Prawdziwe rozeznanie duchowe odwołuje się zawsze do realiów tego, co się aktualnie dzieje i co nas życiowo obchodzi. Może to być na przykład Piotrowe: wypłynąć czy nie wypłynąć na głębie, żeby tam zarzucić sieci, pomimo przekonania, że to nie ma sensu, bo fiaskiem skończyły się wszystkie wysiłki łowienia ryb czynione w czasie na to odpowiednim. Jaki sens ma zatem podejmowanie usiłowań z góry skazanych na klęskę?
Najwłaściwsze rozwiązanie teraz byłoby takie, aby udać się spokojnie do domu i odpocząć trochę. Piotr zgodził się jednak usłużyć mistrzowi z Nazaretu, gdy ten poprosił go, aby odpłynął nieco od brzegu, by móc z łodzi przemawiać do tłumu. Kiedy zaś skończył nauczać, zwrócił sie do niego ponownie, aby wypłynął na głębię i tam zarzucił sieci. Propozycja ta dotyczyła akurat sprawy, którą Piotr znał doskonale. Wiedział z doświadczenia, że połów w tym momencie to pomysł całkowicie chybiony, ale był jeszcze pod wrażeniem słów mistrza i choć wydawało się to nie mieć sensu powiedział: „Na twoje słowa zarzucę sieci”.
Połów okazał się nad wyraz obfity. Dwie łodzie zostały napełnione rybami aż po same krawędzie. Słowo Boże nie tylko okazało się skuteczne, ale daleko głębsze aniżeli myśli i oczekiwania Piotra. Nie tylko został przyjęty, mimo swojej grzeszności, przez Chrystusa, ale jeszcze ustanowiony został Jego apostołem.
Kościół nieustannie staje przed tego rodzaju problemami i musi je rozstrzygać: posłuchać Bożego Słowa, czy pójść za swoim przekonaniem, z tym, że nawet gdy wybierze to pierwsze rozwiązanie, to niekoniecznie będzie się wiedzieć, który konkretnie wybór jest po myśli Boga, a który wydaje się tylko, że nim jest, bo w rzeczywistości to my go ubraliśmy w Boski autorytet. Niezbędne jest zatem rozeznanie duchów, bowiem może się zdarzyć, że człowiek zmaga się z nocą, z trudem, niewyspaniem, starając się jak najwięcej ryb złowić, a tu ranek nadchodzi i w łodzi ryb nie ma. Nie pozostaje wtedy nic innego jak dobić do brzegu, łódkę przycumować, oczyścić sieć z wodorostów i z pustymi rękoma wracać do domu. Może się jednak również zdarzyć, że na brzegu czeka jakaś wycieczka, która koniecznie chce udać się na spacer po jeziorze łódką. Jej kierownik zapewnia, że dobrze zapłacą i jeszcze sporo dorzucą, jeżeli pozwoli się im zarzucić sieci i robić zdjęcia jak będą je wyciągać. Podbija stawkę jeszcze wyżej, jeżeli Piotr założy czapkę kapitańską, którą ze sobą przynieśli i będą się mogli z nim fotografować… Zgodzić się na spacer czy nie? A co do programu, czy przyjąć go w całości czy w czymś go okroić i dlaczego?
No właśnie, istotne jest, aby wiedzieć na czym się stoi i o co życiowo nam rzeczywiście chodzi, czy o sanktuarium czy o muzeum kultury chrześcijańskiej. Czy tyłem siedzieć do cudownego obrazu i Najświętszego Sakramentu, gdy grają organy i w nie się wpatrywać, czy być zwróconym ku ołtarzowi, licząc, że muzyce nie zaszkodzi czczona w tym sanktuarium Święta Panienka, a może nawet muzyka pomoże dostrzec słuchaczom coś głębszego aniżeli ruszające się trąbki i kiwające głowami drewniane aniołki, jak to się stało z Piotrem, który przypadł Panu Jezusowi do nóg, wyznając wobec Jego świętości swoją grzeszność.
Ale czy potem słuchacze sypną pieniędzmi tak hojnie? Zdaje się, że to jest prawdziwy dylemat… I nie ma co po faryzejsku go pomniejszać albo udawać, że go w ogóle nie ma. Poza tym, bynajmniej i wbrew pozorom nie chodzi tutaj o jakąś jedną jedynie placówkę, ale o wszystkie nasze placówki i w ogóle o Kościół. Oczywiście, chodzi też o każdego z nas z osobna.
O. Zygmunt Kwiatkowski SJ/ („Komunikaty”, 9 2014)/ RED.