(fot. Digitage Web 2.0/ Maureen Flynn-Burhoe/ CC BY-SA-NC 2.0)

(fot. Digitage Web 2.0/ Maureen Flynn-Burhoe/ CC BY-SA-NC 2.0)

Internet zrewolucjonizował świat. Zmienił sposób funkcjonowania jednostek, grup społecznych, państw i narodów (patrz: arabska wiosna). Staliśmy się prawdziwą „globalną wioską”, o której przed pięćdziesięciu laty pisał teoretyk mediów Marshall McLuhan w głośnej książce „Galaktyka Gutenberga”.

Media elektroniczne, w tym przede wszystkim Internet, zmieniły sposób komunikacji międzyludzkiej, nadając im nową jakość. Zniknęły dotychczasowe bariery czasowe oraz prze-strzenne. Ludzie otrzymali narzędzie do komunikowania się na skalę masową i zaczęli z niego korzystać – o czym świadczy choćby milard zarejestrowanych użytkowników Facebooka.

Kościół, który ewangelizuje dziś na całym świecie, powinien być nadal „z człowiekiem i dla człowieka”. Dlatego musi sprostać wymaganiom, jakie stawia przed nim rozwój technologiczny, a szczególnie rozwój mediów elektronicznych. Kościół, który poprzez ewangelizację, formację i refleksję w głoszeniu Chrystusa (który jest drogą, prawdą i życiem) ma działać dla dobra człowieka, nie może ignorować tego zjawiska. Powinien stać się jego częścią, by móc docierać z Dobrą Nowiną, do tych, dla których nowe media stały się podstawowym kanałem komunikacji i informacji.

Co się zmieniło?

Media w większym lub mniejszym stopniu oddziałują na sposób myślenia i funkcjono-wania wielu ludzi. Serwisy społecznościowe – takie jak wspomniany Facebook – tworzą ogromną przestrzeń komunikacyjną, w której ludzie egzystują w „niezidentyfikowanej gromadzie”, której nie jest w stanie uporządkować żaden ludzki umysł. Natomiast system informatyczny, zarządzający tymi przedsięwzięciami robi to w sposób sprawny i relatywnie szybki. W efekcie granica pomiędzy sztuczną i naturalną inteligencją przestaje być dostrzegalna.

Gry komputerowe zastępują zabawy na podwórku. Dzięki nowoczesnej i szybkiej technologii oraz prostym w obsłudze programom, wielu ludzi „biega po korytarzach śmierci”, identyfikując się z prowadzonym przez nich bohaterem gry. Część z nich mocno wierzy, że ma władzę nad ludzkim życiem i śmiercią.

W wirtualnym świecie wielu z nas poszukuje informacji, w jaki sposób ma żyć. W sieci szukamy rozwiązań problemów rodzinnych, małżeńskich, osobistych. Zmagamy się z kryzysem, depresją, chorobą. Zdobywamy wiedzę o relacjach międzyludzkich, ale też uczymy się i naśladujemy zachowanie anonimowych ludzi. Dziś już nie rodzice, nie nauczyciele czy przyjaciele, czy też dobra książka-poradnik są dla nas autorytetem i wychowawcą. Internet odpowie na każdo pytanie. W ten sposób wirtualny świat w osobliwy sposób przestaje być odrealniony i staje się obszarem osadzonym mocno w naszej rzeczywistości.

Nowe media w sposób szczególny oddziaływają na ludzi młodych. Tu doświadczenie przemawia na ich korzyść. To oni lepiej rozumieją jak działają i funkcjonują nowe technologie. Różnica pokoleń jest dostrzegalna gołym okiem. Większość rodziców tej nowej rzeczywistości nie zna i nie rozumie, przez co przestają oni być punktem odniesienia dla swoich dzieci. One zaś, choć wykazują ponad przeciętne zdolności w posługiwaniu się nowymi narzędziami, gubią się w sytuacjach codziennych, realnych.

Nie ma się zresztą co temu dziwić, skoro dziś przeciętny amerykański nastolatek spędza średnio 11 godzin dziennie na oglądaniu filmów, słuchaniu muzyki, graniu w gry komputerowe lub surfowaniu w sieci (za pomocą nie tylko komputera, ale przede wszystkim zawsze towarzyszącemu mu telefonu komórkowego). Gdzie w tym wszystkim można jeszcze znaleźć czas na rozmowy z rodzicami, rzeczywiste spotkania z przyjaciółmi, współuczestnictwo w różnych wydarzeniach?

Brak krytycyzmu, przychodzącego wraz z doświadczeniem życiowym, nakazuje wierzyć młodym w to, co pokazują media, a nie w to, co mówią rodzice, nauczyciele czy przyjaciele. Nie jest to jeszcze norma, ale zagrożenie jest jak najbardziej realne. Dla wielu młodych ludzi nie ma już świata bez Internetu, bo on zawsze był, jest i będzie. W całym tym pędzie warto jednak zadać sobie pytanie, czy możliwości, jakie niesie ze sobą rozwój Internetu, zostaną wykorzystywane są w prawidłowy sposób? Młody człowiek bez formacji jest przecież łatwym celem manipulacji i perswazji.

Ewangelizacja w „nowym świecie”

W nowej rzeczywistości pojawia się pytanie, czy można sobie wyobrazić dzisiaj ewangelizację bez obecności „ludzi Kościoła”. W jakim kierunku ewangelizacja w ogóle powinno pójść? Jakim językiem powinna się posługiwać? Rodzą się także pytania o miejsce Kościoła w wirtualnej przestrzeni i w świecie.

Czy Kościół musi nadążać za światem? Czy musi biec, by nadążyć? Przecież trwa nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat i przeszedł niejedną już dziejową burzę. Czy musi być na czasie? Przecież Kościół nie jest jakąś odrealnioną rzeczywistością i ciągle potrafi na człowieka wpływać.

Sigrid Undset (1882 – 1949), szwedzka pisarka, laureatka Nagrody Nobla, sama nawrócona na katolicyzm pisała tak: „Tęsknie do starego Kościoła na skale, który nigdy nie powiedział, że coś jest dobre dlatego, że jest nowe, albo dlatego, że jest stare; ale przeciwnie, tęsknię do tego Kościoła, który w sakramencie ma wino, które jest najlepsze, kiedy jest stare, i ma chleb, który jest najlepszy, kiedy jest świeży.”

Dlatego, mówiąc o Kościele i nowej rzeczywistości, trzeba podkreślać, że Kościół powinnien korzystać z dostępnej technologii, ale powinien je wykorzystywać w jednym nadrzędnym celu – by głosić Ewangelię. W jaki sposób powinien to robić? Tu warto odwołać się do słów założyciela Towarzysta Jezusowego, świętego Ignacego Loyoli, który jasno powiedział o celu, dla którego zostaliśmy stworzeni oraz o rzeczach wokół nas, które mają być pomocne do osiągnięcia naszego zbawienia.

Parafrazuję jego słowa, możemy powiedzieć, że powinniśmy korzystać z narzędzi, które mogą nam pomóc we wzroście duchowym, ale też zmieniać te, które w osiągnięciu zbawienia przeszkadzają. Chrystusa przecież głosimy nie dla siebie, a dla innych i w tym celu powinniśmy wykorzystywać każdy „dar Boga“, dla „jego większej chwały“.

(In)formacja

Formacja w dziedzinie środków społecznego komunikowania jawi się dziś jako jedno z podstawowych zadań Kościoła jest również wielkim wyzwaniem dla Towarzystwa Jezusowego, bo oddaje charakter jego posłannictwa. Nowe technologie i media jak mało co oddają bowiem „ducha współczesności”, który należy rozumieć, jeśli chce się dotrzeć ze swoim przekazem do ludzi.

Formacja, o której mowa, mogłaby odbywać się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza byłaby częścią formacji zakonnej, druga byłaby elementem zaangażowania duszpasterskiego.

By móc wpływać na rzeczywistość, trzeba ją poznać i zrozumieć. Dotyczy to także me-diów. Tylko dzięki znajomości reguł ich funkcjonowania, ich charakteru i języka, którym się posługują, będziemy w stanie celowo i skutecznie z nich korzystać i się nimi posługiwać. A gdy zaczniemy się posługiwać mediami, zaznaczymy w nich swoją obecność.

Wiedza o mediach i teoriach komunikowania powinna więc stać się integralną częścią edukacji jezuickiej na każdym etapie formacji zakonnej. Niezależnie od formy (kursy, szkolenia, warsztaty) edukacja ta musiałby być prowadzona w sposób zaplanowany i systematyczny. W tym kontekście ważne jest także otworzenie się na środowisko profesjonalistów (świeckich i duchownych), którzy mają nie tylko wiedzę teoretyczną, ale także i doświadczenie praktyczne w tej materii. W świecie, w którym Internet i nowe media są podstawowym narzędziem komunikacji, powinniśmy więc na nowo nauczyć się „pisać” i „czytać”

Korzystam, więc jestem

Uczenie się mediów i korzystanie z nich powinno mieć głębszy sens. Poprzez media możemy bowiem pomagać ludziom przechodzić od chaosu informacji do refleksji nad własnym życiem. Kontakt z człowiekiem poprzez media nigdy nie wyręczy relacji bezpośredniego duszpasterstwa, ale może być jedną z form dotarcia do człowieka. W świecie, w którym relacje ograniczają się do cyfrowej obecności prowadzącej często do alienacji jest to ogromna szansa dla Kościoła, by wykorzystał media do kontaktu z konkretnym człowiekiem.

Ta nasza obecność może przybierać różne formy, a także służyć różnym celom.

Jeśli nauczymy się, jak działają i funkcjonują media, sami będziemy w stanie nauczyć tego innych. Tylko wtedy będziemy mogli edukować, gdy sami będziemy do tego profesjonalnie przygotowani. Warto wciąż zadawać sobie pytania, w jaki sposób kształtować ludzi tak, by media traktowali jako narzędzia, które mogą pomóc im w rozwoju intelektualnym, emocjonalnym oraz duchowym. Wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie w szkolnictwie powinniśmy przygotować program edukacji medialnej dla uczniów w formie zajęć lekcyjnych. Moglibyśmy wprowadzić je w prowadzonych przez nas szkołach jak i promować na zewnątrz. Celem takich zajęć byłoby pokazywanie zasad funkcjonujących w mediach oraz tłumaczenie mechanizmów, które nimi rządzą.

Program edukacji medialnej mógłby także obejmować warsztaty medialne dla dzieci, młodzieży, rodziców, nauczycieli i katechetów, a także kursy dla zgromadzeń zakonnych i osób świeckich. Mówiąc o naszej obecności, warto także pamiętać o naszym uczestnictwie w tworzeniu mediów, a także w nawiązywaniu kontaktów i współpracy z ludźmi, którzy mediami zajmują się na co dzień. W tej materii mamy spore doświadczenie, ale biorąc pod uwagę fakt, jak szybko ta medialna rzeczywistość się zmienia, powinniśmy czuwać nad tym, by kontakty te rozwijać i inspirować. Kształtować człowieka i świat poprzez media to główny cel, które w tej formacji medialnej musi nam przyświecać. Ale nie powinniśmy zapominać także o tym, by w razie potrzeby stawać się adwokatami Kościoła jak również ekspertami, którzy będą budować jego autorytet w przestrzeni medialnej.

Last but not least…

Naszym pomysłem na ewangelizację, jest praca na granicach, przede wszystkim zajmowanie się takimi osobami, tematami i apostolatami, którymi nie chcą się zająć inni. Jezuita powinien iść tam, gdzie inni zawracają, lub wręcz nie chcą iść.

Media, zwłaszcza tak zwane nowe media (patrz P. Levinson „Nowe nowe media”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2010) jako rodzaj terra incognito dla Kościoła, to doskonałe miejsce do szukania drugiego człowieka. Poprzez media można i trzeba ewangelizować i pomagać ludziom odnaleźć się w codzienności. Oczywiście nie zastąpią one kontaktu z żywym człowiekiem, ale mogą pomóc do niego dotrzeć.

Same w sobie media są tylko nośnikiem i narzędziem służącym komunikacji. Są neutralne. Jednak od tego jak i przez kogo zostaną użyte zależeć będzie to, jaki wpływ będą wywierać na ludzi. Negatywne przykłady można mnożyć, warto teraz zadbać o te dobre.

JezuiciNaszeWiadomosci_LOGOO. Mariusz Han SJ, menadżer JEZUICI.pl/ RED./ JNW numer 42