Wymarłe cywilizacje są pasją nie tylko archeologów. Tysiące ludzi podróżuje po świecie, by zobaczyć pustynię Nazca, piramidy Majów, Machu Picchu Inków; a jeśli już zostają w fotelu, to z zaciekawieniem oglądają film Apocalypto Gibsona.
Ciekawi jesteśmy rzeczywistości, która przestała istnieć. Wydaje się nam, że jesteśmy neutralnym obserwatorem innych światów. Przemijalność nas nie dotyczy. Nasza cywilizacja będzie rozwijała się w nieskończoność, coraz mniej zależna od cyklów przyrody. Mieszkańcom zamożnego świata zachodniego postęp w wielu dziedzinach życia daje złudzenie odrywania się od praw natury, a jakby przy okazji, od prawa Bożego.
Długie oczekiwanie osłabia czujność. Codzienność przysłania to, co nie mieści się w granicach horyzontu tygodni, miesięcy czy kilku lat. Wieczność? Przypominamy sobie o niej w obliczu śmierci kogoś dla nas ważnego. Powtórne przyjście Pana? To domena wiary. Można czasem o tym nie pamiętać, nie myśleć. Tyle przecież jest do zrobienia. Czasie, leć, tamten czas jeszcze daleko! – woła wielu za Hofmannsthalem.
Przyjście Pana w najmniej oczekiwanym momencie niepokoi szczególnie tych, którzy chcą mieć pod kontrolą wszystko lub prawie wszystko, co ich dotyczy. Trudno zrezygnować z władzy nad rzeczywistością, a przecież i tak jest ona pozorna. Niespodziewane wydarzenia odbierają pokój zbudowany na sobie.
Czuwanie nie jest tylko czekaniem. Zawiera w sobie gotowość na to, co ma przyjść i się wypełnić. Czy jestem gotowy na podsumowanie mojego życia? Czy raczej wciąż mam wiele spraw do dokończenia?
Czuwanie jest znakiem uznania Boga za Pana mojego życia, który ma nad nim władzę. Jest podporządkowaniem wszystkiego tej nadrzędnej więzi. Czuwanie zakłada zaufanie do Tego, Który Ma Przyjść.