Jezus zaraz po rozmnożeniu chleba i odkryciu, że tłum chce obwołać Go królem, przeprawia się wraz z Apostołami na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego. W synagodze w Kafarnaum mówi o bardzo istotnej kwestii związanej z Jego Bóstwem i realną obecnością w Eucharystii.
Cud rozmnożenia chleba wywołuje w zgromadzonych dwie postawy: jedni koncentrują się na spektakularności znaku i żądają kolejnego, drudzy dostrzegają w nim sposób rozwiązania problemów egzystencjalnych – głodu na świecie. Jezus demaskuje obie te postawy i wskazuje prawdziwy cel swego przyjścia.
Oczywiście Pan nie odrzuca, nie bagatelizuje problemu związanego z codzienną egzystencją człowieka. Zawsze pochyla się nad potrzebami spotykanych ludzi, ale nie chce, aby cała Jego misja była sprowadzona do działalności społecznej, charytatywnej. W rozmowie z Jezusem widać, jak bardzo trudno ludziom oderwać się od „chleba powszedniego”. Odwołują się do wyjścia z Egiptu: Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, oczekując od Nauczyciela podobnego działania. Nawet po tylu wiekach koncentrują się na znaku, a nie docierają do jego sedna. Codziennie zbierana manna na pustyni miała przecież tworzyć postawę zaufania do Boga i Jego dobroci.
Fragment tej Ewangelii odkrywa w nas inny głód i inne pragnienie, któremu należy przyznać właściwe miejsce. Czasami jesteśmy wypełnieni tak wieloma rzeczami, sprawami, troskami, problemami, że nie odczuwamy podstawowego pragnienia i głodu. Często doświadczając go, próbujemy zaspokoić go innym „pokarmem”. Okazuje się jednak, że ciągle pozostajemy nienasyceni, dopóki nie otworzymy się na prawdziwy pokarm, który daje nam Ojciec, a jest nim Jezus Chrystus, żywy i prawdziwy Bóg ukryty w Eucharystii.