Był taki czas, że jezuici o mało co nie nawrócili całego świata. Udział w tych zasługach mieli również Polacy, z których jednym z jaśniejących przykładów jest o. Wojciech Męciński, pochodzący z Osmolic (dzisiejsze województwo lubelskie) i żyjący w XVII wieku jezuita – męczennik w Japonii. Znajomość faktów z jego życia zawdzięczamy jego zapiskom i opracowaniu ich przez o. Kacpra Drużbickiego SJ. Z tych wspomnień i relacji wyłania się obraz człowieka niezwykłego, otoczonego szczególną opieką Matki Bożej.
Wojciech Męciński w młodym wieku ciężko zachorował. Gdy zdrowia nie przywracały środki medyczne, złożył śluby Matce Bożej Częstochowskiej, i odzyskał zdrowie. Będąc już w zakonie jezuitów, podejmował dziękczynne pielgrzymki na Jasną Górę.
W Lublinie, gdy Wojciech oddawał się czytaniom duchowym i modlitwom do Matki Bożej, zobaczył kiedyś w widzeniu Błogosławioną Dziewicę, która jakby podawała mu złote jabłko.
W Italii Wojciech doświadczył najcudowniejszego dobrodziejstwa uratowania mu życia przez Matkę Bożą. Gdy był w okolicach Wenecji Patawio, niedaleko od ujścia rzeki Dreptam do Morza Adriatyckiego, zdarzyło się, iż idąc w nocy, spadł z wysokiego brzegu do tejże rzeki. W kipieli zdążył tylko ślubować Matce Bożej, że jeżeli go ocali, on złoży wotum w postaci srebrnej tabliczki. Wojciech był w mroźnej wodzie (stało się to 14 grudnia 1619 r.), a ponadto prąd rzeczny ściągał go w kierunku otwartego morza. Wszakże ludziom udało się go wydobyć na wpółżywego, i wszyscy zgodnie stwierdzili, iż musiał to być cud, bowiem w miejscu o tak niedostępnych brzegach i przy takich warunkach atmosferycznych ratunek wydawał się niemożliwy.
W jakiś czas później Wojciech otrzymał polecenie udania się na misje. Pracował w różnych częściach świata, aż w końcu przyszedł czas na Japonię.
Dotarcie do Japonii nie było łatwe, bowiem wówczas można się tam było dostać tylko dzięki statkom prowadzonym przez protestanckich Holendrów. Na statku, którym płynęli ojcowie jezuici, protestanccy Holendrzy zaczęli rabować pasażerów. Wojciechowi zabrano obraz Matki Bożej, a gdy domagał się jego zwrotu u kapitana, tamten odmówił. Męciński zaczął się więc modlić na głos Pozdrowieniem anielskim, i natychmiast, po jednej modlitwie, Holender zwrócił mu obraz.
W końcu jezuici przedostali się do Japonii, aby tam głosić Dobrą Nowinę. Był to czas krytyczny dla tamtejszego chrześcijaństwa, bowiem właśnie trwały wielkie prześladowania zarządzone przez władze.
Co prawda zakonnicy przybyli na japońską ziemię w przebraniu, niemniej zostali rozpoznani jako obcokrajowcy i pojmani. Stanęli przed sądem, który skazał ich na surową karę. Ich męczeństwo nastąpiło w Nagasaki. Japończycy najpierw przez siedem miesięcy codziennie doświadczali skazanych tzw. karą wody, czyli skrępowanych pojono wodą aż do napełnienia, a następnie ściskano ich tak, aby cała woda z powrotem zwrócona została przez usta. Przymuszano zaś ich jednocześnie do wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej. Nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów. Wydano więc na nich wyrok śmierci, do którego wykonania przystąpiono 17 marca 1643 r. Jednakże nie bez dodatkowych złośliwości i poniżeń, które miały ośmieszać chrześcijan wobec miejscowych. Otóż jezuitom ogolono głowy oraz wymalowano ich na czerwono. Następnie zaś prowadzono skutych kajdanami i zakneblowanych, aby nie mogli dać żadnego świadectwa dla pobudzenia wiary u japońskich chrześcijan pozostających w ukryciu na tamtym terenie. Skoro doprowadzono ich na miejsce straceń, zostali powiązani po dwóch i powieszeni głowami w dół nad wykopanymi w ziemi i napełnionymi zgniłą i stęchłą wodą dołami. Później zaczęto podtapiać ich, opuszczając i zanurzając głowami w tę bagienną wodę aż do pasa, i trzymano w niej aż do prawie zupełnego utopienia lub upływu krwi z nosa i ust. Wówczas na chwilę unoszono skazańców ców dla zaczerpnięcia przez nich powietrza, aby następnie powtarzać całą torturę od nowa. To barbarzyństwo trwało przez kilka dni, aż ojcowie jezuici zaczęli po kolei umierać. Ojciec Męciński odszedł jako drugi 23 marca 1643 r. Nie był to jednak koniec barbarzyństwa, bowiem gdy już wszyscy ojcowie zmarli (co nastąpiło w dzień Zwiastowania NMP), ich ciała zostały wyciągnięte z owych dołów kaźni i rzucone na rynku miejskim, gdzie zaczęto je ciąć siekierami. Następnie złożono je w stos i podpalono. Zebrane prochy rozsypano na oceanie.
Choć oprawcom mogło się zdawać, że to koniec, nie tak jednak rzecz się miała. Bowiem ekonomia zbawienia różni się od ludzkich kalkulacji. Japonia przez owe ówczesne czyny popadła w separację, która doprowadziła ją do wielkiego i długotrwałego zacofania. Chrześcijaństwo zaś wraz z powrotem cywilizacji na tamtejszych terenach, zwłaszcza tych użyźnionych krwią męczeńską, zaczęło się odradzać.
Warto zatem pamiętać o wielkim synu polskiej ziemi, jednym z tych, którzy już w XVII wieku przybliżali świat do Chrystusa poprzez Maryję, i przypomnieć osobistą modlitwę ofiarowania się Matce Bożej, ułożoną przez o. Wojciecha Męcińskiego:
Najświętsza Dziewico Boża Rodzicielko Maryjo – ja (NN), mimo że z każdej strony niewolnik Twój, i najniegodniejszy, abym do liczby sług Twoich był przyjęty; ufny jednak pobożnością i dobrocią Twoją, i pobudzony pragnieniem Tobie służenia i podobania się, mocno postanawiam i przyrzekam, od tego czasu zawsze być Tobie posłusznym, i wiernie służącym; i abym od innych, dla sił moich skuteczniej był służący Tobie. I Ciebie wybieram dzisiaj na Orędowniczkę, Panią i Matkę, wobec Błogosławionych Aniołów Michała, Gabriela, i Rafała, i Anioła mego Stróża, i Świętych Joachima, Anny, i Józefa, Jana Baptysty, Piotra, Pawła i Jana Ewangelisty, i całej niebiańskiej Kurii. Od Ciebie zatem Matko najłagodniejsza poprzez krew Jezusa Chrystusa proszę pokornie, abyś mnie na sługę wiecznego przyjąć i do liczby Tobie poświęconych zapisać raczyła; i pomagała w działaniach moich, i łaskę dla mnie uzyskała, abym we wszystkich myślach, słowach i czynach tak się prowadził, iż nigdy Twoich i Syna Twego oczu nie obraził; i błagam, abyś pamiętająca była o mnie, i mnie nie opuściła w czasie mojej śmierci. O łaskawa, o święta, o słodka Dziewico Maryjo.