Uczestnicy programu MAGIS opowiadają o swoich obawach, trudnościach i wyzwaniach, z którymi przyszło im się zmierzyć.
Podczas eksperymentów MAGIS-owicze oddają się różnym aktywnością, do których ich przydzielono. Dla niektórych te zaangażowania są prawdziwym wyzwaniem.
– Kiedy się dowiedziałam, że wezmę udział w eksperymencie muzycznym, przestraszyłam się. Nie tylko nie potrafię grać na żadnym instrumencie, ale nawet nie znam nut, więc jak tu się nie bać. Lecz gdy nasz lider powiedział, że mottem naszego eksperymentu jest Bóg, uzmysłowiłam sobie, że nie przygotowuję przecież koncertu, a całe to eksperymentowanie ma być dla mnie przede wszystkim przeżyciem duchowym, w którym Bóg ma mi coś do zakomunikowania – opowiada Bella Tjok z Indonezji.
– Porywisty wiatr w połączeniu z naszymi skromnymi umiejętnościami żeglarskimi sprawił, że nawigowanie łodzią było dzisiaj nie lada wyczynem. Mimo to udało nam się dotrzeć do celu dzięki pracy zespołowej i posłusznym wykonywaniu poleceń kapitana – relacjonuje Kate Hannick z USA.
– Jednym z większych wyzwań było samo wykonanie ikony. Nie wszyscy jesteśmy przecież artystami, więc opanowanie wymaganych do tego technik było naprawdę trudne – przyznaje Silvia Ťapáková ze Słowacji.
Uczestników rekolekcji ignacjańskich sporo trudności nastręczała cisza, która jest ich integralną częścią.
– Największym wyzwaniem było to, aby zapomnieć o różnych troskach, które się ma, i całkowicie oddać się modlitwie. Z czasem jednak coraz bardziej mi się to udaje – zwierza się John Byrne z USA.
– Wielu z nas bardzo się bało ciszy. Żyjemy przecież w świecie, który gada do nas bez przerwy. Wydawało nam się to nudzące, męczące, a nawet przerażające. W ciszy przecież przychodzi nam skonfrontować się z samym sobą i z tym, co mówi do nas Bóg – stwierdza María Fernanda Hurtado z Meksyku. – Jednak warto się na coś takiego zdecydować, bo już widzimy tego owoce – dodaje María.
– Medytacja była dla mnie wyzwaniem. Ciężko było mi się skupić na opartych na Ewangelii rozważaniach. Dlatego pomyślałem sobie, że będzie prościej, jeśli zacznę spisywać swoje myśli w przeznaczonym na medytację czasie. Prowadzący jednak powiedział, że to nie o to chodzi. Nie wydajność się liczy, tylko to, aby pobyć z Jezusem. I zaakceptować ograniczenia, które się ma, tak jak On to zrobił, decydując się na wcielenie – opowiada Nicholas Teo z Singapuru.
A po co to wszystko? Po co narażać młodych ludzi na te wszystkie niedogodności?
– Jeśli zaproponowana aktywność jest dla uczestnika wyzwaniem, które wiąże się z przełamywaniem własnych granic, zmaganiem z samym sobą, to tym lepiej, bo to go jeszcze bardziej prowokuje do refleksji nad Bożą obecnością w tym, co w danej chwili robi – tłumaczy ojciec Jacek Olczyk, kierownik duchowy programu MAGIS 2016.
Piątek jest ostatnim dniem duchowego eksperymentowania. W sobotę uczestnicy udadzą się do Częstochowy, gdzie nastąpi zakończeniem programu MAGIS 2016.