Jezus życzył sobie, aby ci, którzy należą do Niego, odznaczali się otwartością serca i przyjmowali między siebie każdego, kto łączy z Jego imieniem swój bój ze złem. Będąc Jego wyznawcami, nie możemy być zazdrośni, widząc sukcesy innych w czynieniu dobra! Nie jest niebezpieczny ten, kto wypędza diabła w imię Jezusa, bo każde zwycięstwo nad złem i Szatanem jest także Jezusowym zwycięstwem.
Ewangelia ostrzega przed zgorszeniem małych, którzy wierzą. Słowa wypowiedziane przez Jezusa są surowe, bowiem każde zgorszenie niszczy wiarę w sercu drugiego człowieka. Ale Pan mówi także o zgorszeniu, które rodzi się w nas i nie jest wywołane przez drugich, o ręce, nodze i oku jako sprawcach zgorszenia i powodach grzechu. Jezus pragnie nam uświadomić możliwość naszego upadku i łatwość wciągnięcia bliźniego do grzechu.
Trzeba uwalniać się od wszystkiego, co mogłoby stanowić przeszkodę w zjednoczeniu z Bogiem. A przeszkodą może być za każdym razem coś innego. Siła Jezusowych słów, a nawet ich twardość i niezrozumiałość musi nas poruszać! Powinniśmy ciągle „odcinać” swój egoizm, miłość własną i zawsze coś poświęcić, aby wzrastać duchowo. Czy wiem, co jest moją słabością, którą powinienem odciąć?
Każdy z nas w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za szczęście lub nieszczęście swoje i bliźnich, za zbawienie lub potępienie.
Pomyślmy, czy nie jesteśmy zazdrośni i czy nie gorszymy innych. Czy nie stajemy się powodem grzechu dla bliźniego, gdy go do grzechu namawiamy, współdziałamy w złym, chwalimy cudze grzechy, przyzwalamy na nie i milczymy wobec nich? Nie grzeszmy, nie gorszmy innych, bądźmy dobrzy w imię Chrystusa.