Ujawnianie prawdy nie stanowi prawa bezwarunkowego. Istnieją sytuacje, w których prawda winna być zatajona. Ich podstawą jest miłość bliźniego i sprawiedliwość. Cudzych tajemnic nie zdradzaj, by słuchający ciebie nie zganił i nie przylgnęła do ciebie niesława – poucza Księga Przysłów (Prz 25, 9-10).
W obrębie absolutnych tajemnic znajduje się sakrament pojednania. Żaden kapłan pod żadnym warunkiem nie może zdradzić grzechów usłyszanych w konfesjonale. Zakaz ten został obwarowany ekskomuniką, czyli wykluczeniem z funkcji i jakichkolwiek przywilejów kapłańskich (KPK, 1331 i 1388). Historia Kościoła pokazuje, że wielu świętych kapłanów zapłaciło za tajemnicę spowiedzi najwyższą cenę. Najbardziej znany jest czternastowieczny czeski męczennik, święty Jan Nepomucen. Gdy odmówił ujawnienia spowiedzi królowej Zofii jej mężowi, został poddany torturom, a następnie utopiony w Wełtawie. Tradycja podaje, że po otwarciu krypty katedry praskiej (1719 r.) okazało się, że w zachowanych szczątkach świętego jest nienaruszony język.
Istnieje tajemnica zawodowa, której podlegają szczególnie politycy, wojskowi, prawnicy, lekarze. Osoby te powinny zachować całkowitą dyskrecję, z wyjątkiem sytuacji, w których milczenie naruszałoby dobra innych i stało się powodem cierpienia i niesprawiedliwości. Tajemnica zawodowa ma chronić dobre imię konkretnych ludzi, dobro i bezpieczeństwo rodziny, społeczeństwa czy ojczyzny.
W przypadku tajemnicy zawodowej jej zachowanie wymaga niejednokrotnie rozeznania. Tak jest na przykład w sytuacji informowania pacjenta o stanie jego zdrowia i zbliżającej się śmierci. Jest wiele racji za i przeciw.
Wydaje się, że człowiekowi umierającemu powinno się wyjawiać prawdę, zwłaszcza gdy o nią prosi. Wśród wielu różnych racji najważniejszą jest teologiczna: czas potrzebny na świadome przygotowanie do spotkania z Bogiem w chwili śmierci. Ważniejszym problemem jest sposób informowania. Wymaga ono wielkiego taktu, roztropności, cierpliwości, a przede wszystkim empatii, a więc umiejętności wczuwania się w stan i psychikę chorego. Jacek Salij pisze: Zauważmy abstrakcyjność tego pytania: mówić umierającemu prawdę czy nie mówić? Przecież dialog człowieka z człowiekiem polega nie tylko na słowach. Ludzie rozmawiają ze sobą również wyrazem twarzy, tonem głosu, postawą, całym sobą. Na pewno nie wolno lekarzowi okłamywać chorego, bo to uwłacza godności pacjenta, ale sprzeniewierzeniem się prawdzie może być również zbyt wyraźna informacja. Bo prawdziwa sytuacja nie jest często aż tak wyraźna. Ona się dopiero dzieje, ma wiele różnych aspektów; niezwykle ważnym jej komponentem jest psychika chorego, jego nadzieja lub załamanie się. W realnej sytuacji człowieka umierającego w ogóle nie powinna się pojawić alternatywa: „męczyćgo komedią udawania czy też brutalnie przygnieść go prawdą”. Można i trzeba uszanować powagę sytuacji oraz godność człowieka rozstającego się z tym życiem, a zarazem budzić pokój i nadzieję. W ten sposób jeszcze raz wypadło nam stwierdzić, że człowiekowi umierającemu należy się prawdziwie ludzka obecność ze strony tych, którzy na jakiś czas pozostają jeszcze na tej ziemi.
Prócz tajemnic zawodowych istnieją sekrety międzyludzkie. Tajemnice rodzinne, przyjacielskie, koleżeńskie. Powierzanie sekretów i tajemnic osobistych jest wyrazem zaufania danej osobie. Niestety, nie każdy jest w tym względzie dojrzały i odpowiedzialny. Niektóre osoby nie są wręcz w stanie zatrzymać dla siebie żadnej tajemnicy. Wewnętrzny przymus skłania je, by ją obwieszczać wszystkim dookoła. Znam współbraci, którzy „nadają jak Wolna Europa”. O każdym powierzonym im sekrecie wiedzą natychmiast wszyscy dookoła (oczywiście w tajemnicy!).
Efektem braku dyskrecji są zaburzone relacje, nadwerężone zaufanie i bolesne zranienia. Wyjawianie powierzonych tajemnic osobistych jest grzechem przeciwko miłości bliźniego. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, w której zatajenie sekretu wiązałoby się z narażeniem życia, poważnym cierpieniem bądź szkodami duchowymi, moralnymi czy materialnymi osób trzecich.
Stanisław Biel SJ – „Miłość w dziesięciu słowach”
Książka zawiera pogłębione wyjaśnienie wszystkich dziesięciu przykazań oraz konkretne wskazówki, jak nimi żyć na co dzień. Przytacza najczęstsze sposoby ich przekraczania, czyli grzechy, z którymi się zmagamy. Jednocześnie niesie przestrogę przed złudnym mniemaniem, że przykazania to przeszkoda na drodze do szczęścia i wolności. Dzięki wyjaśnieniom z Katechizmu Kościoła Katolickiego, cytatom ludzi Kościoła oraz doświadczeniu autora książka prezentuje szerokie spojrzenie na dziesięć Bożych słów skierowanych do nas.
Ojciec Stanisław Biel pokazuje, że Dekalog to nie tylko zbiór przykazań, które trzeba zachowywać, ale przede wszystkim wyraz miłości Boga do człowieka. To w nich Bóg wskazał nam drogę do radości i prawdziwego szczęścia. Mimo to człowiek wielokrotnie nie potrafi lub nie chce tej Miłości przyjąć. Wówczas odwraca się od Boga.