W roku 1916 za zgodą papieża episkopat kubański ogłosił Maryję del Cobre patronką całej Kuby, bo do tej pory uchodziła za protektorkę ludzi ciężkiej i niebezpiecznej pracy. Postanowiono wznieść dla Niej nowy kościół. Stanął on w latach 20. ubiegłego wieku.
Dzień był gorący i bezwietrzny, woda w morzu turkusowa, jak zawsze na Karaibach. Trzech młodzieńców, dwóch białych i jeden czarnoskóry, odbili od brzegu i wypuścili się na połów. I oto nagle zerwała się gwałtowna wichura, w mgnieniu oka fale spiętrzyły się na wysokość kilku metrów. Młodzi rybacy rozpaczliwie próbowali dobić do odległego już brzegu. Daremnie. Będąc w niebezpieczeństwie życia, zmagając się z morską kipielą, ujrzeli pływający tuż przy burcie tajemniczy przedmiot. Kiedy wydobyli go na pokład, okazało się, że była to niewielka figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem. Tuląc się do niej, niefortunni rybacy prosili o cud ocalenia. I ten się zdarzył. Nim sztorm się rozpętał na dobre, szczęśliwe dopłynęli do brzegu na kruchej łodzi bez pokładu.
Zdarzyło się to w pierwszych latach XVII w. na południowym wybrzeżu Kuby, kilkanaście kilometrów na zachód od najstarszego na wyspie miasta, oddanego w opiekę św. Jakubowi Apostołowi, patronowi Hiszpanii i patronowi hiszpańskich konkwistadorów, żołnierzy i odkrywców – Santiago de Cuba. I tak to zdarzenie zostało utrwalone w pamięci miejscowego ludu; weszło także do malarstwa. Niezliczone obrazy, stare i nowe, przedstawiają w ten sam sposób cud ocalenia młodych rybaków i początki kultu Matki Bożej Miłosierdzia – Virgen de la Caridad – z czasem z dodanym przydomkiem del Cobre. Bo właśnie figurka trafiła do pobliskiego obozowiska górników miedzi, którzy osiedlili się w sąsiednich górach Sierra Maestra i wydobywali stamtąd cenną rudę, wytapiali z niej metal i nim handlowali. Z biegiem czasu obozowisko urosło do rozmiarów niewielkiego miasteczka, nazwanego El Cobre właśnie od miedzi. Tym samym przydomkiem zaczęto nazywać samą figurkę Matki Bożej Miłosierdzia. Wystawiono dla niej najpierw kaplicę, a potem niewielki kościółek, kiedy po wyspie rozniosła się wieść o dokonujących się w El Cobre cudach. I tak kult ten trwał przez kolejne wieki.
W roku 1916 za zgodą papieża episkopat kubański ogłosił Maryję del Cobre patronką całej Kuby, bo do tej pory uchodziła za protektorkę ludzi ciężkiej i niebezpiecznej pracy. Postanowiono wznieść dla Niej nowy kościół. Stanął on w latach 20. ubiegłego wieku. Jest to kościół o oryginalnej architekturze, niemającej w żadnej innej podobieństwa, stanowi jakby syntezę różnych wątków budowlanych – tradycji miejscowej w połączeniu z włoskimi wpływami. Widać to w kształcie kopuły na środkowej wieży, będącej jakby miniaturką sławnej kopuły z florenckiej katedry Santa Maria del Fiore, a także w rozecie nad głównym portalem. Kościół ma trzy nawy, w zakończeniach których znajdują się ołtarze. W środkowej nawie, dwukrotnie szerszej od bocznych ustawiono najbardziej monumentalny ołtarz z figurką Matki Bożej w przeszklonej niszy, bardzo wysoko ponad tabernakulum z krzyżem, na poziomie podokiennego gzymsu, okna – wypełnione witrażami – biegną prawie pod samym sklepieniem.
Zwyczajem latynoamerykańskim figurka odziana jest w stożkową, kloszową, rozszerzającą się u stóp dalmatykę, skrojoną ze złoconej ciężkiej tkaniny, bogato wyszywanej i ozdobionej drogimi kamieniami. Głowę Maryi główkę Dzieciątka, które spoczywa na Jej lewym ramieniu, ozdabiają szczerozłote korony poświęcone przez Jana Pawła II, a wokół nich błyszczy wspaniała aureola promieniująca złotem, srebrem i szlachetnymi kamieniami, wykonana na podobieństwo aureoli figurki Matki Bożej z Saragossy w Hiszpanii.
Skąd się mogła wziąć w morzu znaleziona przez rybaków figurka? Tego nie wiemy. Można sobie tylko wyobrazić, że przybywający do zamorskich dominiów Hiszpanie – a pierwszym ich postojem była Kuba – zabierali z sobą z ojczyzny przedmioty najcenniejsze, przede wszystkim te o znaczeniu religijnym, bo przecież wybierali się w nieznane, często bez możliwości powrotu, więc potrzebowali opieki swoich patronów. Tak na przykład postąpił Hernán Cortés, który przywiózł z sobą na Kubę figurkę Matki Bożej i był do niej tak mocno przywiązany, iż towarzyszyła mu ona przez cały okres konkwisty Meksyku – to sławna La Conquistadora, przechowywana do dziś u franciszkanów w mieście Puebla. Niejeden okręt poszedł z Hiszpanami na dno, mogła z katastrofy wyjść cało wystrugana w drewnie lekka figurka. Tak czy inaczej lud kubański pielgrzymował i pielgrzymuje do swojej Patronki, a niektórzy z nich, ci bardziej pobożni, na kolanach pokonują stopnie schodów prowadzące do kościoła wzniesionego na lekkim pagórku z cudowną panoramą na pokryte tropikalną roślinnością zielone góry Sierra Maestra.
Czy patronka Kuby, Nuestra Senora de la Caridad del Cobre, przywróci wiarę ludowi kubańskiemu, tak mocno zachwianą przez dziesięciolecia ateistycznej indoktrynacji komunistycznych rządów najpierw Fidela Castro, a obecnie i jego brata Raula? Według statystyk społeczeństwo kubańskie w połowie ciągle deklaruje się jako katolickie, pozostali to niewierzący, ateiści, obojętni i chwiejni. Święty Jan Paweł II wiązał z Kubą wielkie nadzieje, dlatego odwiedził wyspę w styczniu 1998 r. Wybiera się na Kubę i papież Franciszek, z którym w Watykanie rozmawiał w tym roku na audiencji Raul Castro, napomykając coś o własnym powrocie do katolicyzmu. Przed dwoma laty poszukiwałem w Hawanie katolickiego kościoła, i taki znalazłem z dala od śródmieścia, w historycznej starówce tego pięknego i pełnego zabytków miasta, ale potwornie zaniedbanego. Wszystkie kościoły pozostawały zamknięte, nawet katedra, którą otwierają na krótko przed wieczorną liturgią.
Niewielka miejscowość El Cobre leży w sąsiedztwie prawie półmilionowego dziś Santiago de Cuba, pierwszej kubańskiej stolicy, założonej już w roku 1515, mającej arcybiskupa od 1528 r. W mieście zachowało się wiele zabytków kolonialnych, są historyczne kościoły, dotrwał w nienaruszonym stanie ponury pałac pierwszego gubernatora Kuby, konkwistadora Diego de Velázqueza. Należy mieć nadzieję, że stopniowe otwieranie się Kuby na świat poluzuje ateistyczną indoktrynację.
Z drugiej strony istnieje niebezpieczeństwo, że zniesienie amerykańskiego embarga i zalew wyspy przez ciekawych pokomunistycznej egzotyki turystów z USA, sprawi, iż Kuba może popaść w wir konsumpcjonizmu i materializmu, co jest jakąś prawidłowością w przypadku ludzi żyjących za żelazną kurtyną bez dostępu do nowoczesnych dóbr. Należy przygotować w Polsce mocną ekipę misjonarzy, gotowych natychmiast wyruszyć na Kubę, bo ta lada dzień się otworzy. I do dzieła, wszak z Kuby, gdzie zatrzymywali się pierwsi misjonarze franciszkańscy, dominikańscy i augustiańscy, rozprzestrzeniało się chrześcijaństwo na oba kontynenty Ameryki.