Piszę tego bloga, podobnie jak Franciszek Ksawery, Mateo Ricci czy Michał Boym pisali ze swoich misji listy do Rzymu. (dobre przykłady trzeba naśladować) I choć do mojego wylotu na Tajwan został dokładnie tydzień, to już dziś spakowałem swoją walizkę. Na trasie Pekin-Taipei będę leciał z AirChina, która za nic nie chce pozwolić mi na upgrade biletu, a co za tym idzie większą ilość bagażu. Pakując się do jednej walizki, co rusz stawałem przed dylematem między jezuicką przezornością a ewangelicznym ubóstwem. Innymi słowy: co wziąć a co zostawić?
Było trudno. Kolejna bluza? Przecież tam nie ma ogrzewania! Kurtka przeciw deszczowa? Co ci da jak przyjdzie tajfun!? Prawdziwa walka duchowa i ciągłe rozeznawanie (momentami wspólnotowe)…ale udało się!
Wieczorem poszedłem z młodszym bratem na Eucharystię. Słowo Boże taką udzieliło mi odpowiedź na pytania z przedpołudnia: „Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy”. To refren dzisiejszego psalmu. W podróż chciałbym wziąć przede wszystkim wspomnienia tego, jak On działał do tej pory w moim życiu, Twarze zwariowanych ludzi, których nie przypadkiem postawił na mojej drodze.
Słowo wzywa również do zostawiania. W Ewangelii słyszałem o człowieku, który nie spakował ze sobą wspomnienia o otrzymanym miłosierdziu. Nie pamiętał o tym jak król, umorzył mu niemożliwy do spłacenia dług. Zamiast tego, ten nielitościwy sługa, nie był wstanie zostawić nieporównywalnie mniejszej rzeczy. Drobnego długu jaki ktoś zaciągnął wobec niego. Dusił, dusił, ale nie puścił. Nie potrafił powiedzieć let it be.
Za tydzień, przy okazji relacji z lotu napiszę wam więcej o przebaczaniu, bo to niezwykle interesujący fenomen. A teraz tylko zajawka od towarzysza mojej drogi w ciągu ostatnich 3 lat:
„Paradoks przebaczenia polega na tym, że działa ono wstecz i, z punktu widzenia potocznej koncepcji czasu, odwraca naturalny bieg rzeczy, odwraca czas.”
Emmanuel Lévinas