Trzy dzisiejsze czytania można by określić trzema hasłami. Miłość, jedność w inności i hojność.

Bóg nie umilknie, nie spocznie, dopóki tobie nie będzie dobrze. Dopóki w swoim życiu będziesz odczuwać takie sprawy jakodrzucenie i spustoszenie, On nie spocznie na laurach. Będzie o ciebie walczyć. Dopóki nie odczujesz, że jesteś Jemu poślubiony, poślubiona, nie spocznie. Jednak nie mylmy tego poczucia z jakimś niekończącym się stanem świętego spokoju. Nie, to się dzieje w naszej codzienności. Ile razy było już tak, że wszystko się zawalało, wydawało się, że więcej już nie damy rady? A jednak pojawił się ktoś, jakaś myśl, wydarzenie, z pozoru nieistotne, po którym zaczęło się jaśniej robić? I oczywiście możemy widzieć takie rzeczy jako przypadki, ale możemy także widzieć w nich Jego – Ojca działanie. To znów jest wybór, żyć, jak ktoś, kto twierdzi, że wszystko się mu należy, na przykład w rodzinie. Rodzice muszą mnie karmić, żona musi gotować obiad, mąż musi pracować – można tak mówić i tak żyć. A można te codzienne sprawy przeżywać jak wydarzenia. On nie spocznie, dopóki ty nie będziesz szczęśliwy, szczęśliwa. Nawet jeśli nie będziesz tych jego dowodów chcieć widzieć.

Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch. Paweł mówi to w kontekście wspólnoty Kościoła. Jednak myślę, że można to także rozciągnąć na wspólnoty Kościoła w naszych domach, rodzinach, szkołach, przyjaźniach. Mamy być jednością. Jedno myśleć, jedno czuć, a jednak w różny sposób. Niby to takie oczywiste i korespondujące nawet z tym, co nam mówi świat. By każdy odkrywał swoją indywidualność, a jednak w praktyce nie jest to takie łatwe i oczywiste. Chyba większość z nas, w różnych przestrzeniach, próbuje innych tak podchodzić, by stawali się tacy jak ja. Gdzieś, tam, podświadomie, czujemy, chcemy, bo wydaje się, że wtedy świat byłby prostszy, bardziej nasz. Zachowywać, w sobie i innych, indywidualność, w jedności. A to w praktyce oznacza umiejętność dowartościowania innych, ucieszenia się ich sposobem życia, myślenia. Takie myślenie także przyświeca temu, co w Kościele się teraz rozpoczyna. Tydzień modlitw o jedność chrześcijan. I choć w codzienności, dla większości to czysta abstrakcja, to jednak może warto nad tym podumać. Jedność chrześcijan nie dokona się na poziomie wielkich idei i zwierzchników religijnych, bez jedności chrześcijan w rodzinach, w szkołach i codziennych relacjach. Bez myślenia szerszego niż tylko ja. Paweł mówi o różnych darach. Jednak by te dary, w sobie i innych, docenić, trzeba je najpierw dostrzec. A to jest trudne. Nazwać po imieniu dobre rzeczy we mnie jest bardzo trudno. Dlatego często się poddajemy, nie robimy tego. Zbywamy siebie i innych zdawkowym dużo dobra. Bez docenienia w sobie i w drugim człowieku nie będzie jedności. Na żadnym poziomie.

Tak, Ewangelia mówi o hojności. Jezus przemienił dużo wody w wino. Niektórzy komentatorzy Pisma twierdzą, że wody w stągwiach było 600 litrów; 600 litrów wina. Myślę, że ta scena pokazuje nam jaki, jest Bóg.

Po pierwsze wesele, zwykła impreza jakich wiele. On nie unika takich rzeczy w naszym życiu. Dużym błędem jest to, że często nie zapraszamy Boga do naszej codzienności. Że dzielimy nasz świat na sacrum i profanum. Gdzie On – decyzją naszej woli jest, albo Go nie ma. On chce być z nami we wszystkim.

Po drugie samo przemienienie. Często ludzie rezygnują z życia z Bogiem w codzienności, bo wydaje się, że Bóg żąda od nich dziwnych rzeczy, nie tyle niemożliwych, co dziwnych, niepraktycznych. Jak Jezus od tych sług. Niejeden z nich pomyślał, chłopie my potrzebujemy wina, nie wody. A jednak poddają się zadaniu z pozoru bezsensownemu i niemającemu z pozoru nic wspólnego z ich potrzebami.

Po trzecie, wspomniana hojność. Kiedy się wejdzie we współpracę z Bogiem, to On potem daje dużo. Pytanie, co możesz wnieść? Co będzie twoją wodą? – Czas? Codzienne, nudne czynności? Uzależnienie? Problem? Wszystko może być przemienione, tylko to zaufanie jest potrzebne, nie tylko do Niego. Do siebie też, że potrafię zdobyć się na odrobinę dystansu do siebie samego; zrobienia czegoś, co do końca nie da się wykalkulować. Myślę w tym momencie o sobie samym. Z natury jestem bardzo nieśmiałym człowiekiem. Jednak po latach chodzenia z Bogiem, wlewania swojej nieśmiałości w stągwie, udało mi się nawiązać wiele relacji, udaje mi się stawać przed wami, udaje mi się stawać przed młodymi w szkole.

Może warto zaryzykować?

Miłość, jedność w inności i hojność. To są trzy skarby, które znów Bóg, daje w twoje ręce. Jednak zanim zaczniesz działać na rzecz jedności i przemiany w swoim życiu, chciej dostrzec i usłyszeć Jego miłość do ciebie. Jego niezłomność w walce o ciebie. Chciej. Proszę, chciej.

Grzegorz Kramer SJ

Duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, współtwórca projektu Banita.

Na jego blogu znajdziesz codzienne rozważania do Ewangelii.

fot. sxc.hu