Bóg wielokrotnie posyłał proroków do Narodu Wybranego. Wzywali oni do powrotu do Pana, zmiany postawy, głębszego, wypływającego z serca nawrócenia.
Często ich misja odbywała się w samotności i odrzuceniu, a nierzadko kończyła się śmiercią. Dla uspokojenia sumienia przewodnicy narodu budowali zabitym prorokom pomniki. Za każdym razem mogło się wydawać, że naród i przywódcy zdobyli mądrość, którą zastosują następnym razem. Jednak tak się nie działo. Historia z jednej strony opisuje niekończące się próby podejmowane przez Boga, a z drugiej odrzucanie, zwracanie się w stronę fałszywych proroków, obcych bóstw i kultów. W procesie tym odkrywamy jednak niesamowity obraz Boga, który na coraz większą niegodziwość ludzką odpowiada niezłomną postawą miłosierdzia.
Apostoł Paweł w Liście do Hebrajczyków (1, 1) pisze: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Wysłanie Jezusa stanowi ostatnią próbę Boga. Pozostał Mu tylko Syn, lub unicestwienie stworzenia, które wcale nie musi się dokonać przez zesłanie jakiegoś kataklizmu, ale przez pozostawienie człowieka samemu sobie (wojny, nienawiść, zazdrość, partykularne interesy itp.). Bóg „wyczerpał” wszystkie zasoby jako Stwórca. Jezus jest wszystkim, co Ojciec „posiada”. Najcenniejszą Osobą. Bóg staje się ubogi i bezradny, bo dał wszystko, oddał się w ręce człowieka. Największy skarb, jaki posiadał, oddał w nasze ręce. Doświadczył, że wielokrotnie nie uszanowaliśmy Jego darów, ale pomimo to, a może właśnie dlatego, podejmuje ryzyko i oddaje się w nasze ręce, abyśmy uwierzyli, że jesteśmy Jego synami.
Odrzucenie Syna, a co za tym idzie, miłości Ojca, powoduje skargę Boga o przywłaszczenie sobie plonów. O to, że człowiek czyni się panem świata, jego stwórcą, właścicielem „winnicy”. Jednak miłość Boża pozostaje wierna. Nie jesteś już niewolnikiem, dzierżawcą, ale synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.