Codziennie jesteśmy zasypywani tyloma słowami: pisanymi w gazetach, słyszanymi w radiu, na ulicy, w pracy i szkole. Ile słyszanych i czytanych słów odsłania prawdę o naszym życiu, jest pokrzepieniem czy światłem?
Raczej niewiele. Tym słowom często brakuje soli prawdy. Wiele wypowiedzi jest mętnych, i raczej chcą one nas zdezorientować, zamiast informować. Wiele zdań jest zwykłą manipulacją obliczoną na zysk, zwłaszcza w agresywnych reklamach.
Uważność na słowa
Ważne jest, byśmy podczas modlitwy zastanawiali się nad naszą mową, nad wypowiadanymi słowami. Jakie one są? Czy niosą z sobą życie, czy raczej śmierć; przebaczenie, czy nienawiść; pociechę, czy raczej odbierają innym nadzieję; dają radość, czy może rodzą smutek? Język jest jak ster, który choć niewielki, zmienia kierunek potężnego statku (por. Jk 3, 4). Jezus przypomina nam nieustannie, że z obfitości serca mówią usta (por. Łk 6, 45).
To w sercu człowieka rodzi się wszelki grzech. Od serca zaczynać trzeba trud nawrócenia. Gdy otwieramy serca na Słowo Boże, dokonuje się duchowe oczyszczenie. Pan Bóg daje nam nowe pragnienia i entuzjazm, aby je realizować.
Jakże wielka jest różnica między słowem ludzkim i Słowem Bożym, które krzepi, przywraca wszystkiemu sens, daje nadzieję.
Święty Paweł zachęca nas: Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym… Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni… (Ef 4, 31). Wcześniej Apostoł Narodów mówi: Napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wystawiając Pana w waszych sercach (Ef 4, 19). Tylko w ten sposób nasze wzajemne relacje z bliźnimi będą prostsze i piękniejsze; Słowo Boże demaskować będzie każdą naszą nieszczerą postawę wobec innych.
Rachunek sumienia
W świetle Bożego Słowa możemy zrobić rachunek sumienia. Pomyślmy o swoim sercu i języku. Co dla naszego serca jest najcenniejsze? Czy naprawdę słowa Ewangelii? Może dałeś się omamić pięknym słowom, ale mało prawdziwym, bo niezakorzenionym w Jezusie Chrystusie – Prawdzie, która wyzwala i nie przemija? Czy Jezus – Słowo Boga skierowane do każdego z nas – jest fundamentem, na którym budujemy swoją przyszłość, czy raczej stawiamy dom na piasku przemijającej mody i antywartości?
Jakimi słowami karmimy się na co dzień? Jakie treści czytamy? Co oglądamy? Z jakimi ludźmi przebywamy i na jakie tematy najczęściej z nimi rozmawiamy? Czy stać nas na to, by świadczyć o prawdzie Słowa, które stało się Ciałem, o Jezusie, naszym Zbawcy?
Mówmy do Pana: Panie Jezu, tyle razy doświadczyłem, jak wielką wagę mają słowa pociechy, zachęty, dodania drugiemu człowiekowi odwagi, zwłaszcza gdy byłem w trudnej sytuacji duchowego zagubienia, smutku czy choroby. Słowo może być dobre jak chleb. Może być jednak jak kamień, który uderza, rani, a nawet zabija resztki życia. Dlatego przepraszam Cię za słowa niepotrzebne, jałowe, słowa zazdrości, narzekania, buntu…”.
Poprośmy Maryję, byśmy jak Ona przyjmowali Słowa Pana i zachowywali je w swoim sercu. Niech za Jej wstawiennictwem nasze serca okażą się żyzną glebą, na której ziarno Słowa Bożego nie będzie zagłuszane przez zbytnie troski i niestałość.
Uczyń mnie, Panie, narzędziem Twojego pokoju,
bym tam, gdzie jest nienawiść – zakorzeniał miłość,
tam, gdzie obraza – wnosił przebaczenie,
tam, gdzie niezgoda – głosił pojednanie,
tam, gdzie błąd panuje, bym przynosił prawdę,
tam, gdzie jest wątpienie, żebym krzewił wiarę,
tam, gdzie jest rozpacz, bym budził nadzieję,
tam, gdzie są ciemności, bym zapalał światło,
a tam, gdzie smutek, żebym wnosił radość.Spraw, Panie, żebym nie o to zabiegał,
by mnie pocieszano, lecz żebym pocieszał,
nie szukał zrozumienia, lecz żebym rozumiał,
nie pragnął być kochany, ale żebym kochał.Albowiem siebie dając – coś się otrzymuje,
siebie zapomniawszy – można znaleźć siebie,
innym wybaczając – doznam przebaczenia,
a umierając – zmartwychwstaję wiecznie.