Dzieje Kościoła na Bliskim Wschodzie wpisują się w dynamikę wydarzeń historycznych tego regionu. Jak wszystkie podmioty historii, Kościół wywierał i dalej wywiera wpływ na te wydarzenia. Z tej przyczyny z uwagą patrzymy na to, co przyniesie wizyta papieża Franciszka w tym rejonie permanentnych niepokojów i konfliktów społecznych, powstań i wojen.
Można powiedzieć, że patrzy na tę pielgrzymkę cały świat, bo od długiego już czasu właśnie ten bliskowschodni region przyciąga nieustannie jego uwagę, głównie z powodu ostrego antagonizmu izraelsko-arabskiego. Na ten konflikt nakłada się konflikt interesów wielkich mocarstw, którym zależy na posiadaniu jak największych wpływów w regionie niezwykle ważnym z ekonomicznego (złoża ropy naftowej i gazu) jak i społecznego (źródła trzech głównych monoteizmów świata) punktu widzenia.
Papież od pierwszego momentu, gdy tylko ogłosił zamiar odbycia tej pielgrzymki, wyjaśniał, że chodzi mu o wizytę mającą charakter ściśle religijny i duszpasterski. Dlatego właśnie w Jordanii będzie się modlić w Al Maghtas, czyli miejscu chrztu Jezusa w Jordanie, gdzie spotka się także z uchodźcami i młodzieżą niepełnosprawną. W Autonomii Palestyńskiej modlić się będzie w Betlejem – miejscu narodzin Chrystusa oraz zje obiad w gronie rodzin palestyńskich. W Izraelu, natomiast, modlić się będzie w Jerozolimie, w bazylice Grobu Pańskiego (Zmartwychwstania) i Wieczerniku, oraz spotka się ze zwierzchnikami muzułmanów, żydów i z katolickimi księżmi, którzy pracują w Ziemi Świętej.
Trudno o lepsze duchowe zaprogramowanie tej pielgrzymki, ale niezależnie od oficjalnie deklarowanych i osobiście żywionych przez papieża intencji, ta pielgrzymka nie może nie mieć reperkusji politycznych, czego wyrazem jest chociażby to, że w każdym z tych miejsc Franciszek spotka się z najwyższymi politycznymi władzami. W Jordanii z dzierżącym władzę królem Abdullahem, w Autonomii Palestyńskiej z prezydentem Mahmudem Abbasem, a w Izraelu z prezydentem Szimonem Peresem oraz premierem Benjaminem Netanyahu.
Chociaż papież występuje jako głowa Kościoła Katolickiego, to w jakiś sposób reprezentuje on wszystkich żyjących na Ziemi Świętej chrześcijan. Nie jest to jednak przejaw hegemonistycznych dążeń papieża, ale sytuacji, de facto, wynikającej z dzielenia przez chrześcijan na Bliskim Wschodzie wspólnego statusu mniejszości religijnej. Nie, nie zagraża to niczyjej tożsamości. Tym razem jest to jeszcze bardziej oczywiste, gdyż bezpośrednią przyczyną odwiedzin Jerozolimy przez papieża jest zaproszenie wystosowane przez patriarchę Konstantynopola, Bartłomieja I, by uczcić akt historycznego odblokowania drogi do pojednania obu Kościołów (katolickiego i prawosławnego) czyli spotkania papieża Pawła VI i patriarchy Atenagorasa I w 1964 roku, w czasie którego doszło do symbolicznego, braterskiego pocałunku obu Apostołów – „Piotra i Andrzeja”.
Temu symbolicznemu gestowi towarzyszył ważny akt prawny, znoszący anatemy, którymi wzajemnie obłożyły się te dwa Kościoły przed tysiącem lat. Był to ten moment w historii Kościoła, gdy została usankcjonowana wrogość pomiędzy oboma odłamami tego samego Kościoła Chrystusowego. Wrogość ta w ciągu tysiąca lat wyraziła się licznymi aktami brutalnych prześladowań i konfliktów.
Aspekt ekumeniczny tego spotkania będzie tym ważniejszy, że zupełnie niedawno wyrażone zostało pragnienie ujednolicenia terminu świąt Wielkanocy tak, by świat chrześcijański mógł je celebrować razem. Po raz pierwszy nie towarzyszyły temu sugestie, iż powinien zostać przyjęty termin katolicki, albo prawosławny jako ten lepszy. Pragnienie znalezienia w tym względzie jedności, bez stawiania uprzednio warunków, daje nową perspektywę ewentualnemu porozumieniu i być może dojdzie do tego, że data „znajdzie się sama” i będzie nią, na przykład, termin obchodzenia Paschy przez Żydów, dając przez to chrześcijańskiej Wielkanocy walor „namacalnej” historycznie wiarygodności.
Oczekiwania związane z tą pielgrzymką, jak to bywa z oczekiwaniami, grzeszą czasami „ekstremizmem” i, albo cechuje je zbyt daleko idąca nadzieja, albo lekceważenie, które wielokrotnie było już manifestowane poprzez, na przykład, ignorowanie przez media poważnego dyskursu z papieżem i zastępowanie go nic nieznaczącymi epizodami.
Zauważa się jednak dość powszechnie, że papież Franciszek, dzięki swojej osobowości, wypracował sobie szczególny status medialny. Z tego powodu oczekiwania wobec tej pielgrzymki są ogromne. Przecież zupełnie nie tak dawno temu zostaliśmy zaskoczeni nagłą inicjatywą Franciszka, czyli modlitwą o pokój w Syrii, która nie tylko objęła cały świat, ale też została podjęta przez przedstawicieli innych religii. Oczywiście, nie sposób empirycznie udowodnić, że bezpośrednio modlitwa ta przełożyła się na zablokowanie militarnej eskalacji tego konfliktu, ale fakt pozostaje faktem. Decyzja o podjęciu działań wojennych przez zachodnie mocarstwa została cofnięta bez formalnego jej odwołania.
Słowa modlitwy Jezusa w Wieczerniku: „ut unum sunt” (aby byli jedno) stanowią motto pielgrzymki papieskiej i odnoszą się do chyba najgorętszego pragnienie nie tylko Kościoła, ale całego Bliskiego Wschodu… Pytanie, czy wszyscy dojrzeliśmy do tej modlitwy i do tych pragnień. Jeśli nie, wówczas jej słowa stają się jeszcze bardziej aktualne.