Jan Chrzciciel poprzedza przyjście Chrystusa, głosząc chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów. Jego posługa polega na odsłanianiu zła w różnych jego konkretnych przejawach.
Zło może przejawiać się jako brak solidarności z potrzebującymi, nieuczciwość w pracy czy jako używanie przemocy, wykorzystując swą siłę i pozycję. Każda grupa społeczna ma swoje grzechy i każdy człowiek ma swoje grzechy. Prawdziwe życie duchowe zaczyna się od stanięcia w prawdzie. Kiedy człowiek nie przyznaje się do swoich grzechów, kiedy się nadmiernie usprawiedliwia, porównuje z innymi, gorszymi od niego, wtedy zamyka swoje serce na Boga, który pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. To właśnie pycha nie pozwala nam zobaczyć wewnętrznego brudu i pcha człowieka na drogi samowystarczalności. Co mnie mógłby powiedzieć Jan Chrzciciel, gdybym się udał nad Jordan?
Jan Chrzciciel przygotowuje drogę dla Chrystusa w ludzkich sercach poprzez wezwanie do aktywności. Ci, którzy do niego przychodzą, mają uznać własne grzechy, a następnie podjąć wysiłek powstrzymywania się od nich, to znaczy zrobić to wszystko, co mogą i na tyle, na ile ich stać. Ten wysiłek jest nie tylko pokonywaniem lenistwa, jest też znakiem, na ile mi zależy na Bogu w moim życiu. Człowiek jest słaby. Jan Chrzciciel doskonale o tym wie, dlatego zapowiada inny chrzest – Duchem Świętym i ogniem. Woda może zmyć brud z powierzchni, ale nie dociera do samej głębi. Natomiast ogień u złotnika oddziela brud od szlachetnego metalu. Jego działanie jest gruntowne. Tylko Boża moc może człowieka tak przemienić, może sprawić, że oderwie się on całkowicie od zła. Nie chodzi zatem o zniszczenie grzesznika, ale o usunięcie zła i wypalenie go z ludzkiego serca zniewolonego przez grzech, oczywiście pod warunkiem, że człowiek podda się działaniu Boga. Co mogę jeszcze zrobić, aby się przygotować i zrobić Bogu miejsce w swym sercu i otworzyć się na Jego działanie?
fot. Surkov Dimitri / Shutterstock.com