rodzaj modlitwy, owszem, pojawił się w którymś momencie i znikł tak, jak przyszedł, czyli bardzo dyskretnie. Zauważyłem również, że bardzo dobrze były odbierane świadectwa, na które reagowano spontanicznymi oklaskami, tym głośniejszymi im świadectwo było bardziej ciekawe lub dramatyczne. Stanowiło ono okazję dla tego, kto je składał, do podziękowania Bogu za otrzymaną łaskę oraz podzielenia się swoją radością z zebranymi.

Momentem pełnym duchowej treści była modlitwa o uzdrowienie, której towarzyszyło nałożenie rąk na głowę lub ramiona osoby, za którą się modlono, oraz adoracja Najświętszego Sakramentu w formie procesji eucharystycznej połączonej z błogosławieństwem. Dopełnieniem tego obrazu były dla mnie liczne spowiedzi, których udzielało kilku księży.

Nasunęła mi się w związku z tą Mszą świętą refleksja, że mamy tutaj do czynienia z poważnym wydarzeniem religijnym, na które warto zwrócić uwagę, tym bardziej, że Msza ta nie jest promowana przez media – nie jest zatem ich tworem i nie im zawdzięcza swoje długie trwanie i rozwój.

Godnym podkreślenia jest również fakt, że pomimo swojej wyjątkowości, jeśli idzie o formę, Mszy towarzyszy spokojna aura autentycznej modlitwy, w której zachowana jest równowaga pomiędzy elementem emocjonalnym, a racjonalnym, a nawet intelektualnym, gdy mowa o wygłaszanych refleksjach, komentarzach i homilii.

o. Zygmunt Kwiatkowski SJ (misjonarz w Syrii)
RED. (za DEON.pl)