Gdy wpatruję się w Serce Jezusa, mam świadomość Jego wielkiej miłości do mnie. W moim sercu rodzi się wdzięczność; tak wiele otrzymałem. Kontemplacja Serca Jezusowego jest nieustannym aktem trwania w Sercu, które jedyne może zaspokoić wszystkie tęsknoty i pragnienia człowieka.
Jedna z chrześcijańskich mistyczek, Adrienne von Speyr, z którą przez wiele lat współpracował kard. Hans von Balthasar, w swoim dzienniku napisała: Kiedy podczas Ostatniej Wieczerzy Apostoł Jan opiera swą głowę na piersi Jezusa, kocha swego Pana miłością świętą, czystą i klarowną; i on sam też czuje się ogarnięty miłością Bożą. Nie dostrzega najmniejszego rozdźwięku między tymi dwiema formami miłości. Wręcz przeciwnie: czuje się on, wraz ze swoją miłością uniesiony aż do wyżyn miłości Bożej. Dzięki takiemu wyniesieniu miłość staje się możliwa dla wszystkich ludzi. Osiąga taki wymiar, że jest zdolna rozsadzić relację na poziomie ludzkim, choćby była nie wiem jak intymna, przygotowując dla wszystkich pewien rodzaj święta miłości. I nawet jeśliby mówili „nie, choćby byli letni i wahali się, wszyscy zostają przez nią ogarnięci. W taki czy inny sposób święty Jan czuje ich obecność i staje się dla niego koniecznością wzięcie ich z sobą, w tej swojej miłości czystej, nieracjonalnej, wyższej, i doprowadzenie ich do wyznania, które Pan za chwilę uczyni. On ma im służyć i pomagać poprzez to, co stanowić będzie samo sedno tego wyznania: owo całkowite otwarcie się, ową przejrzystość do głębi, bez której nie może istnieć miłość Boża. Oto powód, dla którego czuje on w swej przejrzystości wobec swego Pana, że musi także przyjąć wszystkich innych. Wspierając głowę na Jego piersi i nic nie mówiąc, święty Jan wyznaje Panu, że chce Mu pomóc podnieść z poziomu miłości ludzkiej wszystkich, nawet tych najbardziej letnich, nawet i tych znajdujących się najdalej, i unieść ich do wyżyn miłości Bożej. To jest właśnie Janowa forma miłości. W tym samym momencie, w którym nie wątpi, że jest umiłowany jak przyjaciel, że ma miejsce wybrane blisko Pana, Jan zdaje sobie sprawę, że i inni są ogarnięci tą miłością, i uznaje za swą misję niesieni innym tego pragnienia i zarazem niepokoju, który, być może, jest dla niego najważniejszym powodem, żeby być tak blisko Jezusa. Pomaganie w tej misji prowadzenia innych, obciążonych licznymi winami, jest w jego przypadku aktem niezwykłej pokory. Jednocześnie jest w tym coś samoistnego, całkowicie spontanicznego. To akt, który dotyczy Jezusa i w pewnym sensie dotyka także samego Jana. Dziwi go miłość Pana, który pozwala mu prowadzić w ten sposób innych. Rozumiejąc, że musi doprowadzić jak największą ich liczbę, widzi swoją rolę oczami Jezusa, który raduje się z tego, a potem, na krzyżu, nie zapomni, że miłością Jana zostali już objęci ci wszyscy, których ma zbawić (D. Dideberg, Contemplare il Cuore di Cristo).
Innym mistykiem kontemplującym Boże Serce był św. Tomasz Apostoł, który oglądając przebity bok swojego Mistrza, uwierzył i wyznał: Pan mój i Bóg mój (J 20, 28). Każdy z nas, ja i ty, jesteśmy podobni do Tomasza. Powinniśmy zatem wnikać w Serce Jezusa i kontemplować Je. Carlo Maria Martini w książce Ciemność i światło pisze: Wszyscy jesteśmy jak niewierny Tomasz, ale podobnie jak on możemy dotknąć otwartego Serca Jezusa, dotykając w Nim samego Logosu, widząc Go. W ten sposób, z rękoma i oczyma skierowanymi ku temu Sercu, możemy dojść do wyznania: „Pan mój i Bóg mój!”, zatem widzieć i dotykać. Włożenie ręki w bok Jezusa w liturgii Wschodu zostało nazwane ożywczym bokiem. Oznacza to wejście w głęboką relację, w płonącą boskość, z Tym, który jest ogniem boskiej natury.
Kontemplowanie niepojętej miłości dokonuje się w adoracji, która jest uwielbieniem i dziękczynieniem, wspaniałym wynagradzaniem za wszystkie zniewagi. Przebite i otwarte włócznią żołnierza Serce Jezusa, zranione śmiertelnie, pała miłością. Bóg zawsze ze zła wyprowadza dobro, dlatego św. Paweł dodaje: Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5, 20). Również Orędzie wielkanocne w Wigilię Paschalną głosi: O szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel.
Serce Jezusa jest skarbem nieocenionym i nieporównywalnym z żadnym innym skarbem na ziemi, ponieważ to z Niego wypłynęły Krew i Woda. Jego kontemplowanie jest czasem oczyszczenia duchowego, a także ratunku i ocalenia. Czyż Izraelici, kiedy spoglądali na węża miedzianego, nie zostawali uzdrowieni? (por. Lb 21,8-9). My, chrześcijanie kontemplujący Ukrzyżowanego z przebitym bokiem, zostajemy ocaleni i uzdrowieni, ale nie w sposób spektakularny. Łaska Jezusa przychodzi jak powracająca fala, często zaskakując nas swoim nawiedzeniem, którego w danej chwili się nie spodziewamy.
Niech nas nie osłabia nasza grzeszność, bo nie na niej mamy się koncentrować, ale kontemplujmy Serce Jezusa, ponieważ umiłowało nas do końca. Jezus w swojej miłości jest wierny, tylko my, niestety, często nie dochowujemy Mu wierności.