W Encyklopedii Zygmunta Glogera, sporządzonej w całości przez tegoż wybitnego historyka i folklorystę, pod hasłem „ziemniaki” przeczytać można nie tylko definicję tej jakże szacownej bulwy, ale również ostrzeżenie przed „mitręgą w skrobaniu”. Jak bardzo uprzykrzona musi to być czynność skoro przestrogi przed nią spotykamy w naszej literaturze!
Nadmienić należy, że w nowicjacie mitręgę ową poznajemy nie tylko z dzieła wymienionego archeologa i krajoznawcy, ale także poprzez organoleptyczne spotkanie z tym popularnym warzywem. Zanim jednak kartofel trafi na stół, należy wydobyć go z ziemi, a od tego jesteśmy my i … straszliwa Kartoffelmaschine.
Jak napisali nasi szacowni poprzednicy na drogach powołania, tak też się stało. Rok później Kartofel wrócił i domaga się wykopania. Próżny to trud i dzieło syzyfowych rąk… Ile byś razy, szanowny czytelniku, nie przemierzył pola, ile razy nie przejechałaby przez nie kartoflana maszyna, zawsze znajdzie się jakiś ziemniak, którego przeoczyłeś! Kartofel bowiem jest warzywem upartym i bardzo złośliwym. Ciało tuczy, a ducha osłabia. Rośnie bowiem przy powierzchni i jako wielce powierzchowny, nie sprzyja pogłębionej refleksji i jest formacyjnie nieprzydatny. Poza jednym wyjątkiem.
Kartofel, jako jedyne w świecie warzywo, uczy pokory. Aby dobyć go z ziemi trzeba się bowiem schylić, a uniżenie to sprzyja kształtowaniu postawy służby i posłuszeństwa. Kartofel zgina kark, ale prostuje ducha. Wobec takiej refleksji bezsilni, ujęliśmy w nasze dłonie koszyki, zasiedli w Transporterze zwanym Czerwoną Strzałą lub Cegłą i wyruszyliśmy na pole. Kartoflu, do zobaczenia za rok!
Źródło: Blog nowicjatu jezuitów w Starej Wsi