Zadane przez faryzeuszy pytanie jest podstępne, jedynym jego celem jest wystawienie Jezusa na próbę, a nie poszukiwanie prawdy. Chodzi o postawienie Jezusa w takiej sytuacji, by musiał opowiedzieć się po stronie jednej ze szkół rabinistycznych.
Pan jednak nie chce stać się zakładnikiem jednej ze szkół, ale pragnie odwołać się do tego, co daje życie: do pragnień, marzeń, poczucia szczęścia, spełnienia, które Bóg wlał w serce człowieka, a które zawsze jest związane ze stosunkiem do Boga, człowieka i samego siebie. Jezus nie uchyla się od odpowiedzi na pytanie Czy wolno mężowi oddalić żonę?, ale nawiązuje do sedna problemu. W Jego odpowiedzi nie chodzi o warunki rozstania, rozwodu, ale o to, co zrobić, aby do takiej sytuacji nie doszło.
Żyjemy w świecie, w którym otaczają nas rzeczy jednorazowego użytku. Gdy się zepsują i próbujemy je naprawić, często okazuje się to niemożliwe albo kosztowne, więc je wyrzucamy i kupujemy nowe. Oczywiście, piszę o rzeczach, ale być może rośnie w nas przekonanie, że tę zasadę można również zastosować do otaczających nas ludzi. Zasadę: użyj i wyrzuć – bo nie trzeba o to dbać, bo tanio było kupione, bo nowe ładniej wygląda… Wydaje się, że w wielu obszarach naszego życia rodzinnego, małżeńskiego, osobistego potrzebujemy się uczyć – najpierw świadomości, że wartość rodzi się w czasie, że cenniejsze, bardziej wartościowe, mające więcej „ducha” są rzeczy, które „przeszły z nami jakąś drogę”, im trudniejszą, tym bardziej jesteśmy z nimi związani. Potrzebujemy uczyć się tej zasady w stosunku do ludzi, szczególnie tych, którzy są nam bliscy. Życie, wydarzenia, wspólnie przeżyte chwile powodują pozytywne doświadczenia, ale też pozostawiają rany. Potrzebujemy uczyć się sztuki naprawiania, i to naprawiania natychmiast, aby błysk kolejnej „rzeczy jednorazowej” nie uwiódł nas swoim blaskiem „piękna”. W procesie naprawiania kryzysów małżeństwo, relacje nie niszczeją, ale się wzmacniają.