– O, ksiądz biskup – powiedział Marek do Artura na widok zatrzymującego się samochodu, trzymając w ręku kartkę, na której widniał napis: Miejsce Piastowe. – Szukaliśmy Chrystusa, a znaleźliśmy Pasterza Kościoła – rzucił ów nowicjusz na odchodne.
Było to kilkadziesiąt minut później i tyleż kilometrów dalej, gdy żegnali się już z księdzem biskupem, który zabrał ich na stopa. Nasi germaniści bowiem – czyli ww. Marek i Artur, którzy jako jedyni w nowicjacie uczą się języka niemieckiego – mieli swój Emaus. I stopem udali się na poszukiwanie Zmartwychwstałego – przede wszystkim w drugim człowieku. A jedną z osób, które w tym czasie spotkali, był właśnie ksiądz biskup Adam Szal.
Nowicjusze za swojej cel podróży obrali pogranicze polsko-słowackie. I dość szybko udało im się tam dotrzeć. A na miejscu ucięli sobie pogawędkę z napotkaną Słowaczką, absolwentką greckokatolickiego fakultetu na Uniwersytecie w Preszowie, która miała okazję studiować z tamtejszymi klerykami – Dziewczyna była pełna podziwu, że zdecydowaliśmy się na taką formę podróżowania. Stwierdziła, że: nasi klerycy tacy nie są – opowiada ze zdumieniem Marek.
Także pozostali nowicjusze w tym dniu wyruszyli na poszukiwanie Zmartwychwstałego. Piotrek i Arczi również doświadczyli życzliwości ze strony kierowców, bowiem obrali sobie podobny sposób przemieszczania się. – W jedną stronę zabrał nas transporter wiozący nowo narodzone kurczęta, zaś w drugą piaskarka – wspomina z uśmiechem Piotrek, dla którego jazda stopem była nowym doświadczeniem. A udało im się dotrzeć nad Solinę, gdzie nad brzegiem zalewu, jak na prawdziwych jezuitów przystało, oddali się medytacji ignacjańskiej.
Z kolei Sebastian z Wojtkiem Leśniakiem wybrali się na rowerach do Sanoka, odwiedzając w drodze powrotnej pensjonariusza Domu Pomocy Społecznej w Brzozowie, którego ten pierwszy poznał na próbie szpitalnej. Natomiast Mateusz i Łukasz pojechali do Nowego Sącza. Jednak ta dwójka skorzystała z bardziej utartego sposobu podróżowania – udała się tam autobusem. – Na przystanku w Gorlicach poznaliśmy byłego funkcjonariusza Straży Granicznej, a obecnie dyskotekowego bramkarza – wspomina Łukasz. I dodaje z uśmiechem: – Zapraszał nas na imprezę, ale nie skorzystaliśmy.
Arkowi i Wojtkowi Sobczukowi wypadł tego dnia wyjazd po ojca Magistra na Śląsk.
Emaus jest stałą pozycją w nowicjackim harmonogramie. Zazwyczaj przypada na pierwszą środę po Wielkiejnocy, kiedy to w Kościele czyta się Ewangelię św. Łukasza o uczniach idących do Emaus (Łk 24). Wyrusza się rano, po dwóch, zgodnie z biblijnym przekazem, a wraca wieczorem. – Pomysły nowicjuszy na przestrzeni ostatnich lat były bardzo różne. Kiedyś chłopaki zdecydowali się przejść 12 kilometrów, czyli mniej więcej tyle, ile było z Jerozolimy do Emaus – reasumuje ojciec Magister.
W tym roku Emaus wypadł kilka dni później ze względu na kurs dykcji pierwszaków.
nov. Artur Patalong SJ