Niedawno minęła 350. rocznica śmierci najbardziej znanego spośród polskich jezuitów misjonarza Dalekiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej Michała Boyma SJ – podróżnika, przyrodnika, botanika morfologa, lekarza, farmakologa, etnografa, geografa, filozofa, dyplomaty, teologa, pioniera europejskiej sinologii, a także pierwszego europejskiego interpretatora dzieła Marco Polo Opisanie świata. Jednym słowem – wszechstronnego uczonego i męża stanu. Z kolei w roku 2012 minęło 400 lat od jego narodzin we Lwowie.
Niniejsze odniesienie do życia i spuścizny Boyma, jak również książka pod tym samym tytułem, która się niedawno ukazała, ma na celu, zgodnie ze starożytnym przysłowiem chińskim, przypomnienie dzieł jego przeszłości, aby stał się przewodnikiem w przedsięwzięciach w przyszłości.
Przygotowania do misji
Michał Piotr Boym (1612-1659) pochodził z rodziny, w której w ciekawy sposób przeplatały się tradycje szlacheckie i mieszczańskie, naukowe i kupieckie, podróżnicze i religijne. Ród Boymów przybył do Polski z Węgier wraz z królem Stefanem Batorym. Dziad autora Flora Sinensis – Jerzy (Dziurdzi) Boym, protestant, nosił nawet tytuł królewskiego sekretarza. On też otrzymał szlachectwo polskie. Ród Boymów doszedł do znacznej zamożności, był zaliczany do patrycjatu Lwowa i na początku XVII w. ufundował przy archikatedrze lwowskiej kaplicę nazwaną „Ogrójcową”. Był to niewątpliwy przejaw neofickiej gorliwości religijnej rodziny, gdyż Jerzy Boym dopiero w 1590 r. przeszedł na wiarę rzymskokatolicką. Atmosfera szczerej pobożności wpłynęła zarówno na wychowanie dzieci, jak i wnuków Jerzego Boyma, spośród których dwóch (Michał Piotr i jego brat Benedykt Paweł) zostało później powołanych do służby Panu i wstąpiło do Towarzystwa Jezusowego.
W 1629 r. siedemnastoletni Michał Piotr Boym wstąpił do jezuitów i został przyjęty do domu nowicjackiego przy kościele św. Szczepana i Macieja w Krakowie. Praktycznym przygotowaniem do pracy misyjnej w tym okresie było niesienie pomocy chorym w szpitalach i więźniom oraz katechizowanie dzieci. Po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych Michał udał się na kurs pedagogiczny do Sandomierza. Następnie przez trzy lata studiował w Kaliszu filozofię. Przez rok prowadził zajęcia w klasie gramatyki, a od 1638 r. był słuchaczem teologii w krakowskim kolegium przy kościele Świętych Piotra i Pawła.
W tym czasie Michał Boym podjął decyzję o wyjeździe na misje do Państwa Środka. O wielkiej determinacji świadczy fakt, że choć jego podania były odrzucane dziewięciokrotnie, nie zrezygnował. Ostatecznie zgoda na wyjazd podpisana przez prowincjała Marcina Hińczę została wydana 27 listopada 1641 r. Wyświęcony na kapłana w 1641 r. po odprawieniu trzeciej próby zakonnej w Jarosławiu, po otrzymaniu w Rzymie błogosławieństwa od papieża Urbana VIII polski misjonarz udał się do Lizbony i stamtąd 30 marca 1643 r. odpłynął do Makau.
Między Europą i Chinami
Początek podróży stanowiła Lizbona, najbardziej wysunięte na zachód miasto portowe Europy, ustanowione bramą do Dalekiego Wschodu odkąd odkryto drogę morską do Indii wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Michał Boym podczas pierwszego etapu swej żeglugi odwiedził Maderę, Wyspy Zielonego Przylądka oraz rejon ujścia rzeki Zambezi, by po kilku miesiącach dopłynąć do Mozambiku, gdzie był zmuszony przezimować. Dłuższy pobyt w tym kraju pozwolił mu na przeprowadzenie staranniejszych badań Czarnego Kontynentu. Sporządził opisy geograficzne, etnograficzne i gospodarcze, pojawiają się również dane botaniczne i zoologiczne, a także informacje z zakresu medycyny i farmacji. Po opuszczeniu Mozambiku polski jezuita przybył do Goa, które jednak stało się dla niego tylko krótkim przystankiem w drodze do Państwa Środka – kraju, który w opinii młodego misjonarza był spragniony ziarna ewangelizacji.
Przyjazd do Państwa Środka
Michał Boym przybył do Makau pod koniec 1644 r. Tam uczył się języka i prowadził wykłady w jednym z kolegiów. Dopiero w styczniu 1647 r. skierowano go do pracy w nowej placówce misyjnej w Tingan, w głębi wyspy Hajnan na południu Chin, gdzie przebywał do 1 listopada tego samego roku. Spędzony na Hajnanie czas poświęcił na bardzo intensywną działalność naukowo-badawczą. W 1648 r. wyprawił się do dawnej stolicy Chin – miasta Chang’an (współczesne Xi’an) w prowincji Singanfu (obecnie Shenxi), gdzie sporządził kopię słynnego napisu na „kamieniu z Singanfu”. Trasa podróży Boyma prowadziła przez prowincje Huguang, Henan i Shenxi. Obszar Chin był wówczas terenem nieustających walk pomiędzy miejscową dynastią Ming, przychylną jezuitom, a przybyłą z północy mandżurską dynastią Qing. Podczas gdy Michał przebywał w prowincji Shenxi, wojska wierne Mingom poniosły wiele porażek, i żeby powrócić do Tonkinu polski misjonarz musiał wybrać inną drogę – przez prowincje Sichuan i Yunnan. Trasa tych wędrówek znalazła później odbicie w jego pracach z zakresu botaniki, w których opisane zostały rośliny charakterystyczne dla tych właśnie prowincji. W 1645 r. znalazł się na dworze przyszłego cesarza Yongli, gdzie – głównie za sprawą swej wiedzy matematycznej – zyskał szybko zaufanie pretendenta do tronu oraz dostojników dworskich. Boym prowadził ożywioną i efektywną działalność ewangelizacyjną. Przybycie na dwór cesarski oznaczało dla niego włączenie się w skomplikowaną politykę, wykraczającą poza granice Państwa Środka.
Kontrowersje
Mimo wszystko Michał Boym zaangażował się w swą misję całym sercem i poświęcił się Chinom i sprawie Mingów z pełnym oddaniem aż do śmierci. Polscy autorzy, tacy jak Józef Krzyszkowski czy Edward Kajdański, widzieli w tym poświęceniu typowo polski rys charakteru, uwypuklany przez tak chętne manifestowanie przez Boyma własnej narodowości (podpisując swoje pisma dodawał zawsze dopisek: Polonus – Polak). Kajdański, podsumowując swoje rozważania o śmierci misjonarza, pisze, że narażał się [on] na niebezpieczeństwa i pokonywał trudy podróży po prostu dlatego, że był przekonany o słuszności sprawy, wierzył, że jego misja może przyczynić się do uwolnienia Chin od obcych najeźdźców. […] Umierał wierny „swemu cesarzowi”, gdy u boku Yongli pozostał już ostatni generał. Nie można wątpić, że działaniom tym przyświecał jeszcze jeden, być może dla Boyma daleko ważniejszy cel – wraz z gwiazdą Mingów miała zagasnąć szansa na uczynienie z Chin kraju katolickiego. Michał Boym, który pojechał do Chin właśnie po to, by głosić swoją wiarę, gotów był poświęcić temu celowi życie.
Niezależnie jednak od tego, czy uznamy Michała Boyma za niepoprawnego marzyciela, czy za męczennika za sprawę, niewątpliwie pozostaje on autorem – twórcą wielu dzieł podejmujących szerokie spektrum tematów. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się Flora Sinensis – dzieło przemyślane i skończone, które pod wieloma względami może być dla czytelnika bardzo zaskakujące.
Zastanawiają słowa Edwarda Kajdańskiego, który porównując misję jezuity z ekspedycją Marco Polo, zwraca uwagę, iż choć ranga obydwu przedsięwzięć była właściwie taka sama, to jednak pamięć potomnych okazała się dużo bardziej trwała i przychylna w stosunku do Marco Polo. Nie można nie przyznać mu racji, gdy pisze: Marco Polo nie splamił się napisaniem własnoręcznie kilku zdań, a mimo to historia uczyniła go nieśmiertelnym. Boym zużywał na pisanie każdą wolną chwilę i został przez wszystkich zapomniany.