Święty Łukasz ewangelista ze szczegółami opisuje osoby, które w ówczesnym czasie sprawowały władzę na różnych szczeblach władzy państwowej i religijnej.
Można odnieść wrażenie, że ich pozycja i siła nadają sens i wartość wydarzeniom i historii narodów i świata. Jednak to nie do nich zwraca się Bóg. Centrum bowiem nie jest w Rzymie, gdzie rządzi Tyberiusz, ani w pałacu namiestnika Judei Piłata, ale znajduje się na pustyni, gdzie przebywa Jan Chrzciciel. I to właśnie do niego zostaje skierowane Słowo Boże. W tym opisie możemy dostrzec różną logikę Bożą i ludzką. Przychodzący Bóg nie dostosowuje się do naszego porządku (władców i ich zarządzeń), do naszych spraw, ale wzywa do przyjęcia Jego drogi i Jego planu. To dopasowanie odbywa się w procesie wyrównywania drogi, zasypywania dolin i prostowania ścieżek. Słowo kierowane przez Jana wzywa do nawrócenia, do przemiany serca, mentalności i sposobu działania. Przedstawiany obraz korygowania topografii terenu pokazuje, że nie chodzi o kosmetyczne poprawki, ale o głęboką, fundamentalną zmianę, która będzie dotykała korzeni naszego myślenia i działania.
Przeżył to św. Ignacy z Loyoli, gdy najpierw znajdując się w „centrum świata” królów, dworów i rycerzy, starał się zasłużyć królowi ziemskiemu przez podejmowanie walki w jego imieniu. Po tragicznym wydarzeniu podczas obrony Pampeluny, gdy kula armatnia uszkodziła mu nogę, odkrył, że jest inny Król, bliski i potężny, władczy i kochający. To swoje doświadczenie opisał w wezwaniu króla doczesnego jako pomocne do kontemplowania życia Króla Wiecznego i zamieścił w Ćwiczeniach duchownych: Wolą moją jest podbić świat cały i wszystkich nieprzyjaciół i tak wejść do chwały Ojca mego. Przeto ten, co zechciałby pójść za mną, powinien ze mną się trudzić, aby idąc za mną w cierpieniu, szedł też za mną i w chwale (94). Po tym doświadczeniu Ignacy nie chciał już służyć innemu królowi, tylko Jezusowi i dla Niego się zasłużyć.
Fotografia National Library of Ireland on The Commons / Foter.com